- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Sezon 1 - P: Fred - G: Raa
Sob Sie 19, 2017 5:30 pm
Karta postaci:
Oczy rozwarły się Fredowi jak tylko poczuł powiew zimnego powietrza. Stał na brzegu rozpościerającego się z frontu jeziora, a widoku zbiornika wodnego nie było najwyraźniej końca. Lekko mleczna łuna przysłaniała pole widzenia, ale nieznacznie i tylko dalekie połacie. Przy zamarzniętym brzegu leżało parę odsłoniętych kamieni, a z prawej strony jego osoby znajdowało się wysokie wzniesienie. Roślinność była tu wyjątkowo rzadka, żadnych drzew, czy przybrzeżnej flory. Ze swojej lewej zaś dostrzegł, iż znajdował się niedaleko ogrodzenia. Brak oznakowania budził wątpliwości czego mógł dotyczyć ogrodzony rejon, a także jak bardzo był niebezpieczny, ale mało kto zajmował się stanem zabezpieczenia owej powierzchni. W niektórych miejscach wygięte słupki, poszarpane siatki, ale głębiej nie dało się nic więcej dostrzec przez warunki pogodowe. Za sobą dojrzał więcej wzniesień, bo aż trzy i każde mocno ośnieżone. Cechą charakterystyczną wszystkich wzniesień najwyraźniej było, jak gładko zmieniały położenie w wysokości. Jakby miał do czynienia z ośnieżoną pustynią, a nie skalnymi wzgórzami.
- Fred:
Fred Fletcher
Wygląd: krótkie czarne włosy, szare oczy, wysoki wzrost, zadbane ciało, 29 lat
Charakter: ostrożny, cierpliwy, ciekawski
Cechy: Budowa: 3, Umysł: 2, Manualność: 2
Atut: Lekkie stopy
- Ekwipunek startowy:
Ubiór:
-Głowa : Fred's bawełniana czapka [2/6]
-Szyja: Fred's bawełniana chusta [4/6]
-Tors wierzch: Freds's lekki płaszcz przeciwdeszczowy [Stan: 3/6]
-Tors spód: Fred's bawełniany sweter [Stan: 3/6]
-Nogi: Fred's wzmacniane robocze spodnie [Stan 4/6]
-Pachwina: Fred's bawełniane majtki [Stan 3/6]
-Stopy: Fred's skórzane buty [Stan: 2/6]
Pożywienie:
1x Puszka zupy pomidorowej 500 g [Stan 3/6]
1x Puszka soku brzoskwiniowego 250g [Stan 5/6]
Podpałka:
paczka zapałek "płomyczek" [14 zapałek]
Narzędzia:
1x metr żyłki
1x haczyk do wędki
- Status:
- Godzina: 11
Temperatura odczuwalna: -14 C'
-Nie czuje głodu
-Nie czuje pragnienia
-Jest ciepło
-Nie jest senny
Oczy rozwarły się Fredowi jak tylko poczuł powiew zimnego powietrza. Stał na brzegu rozpościerającego się z frontu jeziora, a widoku zbiornika wodnego nie było najwyraźniej końca. Lekko mleczna łuna przysłaniała pole widzenia, ale nieznacznie i tylko dalekie połacie. Przy zamarzniętym brzegu leżało parę odsłoniętych kamieni, a z prawej strony jego osoby znajdowało się wysokie wzniesienie. Roślinność była tu wyjątkowo rzadka, żadnych drzew, czy przybrzeżnej flory. Ze swojej lewej zaś dostrzegł, iż znajdował się niedaleko ogrodzenia. Brak oznakowania budził wątpliwości czego mógł dotyczyć ogrodzony rejon, a także jak bardzo był niebezpieczny, ale mało kto zajmował się stanem zabezpieczenia owej powierzchni. W niektórych miejscach wygięte słupki, poszarpane siatki, ale głębiej nie dało się nic więcej dostrzec przez warunki pogodowe. Za sobą dojrzał więcej wzniesień, bo aż trzy i każde mocno ośnieżone. Cechą charakterystyczną wszystkich wzniesień najwyraźniej było, jak gładko zmieniały położenie w wysokości. Jakby miał do czynienia z ośnieżoną pustynią, a nie skalnymi wzgórzami.
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Sezon 1 - P: Fred - G: Raa
Sob Sie 26, 2017 12:26 am
Obudził go zimny podmuch. W pierwszej chwili nie nie wiedział do końca co się po czym przed oczami stanęły mu wydarzeni w podróży pociągiem jak i jej gwałtownego zakończenia. To go rozbudziło do reszty i poderwał się na równe nogi.
To co przed sobą zobaczył nijak mu nie wyglądało na miejsce katastrofy kolejowej. Zamiast tego widział przed sobą zdającą się ciągnąć w nieskończoność taflę zamarzniętego jeziora by zniknąć w oddali w białej łunie.
Poza tym dostrzegł jedynie siatkę która niegdyś musiała służyć za ogrodzenie. Nie mógł jednak dostrzec co się za nią kryje. Z resztą podobnie jak w pozostałych kierunkach, tylko, że w tych przypadkach winne było ukształtowanie terenu, a nie pogoda.
Po chwili zaczął przetrząsać wszystkie kieszenie. Jeszcze tylko tego by mu brakowało, by znalazł się w takiej sytuacji bez niczego. Na szczęście znalazł dwie konserwy. A nawet żyłkę i haczyk na który mało nie nabił sobie palca.
- Co się kurka wodna stało... - mruknął do siebie podchodząc do brzegu jeziora. Drapiąc się po głowie pochylił się przyglądając się leżącym w pobliżu kamieniom licząc na znalezienie takiego który mógłby mu posłużyć jako jakieś narzędzie bądź ewentualnie broń. Może i lichą, ale zawsze lepszą niż gołe pięści. Tym bardziej, że powalającej siły w rękach nie miał.
Jeszcze raz rozejrzał się po okolicy. No bo jakim cudem mógł znaleźć w tym miejscu skoro nie przypominał sobie by odchodził od swojego wagonu. Bo o lunatykowanie się nie posądzał. Tym bardziej po katastrofie.
Westchnąwszy otrzepał się z resztek śniegu i poprawiwszy czapkę schował dłonie w rękawach i ruszył w kierunku jednego ze znajdujących się za nim wzniesień. Może ze szczytu uda mu się bardziej rozeznać w terenie przy okazji nie zaliczając zbyt dużej liczby wywrotek po drodze.
To co przed sobą zobaczył nijak mu nie wyglądało na miejsce katastrofy kolejowej. Zamiast tego widział przed sobą zdającą się ciągnąć w nieskończoność taflę zamarzniętego jeziora by zniknąć w oddali w białej łunie.
Poza tym dostrzegł jedynie siatkę która niegdyś musiała służyć za ogrodzenie. Nie mógł jednak dostrzec co się za nią kryje. Z resztą podobnie jak w pozostałych kierunkach, tylko, że w tych przypadkach winne było ukształtowanie terenu, a nie pogoda.
Po chwili zaczął przetrząsać wszystkie kieszenie. Jeszcze tylko tego by mu brakowało, by znalazł się w takiej sytuacji bez niczego. Na szczęście znalazł dwie konserwy. A nawet żyłkę i haczyk na który mało nie nabił sobie palca.
- Co się kurka wodna stało... - mruknął do siebie podchodząc do brzegu jeziora. Drapiąc się po głowie pochylił się przyglądając się leżącym w pobliżu kamieniom licząc na znalezienie takiego który mógłby mu posłużyć jako jakieś narzędzie bądź ewentualnie broń. Może i lichą, ale zawsze lepszą niż gołe pięści. Tym bardziej, że powalającej siły w rękach nie miał.
Jeszcze raz rozejrzał się po okolicy. No bo jakim cudem mógł znaleźć w tym miejscu skoro nie przypominał sobie by odchodził od swojego wagonu. Bo o lunatykowanie się nie posądzał. Tym bardziej po katastrofie.
Westchnąwszy otrzepał się z resztek śniegu i poprawiwszy czapkę schował dłonie w rękawach i ruszył w kierunku jednego ze znajdujących się za nim wzniesień. Może ze szczytu uda mu się bardziej rozeznać w terenie przy okazji nie zaliczając zbyt dużej liczby wywrotek po drodze.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Sezon 1 - P: Fred - G: Raa
Sob Sie 26, 2017 11:50 am
- Status:
- Godzina: 11:00 + 12 min = 11:14 obecnie (+ 4 minuty zbieranie kamieni, +8 min w stronę najbliższego wzniesienia, +5 min wspinaczka na szczyt)
Temperatura odczuwalna: -14 C'
-Nie czuje głodu
-Nie czuje pragnienia
-Jest ciepło
-Nie jest senny
Podszedł do kamieni i zaczął im się przyglądać, dwa z nich były dość krągłe i łatwo mieściły się w dłoni. Nadawały się idealnie do celnego rzucania (+2 kamienie do rzucania), a następny z nich lepiej leżał w dłoni i był krągły, lecz płaski z ostrym grotem. Idealne do uderzeń (+ Broń: Ostry kamień).
Ruszył za siebie, a więc będąc odwrócony, po prawej stronie w oddali ciągnęło się ogrodzenie. Idąc w stronę wzniesień zaczął się wspinać na centralnie położone z nich. Nie dziwne, było najbliżej. Grunt pod nogami był żwirowy i zdradliwy, kamyczki z rzadka staczały się po równomiernie rozłożonej warstwie śniegu. W końcu dotarł na szczyt, jedno drzewo po drugiej stronie wzniesienia rosło na 3 metry w górę. Bez liści, obumarłe od mrozu, a więc czekające dogodnej pory na ponowne zapuszczenie liści.
-----------------------
Rozejrzał się po okolicy ze szczytu, za sobą skąd przybył rozciągało się daleko jezioro przepasane licznymi wzniesieniami, a ogrodzenie zataczało róg dopiero w okolicy wzniesień w przeciwną stronę od pozycji Freda. Ze wzgórza nie dało się za wiele dostrzec, bielisty obłok przeobraził się w słabo rozrzedzoną mgłę. Dalej, jak na dwieście metrów niczego nie dostrzeże, ale to wystarczyło. Za wzniesieniem i za pierwszym napotkanym drzewem rozciągał się w oddali las, a wysoki na ponad 20 metrów drzewostan się nasilał. Wzniesienia także ustępowały i były co raz niższe, aż dopóki nie zetkną się z lasem gdzie płaskowyż zmienia się w nizinną połać. Z frontu w oddali las, z prawej kończy się ogrodzenie i skręca, a z lewej kolejne dwa wzniesienia.
Przyjrzał się na szybko drzewu, ktoś przy nim leżał, a więc życie tutaj zawitało. Rozczarował się, ciało mężczyzny opierającego się o drzewo zmieniło się w kostkę lodu, a wydawał się lepiej ubrany niż Fred. Ubrany w skórki i z lekkim zarostem oszronionym drobinami śniegu. Jego prawy bok tuż pod żebrami został obżarty, a więc okoliczne okazy natury uwielbiały padlinę, bądź to były rany zadane jeszcze za życia. Plamy zakrzepłej krwi kierowały się w stronę lasu, ale to było daleko.
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|