Cmentarz (Zniszczony)
+2
Reito
NPC
6 posters
Strona 1 z 2 • 1, 2
Cmentarz (Zniszczony)
Nie Lis 04, 2012 5:36 pm
Bardzo ponure miejsce. Na kilku hektarach ziemi wszędzie dookoła można się natknąć na kamienie nagrobne, kapliczki i tym podobne rzeczy. Sporadycznie zdarza się, że ktoś w ogóle tu jest. Ogółem się sądzi iż na tym cmentarzu straszy albo to pewnie wymysły zwykłych tchórzy.
Po ostatnich wydarzeniach pozostał tam jedynie wielki krater.
Po ostatnich wydarzeniach pozostał tam jedynie wielki krater.
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Wto Lis 06, 2012 10:33 pm
___Rei zmierzał na wschód. Im dalej w tamte tereny tym bardziej się ściemniało. W końcu gdzieś na ziemi musi być noc skoro ma ona tylko jedno słońce. Scouter prowadził go do jakiejś niewielkiej wioski. Było już dość późno i nigdzie nie było znać śladu życia. Gdzieniegdzie świeciły się tylko lampki noce ale i one z czasem zgasły. Szatyn resztę drogi postanowił pokonać pieszo tym bardziej, że był już niedaleko i nie widział co znajduje się pod jego nogami. Do wskazanego przez scouter miejsca był jeszcze kawałek drogi. W między czasie saiyan miał okazję posłuchać brzmienia świerszczy bądź hukania sowy. Nawet jakieś polne myszy przelatywały mu pod nogami wydając piskliwe dźwięki. Dość kłopotliwe było to błąkanie się w ciemnościach. Na ten moment Reito odpalił białą aurę by oświetlić sobie drogę. Ta z kolei prowadziła go wprost na cmentarz. Niejednego przeszły by dreszcze na samą myśl o wejściu samemu w środku nocy do tegoż miejsca ale Reia zbytnio to nie ruszało. Nie wierzył w coś takiego jak duchy czy zombie a tym bardziej, że to coś tylko czyha by pożreć twoją duszę. Scouter jednakże kazał mu iść dalej w głąb. Mimo wszystko nie podobało mu się to miejsce i chciał jak najszybciej, o ile to możliwe, je opuścić.
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Czw Lis 08, 2012 6:32 pm
____ - Przepraszam. - przechadzkę po ciemnościach saiyanowi przerwał dość dziwny głos. Nieco nieśmiały i chichy, jakby odezwała się po kilku latach osoba, która zachowywała się jak szara myszka. Gdy mężczyzna się odwrócił i spojrzał na ową osobę dostrzegł w świetle jednej z nielicznych tutaj lamp ... coś na wzór demona:
Na pewno demona. To coś nie było człowiekiem choć z budowy ciała tak wyglądała. Zaś ubiór, oczy, włosy sugerowały, że ta osóbka pochodzi z innej planety niż Ziemia:
____ - Mógłbyś opuścić to miejsce zostawiając ten nadajnik wykrywający kule? Ja i mój Pan bylibyśmy bardzo wdzięczni. - Spytała nagle nie zmieniając niewinnego tonu. Mogło to wystraszyć lub zaskoczyć niesamowicie mężczyznę. Skąd wie o smoczym radarze i co gorsza, o kulach? Sądząc po jej aurze smocze kule w rękach kogoś takiego mogłyby przynieść wiele nieszczęścia niewinnym osobą, a co dopiero jeśli wpadną w łapy tego "Pana". Tamten może już nie być tak miły jak ta tutaj.
- Spoiler:
Na pewno demona. To coś nie było człowiekiem choć z budowy ciała tak wyglądała. Zaś ubiór, oczy, włosy sugerowały, że ta osóbka pochodzi z innej planety niż Ziemia:
____ - Mógłbyś opuścić to miejsce zostawiając ten nadajnik wykrywający kule? Ja i mój Pan bylibyśmy bardzo wdzięczni. - Spytała nagle nie zmieniając niewinnego tonu. Mogło to wystraszyć lub zaskoczyć niesamowicie mężczyznę. Skąd wie o smoczym radarze i co gorsza, o kulach? Sądząc po jej aurze smocze kule w rękach kogoś takiego mogłyby przynieść wiele nieszczęścia niewinnym osobą, a co dopiero jeśli wpadną w łapy tego "Pana". Tamten może już nie być tak miły jak ta tutaj.
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Pią Lis 09, 2012 9:30 pm
___Przechadzka młodzieńca wydawała się dłużyć a każdy kolejny krok w głąb cmentarza budził coraz bardziej jego niepokój. Już nie chodziło o strach przed samym tym miejscem tylko o to gdzie mogłaby się znajdować owa kula. Raczej nikt nie chciałby odkopywać rozkładającego się już truchła człowieka a było bardzo prawdopodobne, że przyjdzie mu robić coś takiego. Wydawało się, że był już bardzo bliski celu gdy nagle czyjś głos skupił jego uwagę. W pierwszym momencie się nieco spiął jakby szykując na atak. Odwrócił się szybko i jego oczom ukazała się dość dziwna postać. Rozluźnił mięśnie i wyprostował posturę. Od razu przybiła go aura wydostająca się z owej osoby. Dziewczyna stojąca przed nim z pewnością nie była człowiekiem. Jej ki było zbyt intensywne, zbyt… złowrogie. Dodatkowo wygląd, prócz samej humanoidalnej postury w niewielu aspektach go przypominał. Choć może wcale złych zamiarów nie miała to jednak pragnęła czegoś czego Saiyan oddać nie mógł za wszelką cenę. Nie podobała mu się cała ta sytuacja lecz nie dał po sobie tego poznać. Zastanawiał się kim jest ten „Pan” i po co mu radar. Prawdopodobnie również chciał za jego pomocą odszukać wszystkie kule. Widać musiały mieć coś w sobie, że nie tylko on ich szuka. Może sam fakt, że jest ich tylko siedem? Choć nie wyobrażał sobie by wojownik pokroju Hikaru miał czas na takie bzdety jak kolekcjonerstwo. To musiało być coś znacznie lepszego. Z pewnością były cenne ale pieniądze raczej też nie wiele znaczyły dla kogoś z takimi umiejętnościami. Gdyby Mistic chciał je zdobyć, mógłby niezauważalnie przeteleportować się do jakiegoś sejfu i bez problemu wziąć tyle ile potrzebował. Poza tym po co mu pieniądze? Na pewno jeszcze nie jedno zadziwi szatyna na tej planecie.
___Chłopak spojrzał na demonicę. Skąpo ubrana kusiła swoimi walorami. Oczy jednak miały w sobie coś co odpychało. Zachowanie zaś sugerowało, że jest nieco wystraszona. A może bardziej pasowało by słowo zawstydzona… W każdym bądź razie nie pasowało ono do typowego demona. Wiele z nich widział na Dark Star. Widać była całkiem odległa od tego co tam się działo. Obecnie planeta nie istnieje jak i również większość jej mieszkańców straciło swoje życie. Być może nawet wychowała się na Ziemi. Sposób w jaki się wysławiała sugerował, że była kulturalną osobą. Rei nie miał względem jej złych zamiarów. Nie mniej jednak nie tracił czujności. Kto wie czego może się spodziewać po niej a tym bardziej po jej Panie. Odpowiedział również nie podnosząc tonu głosu choć z dużo większym zdecydowaniem.
- Przykro mi ale ten radar jest dla mnie bardzo cenny i nie zamierzam go oddawać. Wybacz ale nie mam czasu na pogawędki. Byłbym wdzięczny gdybyście ty i twój Pan nie wchodzili mi w drogę.
Nieco szorstko to zabrzmiało ale miało to swój cel. Tym samym Saiyan pokazał, że nie chce aby ktokolwiek przeszkadzał mu w osiągnięciu celu. W tym wypadku odnalezieniu Smoczej Kuli.
___Chłopak spojrzał na demonicę. Skąpo ubrana kusiła swoimi walorami. Oczy jednak miały w sobie coś co odpychało. Zachowanie zaś sugerowało, że jest nieco wystraszona. A może bardziej pasowało by słowo zawstydzona… W każdym bądź razie nie pasowało ono do typowego demona. Wiele z nich widział na Dark Star. Widać była całkiem odległa od tego co tam się działo. Obecnie planeta nie istnieje jak i również większość jej mieszkańców straciło swoje życie. Być może nawet wychowała się na Ziemi. Sposób w jaki się wysławiała sugerował, że była kulturalną osobą. Rei nie miał względem jej złych zamiarów. Nie mniej jednak nie tracił czujności. Kto wie czego może się spodziewać po niej a tym bardziej po jej Panie. Odpowiedział również nie podnosząc tonu głosu choć z dużo większym zdecydowaniem.
- Przykro mi ale ten radar jest dla mnie bardzo cenny i nie zamierzam go oddawać. Wybacz ale nie mam czasu na pogawędki. Byłbym wdzięczny gdybyście ty i twój Pan nie wchodzili mi w drogę.
Nieco szorstko to zabrzmiało ale miało to swój cel. Tym samym Saiyan pokazał, że nie chce aby ktokolwiek przeszkadzał mu w osiągnięciu celu. W tym wypadku odnalezieniu Smoczej Kuli.
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Sob Lis 10, 2012 7:22 pm
- Spoiler:
Demonica słysząc odpowiedź saiyana zrobiła się nieco czerwona na twarzy i spuściła głowę. Za chwilę ją podniosła i w jej oczach można było dostrzec coś dziwnego. Świeciły się. Świeciły się jak latarki, a twarz dziewczyny nie wyrażała zupełnie żadnych uczuć przez moment.
____ - Panie, nie mogę uzyskać tego przedmiotu... tak, prosiłam... prosiłam, tak... ale... ja... ja nie mogę inaczej... należy prosić... Panie mój... nie mogę zaatakować, proszę... no... ale... ale... dobrze. - mówiła do siebie tak jakby rozmawiała z kimś przez telefon, lecz nic takiego przy sobie nie miała co było dziwne. Oczy przestały się świecić, demonica spojrzała smutnym wzrokiem na saiyana:
____ - Mój Pan nakazał mi Cię zaatakować. - Powiedziała smutnym tonem. Najwyraźniej nie uśmiechało jej się używać siły fizycznej.- Proszę, oddaj mi to bo będę musiała to zrobić.
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Wto Lis 13, 2012 7:39 pm
Saiyan miał nadzieję, że będzie teraz miał już spokój. Odwrócił się na pięcie i był gotów zniknąć z oczu demonicy. Jednakże znów przykuła jego uwagę. Jej oczy zajaśniały niczym dwie latarki. Widział już wiele w swoim życiu ale czegoś takiego jeszcze nie miał okazji. Widać należało to do jakichś specjalnych zdolności tej rasy. Zaczęła rozmawiać jakby przez telefon. Z tej rozmowy dało się wywnioskować, iż po drugiej stronie musiał być owy tajemniczy Pan. Prawdopodobnie zmuszał swoją podwładną do użycia siły. Nie trudno było stwierdzić, iż demonica nie należała do takich co lubią się bić. Jej postawa, zachowanie a także wypowiadane słowa o tym świadczyły. Starała się wymigać od rozkazu jednakże na próżno. Oznajmiła: - Mój Pan nakazał mi Cię zaatakować. Najwidoczniej nie była z tego powodu zadowolona. Wskazywał na to sposób w jaki to powiedziała. Ostatecznie jeszcze raz poprosiła Saiyana by ten oddał jej scouter. Reito stał niewzruszony. Nie miał zbytnio ochoty walczyć.
- Dlaczego słuchasz swojego Pana? Kim dla ciebie jest, że pozwalasz sobą manipulować? – zapytał z nutką szyderstwa.
- Widzę, że nie chcesz ze mną walczyć. Zmuszasz się do tego. A on każe Ci robić coś wbrew twojej woli…
Podszedł do niej bliżej by spojrzeć jej prosto w oczy. Robił to bardzo powoli jakby demonica była dzikim zwierzem, którego nie chciał spłoszyć.
- Uderz mnie jeśli naprawdę Ty tego chcesz…
Odsłonił się całkowicie jakby nie miał zamiaru się bronić. Cały czas nie odwracał od niej wzroku. Ciepło biło od jego aury. Oświetlała ona pobliskie pomniki i twarz dziewczyny. Czekał na jej reakcję. Być może był głupcem samemu wystawiając się na otwarty atak. Wszystko teraz zależało od decyzji demonicy.
- Dlaczego słuchasz swojego Pana? Kim dla ciebie jest, że pozwalasz sobą manipulować? – zapytał z nutką szyderstwa.
- Widzę, że nie chcesz ze mną walczyć. Zmuszasz się do tego. A on każe Ci robić coś wbrew twojej woli…
Podszedł do niej bliżej by spojrzeć jej prosto w oczy. Robił to bardzo powoli jakby demonica była dzikim zwierzem, którego nie chciał spłoszyć.
- Uderz mnie jeśli naprawdę Ty tego chcesz…
Odsłonił się całkowicie jakby nie miał zamiaru się bronić. Cały czas nie odwracał od niej wzroku. Ciepło biło od jego aury. Oświetlała ona pobliskie pomniki i twarz dziewczyny. Czekał na jej reakcję. Być może był głupcem samemu wystawiając się na otwarty atak. Wszystko teraz zależało od decyzji demonicy.
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Wto Lis 13, 2012 10:31 pm
- Spoiler:
Demonica nieco z przerażeniem na twarzy wpatrywała się w podchodzącego do niej saiyana, który dalej uparcie nie chciał oddać tak cennego scoutera, wykrywacza smoczych kul. Gdy był już blisko niej, na wyciągnięcie ręki przykryła dłońmi głowę tak jakby miał ją zaraz uderzyć. Nieco drżąc za chwilę podniosła głowę i spojrzała zdziwionym wzrokiem na mężczyznę.
____ - Ja mam uderzyć? - Spytała nie będąc pewna, czy dobrze usłyszała słowa Reito. Zamiast zabrać się do roboty pokręciła tylko głową przecząco najmocniej jak tylko potrafiła - Nie mogę! Siłą nic nie zdziałam!
____ - Zasrane ścierwo. Gdzie miał oczy gdy cię tworzył? - Nagle ciężki niczym diabła głos rozbrzmiał za plecami demonicy. Za chwilę rozległ się przeogromny huk, a ściana ognia wzniosła się w powietrze skutecznie oddzielając saiyana od Nieśmiałej i niego samego. Reito tylko przez ułamek sekundy mógł dostrzec zarys postaci mężczyzny:
- Spoiler:
____ - Tsy. To coś zasługiwało jedynie na śmierć. Śmieć nie demon. Ey, saiyaniku, oddaj mi to cacko, które namierza kule smoka. Ja już taki miły nie będę. - Nagle rozległ się ten sam gruby i przyprawiający o dreszcze głos. Dobiegał z ognistego kręgu, w którym znikła demonica... zapewne martwa.
OOC
Atakujesz, albo próbujesz to rozwiązać pokojowo. ;p
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Nie Lis 25, 2012 6:55 pm
Reito podchodząc do demonicy na odległość mógł wyczuć jej strach. Widział jak cała się trzęsie i zakrywa rękami twarz jakby bała się uderzenia. Wcale nic podobnego nie zamierzał. Wręcz przeciwnie. Sam wystawił się do ataku. Wahała się przed podjęciem decyzji. Ewidentnie dała po sobie poznać, że walka nie jest jej mocną stroną. Można zaryzykować stwierdzenie, że wręcz nienawidziła przemocy. Wykręcała się na wszystkie możliwe sposoby. Nawet nie potrafiła zacisnąć dłoni w pięść. Ostatecznie stwierdziła, że siłą nic nie zdziała. Po tym rozbrzmiał gruby głos kogoś kto raczej miły nie był po czym pojawiło się coś na podobieństwo ściany ognia. Rei nie ruszył się nawet o milimetr. Spokojne acz ze zmarszczonymi brwiami obserwował to co się tam właśnie działo. Nie było za wiele widać. Jedynie zarys postaci. Krzyk, który nagle ucichł wskazywał, że coś stało się demonicy. Może nawet została zabita. Nie bardzo się tym przejął. Nie należał do takich co to przejmują się losem innych. Można nawet powiedzieć, że w pewnym sensie był samolubem. Kierował się przede wszystkim własnym dobrem. Dążył do celu tylko ze względu na siebie. Jeśli ktoś stawał mu na drodze to nie zawahał się go zabić. Być może po części shadow przyczynił się do takiego właśnie postrzegania przez niego świata. Te wszystkie wspomnienia, które w jednej chwili przeleciały przez jego głowę. Chaotyczne myśli zaczęły nękać jego podświadomość. Miał kolejną wizję i tym razem. Jakby przez moment widział najgłębsze czeluści piekła. Podobna scena co ta z tą różnicą, że krzyki były o wiele intensywniejsze. Złapał się za głowę i zaciskając zęby próbował się pozbyć tego okropnego uczucia. – Ten pieprzony shadow musiał mi zrobić pranie mózgu… - Spojrzał ponownie na diabełka. Udało mu się pozbyć tego bólu. Wyprostował posturę. Wysłuchał co ów władca płomieni miał do powiedzenia. Nim skończył ostatnie zdanie… - Tsy… Big Bang Attack! – Fala trafiła wprost w jego twarz.
OOC:
677 dmg
HP: 3930
KI: 3872
Start treningu
OOC:
677 dmg
HP: 3930
KI: 3872
Start treningu
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Sro Lis 28, 2012 10:51 pm
Coś wspominałeś, że będziesz pokojowo to załatwiał... chyba saiyanie mają inny tok myślenia ; p
Nie można ukryć tego, że nagły atak saiyana nie zdziwił demona. Nim ten skończył swoją wypowiedź o tym by oddał scouter w jego stronę została wystrzelona kula, która oczywiście trafiła w cel bo demon nie był zbytnio przygotowany na takie 'dzień dobry'. Kula w twarz spowodowała wielki wybuch, który na chwilę rozświetlił to ponure jak pachy cygana miejsce.
____ - Kkk... - zdało się usłyszeć gdy światło zniknęło pozostawiając jedynie unoszący się kurz. - Nieźle małpo, ale banana za to nie dostaniesz... - zakpił i wtedy Reito mógł dostrzec twarz potwora, która nie była zbytnio straszna, ale pozory mylą. Świecące czerwone ślepia i długie wystające z ust kły. Tylko to było charakterystyczne nie licząc błoniastych skrzydeł. Potwór zniknął na chwilę by zaraz pojawić się przed wojownikiem i zadać bolesny cios w podbródek po czym kopnąć w brzuch posyłając tym samym gdzieś w dal. Oh, kilka nagrobków się zniszczyło, a ziemia została zaorana przez plecy małpy...
Statystyki:
Siła: 700
Szybkość: 610
Wytrzymałość: 800
Energia: 800
HP: 12000 - 11323
KI: Nevermind
- Spoiler:
____ - Kkk... - zdało się usłyszeć gdy światło zniknęło pozostawiając jedynie unoszący się kurz. - Nieźle małpo, ale banana za to nie dostaniesz... - zakpił i wtedy Reito mógł dostrzec twarz potwora, która nie była zbytnio straszna, ale pozory mylą. Świecące czerwone ślepia i długie wystające z ust kły. Tylko to było charakterystyczne nie licząc błoniastych skrzydeł. Potwór zniknął na chwilę by zaraz pojawić się przed wojownikiem i zadać bolesny cios w podbródek po czym kopnąć w brzuch posyłając tym samym gdzieś w dal. Oh, kilka nagrobków się zniszczyło, a ziemia została zaorana przez plecy małpy...
Statystyki:
Siła: 700
Szybkość: 610
Wytrzymałość: 800
Energia: 800
HP: 12000 - 11323
KI: Nevermind
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Czw Gru 13, 2012 10:41 pm
___Reito miał już dość gadania ale tym razem się przeliczył. Wiedział, że diabełek ukrywa swoją KI ale nie wiedział, że jest aż tak silny. Wyprowadzony atak miał go sprowokować do ukazania swojej prawdziwej mocy. Ta jednak przerosła najśmielsze oczekiwania saiyana. Gdy dostał w podbródek, jego żuchwa omal się nie roztrzaskała a kark został porządnie przetrącony. Kolejny cios, tym razem kopniak w brzuch, sprawił, że prawie wypluł swoje wnętrzności. Przeleciał kilkaset metrów w głąb cmentarza, roztrzaskując przy okazji kilka nagrobków. Zatrzymał się na czym co wyglądało jak posąg anioła i tym samym obalił go na ziemię sprawiając, iż jego skrzydła rozbiły się na małe kawałeczki.
- Chyba mnie Kami opuścił…
Westchnął i powstając z ziemi starał się nastawić swoje kręgi szyjne. Wypluł ze dwa zęby i przetarł usta z krwi. Po czym ponownie zachłysnął się ową cieczą wypływającą z jego trzewi.
- Nie ma szans żebym wygrał z tym potworem… Jest zbyt silny…
Opierając się o nagrobki powoli szedł przed siebie. Nie miał pojęcia co powinien zrobić. Uciekać, czy może próbować swoich sił w walce? Wynik tego drugiego był z góry przesądzony, z kolei ucieczka również na niewiele się zda.
- Nie mam innego wyjścia. Jeśli mam zginąć to dobrze, że przynajmniej jestem już na cmentarzu…
Zaśmiał się sam z siebie ale teraz raczej nie powinno mu być do śmiechu. Widać nic mu już nie pozostało. Jedyne co mógł w tej sytuacji zrobić to przynajmniej zajść temu diabełkowi odpowiednio za skórę, tak by go zapamiętał do końca życia. Ukrywanie się w cieniu nie miało sensu. Demon pewnie i tak by go szybko znalazł. Rei postawił na otwarty atak. Powoli szedł w jego stronę co chwilę zaciskając pięści. W porównaniu z Greenezem ten był nikim ale i tak Saiyan odczuwał strach, choć nie dawał po sobie tego poznać. Przełknął ślinę. Pot spływał z jego skroni.
___Nagle szybkim ruchem sypnął diabełkowi pisakiem w oczy. Następnie wślizgiem przejechał między jego nogami i potężnym uderzeniem zaserwował demonowi okropny, przerażający i przeszywający całe ciało... ból jąder (xD). Korzystając z okazji, iż diabełek za pewne będzie zwijał się z bólu, przypieczętował to wszystko kopem w nerki.
OOC:
Chamsko xD
Potężny: 434dmg
Chyba podstawowym dostałem... no nie ważne
HP: 11090 jeśli tak.
Koniec treningu za poprzednią sesję i przy okazji start kolejnej. Chyba tak można? xD
- Chyba mnie Kami opuścił…
Westchnął i powstając z ziemi starał się nastawić swoje kręgi szyjne. Wypluł ze dwa zęby i przetarł usta z krwi. Po czym ponownie zachłysnął się ową cieczą wypływającą z jego trzewi.
- Nie ma szans żebym wygrał z tym potworem… Jest zbyt silny…
Opierając się o nagrobki powoli szedł przed siebie. Nie miał pojęcia co powinien zrobić. Uciekać, czy może próbować swoich sił w walce? Wynik tego drugiego był z góry przesądzony, z kolei ucieczka również na niewiele się zda.
- Nie mam innego wyjścia. Jeśli mam zginąć to dobrze, że przynajmniej jestem już na cmentarzu…
Zaśmiał się sam z siebie ale teraz raczej nie powinno mu być do śmiechu. Widać nic mu już nie pozostało. Jedyne co mógł w tej sytuacji zrobić to przynajmniej zajść temu diabełkowi odpowiednio za skórę, tak by go zapamiętał do końca życia. Ukrywanie się w cieniu nie miało sensu. Demon pewnie i tak by go szybko znalazł. Rei postawił na otwarty atak. Powoli szedł w jego stronę co chwilę zaciskając pięści. W porównaniu z Greenezem ten był nikim ale i tak Saiyan odczuwał strach, choć nie dawał po sobie tego poznać. Przełknął ślinę. Pot spływał z jego skroni.
___Nagle szybkim ruchem sypnął diabełkowi pisakiem w oczy. Następnie wślizgiem przejechał między jego nogami i potężnym uderzeniem zaserwował demonowi okropny, przerażający i przeszywający całe ciało... ból jąder (xD). Korzystając z okazji, iż diabełek za pewne będzie zwijał się z bólu, przypieczętował to wszystko kopem w nerki.
OOC:
Chamsko xD
Potężny: 434dmg
Chyba podstawowym dostałem... no nie ważne
HP: 11090 jeśli tak.
Koniec treningu za poprzednią sesję i przy okazji start kolejnej. Chyba tak można? xD
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Sob Sty 05, 2013 10:12 pm
- Spoiler:
____ - Słyszałem, że saiyanie potrafią się przemieniać. No dalej, pokaż jak silny potrafisz być! - krzyknął po czym złapał go za małpi ogon - W przeciwnym razie zginiesz. - Przybrał psychiczny wyraz twarzy i zarzucił wojownikiem potężnie o ziemię. Puścił ogon i stanął stopą na Jego głowie śmiejąc się zwycięsko.
OOC
Statystyki:
Siła: 700
Szybkość: 610
Wytrzymałość: 800
Energia: 800
Potężny - 1310 DMG
HP: 11323 - 434 = 10889
KI: Nevermind
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Nie Sty 06, 2013 4:19 pm
___Rei nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Diabełek po takim ciosie nie powinien podnieść się przynajmniej przez tydzień. Widać ma nieco inną budowę ciała niż ludzie bądź saiyanie. Niby miał podwładną płci żeńskiej ale może oni inaczej „to” robią. Wolał nie wnikać.
___Przejeżdżając wślizgiem za jego plecami obserwował jakie skutki przyniósł jego atak. Za wiele mu nie zrobił z czego szybko zdał sobie sprawę. Zagrywka nie dość, że nieczysta to w dodatku nie przynosząca zbyt wiele efektów. Nieco się załamał z tego powodu. Wiedział, że teraz już nie ma szans na kolejny atak z zaskoczenia a każdy jego błąd może być tym ostatnim. Nie było sensu czekać z założonymi rękami na śmierć. Szybko przystąpił do kolejnej ofensywy i tak samo szybko jego szyk został wytrącony z równowagi. Jednakże czego można się spodziewać po tak przewidywalnym frontalnym ataku? Diabełek pojawił się za nim. Widać było, że nie jest w najlepszym humorze choć ostatecznie postanowił zabawić się z brązwłosym.
- Słyszałem, że saiyanie potrafią się przemieniać. No dalej, pokaż jak silny potrafisz być!
Po tych słowach poczuł jak gwałtownie opada z sił. Jego nie trenowany ogon w końcu go zgubił. Pięta Achillesowa wśród wszystkich małp. Nie dał rady nawet spróbować się wybronić. W jednej chwili poczuł jak to jest zostać wbitym w ziemię. Prawdopodobnie przetrącił sobie przy tym kilka żeber i przez chwilę nie mógł złapać oddechu. Gdy już w miarę doszedł do siebie to udało mu się wydusić z siebie kilka słów.
- Nie muszę się przemieniać by powalić taką miernotę jak ty. Zmuś mnie do tego a sam zginiesz…
Głupie były to słowa jak na kogoś kto właśnie samemu jest na granicy śmierci. Jednakże Rei należał do tego rodzaju saiyan, którzy swoją dumę cenili niekiedy bardziej niż życie. Prawdopodobnie kiedyś okaże się dla niego zgubne o ile teraz w ogóle uda mu się jakoś przeżyć.
OOC:
HP: 3930 - 1310 = 2620
KI: 3872
___Przejeżdżając wślizgiem za jego plecami obserwował jakie skutki przyniósł jego atak. Za wiele mu nie zrobił z czego szybko zdał sobie sprawę. Zagrywka nie dość, że nieczysta to w dodatku nie przynosząca zbyt wiele efektów. Nieco się załamał z tego powodu. Wiedział, że teraz już nie ma szans na kolejny atak z zaskoczenia a każdy jego błąd może być tym ostatnim. Nie było sensu czekać z założonymi rękami na śmierć. Szybko przystąpił do kolejnej ofensywy i tak samo szybko jego szyk został wytrącony z równowagi. Jednakże czego można się spodziewać po tak przewidywalnym frontalnym ataku? Diabełek pojawił się za nim. Widać było, że nie jest w najlepszym humorze choć ostatecznie postanowił zabawić się z brązwłosym.
- Słyszałem, że saiyanie potrafią się przemieniać. No dalej, pokaż jak silny potrafisz być!
Po tych słowach poczuł jak gwałtownie opada z sił. Jego nie trenowany ogon w końcu go zgubił. Pięta Achillesowa wśród wszystkich małp. Nie dał rady nawet spróbować się wybronić. W jednej chwili poczuł jak to jest zostać wbitym w ziemię. Prawdopodobnie przetrącił sobie przy tym kilka żeber i przez chwilę nie mógł złapać oddechu. Gdy już w miarę doszedł do siebie to udało mu się wydusić z siebie kilka słów.
- Nie muszę się przemieniać by powalić taką miernotę jak ty. Zmuś mnie do tego a sam zginiesz…
Głupie były to słowa jak na kogoś kto właśnie samemu jest na granicy śmierci. Jednakże Rei należał do tego rodzaju saiyan, którzy swoją dumę cenili niekiedy bardziej niż życie. Prawdopodobnie kiedyś okaże się dla niego zgubne o ile teraz w ogóle uda mu się jakoś przeżyć.
OOC:
HP: 3930 - 1310 = 2620
KI: 3872
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Nie Sty 06, 2013 4:59 pm
Demon przygniatał dalej masywnym butem twarz Reito do ziemi uśmiechając się wrednie. Gdy usłyszał odpowiedź przeciwnika uśmiech przerodził się w śmiech szaleńca. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił nie przestając wydawać z siebie wnerwiających dźwięków. Gdy jednak już się uspokoił powiedział: ____ - Więc wolisz zginąć? - miał dziwnie spokojny głos, lecz tylko na chwilę - W porządku. Twoje życzenie jest dla mnie ROZKAZEM! - Krzyknął i uniósł nogę po czym opuścił ją z mocną siłą w to samo miejsce. Jakby było mu mało dodatkowo zaczął kopać saiyana w brzuch bez ustanku. Widać zrobi wiele by zmierzyć się z silniejszym przeciwnikiem. Reito w podstawowej formie jest dla niego niczym więcej jak zwykłym workiem treningowym czy szmatką do podłogi. Żadnej zabawy. |
OOC
Statystyki:
Siła: 700
Szybkość: 610
Wytrzymałość: 800
Energia: 800
Zwykły - 700 DMG
HP: 10889
KI: Nevermind
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Nie Sty 06, 2013 6:59 pm
___Coraz mocniej czuł ucisk buta diabełka na swojej twarzy. Miał wrażenie, że ten za chwilę zmiażdży jego czaszkę. Ta jego dumna gadka tylko pogorszyła sytuację. Kolejny cios wbił jeszcze głębiej jego głowę w podłoże. Piach dostawał się do wszystkich zakamarków jego twarzy. Dodatkowo krew sączyła się z jego skroni, łuku brwiowego i nosa. Jednakże nie był to jeszcze koniec. Demon bawił się z nim kopiąc go brzuch jak nic nie wartego śmiecia. Zaczął pluć krwią. Dusił się. Powoli odchodził od zmysłów. Trzeba było nie zadzierać z tym kolesiem. Na co mu był ten opór? Ze względu na jakieś głupie kulki miał stracić życie? W dodatku nie miał w tym żadnego zysku. Był to jedynie winien Misticowi. Za to, że nie porzucił jego truchła jak zwykłego ścierwa na Dark Star. Kolejna głupia decyzja w jego życiu. Nie mógł jedynie leżeć i czekać na śmierć ale chyba nic innego mu nie pozostało. Analizował możliwości. Próba ucieczki nie wchodzi w grę. Jest osłabiony. W dodatku nie dorównuje szybkością swojemu przeciwnikowi. Walka też nie miała sensu. Dzięki niej zachowałby jedynie swoją dumę ale koniec końców i tak by zginął. Nie miał z resztą sił by walczyć. Już prawie nie czuł swojego ciała. Poddać się i czekać na śmierć było najprościej. Stracił przytomność…
___Ciemność i pustka wokół. – Czy ja… - złapał się za głowę i znów widział przed oczami te obrazy. Okropny ból i to co zobaczył świadczyło o tym, że jednak nadal żyje. Wtem wszystko ustało i ktoś za jego plecami się do niego odezwał. – Zamierzasz tak leżeć i czekać na śmierć? – Widział go już kiedyś. To nie był on choć bardzo podobny. Cześć jego podświadomości oddzielona za sprawą shadowa. – Jesteś od niego silniejszy. Dlaczego dajesz sobą tak pomiatać? Dlaczego tłumisz w sobie tą złość? Nie zasługujesz na to ciało! – Zniknął na moment jakby otulony w ciemnościach. – To znowu ty Greenez!? Powinieneś być martwy. Wynoś się z mojego ciała! – Echem odbiły się jego słowa. Wtem tajemnicza postać ponownie pojawiła się za jego plecami. – Greenez? Nie rozśmieszaj mnie. W przeciwieństwie do niego ja tu byłem od zawsze. Tylko dzięki mnie nie stałeś się tak miękki jak niektórzy saiyanie. Obudź się wreszcie! Czy nie dziwne było dla ciebie, że zawsze podczas przemiany w Oozaru, każdy saiyan nie potrafiący nad tym panować stawał się bezmózgim gorylem? Całkowicie inną osobą? I praktycznie nikt nie pamiętał co wtedy robił? To tylko jedno ze stadiów. Z każdą przemianą obecność tej bezmózgiej małpy w twojej głowie staje się coraz bardziej widoczna. Gniew nas pobudza i daje wam siłę. Daj więc upust swojej złości. Zdenerwuj się! – Reito przez moment jeszcze słyszał te słowa w swojej głowie. Był zły ale nie na tyle by dokonać transformacji. Nie czuł tego. A jednak nie chciał umierać.
___Wybudził się ze snu o dziwo krótszego niż mu się wydawało. Nadal żył i nadal czuł na sobie ciosy demona. Lecz tym razem każdy z nich go coraz bardziej pobudzał. „Dostał kopa” w przenośni i w rzeczywistości. Kolejny cios sparował rękoma i nie zamierzał puścić tak łatwo nogi oprawcy. Ścisnął ją mocno i z okrzykiem złości machnął nią sprawiając iż ciało diabełka wbiło się w ziemię tuż obok niego. Przez ten moment, na chwilę złota aura otaczała jego ciało. Wstał robiąc tak zwaną „sprężynkę” i przecierając usta z krwi starał się pozbierać. Poświata tak szybko jak się pojawiła tak też zniknęła.
- Nie myśl, że uda Ci się mnie tak łatwo zabić…
Zdyszany ale już nieco bardziej pewny siebie był gotowy na kolejny atak.
OOC:
Podstawowy: 600dmg (już prawie ssj ale jeszcze nie do końca )
HP: 2620 - 700 = 1920
KI: 3872
___Ciemność i pustka wokół. – Czy ja… - złapał się za głowę i znów widział przed oczami te obrazy. Okropny ból i to co zobaczył świadczyło o tym, że jednak nadal żyje. Wtem wszystko ustało i ktoś za jego plecami się do niego odezwał. – Zamierzasz tak leżeć i czekać na śmierć? – Widział go już kiedyś. To nie był on choć bardzo podobny. Cześć jego podświadomości oddzielona za sprawą shadowa. – Jesteś od niego silniejszy. Dlaczego dajesz sobą tak pomiatać? Dlaczego tłumisz w sobie tą złość? Nie zasługujesz na to ciało! – Zniknął na moment jakby otulony w ciemnościach. – To znowu ty Greenez!? Powinieneś być martwy. Wynoś się z mojego ciała! – Echem odbiły się jego słowa. Wtem tajemnicza postać ponownie pojawiła się za jego plecami. – Greenez? Nie rozśmieszaj mnie. W przeciwieństwie do niego ja tu byłem od zawsze. Tylko dzięki mnie nie stałeś się tak miękki jak niektórzy saiyanie. Obudź się wreszcie! Czy nie dziwne było dla ciebie, że zawsze podczas przemiany w Oozaru, każdy saiyan nie potrafiący nad tym panować stawał się bezmózgim gorylem? Całkowicie inną osobą? I praktycznie nikt nie pamiętał co wtedy robił? To tylko jedno ze stadiów. Z każdą przemianą obecność tej bezmózgiej małpy w twojej głowie staje się coraz bardziej widoczna. Gniew nas pobudza i daje wam siłę. Daj więc upust swojej złości. Zdenerwuj się! – Reito przez moment jeszcze słyszał te słowa w swojej głowie. Był zły ale nie na tyle by dokonać transformacji. Nie czuł tego. A jednak nie chciał umierać.
___Wybudził się ze snu o dziwo krótszego niż mu się wydawało. Nadal żył i nadal czuł na sobie ciosy demona. Lecz tym razem każdy z nich go coraz bardziej pobudzał. „Dostał kopa” w przenośni i w rzeczywistości. Kolejny cios sparował rękoma i nie zamierzał puścić tak łatwo nogi oprawcy. Ścisnął ją mocno i z okrzykiem złości machnął nią sprawiając iż ciało diabełka wbiło się w ziemię tuż obok niego. Przez ten moment, na chwilę złota aura otaczała jego ciało. Wstał robiąc tak zwaną „sprężynkę” i przecierając usta z krwi starał się pozbierać. Poświata tak szybko jak się pojawiła tak też zniknęła.
- Nie myśl, że uda Ci się mnie tak łatwo zabić…
Zdyszany ale już nieco bardziej pewny siebie był gotowy na kolejny atak.
OOC:
Podstawowy: 600dmg (już prawie ssj ale jeszcze nie do końca )
HP: 2620 - 700 = 1920
KI: 3872
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Nie Sty 06, 2013 7:32 pm
Potwór nie zaprzestawał przez dłuższy czas okładać przeciwnika nogą. Nawet gdy ten zemdlał jego noga ciągle uderzała pod żebra z całej siły. Rozłożył przy tym demoniczne skrzydła jakby dodając tym sobie dumniejszego wyglądu w przypadku pojawienia się osoby trzeciej. ____ - Zapamiętaj dobrze moją twarz! Będzie cię prześladować nawet w piekle! - krzyczał w przerwie między kopnięciem, a zamachem. Wtem nagle stało się coś, czego zupełnie się facet nie spodziewał. Jego noga została zatrzymana przez rękę saiyana, który szybko oprzytomniał i skutecznie zablokowana. Nim się zorientował w sytuacji leżał już ryjem w ziemi lecz szybko pozbierał się wycierając stróżkę krwi z brody. Wyszczerzył zęby pokazując kły i zaśmiał się gardłowo. Widocznie bawiła go postawa Reito, który był coraz bardziej wściekły. Potwór ustawił się prosto i zacisnął pięści. Nagle rozpłynął się w powietrzu i pojawił za przeciwnikiem uderzając go z pięści w twarz, kolankiem w brzuch i młotem w tył pleców. Gdy saiyan leżał wbity w ziemię posłał czerwoną falę z ust powodując dość spory wybuch niszczący krajobraz cmentarny. |
OOC
Statystyki:
Siła: 700
Szybkość: 610
Wytrzymałość: 800
Energia: 800
MOUTH WAVE - 8% z 12000 = 960
HP: 10889 - 600 = 10289
KI: 12000 - 1296 = 10704
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Nie Sty 06, 2013 9:01 pm
___Rei wyczuł jego zamiary i wiedział z której strony zaatakuje jednakże zabrakło mu szybkości by móc tego uniknąć. Przyjął ciosy nie tak mocne z kolei jak mu się wydawało. Jakby ich w ogóle nie czuł. Każdy z nich coraz bardziej potęgował w nim złość. Włosy powoli stawały dęba a oczy powoli zmieniały swój kolor. Z początku jak u ślepca straciły swą barwę. Posłany na ziemię młotem oparł się na łokciach z zaciśniętymi dłońmi. Odwrócił swój wzrok w stronę demona. Ten już szykował dla niego kolejny atak. Oślepiająca fala energii zmierzała w jego stronę. – Nie mogę tu zginąć. Nie zginę! – Nastąpił wybuch. Tumany kurzu zebrały się wokół niego. Ziemia była dziwnie popękana jakby nad nią zderzyły się dwie potężne siły. Saiyana nie było widać. Jakby został całkowicie roztrzaskany na kawałki pod wpływem tego wybuchu. Diabełek zapewne świętował już swoje zwycięstwo z uśmiechniętą, jak to do niego podobne, mordą. Wtem dostał potężnego kopa z kolanka w kark. Reito przelatując nad nim zrobił salto. Oparł się rękami o ziemię i prostując nogi zadał przeciwnikowi kolejny cios, tym razem w brzuch. Demon zgięty w pół poszybował parę merów nad ziemią i nim zdążył opaść, saiyan dotarł do niego i łapiąc go za twarz kolejny raz wbił jego ciało w ziemię. Stojąc nad nim tryumfalnie swoją nogą docisnął twarz diabełka dokładnie w ten sam sposób ja ten zrobił to z saiyanem. Patrzył na niego beznamiętnie. Uśmiechnął się nieco gdy mocniej dociskał jego facjatę do podłoża. Udało mu się w końcu dokonać pełnej transformacji.
OOC:
Od razu zmieniłem w scouterze HP i KI.
Odjęte HP za atak i Ki za ssj.
Potężny: 1302dmg
OOC:
Od razu zmieniłem w scouterze HP i KI.
Odjęte HP za atak i Ki za ssj.
Potężny: 1302dmg
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Sro Sty 09, 2013 6:59 pm
Przeciwnik w końcu dostał to czego pragnął od dłuższego czasu. Reito przeszedł transformację w Super Saiyana i dopiero teraz był godnym dla demona przeciwnikiem. Spodziewał się oczywiście batów i też takie dostał. Mimo obicia twarzy i ciała demon śmiał się nawet gdy saiyan trzymał mu nogę na twarzy dociskając do ziemi. Zamiast wić się z bólu rechotał jak żaba głośno pewnie irytując tym swojego przeciwnika. Masochista czy debil? ____ - No to się teraz zabawimy... - Nagle śmiech demona się urwał. Chwycił nagle Reito za kostkę i cisnął nim z całej siły o ziemię obok siebie. Wstał, chwycił Go za złote włosy unosząc lekko i tak trzymając uderzał kolanem w jego brzuch z całej siły... |
OOC
Statystyki:
Siła: 700
Szybkość: 610
Wytrzymałość: 800
Energia: 800
Potężny - 1310 DMG
HP: 10289 - 1302 = 8987
KI: 10704
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Czw Sty 10, 2013 3:53 pm
___Przyciskając Demona do ziemi Rei z początku nie myślał nad wieloma rzeczami. Dał ponieść się swoim instynktom i również instynktownie wyprowadzał ataki. Z pozoru transformacja wydawała się być prosta ale utrzymanie tego stanu wiązało się z pewnym obciążeniem organizmu. Jednakże te ciało wytrzymało już o wiele więcej. Po przejściach z Shadowem Super Saiyan nie stanowił już takiego wyzwania. To właśnie była ta siła, którą czuł po powrocie na Ziemię. Ukryta gdzieś głęboko choć wcześniej już w nim obudzona, czekała tylko na odpowiedni bodziec by znów się ujawnić. Reito jednak miał wrażenie, że stać go na o wiele więcej.
___Widząc reakcję diabełka zmarszczył nieco brwi. Przeczuwał, że ten ma jeszcze jakiegoś asa w rękawie. W tym momencie został posłany z impetem na ziemię. Z pozoru wyglądało to tak jakby dał się zaskoczyć. Zaciskał zęby z bólu gdy demon podnosił go za włosy do góry. Jednakże gdy spróbował uderzyć go z kolana w brzuch, ten cios został sparowany. Brązwłosy przytrzymał przez moment nogę swojego oponenta. Uśmiech znów zagościł na jego twarzy. Skoncentrował swoją KI i uwolnił dość duże pokłady energii pod postacią złotej aury. Wzniósł się tym samym nieco nad ziemię. Potężnym zamachem wyrzucił wroga na kilkadziesiąt metrów w górę. Następnie błyskawicznie pojawił się za jego plecami i ciosem młotkowym oburącz, posłał demona ponownie ku ziemi wbijając go w jakiś nagrobek. Unosząc się dalej w powietrzu i patrząc na diabełka z góry rzekł do niego:
- Te miejsce idealnie dla ciebie pasuje.
Po czym zaśmiał się szyderczo z rękami założonymi jedna na drugą.
OOC:
Podstawowy: 702 dmg
blok wykorzystany.
HP i KI bez zmian
___Widząc reakcję diabełka zmarszczył nieco brwi. Przeczuwał, że ten ma jeszcze jakiegoś asa w rękawie. W tym momencie został posłany z impetem na ziemię. Z pozoru wyglądało to tak jakby dał się zaskoczyć. Zaciskał zęby z bólu gdy demon podnosił go za włosy do góry. Jednakże gdy spróbował uderzyć go z kolana w brzuch, ten cios został sparowany. Brązwłosy przytrzymał przez moment nogę swojego oponenta. Uśmiech znów zagościł na jego twarzy. Skoncentrował swoją KI i uwolnił dość duże pokłady energii pod postacią złotej aury. Wzniósł się tym samym nieco nad ziemię. Potężnym zamachem wyrzucił wroga na kilkadziesiąt metrów w górę. Następnie błyskawicznie pojawił się za jego plecami i ciosem młotkowym oburącz, posłał demona ponownie ku ziemi wbijając go w jakiś nagrobek. Unosząc się dalej w powietrzu i patrząc na diabełka z góry rzekł do niego:
- Te miejsce idealnie dla ciebie pasuje.
Po czym zaśmiał się szyderczo z rękami założonymi jedna na drugą.
OOC:
Podstawowy: 702 dmg
blok wykorzystany.
HP i KI bez zmian
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Nie Sty 13, 2013 2:23 pm
Potwór chyba powoli zaczął żałować, że wprowadził tą małpę w taki stan. Próba uderzenia w brzuch przeciwnika gdy ten trzymał go za kudły nie powiodła się. Na niekorzyść demona, który wykopany w powietrze został ciśnięty w jeden z marmurowych nagrobków tworząc wielki lej na ziemi. To miejsce już nie przypominało cmentarza, raczej ruinę, mogiły. Istne pobojowisko. ____ - Cholerna małpa. - zawarczał demon pod nosem zaciskając zęby w gniewie. Skierował czerwone świecące ślepia na przeciwnika zwijając błoniaste, poszarpane skrzydła. Przetarł czoło z krwi po czym z impetem odbił się od ziemi lecąc wprost na przeciwnika z gotową pięścią. Gdy był już metr od Reito nagle zniknął by pojawić się za złotowłosym i uderzyć go w sam środek pleców. Poleciała seria ciosów... |
OOC
Statystyki:
Siła: 700
Szybkość: 610
Wytrzymałość: 800
Energia: 800
Zwykły - 700 DMG
HP: 8987 - 702 = 7685
KI: 10704
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Pon Sty 14, 2013 10:16 pm
___Demon był szybki. Nawet szybszy od Reia. Gwałtownie ruszył odbijając się od ziemi i w mgnieniu oka był już przed saiyanem. Ogoniasty w dalszym ciągu zachowywał spokój. Mimo, iż mógł nie nadążać za swoim przeciwnikiem to jednak nadal był w stanie go dostrzec i przewidzieć jego ruchy. Zmysły w tej formie wyostrzają się do niewiarygodnego poziomu. Toteż chociażby wyczuwając najmniejszy ruch powietrza da się przewidzieć co zrobi przeciwnik. Diabełek nagle zniknął na ułamek sekundy by następnie pojawić się za saiyanem. Nie wziął pod uwagę tego, że dało się przewidzieć tą zagrywkę. Tylko głupiec atakowałby w tej sytuacji od frontu. Tym razem to on dał złapać się w pułapkę. Na początek prowokacja. Będąc pod wpływem emocji traci się racjonalne myślenie, toteż łatwiej jest potem przewidzieć ataki przeciwnika. Reito tylko czekał na ten moment, gdy demon zbliży się na odpowiednią odległość. Inaczej mógłby chybić a drugiej szansy mieć nie będzie. Zaskoczył go używając zanzokena. Przez moment diabełek za pewne myślał, iż udało mu się dopaść ogoniastego. Przeliczył się. Rei pojawił się tuż za nim.
- Ring Jyou No
Demon nie miał szans na ucieczkę. W jednej chwili został unieruchomiony przez energetyczne pierścienie krępujące wszystkie jego kończyny w dość bolesny sposób. Wisząc w powietrzu starał się uwolnić na wszystkie sposoby. Szamotał się na boki jednakże bez większego skutku.
- Uspokój się… Za chwilę położę kres twoim cierpieniom.
Rzekł z pogardą, szyderczo się przy tym uśmiechając. Odleciał kawałek w tył. Pot zaczął pojawiać się na jego skroni. Coraz trudniej było mu panować nad energią ale musiał wytrzymać. Przynajmniej jeszcze kilka sekund. Rozłożył ręce na boki i zaczął gromadzić energię. Lekka poświata wokół niego zamieniła się w ogniste tornado zwiększając coraz to bardziej swoją objętość. Na całym jego ciele zaczęły pojawiać się intensywnie pulsujące żyły. Zaciskając zęby coraz mocniej koncentrował energię. Całkiem pokaźnych rozmiarów KI przedzierała się przez otoczenie łamiąc drzewa i unosząc resztki kamiennych nagrobków. Odgłosy niczym nadchodzącej burzy nie zwiastowały niczego dobrego dla demona. Dochodząc do pewnego poziomu Reito złożył ręce ze sobą a palce skierował w stronę przeciwnika. W jego dłoniach zaczęła pojawiać się kulista poświata która z czasem przerodziła się w oślepiającą kulę energii. Kosztem tego jego aura nieco zmalała za to wyładowania były jeszcze potężniejsze. Przedzierały się przez okolicę tworząc za sobą pęknięcia i rowy w ziemi. Powoli dochodził do odpowiedniego poziomu. Musiał dobrze wymierzyć siły by nie zabić demona. Przyda się jeszcze by powiedział mu o smoczej kuli ukrytej gdzieś w tej okolicy. Jest duże prawdopodobieństwo, że nawet ma ją ze sobą. Gdy zgromadził odpowiednią ilość energii zwrócił się do demona groźnym tonem:
- Żryj to! FINAL FLASH!!!
Wystrzelił ogromnym promieniem energii. Jego siła była z pewnością wystarczająca by zniszczyć całą planetę. Za pewne wszyscy jej mieszkańcy mogli poczuć te wstrząsy w mniejszym bądź większym stopniu. Wykierował ją w górę tak by nie narobić za dużych szkód. Choć i tak cały cmentarz praktycznie przestał istnieć. Nie trwało to długo gdy demon znalazł się rozszarpany na ziemi. Stracił rękę, nogę, skrzydła? To było nie istotne. Ważne, że jeszcze zipał. Rei powoli zbliżył się do niego, na początek upadając na ziemię nieco gwałtownie. Praktycznie opadł z sił ale jeszcze pozostało w nim trochę energii. Wystarczająco dużo by utrzymać transformację. Pochylił się nad nim by sprawdzić czy rzeczywiście jest w stanie jeszcze się ruszać a przynajmniej mówić.
OOC:
Zazoken - unik
Galactic Donut (Ring Jyou No) - obezwładnienie na jedną turę.
Final Flash - 7675 dmg ~ 57% KI
- Ring Jyou No
Demon nie miał szans na ucieczkę. W jednej chwili został unieruchomiony przez energetyczne pierścienie krępujące wszystkie jego kończyny w dość bolesny sposób. Wisząc w powietrzu starał się uwolnić na wszystkie sposoby. Szamotał się na boki jednakże bez większego skutku.
- Uspokój się… Za chwilę położę kres twoim cierpieniom.
Rzekł z pogardą, szyderczo się przy tym uśmiechając. Odleciał kawałek w tył. Pot zaczął pojawiać się na jego skroni. Coraz trudniej było mu panować nad energią ale musiał wytrzymać. Przynajmniej jeszcze kilka sekund. Rozłożył ręce na boki i zaczął gromadzić energię. Lekka poświata wokół niego zamieniła się w ogniste tornado zwiększając coraz to bardziej swoją objętość. Na całym jego ciele zaczęły pojawiać się intensywnie pulsujące żyły. Zaciskając zęby coraz mocniej koncentrował energię. Całkiem pokaźnych rozmiarów KI przedzierała się przez otoczenie łamiąc drzewa i unosząc resztki kamiennych nagrobków. Odgłosy niczym nadchodzącej burzy nie zwiastowały niczego dobrego dla demona. Dochodząc do pewnego poziomu Reito złożył ręce ze sobą a palce skierował w stronę przeciwnika. W jego dłoniach zaczęła pojawiać się kulista poświata która z czasem przerodziła się w oślepiającą kulę energii. Kosztem tego jego aura nieco zmalała za to wyładowania były jeszcze potężniejsze. Przedzierały się przez okolicę tworząc za sobą pęknięcia i rowy w ziemi. Powoli dochodził do odpowiedniego poziomu. Musiał dobrze wymierzyć siły by nie zabić demona. Przyda się jeszcze by powiedział mu o smoczej kuli ukrytej gdzieś w tej okolicy. Jest duże prawdopodobieństwo, że nawet ma ją ze sobą. Gdy zgromadził odpowiednią ilość energii zwrócił się do demona groźnym tonem:
- Żryj to! FINAL FLASH!!!
Wystrzelił ogromnym promieniem energii. Jego siła była z pewnością wystarczająca by zniszczyć całą planetę. Za pewne wszyscy jej mieszkańcy mogli poczuć te wstrząsy w mniejszym bądź większym stopniu. Wykierował ją w górę tak by nie narobić za dużych szkód. Choć i tak cały cmentarz praktycznie przestał istnieć. Nie trwało to długo gdy demon znalazł się rozszarpany na ziemi. Stracił rękę, nogę, skrzydła? To było nie istotne. Ważne, że jeszcze zipał. Rei powoli zbliżył się do niego, na początek upadając na ziemię nieco gwałtownie. Praktycznie opadł z sił ale jeszcze pozostało w nim trochę energii. Wystarczająco dużo by utrzymać transformację. Pochylił się nad nim by sprawdzić czy rzeczywiście jest w stanie jeszcze się ruszać a przynajmniej mówić.
OOC:
Zazoken - unik
Galactic Donut (Ring Jyou No) - obezwładnienie na jedną turę.
Final Flash - 7675 dmg ~ 57% KI
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Sro Sty 16, 2013 8:14 pm
Chyba jednak duma demonów jest dla nich zgubą. Został złapany w dość dziwną technikę. Pierścienie energii oplotły jego ciało, potwór szarpał się na boki chcąc się wyswobodzić jednak bez najmniejszego skutku. Złote włosy dawały zbyt mocnego kopa w siłę... Demon nie miał jak uciec, a w dodatku atmosfera zaczęła się robić coraz cięższa. Reito przygotowywał atak niszcząc przy tym i tak zrujnowany już krajobraz. Co innego zostało demonowi? Wpadł w obłęd, zaczął krzyczeć z szerokim obłąkanym uśmiechem na facjacie:
____ - HAHAHA! Może i ze mną sobie dałeś radę, ale są silniejsi niż ja! Znacznie silniejsi! ZGINIESZ PRĘDZEJ CZY PÓŹNIEJ! - no i stało się. Przeogromna fala trafiła demona dotkliwie go raniąc. Wybuch zmiótł z powierzchni ziemi cmentarzyk, zamienił to miejsce w pobojowisko. Gdy wszystko się uspokoiło, a dym opadł odsłonił leżącego w kałuży własnej krwi przeciwnika saiyana. Bez ręki, nogi, leżał nieprzytomny. Wyglądało to tak, jakby już odszedł z tego świata, ale nagle...:
____- Dotrzymasz mi chyba towarzystwa w drodze do piekła, NIE!? Zginiesz razem ze mną! - otworzył szeroko oczy uśmiechając się tak samo jak przed wybuchem. Reszta działa się szybko, ciało demona zabłysło i... kolejny wybuch. Nie ma to jak samobójstwo w wielkim stylu - Final Explosion. Reito miał małe szanse na przeżycie, a demon pewnie już robi za nawóz dla ziemi cmentarnej.
OOC
MÓZG NOGI NA ŚCIANIE, FINAL EXPLOSION - Daruję sobie obliczanie DMG, zostawiam Ci 1hp
HP: 7685 - 7675 = 10
20 pkt w staty za tą walkę.
____ - HAHAHA! Może i ze mną sobie dałeś radę, ale są silniejsi niż ja! Znacznie silniejsi! ZGINIESZ PRĘDZEJ CZY PÓŹNIEJ! - no i stało się. Przeogromna fala trafiła demona dotkliwie go raniąc. Wybuch zmiótł z powierzchni ziemi cmentarzyk, zamienił to miejsce w pobojowisko. Gdy wszystko się uspokoiło, a dym opadł odsłonił leżącego w kałuży własnej krwi przeciwnika saiyana. Bez ręki, nogi, leżał nieprzytomny. Wyglądało to tak, jakby już odszedł z tego świata, ale nagle...:
____- Dotrzymasz mi chyba towarzystwa w drodze do piekła, NIE!? Zginiesz razem ze mną! - otworzył szeroko oczy uśmiechając się tak samo jak przed wybuchem. Reszta działa się szybko, ciało demona zabłysło i... kolejny wybuch. Nie ma to jak samobójstwo w wielkim stylu - Final Explosion. Reito miał małe szanse na przeżycie, a demon pewnie już robi za nawóz dla ziemi cmentarnej.
OOC
MÓZG NOGI NA ŚCIANIE, FINAL EXPLOSION - Daruję sobie obliczanie DMG, zostawiam Ci 1hp
HP: 7685 - 7675 = 10
20 pkt w staty za tą walkę.
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Czw Sty 17, 2013 8:35 pm
___Zadziwiała go reakcja demona. Nawe u kresu swoich dni nie przestawał się śmiać. Jakby wcale nie odczuwał strachu. A może strach go tak sparaliżował, że aż postradał zmysły? Jego pogróżki nie robiły na saiyanie najmniejszego wrażenia. Miał pojęcie o tym jak silni mogą jeszcze czekać na niego wrogowie ale po zajściu na Dark Star nie wiele będzie w stanie go zaskoczyć. W dodatku narażał się dla Mistica. Jakkolwiek żywot Reia byłby mu obojętny, to i tak raczej nie dopuści do tego by zginął, nim uzbiera kule. Być może ta pewność siebie doprowadziła do jego zguby. Po kończącym ataku, upadł bezsilnie na ziemię podpierając się na jednym kolanie i ręce. Z boku wyglądało to dość spektakularnie ale w rzeczywistości był u skraju swoich sił. Mimo to nadal nie pozwolił poznać po sobie swojego wycieńczenia. Pewny siebie kroczył powoli w stronę diabełka a raczej jego truchła. Mimo, iż nie był najlepszej kondycji to nadal oddychał. Ale zdaje się, że stracił przytomność. Reito zamierzał go ocucić nie przebierając w środkach jeśli byłoby to konieczne. Musiał wydobyć z niego informacje o smoczej kuli, ukrytej gdzieś w okolicy ale zdaje się, że demon miał inne plany. Wyczuwając pochylającego się nad nim saiyana gwałtownie się rozbudził, otwierając oczy szeroko. Jego słowa… Nawet nie było czasu by zastanowić się nad ich sensem a co gorsza podjąć jakiekolwiek działania. Wybuch był szybki. Cokolwiek próbowałby zdziałać nie miało to najmniejszego sensu. Czuł jak energia stara się rozerwać jego ciało na strzępy. Ogromny żar i te uderzenie… Padł z naderwaną ręką i nogą na ziemię. Gdyby nie pozostał w stanie super saiyana jego trzewia przyozdabiałyby już okolicę. Poparzenia na całym ciele. Krew sączyła się praktycznie z każdej jego części. W myślach:
- Dać się tak zrobić… Ależ byłem naiwny. Trzeba było go zabić… Ledwo widzę swoją dłoń… Moje ciało… Nie czuję go…
Kałuża krwi. Nagła ciemność. Powolne bicie serca. Coraz wolniej… Utrata przytomności.
OOC: Zdycham xd
- Dać się tak zrobić… Ależ byłem naiwny. Trzeba było go zabić… Ledwo widzę swoją dłoń… Moje ciało… Nie czuję go…
Kałuża krwi. Nagła ciemność. Powolne bicie serca. Coraz wolniej… Utrata przytomności.
OOC: Zdycham xd
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Czw Sty 17, 2013 9:21 pm
Pojawił się całkiem szybko przebywając tysiące kilometrów w mgnieniu oka. Dokładnie w miejscu wybuchu jak się okazało. W jego centrum. Gdzieś nad kraterem wyczuł węgielek jakim teraz była Ki sayana zbierającego bezcenne kule smoka. Uniósł się na odpowiednią wysokość by wyjść z krateru i przelewitował nad Reia by osiąść tuż przy nim. Był w opłakanym stanie i ... prawie nagi. Wybuch postrzępił mu ubranie. Nie.. nie będzie mu naprawiał ubrań, nie jest Matką Teresą. Przybył tu by nie wykitował przed znalezieniem wszystkich kul. Kucnął przy prawie martwej małpie i wyciągnął jedną senzu. Wcisnął mu ją do ust po czym przycisnął mu dolną szczękę by przegryzł ją. Wtedy magia zaczęła działać, dzięki czemu pacjent mógł ją połknąć i wyzdrowieć całkowicie. Hikaru westchnął.. znowu wszystko na jego głowie pozostawało.
-Kazałem Ci zrobić jedną drobną rzecz zanim odeślę Cię na Vegetę. A Ty prawie umierasz. Jak śmiesz ? Powiedział do niego kiedy rany zniknęły. Wyprostował się i przeszukał wzrokiem scoutera i kul zgromadzonych przez niego. Gdzieś masz kule ? I scouter smoczy ? Nie ważne, już widzę. Podleciał do plecaka, który był zasypany przez gruzy, ale mimo to był całkiem widoczny. Przybrudzony, ale kolor odróżniał go od całej reszty.
Był w lepszym stanie od Reia. Wziął i włączył scouter by przyjrzeć się dokładnie kuli, która się tu znajdowała i po paru minutach ją znalazł. Była sześć stóp pod ziemią, ale wybuch wydobył ja prawie na powierzchnię. Potem wrócił na miejsce i rzucił urządzenie do sayana wraz z pustym już plecakiem. To znaczy nie zawierającym kul. Trzy okrągłe przedmioty schował w kieszeniach.
- Gratulacje, jeszcze cztery i fajrant. Do jutra mam nadzieje, że uda Ci się je zebrać. Te trzy zabieram ze sobą by nikt Ci ich nie zabrał. Postaraj się teraz nie umierać, nie będę Twoją pielęgniarką i rycerzem w lśniącej zafajdanej zbroi. Piczku materinu, zapamiętaj sobie to sayanie. Kiedy je zbierzesz, nagroda przekroczy Twoje najśmielsze marzenia. Wiem co was, małpy podnieca, potęga, którą Ci dam. Do tego coś co sobie zamarzysz. Z wypchanymi kieszeniami nie czekając na odpowiedź małpy przytknął znów dwa palce do czoła i po chwili zniknął bez śladu pozostawiając wojownika samego z myślami.
occ wracam do siebie, Rei masz ful hapsa i kipsa.
-Kazałem Ci zrobić jedną drobną rzecz zanim odeślę Cię na Vegetę. A Ty prawie umierasz. Jak śmiesz ? Powiedział do niego kiedy rany zniknęły. Wyprostował się i przeszukał wzrokiem scoutera i kul zgromadzonych przez niego. Gdzieś masz kule ? I scouter smoczy ? Nie ważne, już widzę. Podleciał do plecaka, który był zasypany przez gruzy, ale mimo to był całkiem widoczny. Przybrudzony, ale kolor odróżniał go od całej reszty.
Był w lepszym stanie od Reia. Wziął i włączył scouter by przyjrzeć się dokładnie kuli, która się tu znajdowała i po paru minutach ją znalazł. Była sześć stóp pod ziemią, ale wybuch wydobył ja prawie na powierzchnię. Potem wrócił na miejsce i rzucił urządzenie do sayana wraz z pustym już plecakiem. To znaczy nie zawierającym kul. Trzy okrągłe przedmioty schował w kieszeniach.
- Gratulacje, jeszcze cztery i fajrant. Do jutra mam nadzieje, że uda Ci się je zebrać. Te trzy zabieram ze sobą by nikt Ci ich nie zabrał. Postaraj się teraz nie umierać, nie będę Twoją pielęgniarką i rycerzem w lśniącej zafajdanej zbroi. Piczku materinu, zapamiętaj sobie to sayanie. Kiedy je zbierzesz, nagroda przekroczy Twoje najśmielsze marzenia. Wiem co was, małpy podnieca, potęga, którą Ci dam. Do tego coś co sobie zamarzysz. Z wypchanymi kieszeniami nie czekając na odpowiedź małpy przytknął znów dwa palce do czoła i po chwili zniknął bez śladu pozostawiając wojownika samego z myślami.
occ wracam do siebie, Rei masz ful hapsa i kipsa.
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Sob Sty 19, 2013 2:43 pm
___Reito całkowicie odpłynął. Był praktycznie półmartwy. W głowie zaś widział dziwne obrazy. Z początku kilka wizji jakby wcześniejszego życia Greeneza. Krótkie fragmenty bez ładu i składu, które z czasem wymieszały się z jego własnymi wspomnieniami. Nie było w tym sensu tak jak zwykle nie ma go w snach. Choć dopóki się nie obudzimy, to wydaje nam się to normalne i oczywiste. I gdyby ktoś puścił nam nagranie naszego snu to wiele jego fragmentów było by dla nas tak niezrozumiałych i bezsensownych, że nie dałoby się tego ogarnąć. Rei widział siebie jako wielką małpę. Raz będąc nią, raz obok niej a potem znikąd pojawił się Super Saiyan i znów stał naprzeciw niego, choć tak naprawdę to był on… A może nie do końca? I znów jakaś umoralniająca gadka bez większego sensu. Bełkot i nie wiadomo skąd przebity na wylot tors. Choć teraz zamiast bólu, czuł ukojenie… Nagle się przebudził i jeszcze zamglonymi oczyma starał się dostrzec kogoś kto nad nim wisiał. Szum i dzwonienie w uszach i w końcu udało mu się poznać kto to był. Hikaru – mistyczny wojownik. Coś do niego mówił ale jedyne co usłyszał to: „umierasz. Jak śmiesz?”. Zrobił głupią minę jakby nie wiedział o co chodzi. W jakiś cudowny sposób wyzdrowiał. Czuł jedynie nieco dziwny smak w ustach, jakby przed chwilą coś zjadł. Spojrzał na swoją rękę i zacisnął ją w pięść. Miał przeczucie, że stał się nawet silniejszy niż przed walką. Oszołomiony rozglądał się na boki. Nadal spoczywał w tym samym miejscu. Wiele pytań chciałby zadać Misticowi. Skąd się wziął? W jaki sposób go uleczył? I inne tym podobne. Ten znów się do niego odezwał. Był to raczej monolog. Szukał scoutera i kul, które saiyan sprytnie ukrył nim zaczęła się walka. Znalazł to czego szukał. Przeskanował okolicę. Nawet się długo nie męczył ze znalezieniem kuli. Po skończonej robocie rzucił Reiowi opróżniony plecak wraz z radarem smoczych kul. Znów wygłosił mu jakieś kazanie. Był całkiem zarozumiały ale widać taką ma naturę. W końcu przeżył ponad 300 lat. Reito nie wiedział co powiedzieć. Nawet jeśli by chciał się wtrącić to chyba nie bardzo miałby ku temu okazję. Mistic nawijał praktycznie bez chwili wytchnienia. Wspomniał o jakiejś nagrodzie. Wzbudziło to lekkie zaciekawienie saiyana. Coś co przerośnie jego najśmielsze marzenia. Czy to w ogóle było możliwe? Bądź co bądź warto było zaryzykować nawet życiem. Drugiego takiego błędu jak ten nie popełni. Hikaru oczekiwał, że w ciągu jednego dnia uda mu się zebrać kule. Nie był pewien czy to będzie takie proste. Nie mniej jednak nie zamierzał się obijać. Chciał coś powiedzieć ale Mistic już gdzieś zniknął. Znów ta sama technika. Zastanawiał się jak to działa. Z boku wydawało się to proste. Przytknął dwa palce do swojego czoła tak samo jak Hik. Starał się skupić ale nic mu z tego nie wychodziło. Widać takie proste to jedndak nie było jak się wydawało. Zaniechał dalszych prób. Bezczynne siedzenie w tym miejscu na nic mu się nie zda. Zauważył, że jest praktycznie nagi. W tym stanie się stąd nie ruszy. Przypomniał sobie, że gdzieś powinien mieć jeszcze Vegetański uniform Nashi. Był całkiem wygodny i lekki a w dodatku dawał dodatkową obronę przed atakami ale nie bardzo pasował do Ziemskich klimatów i jej mieszkańców. Musiał sprawić sobie coś lepszego. Lecz nim to nastąpi będzie zmuszony nosić na sobie to co ma. Przeszukał plecak a właściwie to wysypał z niego wszystko wraz z piachem, który się tam dostał. Udało mu się odnaleźć swoje dwie kapsuły. Były by trzy gdyby nie pewien kaszalot… no ale nie będzie się teraz nad tym rozwodził. Otworzył czarną. W niej miał schowane swoje rzeczy. Jak zwykle statek kosmiczny w niej ukryty prezentował się znakomicie. Nie miał jeszcze okazji go wypróbować ale prędzej czy później taka się nadarzy. Zajrzał do środka. Wyciągnął swoje stare, nowe łachy. Mimo, iż ma je od dawna to założył je zaledwie jeden raz. Pasowały jak ulał. W końcu stworzone były z niesamowicie rozciągliwego materiału. Mocno naciągnął rękawice i buty. Był gotowy by wyruszyć na poszukiwania kolejnej kuli. Schował swoje zabawki. Dla pewności umieścił wszystko w kapsule i schował pod uniformem. Może trudniej będzie ją znaleźć niż plecak ale z kolei ten był w na Tyle opłakanym stanie, że musiał go wyrzucić. Trudno. Kupi sobie nowy… O ile znajdzie jakieś pieniądze. Chyba nie będzie to takie trudne znając jego zdolności.
___Spojrzał na scouter. Położenie kolejnej kuli znajdowało się kilka kilometrów na południowy zachód. Nie tracąc czasu zamierzał udać się w tamtą stronę. Ale nim to nastąpiło chciał jeszcze coś sprawdzić. Skumulował całą swoją energię i uwolnił ją tym samym znów stając się Super Saiyaninem. Czuł, że jest zdolny osiągnąć o wiele więcej ale by się o tym przekonać, postanowił pozostać w tej formie najdłużej jak to tylko możliwe. By się na początku zbytnio nie nadwyrężać, ograniczył moc na tym poziomie do minimum. Gdy już wszystko było gotowe wyruszył z zawrotną prędkością do wyznaczonego celu.
ZT--> Przed siebie
___Spojrzał na scouter. Położenie kolejnej kuli znajdowało się kilka kilometrów na południowy zachód. Nie tracąc czasu zamierzał udać się w tamtą stronę. Ale nim to nastąpiło chciał jeszcze coś sprawdzić. Skumulował całą swoją energię i uwolnił ją tym samym znów stając się Super Saiyaninem. Czuł, że jest zdolny osiągnąć o wiele więcej ale by się o tym przekonać, postanowił pozostać w tej formie najdłużej jak to tylko możliwe. By się na początku zbytnio nie nadwyrężać, ograniczył moc na tym poziomie do minimum. Gdy już wszystko było gotowe wyruszył z zawrotną prędkością do wyznaczonego celu.
ZT--> Przed siebie
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Cmentarz (Zniszczony)
Nie Cze 04, 2017 1:28 pm
Trening start
Przed pałacem Kamiego
Murzyn jak to Murzyn, małpiasta jak to małpiasta. Kaede próbowała zrozumieć coś nieoczywistego, przełamać granicę zdziwienia i poznać to, co ukryte. Jednak nie działo się nic. Przenikliwa pustka w głowie zazębiała się z chaotycznymi myślami, które zmierzały do nikąd, a czasu nie było. Patrzyli się na siebie, niby wszystko było jasne, ale w praktyce jedynie czarnuch znał realne zastosowanie. Co jest z nim nie tak, że nie może udzielić jasnej wskazówki? Zastanawiała się obserwując co dalej uczyni asystent Wszechmogącego. Westchnęła ciężko przenosząc spojrzenie na Vulfi.
Obywatelka Vegety przeszła do pirackiej gry, również chcąc mieć taryfę przetargową w osiągnięciu swojego celu. Pochwyciła medalion z małpią zwinnością, zawłaszczając talizman w swoich dłoniach. Nie to, że nie można było zabrać go jej siłą, ale jeśli chce, to niech ma. Kaede i tak zamierzała jej pomóc.
-Proszę bardzo Vulfi, zgodnie z obietnicą pomogę ci gdy tylko zakończę swoją misję. Dowiesz się więcej o Atlantis, obiecuję.- w jej głosie znów gościło opanowanie i ta melodyjna słodycz, która nakazywała mieć do niej zaufanie, nawet gdy cały świat poza nią toczył jakąś grę w wymianę barterową.
Zmysły młodej kaio nagle zawibrowały, aż w nozdrzach poczuła specyficzny zapach. Z całą pewnością poczuła demony. Już wcześniej była przygotowana na wyczucie sił wszechświata, a zespolona w jedno z naturą chłonęła wydarzenia z całej planety. Głosy modlitw, sygnały umierania z różnych stron, a teraz demony…
-Spadamy stąd!- znów chwyciła Vulfi i zniknęła wiedziona odczuwanym sygnałem.
Na cmentarzu
Wylądowały pomiędzy nagrobkami, tablicami upamiętniającymi zmarłych, których dziś nikt nie pamiętał. W perspektywie jej zawodu dobrze wiedziała co się z takimi dzieje. Idą do lepszej rzeczywistości, gdzie nie ma już głodu, cierpienia, problemów. Na swój sposób każdy dostaje to czego chciał. Dlatego też uważała, że powinno się zlikwidować wszystkie możliwości wskrzeszania zmarłych, łącznie z kryształowymi kulami. Mimo to nie podobało jej się tutaj. Czy demony znów knując coś, co otworzy im piekło i przysporzy więcej sił? Teraz musiała im ufać i doprowadzić do sojuszu. Ma szansę, o której zawsze marzyła.
-To tutaj, użyj tego medalionu.- poleciła Vulfi, wciąż czując te demoniczne sygnały.
Przed pałacem Kamiego
Murzyn jak to Murzyn, małpiasta jak to małpiasta. Kaede próbowała zrozumieć coś nieoczywistego, przełamać granicę zdziwienia i poznać to, co ukryte. Jednak nie działo się nic. Przenikliwa pustka w głowie zazębiała się z chaotycznymi myślami, które zmierzały do nikąd, a czasu nie było. Patrzyli się na siebie, niby wszystko było jasne, ale w praktyce jedynie czarnuch znał realne zastosowanie. Co jest z nim nie tak, że nie może udzielić jasnej wskazówki? Zastanawiała się obserwując co dalej uczyni asystent Wszechmogącego. Westchnęła ciężko przenosząc spojrzenie na Vulfi.
Obywatelka Vegety przeszła do pirackiej gry, również chcąc mieć taryfę przetargową w osiągnięciu swojego celu. Pochwyciła medalion z małpią zwinnością, zawłaszczając talizman w swoich dłoniach. Nie to, że nie można było zabrać go jej siłą, ale jeśli chce, to niech ma. Kaede i tak zamierzała jej pomóc.
-Proszę bardzo Vulfi, zgodnie z obietnicą pomogę ci gdy tylko zakończę swoją misję. Dowiesz się więcej o Atlantis, obiecuję.- w jej głosie znów gościło opanowanie i ta melodyjna słodycz, która nakazywała mieć do niej zaufanie, nawet gdy cały świat poza nią toczył jakąś grę w wymianę barterową.
Zmysły młodej kaio nagle zawibrowały, aż w nozdrzach poczuła specyficzny zapach. Z całą pewnością poczuła demony. Już wcześniej była przygotowana na wyczucie sił wszechświata, a zespolona w jedno z naturą chłonęła wydarzenia z całej planety. Głosy modlitw, sygnały umierania z różnych stron, a teraz demony…
-Spadamy stąd!- znów chwyciła Vulfi i zniknęła wiedziona odczuwanym sygnałem.
Na cmentarzu
Wylądowały pomiędzy nagrobkami, tablicami upamiętniającymi zmarłych, których dziś nikt nie pamiętał. W perspektywie jej zawodu dobrze wiedziała co się z takimi dzieje. Idą do lepszej rzeczywistości, gdzie nie ma już głodu, cierpienia, problemów. Na swój sposób każdy dostaje to czego chciał. Dlatego też uważała, że powinno się zlikwidować wszystkie możliwości wskrzeszania zmarłych, łącznie z kryształowymi kulami. Mimo to nie podobało jej się tutaj. Czy demony znów knując coś, co otworzy im piekło i przysporzy więcej sił? Teraz musiała im ufać i doprowadzić do sojuszu. Ma szansę, o której zawsze marzyła.
-To tutaj, użyj tego medalionu.- poleciła Vulfi, wciąż czując te demoniczne sygnały.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach