Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Ósemka - Vivian Savile (KP) 9tkhzk0/0Ósemka - Vivian Savile (KP) R0te38  (0/0)
KI:
Ósemka - Vivian Savile (KP) Left_bar_bleue0/0Ósemka - Vivian Savile (KP) Empty_bar_bleue  (0/0)

Ósemka - Vivian Savile (KP) Empty Ósemka - Vivian Savile (KP)

Nie Gru 03, 2023 12:00 am
Imię - Vivian
Nazwisko - Savile
Przydomek - Ósemka
Wiek - Siedemnaście lat
Rasa - Hybryda, dziecko Saiyanki i człowieka, który trochę za bardzo macza palce w magii.


Wygląd
___Szczupła, całkiem wysoka dziewczyna o wysportowanej sylwetce. Vivian odziedziczyła urodę po matce, ale cechy charakterystyczne - jak jasną karnację, włosy koloru wyblakłej słomy i brązowe oczy - to ma po ojcu. Ludzkie geny jawnie przeważają w jej wyglądzie, nawet blond ogon, rzekomo Saiyańska spuścizna genowa, momentami wydaje się być małpi a czasami bardziej… koci? Huh. Na pewno nie jest to coś, czym należałoby się przejmować. Postawę dziewczyna ma prostą, treningi zadbały o jej mięśnie, nie jest więc chuchrem, ale też nie jest górą nabitą mięśniami. Pochwalić się może zgrabną, w odpowiednich miejscach krągłą sylwetką, acz nie lubi komentarzy pod tym adresem. Jasne włosy ścina bardzo krótko, a oddając hołd swojej buntowniczej duszy, część z nich farbuje na czarno. Lubi ciemne, pragmatyczne ubrania i oprócz licznych kolczyków w uszach nie nosi biżuterii. Stałym elementem jej stroju są czarne rękawiczki bez palców.

Charakter
___Indywidualistka, z niespotykaną wręcz smykałką do znajdowania kłopotów. Nie przepada za ludźmi i woli unikać niechcianej uwagi. Ósemka to typowa introwertyczka co chodzi własnymi drogami. Ponieważ najbardziej ceni sobie spokój, z niejakim niesmakiem patrzy na wszystkich, którzy próbują ten status quo zaburzyć. Do szczęścia nie trzeba jej wiele, cisza i wolne popołudnie… Potrafi dużo znieść. Bywa kąśliwa, sarkastyczna, ma nietypowe poczucie humoru i nawet osoby, które lubi muszą jakoś zdzierżyć jej brutalną szczerość. Dziewczyna nie ignoruje swoich impulsów. Wyznaje zasadę, że gdy coś jej przeszkadza, należy zlikwidować problem. Ufa swojej intuicji, nawet jeśli podpowiada jej, że to pora na mordobicie. I choć najbardziej lubi zaszywać się w jakimś kącie z książką, to niestety jej preferowanym sposobem na pozbycie się irytacji jest rękodzieło. A dokładniej, użycie własnych rąk, by komuś poprzestawiać kości. Robi to dość często, ale bywa, że rozdrażnienie nie mija tak łatwo. Wtedy jej wieczorne spacery prowadzą ją najczęściej w podejrzane zakamarki miasta, a potem słyszy się rano w wiadomościach, że członkowie okolicznych gangów trafili do szpitala w ciężkim stanie.

___Ósemka mówi co myśli i tak naprawdę nie przejmuje się niczym wypowiedzianym pod swoim adresem. Ma dość grubą skórę i trudno podkopać jej pewność siebie - wiadomo, ma świadomość, że nie jest ideałem, ale nie potrzebuje cudzej afirmacji, bleh. Akceptuje siebie ze wszystkimi wadami i zaletami. Jeśli chodzi o relacje z innymi, to im bardziej kogoś lubi, tym częściej się z nim droczy, co widać na przykładzie członków rodziny. Jeśli chodzi o okazywanie czułości, Vivian nie jest w tym dobra, ale nie stroni od pokazywania afekcji. Przytuli się, rozczochra włosy, da kuksańca w bok - albo skoczy w ogień jeśli będzie trzeba.


Historia
___Vivian przytrafiła się nietypowej parze. Ona, Aryenne, wojowniczka z Vegety, czystej krwi Saiyanka szukająca spokoju po burzliwym rozwodzie. I on. Tosaru, człowiek o niełatwym zawodzie, łowca demonów, znawca starożytnych artefaktów, mężczyzna naznaczony magicznym piętnem. Ot, tak to się zaczęło. Choć z początku ich relacja była tylko flirtem, niezobowiązującym romansem, gdy okazało się, że dziecko jest w drodze, dwójka dla dobra potomka postanowiła się związać. Ku ich miłemu zaskoczeniu, dość szybko ich związek przerodził się w relację głęboko opartą na szczerym uczuciu, szacunku i zaufaniu. Znaleźli tego, czego nie szukali, a potrzebowali - i stanowili zgodną parę.

___Dziewczynka dorastała pod okiem kochających rodziców. Posiadanie takiej nietypowej dwójki jako swoich rodziców wiązało się oczywiście z ciekawym dzieciństwem. Aryenne od małego trenowała ją w sztukach walki, by Vi była silna i potrafiła się obronić w każdej sytuacji. Tata Tosaru za to do poduszki czytał jej książki o sposobach uśmiercania demonów i lubił przy śniadaniu przynudzać o teorii magii. Vivian była raczej cichym dzieckiem, nie ciągnęło ją do rówieśników. Wykazywała spore zdolności w wojaczce jak i w biegłości magii, acz żadna z tych rzeczy jakoś specjalnie jej nie interesowała. Żyła troszkę w swoim świecie, biegając po okolicznych lasach albo spędzając czas w domowej bibliotece.

___Tata często opuszczał dom z powodu pracy. Bywało, że znikał na kilka dni, parę tygodni albo i wracał po długich miesiącach. Praca, praca… W tym czasie Vivian była pod opieką jego żony, która broniła ogniska domowego z zawziętością lwicy.

___W każdym razie Vivian była przekonana, że jest jedynaczką. Do czasu, gdy miała sześć lat i usłyszała, że mama leci na Vegetę, bo jej starszy brat ma ich odwiedzić. Zaraz, zaraz, jaki brat? A brat przyrodni, czystej krwi Saiyan, syn pierworodny Aryenne i wojownika wysokiej rangi z Vegety. Ich polityczne małżeństwo nie przetrwało próby czasu, ale mama nie potrafiła zapomnieć o synu, który gdzieś tam cały czas był na czerwonej planecie… Także ta wiadomość spadła na nią grad z jasnego nieba.

___Pierwsze spotkanie zapamiętają do końca życia. Vivian bawiła się tamtego dnia w ogrodzie, Tosaru rąbał drzewo do kominka. Wtedy przylecieli, dorosła kobieta i chłopiec, para Saiyanów. Vivian stanęła obok ojca, boso, w starych ogrodniczkach, trzymając Tosaru za nogawkę spodni i owijając ogon wokół jego kostki. Patrzyła na brata zachowawczo, nieufnie, niepewnie i trochę z ukosa, nie mając pojęcia czego się spodziewać. A on… Nie pozostawał jej dłużny. Stał, milcząc, patrząc na nią spode łba chłodnym, zimnym spojrzeniem zielonych oczu. Był podobny do ich matki, ale usta miał nieprzyjemnie ściągnięte w wąską kreskę, zdawało się jej czy wyraz twarzy miał nieco… Pogardliwy?

___I w tej napiętej ciszy Vivian zrobiła pierwszy ruch. Cisnęła w twarz Raziela chrząszczem i pół sekundy później tarzali się oboje po ziemi, ciągnąc za włosy, ogony i ubrania, gryząc i kopiąc. Jakimś cudem ich rodzice rozdzielili. Wyszorowali z błota i trawy, opatrzyli, ochrzanili za ich zachowanie i kazali iść spać. Do końca pobytu brata ich relacja była napięta, ale z reguły schodzili sobie z drogi, choć Vivian stroszyła ogon jak niezadowolony kot.

___Po jakimś miesiącu Raziel wrócił na Vegetę. Aryenne była zła, ale to nie była jej decyzja - biologiczny ojciec chłopca przyleciał go zabrać. Ze zdwojoną siłą zaczęła przygotowywać się do odzyskania syna. Z tego co Vivian podsłuchała, życie na Vegecie nie było bajką. Reżim wojskowy, dzieci zmuszone do trenowania, by zostać żołnierzami, szacunek sprowadzał się wyłącznie do strachu przed silniejszym… Dlatego mama tak chciała, aby Raziel był z nimi na Ziemi, chciała mu oszczędzić tego losu. Z dala od toksycznego, wojskowego wychowania, zwłaszcza, że sytuacja tam była napięta. Tosaru pomógł jej w przygotowaniu odpowiednich dokumentów, znajdując informację o prawie międzyplanetarnym, zebrał też trochę pieniędzy na odpowiednią pomoc. Jakoś się udało.

___W końcu Aryenne zyskała pełną władzę rodzicielską i po niecałym roku Raziel oficjalnie zamieszkał na Ziemi. Chłopak pojawił się w ich domu z torbą na ramieniu i zamieszkał w pokoju obok Vivian. Pomna słów, które podsłuchała, gdy rodzice rozmawiali nocami w gabinecie ojca, choć nie czuła jakiejś ogromnej afekcji do brata, postanowiła być dla niego trochę milsza. A przynajmniej spróbować.

___Miesiąc później Vegeta wybuchła.

___Ojciec Raziela zginął wraz z lwią częścią populacji - Saiyanie stali się teraz mniejszością we wszechświecie. Vi nie wiedziała, jak się zachowywać wobec brata, który milcząc i ze ściągniętymi brwiami, unikał wszystkich. Wyciągnęła do niego rękę na zgodę, ale ten nie zareagował - ani jej nie przyjął, ani odtrącił. Aryenne tłumaczyła, że musi mu być ciężko z powodu tego, co się stało i Ósemka powinna być cierpliwa… Sama przeżywała zagładę rodzinnej planety. Choć ułożyła sobie życie na nowo na Ziemi, bliscy, znajomi, dalsza rodzina - zginęli. Status quo się zmienił.

___Przez najbliższe miesiące między Vivian i Razielem panowała dziwna cisza. Lody nie zostały przełamane. Razem chodzili do szkoły i wracali, trenowali, pomagali w domu - a jednak odpowiadali sobie tylko półsłówkami.

___Do czasu, gdy pewnego letniego popołudnia, dziewczynka nie zauważyła, jak brat zamierzał udać się w stronę lasu, a dokładniej w stronę tego ciemnego boru za ich domem. Vivian wychowała się w tej okolicy, znała każde drzewo, każdy kamień i korzeń - a Raziel nie. Żadne z nich nie potrafiło jeszcze latać, więc nie mogli wrócić łatwo do domu. Nie zamierzała dać mu zabłądzić, więc oczywiście pobiegła za nim. Tak jakoś się złożyło, że zaczęli się przekomarzać po drodze, Raziel mówił jej, by się odczepiła, ona, że nie ma mowy… I tak brnęli w las, a kłócąc się, nie zauważyli, że niebo robiło się coraz ciemniejsze. W końcu zaczęło padać. Rozdrażniony jej zachowaniem, brat pchnął Vivian, ostentacyjnie mówiąc jej, że ma się odwalić - ale mech pod ich butami był śliski od deszczu. Noga Ósemki poślizgnęła się na kamieniu. Dziewczynka poleciała w dół stromego zbocza, skręcając sobie boleśnie kostkę i gubiąc but gdzieś w trawie. Nie była w stanie ustać na nogach, a choć butnie zagryzała wargi i powstrzymywała łzy, widać było, że strasznie ją to bolało. A nad nimi właśnie zaczęło grzmieć i zerwał się wiatr.

___Chcąc nie chcąc, Raziel musiał wziąć młodszą siostrę na barana. Przemoczeni znaleźli schronienie pod zwalonym drzewem, czekając aż minie burza. Spięci, niepewni, mokrzy i obolali, zaczęli rozmawiać. Najpierw o tym, że mama na pewno się wścieknie i tata w ramach szlabanu każe im odkurzać swoje stare, zakurzone księgi. Potem Raziel wspomniał o tym, jaki był jego ojciec na Vegecie, a Vivian opowiadała, że za każdym razem jak Tosaru wraca do domu, ma gdzieś dodatkową bliznę na ciele. Mówili o mamie. O tym, że jest niezwykle silną wojowniczką, ale jak mają gorszy dzień, zawsze robi im gorące kakao. I tak słowo od słowa, nie zauważyli, jak burza minęła i wyszło słońce.

___Ponieważ Vivian nie mogła chodzić, Raziel, jako dobry starszy brat, wziął ją na barana. Zamierzali wrócić do domu, bo Vi znała drogę powrotną, ale po niecałym kwadransie znalazł ich Tosaru. Nie był zły, tylko przejęty. Wziął każdego pod jedno ramię i poleciał do domu, gdzie czekała odchodząca od zmysłów Aryenne… Oczywiście, że dostali szlaban stulecia.

___Jednak od tamtej pory, byli sobie znacznie bliżsi.

___Jak tylko ktoś próbował ciągnąć Ósemkę za ogon, miał już pięść Raziela przed nosem. Ledwie Vivian usłyszała, że ktoś obgaduje jej brata, szła podkraść wiadro z pomyjami ze szkolnej stołówki, by wylać je nieszczęśnikom na głowy. Ot, mijały lata, a rówieśnicy uczyli się, że nie należy zadzierać z rodzeństwem Savile. Ich rodzice jakoś nie przejmowali się, gdy słyszeli, że komuś znowu przetrącili kości - tylko chwalili za samoobronę.

___Niemniej, Vivian nigdy nie szukała zwady pierwsza. No, prawie. Miała po swojej stronie matkę, Saiyańską wojowniczkę, ojca, łowcę demonów (formalnie prawnika) o wątpliwej moralności, no i starszego brata. Ceniła sobie spokój, dobrą książkę i cieszyła, że dzięki rodzinie właśnie to ma… Acz ludzie, ludzkość sama w sobie, była głupia. Może dlatego nie potrafiła nawiązać bliższej relacji z rdzennymi mieszkańcami Ziemi. Jakoś ją drażniło ich zachowanie. Z jednej strony, małostkowość. Z drugiej strony, obłuda... Już nie wspominając, o sytuacji na Ziemi. Te wszystkie informacje o rozbojach, konfliktach, o tym, że prawo nieraz uniemożliwiało cywilom bronić się przed innymi. Idiotyzm. Za każdym razem jak była świadkiem takiej sytuacji, świerzbiły ją pięści, z tyłu głowy czuła dziwne napięcie, a przeczucie w żołądku podpowiadało, że powinna coś w tym zrobić. A przeczuć, jak mówiła mama, należy słuchać.

___Może właśnie stąd wzięło się jej małe hobby w postaci bycia vigilante. Nie raz, nie dwa, nie dwanaście, Ósemka wychodziła wieczorem na spacer szukając kłopotów.

___Lata mijały i Vivian zastanawiała się nad racją bytu pytania, które tak ostatnio często słyszała w szkole. Kim zamierzasz być w przyszłości? Huh, żeby to było takie łatwe. Miała już siedemnaście lat i żadnego sprecyzowanego celu w życiu. No nic, jakoś to będzie. Nie zamierzała aż tak bardzo się nad tym roztkliwiać.

___Szkoda tylko, że znowu z Razielem musieli zmienić liceum. Jakiś palant, nowy uczeń, ignorując opinię rodzeństwa Savile spróbował swojego szczęścia i już klepnął ją w tyłek… Niestety pięść jej brata złamała mu żebra szybciej niż Vivian zdążyła zareagować, ale cóż, jej glan zostawił piękny odcisk podeszwy na jego twarzy. I choć rodzice wykłócali się u dyrekcji, że ich dzieci mają prawo się bronić przed przemocą, nie udało się uniknąć ostateczności. Dyscyplinarnie wyrzucono ich ze szkoły.

___Jak to się mówi, coś się kończy, coś się zaczyna?

___Dwa tygodnie później trafili do nowego liceum.

Inne
___x Mól książkowy, bibliofil, członek kółka czytelniczego w szkole i lokalnej bibliotece. Najbardziej interesuje ją literatura klasyczna, ale Vi czyta praktycznie wszystko, co wzbudzi jej zainteresowanie. Wychodzi z założenia, że książki są lepsze od ludzi.

___x Jej przezwisko, Ósemka, wzięło się z dzieciństwa. Gdy była mała i uczyła się liczyć, z uporem kończyła każdą wyliczankę czy matematyczne działanie na liczbie osiem. I upierała się, że tak ma właśnie być. Dzieci są dziwne…

___x Pół Saiyan, pół człowiek, ale - tatuś lata przed jej narodzeniem trafił na pewien artefakt, który nałożył na niego ciężką klątwę. Po wielu trudach i próbach Tosaru w końcu opanował swoje piętno magiczne i ma nad nim całkowitą kontrolę. Obawia się jedynie, że jakieś niechciane efekty uboczne mogły przejść na jego córkę, acz póki co, nic na to nie wskazuje.

___x Choć może sprawiać takie wrażenie, Vivian nie jest bez serca. Ma słabość do zwierząt, dzieci i uroczych, puszystych rzeczy. Ba, nie kryje się z tym - ma w pokoju na półce kilka pluszaków, a koc na jej łóżku jest w serduszka i czarne kotki.

___x Ma wstręt do dymu papierosowego. Ostatnią osobę mającą czelność palić obok niej spryskała gaśnicą od stóp do głów. Z używek akceptuje tylko herbatę, bo za alkoholem jakoś nie przepada. Może to dlatego, że ma absurdalnie słabą głowę.


Statystyki - In progress
Techniki - In progress
Przemiany - In progress

Red and Khepri like this post

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito