- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
April
Pią Mar 29, 2013 3:23 pm
Imię: April
Rasa: Half-Saiyanin
Wiek: 19
Wygląd: Bardzo niska dziewczyneczka o mocno kruczoczarnych włosach, które swobodnie opadają jej na twarzyczkę, a długością sięgają aż pasa, oczywiście odziedziczone po ojcu, który był czystej krwi. Bardzo mocno odznaczają się jej błękitne, niesamowite, duże oczy, które do tego wszystkiego dodają jej tylko uroku. O dziwo ma bardzo jasną cerę i wiecznie spąsowiałe policzki. Widząc ją po raz pierwszy, nigdy nikt nie zgadłby, że mogłaby w jakikolwiek sposób walczyć, wygląda na bardzo delikatną i wrażliwą istotę, co właściwie jest prawdą wbrew jej naturze. Jej niski wzrost również jej w niczym nie pomaga(158).
Charakter: Pierwszą rzeczą godną uwagi jest sam fakt, że czarnowłosa nie znosi się bić... zawsze uważała, że istnieją inne punkty rozwiązania, a nie koniecznie do tego jest potrzebna przemoc. Jak każdy w jej rodzinie jest obdarzona dużym potencjałem co do użytkowania energii KI. Jest zlepkiem ambiwalencji cech- z jednej strony cicha, nieśmiała, a z drugiej bardzo zadziorna i cwana. Nie daje za wygraną i nie cierpi się poddawać, chociaż jej chęci po dłuższym wysiłku zdecydowanie maleją. Posiada osobowość typowego gracza- Motorem działania jest rywalizacja i wyzwanie, w którym może się sprawdzić, podejmuje skalkulowane ryzyko i lubi zmiany i chce je kreować.
Historia:
Podczas pewnej misji, bardzo niski, ale postawny mężczyzna został wysłany na inną planetę. Jak to w życiu bywa, stało się też tak, że spłodził dziewczynę z czego nie był zadowolony, gdyż zawsze marzył o drugim synu. Jak wiadomo, brat kruczoczarnej, czystej rasy zginął stosunkowo w młodym wieku na polu bitwy. Dziewczyna starała się być wychowana na typową wojowniczkę, ale niezbyt im to szło, odziedziczyła niestety większość cech po swojej matce, której tak naprawdę nigdy nie widziała na oczy. Dość późno jak na swój wiek trafiła do akademii na Vegecie. Nie wyróżniała się jakoś bardzo, była po prostu szara i przeciętna. Jedyną rzeczą jaką można powiedzieć, było to, że przełamała wiele swoich lęków i nauczyła się być silniejsza, coś w stylu unitarki wojskowej.
W niewyjaśnionych okolicznościach zniknęła z planety pojawiając się całkiem gdzieś indziej. Została porwana, ale przez kogo i w jakim celu nie miała pojęcia, musiała walczyć o przetrwanie i ucieczkę starając się obmyślać różne plany, które w większości okazały się wielkim niewypałem. Dziewczyna wielokrotnie próbowała się stamtąd wydostać, ale za każdym razem bezskutecznie, co kończyło się walką, która jak wiadomo gardziła. Dzięki temu wzmocniła się bardzo jak i poznała sporo nowych technik, które wykorzystywała w późniejszym etapie, gdy okazało się, że wszystkie stwory zebrane na statku, są zgromadzone po to, aby rozpocząć turniej. Zwycięzca oprócz prestiżu miał zostać wypuszczony, co prawda zajęła miejsce w czołówce, ale nie udało jej się być na szczycie.
Nastał dzień finału, dziewczyna była bardzo zdenerwowana, bo od tego będzie zależało wszystko co dotychczas sobie zapracowała. Jeszcze dwie walki i będzie po wszystkim- przeszło jej przez myśl głośno przełykając ślinę. Mówiąc, że dziewczyna była zdenerwowana, to słowa były zdecydowanie zbyt delikatne żeby opisać, to co czuła w środku. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale czuła jakiś wewnętrzny ból i chęć załatwienia ich wszystkich. Nigdy nie posiadała tego w sobie, większość jej cech charakteru były związane zawsze z matką, dlatego zdziwiła się, że odezwała się jej własna natura. Nareszcie. Spojrzała na jaszczura, który od pobytu w tym miejscu był dla niej najlepszym przyjacielem, jeżeli w tej sytuacji tak w ogóle można było mówić. Ten dostał się już do finału i siedział na trybunach zapewne licząc na nią, na to, że wygra. Najgorsze było to, że nie kojarzyła swojego przeciwnika z wcześniejszych walk i nie wiedziała na co go stać. To potęgowało to złowrogie, nieopisane uczucie. W jednej ręce trzymała miecz, którym nauczyła się przez trening tutaj nieźle posługiwać, drugą zaś rączkę ściskała bardzo mocno. Jak długo jeszcze można czekać na takie głupoty jak kolejna walka... powinno to iść zdecydowanie szybciej! Emocje sięgały zenitu, ale w końcu stało się. Zobaczyła spikera, który wchodził na nieźle już zniszczoną matę zapowiadając kolejny pojedynek. Tak, teraz jej kolej, wyszła i słyszała jakąś wrzawę. Oślepiona światłem ruszyła machinalnie stając i delikatnie się kołysząc. Widziała jedynie zarys swojego przeciwnika, który o dziwo bardzo ją przypominał, ją istotę prawie ludzką. Zdziwił ją ten fakt, ale nie miała czasu, aby się nad tym dogłębnie zastanawiać. Rozpoczęła się. Walka o wszystko, a przede wszystkim o podium i ucieczkę stąd.
Była bardzo opanowana w przeciwieństwie do jej przeciwnika, który był w gorącej wodzie kąpany, od razu na nią skoczył próbując być szybszym i przede wszystkim uderzając ją zwyczajnie pięścią, brunetka jednak była zdecydowanie szybsza i zablokowała cios mieczem, zrobiła to jednak z trudnością. Uśmiechnęła się sardonicznie na widok bezradności drugiej strony, nagle jednak zbladła, gdy tylko przyjrzała się mu dokładnie. Odskoczyła kawałek i otworzyła usta ze zdziwienia.
- Przecież Ty nie żyjesz, co tutaj robisz? Jak to się stało, że Cię wcześniej nie widziałam? To niemożliwe. – wypowiedziała to bardzo stonowanym głosem, chociaż w środku telepała się jak osika. Nie mogła wprost uwierzyć w to co widziała.
- Nie, to była zwykła podpucha, miałem już dosyć Vegety i życia tam, byłem wyjątkowy, a traktowali mnie jak robaka, więc podczas ważniejszej misji upozorowałem swoją śmierć. Dużo więcej nauczyłem się poza niż w tej całej dziurze... a myślisz, że dlaczego tutaj trafiłaś? Dlaczego mnie nie widziałaś? Bo jestem jednym ze sprawców, może nie głównym, ale równie ważnym, chciałem sobie zobaczyć jak moja siostrzyczka sobie radzi i muszę przyznać, że jestem zaskoczony, że tak nieźle. Pamiętam jak byłaś totalną ciotą, a teraz jak Cię obserwowałem, zmieniłaś się, ale nigdy nie będziesz taka jak ja, ja jestem wyjątkowy. – był taki jak zawsze, stanowczy, oschły i zimny. Kruczoczarne włosy opadały mu również na twarz, było widać pomiędzy nimi duże podobieństwo, te same okrąglutkie, czerwone policzki. – Zastanawiam się co dalej z Tobą zrobić, zamienić się w wyższą formę i doprowadzić Cię do furii przegrania, czy odpuścić wiedząc, że i tak z was marne istoty i wygram z każdym tutaj? Niech no pomyślę...
Wytrąciło ją to z równowagi, ruszyła na niego chcąc mu dokopać, ale on z dziecinną łatwością wyminął jej wszystkie ciosy. W końcu ku zdziwieniu wszystkich po prostu zszedł z maty.
- Nie będę Cię już dłużej poniżał, wygrana z Tobą nie sprawi mi żadnej przyjemności, a tak przynajmniej sobie popatrzę jak dajesz sobie radę z Nim, całkiem niezły jest przyznam szczerze. – powiedział na odczepnego znikając jej dosłownie przed oczami. Stała lekko osłupiona wciąż nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą się stało, chciała coś powiedzieć, ale nie było co, ani nawet na to czasu. Spiker ogłosił tylko jej zwycięstwo i chwilę przerwy przed kolejnym pojedynkiem. Błękitnooka natychmiast podbiegła do swojego przeciwnika i uścisnęła mu swoją rękę z wielkim uśmiechem na buźce. W końcu co ma być to będzie. Niestety przegrała i to z kretesem...
Bardzo szybko się rozwijała podczas treningu i każdego sparingu, przez co dziwiła się sama sobie, gdyż zawsze uważała, że nie może stawać się silniejsza, zwłaszcza, gdy nie lubiła tego nadużywać. Nie miała pojęcia, co stanie się potem, bo w końcu nie udało jej się... nie wiedziała, czego mogła się spodziewać, a tym bardziej tego, że obudzi się gdzieś na Ziemi, na której nigdy nie była tracąc całe swoje umiejętności. Musiała zacząć od nowa, nie potrafiąc totalnie nic.
Statystyki:
Siła: 3
Szybkość: 10
Wytrzymałość: 8
Energia: 10
HP: 120
KI: 150
PL: 198
Technika początkowa: -
Rasa: Half-Saiyanin
Wiek: 19
Wygląd: Bardzo niska dziewczyneczka o mocno kruczoczarnych włosach, które swobodnie opadają jej na twarzyczkę, a długością sięgają aż pasa, oczywiście odziedziczone po ojcu, który był czystej krwi. Bardzo mocno odznaczają się jej błękitne, niesamowite, duże oczy, które do tego wszystkiego dodają jej tylko uroku. O dziwo ma bardzo jasną cerę i wiecznie spąsowiałe policzki. Widząc ją po raz pierwszy, nigdy nikt nie zgadłby, że mogłaby w jakikolwiek sposób walczyć, wygląda na bardzo delikatną i wrażliwą istotę, co właściwie jest prawdą wbrew jej naturze. Jej niski wzrost również jej w niczym nie pomaga(158).
Charakter: Pierwszą rzeczą godną uwagi jest sam fakt, że czarnowłosa nie znosi się bić... zawsze uważała, że istnieją inne punkty rozwiązania, a nie koniecznie do tego jest potrzebna przemoc. Jak każdy w jej rodzinie jest obdarzona dużym potencjałem co do użytkowania energii KI. Jest zlepkiem ambiwalencji cech- z jednej strony cicha, nieśmiała, a z drugiej bardzo zadziorna i cwana. Nie daje za wygraną i nie cierpi się poddawać, chociaż jej chęci po dłuższym wysiłku zdecydowanie maleją. Posiada osobowość typowego gracza- Motorem działania jest rywalizacja i wyzwanie, w którym może się sprawdzić, podejmuje skalkulowane ryzyko i lubi zmiany i chce je kreować.
Historia:
Podczas pewnej misji, bardzo niski, ale postawny mężczyzna został wysłany na inną planetę. Jak to w życiu bywa, stało się też tak, że spłodził dziewczynę z czego nie był zadowolony, gdyż zawsze marzył o drugim synu. Jak wiadomo, brat kruczoczarnej, czystej rasy zginął stosunkowo w młodym wieku na polu bitwy. Dziewczyna starała się być wychowana na typową wojowniczkę, ale niezbyt im to szło, odziedziczyła niestety większość cech po swojej matce, której tak naprawdę nigdy nie widziała na oczy. Dość późno jak na swój wiek trafiła do akademii na Vegecie. Nie wyróżniała się jakoś bardzo, była po prostu szara i przeciętna. Jedyną rzeczą jaką można powiedzieć, było to, że przełamała wiele swoich lęków i nauczyła się być silniejsza, coś w stylu unitarki wojskowej.
W niewyjaśnionych okolicznościach zniknęła z planety pojawiając się całkiem gdzieś indziej. Została porwana, ale przez kogo i w jakim celu nie miała pojęcia, musiała walczyć o przetrwanie i ucieczkę starając się obmyślać różne plany, które w większości okazały się wielkim niewypałem. Dziewczyna wielokrotnie próbowała się stamtąd wydostać, ale za każdym razem bezskutecznie, co kończyło się walką, która jak wiadomo gardziła. Dzięki temu wzmocniła się bardzo jak i poznała sporo nowych technik, które wykorzystywała w późniejszym etapie, gdy okazało się, że wszystkie stwory zebrane na statku, są zgromadzone po to, aby rozpocząć turniej. Zwycięzca oprócz prestiżu miał zostać wypuszczony, co prawda zajęła miejsce w czołówce, ale nie udało jej się być na szczycie.
Nastał dzień finału, dziewczyna była bardzo zdenerwowana, bo od tego będzie zależało wszystko co dotychczas sobie zapracowała. Jeszcze dwie walki i będzie po wszystkim- przeszło jej przez myśl głośno przełykając ślinę. Mówiąc, że dziewczyna była zdenerwowana, to słowa były zdecydowanie zbyt delikatne żeby opisać, to co czuła w środku. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale czuła jakiś wewnętrzny ból i chęć załatwienia ich wszystkich. Nigdy nie posiadała tego w sobie, większość jej cech charakteru były związane zawsze z matką, dlatego zdziwiła się, że odezwała się jej własna natura. Nareszcie. Spojrzała na jaszczura, który od pobytu w tym miejscu był dla niej najlepszym przyjacielem, jeżeli w tej sytuacji tak w ogóle można było mówić. Ten dostał się już do finału i siedział na trybunach zapewne licząc na nią, na to, że wygra. Najgorsze było to, że nie kojarzyła swojego przeciwnika z wcześniejszych walk i nie wiedziała na co go stać. To potęgowało to złowrogie, nieopisane uczucie. W jednej ręce trzymała miecz, którym nauczyła się przez trening tutaj nieźle posługiwać, drugą zaś rączkę ściskała bardzo mocno. Jak długo jeszcze można czekać na takie głupoty jak kolejna walka... powinno to iść zdecydowanie szybciej! Emocje sięgały zenitu, ale w końcu stało się. Zobaczyła spikera, który wchodził na nieźle już zniszczoną matę zapowiadając kolejny pojedynek. Tak, teraz jej kolej, wyszła i słyszała jakąś wrzawę. Oślepiona światłem ruszyła machinalnie stając i delikatnie się kołysząc. Widziała jedynie zarys swojego przeciwnika, który o dziwo bardzo ją przypominał, ją istotę prawie ludzką. Zdziwił ją ten fakt, ale nie miała czasu, aby się nad tym dogłębnie zastanawiać. Rozpoczęła się. Walka o wszystko, a przede wszystkim o podium i ucieczkę stąd.
Była bardzo opanowana w przeciwieństwie do jej przeciwnika, który był w gorącej wodzie kąpany, od razu na nią skoczył próbując być szybszym i przede wszystkim uderzając ją zwyczajnie pięścią, brunetka jednak była zdecydowanie szybsza i zablokowała cios mieczem, zrobiła to jednak z trudnością. Uśmiechnęła się sardonicznie na widok bezradności drugiej strony, nagle jednak zbladła, gdy tylko przyjrzała się mu dokładnie. Odskoczyła kawałek i otworzyła usta ze zdziwienia.
- Przecież Ty nie żyjesz, co tutaj robisz? Jak to się stało, że Cię wcześniej nie widziałam? To niemożliwe. – wypowiedziała to bardzo stonowanym głosem, chociaż w środku telepała się jak osika. Nie mogła wprost uwierzyć w to co widziała.
- Nie, to była zwykła podpucha, miałem już dosyć Vegety i życia tam, byłem wyjątkowy, a traktowali mnie jak robaka, więc podczas ważniejszej misji upozorowałem swoją śmierć. Dużo więcej nauczyłem się poza niż w tej całej dziurze... a myślisz, że dlaczego tutaj trafiłaś? Dlaczego mnie nie widziałaś? Bo jestem jednym ze sprawców, może nie głównym, ale równie ważnym, chciałem sobie zobaczyć jak moja siostrzyczka sobie radzi i muszę przyznać, że jestem zaskoczony, że tak nieźle. Pamiętam jak byłaś totalną ciotą, a teraz jak Cię obserwowałem, zmieniłaś się, ale nigdy nie będziesz taka jak ja, ja jestem wyjątkowy. – był taki jak zawsze, stanowczy, oschły i zimny. Kruczoczarne włosy opadały mu również na twarz, było widać pomiędzy nimi duże podobieństwo, te same okrąglutkie, czerwone policzki. – Zastanawiam się co dalej z Tobą zrobić, zamienić się w wyższą formę i doprowadzić Cię do furii przegrania, czy odpuścić wiedząc, że i tak z was marne istoty i wygram z każdym tutaj? Niech no pomyślę...
Wytrąciło ją to z równowagi, ruszyła na niego chcąc mu dokopać, ale on z dziecinną łatwością wyminął jej wszystkie ciosy. W końcu ku zdziwieniu wszystkich po prostu zszedł z maty.
- Nie będę Cię już dłużej poniżał, wygrana z Tobą nie sprawi mi żadnej przyjemności, a tak przynajmniej sobie popatrzę jak dajesz sobie radę z Nim, całkiem niezły jest przyznam szczerze. – powiedział na odczepnego znikając jej dosłownie przed oczami. Stała lekko osłupiona wciąż nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą się stało, chciała coś powiedzieć, ale nie było co, ani nawet na to czasu. Spiker ogłosił tylko jej zwycięstwo i chwilę przerwy przed kolejnym pojedynkiem. Błękitnooka natychmiast podbiegła do swojego przeciwnika i uścisnęła mu swoją rękę z wielkim uśmiechem na buźce. W końcu co ma być to będzie. Niestety przegrała i to z kretesem...
Bardzo szybko się rozwijała podczas treningu i każdego sparingu, przez co dziwiła się sama sobie, gdyż zawsze uważała, że nie może stawać się silniejsza, zwłaszcza, gdy nie lubiła tego nadużywać. Nie miała pojęcia, co stanie się potem, bo w końcu nie udało jej się... nie wiedziała, czego mogła się spodziewać, a tym bardziej tego, że obudzi się gdzieś na Ziemi, na której nigdy nie była tracąc całe swoje umiejętności. Musiała zacząć od nowa, nie potrafiąc totalnie nic.
Statystyki:
Siła: 3
Szybkość: 10
Wytrzymałość: 8
Energia: 10
HP: 120
KI: 150
PL: 198
Technika początkowa: -
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: April
Pią Mar 29, 2013 4:47 pm
No i git Akcept.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach