Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 9tkhzk0/0Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Left_bar_bleue0/0Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty Szkoła walki mistrza Tao

Pon Gru 07, 2015 1:47 pm
First topic message reminder :

-Turniej. Zwycięzca dostaje pieniądze i prace. Nooo.. na walce to ja się znam!- Myślał chłopak wpatrując się w plakat. Turniej miał odbyć się za pół godziny. Icey ruszył w losowym kierunku, pytał o drogę tylko po to, żeby spróbować swoich sił z tutejszym mistrzem.
-No! Pierwsza walka zakończona!-Powiedział głos z głośnika. Icey zaklął pod nosem. Spóźnił się. Chłopak momentalnie podbiegł do mistrza, który siedział na krześle i spoglądał na walki.
-Witam.. Można na turniej? –Powiedział podenerwowanym tonem głosu.
-Dzień dobry. Turniej już się rozpoczął. Punktualność to ważna cecha… -rzekł sędziwy już mistrz. Icey wciąż stał obok właściciela szkółki i wpatrywał się w walkę. Widział, że osoby walczące, technicznie są na najwyższym poziomie, ale siła chłopaka z Vegety była większa niż wszystkich na Sali razem wziętych.
-Gwarantuje panu, że wygram. Może technicznie są lepsi, ale mogę prowadzić trening siłowy czy coś takiego… -powiedział brązowooki do Mistrza.
-Pewność siebie potrafi być zgubna młodzieńcze..- Mistrz spojrzał na chłopaka. Jego tężyzna fizyczna nie odbiegała, ba, jego mięśnie były mniejsze niż większości startujących. Ale mistrz znał się na ludziach…
-Dam Ci szanse…


-Uwaga! Ogłoszenie mistrza Tao! Niby pojedynek wygrał Savi, ale jednak znalazł się jeszcze jeden przeciwnik, który uważa, że byłby w stanie z nim wygrać. Jego imię to… -Konferansjer turnieju zamilkł, podszedł do brązowowłosego chłopaka by ten przypomniał mu swoje imię.. –Icey! Tak Icey kontra Savi. Walka o to, kto dostanie prace w najlepszej szkole w państwie! W szkole mistrza TAO!- Krzyknął konferansjer. Savi już stał na macie. Icey wybił się z piętra i wylądował na polu walki. Już teraz ludzie byli zdziwieni. Mistrz Tao uniósł brwi ze zdumienia.
-Savi tak? Poddaj się. Jeśli dojdzie do tej walki to źle skończysz. Widziałem dwa Twoje pojedynki. Masz serce do walki, będziesz chciał walczyć do ostatnich sił i to może Cie zgubić w pojedynku ze mną. Poddaj się teraz a ominiemy niepotrzebnych problemów. – Mówił spokojnie chłopak. Głowę miał nisko, obdarzył swojego oponenta iście surowym i zimnym spojrzeniem. Ludzie dokoła nieco zlękli się.
-Pfffff, mądry w gębie tylko. Widać, że jesteś chuchrem. Nie masz szans albowiem –gong przerwał tę dyskusje i zaczęła się walka. Icey stał w miejscu. Włożył ręce do kieszeni. Savi ruszył w stronę chłopaka. Rękę cofnął, miał ją otwartą chciał zaatakować w szyję, Icey tylko odchylił głowę, ale po otrzymaniu uderzenia nawet nie drgnął.
-Specjalnie odchyliłem głowę, żeby ułatwić ci zadanie ciosu. Trafiłeś w szyję, powinno mnie to powalić. Masz jeszcze jakieś pomysł, czy wyjść z kontrą –powiedział Icey prostując głowę. Savi zdenerwował się, cofnął się krok i zaczął bombardować przeciwnika szybkimi i celnymi ciosami w brzuch. Trwało to parę sekund, po czym zakończył brawurową kombinację kopniakiem w przedramię chłopaka. Icey wciąż stał w miejscu.
-Nieźle, nieźle. Moja kolej? – Chłopak rozejrzał się po widowni. Wszyscy byli zdumieni. Nawet mistrz Tao nie ukrywał na swojej twarzy tego uczucia. Icey uśmiechnął się. Ruszył w kierunku Saviego i jednym szybkim ciosem w brzuch posłał go na matę. Savi jednak nie zemdlał, chociaż chyba już nie był w stanie walczyć. Miał problem ze złapaniem powietrza. Icey podszedł do niego.
-To, co? Chyba wygrałem. – Potem wybił się z mat i wylądował obok mistrza.
-Jaki wniosek? Dostanę tę pracę?...


-Dobrze. Tutaj jest umowa. Twoje zdolności mogą okazać się bezcenne. Jesteś silniejszy ode mnie. Baa, podejrzewam, że cała szkoła nie miałaby z Tobą zbyt większych szans. Proponuję Ci wynagrodzenie w wysokości.. –Icey położył otwartą dłoń na umowie.
-Może trochę inaczej. Nie potrzebuje pieniędzy wszystko, co mam wystarczy mi. Ta kurtka, koszulka, te słuchawki. To wszystko, co mam, ale mi to wystarcza. Ale nie mam gdzie spać. Mogę gdzieś jakiś kącik na szkole? A jedzenie.. Coś ogarnę… -powiedział chłopak. Nie za bardzo wiedział, kim jest, skąd pochodzi. Chciał odnaleźć siebie, nie przywiązywał uwagi do dóbr materialnych.
-No… cóż, tego się nie spodziewałem. Za pieniądze, które Ci proponuje utrzymasz naprawdę Ciekawe mieszkanie. –Powiedział tao
-Tak, ale nie chce się niczym przejmować. Płacić rachunków, nawet nie znam tutejszej waluty. Mały kącik i jedzenie. Tyle mi wystarczy. Do tego dasz mi ludzi do trenowania a i Tobie się to opłaci Mistrzu. –Icey skinął głową wyrażając szacunek dla mistrza. Tao tylko skinął głową.


-Wyżej! Jeszcze raz! Jeszcze jeden!! Dawaj! Dawaj! Meh…-krzyczał Icey do nastolatka, którego miał w swojej grupy. –Dobra, jest coraz lepiej. Zaczynasz sobie radzić z tym drążkiem. –Rozejrzał się po sali.
- Pan trener to tylko tak w kółko dawaj, dawaj, mocniej szybciej, twardziej, jeszcze raz… -narzekał nastolatek, który jako ostatni wykonywał ćwiczenia –a nic Trener nam nie pokazał, co umie. Jak Trener tak wymaga to niech pokaże, że umie lepiej… -powiedział i odsunął się od drążka. Spośród Sali dało się usłyszeć buczenie. Icey uśmiechnął się.
-Wszyscy jesteście ciekawi?- Ponownie rozejrzał się po grupie. Byli w niej i nastolatkowe i dorośli ludzie, nawet starsi od dwudziestojednolatka. Icey pochylił się. Wybił się z dwóch nóg, wylądował na drążku, który był zawieszony na wysokości mniej więcej dwa metry nad ziemią. Stał na nim, ponownie podskoczył zrobił pół obrotu, a następnie chwycił się dłońmi drążka i utrzymywał się nad nim na dłoniach przez paręnaście sekund. Zgiął ręce, delikatnie przechylił ciało, wyprostował je raptownie wybijając się z drążka, zrobił salto i wylądował na nogach prosto, nawet się nie zawahał. Nie było po nim widać zmęczenia.
-Dobrze, to ten układ masz mieć opanowany na za dwa tygodnie –powiedział Icey wpatrując się w chłopaka, który kwestionował jego umiejętności. Bawiło go to jak bardzo jego uczniowie dziwią się tak prostymi dla niego czynnościami.
-Okej, koniec zadań do zobaczenia! – Powiedział entuzjastycznie, oczywiście bez uśmiechu na ustach. Po chwili zniknął w kantorku, położył się na swoim łóżku i nałożył słuchawki na uszy...


Szkoła od zewnątrz:
Wnętrze Sali Icey'a:

OOC:
Mistrz szkoły i jej właściciel: Tao
Trener: Icey

Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013


Identification Number
HP:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 9tkhzk0/0Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Left_bar_bleue0/0Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty Re: Szkoła walki mistrza Tao

Nie Lis 13, 2016 9:45 am
Leżał i odpoczywał. Tak jak kazał Rogaty.  To mu dobrze zrobiło. Pustka wewnątrz głowy powoli się wypełniała. Był jednak inny problem i to nie z nim.  Towarzysz zaczął tarzać się po ziemi, zlizywać krew z podłogi. Samym krzykiem sprawił, że zawieszone na ścianach dekoracje pospadały i poniszczyły się.  W miejscu w którym znajdował się, podczas wyrzucenia z siebie energii, powstało wgniecenie.
Icey. Przypomniało mu się jego imię. Potarł oczy zaciśniętymi pięściami. Podniósł tułów.  Rogaty szalał, a brązowowłosy zachowywał się, jakby tego nie zauważał. Schował twarz w dłonie. Zamknął oczy. Ponownie się wyciszył. Szkoła. Trener. Coraz więcej wspomnień wracało i to bardzo szybko. Cofnął ręce. Były od krwi. Przetarł miejsce pod nosem i kącik ust. Krew była nienaturalnie ciemna. Nie dbał o to. Spojrzał na Rogatego. Wił się po całej sali jakby nie panował nad sobą. Icey miał strach podejść. Nie wiedział co robić. Tylko bezsilnie wpatrywał się w swojego towarzysza. Ten odezwał się. Jego słowa spowodowały jakby ukłucie w mózgu.
-Jestem Icey - zripostował chłopak lekko podirytowany. Jeszcze nie wszystkie wspomnienia wróciły, ale już nie był pustą marionetką. Pojawiły się uczucia - Idę -odparł i wyszedł. Minął Rogatego nie zwracając na niego żadnej uwagi. Miał wykonać zadanie. Tylko to się liczyło.

***
Co? Człowieka? Po co mu to? Ach nie ważne. Jest wieczór, to nie powinno być problemem. Złapać jakąkolwiek osobę i kulturalnie zaprosić do sali. Może jakiś pokaz ćwiczeń? Ał, moja głowa. Kurde, dziwnie się czuję. .. Pomasowałem swoje skronie.  Dotyk najlepszym lekarstwem, Okolice sali wydają się obce. Żadnego znajomego punktu. Ponadto chodniki puste. Żadnego człowieka, żadnego celu. Rogaty, nie będzie zadowolony. Skręciłem w lewo. Najlepiej, jakby była jakaś pojedyncza osoba. Wtedy zaatakuje ją, ogłuszę i  zaniosę na sale. To jest plan. Skręcam. Wąska uliczka. Jest cel. Rozglądam się...
-Gdzie mistrz śmiga o tej porze? - głos dobiegał z drugiej strony ulicy.  Odwróciłem się. Jakiś młody chłopak. Nie wyglądał ani trochę znajomo, ale nazywa mnie mistrzem. Ach, pewnie jakiś uczeń. Przejechał samochód. Trzeba uważać. Może sam zechce wejść do sali?
-A w sumie już nigdzie. A Ty? -odpowiedziałem ukrywając to, że nie ma pojęcia z kim właśnie rozmawiam. Młodzieniec podszedł do mnie  i podał rękę. Odwzajemniłem uścisk dłoni.
-Do kina. Tego niedaleko sali.- powiedział spokojnie po czym ruszył przed siebie. Szedłem równo z nim delikatnie mierząc go wzrokiem. Poczułem jego energię. Jak? Nie wiem. Kolejna rzecz wróciła. Jak go tam zaprosić? Spontan.
-Ach, a masz chwilę? Dosłownie parę minut. Zepsuła się eee... lampa. Tak, lampa się zepsuła. W sumie to wiem jak ją naprawić, ale potrzebuję kogoś kto przytrzyma mi drabinę... -mówiłem drapiąc się po głowie. To nie mogło się udać. Powód był tak błahy i banalny. Dlaczego nie wpadłem na nic bardziej twórczego?
-Ach, lampa? Ta na górze? To nie będzie parę minut, a tyle czasu nie mam. Sory trenero, dziewczyna czeka. -powiedział. Zdawało się, że jego energia wzrasta. Czuł coś? Zbliżaliśmy się do bramy wejściowej.  Rozejrzałem się. Świadków brak. Szli jacyś ludzie ale spieszyli się, nie zwracali na mnie uwagi, mimo, że staliśmy w oświetlonym miejscu. Chłopak wyciągnął rękę aby się pożegnać. Nagłe ukłucie w tyle głowy. Słowa Rogatego się przypomniały na tyle intensywnie, że chwyciłem się za uszy. Nie trwało to długo. Chłopak odsunął się o krok. Czułem, że się boli. Zrobiłem duże oczy, odchyliłem głowę. Szybkim ruchem chwyciłem go za ramię. Przytrzymałem go w miejscu. Nie miał jak uciec. Moje ciało zatrzęsło się. Energia we mnie wprost buzowała. Jakby było jej zbyt dużo. Jak nad tym zapanować? Puściłem ją. Wybuch taki sam jak przy krzyku Rogatego, ale o wiele, wiele mniejszej skali.
-Nie pomożesz mi? To zwykła lampa- mówiłem spokojnie. Stanowczo. Musiał słuchać. Próbował się wyrwać, ale był zbyt słaby. Ruszyłem w kierunku sali. Był zbyt słaby by stawić opór. Gdy byliśmy parę kroków od wejścia cisnąłem nim do wnętrza pomieszczenia, tak, że ten przekoziołkował kilka razy.
-Słuchaj mały kurwiu. Lekcja numer jeden. Jak starsza osoba prosi Cię o pomoc w naprawieniu lampy, to się pomaga. Nauczę Cię pokory. - mówiłem i stanąłem w drzwiach z rękami w kieszeni. Zagrodziłem mu jedyną drogę ucieczki. -druga lekcja. - wskazałem na Rogatego - Misja wykonana- zamilkłem. Widziałem jak jest przerażony. Uciekł w kąt sali. Wykrzykiwał moje imię. Wołał pomocy. Znikąd nie nadchodziła. Nie mogła. Spojrzałem w kąt. Leżały słuchawki. Założyłem je sobie na uszy. W kieszeni miałem swój odtwarzacz. Podłączyłem go i włączyłem muzykę. Wpatrywałem się w rogatego.
-Nie łatwiej było pomóc mi z tą lampą?
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 9tkhzk500/500Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Left_bar_bleue0/0Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty Re: Szkoła walki mistrza Tao

Nie Lis 13, 2016 12:14 pm
Obłęd miotał demonem, zarówno jeśli chodziło o ciało jak i o umysł. Ledwo udało mu się wypowiedzieć słowa ku nowemu sprzymierzeńcowi, który bez słowa sprzeciwu wykonał polecenie. Jedyne, co dało się dostrzec w Brązowookim jako zmianę na lepsze to powrót szczątkowych uczuć. Bo przecież poirytował się, kiedy demon wciąż nazywał go tak, jak dawniej. Być może tak jak April stracił pamięć, i przybrał nowe miano. Powinien uszanować wolę sojusznika, żeby nie mieć później problemów. Wśród obdzierania desek pazurami i ryków, Red zdołał uspokoić się na kilka sekund i z trudem powtórzyć telepatycznie ku wychodzącemu już kompanowi.
>>>Icey... Icey... pamiętaj o człowieku...<<<
I pewnie to te słowa utkwiły głęboko w umyśle Halfa, który szukał już sposobności na zaciągnięcie do budynku ofiary. Red za ten czas siłował się z samym sobą, żeby powstrzymać wybuch furii, który mógł skończyć się bardzo źle dla najbliższego otoczenia. Gmach może i był solidny, lecz gniew demona mógł zniszczyć to zaciszne miejsce, które pierwotnie miało służyć nowym, ludzkim wojownikom. Po ciele spływał zimny jak lód pot, a z ust buchała mroźna para. Wreszcie jakoś zamiast gonić z kąta w kąt po dużym pomieszczeniu, znalazł jedno miejsce i siadając po turecku spuścił głowę. Czarne motyle to pojawiały się w dużych zbiorowiskach, to niknęły i krążyły pojedynczo. Szukał myśli związanych z April i Kisą. Ich moce wskazywały, że znajdowały się obok siebie. To dobrze... lekko zmrużył powieki, żeby wczuć się bardziej w ich energie. Idealnie zmieszały się z ich pierwotnymi Ki, a tatuaże emitowały ich najwyraźniejsze nastroje. Wydawały się odpoczywać, bardzo dobrze. Jutro czeka wszystkich nowy dzień, tym razem zupełnie inny niż poprzednie. Kolejna fala złości przerwała swobodne rozmyślania, które rozpierzchły się na wszystkie strony wraz z podmuchem od ryku. Nie chciał, by dziewczyny widziały go w takim stanie, toteż jak najszybciej musiał wziąć się w garść. W tym celu pomoc Iceya będzie naprawdę wielka.
Siedział ze spuszczoną głową i starał się już nie rozdzierać pazurami parkietu, do którego przyszpilił szpony. Musiał jeszcze powstrzymać się przed ucieczką i rzezią na ulicach. Wierzył, że Half spełni jego życzenie. I udało się. Wrażliwe, kocie uszy wychwyciły kroki. I krzyk obcej osoby. April miała rację - jeśli krzywdzi się kogoś obcego, mniej ma się wyrzutów sumienia. Mimo wszystko Red postara się nie zabić. Ale najpierw... trzeba pochwycić uciekiniera, który przebiegał z kąta w kąt będąc przerażonym na widok demona. Jakiś wewnętrzny, prymitywny instynkt chełpił się tym strachem. To on spowodował, że podniósł się z podłogi i będąc wyprostowanym kroczył wolno, acz pewnie, ku posiłkowi. Oblizał nawet wyraźnie wargi, a nozdrza wyłapały nuty zapachowe jego posoki. Nie miał szans - drogę ucieczki zablokował Icey. Zresztą rozciągliwe ramię demona oplotło młodego mężczyznę w pasie i porwał ku sobie. Zaraz zabłysnęły wszystkie kły, które zastąpiły normalne ludzkie uzębienie, i wbił niemalże rekinową szczękę w szyję nieznajomego chłeptając jego krew. Robił się coraz bledszy i bledszy, mimo szamotania się nie sprawiał Redowi problemów. Pił więc powoli, tak jak nie mógł sobie pozwolić z Kisą, i delektował się zdrowym smakiem. Co prawda nie miał takich energetycznych właściwości jak krew Saiyanki, lecz musiał oszukać żołądek tańszym zamiennikiem.
Gdy skończył, ciało człowieka osunęło się na ziemię bezwładnie, a demon przestąpił krok nad nieprzytomnym i zbliżył się do tego, dzięki któremu mógł napełnić żołądek.
>>>Dobra robota, Icey.<<<
Powoli sięgnął ręką ku ramieniu wojownika, który został ozdobionym tatuażem. Przy tym dotyku dawny Vernil mógł poczuć błogi stan ukojenia, uspokojenia, jakby przed chwilą nie widział tej sceny z jego uczniem. Dodatkowo ubiór Halfa zmienił barwy na czarno-czerwone, aby odzwierciedlały przynależność do demona. A przynajmniej do posiadania cząstki Ki Rogatego w sobie.
>>>Nazywam się Red. Póki będziesz mi lojalny, będziesz mógł liczyć na mą pomoc. A teraz napełnij żołądek i prześpij się, jutro czeka nas ciężki dzień.<<<
Mówiąc to wycelował Chocolate Beam'em w porozwalane deski, które jedne stały się małym szwedzkim stołem z gorącym mięsem i ryżem w czarno-czerwonych miskach, a drugie - wygodnym materacem z poduszką i cienką kołdrą. O dziwo takie czary bardzo mało pobierały sił z demona, więc mógł pozwolić sobie na takie sztuczki. Zasłużył sobie na to wojownik z Vegety, Red na kilka najbliższych godzin nie powinien odczuwać aż tak wielkiego głodu. Niestety nigdy nie naje się tyle, by zapomnieć o głodzie. To łaknienie jest bez dna. Chwilę obserwował w ciszy, jak jego nowy podopieczny spod Czarnego Motyla spożywał posiłek, aż bez słowa wstał z desek i odszedł kawałek dalej, żeby po pierwsze sprawdzić stan ofiary - żyła, lecz wciąż była nieprzytomna - a potem udał się do najciemniejszego kąta, w którym usiadł po turecku i próbował zasnąć. Na nic próby - co zmrużył powieki na kilka minut, podrywał się energicznie z koszmaru, lecz nie wstawał na nogi tylko równał niespokojny oddech. Chociaż był wyczerpany i nie spał od momentu przymusowego spania przez pozbawienie go przytomności i zwiezienie na Ziemię, nie wpadł w objęcia Morfeusza, tylko pilnował Iceya i starał się zająć myśli czymś innym niż o sobie. Najczęściej dumał przez te godziny o całej trójce wojowników z Gorącego Źródła (nie wiedział, że to miejsce tak się zwie, ale dla określenia wspólnego miejsca pobytu zostało ono wspomniane), która skarciła go dość mocno w różny sposób. A co, jeśli mieli rację? Powinien wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Powinien bronić innych od szalonych jednostek. Innymi słowy: powinien być inny. Mimo wszystko nie chcieli go zabić, tak jak Dragota, tylko dlaczego? Z lęku przed jego mocą? We trójkę spokojnie ubiliby Rogatego. Raziel coś wspomniał, że go lubi; April non stop dotrzymywała mu towarzystwa i podnosiła na duchu; a Kisa nawet ofiarowała swoją krew, by demon nie oszalał do końca. Właściwie... to on też ich lubił, nawet bardzo (Księcia trochę mniej, a to dlatego, że za mało go znał)... chociaż nigdy nie powiedział tego wprost. Z drugiej strony nie powinien był tak potraktować Dragota. Będzie chciał się zemścić, a jest pamiętliwy. Nic dziwnego - sam na jego miejscu postąpiłby podobnie. A co z Vivien? Dlaczego nie był w stanie rozpoznać jej energii spośród miliarda miliardów istot we wszechświecie, tak jak do tej pory udawało mu się? Nie chciał jej stracić... jak June... za którą tęsknił.
Miał plan, jak to wszystko naprawić. Bardzo ryzykowny, nie wiadomo czy możliwy do zrealizowania, lecz nie miał nic do stracenia. Wspomniane istoty poradzą sobie bez niego, gdyby coś poszło nie tak. Rukei pewnie dalej śledził poczynania współrasowca i pewnie na razie był zadowolony, jak bardzo odsunął się od wojowników. Taki Stróż za plecami to naprawdę niebezpieczna sprawa. Zwłaszcza, że pamiętał jego słowa o nowym porządku we wszechświecie. Nie był najlepszym strategiem, lecz wiedział, że nie mógł nic powiedzieć o nim nikomu. Byliby narażeni na jego psotne zagrywki. Musiał tą tajemnicę zachować dla siebie. Oni nie zrozumieją... będą myśleli, że trzyma z nim sztamę, i poniekąd musi to robić, ale nie pojmą dlaczego. Z tego bajzlu nie wyjdzie Red cało, lecz oby inni nie oberwali rykoszetem.
I tak dumał do rana, nie mogąc zasnąć ani na minutę. Głęboko podkrążone i czarne od siności miejsca pod oczami zdradzały, że chociaż ciało zregenerowało siły, umysł niekoniecznie. Jednak nie było czasu na użalanie się. Trzeba działać... jak tylko Icey ocknie się.

Furia minęła

Regeneracja 20%, bo za poprzedni post, HP i KI, czyli +31000 Ki
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 9tkhzk0/0Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Left_bar_bleue0/0Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty Re: Szkoła walki mistrza Tao

Nie Lis 13, 2016 10:31 pm
Stałem tylko spokojnie na uboczu. Nie chciałem mu pomóc, mimo że mnie znał. Wiedział kim jestem. Sam podszedł, porozmawiał ze mną. Podał dłoń. Popełnił błąd. Mógł iść spokojnie dalej. Dotarłby tego dnia do kina. Spotkałby się z dziewczyną. Niestety. Trafił źle. Nie spotkał swojego sympatycznego trenera. Osobę którą tak cenił. Spotkał tylko moje ciało. Umysł, co prawda z każdą chwilą wracał do lepszej formy, przypominał sobie kim jest, ale był podporządkowany. Rogaty wydał rozkaz. Sposób się nie liczył. Zadanie miało zostać wykonane.
Rogaty szybko przylgnął do mojego ucznia. Nie znałem go, nie chciałem mu pomóc, nie mogłem. Tylko stałem w drzwiach i patrzyłem. Pogodziłem się z jego śmiercią. Myślałem, że on chce go po prostu zabić. W ten sposób uspokoić furię w jaką wpadł. Prawda była nieco inna. Nieco bardziej makabryczna. Czerwonooki wyciągnął rękę która nienaturalnie się wydłużyła i objęła go w pasie. Była jak guma. Ja wsłuchiwałem się w spokojną melodię która leciała mi w słuchawkach, ale moją uwagę przykuwał nowy towarzysz.  Otworzył usta. Jego kły były nienaturalnie wielkie. Wbił je w szyję młodzieńca i zaczął... Pić jego krew?!

***
Icey stał. Wpatrywał się w to co dzieje się w sali. Był zdziwiony i przerażony. Rogaty zdawał się być w miarę, przyjaźnie nastawiony do Brązowookiego. Nie zabił go. Przyszedł porozmawiać. A tutaj nagle jakaś technika, teraz to. Zrobił duże oczy. Ale nawet nie drgnął.
-Dlaczego to robisz? -powiedział niespokojnie chłopak, gdy Rogaty skończył "posiłek. Gdy szedł w stronę  Brązowowłosego, ten zsunął słuchawki z uszu, na szyję. Czarnowłosy pochwalił on Iceya i położył rękę na ramieniu. To sprowadziło na niego uspokojenie i pokolorowało ciuchy. Ach, dotyk poleca się na stół, najlepsze lekarstwo. Dopiero teraz przedstawił się i zaoferował pomoc, za lojalność.
-Icey, miło mi Cię poznać Red. Będę Ci lojalny. Grzeczny i na każde swoje skinienie, jak zresztą widziałeś. Ale jutro? Co mamy w planach? To znaczy... masz. - powiedział z uśmiechem na ustach. Powiedział to nieco przewrotnie. Potraktował jako żart. Nie było śladu po tym wydarzeniu z piciem posoki. Red potrafi robić czary. Nie tylko takie jak stworzenie z niczego szwedzkiego stołu, łóżka czy tatuażu na ramieniu. Dotykiem uspokoił umysł Iceya.
-Red, naucz mnie takich sztuczek. Ja poza tym, że jestem silny, nie umiem nic -powiedział i posmutniał. To co nakazywał mu Rogaty było idealnym pomysłem. Dawno nic nie jadł, to podszedł, wziął miskę ryżu i zajadał się siedząc na rogu łóżka. Wpatrywał się to w jedzenie, to w jego nowego towarzysza który usiadł po turecku i medytował. Nie odzywali się milczeli.
Gdy zjadł, poszedł na piętro do swojego pokoju. Przyglądał się nowym wdziankom. Wziął z pokoju gitarę. Poprzednia, została zniszczona przy napadzie Reda. Więcej nie miał a i tą dostał z przypadku. Powoli schodził schodami, poprawiając sobie słuchawki które wadziły. Spojrzał na Czarnowłosego. Wydawałoby jakby właśnie się obudził. Icey usiadł na krawędzi łóżka, włożył stopę na kolano drugiej nogi i zaczął pobrzękiwać strojąc przy tym gitarę. Nie pytał o pozwolenie. Śpiewał i grał powolną melodię o smutku, cierpieniu i tęsknocie. Tylko ta melodia mu się przypomniała. Wszystkie wspomnienia jeszcze nie wróciły, a tę piosnkę grał najczęściej.
Przejechał dłonią po strunach. Wstał, poszedł ponownie na piętro. Nie było go kilkadziesiąt minut. Wrócił w krótkich spodniach i koszulce z krótkim rękawkiem. Miał mokre włosy . Ułożył się wygodnie na łóżku. Leżał na boku i wpatrywał się w swojego nowego kompana. Znali się zaledwie parędziesiąt minut, a miał wrażenie, że mógłby dla niego zrobić wszystko. Zamykając oczy spojrzał na człowieka którego przyniósł Czarnowłosemu. Leżał. Nie ruszał się. Icey usnął.
 
Obudził się rano, gdy słońce wstało. Wszedł na piętro, przebrał się w ciuchy które wczoraj pokolorował Red. Do tego założył słuchawki w których leciała szybka muzyka. Cały czas się w nią wsłuchiwał, nawet dojadając na łóżku resztki z wczorajszej kolacji którą wyczarował Rogaty. Po zjedzeniu chwycił gitarę i znów zaczął na niej grać pojedyncze akordy.
-Red. To co dzisiaj robimy? Jestem najedzony, gotowy tylko... Skoro umiesz wyczarować jedzenie, to zrobił byś coś, żebym mógł ze sobą wziąć gitarę? -powiedział uderzając w struny - bardzo ją lubię - dodał spokojnie.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 9tkhzk500/500Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Left_bar_bleue0/0Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty Re: Szkoła walki mistrza Tao

Wto Lis 15, 2016 8:08 pm
Jeszcze przed medytacją, a w zasadzie tuż po wyjęciu kłów z ciała ucznia tutejszego mistrza, Icey zadał kilka pytań i wątpliwości, na które nie odpowiedział od razu. Albo chciał potrzymać Halfa w niepewności, albo musiał przygotować się na konkretne odpowiedzi. Nie to, że owijałby w bawełnę, lecz chciał wyjaśnić jak najrzetelniej potrafił, żeby nie musieć do tego wracać w późniejszym czasie. Zauważył przy okazji, że Icey nie miał pojęcia, co drzemie w jego organizmie. Nie, nie tylko siła - miał ochotę odpowiedzieć od razu na tą obawę, jednak musiał znaleźć sposób, żeby nie skończyło się na próżnych słowach. Jak pokazać Brązowowłosemu, co jego pamięć zataiła przed właścicielem?
Myślał i o tym podczas medytacji, do tej pory milcząc i czekając, aż chłopak ocknie się i przyjdzie porozmawiać. Plan Reda? Ah tak, to też bardzo ważna sprawa, nie mniej dostrzegł, że wpierw musi skupić się na innych aspektach. Dotyczących właściwie Ogoniastego, więc do dzieła.
>Gitarą zajmę się później, lecz najpierw musimy porozmawiać. Po kolei.
Te słowa padły na głos, a spod warg dało się dostrzec te same ostre zębiska, co przy wgryzaniu się w szyję ofiary. Skinął łbem, żeby usiadł przed demonem. Podkrążone oczy Reda mogły straszyć, gdyby nie jego odrobinę przybita aparycja. Ramiona ściśnięte, wzrok nieco za mgłą, przy większych wydechach jawiła się mroźna para przy ustach.
>Nie pamiętasz ani mnie, ani samego siebie, Icey. Nie jesteś w pełni człowiekiem. Masz w sobie geny Saiyan - ludu z innej planety zwanej Vegetą. Dzięki nim możesz rozwijać się w zastraszającym tempie. Obecnie jesteś około sześćdziesiąt pięć razy silniejszy od przeciętnego człowieka, lecz w przeszłości byłeś od nich nawet trzysta pięćdziesiąt razy silniejszy. I to nie prawda, że cechuje Cię tylko siła.
Wyciągnął dłoń, by sięgnąć po rękę kompana i mocniej nacisnął go za nadgarstek. Taki odruch bezwarunkowy u wojowników, by zebrała się w ręce chociaż odrobina Ki. Tu także pojawiła się iskiereczka tląca się na złoto z czarnym nalotem - od mocy Reda.
>To jest Ki - cząstka Twojej energii. Przy jej użyciu możesz formować techniki: ofensywne, defensywne i neutralne. To, co nazwałeś u mnie "sztuczkami" to umiejętność przypisana demonom. -W tym miejscu zamknął gitarę młodzieńca w drewnianej szkatułce nie większej niż opakowanie na pierścionek i wręczył właścicielowi- Ty, jako Half-Saiyan, posiadasz inne, o wiele bardziej destrukcyjne zdolności.
Zmrużył powieki i sprawił, że aura demona rozrosła się do mrowienia ciała, jakby ścierpło od jednej pozycji. Nie tylko z zimna, ale i z wibracji, jakie powodowały szeleszczące skrzydełka czarnych motyli. Odezwały się też motyle w ramieniu Icey'a.
>Czujesz? To moja Ki, która płynie także w Tobie i dwóch sojuszniczkach o imionach April i Kisa. Skoncentruj się na najbliższym otoczeniu - na mnie. Wyczuwasz drgania powietrza? Jego gęstość? Jego ciężar i smak? To moc większa od siły mięśni.
Jeśli wojownik nie będzie mógł przypomnieć sobie, jak korzystać z energii, będzie mu bardzo trudno spełnić wymogi demona co do lojalności. W najgorszym przypadku skończy jak tamten człowiek leżący nieprzytomnie pod ścianą. Ale co to? Poruszył się? Nie otwierał oczu, a zdawał się wstawać do pionu - dość nienaturalnie, ale stanął. Czyżby kolejne czary Reda? Tak, telekineza. Chciał pokazać kilka zastosowań dla Ki, aby Icey mógł którąś skojarzyć. Z otwartej dłoni wypuścił czarno-czerwonego Ki Blasta rozwalając nim drzwi wejściowe, przez które przeprowadził wczorajszą ofiarę jak marionetkę ze sznureczkami. Mała szopka, ale może rozkręci wspomnienia wojownika, który niegdyś walczył z samym Tsufulem, przyjaźnił się z Namekami, wreszcie towarzyszył demonowi z rogami.
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 9tkhzk0/0Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Left_bar_bleue0/0Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty Re: Szkoła walki mistrza Tao

Czw Lis 17, 2016 7:22 pm
Z sekundy na sekundę robiło się coraz dziwniej. Pomijając ten cały bałagan w głowie. Red okazuje się wiele wiedzieć o Icey'u. Więcej niż on sam. Mówi mu o jakieś innej planecie, o jego przeszłości. Chłopak uważnie wsłuchiwał się w słowa Rogatego. Mówił spokojnie i tak, że chciało mu się wierzyć w każde słowo. Chciało się? A może musiał w nie wierzyć. Brązowowłosy był bardzo spokojny. Gdy Red chwycił go za nadgarstek i zademonstrował co to tak na prawdę jest Ki, Icey jakby na chwilę się wyłączył. Zamarł i wpatrywał się w to co pojawiło się nad jego dłonią. Rogaty kontynuował. Padły dwa imiona których nie znał.   Icey zgodnie z rozkazem towarzysza skupił się na otoczeniu. Drgania powietrza czuł doskonale. Umiał wyczuwać, energię która jest dokoła niego, chociaż robił to podświadomie. Wiedział, kto jest silniejszy od niego, a kto słabszy. Wciąż zastanawiał się nad tym o co w tym wszystkim chodzi. Demon nie przestawał zaskakiwać. Ciało chłopaka którego krew wczoraj pił Rogaty poruszyło się. Bardzo nienaturalnie wstało. Następna rzecz. Czarnowłosy zniszczył drzwi wejściowe kulką energii. Wojna myśli postępowała...
---

-Gdzie ja jestem? -powiedział spokojnie lewitując. Dokoła było ciemno. mrocznie. Słowa które wypowiedział odbijały się echem pośród nieprzebytych przestrzeni. Z daleka widział co się dzieje w sali. Jakby cofnął się w czasie. Do poprzedniego wieczora w którym Red pije krew chłopaka. Widzi swoją przerażoną minę. Widzi jak Rogatemu mija swoisty amok. Widzi wszystko, chociaż w tym uczestniczył. Pauza. Wszystko się zatrzymało. Powrót. Demon ponownie pije krew. Sytuacje widział kilkakrotnie. Starał się lecieć w kierunku tej sytuacji, przejrzeć się z bliska, ale obraz jakby równomiernie się oddalał.
-Cholera! -machnął ręką jakby chciał rzucić małą piłką. O dziwo, piłka wyleciała. Dokładnie taka sama piłka jaką wystrzelił Red, jeszcze przed chwilą. Obraz ponownie się zmienił. Tym razem zapętlił się w momencie w którym Rogaty opowiada jego historie. Widzi jego poważną minę. Minę która wymaga wiele. Przypomniały mu się jego słowa w których mówił o lojalności i o tym, że może liczyć na jego pomoc.
-Tak Red. Będę lojalny. Naucz mnie więcej. -powiedział wpatrując się w nicość. Wszystko zniknęło. Ponowna pętla furii Rogatego który  w oczach miał mord i chęć destrukcji...
---

-Tak Red, będę lojalny.- powiedział wpatrując się w twarz swojego partnera. Ponownie machnął ręką, tak jak w myślach. Udało mu się wystrzelić energetyczną piłkę niszcząc kupkę gruzu która powstała po zniszczeniu drzwi wejściowych. Był poważny. Wpatrywał się w ciało chłopaka. Jeśli Red coś mówił to go nie słuchał. Ruszył w kierunku zabawki Rogatego i jednym płynnym uderzeniem przebił jego ciało.  Poczuł krew. Wciągnął nosem dużą ilość zapachu. Z maniakalnym uśmiechem wybiegł na dwór, cisnął ciałem w powietrze i obiema rękami machnął jakby rzucał piłką. Nie do końca wiedział, dlaczego to działało, ale działało. Oba źródła energii zderzyły się przy ciele, tworząc swoistą eksplozje na niebie która zniszczyło ciało nie pozostawiając żadnych śladów. W oczach miał mord. Miał podobną minę jak Red w jego wspomnieniach gdy wpadł w swoją maniakalną furię. Spokojnie wrócił do pomieszczenia. Rozejrzał się po sali. Schował gitarowe pudełko do kieszeni i włożył słuchawki na uszy puszczając sobie muzykę. Usiadł na skraju łóżka i patrzył na Reda. Jego twarz nie mówiła nic.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 9tkhzk500/500Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Left_bar_bleue0/0Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty Re: Szkoła walki mistrza Tao

Wto Lis 29, 2016 8:52 pm
Co się działo z wojownikiem o brązowych oczach? Wydawał się być nieobecny przez cały pokaz Ki. Albo jak zahipnotyzowany, tak jak przedtem. Coś nękało młodzieńca, i demon podejrzewał, że ma to związek z jego Ki. Czy aby na pewno tylko to? Wstał, jakby nigdy nic podszedł i rozprawił się z nieprzytomnym człowiekiem w brutalny sposób, aż otworzył szerzej oczy, a źrenice zmniejszyły się do punkcików.
>Icey...?!
Nie mógł uwierzyć, że wojownik, który dotąd szczycił się dobrą sławą tak łatwo splamił kartę swojego życiorysu. Czy to przez Ki demona przeszedł na złą stronę? Jak mógł to zrobić od tak? Trudno, stało się, ale musi zapobiec podobnym sytuacjom, aby nie mieć na głowie Obrońców Ziemi czy innych bohaterów ludzkości. Nie potrzebował w tej chwili rozgłosu, kiedy delektował się konspiracją - taką jakby. Wziął prędko Ogoniastego za ubranie i przycisnął go z przytupem do ściany, która aż popękała od presji. Skoro słowa nie dochodziły, to musiał inaczej porozumieć się z kolegą. Nie tak widział ich współpracę. Jeśli samo wgniecenie w ścianę nic nie dało, potrząsnął go za fraki i przytknął swoje lodowate czoło do jego i wpatrywał się wnikliwie swoimi kocimi ślepiami. Red nie miał prawa pouczać mistrza Tao, nie mniej musiał go uświadomić, że tamten człowiek nie zagrażał niczyjemu życiu. Nie warto trafić energię na tego typu sztuczki.
>Zabijaj tylko z konieczności, Icey. Jak poczujesz się zagrożony, albo ktoś, na kim Ci zależy jest w niebezpieczeństwie.
Nie wiedział, czy kontaktuje, ale nie chciał, by postradał zmysły, jak chociażby sam demon, który na swoim koncie ma mord wielu niewinnych istnień. To ogromny balast psychiczny, który może wywołać wiele komplikacji w przyszłości. Może dać mu wyzwanie? W zasadzie to dobry pomysł - będzie mógł skupić się na czymś innym niż na trwożeniu Ki Reda.
Odsunął głowę od niego i cofnął się krok do tyłu. Będzie mała demonstracja, żeby zilustrować zadanie dla Halfa. I nie tylko.
>Słuchaj i patrz uważnie.
Uchylił czarny podkoszulek ku górze odsłaniając tors z wtopioną, pomarańczową kulą z czerwonymi gwiazdkami.
>To Smocza Kula. Na całej Ziemi jest ich siedem. Potrzebuję, byś znalazł je wszystkie. Najlepiej, abyś po każdej odnalezionej kuli niezwłocznie przynosił do mnie. Szukać ją może wiele silnych istnień, albo po prostu moich wrogów, żeby tylko nie trafiły w moje ręce. Sowicie wynagrodzę Twój trud.
Przeźroczysto-pomarańczowa kula ponownie utonęła w szarej gumie, jaka przez chwilę obejmowała klatkę piersiową.
>Jeszcze jedno Icey... -podszedł do Ogoniastego i przyłożył rękę do ramienia z motylem starając się zrobić to delikatnie; chciał uspokoić Halfa- ...gdybyś miał kłopoty podczas poszukiwań, nie zawahaj się wołać o pomoc z Bractwa. Póki trzymamy się razem, nie będziesz sam.
Pod koniec poklepał go lekko po ramieniu w ramach dodania otuch, po czym wolnym krokiem wyszedł ze szkoły i zadarł lekko rogatą głowę ku niebu. Zamyślił się na moment, a nawet komunikował się telepatycznie z dwiema sojuszniczkami. Przebywały wciąż w jednym miejscu, albo takie miał wrażenie. Nie mniej czas na ujawnienie planu, aby wyegzekwować swoją należność za ofiarowaną moc i chęć pomocy w rozwijaniu się. Nawet Kisa, mimo ofiarowania krwi, dalej była chętna do nauki, więc i ją obejmie telepatycznym przekazem:
>>>Zajmę Wam tylko chwilę<<< odezwał się z początku niepewnie, bo nie miał zamiaru przeszkadzać dłużej niż powinien; ale skoro są w jednym sojuszu... >>>Pewnie już wiecie, że mamy kolejnego sojusznika. Nazywa się Icey i jest HalfSaiyanem. Wyruszył właśnie na misję, która dotyczy także Was. Szuka dla mnie Smoczych Kul. April - Kisa wyjaśni Ci jak wygląda ów przedmiot. Jest ich siedem, i potrzebuję zebrać je wszystkie. Z Waszą pomocą zadanie będzie o wiele prostsze do wykonania. W zamian zaoferuję każdej z Was coś, czego nikt inny nie ośmieli się dać. Oczywiście sam też będę szukać, nie mniej Ziemia jest ogromna, a nie mam za wiele czasu...<<< tu urwał nieco przekaz przygryzając dolną wargę; nie powinien zdradzać zbyt wiele, ani tym bardziej ponaglać przyjaciółki >>>W razie kłopotów jestem do usług, o ile będę w stanie pomóc. Radzę po każdej znalezionej kuli przekazać mi od razu, ponieważ nie chcę ściągać na Was dodatkowych problemów w postaci wrogów. Powodzenia.<<<
Komunikat ucichł, a wraz z nim wzniosło się kilkadziesiąt czarnych motyli z jego ciała. Westchnął cicho i uniósł się wolno ku górze spoglądając z lotu ptaka na West City. Wątpił, że w mieście znajdzie kulę, ale może warto zacząć tutaj? Co prawda wyróżnia się dość znacząco z tłumu, nie mniej plułby sobie w brodę, gdyby przeoczył Smoczą Kulę pod nosem. Musiał sobie dobrze rozplanować poszukiwania, chociaż na dobrą sprawę lepiej, aby Icey przeszukał siedliska cywilizacji, a on skupił się na odludnych zakątkach... hm... jeszcze zastanowi się od czego zacząć.
Moment, czy on czuje obecność Kaede na Ziemi? Hm, interesujące...

z tematu - ?
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 9tkhzk500/500Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Left_bar_bleue0/0Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty Re: Szkoła walki mistrza Tao

Wto Gru 20, 2016 8:30 pm
Telepatia do Iceya:
Sponsored content

Szkoła walki mistrza Tao - Page 2 Empty Re: Szkoła walki mistrza Tao

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito