Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
Soma
Soma
Liczba postów : 265
Data rejestracji : 26/03/2014


Identification Number
HP:
Soma 9tkhzk0/0Soma R0te38  (0/0)
KI:
Soma Left_bar_bleue0/0Soma Empty_bar_bleue  (0/0)

Soma Empty Soma

Sro Wrz 02, 2015 10:58 pm
1. Imię i nazwisko – Soma

2. RasaKaishin

3. Wiek – fizycznie i mentalnie 19, faktycznie 121

4. Wygląd –  Soma jest typowym przedstawicielem swojej rasy. Mierząc sobie sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, jest przy tym dosyć szczupły, co powoduje, ze bardziej niż wojownika przypomina lekkoatletę. Skóra koloru cielistego zgrywa z lekko sterczącymi włosami o odcieniu bladego fioletu, które zazwyczaj ma związane w krótki ogon z tyłu głowy. Spod przykrytego grzywką czoła błyszczą złote źrenice, wieńczące często spotykane u niebian skośne oczy. Można również zauważyć, ze jego uszy są nieco dłuższe w porównaniu do innych bogów. Ubrany jest w klasyczny dla jego rasy strój w kolorze ciemnej czerwieni.

5. Charakter – Użycie w eufemistyczny sposób słowa lekkoduch by opisać charakter Somy, byłoby nad wyraz trafne. Prawie nigdy nie traktuje problemów ze słuszną dla nich powaga, co nie znaczy, że nie podejmie się wyzwania, które może być dla niego szansa na zapisanie swojego imienia wśród najwspanialszych obrońców galaktyki. Wolny czas zazwyczaj spędza na zabawie i szukaniu okazji do zrobienia jakiegoś niegroźnego psikusa innym mieszkańcom zaświatów oraz na obżeraniu się, ponieważ apetytem potrafi dorównać nawet najtęższym saiyanom, z ta różnicą, że gdy sytuacja tego wymaga to potrafi się zachować przy stole.  Zdarza się mu się trenować, choć robi to już mniej chętnie. Zdaje on sobie jednak sprawę z tego, ze jeżeli w przyszłości chce zostać najwspanialszym z bogów jacy kroczyli na tym padole musi to robić regularnie. Jego przyjazne usposobienie pozwala mu szybko nawiązywać kontakty z innymi, chociaż niektórzy bardziej poważni mogą go uznać za niewartego by tracić czas. Niestety takie podejście do życia powoduje, że jest również lekkomyślny i zbyt pewny siebie co zapewne nieraz sprowadzi na niego kłopoty.

6. Historia:

"Nareszcie sobie poszedł." - Odprowadził duszę wzrokiem, po czym wziął dużego łyka tego dziwnego, ale całkiem smacznego napoju, serwowanego w jednej z piekielnych knajp dla turystów. Czym prędzej chwycił pałeczki i zaczął ponownie nimi mieszać w wielkiej misie napoczętego wcześniej wołowego ramen. Nie lubił gdy mu ktoś przerywał podczas obiadu, a do tego jeszcze dochodził ten niewyobrażalnie głośny gwar mający swoje źródło wśród turystycznej gawiedzi, odwiedzającej piekło jakby to był jakiś plac zabaw. Wzruszył ramionami i rozpoczął długo wyczekiwaną konsumpcję. Robił to powoli i ostrożnie, gdyż restauracja, w której ogródku się znajdował zdecydowanie zasługiwała na nazwę "Piekielna Kuchnia" i nie miał ochoty by ten niezbyt urodziwy kelner-oni udzielał mu pierwszej pomocy. Lekko się zakrztusił gdy tylko o tym pomyślał. "Cholera, poplamiłem go." - Zauważył niewielką plamkę na pasie od swojego, wciąż wyglądającego jak nowy, stroju. "Dostałem go jak mnie tutaj wysyłali..."

***
Soma wyglądał na totalnie zbitego z tropu. Popatrzył z niedowierzaniem na wiekową niebiankę siedzącą naprzeciwko niego.
- Chcesz mi powiedzieć, że dostaję ten nowiusieńki, wypasiony uniform, tak po prostu? - Popatrzył na leżące pomiędzy nimi ładnie złożone w kostkę odzienie. - Coś mi się zdaje, że kombinujesz Sensei. - Pewny siebie założył ręce na piersi, wietrząc podstęp. Żadna zmarszczka na twarzy staruszki, nie drgnęła nawet w najmniejszym stopniu.
- Nic z tych rzeczy. Po prostu uznałam, że powinieneś na zewnątrz prezentować się jak przystało na porządnego niebianina. - Oznajmiła z wielkim spokojem, jednocześnie powolnym ruchem podsuwając bliżej niego wspaniałomyślny dar. "Nie, to niemożliwe. Odkąd pamiętam za wszystko mnie tylko rugała, co prawda nie bez powodu, a ona teraz od tak daje mi pre..." - W połowie słowa urwał swój myślowy wywód.
- COOOOOOO?! - Zerwał się na równe nogi i wybałuszył oczy na swoją nauczycielkę. - Jak, jak to na zewnątrz? To znaczy, że ty, ja, my, już nie, mistrz, uczeń? - Zaskoczenie spowodowało chwilowe problemy z artykulacją mowy.
- Dokładnie tak. - Na twarzy seniorki pojawił się najserdeczniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widział. - Od dziś już nie będę cię nauczać, a ty zaczynasz swoje życie jako pełnoprawny niebianin, a to jest mój prezent pożegnalny.
Wlepiał się w nią jeszcze przez kilka sekund w bezruchu, po czym na jego twarzy mimowolnie zacząła malować się największa w jego życiu radość.
- To znaczy, że jednak mam potencjał? Nawet jeżeli robiłem wszystko żeby nie zjawiać się na lekcjach? Albo jak zakradałem się do kuchni i zjadałem podwieczorek przygotowany dla wszystkich? - Staruszka kiwała głową po każdym pytaniu utrzymując na twarzy ten sam ciepły uśmiech. - Gdy rozlałem farbę i zniszczyłem tym samym mundurki wszystkich pozostałych uczniów? Gdy omal nie spaliłem całego zagajnika drzew Kaiju? - Ledwo zauważalne drgnięcie powiek. - Gdy rozbiłem twoja ulubioną kryształową kulę?
- CISZA! - Nagły rozkaz Sensei spowodował, że w dosłownie ułamku sekundy młodzieniec znowu siedział, tym razem tylko sprawiał wrażenie jakby robił to na baczność. Na twarzy jego mistrzyni malowała się najgroźniejsza z jej repertuaru mina, a ich liczba była pokaźna. Co prawda widział ją już wiele razy, ale przez te wszystkie lata nie potrafił się z nią oswoić.
- Ta. Kula. Była. Podziękowaniem. Za. Moje. Dobrowolne. Odejście. Na. Wcześniejszą. Emeryturę. - Wycedziła przez zaciśnięte zęby,a jednocześnie z ostatnim słowem wskazała palcem w górę, na aureolę widniejącą nad jej głową. Po chwili jednak złość zastąpiło zmartwienie. - Gdzie ja popełniłam błąd? Jak mi ciebie przydzielili jako ucznia, byłeś takim grzecznym chłopcem. Jakże się myliłam, w poprzednim wcieleniu pewnie byłeś jakimś cholernie złośliwym demonem, a mnie oczywiście musiało tobą pokarać.
- To znaczy, ze po prostu chcesz się mnie pozbyć? - Młody niebianin spuścił głowę w obawie przed odpowiedzią.
- Oczywiście, że nie. - Westchnęła lekko. - Naprawdę uważam, że masz duży potencjał. Na stare lata zrobiłem się chyba trochę zbyt pobłażliwa. Trzeba cię nauczyć dyscypliny, czego ja nie byłam w stanie osiągnąć. Taki charakter jak twój, musi niektóre rzeczy osiągnąć sam, a na to masz większą szansę tam, na zewnątrz. - Ostatnie słowa wypowiadała już z zauważalną troską. Soma wiedział, że Sensei rzadko mówi w ten sposób nawet do największych prymusów. Rzeczywiście, niesforny był z niego dzieciak, a jednak zawsze mu wybaczała wszystkie wybryki. Zrobiło mu się głupio, że w ogóle przyszło mu do głowy, jakoby chciała się go pozbyć. Nie, nie mógł się tak zachowywać, powinien załatwić to jak na przyszłego "najwspanialszego pośród bogów" przystało. Wstał pewnym ruchem, wziął głęboki oddech, po czym ukłonił się do samego pasa, jednocześnie trzymając ręce blisko, wzdłuż tułowia.
- Dziękuję ci Sensei, za twój szczodry dar oraz za twoją cierpliwość w stosunku do mnie, przez te wszystkie lata! Proszę o wybaczenie za tak bezmyślne pytanie, jak i również za te wszystkie zmartwienia, jakich ci przysporzyłem. - Chyba nigdy w swoim życiu nie był jeszcze tak szczery, co spowodowało, że prawie krzyczał.
- Tak, tak. Idź już sobie. - Spławiła go lekkim gestem. Niebianin w spokoju podniósł kupkę ubrań, po czym zrobił zwrot w tył i odszedł kilka kroków.
- Soma! - Odwrócił głowę w jej stronę. Jej usta były wykrzywione w lekkim uśmiechu, ale on wiedział, że to ten prawdziwy, wyrażający prawdziwą troskę. - Powodzenia.
Odwzajemnił go i pokłonił się po raz ostatni.

***

- Panie przewodniku, panie przewodniku! - Po prostu nie mógł w to uwierzyć. Żeby zwykły niebianin nie mógł zjeść w spokoju nawet jednego posiłku. Do tego ten "przewodnik". Nienawidził tego słowa, odkąd kilka miesięcy temu, na zlecenie Enmy, zaczął pomagać przy wycieczkach po piekle. Zamiast dokonywać heroicznych czynów, bronić zaświatów przed złem i flirtować z wojowniczymi laskami posiadającymi kocie uszy, był zmuszony oprowadzać turystów z raju. Gdyby tylko nie byli tak upierdliwi, to by było jeszcze pół biedy. Ale nie! Oni muszą cały czas o sobie przypominać.
- W czym mogę pomóc? - Wymusił na swojej twarzy coś co miało przypominać uśmiech, ale niestety nie był na tyle dobrym aktorem.
- Duszyczka mojej siostrzyczki, ona...
- Co z nią? - Niecierpliwił się. Wiedział, ze mały obłoczek odziany w czapeczkę ze śmigiełkiem, zapewne jest duszą jakiegoś małego chłopca, ale to nie zmieniało fakt, ze po prostu nie był w nastroju na niańczenie dzieci.
- Ona się zgubiła... - Drgania jego głosiku wskazywały na to, ze zaraz się rozpłacze. Soma westchnął, jednak nie potrafił być tak nieczuły.
- Dobrze, powiedz mi gdzie ją ostatni raz widziałeś?
- Przy tej jaskini, którą mijaliśmy wcześniej. - Młody niebianin pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym na jego twarzy wymalował się chytry uśmiech. Działo się tak gdy do głowy przychodził mu jakiś, przynajmniej w jego mniemaniu, genialny pomysł.
- Wiesz co? Zrobimy tak. Ty opowiesz wszystko temu panu. - Wskazał palcem strażnika przechadzającego się w tym momencie przed restauracją. - A ja pójdę szukać twojej siostrzyczki. Co ty na to?
- Dobrze panie przewodniku! - Chłopiec ochoczo polewitował w stronę niebieskiego Oni z pojedynczym rogiem na głowie. Soma pośpiesznie dokończył ramen i energicznie zawołał kelnera.

***

"Ależ ja jestem PIEKIELNIE mądry, tutaj, w tej jaskini, nikt mi nie będzie przeszkadzał, nikt ni będzie się do mnie zwracał per przewodniku,a  przede wszystkim będę mógł zjeść swój obiadek w pełnej ciszy!" - Zadowolony z siebie, wyciągnął kolejny stek z największego "pudełka na wynos" jakie kiedykolwiek widział. Miało ono nawet przyprawione dwa pasy, żeby można było je nosić jak plecak. Najbardziej jednak był usatysfakcjonowany faktem, że rachunkiem za całą wyżerkę zostanie, na jego prośbę, obciążony sędzia Enma.
"Dobrze tak staremu pierdzielowi, mógł mi dać jakieś ciekawsze i bardziej godne zajęcie." - Pomyślał z satysfakcją. Duszą siostrzyczki nie przejmował się zbytnio, gdyż trasa wycieczki była bardzo często patrolowana przez straż, więc w momencie gdy chłopczyk prosił go o pomoc, zapewne była ona już w drodze by dołączyć do reszty grupy.
"A nawet jeżeli nie, to na pewno ją znajdą w bardzo krótkim czasie." - Pokiwał pewnie głowa, po czym wrócił do konsumpcji.
Gdyby wszystko mogło być takie proste... Niestety nie było. Kobiecy krzyk spotęgowany przez echo, rozległ się po całej jaskini. Soma spokojnie odłożył pałeczki, przełknął ostatni kęs, po czym wstał i zaczął walić głową w ścianę.
- Dlaczego!
ŁUP
- Wszystko!
ŁUP
- Jest!
ŁUP!
- Przeciwko!
ŁUP!
- Mnie! - Ostatnie uderzenie spowodowało, że sporej wielkości kawałek gruzu oderwał się i spadł mu na głowę.
- Niech to szlag! - Przeklął na głos, po czym zaczął delikatnie masować powoli rosnącego guza. Po pieczarze rozszedł się kolejny krzyk. Miał już tego wszystkiego serdecznie dość. Zerwał się na nogi stanowczym krokiem zaczął się kierować w stronę źródła hałasu.
"Tym razem nie popuszczę, normalnie zatłukę, zatłukę jak ziemniaka!" - Nakręcał się w myślach. Tunele nie były zbyt długie, dlatego szybko stanął przed wejściem do jakiegoś dobrze oświetlonego pomieszczenia. Nie zastanawiając się wkroczył do środka. Od razu zauważył nagłą zmianę temperatury i parę lecącą mu z ust. Jednak był zbyt wkurzony by się tym przejmować. Szybko obleciał wzrokiem pomieszczenie w poszukiwaniu źródła jego problemu. Niestety nie udało mu się, ale widok był równie absorbujący. Dookoła niego stało przynajmniej kilkadziesiąt lodowych rzeźb przedstawiających osobniki najróżniejszych ras w naturalnych rozmiarach. Nie był pewien czy ciarki na plecach były spowodowane właśnie nim, czy też po prostu było mu zimno. Chichot dobiegający zza jego pleców również nie pomagał w dostrzeżeniu zalet tego miejsca. Szybko odwrócił się w jego kierunku. Przed jego oczami stał mały pomarszczony stworek z nieproporcjonalnie dużą głową, wyraźnie zadowolony z siebie.
- Wiedziałem, że dasz się nabrać. - Karzeł skierował swoje kroki po okrężnej, od lewej Somy.
- Nabrać na co? - Spytał z wyraźnym zdziwieniem złotooki, jednocześnie odprowadzając wzrokiem stworka, który po kilku krokach zatrzymał się by kontynuować w przeciwnym kierunku.
- Nie udawaj. Wiedziałem, że niebianin o tak dobrym sercu jak twoje pospieszy na ratunek zagubionej duszy, więc użyłem magii iluzji by cię tu zwabić. - Zaczął dawać sobie aplauz, poprzez klaskanie chudziutkimi i równie pomarszczonymi co jego głowa rękami.
- Dobre serce? - Zdziwił się Soma. Co prawda nigdy nikomu źle nie życzył, co mogło by go tak kwalifikować, ale nigdy nie spotkał się by go ktoś o to posądził, a już na pewno nikt obcy.
- Aleś ty skromny! Nigdy nie słyszałem o kimś twojej rasy by tak po prostu pracował jako jakiś podrzędny przewodnik wycieczek, więc założyłem, że tak bardzo chcesz pomagać innym. Jak widać nie myliłem się.
- Ta... - Zaczął niebianin lekko zmieszanym głosem. - Nieźle to... wydedukowałeś. Słuchaj, nie wiem o co ci chodzi, ale zrobimy tak. Ty się przymkniesz, a ja pójdę sobie zjeść spokojnie mój obiad, podczas gdy ty nie będziesz mi przeszkadzał. Jeżeli taki układ ci nie pasuje, to zawsze mogę ci tak rozprasować twarz, ze nie będzie widać na niej ani jednej zmarszczki. Co ty na to? - Był zadowolony z ultimatum jakie postawił małemu dziwakowi. Pewnie chciał mieć możliwość pochwalenia się przed innymi kumplami, że gości u siebie jednego z bogów. Niestety trafił na zły dzień, chociaż nagły wybuch śmiechu mieszkańca piekła wskazywał na to, że chyba nie zdawał sobie sprawy ze swojego położenia.
- Najpierw musiałbyś, mój drogi, móc się ruszyć. - Skwitował wyraźnie rozbawiony.
"Co on pieprzy? Przecież..." - Soma nie wierzył własnym oczom. Jak mógł dać się tak podejść. Całego jego ciało z wyjątkiem głowy było pokryte kryształowym lodem, który jakaś mroczna magia wzmacniała do tego stopnia, że niebianin nie mógł nawet wykonać najmniejszego ruchu. Praktycznie tracił czucie we wszystkich kończynach, a pokrywa lodu już zdążyła zamrozić jego usta.
- Tak tak! Będziesz moim największym dziełem! Żaden inny artysta nie może się pochwalić niebianinem w swojej kolekcji! - Wykrzyczał w perwersyjnej euforii, a jego złowieszczy śmiech był ostatnią rzeczą słyszaną przez Some.

***

Patrzył z niedowierzaniem na stojącego przodem do nim Ogra, który nonszalancko zawijał sobie wąsa.
- Zaraz! Chwileczkę! - Soma przerwał ciszę. - Chce pan powiedzieć panie inspektorze, że byłem więźniem jakiegoś rąbniętego, martwego maga, który sobie ze mnie zrobił lodową rzeźbę?
- Tak, to właśnie chcę powiedzieć. - Odpowiedział po czym odchrząknął by kontynuować. - A dokładnie rzecz biorąc... - Spod popielatego prochowca, wyciągnął dosyć grubą teczkę i otworzył na pierwszej stronie. - Biburi, zły galaktyczny mag, który kilka tysięcy lat temu za pomocą czarnej magi podjął próbę podbicia galaktyki, niestety zanim opuścił swoją rodzinną planetę, zabił go spadający meteoryt.
- Meteoryt? - Inspektor kiwnął potwierdzając. - No to się napodbijał. - Skwitował złotooki. Ostrożnie zmienił pozycję z leżącej na siedzącą.
- Cóż, wygląda na to, że w u nas, to jest w piekle, troszkę mu odbiło i postanowił przekuć swoją ambicję na twórczość, mianowicie lodowe rzeźby. Niestety nie pociągnęło to za sobą zmiany metod w dążeniu do celu. Wpadliśmy na jego trop już dosyć dawno, ale dopiero kilka dni temu udało się nam go przyłapać na gorącym uczynku, co zaowocowało uratowaniem pana. - Dokończył Oni, po czym wrócił do zawijania wąsa.
- No dobrze, rozumiem, ale niech mi pan powtórzy jeszcze, ile lat robiłem za egzemplarz w kolekcji tego szajbusa? Chyba słuch mi jeszcze szwankuje bo mi się przesłyszało, ze sto. - Zapytał Soma z nerwową niepewnością w głosie.
- Ostatnio widziano pana sto dwa lata temu podczas obiadu w Piekielnej Kuchni, swoją droga dobry wybór. - Odpowiedział inspektor, kiwając głową z aprobatą. - Cóż, będę się zbierał, poza panem odnaleźliśmy jeszcze kilkadziesiąt takich samych ofiar jak pan i ze wszystkimi muszę porozmawiać. Do widzenia i życzę powrotu do zdrowia, doktor mówił, ze nie powinno potrwać to dłużej niż kilka dni.
Skóra niebianina przybrała kolor białej kredy, gdy odprowadzał Ogra wzrokiem.
"Sto dwa lata..." - Co prawda jego rodzaj był długowieczny, ale on był wciąż zbyt młody żeby wyobrazić sobie jak wiele go ominęło, ile czasu zmarnował.
- Niech to szlag! Nawet nie mogłem dokończyć tego obiadu. - Powiedział zrezygnowany.
- A przepraszam, że jeszcze nachodzę. - jego uwagę przykuł ponownie stojący w drzwiach inspektor. - Pan Enma prosił przekazać, że oczekuje spłaty długu za rachunek, który polecił pan wtedy wystawić na niego, wraz z odsetkami.

7. Statystyki:
Siła: 7
Szybkość : 9
Wytrzymałość: 7
Energia: 7

-HP: 105
-KI: 105
-PL: 212

8. Technika Początkowa -


Ostatnio zmieniony przez Soma dnia Czw Wrz 03, 2015 2:32 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Soma 9tkhzk0/0Soma R0te38  (0/0)
KI:
Soma Left_bar_bleue0/0Soma Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Soma Empty Re: Soma

Czw Wrz 03, 2015 7:38 pm
Akcept i Ko na tak, świetna KP. Very Happy
Al
Al
Esper Mod
Esper Mod
Liczba postów : 1541
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Soma 9tkhzk2250/2250Soma R0te38  (2250/2250)
KI:
Soma Left_bar_bleue0/0Soma Empty_bar_bleue  (0/0)

Soma Empty Re: Soma

Czw Wrz 03, 2015 9:52 pm
Karta 10/10,  Al's Godly Accept

Oraz


AL'S CRAPASS SEAL OF APPROVMENTSoma Dead_jiraiya_approves_by_blue_ten[/b]
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Soma Empty Re: Soma

Pią Wrz 04, 2015 12:25 pm
Karta wystrzałowa, nie mogę się doczekać twoich postów. Soczysty i zasłużony Akcept

Jeśli reszta nie ma nic przeciwko, proponowałbym dla tego Pana na technikę początkową
Healing(1 poziom), która ma najmniejsze wymagania z technik Kaishin.(I sam ją zaproponowałem).
Ale jeśli lepsze wydaje się latanie jak za standardową KP... to ok.

~ Drag
Al
Al
Esper Mod
Esper Mod
Liczba postów : 1541
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Soma 9tkhzk2250/2250Soma R0te38  (2250/2250)
KI:
Soma Left_bar_bleue0/0Soma Empty_bar_bleue  (0/0)

Soma Empty Re: Soma

Pią Wrz 04, 2015 4:50 pm
Wczoraj zaproponowałem koledze 3 techniki z zasobów bogów, w tym Leczenie. masOchista wybrał Wrath of The God. Zważywszy, że wybrana technika jest dość energochłonna sugeruję wersje Chibi.
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Soma 9tkhzk0/0Soma R0te38  (0/0)
KI:
Soma Left_bar_bleue0/0Soma Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Soma Empty Re: Soma

Pią Wrz 04, 2015 5:37 pm
To ja ostatecznie potwierdzam Wrath of The God. - wersja Chibi. Temat zamykam i czekamy na niebieski kolorek dla Somy
Sponsored content

Soma Empty Re: Soma

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito