Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Plac przed budynkiem

+17
Red
Joker
Vam
Atarashii Ame
Minato
Kanade
April
Xanas
Hazard
KOŚCI
Ósemka
Vita Ora
Raziel
NPC.
Colinuś
Hikaru
NPC
21 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Plac przed budynkiem

Sob Cze 02, 2012 4:06 pm
First topic message reminder :

Plac przed budynkiem dawnej Akademii. Jest on otoczony zielenią i nawet dość zadbany. Są nawet ławeczki, jakby ktoś chciał usiąść i chwilę odpocząć.


Ostatnio zmieniony przez NPC dnia Sob Mar 31, 2018 10:38 pm, w całości zmieniany 1 raz

Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Wto Sie 13, 2013 10:23 pm
Pięści uderzyły w coś twardego. Skóra na kostkach zdarła się na sztywnym materiale, a kłykcie strzyknęły przy impecie ciosu. Nashi zdążył schylić się, tak by wymierzony przez dziewczynę atak uderzył w nowy pancerz. Wojsko jednak inwestuje w sprzęt, kto by pomyślał. Zablokowany tak cios sprawił, że Ósemka całkowicie została wystawiona na atak przeciwnika. Chłopak przesunął się w tył o kilka centymetrów, nie więcej. Zdążyła tylko wydać gardłowe prychnięcie, gdy jej pięści przejechały po pancerzu, a chłopak złapał dziewczynę w pół i cisnął na ziemię. Jak szmaciana lalka wbiła się głową w skupisko trawy, przejeżdżając kilka metrów na śliskiej murawie.
Kadetka nie wstawała z ziemi. Leżała w błocie, twarzą w dół i nie podnosiła się. Kilka uderzeń serca i zdawało się, że to koniec. Przeciwnik opuścił pięści i splunął znacząco.
- Eh, szlag. Nieźle se radziła. – Stwierdził stojący przy ławce mężczyzna z kozią bródką. Z bezpiecznej odległości oglądał walkę.
- To jeszcze nie koniec, kolego. Wstawaj Cizia! – Drugi wojownik gwizdnął przeciągle. – Na nogi i sklep mu dupę!
Jakby na to hasło Vivian drgnęła. Uniosła się na łokciu, niedbale otarła twarz z błota i łypnęła okiem na bok, gdzie z mieszaniną gniewu i zdumienia na twarzy stał Nashi. Jej ruch, fakt, że jeszcze jest w stanie zmusić do wysiłku mięśnie podziałał na niego jak płachta na byka. Ruszył na nią, mocno zaciskając pięści. Jak dzikie zwierze z żądzą posmakowania krwi w oczach. Czerwony przebłysk i iskry pojawiły się naokoło chłopaka, gdy zgromadził całą siłę w dłoni.
Vivian nie miała innego wyboru, niż poderwać się gwałtownie. Tylko na to starczyło jej czasu, nie było jak odskoczyć, zrobić uniku. Uniosła obie ręce, złączając przedramiona, blokując tak cios i modląc się, by kości nie trzasnęły jej jak gałązki.
Zabolało strasznie, aż wydała z siebie krótki, mocny krzyk. Przez resztę czasu zaciskała zęby. Mięśnie w rękach odrętwiały, kiedy nogi wbiły się w glebę. Ósemka nie była tak silna by zablokować cios do końca. Nie potrafiąc przeciwstawić się naporowi, odpuściła. Uderzenie przeszło echem przez ciało, każdy skrawek skóry przeszył jakby prąd. Siła sprawiła, że przekoziołkowała na trawie. Zdołała złapać równowagę, w momencie gdy wyrzucona pięść Nashi trafiła w ziemię. Gleba zadrżała, a wokół dłoni utworzył się spory krater.
Udało się. Przeżyła ten atak.
Miała do wyboru, albo kontemplować siłę ciosu, albo działać. Ledwie chłopak uniósł głowę, w bok jego czaszki uderzył dobrze wymierzony kopniak z półobrotu. Teraz to Nashi musiał odczuć solidny ból głowy i na pewno będą go nawiedzać krwotoki z nosa. Ślizgiem wzniósł się w powietrze, zatrzymując się metr nad kadetką. Będzie trudniej.

OOC
Ivan
Cios szybki (BA) ---> 255
Ja
Blok
BA ---> 80

Ivan
HP --->910/2550
KI ---> 2353/2550
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Wto Sie 13, 2013 10:23 pm
The member 'Ósemka' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 3 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 3 Szybki10
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Wto Sie 13, 2013 11:35 pm
Wściekłość dodaje sił, ale szczęście też jest przydatne. Vivian go zabrakło.
Nashi krwawił, nie tylko z nosa, czy z ust, ale z licznych sińców i zadrapań. Połowa twarzy spuchła mu od ostatniego kopniaka. Oko za oko, jak to się mówi. Wyleciał w powietrze, a teraz tkwił zawieszony nad kadetką, wbijając w nią tępy wzrok, a z każdą chwilą coraz więcej iskier sypało się z wściekłych oczu.
Tknęło ją i przełknęła odruchowo ślinę. Takie samo spojrzenie miał Vernil, w identyczny sposób patrzył na nią Raziel, wtedy w Koszarach. Zmiażdżyć. Zgnieść. Zabić.
Ósemką szarpnął irracjonalny lęk. Nagły strach, tak mocny, że w głowie jej zatętniło i musiała zacisnąć powieki by nie wrzasnąć.
Strach tnie głębiej niż nóż.
Był to zły moment na retrospekcje połączoną z atakiem pourazowego bólu.
Nashi poderwał ją w górę jednym ruchem, podlatując od tyłu. Naprawdę nie zamierzał rezygnować z możliwości uduszenia kadetki. Znów założył jej obręcz na szyi, przyciskając do swojego tułowia i miażdżąc gardło. Vivian traciła dech. Wierzgała nogami, unosiła w górę głowę, by zaczerpnąć odrobinę powietrza. Przed oczyma pojawiła się czerwona mgła.
- Zobaczymy, jak teraz będziesz tańczyć…
Zmałpował jej ruch, bo przecież to ona wprowadziła modę na uderzenia z byka. Uderzył czołem w potylicę kadetki, sprawiając tym samym, że jej głowa poleciała w dół, a w szyję wbiło się ramię. Strzyknęło w gardle i dziewczyna poczuła jak dławi się krwią. Obraz zamazała czerń i Vivian zaczęła się zastanawiać, czy tak wygląda śmierć.
Zwykła utarczka przerodziła się w prawdziwy pojedynek.
Puścił ją gwałtownie, ale nie po to, by darować życie. Złapał kadetkę z kolei za włosy i uderzył o ścianę. Na budynku Akademii pojawiło się krwawe wgniecenie, tam gdzie trafiło czoło dziewczyny. Bezwładnie opadła na ziemię, u stóp Nashi.
Splunął na nią.
- Na co ci to było, Ścierwo? Tchórza zawsze wywęszę. Chciałaś zwiać z pola walki, z podkulonym ogonem żebrać o darowanie życia. My Saiyanie mamy o wiele lepsze zmysły od mieszańców. Potrafimy wyczuć różne rzeczy. Łgarstwo, opór, złość. Od Ciebie chcę czuć strach. – W dłoni formował się energetyczny pocisk. – Może to nie najlepszy pomysł, na przemówienie gdy fąfel odleciał, co je… Khggdaa!
Kopniak trafił prosto między żebra.
Vivian nie zemdlała. Bynajmniej, ona nigdy nie traciła przytomności. Cios w czaszkę zabolał, ale zacisnęła powieki i dała sobie chwilę, by zmobilizować siły. Gdy Nashi zajęty był przemową, uniosła nagle łokcie i z wykopu trafiła go w brzuch. Bardziej ze zdziwienia niż bólu otworzył usta, a na twarzy zaraz wymalował się grymas gniewu. Zamachnął się, kula energii błysnęła mu w dłoni, gdy wyrzucił ją w stronę Vivian.
Kaboom.
Miała tyle rozsądku by przetoczyć się na bok i pocisk trafił w ścianę. Budynek Akademii został udekorowany malowniczą dziurą, a trochę dymu i sporo gruzu wpadło do, wszystkim kadetom znanej, Sali treningowej. Gdyby wytężyć słuch, można by usłyszeć charakterystyczny głos Koszarowego.
Ósemka splunęła czerwoną śliną i dotknęła obolałego gardła. Oddychanie teraz bolało, siny znaczek zdobił szyję, ale nie to przyciągało wzrok. Oczy dziewczyny, twarde i zdecydowane, wzbogaciło coś jeszcze. Niedostrzegalny błysk jasnego koloru oraz wyraz nieustępliwości.
Aura Vivian jaśniała z nową mocą, kiedy mierzyła pięściami w głowę chłopaka. Jej sobowtóry poszły w te same ślady. Pojawiały się nagle obok Nashi, zadawały lewy sierpowy w twarz i wycofywały. Kopniaki, pięści, kolana, wszystko szło w ruch. Chłopak miotał się, próbując bronić. Trafiał w Ósemkę, parował ciosy, ale nie potrafił jednoznacznie określić która z dziewczyn jest prawdziwa, więc w ostateczności obrywał.
- Bojhę się… – Zacharczała Vivian pomiędzy jednym ciosem a drugim. Przeciwnik coś naciągnął w strunach głosowych. – Tylko to nihe oznacza… – Atak, uniesienie pięści, unik i kopnięcie. – …Że jestem tchórzem!

OOC
Ivan
Seria ciosów ---> Cios potężny (BA) (Nie może go uniknąć z powodu Zanzokena) ---> 385
Ja
Cios szybki ---> 200
Zanzoken ---> 60
BA ---> 80

Ivan
HP --->525/2550
KI ---> 2353/2550
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Wto Sie 13, 2013 11:35 pm
The member 'Ósemka' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 3 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 3 Unikte10
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Sie 14, 2013 11:42 am
The member 'Ósemka' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Procent' : 82
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Sie 14, 2013 12:01 pm
Nashi opadał z sił. Pot oblepił mu twarz, ledwie patrzył na oczy a i tak się nie poddawał. Trochę jak ona. Vivian wyczuwała, że szala przechyla się na jej stronę, jednak chłopak nie zamierzał odpuścić. Udało się mu ją odepchnąć i przybrać odpowiednią postawę. Źle ukrywał drżenie nóg i słabość, a mimo to poczucie... Dumy?... Nie pozwalało mu odpuścić. W jakiś idiotyczny sposób zaczęła mu współczuć, jakby wynik był już z góry przesądzony.
Zgrzytnął zębami.
- Ja się nie poddam, Ścierwo. MASENKO! – Jeszcze jedna kula rozbłysła w zakrwawionej dłoni. Zalśniła i pomknęła w kierunku halfki.
Zasłoniła się unosząc ręce, ale nie był to atak pięścią tylko energetyczny pocisk. W ten sposób się go nie odeprze. Błysnęło i Vivian syknęła. Piekący ból w miejscu zranienia, znad czerwonej skóry unosiła się para i zapach czegoś przypalonego. Lepiej zapamiętać by nigdy nie blokować pocisków gołym ciałem. Boli jak cholera.
- Dosyć! – Wrzasnęła, torturując obolałe gardło. – Daj sobie spokój, nic z tego nie będzie!
W głosie wyczuwalna była prośba, by zakończyć tą farsę. Jednak każde uchybienie, niektórzy uważają za słabość, a pójście na rękę jako przejaw tchórzostwa.
- Znowu zaczynasz?!
Musiał czuć. Musiał chociażby mieć wrażenie, że ta walka nie toczy się takim torem jakim chciał. Zaciskał pięści i próbował skoczyć na Ósemkę. Był jednak wolny, rany dawały o sobie znać. Dziewczyna przemknęła pod jego ramieniem i wykręciła mu dłonie. Spróbował ją kopnąć, ale wzmocniła nacisk.
- To się kończy tutaj. Masz rację. Może i jestem tchórzem, może i jesteś ode mnie silniejszy i szybszy. Może się nie boisz. – Przełknęła ślinę. – Ale to nie oznacza, że jest się od razu lepszym. W tym nie chodzi o siłę ani o moc. Trzeba stać się wewnętrznie lepszym, nawet gdy to boli i panicznie się boisz. Zwłaszcza wtedy. Rozumiesz?
Wierzgnął i nie zdołała go utrzymać, gdy wbił łokieć w miejsce, gdzie wypaliło dziurę pierwsze Masenko. Wyrwał się jej.
- Po#$&*#$^&& Cię?! Nie!
- Ja też nie. – Przyznała cicho Vivian.
Chciała go znokautować. Ruszyła za nim, tańcząc. Szybko wymierzony cios łokciem w kark miał ogłuszyć przeciwnika i oszczędzić im dłuższej walki. Nashi miał w sobie więcej życia niż by sądzono, bo zachwiał się tylko i łypnął na nią groźnie. Niektórzy, nie potrafią się poddać. I zależenie od sytuacji, może to być wadą albo zaletą.
- Wygrywa. – Mruknął właściciel koziej bródki, po czym z westchnieniem zdjął scouter i podał towarzyszowi. – Bierz.
Ten schował z zadowoleniem fant.
- Wiedziałem, że warto na Cizię postawić.

OOC
Ivan
Cios szybki (BA) ---> 255
Masenko ---> 197
Ja
Masenko ---> 179
BA ---> 80

Ivan
HP ---> 270/2550
KI ---> 2156/2550
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Sie 14, 2013 12:01 pm
The member 'Ósemka' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 3 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 3 Unikpo11
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Sie 16, 2013 12:34 am
To już nie była bitwa. Nawet nie walka czy utarczka. Jej przeciwnik był wymęczony do granic możliwości i tylko charakterystyczna dla Saiyan gwałtowność oraz upór trzymały go na nogach. Vivian wiedziała, że jej stan jest niewiele lepszy – ale nie tak. Ona jeszcze trzeźwo i niejako przytomnie patrzyła na całą sytuację. Chłopak rozpaczliwie ukrywał ogarniające go poczucie porażki. Kadetka znała ten stan. Wiele razy przyparta do muru maskowała strach i poczucie beznadziei kpiącymi zwrotami. Ten pozwolił, by gniew doszedł do głosu.
Wiedział, że przegra, ale i tak będzie walczył. Słabość ukryje we wrażeniu, że zrobił wszystko co mógł, rzucając, bijąc i kopiąc kadetkę.
W dzieciństwie Vivian starając nie dać po sobie poznać jak bardzo się boi, jak beznadziejna się czuje, stawała się krnąbrna, pyskata i kpiąca. Fakt, że potrafi zadać cios słowami sprawiał, że było lżej na duszy, gdy prawdziwego ataku pięścią nie potrafiła nawet oddać. W jakiś sposób ją to dołowało a jednocześnie pomagało, bo była to jedyna forma obrony jaką dysponowała.
Teraz… Nashi był w podobnej sytuacji, ale nieugięta wola walki nie miała go bronić przed jej atakami – tylko przed zranioną dumą własną. Zaatakował kadetkę i został przez nią pobity, to coś, czego wyższej rangi Saiyan nie potrafił ścierpieć. A w dodatku przez halfa…
Vivian domyślała się, jak może się czuć i wbrew sobie zaczynała mu współczuć. Chciała zakończyć to jak najszybciej, oszczędzić mu… Czego?
Ostatni, rozpaczliwy zryw Nashi. W jednej chwili stał, w drugiej był przed Ósemką. Jej nogi oderwały się od podłoża. Nie posądziła go o wyciągnięcie takiej siły z obolałych mięśni, ale gdy na nią skoczył, polecieli oboje w tył, w kierunku ściany. Rozpęd sprawił, że przez moment mocowali się w powietrzu. Poczęstował ją ciosem w szczękę, ale Vivian nie pozostawała mu dłużna, wyprowadzając wcześniej umyślony cios. Łokieć w kark.
Chłopak błysnął białkami, wściekłość w oczach zniknęła.
Szkoda tylko, że zemdlał półtorej sekundy po tym jak się na nią rzucił. Opadł ciężko na dziewczynę, której nagły odpływ sił nie pozwolił go utrzymać. Oboje wlecieli w błoto, Aura przestała działać. Ósemka wygramoliła się spod nieprzytomnego ciała i stanęła prosto, odruchowo strzepując kombinezon. Czynność bezcelowa, bo ubabrana była ziemią, trawą i krwią.
Stała teraz nad Nashim. Kadetka poskrobała się po głowie, wzdychając, a całe napięcie towarzyszące jej od wylecenia z okna ulotniło się nagle z obolałego ciała. Umysł był otępiały i na moment zwolnił obroty. Pozwoliła sobie na jeszcze sekundę zwłoki, po czym złapała nieprzytomnego wpół, przerzuciła sobie jego ramię przez kark i postanowiła doholować do szpitala.
- Tylko mi tu nie umieraj. – Sapnęła i splunęła krwią, podnosząc jednocześnie chłopaka. – Nie pozwolę zejść Ci z tego padołu w tym błocie.
Jakby fakt, że ten sam Nashi chciał ją zabić już się nie liczył.
Dźwignęła go jakoś i wzięła głęboki oddech, gdy ciało zareagowało protestem na zbędny balas. Zacisnęła zęby. Telekinezą przywołała książkę – nieszczęsny tom, wciąż był w dobrej kondycji nie licząc kilku plam. Za to streszczenie miało się gorzej. Dziewczyna wzięła swoje rzeczy pod pachę, upewniła się, że chłopak nie spadnie jej nagle z ramienia i w miarę szybkim tempem ruszyła w stronę Akademii.
Bez dwóch zdań, musi zahaczyć o skrzydło szpitalne.


OOC ---> Koniec treningu (Wszystkie posty od rozpoczęcia do tego zaliczane są do treningu)
Ivan
Cios szybki (BA) ---> 255
Ja
Cios podstawowy (1/2 siły) ---> 73
BA ---> 80
BA OFF

Ivan
K.O ---> Nieprzytomny po ostatnim ciosie
HP tak niskie, że nie może użyć akcji defensywnych, tak więc nie rzucam Kośćmi.
HP ---> 15/2550
KI ---> 2156/2550

Koniec walki Kokoko

Cel ---> Zapoznanie się z Kośćmi i ogarnięcie antytalentu do wszelkiej mechaniki. Achieved

[zt] ---> Pokoje szpitalne
Anonymous
Gość
Gość

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Sie 16, 2013 10:33 pm
Po paru minutach znalazł się na placu. Ze dziwieniem zobaczył, że ten ponownie był po części zniszczony, ale nie aż tak jak poprzednio. Choć tym razem Mistic ich raczej nie odwiedził bo zaraz byłoby o tym głośno. Pewnie jacyś kadeci urządzili sobie bójkę pragnąć wyjaśnić sobie kto jest lepszy, czy coś w tym rodzaju. Ostatnio pełno tego, a no i jest to bardzo wojownicza rasa. Za złe przywitanie można na dzień dobry oberwać od kogoś w mordę a potem jeszcze dostać poprawiony cios, tak na zaś, albo dla zasady. Powód do oberwania bądź walki zawsze się wymyśli. A to ktoś na mnie źle spojrzał. A to mnie obrażono. A to obrażono moją matkę. A to on zaczął i wiele, wiele innych. Go jak na razie to omijało, choć nie raz walczył i nie raz udowodniłby, że jest silniejszy niż niektórzy mogą myśleć. Choć jest dopiero Nashi. Gorzej jakby to wojownik Natto go zaczepił, ale i wtedy by nie bał się walczyć, oczywiście Elicie nie mógłby nic zrobić, nawet dotknąć bo za to by dostał co najwyżej karę, a także nie miałby zbyt dużych szans w starciu z nimi. Nawet pewnie Natto nie byłby w stanie na razie dorównać. Chyba, że miałby już poziom Super Saiya-jin, to wtedy jego szanse diametralnie by wzrosły. No nic. Rozejrzał się po okolicy. Wiele rzeczy było zniszczonych. Miał nadzieję, że tym razem nie będzie tego musiał naprawiać, choć ten kto to zniszczył powinien sam to naprawić. Co za małpy. Choć komu by się chciało to robić? On nie miał wyboru, taki byłby rozkaz, a że był w akademii, wojsku z własnej woli to tak czy inaczej musiał rozkazy wykonywać. Po pewnym czasie postanowił jednakże dłużej o tym nie myśleć i udał się w kierunku wejścia do akademii dumnie je przekraczając.

OOC:
Plac Przed Akademią -> Kwatera Nashi Altaira Drake'a
Regeneracja KI = 15 %
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Wrz 13, 2013 7:34 pm
Raziel wyszedł ze swojej kwatery i zamknął dokładnie drzwi. Zupełnie nie zwracając uwagi na sąsiadujące z nim drzwi, na których było jej nazwisko ruszył przed siebie korytarzem. Był niczym lodołamacz. Nie patrzył na innych kadetów. Kilku nawet potrącił w trakcie marszu, lecz nie zwrócił na nich uwagi. Bo jaki sens ma przejmowanie się kimś. Najmniejszy. Trzeba dbać tylko o siebie, bo reszta i tak prędzej czy później zrobi coś, przez co będziesz cierpiał. Raziel wolał się odseparować od innych. W końcu dotychczas radził sobie doskonale sam. Nie potrzebował pomocy innych. Nie potrzebował tego by ktoś się o niego troszczył.
- Ej ty! Może byś uważał jak łazisz! – krzyknął jakiś kadet, który po spotkaniu z młodym Zahnem wylądował na glebie. Jednak zielonooki nie zwrócił na niego nawet najmniejszej uwagi. Wyglądał jakby był w Akademii tylko swoim ciałem. Jego dusza była gdzieś w przestworzach. Troska. To słowo było zarówno obce jak i bliskie szatynowi. Troską otaczała go matka, ojciec oraz Eve. Z drugiej strony Raz zupełnie starał się ją odpychać. Jakby uważał, że jej nie potrzebuje. Albo na nią nie zasługuje. Gdyby Eve wiedziała o czym teraz myśli kadet z blizną skopałaby mu dupsko, a na dodatek zwymyślałaby tak, że nawet koszarowy by się zaczerwienił. Eve. Tak ją można było nazwać osobą, która naprawdę się o niego troszczyła. Syn Aryenne czasami zastanawiał się dlaczego akurat wybrała jego. Raziel nie należał do brzydali, jednak nie był zbytnio towarzyski. Zaś ona, była piękna. Jedna z tych Saiyanek, które mają wszystko. Wspaniały wygląd, lotny umysł oraz twardy jak skała charakter. Nawet nie spytała się Raziela co sądzi o tym, że się do niego dosiadzie. Siadła i nie pozwoliła mu zaprotestować. I tak z dnia na dzień zaczęła robić wyrwy w lodowej barierze. Trochę czasu to trwało lecz ona się nie zniechęcała. Jakby był to jej jedyny cel w życiu. Odnaleźć w tym cichym i chłodnym chłopaku jakąś iskrę. No i jej się udało. Może to właśnie jej determinacji Raziel miał jeszcze jakieś uczucia i zahamowania. Bo co mogłoby go powstrzymać przed zabiciem przeciwnika? Nic. Właśnie dlatego był tak niebezpieczny pod wpływem Tsufula. Wtedy wszystkie jego bariery i zahamowania znikały i stawał się tym kim mógłby być. Niszczycielską maszyną, której jedynym zahamowaniem jest to czy zdoła zabić tą osobę. Dlatego też kontrola była dla szmaragdowookiego bardzo ważna. Bez niej stawał się jeszcze bardziej groźny.

Raziel wyszedł na Plac przed Akademią. Wyglądał dokładnie tak kiedy wrócił z misji w barze. Tuż przed Tsufulem. Czuł się jakby to było wieki temu, a było to raczej niedawno. Pierwsza misja, która zakończyła się niczym. Zostali wraz z Bladem oddelegowani do koszar. Szpieg dalej pozostawał nieuchwytny. Zahne usiadł na jednej z ławek i popatrzył się na pomnik króla Zella. Jego ojciec służył pod samym królem i dość często był wzywany do pałacu. Ale takie zadanie Reishi. Młodzieniec wpatrywał się w pomnik i ponownie zatopił się we własnych myślach.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Wrz 13, 2013 10:51 pm
Vulfila wyszła ze swojego pokoju, rozglądając sie uważnie wokoło. W zasadzie miała w sobie pewne sprzeczne uczucia, w których to z jednej strony była zła na Hazarda i pewnie udawałaby, że go nie zna, gdyby go przypadkiem spotkała lub minęła po drodze, ale z drugiej strony właśnie chciałaby go zobaczyć. To obce  i całkiem niezrozumiałe mężczyznom odczucie wysyła sprzeczne sygnały, bo przecież udając, że się kogoś nie zna, daje się do zrozumienia, że nie chce się mieć z kimś do czynienia. W przypadku kobiet sprawa ma się odwrotnie. Wtedy to właśnie obrażona dziewczyna wolałaby być w centrum uwagi i być może nawet przeproszona. A tu nie chodziło tylko o udawanie. Ale to już pewne zbyt zawikłane procesy w mózgu dziewczyny, których przekazanie chłopcom zawsze wiąże się z fiaskiem. I tak nigdy nie zrozumieliby jak to działa.

Niestety Vulfila nie napotkała Hazarda. A nawet, gdyby gdyby ją zauważył w tłumie, pewnie i tak nie chciałby znowu jej przeprosić. Dwukrotne przeprosiny w tak krótkim czasie nie są codziennością, więc pewnie nie było na to szans. A może nawet obraził się na Halfkę. Może jej unikał, żeby nie doszło do konfrontacji? Możliwe.

Takie myśli krążyły półsaiyance po głowie, kiedy kroczyła korytarzem w stronę dziedzińca. Gdy jednak wreszcie dotarła na plac przed akademią, obiecała sobie w myślach, że nie będzie rozkładała ostatniego tematu na czynniki pierwsze. Lubiła to robić, ale to ją tylko nakręcało. A nie chciała tak, jak to kiedyś nastąpiło będąc jeszcze na Ziemi, naskoczyć na bogu ducha winnego chłopca tylko z powodu nawarstwionych sprzeczności we własnej głowie. Ani po raz kolejny zrazić do siebie blondyna. Nie robiła sobie nadziei, że coś by z tego było, ale... po śnie tej nocy nie potrafiła wyrzucić z pamięci sceny w trawie.

Na zewnątrz nie było zbyt wiele osób, więc mogła swobodnie przespacerować się w poszukiwaniu dorodnego okazu jakiegoś ładnego kwiatka. Kawałek dalej przy wejściu znalazła łopatkę ogrodnika. Rozejrzała się, czy nikt jej nie pilnuje, a potem zabrała ją bez ceregieli. Pośpiesznie udała się w przeciwnym kierunku w razie, gdyby ktokolwiek wyłonił się niespodziewanie zza zakrętu.

Wokoło rozstawiono w jakimś przypadkowym porządku pomniki różnych zasłużonych saiyan. Przy nich posadzono ozdobne krzewy, ale także kwiaty. Vulfila kręciła się w okolicy, ale żaden okaz nie przypadł jej szczególnie do gustu. Po jakimś czasie doszła do rzeźby króla Zella, ustawioną tyłem do niej, była największa i najbardziej reprezentacyjna. Na tyle duża, że nie widziała, co znajdowało się po jej drugiej stronie za w zasadzie także niemałymi krzakami.

Tam go znalazła! Był młody, piękny i jakże prężny. Stał dumnie wyprostowany, ale olśniewał nieprzeciętną urodą. Miał co prawda niewielką skazę, ale ona tak jakby dodawała mu wdzięku i bojowego wyglądu. A może to ten specyficzny zapach tak ja do niego ciągnął? Vulfila już postanowiła. Musiała go zdobyć za wszelką cenę.

kffiatek:

Rzuciła się w krzaki i dopadła do rośliny. Wypięła się przy tym, więc jedynie ogon wystawał jej poza wysokie krzewy i tylko to widział Raziel, którego Vulfila w ogóle nie zauważyła. Zabrała się do wykopywania znaleziska, przerzucając niewielkie szufelki ziemi za siebie wprost na ławkę i na głowę saiyana.

prezentacja wizualna:
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Wrz 14, 2013 7:56 pm
Raziel patrzył na pomnik ukazujący króla Zella Jr. i myślał o tym co zrobił by uwolnić Saiyan. Z tego co pamiętał z książek i od rodziców król wyzwolił naród ogoniasty z pod władzy ich ciemiężycieli. Jednak nie wiedział kim oni byli. Dane na ten temat były dość dobrze ukryte i rzadko kto miał szanse by je oglądać. Lecz co dało to, że nie byli już niewolnikami. Nic. Teraz to Saiyanie urośli w siłę i zaczęli podbijać inne planety. Zaczynali tworzyć swoje własne Imperium. Mało kto jest w stanie powstrzymać taką furię jaką są Saiyanie. Ich rządza walki jest ogromna. Dzięki niej stają się z walki na walkę coraz bardziej potężni. Ich moc i siła wzrasta z każdym zadanym i otrzymanym ciosem. Zawsze są gotowi na walkę i toczenie bitew. Dlatego też kadeci, którzy przeżyją szkolenie i zostaną już zasłużonymi Nashi są w stanie niszczyć w kilkuosobowych grupach całe cywilizacje. Dlatego też coraz wyższe rangi były tak groźne. Kiui i Reishi mogli by bez większego trudu zniszczyć pół wszechświata. Jednak jak na razie Młody pan Zahne znajdował się na pozycji kadeta Czyli był prawie na samym dole łańcucha pokarmowego, przez co każdy silniejszy od niego mógł go zgnoić. Jednak on nie podda się łatwo. Choćby miał trenować dzień i noc. Choćby miał się kłaniać niektórym świniom to stanie się znacznie potężniejszy.

Myślał również nad tym co powiedziała mu Vivian. Nie mieli żadnych dowodów. Nie mieli niczego by móc myśleć o wyjaśnieniu sprawy Siedemnastki. Mogli tylko snuć przypuszczenia. Przypuszczenia, które w dziewięćdziesięciu procentach mogły okazać się zawodem. Jednak coś w jego sercu mówiło mu, że może być to prawda. Lecz zdrowy rozsadek kazał zachować zimną obojętność. Przecież nie może pójść do dowództwa i oskarżyć ich o jakieś machlojki. Najpewniej by zostałby zabity na miejscu.

Szmaragdowooki myślał jeszcze jakiś czas kiedy poczuł jak na jego głowę zaczyna coś spadać. Po chwili uświadomił sobie, że jest to ziemia. Popatrzył się dookoła chcąc odnaleźć sprawcę tego niezbyt śmiesznego żarciku. Po chwili dostrzegł wypięty do góry ogon, który wystawał z krzewów. Właśnie z tej strony leciały grudki ziemi, która uderzała o tors młodego Saiyanina. Siedemnastolatek wstał z ławki i ruszył w stronę swoistego znacznika jakim był ogon. Kiedy był już na tyle blisko dostrzegł właściciela ogona, a właściwie właścicielkę.  Była to Saiyanka o dość jasnej karnacji, z którymi świetnie kontrastowały jej czarne jak skrzydło kruka włosy. Barwą przypominały te Raziela. Szatyn nie widział twarzy dziewczyny, gdyż była ona skierowana ku ziemi. Przed oczami wojownika znajdował się tylko niezły tyłek Saiyańskiej dziewczyny. Syn Aryenne stanął za dziewczyną i odchrząknął delikatnie.
- Co ty do cholery wyrabiasz? – zapytał chłopak wpatrując się w dziewczynę chłodnym wzrokiem.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Wrz 15, 2013 10:19 am
Vulfila znieruchomiała, słysząc za sobą męski głos. "O nie, Oby to nie był koszarowy, oby to nie był!" powtarzała jak mantrę. Choć w zasadzie koszarowy raczej by nie pytał, tylko od razu rzuciłby KI-Blasta. Nie wiedziała, jak się zachować, tym bardziej, że mógł to być i ogrodnik, który możliwe, że posiadał większe umiejętności bojowe od niej. Wyprostowała się jak na baczność, wciąż odwrócona tyłem, wymyślając w głowie najlepsze wymówki, jakie przyszły jej do głowy. Dopiero po chwili obróciła się z zamkniętymi oczami, ręką drapała się w potylicę i zaśmiała się nerwowo.

- Ja tylko wącham kwiatki.- powiedziała, otwierając jedno oko, żeby podejrzeć awanturnika. Kiedy zorientowała się, że to kadet, odetchnęła głęboko, pochylając się do przodu w geście wielkiej ulgi. Kojarzyła tego saiyana, zastanawiała się tylko, czemu jest uwalony ziemią i czemu się do niej doczepił. Wydawał się nie żartować, miał stalowe oczy i skazę na twarzy, ale jakoś kadeci nie wzbudzali u dziewczyny większego respektu. Nie to co nashi, albo natto!

- Wykopuję kwiatka, nie widzisz?- burknęła buńczucznie, wracając do poprzedniej czynności, ale tym razem wypięła się w przeciwnym kierunku do wzroku młodego chłopaka, żeby nie przyglądał jej się tak ostentacyjnie w tyłek.

- Lepiej powiedz, co ty robiłeś, że jesteś taki umazany ziemią.- spytała prowokacyjnie. W końcu wykopała całą roślinę. Była dość duża. Potrzeba było jeszcze tylko sporej doniczki i mogłaby stać w rogu pokoju. Prawie jak fikus. Otrzepała ręce i spojrzała dumnie na swoją zdobycz, kładąc ręce na biodrach.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Wrz 15, 2013 6:18 pm
Raziel patrzył na ruchy dziewczyny. Kiedy usłyszała jego głos podskoczyła jak oparzona. To utwierdziło młodzieńca, że to co robi ta panienka nie jest za bardzo legalne. Lecz jeśliby spojrzeć na to z boku to Saiyanka miała niezłe szczęście. W końcu mogła trafić na jakiegoś trenera, ogrodnika lub co gorsza na samego Koszarowego. W przypadku ostatniej opcji ciemnowłosa leciałaby teraz w kierunku najbliższej ściany. O tak władca Koszar był nad wyraz brutalny. Chyba najbardziej z całej Saiyańskiej rasy.

Gdy wreszcie łaskawa pani zdecydowała się podnieść i pokazać swoją twarz, kruczowłosy zrozumiał, że już ją widział wcześniej. Była na stołówce w towarzystwie tego złotowłosego wojownika Nashi, który uspokajał Vernila. Wcześniej wyglądała na biedną i zagubioną istotkę, która potrzebuje opieki. Natomiast teraz patrzyła mu hardo w oczy. Bezczelność i brak szacunku, aż pulsowały od niej. Pierwsze słowa były wypowiedziane z delikatną skruchą i próbą rozmieszenia rozmówcy. Dopóki nie zobaczyła z kim ma do czynienia. Wtedy jej ton zmienił się na dość agresywny.
- Wykopujesz kwiatka tak? A czy ty nie jesteś już za duża na zabawę w piaskownicy? Może jeszcze Ci ugotować mleczka i dać smoczek co? – powiedział syn Aryenne cynicznym tonem lustrując panienkę lodowatym wzrokiem. Albo była bardzo silna i nie bała się tak odszczekiwać, albo była w tej Akademii dość krótko i nie znała za bardzo zasad kultury. Istniała też szansa, że jest zwyczajnie bezczelna.
- Jestem uwalany ziemią dlatego, że jakaś panna postanowiła zabawić się w ogrodnika i wyrywa sobie kwiatki. – rzekł. Na jego twarzy w dalszym stopniu panowała lodowa maska, która wskazywała lekkie znudzenie i obojętność. – Kończ, zabieraj swoje zabawki i uciekaj stąd.
Szmaragdowooki dawał w tym momencie dziewczynie radę. Miał nadzieję, że wykaże się inteligencją, a nie głupotą i butą.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Wrz 15, 2013 7:35 pm
Vulfila spojrzała kątem oka na kadeta z wyrazem sporego pobłażania, kiedy mówił o piaskownicy. Zaśmiała sie też z cicha. Nie ma nic bardziej wnerwiającego niż ignorowanie osoby zdenerwowanej i śmianie się z jej słów. Najpierw miała go kompletnie zignorować, więc złapała swoją roślinkę w ręce i oparła korzeniem o biodro, żeby wygodnie jej się niosło. Nie bała się chłopaka, choć oczywiście gdyby chciał jej przyłożyć nie umiałaby się nijak obronić. Miała jednak kilka kart przetargowych i umiała dobrze blefować. Dopiero, kiedy właściwie wydał jej rozkaz, odłożyła roślinę z powrotem na ziemię z głośnym prychnięciem. Teraz to ją wkurzył. Nie lubiła takich typów. Zamiast grzecznie od razu z awanturą.

- Koleś, odczep się ode mnie. Nie masz nic lepszego do roboty niż zaczepianie kadatek? Znajdź sobie równego przeciwnika albo zawołam pana Koszarowego.- burknęła, pukając Raziela w tors palcem wskazującym. Oczywiście interwencja koszarowego była tak samo prawdopodobna jak to, że świnie zaczną latać, ale Raziel przecież nie musiał tego wiedzieć. Nie chciała już być tą słabą i bezradną, musiała znaleźć sposób na umocnienie swojej pozycji w Akademii i podbudowanie sobie ego, bo od momentu przyjazdu na Vegetę za często miała płaczliwy nastrój. Nie dawać sobą pomiatać było podstawą w tym wszystkim, tak samo jak w więzieniu. Inaczej nie będzie w stanie poradzić sobie bez czyjejś opieki.

Po tych słowach wzięła roślinę znów do rąk i ułożyła na biodrze. Drugą ręką próbowała chwycić łopatkę ogrodniczą, ale cały czas wyślizgiwał jej się kwiatek, więc robiła to dość nieporadnie.

- A czy to nie ty przypadkiem zrobiłeś tę chryję w stołówce?- zapytała wstając, bo też właśnie ją olśniło. Już widziała kiedyś tego chłopaka w zdewastowanej stołówce. Przymrużyła oczy, przyglądając mu się uważnie. Taak, to nawet jego pacnęła ogonem. Jadł jakieś śmierdzące żarcie. Pewnie nie był nikim ważnym w tej akademii.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Wrz 15, 2013 8:05 pm
Kruczowłosy Saiyanin wpatrywał się w Vulfilię chłodnym wzrokiem.  Jej postawa była bardzo interesująca. Z początku zawahanie by odejść i olać zupełnie syna Aryenne. Przy okazji chciała go chyba lekko wkurzyć śmiejąc się z jego słów. Jednak to za bardzo nie działało na istotę jaką był Raziel. Lodowa twierdza skutecznie gasiła chęć by wziąć tą dziewczynę za kark. Po za tym nie był taki jak reszta narodu. Nienawidził znęcania się nad słabszymi i sam tego unikał. Jednak kiedy już się obróciła by odejść zmieniła najwidoczniej zdanie. Położyła kwiatek, który wykopała na ziemi i spojrzała w na szmaragdowookiego. W jej oczach płonął ogień. Na wspomnienie o Koszarowym końcówki ust chłopaka powędrowały do góry.
- Raczej wątpię by przyszedł tutaj. Z tego co już się dowiedziałem na własnej skórze Koszarowy ma w dupie problemy kadetów. Więc mogą się oni tłuc jak tylko chcą. – powiedział chłodno, w dalszym stopniu nieznacznie się uśmiechając. – I tak. Mam lepsze rzeczy niż gadanie z jakimiś dzieciakami co dopiero wstąpiły do Akademii. Jednak chciałem się dowiedzieć czego zostałem obsypany ziemią.
Wszystkie słowa były wypowiadane obojętnym zimnym tonem. Jakby zupełnie od niechcenia. Młody Saiyanin odseparowywał się od reszty społeczeństwa czego skutkiem było jego zachowanie. Mogło się wydawać dla niektórych nie za miłe, ale życie nigdy nie jest miłe. Ręce miał w dalszym ciągu na torsie zaś oczy obserwowały próby kadetki. Brakowało jej precyzji ruchu. Chciał wziąć delikatnie kwiatka i łopatkę. Niestety nie udawało jej się to. Gdyby był bardziej złośliwy spaliłby jej tego kwiatka za pomocą Ki Blasta. Jednak co by to dało? Nic. Co najwyżej dziewczyna by go znienawidziła. Pomimo tego, że Raz trzymał się z boku to nie chciał robić sobie wrogów. Zwłaszcza wśród kobiet. One potrafią wymyślić zemstę.

Gdy panna wspomniała o zajściu na stołówce westchnął delikatnie. Najwidoczniej zobaczyła go w stołówce i od razu wysnuła wnioski.
- Nie to nie ja. Ja potrafię się kontrolować i nie dostaję szału z powodu papki dla kadetów. To był mój znajomy Vernil. Powinnaś go widzieć z tym swoim złotowłosym chłopakiem. – rzekł ciągle się uśmiechając.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Wrz 15, 2013 8:23 pm
Vulfila spiorunowała Raziela wzrokiem. Trochę działał jej na nerwy, ale, jak widać, nie był groźny, bo też nic jej nie zrobił, więc z każdym słowem czuła sie pewniejsza siebie.

- Ja wiedziałam, że mięśniaki nie są zbyt bystrzy, no ale żeby nie zrozumieć prostej czynności...- powiedziała bardziej do siebie niż do Raziela, więc być może nie dosłyszał całości wypowiedzi. A nawet jeśli, jakoś się go nie obawiała. Odłożyła kwiatek znów na ziemię, złapała kadeta za rękę i poprowadziła za krzak.- Chodź.- rzekła zniecierpliwiona, a potem wskazała ręką na wykopaną dziurę.- Patrz, jak się kopie dołek, to trzeba gdzieś wyrzucić ziemię.- Po tych słowach zaprezentowała. Zanurzyła łopatkę ogrodniczą w ziemi i wyciągnęła napełnioną. Następnie przerzuciła przez krzak.- Proste? Najwidoczniej siedziałeś na torze lotu. - dodała i wróciła po kwiatka. Znów złapała go w ręce. Na wspomnienie o stołówce wzruszyła ramionami. W zasadzie niewiele ją to obchodziło. Skomentowała to tylko słowami- Ktoś zdewastował stołówkę, bo nie smakowało mu żarcie? Szkoła troglodytów. - Kiedy już skończyła, miała zamiar wznieść się w powietrze i ulecieć do okna swojego pokoju. Zgięła nogi w kolanach, żeby wzbić się w górę.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pon Wrz 16, 2013 6:15 pm
Podniósł delikatnie brew na cichy szept Vulfili, jednak nie powiedział ani słowa. Również nie zareagował kiedy wzięła go za rękę i poprowadziła za krzak. Z delikatnym uśmiechem obserwował jak dziewczyna pokazywała mu jakby był dzieckiem albo opóźniony w rozwoju jak kopie się dziurę w ziemi i się ją odrzuca. Czy ona myślała, że ma do czynienia z jakimś debilem? Możliwe gdyż jej zachowanie i sposób mówienia na to wskazywały. Zimne oczy lustrowały ruchy dziewczyny zaś jego brązowy ogon delikatnie poruszał się w tę i wetem. Poprzednio był mocno zawiązany w pasie, lecz teraz Raz mógł pozwolić sobie na chwilę rozluźnienia i odpoczynku.  W końcu ponowne zawiązanie ogona zajmie mu mniej niż kilka sekund.
- Wiesz nie jestem opóźniony w rozwoju. Znam się trochę na zasadach dynamiki i wiem, jak wykopać dołek w ziemi. Chodziło mi właściwie czemu musiałaś rzucać tą ziemią? Nie mogłaś jej nad zwyczajniej odłożyć na bok? W ten sposób zniszczyłaś inne kwiaty znajdujące się za tobą i w twoim otoczeniu, gdyż ziemią jej przywaliłaś. – powiedział kruczowłosy po czym delikatnie się pochylił i podniósł jeden z kwiatów, które teraz leżały na przywalone ziemią. Po chwili podał go dziewczynie. Z niego i tak już nic nie byłoby tutaj, a u dziewczyny może się jeszcze uchowa. Gdy kruczowłosa wspomniała o szkole troglodytów zaśmiał się. Miał zupełną rację.
- Haha. No tu to trafiłaś. Ta Akademia w większości jest zbieraniną gnoi i bydlaków, którzy myślą tylko jak komuś dowalić. Brak im często finezji, precyzji i pomyślunku. Nie umieją wykorzystywać swoich atutów. Dlatego tak. Jest to trochę szkoła troglodytów. – rzekł Raziel. Kiedy zauważył, że dziewczyna zamierza wystartować lekko się odsunął. Po chwili jednak postanowił dać jej małą radę. – Skoro masz ogon to go jakoś użyj. Weź kwiatki w ręce, a tą łopatkę złap ogonem. Od tego on jest.

Occ:
Wrażliwa strona Raziela, raz na wynos. Very Happy
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Wto Wrz 17, 2013 8:45 pm
Vulfila zatrzymała się i zmarszczyła usta. Spoglądała na Raziela i jego ogonek, wywijający się w różne strony. Tak, miał rację, nie pomyślała ani przez chwilę o otoczeniu i ewentualnych szkodach. Za bardzo była zaabsorbowana sobą i kwiatkiem. Zrobiło jej się mimowolnie trochę przykro z powodu swojej nieostrożności, ale była też nieco zdenerwowana na chłopaka, bo też kto lubi być pouczanym i słuchać o własnych błędach. Przez jakich czas toczyła w sobie małą walkę wewnętrzną, ponieważ z jednej strony miała ochotę się rozpłakać z powodu nawarstwiających się negatywnych zdarzeń, ale z drugiej strony chciała po prostu odlecieć, olewając saiyana i jego problemy.

Kiedy Raziel podał jej jednego z przywalonych kwiatków, spojrzała na podarunek wielkimi oczami. Pomiął się od ziemi i raczej niewielkie były szanse na jego odratowanie. Wzięła go z rąk saiyana w dłoń najdelikatniej jak potrafiła i czuła jednocześnie, jak rośnie w niej pragnienie zaopiekowania się skrzywdzoną przez siebie rośliną. I choć było to mało prawdopodobne, by była w stanie przywrócić ją do lepszego stanu, halfka obiecała sobie w duchu, że zrobi wszystko, żeby ją ożywić.

Po tym podniosła przepraszający wzrok spod opuszczonej lekko głowy na Raziela. Jej twarz wyrażała w tej chwili zakłopotanie, jakie widoczne jest często u małych dzieci, które nabroją. Za chwilę jednak wyprostowała się, w rękach trzymała kwiatki, a w ogonku, tak jak chłopak doradził, łopatkę.

- Może masz rację.- przyznała przez zęby, unikając go wzrokiem. To wyznanie kosztowało ją więcej niż można było przypuszczać. Głupio byłoby w tym momencie odlecieć, więc puściła łopatkę i wyciągnęła do Raziela ogon na powitanie.- Nie przedstawiłam się. Vulfila, przyszła Królowa Saiyan.- zażartowała z poważnym tonem, ciekawa tego, jak chłopak na to zareaguje i co odpowie.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Wrz 18, 2013 8:13 pm
Delikatny uśmiech błąkał się po ustach zielonookiego kiedy obserwował zmieszaną Vulfilię. Widać było, że troska Raziela o kwiaty trochę zbiła ją z tropu. Zapewne myślała, że jest on bezlitosną kupą mięśni, która jest niezdolna do uczuć. Lecz tutaj trafiła na swoisty wyjątek. Młody Saiyanin pomimo swej chłodnej postawy i nieokazywania uczuć to posiadał je. Jednak były one tak głęboko ukryty, przykryte grubą warstwą ochronnego cynizmu, że naprawdę ciężko było je odnaleźć. Jednak teraz, na krótki moment zostały ukazane. Jego nieco wrażliwsza strona ujrzała światło słoneczne. Lecz to była tylko chwila. Teraz przed Vulfilią ponownie stał zimny i zdystansowany Saiyanin. Czarnowłosa posłuchała rady siedemnastoletniego kadeta i wzięła swoją łopatkę do ziemi ogonkiem. Po chwili usłyszał jak Vulfi przyznaje mu racje. Jednak na jego twarzy nie było nic co by świadczyło o tym, że usłyszał ją. Maska lodu w dalszym stopniu była na swym miejscu. Po chwili wyciągnęła w stronę Raza swój ogon i przedstawiła mu się. Co jak co, ale ambicje miała całkiem niezłe. Młody Saiyanin delikatnie ruszył swoim ogonem odpychając brązowy ogonek dziewczyny. Zaraz potem wyciągnął kwiat z jej prawej dłoni. Po tej czynności delikatnie się pochylił i złożył pocałunek na wierzchu dłoni dziewczyny. Mógł uchodzić za dupka. Mogła go uważać za pozbawionego uczuć mięśniaka, ale nigdy nie zapomniał jak został wychowany. Kultura zawsze była mu wpajana.
- Raziel. Miło mi wasza wysokość. – powiedział chłopak z delikatnym błyskiem w oku.

Kiedy skończył się przedstawiać podniósł kwiatek z ziemi i ponownie go podał dziewczynie. Delikatnie się odsunął od niej mając zamiar zapytania jej o coś. Jednak w tym momencie usłyszeli oboje głośny krzyk.
- Raziel!!! – krzyk poniósł się po całym Placu. Młody Saiyanin delikatnie zesztywniał słysząc ten głos i odwrócił się jak na komendę w stronę, z którego dobiegał.
EVE:
W ich stronę biegła wysoka czarnowłosa Saiyanka w zielonym topie na ramiączkach i czarnych spodenkach sięgających jej do uda. Na dłoniach miała rękawiczki, które odkrywały palce. Po chwili wpadła ona na Raziela i uwiesiła się rękami na jego szyi. W następnym momencie pocałowała namiętnie zielonookiego w usta. Kruczowłosy był lekko zdziwiony lecz odwzajemnił pocałunek.
- Eve? Ale co ty tu robisz? – zapytał syn Aryenne, kiedy przestali się całować. Eve zaśmiała się perliście. Delikatnie odgarniając włosy. W tym momencie Vulfi mogła zauważyć, że dziewczyna ma w uchu trzy kolczyki.
- Przyszłam odwiedzić mojego chłopaka. – powiedziała lekko dziecięcym tonem uśmiechając się. Wiedziała, że ten ton drażni Raza.
- Ale jak? Czy ty ścięłaś włosy? – zapytał zbity z tropu chłopak.
- No normalnie. Twój ojciec mi trochę pomógł. A co do włosów, to co? Nie podobają Ci się? – powiedziała dziewczyna.
Saiyanin delikatnie się podrapał po głowie. Nie znał się za bardzo na trendach. Jednak powiedział to co uważał. Najwyżej dostanie później.
- No podobają. Wyglądasz wspaniale. – rzekł po czym ponownie ją pocałował. Kiedy skończyli szmaragdowooki delikatnie obrócił się ze swoją dziewczyną, trzymając dłoń na jej talii.
- Eve pozwól, że Ci przedstawię. Vulfilia. Moja nowa znajoma. Vulfio. To Eve. Moja dziewczyna. – powiedział siedemnastolatek przedstawiając sobie obie panie. Eve przez chwilę taksowała Vulfi swoimi czarnymi jak noc oczami, jakby badając potencjalne zagrożenie dal siebie. Lecz po chwili uśmiechnęła się i wyciągnęła dłoń w kierunku kadetki.
- Miło mi poznać. Eve. – rzekła dziewczyna w zielonym topie. Jej brązowy ogon ruszał się płynnie w powietrzu.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Wrz 18, 2013 11:27 pm
Vulfila z zaciekawieniem spoglądała, jak Raziel odpycha swoim ogonkiem jej ogonek. To było dość zaskakujące i delikatne. Po tym wyciągnął kwiatka z jej dłoni i... Oh! Złożył na jej wierzchu aksamitny pocałunek. Halfka oblała się rumieńcem. Od razu przypomniała sobie podobny gest w wykonaniu Hazarda. W momencie zrobiło jej się gorąco. A i zatytułowanie słowami "wasza wysokość" bardzo jej się spodobało.

Wzięła roślinkę znów do ręki i już miała jakoś zareagować na to wszystko, gdy... nagle po placu rozszedł się kobiecy krzyk, a chwilę później jakby znikąd wyłoniła się saiyanka. I to nie byle laka! Wyższa od Półsaiyanki niemal o głowę, umięśniona i zaokrąglona. Wbrew wszelkim pozorom wyglądała równie pociągająco co groźnie z kolczykami w uchu i krótko ściętymi włosami. Rzuciła się na Raziela i wręcz zassała jego usta. Vulfila zrobiła wielkie oczy i poczuła się kompletnie w niewłaściwym miejscu i o niewłaściwym czasie. A zachowanie dziewczyny wskazywało ewidentnie na to, że jej zazdrosna i w dość ostentacyjny sposób zaznacza swoje terytorium. Na którym też przecież Halfce wcale nie zależało.

Ale ostatecznie Vulfila poczuła się niesympatycznie potraktowana przez obcą i zazdrosną dziewczynę. Dlatego też popatrzyła z lekkim niesmakiem wymalowanym na ustach na wyciągniętą na powitanie rękę. Zasady savoir vivre były w tym przypadku proste, rękę wyciąga kobieta starsza lub, która stoi wyżej w hierarchii i chyba w ten sposób dziewczyna Raziela chciała udowodnić swoją pozycję. Halfka nie chciała dać jej tej satysfakcji. Nie wypuszczając z rąk roślin, podała jej ... ogon, bez względu na to, jak poniżająco mogło to wyglądać dla czarnowłosej nieznajomej. Po tym z pańskim wyrazem twarzy miotła ją od stóp do głów i skomentowała:

- Miło mi.- powiedziała na wstępie oschłym tonem.- Ale chyba muszę się już zbierać.- dodała, łapiąc ogonkiem łopatkę.- Mój chłopak, NASHI,- podkreśliła to słowo dobitnie, licząc na to, że zagra tym na nerwach dziewczynie- czeka na mnie na sali treningowej. Miło było poznać.- dokończyła, wzbijając się w powietrze. Najpierw skierowała się do okna swojego pokoju, gdzie miała zamiar zostawić rośliny, a następnie ruszyła rzeczywiście do sali treningowej, mając nadzieję, że spotka tam Hazarda lub Altaira na wypadek, gdyby te parka też tam się udała. Brak jakiegokolwiek nashi, szczególnie znanego Vulfili, mógł być kompromitujący. Ale już nie takie kłamstewka uchodziły jej płazem.

OCC: Sala treningowa
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Wrz 19, 2013 9:06 pm
Eve popatrzyła lekko zdziwionym wzrokiem na Vulfilię. Nie wiedziała co o niej sądzić. Chciała być miła dla znajomej swojego chłopaka, a tak podaje jej ogon zamiast dłoni i zachowuje się jakby zabiła jej matkę. Opuściła dłoń i dotknęła swoim ogonkiem, ogonek dziewczyny. Ta po chwili oświadczyła, że musi już iść bo na Sali Treningowej czeka na nią jej chłopak, który posiada rangę Nashi. W chwilę później ciemnowłosa kadetka odleciała, zostawiając parę nastolatków samych. Eve delikatnie się podrapała po głowie i popatrzyła na Raza.
- Uraziłam ją jakoś czy coś? Bo jakoś dziwnie się zachowała. – powiedziała dziewczyna patrząc się na swego chłopaka, który wzruszył ramionami i usiadł na ławce, na której wcześniej siedział. Eve siadła mu na kolanach i wtuliła się w niego. Dawno się nie widzieli i nie mogła się doczekać tego momentu. Zmienił się przez ten czas kiedy przebywał w Akademii. Stał się bardziej umięśniony i może nawet urósł. Dorobił się też kilku siniaków i ran.
- Co tam u Ciebie Eve? – powiedział chłopak wkładając twarz w jej włosy. Bardzo mu jej brakowało. Nie myślał nad tym, lecz teraz sobie uzmysłowił, że czegoś mu brakowało przez te kilka tygodni. Brakowało mu jej obecności. Jej charakteru. Jej głosu.
- A co się tak głupio pytasz? Nie widziałeś mnie kilka tygodni i pytasz się mnie co u mnie, jakbyś mnie nie widział kilka lat. Naprawdę, czasami zastanawiam się co ja w Tobie widzę. – powiedziała dziewczyna, i teatralnie westchnęła. Jej chłopak czasami, był bardzo niedomyślny.
- Jak to co? Wszystko. – rzekł Raz uśmiechając się po czym pocałował swoją dziewczynę. Przez chwilę trwali tak w tej pozycji. Kiedy skończyli, dziewczyna ponownie się wtuliła w chłopaka.
- Brakowało mi Ciebie. – szepnęła cicho. Siedzieli tak kilka minut i wtulali się w siebie. Czasami dobrze było tak oderwać się od rzeczywistości. Pobyć wraz ze swoją ukochaną osobą. W końcu Eve wstała z kolan szmaragdowookiego i pociągnęła go do góry.
- No to może mi pokażesz tą słynną Akademię Saiyan. – powiedziała po czym ruszyła w stronę wejścia. Kruczowłosy nie miał nic do powiedzenia w tej kwestii. Ruszył za swoją panią i po chwili szli ramię w ramię. Eve wsunęła swoją dłoń w dłoń syna Aryenne.

z/t Sala Treningowa.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Paź 06, 2013 7:38 pm
Mieli przesrane. Uśmiech na twarzy Hazarda, jego wzrok oraz ton wypowiedzi świadczyły o tym. Eve przegięła z tym policzkiem, ale co się stało to się nie odstanie. Raziel nawet nie zdążył zareagować po ciosie, kiedy ten psychopata złapał jego dziewczynę za rękę. Widać było, że sprawia jej ból, ale Nashiego najwidoczniej to bawiło. Zadawanie bólu i szerzenie cierpienia. Nie. To nie było normalne. Żaden normalny Saiyanin, choćby był największym zwyrodnialcem. Nawet władca Koszar miał jakieś hamulce. Lecz osobnik, który stał przed nim był jeszcze gorszy. Wszystko go bawiło. Jeśli kogoś można było nazwać czystym złem to właśnie złotookiego.
- Nie waż się jej dotykać ty śmieciu! –warknął szmaragdowooki, kiedy jego oponent chwycił Eve za podbródek i podniósł do góry. Ton i słowa jakimi zwracał się do ukochanej kruczowłosego kadeta, przyprawiały go o wściekłość. Zacisnął pięści, że aż knykcie mu pobielały. Był gotowy. Gotowy do ataku. Chciał zmasakrować tą gębę. Chciał sprawić, żeby stała się tylko zwykłą miazgą. Jednak nie zdążył. Wojownik Vegety był od niego o wiele szybszy. Syn Aryenne nawet nie zdążył wykonać bloku, kiedy uderzenie w żebra posłało go w ścianę. Blokada długo nie wytrzymała naporu ciała siedemnastolatka i pękła otwierając mu drogę na dwór.

Młodzian wyleciał przez dziurę w ścianie, którą stworzyło jego własne ciało. Na szczęście byli dość nisko więc podczas upadku skosił tylko jakieś krzaki, robiąc delikatny ślad na podłożu. Miejsce, w które trafiła go pięść Hazarda pulsowało tępym bólem, jednak można było wytrzymać. Saiyanin bywał już w gorszych okolicznościach i jeden cios nie wyśle go do szpitala. Wstał na jedno kolano, kiedy ktoś do niego podbiegł.
- Raz w porządku? Nic Ci nie zrobił? – pytała dziewczyna w zielonym topie.  W jej oczach był strach i troska.
- Eve. – szepnął chłopak o czarnych włosach. – Musisz stąd jak najszybciej uciekać. On Cię zabije.
- Nie zostawię Cię.
- Uciekaj do cholery. Nie dasz mu rady. To ponad Twoje siły. – warknął chłopak próbując wstać, lecz nogi odmówiły mu posłuszeństwa. W następnej sekundzie usłyszał cichy śmiech. Spojrzał w jego stronę i dreszcze przebiegły mu po grzbiecie. Hazard zbliżał się do nich. Na jego ustach był ironiczny uśmiech. Miał cele. Zaś nimi był Raz i Eve. Byli w cholernym bagnie, a on nawet nie mógł wstać. Ku jego przerażeniu Eve ruszyła przed nich i kilka metrów dalej stanęła z rozprostowanymi ramionami.
- Nie zbliżaj się do niego. Prędzej zginę, niż go tkniesz ty gnojku! – powiedziała dobitnie.
Śmierć się zbliżała, a jej imię brzmiało Hazard.

Occ:
Koniec treningu.
Jestem na Placu, zaś w ścianie jest duuuuuża dziura. Będzie potrzebny remont. Very Happy
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk800/800Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (800/800)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Paź 06, 2013 8:55 pm
Przeleciał przez dziurę w ścianie i znalazł się na świeżym powietrzu. Nie musiał długo szukać dwójki Saiyan. Znajdowali się na wprost, kilkanaście metrów dalej. Raziel klęczał na jednym kolanie w krzakach, Eve pochylała się nad nim. Ruszył powoli w ich stronę, mając na twarzy szeroki uśmiech. Przerażenie widoczne w ich oczach tylko go nakręcało. Czy zdawali sobie sprawę, że śmierć jest blisko? Czy może wierzą w cud, który uratuje im życie? Nie będzie czegoś takiego, pośle ich prosto do piekła.

- Tutaj jesteście. Myślałem że uciekliście z obsranymi gaciami.

Wokół nie było nikogo, idealnie warunki. Chociaż z drugiej strony fajnie byłoby mieć widownię. Nie zamierzał kończyć tego tak szybko, troszkę się nimi zabawi. W szczególności tą gówniarą, za to że śmiała podnieść na niego rękę. Wykorzysta ją, by wkurzyć bruneta. Może pod wpływem furii będzie dla niego namiastką godnego przeciwnika.

Eve wyszła mu naprzeciw i zagrodziła drogę do Raziel'a. Katsu spojrzał na jej postawę i wybuchnął śmiechem.

- Naprawdę uważasz, że jesteś w stanie coś zdziałać? Dostarczycie mi więcej rozrywki niż sądziłem!

Zachowanie dziewczyny budziło w nim niemały podziw. Starsi i dużo silniejsi od niej faceci uciekliby gdyby znaleźli się w takiej sytuacji. Ale nie ona, zamierzała bronić chłopaka stawiając na szali swe życie. Gdyby nie to, że była taka słaba to może rozważyłby zarażenie jej Tsufulem. Byłaby lojalnym podwładnym, zakładając oczywiście, że nie oparłaby się pasożytowi, jak to całkiem niedawno zrobiła pewna kadetka. Nie ma co zawracać sobie tym głowy. Czas zacząć.

W mgnieniu oka znalazł się przed Eve. Zszedł do parteru i podciął jej stopy. Gdy dziewczyna zawisła w powietrzu twarzą do ziemi, zgiął nogę w stawie i wycelował w jej brzuch. Brunetka wypluła krew, gdy wylądowała na  kolanie Katsu.

- Bolało? - spytał ironicznie - A to dopiero początek. Lepiej pożegnaj się z ukochanym....

Chwycił ją za włosy i brutalnie rzucił, wprost na Raziela. Skrzyżował ramiona i oczekiwał na reakcję Saiyan'a. Czy to spowoduje u niego napad furii? Czy będzie musiał posunąć się jeszcze dalej?

- Dalej, ratuj ją - zawołał - jeśli nic nie zrobisz to ona zginie.

Wolnym krokiem ruszył w ich stronę, by zmotywować szmaragdowookiego do działania. Realne zagrożenie życia ukochanej osoby - to chyba skłoni go do użycia całych pokładów mocy. A może nawet da z siebie coś ekstra....

OCC:
Raziu bez dmg, co innego Eve.
Trening start.
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pon Paź 07, 2013 7:39 pm
Przed Tsufulem zaczęła malować się wielka budowla. Leciał z oszołamiającą prędkością tylko w sobie znanym celu. Nie wiedział kto go tu przywiózł ale teraz przyciągało go coś i on wiedział co to było. To była jego druga połówka. Skoro już znalazł kolejne ciało to mógł dołączyć do drugiego Katsu który był z nim całością.
Przez całą drogę nikt go nie niepokoił, chociaż sam Katsu zastanawiał się co się stało z tym który go tu przywiózł. W sumie to nie miało znaczenia w tej chwili. Skoro już tu jest to powinien się spotkać ze swoim pobratymcem.
Wleciał z zawrotną prędkością na teren akademii mając na razie gdzieś całą populację szkoły. Wylądował wbijając się z impetem w ziemię i robiąc w ziemi sporą wyrwę.
Z wielkim uśmiechem na swej gadziej twarzy zaczął powoli ruszać do przodu wychodząc z dziury. To na pewno zwróciło czyjąś uwagę i dobrze. Od przejęcia ciała nie miał na kim się sprawdzić, a ciało aż się prosiło o przetestowanie, tym bardziej na tych znienawidzonych Sayianach. Wytępić wszystkich, ale pierw dołączyć do drugiego Katsu.
W końcu go zobaczył rzucającego jakąś kobietą w innego mężczyznę który miał.. ogon. Sayianie! Tutaj! To naprawdę wielki dar losu dla jego gatunku że znalazł się tutaj.
Nareszcie, tyle lat czekał się zemścić, a teraz nadszedł ten czas. Zniszczą tą planetę i wszystkich ich mieszkańców... ale najpierw... zabawimy się.
Changeling podszedł bliżej i założył ręce na piersi. Zawołał do swojej drugiej połówki z perfidnym uśmiechem.
- Yo! Widzę że zacząłeś imprezę beze mnie. Zostawiłeś mi coś? - następnie zaczął rozglądać się po całej przestrzeni szukając innych małp do zabawy.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Wto Paź 08, 2013 9:03 pm
To był koniec. Hazard pojawił się na polu bitwy by dokończyć wcześniej rozpoczęte dzieło. Wolnym krokiem zbliżał się do pary młodych Saiyan, a Raziel nic nie mógł zrobić. Eve pomimo jego próśb stanęła przed szalonym Nashi. Nie miała za dużych szans przeciwko wyszkolonemu wojownikowi Vegety. Hazard dysponował mocą, która przewyższała Raziela, Vernila i Vivian razem wziętych. Byli dla niego tylko zabawkami, które dopóki bawią to żyją. W chwili kiedy Eve i Raz znudzą się złotowłosemu, zostaną pozbawieni życia. Śmiech jakim wybuchł Saiyanin sprawił, że synowi Aryenne ciarki popełzły po ciele. Był to psychopatyczny, pozbawiony jakichkolwiek uczuć śmiech. Był podobny do tego jaki miał Vernil kiedy był pod wpływem Tsufula. Jednak to nie mógł być on. Po prostu nie mógł. Raz z przerażeniem patrzył jak Hazard z każdym krokiem zbliża się do Eve. Nawet nie miał szans zareagować kiedy złotowłosy podciął dziewczynę w zielonym topie i nabił na swoje kolano. Te ciosy były finezyjne, jak i potwornie brutalnie. Saiyaninowi chodziło tylko o to by spowodować dziewczynie jak największy ból. Z uśmiechem na twarzy rzucił jej ciałem prosto w stronę siedemnastolatka. W oczach szmaragdowookiego płonął ogień. W tej chwili chciał tylko jednego. Zamienić twarz Nashiego w mięso. Lecz na razie nie mógł atakować. Musiał mieć plan, ale jak na złość wszystko musiało się spieprzyć. Młody kadet usłyszał kolejny głos, który był strasznie podobny do tego jakim się posługiwał jego przeciwnik. Odwrócił się i zamarł. Kilkanaście metrów od niego stał potwór. Wysoki, o czerwonej skórze i białym pancerzu. Z głowy, która wyglądała jak u jakiegoś płaza wyrastały kolce. Changeling. Nie ten, z którym spotkał się Raz. Ale był również przedstawicielem tej rasy. Kiedy zwrócił się w stronę Hazarda, kruczowłosy zastanowił się przez chwilę skąd ta dwójka mogła się znać. Miał kilka przypuszczeń, ale żadne z nich nie było zbyt realistyczne. Jednak teraz miał swoją szansę. Hazard był lekko zdezorientowany. Nie patrzył się na młodzieńca tylko na przybysza. Syn Aryenne ułożył delikatnie Eve na ziemi i w kolejnej chwili wystrzelił w stronę Nashi. Kiedy znalazł się przy nim wykonał kopniak prawą nogą, prosto w splot słoneczny Hazarda. Powinno go to na chwilę otumanić i spowolnić.

Occ:
Haziu -> Atak Szybki czyli 170 dmg dla Ciebie.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 3 9tkhzk800/800Plac przed budynkiem  - Page 3 R0te38  (800/800)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 3 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Paź 09, 2013 8:46 pm
Czy to miało jakiś większy sens? Dlaczego akurat oni mają posłużyć mu za zabawki, skoro wcześniej kończył walki w kilka sekund, często z silniejszym przeciwnikiem? Katsu sam nie potrafił sobie odpowiedzieć na to pytanie. Ta para zwyczajnie go zaintrygowała. Był ciekaw jak daleką posuną się w obronie bliskiej im osoby. Eve już to udowodniła, zasłoniła Raziela własnym ciałem, chociaż nie miała przeciwko Tsufulowi najmniejszych szans. Teraz pora na chłopaka. Dopiero zaczynał pastwić się nad brunetką, zamierzał robić to tak długo, aż Saiyan eksploduje złością. Taak, to będzie interesujące.

W międzyczasie wyczuł, iż ktoś zbliża się w stronę Placu. Całkiem pokaźna moc, ale co najważniejsze - aura bliźniaczo podobna do jego własnej. To musi być "on". Długo kazał na siebie czekać. A gdy w końcu się zjawia to wybiera sobie niezbyt dogodny moment. W końcu pojawił się w zasięgu jego wzroku. Postanowił przejąć ciało Changelinga, wroga ogoniastych. Że też właśnie przedstawiciel tej rasy pomoże mu wytępić te zawszone małpy.

- Jesteś wreszcie - rzekł, gdy tylko stopy przybysza dotknęły podłoża - Spóźniałeś się, więc tak, zacząłem bez Ciebie. Te dwa kąski rezerwuje dla siebie. Ale nic straconego, rozejrzyj się! Jest tu mnóstwo Saiyan których możesz mordować do woli. Wystarczy poszukać.

W najbliższej okolicy było co prawda pusto, lecz kilkadziesiąt metrów dalej złotowłosy wyczuwał obecność trójki kadetów. Nie powalali rzecz jasna mocą, ale na rozgrzewkę będą idealni. Katsu wrócił do Raziela. Chłopak chciał wykorzystać moment jego nieuwagi i zaatakować znienacka. Męczył się na próżno, Tsuful z łatwością uniknął ciosu. Wybuchnął śmiechem, a następnie samą Ki odepchnął go aż pod ścianę budynku Akademii, niedaleko dziury przez którą niedawno wypadł.

- W ogóle się nie starasz! - zawołał - chyba nie zdajesz sobie sprawy, że jeśli nic nie wymyślisz to zginiesz. Może Ci to zaprezentuję....

Zniknął na moment, by sekundę później pojawić się za Eve. Szybkość jego ruchów była niedostrzegalna dla kogoś na poziomie kadeta. Oplótł ramieniem szyję Saiyanki i podniósł nieznacznie do góry tak, że ta straciła grunt pod nogami. Naturalnie zaczęła nimi wierzgać, próbując się wyswobodzić. Nie była jednak w stanie pokonać stalowego uścisku. Po chwili jej twarz zrobiła się sina z braku powietrza.

- Widzisz? - krzyknął - Twoja dziewczyna jest zbyt słaba, nie jest w stanie się obronić. A tacy marnie kończą...

Wytworzył w wolnej ręce Ki Sworda. Podniósł dłoń do góry, by pokazać ją Raziel'owi. Chlopak musiał podejrzewać co się za chwilę wydarzy....

Przeraźliwy krzyk rozdarł panującą wokół ciszę. Ciało Eve napięło się, gdy energetyczne ostrze wbiło się w jej plecy i wyszło na wylot przez pierś. Krew zalała ziemię znajdując się pod dziewczyną. Kłopoty z oddychaniem pogłębiły się, miała przebite płuco. Nie była już w stanie dłużej krzyczeć. Na jej twarzy widniał grymas bólu, w oczach dało się dostrzec strach. Wiedziała, że to koniec, szmaragdowooki nie zdoła już jej uratować.

- Taka krucha.... - westchnął Katsu - nie nadaje się do Wojska. Ale rozwiązałem jej problem, martwa i tak się nie przyda.

Wybuchnął zimnym śmiechem. Upuścił ciało Eve. Opadła na kolana, a następnie bezwładnie padła w kałuży własnej krwi. Jeszcze żyła, lecz niedługo. Jej aura wygasała. Tsuful wyszczerzył zęby i wolnym krokiem ruszył w stronę Raziela. I on nie nadaje się by dłużej go zabawiać. A może pozostawi go jeszcze trochę przy życiu, by cierpiał z powodu utraty ukochanej? Niech żyje ze świadomością, że jego nieudolność doprowadziła do jej śmierci. Ciekawa perspektywa, musi się nad nią zastanowić....

OCC:
Przebiłem prawe płuco, żeby nie było, że trafiłem też serducho.
Sponsored content

Plac przed budynkiem  - Page 3 Empty Re: Plac przed budynkiem

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito