Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Ulice

+9
Colinuś
Kuro
NPC.
Kanade
Red
Zerb
Khepri
Reito
NPC
13 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Ulice - Page 3 Empty Ulice

Sro Maj 30, 2012 12:50 am
First topic message reminder :

Ulice - Page 3 Backgr21
Hałas - tym jednym słowem można określić ulice West City. Potężne budowle otaczające dokoła, odstraszają skutecznie domatorów i wielbiących naturę. Łatwo się zgubić, lepiej mieć przy sobie mapę.

Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Ulice - Page 3 9tkhzk0/0Ulice - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Ulice - Page 3 Left_bar_bleue0/0Ulice - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Pią Maj 31, 2013 6:56 pm
Chepri, będąc już najedzonym i pełnym sił, udał się do West City, a konkretniej do swojego domu znajdującego się na jego obrzeżach. Poszczęściło mu się nieco, ponieważ miał jeszcze dwa komplety stroi, identycznych do tego, który nosił. W całym tym zamieszaniu zapomniał o nich, ale cieszył się, że je miał. W strojach była dla niego funkcjonalność, a nie wygląd, aczkolwiek nie obywało się w nich bez jego ulubionego koloru, jakim jest zieleń. Zabrał oba, uprzednio zakładając na siebie koszulkę i bezrękawnik. No bo ile można paradować pół nago?
Zabrał manatki i mimo wszystko trochę kasy i tyle go tam było. Nikogo nie spotkał w nim, to nawet lepiej. Wiedział też dlaczego... Jego opiekun teraz był sam, a że takiego stanu rzeczy nie lubił, to szukał sobie kogoś "do towarzystwa". Taki już z niego człek.

ZT -> dymiąca góra, tj wulkan
Gość
Gość

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Wto Cze 11, 2013 5:28 pm
Hudini nie prezentował się dobrze. Lecąc na Bazylu ledwo był w stanie się rozglądać gdzie prowadzi go krnąbrny smok. W prawdzie wiedział że przelatuje nad West City lecz nie miał żadnej kontroli nad tym gdzie dotrze, miał nadzieję że dotrze do szpitala chociaż, nie był pewien czy lekarze po zbadaniu go, będą mogli jakoś leczyć jego ciało, ponieważ raczej nie codziennie spotykało się gość zbudowanych z gumy. Rozmyślał też nad swoją ostatnią walką podczas której poniósł straszliwą klęskę, w prawdzie jego przeciwnik był silniejszy a on troszeczkę pijany, lecz mimo to przegrana nadal bolała i to w dosłownym znaczeniu. Szkoda że jego niebieskowłosy przeciwnik był takim mrukiem, miał nadzieję chociaż na małą podwózkę do pobliskiego szpitala, lecz ten olał go całkowicie, zostawiając Hudiniego na pastwę małego grubego smoka. Lecąc nad miastem powoli zbierał siły, nie mógł jeszcze się ruszać ale już mógł krzyknąć,, a to wystarczyło aby zwrócić na siebie uwagę-HALOOOOO!Krzyknął nad tłumem ludzi-Którędy do szpitala!?Wrzeszczał z góry Hudini coraz bardziej zwracając uwagę osób na ulicach-Będę wdzięczny jeśli mnie ktoś do niego zaprowadzi., A po chwili namysłu dodał.I pomoże zejść.

OoC
32+15=47 Hp
Anonymous
Gość
Gość

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Wto Cze 18, 2013 5:02 pm
Gdy ludzie dobrze się spostrzegli że osoba która wzywała pomocy, w małym stopniu przypomina człowieka, zaczęli uciekać. Hudini widząc popłoch jaki spowodował wśród ludzi zrezygnował z wołania o pomoc, widząc jak niektórzy panikowali, to oni zaraz będą potrzebowali pomocy. Nie zostało mu nic innego niż wychamować smoka.-Prrr gadzino. Ląduj.....LĄDUJ POWIEDZIAŁEM!!!! Mówił Hudini, lecz na tę jakże niewdzięczną uwagę z jego strony smok zareagował nerwowo. Ruszył z całą możliwa dla siebie prędkością i zaczął pikować między budynkami, następnie zrobił beczkę i lotem koszącym zaczął zbliżać się do parku, tam następnie wylądował i zrzucił z siebie Hudiniego wprost pod koła wózka dziecięcego prowadzonego przez ładną blondynkę.-Uważaj co robisz żulu!!! Wpadł byś na Kleofasa!!! POLICJA!!!! BANDYTA CHCE MI PORWAĆ KLEOSIA!!!!Zaczęła krzyczeć kobieta, na reakcję strażników nie trzeba było długo czekać.-Pójdzie pan z nami.Powiedział niższy z funkcjonariuszy.




OoC:
47+15+62
Anonymous
Gość
Gość

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Czw Cze 20, 2013 7:50 am
Dwóch niebieskich osobników miało już skuć ledwo żyjącego Hudiniego, który nie mógł się bronić lecz był w stanie już stać i ruszać się. Prawdopodobnie został by zabrany na na izbę wytrzeźwień lecz całą sytuację, widziała bojówka ,,Muszkieterów West City'' najlepszego klubu piłkarskiego, oraz posiadająca najlepszych Ultrasów ekipa, chyba nie trzeba dodawać że ich barwy to różowe. Policjanci na widok ekipy zostawili Ilicza i zaczęli uciekać w kierunku, nie określonym. Gdy bojówka dotarła do ledwo żywego Gasparina. Postanowili zabrać go w jakieś ciekawsze miejsce, w końcu ktoś w ich barwach musi być spoko gościem. Tak więc ruszyli do najbliższego klubu z ,,Miłymi Paniami tm''

Do,, Bung Bunga''

62+15=77 Hp
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Ulice - Page 3 9tkhzk0/0Ulice - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Ulice - Page 3 Left_bar_bleue0/0Ulice - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Pon Lip 01, 2013 11:30 pm
Leciał na miejsce dosyć szybko, raz, że się śpieszył, dwa, że chciał przyzwyczaić oczy do latania, jak na razie nie szło mu to źle. Wylądował na obrzeżach miasta, nie chciał na siebie zwracać zbyt dużo uwagi lądowaniem w samym środku zamieszania. Widział je już z góry, ale nie tak łatwo przeoczyć dwadzieścia radiowozów w jednym miejscu. Działo się. Resztę drogi pokonał pieszo. Oczywiście policjanci odgrodzili cały teren. Celują, krzyczą, ale nic poza tym... Typowe...
-"Trzeba coś z tym zrobić"
Podszedł do jednej z ustawionych barierek. Funkcjonariusze spojrzeli na niego.
-Hej, gdzie idziesz? Nie widzisz, co się tu dzieje? -rzekł jeden, kilku stojących obok zagrodziło drogę chłopakowi.
-Widzę bardzo dobrze... A teraz z drogi - rzucił beznamiętnym tonem i jakby nigdy nic odepchnął ich na bok, po czym przeskoczył barierkę.
-Ej, gdzie idziesz? Zatrzymajcie go! -krzyknął inny mundurowy.
Chepri nie reagował, po prostu szedł w kierunku banku. Ktoś chciał go nawet powstrzymać, ale on odepchnął go lekkim kiaiho.
Podszedł do wrót i otworzył je chamskim kopniakiem, tak, że otwarły się z hukiem.
Przestępcy doznali nie małego szoku.
-Co do... - tylko tyle zdążył powiedzieć jeden z nich, zanim został znokautowany. Reszta spojrzała na leżącego w jeszcze większym szoku, niż była. Teraz było ich tylko pięciu. Nadal uzbrojeni i groźni... No, może nie tak bardzo. A przynajmniej dla szkarłatnowłosego. Kiedy już wszyscy zorientowali się co się stało, zwrócili oczy ku chłopakowi. Jego jednak nie było w miejscu, w którym stał. Kolejny bandzior upadł na podłogę.
Jeden z nich, najwyraźniej o wyższej od pozostałych bystrości umysłu, wydał polecenie:
-Zastrzelcie go!
Pozostała trójka jednak zamiast je wykonać, rozglądała się po całym pomieszczeniu, szukając zielonookiego.
Znów dało się usłyszeć dźwięk upadającego ciała. Zakładnicy byli równie skołowani co oprawcy, a może i bardziej. Ziemianin pojawił się przed swoimi współrasowcami, ci od razu do niego wymierzyli. Nie padł jednak żaden strzał. Uczeń demona wykorzystał nowo zdobytą umiejętność telekinezy, by zabrać im broń.
-Poddajcie się - rzekł stanowczo.
Przestępcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo i ruszyli na Chepriego. To był błąd. Zaraz po tym spotkał ich ten sam los co całą resztę. Plus minus jakiś siniak i wybity ząb, czy dwa. Uwolnił tylko tych kilku zakładników, nie zawracał sobie głowy ich liczeniem. Upewnił się jeszcze, że nic im nie jest i skierował się do wyjścia, bez słowa...
Podszedł do najbliższego policjanta i rzekł:
-Możecie tam posprzątać. Źli goście nieprzytomni, zakładnicy cali.
I nie powiedział ani słowa więcej.
Co się stało, że zachowywał się tak, a nie inaczej? Po pierwsze chciał to zrobić szybko, po drugie sprawnie, po trzecie... Trochę mu szybki przyrost mocy uderzył do głowy. Miał wyrobione zdanie na temat dobra i zła, to fakt, ale czuł też jaką ma przewagę nad zwykłymi ludźmi.
Szedł powoli, nie śpieszyło mu się tak bardzo. Wcale jednak nie zmierzał do miejsca, z którego przybył, jeszcze nie.
Jego uwagę przykuła pewna znajomo wyglądająca postać. Podążał za nią, trzymając się w bezpiecznej jego zdaniem odległości. Ukrył tyle mocy ile potrafił, tak na wypadek, gdyby umiała wyczuwać Ki. Nadal jednak pytaniem było, czy to rzeczywiście ta osoba, za którą ma ją chłopak?
Właśnie miał minąć jeden z zaułków, kiedy...
-Śledziłeś mnie... -przemówił do niego żeński głos, dobiegający zza rogu. Nie mylił się, to ona.
-Szkoda by było przepuścić okazje na spotkanie rodzinne.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, czego nie dało się nie zauważyć.
-Zrobiłeś duże postępy, zmieniłeś się też trochę - skomentowała.
Jej czarne włosy nadal spadały na ramiona. Nadal preferowała w ubiorze biel i błękit, bo takie kolory miał jej strój. Przypominał nieco ten, który miał na sobie piętnastolatek. Tym razem jednak, to on był wyższy. Kilka centymetrów, ale to zawsze coś.
-Ty również - rzucił młodszy. -Aż mnie korci, żeby sprawdzisz ile naprawdę potrafisz.
-Naprawdę? Czyli też umiesz wyczuwać energię, właściwie to wcale mnie to nie powinno dziwić.
-Ale ukrywasz moc lepiej, niż ja. Hmm... Zawsze o krok przede mną.
-Nie łam się, kiedyś mnie przerośniesz, a co do twojej propozycji... Bardzo chętnie, ale innym razem.
-Masz rację, ja też mam dosyć napięty harmonogram - starał się nie wykazać żadnej reakcji na pierwsze słowa swojej kuzynki, tak jakby go wcale nie dziwiły.
-Cóż, na mnie pora.
-No to do następnego, niech ci szczęście sprzyja.
-I nawzajem - tyle rzekłszy, odeszła i zniknęła gdzieś w oddali.
Nie ma to jak radość ze spotkania z członkiem rodziny, którego się nie widziało od dwóch lat, prawda?
Już poza miastem Chepri wzbił się w powietrze i udał do swojego aktualnego lokum.

OOC:
ZT -> wulkan
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Ulice - Page 3 9tkhzk500/500Ulice - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Ulice - Page 3 Left_bar_bleue0/0Ulice - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Wto Sie 27, 2013 11:57 am
Udał się na chybił trafił z Leśnego Strumienia do najbliższego miasta jakie wyczuł w pobliżu. A było to West City, czyli największe epicentrum ludzkości na planecie. Przez całą drogę obmyślał atrakcje dla swoich gości, przy ściszonej energii żeby nikt nie wyśledził drogi jaką przemierzał przestrzeń powietrzną i nie uprzedził jego zamiarów. Mknął jak odrzutowiec, aż w końcu pod stopami Tsufula znajdowały się wieżowce największego miasta na Ziemi. Dobrze rozejrzał się po okolicy, aby ogarnąć liczbę możliwych uczestników zabaw i atrakcji przygotowanych przez demona skażonego kosmicznym genem. Hm... przydałoby się przywitać w zaskakującym stylu.
Pamiętacie może chociaż z nazwy film animowany pod tytułem "Klopsiki i inne zjawiska pogodowe"? Zamiast klopsów postanowił przeobrazić chmury w kolorowe cukierki, które runęły w kierunku miasta niczym ostry grad. Przebijały się przez szyby, cieńsze mury, karoserię pojazdów, niszczyły ulice i dawały ostro popalić samym mieszkańcom. Bardzo zdziwieni i przerażeni uciekali w popłochu i sieli zamęt, co nakręcało jeszcze bardziej rozochoczonego sukcesem Tsufula. Przysyłał więcej i więcej ciężkich łakoci z niebios i patrzył jak dewastują one spokojne dotąd życie West City. Wpadł na pomysł jak urozmaicić sobie i swoim gościom przyjemności...
Kolejne przedstawienie polegało na tym, że będzie śmigać tuż nad powierzchnią asfaltu, a napotkane pojazdy mechaniczne kopniakami posyłać na następne. I tak też zrobił: gdy nieznane obiekty podobne do poduszkowców podlatywały w zasięgu demona, ten niemal natychmiast uderzał ze stopy w pokrywy i odsyłał mechaniczne zabawki wraz z kierowcami na kolejne. Niczym kulą od kręgli pokiereszował nie tylko obiekty, ale także ludzi. Na ulicach podnosiły się krzyki chaosu, a to tylko jeszcze bardziej nakręcało demona, który widząc co się dzieje przystąpił do dania głównego.
Jak tak Tsuful siedział w Redzie, to dostrzegł w nim wielkie pokłady energii, bardzo mrocznej Ki, którą mógłby wykorzystać na swój sposób. Otoczył się więc czarną poświatą i kumulował wszystkie moce, ażeby nieco przemienić Genocide Attack na coś bardziej spektakularnego. Z zewnątrz przypominało to atak nietoperzy, które osiadły szczelnie na Długowłosym i szeleściły. Tak, energia szeleściła niczym liście! Było jej tak dużo, iż cząsteczki ocierając się o siebie wydawały taki dźwięk. Ale to zwiastowało dla mieszkańców tego miasta same nieszczęścia. Skulił się bowiem młodzieniec bardziej w sobie, a przy gwałtownym rozprostowaniu całego ciała (to jest ręce i nogi na boki, głowa dumnie uniesiona ku górze, wyprostowanie kręgosłupa) odlepił od siebie czarne cząsteczki Ki. Te mknęły niczym wodospad w dół, na niespodziewających się najgorszego ludzi. Czarna fala rozrzedzonego Ki (rozrzedzonego, bo było mnóstwo mieszkańców, ale o lichym zdrowiu - więc po co wysilać się na potężnych dawkach?) spadła na głowy istot i rozlała się po głównych ulicach, wlewała się niczym czarna ropa do sklepów, otwartych domostw, garaży i do kanałów. Ci, którzy znajdowali się bezpośrednio na ulicach byli oblepieni czarną Ki nie mogąc się ruszyć. Demon tylko czekał aż energia rozproszyła się po najdalszych zakątkach West City, aby jednocześnie zdetonować na ciałach niewinnych gości imprezy ładunek wybuchowy z mocy Reda. Tysiące eksplozji w jednej chwili dawały przepiękne dźwięki katastrofy, soprany zrozpaczonych od cierpienia kobiet, basy pogrążonych w śmierci mężczyzn i huk rozpadających się jak domki z kart budowli. Ah, i ten zapach kurzu w krwią, który rozciągał się nad miastem...
A to dopiero początek, chciał upewnić się, że tą umiejętność przelania czarnej Ki będzie mógł wielokrotnie powtórzyć zanim uda się do kolejnych miast po kolejne zniewolenie bólem ich mieszkańców.

[Post treningowy + technika Dark Soul - pierwsza część]
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Ulice - Page 3 9tkhzk500/500Ulice - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Ulice - Page 3 Left_bar_bleue0/0Ulice - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Sro Sie 28, 2013 8:23 pm
Coraz bardziej miasto przypominało Czarnobyl: wieżowce obdarte ze swoich warstw ochronnych i szyb, gruzy na ulicach i w miejscach wcześniej stojących obiektów handlowych, zbrukane krwią pozostałości po chodnikach i asfaltach. Były jednak pewne różnice: leżące trupy, odór śmierci, ulatniająca się Ki z ich ciał ku niebiosom. Co ciekawe, niektórzy przeżyli ten armagedon, ale byli w fatalnym stanie. Właśnie dla tych najwytrwalszych Tsuful przygotował jeszcze parę atrakcji, w tym spotkanie face-to-face. Powiedzmy, że to spotkanie z VIPem.
Zleciał na dół i bosymi stopami przemierzał gruzowiska rozglądając się czujnie za najmniejszym ruchem czy najcichszym szmerem istot, które przemykały się w panice pod zniszczonymi konstrukcjami. Gdy tylko kogoś takiego namierzał to wybierał jeden z dwóch wariantów. Pierwszy z nich było ścięcie głowy jednym uderzeniem dłoni ułożonej na płask. Wytrącało to im kręg szyjny wbijający się w gardło, także albo umierali od razu po przebiciu tętnicy i krwawienia wewnętrznego, albo dusili się i agonia trwała znacznie dłużej. Nie zatrzymywał się nad takimi ludźmi zbyt długo. Drugi wariant był złośliwy, bo początkowo dawał liche szanse na wolność. Kiedy upatrzył sobie odpowiednio niewinną osóbkę, która nie wzbudzała żadnych podejrzeń, podchodził do niej z otwartą dłonią i głaskał po główce chcąc uśpić czujność. Taka osoba najczęściej nie dawała wiary na uwolnienie się od oprawcy, który nie przestawał głaskać po łepetynce. Taki autograf, o. Ale nie, prawdziwym autografem było zlokalizowanie nacięcia na skórze ofiary (jeśli nie było to takowe robił paznokciem) i jego aura wsiąkała wgłąb ciała nieszczęśnika. I, uwaga, nie mógł ten ktoś za bardzo popadać w rozpacz, gdyż gdy to czynił to rozsadzało go od środka. Jednak osoba, która zdołała przetrwać inwazję aury w najgłębsze zakamarki, to otrzymywała niezwykły dar. Część Tsufula, który służył i wykonywał rozkazy Reda. Ten bez wymiany słów mógł w taki sposób wydać polecenie, które bez mrużenia okiem było wykonywane. Zmusił nawet takiego służące do zdradzenia kryjówek osób mu najbliższych, a Czarno-Białowłosy zabijał ich bez mrugnięcia okiem, no albo tworzył kolejnych sługusów. Po dwóch godzinach takiej parady zebrał około stu osób, które szły krok w krok za swym mentorem i donosiły o zauważonych uratowanych.
Dostali w końcu rozkaz o rozproszeniu się po innych miastach na planecie, gdyż chciał ów miejsce definitywnie zrównać z powierzchnią Ziemi. Nie spieszył się, koncentrował moc w swojej dłoni, która początkowo świeciła na złoto i przypominała odłamek szkła. Po jakimś czasie uznał, iż już jest w pełni gotów do fajerwerków na zakończenie imprezy. Wzleciał do góry w niebo i przemieścił się nad samo centrum opustoszałego miasta. Miał dość wyszukiwania ocalałych, resztę zmiecie niczym uschłe liście jedną, wyćwiczoną przedtem umiejętnością. Minął ułamek sekundy, kiedy z drobinki Ki wypuścił z ręki chmarę czarnych motyli, które runęły ponownie jak wodospad na opustoszałe West City i niszczyły wszystko co było na ich drodze. To co ocalało przemieniało się w drobne kamienie i pył, największe konstrukcje przeistaczały się w rumowiska, nikt kto nie był wojownikiem nie mógł przeżyć takiej masakry.
Tsuful dryfował w powietrzu i ogarniał nieziemskimi ślepiami ogrom zniszczeń jakiego dokonał. Nie wie jak inni, ale on bawił się świetnie. Jak dawno nie cieszył się z cierpienia innych, z huków i wrzasków swoich imprezowych gości, nie był przez chwilę sam. A teraz znów przydałoby się zorganizować kolejne zabawy - ta udała się w stu procentach.

[Post treningowy + technika Dark Soul - druga część, ostatnia]
Anonymous
Gość
Gość

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Czw Sie 29, 2013 10:53 pm
____Leciała bardzo szybko. Wręcz używając całe swoje zasoby energii. Chciała jak najszybciej znaleźć się na miejscu bo czuła, że tam dzieje się coś bardzo niedobrego, wiele energii gasło jedna po drugiej tak jakby ktoś zabijał zwykłe mróweczki. Za chwilę znowu wybuch, rozładowanie, a za nim umierały setki. Zaciskała pięści niemal do krwi, nie patrzyła za siebie czy Reito za nią nadąża, leciała jak strzała zostawiając za sobą czerwony szlaczek po aurze. Jej złote oczy wyrażały tylko jedno - chęć odegrania się na tym kimś. Musi obronić niewinnych nim będzie za późno!
W końcu na horyzoncie pojawiło się coś znajomego. Była już w tym mieście, ale nie wyglądało ono wtedy tak jak teraz. Już z daleka dało się dostrzec unoszący wszędzie dym od ognia, wybuchy rozgrzanych aut. Zadrżała gdy do jej uszu dobiegły przeraźliwe krzyki zabijanych tam ludzi. Wtem coś na wzór człowieka wzleciało w powietrze po czym skupiając się wystrzeliło coś przedziwnego w stronę zniszczonego już miasta. Demonica zawisła w powietrzu przez chwilę zastanawiając się co mogą zrobić motylki lecz gdy tylko usłyszała dziewczęcy pisk zrozumiała, że celem tego było zabicie ocalałych ludzi. Szybko wzrokiem wyłapała tych, którzy jeszcze żyli po czym wystrzeliła falę różowych promieni, które zamieniły cele w słodkie ciasteczka. Następnie szybkimi, zwinnymi krokami zebrała łakocie w koszulkę po czym odleciała spory kawałek od miasta. Tym samym promieniem odmieniła przerażonych ludzi, którzy nie mieli pojęcia co właśnie zaszło. Nakazała im uciekać nic nie wyjaśniając, a następnie wróciła na pobojowisko. Nie latała, przeszła się szybko kawałek między ruinami szukając jeszcze kogoś, kogo mogłaby ocalić z tego piekła. Zamiast tego widziała... trupy. Dziewczyna znacznie zbladła, kroki stały się chwiejne. Zatrzymała się nawet przez chwilę czując jak odór wymusza zwrócenie tego co zjadła. Chwyciła się dłonią za usta walcząc z tym by nie zwymiotować. Rozglądnęła się, była zmuszona nawet trącać tych, którzy w miarę nie wyglądali na martwych, ale nie znalazła nikogo. Chyba tamci byli ostatni żywi, a przecież to ledwie piętnaście osób...
Kiedy tędy chodziła ostatnio to miejsce tętniło życiem, było tutaj mnóstwo ludzi. Większych, mniejszych, a nawet i czteronogi. Uśmiechali się, śmiali w głos, bawili. A teraz gruzy, trupy, smród, krew, płacz, przerażenie...
Coś w demonicy pękło. Do jej oczu napłynęły łzy, poczuła rosnący w niej gniew. Z zaciśniętych mocno pięści sączyła się ciurkiem krew. Za niedługo pojawiły się i drobne wyładowania energetyczne wokół ciała June, a powietrze w koło zrobiło się bardzo ciężkie, zerwał się wiatr rozwiewający na wszystkie strony jej długie czerwone włosy. Zadarła głowę do góry przyglądając się uważniej postaci, która była winna temu wszystkiemu. Rozpoznała w niej znajomego...
____ - RED TY DRANIU! - krzyknęła rozszerzając ze zdziwienia powieki. Jego energia była powalająca, wzrosła dwukrotnie niemal w pół dnia. Przecież tak niedawno wyrzuciła go na wolność po kuracji w jej ciele! Cholera, to z jej winy teraz cierpią niewinni lecz z drugiej strony nie mogła przewidzieć tak dziwnego wyskoku demona. Wzleciała wyżej jak strzała. Zawisła w powietrzu. Przyglądnęła się bardziej Red'owi dostrzegając diametralne zmiany w jego wyglądzie. Zbielały jego włosy, wyraz twarzy wyrażał tylko głęboką nienawiść i chęć zniszczenia. Można było śmiało ją porównać do mimiki Juvette. Czyste zło. Coś tutaj nie grało. - Darowałam Ci życie. Nie zabijałam Cię, myślałam, że jesteś dobry, a Ty... ZRÓWNAM CIĘ Z ZIEMIĄ TAK JAK TY ZROBIŁEŚ TO Z TYM MIASTEM! - Nie zdzierżyła dłużej w jednym miejscu. Uaktywniła aurę, która buchnęła w powietrze jak zezłoszczony ogień po czym poleciała w stronę Winowajcy z gotową pięścią. Wzięła zamach gdy była tuż przed nim i uderzyła... miała nadzieję, że trafi.
Sama nie da rady przeciwko Złemu Red'owi. Jeżeli Reito nie pomoże June marny będzie jej los. Teraz nie myśli zbyt wiele o tym czy da radę czy nie, po prostu bliska furii rzuca się atakując na oślep. Nie obchodzi ją różnica mocy! Chce się zemścić! Pomścić tych wszystkich niewinnie zabitych ludzi! Gdyby tylko istniał sposób na ożywienie ich...

OOC
A tak się rzucam, pobij nie jak chcesz. Very Happy

Ps: Proponuję kolejkę - June, Red, Rei. Tak  będzie wygodniej. Razz
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Ulice - Page 3 9tkhzk500/500Ulice - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Ulice - Page 3 Left_bar_bleue0/0Ulice - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Pią Sie 30, 2013 8:00 am
Było na co popatrzeć... skala zniszczeń może dotyczyła tylko zwykłych mieszkańców planety, nie mniej jednak widok zgruzowanych wieżowców, czerwonej farby będącej posoką zabitych lub rannych, kurz - wszystko to tworzyło dziwną wizję, która dość mocno zaabsorbowała skażonego Tsufulem demona. Wiedział, że to nie koniec, dlatego chciał zrównać to wszystko do parteru, lecz lekki wyraz zniesmaczenia pojawił się, kiedy dostrzegł pod swoimi stopami kogoś, kto przemieścił się ledwo przed użyciem Dark Soul i wyławiał z kryjówek... ciastka? Nie, to nie były zwyczajne ciastka. Kątem oka śledził poczynania Śmiałkini, która wyniosła w ostatniej chwili tą garstkę ludzi poza obręb ataku. Właściwie to ciekawe, że narażała swoje życie dla jakiś nic nieznaczących w świecie wojowników istot. Ah, jakie to wzruszające! A raczej byłoby wzruszające, gdyby nie to, że serce Reda to tak naprawdę serce zimnego Tsufula chcącego dopinać mrożące krew w żyłach scenerie na ostatni guzik. Takie zachowania spóźnialskiego gościa imprezy nie wchodziło w grę.
No ale poczuł się dumnie, gdy z dwóch imprez June wybrała tą, którą on urządzał w West City. Z tej okazji zawsze może zrobić nadprogramowe atrakcje.
Wzrost aury nowoprzybyłej demonicy tylko utwierdził go w przekonaniu, że chce dołączyć do kończącej się zabawy. Hm, zastanawiające... co to są te cosie w Jej oczach? Jak to się nazywało... hm... u tych ludzi, których zabijał z zimną krwią, też widział przeszklone patrzałki, a za nimi krył się strach... ah łzy! Taaa, jest także dobry w zgadywanki. Czerwonowłosa coś mówiła w jego kierunku, lecz zwracała się do tego nędznika, którego ciało przejął w pełni. No tak, wygląda niemal identycznie jak ofiara. Hahahaha! I najlepsze w tym wszystkim jest to, że oskarżenia i krzyki poszły na konto Reda, że to tamtego wizerunek zostanie nadszarpnięty, a nie Tsufula. Najwyraźniej nie miała pojęcia z kim ma do czynienia. Robi się coraz bardziej interesująco, zwłaszcza iż June wpadła w gniew i Jej poświata naginała atmosferę ku dołowi od ciężaru. Jej Ki także pulsowało chcąc dorwać młodzieńca pięścią sprawiedliwości. Wleciała na niego z impetem, możliwe iż chciała przebić się pięścią przez brzuch Reda...
...ale ubiegł Ją o ułamki sekundy. Chwycił w jedną rękę niczym piłkę ściśniętą dłoń dziewczyny i mogła poczuć jego lodowate ciało. Tak jakby tamte destrukcyjne wygłupy w imię rozrywki nie zmęczyły go ani trochę. Prawda była taka, że skoro Tsuful rządził niepodzielnie tym organizmem, to wprowadził takie zmiany, aby jak najlepiej oddawały kondycję kosmity, a więc właśnie lodowata skóra, wielkie oczy z jeszcze większymi tęczówkami, liczne receptory których nie widać gołym okiem i te charakterystyczne barwy na twarzy. Wracając do zdarzenia, dwie aury zderzyły się ze sobą, chociaż ich właściciele dryfowali w bezruchu połączeni właśnie przez ręce. Było czuć przeciwne podmuchy wiatru na obliczach, lecz ani to ani atak June nie zmienił wyrazu twarzy oprawcy tego miasta, a w bliskiej przyszłości - także towarzyszki. Słowa nie dochodziły do adresata, zupełnie był skupiony na czymś innym... na tym jak zadać cierpienie o dużo-dużo-dużo silniejszej niż ludzie demonicy. O, wymyślił! Tak, to powinno nauczyć wojowniczkę, aby zjawiać się na imprezy punktualnie. I tego, że bez pytania nie można tykać Tsufula.
Najpierw jedną ręką, tą która bezczelnie chwyciła pięść June, zgniótł dłoń koleżanki do chrupnięcia kości śródręcza i sąsiednich paliczków. Następnie pociągnął ramię June, aby Jej oblicze skierować ku swojemu wyciągniętemu kolanu, o którego obił parokroć nos i twarz dziewczyny. Później drugą ręką ścisnął Jej szyję i mknęli razem w kierunku zdewastowanego miasta, aby wcisnąć ciało Długowłosej do asfaltu i pociągnąć Ją za sobą po ulicy ryjąc Jej ciałkiem czerwone szlaczki po jezdni. Na końcu puścił Jej gardło i kopnął w Jej brzuch z całych sił na te osoby, które uciekały, a które były uratowane dzięki Złotookiej. Nie skrócił dystansu, został w tym samym miejscu z którego wykopał dziewczynę i patrzył się na krwiste ślady na jezdni. Udało mu się napisać jedną literę - T. Ha, jak ładnie wyglądała, z daleka powinna alarmować wszystkich, iż on tutaj rządzi, a z innych śmiałków wyciśnie tyle posoki, aby zapisać całe swoje imię! Ha-ha-ha-ha! Tylko przydałoby się to ochronić przed deszczem...
...zaprawdę to był straszny drań, skoro tak przedmiotowo traktował przeciwników. I nie okazywał ani grama litości czy emocji.

Ooc:
Atak potężny = 3660 + 1575 = 5235 dmg
HP = 22500
KI = 25875
Reito
Reito
Liczba postów : 544
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Ulice - Page 3 9tkhzk0/0Ulice - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Ulice - Page 3 Left_bar_bleue0/0Ulice - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://dragon2326.deviantart.com/

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Nie Wrz 01, 2013 12:16 am
___Ledwo nadążał za June mknącą z niesamowitą prędkością w kierunku miasta. On również to czuł. Ginęli niewinni ludzie. Gdy zobaczył ruiny miasta zatrzymał się na moment. June w tym czasie poleciała na ratunek ocalałym ludziom. Zamyślił się. Z boku oglądał jak Tsuful zabija kolejne ofiary. Czyżby go to nie ruszało? Nie… on po prostu nie mógł się ruszyć bo coś działo się w jego podświadomości. Nagle okropny ból głowy powalił go na ziemię. Skulił się starając przy tym załagodzić jakoś te uczucie. Znów widział zlepek obrazów. Jakieś wydarzenia sprzed kilkaset lat. Już myślał, że będzie miał spokój bo od wejścia do komnaty zdarzyło mu się to tylko raz. Jednak bardzo się mylił. Ale dopiero teraz doszedł do wniosku, że te „bóle” są wywołane tym co aktualnie widzi. Jeśli miejsce te również widział shadow to automatycznie budziły się w saiyanie jego wspomnienia. Mógł się go pozbyć ze swojego ciała ale mózgu nie da się sformatować. Wspomnienia te były niepełne. Jakby zakończenia neuronów były uszkodzone co powodowało ból przy każdej próbie odtworzenia bądź samego zagłębienia się w te rejony pamięci. Podparł się ręką starając się utrzymać na nogach. Widział płonące miasto i masę ludzi uciekających w popłochu. Niewiele to różniło się od tego co teraz się tam działo. Pociski energii niszczyły wszystko. Wtem uczucie zniknęło momentalnie a Rei wrócił do normalnego funkcjonowania. Nie był świadomy tego ile czasu minęło od kiedy zaczął zwijać się z bólu. Tym razem poczuł jednak coś innego. June właśnie walczyła ze sprawcą całego zamieszania. I to nie na żarty. Biła od niej potężna energia ale przeciwnik zdawał się być silniejszy. Znacznie silniejszy. Nawet Reito nie miał z nim szans. Ale teraz go to nie obchodziło. Musiał ratować dziewczynę za wszelką cenę. Jej ki gwałtownie spadła. To oznaczało, że była ranna. Znów bał się, że może nie zdążyć a niestety senzu już nie posiadał. Mknął ile sił byle jak najszybciej znaleźć się obok niej.

Red… A raczej Tsuful zdawał się być zbyt pewny siebie. Widok zakrwawionej ulicy dodatkowo rozzłościł Reia. Rozpędzony do maksimum uderzył z pełną mocą, niczego nie spodziewającego się demona, pięścią prosto w szyderczo uśmiechniętą twarz. Tym samym posłał go na parę ładnych metrów. Być może  nie zrobiło to na nim większego wrażenia ale szatynowi udało się zdobyć kilka sekund by zająć się w tym czasie June. Podleciał do niej szybko wyciągając ją z gruzów. Tak samo ona jak i jej ubranie było w opłakanym stanie. Czerwone były już nie tylko jej włosy ale także zdarta skóra i odzienie splamione krwią. Rany były powierzchowne na szczęście ale z pewnością bolały. June była całkiem silna więc na pewno nie dałaby się zabić tak szybko. Choć saiyan i tak się martwił. Raz już widział ją ledwo żywą. Kolejny raz nie dopuści do tego choćby miał sam zginąć. Przeciwnik stanowił całkowicie inny poziom. W pojedynkę nie był w stanie za wiele mu zrobić jednakże…
- June… Proszę Cię nie zbliżaj się do niego. On jest cholernie silny a ja nie chcę by coś Ci się stało. Poradzę sobie sam.
To było samolubne choć on w ten sposób ukazywał swoją troskę. Był świadom tego, że prawdopodobnie rudowłosa i tak go nie posłucha. Jednak nie mógł pozwolić jej się tak narażać. Tym bardziej, że Tsuful nie znał litości. Wiedział o tym widząc chociażby tych wszystkich zabitych albo raczej zmasakrowanych ludzi i zniszczone miasto. Patrzył na swojego przeciwnika milcząc. Skupiał się na jego ruchach czekając na jakikolwiek sygnał. Coś co mogło zdradzić następny jego ruch. W takim starciu nie było już mowy o jakimkolwiek potknięciu. Każdy zły ruch mógł szybko doprowadzić do jego rychłej śmierci a tego wolał by uniknąć. Po prostu czekał…

OOC:
Potężny za 2235dmg

Trening Start
Anonymous
Gość
Gość

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Nie Wrz 01, 2013 2:30 pm
_____Jak wielkie rozczarowanie pojawiło się na twarzy June gdy okazało się, że spudłowała. Użyła pełnię swoich sił, a mimo to jej cios został zablokowany. Dla demonicy wszystko teraz działo się z spowolnionym tempie. Zdała sobie sprawę z tego, że jest bez najmniejszej szansy na wygraną. Jeśli nie zdarzy się jakiś cud skończy tak samo marnie jak ci wszyscy mieszkańcy tego miasta.
Cierpienie, które sprezentował jej demoniczny przeciwnik było nie do opisania. Cała jej bojowa aura zniknęła rozmywając się z powietrzu gdy tylko usłyszała trzask łamanych kości i poczuła rwący ból. Złote oczy zadrżały gdy spojrzała w zimne patrzałki kosmity. Nie wyglądał jakby był przejęty czy też zmęczony tym co przed chwila zaszło. Zablokował ją bez problemu, a potem pociągnął za rękę nabijając nosem na swoje kolano. Kolejne chrupnięcie jej kości zupełnie sparaliżowało demonicę. Widziała swoją krew na kolanie oprawcy między kolejnymi uderzeniami, czuła się beznadziejnie, nie była w stanie nic zrobić. Zero chęci obrony przez co skończyła jak przyrząd do orania pola, tylko tutaj był asfalt i bolało to jeszcze bardziej. Na dobitkę Red kopnął ją jak szmacianą lalkę prosto w uciekających ludzi, których przed chwilą uratowała. Widząc to kątem oka jakimś cudem udało się jej odbić od ziemi nim w nich uderzyła i polecieć w zniszczony budynek. Gruchotnęła w niego nie mając sił na to by łagodnie wylądować. Kilka grubszych kamieni opadło na nią, a rudowłosa nic z tym nie zrobiła. Leżała nieruchomo jak trup z otwartymi oczami myśląc: Co się właśnie stało? To nie była pełnia siły tego potwora, oj nie. Bawił się z nią, chciał zadać jak najwięcej bólu nim ją zabije.
Zamknęła oczy z trudem zatrzymując napływające łzy. Była w beznadziejnej sytuacji, nic nie wskóra choćby chciała nie wiadomo jak bardzo. Hikaru z Kuro zajęci są walką z jej ojcem, nie może liczyć na żadnego z nich. Lecz...
Pojawił się Reito, Wybawiciel. Kilkanaście sekund zajęło June ogarnianie kto ją wyciągnął spod tych gruzów. Była taka bez chęci do życia, widać było, że poddała się już na samym początku walki. Jest poobijana, krew znajdowała się niemal wszędzie, a ubranie pozostawiało wiele do życzenia. Najciężej było z zatamowaniem krwi z nosa oraz z poruszaniem prawą ręką, reszta ran to płotki.
___ - Żartujesz? - powiedziała zdziwiona gdy tylko dotarło do niej to co powiedział saiyan. - Nie pozwolę Ci! W pojedynkę jesteśmy dla niego tylko nic nie znaczącymi robakami! On Cię zabije! - nagle ożyła. Może nie do końca, bo była blada, ale przynajmniej się poruszyła. Potrząsnęła mężczyzną chcąc jakoś go odwieść od samobójczego planu walki sam na sam z Red'em. To było bez sensu i tak jej nie posłucha choćby krzyczała na niego całe wieki. Wojownicza rasa Ci saiyanie...
___ - Reito! Mam pomysł... potrzebuję trochę czasu. - powiedziała nagle zmieniając zupełnie nastawienie. Nie była pewna czy się jej uda, ale w tej sytuacji każdy promyk nadziei jest na wagę złota. Odleciała kawałek chowając się przed ręką Red'a i zaczęła się skupiać...

Trening Start
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Ulice - Page 3 9tkhzk500/500Ulice - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Ulice - Page 3 Left_bar_bleue0/0Ulice - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Nie Wrz 01, 2013 7:28 pm
Nie lubił, gdy ktoś spóźniał się perfidnie na imprezę i przerywał dumanie nad krwistym arcydziełem na jezdni.
Tym kimś był wojownik, którego tylko raz w życiu widział, i którego to nie znał ani trochę. Poznał teraz Jego pięść, ale akurat wolałby poznać Go z innej strony... Jego słabości, tak... Jego mocne strony - po troszę, żeby ich uniknąć na zaś. I nie, Reito nie uderzył twarzy z uśmiechem, tylko obojętną. Mógł jedynie odczuwać, że wewnątrz demona zarażonego Tsufulem płynie rzeka ekstazy na myśl o tym co dokonał na June. A teraz był wściekły na Super Saiyanina, który zepsuł chwilę zadumy. Wychodził ostrożnie z gruzów, jakby tak miało być w programie imprezy na dzisiejszy dzień i lekko strzepnął kurz z ramiona. Przecięte plamiło posoką żółtawą chustę, lecz najgorszą kondycję miał nos. Musiał to naprawić, więc chwycił dwoma palcami za chrząstkę i z chrupnięciem nastawił na prosty nos. Czuł na sobie wzrok Blondyna, najwyraźniej wyczekiwał kolejnych wydarzeń. Oto i one.
Wyprostował się w kręgosłupie i zmierzył kosmicznymi patrzałkami swojego rywala. Wolałby dokończyć sprawę z dziewczyną, jednak z drugiej strony nigdy nie przepadał za Saiyanami, a ten niewątpliwie zaliczał się do rasy tych małpiastych wojowników. Nie mrugnął ani na chwilę oczyma, kiedy wokół jego ciała podniosła się czarna jak smoła aura, która przy złączeniu z powietrzem odrywała się w postaci malutkich motylków. Wyciągnął rękę w kierunku śmiałka, w której to dłoni pojawił się złoty motyl, ale po ściśnięciu wyfrunęła mroczna odmiana, a za nią cała chmara odrywająca się nie tylko z poświaty Reda, ale także z jego otwartej ręki. Rój szeleszczącej Ki mknął wprost na Reito, którego to szczelnie okryły od czubka włosów do palców u stóp. June zdążyła w tym czasie czmychnąć z pola rażenia, więc tylko młodzieniec poczuje ból eksplozji na własnej skórze. Szybko ścisnął dłoń, na co motyle zareagowały od razu, i wydobył się potężny huk, niczym po odpaleniu bomby atomowej. Nie mógł uciec od pułapki Tsufula, który odleciał pięćdziesiąt metrów dalej, żeby nie oberwać z Dark Soula. Dużo dymu i swądu przysmażonego mięsa unosiło się z jednego miejsca. Był ciekaw czy zdołał przetrwać zmasowany atak ciemnej Ki demona. Nawet na chwilę zapomniał o Czerwonowłosej, taką miał nieodpartą chęć zgładzenia Reito za wtrynienie się do zabawy.
Ale znów - mógł zawsze wybrać balangę u Braski i Hikaru, więc z dwojga złego przynajmniej będzie bardziej czerwono niż planował. Emocji nie wyrażał żadnych, tak jakby dawał z siebie wszystko, a przy niepowodzeniu opanuje ciało zwycięzcy. Tak to działało, prawda? Kiedy Red będzie na skraju śmierci, to Tsuful bezczelnie zostawi go na pastwę losu, którego mu naważył. Nie przejmuje się takimi drobnostkami jak śmierć ofiary, w której siedział i rozgościł się w każdym zakamarku. Znajdzie sobie nowego żywiciela, jednak w tej chwili krzyżując ręce na torsie wypatrywał konturów ciała oponenta.

Ooc:
Dark Soul = 35% Ki + 5%HP oponenta (Reito) = 0,35*22875 + 0,05*22770 = 10194,75 ~ 10194 DMG
HP = 22500 - 2235 = 20265
KI = 25875 - 0,9*10194 = 25875 - 9174 = 16699
Reito
Reito
Liczba postów : 544
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Ulice - Page 3 9tkhzk0/0Ulice - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Ulice - Page 3 Left_bar_bleue0/0Ulice - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://dragon2326.deviantart.com/

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Nie Wrz 01, 2013 11:35 pm
___Reakcja June na jego słowa była do przewidzenia. Oczywiście nie zgodziła się. A porównanie ich do robaków było średnio trafne. Chyba że chodzi o te jadowite. O tak… Już Rei wiedział jak zajść draniowi za skórę. Demonica wtem wspomniała coś o jakimś planie. Reito chciał ją zatrzymaj. – Poczekaj. Wróć! – Ale było już za późno. Zniknęła gdzieś. Tsuful mimo wcześniejszych przypuszczeń szatyna wyglądał na spokojnego i wcale nie zachowywał się jak szaleniec szydząco patrzący na swoje ofiary. Można było wyczytać z jego wzroku obojętność. Czyżby był tak przesycony złem, iż nawet nie robiło na nim wrażenia zmasakrowanie połowy a może nawet całego miasta? Coś szykował dla Saiyana. Wyprostował swą pozycję i wyciągnął jedną rękę przed siebie. – He? Co to do… - Rozszerzyły się jego źrenice widząc mrocznego motyla wylatującego wprost z dłoni Tsufula. Nagle pojawiła się ich cała chmara. Nie było szans się przed tym ukryć ani obronić. Otuliły całe ciało chłopaka niczym szarańcza i co najgorsze, po zetknięciu z jego ciałem eksplodowały. Zdążył jedynie zakryć rękami swoją twarz a nogą krocze… Wybuch był potężny. Zmiótł ogromny obszar miasta z powierzchni ziemi tworząc krater sporej głębokości i rozpiętości, w którego centrum znajdował się Reito. Gdy kurz opadł dało się zauważyć jego pokiereszowane ciało. Prawa ręka urwana do połowy, z lewej wystawały gołe kości. Podobnie nogi. Ta wystawiona bardziej w przód była niemalże obdarta ze skóry. Z drugiej sączyła się krew. Mnóstwo krwi. Oparzenia na całym ciele i poszarpane ubranie. Mimo tak licznych i paskudnych ran dalej utrzymywał się w powietrzu. Zaciskał zęby starając się wytrzymać ten okropny ból. Normalny człowiek dawno by już umarł z bólu a w najlepszym wypadku zemdlał ale Rei był saiyanem. Dla tej rasy ból był jak motywator. Każda rana potęgowała w nich złość i chęć zabicia przeciwnika na tyle, iż z czasem przestali całkowicie przejmować się obrażeniami. Ponadto szatyn trzymał w zanadrzu pewną umiejętność nabytą dość niedawno. Ryknął jak gdyby wstąpił w niego demon. Wtem z ran zaczęła unosić się biała aura niczym para wodna. Pojedyncze komórki zaczęły się regenerować w niesamowitym tempie. Poczynając od kości jego urwana ręka uformowała się na nowo. Nie trwało to tak szybko jak przypadku nameczan ale efekt był niemalże taki sam. A może bardziej przypominało to regenerację demona… W każdym razie ciało odzyskało dawną sprawność po niecałej minucie. Nieco zdyszany zaciskał swą „nową” dłoń w pięść w oczach mając ogień nienawiści. Spojrzenie z pozoru spokojne w rzeczywistości mówiło „zabiję Cię”.
– Zniszczyłeś mój najlepszy strój popierdoleńcu…
Rzekł z pozornym spokojem ale z wyraźnym drżeniem głosu. Ot drobnostka. Przejmował się bardziej ubraniem niż urwaną ręką co było nieco komiczne biorąc pod uwagę powagę sytuacji. Momentalnie złożył przed sobą dłonie skierowując palce w stronę oponenta. Między nimi zaczęła się formować kula energii, której wyładowania ryły rowy w ziemi.
- Zdychaj! Final Flash…!
Echem rozszedł się krzyk saiyana a z dłoni wystrzeliła fala energetyczna ogromnej rozpiętości. Niemalże z prędkością światła znalazła się obok Reda niszcząc wszystko na swej drodze. Ostałe się budynki pękały za sprawą fali uderzeniowej a ich gruzy wystrzeliły w powietrze. Rei stracił sporo Ki. Po tym ataku mimowolnie osunął się na ziemię i podparł ręką by pozostać w pozycji pionowej. Zmęczenie było widać na całym jego ciele. Pot z niego spływał a klatka piersiowa poruszała się z dużą częstotliwością. Jednak to nie był koniec czuł, że Tsuful nadal żyje. Użył wszystkiego co miał. Jego przeciwnik z pewnością nie uszedł z tego bez szwanku ale jeśli by się tak stało to szatyn miałby nie lada problem.

OOC:
Regeneracja 1000HP za 2000KI
Final Flash 60%KI: 17280dmg; -13824KI
HP: 12576
KI: 12976
Anonymous
Gość
Gość

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Pon Wrz 02, 2013 2:41 pm
___ - REITOOOO! - nawet nie zdążyła porządnie odejść, a usłyszała potężny wybuch, który zatrząsł ziemią. Dziewczyna straciła równowagę przez co upadła na ziemię. Zawiał potężny wiatr od uderzenia targając rude kudły złotookiej. Zbladła jeszcze bardziej o ile było to możliwe. Podpierając się na łokciach odwróciła lekko głowę w stronę wybuchu. Tumany kurzu unosiły się w miejscu eksplozji, przed chwilą stał tam nikt inny jak Reito. Dziewczyna poderwała się z miejsca chcąc lecieć w chmurę pyłu lecz zatrzymała się gdy zaczęła widzieć jakąś znajomą sylwetkę. Z każdym odkrywanym kawałkiem ciała saiyana demonicy robiło się coraz słabiej. Otworzyła szeroko usta, a w oczach pojawił się czysty strach. - O nie... - tylko tyle z siebie wydukała. Nie była w stanie nic więcej powiedzieć bo to co zobaczyła było warte niejednego horroru dla ludzi o mocnych nerwach. Ten widok rozszarpanego ciała Reia zostanie w pamięci demonicy na bardzo długi czas. Nie wiedziała w tym momencie co robić, przecież w takim stanie on nie jest zdolny do walki! Ale co to? Dziwny biały dym, zaczął unosić się z ran. Tak jakby ktoś go przypalał, albo parował. Zaczęła się zastanawiać nad faktyczną rasą saiyana gdy okazało się, że jego ciało zaczęło się samo regenerować. Nawet sama June nie posiada takich zdolności mimo, że jest demonem. Można powiedzieć, że jest za bardzo uczłowieczona by robić takie czary mary. W każdym bądź razie stała jak ten słup przecierając co chwila oczy z niedowierzania. Kończyny mu odrosły... tak o. Potem go wypyta od stóp do głów jakim cudem posiadł takie umiejętności.
Wtem stała się kolejna dziwna rzecz. Dokładnie usłyszała słowa Reito, który przejął się bardziej rozszarpanym strojem, anieżeli urwaną ręką. Widząc, że ten szykuje się do  ataku zasłoniła rękoma twarz i stanęła twardo na ziemi.
____ - "Cholera, tu mogą być jeszcze jacyś żywi ludzie wy głąby kapuściane, a trzaskacie falami na prawo i lewo..." - myśląc tak rozglądnęła się szybko dookoła. Widocznie ten, kto mógł już dawno uciekł. Nie widziała żadnej żywej duszy, to miasto było opustoszałe. Odbudowa tak wielkiej metropolii potrwa bardzo długo, a życia umarłym nikt nie wróci. Co za diabeł wstąpił w Red'a, że posunął się do czegoś takiego? Właśnie... dopiero tutaj June uświadomiła sobie, że za tym wszystkim nie stoi Red, a monstrum, które go opanowało. To by wyjaśniało jego okropne zachowanie, ale nic niestety nie usprawiedliwia.
Fala wystrzeliła z prędkością światła mknąc ku przeciwnikowi. Pozostawiając za sobą szeroką szparę fala wybuchła po zetknięciu z celem. Demonica walczyła z tym by podmuch wiatru nie zdmuchnął ją jak latawiec, jednym okiem podglądała co się dzieje, ale nie widziała zbyt wiele. Niedługo potem wszystko ucichło. Dostrzegła jak wykończony tym atakiem Reito opada na ziemię. Jeszce się trzymał, ale wyczuwała bardzo dobrze, że ten atak wydoił go z energii. Zerwała się z miejsca szybko podbiegając do niego. Martwiła się jak cholera. Nie dość, że przed chwilą widziała w nim trupa to jeszcze teraz ledwo trzyma się na nogach. Jeśli pójdzie tak dalej to zginie.
Stanęła przed nim. Zacisnęła pięści i z przedziwnym wyrazem na twarzy patrzała na niego. Starała się wyglądać na złą, zmarszczyła czoło, zacisnęła usta. Po chwili... uderzyła go z otwartej ręki w twarz. Na szczęście niezbyt mocno, oszczędzała go.
___ - Ty idioto! - krzyknęła zła - Jak mogłeś... jak mogłeś mi to zrobić?! - kontynuowała reprymendę lecz gołym okiem było widać, że po prostu się martwiła. Nie potrafiła w tej sytuacji inaczej tego okazać. Wystraszył ją nie na żarty gdy stracił kończyny. Myślała wtedy, że to jego koniec. Pociągnęła nosem stojąc twardo przed Nim. O nie, nie poryczy się tutaj. Ukucnęła i położyła dłoń na klatce piersiowej Reito. Zamknęła oczy i po krótkiej koncentracji zaczęła leczyć powierzchowne rany saiyana swoją energią. Nie użyła zbyt wiele, potrzebowała jej na potem. - Masz żyć... proszę... - powiedziała jeszcze gdy skończyła leczenie. Wróg powinien już się ogarnąć. Odwróciła się na pięcie po czym poleciała tam gdzie była by kontynuować trening.

OOC
Nie można używać Healing w walce, więc to tylko fabularne zagranie. Zorientowałam się późno, a nie chce mi się zmieniać posta. ^^'
Jeszcze trening
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Ulice - Page 3 9tkhzk500/500Ulice - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Ulice - Page 3 Left_bar_bleue0/0Ulice - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Pon Wrz 02, 2013 4:27 pm
O Kami...
Jak tylko zobaczył, że przeciwnik ocalał i zregenerował swoje ciało, to kosmicie zrzedła mina. Chyba po raz pierwszy widać było na jego twarzy niedowierzanie, iż Super Saiyanin przyjął najsilniejszą technikę demona na klatę z hardą miną. Co prawda poszła też wiązanka słów, ale za nią także to czego obawiał się najbardziej. Reakcja na Dark Soul w postaci swoich umiejętności. I tak oto zrodził się Final Flash, który to mknął wprost na niego i nie zamierzał zmieniać toru lotu. Wyciągnął przed siebie ręce, aby zasłonić twarz, bo wierzył jeszcze lichą nadzieją, że to tylko tak groźnie wygląda. Że nie zostanie na nim żaden ślad po blokadzie. Nic z tego, zmiotło go z miejsca, w którym stał, otoczenie także oberwało i długo, długo trwała cisza. Wciśnięty między belki i połamane stropy dawnych wieżowców nie mógł wygrzebać się i wrócić na pole bitwy. Zacisnął zęby, grymas bólu widniał na jego twarzy. Wydawało się przez chwilę, że Tsuful wyjdzie z demona, bo Red znów dostał drgawek jak przy opętaniu. Szamotało nim w kraterze, jakby mobilizował całe ciało do boju, mimo cierpienia i poniżenia. Musiał, po prostu musiał pokazać gdzie miejsce złotych małp. Młodzieniec nie mógł odzyskać kontroli nad tak zwęglonym i skrwawionym ciałem, był bezsilny wobec zarazy, która w niego wstąpiła. Właściwie to ten prawdziwy Red nie miał zbyt wielkiej motywacji do życia... wszystko czego chciał unikać ponownie wykonywał... nie potrafił walczyć, był kompletnie zagubiony, tam w środku trzymały go w rydzach moce Tsufula, który pastwił się nad jego organizmem w brutalny sposób. Traktował swoją ofiarę jak robocze ubranie, które po pojawieniu się dziur i brudu wyrzuci i zmieni na lepsze. A co myśli o nim teraz June? Słyszał co mówiła... dla niej był potworem. A co powie Kaede jak się dowie o tym wszystkim, albo będzie świadkiem przy wtrącaniu do czeluści piekielnych? Dla niej również stracił resztki człowieczeństwa, ponieważ miał za słabą wolę i wielkiego pecha. Im bardziej popadał Red w rozpacz, tym szybciej Tsuful odzyskiwał siły do kontynuowania najgorszej walki jaką przyszło mu stoczyć w ostatnich latach. Jak nie stuleciach.
Widział i po części słyszał o czym rozmawiają obrońcy Ziemi. Dlatego zdziwił się, gdy June tak po prostu... odleciała? Czyżby zignorowała już potencjalne zagrożenie jakim był Tsuful? A może myślała, że Reito dokończy dzieła i zabije go? Pewnie tak pomyślała, bo udała się gdzieś na stronę znikając z linii zasięgu wzroku. Popełniła błąd zostawiając swojego koleżkę na pastwę opętanego demona. Wszak już wspomniano, że Tsuful walczył do końca, ale umiał zawsze wyczuć moment opuszczenia ciała przyszłego nieboszczyka. Jeszcze ten czas nie nadszedł.
Wyczekał cierpliwie aż Rudowłosa demonica nie będzie w stanie zgadnąć położenie Reda, bo będzie za daleko. Nie, nie miał zamiaru uciekać, tylko zyskać na czasie i może nieco podreperować zdrowie, a na pewno odwdzięczyć się Saiyaninowi za to co uczynił. Nie ruszał się z miejsca, jedną ręką starł z czoła pot z krwią, zbierał w sobie odrobinę energii, żeby wykonać szybką akcję. Otóż, z oczu wystrzeliły dwie wiązki czerwonej Ki, która przeobraziła Reito w... orzech (bo był trudnym do zgryzienia wojownikiem). Jak najszybciej potrafił pochwycił przemienionego rywala w swoją dłoń i drastycznie obniżył swoją energię - do zera. Mając pokiereszowane ciało nie mógł iść o własnych nogach, żeby efektownie i efektywnie oddalić się w bezpieczne miejsce. Nie mógł też polecieć wysoko w niebo, gdyż zostałby dostrzeżony przez demonicę. Zalewitował nad ziemią i niczym poduszkowiec bezszelestnie udał się w przeciwną stronę niż tą, w którą poleciała June. Musiał znaleźć się jak najdalej, a przy okazji przemieszczać się niezauważalnie, aby nie zostać nakrytym. Co prawda miał Reito w garści i on wydzielał najwięcej Ki, ale nie brał go ze sobą bez przyczyny. Po pierwsze, na jakiś czas może mieć go z głowy, po drugie - miał być wabikiem dla dziewczyny. Widać, że bardzo lubią swoje towarzystwo, dlatego był niemal pewny, iż przybędzie po niego. A wtedy Red zaatakuje Złotooką znienacka. Całą swoją siłą jaka mu pozostała. Tylko musiał złapać oddech, na chwilę...
...Tsuful coraz mniej był pewny, że wyjdzie cało z tej potyczki, ale taki plan może przedłużyć jego życie i dać więcej czasu do namysłu. Mógłby już opuścić ciało Reda i spróbować opętać którąś z tych osób, lecz bez ów otoczki będącą organizmem młodzieńca o długich włosach poniósłby w razie niepowodzenia poważne rany, a nawet śmierć. Zostawił więc orzech wśród wielkiego gruzowiska (aby dziewczyna musiała namęczyć się z odkopaniem swojego kompana), a sam zaczaił się około pięćdziesiąt metrów, w podobnej stercie żelastwa i rumowiska. Nie emanował żadnej Ki, grał na czas. A może uśpi na tyle czujność June, że uwierzy w śmierć Biało-czarnowłosego?

Ooc:
Chocolate Beam, unieruchomienie Reito na 3 tury
HP = 20265 - 17280 = 2985
KI = 16699 - 500 = 16199

Emanowane Ki = 0
Reito
Reito
Liczba postów : 544
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Ulice - Page 3 9tkhzk0/0Ulice - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Ulice - Page 3 Left_bar_bleue0/0Ulice - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://dragon2326.deviantart.com/

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Wto Wrz 03, 2013 10:28 pm
___Atak osiągnął zamierzony cel. Tsuful został zmieciony i znalazł się gdzieś pod gruzami jakiegoś budynku. Tym samym Reito miał chwilę wytchnienia. Ten moment wykorzystała June by ukazać swoje niezadowolenie z jego postępowania. Miała do tego prawo. A nazwanie go idiotą było jak najbardziej na miejscu. Uśmiechnął się lekko wpatrzony w ziemię.
- Wybacz… - powiedział zmieniając minę na poważną. Dziewczyna ukucnęła po czym chciała mu pomóc wrócić do pełni sił lecząc powierzchniowe rany, które jemu samemu nie udało się zregenerować bądź też celowo je pozostawił chcąc zaoszczędzić trochę energii. Faktem było, że ta umiejętność zżerała jej całkiem sporo. Jemu wystarczyło odzyskać stracone kończyny. Ból nie był już takim problemem. Patrzył na nią w skupieniu. W pewnym momencie poprosiła go o to by przeżył. Spojrzał jej prosto w oczy.
- Nie martw się. Nie tak łatwo mnie zabić.
Uśmiechnął się lekko i przytulił ją. Nie mieli zbyt wiele czasu na czułości bo wróg nie spał. Reito szybko nakazał June się oddalić choć nawet mimo to odsunęła się od niego mając rzekomo jakiś plan. Nie bardzo wiedział co o tym myśleć ale postanowił jej zaufać. Nim się obejrzał coś trafiło w niego. Jakiś promień światła bądź też wiązka energii, która momentalnie zamieniła go w orzeszka. Jego los spoczywał teraz w rękach tsufula (dosłownie gdyż w ręku go trzymał). Nie miał wpływu na to co się działo. Nawet ciężko było powiedzieć czy nadal posiadał swoją świadomość… Czekał na jakiekolwiek zbawienie.

OOC: Kontynuacja treningu.
Anonymous
Gość
Gość

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Sro Wrz 04, 2013 6:51 pm
___ Demonica nie była w stanie dostrzec świeżo co wyćwiczonym zmysłem KI, że z Reito coś się stało. Zmiany w cukierka zwykle nie niwelują KI, pozostaje ona taka sama przez cały czas. To od zamienionego zależy czy ma dosyć siły by wojować mimo tak marnej i niewinnej formy. Są takie wredne wyjątki. Nawet demoniczne sztuczki nie są idealne...
Apropo sztuczek.
June wspominała coś o tym, że ma pewien plan i prosi o chwilę czasu. Nie miała go zbyt wiele, ale była pewna, że pięć minut na opanowanie jednej umiejętności jej wystarczy. Drugie pięć poświęci drugiej technice, o ile jej to wszystko wyjdzie. Wykorzysta swoją rasę maksymalnie.
Wytłumiła część swojej energii by ukryć się przed zmysłami Red'a. Nie wiedziała zupełnie co tam się dzieje, obawiała się tylko tego, że nie słyszała odgłosów walki, ale doszła do wniosku, że z drugiego końca miasta nie ma co liczyć się z tym, że ich usłyszy. Postanowiła nie martwić się tym, bo w końcu Reito obiecał jej, że nie zginie i zająć się własnymi sprawami. Bardzo dobrze wiedziała, że Rei tamtym atakiem wyciągnął swojego najsilniejszego asa z rękawa, a mimo to przeciwnik przeżył. June postanowiła, że pokaże też i nieco swoich popisowych dzieł.
Rozejrzała się ostrożnie po okolicy. Po jej prawej i lewej stronie stały domy całkowicie otulone płomieniami. Z powietrza dostrzeżenie Rudowłosej było niemożliwe, bo ogień oraz dym stanowił dla niej naturalną zasłonę.To miejsce nadawało się idealnie na trening tego typu. Rozejrzała się jeszcze czy aby nie ma tutaj jakiejś żywej duszyczki, lecz nic takiego tu nie było. Z tak ogromnego miasta ocalała zaledwie garstka ludzi. Demonica w tym momencie zapragnęła znaleźć jakiś sposób by ich wszystkich wrócić do życia. Hikaru powinien posiadać takową wiedzę...
Znalazła goły skrawek ziemi, który niegdyś był chodnikiem i przycupnęła sobie na nim. Wyłączyła zupełnie spostrzeganie świata zewnętrznego i skupiła się na tym co ma wewnątrz siebie. Wpadła na pomysł by połączyć swoje dwie umiejętności. Potrafi już zmieniać bardzo dobrze kształt własnego ciała, ale to tylko połowa sukcesu bo bardziej zaawansowany przeciwnik od razu zorientuje się, że coś jest nie tak z energią. Gdy już potrafi manipulować swoją KI to... zmieni i jej barwę! Tak! To jest sedno jej pierwszej techniki. Użyje tej sztuczki przeciwko Red'owi zamieniając się w kogoś kogo zna i boi się skrzywdzić. Tsu? Nie, przecież dobrze wie, że ona nie żyje. Zostaje więc Kaede, shinka z miasta. Niedawno tutaj we trójkę siedzieli razem gawędząc. Red chyba został z Różowoskórą na dłużej o ile pamięta... cóż, raz się żyje. Jej nie powinien skrzywdzić tak od razu. Może zyskać trochę czasu będąc pod jej postacią.
Dziewczyna zamknęła oczy odtwarzając sobie dokładnie wygląd znajomej shinki. Gdy już złapała jej obraz przeobraziła się w nią bez większego problemu. Jednak aura dalej należała do demonicy. Spojrzała na swoje bardziej delikatne ręce po czym zacisnęła je w pięści. Otworzyła usta i wydając z nich cichy dźwięk zaczęła wydzielać z siebie energię w postaci lekkiej czerwonawej aury. Metodą prób i błędów po dwóch minutach udało się jej wykonać zadanie. Czerwień zamieniła się w delikatny błękit, zaczęła pachnieć nie demonicznym złem, a niebiańską dobrocią. Szczerze mówiąc, aż się June źle zrobiło od tego nadmiaru dobroci. Ale zdzierży ten trud jeżeli ma to zagwarantować jej zwycięstwo. Wstała i zakodowała sobie głęboko w głowie jak dokonać tej transformacji po czym wróciła do swojego dawnego wyglądu. Odetchnęła z ulgą po czym spojrzała w bok. Cień trochę się przesunął. Zostało jej niewiele czasu, nie może się spóźnić. Minuta może zaważyć na życiu lub nieżyciu.

___ Postanowiła nie czekać na zbawienie i szybko zabrać się do treningu z drugą umiejętnością. Przez chwilę myślała jak się do tego w ogóle zabrać, ale po niedługich namyślunkach, doszła do wniosku, że i tutaj przyda się jej niezawodny body changer. Także od razu przystąpiła do działania. Zgięła się lekko zaciskając dłonie, po czym zaczęła wyrzucać z siebie energię równocześnie zwiększając ją. Nie było tego za dobrze widać, ale mięśnie złotookiej nabrały nieco kształtu. Ziemia zaczęła się nieznacznie trząść, dziewczyna oszczędzała się bo nie chciała zwracać na siebie zbyt wiele uwagi. Zależało jej na tym by pozostać w ukryciu.
Ogień z płonących budynków wokół dziewczyny zaczął dziwnie tańczyć oraz wirować. Jakby zahipnotyzowany przez nią zaczął oplatać jej ciało. Nie miała pojęcia, ale w tym momencie bardzo upodobniła się do Fox'a. Zaabsorbowała część jego zamiłowania do ognia i teraz to ona włada tym żywiołem. Demon mógł być spokojny, jego 'dziecko' spoczywa w dobrych oraz silnych rękach June i zrobi z niego użytek.
___ - Khh... dalej. - mruknęła skupiając się maksymalnie. Wtem jej włosy rozbłysły pochłaniając część ognia i po chwili stały się jak żywy ogień. Złotooka uśmiechnęła się triumfalnie lecz za wcześnie było jeszcze na świętowanie. Nie traciła koncentracji. Posłuszne cząstki ognia dalej kręciły się wokół dziewczyny, jak wytresowany pies, a ona je absorbowała. W końcu... BOM! Wszystko niespodziewanie wybuchło rozprzestrzeniając ogień na większą skalę niż był wcześniej. Eksplozja przypominała coś w rodzaju wybuchu furgonetki, więc nie powinno to za bardzo przyciągnąć uwagi Red'a. Liczyła, że jej kamuflaż wciąż będzie kamuflażem idealnym dlatego szybko zmyła się z miejsca zdarzenia. Czmychnęła.
___ - "Ważne, że się udało. To teraz..." - myślała będąc już blisko miejsca gdzie powinni walczyć saiyan z demonem. W połowie drogi przeobraziła się w Kaede by nie wzbudzać podejrzeń. Wychyliła się zza sterty kamieni rozglądając się. - "Cholera, gdzie oni są?" - zapytała samą siebie w myślach. Czuła przed sobą KI Reito, lecz nigdzie go nie widziała. Red krążył gdzieś wokół, nie bardzo wiedziała gdzie. Postanowiła przyjrzeć się temu gruzowisku. Ostrożnie i po cichaczu podeszła tam po czym nachyliła się. W pierwszej chwili wystraszyła się, że saiyan leży tam nieprzytomny więc szybko zaczęła odgarniać kamienie na bok. Zdziwiła się niesłychanie gdy okazało się, że nikogo tu nie było. Odkopała wszystko, a po ciele, ani śladu. Natomiast był tu... orzech. Już wcześniej go znalazła, ale po prostu wyrzuciła go myśląc, że tylko się jakoś tutaj zapodział jakimś cudem. Ale orzech, tutaj? W dodatku cały...
A! Ta KI! Wołała o pomoc! Tym orzechem był bez wątpienia Reito! Cwana bestia Red zamienił go w orzech! Czyli... to zasadzka!
Wcisnęła orzech między swoje piersi. Trochę niewygodnie było, bo cycki shinki były o wiele mniejsze niż te June i nie bardzo miał o co się zahaczyć. Na szczęście miała więcej materiału na sobie niż demonica zazwyczaj. Dziwny kostium...

OOC
Koniec Treningu.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Ulice - Page 3 9tkhzk500/500Ulice - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Ulice - Page 3 Left_bar_bleue0/0Ulice - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Sro Wrz 04, 2013 9:30 pm
Kurcze, jednak źle to obmyślił. Mógł wziąć Reito jako zakładnika na jakiś czas, dopóki nie odzyskałby formy. Że też na to wpadł po fakcie, to jest po skryciu się. Coraz bardziej panikował, a to zły znak dla Tsufula. Nie podda się i tak bez walki, ma niewiele do stracenia, a wiele do zyskania. Musiał tylko na spokojnie to przemyśleć i unormować oddech. W dodatku rany dotkliwie dawały o sobie znać i musiał naprawdę włożyć wiele wysiłku, aby nie zdradzić swojej kryjówki sykiem czy jęknięciem od pulsujących, pobitych i usmażonych mięśni. Nieważne, musi zacisnąć zęby i dokończyć rozwałkę, to jest imprezę. Już dawno miał być w innym miejscu!
Coś pękło w młodzieńcu, gdy dostrzegł Kaede na horyzoncie. Miała zdeterminowany wyraz twarzy, na pewno szukała ocalałych w gruzowiskach. Nie widać było śladów łez na Jej drobnej twarzyczce, musiała zapewne już wcześniej wiedzieć o tym fakcie, albo miała zhardziałe serce. Nie, to drugie nie wchodziło w grę. Pamiętał jak wykładała mu o życiu ludzkim, że trzeba je chronić, bo jest za słabe na samoobronę - w większości wypadków. Drżała mu warga, ale jednocześnie zmarszczył brwi i zmrużył oczy. Red powziął kolejne kroki, żeby uwolnić się z jarzma Tsufula. Jak to zrobić? Jak pozbyć się tego pasożyta z siebie? Przez pół minuty miał istną batalię z samym sobą, podczas której miotał głową na boki i warczał cicho pod nosem. Bez skutku - ciało szybko zostało przejmowane pod kontrolę obcego. Ksa, co za cholerstwo w nim siedzi?! A może... to on sam... popadł w taką wielką skrajność, rozdwojenie jaźni? Tak, tylko wmówił sobie, iż ktoś nim steruje, a tak naprawdę dawał się ponieść mrocznym intencjom. Powinien to ukrócić jak najszybciej i stanąć tylko po jednej stronie.
Dobra lub Zła.
Wybór był prosty - już tyle Zła uczynił, iż nie zostanie zbawiony. Tak mu podpowiadał Tsuful, wielki wojownik jak i psychiatra Reda. Powinien dokończyć to co zaczął. Ale czy Kaede też ma cierpieć? Już i tak zranił June, zranił Jej znajomego, zabił tyle tysięcy ludzi... co zrobi jedna istota w tą czy w drugą stronę? Nic, ani nie zgorszy wizerunku ani go nie poprawi.
Widział jak Białowłosa odkopuje z gruzów orzeszek i wkłada go w dekolt. Musiała wyczuć energię Saiyanina przed June i chciała zapewne odlecieć z nim w bezpieczne miejsce, albo do demonicy. Przecież znały się. Ale to dziwne, iż Złotooka nie wydzielała żadnej Ki, nie mógł odnaleźć Jej ani w pobliżu ani na planecie. Co to się stało? Może Kaioshinka omyłkowo zabiła June, gdyż to Jej przypisała zagładę tego miasta? Wszak tyle wiary pokładała w Czerwonookim, że nie winiłaby go od razu. Od tych myśli był coraz bardziej zdezorientowany, nawet samego Tsufula mdliło od takich przemyśleń. Powziął szybką decyzję o zaatakowaniu Kaede.
Przygotował tyle siły ile miał i wystrzelił z gruzów wydłużoną rękę, która przebiła się przez udo dziewczyny. Trysnęła krew i to wybawiło śmiałka z kryjówki. Czuł na swojej dłoni gorącą ciecz, czyli dosięgnął celu mimo wybryków na tle załamania psychicznego młodzieńca. Kurczył swoją dłoń coraz śmielej podchodząc ku Białowłosej, ale w połowie dystansu nagle stanął. Tak, po prostu stanął i doznał nieoczekiwanego paraliżu ciała. Co właściwie się stało?
To dziwne, już powinien dawno wpaść na ten pomysł. Już sam zamiar zagłady West City był diabelny, już zabicie tyle setek ludzkości powinno dać mu do myślenia, już przy zaatakowaniu dwóch obrońców Ziemi winien był zrezygnować z sadystycznych metod zadawania cierpienia... ale dopiero widok kogoś, komu obiecał być lepszym, kto pokładał w nim najwięcej ufności i nie widział w nim tylko mordercy poruszyło demonem dogłębnie, i ów osobę nie omieszkał się zaatakować sprawiło, że zdobył odwagę na ten akt. Jeden jedyny słuszny w tym miejscu.
Dedykacja dla Kaede, June, Reito i wszystkich, którzy doznali cierpienia z ręki Reda.
Z lewej strony torsu tkwiła ręka demona, aż do łokcia, i przebiła się na wylot. W zakrwawionej dłoni, która wystawała teraz z pleców, trzymał fioletowe, obrzydliwie wyglądające serce utworzone przez Tsufula tryskające czarno-bordową posoką na boki. Stał jak wryty, sama obca istota panująca do tej pory niepodzielnie w organizmie Długowłosego nie mogła zrozumieć co zaszło i skierowała nieziemskie ślepia na dół, w kierunku klatki piersiowej. Drżał cały na ciele, bladł z każdą sekundą, nogi trzęsły się jak galareta... a w oczach stanęły łzy. Jak to jest, że nie mając własnego serca potrafił wyprodukować słone krople w patrzałkach? Możliwe, iż przypomniały mu się wszystkie twarze ludzi zalane łzami, których to zabijał bez litości. Innym wariantem był widok Kaede, która dostrzegła w nim wroga wszystkich żyjących istot, i to że ostatecznie uderzył Ją, bo nie pohamował nawet tego postępowania Tsufula. Tak czy inaczej zrobił to co powinien był przedsięwziąć dawno temu.
Zgięły się nogi w kolanach i padł na prawy bok, a w lewym nadal miał wbitą swoją własną rękę z sercem przypominającym wysuszoną śliwkę. Bolało go wszystko, taki miał zamiar, tak chciał odpokutować za stracenie tyle egzystencji, ale wiedział, iż to będzie za mało. Nigdy nie zaszyje w swoim życiorysie tych czarnych dziur wypalonych Złem i słabą wolą. Zawsze będzie niedostatek. Miał cichą nadzieję, że to co w nim siedziało, czy jego mroczne Ki, nie wsiąknie w nikogo innego, że zabił. I co z tego, że siebie też... wróć, siebie jeszcze nie. Ale był na skraju życia i śmierci, bo o ile wcześniej bytował bez serca, to jednak wcześniejsze rany jak i wykończenie organizmu dawały silnie o sobie znać. I wiedział także, że nikt nie udzieli mu pomocy, ponieważ na nią nie zasługiwał. Liczył się z tym, nawet wyręczył poniekąd Reito, który splamiłby swoje sumienie zabijając mordercę (zabójstwo to zabójstwo, prawda?) i June, która umiała zacząć od nowa z zupełnie innym nastawieniem niż przedtem.
Dlaczego jeszcze oddycha? Tsuful regenerował się jak tylko umiał czy wyrwał śledzionę zamiast serca? Gdyby wiedział, iż centrum dowodzenia osobnika znajdowało się w mózgu, a nie w sercu, to pewnie strzeliłby sobie headshota. A tak to był na siebie wściekły, że nie osłabił tego czegoś co mu ciążyło w organizmie i kontrolowało nim. Ksaaa!

Ooc:
Mystic Attack = 1,5*(siła+szybkość) =1,5*(3660+1575) = 7852.5 ~ 7852 dmg
HP = 2985 - 1985 (atak na siebie) = 1000
KI = 16199 - 0,5*7852 = 16199 - 3926 = 12273
Anonymous
Gość
Gość

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Czw Wrz 05, 2013 9:30 pm
______Tak jak się spodziewała to była chytra zasadzka postawiona przez Red'a. Demonica nie była w stanie zareagować choć spodziewała się ataku. Poczuła tylko przeszywający ból i coś co uwierało ją w udzie. Znieruchomiała, a gdy ten wyciągnął dłoń oblepioną w jej lepkiej krwi upadła na jedno kolano trzymając mocno zaciśnięte zęby. Ciężko  było jej utrzymać w tym stanie przemianę, ale jakoś się udawało. Jednak nie mogła robić dwóch rzeczy na raz dlatego tylko klęczała gdy przeciwnik zaczął się do niej zbliżać. Przerażonymi oczami kaioshinki spoglądała na przybliżającego się mężczyznę. Jednym łokciem (bo palce ma połamane) trzymała się podłoża, a drugą starała zatamować obfite krwawienie z uda. Trafił na mięśnie, stanie na niej nie wchodziło w grę, była jak zwykły kawałek mięsa. Sparaliżowana złotooka, nie miała żadnej drogi ucieczki. Postanowiła, że to będzie dobry moment by użyć tej techniki...
Demonica otworzyła szeroko powieki. Myślała, że to co właśnie zobaczyła się jej przewidziało. Nagle ten jakby sprzeciwiając się własnej woli zmienił swój cel na... siebie. Skierował najpierw rękę na swój tors, a potem przebił się nią na wylot wyrywając serce. June siedziała zdziwiona tak bardzo, że mając szansę na ucieczkę nie skorzystała z niej. Przyglądała się tak po prostu temu co wyczynia Red. Bladła z każdą sekundą nie tylko z powodu utraty krwi, szok tak działał na dziewczynę, która w tym momencie pogubiła się w tym wszystkim. Kto w końcu kontroluje Red'a? Może to jego własna natura go okiełznała? Jeśli to dziwny przybysz powinna się jak najszybciej stąd oddalić.
Poczuła, że energia ją opuszcza. Przez liczne rany nie była już w stanie utrzymać formy Kaede, więc odmieniła się w błyskawicznym tempie. Zaczęła oddychać głośno, wszystkie obrażenia wróciły jakby z podwojoną siłą, krew z nosa, z głowy, rąk... całe ciało wyglądało jakby przejechał ją kilka razy tir.
Na jedno oko naleciało jej trochę krwi z głowy, przymknęła je po czym spróbowała się podnieść. Kuśtykając na jedną nogę zaczęła się oddalać od konającego Red'a. Nagle zatrzymała się, odwróciła.
____ - Thy... - prychnęła po czym wracając jednym prostym ruchem zdrowej nogi kopnęła rękę Red'a wyciągając ją z klatki piersiowej. Splunęła na bok krwią zmierzając go wzrokiem mówiącym "następnym razem cię zabiję" i poszła. Powinien szybciej się zregenerować gdy nie ma nic w ranie. June ma zbyt miękkie serce, nie dobiła go. Postanowiła zostawić to losowi.

Będąc kawałek za miastem potknęła się o własne nogi po czym upadła twarzą na ziemię. Ledwo dysząc sięgnęła do dekoltu by wyciągnąć z niego orzeszek, który rzuciła kawałek dalej i odczarowała własnymi umiejętnościami. Pojawił się Reito, June zachowując pozory dobrego samopoczucia usiadła po turecku i spytała z uśmiechem na twarzy:
____ - Dobrze się czujesz? -  sama wyglądała jak siedem nieszczęść. - Masz może... siłę latać? Może Cię ponieść? - dodała jeszcze przysuwając się do mężczyzny. Zaczęła go oglądać, bardzo dobrze badać jego rany czy, aby jakaś zbyt mocno nie krwawi. Prawa ręka była schowana, nie chciała by się o nią za bardzo zamartwiał. - Udało Ci się. Gdyby nie Ty... pewnie zabiłby mnie już dawno. - zaśmiała się krótko. Nagle zakręciło się jej w głowie, przytrzymała się Reito. Potrzebowała solidnego odpoczynku.
Reito
Reito
Liczba postów : 544
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Ulice - Page 3 9tkhzk0/0Ulice - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Ulice - Page 3 Left_bar_bleue0/0Ulice - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://dragon2326.deviantart.com/

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Pią Wrz 06, 2013 9:43 pm
___Całkowicie zatracił wszystkie zmysły. Bycie orzeszkiem sprawiło, że poczuł się jak rzecz i to dosłownie. Jego świadomość jedynie pozostała. Choć nic nie widział to mógł poczuć Ki zarówno Reda jak i June. Normalnie pewnie już dawno by oszalał nie otrzymując żadnych bodźców z zewnątrz ale właśnie ta umiejętność go ratowała. Mógł to zobaczyć z zamkniętymi oczyma. June czuł bardzo dobrze. Tak jakby był bardzo blisko niej a może nawet wewnątrz? Czyżby przez nieuwagę go zjadła? Nie… to było głupie. Z pewnością go wyczuła i schowała z dala od Tsufula. Rei czuł się całkowicie bezsilny. Nic nie mógł zrobić. Choć bardzo chciał. W tym stanie mógł zostać rozgnieciony bądź zjedzony w każdej chwili. Więc czemu tak się nie stało? Może ich przeciwnik miał inne zamiary? Ki June jakby się zmieniła. Chyba przeszła jakąś transformację choć siły jej nie przybyło. Nagle osłabła. Prawdopodobnie została zaatakowana. Chciał jej pomóc ale był zamknięty niczym w klatce. Perfidne zagranie. Musiał naprawdę zacząć obawiać się saiyana, skoro posunął się tak daleko. Ale co teraz? Demonica zdaje się z każdą chwilą tracić coraz więcej sił a on nie może jej pomóc.  Ale nagle stało się coś nieprzewidywalnego. Tsuful osłabł jeszcze bardziej. Nikogo więcej nie było w pobliżu. Nie wyczuł u June nagłego wzrostu Ki więc to nie ona go zaatakowała. Samobójstwo? A może to ten android? Nie dało się go wyczuć choć z drugiej strony on chyba nie był na tyle silny by zrobić cokolwiek ich przeciwnikowi. Kuro załatwił go bez zadrapania. Ponadto powinien teraz być niezdolny do walki. Może to ktoś inny. A może pierwsza myśl była trafna… Tego się nie dowie póki nie powróci do swojej dawnej postaci.
 
Oddalili się od miasta. Dziewczyna była osłabiona. Żyła. Wyszła z tego cało. To było najważniejsze. Chwilę po tym odczarowała go. Rei znów mógł cieszyć się swoim ciałem. Ale wcale nie miał nastroju do świętowania. Spojrzał na rudowłosą. Wyglądała okropnie. Pokaleczona i poobijana. Nawet nie umknęła jego wzrokowi schowana przez nią ręka. A ona… martwiła się bardziej o niego niż o siebie. Choć była w znacznie gorszym stanie. Wypytywała o jego stan. Czy może latać. Czy może ma go ponieść. A ostatnie słowa trafiły go najmocniej. Zmarszczył brwi i popatrzył na nią surowym wzrokiem.
- Co ty sobie myślałaś? Dlaczego nie odczarowałaś mnie od razu? Mogłaś zginąć!
Chwilę po tym jednak zmiękł. Widział, że ona teraz nie jest w stanie nawet sama stać. Potrzebowała odpoczynku. Objął ją rękoma i przytulił. Musiał coś zrobić. Inaczej dziewczyna się wykrwawi. Spojrzał na jej udo. Te wyglądało najgorzej. Przebite niemalże na wylot. Okropna rana. Rei urwał i tak postrzępiony kawałek ubrania i owionął nim te miejsce. Mocno i dokładnie by krew nie przedostawała się przez materiał. Mogło to nieco zaboleć ale ważniejsze było jej życie. W gruncie rzeczy był samolubny. Nie potrafił leczyć tak jak ona. Jedynie własne ciało co sprawiało, że teraz źle się z tym czuł. On może być chroniony zarówno swoimi umiejętnościami jak i przez nią a sam nie potrafi nic dla niej zrobić. Dlatego nie chciał by walczyła. Nie chciał dopuścić do takiego właśnie rozwoju wydarzeń. I tak go nie posłuchała…
- Co się z nim stało? Nie żyje?
Zapytał spokojnym tonem.
- Nie możemy zostać w tym miejscu.
Wziął ją na ręce. Zdążył już odpocząć a jego rany nie powodowały trudności w poruszaniu się w przeciwieństwie do June. Jej była potrzebna natychmiastowa pomoc. Wiedział gdzie takową może znaleźć. Wzniósł się razem z nią w powietrze. Nie leciał zbyt szybko. Nie miał na to wystarczająco dużo sił a i nie chciał by opór powietrza dodatkowo zadawał cierpienia złotookiej.
 

ZT
OOC: Pisz w przestrzeni powietrznej od razu Razz

Koniec treningu (właściwie mogłem go skończyć wcześniej ale co tam)
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Ulice - Page 3 9tkhzk1000/1000Ulice - Page 3 R0te38  (1000/1000)
KI:
Ulice - Page 3 Left_bar_bleue0/0Ulice - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Sob Wrz 07, 2013 3:50 pm
Ruiny miasta nie wyglądały zachęcająco. Leciała w kierunku, z którego emanowała ta ogromna siła, która prawdopodobnie była sprawcą całego zamieszania w mieście. Gdy była już przy nim, zobaczyła bruneta w dość mizernym stanie, co właściwie w tej chwili było dla niej plusem, po raz kolejny uniknęła walki. Podchodząc bliżej upewniła się w swoich przypuszczeniach. „Jedzie tsufulem na odległość.” Wyjęła wodę od Karina i pochyliła się nad pół przytomnym.
-Chlej to dziadu!- przyłożyła mu do ust butelkę i przechyliła tak, że musiał pić, inaczej by się udusił. Natychmiast tsuful zaczął ginąć jak nędzny robak. Uśmiechnęła się sadystycznie, wyczuwając zwycięstwo. Co prawda była trochę po fakcie, ale zrobiła swoje, pasożyt wykończony. Wyjęła pudełko z kapsułkami i wyrzuciła jedną na bok, po wcześniejszym uruchomieniu mechanizmu. Na zniszczonej ulicy pojawił się jej rodzinny wan. –Jedziesz ze mną, trzeba cię biedaku zabrać, zanim pojawią się ludzie, którzy nie zrozumieją…- powiedziała do niego i wpakowała na tylnie siedzenie swojego auta. Nawet jeśli zrobił dużo zła, to nie jego wina, przecież pasożyt zniszczył miasto, a nie czarnowłosy.
Mknąć autem byle dalej, miała okazje przyjrzeć się wykorzystanemu wojownikowi dokładniej. Czarne włosy i postura świadcząca o wojowniczym trybie życia i energia wskazująca na demona. „Zadziwiająco dużo na Ziemi demonów…” pomyślała kierując się poza granice miasta.
Miała plan, uciec stąd, wyjechać nad wielkie jezioro, gdzie rozbije jeden ze swoich domków i zajmie się tym kimś. Nawet bez tsufula jest bardzo silny, namówi go, żeby pomógł jej z resztą tsufuli. Póki nie jest wystarczająco silna, musi szukać sobie silnych sprzymierzeńców, zajmie się nim, po czym zdobędzie kolejną porcję wody, bo cała poszła się chrzanić przez tych dwóch.
 
zt--> Wielkie Jezioro*2 Red zaczynasz
Anonymous
Gość
Gość

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Sob Lis 09, 2013 12:03 am
Gdy tylko postawiliśmy kroki na ulicy od razu było słychać wielki hałas pojazdów i ludzi. Stojąc na chodniku wydawałem z wyrazu twarzy wrażenie, jakbym pierwszy raz był w takim wielkim mieście. Idąc dalej podziwiałem wielkie budynki, unoszące się nad ziemią auta i skutery oraz liczne zbiorowiska ludzi. Ciągle mówiłem tylko -Wow, ooo, hyy... i tak dalej.
-Widać, że nigdy nie byłeś w mieście. Zachowujesz się jak jakiś wieśniak.
-Tak to prawda. Pierwszy raz mam okazję podziwiać takie duże wieżowce, tak dużo ludzi w jednym miejscu, tak dużo... Przerwał mi.
-Dobra, dobra! Tutaj chyba nasze drogi się rozchodzą co? Uśmiechnął się szczerze.
-Tak. Dziękuję za pomocną dłoń... Przez chwilę ucichłem gdyż mówiąc mu o dłoni bałem się, że spojrzy mi się na tą drugą, zmutowaną dłoń więc obróciłem się lekko w lewo by ją zasłonić.
-W sumie nie ma za co. I tak zmierzałem w tym kierunku. Nie mam zbytnio dużo czasu więc muszę się śpieszyć... Obrócił się do tyłu patrząc się cały czas na mnie, podniósł prawą rękę do góry machając i zaczął biec. -Adios przyjacielu...
-Żegnaj! I ja również odwróciłem się do tyłu.

Hmmm... A może to on? Może to właśnie ta odpowiednia osoba, której mogę zaufać?
Odwróciłem się szybko i podnosząc rękę do góry krzyknąłem -Ej! Pocze... ale już go nie było widać. Hmmm... Bardzo szybko się ulotnił. Ja też muszę nad tym popracować, nad tym i całym sobą. Rozejrzałem się wszędzie. Zacząłem chodzić po ulicach coraz bardziej gubiąc się po uliczkach. Każdy wyglądał inaczej i trochę dziwnie. Albo może to mi się tylko tak wydawało bo nic nie pamiętałem? Nawet wyglądu normalnego człowieka.

Idąc bardziej zaniedbaną uliczką jakiś mężczyzna mnie zaczepił. Wydawał się dziwny i pijany.
Wygląd:
-Ejj! Chłpociku, podejdź tu noo... Podszedłem bliżej zachowując ostrożność.
-Widać po tobie, że się zgubiłeś *glup*. Dokąd idziejesz?
-Szukam pewnej, mądrej osoby, która mi wytłumaczy pewne rzeczy.
-Ahh tak! *glup* To MNIE szukasz! Ja jestem mądry! Czy ja nie jestem genialny?! *glup* Rozłożył ręce szeroko trzymając wino i rozglądał się na wszystkie strony.
-Jeee... *glup* Nie oszukujmy się chodź, pokażę ci... Złapał mnie za plecy i dość szybkim tempem szliśmy w stronę asfaltu pokazując ręką przed siebie trzymając butelkę z czerwonym jak krew winem.
-Więc *glup* rozejrzyjmy się haha... Rozglądał się wszędzie chwiejąc się, ja patrzyłem na niego jakbym widział taką osobę pierwszy raz w życiu. W pewnym sensie to jest prawda.
-O! Zobacz! No paczaj tam! Pokazał mi kobietę w białym fartuchu.
-Oho, nigdy bym nie wpadł. Dziękuję za wskazówkę.

-Nie ma za co chłopcyku *glup* kiedyś mi coś odpalisz ekstra. Trzymaj się! Odszedł co chwilę opierając się o ścianę i nucił jakąś piosenkę. Wszyscy się na niego patrzyli, po chwili przestali zwracać na niego uwagę.

Podszedłem bliżej kawiarni, gdzie siedziała kobieta popijając kawę i czytając gazetę o elektronice.
Wygląd:
Nieśmiale podszedłem do niej.
Ymm... Dzień dobry...
-Hmm? Dzień dobry. Zainteresowana odłożyła gazetę.
-Wygląda pani na mądrą osobę...
-O jejciu! Aż tak to po mnie widać? Zadowolona zaczęła bujać w obłokach.
-Czy mógłbym pani zaufać?
-Mi? Oczywiście, że tak.
-W takim razie... Wyjąłem gruby zeszyt i położyłem jej przed oczami. ...czy mogłaby mi pani to przeczytać i nic nikomu nie mówić?
-No, jeżeli ci tak na tym zależy... Otworzyła zeszyt na pierwszej stronie.

Test Bio-Android Red
W tym roku bardziej przepiszę sobie mój czas na tworzeniu Bio-Androida. Jest to android połączony z dwóch różnych komórek. W tym przypadku są to komórki Nameczan i Saiyan.
Na razie jest to prototyp, który z czasem będzie się sam rozwijał a kolejne jego transformacje będą dawały mu większe zdolności oraz będzie coraz bardziej przypominał człowieka. Jego nazwa brzmi Reques. Został on stworzony do dwóch celów. Pierwszy z nich to chronić naturę, drugi natomiast... -Tutaj jest kawałek urwane...
Będzie się słuchał mnie i jest zależny od mojej woli...


W tym momencie się wzruszyłem, złapałem za zeszyt i bez słowa zasłaniając oczy uciekłem.
-Ej co się stało? Wracaj tu! Pomyślała Czyżby to było o nim? Dlaczego uciekł? Spróbuję to jeszcze sobie wyjaśnić.
Podczas uciekania z miasta zatrzymałem się na chwilę na ulicy by schować notes pod koszulę gdy prawie wjechał we mnie czerwony pojazd. Szybko wyskoczyłem na drugą stronę i zacząłem biec mając oczy we łzach. Zatrzymałem się jeszcze ostatni raz na chwilę, wziąłem głęboki wdech i poczułem w tych spalinach zapach lasu. Pobiegłem w jego stronę. Tym czasem już powoli zapadał wieczór.

Zt/Do Znowu Las
Anonymous
Gość
Gość

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Nie Lis 17, 2013 4:57 pm
Ten dzień... był koszmarem! Od rana zapowiadał się nawet całkiem całkiem, a potem było tylko gorzej! Wizyta w wiosce Dragota... najście Netheru i koszmar w tym cholernym wymiarze. Ucieczka Reda... jak on mógł!? Zostawił ich tam na śmierć! Niech ona tylko go dorwie! Do tego po tym jak ją leczył, wciąż ma dziwne poczucie, że potrafi więcej niż powinna, mimo, że nie ma pojęcia o co chodzi. Nie skupiała się na tym, bo to denerwujące uczucie, z resztą... teraz to ona marzyła tylko by znaleźć się jak najdalej od tej cholernej puszczy i demonów! O tak, demonów miała dość na najbliższy czas. Musiała ochłonąć!
Nawet nie wiedziała kiedy znalazła się znowu nad Zachodnią Stolicą. Wylądowała na ulicy. Rozejrzała się bezradna. To miasto zawsze żyło, a teraz było ruiną... do tego zniszczył je kontrolowany przez jakiegoś tam Tsufula Red... tyle informacji... aż jej się głowa gotowała! Na dodatek te informacje były dla niej... tak w zasadzie bezużyteczne i tylko ją rozpraszały. Dziewczyna chyba nigdy przedtem nie miała takiego mętliku pod tą czarną burzą włosów.
Zacznijmy od początku... trzeba to poukładać! Nova dowiedziała się, od nikogo innego jak od Reda, że nie jest Sayianką... nie tak do końca. Jest Bioandroidem... mieszanką genetyczną! Red czuł w niej KI zarówno demoniczne jak i te, które czuć od Małpiszonów. Jak to jednak możliwe!? Dlaczego pamiętała tylko Saiyankę, której geny ma w sobie... dlaczego była przekonana, że nią jest?! Nie miała większej szansy się tego dowiedzieć, ale z obecnym stanem wiedzy trudno było jej zaakceptować ten fakt... no przecież sypnął jej się cały światopogląd... no może nie światopogląd dobra, ale jej spojrzenie na siebie, na swoją ocenę, pragnienia, dążenia... Rano jeszcze była energiczną wojowniczką, teraz czuła się jak zagubiona dziewczynka.
Idąc przed siebie zrujnowanymi ulicami starała się jednak przekonać... mimo wszystko... że Red miał rację... to, że ma geny różnych ras w sobie to jej zaleta. Może więcej niż każdy demon i więcej niż inni Saiyanie... to sobie powtarzała! Co prawda nie było to łatwe... ale przecież co innego jej zostawało jak brać garściami z tego co daje życie?...
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Nie Lis 17, 2013 5:18 pm
W okolicy było wiele miast jednakże Nova postanowiła się wybrać się do tego zrujnowanego którego ktoś kiedyś wyssał życie za pomocą jednego wybuchu. Pogorzelisko oraz masowy grób w jednym , a wszędzie tylko ruiny budynków w których kiedyś tliło się życie.
Spokojne miejsce do odpoczynku i przemyśleń? Mogłoby się zdawać że nikt jej tu nie będzie nękał ponieważ nie było tu już istnienia. Ale człowiek zapomina o pewnych grupach ludzi którzy żerują na cierpieniu innych poprzez dominację siłą i zastraszaniem. Wtedy też Nova usłyszała strzał i zobaczyła pocisk który przeleciał jej koło włosów, a strzelający musiał być za jej plecami.
- Odwróć się powoli mała. - rzekł jakiś męski głos, a wtedy można było usłyszeć szuranie wielu par butów, a więc napastnik nie był sam.
Anonymous
Gość
Gość

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Nie Lis 17, 2013 8:01 pm
Tak na dobrą sprawę ta stolica była jedynym miejscem jakie Nova jakoś podświadomie znała, no i po przebudzeniu tylko tutaj była. Sądziła, że gdzieś w okolicy mogła rozbić się jej kapsuła, a po tym jak dowiedziała się, że jest jakimś biocosiem, stwierdziła, że w takim razie musi być gdzieś niedaleko miejsce, z którego wylazła. Do tego chyba nie miała nastroju żeby pokazywać się wśród ludzi to raz... a dwa... nawet pomijając jej ogon za plecami, to nie bardzo wiedziałby gdzie się podziać i co zrobić, bez kasy trochę ciężko.
No ale co tam...
Z jej gorączkowej gonitwy myśli wyrwał ją dźwięk wystrzału i świst przelatującej obok jej głowy kuli. Ta zniknęła gdzieś dalej, a za plecami nastolatki ktoś się odezwał. Powoli? Mała? Nova naprawdę nie była w nastroju... Westchnęła ciężko.
Odwróciła się spokojnie odgarniając wszystkie kłaki na plecy. Czarnymi ślepiami powiodła po wszystkich, których dostrzegła. Była zmęczona psychicznie, fizycznie też tak trochę no i chciała odpocząć, a ta banda stała jej na drodze. -Czego? - Burknęła. Nie bała się, może i powinna być ostrożna, po spotkaniu dwóch niepozornych... trzech niepozornych gości, którzy okazali się demonami, a jeden z nich nawet królem demonów... Ci mogli być w zasadzie kimkolwiek. Jej przyjazne nastawienie też wyparowało, z resztą... ten koleś do niej strzelił... z jakiegoś rodzaju broni... strzelił do niej, więc raczej przyjaznych zamiarów nie ma. Kto wie, może właśnie nadarza się okazja do rozładowania tych wszystkich negatywnych emocji nazbieranych dzisiejszego dnia? -Coście za jedni?
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Pon Lis 18, 2013 4:27 pm
Było ich czterech, trzech mężczyzn i jedna kobieta. Wszyscy mieli na sobie czarne, skórzane kurtki i wyglądali na bandziorów, chociaż kobieta mogłaby nawet uchodzić za atrakcyjną. Nie zmieniało to jednak faktu że dwóch facetów i dziewczyna celowali do niej z karabinów maszynowych, a typ który najprawdopodobniej był szefem mierzył z pistoletu. Obok nich lezały worki pełne różnych rzeczy które mogły być łupami. A zatem szabrownicy i hieny cmentarne.
- Proszę proszę kogo my tu mamy. - uśmiechnął się ten najbardziej z przodu. - Co taka laleczka robi w takim upiornym miejscu? W tej mieścinie już raczej nie znajdziesz klientów.
Cała reszta na te słowa zachichotała. Widać przywódca gangu bił do pięknego i niczego nie pokazującego stroju Novej które w nim wyglądała co prawda pięknie, ale wielu mogłoby pomylić ją z panną lekkich obyczajów.
- Szefie, a może my się z nią zabawimy co? - uśmiechnął się czarnoskóry który stał po prawej i powoli zaczął się do niej zbliżać opuściwszy broń. Bo co taka laleczka mogła mu zrobić, tym bardziej ze nie miała żadnej broni.
- Rób co chcesz, a potem musimy odstawić lupy do kryjówki, bo wiesz że Avet nie lubi gdy się spóźniamy.
- Ta jasne, jak tak mu się śpieszy zabrać stąd wszystkie rzeczy to czemu nam nie pomaga? Codziennie zamyka się w tym swoim tajnym pokoju i coś tam robi. Płaci nam za to, ale czy ktoś go widział od tygodnia? - spytał czarnoskóry zbliżając się coraz bardziej po czym złapał Novę za rekę swoją muskularną dłonią. - Zabawimy się słonko?
Anonymous
Gość
Gość

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Pon Lis 18, 2013 6:59 pm
Cztery osoby. Nova popatrzała po każdym z zebranych, a potem westchnęła. Była już pewna, że to szabrownicy. Jak można być takim wstrętnym typem, żeby bogacić się na cierpieniu i tragedii innych?! Może to naiwne ze strony nastolatki, ale nie rozumiała tego. Sama pomogłaby zapewne jeśli ktoś potrzebowałby pomocy czy wsparcia, a ta banda tutaj... szkoda słów, nie dość że rozbój w biały dzień to jeszcze te ich pukawki. -Co? - mruknęła na wzmiankę o klientach. Oczywiście ona nie pojęła aluzji i nie rozumiała dlaczego tamci zachichotali. Podrapała się po głowie robiąc nieco zażenowaną minę. Naprawdę z swoim GI robiła tak piorunujące wrażenie? Ludziom mało trzeba! Co za rasa! Jeden z typków zaczął do niej podchodzić, ale Novusia nie ruszyła się z miejsca, jedyną oznaką, że coś zaczyna się dziać z jej strony był zamiatający na prawo i lewo brązowy, kudłaty ogon za jej plecami. Tak naprawdę to nawet nie patrzyła na czarnego, który do niej lazł, wodząc ślepiami po pozostałych. Rozmawiali o kryjówce i prawdopodobnie swoim zleceniodawcy... hm... a może tak spuścić im łomot a potem kazać się wziąć do kryjówki? Sprałaby też tego gamonia co wysyłał ich no i może znalazłaby coś dla siebie wśród ich łupów... sumienie będzie miała czyste biorąc pod uwagę, że nawet nie wie czyje mogłby być wcześniej skradzione rzeczy i czy ich właściciele nadal żyją. Hm...
Dopiero kiedy ten zwrócił się bezpośrednio do niej i złapał ja za rękę podniosła na niego wzrok. Sama była szczupła i drobna choć wcale nie taka niska, facet czuł się prawdopodobnie pewnie. -Mam na imię Nova buraku. - warknęła w pierwszym zdaniu odpowiedzi. -Ale chętnie się z wami zabawię. - dodała robiąc swój firmowy, szelmowski uśmieszek. Sekundę później, wspomnianego, czarnoskórego buraka strzeliła w pysk ogonem, którego chyba jeszcze dotąd nikt z nich nie dostrzegł. ups...

OOC:
Atak szybki = dmg 30
Nie wiem czy to coś pisać więc piszę Smile
Sponsored content

Ulice - Page 3 Empty Re: Ulice

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito