Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
Keruru
Keruru
Liczba postów : 22
Data rejestracji : 04/04/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
KP - Keruru  9tkhzk0/0KP - Keruru  R0te38  (0/0)
KI:
KP - Keruru  Left_bar_bleue0/0KP - Keruru  Empty_bar_bleue  (0/0)

KP - Keruru  Empty KP - Keruru

Pon Kwi 08, 2013 9:35 pm
Imię i nazwisko – Keruru - imię nadane przez saiyanskiego opiekuna, prawdziwego nadanego przez rodziców imienia nigdy nie dostał.

2. Rasa – Saiyan-jin

3.Wiek – 16

4. Wygląd

Keruru jest niewysoki ma zaledwie 140 cm wzrostu, ale nadal rośnie. W jego rodzinie niski wzrost był na porządku dziennym. Wiadomo jednak nie od dziś, że nie należy oceniać książki po okładce tak jak saiyanina po wyglądzie. Jak każdy przedstawiciel tej rasy cechuje go burza kruczo-czarnych włosków stojących jak igiełki do góry. Jedynie grzywka, również mocno postrzępiona lekko opada mu na czoło. Jest jakby oddzielona od reszty włosów specyficznym białym pasmem. Keruru ma okrągłe, wiecznie wesołe oczy o czarnych źrenicach z których bije radość i optymizm do życia. Jako że z natury jest pogodny przeważnie na jego twarzy zawsze gości uśmiech. Zimne spojrzenie pojawia się podczas walki tylko do której zostaje zmuszony. Chłopak jak każdy saiyanin posiada ogon. Jego jest biały z czarną końcówką. Co często sprawia, że jest mylony z pół-saiyininem, albo jakimś innym ” sayiano-podobnym” odmieńcem. Ogon zawsze nosi obwiązany wokół torsu. Bardzo rzadko go spuszcza na dół, chyba że śpi albo jest nieprzytomny to wtedy dzieje się to automatycznie. Nie jest super jakoś super umięśniony jak typowy osobnik swojej rasy. Raczej można powiedzieć, że ma szczupłą, chuderlawą budowę ciała < ledwo widać mięśnie co oznacza, że ich nie ma>. Nie przepada za bardzo za typowym kadeckim uniformem. Ubranie jakie zwykłe nosi jest szare, koloru piachu opasane niebieskim pasem. Lewa ręka od ramienia do nadgarstka obwiązana jest bandażem. Po odwiązaniu dostrzec można na ręce paskudne blizny, którymi Keruru nie lubi się ani chwalić, ani ich pozywać. Nie znosi nosić rękawiczek, lubi mieć pełną swobodę ruchu. Jeśli miałby już coś założyć by osłonić dłonie to zawinięte bandaże. Wokół szyi nosi czerwono-bordowy postrzępiony na końcówkach szal. Gdy odwiąże szal na szyi poniżej włosów można dojrzeć na karku czerwono-bordowy tatuaż – symbol swojej rodzimej planety.



5. Charakter – można by go opisać w trzech wyrazach: spokojny łagodny i niebotycznie naiwny chłopak . Słowem wszystkie trzy rzeczy nie pasujące do typowego sayiajina. Można czytać w nim jak książce nie potrafi chować uczuć, jest w tym beznadziejny. Mimo, że czasem się stara czasem zachować kamienną twarz, marnie mu to wychodzi. Jest ciekawski świata, wręcz wścibski co może doprowadza niejednego do szału, zwłaszcza, że uwielbia wtykać nos, w nie swoje sprawy i o wszystkim wiedzieć. Jednak jego łagodna natura działa pozytywnie na otoczenie i innych. Potrafi udobruchać i uspokoić niejedną wkurzoną osobę i przynieść spokój ducha. Jest lekkoduchem rzadko przejmuje się czymkolwiek. Szybko zapomina o tym co było. Żyje sobie z dnia na dzień.

Nie przepada za walką i konfliktami . Gdy już do jakiegoś dojdzie Keruru będzie robił wszystko i negocjował, starał się dojść do kompromisu dopóki będzie szansa uniknięcia pojedynku. Wyjątkiem jest sytuacja krańcowa np.: stanięcie w obronie kogoś słabszego. Keruru raczej nigdy nie zaatakuje pierwszy. Nie jest tchórzem, mimo łagodnej natury uciekania nie ma w genach. Gdy już musi walczyć, będzie walczył aż do końca. W walce budzi się do życia prawdziwa wściekła na tura sayajina Agresję i gniew Keruru można tylko podziwiać w walce po za nią chłopak po prostu to aniołek nie umie wpadać w szał < o tym jak zachowuje się w formie oozaru nic nie wiadomo, bo nigdy nie miał okazji jej przejść>

Do treningu podchodzi jednak na poważnie, ale tylko wtedy gdy już ma nauczyciela/mistrza/opiekuna. Gdy ktoś sprawuję nad nim pieczę i pilnuje. W przeciwnym razie leniuchuje, obija się i zbija bąki cały dzień. Mistrza się słucha, karnie wykonuje najcięższe polecenia Jest posłuszny i zdyscyplinowany, o ile polecenia nie naruszają jego wewnętrznego kodeksu moralnego i wartościom którym służy i których nigdy nie złamie. Nie ma nic przeciwko sparingom o ile te „wzmacniają przyjacielskie więzi”, między walczącymi. Jest piekielnie uparty. Przyjacielsko i z ufnością odnosi się do nowo poznanych osób. Jak kogoś spotka nie szufladkuje go od razu ani po wyglądzie ani po rasie. Gdy zdobędzie się już jego zaufanie może się okazać wiernym przyjacielem. Jest obżartuchem. Ubóstwia owoce zwłaszcza te których nie zna. Obok nowego egzotycznego owocu nie przejdzie obojętnie i często wciąga go to w nieliche kłopoty z których trzeba go wyciągać. Nie znosi natomiast warzyw zwłaszcza tych o zielonej barwie.

Saiaynie to istoty społeczne i również Keruru nie cierpi samotności. Źle ją znosi - lubi towarzystwo innych osób niekoniecznie z własnego gatunku ale unika nadmiernego tłoku, budzi się w nim wtedy paranoja, że może się na każdym rogu czaić niebezpieczeństwo i coś na niego wyskoczy, lub ktoś nieostrożnie go zaczepi i zmusi do walki. Najmniej przepada jednak za towarzystwem demonów, tylko w sytuacjach wyjątkowych i skrajnych gdy nie ma wyboru z nimi przebywa. Stroni od kobiet, jest nieśmiały. A kobiet demonów to już boi się najbardziej, uważa je za najstraszliwsze dwulicowe potwory jakie istnieją we wszechświecie.

Cierpi na insomnię. 48 h godzin bez snu co zdarza mu się jednak niezmiernie rzadko, sprawia że jest dość drażliwy i nieskory do niczego, nawet do rozmów. Lepiej go wtedy nie drażnić i dać mu święty spokój. Z drugiej strony łatwiej go wtedy zaczepić, podpuścić i zmusić do walki, przecież każdy ma swoje gorsze dni.


Historia postaci

Od samego początku, od chwili narodzenia, życie Keruru, jak i jego los było pełne dziwactw niespodzianek i tajemnic. Malec przyszedł na świat w bardzo specyficznej, bo w dużej, wielodzietnej rodzinie. Była to rodzina nietypowa jak na saiyan, którzy przeważnie posiadali jednego potomka bądź dwoje, rzadziej więcej. Miał sześcioro rodzeństwa. Pięciu starszych braci i jedną siostrę. Jego rodzice piastowali wysokie stanowiska w armii, a całe rodzeństwo miało walkę we krwi. A on. On był inny. O ile saiyanskie niemowlę już w młodym wieku, nawet niemowlęcym przejawia bunt agresję i brak panowania nad sobą to Keru był aniołkiem, który nawet nie zapłakał, nigdy nie okazał wściekłości. Już wtedy jego rodzice pragnęli by został wysłany na jakąś planetę, gdzieś daleko, gdzie nic nie będzie mu zagrażać. Doskonale wiedzieli, że kiedy ich syn osiągnie odpowiedni wiek będzie musiał iść do akademii. Każdy saiyanin przez to przechodził, a on wojownika się nie nadawał .Pomimo wysokiej pozycji i znajomości odmówiono im, ku ich wielkiemu zaskoczeniu. Chłopiec nigdy nie otrzymał imienia od swoich rodziców. Nie chcieli, albo nie wiedzieli jak go nazwać. Najczęściej zwracali się do niego w formie bezokolicznikowej idź, zrób, zostaw lub po prostu synu. Ponieważ był najmłodszym członkiem rodziny na niego spadł obowiązek zajmowaniem się domostwem - przynieś podaj pozamiataj. Starsze rodzeństwo było szczęśliwe i wniebowzięte bo nie musiało zajmować się domem. Mogli bez przeszkód zajmować tym czym lubili najbardziej, treningami, walką i kopaniną z rówieśnikami . Malutkiego saiyanina, który nie rozumiał działania świata i okrucieństwa planety na której przyszło mu żyć, do tego za bardzo nie ciągło. Będąc najmłodszym członkiem rodziny mógł zawsze liczyć na pomoc braci gdy ktoś chciał mu dokuczyć . Dlatego każdy omijał go szerokim łukiem i nie szukał z nim zaczepki – sielankowe życie jednym słownym. Rzadko, który sayianin miał tak beztroskie dzieciństwo i był ustawiony jak przysłowiowy pączek w maśle. Keruru szczęśliwy nie był. Czuł się bardzo osamotniony, nie miał przyjaciół ani nikogo z kim mógłby pogadać ponieważ miał zawsze ochronę ze strony starszego rodzeństwa. Szukał kontaktu z rówieśnikami ale ponieważ nie dało się go pobić czy cokolwiek mu zrobić nie budził zainteresowania innych dzieciaków, toteż wszyscy od niego odchodzili albo prostu ignorowali jego zaczepki. Po wielu zmaganiach Keru zaprzestał prób zdobycia przyjaciela i samotnie spędzał czas w domu znajdując sobie różne mało saiyańskie obowiązki.


Pewnej nocy nie mógł zasnąć. Cierpiał bowiem na co jakiś czas powtarzającą się insomię. Przechadzał się samotnie po cichej skąpanej w świetle gwiazd wiosce. Nagle od strony wejścia nadeszła wysoka piękna czarnowłosa kobieta . Nie znał jej, pierwszy raz ją widział. Mieszkańcy wioski nie wystawiali na noc straży, czuli się pewnie i bezpiecznie. Ataku robali także się nie bali toteż nie przejmowali się zbytnią ostrożnością. Czarnowłosa ku zdumieniu chłopca podeszła do niego. Uśmiechnęła się ciepło i złożyła pocałunek na jego czole. Keruru natychmiast osunął się na ziemie i zasnął głęboki snem.

link
Z błogiego snu wyrwał go nagły zapach dymu i głośne krzyki. Otworzył oczy. Wszystko naokoło niego stało w płomieniach. Cała wioska płonęła żywym ogniem niczym pochodnia . On sam świadomy tego co się dokoła niego dzieje, nie miał nawet sił by się podnieść z spopielonej ziemi i uciec. Mógł bezsilnie patrzeć na ten horror rozgrywający się na jego oczach. Słyszał krzyki. Widział prześlizgujące się cienie, które nagle w tragiczny sposób kończyły swój żywot. Głęboko w duszy modlił się by to był tylko kolejny koszmarny sen, z którego chciał się jak najszybciej obudzić. Nagle z popiołu wyciągnęła go jakaś silna męska dłoń. Nieznajomy mu saiyanin, przerzucił sobie go przez bark i zaprowadził na w pół przytomnego do komory regeneracyjnej, a potem do swojego dom. Przedstawił się mu jako Blaze. Chciał się dowiedzieć jak najwięcej o tym co się wydarzyło w wiosce tamtej nocy. Jednak oszołomiony dzieciak niewiele był mu w stanie powiedzieć. Jego opis był bardzo chaotyczny. Gdy roztrzęsiony chłopiec w końcu wspomniał o tajemniczej nieznajomej, która owej nocy nawiedzała osadę i przedstawił jej dokładny opis jego wybawiciel zbladł . Nie mógł w to uwierzyć co w przed chwilą usłyszał. Z opisu chłopaka wywnioskował, że był to ten sam demon na którego uparcie i w pocie czoła polował. Był jednak przekonany, że ów demon zginął wcześniej z jego reki. Tajemniczy demon – jego obsesja. Wściekłość zawładnęła saiyaninem tak, że prawie nie rozsadził swojego domostwa, jednak jakimś cudem zapanował nad sobą. Być może obecność wystraszonego sayianskiego dziecka, które jako jedyna ofiara demona przeżyło, to sprawiło. Nieoczekiwanie nadał chłopcu imię Keruru i pozwolił zamieszkać u siebie pod warunkiem, że chłopiec zajmie się mieszkaniem na czas jego nieobecności. Rzeczywiście mieszkanie Blaze’a było jednym wysypiskiem śmieci. Sayianin był typowym chomikiem i bałaganiarzem, jednocześnie do tego był zbyt dumny i zbyt leniwy by po sobie sprzątać. W mieszkaniu było wszystko, od zwykłych gnijących odpadków wałęsających się po podłodze po wspaniale artefakty i przedmioty z różnych planet które starszy saiyanin przywoził z licznych misji i niewiadomo czemu uparcie gromadził. Od Blaze’a Keruru otrzymał fartuszek < na szczęście nie różowy> i nową rangę kura domowa < spokrewnienie z Kuro, nie no żarcik> aż do czasu jak nie zdobędzie swojej zbroi by nosić miano prawdziwego saiyanina. W dniu, w którym Keruru utracił wioskę i wszystkich swoich bliskich otrzymał nowe imię, nowe życie i stanowczego acz dobrodusznego opiekuna oraz bardzo nietypową rangę. Dziwny demon sprawił, że w tajemniczy sposób splotły się drogi życia dwóch nie znających się wcześniejsaiyan.

Pewnego razu Blaze wrócił do domu wcześniej niż zwykle. Był niespokojny i bardzo podenerwowany Okazało się, że zgubił gdzieś na pustyni swój scouter, z ważnymi danymi. Nie miał czasu go odszukać gdyż właśnie przydzielono mu kolejną misję . Keru wpadł na rewelacyjny pomysł. Odnajdzie przedmiot i zyska kilkanaście dodatkowych punktów szacunku w oczach opiekuna. Nie zastanawiając się długo zabrał ze sobą –holo szcześcian z Oktawią*, która niechętnie pomogła mu namierzyć zagubioną rzecz. Po paru godzinach błąkania się po bezkresnej pustymi, w końcu dojrzał scouter błyszczący się w słońcu. Już po niego sięgał, lecz nie było mu dane go pochwycić. Jeden z parszywych z piaskowych robali wybrał sobie zły moment i połakomił się na czerwony przedmiot uznając go jako niezłą przekąskę . Młody saiyanin nie mógł uwierzyć w swój pech, rzucił się w pogoń i uderzył z całej siły przeciwnika zanim ten zakopał się w piachu. Nie otrzymał zamierzonego efektu. Skóra tego monstrum okazała się pancerzem nie do przebicia dla niewytrenowanego wojownika. Jednakże kopniakiem wzbudził zainteresowanie robala, który rozzłoszczony zakatował chłopca . Robal wygramolił się z piachu, pokazując się w pełnej okazałości . Było to olbrzymi potwór przed którym Keruru zaczął wiać ile sił w nogach. Robal z wściekłością atakował go raz po raz. Autem saiyanina była wysoka zręczność i robienie uników, nic mu innego nie pozostawało, ale pewnym momencie szczęście go opuściło i potężna szczeka zamknęła się na nim. Keruru myślał, ze to koniec jego koniec, że po nim, miał za mało siły by rozdziawić paszcze robala. Zanim został roztopiony przez wewnętrzne soki trawienne zauważył jakie miękkie wnętrze posiadło monstrum. To był dyshonor dla każdego saiyanina, ale czarnowłosy musiał się posiłkować nożem wojskowym. Nóż wszedł w delikatna warstwę, jak w przysłowiowe masło. Robal nie zdążył zareagować kiedy Keruru rozpruł go od wewnątrz i w końcu się wydostał na powierzchnie. Jakie było jego zdziwienie gdy przed sobą zobaczył Blaze’a. Atakiem tym osiągnął więcej niż zamierzał nie tylko odzyskał scouter, ale we wnętrznościach potwora krył się również i pancerz, pewnie jakiegoś biedaka, który nieopatrznie nawinął się przez przypadek do gardziela potwora . Oczywiście nie mógł go zatrzymać , ale zyskał bardzo dużo w oczach Blaze i zgodnie z obietnicą uznał go za pełnoprawnego saiyanina.
link
Raz w roku na Vegecie odbywało się wielkie święto. Do największego na planecie saiyańskiego miasta, zjeżdżali ze swym towarem, w tym niezwykłym dniu kupcy i handlarze z najdalszych zakątków galaktyki. Był to jeden z nielicznych dni odpoczynku. Nawet najniżsi rangą kadeci dostawali przepustki, by udać się na targ i coś sobie kupić. Dzień bez misji i wykonywania ciężkich zadań, karkołomnych treningów był wybawieniem dla niektórych, chwilą relaksu. Wystawione bogate stragany uginały się od nic nie wartych śmieci po cudowne magiczne artefakty – wystarczyło posiadać odpowiednią ilość kredytów lub znajomości . Jak ktoś dobrze poszukał mógł nabyć starożytne bronie, odlotowe gadżety oraz inne technologiczne zabawki i użyteczne przedmioty. Również prezentowane były najróżniejsze zwierzęta, dla kolekcjonerów prowadzących, prywatne ogrody zoologiczne i szukających rzadkich gatunków do swoich kolekcji. Czy po prostu dla małych dzieci, którym rodzice szukali zwierzaka Były również i smoki sprowadzane z najróżniejszych części wszechświata. Małe, duże, groźne, łagodne. Zwierzątka domowe czy jako typowe wierzchowce, do wyboru do koloru. Keruru snując się bez celu po targu, przystanął obok jednego stoiska, gdzie na podium, jakiś mężczyzna nieznanej mu rasy prezentował, ku uciesze gawiedzi swoje nowo upolowane małe smoki. Jeden z nich okazał się bardzo oporny i nie chciał wykonywać poleceń właściciela . Został za to bardzo brutalnie skarcony eklektycznym biczem. Po raz pierwszy w życiu, młody saiyanin nie wytrzymał. Widok męczonego i bitego na oczach wszystkich zwierzęcia i zanęcającego się z sadystyczną radością nad nim oprawcy, był ponad jego siły. Nie mógł zrozumieć czemu nikt z zebranych dokoła nie zareagował i każdy traktował to jako świetne widowisko. W niespodziewanym przypływie odwagi i postanowił stanąć w jego obronie. W furii rzucił się na kupca, ale nie dał mu rady. Został brutalnie odepchnięty i przypieczętowany do ziemi . Wraz z pierwszą przelaną krwią, coś nagle drgnęło. Zimny saiyański gniew napłynął. Rozwścieczony ruszył na przeciwnika kolejny raz błyskawicznie, ku zaskoczeniu zebranych odbił się w powietrzu i zaczął wirować łącząc swoje ciało z wyzwoloną wcześniej energią ki. Obracał się tak szybko, że w mgnieniu oka przybrał kształt kuli która z siły rozpędu uderzyła w handlarza. Na nieszczęście chłopaka atak był zbyt nieprecyzyjny, a kupiec zdążył zrobić unik. Popisowy atak był jednak ponad siły chłopca, który nie był po nim w stanie się podnieść . Właściciel smoka, widząc swoją szansę postanowił zakończyć sprawę energetycznym atakiem. Już podnosił rękę by zadać ostateczny cios gdy nagle niespodziewanie do akcji włączył się Blaze, który wcześniej stał z boku beznamiętnie przyglądając się wszystkiemu, kompletnie nie reagując na to co się działo. Keru nie zdążył już zobaczyć pokazowego ataku mistrza, bo zemdlał. Obudził się parę dni po tym wydarzeniu w domu swojego opiekuna. Blaze pozwolił mu zatrzymać smoka jako nagrodę za jak to nazwał „saiyańską postawę”. Tak naprawdę jednak chodziło o to by nie czuł się samotny, skoro wśród swoich nie mógł sobie znaleźć przyjaciela, to zwierzątko mogło doskonale spełniać tą rolę. Smok nie stanowił żadnego zagrożenia . Nie był duży, wielkością przypominał trochę większego domowego ziemskiego kota. Keru nadał smokowi imię Chibisuke ale najczęściej zwracał się do niego Chibi. link

Rok za rokiem mijał w ciszy i spokoju. Tak jak zmieniały się pory roku na Vegecie, tak Keruru się zmieniał. Dorastał co oczywiście było nieuniknione W niedługim czasie Keruru musiał iść do akademii jak każdy dorosły sayiajin. Każdy przez to przechodził. Cześć nowo powołanych kadetów umierała. Śmiertelność była wysoka, ale spore grono przeżywało. Jednak nie z tego powodu Blaze nie chciał by Keruru by zasilić armię Vegety i stać się jej częścią. Blaze doskonale wiedział, że po pierwsze to nie było miejsce dla niego, po drugie obawiał się że jego dziwna dziecięca niewinność łagodność oraz dobre serce zostaną prędko zniszczone w ogniu brutalnego treningu. Keru czekały dwie drogi pierwsza okrutna lekcja poprzez fizyczne treningi, które wyciągną w końcu złość, wściekłość i agresję z Keru , która gdzieś tam sobie smaczne spała uśpiona głęboko, albo druga gorsza prane mózgu, przez które niektórzy saiyanie przechodzili od czasu do czasu jeśli stwierdzono, że dana jednostka była warta poświęcenia. Była jeszcze trzecia alternatywa, najgorsza mogli uznać że Keruru do niczego się nie nadaje i rzeczywiście skazać go na śmierć. Wina zawsze się znalazła i kara niezależnie od tego czy była słuszna czy nie.

Zanim jednak Keruru trafił do akademii miało miejsce jeszcze jedno wydarzenie, które wpłynęło na późniejsze losy chłopaka. Do owego zajścia doszło podczas wystawnego przyjęcia wydawanego na cześć gości spoza planety. Niezmiernie rzadko dochodziło do takiego rodzaju wydarzenia zatem było to swoistą ciekawostką jak i paradoksem. Na głowę Blaze’a oczywiście spadla sprawna i rzetelna organizacja całej tej „imprezy”, w tym dokładnego i gruntownego posprzątania królewskiej komnaty, w której miał się odbyć bankiet. Rozmowy jakie miały się toczyć dotyczyły współpracy militarnej i technologicznej oraz nawiązania „przyjacielskich” sojuszy. Równocześnie dumny i pyszny król planet Vegeta, zachłyśnięty swoją potęgą chciał dokonać przeglądu wojsk. Zarządził zatem paradę wojskowa, która mogła zrobić wrażenie na każdym z nowo przybyłych dygnitarzy. Blaze był pozbawiony nawet najniższej rangi kadetów. Ci ostatni ostro trenowali. Każdy niezależnie od rangi miał wziąć udział. Przemycił więc do królewskiego pałacu Keru. Skoro młodzik tak dobrze i sprawnie sobie radził ze sprzątaniem w domu większe pomieszczenie nie powinno stanowić dla niego problemu. Kazał mu wyczyścić przepiękne wielkie okna z witrażami by jak najwięcej światła wpadało do komnaty. Majestatyczne witraże nie były czyszczone od lat zatem w pomieszczeniu panowała ciemność sayianin miał pełne ręce roboty. W sali przygotowane już były stoły uginające się od jedzenia. Delicje i pyszności, na który sam widok niejednemu saiyaninowu pociekłaby ślinka. Na nieszczęście opiekuna były również owoce. Ciekawski i łakomy Keruru mimo ostrzeżeń, czując ssanie w żołądku sięgnął po biały owoc nieznanego mu pochodzenia przypominający białe jabłko o małych delikatnych włoskach. Po zjedzeniu czarnowłosy osunął się na ziemię. Jego siła spadła diametralnie, a jego ogon ku osłupieniu nauczyciela i medyków stał się biały. Szybko zabrano go do skrzydła szpitalnego. Owoc , który skosztował okazał się zatruty. Planowany zamach na króla nie doszedł do skutku. Zdrajców podobno którzy w tak haniebny sposób chcieli się pozbyć rządzącego znaleziono szybko. Jeszcze szybciej przyznali się do winy a najszybciej wykonano wyrok . Blaze był zachwycony miał w końcu szansę by wysłać swojego podopiecznego z Vegety na inną planetę, jako karę za nieposłuszeństwo i bezczelne zjedzenie owocu z królewskiego stołu. Jednak po raz kolejny spotkał się z odmowa. Postawa Keru mimo, że zasługiwała na naganę, to stało się dokładnie odwrotnie. Został uznany jako jednostka godna zaufania. Oddany i lojalny, to też bez problemu pozwolono mu iść do akademii bez żadnych sankcji za wcześniejsze wydarzenie. Wściekłość i bezsilność ogarnęła Blaze’a, który robił wszystko by do tego nie doszło. Jeden mały „wypadek przy pracy”, bezmyślność i lekkoduszność dzieciaka spowodowały takie problemy. Szczęście w nieszczęściu, że Blaze dobrowolnie podjął się zadania, że stanie się trenerem i będzie uczył młodego saiyanina.

Dodatkowe informacje:

Ojciec Keruru nazywa się Gin (Srebrny) wszystkie jego dzieci mają imiona od kolorów. Kuro nie jest w bezpośredniej linii z nim spokrewniony. Keruru powinien nosić imię Shiro ( Biały) ale nie zostało mu nadane. Gin jako jedyny, oprócz Keruru przeżył atak demona. Czemu nie wróci nie wiadomo. Pozostaje to zagadką.

Octavia – był ukochaną Blazea. Spotkał ją na ziemi. Jednak demon na którego tak długo polował Blaze ją zabił. Zrozpaczony saiyanin kupił gdzieś na targu na odległej planecie holo-sześcian z wbudowaną samouczącą sztuczną się inteligencją. Nadał hologramowi wygląd kobiety którą miłował oraz nadał jej osobowość i charakter.


Siła: 4
Szybkość : 10
Wytrzymałość: 10
Energia: 6

HP 150
KI 90
PL 204

Technika Początkowa -



Dodatkowe

Motyw przewodni -> https://www.youtube.com/watch?v=Aa9Ok9YVL24

Motyw drogi -> https://www.youtube.com/watch?v=muDKqOqQnTo

Motyw walki -> https://www.youtube.com/watch?v=114lrtKY2nI

Tyle na razie


Ostatnio zmieniony przez Keruru dnia Wto Kwi 30, 2013 8:08 am, w całości zmieniany 3 razy
Keruru
Keruru
Liczba postów : 22
Data rejestracji : 04/04/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
KP - Keruru  9tkhzk0/0KP - Keruru  R0te38  (0/0)
KI:
KP - Keruru  Left_bar_bleue0/0KP - Keruru  Empty_bar_bleue  (0/0)

KP - Keruru  Empty Re: KP - Keruru

Pon Kwi 29, 2013 10:03 pm
double post - do usunięcia !


Ostatnio zmieniony przez Keruru dnia Wto Kwi 30, 2013 8:09 am, w całości zmieniany 1 raz
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
KP - Keruru  9tkhzk800/800KP - Keruru  R0te38  (800/800)
KI:
KP - Keruru  Left_bar_bleue0/0KP - Keruru  Empty_bar_bleue  (0/0)

KP - Keruru  Empty Re: KP - Keruru

Pon Kwi 29, 2013 11:00 pm
No fajnie, fajnie, ciekawe przygody miał Keru. Nie mam się do czego przyczepić (a lubię), także Akcept Smile
Al
Al
Esper Mod
Esper Mod
Liczba postów : 1541
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
KP - Keruru  9tkhzk2250/2250KP - Keruru  R0te38  (2250/2250)
KI:
KP - Keruru  Left_bar_bleue0/0KP - Keruru  Empty_bar_bleue  (0/0)

KP - Keruru  Empty Re: KP - Keruru

Pon Kwi 29, 2013 11:22 pm
I ode mnie Akcept
Anonymous
Gość
Gość

KP - Keruru  Empty Re: KP - Keruru

Wto Kwi 30, 2013 5:14 pm
Akcept. Na start latanie.
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
KP - Keruru  9tkhzk0/0KP - Keruru  R0te38  (0/0)
KI:
KP - Keruru  Left_bar_bleue0/0KP - Keruru  Empty_bar_bleue  (0/0)

KP - Keruru  Empty Re: KP - Keruru

Wto Kwi 30, 2013 5:48 pm
Jak zwykle brak całkowicie postanowień jakie padły wcześniej, blokada miała być a jednak macie to gdzieś.. cóż.. nie mój interes już.
Sponsored content

KP - Keruru  Empty Re: KP - Keruru

Powrót do góry
Similar topics
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito