Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Skalny Las

+12
Colinuś
Xanas
Kuro
April
Vita Ora
Reito
Red
KOŚCI
NPC.
Hazard
Ósemka
NPC
16 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Skalny Las - Page 6 Empty Skalny Las

Wto Maj 29, 2012 11:41 pm
First topic message reminder :

Las zbudowany z kamieni, ulubione miejsce zwariowanych miłośników przyrody, wręcz fanatyków. Podobno widziane z lotu ptaka, kamyki układają się w zdanie, lecz w niezrozumiałym dla Saiyan języku.

Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 6 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Sob Lut 13, 2016 7:35 pm
Nie skomentował więcej słów towarzyszki dotyczących klonów, chociaż i tak wiedział swoje. Nawet, jeśli jest klonem, to na tyle doskonałym, iż nie powinna rozmyślać w takich kategoriach. Jakby nie spojrzeć - Red też różnił się od pierwszego demona, z którym łączyły go geny. Bo właściwie... wszystkie demony, jeśli miały szansę na odrodzenie się, inaczej formowały swoje ciałą i umiejętności. Chociażby June czy Fox, no i Red. Ich pierwsze odsłony, przemiany wyglądały inaczej niż za drugim razem. Trudno stwierdzić dlaczego, ale ich Ki nie różniły się. Pozostawały takie same, tak jak w przypadku Kisy. Oto kolejna cecha, która ich łączyła.
Na razie robił za worek treningowy, aby ocenić siłę swej towarzyszki. Była zawzięta i kombinowała, a to znaczyło, iż nie jest zwykłym kadetem. Nie stosowała jedynie prostych schematów - tworzyła wariacje i nimi mogła zaskoczyć przeciwnika. Bardzo spodobało mu się ów urozmaicenie w ruchach i gestach Czarnowłosej. Jej moc sięgała blisko 50 tysięcy jednostek Ki, co jest niemałym pokazem możliwości. Tu posyłała pociski Ki, tam kopała i tworzyła nawet zasłony dymne, by z ich obłoków posyłać ciosy. Zdawać się mogło, iż demon igra sobie z Saiyanki, skoro nawet nie jęknął z bólu, nie mniej nie chciał jej wybijać z rytmu, i sprawdzić jej umiejętności w warunkach polowych.
Sprawdzałby dalej, gdyby nie zdarzenie w mieście Małp. Tam, w największym budynku, ścierały się dwa fronty, gdzie swój udział miała olbrzymia kula z Ki, jaką uzbierał Hikaru i cisnął w przeciwnika. Usłyszał wołanie dziewczyny, i niestety... mimo ogromu zniszczeń, cel nie rozmył się w powietrzu. Aż zacisnął kły i warknął głośno spod zaciśniętych szczęk.
"~Ksaaa, Król przeżył.~"
Jakim cudem?! I jeszcze osiągnął niebotyczną moc, o której nie śniło się demonowi. Gdyby tam był osobiście... ale to zbyt wielkie ryzyko. I nie wiadomo, czy jakkolwiek pomógłby walczącym wojownikom, skoro nawet jego Ki była zbędna na polu bitwy. Aura wokół sylwetki demona zgęstniała, jakby rzeczywiście szykował się do wyruszenia do Pałacu. Aż zacisnął pięści, a ostre paznokcie wbił w dłonie. Mimo to twarz miał poważną, z lekkim grymasem zniesmaczenia. Spoglądał chwilę w kierunku Pałacu, lecz zaraz powrócił ślepiami na wojowniczkę. Był jej wiele winien, chociażby wyjaśnień.
"~Nie walczę przeciwko Królowi, ponieważ mogę bardziej zaszkodzić niż pomóc. Domyśliłaś się sama, skoro pozwoliłaś na podzielenie się krwią z kimś takim jak ja.~"
Odezwał się telepatycznie, a w mig wystrzelił w kierunku Kisy kilkadziesiąt pocisków Ki, by pamiętała o podzielności uwagi. Że nic nie może ją zaskoczyć, mieć oczy dookoła głowy, nie dać się zatrzymać niecodziennej chwili. I tak świetnie sobie radziła, tak więc nie widział przeszkód, by dalej - już w trakcie walki - bombardować dziewczynę kolejnym, już krótszym wyznaniem:
"~Poza tym Saiyan Kuro i Mistic Hikaru zdecydowali się na bezpośrednie starcie. Znasz saiyańską dumę...~"
Eh, naprawdę korciło go, by tam wpaść i chociażby pomóc w opatrywaniu ran. Nie mniej od zapachu krwi mógłby oszaleć i zamiast walczyć z Królem - stać się omyłkowo jego sprzymierzeńcem zła. Wolał nie narażać innych na niebezpieczeństwo, toteż podzielił się energią i dał im wszelkie pole do popisu. Jeśli zawiodą... poleciałby tam, a na pewno widok ich martwych ciał wpadłby w furię. Już na samą myśl jego Ki szeleściła, a w demonicznych oczach tlił się mroczny blask.
Jak już wojowniczka zauważyła, Red popadł w gorszy humor, lecz nic dziwnego. Wie, że w powietrzu wisi potężne zagrożenie dla tej planety, a on nie może kiwnąć palcem. Musiał rozładować negatywną energię, a przy okazji pragnął podjąć się rozwoju swojej towarzyszki. Wiedział, że w przyszłości będzie mieć w niej silną sojuszniczkę. O ile coś gorszego nie dopadnie planety Vegety, skoro Król nie poddał się, wręcz zwiększył swoją moc. Perspektywa nie wydawała się najlepsza.
"~Wyczuwam, jak ucieka Ci energia, nawet jak oddychasz. Skup się na tym, aby nie powracać do normalnej postaci.~"
Usiadł po turecku na ziemi i uważnie wlepił kocie źrenice w sylwetce dziewczyny, a pstrykając palcami u rąk przywołał z czarnego obłoczka klepsydrę wielkości telewizora, którą położył przed sobą i spoglądał w przesypujący się piasek. Tylko, że zamiast piasku - w środku był biały cukier w drobnych kosteczkach, a obudowa klepsydry była landrynkowa. Cóż, jeszcze pamiętał jak tworzy się słodycze, a tak przynajmniej sprawdzi jak długo Kisa potrafi utrzymać się na poziomie Super Saiyanki.
Więc na razie dość fizycznej walki, którą ocenił na dość wysokim poziomie. Teraz sprawdzi wytrzymałość Ogoniastej, a przy okazji spróbuje wyciszyć złe prądy płynące w jego żyłach.
Do jego zmysłów dotarł impuls, znanej mu energii. Mistic... musiał ucierpieć od Genki Damy, albo od zezłoszczonego Króla, na którą rzucił ogromny pocisk mocy. Jego Ki było niestabilne i malało. Pamiętał, jak Białowłosy wydobył go z karceru, dwa lata temu, chociaż nie miał takiego obowiązku. Red zmrużył lekko powieki i wstał na równe nogi.
"~Kisa, kontroluj swoją Ki na tym poziomie, wrócę za chwilę.~"
Odezwał się telepatycznie. Oczywiście, skoro polecił tak dziewczynie spędzenie wolnego czasu to znaczyło, że będzie mieć ją na oku z mocą.

Z tematu - na chwilę, więc pewnie będzie edycja... godzina 21:10
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 6 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Nie Lut 14, 2016 9:53 pm
>>>Wraz z Hikaru, z Placu przed Pałacem

No i wrócił. Nie sam, miał pewnego towarzysza przewieszonego przez ramię. Tak, to ten sam Mistic, o którym pokrótce wspomniał dziewczynie. Nie mniej, jeszcze nie przedstawił swego kompana, który jeszcze nie odzyskał przytomności. W pewnym sensie to dobrze, gdyż chciał podjąć lepszą kurację nad Białowłosym. Klepsydra zdążyła przesypać cukier zamiast piasku, tak więc mniej więcej dwadzieścia minut nie było go w tutejszej okolicy. Nie przeszkadzając Kisie w koncentracji zabrał się za ratunek dla Hikaru.
Najpierw zdjął z niego poszarpaną koszulę, by miał jakkolwiek miękko na skalnym podłożu. Kucnął przy nim i zgarnął z niego powierzchowny kurz i krew, na którą spoglądał przez kilka chwil z cichym powarkiwaniem i zahipnotyzowaniem. Mimo ociekającej posoki nie skusił się ani na łyk, musiał trzymać nerwy na wodzy. Poza tym dzięki niesamowicie altruistycznemu gestowi młodej Saiyanki nie odczuwał głodu. Tak czy inaczej dziewczyna była świadkiem, jak aura demona w postaci czarnych motyli wniknęła do organizmu Białowłosego i podnosiła jego podstawowe funkcje życiowe. Poprawny oddech, bardziej słyszalne bicie serca, nerwy w całości, zrośnięcie kości, spojone mięśnie w całości. Krwotok wewnętrzny także powstrzymany, aczkolwiek na tym skończyły się siły Reda, który oderwał dłonie od torsu Białowłosego i przekręcił się obok na plecy z ciężkim oddechem, jakby to on był torturowany przez Króla. Brak zasobności w Ki robiło swoje - jego ciało nastawione na magazynowanie energii nie znosiło uczucia pustki. Ale mimo wszystko ślepia skierował na Ogoniastą, która dzielnie się spisywała, chociaż coraz trudniej było jej się skoncentrować. Może dlatego, że była zaciekawiona nieprzytomnym facetem? Albo już jej rezerwy energetyczne były na minimum? Tak czy inaczej, Red musiał chwilę poleżeć na plecach i odetchnąć. Nie z ulgą, bardziej po to, by wypuścić z siebie napięcie. Kuro nadal pozostał na polu walki... niestety, na nic więcej nie mógł się zdobyć. Może gdyby napił się czegoś pożywnego... bordowego i gęstego... najlepiej ciepłego, aby znów poczuć przyjemne ciepełko? Tak jak odczuwał przy spożywaniu krwi Czarnowłosej koleżanki. Mmm... to było naprawdę miłe doznanie.

Ooc: Przekazuje Hikaru:
+3000 HP oraz
+500 KI.
Red pozostaje z 500 KI na stanie.
Anonymous
Gość
Gość

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Wto Lut 16, 2016 8:47 pm
A jednak Królowi udało się przeżyć taki ogrom obrażeń zadanych prosto w niego. To było niemożliwe, graniczyło wręcz z cudem. Jak teraz wojownicy tam znajdujący się dadzą sobie radę? Chyba są skazani na porażkę. Bywa.

Po wstępie fizycznym, przyszła pora na inny rodzaj treningu. Red zapewne od razu zauważył, jak bardzo Kisa nie jest w stanie zapanować nad swoją nową przemianą. Cóż, nie do końca wiedziała co z nią robić, ponieważ od Raziel'a nie dostała żadnych takich wskazówek. Zapewne myślał, że dziewczyna tak prędko się nie przemieni, więc chciał zostawić to na potem, no więc... wyszło jak wyszło. Nie dała sobie tutaj rady sama. Potrzebuje trenera, kogoś doświadczonego, kto będzie w stanie się jej przyglądać i oceniać poczynania, a nawet uczyć sztuk walk. Ale czy znajdzie kogoś takiego na tej zapyziałej planecie, gdzie wszystko jest robione masowo, nie indywidualnie? Kso.
Red po chwili postanowił się zmyć, zostawiając młodą saiyankę z poleceniami. Były jasne, uspokoić swoją KI i nie dać zejść przemianie. Wydawało się to bardzo proste, ale tylko wydawało, bo przemiana zżerała strasznie dużo jej mocy. Już była zziajana, a co będzie po niedługim czasie?
Młoda usiadła spokojnie na ziemi, w siadzie tureckim, składając ręce jak do modlitwy.
___ - Okej... - klasnęła dwa razy po czym ułożyła dłonie na kolanach, skupiając się. Zamknęła powoli oczy i zaczęła oddychać powoli, miarowo. Niestety, już od razu były schody, nie mogła jakoś przystopować z wypływaniem jej KI.

Nawet po dwudziestu minutach nie była w stanie się ogarnąć. Gdy Red wrócił, Kisa choć nie zużyła kropelki KI na atakach, to była zmęczona. Przez to ćwiczenie, zupełnie nie zwróciła uwagi na to, co się działo w zamku i nie miała pojęcia, że Ame oraz Changeling wpadli w tarapaty.
Na horyzoncie pojawił się Red. Niósł kogoś, kogoś bardzo sponiewieranego. Zainteresowana saiyanka podniosła się z ziemi po krótkim czasie (i tak się zdekoncentrowała przez zaistniałą sytuację) i podeszła wolnym krokiem do dwójki. Białowłosy wojownik był nieprzytomny, ale jego wyraz twarzy był taki, jaki mają ludzie, których coś bardzo boli. Dziewczyna zilustrowała jego niknące KI, które zostało trochę podbudowane przez jej tymczasowego nauczyciela.
Miała w kapsułkach trochę prowiantu, a w tym czystą wodę. Wybrała więc jedną z baniakami i wyrzuciła. Użyła do tego kawałka materiału z i tak już zniszczonego swojego kostiumu po czym zaczęła ostrożnie przemywać brudne i krwawiące rany nieprzytomnego. Chociaż na tyle się przyda, skoro nie zna żadnej techniki umożliwiającej leczenie.
___ - Kto to jest? - spytała po chwili, spoglądając delikatnie na Red'a. Wciąż utrzymywała  swoją złotą przemianę - To jeden z tych, co walczył z królem? - wciąż sypała pytaniami, nie przerywając swoich czynności, aż nie wyczyściła widocznych, mniejszych ran. Na te większe nie mogła nic poradzić, bo nie miała bandaży, ani nic, czym by mogła ścisnąć części ciała hamując krwawienie.

The author of this message was banned from the forum - See the message

Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 6 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Pią Lut 19, 2016 5:21 pm
Oh, całe szczęście, że Kisa zdecydowała się pomóc. Mimo, że była wyczerpania treningiem polegającym na utrzymaniu przemiany, kucnęła przy Białowłosym wojowniku i opatrywała jego rany bandażami, które zakupiła dla wioski w górach skalistych. Była zaradna, zdawała się już nieraz zajmować się taką fuchą. Nie pozostawało mu nic innego jak odzyskać Ki, którą rozdawał jak świeże bułeczki, chociaż sam zaczął przymierać głodem z powodu jej braku.
Zaraz usłyszał pytania Ogoniastej, która rzeczywiście dość mocno zasypywała demona pytaniami, ale miała do tego prawo, w szczególności po tym, co dla niego zrobiła. Zdecydował się zaspokoić jej ciekawość. Skromnie, ale zawsze coś.
"~Hai, to właśnie Hikaru.~"
Wspomniał wcześniej dziewczynie, że to właśnie on i Kuro wdali się w bezpośrednią walkę z Królem. Walczyli, nawet ten oto Mistic zebrał energię z całej planety i chętnych do wsparcia osób, a mimo wszystko Władca przeżył. Nie badał dalej, co tam się działo, ponieważ nie był zasobny we własną Ki. Było mu strasznie zimno, zjadłby coś pożywnego. Na pewno poczułby się lepiej.
Nim cokolwiek wymyślił, jak urozmaicić dietę, na jego oczach Kisa zasłabła i legła obok wcześniej nieprzytomnego Hikaru. Aż demon podźwignął się na łokciach w ten sposób przerywając wypoczynek i poderwał się z poziomu piachu, aby zaraz znaleźć się obok Czarnowłosej. Tak, straciła złoty koloryt włosów, gdyż teraz i ona była bez energii. Mógł wywnioskować, że dziewczyna z wszelką cenę chciała sprostać postawionemu zadaniu, aż straciła kontakt z rzeczywistością. Nie był dobry w wybudzaniu czy opiece nad wojownikami, ale zdecydował się na dość prowizoryczne rozwiązanie. Jako, że leżąc na twardej ziemi nieco odzyskał witalność - ze swojej Ki stworzył namiot, a w środku pozamieniał kamienie w poduszki. Odrobina cienia i wygoda powinna ocucić wojowników. Najlepsza byłaby woda, lecz na pustyni o nią bardzo ciężko, jak zresztą na całej Vegecie. Dobrze, że Kisa zakupiła trochę butelek, toteż zostawił jedną na wierzchu, na poduszce obok nich, by mieli na później, jak tylko ockną się ze snu. Westchnął cicho i usiadł na jednej z poduszek spoglądając ukradkiem na śpiących. Że też musiał robić za niańkę... nie to, że miał coś do roboty... chociaż...
Jak tak siedział na jednej z poduszek, do jego wrażliwych uszu i zmysłów dotarły dziwne słowa. Tym bardziej zastanawiające, ponieważ nie rozpoznawał głosu, a treść wydawała się brzmieć jak apel o pomoc. Apel, gdyż nazwanie tego modlitwą nie przeszło demonowi przez myśl. Hm, z tego co zrozumiał jakiś mężczyzna potrzebował mentora i opiekuna. I mógł za to oddać wszystko, byleby nie utratę charakteru i upodobań. Red aż wstał z miejsca i zaczął się zastanawiać. Jakby poświęcił odrobinę czasu dla tego przyszłego wojownika, którego Ki już zlokalizował, miałby dobre urozmaicenie diety. Wszak obiecał dać wszystko, z drobnymi wyjątkami. Takiej okazji nie można przegapić.
Przeciągnął się w kręgosłupie i jeszcze raz spojrzał na nieobecnych umysłem, lecz obecnych ciałem towarzyszy. Chyba jeszcze będą sobie długo spać, nie mniej nie powinien zostawiać ich tutaj na pastwę losu. Zwłaszcza, że jednego osobnika dokoptował samodzielnie. A gdyby tak wziąć ich ze sobą? Ah, przecież nie może już nikogo absorbować, jedynie drobne przedmioty. Podrapał się ostrymi pazurami w tyle głowy i główkował, aż zdecydował się na obsianie wielkimi kamieniami namiotu, w którym się znajdowali. Stworzył coś w rodzaju kamiennego kręgu, bez możliwości dotarcia z lądu, jedynie od góry. Lepszego pomysłu nie posiadał, musiało wystarczyć. Wyszedł przed namiot i jeszcze raz namierzył Ki, która przemieszczała się w kierunku Pałacu. Czemu leciał tajemniczy jegomość prosto w oko cyklonu walk? Nie warto było szukać odpowiedzi, jeszcze rozbolałaby go głowa.

+30% do KI za kilka postów odsiadki


Ostatnio zmieniony przez Red dnia Sob Lut 20, 2016 8:44 pm, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Edycja - jeszcze nie lecę)
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Sob Lut 20, 2016 9:22 pm
Hikaru dalej nie przytomny leżał pomiędzy młodą sayanką i demonem. Co prawda oboje opatrzyli wojownika jak tylko mogli, dzięki Redowi także parę otarć i ran się zamknęły, ale krew dalej powoli ciekła. Mimo wszystko połamane żebra trudno się leczyło. Poza tym wątroba i nerka były mocno zgniecione przez siłę wybuchu. Wojownik krwawił do środka i automatycznie serce zwolniło gonitwę o życie by zachować się przy życiu, by mózg dalej mógł pracować i wysyłać wiadomości do wszystkich komórek jeszcze działających z poleceniami naprawy. Podstawą było zatamowanie wszystkich wewnętrznych krwotoków, wszelkie rany zewnętrzne pomagały w opuszczeniu wylewów z organizmu. Niestety z każdą kroplą krwi ulatywało także życie wiecznie młodego halfa. Jednak młodość i tym razem pomagała. Szybsza regeneracja i gdzieś na obrzeżach świadomości taka organizacja napraw wysłana z wielu lat świetlnych jakie oddzielały obecnie świadomość od ciała mogło przypominać budowę piramid metodą starożytnych. Tylko, że piramidy wielkości całego miasta.

Oczywiście mistic nie potrafił sam się wyleczyć, jednak wiedział jaka jest kolejność uzdrawiania bo nie raz już go leczono za pomocą Ki. Kilka rozkazów świadomości wydanych przez mózg pomogło zorganizować daną ciału ki. Owe rozkazy poprowadziły "za rączkę" leczniczą energię przyspieszając zlikwidowanie krwotoków wewnętrznych i zaleczenie najpoważniejszych obrażeń, przynajmniej utworzenie cieniutkiej siateczki na ranach, na tyle by krew się przez nie już nie przedostawała. Niestety na skórze nadal było mnóstwo oparzeń i ran. Kawałek żebra odłamanego przebił skórę na torsie. W dodatku jego własny szamszir dalej wbijał się w plecy, noszenie miecza na plecach czasem bywa bolesne, szczególnie przy takich uderzeniach o ściany, czy góry. To właśnie miecz spowodował pęknięcie jednego z kręgów dokładnie na środku całego słupa kręgów. Właściwie obecnie był sparaliżowany i bez pomocy senzu lub pełnego leczenia magią nie będzie mógł chodzić.

Obecnie to nie miało większego znaczenia bo wojownik z Ziemi nie miał zamiaru odzyskiwać przytomności. Szybciej wyleczy się w tym stanie niż ją odzyskując. Ciało dobrze wiedziało co robić. Świadomość Hikaru dalej była na placu boju wraz z wnukiem. Choć tamten go nie wyczuwał, mistic starał się całymi siłami eterycznego ciała pomóc młodemu wojownikowi w trakcie walki. Jednak zanim skontaktował się z Kurą Hazard przybył i zrobił coś głupiego... Zabrał Zella na przejażdżkę. Zniknęli obaj z planety. Białowłosy skoncentrował się i ruszył eterycznę dłoń by położyć ją na ramieniu wnuka. Chciał mu przekazać, że cały czas tu jest, że żyje i czuwa. Choć zupełnie dał dupy z Genki Damą... nie wiarygodne, że ta technika go zawiodła.
Anonymous
Gość
Gość

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Nie Lut 21, 2016 2:31 pm
Nie wiedzieć czemu, młoda wojowniczka zasłabła nagle. Obraz przed jej oczami rozmazał się, a ona legła jak sztywna na ziemię, powracając przy tym do swojej pierwotnej formy. Zapewne próba zaimponowania Red'owi, że jest w stanie utrzymać przemianę SSJ dłużej, kompletnie wymęczyła jej organizm, który postanowił się zresetować. Coś słyszała kiedyś, że to jest w niej "zaprogramowane". Jeśli będzie próbowała popełnić samobójstwo w jakikolwiek sposób - czy przez podcięcie sobie żył, czy zużycie całej mocy - to będzie mdleć. Osobiście nigdy nie próbowała się zabić, ale takie omdlenia faktycznie miały miejsce przy zbyt mocnym wymęczeniu się. Pewnie nie chcieli by obiekt targnął się na swoje życie w razie czego. Z drugiej strony zwykle po czymś takim budziła się jakby... silniejsza? To pewnie ma związek z podnoszeniem się mocy saiyan gdy są bliscy śmierci. To był jeden ze sposobów na wzmocnienie Kisy.

___ - Agh...! - nagle, młoda czarnowłosa wojowniczka podniosła się jak oparzona, do pozycji siedzącej. Łapała w usta powietrze, jak po przebiegnięciu kilkuset kilometrów bez chwili przerwy. Kropla potu spłynęła po jej skroni, na brodę i suchą piaszczystą ziemię okrytą... cieniem? Podniosła głowę w górę. Znajdowała się w czymś, w rodzaju namiotu, który dawał cień jej oraz Hikaru obok. Ten, w porównaniu do saiyanki wciąż był nieprzytomny. Zastanawiała się ile to ona była nieobecna.
Kątem oka dostrzegła też Red'a. Pilnował ich, zapewnił wygodę leżenia oraz zakrycie głowy przed bezlitosnym słońcem Vegety. Była mu bardzo wdzięczna, lecz jakoś tak żadne słowa podziękowań nie mogły wyjść z jej ust. Jedynie zakryła swoją lekko zarumienioną ze wstydu twarz za kruczoczarnymi włosami.
___ - Nie czuję energii Króla w pałacu... czy...? - gdy już się trochę uspokoiła podniosła twarzyczkę na kolegę. Czyżby przez czas jej nieobecności wszystko tam się zakończyło? Oby tak, bo ma serdecznie dość wrażeń jak na kilka tygodni. Chciałaby już wrócić do zamku i prowadzić dawne życie kadeta, albo... zaznać wolności? Aj, za dużo by chciała. Ona i wolność? To nigdy nie będzie się ze sobą równało, od samego początku jej przeznaczeniem było służyć swoją mocą wyższym rangą. Trochę psie życie, ale co poradzi? Na razie z tego co widzi jest zbyt słaba by móc się przeciwstawić. NA RAZIE. Cierpliwość może nie jest jej najlepszą stroną, ale jakoś sobie da radę.
Podniosła się delikatnie, ale chwiejąc się. Nadal bolały ją mięśnie, ale jakoś dawała sobie radę. Przeszła się kawałek, wchodząc za jakiś kamienny filar. Skrzywiła się na twarzy, będąc pewna, że nikt jej nie widzi. Spojrzała w niebo, jakimś smutnym, nieobecnym wzrokiem. Intensywnie myślała nad czymś.

Chciałaby mieć wybór.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 6 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Nie Lut 21, 2016 3:19 pm
Bił się z myślami, co powinien zrobić, ale poniekąd wyręczyła go Kisa, która wyszła z odrobinę przysłoniętą włosami twarzą. Musiała wydobrzeć, skoro zdecydowała się na wyjście z namiotu. Dobrze, że tylko chwilowo straciła kontakt z rzeczywistością. Powinna uważać, co raczej sama zauważyła. Red nie był typowym mentorem, który wytyka błędy i nadaje swoje przykazanie, które było święte i niepodważalne. A szacunek i uwagę okazywał każdemu, kto na to zasługuje. Na przykład koleżance, która właśnie nie mogła uwierzyć - podobnie jak Red - w to co zaszło poza ich oczyma. Najwyraźniej to był koniec, ale czy na pewno?
"~Na to wygląda.~"
Stwierdził krótko nie odrywając wzroku od skały, która rosła przed jego oczyma, ale tak naprawdę twarz miał skierowaną w stronę zrównanego z ziemią Pałacu. Nie wiedział, mimo ciągłego czuwania, co tam zaszło. Jedna chwila i PYK! Nie ma ani Króla, ani Hazarda, który znienacka zjawił się na polu bitwy. Tak, tak, pamiętał tego wojownika, chociażby z czasu Tsufula, oraz wspólnego pobytu w więzieniu. Red nie zapominał różnych odcieni Ki.
Oczywiście, że Kisa ma wybór. Będąc tyle czasu w niewoli, właściwie od narodzin, można nigdy nie zaznać wolności w takim wymiarze jak ktoś, kto był więziony tylko na miesiąc, rok, dekadę. Inaczej będzie odczuwać myśl, że nikt nią nie rządzi, nie rozkazuje. Z początku będzie potrzebować zapewne drobnych wskazówek, lecz była zbyt bystra, aby z biegiem czasu nie doszła do wniosku, że można żyć inaczej. Na własną rękę, jak się chce.
Demon otrząsnął się z zamyślenia, gdy Czarnowłosa minęła go tuż-tuż i udała się na chwilę na skalny filar. Być może właśnie teraz rozmyślała o przyszłości, co z sobą zrobić, jak pomóc mieszkańcom, którzy zbiegli i skryli się na pustyni, a może o tym, co działo się jeszcze w Pałacu. Nie potrafił czytać w myślach, nie mniej wiedział, by nie przeszkadzać dziewczynie w chwili prywatności. Skoro wszystko dobiegło końca, wojowniczka mogła już nie chcieć jego obecności, tylko zabrać się za porządkowanie tego, co pozostało po mieście dumnych mieszkańców Vegety. Nie winił jej, przecież prawie się nie znają. Z tego, co się dowiedział, była kopią, a to znaczyło, że nie miała do kogo wracać. Naukowcy to żadna rodzina. Zdana na siebie, tylko siebie. Nie, niekoniecznie. Niech tak nie myśli.
Kiedy uznał za stosowne przełamał barierę odosobnienia Ogoniastej i bezszelestnie zalewitował tuż obok Czarnookiej. Ale dał o sobie znać, gdy postawił krok bliżej i zrównał się z wojowniczką w linii szeregu. Skierował czerwone źrenice na jej młodzieńczą twarz, którą chyba trapił smutek. Nie był zbyt dobry w rozszyfrowywaniu uczuć, a tym bardziej w okazywaniu ich na własnym, upiornym obliczu.
"~Muszę sprawdzić co się dokładnie tam stało. Gdybyś potrzebowała jakiegokolwiek towarzystwa, wystarczy że mnie zawołasz...~"
Jak zawołać? W myślach? Przecież mogła nie znać telepatii, chociaż będąc w towarzystwie demona, który tylko w ten sposób porozumiewał się z Saiyanką - mogła powoli odkrywać tajniki ów techniki. Ale ostatecznym pokazem umiejętności było zbliżenie swoich dwóch palców do czoła dziewczyny i przekazanie jej impulsu z obrazem, oraz intuicją w kierowaniu swoją Ki w tym celu. Jeszcze i tak miał zamiar spotkać się z Czarnowłosą, wszak nakreślił niewypowiedzianą na głos przyszłość dla wojowniczki. Zdania nie zmienił.
"~Z tego co pamiętam, chciałaś zanieść prowiant tubylcom. Zatem do zobaczenia, Kisa.~"
Oznajmił nie dopytując się czy aby na pewno tak chciała w najbliższym czasie spędzić wolny czas. Red zaś nie tylko zbada stan Pałacu i tych, którzy tam walczyli, ale i sprawdzi, kto puścił w eter dziwny apel. Może ów zagadka ma powiązanie z nagłym zniknięciem Króla? Oderwał stopy od skalistego podłoża i wyruszył w drogę. Za energią tajemniczego jegomościa.

z tematu - tam gdzie Xalanth
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Sro Lut 24, 2016 11:14 am
Przez pewien czas obserwował walkę w zgliszczach pałacu przebywając tam samą świadomością, jednak ta w końcu się skończyła. Hazard, który przybył znienacka chciał się poświęcić gdzieś teleportując Zella z dala od planety małp. To jednak mu nie wyszło ponieważ król był zbyt szybki. Zwykły zanzoken wystarczył by zamierzenie złotego sayana nie wyszło. Walka dobiegła końca, jednak żaden z kolorów, ani złoty, ani srebrny jej nie dokończył. Obaj leżeli na ziemi i właściwie Zell zabiłby ich gdyby nie jakiś gość wszedł nagle, zmienił się w poziom ssj 3 i strzelił final shinem spalając całkiem wroga. To było zadziwiające z jaką łatwością.... czyli to on stanie się królem. Pytanie tylko czy to wyjdzie planecie na dobre ? Czas pokaże. Skoro jego wnuk przeżył walkę trzeba było zająć się własnymi obrażeniami. Świadomość wylądowała w połamanym ciele i od razu doszedł do mózgu ból każdej komórki ciała co spowodowało chwilowy blackout...

Po tym jednak Hikaru otworzył oczy i spojrzał gdzie w ogóle się znajduje. Pełnia trwała dalej, choć dobiegała końca sądząc po tym ile światła odbijało się od skał... leżał pod płachtą namiotu dzięki czemu fale Burtza go nie raziły. Obok niego dalej obecna młoda sayanka, która wydawała mu się znajoma... jednak nie potrafił jej skojarzyć z nikim. Zbyt wiele osób poznał w życiu by pamiętać wszystkich. Poza bólem wiedział też, że nie był w stanie się ruszać. Z resztą ból minął bardzo szybko, po prostu nie docierał do mózgu kiedy nie było w ciele świadomości. Kiedy ta wróciła niczym ostatnie krople paliwa w przewodach dotarły do silnika po czym wszystko zacharczało się i zgasło. Mistic widział, że miał problem z kręgosłupem i jedynie potęga jaką dysponował, potęga Ki, mogła mu teraz pomóc. Zanim jednak cokolwiek zrobił odezwał się.

- Kim jesteś ? Znajdowała się co prawda za kamiennym filarem, ale głos do niej powinien dojść. Nie przeszkadzało mu, że jej nie widzi, wyczuwał jej aurę z takiego bliska. To wystarczyło by zastąpić oczy. Walka dobiegła końca. Zell nie żyje. Teraz macie nowego króla. Miał problem z oddychaniem, ale jakoś mu szło mówienie na tyle głośno i wyraźnie by być rozumiany. Mimo to przerywał, nie rzucał setkami zdań na raz. Pewnie Cię to nie obchodzi, ale jestem sparaliżowany i muszę się wyleczyć..... nie wiem czy te opatrunki to Twoja sprawa, ale potrzebuję czegoś jeszcze. Zanim sayanka odpowie miał czas by skupić się na wyciągnięciu dzięki telekinezie kapsułki ze statkiem z kieszeni, całe szczęście ta jeszcze istniała. Dobrze jest przerobić tak niezniszczalną pochwę miecza by móc w niej chować różne drobiazgi.

Uchwycił pach bacha uściskiem ki i wyjął ją po czym ścisnął ją w odpowiednim miejscu i rzucił poza namiot. Kilkanaście metrów dalej. Po chwili nastąpiło charakterystyczne "bach" i z kłębów dymu pojawił się srebrny statek w kształcie pocisku. Był większy niż te klasyczne kapsuły sayańskie, ale nie mieściło się tam więcej niż pięć osób. Całe lata temu przerobił go na przenośną lecznicę, a także laboratorium... tzn zamontował tam komputer, który potrafił zeskanować każą substancję i wytworzyć ją lub przeciwdziałać jej dzięki nanobotom. Długo pracował nad zmniejszeniem tej maszyny by umieścić na statku. Dzięki technologii z między innymi Konack, udało się po wielu próbach. Podobnie dokonał pewnego cudu umieszczając komorę regeneracyjną, niestety pomniejszając ją do takich rozmiarów, że ledwo starczyła dla dorosłego "człowieka". Zamknięta wypełniała się bactą, która leczyła w całkiem niezłym tempie każde obrażenia. Niestety leczący znajdował się w pozycji klęczącej, w dodatku dość ściśnięty. Misticowi to jednak wystarczyło. Odetchnął po czym wykorzystał niewielki zasób Ki by unieść się w powietrze w pozycji poziomej i niczym na anty grawitacyjnych noszach zaczął powoli unosić się w stronę statku.

Ze srebrnego pocisku co prawda wystawały schodki, jednak z oczywistych względów Hikaru ich nie potrzebował. Gdy wpłynął do środka poprzez telekinezę musiał wpisać do komputera wszystkie parametry i ukształtować tak ciało bez czucia by zmieściło się w komorze bacty i nie przytrzasnąć sobie niczego. Zanim komora się zamknęła odpiął także uściskiem ki sayę i rzucił ją na środek statku. Po chwili drzwiczki kabiny się zamknęły i wyłoniła się maska do oddychania. Ostatnia rzecz to nacisnąć guzik aktywacji, i zaraz zielonkawy płyn zaczął wypełniać całą komorę. Hikaru jednak nie zasypiał. Mógł to zrobić bo wiedział, że nikt tym statkiem się nie ruszy ze względu na zabezpieczenia, nikt też nie weźmie jego miecza. Przez trzy wieki poza samym misticiem nikomu się nie udało jeszcze podnieść tej broni z ziemi. Czysta magia Kaio... jak to zrobił ? Tylko on sam pewnie to wie.

OCC czas na regenerację w baccie. Jestem do Twojej dyspozycji Kiślu.
Anonymous
Gość
Gość

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Czw Lut 25, 2016 7:56 pm
Gdy dziewczyna tak siedziała, tępo wpatrując się w przestrzeń przed nią, usłyszała nagle głos. Wysunęła lekko łepek zza skalnej ściany, wpatrując się w jegomościa, który właśnie się zbudził po długiej drzemce. Od razu zapytał się o jej godność.
___ - Kisa, jestem kadetem. - przedstawiła się, wstając powoli. - Przyniósł Cię tutaj Red, ale... gdzieś poleciał, sprawdzić co tam się dzieje. - szybko złożyła zeznania, po czym zwróciła głowę w stronę pałacu Króla - Wiem, obserwowałam walkę. Stary czy nowy król, różnicy nie będzie, bo wciąż będę w niewoli. - odburknęła, podchodząc do Hikaru, by mu pomóc wstać, ale ten poradził sobie świetnie i bez jej pomocy. Wyrzucił statek z kapsułki, a potem się w nim tam zamknął. Cóż, w takim razie nie będzie mu przeszkadzać, jeśli tego nie chce.
Postanowiła się jednak na coś nadać, więc podeszła do dziwnego spiczastego statku, oparła się o niego plecami i zakładając ręce na piersiach, zamknęła oczy, jednak mając na słuchu oraz drugim węchu wszystko co działo się wokół. Będąc trochę spragniona, sięgnęła po wodę, którą wcześniej sama wyciągnęła i zaczęła ją pić, lecz po chwili wylała sporą większość sobie na głowę. Było tu gorąco, wręcz cholernie upalnie. Poza tym, to oblanie siebie miało trochę ją jakby ocucić.
Czarne włosy trochę jej oklapły, ale nie żeby jakoś mocno zauważalnie, bo w końcu saiyańskie kudły nie dają się prawie niczemu uklepać - czapki by nigdy nie założyła. Skóra już wyschła jej całkowicie, jedynie mokra koszulka pozostawiała trochę uczucia chłodu. Zerkała co jakiś czas do środka statku, w próbach popatrzenia na zegar, który wyliczał czas do końca regeneracji, ale jakoś nie mogła go wypatrzyć, albo go nie było wcale. Zniecierpliwiona, zaczęła mały trening, a raczej rozciąganie się. Nie ma co marnować cennego czasu na zwykłe stanie i myślenie o niebieskich migdałach. Warto być rozgrzanym w każdej chwili, bo nie wiadomo kiedy pojawi się tutaj jakiś psychol, chcący zaatakować małe biedne kadetki z Pałacu Króla. Choć wydaje się, że teraz przez długi czas nastanie pokój, ale.... może się jej tylko wydawać.
Chwila.
Dlaczego Hikaru powiedział "Macie nowego Króla", a nie "Mamy nowego Króla"? Mało mogła wywnioskować z jego stroju, bo prawie go na sobie nie miał, ale czy on też nie jest saiyanem z Vegety? Nie należy do armii? Czyli to oznacza, że on jest wolny. Zazdrość obudziła się w Kisie gdy o tym pomyślała. Chciałaby żyć jego życiem, nie ważne jakie jest, nie ważne jak długie jest, nie ważne nawet jak ciężkie jest - ale jest WOLNY. Nikt mu nie rozkazuje... kso. Pewnego dnia Kisa też będzie jak ten ptak.
___ - Ame...? - wymamrotała trochę zdenerwowana długą nieobecnością koleżanki. Co tam się wyrabia? Może powinna kurcze tam polecieć...
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Sob Lut 27, 2016 2:12 pm
Dobrze usłyszał ? Red ? Red mu pomógł ? Po cholerę się pchał w centrum walki ? Skąd w ogóle wiedział, że Hikaru potrzebuje pomocy ? I jaki miał w tym swój cel ? Wyglądało na to, że w swoim czasie mistic będzie musiał przeprowadzić z demonem poważną rozmowę. Teraz jednak musiał chwilę tu posiedzieć. Bacta to cudowny lek, jednak wymagała czasu by zregenerować wszystkie obrażenia. Co tam się w ogóle działo teraz w szczątkach pałacu ? Nie miało większego znaczenia. Nie dla mistica. Kuro i Hazard gdzieś polecieli, zdaje się za ukochaną wnuka. Znów nie mógł nic zrobić w tej sprawie. Dlaczego życie niszczy każdy plan ? Jakby poszło po jego myśli nie zginęłoby tylu sayan. Stało się jak się stało, przez co wiele miesięcy zajmie mieszkańcom planety odzyskiwanie ładu i składu.

Dlaczego Kisa nie leciała zobaczyć swojego nowego króla ? Nie była tym kompletnie zainteresowana, widocznie tez nie podobało się jej to życie na czerwonej planecie. Był wdzięczny za pomoc, ale nie miał zamiaru w żaden sposób jej pomagać. Zwykle to się źle kończy. Właściwie ostatnio czego się tknie wychodzi na opak, więc lepiej -przynajmniej sprawie tej sayanki-nic nie robić.
- Jak zobaczysz Reda, podziękuj mu za to, że mnie tu sprowadził. Z tego co widzę po swoim obecnym stanie i z tego co pamiętam z przed utraty świadomości... pewnie bym już wykitował. Nie, żebym się bał śmierci, ale zawsze lepiej żyć, niż nie żyć. Głos mistica był inny niż normalnie, wzmacniany przez głośniki w kapsule brzmiał bardziej mechanicznie, w dodatku znajdował się w płynie, więc głos także inaczej przez to musiał brzmieć. Nie musisz tu siedzieć, leć zobaczyć nowego króla, ewentualnie sprawdź czy Twoi bliscy dalej żyją.... Ja sobie poradzę. Nie po raz pierwszy jestem na rodeo... to na pewno lepsze niż stanie tu samej. Co prawda prowadził jako taką rozmowę z sayanką, jednak się bardziej skupiał na dwójce swoich uczniów. Chciał być w miarę na bieżąco w ich sprawach, zdawało się, że coś jest nie tak. Mistic nie miał pojęcia jednak co się tak na prawdę stało. I skąd Daichi się tam w ogóle znalazł w chwili, w której walczyli z Zellem.

Anonymous
Gość
Gość

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Pon Lut 29, 2016 9:59 am
Na razie postanowiła jeszcze czekać. Nie będzie na razie robić sobie kłopotów, jeśli nie ma pewności, że dziewczyna ma problemy. Z drugiej strony może być potem za późno na jej reakcje. Co by nie zrobiła to źle. Kurw. Poczeka tylko, aż Hikaru dojdzie do zdrowia, a potem pójdzie na małe przeszpiegi.
___ - Tak, lepiej żyć, dlatego schowałam dupę tutaj, a nie bawiłam się w rebelie czy inne pierdoły. - rzuciła, kopiąc czubkiem buta dołek w  suchej ziemi skalnego lasu. Jeszcze tylko troszkę. Ostatnie słowa Hikaru trochę Kisę wpędziły w lekkie zakłopotanie, co było widać na jej twarzy. Trochę się naburmuszyła, trochę jakby obraziła, posmutniała. Ciężko nawet jej samej wyłapać własne uczucia, ogarnąć o co jej chodzi. Może to jakiś uraz, błąd w genach, albo po prostu taki charakter.
___ - Król mnie nie interesuje, bliskich nie mam. Są lepsze rzeczy do roboty. - powiedziała odbijając się plecami od statku i idąc kawałek dalej. Jeśli znajdzie sobie coś do roboty, to zapewne przestanie tak chaotycznie myśleć o wszystkim i tylko się denerwować. Tą najlepszą robotą był trening, bo co innego mógł robić saiyan? Chociaż jeszcze była słaba po omdleniu, to postanowiła nie dawać sobie w kaszę dmuchać swojemu ciału. Nawet jeśli znów będzie oznaczać to przespanie się twarzą do ziemi, to będzie próbować dalej okiełznać przemianę super saiyana.
Rozprostowała nogi, stanęła w rozkroku i wzięła kilka głębszych wdechów, by po chwili wyrzucić z siebie energię w postaci złotej aury. Włosy znów były złote, a oczy seledynowe. Kurz unosił się w powietrzu, złota czupryna powiewała na wietrze. No to...

Trening Start
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Wto Mar 01, 2016 4:57 pm
Hikaru zdrowiał w zastraszającym tempie. Mimo, że bacta pochodziła z recyklingu, sprawowała się nad wyraz dobrze. Pewnie by to wszystko szło jeszcze szybciej, ale nie chciał się usypiać. Powoli zaczynał czuć swoje ciało, a to znaczy, że pęknięty element kręgosłupa regenerował się, a z nim zaczynały płynąć powoli jakieś sygnały po układzie nerwowym. To wróżyło bardzo dobrze misticowi. Może nawet nie zostanie żaden ślad po tej walce. Na pewno postara się nigdy więcej nie popełnić takiego błędu jak w ostatnich dniach... nigdy więcej nie stanie się narzędziem bogów. Jeśli kiedykolwiek znów zechcą igrać z jego rodziną, wypowie im wojnę. Na myśl o tym jak mógłby zacząć szerzyć na planecie bogów terror niczym jakiś podrzędny władca demonów spod maski do oddychania zabulgotało. Nie raz ocierał się w swoim życiu o Ciemną Stronę Mocy. Nie raz mścił się i nie uważał tego za coś złego. Jednak dopiero niedawno poczuł, że ma rodzinę. Syna i wnuka... matki przecież nigdy nie odnalazł. Ojca znał jedynie kilka lat zanim zniknął z jego życia.

Oczywiście musiał chronić swego ucznia przed bogami. Jest zbyt młody i naiwny. Godząc się jednak na jakiekolwiek związki emocjonalne z innymi słabości drugiej osoby stają się słabościami mistica. Przez Kurę łatwiej i Hikaru będzie manipulować. Na takie rzeczy jednak wojownik musiał przystać. Na tym polega posiadanie rodziny, chyba... Wielu rzeczy będzie musiał się nauczyć w swoim czasie, tylko czy młody sayan w ogóle będzie chciał tego ? Miął własne problemy i raczej słuchanie swojego mistrza-dziadka nie należało do jego priorytetów. Czas pokaże co z tego wyjdzie.

Teraz jednak zamiast rozmyślać nad przyszłością znajdował się w komorze regeneracyjnej, z młodą sayanką, zamkniętą w sobie i zdaje się z uszkodzoną aurą emocjonalną. Nie wiedział dlaczego tak było. Najwidoczniej była w jakiś sposób zniewolona, ale nie zamierzał wnikać w takie szczegóły. To tylko jej sprawa. Być może nie spotkają się nigdy więcej.
- Co do jednego masz racje. Ta rebelia od początku była złym pomysłem i ciesz się, że nikt nie może manipulować Tobą przez Twoich bliskich. Ja niestety wpadłem w boską pułapkę przyprawioną młodością i głupotą hormonalną. Nawet coraz łatwiej mu się mówiło, coraz mniejsze przerwy na złapanie tchu dawały znać, że białowłosy niedługo będzie mógł wyjść z kapsuły. Wojny domowe nigdy nie są dobre. Nie ma wygranych. Zawsze tylko przegrani bo giną bracia i siostry po obu stronach. Chciałem tego uniknąć, nie wyszło. Kolejny błąd w moim życiu, który zakończył się śmiercią setek, a nawet tysięcy. Nie żeby akurat śmierć małp coś dla niego znaczyła. Nie poczuwał się częścią tej kultury, choć szanował swoje korzenie... w jakimś tam stopniu. Czerpał z krwi sayańskiej to, że potrafi walczyć i dobrze sobie radzi w boju. Jednak wolał ulegać naturze ludzkiej. Która mu dała rozwagę przede wszystkim i nie za dużą chęć do bezsensownego mordowania i okrucieństwa.

Anonymous
Gość
Gość

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Pią Mar 04, 2016 9:37 pm
___- KHAAA! - krzyknęła, wystrzeliwując przed siebie. Uderzyła pięścią w ogromny skalny filar przed nią, powodując przewalenie się jego, oraz wielu innych przed nim. Super. Ładnie. Ogromny huk, oraz lekkie trzęsienie ziemi spowodowało, że przez ciało Kisy przeszło wiele przyjemnych ciarek. Gdy jeden z filarów chciał się przewalić na nią, uskoczyła do tyłu, ale jakoś tak niechybnie stało się, że trafiła akurat na statek Hikaru. Przywaliła w niego plecami oraz łbem dość mocno. Nie licząc małego wgniecenia to na domiar złego pojazd zaczął się przechylać i lecieć na ziemię. Na szczęście ogoniasta była na tyle szybka, że zaraz pojawiła się z drugiej strony i przytrzymała go, a następnie ustawiła do pionu.
Lekko skiśnięta ze strachu, wychyliła swoją czarną czuprynę do wnętrza statku, chcąc sprawdzić, czy właściciel: a) żyje, b) zabije ją gdy tylko wróci do zdrowia i wyjdzie z tej cholernej kapsuły.
Tak szybko jak się pojawiła, tak szybko też zniknęła. Nie chciała mieć kłopotów, a czuła, że nawet wzrok tego typa może jej ich narobić.

Skalny Las - Page 6 A0exjm

Wróciła do swojego treningu. Było to po prostu wymierzanie ciosów w pustą przestrzeń, jednego za drugim, przyzwyczajanie mięśni do wysiłku na przemianie w super złotego wojownika. Szło jej coraz lepiej, już nawet się nie zziajała za bardzo, a po skończeniu na spokojnie wróciła do swojej normalnej formy. Usiadła na ziemi, chwyciła butelkę z wodą i zaczęła ją powoli sączyć. W tym momencie usłyszała jakieś głośne dźwięki. To były słowa, ale nie słyszała ich za bardzo, dlatego podskoczyła na jeden z filarów, by ulepszyć swój słuch. Z tego co udało się jej wywnioskować, to wszyscy kadeci powinni udać się na plac przed pałacem. No dobra... ale co z Hikaru?
Spojrzała w stronę statku. Słuchać rozkazów, czy dokończyć swoje stróżowanie?

Koniec treningu.
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Wto Mar 08, 2016 8:14 am
Przez pewien czas odleciał gdzieś poza tą parszywą rzeczywistość, gdzieś kątem oka śledził poczynania sayanki podczas treningu, ale nie było to zbyt interesujące także bardziej się skupił na odlocie. Wspomnieniach, hipotetycznych ścieżkach na jakie mogła wejść przeszłość i tak dalej. Przywróciło go do rzeczywistości pewne małe wydarzenie, mianowicie zderzenie się ciała o wadze mniej więcej 50 kilogramów z dużą szybkością z jego stojącym na pustyni statkiem kosmicznym. Wstrząs wytrącił mistica z rozmyślań dosyć skutecznie ponieważ przechylił cały statek, a także komorę, w której wojownik się znajdował o jakieś czterdzieści pięć stopni zanim młoda sayanka nie naprawiła swojego błędu i przywróciła odpowiedni poziom metalowej puszcze. Mistic zareagował oczywiście instynktownie, choć trochę ze spóźnionym reflexem, wyciągnął rękę by zamortyzować upadek, ale i tak uderzył barkiem o ściankę komory.

Poczuł to. Nawet dość mocno. Mimo amortyzacji jaka dawał płyn, w którym Hikaru się znajdował i tak nieźle rąbnął się. Całe zdarzenie nie trwało długo, ale dało mu znać, że już właściwie wyzdrowiał. Mógł ruszać rękami i czuł chyba już całe swoje ciało. Zamachnął kilka razy ogonem w baccie by sprawdzić czy rzeczywiście jest wszystko dobrze. Kazał komputerowi podać wszystkie dane z leczenia i diagnozę ostateczną na monitorek wewnątrz komory regeneracyjnej by mógł się wszystkiemu przyjrzeć. Po paru minutach wszystko było już jasne dla pacjenta i rozkazał odfiltrowanie bacty, oraz otworzenie komory. W tak zwanym międzyczasie pojawił się komunikat z miasta, pierwsze rozkazy nowej władzy. Hikaru wyłapał i pogłośnił całe audio sprzętem znajdującym się na statku dzięki czemu Kisa mogła dużo wyraźniej usłyszeć polecenie. Zrobi z tym co będzie chciała.
Kiedy bacta została odciągnięta, komora się otworzyła, a mistic mógł wyjść. Powoli wstał i zrobił dwa pierwsze kroki, po czym rozkręcił wszystkie mięśnie i ścięgna by sprawdzić czy wszystko działa. Ogon zamerdał jak bicz rozcinając powietrze choć z mniejszą prędkością niż owy kawałek skóry kojarzący się z dziwnymi praktykami sexualnymi, czy też poganianiem bydła. Nie przejmując się kompletnie młodą sayanką zaglądającą do statku zdjął z siebie resztki ubrania i wyrzucił je na zewnątrz. Zanim jeszcze upały wysłał ki blast na tyle mocny by spopielić je. Nie chciał zostawiać śladów, ani śmiecić. W tej chwili zupełnie nagi podszedł do szafki i puknął ją by otworzyć. Znajdowały się tam koszula lawendowa, spodnie i płaszcz, a także okulary.

Podszedł także do części laboratoralnej i wpisał kilka rzeczy na klawiaturze, po czym pokazała się diagnoza na zadane pytania. Założył wszystkie szmaty na siebie, a kończąc przyodzienie narzucił swój miecz na plecy. Co prawda nie będzie mu raczej potrzebny, ale lubił go nosić. Co teraz musi zrobić ? Może zabrać Kuro i Ap do domu, ale pewnie oni nie będą chcieli. Przecież są w domu. W dodatku coś tam dalej się działo, choć Hikaru nie wiedział dokładnie co to jest. Dopiero teraz spojrzał na Kisę, wychodząc ze statku nie spuszczał z niej wzroku.
- Dzięki za pomoc. Jesteś już wolna, możesz lecieć załatwiać swoje sprawy kadetowe. Zdaje się jednym z zadań kadeta jest słuchanie rozkazów władzy panującej, także lepiej nie podpadnij pierwszego.... dnia. Pamiętaj, że wiedza to klucz do potęgi: dziś możesz się czegoś dowiedzieć co pomoże zmienić Twoją przyszłość. Są na to małe szanse, ale zawsze są i trzeba brać to pod uwagę. I pozdrów Reda jak go znajdziesz. W końcu skończył mówić, odwrócił się i spojrzał na obrażenia statku. Wyklepanie blachy w przypadku statku kosmicznego, zaginającego czasoprzestrzeń tak by stać się błyskawicznym środkiem transportu jest dużo bardziej skomplikowane, ale da się to zrobić. W końcu mistic stworzył ze spalonego szkieletu ten statek. Zajęło to trochę czasu, ale dał radę. Raz się udało, to i drugi raz się uda.


occ pełna regeneracja.
Anonymous
Gość
Gość

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Wto Mar 08, 2016 6:00 pm
Kisa stała. I nic więcej. Po prostu stała prosto, w swojej normalnej formie, z zamkniętymi oczami i pozwalała, aby wiatr delikatnie poruszał jej włosami, które gładziły ją po jej twarzy. Zasłużyła na to, aby mieć chwilę spokoju, bo coś czuje, że to jest jej jedyna okazja na to, by teraz się zrelaksować.
Po chwili zaczęła słyszeć jakieś szmery we wnętrzu statku, więc tam zwróciła swój łepek i ciekawsko zamachnęła się brązowym ogonem. Gdy za chwilę na zewnątrz zostały wyrzucone, a potem zutylizowane ki blastem ciuchy, postanowiła, że się przejdzie do statku. Jednakże, wszystko wyglądało tak, jakby ją nagle piorun strzelił. Choć Kisa nie wiedziała co znaczy wstyd, oraz jak ważne jest by nie pokazywać swojego ciała bez ubrań - to jakoś tak jakby odruchowo odwróciła wzrok, gdy tylko zobaczyła, świecące się jak psu jaja na wiosnę, dwa mistyczne pośladki, które jakby mogły to oślepiłyby ją swoim cholernym blaskiem. Czarnowłosa robiąc krok w tył, potknęła się o własne nogi, a potem spieprzyła najszybciej jak mogła na kilkanaście metrów, jak najdalej. Wyglądała teraz jak dziecko, które nakryło starych na igraszkach. Fuj.
Gdy tylko Hikaru wyszedł ze statku, dziewczyna zachowywała się już najnormalniej jak się da, nie licząc tego naburmuszonego i oskarżycielskiego wyrazu twarzy, mówiącego "na coś Ty mnie do cholery naraził, dziadu".
___ - Nie podpadać? W takim razie jestem masochistką, bo mój przełożony, Raziel bardzo często mnie karci. Ale lubię go wkurzać. - spojrzała w dal - Może już nie chce mnie zabić i wrócił do normy, zachowywał się jak nie on... - zmarszczyła brwi, po czym przyjrzała się mężczyźnie. O nie, zaczął patrzeć na statek, zaraz ją chyba palnie w łeb! - No to ten... no to cześć, sayonara, jak znajdę Red'a to przekażę. - pomachała szybko, z głupkowatym wyrazem twarzy po czym uaktywniając aurę, wystrzeliła w powietrze. Powinna teraz się udać tam, gdzie przed chwilą nakazywał jej głos z miasta.

>> Z tematu, Plac przed Akademią
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Nie Mar 20, 2016 5:02 pm

-(Telekineza --> Hikaru) Hikaru gdzie się podziewasz? Mam sprawę.
Po utrzymaniu odpowiedzi zmieniłem nieco kierunek w stronę skalnego lasu. Dziesięciokrotna grawitacja i duża temperatura przypominała mi w pewnym stopniu moją rodzinną planetę. Dziesięciokrotna grawitacja sprawia też iż latanie wymaga nieco więcej wysiłku, a treningi są bardziej efektywne. Jakby tak się dłużej zastanowić to czy mam dokąd wracać? Mam wioskę Drakonian, ale do niej nie dotrze nikt kto nie wie o jej istnieniu. Jest zbyt dobrze ukryta. No i pusta. Wszyscy mieszkańcy tej wioski zostali pochłonięci i de fakto ja nią jestem. Poza tym, mam wrażenie że dużo czasu minie nim znów będę miał szansę się tu pojawić. Mam jeszcze dużo do załatwienia na tej planecie. Nie znam lepszego miejsca do treningu, a na obecną chwilę to jest moim priorytetem. Ćwiczyć by nie zostać w tyle. Ćwiczyć by móc wykończyć swoich rywali. Hmmm, zacząłem mówić o treningu.
*Mam jakieś 10 minut lotu przed sobą. Trzeba go sobie umilić.*

To powiedziawszy zacząłem gwałtownie zwiększać wysokość lotu, aż coraz mniej byłem w stanie dostrzec z powierzchni Vegety. Gdy wzniosłem się ponad chmury poczułem ogromną różnicę temperatur, która sprawiła iż straciłem na kilka chwil równowagę w powietrzu. Około sto stopni różnicy sporo zdziałać. Ale to dopiero początek. Jeśli podczas walki naprawdę wyląduję w próżni to dobrze jest być na to gotowy, i przyzwyczaić na to swoje ciało. W końcu się zahartuje. A to pomoże nie tylko na próżnie, ale i doda mi wytrzymałości, na którą stawiam w swoich pojedynkach.

Wznosiłem się coraz wyżej lecąc jednocześnie w ustalonym kierunku. Na moim naturalnym pancerzu w tym momencie pojawiła się przybierająca na grubości warstwa lodu. Moja skóra przybierająca bledszego odcienia pod wpływem temperatury dalekiej od Ziemskiej do której bylem przyzwyczajony. Już wcześniej przypominałem chodzący lodowiec ze względu na kolor jaki przybrała moja skóra, ale teraz zaczynałem stawać się nim dosłownie. Sprawiało mi to ból, jak można by się tego łatwo domyślić. Ale nawet nie w jednej setnej tak duży jaki wywołały moje porażki. Moje niepowodzenia. Bo nie byłem dość silny. Bo nie znałem dość dobrych technik. Zawsze ku**a coś. To musi się skończyć. Nigdy więcej. Zacząłem zwiększać wysokość w jeszcze szybszym tempie. Aż w końcu ujrzałem czerń. I mnóstwo świateł.

Rozejrzałem się dokładnie. Spodziewałem się że stracę przytomność, że warunki będą dla mnie nie do wytrzymania. Okazało się iż nie jest to prawda. Otaczająca mnie aura umożliwiła mi jako takie funkcjonowanie na granicy orbity planety. Mógłbym tutaj nawet stoczyć krótką walkę. Ale nie byłbym w stanie tutaj przeżyć gdyby planeta uległa destrukcji.To byłby koniec starcia. Chyba że umiałbym teleportować się tak jak Hikaru... I to jest myśl. W końcu nie zawiodłem go, pomogłem w rebelii i nadstawiłem karku w słusznej sprawie. Czy to nie znaczy że należy mi się drobna przysługa? W końcu wyłączyłem aurę Bukujutsu i zacząłem swobodnie spadać w okolicy w której wyczuwałem siwowłosego.

Po paru minutach spadania przebiłem się przez chmury by następnie kilka sekund przed zderzeniem się z którąś z czerwonych skał ponownie uaktywnić aurę i wyhamować. Rozejrzałem się i w końcu ujrzałem tego kogo szukałem. No właśnie. Po co go szukałem. Aby mnie przeniósł na Ziemię. Ale uznałem że jednak nie chcę wracać. W takim razie jest tylko jedna rzecz którą mogę teraz zrobić by przerwać niezręczną ciszę.
-Bardzo pyszna kawa prawda?
Powiedziałem rzucając mu wyczarowaną wcześniej puszkę pysznej latte. Bycie chłopcem od zaopatrzenia, a w tym wypadku od kawy to nie takie złe zajęcie. Od czegoś trzeba zacząć.
-Nieźle się spisaliśmy co? Plan się powiódł. Nie sprawiłem wam kłopotów a okazałem się całkiem przydatny, czyż nie?
Powiedziałem całkiem naturalnym, przyjaznym głosem który zaprezentowałem wcześniej Aryenne i reszcie. Było w tym co powiedziałem sporo prawdy. Jednak z mojej głowy wciąż nie uleciał pewien czyn siwowłosego saiyana. I już niestety nie wyleci.

-Czyli nie zmieniamy planu. Dalej improwizacja. Spoko. To dawajcie te plany i w drogę, mam wrażenie że zbliża się komitet powitalny.
Powiedziałem wciąż lekko sfrustrowanym głosem, zerkając na Hikaru rywalizującym wzrokiem. Za kogo on się uważa... Kiedyś mu z pewnością dorównam. Nie, inaczej. Nie spocznę póki mu nie dorównam, i go nie zabiję.

OOC:
+ 10 % KI
Koniec Treningu
Puszka aromatycznej Latte ląduje w ręce Mystika Very Happy
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Pon Mar 21, 2016 11:20 am
Hikaru usiadł pod skałą, która świetnie dawała cień i schronienie przez falami księżyca zastanawiając się co zrobić dalej. Przez chwilę podążał wzrokiem za Kisą zanim nie stracił jej z oczu. Potem wpatrywał się w dal na tyle długo, że stracił poczucie czasu. Z zadumy wyrwała go dopiero wiadomość telepatyczna od Dragota. Pytał gdzie znajduje się mistic, pewnie chciał wrócić na Ziemię. Białowłosy podał telepatycznie koordynaty i czekał siedząc opierając się o wielką skałę. Wiedział, że jego wnuk już opuścił Vegetę i wrócił na błękitną planetę. Co się tam działo nie mógł wiedzieć, jedynie zgadywać. Coś działo się z April, coś złego. Najwyższa pora wracać do domu. Hikaru nie miał już nic do roboty na tej czerwonej skale, suchej jak pieprz.

Bez wątpienia musiał rozmówić się z Redem, ale teraz jakoś nie czuł się na siłach by to zrobić. Miał czas. Na pewno się jeszcze spotkają, w końcu są silnymi wojownikami. Może będzie w postaci kota tego dnia, a może demona. Nie miało to żadnego znaczenia. Choć przyjemniej się rozmawia z kimś kto ma w miarę ludzką twarz.... to jednak kwestia przyzwyczajenia.
W końcu po jakimś czasie pojawił się inny demon odstawiając wejście smoczka i rzucając obrońcę Ziemi puszką napoju kofeinowego. Telekinezą przechwycił podarunek i skupił wzrok na nim przez chwilę po czym także dzięki Ki otworzył ją i powąchał. Kawa.... w puszce... czemu się dziwić ? Ludzie wymyślają różne rzeczy, a to jest stworzone demonią magią... co w tym dziwnego ? Mistic widział przecież dużo bardziej dziwne rzeczy. Był w centrum galaktyki i przez to prawie zginął.... walczył z Shadowami niszcząc przy tym dwie planety... a jeszcze wcześniej zginął by magiczne kule go ożywiły... kawa w puszce przy tym to jest całkowicie nic. Chwycił podarunek w dłoń i zaczął pić małymi łykami. Smakowało jak latte... zimne, ale latte. Nie spuszczał jednak wzroku z demona.

- Mówiłeś, że chcesz mnie zabić... tak bardzo łatwo byłoby mnie otruć nie męcząc się walką, której możesz nie wygrać. Skomentował 'podarowanego konia ' po ówczesnym zajrzeniu mu w zęby. Chciał też wiedzieć jaka będzie reakcja Dragota na te słowa. Czy na jego demoniej twarzy coś się zmieni ? A może jego aura cokolwiek powie ? Oczywiście nie... całkiem ukrył się w Ki.. a mimika kogoś kto nie ma ludzkiej twarzy utrudnia wszelką ocenę emocji. Trzeba było zdać się na instynkt jedynie. Tak czy siak to nie najgorszy napój. Nawet jeśli zatruty. Mówisz o planie ? Czyim ? Mój plan całkowicie się posypał zanim w ogóle został wprowadzony w życie. Młodzież woli robić wszystko na hura. Wszystko co się wydarzyło od wylotu z wioski mojego wnuka to improwizacja. Łyknął jeszcze trochę kawy, bądź co bądź nie pił od wielu godzin a znalezienie się tak blisko śmierci wzmaga pragnienie.

- Jedyne co się udało to to, że Zell nie żyje. Jednak żaden z nas go nie zabił. Byliśmy za słabi. Ten cały bunt z góry był przegrany i wiedziałem o tym od samego początku. Wiedziałem po wylocie z wioski już, że jeśli mojego planu nie wykonają, jest prawie sto procent szans na klęskę i to sromotną. I tak też się stało. Ślepy traf sprawił, że żyjemy. Dendemu dzięki za to. Bo na pewno nie Kaede która nas opuściła w największej potrzebie... to takie typowe dla bogów. Warzą piwo a potem dają do wypicia niczego nie świadomym konsumentom. Nie ważne, że zamiast etanolu tworzy się metanol przez, który wszyscy po wypiciu tego "piwa" oślepną lub/i umrą w męczarniach. To jest jedynie drobny szczegół, który zawsze kaioshinom umyka. Są przecież, psia jego mać nieśmiertelni, co ich obchodzą miliony ? Jako, że misticowi podniosło się trochę ciśnienie splunął przez zęby flegmą i popił zimnym napojem by przepłukać usta. Był wściekły na całą boską nację za przewinę młodej boginki. Ledwo się wykluła i już przez nią zginęły miliony. Niezłe osiągnięcie.

Musiała minąć chwila ciszy by znów można było usłyszeć białowłosego.
- Wracasz na Ziemię ? Spytał wstając.
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Wto Mar 22, 2016 6:12 pm
-Większość demonów zapewne by tak zrobiła. Ale ja nie jestem większość. Co to byłaby za przyjemność. I to nie jest tak że mam jakiś honor, męski kodeks czy dobre wychowanie wyciągniętego z dobrego domu w którym Mama gotuje ci zupkę a Tata bije cie tylko dwa razy dziennie. Po prostu przywykłem do tego że tym szczególnym przeciwnikom nie serwuje się szybkiej śmierci.  Poza tym,  jeśli nie będę w stanie Cię pokonać bez użycia kawy, to udowodnię sobie jedynie to, że jestem zwykłą pi*dą.

Odpowiedziałem na słowa Hikaru przed wypiciem wytworzonej kawy już do końca i wyrzuceniem puszki byle gdzie. On już wiedział co mi chodziło po głowie. Ktoś z boku mógłby powiedzieć w tym momencie co on mi takiego zrobił, dlaczego miałbym chcieć go zabić. I całkiem rozumiem tą obserwującą osobę. Bo Siwowłosy to obiektywnie mówiąc cholernie inteligentny typ któremu w pewnym stopniu na pewno zawdzięczam życie. Ba, dałem mu nawet swoją energię gdy walczył z królem i użył jakiejś super - huper - skurwy -kuli. Ale patrząc na to ile ten atak zbierał to jest zupełnie nieprzydatny w walce jeden na jeden. Ale do jego technik się nie mogę przyczepić, w tym momencie to ja jestem w tyle. Wszystko co umiem wyniosłem raczej z terenu i obserwacji, nigdy nikt mnie nie uczył czegoś z górnej półki, a Mystik wydaje się posiadać same takie. Ale wracając Hikaru jest dla mnie przeciwnikiem bardziej ze względu na rolę jaką pełni. Ostatnie dwa tygodnie spędziłem w towarzystwie tego człowieka i ludzi którzy go znają, słuchając jaki to nie jest silny, jak to wie wszystko o wszystkim, ile to złych istot wysłał na tamten świat, ktoś nawet wspominał że jednego ze swoich przeciwników wrzucił do czarnej dziury. Pamiętam gdy spotkałem go w swojej wiosce niedługo po transformacji. Patrzyłem na niego wtedy jak na kogoś komu nigdy nie dorównam, kto jest lata świetlne przede mną, prawdziwy niezniszczalny koks. Rycerz który przyszedł po pannę która znalazła się akurat w mojej wiosce.

Wtedy nigdy bym się do tego nie przyznał, ale teraz wiem że bałem się go. Byłem świadomy tego jak działa świat, ja to kurz który od zawsze był czyszczony przez pseudo herosów jego pokroju. Robak żyjący ze świadomością że może zostać zgnieciony w każdej chwili jeśli ktoś będzie miał taki kaprys. Ale teraz już się nie boję. Po tych wszystkich walkach, fizycznych i psychicznych zmieniłem się. Hikaru nie jest już dla mnie tylko śmiertelnym zagrożeniem. Jest wyznacznikiem standardu. Jest granicą którą muszę przekroczyć. Murem którego nikt jeszcze nie przebił. Płonącym, kolczastym szczeblem pod napięciem 2 M Volt na wspinaczce do osiągnięcia swoich celów. Który nigdy nie wierzyłem że jest możliwy do przejścia, i całkiem możliwe że tak właśnie jest. Pokonanie Mistycznego Saiyana zawsze zdawało mi się niemożliwe i dalej tak sądzę. I właśnie dlatego chcę to zrobić. By dokonać niemożliwego. By pierwszy raz w swoim życiu zasłużyć na miano Arcydemona. To moja własna osobista rebelia, z tym że królem w tym wypadku jest Hikaru, a ja będę walczył o jego tron.

-Coś o tym wiem. Zostawiła mnie jak na śmierć strażnikom Zella. A to ja powstałem z czystego grzechu... Heh. A improwizacja i szczęście to te dwa czynniki które ratowały mnie od śmierci od zarania dziejów.
Wtedy zaś spytał czy chcę się przenieść na Ziemię. Teoretycznie po to właśnie tu przyleciałem, no nie? Ale mogę tu już nigdy nie wrócić, a nie znajdę lepszego miejsca do treningu. Mam tu jeszcze dużo do załatwienia. Ponadto żyje tu kilka ciekawych osób... Między innymi Raziel. A na Ziemię nie mam po co wracać tak naprawdę. Nie mam tam nikogo kto by się przejął moją śmiercią. Od tego momentu, jedynym celem w moim życiu, i priorytetem, jest trening. Bym pokonał Hikaru i Raziela.
Nic innego się dla mnie teraz nie liczy.
-Taki był z początku cel mojej wyprawy tutaj, ale zrozumiałem przykry fakt że w przeciwieństwie do ciebie nie mam dokąd wracać. Mam za to rywali, do bitwy z którymi muszę trenować ciężej niż kiedykolwiek. I Vegeta jest do tego dużo lepszym miejscem. Szansa że nie dożyję następnego dnia jest tutaj znacznie większa niż na Ziemi. To głęboka woda i jeśli z niej nie wypłynę to znaczy że nie byłem niczym szczególnym. A by zabić kogoś takiego jak ty? Być czymś znacznie więcej. Smakowała ci kawa?

Powiedziałem, po czym zacząłem wydzielać dziwną aurę. Bardziej przypominająca biały dym papierosowy i to w ogromny stężeniu, do tego stopnia że był całkiem nieprzezroczysty. W kilka sekund pokryła mnie całego, a gdy zaczynała opadać widoczna była już całkiem inna sylwetka niż przed chwilą.
-Sądzisz że taka zmiana postaci wystarczy bym nie został zabity z miejsca? czy kombinować dalej.

OOC:
regeneracja 10% KI
Technika Masuku aktywowana - zmiana wyglądu --> Vin Diesel. Ten co na poprzednim Avku.  potem wrzucę.

Z/t do Wioska Kuro


Ostatnio zmieniony przez Drag dnia Sob Kwi 02, 2016 2:37 pm, w całości zmieniany 1 raz
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Pon Mar 28, 2016 3:59 pm
Hikaru stał w cieniu skały czekając aż księżyc Vegety całkiem zajdzie za horyzontem. Właściwie nic go tu już nie trzymało. Obserwował aury swojego wnuka oraz April na Ziemi. Coś się tam stało i wrócili na planetę małp tylko dwaj wojownicy...Hazard i Kuro. Dlaczego uczennica szkoły światła została ? Co tam się stało ? Czy w ogóle był sens teraz pytać o to wnuka ? Chyba nie. Dopił kawę i zutylizował ki blastem pozostałą puszkę.
- Tak, dzięki. Taki wygląd zamaskuje Twoją demonią mordę przynajmniej na jakiś czas. Nie rób zbyt dużego burdelu to masz szanse przeżycia. Jakiś czas przynajmniej. Jeśli uszkodzisz mojego wnuka lub kogoś z moich bliskich dowiem się o tym. I Cię znajdę choćbyś się schował w Netherze. Zerknął na nowy-stary wygląd Dragota, trzeba przyznać, że wyglądał teraz jak człowiek/sayan. Łysa pała może dać radę go zamaskować. Raz się udało, to może i drugi.
Podszedł do statku i kliknął przycisk by schować pojazd w pach bach. Nie będzie na razie potrzebny. Znów skoncentrował się by posłać świadomość na Ziemię i sprawdzić co się dzieje z April. Wcześniej była z bratem, teraz jego energia całkiem zniknęła. Zginął ? Energia nagle się urwała, ale nie mógł mieć pewności. To był dziwny gość. Jednak było czuć element zła w aurze jego uczennicy. Znowu jakiś sayański specyfik ? Chyba nie... to mogło być coś innego.

Musiał koniecznie dowiedzieć się co się dzieje, ale zrobi to na własną rękę... jeśli ona stała się zła, to raczej z wnuka nie wyciągnie żadnych informacji. Najwyższy czas było zbierać się do domu. Wrócił na chwilę myślami do ciała i spojrzał ponownie na demona.
- Wiesz gdzie mnie znaleźć. Po tych słowach skoncentrował się i przyłożył dwa palce do czoła. Po chwili zniknął z tego świata zostawiając jedynie ślady na pustynnej ziemi.


zt----> Aerth.


Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 6 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Sob Maj 07, 2016 12:03 pm
Kawałek w punkcie informacyjnym:

Nie wiedział, czym ponownie skrępował dziewczynę (może nie powinien jednak być tak blisko wojowniczki, bo odpycha ją zachowanie Reda?), lecz dopiął swego. Pragnął, żeby Saiyanka nie straciła czasu na daremno i miała jakiś profit z pomocy dla demona. I tak to tylko - jak to ładnie ujęła Kisa - przepis na technikę, która w boju nie za wiele przyda się. No chyba, że zacznie krzyczeć telepatycznie we łbie oponenta... hm... ciekawe czy rzeczywiście odniosłoby to jakiś skutek? Czarnowłosa grzecznie wyczekała moment, gdy do jej umysłu trafiły wskazówki i porady, jak opanować technikę, nie mniej co umysł to inne rozwiązania, dlatego już sama będzie musiała poradzić sobie z przyrządzeniem smacznego posiłku zwaną telepatią. Nie umknął mu uwadze ogon dziewczyny, który przez cały proces przetwarzania danych był prosty jak kijek. I nie wiedzieć czemu naszła go ochota na ugryzienie chociażby czubka włochatej własności wojowniczki. Jakimś cudem pohamował chętkę na gryza, może dlatego, iż to zachowanie przypomniało mu o istocie, którą kiedyś pochłonął. Ona lubiła takie rarytasy.
Rozstania nadszedł czas, i mimo swego rodzaju pożegnania nie miał wielkiej ochoty opuszczać Saiyanki. Przy niej czuł się o wiele spokojniej. Ale cóż, trzeba było ogarnąć się i dać Kisie chociaż namiastkę wolności, przynajmniej ze swojej strony.
>>>Do potem, Kisa.<<<
Powiedział cicho, jak zwykle telepatycznie, w stronę odchodzącej wojowniczki. Musiała rozwijać się, zająć swoim życiem. Będzie wyczekiwać jej spotkania. Chyba, że...
Zrobił kilkanaście kroków za Kisą, gdy ta już znajdowała się w dalszej odległości. Może chciał zobaczyć, jak rozprawia się z kolegami i koleżankami z jej grupy szkoleniowej? Bo na pewno nie to jak dostaje lanie za nieposłuszeństwo, i to z powodu demona. Im jednak zbliżał się do dziewczyny, tym robiło się tłoczniej na ścieżce od wojowników. Niby mniejsze energie, ale ich natłok w jednej przestrzeni wzbudzały niepokój w Redzie. W dodatku miał wrażenie, że gdy kogoś mijał, to ten ktoś wpatrywał się na niego albo z obrzydzeniem, albo pogardą, albo dzikością... eh nie umiał przebywać w takim wielkim gronie nieznajomych istot. Dlatego zatrzymał się i odprowadził tylko wzrokiem Kisę, która zniknęła za kolejnym rogiem budynku. Upoluje ją w bardziej przychylnych okolicznościach.
Udał się szybszym tempem do wyjścia z kompleksu budynku, później uniósł ślepia ku niebu i jakby nigdy nic odleciał. Bogatszy o nowe doświadczenia, i o nowe myśli do przetrawienia.

Tutaj:

I tak znalazł się w ulubionym miejscu - w Skalnym Lesie. Nie wiedzieć czemu przykuwały jego uwagę takie miejscówki i chętnie obieraj je za pole do treningu. Wpierw zaczął jednak od czegoś innego niż od ćwiczeń. Nie rozpocznie zajęć, jeśli nie pozbędzie się z głowy wszelkich problemów, a miał pewien na wierzchu w myślach. I nie dawała mu spokoju. Skoro nie może osobiście spotkać się z kimś, kto w tym czasie przebywa na innej planecie, zastosuje dalekosiężną komunikację. Zależało mu na rozwikłanie kłopotu, tym razem nie dotyczącego bezpośrednio demona, ale mający z nim związek. Eh, za dużo tłumaczenia, może Mistic i bez większych szczegółów poda receptę na sukces.
Telepatia Reda do Hikaru napisał:>>>Ole, Hikaru.<<< Białowłosy chyba nie tęsknił za głosem demona, zwłaszcza, że ten chochlik odezwał się dość niespodziewanie do Misticka >>>Znasz się na wielu sprawach, dlatego sądzę, że będziesz wiedział, co zrobić także w tej. Poznałem pewnego Saiyana o imieniu Xalanth. Cierpi na nietypową dolegliwość, przypomina klątwę - sam nazwał ją karą. Objawia się krwawieniem z pleców, pojawieniem się kocich ślepi w formie tatuaży... od razu uprzedzam domysły - to nie moja sprawka. Nie mniej zależałoby mi na tym, aby ten wojownik nie niósł takiego brzemienia. Nie pytaj dlaczego. Liczę na dobrą radę.<<<
Aż westchnął głęboko po takiej długiej wiadomości (jak na standardy demona) wiadomości telepatycznej i próbował oczyścić umysł z innych bodźców, aby móc wychwycić ewentualną odpowiedź. Nie był pewny, czy uzyska takową, ale nie żałował próby. Raczej tym posunięciem nie pogorszy stanu zdrowia Xalantha, a nuż uda się go uratować. Najwyżej zrobi po swojemu, niekoniecznie zgodnie z odczynieniem uroku.
Siedząc po turecku w gęstym cieniu skał medytował nie rzucając się nikomu w oczy, bo nie wyczuwał tutaj żadnej żywej duszy, która nie byłaby pustynnym robalem drążącym tunele pod ziemią. Czuwanie przy zamkniętych oczach okazało się być nie tak wytrwałe jak zamierzał, bowiem już godzinę później zapadł po prostu w sen. Chociaż nie zmieniał swojej pozycji, to wyraźnie dało się dostrzec, że mocno oparte o skałę plecy miały ułatwić utrzymanie wyprostowanego kręgosłupa i sprawić wrażenie, iż trenuje w myślach. Dookoła jego sylwetki krążyło dosłownie garść czarnych motyli, które trzepały bardzo wolno skrzydełkami, jakby miały za zadanie ululać demona jak dziecięca kołysanka. Czort potrzebował odpoczynku po dniu pełnego przygód, swoich i znajomych. No co? Czasami lepiej wypocząć przed solidnym treningiem niż na siłę udowodnić światu, że można obejść się bez snu. W zasadzie od pół roku drzemał sobie tylko w kociej formie, na łóżku Vivian, nie dłużej niż dwie godziny. A w ciągu ostatniego miesiąca - wcale. Może nie zasługiwał na więcej relaksu, ale jak była sposobność, to warto z niej skorzystać. Póki nie czuje głodu.

[Ooc: trening, post pierwszy]
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 6 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Sob Maj 14, 2016 3:22 pm
Próbował nie zasnąć przed zyskaniem wiadomości od Hikaru. Co prawda ciało poddało się kuracji sennej, tak umysł jeszcze czuwał. Nadstawiał nawet słuch, jakby to tym narządem miał odebrać chociażby najmniejsze westchnienie wojownika z samej Ziemi. Warto było czekać, chociaż treść nie podniosła demona na duchu. Bowiem nie takiej odpowiedzi spodziewał się po Misticu. Przynajmniej odniósł się do telepatii, która nie została zignorowana. Brzmiała ona tak:
Hikaru, Ziemia, Dżungla, 09.05.2016 napisał:- Red, to nie najlepszy moment na takie rzeczy. Poza tym przeceniasz moje możliwości. Z takiego opisu nie potrafię nic doradzić. Potrzebowałbym więcej informacji skąd to ma, od jak dawna... musiałbym też próbki krwi mieć i je zbadać. Myślę, że po jakimś tygodniu wiedziałbym już wszystko, ale bez tego raczej nie jestem nic w stanie zrobić. Skoro nazywa to karą to pewnie ktoś to wywołuje. Nie jest to raczej na tle biochemicznym, powinieneś wyczuć w tym kapkę chaosu jak sądzę. Mi to wygląda na klątwę nałożoną przez kogoś kto chciał uzyskać jakiś konkretny cel... sprawić ból tej małpie ? Kontrolować go może dzięki temu ? Nie wiem.
Strapił się na ów słowa. Co prawda tylko skrzywił usta w niemym wyrazie niezadowolenia, ale gdzieś w środku nie krył zwątpienia, że uda mu się nakłonić Hikaru do współpracy. Musiałby opowiedzieć o wszystkim, czego dopytywał się Srebrnowłosy, a nie wiedział jakich udzielić wskazówek dla wojownika z rodem Vegety. A nie znał innego sposobu na dowiedzenie się o karze Xalantha, jak od niego samego. Nie może do niego iść, obecność demona mogłaby na nowo otworzyć mu rany, a to źle skończyłoby się dla obu. Jakiś inny pomysł? Musiałby przypomnieć sobie wszystkie gesty, słowa młodzieńca, które nakierowałyby Reda do źródła klątwy. Na przykład to zdarzenie poprzedzające krwawienie z pleców, jak Xalanth przyleciał z alkoholem do Legowiska demona. Tylko jak opisać coś, o czym nie miał kompletnie pojęcia? Mógłby spróbować telepatią przesłać całe zdarzenie, które mogłoby nakierować Mistica na właściwy tor myślenia i znalazłby odpowiednie rozwiązanie.
Wyciszył się, wciąż miał zamknięte ślepia lekko spuchniętymi powiekami i wygrzebywał w pamięci te kadry, które zdaniem Reda mogły przyczynić się do pomocy dla młodzieńca. Burzliwy moment, który dla Rogatego był zagadką. Przecież w ogóle nie znał się... na uczuciach. Tych pozytywnych. Owszem, był świadkiem zakochanych par, tego czym odznacza się miłość, lecz sam nie zazna czegoś podobnego. Mimo reakcji Kaede, która ofiarowała mu nowe serce, stracił je ponownie, trudno stwierdzić kiedy. Została tylko tajemnicza blizna na torsie. Zatem, jeśli Hikaru chociaż odrobinę przejawia pozytywne emocje, powinien zrozumieć kadry ze wspomnień demona. Nawet, jeśli informacja telepatyczna nie była teraz na rękę Białowłosemu. Red zdecydował się działać od razu, póki Hikaru w ogóle zainteresował się sprawą Xalantha.
Xalanth - jego posty jako wspomnienia ze spotkania z Redem napisał:PIERWSZY FRAGMENT:

(...)
Rozejrzałem się. Dostrzegłem Kisę oraz Reda. Wtedy poczułem przeszywający mnie ból. Zacisnąłem mocniej uścisk na ramionach. Słowa Kisy, że sprowokowałem Reda...nie to nie tak przecież było…
-To nie tak..ja nie chciałem...ja go..-dałem dwa kroki do przodu, szurając stopami-...Ja nie wiedziałem...ja nie chciałem...Red, przepraszam...nie chciałem..ja cię kocham...chciałem ci pomóc...twoja rana…-i kolejny ból, tym razem na tyle silny, żeby mnie powalił na kolana.
Skuliłem się. Moje plecy. Piekły, czułem jakby płonęły żywym ogniem. Na moich plecach zaczął wypalać się symbol krwistych oczu. Ubranie nasiąknęło krwią. Zaczynało mi być niedobrze. No tak...to przekleństwo dotyczyło miłości...zacisnąłem zęby z bólu. Pot spływał z mojego czoła, aż po policzkach, by móc skończyć na piaszczystej ziemi. Zacisnąłem powieki. Chciało mi się płakać. Nie tylko z bólu, ale i bezsilności. Wszędzie, gdzie się nie pojawię to kłopoty...zawsze sprawiam kłopoty.
-...-jak ból ustąpił spojrzałem na Red-Red...przepraszam…-kiwałem głową na boki.
Wstałem, z ledwością. Zaczynałem się cofać.
-Red...przepraszam..nie chciałem..nie chciałem…-świat zaczął mi wirować przed oczyma.
Musiałem stąd odlecieć. Red i Kisa, dość już przeze mnie mieli problemów. Podkuliłem ogon pod siebie. Co ja zrobiłem najlepszego? Odwróciłem się, z zamiarem odlotu. Zerknąłem jeszcze raz na tę dwójkę i wzbiłem się w powietrze.
-Ja go...ja go...kocham…-zrobiło mi się niedobrze.
Zakryłem ręka twarz i wyplułem krew. Poruszałem palcami. Co ten koleś mi zrobił?! oczy wywróciły mi się do tyłu.
Straciłem na wysokości, błyskawicznie. Spadłem na piach, jak szmaciana lalka. uchyliłem powieki. Widziałem już tylko zarys konturów Kisy i Reda.
-...R...e...d…-wyciągnąłem rękę w ich stronę, ale ta po chwili bezwładnie opadła.
Straciłem przytomność. Także ten...zostałem skazany na łaskę i niełaskę tej dwójki. osobiście, nie chciałbym trafić do szpitala, ale nie miałem jak protestować. No to się zrobił bigos…

DRUGI FRAGMENT:

(...)
-To jest kara, jaką poniosłem za wyniosłość oraz dumę jako wojownik saiyański.-zacisnąłem pięści-Akademia jest wspaniałym miejscem, ale nie uczy nas jednego...szacunku do tego, co nas otacza...a ten brak szacunku to najważniejszy powód mojej kary.-spojrzałem wymownie na Reda. (...)
Za ciężko, za dużo. Otworzył na oścież oczy i zaczął się krztusić, aż zgiął się w pasie i pochylił łeb ku kolanom. Sporo wysiłku kosztowało go przekazanie obrazów z Vegety aż na Ziemię, do jednego umysłu Mistica. Chyba da mu na jakiś czas spokój z telepatią, ponieważ Rogaty potrzebował odpoczynku. Podkrążone ślepia wyłapały niewyraźny kontur najbliższej kamiennej góry, a później urwał mu się film, bo bardzo szybko zapadł w sen. Leżał na lewym boku z podciągniętymi ku torsowi kolanami i był wtulony plecami do ściany skalnej za sobą. W głębokim cieniu próbował na nowo wyciszyć się i ustatkować myśli, przede wszystkim pozbierać siły, które umykały jak czarne motyle z jego ciała. Oby klątwa Xalantha nie była zaraźliwa.

[Ooc: trening, koniec]
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Pon Maj 23, 2016 7:49 pm
Vivian miała nadzieję, że to koniec na dzisiejszy dzień rozmów, wykładów oraz wszelakich innych sytuacji wymagających rozwinięcia języka. Jedyne, czego w tej chwili chciała, to przerwy, a co się z tym łączyło, wycisku fizycznego. Trening zawsze pozwalał jej się skupić, wyładować, rozładować energię i czasem zapędy autodestrukcyjne. Jeśli Aryenne, dość spokojna i rozważna Saiyanka o gorącej krwi była jej matką, to po niej na pewno odziedziczyła walecznego ducha i temperament, który o dziwo przejawiał się chłodem. Za to po nieznanym ojcu, oprócz oczu, skóry i włosów, co mogła mieć? Upór, chłód, szorstkość... Dystans? Introwertyzm, możliwe. Nie wszystkie cechy aspołeczene mogły wykształcić się poprzez życie cały czas w odosobnieniu i poleganiu tylko na sobie. Widziała osoby, które mimo tego żyły pełnią życia, szczęśliwe i wesołe. Zaraz, co ją wzięło na rozważanie o jej drzewie genealogicznym?
Westchnęła, pęd wiatru rozwiewał jasne włosy. Leciała wolniej niż zwykle, by skupić myśli. Miasta zostały daleko za nią, kilka wiosek mignęło na horyzoncie, a gdzie faktycznie Ósemka zmierzała... Zawzięcie ćwiczyła na pustyni, w tym samym miejscu gdzie walczyła z bratem i piach stał się czerwieńszy od ich przelanej krwi. Dziwne poczucie niepokoju, każące pamiętać o tamtej walce, pomagało w treningu, dając dodatkowy bodziec do działania. Chciała mieć więcej siły by w razie czego, móc tego idiotę zdzielić po łbie, tak by nieliczne szare komórki w jego mózgu się opamiętały. Potrzebowała siły, by nigdy już nie balansować na krawędzi życia i śmierci... Z prostej przyczyny. Nie mogła pozwolić, by Chepri został sam na tym świecie... A znając jej szczęście, prędzej czy później, znów się stanie, znów coś obok niej wybuchnie albo zacznie mordować cywili, a ona rzuci się by to powstrzymać. Yare...
Los nie pozwolił dotrzeć jej do celu. Tego dnia nie wylądowała na to miejsce na pustyni. Zamiast tego lecąc nad skalnym lasem, omijając najdziwniejsze formacje głazów, coś poczuła... A prędzej, zobaczyła - czarnego motyla, delikatną Ki o barwie nicości tworzącą zwiewnego owada. Vivian zatrzymała się raptownie w powietrzu i wyostrzyła zmysły. Dopiero wtedy w jej świadomości pojawiła się informacja o dobrze znanej energii w okolicy. Sądząc po jej barwie, była niska, zmęczona, czyżby Red był po walce..? Nie, wyczułaby wcześniej tarcie z kimś demona, w końcu był jedną z najpotężniejszych osób jakie znała. Niemniej, to było niepokojące... Wzrokiem wyłapała jeszcze parę tańczących motyli, łagodnie sunących w parnym powietrzu, wolno, jakby temperatura i je rozleniwiła. Kierując się energią czarnowłosego, Vivian obniżyła swój lot, aż znalazła.
Leżał w cieniu, skulony na skalnej półce, jakby próbował wtopić się w kamienną ścianę za sobą. Wyglądał jak tysiąc nieszczęść, choć halfka nie widziała żadnego śladu po walce na ciele demona. Na pierwszy rzut oka widziała, że jest wymęczony, pierś unosiła się głęboko, pot pojawił na skroni, powieki pomalowały głębokie cienie. Wyglądał inaczej... Nie chodziło też o to, że pierwszy raz widzi go w takim stanie. Miał nie tylko nową garderobę, zmienił się też jego wygląd... Końcówki włosów zabarwiła krwista czerwień, jakby ich właściciel maczał je w prawdziwej posoce, skóra zrobiła się szara, upatrzona szkarłatnymi znakami. Pomimo owej szarości Red i tak wydawał się niezdrowo blady, w tej chwili zaś wydawał się chory. Rysy twarzy wyostrzyły, a z głowy wyrosły iście diaboliczne, złote rogi... Do mrocznego stylu nie pasowały puszyste uszy w barwie smolistej czerni, ale Vivian nie znała się na anatomii demonów ani na ich dojrzewania tym bardziej na, ekhem, algorytmie zmiany wyglądów. Na pewno różnił się od tej formy, jaką ostatnio widziała na Ziemi, gdy uczyła go telekinezy. Pamiętała, że zaraz po tym, jak to ujął Chepri, coś mrocznego próbowała przejąć nad Redem kontrolę... Czyżby zmiana wyglądu była tego efektem? Jak mówił Kuro, Red był na Vegecie w czasie rebelii, ale ich drogi się nie skrzyżowały do tego dnia. Vivian również miała świadomość, że demon był na czerwonej planecie cały ten czas... Ale ilekroć zdarzyło się jej przylecieć na miejsce, gdzie tyle razy zdarzyło się im wspólnie trenować, albo po prostu milczeć... Nikogo tam nie zastała.
- Red..? - zapytała cicho, spokojnie, zbliżając się wolno. - To ja, Vivian.
Z bliska wyglądał jakby nie miał siły się ruszyć. Vivian uklękła przy nim, odkładając na bok butelkę z wodą i usiadła przy demonie. Zawsze trzymali dystans i to jakoś zbliżało ich do siebie, ale w tej chwili nie mogła tak zwyczajnie odsunąć się od przyjaciela. Ostrożnie wsunęła dłoń pod kark i wsparła ciężką głowę Reda o swoje przedramię, jednocześnie odgarniając mu włosy z twarzy. Miał nieobecne oczy. Wyglądał okropnie i zdążyła się upewnić, że czasem dalej zachowywał się jak dziecko. Osoba, nie potrafiąca radzić sobie z za dużą mocą oraz instynktem, nie umiejąca też prosić o pomoc, bo nie wiedziała czy w ogóle na nią zasługuje. Vivian westchnęła cicho, obcierając skroń Reda z postu. Nie zamierzała pytać "Co się stało?" bo na pewno nie odpowie. Na pytanie "Jak Ci pomóc?" może sam nie znać odpowiedzi. Prawdopodobnie nie był też w stanie odpowiedniej przytomności umysłu by w ogóle ją zauważyć... Red, co się z Tobą działo cały ten czas?... Miała nadzieję, że mimo wszystko ją rozpoznał. Musiała najdelikatniej jak mogła przekręcić demona, by unieść jego głowę wyżej, w drugiej dłoni trzymała odkręconą butelkę z wodą. Przysunęła ją do szarych warg, jednocześnie wysyłając subtelny impuls Ki. Ostatnim razem to pomogło, wybudzając Reda z dziwnej furii jego nagromadzonej mocy... Być może, dzięki temu ocknie się i z chwili niemocy.

OOC
Przepraszam za zwłokę, początek sesji już zbiera żniwo :<
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 6 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Pon Maj 23, 2016 10:07 pm
Nie miał zdrowego snu, o takim to już mógł zapomnieć dawno. Owszem, w pewien sposób regenerował swój umysł, lecz trafił kontrolę nad wyciekającym Ki. Było go tak wiele, że każda kolejna chwila nieuwagi mogła doprowadzić go do znaczącego osłabienia. Podczas snu nie wyłapywał aury, a motyle zdawały się nie chcieć towarzystwa demona. Oddychał mocno, jakby szukając dowodu, że jeszcze żyje. Że nikt go nie zabił w trakcie odpoczynku. Nadarzała się idealna okazja, aby przejąć tytuł najsilniejszego wojownika, którym w zasadzie obecnie był Red. Ale w praktyce, jak widać, niewiele miało ze sobą wspólnego.
Korzystał ile wlezie ze snu, chociaż zbyt długi sen powodował u niego nie tylko wędrówkę Ki, lecz zimne dreszcze, poty i suchość w ustach. Jakby nie spojrzeć, nawet mroczna Ki była źródłem ciepła, a Red z powodu "diety" nie dogrzewał się od środka. Motyle zaś, urwisy małe, lecąc ku górze połaskotały miejscami ciało przelatującej wojowniczki, która zaciekawiła się, jak i zmartwiła zjawiskiem. Aż złożyła wizytę swojemu znajomemu, który nie przywitał ją z otwartymi ramionami. Jak wylądowała tuż przed nim, nawet nie zorientował się, tylko spał ciężko i oddychał głęboko. Dopiero, gdy wrażliwe uszy wychwyciły imię Blondynki, zastrzygły dwukrotnie. Odebrały głos i rozpoznały, że rzeczywiście miał przed sobą wojowniczkę z Vegety. Chyba tylko dlatego otworzył leniwie powieki, a już jego głowa opierała się o przedramię Bursztynookiej. Bardzo ciężka głowa, dodajmy. Ścierpło mu całe ciało, dlatego nawet nie drgnął żadnym mięśniem, ani kończyną. Wzrok też jeszcze miał nieobecny, chociaż prawie spoglądał na...
>>>Vivian...?<<<
Powtórzył niepewnie i cicho, telepatycznie do towarzyszki, która czuwała nad nim jak Anioł Stróż i wspierała jego głowę. Naprzemiennie wyostrzał mu się i tępił wzrok, wąskie kocie źrenice tańczyły prawie rumbę to zwężając się, to poszerzając. Jego uciekająca Ki okalała obie sylwetki w luźnym uścisku, nieduszącym, ale odgradzającym od reszty świata. Chociaż na chwilkę. Będąc w takim kręgu z motyli mógł wyraźniej wyczuć aurę Blondynki, do której poniekąd tęsknił. Ale ile można zawracać głowę swoim kocim żywotem komuś, kto ma własne życie, własne plany i pragnienia? Jak się miewa chwile nieporadności, jak ta, to do kogo mógł się zwrócić z niemą prośbą o wsparcie? U kogoś, kto najlepiej na świecie umie dbać o ranne koty. Dobrze, że to ta sama osoba, która obecnie nachyla się ku demonowi. Nie bała się go dotykać, odpędzać słonawe krople z twarzy. Jak prawdziwa, starsza siostra. Dało się i teraz między nimi wyczuć dziwną więź, którą tworzyli przy treningach, spotkaniach, przy byciu tuż obok siebie. Przez moment nie przypominali wojowników, tylko ludzkie rodzeństwo, jedno pochylające się przy słabszym. Urocze i bardzo rzadkie w doznaniach dla samotnego demona.
Sielanka nie trwała długo. Reanimacja ze stanu wycieńczenia demona przybrała nieco inny obrót. Vivian zdecydowała się na podanie płynu w butelce na wytrzeźwienie Reda. Ten nie za bardzo przyjmował wodę do organizmu, jaką podarowała mu przyjaciółka wprost do ust. Znakomita większość spływała strumyczkami po ustach, po szyi i za naszyjnik, albo kończyła swój bieg na czerwonym piasku pustyni. Natomiast to, co zdołał pochwycić, połykał od niechcenia, o czym świadczyły sporadyczne gulgotania. Może bał się otworzyć szerzej wargi ukazując - zamiast zębów - same kły? Lub miał łaknienie na inną, bardziej krwistą ciecz? Przynajmniej próbował, chociaż pod koniec nie spożył życiodajnej wody - zaczął dławić się. Aż podźwignął się lekko na rękach jak z waty i przekręcił się na bok wypluwając wodę na piasek, nie brudząc niczyich ubrań. Że też musiał zmarnować bezbarwny płyn... ale przynajmniej oprzytomniał. Niemal tak samo jak "oberwał" morskim słupem wody z pobliskiego oceanu, jakim potraktowała go ta sama osoba, co dzisiaj "falą" z butelki.
W której utkwił nagle uważnie swoje rubinowe, dzikie ślepia.
Nie odrywając kontaktu wzrokowego zmienił ostrożnie pozycję ciała z pół leżącej (pół wymiotnej hehe) do siedzącej po turecku i lekko drżącą ręką sięgnął po kawałek golfu, który naciągnął aż pod nos. Jakby prowizoryczna maska miała uchronić przed możliwym atakiem na Vivian. Lecz nie ukryje przed dziewczyną prawdy. Musi wiedzieć, z kim ma teraz do czynienia. Może nadal być traktowany jak młodszy brat, ale taki w fazie "buntu". Niezupełnie z własnej woli, jednak nie radził sobie ani z mocą, jaką dysponował, ani z łaknieniem krwi. Ostatni raz napił się posoki jeszcze tego samego dnia, nie mniej przez ostatni miesiąc potrafił upić całą krew z sześciu, wielkich robali pustynnych dziennie. Odstawienie tak od zaraz jedynego źródła pokarmu nie jest proste do zrealizowania. I właśnie takim wzrokiem, głodnym chociaż nadal wymęczonym, wpatrywał się w Blondynkę jak na potencjalny posiłek. Z minutę, dwie między nimi panowała ciężka atmosfera z tego powodu, lecz wreszcie - zapewne dzięki uspokajającej postawie i aurze Vivian - wybił sobie z głowy taką zbrodnię. Przecież nie chciał skrzywdzić w żaden sposób kompanki, która jeszcze przed chwilą między innymi ocuciła go i ścierała zimne krople potu ze skroni. Instynkt napełnił pustą osobowość demona.
>Wrrr...
Warknął pod nosem i skręcił rogaty łeb na bok. Nie był zadowolony, że przyjaciółka widzi go w takim stanie. Powinien powstrzymywać swoje zwierzęce zachowanie za kagańcem, tylko musiałby najpierw dać komuś przyzwolenie na chociażby smycz. Zaś jego Ki... jego Ki zmieniła kierunek przepływu. Wracała do właściciela, a przynajmniej ta najbliżej rozpuszczona w powietrzu, czyli tak jak pragnęła dziewczyna. Po to były bodźce w postaci jej Ki, prawda? Mimo wszystkiego dobrego, co dla niego uczyniła, demon nie odzywał się. To nie był typ milczenia, który Vivian znała. Od Reda biło chłodem, jakby za długo zażywał kąpieli w cieniu, albo jakby zdziczał do reszty. Zero emocji, nawet zwierzęta wyrażają chociaż garstkę uczuć. Poza tym Rogaty nad czymś myślał wpatrzony gdzieś w bok. Lekko zmrużył powieki, które nadal miały sino-czarną barwę od zmęczenia. Resztę twarzy skrywał pod płótnem. Ale tak jak Vivian kiedyś zdefiniowała - nawet epicentrum wrzącej wody nie jest znane, gdy skryte jest w ciemnym garnku. Aż uniósł na nowo powieki i uniósł wyżej ciężką głowę. Doszedł do wniosku, że przyjaciółka, podobnie jak wcześniej Kisa, przybyła do Skalnego Lasu w poszukiwaniu chętnych do ćwiczeń. Może wreszcie Red poprzez walkę odnajdzie ulgę dla demońskiej duszy.
Nie ostrzegł Blondynki w żaden sposób, iż rozpoczynają wspólny trening, czy polowanie. Tylko użył telekinezy, aby unieść w powietrzu i opleść niewidzialną siłą ciało Halfki, aby nie mogła się ruszyć. A sam wstał na nogi z wolna, niczym zombie, i zarzucił swoją ciężką głowę ku tyłowi, aż słychać było chrupnięcie. Potem w drugą stronę, kolejne chrupnięcie. I kolejne przy poprawie. Przygotowywał się, bo wiedział, że takim przywitaniem zgotował sobie szybką odpowiedź ze strony towarzyszki. Nie patrzył się bezpośrednio na dziewczynę, jakby nie chcąc prowokować swoich zmysłów do brutalnego ataku w pogoni za krwią. Bezwiednie jednak wydłużył szpony u rąk i stóp, a uszy spuścił płasko po głowie. Nie mniej bawił się "mieczem", w który wyposażyła go ta sama osoba, która obecnie walczy, by od niego nie zginąć. Czy jakoś tak.

Ooc: Telekineza paraliżująca
Na 1 turę - w zasadzie możesz walczyć dalej, ale tak dla formalności
Koszt: 690*1,5 = 1035 Ki

Ooc 2: Nie przepraszaj! Demonów się nie przeprasza xD
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Sob Cze 11, 2016 6:38 pm
Z jednej dziwnej sytuacji w drugą... Szara skóra demona straszyła bledością, ciemne żyły uwypukliły się na szyi. Vivian poczuła ukłucie niepokoju w piersi, gdy wpatrywała się w czarnowłosego chłopaka. Red leżał jak bez życia, tylko niemrawy, jakby wymuszony ruch ciała i pierś unoszona oddechem świadczyły, że jeszcze jest na tym świecie. Oczy nieobecne, choć błyszczące. Jego Ki w postaci oparów i czarnych motyli zamigotała naokoło ich, otulając dwójkę szczelnie. Nie, jego siła pozostawała niezmącona, lecz w jakimś stopniu ona sama tak bardzo męczyła demona. Musiała rozważyć czy w ogóle będzie mogła mu jakoś pomóc, albo raczej, czy Red w ogóle chciałby... Przyjąłby pomoc? Vivian mogła podejrzewać tylko co go zżerało od środka, ale nie potrzebowała domysłów by widzieć, że jest okropnie zaniedbany. Sam się do tego doprowadził? Sądząc po nieprzytomnym spojrzeniu i gorączce, nie zdradzi się z tym czy to wynik zapominania o swoich potrzebach czy czyjaś sprawka. Red...
Odsunęła butelkę, widząc, że demon nie potrzebuje wody i z poczuciem ulgi napotkała jego spojrzenie. Wzrok, mieszanka węglistej czerni i krwi, który dziki, gwałtowny mógłby wzbudzić dreszcze czy nawet cichy okrzyk zdumienia. Nie w jej przypadku. Nie zmieniła wyraz twarzy, jedynie w brązowych tęczówkach pojawił się cień przejęcia. Delikatnie wsunęła palce w czarne, zlepione włosy na skroni, odgarniając je z twarzy chłopaka. Niewinny dotyk, wręcz pieszczotliwy, niemal tak jakby przeczesywała nastroszone futro kota... Przestała, gdy z trudem demon się poruszył. Przytrzymała go gdy w końcu usiadł i wolno cofnęła ramiona, nie chcąc ograniczać mu swobody. Siedzieli tak naprzeciw siebie, podczas gdy Red wolno schował swoją twarz za czarnym materiałem, wpijając w nią swoje spojrzenie. Zmęczony wzrok, nie kogoś wycieńczonego fizycznie, ale osoby, która za długo zmaga się z czymś co dręczy od środka. Ciemne cienie pod powiekami, iskry, w których pobłyskiwał ogień oraz tłumiona złość... Nie, nie złość. Vivian nie mogła zrozumieć tego wyrazu, dopóki nie stał się bardziej wymowny i nie poczuła lekkiego ścisku żołądka. Red miał oczy wygłodzonego drapieżnika, rozdrażnionego głodówką stwora, do którego uśmiechnęło się szczęście, że obiad sam z siebie się przypałętał. Nie. Nie zamierzała tak o demonie myśleć, nawet jeśli sam widział siebie jako niebezpiecznego potwora. Odpowiadała mu ciągle spokojnym, czystym spojrzeniem, jakby chcąc jego siłą odpędzić mroczne instynkty.
Po chwili usłyszała warczenie i oczy Reda wpatrywały się w nią bacznie, jednak po chwili odwrócił głowę. Włosy Vivian delikatnie zafalowały, gdy rozproszona energia, jako dym i czarne motyle, wracała do właściciela. Czuła to niby chłodne muśnięcie powietrza, koncentrujące się w demonie. Przypominał oko niezwykle łagodnego cyklonu. Trąby powietrznej, która zaraz może wyrzucić z siebie Ki z ogromną siłą, niszcząc co popadnie. Red w dalszym ciągu wyglądał, zwyczajnie na chorego. Był siny tą niezdrową szarością, która od razu wzbudza niepokój, milczał, skrył nawet usta, niby chroniąc się przed niechcianą ucieczką słów. Zdawał się odcięty od świata, ba, siłą izolował się ciszą, przybierając kamienną twarz.
W następnej chwili poczuła, że ciało jej tężeje i nie jest w stanie się poruszyć. Niewidzialna siła podniosła Ósemkę na nogi, wznosząc w powietrze przed demonem. Telekineza..? Cóż, wbrew sytuacji poczuła dumę, że tak dobrze opanował tę sztuczkę, lekko trzymając ją w jednym miejscu. Sam Red powstał, ciężko, chwiejnie, głowa ciążyła mu na ramionach jak ołowiany kocioł. Instynktownie przybrał postawę do walki, zbłąkany promień słońca zagrał na długim, błyszczącym pazurze. Vivian wolno wyostrzyła zmysły, doskonale rozumiejąc zamierzenia demona... Chciał walki. Nie patrzył na nią, czyżby zżerało go coś jeszcze... Poczucie winy? Jednak kompletnie nie potrafiła pojąć motywu demona. Dlaczego, w stanie wycieńczenia, próbuje z nią walczyć..? Oboje dobrze wiedzą, że jest o kilka szczebli od niej wyżej i za pomocą kilku ciosów pozbawiłby ją życia. Przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech, czując, jak telekineza puszcza i może swobodnie odetchnąć.
Nie zaatakowała. Nie rzuciła się na demona, zawisła tylko w powietrzu tak jak ją zostawił i wpatrywała się w niego uważnie. Nie było w jej spojrzeniu nic karcącego, ani niczego, co by zdradzało, że ma mu coś za złe. Sprzeczne emocje krążyły po jej głowie. Red był... Jak to ująć, faktycznie miał w sobie coś z młodszego brata. To było dziecko, które kaprysem losu umiejscowiono w za dużym, za potężnym i za dzikim ciele. Teraz nie potrafił sobie z tym poradzić i cierpiał, walcząc pomiędzy naturą demona a tą... Drugą. Dziecięcą. Spokojną, ciekawą świata, czasem wstydliwą i niepewną swego, którą przysłaniała jego własna moc. I choćby Red jednym ruchem pazura mógłby oderwać jej głowę, na jego widok czuła tylko napływ przejęcia i protekcjonalnych uczuć. O ironio, nie potrafiłaby go obronić. Jasne było, że nie ma tyle mocy by uchronić go przed nim samym. Halfka obawiała się, że nikt nie miał... Tylko sam Red, gdzieś głęboko. A sądząc po jego stanienie brał nawet tej myśli pod uwagę. Jedna część Ósemki mogłaby zdzielić go po głowie i kazać wziąć w garść, ale nie tak to działało w przypadku Reda.
Podleciała bliżej, opadając na skalną półkę przed nim i podchodząc bez wahania. Czuła, że Red może zaatakować, dlatego, choć nic na to nie wskazywało, trzymała się na baczności. Stanęła tuż przed nim, w takiej odległości, że mógłby ją z łatwością odepchnąć... Jednak nie zamierzała dać się tak łatwo odsunąć. Wyciągnęła ręce, tak jak wtedy, na plaży. Jej Ki wzrosła, otaczając bardzo wolno ich dwójkę, falującą, białą powłoką, przez którą przebijały się błyski zieleni. Red nie chciał na nią patrzeć, ale położyła obie dłonie na szarych, zakrytych materiałem policzkach, sprawiając, że na nią spojrzał. Dopilnowała tego, żeby w jej energii i tęczówkach był tylko spokój.
- Red. - przemówiła łagodnie. - Czy jest coś, czego potrzebujesz? Czy jest coś, co chciałbyś mi powiedzieć..?
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 6 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Nie Cze 12, 2016 12:27 pm
Wzrok demona zyskiwał na intensywności, na dzikości, gdy Vivian podążała w jego stronę. Ale nie po to by walczyć. W pewnym sensie podjęła się czynu podobnego do starcia - pragnęła odciążyć demona od dominujących, mrocznych instynktów swoją spokojną aurą i powolnie, konsekwentnie ulatniającą się do atmosfery czystą jak jej intencje Ki. Tak jakby chciała oczyścić Reda z brudu zła, jakie nagromadziło się w jego ciele i rządziło się aż nazbyt dobrze. Tak jak kiedyś, będąc na plaży na Ziemi, spróbowała raz jeszcze uspokoić demona i pochwycić go dla lepszego przepływu energii. Lecz gdy zbliżała się do młodzieńca, ten zaczął warczeć jak rozjuszone zwierzę, a gdy tego ostrzeżenia nie przestrzegała wojowniczka i podchodziła coraz bliżej - zaczął się wycofywać. Z trudem, bo spora część Reda pragnęła rozlewu krwi, ale ta najważniejsza podjęła się tego zadania; aż do momentu, gdy za sobą miał litą skałę, do której przywarł plecami i dłońmi ozdobionymi w ogromne pazury. Oddech był wyraźniejszy, tak jakby wpadł w panikę. Zapach Blondynki coraz prędzej informował resztę organizmu, że ma przed sobą zdrowy, smakowity okaz, idealny do spożycia z niego całej krwi. Przez chwilę nawet nie widział jej prawdziwego oblicza, a tylko umiejscowienie najpełniejszych żył, które pulsując nakłaniały uszy do większego wsłuchania się w ów melodię i zlokalizowania największego, najłatwiejszego do zdobycia pokładu posoki. Właśnie dlatego uciekał wzrokiem, dlatego też skronie zrosiły się zimnym potem, dlatego również nieludzkie odgłosy wydobywały się z jego gardzieli i były słyszalne mimo maski na twarzy. Dało się dostrzec gołym okiem, że jest rozdarty na pół. Chociaż te połówki nie były sobie równe.
Nie mając drogi ucieczki, zadziałał instynktownie. Rozglądał się z obłędem w ślepiach za możliwością czmychnięcia na bok, ale znaleźli się w takim położeniu, iż musiałby przebić skałę za sobą. Dałoby się to zrealizować, lecz Rogaty nie myślał logicznie, tylko jak zaszczute zwierzę. Za pierwszym razem nie pozwolił podejść Vivian do siebie - przy akompaniamencie ryku odepchnął Halfkę techniką Kiaiho. Ten ryk nie spowodował, że maska z ust uciekła wraz z podmuchem i dziewczyną na dalszą odległość, tylko mocno tkwiła na jego obliczu. Wojowniczka nie dawała za wygraną, ponownie ze spokojnym nastawieniem zbliżała się do Reda. Młodzieniec ponownie na nią ryknął tak głośno, że czarne żyły na jego szarawej skórze naprężyły się, zwłaszcza w okolicy szyi, gdy jeszcze raz wydał z siebie zwierzęcy grzmot obijający się mocno w bębenkach usznych. Lecz uparta dziewczyna nie przystała na "warunki" demona, nie zraziła się wobec niego, ba - może jeszcze bardziej przejęła się, że ten ciągle chciał utrzymywać dystans? Dlaczego, przecież znali się dobrze. Właśnie dlatego, że znali się, miał opory przed wyczynianiem czegoś, czego żałowałby po najedzeniu się do syta i jako-takiej trzeźwości umysłu. Naprawdę bał się jej bliskości, że ją skrzywdzi.
Gdy już dziewczyna była tuż przed demonem, ten ostatni raz chciał ryknąć, lecz coś innego sprawiało, iż ten zamiar porzucił. Niewzruszona, łagodna postawa Vivian oraz jej Ki musiały wreszcie jakoś wpłynąć na Reda, lecz nie na tyle, by móc być spokojnym. Drżały mu dłonie obdarzone w ponadludzkie szpony, a ślepia szybko utkwił gdzieś indziej, żeby tylko nie patrzeć na Halfkę. W tym wszystkim było jeszcze dziwno to, iż wyraźnie nabuzowany adrenaliną demon wyróżniał się od istot w podobnej sytuacji tym, że... nie dało się usłyszeć jego bicia serca. Ani spokojnego, ani wzburzonego. Żadnego. I to, że uparcie nie chciał spojrzeć na wybawicielkę, także mogło wydawać się niepokojące. Stąd kolejna interwencja Złotookiej, która objęła w swoje dłonie oblicze Reda i skierowała twarz tak, by patrzył na nią. Ślepia zabłysły intensywnym szkarłatem, gdy tylko zetknęły się dwa światy - Reda i Vivian. Ten, który opanował doszczętnie demona, i ten, który koił, uśmierzał ból samotności. Wojowniczka nie bała się go, jego odmienności, ale pewnie zdawała sobie sprawę, jak daleko jej młodszy brat wyszedł zza granicy normalności. Jak na jego oczach męczy się swoim jestestwem. I ta cisza, mimo wcześniejszych ryków i warkotów na dziewczynę, był wyjątkowo cicho, nie licząc zadyszki. Czy demon coś szykował? Czy to tylko cisza przed burzą?
Starał się walczyć ze swoją naturą, zwłaszcza że otrzymał wsparcie z zewnątrz w postaci okalającej ich przyjemnej aury. Mimo wszystko był spięty jak struna, a na twarzy malowała się powaga. Próbował skupić się na tym, czego oczekiwała od niego Vivian, bo nie byłaby taka uparta w nawiązaniu kontaktu, gdyby nie miała powodu. Lekko uniosły się kocie uszy, by wysłuchać prócz dźwięków krążącej krwi Halfki również jej słowa. Zmęczony wzrok Reda odrobinę złagodniał w dzikim wyrazie, ale nie na tyle, by świętować sukces. Mimo zrozumienia słów Blondynki, nie potrafił się z nią porozumieć. Werbalnie tylko warczał czy pomrukiwał ponuro, telepatycznie musiałby dodatkowo zmobilizować się do wysiłku. A nawet jeśli udałoby mu się to zrobić... jak brzmiałaby jego odpowiedź? Był bardzo skrytą istotą, nie lubił mówić o sobie i nigdy tego nie robił z przymusu. Może czas najwyższy spróbować i ocalić siebie od pewnej zguby? Albo uciec, tylko gdzie i po co? Nie ucieknie od samego siebie, a to on sam jest problemem.
Gorączka znów zalała demona zimnym potem, a z ust, nawet spod maski, buchnął zimny kłębek powietrza od bezsilności. Adrenalina musiała odpływać, bo Red tracił na prężności postury. Jego Ki dodatkowo ciążyła na nim, bo poza drobnymi wyjątkami, nie wyrzucił jej z siebie, nie skorzystał z jej ogromnych zasobów. Aż zdecydował się usiąść po turecku na ziemi (a w zasadzie zmusiły go do tego nieposłuszne nogi), a wraz z nim Vivian i zbierał siły, by coś rzec. Odruchowo chciał werbalnie, lecz przecież towarzyszka nie zrozumie jego zwierzęcej mowy. Kolejny zimny kłębek pary wodnej z ust świadczył, iż ponownie ubyło mu sił. Mimo obecności dziewczyny i uspokojenie zwierzęcych instynktów jej energią, jego własna Ki przerastała właściciela co do jej udźwignięcia. Ale to nie był największy problem, z którym mógłby podzielić się z Blondynką. Potrzebował jedzenia, szczególnego i trudnego już z poziomu etyki do zdobycia. Tak, chyba od tego trzeba zacząć. Pożywienie to jedno z podstawowych potrzeb każdej istoty, jak nie najważniejsze. Potrzebuje...
>>>...krwiii...<<<
Tak... tego najbardziej potrzebuje... a przynajmniej wycieńczony organizm nie pozwolił się skupić na innych kłopotach. Tak bardzo potrzebował, aż ponownie rozświetliły mu się ślepia, aż znów łykał łapczywie powietrze, do tego stopnia, że był zmuszony zdjąć maskę. Mozolnie, jakby hamując się poniekąd, sięgnął ręką z pazurami i zdarł z twarzy czarne płótno. I wtedy kompanka po raz pierwszy zobaczyła, co kryło się pod osłoną tkaniny. Z otwartych lekko ust sączyła się ślina po widocznych kłach i dziąsłach. Kły występowały w dwóch rzędach zamiast zwykłych zębów i szczyciły się niezwykłą ostrością. Ponownie patrzył się na Vivian jak na posiłek, lecz szybko oprzytomniał i z kolejnym warknięciem skrzywił usta w zniesmaczeniu. Sam siebie się brzydził, lecz tylko to przychodziło mu do głowy z menu, którym podzielił się z trudem z wojowniczką. Chociaż sztuczka z dżemem od Kisy także była udana - nie była łatwo dostępna dla kogoś, komu obce są humanoidalne zwyczaje jak handel czy kupno czy pieniądz. Co prawda wiedział od Kuro i April czym są pieniądze, lecz nie miały dla niego żadnej wartości i nie umiał ich pozyskiwać samodzielnie. Nie mniej też dżem nie był tak pożywny jak posoka przelewająca się po gardle do żołądka.
Nie, nie, nie, nie może o tym teraz myśleć! Nie przy osobie, na której mu naprawdę zależy! Ponownie wydobył z siebie nieludzkie odgłosy zakłócające spokój, a przy tym wbijał szpony w ziemię nie chcąc użyć ich na Vivian. Co robić, co robić?! Póki jeszcze nie stracił nad sobą kontroli... o, jest pomysł! Znał jeden jedyny sposób, który uniemożliwiał mu myślenie o krwi, a który miał ów wadę, że przestawał być sobą. W sensie nie miał swojej postaci, no i nie trwało to wiecznie. Już wiesz Drogi Czytelniku o czym mowa, prawda?
Czarne motyle demona dołączyły do ścisłego kordonu Ki przyjaciółki i zacieśniały się wokół sylwetek bohaterów w Skalnym Lesie do tego stopnia, że mogliby się wnet udusić, gdyby nie intencja energii. Otóż, po kilku chwilach szumu szeleszczących skrzydeł roju owadów, zza kotary smolisto-biało-zielonej utworzonych z Ki obecnych, wyłoniły się... dwa kotki. Jeden z nich to ten, który spowodował, że i druga osoba zyskała kocią aparycję.
Kotki dwa:
No tak, pod wpływem presji zaistniałych okoliczności, przedawkował Ki i zamiast przemienić tylko siebie, Red zaczarował również Vivian. W pierwszym momencie odetchnął z ulgą, że w porę przyszła mu ta technika do głowy, ale kiedy zobaczył, co stało się z koleżanką... Ups. Niemrawo, bo wciąż był skołowany natłokiem spraw zewnętrznych i wewnętrznych, podszedł do puszystej, złocistej kulki, którą lekko pacnął łapką po futrzastym łebku. Pierwsze przemiany są dość bolesne, no i trzeba oswoić się z własnym, nowym ciałem.
>Vi... ja nie chciałem...
Mruczał cicho i speszony, ale jego kocia mowa była o wiele bardziej przejrzysta niż lakoniczne wypowiedzi telepatyczne, gdy był w swoim prawdziwym ja. Spuścił lekko uszka po sobie i stał na warcie, żeby przypadkiem nic się nie pogorszyło. Gdyby to był ktoś, kogo nie znał, nie obchodziłby go dalszy los, ale jak miał się nie przejmować losem przyjaciółki, którą niechcący wciągnął do świata zwierząt? To miała być tylko jego ucieczka, ona powinna wrócić do swojego świata. Lecz nie mógł odczynić zaraz zaklęcia, zwłaszcza w jego mizernej kondycji. Pochylił się lekko zgarbiony na kocim grzbiecie i spoglądał na wybudzającą się z krótkiego urwanego filmu Vivian.
Przynajmniej miałaby powód, by wreszcie nie cackać się z demonem hehe.

[Ooc: post treningowy pierwszy]
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 6 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 6 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Nie Cze 12, 2016 6:33 pm
Na tych wszystkich bogów w jakich Vivian nie wierzy...
Red dygotał przed nią, nie potrafiąc wziąć głębokiego oddechu, pozbawionego groźnego charczenia. Widziała pot na szarej skroni, czarne żyły uwypuklające się na ciele, obłąkany wzrok miotający się pomiędzy dzikim głodem a skrajnym zmęczeniem. Spojrzenie pełne skrajności, ale też bólu. Ryk bestii wyrwał się zza zakrytych warg, sprawiając, że wolno coś do halfki docierało. Nie znała innych demonów. Nie wiedziała jaka jest ich natura, lecz Red bezwzględnie walczył ze swoją, która teraz próbowała się na nią rzucić. Zabawne, lepiej by zrobiła odsuwając się od chłopaka, nie prowokując go swoją obecnością... Ale nie potrafiła. Nie potrafiła zostawić go samemu sobie, z jego bólem, czarnymi myślami pod smolistą czupryną. Mógł uważać się za potwora, ale dla Vivian dalej był tym milczącym demonem, który uwielbiał słodycze... Dlatego ani drgnęła, znosząc rozpalone spojrzenie, głowiąc się w jaki sposób mogłaby mu pomóc.
Demon przypominał wycelowaną w nią strzałę, napiętą cięciwę gotową do strzału, która przy jednym złym ruchu, puści. Chorował. Jego instynkty nie tylko zżerały go od środka, odbijały się na jego zdrowiu do tego stopnia, że dygotał w gorączce. Pot perlił się na skórze, oddech zamienił w zimną parę. A podobno demony to stworzenia piekielne... Musnęła kciukiem policzek Reda, wpatrując się w niego, jakby szukając w czerwono-czarnych oczach wskazówki co zrobić, jak odciążyć zbolałą, demoniczną duszę... W serce zakuły wyrzuty sumienia, że męczy go tak swą obecnością, bo słabł w oczach. Nogi zmiękły, nie potrafiąc unieść krnąbrnego ciała, Vivian usiadła na kolanach tuż przed nim, nie chcąc zabrać dłoni, lecz cofnęła je tylko nieznacznie. Biała Ki nieustannie otulała dwójkę, próbując koić atmosferę i rozpalone gorączką powietrze. Pierś demona unosiła się szybko, lecz słabo, jakby wtłoczenie tlenu do płuc było zadaniem przewyższającym jego siły. Usłyszała... Słowo, cichy, nieco złowieszczy i jednocześnie zawstydzony tą złą nutą w sobie, głos. Zerknęła na właściciela, nie chcąc zdradzić, że na karku poczuła chłodny dreszcz. Krwi... Ślepia demona rozjarzyły się wewnętrznym, krwistym światłem, jakby prześwietlając ciało halfki w poszukiwaniu najbogatszego w posokę miejsca. Cóż, tajemnica diety Reda została rozwiana... Nie mogła przecież się spodziewać, że żywi się tylko cukierkami... Jednak, krew..? Dałaby mu swojej bez wahania, ile potrzebuje. Powstrzymała ją tylko racjonalna obawa co się wtedy z nim stanie. Czy zaspokoiwszy głód uspokoi się, wracając do dawnej, cichej, milczącej postaci... Czy tego pragnienia nie da się powstrzymać i będzie łaknąć więcej, im więcej czerwieni pijąc, tym bardziej dziki się stając? Ta wizja sprawiła, że poczuła ucisk w piersi. Nie, nie pozwoli by jej przybrany, młodszy brat stoczył się w otchłań krwistego szaleństwa. Znajdzie jakiś sposób...
... W pełni rozumiała jego chęć skrycia twarzy. Chłopak z wahaniem, wyraźnie czując się niekomfortowo zsunął czarny materiał golfu, ukazując szare wargi... Lekko rozchylone usta, nie potrafiące zmieścić przerośniętych kłów. Białe, ostre zęby jak u drapieżnika, błyszczące od ociekającej śliny, wyszczerzone upiornie. Ich rozmiar nie był ani wygodny ani nie pozwalał na normalną komunikację. Telepatia była jedynym rozwiązaniem, skoro tylko powarkiwania i mruknięcie wypadały z demonich ust. A Red znów zadrżał i wbił długie pazury w brudną skałę, robiąc wyrwy w kamiennej strukturze. Vivian poczuła jak powietrze naokoło ich faluje i głód demona podskakuje, zaraz raptownie opadając. Czarne motyle wyłoniły się z cienia, jakby rozproszona Ki Reda zbijała się w delikatne owady. Rój ciemnych skrzydeł otulił nagle oboje, tętniąc łagodnym pulsem energii. Jasnowłosej halfce pozostało tylko czekać na to co demon zrobi i w razie czego, zareagować...
Nie spodziewała się jednak, że poczuje ciepło, rozlewające się na skórze jak przyjemnie gorąca woda, przesiąkające przez mięśnie do głębi ciała. Coś się z nią działo. Kontury jej postaci, ciała, nawet ubrania rozmywały się i traciła z wolna czucie. Świadomość odpłynęła szybciej niż zdała sobie sprawę z tego, że nie może ruszyć choćby palcem. Trwało to może chwilę, bo zaraz otworzyła oczy, jakby wybudzona z drzemki, w którą ledwo co zapadła. Coś dotknęło jej głowy, mruknęła cicho i spróbowała unieść się na ramieniu... Nie udało się. Zupełnie jakby ręka nie posłuchała rozkazu umysłu, zginając się w inny sposób. Vivian zamrugała, czując, jak całe ciało ma ścierpnięte i nieco obolałe i... W nieodpowiednim kształcie. Dopiero po dwóch oddechach dotarło do niej, że patrzy na świat z dołu, siedząc obok czarnego kota. Mało tego... Też była kotem? Niedowierzanie błysnęło w brązowych, kocich oczach. Wstała trochę chwiejnie na cztery łapy, machając puchatym ogonem w rytm kroków, przyzwyczajając się do tej formy. Zaraz, zaraz, jakiej do cholera formy..?! Kocia krtań miauknęła zdziwiona, Ósemka chciała zaskoczona zasłonić usta, zamiast tego pacnęła miękką łapą swojej mordki. Zaczęła się obracać wokół osi, tak jakby próbowała złapać swój ogon. Przyglądała się sobie, jasnej, piaskowożółtej, puchatej sierści. Zerknęła na smukłe łapy i zastrzygła uchem. Była kotem... Kotem. Usiadła, lekko poruszając ogonem, myśląc co dalej.
Niech no tylko Raziel o tym usłyszy, nie da jej żyć, podrzucając do pokoju kocie chrupki. Albo Chepri... Co on na to powie? Policzki zaczerwieniły się pod sierścią. O nie, szlag, co powie Trener? Przecież nie da jej wolnego, tylko przez to, że zmieniła się w domowego kociaka. Pomyślą, że zwiała. Nie może się tak pokazać w Akademii, zwyczajnie nie może... Poza tym, ta forma nie nadawała się w żadnej mierze do walki, Vivian mogła jedynie czuć energię, nic więcej. Nawet latać nie potrafiła. Była kotem, mruczkiem o żółtym futrze i jeszcze zdziwieniem w spojrzeniu.
Jej wzrok spoczął na cichym, czarnym kocie o czerwonych ślepiach. Detektyw byłby z Vivian marny, w końcu czuła, że barwa ślepi z czymś się jej kojarzyła... Tajemniczym czworonożnym przyjacielem, który odwiedzał ją regularnie był Red, prawdopodobnie uciekając się do użycia tej formy, bo jego pierwotna zdziczała. Przynajmniej mogła odetchnąć z ulgą, bo wyglądało na to, że jako kot demon był o wiele spokojniejszy. No i nic mu się nie stało, a bała się, że stał się przekąską jakiegoś Saiyana. Ostrożnie podeszła do czerwonookiego i usiadła obok. Budowę miała drobniejszą i też była mniejsza od koto-Reda, tak jakby ich wygląd został doskonale odwzorowany, tyle, że w kocich ciałach.
- Cicho... - miauknęła Ósemka i po kociemu, działając instynktem, otarła mordką o łapę Reda. - Przecież się nie gniewam. Cieszę się za to, że jedna zagadka się wyjaśniła. Martwiłam się, że ktoś coś złego zrobił temu kotu, co mnie często odwiedzał w kwaterze. Niemniej... - Vivian rozejrzała się, podziwiając świat z dumnej wysokości trzydziestu centymetrów. - Zakładam, że nie jest to stała przemiana... I pewnie, nikt naszego miauczenia nie rozumie, oprócz nas..?
Przyjęła to na spokojnie, bo po pierwsze, nie zamierzała obarczać Reda żadną winą. Po drugie, wolała dowiedzieć się, co się z nimi stało... I po trzecie, co się działo z demonem.
Panikować będzie dopiero wtedy, gdy ktoś spróbuje sobie z niej zrobić futrzaną czapkę.

OOC ---> Początek treningu
Meow~
Sponsored content

Skalny Las - Page 6 Empty Re: Skalny Las

Powrót do góry
Similar topics
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito