Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Kame House

+4
NPC.
Rikimaru
Reito
NPC
8 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Kame House - Page 4 Empty Kame House

Sro Maj 30, 2012 12:43 am
First topic message reminder :

Kame House - Page 4 XmvrecKame House
Dom Genialnego Żółwia - jest to domek na małej wysepce na środku oceanu. Mieszkają tam Żółwi Pustelnik (zwany też Kameseninem) i jego zwierzątko Morski Żółw. Wyspa jest bardzo trudna do odnalezienia ponieważ jest zbyt mała by ją umieścić i zaznaczyć na mapie przez co niewiele osób wie o jej istnieniu.
Informacje
Techniki do nauczenia
- Kamehameha
- Mafuba
- Telephaty
- Ki Feeling
UWAGA!
Nie można pisać w tym temacie bez pozwolenia NPC/Admina/Mg. Najpierw trzeba zdobyć informacje o położeniu wyspy.


"Przed napisaniem zapoznaj się z treścią postu dołączonego do tematu bądź skonsultuj się z adminem lub MG, gdyż każdy post niewłaściwie napisany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu."


Ostatnio zmieniony przez NPC dnia Sob Lut 16, 2013 1:43 pm, w całości zmieniany 6 razy

NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Wto Maj 20, 2014 1:42 pm
Kame House - Page 4 Kame-senninKame Senin wyszedł ze swojego domu czując zbliżającą się energię swojego ucznia.
___ - Co? Jak to możliwe?- zapytał z wyraźnym zdziwieniem. Pamiętał ile jemu zajęło zyskanie fasolek za pierwszym razem, albo magicznej wody. Cóż, Ci dzisiejsi wojownicy to nie to co kiedyś...
___ - Dziękuję bardzo, jestem Ci bardzo wdzięczny.- powiedział biorąc woreczek od Czerwonowłosego. - Dostałeś wodę od Wielkiego Mistrza?- dopowiedział po chwili. Sennin trenował tam kilka lat zanim dostąpił tego zaszczytu. Był ciekaw, czy jego uczeń był aż tak dobry...
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk0/0Kame House - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Wto Maj 20, 2014 6:52 pm
-Nie ma za co mistrzu - powiedziałem. -Hmm? Wodę? Nie, nic takiego nie dostałem - rzekłem zdziwiony.
Ciekawe, czemu zapytał o to... Czyżby Karin był w posiadaniu wody o jakichś dziwnych właściwościach? Wykluczałem, że płyn mógłby być niemagiczny, bo nawet biorąc to na logikę zwykłego człowieka, ktoś pokroju Genialnego Żółwia nie interesowałby się zwykłą wodą. Co więc w takim razie może spowodować ta woda? Jest to możliwe, żeby w jakiś sposób zwiększała możliwości wojownika?
-Ta woda ma jakieś specjalne właściwości, prawda? Co powoduje? I, tak przy okazji, w jakim celu zbudowano tą wieżę?
Chciałem się tego dowiedzieć, i to koniecznie. Odkąd zbliżyłem się do tej budowli, prześladuje mnie jakieś dziwne wrażenie, że jest częścią większej całości, której umysł przeciętnego człowieka nie byłby w stanie ogarnąć. Sam czułem, że nie pojąłbym tego, dlatego stwierdziłem, że będę się dowiadywał wszystkiego po kolei. To najlepsze wyjście, jakie przyszło mi do głowy, pozostawało mi jedynie zacząć, zadając pierwsze pytanie, co już uczyniłem. Teraz pozostawało tylko czekać na odpowiedź.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Pią Maj 23, 2014 12:52 pm
Kame House - Page 4 Kame-senninGenialny żółw był nieco zdziwiony. Zmarszczył brwi, myślał, że Karin poczęstował go tym cudownym placebo. Nie zasłużył? Nie zrobił wrażenia na Wielkim mistrzu?
___ - Ta woda znacznie zwiększa możliwości osobie która ją wypiła.- odpowiedział trochę wymijająco. 
___ -Chepri, teraz mamy fasolki. Twój trening może być o wiele bardziej wydajny. Po prostu gdy jesteś zmęczony bierzesz jedną i trenujesz ponownie.-mówił patrząc na swojego ucznia.  - Dzisiaj popracujemy nad wydolnością Twojego organizmu.- dopowiedział po chwili. Spojrzał na swojego olbrzymiego żółwia. Ten jakby wiedział o co chodzi. Umigame wszedł do wody a Genialny żółw wsiadł na niego. Powoli płynęli. Sennin pomachał ręką by Chepri leciał za nim.
Po powolnej i długiej wycieczce dopłynęli do najdogłębniejszego punktu w pobliżu wyspy. 
___ - Tam na dnie, idealnie pod nami. Jest to najgłębszy punkt w okolicy. Na dnie znajdują się dwie rzeczy. Bardzo nieporęczna szkatułka i idealnie okrągły biały kamień. Wyłów to. Czekam na wyspie -odpłynęli po tych słowach.
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk0/0Kame House - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Nie Maj 25, 2014 6:24 pm
A więc jednak, woda miała specjalne właściwości. Taka jest nagroda za wdrapanie się na tą gargantuiczną budowlę? Mnie to pasuje. Nadal jednak nie znałem celu powstania wieży, czyżbym jeszcze nie mógł tego wiedzieć? To możliwe. Mistrz jednak nie powiedział ani słowa na ten temat. Oznaczało to więc, że będę musiał udać się wkrótce do mistrza Karina. Najpierw jednak musiałem zakończyć obecny trening.
Za poleceniem nauczyciela udałem się lotem za nim. Lot był długi i raczej monotonny, cały czas jeden i ten sam bezkresny błękit. Ehh... Nigdy nie lubiłem niebieskiego... Ani morza... Znacznie bardziej wolałem przebywanie na stałym lądzie. Teraz jednak moje widzi misie nie miało znaczenia, byłem zdany na doświadczenie kogoś, kto na pewno je posiadał.
Po wysłuchaniu krótkiego instruktażu co do prawdziwego celu mojego zadania, niemal natychmiast wziąłem się do pracy. Wziąłem porządny wdech nasyconego jodem powietrza i dałem nura w morską wodę, która jak się okazało była zimna... Świetnie.
Podniosłem nieco swój poziom mocy, który osiągnął sto procent swojej normalnej wartości, żeby się trochę rozgrzać. Przy pomocy słabych podmuchów Ki zmierzałem wprost w mrok...
Płynąłem dosyć szybko, ponieważ nie wiedziałem na ile wystarczy mi tlenu, miałem też obawy co do głębokości na jakiej znajdują się poszukiwane przeze mnie przedmioty. Wiedziałem jak ludzkie ciało zachowuje się pod wpływem wysokiego ciśnienia i choć żaden zwykły człowiek nie mógł się ze mną równać, to jednak musiałem zachować ostrożność.
Metr za metrem zagłębiałem się coraz bardziej w czeliści, które stawały się coraz zimniejsze i mroczniejsze. Po pięciu minutach od zanurkowania poczułem pierwsze objawy wzrostu ciśnienia. Po dziesięciu było już tak ciemno, że musiałem się wspomóc Ki blastem wytworzonym w dłoni. Kilka minut później dotarłem do dna. Rozejrzałem się uważnie. Kilkanaście ryb żyjących w tym mroku zainteresowało się nowym źródłem światła i podpłynęło do kuli energii. W końcu zauważyłem cel moich poszukiwań. Od razu stwierdziłem, że użycie własnych mięśni do wyciągnięcia tych przedmiotów jest złym pomysłem, bo zmarnowałbym zbyt dużo cennego tlenu. Siłą umysłu pochwyciłem szkatułkę i kamień w niewidzialne więzy i skierowałem się ku powierzchni. Płynąłem jeszcze szybciej, bo już w połowie drogi poczułem łaknienie tlenu. Sytuacja była jednak o tyle patowa, że nie mogłem przesadzić z prędkością, bo mógłbym się nabawić choroby ciśnieniowej. Yare yare...
W końcu wynurzyłem się i mogłem zaczerpnąć powietrza. Brałem głębokie wdechy przez jakieś pół minuty. Trochę tego nie przemyślałem, mogłem najpierw przez chwilę natlenić krew, to by mi ułatwiło zadanie, ale cóż... Uniosłem się w powietrze i ruszyłem w kierunku wyspy. Po kilku minutach wylądowałem na piasku i położyłem przedmioty na ziemi. Mistrz już na mnie czekał.

OOC:
Trening start
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Sro Maj 28, 2014 12:37 pm
Kame House - Page 4 Kame-senninMistrz siedział wygodnie na fotelu. Na jego twarzy leżało jego pisemko które unosiło się przy wydechu. Umagamie widząc Chepriego podszedł do fotela i szturchnął mistrza.
___ - Co? Pewnie, że możesz zostać na noc- odpowiedział nerwowo podnosząc tułów z fotela. Rozejrzał się. Tutaj nie było pięknej blondynki tylko duży żółw i jego uczeń.
___ -Chepri, widzę, że już jesteś-powiedział patrząc na rzeczy które przyniósł - Pięknie...- dopowiedział. Wszedł na chwilę do domu przerzucił kilka kartek w naściennym kalendarzu. Spojrzał na zegarek, a następnie wyszedł z domu
___ - To wszystko na dzisiaj. Odpocznij, wiem jakie uporczywe i męczące potrafi być nurkowanie. Masz wolną rękę, rób co chcesz, możesz odlecieć do miasta, odwiedzić kogoś, ale bądź tutaj jutro o trzeciej po południu.  - Mistrz mówił trochę tajemniczo. Podszedł do rzeczy wziął je do domu. Szkatułkę położył na szafce, a kamień na stole, w centrum pomieszczenia.
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk0/0Kame House - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Sro Maj 28, 2014 7:04 pm
Zdziwiłem się słysząc, że mistrz daje mi wolne, przecież nie byłem zmęczony, czemu więc? Czyżby chciał przygotować jakieś specjalne zadanie i właśnie do tego są mu potrzebne te przedmioty? To całkiem prawdopodobne. I, jak mnie się zdawało, jeśli zobaczę te przygotowania, to wszystko może spalić na panewce... Cóż, ufałem Genialnemu Żółwiowi, także mogłem jedynie odpowiedzieć:
-Dobrze mistrzu, dziękuję.
Od razu wiedziałem jak spożytkuje ten dany mi czas. Choć nie spodziewałem się zrobić to tak wcześnie. Chciałem udać się do mistrza Karina i tam zrealizować jego propozycję, tylko czy na pewno uda mi się? W sumie, to nieco urozmaici trening. Element walki z czasem nie należał do moich ulubionych, ale musiałem uznać jego skuteczność.
Zanim jednak miałem wyruszyć, krótka drzemka, tak by choć musnąć sens tej przerwy w treningu.
Położyłem się wygodnie na ciepłym piasku i odpłynąłem na jakieś piętnaście do dwudziestu minut.
Gdy się obudziłem, podszedłem do wody, telekinezą wyciągnąłem rybę z wody i odleciałem...

ZT -> Wieża Karina
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk0/0Kame House - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Pią Cze 06, 2014 9:28 pm
Trochę tak zgubiłem poczucie czasu wspinając się. Tak, tak, wiem. Słońce pozornie porusza się po niebie i jest jeszcze coś takiego jak noc. Ale serio, jak to mówią, "szczęśliwi czasu nie liczą". Sam nie sądziłem, że to prawda i nadal nie uważam tak, ale coś w tym jest. Temu nie mogłem zaprzeczyć.
Niestety działało to na moją niekorzyść. Mimo wszystko lepiej wiedzieć ile ma się czasu, choć ja w sumie ścigałem się z czasem nie widząc zegara. Do czorta...
Tak czy inaczej, musiałem całym duchem i ciałem skupić się na treningu, nawet pomimo mojej sytuacji. Jeśli tego nie zrobię, to nie będę miał szans na osiągnięcie mojego celu, a do tego nie mogę dopuścić.
Wylądowałem na wyspie i pierwsze co zrobiłem, to rozejrzałem się za mistrzem. Ten był w domu. Nie mogło więc chyba minąć tak dużo czasu, chyba nawet nie jeden dzień. Tak, wiem jak to brzmi, ale zabijcie mnie, lecz naprawdę straciłem poczucie czasu. Cóż. Niemniej jednak, działało to na moją korzyść. Miałem czas, ale byłem gotowy na dalszą część treningu. Hmm... Tylko jakby tu spożytkować ten czas? Pomysłów za bardzo nie miałem, więc zrobiłem pierwsze co mi przyszło do głowy, a mianowicie wziąłem leżący obok patyk i zacząłem kreślić szkic wieży Karina. Starałem się jak najlepiej odwzorować jej elementy, w tym ornamentację, ale średnio dobrze mi to szło. Gdy tak patrzyłem na to, co zapamiętałem, coś zwróciło moją uwagę. Te wzory... Nie mogłem powiedzieć, że je znam, ale wiele razy widziałem podobne. Przykre wspomnienie przynosiła posiadana przeze mnie wiedza... Ale nie mogłem powiedzieć, że nie jest użyteczna. Jak na razie tylko dla mnie, ale zawsze to coś. Te wzory stanowiły charakterystyczną cechę sztuki Indian z zachodu. Widywałem je raczej tylko przelotnie, ale trochę o nich słyszałem. Bardziej zapoznany zostałem ze sztuką Indian ze wschodu, bo od nich pochodzę. Niestety rodziny się nie wybiera, a szkoda. Choć nie mówię, to dobrze, że mój ojciec wziął sobie kogoś spoza plemienia, z którego pochodził. Wtedy nie mógłbym się narodzić. Przyniosło to nieciekawe konsekwencje, ale tak już bywa. Jasne, mam o to pretensję do reszty rodziny, ale jeszcze do całkiem niedawna nie mogłem nic z tym zrobić. Wcześniej byłem tylko dzieciakiem. Teraz jestem wojownikiem. A więc będę musiał coś zrobić. Czy może lepiej zostawić to i po prostu zapomnieć? Nie... Takie zbrodnie wymagają zemsty.
Nawet nie zorientowałem się, że cały czas wykonuje pociągnięcia patykiem po piasku. Gdy spojrzałem na to co zrobiłem. No, ciekawe "dzieło" stworzyłem. Szkic wyglądał całkiem porządnie i wiedziałem, że tak jest, bo widziałem wiele tego typu prac. Wtedy pomyślałem, że to tylko jakieś trochę udane bazgroły, ale to miało się jeszcze zmienić.
Ze swoistego transu wybudził mnie szósty zmysł alarmujący mnie, że Genialny Żółw się zbliża.

NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Sob Cze 07, 2014 12:34 pm
Kame House - Page 4 Kame-senninMistrz początkowo po prostu spał. To dlatego Chepri miał sporo czasu dla siebie i poświęcił go na rysowanie patykiem po piasku. No fakt, miał chłopak talent. Kame Sennin stanął w drzwiach i spojrzał z poważną miną na swojego ucznia.
___ - Już czas.- odpowiedział z powagą w głosie. Poczekał aż czerwonowłosy stanie przy nim, a następnie razem weszli do domu. Umigame wpatrywał się w kamień który Chepri wyciągnął z ziemi. Dziewczyna, a właściwie gosposia stała oparta o ścianę i nie wiedziała o co chodzi.
___ -Spójrz-powiedział spoglądając na kamień. Jego wzrok na chwilę spoczął na zegarku.
Po pięciu minutach spędzonych w ciszy ze strony mieszkańców wyspy, zaczęło się. Okrągły kamień zaczął błyszczeć. Jego złoty blask delikatnie oślepił ludzi w pokoju. Kula stała się jasno-pomarańczowa a na niej było sześć ciemniejszych gwiazdek.
___ - Chepri, to smocza kula. Na całym świecie jest ich siedem. Widziałeś coś, co widziało tylko kilka osób na planecie. Po zebraniu kul możesz wypowiedzieć życzenie które się spełni. Po nich kule przez rok są nieaktywne i zamieniają się w białe kamienie. Ponadto rozrzucają się po całej planecie. To największa tajemnica tego świata.  - Powiedział z powagą mistrz. Panowała cisza. Wszyscy w domu z powagą myśleli o słowach Kame Sennina i podziwiali jedną ze smoczych kul.
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk0/0Kame House - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Sob Cze 07, 2014 3:48 pm
Moje oczy rozszerzyły się gwałtownie, choć z powodu ich skośności nie było tego tak widać.
-Smocza kula... - wyszeptałem.
W słowach mistrza słyszałem wielki podziw i fascynacje ów kulą, sam jednak czegoś takiego nie czułem. Rozumiałem, że jest niezwykłym przedmiotem. Czułem jak roztacza nieokreśloną, specyficzną aurę, jakby magiczną, ale nie do końca, to fakt. Podziwiałem kunsztowność wykonania obiektu, ale nie rozumiałem skąd ta cześć. Choć to pewnie przez to, że nie widziałem ich w użyciu. Zastanawiało mnie też kto mógł stworzyć takie coś. Pierwsze co przyszło mi do głowy, to Kami. Jakby nie patrzeć, jest podobno wszechmogący, więc to ma sens.
-Jak one dokładnie działają, jak spełniają życzenia? - zapytałem.
To co czułem, to nie był sceptycyzm, widziałem dosyć, by wierzyć w ich moc, najzwyklej w świecie chciałem wiedzieć więcej. Kule, które po zebraniu mogę spełnić jakieś, pewnie jakiekolwiek życzenie... I tylko garstka mieszkańców tej planety o tym wie... Hmm... To brzmiało nieco podejrzanie... I naprowadziło mnie do dziwnych wniosków. Przedmioty, które mogą zmieniać rzeczywistość. Pewne niewyjaśnione zjawiska i ich jeszcze dziwniejsze wydarzenia po nich. To wszystko jakby układało się w jedną całość. To możliwe? Tamte dziwne zdarzenia to dzieło smoczych kul? Pewnie uznałbym to od razu za fakt, gdyby nie to, że miałem jeszcze za mało informacji.
Wtem, przypomniałem sobie o tej dziwnej szkatułce, którą wydobyłem razem z kulą.
-A tak właściwie, to co z tą szkatułką?
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Nie Cze 08, 2014 2:12 pm
Kame House - Page 4 Kame-sennin
___ - Pogoda zmienia się w pobliżu. Robi się ciemno i powstają liczne wyładowania elektryczne. Wtedy na niebie się coś pojawia i można wypowiedzieć trzy dowolne życzenia- powiedział Sennin patrząc na kule -a co się pojawia, to tego Ci nie powiem, będziesz miał niespodziankę jak będziesz miał okazje użyć kul, o ile będziesz miał.- ponownie spojrzał na Chepriego. Chłopak dużo wypytywał. O kuli już się sporo dowiedział, teraz zaciekawiła go szkatułka.
___ - W szkatułce... Takie tam moje sprawy, w sumie nie ważne... -powiedział Sennin podchodząc do niej i chwytając ją w ręce -Ty masz czas na takie pytania? nie powinieneś trenować? -powiedział patrząc na szkatułkę.
OOC:
Bycie Colinem +100 do zamulania. Dla Ciebie, za wejście na wieżę: +15 punktów do wytrzymałości. Gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów ^^
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk0/0Kame House - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Nie Cze 08, 2014 2:44 pm
Słowa mistrza stanowiły brakujący element w układance i niezbity dowód na prawdziwość mojej teorii. To co wtedy widziałem... To było użycie smoczych kul. Niebywałe... Człowiek żyje tyle na tym świecie i nawet nie jest świadomy, że takie cuda dzieją się tuż obok niego.
Gdy będę miał okazję użyć smoczych kul, to byłoby na pewno niesamowite. Wtedy podświadomie wyznaczyłem sobie za cel dokonanie tego, odnalezienie wszystkich kul i wypowiedzenie życzenia. Nie myślałem wtedy o tym na poważnie, nie wiedziałem nawet czego miałbym sobie zażyczyć. Nie przychodziło mi nic sensownego do głowy. Podejrzewałem, że gdy faktycznie dojdzie do tego, że będę szukał smoczych kul, to z jakiegoś konkretnego powodu i niestety miałem złe przeczucia co do tego...
He? Powinienem trenować? Szlag by to, faktycznie! Bez nawet jednego słowa wyszedłem szybkim kokiem, żeby nie powiedzieć wybiegłem z domu. Zatrzymałem się na plaży dosyć nagle uświadamiając sobie, że nawet nie wiedziałem jak mam trenować. Z minutę się zastanawiałem, po czym uznałem, że najlepiej i najprościej będzie zrobić normalny trening, jaki zwykle odbywałem koło wulkanu, gdy Brasce nie chciało się wymyślać jakichś wyrafinowanych sposobów wyciskania ze mnie ostatnich potów. Musiałem jednak nieco podwyższyć poprzeczkę, ponieważ jak już wiedziałem, taki trening był niewystarczający.

OOC: Trening Start
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk0/0Kame House - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Sro Cze 11, 2014 7:07 pm
Trening, jak to pewna stara jak świat regółka mówi, należy zacząć rozgrzewką, czego rzecz jasna nie omieszkałem zrobić. Zacząłem typowo i nie jakoś wyrafinowanie, tak z trzysta pompek, brzuszków i tak ze czterdzieści kółek wokół wyspy. Wszystko z obciążnikami ustawionymi na drugi poziom, czyli każdy ważył po dwieście pięćdziesiąt kilogramów, a tysiąc sumując.
Rozgrzewka nigdy nie należała do moich ulubionych czynności, bo wymagała więcej energii, niż powinna. W tym sensie, że każdy trening wymagał energii i dawał za to proporcjonalnie rozwój ciała, umysłu, czy czego tam... W przypadku rozgrzewki problem polegał na tym, że choć pozwalała na sprawniejsze używanie mięśni, to jednak kosztowało to sporo sił, które można by przeznaczyć na bardziej wartościowy trening.
Ale też z drugiej strony, przypadkowy skurcz w czasie walki, czy nawet ćwiczeń mógł mieć opłakana konsekwencje, szczególnie gdy mówi się o takim poziomie na jakim ja jestem, jeśli chodzi o moc. Co więc powiedzieć o wojownikach o wiele potężniejszych ode mnie, choć i tak nie równającym się z moim Mistrzem, a znani są mi tacy. Chyba jednak nie da się tego ominąć...
Pozostawało mi tylko westchnąć, wzruszyć ramionami i zrobić to ostatnie kółko wokół wyspy.
Prawdziwy trening w prawdzie nie różnił się wielce od rozgrzewki, ale pozwalał mi czuć, że daje z siebie wszystko. No, przynajmniej początek wyglądał tak samo, pełnowymiarowe, że tak się wyrażę ćwiczenia i pierwsze oznaki zmęczenia z nimi związane. Później przystąpiłem do innych czynności, a mianowicie do walki z wyimaginowanym przeciwnikiem. Przez dwa lata moja niechęć do kihon nie zmalała, tak dla jasności.
Po prostu nie widziałem żadnej atrakcyjności w zadawaniu ciosów i kopnięć w powietrze. Nie mówię, ma to swoje zalety, każdy trening jest dobry, jak i pozwala to na utrwalenie podstaw... Ale do czorta... Mnie utrwalanie podstaw nie jest potrzebne! Zaśmiałem się lekko, Braska by mnie teraz zbeształ, że jestem głupi uważając tak. Nawet najpotężniejsi nie powinni zapominać o podstawach, bo wielkie drzewo z podciętym pniem łatwo upada, metaforycznie to ujmując.
Po raz wtóry mogłem jedynie westchnąć i wzruszyć ramionami. Miałem jednak swój cel, bardzo ważny dla mnie i powinienem bardziej, niż czegokolwiek się go trzymać. Jeśli dobrze pójdzie, to motywacja płynąca z niego da mi siłę większą, niż będę nawet potrzebował, ale muszę całym umysłem i sercem się w tym zatracić. Sam bym powiedział kiedyś, że to żaden problem, w końcu umiałem coś w tym stylu robić, czy raczej po prostu robiłem, bo nie wiem, czy da się to nazwać umiejętnością, odruchem, to już bardziej. Nie brakowało mi wiary w słuszność moich działań, wiedziałem, że przeciąganie Vixen na drugą stronę barykady to coś złego i trzeba coś z tym zrobić. Jednakże... Brakowało mi wiary w moje możliwości...
Wiem, wiem, przecież trenowałem po to by je zwiększyć, skąd więc u mnie takie odczucia? Ten proces... Proces, ktróry sprawił, że nie byłem tak silny jak powinienem... To zaczęło się już dawno temu, wiele lat temu. To miało i jednocześnie nie miało związku z tym gdzie się urodziłem. Z jednej strony poszczęściło mnie się, że urodziłem się w trudnych warunkach, stawiając mi wyzwanie już na starcie. Z drugiej jednak, ludzie, którzy mnie tam otaczali opacznie patrzyli na mnie i na to jak się urodziłem. Oczywiście, bardzo eufemistycznie mówiąc. Nie chcieli, bym stał się silny, bo uważali mnie za kogoś gorszego, ja jednak za każdym razem udowadniałem im, że potrafię, że jestem w stanie podołać ich wymaganiom. Ci jednak nigdy nie byli zadowoleni i za każdym razem gdy ucierałem im nosa, kazali mi starać się bardziej.
Odpowiadałem na to jeszcze większym wysiłkiem i determinacją, miało to jednak pewne swoje piętno... Piętno, które wcale nie zmalało, gdy zmieniłem miejsce zamieszkania, wręcz przeciwnie, stało się jeszcze większe. Zarzucano mnie bezsensownymi ćwiczeniami, które wtedy już nie miały sensu i nie przynosiły mi nic poza bólem. A z czasem było tylko gorzej. Eghart wiedział jak sprawić by trening równał się torturom, choć z pozoru wyglądał normalnie. Mogłem coś z tym zrobić, trenować sam, w tajemnicy, to by się udało. Problem polegał na tym, że po każdym treningu nie miałem nawet grama energii. Nierzadko kończyło się tak, że po prostu mdlałem ze zmęczenia i budziłem się na kolejną dawkę bólu. I tak przez kilka lat...
Wszystko zmieniło się gdy osiągnąłem tak zwany wiek wyboru. W moich stronach na krótko przed osiągnięciem szesnastego roku życia stawia się chłopców i dziewczyny przed wyborem, mogą albo dołączyć do armii... Armii, jak armii, specjalnie szkolonej grupy wojowników, która zajmuje się prowadzeniem wojen plemiennych i tego typu. Drugi wybór to zostanie łowcą głów, co wymaga więcej odwagi, ponieważ jest się zdanym na siebie i trzeba zbierać trofea w różnych formach, takich jak blizny, czaszki, zęby, skalpy, czy cokolwiek w tym rodzaju. Bez względu na wybór, bez rzek krwi się nie obejdzie. Wyboru zbytnio nie miałem, musiałem zostać łowcą głów, bo tak było wielu osobom wygodniej. Raz, że nie będą musiały mnie oglądać, a dwa, że są większe szanse, że umrę. Tu akurat całkiem przypadkiem utarłem im nosa tarką do sera, bo nigdy bym nie pomyślał, że sprawy potoczą się w taki sposób.
Nie dość, że na początku swojej podróży stoczyłem walkę z demonem, to jeszcze stałem się uczniem ich władcy... Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. Zadziwiające jak wiele wydarzyło się od tego czasu, a pamiętam to jakby to było wczoraj... Ale rozmarzyłem się na chwilę. Stałem tak, cały czas mając przed oczami wizję męczenia się z tymi wszystkimi układami... Ehh... Przynajmniej dokończę wywód, który zacząłem.
Wtedy, gdy poznałem Vixen i Braskę, wtedy wszystko się zmieniło. Urosłem w siłę ponad wszelkie oczekiwania i ambicję złośliwców i swoją. Nawet nie miałem czasu cieszyć się tym, bo wszelkie nowe siły wkładałem by dojść dalej i dalej, tak daleko jak się tylko dało. Szło dobrze, ale jak ze wszystkim, musiało to mieć swój koniec. A stał się nim powrót do szkoły. Chciałem to zrobić. Nie byłbym sobą robiąc co innego. Przyznaje, mogłem tego uniknąć, ale nie chciałem całe życie spędzić jako wędrowny wojownik bijący się za pieniądze. Taki los niby wybrałem i wtedy nawet odpowiadała mi taka opcja, ale to jeszcze nie oznacza, że chce by tak było zawsze. Też chciałem kiedyś ustatkować się, osiąść na stałe i martwić się bardziej przyziemnymi sprawami, niż walka dobra ze złem... Wiem, trochę to zajeżdża hipokryzją, mówię o tym jak to wiele spraw przyziemnych mnie osłabiło, a tu chce ustatkować się, ale to wcale nie znaczy, że zaprzestanę rośnięcia w siłę. Tego nigdy nie mógłbym zaprzestać.
Zbyt daleko zaszedłem... Moje serce zbyt mocno biło, pompując młodą krew ogrzewaną przez gorejącego ducha walki, którego ni sposób ugasić. Zawsze już będę dążył dalej i dalej, jak daleko tylko się da...
Płynnie przeszedłem ze wspominania do analizowania wszystkich moich dotychczasowych walk. Tak bardzo, jak je pamiętałem, każdą, ruch po ruchu śledziłem, skupiając się głównie na tych momentach gdy nie uniknąłem ataków, a jak później stwierdzałem, mogłem. Odtwarzałem kilkukrotnie sytuacje, by lepiej je zapamiętać i dzięki temu móc je rozpoznać w przyszłych walkach oraz odpowiednio na nie zareagować. Walczyłem już z różnymi przeciwnikami, większość z nich jednak należała do jednej rasy. To nie działało pozytywnie na skuteczność moich analiz. Potrzebowałem większego doświadczenia. Musiałem poznać style walki innych wojowników, wtedy priorytetem wydawali mnie się Saiyanie. Ta rasa jak żadna inna miała skłonności do walki całym sercem, choć jak już wtedy wiedziałem, wielu z nich napędzała zwykła wściekłość. A szkoda...
Ustanowiłem sobie za mentalny cel poznanie w jak najlepszym stopniu sposobów, w jakie walczą ogoniaści, choć miałem świadomość tego, w jaki sposób będę to mógł zrobić. Poprzez walkę, rzecz jasna. Problem stanowiło znalezienie odpowiedniego przeciwnika. Znałem kilku Saiyan, niektórych z nich, jak podejrzewam, nie musiałbym prosić dwa razy o walkę, ale to nie byłoby to... Zresztą, zgnietli by mnie na miazgę. Różnica była zbyt duża. Ale może kiedyś... W mniej lub bardziej odległej przyszłości... Kto wie?
Gdy tak siedziałem, jakoby medytując, udało mnie się nawet znaleźć kilka nieścisłości w moim stylu. Natychmiast zacząłem rozmyślać w jaki sposób te "luki" załatać. Spośród kilku pomysłów musiałem wybrać, a i tak czy to dobry pomysł mogłem się przekonać dopiero przy najbliższym starciu. A nawet wtedy, musiałem się pilnować, by zrobić tak, jak powinienem, a nie tak jak się wyuczyłem. To wcale prosty proces, który wymagał ode mnie wielkiego skupienia i silnej woli, ale z czasem wszystko może wejść w nawyk i dziać się instynktownie.
Nie jestem pewien ile tak siedziałem, prawdopodobnie już dłużej, niż bym trenował kihon. Po otwarciu oczu zobaczyłem mrok.
Nieco obolały od siedzenia wstałem i udałem się do domku, szykując się jednocześnie do spania.

OOC:
Koniec treningu
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Sob Cze 14, 2014 3:57 pm
Kame House - Page 4 Kame-senninSennin widząc zmęczonego Chepriego który wchodził do domu, rozsiadł się w swoim fotelu stojącym przed domem i także udał się do krainy Morfeusza. Obudził się gdy jego uczeń ponownie wyszedł przed dom.
___ - Witaj. Dzisiejszy trening będzie nieco inny. Właściwie będzie to zadanie. Na północy znajduje się kraina skuta lodem. Jest na niej wielki, wręcz ogromny lodowiec. W nim schowana jest kolejna moja szkatułka. - mówił do czerwonowłosego. Wstał ze swojego leżaka -prawdziwy wojownik musi umieć walczyć we wszystkich warunkach, a walka w lodowych, arktycznych warunkach może być nie lada wyzwaniem. Stąd, na północ, olbrzymi lodowiec a w nim szkatułka. Przynieś mi ją.- ostatni raz spojrzał na swojego ucznia i udał się do domu.
___
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk0/0Kame House - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Nie Cze 15, 2014 12:38 am
-"No i masz babo placek..." - pomyślałem.
Skąd wiedziałem, no po prostu skąd ja wiedziałem, że do tego dojdzie? A do czego konkretnie już tłumaczę. Od zawsze moją słabością było zimno, od dawna o tym wiedziałem i chciałem coś z tym zrobić, ale... Aż głupio gadać, lecz po prostu nie mogłem się przemóc by coś z tym zrobić. Wiem jak to brzmi, absurdalnie wręcz, co jednak mam zrobić, że moja niechęć do zimna, kryofobia wręcz, jest silniejsza od woli? Próbowałem. Wiele razy próbowałem i wszelkie moje wysiłki w tej sprawie spełzały na niczym... Odkąd mieszkałem pod wulkanem było tylko gorzej... Zastanawiałem się, czy może było coś ze mną nie tak... Znaczy się, że tak było, to wiedziałem, ale miałem obawy, czy nie jest to coś poważnego. Koniec końców skończyło się to na tym, że nie uodporniłem się na chłód i gdyby dopadł mnie wśród śniegów ktoś słabszy, to wygrałby... O silniejszych ode mnie już nie mówiąc... Ale jak mus, to mus. To ja prosiłem mistrza o trening, więc musiałem się podporządkować do jego poleceń, a zwłaszcza takich.
Na samą myśl przeszły mnie po plecach ciarki, ale cóż...
-Dobrze mistrzu, tak zrobię - powiedziałem.
Podobno utrzymywanie własnej temperatury ciała przy użyciu Ki nie jest trudne, ale ja nawet nie miałem jak się tego nauczyć. Kami dammit... Stałem tak na plaży, wbijając wzrok w piasek, gdy doszedłem do wniosku, że tym razem się nie wywinę, nie mogę... Zacisnąłem mocno pięści i uśmiechnąłem się lekko.
Po otrzymaniu krótkiego opisu wyglądu szkatułki, który powinien pomóc mi określić czego mam szukać, wzleciałem w powietrze i udałem się na północ...

ZT - Lodowiec
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk0/0Kame House - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Pon Cze 16, 2014 7:12 pm
Wbrew moim oczekiwaniom, to zajście na lodowcu wcale nie wyzwoliło mnie od kryofobii, niestety... Nadal nie znosiłem zimna, jak tylko mogłem... Wiem, minąłem się z celem tak bardzo, że aż go zacząłem wyprzedzać... Nie wiedziałem czy powinienem był coś z tym robić dalej i czy w ogóle coś się dało zrobić. Nie zaprzątałem sobie jednak tym długo głowy, bo wcale nie musiałem. Potrafiłem zniwelować skutki zimna, a to już znaczący krok naprzód. O tamtych sprawach miałem pomyśleć kiedy indziej.
Wtedy co innego stanowiło dla mnie priorytet.
Wróciwszy na wyspę, czułem się niezbyt ciekawie. Mięśnie mnie bolały, energii brakowało. Przydała by się następna senzu... Na tą chyba nie mogłem liczyć, tak więc pozostawało mi mieć nadzieję, że Genialny Żółw da mi chwilę przerwy.
-Mistrzu, wróciłem. Mam szkatułkę - powiedziałem, wyciągając spod stroju przedmiot.
Zastanawiało mnie coraz bardziej co też takiego znajduje się w tych szkatułkach. Na ogół w takich obiektach znajdują się jakieś cenne przedmioty, a jak znałem ten świat, to było to nader prawdopodobne.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Pon Cze 23, 2014 8:03 pm
Kame House - Page 4 Kame-senninSennin stał sobie na ganku obserwując spokojne morze dokoła. Zdziwił się widząc Chepriego. Zadanie ze szkatułkami szło mu nadzwyczaj szybko. Jego mistrz nie spodziewał się tego. To znak. Znak, że Czerwonowłosy zasłużył na nagrodę.
___ - Bardzo, dobrze. Teraz poczekaj chwilkę. - powiedział mistrz do czerwonowłosego. Postukał kilka razy laską w ziemię, a za nim pojawiła się dziewczyna trzymająca dwie szkatułki. Genialny Żółw chwycił je i zszedł do schodach. Szkatułki postawił w równych odległościach od siebie tworząc linie. Wziął tę która była w lodowcu i dołożył ją tworząc trójkąt równoboczny. Podrapał się po brodzie- to chyba wszystkie...- powiedział drżącym głosem. Nie był do końca pewien czy potrzebne były trzy czy cztery szkatułki...
___ - Posłuchaj mnie Chepri. -powiedział mistrz zsuwając okulary i spoglądając swojemu uczniowi w oczy -Pokarzę Ci bardzo silną technikę. Polega ona na uwięzieniu czegoś w przedmiocie. Jest jednak jeden problem. Ta technika może zabić użytkownika, dlatego miałbym dla Ciebie dwa zadania. Pierwsze -sięgnął do kieszeni i rzucił jedną fasolkę Chepriemu -włóż mi to do ust momentalnie po zakonczeniu zielonej fali. Ciebie to nie zabije, to ze względu na mój wiek. Druga prośba, a właściwie zadanie. Ja tylko pokażę Ci tę technikę, to Ty musisz się jej nauczyć.-powiedział z powagą w głosie. Zrobił krok w tył. Stał dwa, może trzy metry od szkatułek. Skupił energię. Ta zaczęła wyraźnie rosnąć. Mięśnie Sennina powiększyły się kilkukrotnie. Staruszek  zrzucił z siebie skorupę. Ręce wyciągnął przed siebie, trzymając dłonie otwarte. Zatoczył nimi okrąg a nagle, znikąd pojawiła się zielona fala. Mistrz utrzymał ją przez może dziesięć sekund. W tym czasie rękami wskazywał na szkatułki. Po chwili fala prysła. Sennin wypuścił energię anulując przemianę mistrzowską a po chwili upadł na ziemię.
___
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk0/0Kame House - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Pon Cze 23, 2014 9:58 pm
Z zaciekawieniem obserwowałem co też takiego mistrz robi ze szkatułkami, które musiałem zdobyć. Najpierw ułożył je w trójkąt, a następnie zaczął mówić. Z jego słów wynikało, że nauczy mnie potężnej techniki, która, wierząc opisowi, jest w stanie zamknąć przeciwnika w jakimś obiekcie. Gdy tylko to usłyszałem, nadstawiłem oczu i uszu, by dokładnie odebrać wszystko, co się zaraz stanie i móc to odpowiednio zinterpretować. Zaniepokoiły mnie nieco jego słowa o tym, że może od tego umrzeć. Wzrósł przez to mój podziw dla tego niepozornego z wyglądu staruszka. W prawdzie senzu, którą mi rzucił powinna załatwić sprawę, ale trudno nie mieć obaw w takich sytuacjach. Oczekiwał ode mnie, że nauczę się tej techniki i nie chciałem go za nic w świecie zawieść, w końcu jestem jednym z niewielu ludzkich wojowników, których ostatnio szkolił... Ale... Co to? Ja dobrze widziałem co się stało? Przetarłem aż oczy ze Zdziwienia, bo nie chciałem uwierzyć w to co się dzieje. Energia mistrza nagle urosła do niesamowitej jak na kogoś jego pokroju ilości, co więcej, wraz z mocą urósł on sam.
-"Co to za czary?!" - pomyślałem -"Jak on to robi?"
Nie miałem jednak zbyt dużo czasu na zastanawianie się nad tym akurat zagadnieniem, gdyż Kame Sannin przystąpił do wykonywania techniki. Wystawił ręce przed siebie i zatoczył nimi okrąg, następnie pojawiła się świetlista zielona fala, czy raczej wściekle pędzący wir, który zdawał się wsysać wszystko niczym tornado. Mistrz skierował dłonie ku jednej ze szkatułek i wtedy... Energia rozproszyła się. Nauczyciel upadł i wrócił do swojej normalnej, niepozornej postaci. Momentalnie podbiegłem do niego i wsadziłem mu senzu do ust. Zjadł. Energia wróciła do niego i znów był tym charyzmatycznym staruszkiem, co wcześniej. Na wszelki wypadek poradziłem mu, żeby odpoczął. Fasolki może i niwelowały zmęczenie i rany, ale takie nagłe ozdrowienie po wysiłku też może mieć swoje negatywne skutki. Zaprowadziłem go, by usiadł sobie na schodach i przyniosłem mu jego skorupę, którą chwilę później założył.
-Jeśli dobrze rozumiem... Technika ta polega na stworzeniu wiru, który wessie przeciwnika do wnętrza przedmiotu - rzekłem, choć bardziej do siebie, niż do mistrza. Nie miałem wątpliwości co do tego, że technika ta jest bardzo mocna, oraz, że swoją formą zahacza o magię. Było to dla mnie jedyne wyjaśnienie w jaki sposób fala energii może sprawić by przeciwnik został zamknięty w dużo mniejszym od siebie pudełeczku, chyba, że coś mi umykało?
Nie marnując czasu, stanąłem tam, gdzie wcześniej Genialny Żółw i przybrałem identyczną jak on pozycję - ręce wyciągnięte przed siebie, otwarte dłonie.

OOC: Trening Start
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk0/0Kame House - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Wto Cze 24, 2014 7:24 pm
Wziąłem głęboki wdech, przytrzymałem powietrze w płucach przez jakieś dwie sekundy i wypuściłem je ustami. Zamknąłem oczy i zacząłem kumulować energię.
-"Muszę stworzyć wir z własnej energii, jeśli się nie mylę, to powinien on już w chwili tworzenia obejmować przeciwnika, by później go uwięzić i wcisnąć do pojemnika"
Nie miałem pewności czy dobrze interpretuje działanie tej techniki, musiałem jednak liczyć, że tak jest.
Osiągnięcie takiej formy, jaką ma ta technika to pikuś, zwłaszcza gdy się panuje nad Ki w stopniu chociażby takim, w jakim ja nad nią panuje. Co jednak z tego, że osiągnie się taką samą postać, jeśli nie uzyska się takiego samego działania? To trochę jak z okręgiem i kołem, oba są okrągłe, ale w okręgu mamy tylko obwód, brakuje w nim wypełnienia. Wyobraziłem sobie, jak energia z mojego ciała wydostaje się i skupia w świetliste zielonkawe smugi, które zaczynają wirować. Powieki nabrały czerwonawego koloru, co wskazywało, że udało mnie się stworzyć taki wir, o czym przekonałem się, gdy otwarłem oczy. Wiązki Ki obracały się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, jak na razie powoli i w bardzo rozproszonej formie. Zawirowania powstawały w miejscu, gdzie oczami wyobraźni widziałem przeciwnika, w prawdzie tylko czarnego fantoma, ale nie chodziło przecież o dokładne odtworzenie wroga, zwłaszcza, że nawet nie wiedziałem wtedy jak wyglądał. Ale mniejsza z tym... Zwiększyłem prędkość i bardziej skupiłem energię wiru, aż zaczął przypominać zapętloną w nieskończoność, zamykającą się morską falę. Dźwięk towarzyszący procesowi też był podobny do szumu jaki wydaje wtedy morze. Mały cyklon z Ki zaczął zasysać powietrze do swojego środka, najpierw powoli, ale w miarę upływu czasu, coraz szybciej i mocniej. Po jakiejś minucie ssanie przybrało na sile do tego stopnia, że piasek wzbijał się w powietrze i znikał w odmętach zieleni, a okoliczne palmy zwracały się w moją stronę. Już wtedy zacząłem odczuwać dlaczego mistrz był taki zmęczony po zaledwie kilku sekundach. Utrzymanie czegoś takiego, nawet w tak niedopracowanej formie jaką stworzyłem ja, kosztowało dużo energii i wymagało wielkiego skupienia. Z tym pikusiem chyba się jednak trochę przeliczyłem... Ścisnąłem cząstki Ki w wirze jeszcze bardziej, tak żeby wypchnąć z niego resztki powietrza i utworzyć jednolitą strukturę. Trwało to chwilę, dosyć męczącą chwilę, po której nastąpiło nie mniej męczące utrzymywanie obracającej się masy w stabilnej formie. Wyglądało to, moim zdaniem dobrze, udało mnie się "wygładzić" strukturę, problemem nadal była prędkość. I to takim całkiem sporym, trzeba dodać, bo jak w przypadku tworzenia naczyń na kole garncarskim, zbyt duża liczba obrotów na minutę może zachwiać stabilnością całości, tak i tutaj wszystko może szlag jasny trafić. Sprawy nie polepszały właściwości techniki, gdyż skoro może ona zamknąć kogoś w pudełku, to w przypadku niepowodzenia to użytkownik może zostać uwięziony. Taka opcja nie podobała mnie się wcale a wcale... Wystarczyło mi na całe życie, że zostałem zamieniony w cukierka i zjedzony, być zamkniętym w szkatułce? Nie, dziękuje, spasuje. Mimo to, musiałem to zrobić, zwiększyć obroty i umieć zapanować nad siłami, które sam przywołałem... Nie miałem wyboru... Zbyt wiele od tego zależało!
Wir dosyć nagle nabrał na prędkości, nadal jednak mogłem go kontrolować, więc nie martwiłem się.
Gdy tak na niego patrzyłem, zauważyłem, że zaczyna nieco zmieniać ustawienie. Jego najszersza
część przechylała się w moją stronę, zbliżając się coraz bardziej do osi pionowej. Pomyślałem sobie,
że wygląda trochę jak...
-"Portal! No tak! Że też o tym nie pomyślałem! Ta technika nie wiruje tylko by zassać, ale po to by
dosłownie wwiercić się w przestrzeń i stworzyć mały przesmyk prowadzący do wnętrza przedmiotu"

Przekraczało to znacząco granice fizyki, jaką serwowano mi w szkole, ale z tego co widziałem w
programach popularno-naukowych, większość naukowców wierzy w istnienie tuneli
czasoprzestrzennych, jak i w możliwość ich stworzenia. Skoro więc tylu wykształconych ludzi, nie
mających pojęcia o istnieniu Ki utrzymuje, że jest to możliwe, to czemu w świecie wojowników
panujących nad energią, miałoby to być czymś nie do zrobienia? Na bok jednak odłożyłem te
dywagacje, musiałem się przekonać, czy moja teoria miała sens.
Rozpędziłem wir do oszałamiających już prędkości, chyba nawet bliskich prędkości dźwięku. Coś
jednak mówiło mi, że to o wiele za mało. Skupiłem się, zamknąłem oczy, zebrałem całą siłę woli, jaką
posiadałem i rozpędziłem Ki tak bardzo, jak tylko mogłem, wydając z siebie nieartykuowalny krzyk,
tak dla efektywności. Wir zawył wściekle, rozbłysł niemal oślepiającym światłem, wyglądał całkiem
jak ten, który stworzył Genialny Żółw.
-"A więc jestem blisko"
Nie czas jednak na zbędne myśli i obserwacje. Zwłaszcza, że, jak się obawiałem, energetyczny
twór zaczął wykazywać ruch nie tylko obrotowy, ale też obiegowy. Jego stabilność spadała z chwili
na chwilę, a wiedziałem, że nie dam już rady zapanować nad nim. W swoistym akcie desperacji
postanowiłem przejść do sedna, powoli, acz stanowczo wykonałem kolisty ruch dłońmi. Wir
zareagował, ale niestety nie tak, jakbym chciał. Za bardzo to wszystko ponaglałem i cała spójność
techniki poszła się... Masa Ki zadygotała i rozprysła na wszystkie strony, pozostawiając po sobie
ciemnozielony, dymiący osad na środku trójkąta. Destrukcja niedoszłego portalu wywołała małą falę
uderzeniową, która przewróciła mnie na ziemię, jakbym był cienkim patykiem ledwie wetkniętym w
ziemię. Oddychałem ciężko, płuca miałem jak z mosiądzu, serce biło mi szybko i nieregularnie.
Mięśnie rąk odrętwiały mi od wysiłku, aż nie mogłem zacisnąć dłoni w pięść. Wcześniej czułem się
podobnie tylko po wyciągnięciu miecza Braski z ziemi... A od tamtej chwili minęły dwa lata. Heh,
mimowolnie uśmiechnąłem się na to wspomnienie, za to na myśl o tym, że zemdlałem w kilka sekund
później, poczułem w ustach smak żółci i lekki wstyd. Serce uspokoiło się i wróciło do
równomiernego, choć nadal nieco zbyt szybkiego bicia. Wsparłem się na dygoczących rękach i
wstałem. Rozumiałem już dlaczego mistrz był taki poważny, gdy mówił o tym, bym wsadził mu
fasolkę do ust. Takie coś może naprawdę zabić, nawet najsilniejszego wojownika. Zakasłałem kilka
razy, chyba trochę dymu dostało się do moich płuc.
-"Weź się w garść Chepri, jesteś zrobiony z hartowanej stali, czy z plasteliny? Rodzina by cię
wyśmiała..."
- skarciłem się w myślach.
Genialny Żółw od czasu, gdy zacząłem ćwiczyć, nic nie powiedział. Najwyraźniej liczył na to, że
sam dam radę pojąć na czym polega technika i jak to osiągnąć. Nie chciałem... Nie mogłem go
zawieść. Ani jego, ani Braskę, ani, najbardziej ze wszystkich, Vixen... Na myśl o tym, że moja
przyjaciółka została wciągnięta w jakieś porachunki między Braską i jego dawnym rywalem,
wzbierała we mnie wściekłość. Zacisnąłem z całej siły pięści, paznokcie aż wbijały mnie się w skórę,
o mało jej nie przebijając.
Stanąłem w lekkim rozkroku, ugiąłem nieco kolana, wyciągnąłem ręce przed siebie. Wtedy...
Uświadomiłem sobie, że nawet nie wiem jak ta technika się nazywa... Zapytałem więc o to mistrza.
-Mafuba - usłyszałem w odpowiedzi.
Zamknąłem oczy i zacząłem kumulować energię. Wir wytworzył się znacznie szybciej i w formie
bliższej ideałowi, niż przedtem. Wygładziłem jego strukturę, nadając mu jednolitą, energetyczną
formę, którą następnie zacząłem rozpędzać. Natychmiast zaczął wsysać wszystko co znajdowało się
dookoła niego, jednocześnie wydając z siebie charakterystyczne wycie. Zaciskając zęby i
naprężając silną wolę, nadawałem masie energii coraz większą prędkość, aż do granic możliwości.
Zobaczyłem bardzo jasny błysk, oznaczało to, że osiągnąłem odpowiednią formę, teraz tylko
jeszcze trochę szybciej... I... Nie wiem dokładnie jak to się działo, ale wyczułem, jak koniec wiru,
najpierw, można powiedzieć, że drapie przestrzeń, a następnie zaczyna ją rozrywać, tworząc
wyrwę. W tym też momencie dotarł do mnie inny bodziec, sygnalizujący, że struktura mojego tworu
zaczyna się zapadać.
-"Cholera, teraz!"
Nykonałem ruch dłońmi, płynnie i z odpowiednią, jak sądziłem, prędkością. Gdyby ktoś faktycznie
stał w miejscu, w którym wyobrażałem sobie fantoma, to ten ruch porwałby go i skazał na wessanie
do środka wiru, zakładając, że wcześniej już nie dał się wciągnąć. Przez moje dłonie i ramiona, zaś
wzdłuż kręgosłupa, przeszedł mnie bardzo nieprzyjemny dreszcz. W głowie miałem szum, jakbym
sam opróżnił półlitrową butelkę wódki, mogłem jednak nadal stać stabilnie, więc nie przejmowałem
się tym... Aż tak... Wir zadygotał w momencie, gdy wytworzona przez ruch moich dłoni fala docierała do mniej więcej połowy energetycznego tworu, jednocześnie oznajmiając, że nieodwołalnie traci stabilność i zaraz... Puff... Znów pozostał tylko dymiący osad i ja leżący jak długi na piasku...
Podniosłem się ze sporym trudem, choć i tak mniejszym, niż ten, jaki sprawiło mi wstanie. Zawroty
głowy znów posłały mnie na ziemię, uznałem więc, że mogę jeszcze chwilę posiedzieć.
Poszło mi lepiej, znacznie lepiej, prawie się udało... Tylko właśnie, to prawie... To o całe prawie za
mało... Do diabła... Gdy tylko rytm mojego serca uzpokoił się i ujednolicił, wstałem i otrzepałem trochę z kurzu. Rwało mnie teraz w rękach, plecach i w trzewiach... Czułem się trochę, jakby ktoś potrącił mnie samochodem... Albo chociaż podobnie...
-"Jeszcze raz..."
Stąpnąłem najpierw lewą nogą, później prawą, trochę jak zapaśnik sumo, choć ten zabieg miał
zupełnie co innego na celu, chciałem zwiększyć stabilność mojej pozycji. Zrobiłem głęboki wdech
nosem i wypuściłem powietrze ustami. Skoncentrowałem energię w postać świetlistego, wyjącego
wściekle wiru. Z większą wprawą nadałem mu odpowiednią formę i szybkość, choć na pewno nie z
mniejszym wysiłkiem, zmęczenie aż zanadto dawało o sobie znać. Nie mogłem się jednak poddać,
nie mogłem! Rozpędziłem wir jeszcze bardziej, chyba nawet bijąc swój własny rekord prędkości. Ten huczał i zaczął wibrować. Obawiałem się, czy czasami nie destabilizuje się, ale po chwili przekonałem się, że nie. Odetchnąłbym z ulgą, gdybym tylko miał na to czas. Zwiększyłem skupienie do granic swoich możliwości.
-Ma... -zacząłem mówić, czy może raczej krzyczeć, zaczynając ruch dłońmi. -Fu... - mówiłem, kontynuując ruch. -Ba! - wykrzyknąłem, zamykając okrąg.
Na wirze powstała fala, poruszająca się do jego środka, wybrzuszając jego ściany. Gdy odkształcenie dotarło do końca, do miejsca, gdzie Ki rozdzierała przestrzeń, nagle... Błysk. Wszystko ustało... Pozostały jedynie szkatułka, dym i zapach spalenizny...
Na nogach trzymałem się tak słabo, że sam się dziwiłem jak to możliwe. Tym jednak, co zajmowało
moją głowę, wcale nie były moje nogi, ale technika. Dlaczego? Wszystko wyglądało dobrze,
poprawnie, ale to tylko pozory. Ja to czułem, wiedziałem, że coś się nie udało, coś poszło nie tak...
Zagubiony nieco podczas poszukiwania odpowiedzi, wysilając się na zmianę pozycji, spojrzałem na
mistrza. Po jego twarzy widziałem, że sam też zastanawia się nad tym, co się stało. Usiadłem po
turecku, od razu wiedząc, że nie wstanę już.
-Mistrzu, co poszło nie tak? Wszystko zrobiłem przecież poprawnie... - zapytałem, nie mogąc znaleźć odpowiedzi na dręczące mnie pytanie. On jednak zdawał się też nie znać odpowiedzi.
Wtem, co aż mnie nieco zdziwiło z powodu moich osłabionych chwilowo zmysłów, wyczułem słabnącą Ki zbliżającą się do powierzchni ziemi.
-"Jakiś przybysz z innej planety?"
Nie znałem tej energii, ale mogłem stwierdzić, że należy ona do przedstawiciela rasy Saiyan, albo,
co równie możliwe, do pół Saiyanina. Czasami można się naprawdę mocno kopnąć w ocenie rasy
tylko po energii, w końcu gdy się przebywa z kimś długo, zostaje się... Hmm... Można rzecz, że
napromieniowanym jego Ki i przez jakiś czas czuć ją od nas. Niemniej jednak, jeśli ktoś lecąc na inną planetę ukrywa swoją energię, to znaczy, że woli pozostać in cognito... A to wprowadza pewne obawy przed zamiarami przybysza. Głupotą byłoby pozostawienie tego tak. Z drugiej strony nie wiedziałem czego się spodziewać... Ale... Od czego są wyzwania? Doczłapałem do werandy i poprosiłem mistrza o połówkę senzu, bo jak mnie się zdawało, tyle będzie wystarczyć, a tego typu towar trzeba używać oszczędnie. Siły wróciły do mnie momentalnie.
-Mistrzu, ktoś ląduje właśnie na Ziemi. Polecę sprawdzić kto to i jakie ma zamiary - oznajmiłem, po czym odleciałem.

OOC:
Koniec treningu... Nareszcie x.x
ZT -> miejsce lądowania kapsuły (Las)
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk1/1Kame House - Page 4 R0te38  (1/1)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Sob Sie 02, 2014 9:32 am
Przez Ocean tutaj.
W końcu wyspa ukazała się na horyzoncie i wtedy zaczął zwalniać, żeby jej nie zalać. Będąc przy wyspie już leciał na tyle wolno, że ze spokojem osiadł na suchym piasku. W międzyczasie energia, którą wyczuwał z kosmosu znalazła się na obszarze równiny. Doskonale znał tamten teren, bo sam całkiem niedawno tam wylądował. Jak dobrze, że rzuciłem statkiem na północ. Szkoda by było, gdyby ktoś miał go zniszczyć i uniemożliwić dalsze podróże. Pojawienie się tego osobnika przyniosło również oznaki mocy. Ukazał ją w większym stopniu, ale nie leciał w kierunku tamtej dziewczyny. Zastanawiał się czy pochodzą z tej samej planety i są sobie bliscy. Teoretycznie gdyby zaczekał na przylot tej ki, zabił tamtą blondynę to może oprócz walki z demonem miałby zaraz bitwę z saiyanem, o ile nim był ów wojownik, bo odcień aury był podobny do tej Reito.
Stał tak w zadumie, a w międzyczasie mógł się pokazać Genialny Żółw...

OoC:
Regeneracja. Wszystko full.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Nie Sie 03, 2014 11:53 am
Wszyscy byli w domu. Kame Sennin wyraźnie czuł nową energię. Bał się jej. Gdy Rikimaru przyleciał na wyspę, na zewnątrz nie było nikogo. Drzwi otwarły się a staruszek wyszedł przed dom. Misaki i Umigame stali w drzwiach patrząc na rozwój wypadków.
-Kim jesteś i czego ode mnie oczekujesz... -na chwile zawiesił głos. Spojrzał na twarz nieznajomego, na jego oczy.. Czy to -Rikimaru?- powiedział będąc lekko przerażonym -jak to możliwe.. co się stało? -dodał po chwili. Trochę się uspokoił, w końcu ten pół-człowiek, pół-demon, spędził u niego sporo czasu na treningach. Zgłębiał tajniki żółwiej szkoły, poznał wiele sekretów: kamehame, mafuba..  A teraz? Czy to możliwe, że jest najsilniejszą osobą w galaktyce? Silniejszy od króla demonów.
-Co się stało? Jak to osiągnąłeś i co ważniejsze... Czy Twój umysł jest taki sam jak był? Kontrolujesz tego demona? -powiedział Kame Sennin.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk1/1Kame House - Page 4 R0te38  (1/1)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Nie Sie 03, 2014 12:50 pm
Genialny Żółw faktycznie na początku miał problemy z rozpoznaniem osobnika, ale po chwili wypowiedział jego imię. Chłopak uśmiechnął się widząc zdziwienie na twarzy mistrza, który bez wątpienia był zaskoczony sporą mocą swojego byłego ucznia. Dopiero kolejne pytania zbiły samego Rikimaru z tropu i wywołały zmieszanie, ponieważ sądził iż Genialny Żółw tego nie wychwyci, ale stało się zupełnie inaczej.
To tak jakby ktoś podejrzał mu jego karty podczas ostatecznej rozgrywki w pokera, gdzie stawka toczy się o grubą kasę. A jednak mistrz był w stanie wyczuć zmianę. Bez wątpienia doświadczenie biło na głowę Rikimaru, który mimo pozyskania wiedzy Shin D. Ragona był jednak w tyle za tym sędziwym starcem. Podrapał się po głowię i odparł szczerze, bo wiedział, że oszukać Genialnego Żółwia nie jest łatwo.
- Prawdę mówiąc to się z nim połączyłem jakby po równi. No może, więcej jest Rikimaru niż D.Ragona, ale w walce jestem gotów pójść na całość i nie cofnąć się przed niczym. Kontrola to trudne sformuowanie. Powiedziałbym, że zachodzi kompromis. Nie masz się czego bać. Przybyłem, ponieważ chciałbym się dowiedzieć więcej, jeżeli to możliwe. - Nie powiedział nawet jednego kłamstwa i wszystko ze spokojnym głosem i lekkim uśmiechem. Następnie dodał na koniec:
- O tak. To czego teraz pragnę to wszelkiej wiedzy. Już wcześniej byłem świadom, że mądrość daje również siłę, a nie same mięśnie, ale po Tobie widzę, że daje ona jeszcze więcej.
Czy sama wiedza może być taka groźna? Dlaczego Genialny Żółw miałby jej nie przekazać lub mu nie ufać? Może i aura jest mroczna, może daje się czuć mordercze zapędy, ale nie czuć by były skierowane w kierunku starca. To straszne uczucie to tylko chęć podjęcia walki z kimś potężnym, zniszczenia go, może zabicia, może poniżenia, ewentualnie stworzenia zabawy. Długiej, w której inni będą pionkami niczym na szachownicy, walczący ze sobą, może nawet zabijający, zbici z tropu, idący według wcześniej stworzonego planu. W tej grze wcale nie zwracał uwagi czy ktoś jest dobry czy zły. Potraktuje podobnie osoby, które zarówno trafiają do nieba jak i do piekła lub czyśćca. Ich osobowość jest mu totalnie obojętna, acz zabawianie się tymi przesiąkniętymi złem istotami jest łatwiejsze. Być może mógłby zostać niedługo panem ciemności i kierować pionkami zła, rzucając ich tak naprawdę na pożarcie, bo słabsi od niego powinni zginąć. Niech dobro cieszy się chwilowo pozornym zwycięstwem.
Takie oto myśli gdzieś głęboko kłębią się, a z drugiej strony jako ziemianin traktuje tę planetę jako królestwo, które nie może ulec zniszczeniu, bo wie, że jest na nim wiele piękna. W końcu przy długim żywocie musi zapełnić lukę. Jedynie piaszczyste lub lodowate pustynie nie są tak urokliwe wodospady lub góry albo pachnące lasy, które mogą go natchnąć do czego ciekawego. Te myśli z kolei sprawiają, że jego krwiożercza natura na chwilę się uspokaja i jest niczym skała z w ogóle nie wyczuwalnymi emocjami, popędami. Tak. Niczym skała. Właśnie dokładnie to teraz osiągnął mówiąc spokojnie do Genialnego Żółwia.
Anonymous
Gość
Gość

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Sro Sie 06, 2014 2:30 pm
Ending z DB Kai

W wulkanie
To były ciężkie chwile dla demonicy, ale dawała radę. Niewiedza, a zarazem wiedza, co się dzieje na wyspie (lub może zdarzyć) działała na nią jak dziesięć kaw wypitych na raz. Drżące ręce, oraz niespokojna mimika twarzy zdradzała, że tu nie chodzi tylko o wykonanie zadania zleconego jej przez Braskę. Wyraźnie ukrywała przed ojcem, że jest jeszcze coś o wiele ważniejszego niż tron jej ojca. To było życie bliskich jej osób, oraz nic nie winnego światu jej synka, Shigo. Wibracje jego KI były małe, ale i tak wyczuwalne dla matki. No, ale musiała teraz skupić się na tworzeniu mieczu. Im szybciej skończy tą zabawę tym szybciej poleci do celu.
Po głębokim wdechu w pierś rudowłosa mogła zacząć działać. Stała wyprostowana z dłonią wyciągniętą ku przodowi. Starała się znaleźć w swojej podświadomości odpowiedni wygląd dla swojego oręża. Myślami stała na ogołoconej z roślinności ziemi, a wokół niej znajdowało się tysiące wbitych w ziemię mieczy. Każdy wyglądał inaczej, każdy mienił się innymi kolorami, ale tylko jeden był tym najbardziej wytrzymalszym i najostrzejszym (tak, ciut Bleachem śmierdzi). Musiała go więc znaleźć.
Wytworzyła w swojej głowie przeciwników, cienie, które również używały broni białej - tak dla rozgrzewki. Nie tracąc czasu na zbędne przemyślenia, demonica chwyciła pierwszy lepszy miecz z brzegu i ruszyła na jednego z oponentów. Już przy samym zetknięciu się broni do siebie, jej pękł jakby był zrobiony ze szkła. Rozleciał się na tysiące kawałków, a jej samej oberwało się ostrzem w ramię. Podobnie również było z pozostałymi siekaczami. Albo się wyginały przez kiepski rodzaj stali, albo pękały. Coraz większe i liczniejsze rany na ciele June, zaczęły doprowadzać ją do szału. Była wykończona, a zużyła zaledwie pięć procent obecnych tutaj mieczy. Powinna znaleźć inny sposób, bo w takim tempie świat zostanie unicestwiony dziesięć razy nim dziewczyna się ogarnie.
Robiąc uniki przed kolejnym przeciwnikiem, złotooka myślała gorączkowo jak przyspieszyć proces nauki. Czarnozłote oczy badały teren, jakby chciały znaleźć jakąś wskazówkę, dostrzec coś. Wyostrzony zmysł słuchu nasłuchiwał wołania... i... coś ją tknęło. Jakby cichy głosik, błysk oraz mała drobinka KI została skierowana w jej stronę. Przystanęła, a następnie odwróciła wzrok w ową stronę.

"J...ne"
___ - "Jeszcze raz." - poprosiła w myślach, a wtedy ponownie usłyszała owy głosik. Przypominał on dźwięk małej wróżki, która wypowiadała jej imię. Cichy, trudny do zlokalizowania. Zerwała się do biegu cudem unikając kolejnego ciosu przeciwnika po czym mijając las oręży dobiegła do jednego z nich. Chwyciła za czerwoną klingę i pociągnęła w górę...

W tym czasie, poza umysłem złotookiej zaczęło w końcu się coś dziać. W wysuniętej dłoni zaświeciło jasne światło, pojawiła się kula, która następnie zaczął formować się z niej kształt tego, co wyciągnęła ze swojego umysłu. Gdy światło opadło ukazało to, czego szukała...

Miecyk:

Zamiast cieszyć się swoim sukcesem, demonica schowała swój oręż, a następnie zwróciła do swojego ojca, dziękując mu za pomoc. Nie tracąc więcej swojego cennego czasu, poleciała.

Na wyspie

Na wyspie Genialnego Żółwia znalazła się w tempie bardziej niż ekspresowym. Będąc już bardzo blisko, postanowiła ukryć swoją moc. Nawet co jakiś czas używała swojej mocy, by zmienić jej barwę oraz siłę. To był taki jej diabelski trik by nie dać przeciwnikowi poznać się, że ktoś leci w jego stronę. Nie miała czasu na zabawy, szczególnie jeżeli oponent jest od niej silniejszy. Jeżeli nie zdarzy się jakiś cud, to dziewczyna polegnie...
Nie było tutaj mowy o delikatności. Demonica pojawiła się na wyspie niczym rakieta. Wisząc kilka metrów nad domkiem skierowała swój wściekły wzrok pełny nienawiści na osobę, która siedziała na werandzie. Machnęła ogonem, a następnie wyrzuciła z ręki kilka świecących obręczy, które miały na celu skrępować Rikimaru. Na razie nie zastanawiała się dlaczego czuje od tej istoty zarówno człowieka jak i demona. Chciała go jak najszybciej odciągnąć od tej wyspy.
Jej ruchy były bardzo szybkie. Zniknęła, pojawiła się obok Genialnego Żółwia i rozkazała:
___ - Bierzcie Shigo i zabierajcie się stąd, SZYBKO! - krzyknęła, po czym rzuciła swoim przeciwnikiem jak zawodowy rzucacz kulą. Uaktywniła aurę lecąc zaraz za swoim celem. Będąc zaraz obok niego, jej ciało zajęło się ogniem, tworząc żywą pochodnię. Gorąca pięść uderzyła w brzuch hybrydy, a następnie poprawiła nogą z obrotu posyłając go na jedną z okolicznych wysp.
Już teraz było widać na jej twarzy lekkie zmęczenie. Utrzymywanie Fire Torch jest bardzo wyczerpujące dla jej organizmu, a jeszcze potrzebuje energii by się bronić oraz by móc wytworzyć miecz.
Nie spuszczała wzroku z miejsca, w którym wylądował mężczyzna. Chmury wokół stały się zupełnie czarne, a pogoda zaczęła powoli zmieniać się na burzową... gniew demona ściąga pioruny.



OOC
Koniec treningu


Cześć! Atak!
GALACTIC DONUT - Paraliż na 1 turę (przy okazji, co za geniusz tworzył tą technikę tutaj? To normalne, że jeżeli podzieli się energię przez energię to wyjdzie 1!)
FIRE TORCH -  Siła*1,5 na 3 tury (10950) (została 1 tura)

DMG = 10950 + 10950 = 21900
Koszt: 10950 + 4200 *2 = 30300 - 60 = 30240

HP: BZ
KI: 32760  (Oj xD)
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk1/1Kame House - Page 4 R0te38  (1/1)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Sro Sie 06, 2014 6:07 pm
::: ::: Muzyka ::: ::: Muzyka ::: ::: Muzyka ::: ::: Muzyka ::: :::
Stał tak i czekał na odpowiedź, ale wiedział on, tak jak i wiedział to Genialny Żółw, że rozmowa albo musi poczekać, albo będzie trzeba wyjaśniać wszystko w biegu. Wyczuł ją jeszcze daleko na kontynencie, a potem zbliżała się. Aura błyskawicznie się zmieniała i zanikała, ale impulsy i ruchy powietrza wskazywały, że zmierza w tym kierunku. Cząstka tej aury była podobna do mocy June, ale też była nieco inna. Znacznie potężniejsza. Wiedział czego może się spodziewać po demonach i do czego są zdolne. On zmienił się bardzo w porównaniu do ich ostatniego spotkania, a co z nią? Co ją tu sprowadza? Na moment przed tym jak się zjawiła przed Genialnym Żółwiem, moc Rikimaru osiągnęła poziom maksymalny, jego oczy rozjaśniły, a włosy błysnęły seledynem i stanęły lekko do góry jak u saiyan, a następnie kolor wrócił do normy. Wyładowania elektryczne jednak wyglądały groźnie, bo wyczuł jej intencje na moment przed tym jak rzuciła na niego obręcze. Pozwolił jednak, aby dosięgnęły go, ponieważ zastanawiał się co dalej się stanie.
Zabierajcie się stąd? Bierzcie Shigo? Powaliło ją? - Pomyślał, ale nim zdążył coś powiedzieć do Genialnego Żółwia, Misaki i samej June to już poczuł gorące uderzenia na swoim ciele, a to drugie było na tyle silne, że przeleciał parę kilometrów. Nim wygasił prędkość już stał na wysepce obok. Zdążył jedynie przekazać wiadomość telepatycznie do Misaki i Genialnego:
::: ZOSTAŃCIE TAM, GDZIE JESTEŚCIE, BO MI SIĘ NIE BĘDZIE CHCIAŁO WAS SZUKAĆ, a widzę, że co nieco zostanie zniszczone :::
W zasadzie na oceanie nie ma się co wiele ograniczać, ale lepiej będzie przenieść walkę w przestworza. Popędził z powrotem na plażę przed domek, wystawił lekko do przodu rękę spodem do góry z wystawionymi dwoma palcami, które zgiął będąc 10 metrów od plaży. Chciał być pewien, że dobrze wymierzy i tak też słup ziemi wystrzelił w górę uderzając June w górę i niosąc ją w przestworza [1tura]. Miał teraz okazję na zablokowanie Genialnego Żółwia, żeby nic nie zrobił.
- Wybacz Mistrzu, Misaki, ale chciałbym tę walkę odbyć sam. Taiyoken.[2 tura;1 Twojego paraliżu]
Teraz mógł być pewien, że nie będzie ich powstrzymywać. Pojawił się przed nim ktoś równie silny co on, ktoś kto nie wiedzieć czemu kiedyś przyjacielski teraz bez słowa go atakuje. Co prawda gdyby sam zadecydował, że się do niej uda to pewnie też celem byłaby walka, ale nie tak... od razu, bez zapowiedzi. Zrobiłby przywilej i dał damie pierwszej ruszyć. Koniec końców wyszło na to samo.
Skierował się ku niej i po ułamku sekundy wyprzedził słup ziemi niosący demonicę. Wiedział, że zaraz się z tego oderwie, ale musiał zadać pytanie, a więc postanowił zrobić to samo co ona, ale w nieco ostrzejszej wersji. Skoncentrował ki w palcach i strzelił zaostrzonym szpikulcem, który przebił bok June, wbił się w słup zatrzymując go.
Aura Rikimaru wtedy stała się czarna niczym (tło w postach xD) ciemny pokój bez okien i drzwi. Tylko seledynowe wyładowania od czasu do czasu rozświetliły twarz Rikimaru podobnie jak zderzenie się tak negatywnie nastawionych energii. Całą seria błyskawic przeszywała niebo, ciemne chmury skłębiły się nad dwoma osobnikami, wirowały i napędzały prądy. Po chwili wokół nich pojawiły się długie i cienkie wiry wodne, na wysokości trzech kilometrów nad oceanem, co jest praktycznie niespotykane na takiej planecie jak Ziemia. Wydawać się mogło, że to koniec anomalii pogodowych, ale po chwili pojawił się grad. Kule grubości oka sypały się z nieba jak oszalałe i nawet wiatr nie był w stanie zmienić ich pionowego kursu. Płaszcz Rikimaru trzepotał i wił się niczym szalony smok pośród chmur. Interesowała go odpowiedź tylko na jedno pytanie:
- Dlaczego chcesz mnie zabić? - Bowiem tylko w tym jednym pytaniu zawierało się wszystko. Jak bardzo się zmieniła, poza wyglądem, który różnił się znacząco, poza mocą, która była znacznie większa. Czy jej przemiana zmieniła tak bardzo charakter? Może powód był całkiem inny. Mógł dowiedzieć się wszystkiego, jeżeli raczy mu odpowiedzieć, a dał jej na to szansę.[2 tura twojego paraliżu; kolejny paraliż (Kinotsurugi) na następną turę - tu daje szansę na odpowiedź.]



OoC:
Telepatia -20KI za 2 osoby.
1. Telekinesis paraliżujący; paraliżuje Cię na 2 tury; (Twoja energia 4200*1,5= -6300KI)
2. Pierwsza tura Twojego paraliżu: Tayioken na Genialnego i resztę -400KI
3. Druga tura Twojego paraliżu: Kinotsurugi na Tobie; paraliż jedna tura -60KI

Razem: tylko paraliż, bez dmg; jesteś dalej sparaliżowana, ale możesz mówić; -6780KI

HP: 81000 -21900= 59100
KI: 123000 -6760= 116220
Anonymous
Gość
Gość

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Sro Sie 06, 2014 7:27 pm
______ No tak. Było tak pięknie, ale jednak jak życie uczy - nic nigdy nie idzie zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Zawsze coś nam umknie, a potem są z tego problemy. Tak też było teraz, gdy demonica nie doceniła swojego przeciwnika i zbyt wcześnie uniosła się górowaniem nad sytuacją. Mężczyzna uwolnił się ze świecących obręczy, a potem pomknął w stronę, od której starała się go odciągnąć. Demonica zaklnęła siarczyście, a następnie poleciała zaraz za nim pozbywając się ognistej powłoki. Nagle, ni stąd ni zowąd przed nią wyrosło coś na wzór ziemnego filaru. Poczuła się jak mucha walnięta przez packę na muchy. Uderzona zaczęła lecieć w górę wraz z tym cholerstwem. Niedługo później ocean zaczął zanikać, a wokół pojawiły się jedynie burzowe chmury, pioruny oraz wiry wodne. Demonicę trochę zmroczyło od tego bolesnego uderzenia, ale dała radę przewrócić się na plecy i założyć ręce na piersiach.
___ - Drań. - mruknęła pod nosem niezadowolona z takiego obrotu spraw. Gdy ta "winda" przestała rosnąć, pojawił się i jej oponent. Nim ta nawet pomyślała by zrobić unik, ten przebił jej bark techniką podobną do tej jej. Rudowłosa krzyknęła krótko czując przeszywający ból. Dlaczego zawsze musi ucierpieć jej bark do cholery? To ich podnieca, czy jak?  Ostatnio też był przebity...

Kame House - Page 4 Mueb7q
Przymknęła na chwilę oczy, lecz otworzyła je. Drżące tęczówki zwęziły się do kocich rozmiarów, a wściekły wzrok został skierowany na Rikimaru. Dopiero teraz dostrzegła w nim kogoś znajomego. Jakoś nie bardzo chciała przedtem przyglądać się jego buźce. To był Rikimaru, ten karmelek, którego Reito polecił jej odmienić gdy ten walczył z Dragotem przy leśnym strumieniu. Zabawne. Jakoś wtedy nie wyczuwała w jego mocy nic z demona. Co w takim razie się stało, że teraz jest inaczej? Ten wygląd...  
___ - Bo mam taki kaprys. - odparła ironicznie, z wrednym uśmieszkiem na ustach gdy padło pytanie z ust mężczyzny. W tym momencie gdzieś za nią w ocean strzelił piorun. Fale biły się ze sobą tworząc ogromne słupy wody. Spotkanie się dwóch potężnych energii musiało mieć jakiś wpływ na pogodę, nie było innej opcji. Fajny background - Kpisz czy o drogę pytasz? - powiedziała już nieco poważniej, marszcząc brwi - Intencje. Twoje intencje. TWÓJ CEL.

OOC
Więc czekam.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk1/1Kame House - Page 4 R0te38  (1/1)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Czw Sie 07, 2014 12:41 pm
- Mój CEL? - Zagrzmiał, ponieważ dopiero teraz zdenerwowało go to, iż ktoś przeszkodził mu w spokojnej rozmowie z Genialnym Żółwiem. Demonica totalnie oszalała i bez wątpienia coś nad interpretowała, ale wiedział jedno. Skoro już doszło do tej walki to takiej szansy nie przepuści. Miała tak dużą moc, że aż szkoda by było nie poddać się długiej i ciekawe walce, ale czując jej moc był pewien, że może to zakończyć lada moment. Mógłby ją zabić, ale wtedy najbliższą rozmowę mogą odbyć w piekle, jeżeli już tam trafi. Jeżeli jedynie zmasakruje ją maksymalnie jak się da i pozostawi przy życiu to być może zechce udzielić mu odpowiedzi skąd takie zachowanie. Czy chodziło tylko o Genialnego Żółwia? Czy też chodziło o... nagle coś mu rozjaśniło umysł. Była tam jeszcze jedna energia. To nie był na pewno Reito, acz ki podobna. Nie. To na pewno nie on. Za słabe. Moc Saiyana "błyszczała" gdzieś daleko poza ziemią, ale wcale nie była tak mocna jak June, chociaż przez chwilę nawet pomyślał, że jeżeli zabije June to może i przyleci Reito, który może też stał się mocniejszy. Nim jednak wróci na Ziemię to trochę minie.
- Moje intencje? Nic Tobie do moich intencji. Przeszkodziłaś w rozmowie. Popamiętasz mnie. Zobaczysz do czego zdolny jest Shin D. Rikimaru.
Powiedział swoje pełne imię w lekkim gniewie. Shin D. ... Ragon... był prawdopodobnie synem syna lub brata Braski lub też kogoś z jego rodziny. Teoretycznie Rikimaru łącząc się z Ragonem, który żył ponad 100 lat temu stał się częściowo członkiem tej wielkiej i okropnej rodziny, chociaż o Ragonie być może wielu nie wiedziało to o jego ojcu, jednym z najsłabszych demonów w historii chyba wiedziała cała świta demonów.
Najpierw wystawił rękę przed siebie, po chwili zaświeciła się ciemno-zielonym światłem, a po chwili setki zielonych błyskawic wystrzeliły wprost na June. Paraliżująca technika była na tyle mocna, że nie tylko całkowicie blokowała ciało, ale również zadawała ból. Była to jedna z mocniejszych technik.
Teraz była na jego łasce i mógł zdecydować się na zadanie jednego... ostatecznego ciosu. Wystawił ręce do przodu, następnie cofnął i zaczął się koncentrować.
- Kame... - Lecz na chwilę się zamyślił, ponieważ przypomniał sobie wygląd June z ich pierwszego spotkania. - Hame... Nie użyję pełnej mocy. Szkoda by było tak ładnej buźki. Pozostawię Cię przy życiu. Ledwie...
Stwierdził, że użyje techniki, ale nie na pełnej mocy. Poza tym darując życie, a do tego używając trochę słabszej fali powinien zyskać przychylność Mistrza i go podejść. Liczy na to, że mistrz ukaże mu coś potężniejszego albo coś fajnego. Nie był pewien co widzi w oczach demonicy, ale szybko spowiła ją potężna fala, która rzuciła ją do oceanu koło wyspy. Spodziewał się, że ona może próbować go jeszcze zamienić w cukierka, ale to może bez problemu zablokować za pomocą kiaiho lub kiai. Starał się ograniczyć, aby nie zabić.
Podleciał w tamtym kierunku. Byli niedaleko wyspy. Pionowe słupy wody opadły, a na niebie było nieco mniej błyskawic, a na wyspę Genialnego Żółwia padł niewielki snop prześwitującego słońca. Stojąc plecami do wyspy krzyknął:
- Czy to jest najpotężniejsza technika? Dla demonów, które atakują w ten sposób, bez żadnego ostrzeżenia warto mieć coś, co będzie mniejszym obciążeniem lub mieć większą moc! - Nie sądził, że dla Genialnego Żółwia to byłby powód dla podzielenia się wiedzą czegoś potężniejszego, jeżeli istnieje, ale patrząc na to z boku dla starego mistrza powinien to być powód wystarczający.
W końcu to Rikimaru swobodnie z nim rozmawiał, a to June nagle go zaatakowała z niezwykłą agresją. On się przecież tylko bronił, więc dlaczego mistrz miałby go nie nauczyć czegoś znacznie silniejszego lub też czegoś do obrony totalnej?
Założył ręka na rękę i wpatrywał się w wodę, w miejscu w które spadła demonica.

OoC:
Bankoku Bikkuri 8200dmg + paraliż; -9020 ki
Kamehame III = 53800dmg; -43040KI
Razem: paraliż, więc kamehy nie unikniesz; 62 000dmg; -52 060KI

HP: 59100
KI: 116220-52060= 64160
Anonymous
Gość
Gość

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Czw Sie 07, 2014 2:19 pm
To był cios poniżej pasa! XD Mogliśmy powalczyć jak ludzie. Very Happy

Ku*wa.
Mać.
No tak, mogła się spodziewać tego, że nie będzie miała cienia szansy. Nawet użycie miecza tu nic nie da. Rzuciła się na Rikimaru zupełnie bez celu, dała się ponieść emocjom tylko dlatego, że był tutaj jej syn. W dodatku nie do końca panuje nad swoją mocą, jest zbyt wybuchowa. Miała być silniejsza, przecież miała chronić Shigo!
Była sparaliżowana nie tylko strachem, ale też w sensie fizycznym. Demonica próbowała się nawet bronić, za pomocą kiaiho, lecz fala uderzeniowa była zbyt silna. Zasłaniając się jedynie ledwie łokciem wleciała z impetem do oceanu i zaczęła powoli opadać na dno. Szeroko otwarte oczy zdawały się nie mieć w sobie życia, a otwarte usta wypuszczały bąbelki z cennym powietrzem. Jeszcze przez jakiś czas działała na nią technika paraliżująca, która objawiała się malutkimi wyładowaniami wokół bezwładnego ciała rudowłosej. Choć była na skraju życia to nie była nieprzytomna. Wpatrywała się w taflę wody, która teraz zdawała się być o wiele bardziej spokojna. Przygaszenie jednej mocy wystarczyło by przyćmić wariacje natury.
Było coraz ciemniej, ciśnienie zaczęło napierać na jej ciało. Widziała jak krew ulatuje nie tylko z jej ramienia, ale z całej powierzchni skóry. Jak mogła być tak słaba? Na co był ten rok żmudnego treningu w komnacie ducha i czasu?  Po co trenowała tyle czasu tak wytrwale, nie raz, aż do utraty przytomności? Wszystko poszło na marne! Cholera!
Mrugnęła powiekami, a wtedy oczy demonicy zabłysły ponownie. Zacisnęła pięści, a następnie uaktywniła resztkami sił czerwoną aurę. Woda wokół niej zaczęła się gotować, co było chwilę później widać również na powierzchni. Wyleciała z wody tak szybko jak w nią wleciała, a nawet i szybciej. Gdy była niecały metr nad nią, wypluła z ust słoną wodę z domieszką krwi. Zgruchotane żebra naruszyły na pewno jej organy wewnętrzne. Walić to. Wysunęła rękę przed siebie, by po chwili stworzyć w niej to, nad czym trenowała chwilę temu. Dość spory miecz w czerwono-żółtym odcieniu przeciął ze świtem powietrze, a właścicielka zamachnęła się ogonem po czym ze wściekłością spojrzała na Rikimaru.
___ - Nie... Shin D. Rikimaru. - oczywiście samej June nic to nie mówiło. Nie znała się na drzewku swojej pokręconej rodzinki. Wiedziała jedynie, że Braska jest jej ojcem, a Vixen niedoszłą córką jej i Fox'a. Zostawmy na razie powiązania rodzinne.
Jej stan pozostawiał wiele do życzenia, ale dała jednak radę dolecieć do swojego niedoszłego przeciwnika oraz wymierzyć mu cios mieczem z góry. Oczywiście nic dziwnego w tym nie było, że mężczyzna bez trudu potrafił zablokować jej cios łokciem (sorka za poruszenie Twoją postacią). Jej słaby cios nie był zagrożeniem dla kogoś takiego jak on. Dobrą taktyką pokonał ją bez większego trudu. Mógł zabić, ale tego nie zrobił. Dlaczego?
___ - Chcesz... chcesz zdetronizować mojego ojca! Nie pozwolę Ci na to! W dodatku... - i tu zdało się usłyszeć głośny płacz dziecka dochodzący z różowego domku Kame - Tu jest moje dziecko. Tylko ja go mogę obronić, ma tylko mnie. Trzymaj się od niego z daleka. Jeżeli zrobisz mu krzywdę, pożałujesz. Znajdę siły na walkę, zawsze! - ręce jej zadrżały. Zaczęła w myślach przeklinać Reito za to, że odszedł. Znów. Gdyby tu był, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Bycie samotną ją przytłacza, nie daje sobie rady.
Woda skapywała z jej włosów, ciała oraz ubrania na gorący piasek. Choć wiedziała, że to może zakończyć się jej śmiercią, a ten cios może być jej ostatnim o uparcie stała zaciskając krwawiące ręce na klindze swojego miecza. Przesunęła go nieco niżej, by zakręconym czubkiem zahaczyć o ramię przeciwnika. W razie jego ruchu, pokaleczy się sam, przynajmniej będzie miała jakąś satysfakcję.

OOC
Więc... ten.

Używam jeszcze ciut troszkę Magic Sworda,
DMG: (x*energia) 1/2siły czyli (3*4200)+3650= 16250


HP: 1000
KI: -80% dmg miecza, 32760 - 13000=19760
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Kame House - Page 4 9tkhzk1/1Kame House - Page 4 R0te38  (1/1)
KI:
Kame House - Page 4 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Czw Sie 07, 2014 5:49 pm
Widząc June z dziwnym mieczem w dłoni zastanawiał się skąd go wzięła, ale w momencie gdy znalazła się dostatecznie blisko niego wyczuł płynącą przez niego Ki. Wtedy zdecydował się użyć swojej dość potężnej techniki defensywnej.
Wystawił rękę i skondensowana energia rzuciła June na plażę z dużą siłą. Technikę Kiaiho Rikimaru dopracował do tego stopnia, że nie tylko jest w stanie zatrzymać przeciwnika przed zadaniem ciosu, ale również rozbić ewentualny atak energetyczny, a w dodatku sparaliżować ilością mocy jaka uderza w oponenta. W mig pojawił się tuż obok niej.
Była na jego łasce, bo jej poprzedni zamiar zupełnie nie wyszedł, a w dodatku nie będąc tego świadomą nie mogła się ruszyć. Dopiero teraz wyjaśniła wszystko, a więc stało się to czego się spodziewał. Każdy jeżeli ma powód to przed śmiercią albo błaga o litość, ale w jej przypadku tak nie było, albo szuka odpowiedzi lub też walczy do końca znajdując niesamowite siły. Ostatnia rzecz nie mogła mieć miejsca, ponieważ teraz wystarczyłby zwykły prosty promień Dodonpa, żeby dokończyć żywota June i gdyby nie miejsce oraz okoliczności to zdecydowanie by to zrobił. Nawet to, że jej dziecko jest niedaleko nie zmieniłoby tego faktu, ale miał jednak sprawę do Genialnego Żółwia, a więc musiał oszczędzić jej życie. Podała dwa dla niego śmieszne powody, więc naturalnym było, że gdy zakończyła wybuchł głośnym śmiechem, trzymając odchyloną głowę do tyłu i otwarte usta. W końcu spojrzał na nią, dotknął lekko opuszkiem palca wskazującego ostrze jej magicznego miecza robiąc sobie lekką ranę i odrzekł:
- Tak słaby dzieciak mnie nie interesuje. Nawet nie wyczułem jego mocy na początku. Może gdyby był 200x silniejszy to by mnie to skusiło na walkę. - Po tym podrapał się po brodzie spoglądając w kierunku wulkanu, gdzie wyczuwał wcześniej June, w obecności kogoś mocnego, być może bardzo... mocnego. Rodzinka w komplecie? Tylko skąd wniosek, że Rikimaru zamierza go zdetronizować? "ZDETRONIZOWAĆ? NIEMOŻLIWE!" - Zdetronizować? Niezła myśl księżniczko. Jest władcą Ziemi, demonów czy samozwańczym głupcem? - Wypalił na koniec i spojrzał tu na Genialnego Żółwia. - Jej ojciec zagraża Ziemi? Mogę go zabić, jeżeli będzie trzeba, ale potrzebuję czegoś co pomoże mi zachować więcej sił lub energii podczas walki.
Miałby teraz jeszcze lepszy powód, żeby faktycznie uzyskać wsparcie od Genialnego Żółwia. Wspólny wróg to świetny łącznik nawet pomiędzy dobrem i złem.

OoC:
Kiaiho ver.3 - anuluje Twój atak i paraliżuje; -4063KI
Drobne dziabnięcie za 100 dmg. HP: 59000
KI: 64160-4063= 60 097

Nie wiem czy czekamy na Colina czy Ty odpisujesz? Jak wolisz.

Trening Start


Ostatnio zmieniony przez D. Rikimaru dnia Pią Sie 08, 2014 4:04 pm, w całości zmieniany 1 raz
Sponsored content

Kame House - Page 4 Empty Re: Kame House

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito