Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Święte ziemie u podnóża Wieży

Sro Maj 30, 2012 11:07 pm
First topic message reminder :

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 92292310
Są to bardzo żyzne i bardzo piękne ziemie, bogate w zwierzynę, w czyste źródła i wielowiekowe drzewa tworzące las. Chronione są przez małą populację Indian, którzy mogą pozwolić wejść na Świętą Wieżę, jeśli uznają danego delikwenta, iż godnym jest tego zaszczytu.

NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pią Wrz 04, 2015 9:27 pm
Mr.Kupa eee znaczy Mr Popo w dość przerażający sposób poszerzał swoje wielkie czerwone usta gdy widział reakcje Vulfi.
Wcale nie uważał się za straszną osobę, chodzą nawet słuchy że swego czasu był na okładkach magazynów... ale nie powiedział jakich.
Nasłuchiwał on z uwagą słów Hazarda, i po kilku spojrzeniach które sprawiłyby że małe dziewczynki uciekałyby w popłochu i piszczały,
a mali chłopcy ... robili to samo, odpowiedział im:
-A więc chcecie dowiedzieć się co jest na szczycie tej wieży? Mogę wam powiedzieć jedynie tyle że na jej szczycie czego bardzo cenny skarb.
A jeśli naprawde się wykażecie, to spotkacie tam najbardziej i najmniej wpływową istotę na Ziemi zarazem. Osobę której służę. Żeby jednak otrzymać ten skarb, należy wspiąć się na wieżę.
Bez żadnych wspomagaczy, latania, ani innych użytków energii. Droga stoi przed wami otworem, życzę wam powodzenia jeśli chcecie spróbować.

  Po czym zrobił kilka powolnych kroków w bok, podczas których ziemia trzęsła się wokół niego. Następnie wskazał palcem na miejsce od którego powinni zacząć wspinaczkę, po czym kontynuował obchód po swoich terenach, nucąc swym niskim głosem melodię rodem z horroru.
Saiyanom chyba nie pozostało nic innego, jak spróbować. Po coś w końcu przebyli taką drogę. Przynajmniej miło spędzą razem czas... chyba...

OOC:
O ile decydujecie się wchodzić na szczyt wieży, to zt x 2 do Wieży karina
wysokość wieży to 80 punktów.
W następnym poście każdy rzuca kością,
i wartość która wypadnie dodaje do licznika. To oznacza że jak Hazowi wypadnie 20, w następnym poście 20, i tak aż do 80 to napisze 4 posty.
Jak Vulfi za pierwszym razem wypadnie 90, to pisze jednego. I wypadałoby aby było wyjaśnione dlaczego jednemu nie pykło a drugiemu tak.
Skontaktujcie się ze mną w razie wątpliwości. Powodzenia.
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013


Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk500/500Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Wto Wrz 08, 2015 8:38 pm
Vulfila wyczuła subtelne ściśnięcie dłoni Hazarda. To uczucie… silne przeczucie, że ktoś nad tobą czuwa, było tak onieśmielające. Chwyciła go drugą dłonią w pasie, a ogon owinęła sobie wokół pasa. Strach szybko dzięki temu przeminął, a zastępować go zaczęło zdziwienie, niedowierzanie, aż w końcu obrzydzenie względem przybysza. Panna Rogozin wspięła się na palce, żeby dosięgnąć do ucha Hazarda. Dotykając go nosem w małżowinę, szepnęła niedosłyszalnie dla czarnoskórego:

- On wygląda jak psychol. A to, co mówi, brzmi jak jeden wielki wkręt. Czy to rozsądne wykonywać dla niego jakieś absurdalne zadanie? A jeśli na końcu tej wieży on nas… no wiesz?? Tata mnie zawsze ostrzegał przed zboczeńcami. - po tych słowach odsunęła się od niego i patrzyła na jego decyzję wyczekująco.

OCC: Ja narazie chce, zeby Haz podjal decyzje.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk800/800Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (800/800)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pią Wrz 11, 2015 10:32 pm
A więc przeczucie go nie myliło, na szczycie tej wieży znajduje się coś cennego, a mogą też spotkać tam kogoś naprawdę wyjątkowego. Mr Popo był bardzo tajemniczy, czym wzbudził jeszcze większą ciekawość Hazard'a i... przerażenie Vulfili. Dziewczyna nadal chowała się za nim, a pewnym momencie złotowłosy wzdrygnął się nieznacznie, gdy wyczuł jest bliskość, szepcząc mu do ucha. Ciało pokryła mu gęsia skórka, nie mająca jednak nic wspólnego z żadnymi negatywnymi uczuciami. Half'ka była tak blisko, a jej szept był niczym miód dla jego uszu...
 - Spokojnie - mruknął gdy już doszedł nieco do siebie - wiem że sprawia dość... osobliwe wrażenie, ale wydaje mi się, że mówi prawdę. Zdaje sobie sprawę kim jesteśmy i jaką mocą dysponujemy, więc raczej nie rzuci się na nas - uspokajał towarzyszkę, obserwując Mr Popo przechadzającego się po zielonych terenach - a nawet gdyby coś takiego chodziło mu po głowie - odwrócił się i spojrzał Vulfili prosto w oczy, uśmiechając się lekko - nie pozwolę Cię skrzywdzić. 
Ścisnął lekko jej dłoń, po czym pociągnął dziewczynę do miejsca wskazanego przez murzynka. A więc mieli wspiąć się na samą górę polegając wyłącznie na sile własnych mięśni - dla niego bomba, lepszego treningu nie mógł sobie wyobrazić. Zbadał strukturę wieży, sprawdzając jej powierzchnię i twardość. Wydawała się dość "chwytliwa".
 - Ja zacznę dobrze? Spróbuję znaleźć jakiś optymalny sposób na wspinaczkę. Trzymaj się blisko mnie i mów jeśli coś się będzie działo.

OCC:
Trening start.
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pią Wrz 11, 2015 10:32 pm
The member 'Hazard' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Procent' : 37
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk500/500Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Nie Wrz 20, 2015 9:52 pm
Słowa Hazarda podziałały uspokajająco na Vulfilę. Wprawdzie dalej nie ufała temu potworowi w czarnej skórze, ale przynajmniej widziała, że ma po swojej stronie wsparcie starszego i silniejszego kolegi. Wywijając groźnie ogon, obserwowała każdy krok grubasa. Potem wzniosła się w powietrze i podleciała bliżej wieży. Spojrzała w górę. Sięgała ona tak wysoko, że to co znajdowało się na końcu było w zasadzie niedostrzegalne.

„Mam się wspiąć na górę nie używając KI? Co to ma być niby za zadanie.” – kpiła w myślach, zacierając ręce – „Po treningu z Koszarowym, będzie to ledwie rozgrzewka”


Trening start
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Nie Wrz 20, 2015 9:52 pm
The member 'Vulfila' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Procent' : 37
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk800/800Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (800/800)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pon Wrz 21, 2015 1:36 pm
A więc zaczęli wspinać się na samą górę wieży, nie wiedząc co ich tam czeka. Przez pierwsze kilkaset metrów Hazard co chwila zmieniał pozycję, szukając najbardziej optymalnej. Z zewnątrz mogło to wyglądać nieco komicznie, jakby wykonywał jakiś skomplikowany zestaw ćwiczeń w ekstremalnych warunkach. Ostatecznie wybrał pozycję... wyjściową - mocno opleść wieżę rękoma i nogami i posuwać się do góry. Musiał jedynie uważać by nie włożyć w to za dużo siły i nie doprowadzić do zawalenia się baszty. To zadanie go nie męczyło, lecz pojawiał się inny problem - głód. Po raz ostatni pożywiał się w kuchni Kaede na jej planetce, a było to całe wieki temu. Żołądek coraz częściej domagał się jedzenia, a Hazard marzył o tym, aby na górze znajdowała się stołówka pełna jedzenia.

Znajdowali się już dość wysoko, ponad chmurami. Widoki w takim miejscu były fantastyczne, krajobraz sięgał kilkuset kilometrów wokoło nich. Ale szczytu wieży nadal nie dało się zobaczyć. Niewiadomo było, czy znajdowali się już na końcu swojej wędrówki, w połowie, czy może dopiero na samym początku...
- Aaale widoki! - zawołał, zatrzymując się na moment, by sprawdzić co słychać u Vulfili - Jak sobie radzisz? Zwolnić? Przyśpieszyć?
Gdyby był sam, najpewniej wlożyłby w to zadanie wszystkie siły nie oglądając się za siebie. Teraz jednak, musiał dostosować swoje tempo do możliwości towarzyszki, a także być blisko by wspierać ją i motywować. Brzuch zaburczał mu po raz kolejny. Oby zdołali pojawić się u góry nim padnie tu z głodu...
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pon Wrz 21, 2015 1:36 pm
The member 'Hazard' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Procent' : 45
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk500/500Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pon Wrz 21, 2015 7:29 pm
Vulfila podniosła głowę do góry żeby zobaczyć, gdzie znalazł się Hazard. Wyglądał dość śmiesznie, obmacując słup z każdej strony, do tego z takim zaangażowanie. Panna Rogozin skuliła się lekko i zachichotała z cicha. Widać było jednak, że ostrożnie podchodził do swojego zadania, żeby nie zachwiać równowagi. Halfka miała inny pomysł na wejście.

Najpierw podeszła do słupa i oklepała go rękami, żeby sprawdzić śliskość. Wolała nie ześlizgnąć się zbyt szybko. Potem odeszła na dość daleką odległość. Przetarła ręce, ustawiła się gotowa dobiegu. A co!

- Do abordażu! – zakrzyknęła po czym zaczęła biec tak szybko jak tylko potrafi bez użycia KI. Rozpędziła się ile tylko mogła, aż dobiegła do słupa. Nie przerywając zaczęła na niego wbiegać korzystając z rozpędu. Nie zwracała najmniejszej uwagi na to czy go przy tym nie zawali. Bez wątpienia było to bardzo szybkie rozwiązanie, ale niezbyt trwałe. Po krótkiej chwili znalazła się na dokładnie tej samej wysokości co Hazard, ale zaczęło brakować jej prędkości, więc chwyciła się go jak mała małpka swoją pawianią mamę. Uśmiechnęła się głupkowato do Hazarda. – Daję sobie radę, Hazardsan. – odpowiedziała krótko. – O mnie się nie martw.
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pon Wrz 21, 2015 7:29 pm
The member 'Vulfila' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Procent' : 63
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Czw Wrz 24, 2015 11:46 pm
A FEW MOMENTS LATER...
Po niezwykle emocjonującej, pełnej wartkiej akcji, krwi, wyzwań, potu, krwi, wątpliwości, ryzyka, i jeszcze trochę krwi dwójka Saiyan dotarła wreszcie do szczytu wieży. Pogoda i dość mocny wiatr na takiej wysokości nie pomagały w osiągnięciu tego celu, lecz na Vegetę nie porywa się byle kto. Nad ich głowami znajdywał się najpiękniejszy pałac na tej planecie, a w nim jedno z najlepszych miejsc do jakiego może się udać ktoś potrzebujący treningu. I choć serca były czyste a Popo przekazał już swoje zdanie na temat tej dwójki, to wciąż mają oni coś do udowodnienia.

 Znaleźli się w miejscu z którego można było dojrzeć niesamowite widoki. Wiatr był tutaj lekką bryzą, czuć było zapach jakiejś dobrej fasoli, wszędzie wokół cieplutko. Wejście tutaj było podobnym uczuciem co gorący tulas pełen matczynej miłości. Raj dla młodych, wygodnickich...i kotów. Lecz nikogo zdawało się tutaj nie być. Wszędzie sierść, resztki jedzenia, pazury, i inne pozostałości... Aż w końcu Saiyanom ukazała się jedna wskazówka. Odgłos chrapania dochodzący z pod stolika. Sytuacja dość niezręczna, ale nikogo innego tutaj nie ma, a droga jeszcze się nie skończyła. Jakby tu obudzić Kota by miał chęć pomóc dwóm nieznajomym...
OOC:
Waking up a fat cat challenge - dłuższy i lepszy opis - lepsza nagroda. Powodzenia. Odpisujcie w TYM temacie
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Czw Paź 08, 2015 1:39 am
Śpiew ptaków po raz kolejny przerwał trzask łamanego drewna. Krople potu spadały z jego czoła w nierównych odstępach na jeszcze świeże części trocin. Jego oddech był spokojny, umiarkowany jakby przez cały czas swojej pracy skupiał się tylko na tym. Pomagało mu to skupić myśli, usypiał tym bestię, która w nim drzemie. Postawił kolejny kawał drewna na pieńku, zamachnął się i rozrąbał go na dwie części. Zrobił tak jeszcze kilka razy i odstawił toporek na pień, trzonkiem do góry opierając się o niego jedną ręką. Stał tak pochylony przez chwilę pozwalając by krople jego potu utworzyły na ziemi mokrą plamę. Zaraz po tym położył drugą rękę na biodrze i podniósł głowę ku niebiosom, podążając wzrokiem za ogromną wieżą wznoszącą się ponad chmury, wysoko tak, że wzrok nie sięga.
Czuł zimny, lekki powiew wiatru na swojej twarzy. Był mokry i zrobiło mu się od niego zimno, co skutkowała szybkim, krótkim dreszczem przyprawiającym go o gęsią skórkę. Przypomniał sobie jak w szkole przytrafiło mu się to samo, na co ktoś opowiedział, że 'śmierć go obwąchała'. Wzdrygnął się ponownie odganiając od siebie myśl śmierci. Teraz, patrząc w górę zastanawiał się, czy jego Kimiko gdzieś tam jest i obserwuje go. A może obwinia go za to co się stało? Może jednak mógł coś zrobić? Potrząsnął głową - ile to już razy o tym myślał, ile scenariuszy by nie pisał wiedział na pewno, że czasu nie cofnie, a i nie pozna odpowiedzi na to pytanie.
Ruszył przed siebie by się po prostu czymś zająć. Porąbał już wszystkie drewno które miał przyszykowane, ale uznał, że zrobi to na zapas. Musiał tylko przejść w inną część lasu by nie niszczyć tych prastarych, wielkich drzew. Robili tak wszyscy jego pobratymcy, w końcu byli Strażnikami tych Świętych Ziem. Chronili je przed ludźmi z nieczystym sercem, ale i sami żyli w harmonii z naturą.

- Gdzie się wybierasz, synu? - gruby, ciepły głos wyrwał go z zamyśleń. Najwyraźniej jego ojciec zauważył, że skończył już swoją pracę. Był ciekaw co teraz zamierza zrobić. Zwłaszcza, że Castiel niedawno wrócił i jeszcze nie zdążyli się nim 'nacieszyć'. Wiedzieli co go spotkało i starali się mu pomóc, dotrzeć do niego i sprawić by znów poczuł radość.

- Idę jeszcze po drewno, muszę coś robić. Później zajmiemy się treningiem, dobrze? - Nawet nie odwrócił się do ojca. Stał po prostu wyprostowany i tylko przekręcił głowę w prawo, jakby chciał by mówiono do niego prosto w profil. Nie czekając na odpowiedź ruszył przed siebie w stronę lasu. Wiedział, że jego słowa i zachowanie mogą boleć bliskich, ale coś stało się z jego zaufaniem do ludzi. Nie potrafił już się tak przywiązywać, a może nie chciał. Nie chciał ponownie przeżywać sytuacji w której mógłby zawieść więc stworzył w okół siebie kokon obojętności. Mijał kolejne namioty i ludzi, kiwając im głową na powitanie. Wciąż z kamienną twarzą, jakby wymiętą z uczuć wszedł między drzewa. Kroczył dalej i dalej, czekając aż las trochę się przerzedzi a rośliny będą mniejsze i młodsze...
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Czw Paź 08, 2015 7:39 pm
Szedł dalej, dopóki wszystkie drzewa po drodze nie wydawały się takie same. Teraz zdarzały się młodsze z mniejszymi konarami a Castiel spostrzegł, że jest już niedaleko. Poznał charakterystyczną, dużą polankę z wielkim kamieniem na środku i ruszył prosto przed siebie na drugą jej stronę. Gdy minął wielki kamień jego oczom ukazał się cel tej podróży - małe zabudowanie przypominające tartak. Jego plemię przychodziło tu po drewno, chroniąc stare konary wewnątrz lasu i poszerzając polanę wokół kamienia, a wokół budynku pełno było pieńków do rąbania a na ziemi mnóstwo trocin, tak, że zielona trawa wystawała lekko, ale jakby miała żółtą ziemię.Po drodze zdołał pozbyć się przygnębiających myśli gdy po raz kolejny ujrzał piękna polany. Była tak jasna i ciepła, sprawiła, że młody Indianin teraz jakoś radośniej patrzył na świat i z większym entuzjazmem zabrał się do swojej pracy.
Na początku rozwiązał pas i zdjął górną warstwę ubrania. Przecież rąbał drzewo jeszcze nie tak dawno temu i wiedział, że się spoci. Zwłaszcza teraz gdy chciał trochę bardziej przyłożyć się to tej czynności, nie przesadzając jednak mając na uwadze obiecany ojcu trening. Wziął pierwszy większy konar i używając całych swych sił przesuwał w dogodne miejsce. Następnie rąbał drzewo na mniejsze kawały i odkładał na bok. Później zaś brał je i rąbał już na pieńku. Spędził tak ponad godzinę najpierw dbając o mniejsze kawałki, które miał zabrać ze sobą  z powrotem a potem zapełnił składzik pod daszkiem większymi, by później ktoś nie musiał radzić sobie z całymi konarami. Spocony usiadł na pieńku pozwalając kroplom spływać po jego ciele i zwrócił swą głowę w stronę wieży, która teraz wybijała się pionowo w górę gdzieś daleko ponad horyzontem drzew. Po kilku chwilach odpoczynku ubrał się i zapełnił wszystkie kosze ze składziku mniejszymi kawałkami drewna, które rąbał. Zabierając tyle ile mógł ruszył w drogę powrotną do wioski.
Przez cały czas tej pracy zapomniał o dręczących go myślach i ani razu nie przywołał ich do swej głowy. Skupił się natomiast na ciężarze, który niósł a także na ciągle powiększającej się wieży i musiał przystanąć kilka razy by odpocząć nim dotarł do osady. Gdy tylko dotarł na jej krawędź, od razu ktoś do niego podbiegł by mu pomóc i razem zanieśli drewno w wyznaczone miejsce. Później szukał ojca, ale dowiedział się, że ten nie mogąc się na niego doczekać wyruszył na polowanie i powinien wrócić przed zmierzchem. Castiel był pewny, że ojciec jeszcze będzie chciał trenować po powrocie, więc nie mając co ze sobą zrobić usiadł przed namiotem i wpatrywał się w wieżę.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Czw Paź 08, 2015 8:56 pm
Cichy pisk. A potem jeszcze jeden. I kolejny.
Przypominało to kwilenie rannego zwierzęcia… Czyżby? Coś sunęło po trawie, niewprawnie to przemykając pod krzakami, to próbując przemknąć przez otwartą przestrzeń. Ciche dźwięki musiały zwrócić w końcu czyjąś uwagę…
Był to królik. Z rogiem na głowie.
Spoiler:
Różowa sierść z beżowymi pasemkami była brudna od krwi. Wyglądało na to, że tylna łapka została złamana, bo zwierzak podkulił ją pod siebie. Nosek poruszał się nerwowo. Ponpon był naprawdę zły i głodny. Najpierw nie udało mu się niczego zjeść, bo ta smarkata wariatka wskoczyła mu na grzbiet, robiąc z niego wierzchowca, a następnie zaczęła zrywać kwiatki. Był to wyśmienity moment na ucieczkę, ale osłabiony dał się zaatakować, no i co… Teraz obawiał się, że to szurnięte dziewczę podąży za nim po plamach krwi.
Zdesperowany przyczołgał się tutaj i przednimi łapami rozgarnął ziemię pod jakimś krzakiem. Piszcząc usadowił się w płytkiej dziurze i skrył przed światem… Niestety nie wiedział, że urażone kwilenia mogą zwrócić czyjąś uwagę i że znajduje się tak blisko osady. Królik obrócił się, by wygodniej usadowić i spostrzegł odpoczywającego człowieka. Wbił w niego czarne paciorki oczy wyczekująco, jakby zastanawiając czy Castiel się na niego nie rzuci… Albo czy samemu się na niego nie rzucić?
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Wto Paź 13, 2015 3:32 pm
Castiel usłyszał jakieś piski i dziwne kwilenia i zwrócił głowę w stronę zarośli. Zaskoczony widokiem zwierzęcia jakiego jeszcze nie widział wpadł w osłupienie i przez chwilę wpatrywał się w bezruchu. Dziwny, różowy królik z rogiem na głowie patrzył się w Indianina swoimi czarnymi, paciorkowatymi ślepiami. Gdy tak stał chłopak dostrzegł, że stwór jest umazany krwią i kuli łapkę, jakby był ranny. Nie wiedział co robić w takiej sytuacji więc zadział z pierwszą myślą. Powoli wstał i przesunął się do namiotu biorąc basek suszonego mięsa, którym się żywił. Miał to sobie zostawić na wieczór, ale widział, że zwierzak bardziej może tego potrzebować. Nie chciał się za bardzo zbliżać więc musiał załatwić sprawę delikatnie. Nie potrafił jeszcze wyrzuć energii zwierzęcia i nie wiedział jakie ma nastawienie ani jak działać w tym wypadku.

- Hej nie bój się, może jesteś głodny? - Wystawiając rękę z mięsem na przód kucnął i czekał. Po jakimś czasie zrobił powoli kilka kroków w przód by zbliżyć się do zwierzęcia. Starał się nie denerwować tylko być spokojnym. Chciał by zwierze mu zaufało i poczuło jego zapach. Po pewnym czasie zbliżał się o kilka kroków mając nadzieję, że nie uzna go za zagrożenie i nie zaatakuje. A zranione zawsze może. Zrobił jeszcze parę kroków i był na tyle blisko, że mógł dostrzec beżowe paski na różowej sierści umazane we krwi. Wysunął rękę bardziej by mógł go obwąchać ryzykując i będąc czujnym by móc uciec. Delikatnie rzucił mięso koło głowy królika....
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Czw Paź 15, 2015 8:37 pm
Królik nie spuszczał wzroku z Castiela. Śledził oczyma każdy jego gest i umilkł, jakby bojąc się, że piskami przyciągnie go bliżej. Siedział w tej norze i tylko poruszał noskiem, kładąc uszy po sobie. Bardzo dziwny zwierz… Gdy wyczuł, co człowiek niesie w jego kierunku minimalnie się ożywił, ale pozostał w bezruchu, tylko łeb lekko przekręcił. Wysunął się jak najdalej by nie opuścić nory i obwąchać dokładnie kawałek mięsa… A myśląc o mięsie patrzył i na oferowany przysmak i dłoń chłopaka. Nie namyślając się długo porwał pasek mięsa i ząbki, które nagle wydłużyły się i urosły, zatopił w posiłku. Mlaskając i cicho mamrocząc jednorożco-królik zajął się jedzeniem. Swoją drogą… Od kiedy króliki są mięsożerne…?
Zjadł. Odwrócił się w stronę Castiela, łapką obtarł mordkę i spojrzał na człowieka. Uśmiechnął się… A był to uśmiech upiorny, bo otworzył usta z długimi na palec kłami… I rósł. Krzaki pod którymi się ukrywał zostały wyrwane z ziemi i po chwili stał przed młodym wojownikiem dziesięciokrotnie większy od swojej małej wersji, wielgachny królik…
Spoiler:
Urósł w mięśnie. Róg był większy i nagle ostrzejszy, nie wspominając o pazurach wielkości noży. Oczy świeciły podejrzanie różowawym blaskiem. Musiał się cieszyć na myśl, że zje chłopaka, bo nachylił się nad nim i wziął głęboki wdech by ryknąć mu w twarz i uniósł łapę by zadać cios.
- POOONPOOOOOON! GDZIE JESTEEEŚ?! – zawołał z daleka dziewczęcy, przesłodki głosik.
Oh. Królik jakby zamarł i zaczął się trząść. Ze strachu najwyraźniej, bo w oczach pojawiło się bezbrzeżne przerażenie. W jednej chwili  z wielkiego potwora przemienił się w małego króliczka i doskoczył do nóg Castiela, chowając się za nim. Ba, kulił i tulił się do niego przestraszony, jakby to nie on chciał przed sekundą go zjeść.
- POOONPOOOOOON! - Głos się zbliżał, królik bardziej drżał.
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pią Paź 16, 2015 4:00 pm
Castiel czekał na reakcję zwierzęcia i ucieszył się, że ten skorzystał z jego oferty. "Niektóre nie dają do siebie dojść, a teraz być może będzie mi łatwiej. Przestanie się mnie bać i nie będę musiał się martwić o swoje ręce...." - pomyślał, a w kąciku jego warg pojawił się jakby cień uśmiechu. Rozejrzał się szukając wzrokiem wołającym o pomoc innych ludzi z wioski. Nie było jednak nikogo widać, jak na złość wszyscy zajęli się innymi sprawami, albo korzystali z pięknej pogody czy chwili wolnego gdzieś z dala od miejsc, które widzą na co dzień. A być może on odszedł od wioski za daleko? Rozważania przerwały piski a gdy odwrócił się w tamtą stronę przeszedł go dreszcz strachu. Zobaczył ten upiorny uśmiech i włoski na jego ciele zjeżyły się. Sparaliżowało go.
Po chwili sprawy zaczęły nabierać jeszcze gorszy obrót gdy zwierzę zaczęło rosnąć. Wielkie jak noże pazury z ostrym rogiem na czole i z przerażającymi dodatkami krwi na futrze czy wyraz twarzy powodowały u Castiela dziwną bezsilność. Nigdy dotąd nie widział takiego dziwnego i strasznego stworzenia a gdzie tu mówić, żeby z nim walczył. Na pewno nie był wystarczająco silny by sprostać temu zadaniu. Po raz kolejny uniósł głowę i spojrzał w te dziwne ślepia żegnając się w duchu z bliskimi. Przez moment ogarnął go strach jaki czuł gdy trzymał jeszcze żywą Kimiko w swoich ramionach. Wtedy bał się o nią, teraz boi się o siebie. Zamknął oczy a czas się dla niego zatrzymał i przez głowę szybko zaczęły mu przelatywać myśli i obrazy, które wspólnie tworzyły konkretne sceny a młody Indianin rozpoznał w nich wspomnienia. "A więc to prawda, że gdy się umiera całe życie przelatuje przed oczami... Teraz tylko wyczekiwać na tunel białego światła...."
Ta ostatnia myśl rozśmieszyła go i jakby trochę się wyluzował, ale obrazy wciąż przelatywały. Przeskakiwał od sceny do sceny, gdy nagle usłyszał głos w swojej głowie. "Co się z Tobą dzieje chłopcze? Dlaczego pozwalasz by strach Cię paraliżował?" - gruby głos jego ojca karcił go, ale jednocześnie był dziwnie ciepły wlewając w jego serce odwagę. - "Czyż nie ćwiczyliśmy razem i nie byłem większy od Ciebie?" - chłopak przypomniał sobie lekcję ojca i w tym momencie w jego głowie zobrazowało się to wspomnienie, przeskakując z poprzedniego. Patrzył jak ojciec tłumaczy małemu podstawy walki. Mówił o przewadze w sile przeciwnika, jeśli jest większy, ale możliwości słabego punktu w szybkości. Pokazywał mu też, że dużych przeciwników można pokonywać używając szybkości i atakując w nogi. Przez głowę, tym razem bardzo szybko zaczęły przelatywać mu wspomnienia szkoleń i nauk jakie pobierał u swojego ojca.
Wszystko to działo się szybko w jego głowie, jednak dla niego były to całe godziny. Nie zdawał sobie sprawy z faktu, że królik słysząc dziewczęcy głosik przestraszył się i chyba nie zamierzał już go zjeść zmniejszając swoje rozmiary...

OCC:
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Nie Paź 18, 2015 1:02 am
Obrazy przelatywały mu w głowie już tak szybko, że trudno mu było skupić się na czymkolwiek dłużej niż pół sekundy. Miał wrażenie jakby minęło wiele godzin, czuł to. Głowa ciążyła mu już mocno i od jakiegoś czasu zaczął odczuwać pulsujący ból, który wracał systematycznie. Przez chwilę widywał różne sceny tylko po to by za chwilę otrzymać kolejną falę, która uderzała coraz to silniej.
Widział mnóstwo i miał wrażenie, że wszystko co mógł sobie przypomnieć to zrobił to. Wciąż jednak nie czuł się na siłach a myśl o przeciwniku znów wlała w jego serce strach. Gdy przetrwał kolejny nawrót bólu myślał, że to już koniec i nie mogąc znieść więcej zastanawiał się czy Kimiko też cierpiała. Nagle jego myśli zwolniły a on sam jakby leciał gdzieś przed siebie, a przynajmniej tak czuł bo wszędzie dookoła widział ciemność. Nagle w okół niego wybuchło światło a on zobaczył zbiory galaktyk przez które przelatywał.
Siedział w nocy na trawie ze swoim ojcem. Był mały, miał około siedmiu lat. Rozmawiali o czymś, ale Castiel jakby jeszcze nie słyszał o czym. Dźwięki dla niego brzmiały jakoby on sam siedział pod wodą i ktoś z nad powierzchni mówił do niego. Ale on tym razem nie skupiał się na tym, tylko na widoku, który zaparł mu dech w piersiach. To było jedno z jego lepszych wspomnień. Piękna, gwieździsta noc z jasnym blaskiem księżyca padającym na nocny majestat wieży okraszonej dziwnymi indiańskimi zdobieniami. Gdy podszedł bliżej usłyszał jak ojciec tłumaczy mu pewne kwestie po bójce z jednym z rówieśników. Sam zaczął a gdy dostał mocniej stracił nad sobą kontrolę. Tłumaczył się, że to miało być 'na żarty' a tamten uderzył go mocno. Pamiętał wtedy tamte słowa...

- Bo widzisz, synu... - Mówił do niego już spokojnym tonem obejmując dziecko dużym, ciepłym ramieniem i spoglądając w górę, na wieżę - Człowiek wyobraża sobie mianowicie, że cierpienia, które sam znosi, są ogromne, a te, które zadaje - znikome. - Teraz spojrzał na syna i potargał mu włosy ręką dodając - Jedne bowiem sam odczuwa, drugich zaś nie. A kiedyś zrozumiesz, że ból to tylko iluzja...

Uwielbiał te nauki ojca, z majestatem tego miejsca tworzyły uczucie ciepła i miłości o których zawsze wspominał w trudnych chwilach. Tym razem jednak słysząc ostatnie słowo coś jakby w nim pękło i w końcu zrozumiał o co chodziło. Ból głowy zmalał wraz z momentem gdy przypomniał sobie o nim, rozumiejąc że to zależy tylko od niego samego, czy się podda...
Wszystko nagle zniknęło, a przed nim zmaterializowało się kolejne wspomnienie, odblokowane jego ostatnią myślą. Po raz kolejny ujrzał siebie, tym razem trochę starszego. Siedzieli przy ognisku, ojciec i inni starsi ludzie. To było chyba po jego pierwszym prawdziwym polowaniu. Pamiętał to, jego chwile wejścia w dorosłość. A i tym razem gdy się zbliżył usłyszał dokładniej...

- Życie nie jest pozbawione bólu, ale chodzi o to, jak sobie poradzimy z tym bólem... albo radością, zawstydzeniem czy triumfem. To coś więcej niż czas, który upływa zanim umrzemy; to suma wszystkiego, co przez ten czas robimy. Podjęcie decyzji może być czasem trudne, ale zdarza się często, że niepodjęcie żadnej decyzji, powstrzymanie się od koniecznego działania przynosi gorsze skutki niż błędna decyzja. Zło kwitnie tam, gdzie nikt mu się nie przeciwstawia, ale ci, którzy potrafią, muszą to zrobić, by chronić tych, których nie mogą ochronić się sami. - Patrzyli teraz na niego, wymalowanego, z piórami, zachwyconego słowami Starszego - Po to trzymamy pieczę nad tymi Świętymi Ziemiami. By przeciwstawiać się złu, bo odważny nie ten, który się niczego nie boi, lecz ten, który potrafi stawiać czoła swoim lękom. - tym razem słowa jego ojca sprowadziły na niego zrozumienie.

Przez te lata w cywilizacji chyba zapomniał ideały z jakimi się wychowywał. Teraz myśląc o przeciwniku już się go nie bał. Głos ojca nalał w jego serce odwagę i pobrzmiewał jeszcze przez chwilę w jego głowie. Przestał się bać już i wroga i bólu. Gdy jego dusza po raz kolejny poczuła radość sceneria też się zmieniła. Był w lesie, ale nie był pewien czy rozpoznaje miejsce. Po chwili zrozumiał, że to różni się od tego co zobaczył. Tym razem nie było tu nikogo oprócz niego. Wiedział, że coś się stało, bo usłyszał w okół siebie cichy odgłos lekkich stóp kroczących po pasie zasłanej gałązkami i suchymi liśćmi.
Nie była ani duchem, ani w pełni cielesną istotą. Najbardziej przypominała pięknego anioła jaśniejąca jasnym blaskiem. Mniej materialna od żywych, lecz bardziej materialna od duchów, sunęła ku niemu, a na jej twarzy gościł uśmiech pełen radości, szczęścia i miłości. Jej cera była biała jak śnieg, oczy niebieskie, niemal kryształowe. Kiedy podeszła bliżej odgarnęła jasne włosy do tyłu, a spojrzenie niebieskich oczu błądziło tęsknie po jego twarzy, jakby nie mogła się na niego napatrzeć.

- A więc w końcu zrozumiałeś... - rzekła do niego melodyjnym, aksamitnym głosem. Castiel poczuł niepohamowaną chęć poddania się jej. Wszystko w niej go fascynowało, wygląd, zapach... nawet jej głos. Istotnie, była istotą nie z tego świata.

-  Co teraz? - pytanie to wyrwało mu się z ust. Jego siła woli jakby przestała istnieć. Czuł do niej coś dziwnego, jakby znał ją od dawna, a od niej biła miłość, dziwna, jakby chciała sprawować nad nim opiekę. Uśmiechnęła się, lecz nie odpowiedziała. - Chcę wiedzieć. - dodał.

- Przecież już wiesz. - odrzekła znów uśmiechając się do niego promiennie.

Nic z tego nie rozumiał. Po co właściwie ona się pojawiła? Wprawdzie zrozumiał swoje błędy i nabrał odwagi, ale nie znał prawdziwego celu wizyty.

- Zrozumiesz... - powiedziała, jakby czytała w jego myślach.

Castiel spojrzał na nią znów. Uśmiechała się dobrodusznie. Myślał o tym wszystkim, co to może znaczyć. Chciał już by to się skończyło. Nagle stało się coś dziwnego. Chłopak jakby oderwał się od ziemi i wznosił w górę po raz kolejny. Potem nastała ciemność i już wiedział, że przemierza galaktykę. Widział mijane gwiazdy i planety. Widział wybuchy asteroid, mógł zobaczyć całą historię świata. W około, a może w swojej głowie usłyszał aksamitny głos kobiety.

- Przystań na chwilę. Zatrzymaj świat. Dokąd się spieszysz? Nie zdążysz i tak.

Młody Indianin 'szedł' jakby po wyznaczonej ścieżce, wysoko w kosmosie. Nadal czas przelatywał mu między oczami, piękne widoki ogromnej galaktyki i po raz kolejny przypomniały mu się wieczory pod gwiazdami, tak podobnymi do tych teraz.

- Wczoraj i jutro nie znaczą nic. Przestań się śpieszyć i naucz się być.

Wiedział, że to co widzi to tylko iluzja. Nikt nie miał takiej mocy, by móc swobodnie podróżować między galaktykami i czasem. Nie wiedział tylko czy to jego własna wyobraźnia płata mu figle.

- To Ki Cię prowadzi, najprostszą z dróg. Nie szukaj zła, ni dobra a znajdziesz więcej, niż znaleźć byś mógł.

Gdy słowa brzmiały wciąż w jego uszach poczuł ze zaczyna opadać. Po chwili znów byli na ziemi, lecz tym razem jaśniejąca postać pojawiła się przy nim. Podeszła do niego a on chciał zapytać czy to wszystko dzieje się w jego głowie, czy na prawdę. A ta, jakby znów czytała jego myśli:

- Oczywiście, że to dzieje się tylko w Twojej głowie. Ale skąd, u licha wniosek, że nie dzieje się na prawdę? - ta odpowiedź dała mu chyba jeszcze więcej pytań, ale nie próbował drążyć tylko zastanowił się nad tym. Po chwili jego uwagę przykuło otoczenie. Miał wrażenie, że jest w tym samym miejscu, w którym spotkał tego królika, ale nie wiedział tego dopóki o tym nie pomyślał.

- Nie rozglądaj się w około. Spójrz tutaj. - powiedziała i palcem wskazującym dotknęła miejsca na jego klatce piersiowej, gdzie powinno być serce, po czym zniknęła a on sam otworzył oczy, gotowy na walkę broniąc tych ziem jako ich strażnik, gdzie spostrzegł małego już króliczka, chowającego się w strachu za jego nogą...


OCC:
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Nie Paź 18, 2015 8:30 pm
Co najciekawsze, Ponpon kompletnie nie zwrócił uwagi na to, że Castiel, jego niedoszła kolacja, a teraz schronienie się zaciął. Dostał dosłownie laga i trwał chwile w niebycie, wybudzając się akurat w momencie, w którym królik próbował ukryć się jeszcze bardziej za jego nogami, a z lasu wyskoczyła… Mała dziewczynka.
- PONPON! TU JESTEŚ! – pisnęła i skoczyła w stronę królika.
Biedne stworzenie nie zdążyło uskoczyć. Mała dopadła je i poderwała w uścisk. Jej pupilek z przerażenia wbił pazury w ziemię i gdy go podniosła, zrobił w murawie grube bruzdy. Nie zważając na jego przerażone piski i oczy, które chciały wyskoczyć z oczodołów, tuliła go mocno do siebie zadowolona. Z bliska nie wyglądała wcale tak, jak powinna wyglądać mała dziewczynka. Miała czarne włosy i dwukolorowe oczy, jedno błękitne, drugie czerwone. Do tego z otworów w różowej bluzeczce wystawały małe, nietoperze skrzydełka, a spod spódniczki wysunął się diabelski ogon. Oprócz tych szczegółów można było ją wziąć za uczennicę podstawówki.
- OMG, OMG! Kyaa! Dziękuje! -  puściła królika, który oszołomiony przysiadł na trawie, za to rzuciła się na szyję Castiela – Uratowałeś mojego Ponpona! – dała mu soczystego buziaka w policzek – Bo myśmy się bawili, w ganianego. I wyszło tak, że chyba on myślał, że w chowanego i już myślałam, że go zgubiłam! I chodziłam po tym lesie… No… I coraz później się robiło. A on w nocy nie może być sam, bo się będzie bać! Ja go bardzo kocham, a on kocha mnie i tak się o  niego martwiłam!
Puściła go w końcu i stanęła na trawie. W oczach pojawiły się łzy, które starła dłonią, pociągnęła nosem i najwyraźniej zebrała się do kupy, bo spojrzała na niego radośnie.
- Ale Ty go uratowałeś! Dziękuje ślicznie! W nagrodę zostaniesz moim przyjacielem i zagramy w łapki! Jeśli wygrasz, to zrobię Ci makijaż, a jak przegrasz… To zrobię Ci makijaż by nie było Ci smutno, co Ty na to? – wyszczerzyła kiełki i klasnęła w dłonie.

OOC
Spotkałeś 7. Mówi to samo za siebie Very Happy
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pią Paź 23, 2015 4:39 pm
Chłopak wracając do realnego świata był trochę oszołomiony tym co widział i słyszał w głowie, a gdy spostrzegł wyłaniającą się lasu dziewczynkę zgłupiał kompletnie. "Jak to możliwe, że ten wielki królik, który przed chwilą chciał mnie pożreć teraz malutki kuli się ze strachu? W prawdzie ta dziewczynka nie wygląda normalnie..." - myślał i poczuł niepokój co do niej. Spoglądając w dół na królika odskoczył od niego, ale też zagrodził mu kawałek drogi. Nie chciał mieć z tym stworzeniem nic wspólnego.
Jego intuicja podpowiadała mu, że może być dużo silniejsza od niego, ale nie bał się już dzięki temu co zobaczył wcześniej w swojej głowie. Gdy dziewczyna dorwała królika i zaczęła mu dziękować trochę zdziwił go ten zwrot akcji, ale nie tracił czujności, domyślając się, że.. "może to być jakieś odwrócenie uwagi, jeśli oba te stworzenia pracują razem. ". Nie zareagował jednak gdy się zbliżyła i dała mu buziaka. Był zaskoczony i kompletnie nie wiedział co tu jest grane, nie zamierzał jednak tego tak zostawić, więc wpierw wysłuchał tego co ma mu do powiedzenia. Gdy skończyła i się od niego oddaliła on też zrobił powoli kilka kroków w tył. Nie spodobał mu się jej ton.

- Wiesz... dziewczynko... - przeciągał, jakby ostrożnie dobierając słowa - Chcesz zostać moją przyjaciółką, a nawet nie podałaś mi swojego imienia? - zaczął Castiel wzruszając ramionami i podnosząc przedramię do góry w pytającym geście. - Nie musisz mi dziękować za uratowanie tego Pona, czy jak go tam nazywasz. Zważywszy na to, że to właściwie ja powinienem podziękować Tobie, bo to stworzenie przed chwilą bardzo urosło i chciało mnie zabić. - Młody indianiec przeniósł na krótką chwilę wzrok na królika patrząc mu prosto w jego oczy i nie bał się. Po chwili odwrócił się w stronę dziewczyny. - Dlatego możesz go zabrać, nie interesuje mnie co się z nim stanie. Ważne jest kim Ty jesteś i co Cię tu sprowadza? Ja nazywam się Castiel i jestem strażnikiem tych Świętych Ziem.

Nie wiedział o co tu chodzi, ale nie miał ochoty grać w łapki, ani - tym bardziej dać sobie zrobić makijaż. Miał co do tej dziewczyny dziwne przeczucia, ale nie starał się być nieuprzejmy. Zrobił kilka kroków jakby oddalając się od tego dziwnego królika, nie chcąc dawać mu okazji do zatopienia swych głów w jego ciele. Był spokojny i czekał na reakcję dziewczyny. Miał tylko nadzieję, że zrobi z tym stworzeniem coś stosownego do jego zachować. Chodziło mu tylko o bezpieczeństwo jego i jego bliskich.

OCC:
I ma mi to coś mówić? Nie mam pojęcia kto to Very Happy ^^ xD
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pon Paź 26, 2015 9:48 pm
Mogłoby się zdawać, że do dziewczęcia połowa wypowiedzianych przez ziemianina słów przepada gdzieś po drodze miedzy uszami, a mózgiem. Uśmiech nie schodził jej twarzyczki.

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 343-26


- OMG,, OMG! Sorasy, sorasy. Mam na imię Siódemka i jestem demonem. Mieszkam od setek lat w tym lesie. Wiesz co lubię Cię i postanowiłam Co potowarzyszyć. Wiesz czemuuuuuu? Bo jesteś dobry dla Ponpona. Pobaw się ze mną. Smutno mi samej tu mieszkać. Co lubisz jeść? Ja lubię ogórki i pianki wiesz. O juz wiem zróbmy sobie ognisko ze strasznymi historiami o duchach. Jesteś moim bohaterem wiesz.


Potok słów z dziecięcej buźki zdawał się być nie do opanowania. Niemniej szybko można było wywnioskować, że dziewczynka jest samotna i spragniona towarzystwa. Jedynym jej przyjacielem był ten dziwny króliko-rożec. Ale zaraz, zaraz, czy ona powiedziała, że jest demonem?! Powinien się bać, uciekać? W sumie Castiel mógł zorientować, w monecie, kiedy spotkał to dziwne zwierzę.

OOC:
Castiel robisz co chcesz ale jesteś skazany na rzep w postaci 7 Very Happy
Uwaga zmiana MG – jakby co pisz do Kuro.
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Czw Paź 29, 2015 5:06 pm
Castiel słuchał dziewczynki i zrobiło mu się jej żal. Nie potrafił wyczuć czy kłamie, ale wydawało mu się, że w pewnej chwili zobaczył samotne oczy i nie przeraził go ich dwukolorowy, straszny wygląd. Takie same, smutne, które on sam posiadał odkąd stracił swój największy skarb. Potrafił zrozumieć, że przez swój wygląd mogła nie mieć za wiele przyjaciół. I bardziej przeraziła go wizja towarzystwa tego królika niż to o czym mówiła Siódemka - że jest demonem i od setek lat mieszka w tym mieście. Skoro tak to prawdopodobieństwo, że jego przodkowie już się kiedyś z nią spotkali było duże. I może wcale nie była taka zła, na jaką podpowiadał mu jej demoniczny wygląd i diabelski towarzysz.
Młody indiański wojownik stał tak kątem oka spoglądając nieufnie w stronę dziwnego stwora z rogiem i starał się podjąć jakąś decyzję. Czy powinien się jej bać? "Być może... ale też mógłbym dać jej szansę..." - pomyślał, a później przez głowę przemknęła mu kolejna myśl, żeby zmienianie świata zacząć od samego siebie. Odwrócił głowę w stronę dziewczynki i ignorując jej ogon i skrzydła uśmiechnął się do niej. Pomału zrobił kilka kroków tak, że był już praktycznie przed nią.

- Skoro mnie lubisz, to chyba możemy zostać przyjaciółmi... - uśmiechając się do niej podniósł rękę i położył na jej głowie, mierzwiąc czarne włosy w radosnym geście.

Spoglądając na nią coś się w nim ruszyło. Nawet jeśli jest demonem, może mieć swoje wady, ale nie wyklucza tego, że będzie zła. W końcu spotkała go i nic mu nie zrobiła, co innego ten królik... Może po pewnym czasie zacznie traktować ją jak swoją własną, młodszą siostrę i chociaż w pewnym stopniu zapełni pustkę jaka w nim została. Po chwili dotarły do niego słowa, które do niego wypowiedziała i zaczęły krążyć w okół ogniska, historii o duchach i piance... tak jakby przywołała jego codzienność. Jeszcze raz zwrócił się w jej stronę.

- Mówisz, że masz ochotę na ognisko i historię o duchach? Tak się składa, że trafiłaś chyba najlepiej jak mogłaś, znam niesamowite miejsce! - po chwili jego zapał jakby przygasł gdy po raz kolejny pomyślał o króliku. Odetchnął, jakby podejmując ważną decyzję, kucnął, położył lekko ręce na ramionach dziewczynki i powiedział cichym głosem - Ale musisz obiecać mi, że ani Ty, ani Twój przyjaciel nie zrobicie nikomu krzywdy... - przerwał na moment jakby dobierał słowa - Zamierzam zabrać Cię do moich bliskich, mojego domu. Jesteśmy Strażnikami i nigdy nie wybaczyłbym sobie gdyby coś im się stało...

Wyprostował się czekając na decyzję dziewczynki, jednocześnie myśląc o swoich bliskich przy ognisku, o tym klimacie, ciepła ognia i blasku gwiazd. O historiach Starszego Wioski, które prawie zawsze przyprawiały go o dreszcze. Być może teraz z Siódemką będzie mu lepiej, będzie miał z kim cieszyć się tymi chwilami...
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Wto Lis 03, 2015 7:02 pm
Dziewczynka dziarskim krokiem ruszyła do przodu. Zasadniczo wzleciała kilka centymetrów w górę i podryfowała w powietrzu przed Ziemianinem. Ot sztuczka. W rękach tuliła, a raczej ściskała do utraty tchu PonPona.

- Co to znaczy zrobić komuś krzywdę? PonPon nie lubi ludzi, bo go zrobili takim jaki jest.

Wyraźnie się zasępiła, nie wiedząc co zrobić. Po chwili zachichotał, z jej ręki wystrzelił promień, a królik zmienił się w muffinkę. Schowała ciastko do małego plecaczka. Demonica skrywała wiele umiejętności, a Castiel poznał właśnie dwie kolejne. Chyba powinien bardziej uważać. Oby nie pozamieniała mieszkańców wioski w owe pianki w sam raz na ognisko. Może to nie najlepszy pomysł, aby ją sprowadzać. Może w wiosce krążyły jakieś legendy o mieszkającym w lesie demonie – dobrym lub złym. Widać, ze dziewczynka nie do końca pojmowała pewne kwestie ale może coś z tego będzie. Za to szeroki uśmiech zagościł na obliczu kilkusetletniej małej dziewczynki.

OOC:
Przepraszam, że tak drętwo ale próbuje się wczuć. Możesz nauczyć się od niej latać.
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Sro Lis 04, 2015 11:32 pm
Chłopak czekał przez chwilę na odpowiedź dziewczynki. Miał pewne obawy, ale postanowił zaryzykować. Domyślał się jednak jaką potęgą może dysponować - w końcu jest demonem. I to kilkusetletnim. "I prawdopodobnie nie poradziłbym sobie z nią, gdyby doszło do takiej sytuacji. Więc co innego mam zrobić? Przynajmniej spróbuję się z nią zaprzyjaźnić..." - myślał. Obu im wyjdzie to na dobre, może znajdą nić porozumienia w swoich klatkach samotności. Jego wzrok podążał za nią gdy wzniosła się w powietrze, jakby od niechcenia. Młodemu indianinowi aż oczy wyszły z orbit i oniemiały nie zwracał nawet uwagi na nieszczęsnego PonPona, który już prawie stracił oddech w ramionach Siódemki. Jej ruchy pojawiły mu się w głowie w zwolnionym tempie, a on starał się zaobserwować choćby najmniejsze drgania czy inne dziwne zjawiska i po prostu dojść prawdy na temat tej sztuczki. Z zamyślenia wyrwał go jej głos a odpowiedź jeszcze bardziej go zmieszała. Zarówno jedna jak i druga część - zdziwiło go, że dziewczynka nie zna znaczenia słowa 'krzywdzić' mimo iż żyje podobno już bardzo długo. A wiadomość o powstaniu jej zwierzęcia sprawiła, że trochę inaczej patrzył na królika. Nie wiedział jednak, czy chodziło jej o aspekty psychiczne, czy stworzyli go w dosłownym znaczeniu. Już miał coś odpowiedzieć gdy przed jego oczami stwór zamienił się w muffinkę dotknięty jakimś dziwnym promieniem wystrzelonym z ręki demona.
W jednej chwili zdumienie zmieniło się w przerażenie. Nie był pewien czy dobrze zrobi zabierając ją do ogniska skoro zna takie potężne sztuczki. "Ale z drugiej strony zneutralizowała tego potwora, czyli zrozumiała, że może on być zagrożeniem. Pójdziemy, ale i tak nie pozwolę jej nikogo skrzywdzić." - ta myśl pojawiła mu się w głowie razem z powrotem pewności siebie. Zamierzał zaryzykować i jej zaufać. Tego królika bał się bardziej i cieszył, że go zneutralizowała. Nie pozwalając by zmieniła zdanie odezwał się...

- No wiesz, po prostu bądź miła i nie denerwuj się, tak jak tu ze mną. Może pokażesz mi jeszcze raz jak pofrunęłaś jak ptaszek? - zachęcił ją radosnym głosem obserwując po raz kolejny jak unosi się w powietrzu. Zamyślił się i postanowił spróbować.

Łatwo mógł się domyślić do czego służy ta technika, o ile nie jest sztuczką. A jak bardzo by się przydało gdyby potrafił latać, o ile zaoszczędził by czasu i siły, mógłby przez to opracować nowe sposoby treningów razem ze swoim ojcem. Ile łatwiejsze będzie nauczenie się jej gdy ją widzi i może dokładnie zbadać. Po raz kolejny czas jakby zwolnił i obraz przed jego oczami zaczął zachowywać się jakby mógł go przewijać, spowalniać i przyspieszać. Czuł w środku radość, jakby miał do tego talent i adrenalinę związaną z czymś nowym. Ciekawość wzięła nad nim górą i stanął w szerokim rozkroku skupiając się na tym co czuł w sobie. Szybko bijące serce pompowało w niego to podniecenie. Poddał się mu pozwalając by było to częścią niego. Cały ten potencjał starał się ogarnąć umysłem, ale było tego tak wiele, że nie sposób mu było cokolwiek dosięgnąć, a gdy nawet udało mu się 'złapać' jakiś nurt płynący w nim - ten prześlizgiwał mu się przez palce i po krótkiej chwili chłopak zauważył, że cała ta adrenalina i podniecenie przerodziło się w złość. Nie potrafił sobie poradzić, choć czuł, że był już tak blisko. Po raz kolejny skupił się i wyobraził jakby zanurza się w swoją duszę czując energię w nim przepływającą...


OCC:
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pią Lis 06, 2015 2:25 pm
Energia wirowała w nim jak tornado wsysając wszystko do środka. Zajęło mu sporo czasu nim uspokoił się na tyle by móc się skupić. Próbował wiele razy, ale za każdym nie udawało mu się w końcowej fazie, tak jakby nie wiedział dokładnie o co chodzi, jakby brakowało mu jednego ostatniego składnika. Czuł jak krople potu spływają po bruzdach od skupienia na jego czole, przez moment wyobraził sobie jak te wodne kulki powoli spadają na ziemię i rozbijają się tworząc mgiełkę migoczących malutkich kropelek. W jednej chwili jego myśli zmieniły tor, przypominając sobie - po raz kolejny - gdy obserwował jak robi to dziewczynka i gdy zauważył wtedy podobną migocącą mgiełkę jakby zakrzywiony obraz, ledwo dostrzegalny. Wtedy przyszedł mu do głowy inny pomysł, żeby uwolnić tą energię którą usilnie w środku starał się złapać, a widok zakrzywionego obrazu tuż przy ciele podsunęło myśl w jaki sposób dokładnie to zrobić i uśmiechnął się pomimo coraz większej ilości potu na jego czole.
Odetchnął głęboko i wciąż z zamkniętymi oczami, w ten sam sposób w jaki wyobrażał sobie, że wchodzi w głąb duszy, starał się wypuścić swoją energię. Przed własnymi oczami stworzył obraz siebie, z które unosi się jakby dym, po czym prawie w tym samym momencie zamienia się w rozciągliwy materiał, który idealnie przylgnął do niego dopasowując się do każdego kształtu ciała. W następnej chwili wyobraził sobie jak unosi się przy pomocy tego materiału i poczuł jak jego ciało powoli wznosi się w powietrze. W jednym momencie otworzył oczy i po raz kolejny opanowała go fala podniecenia, które znikło tak samo szybko, jak się pojawiło, gdy opadł na ziemię tracąc przez to koncentrację. Tym razem wiedział już o co w tym chodzi i z nowym zapałem przystąpił do następnej próby.
Kolejnym razem udało mu się już szybciej i łatwiej - w końcu nie była to zbyt wymagająca technika. Jeszcze raz wzbił się w górę w pełni skupiony. Zaczął manewrować, a gdy po kilku chwilach robiło się to dla niego coraz łatwiejsze poczuł dziwne osłabienie, które zmusiło go do powrotu na zieloną trawę tych Świętych Ziem. "Mój organizm pierwszy raz się z tym spotyka, pewnie muszę się przyzwyczaić." - pomyślał Indianin ciesząc się z osiągnięcia jakie dokonał. Po krótkiej przerwie trenował raz za razem starając się w pełni opanować nową umiejętność, a gdy po jakimś czasie nie musiał już tak bardzo nad tym skupiać głowy, odetchnął świeżym powietrzem rozglądając dookoła i czując - poza zmęczeniem - relaks i wolność. W następnej chwili pomyślał o Ikarze i mitologii, którą czytał mieszkając w mieście. Zatrzymał się nad tym przez moment, ale po chwilo odrzucił od siebie złe myśli konsekwencji. Nie jest Ikarem i będzie leciał jak najdalej. Rozkoszując się przyjemnym wiatrem przemykającym między jego ciałem w locie i odprężającym zielonym kolorem lasów, jego wzrok napotkał różnobarwny wzrok Siódemki i uśmiechnął się. "To niesamowite. Znam ją od krótkiej chwili a już otwiera przede mną bramy nowych możliwości!" - pomyślał chłopak i obniżył lot stawiając kroki w stronę demona.

- Hej, dzięki Tobie nauczyłem się latać! Będziemy mogli bawić w chowanego i ganianego, tak jak wcześniej bawiłaś się z PonPonem! - powiedział do niej uradowany mając nadzieję, że sprawi jej to przyjemność, bo wydawało mu się, że ma bardzo dziecięcy charakter. Złapał kilka głębszych oddechów wciąż odczuwając skutki ubytku energii i kontynuował. - Ale najpierw pójdziemy do ogniska i poopowiadamy sobie historyjki, tak jak obiecałem, co Ty na to? - Odwracając się skupił myśli i wzniósł się lekko w powietrze nie mogąc nacieszyć się tą sztuczką.

Ruszył przed siebie słysząc jak dziewczynka podąża za nim. Wszelkie obawy, które wcześniej miał przyćmione zostały w jego umyśle ostatnimi wydarzeniami. Rozkoszując się przyjemnym wiatrem mierzwiącym jego czarnego irokeza próbował różne wariacje lotu. Po drodze chciał obserwować zachowanie Siódemki, ale ta zachowywała się normalnie jak na siebie - dziecinnie. Cały czas miał na uwadze stwierdzenie, że jest samotna i uczepił się tej myśli jakby była jedyną rzeczą, która ich łączyła. Gdy oboje znaleźli się w 'centrum' wioski widział spojrzenia ludzi, często przerażone, zszokowane widokiem dziewczyny. Rodzice nigdy nie powiedzieli Castielowi o incydencie, który wydarzył się w czasie jego narodzin, a on teraz przyprowadza demona w ich społeczność. I to lewitując! Chłopak podniósł ręce w neutralnym geście uspokajając ludzi i oświadczając im, że tego wieczoru mają gościa. Zdawał sobie sprawę, że pewnie będzie miał pogadankę ze swoim ojcem albo Starszym Wioski i odrzucając te myśli zaprosił Demonicę do dużego namiotu by tam mogła chwilę odpocząć. On sam potrzebował odpoczynku, gdyż używanie tej techniki wciąż stanowiło dla niego swego rodzaju problem. W międzyczasie pokazał jej gdzie może spać gdyby chciała zostać z nimi.
Nim się obejrzał słońce powoli zaczęło zachodzić poza horyzont a chłopak wyszedł z namiotu czując specyficzny zapach palonego drewna, słysząc iskrzące się drewno i śmiech młodszych przedstawicieli jego ludu. Inni zdążyli już wszystko przygotować i dostarczyć drwa na opał, a ten widok pomarańczowy w ostatnich blaskach zachodzącego słońca sprawił, że poczuł większą więź z domem niż zazwyczaj. Zobaczył ludzi gromadzących się w okół ogniska i poszedł tam razem z dziewczynką. Byli starsi ludzie, także dorośli i dzieci. Kilkoro młodych pięknych kobiet spojrzało na niego, gdy podeszli bliżej i usiedli w kręgu. Nie zwrócił na nie uwagi. Gdy zrobiło się ciemno a w okół był gwar Castiel wstał i rozmyślając o Siódemce i starając się ją rozgryźć, zaczął:

- Urodziła się z wadą serca co nie chciało bić w samotności. - zamilkł na moment pozwalając ostatnim głosom ucichnąć. Nie wiedział czemu przypomniał sobie akurat tą opowieść, ale skojarzyła mu się z sytuacją jaka zaszła. - To jej serce kalekie dla drugiego człowieka znało tylko uczucie miłości... Inna urodziła się z wadą wzroku. Była ślepo zachłanna na życie. Gdy wstawała o świcie oczy jej aż do zmroku miały trwać w nieustannym zachwycie. - Jego wzrok wędrował od człowieka do człowieka, spojrzenia do spojrzenia. Zdawało mu się, że każda osoba zwrócona jest w jego stronę i spija słowa z jego ust. - One budzą się z myślą, że nic nie jest na zawsze, ale czują, że to właśnie jest piękne. Zasypiają z nadzieją, że choć świata tak wiele, to im serce z radości nie pęknie. Urodziły się z wadą słuchu, bo do szczęścia brakuje im ciszy. A świat szepcze wciąż do nich swoją gęstą harmonię, której nigdy nikt inny nie słyszy. - chyba wszyscy znali tą historie, ale tym razem Indianin opowiedział ją z energią, która w nim drzemała i którą teraz dokładnie czuł. Dlatego każdy był tak zafascynowany, jakby odkrywał ją na nowo.

Zamilkł spuszczając głowę w dół by przez moment słuchać ciszy jaka nastąpiła. Rozmyślając o dziewczynce przypomniał sobie tą historię, a robiąc to wróciły jego wspomnienia straconej miłości. Po chwili jednak ktoś inny powoli podjął dalszą część jakby rozumiał co działo się z chłopakiem. Ale on już nie słuchał. Odnalazł wzrokiem dziewczynkę, wrócił na swoje miejsce siadając obok niej i uśmiechając się niemrawo, jakby w przepraszającym geście...

- Ja wiem, że to nie do końca była straszna historia, ale pamiętam jak się nad nią zastanawiałem gdy pierwszy raz ją usłyszałem... Zrozumiałem, że nie ważna jest sama potęga mięśni, lecz i umysłu. - Podniósł głowę w górę spoglądając w niebo. Robiło się coraz ciemniej a chłopak dostrzegł konstelacje i gwiazdy, które w tym odosobnionym od światła miejscu były bardzo widoczne. Zaciągnął się świeżym powietrzem myśląc, że to właśnie jest dom a do jego głowy napłynęły kolejne słowa, które wypowiedział tylko do Siódemki - To jest moje niebo, ledwie ponad ziemią. Moje przejaśnienia wśród burz... - prawie szeptał rozkoszując się widokiem gwiazd - To jest moje niebo. Nie chcę mieć innego bo blisko mi do niego. - przeniósł wzrok na dostojną wieżę wznoszącą się wysoko ponad chmury - Tuż, tuż...

Zamilkł z wzrokiem wpatrzonym w dal. Słowa, które ktoś wypowiadał przy ogniu wlatywały do jego głowy jednym uchem, a wylatywały drugim. Nie wiedział czemu, ale zaczął ufać Siódemce. Później przekona się co z tego wyniknie. Wyrwał się z zamyślenia i rozejrzał, wzrokiem przekraczając granicę blasku ognia, w ciemność starego lasu. Odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął radośnie a z jego ust wyrwały się kolejne melodyjne słowa

- Cichy zapada zmrok,
idzie już ciemna noc.
Zostań, zostań wśród nas, bo już ciemno i mgła.
- podniósł rękę i pogłaskał ją po głowie mierzwiąc czarne włosy.
- Zostań, zostań wśród nas - tak jak byłaś za dnia...


OCC:
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pon Lis 09, 2015 10:13 pm
Siódemka dziarsko maszerowała przez gąszcz. Emanowała swoją energią i gadała jak nakręcona o czymś, co ogólnie nie miało wiele sensu albo miało lecz tylko w pojmowaniu samej demonicy. Jednak, gdy wstąpili na skraj wioski dziewczynka przylgnęła do nogi swojego nowego przyjaciela i już tak pozostała. Na pierwszy rzut oka widać było, że była inna. Mieszkańcy patrzyli to ze strachem, to z nieufnością. Dzieci, jak to dzieci chciały poznać nowego przybysza ale ich matki odciągały ich za rękę. Czy to ich wina, w końcu tylko Castiel miał to szczęście, że uczył się w mieście, miał szersze spojrzenie i wiedzę. Zresztą w mieście na każdym kroku było znacznie więcej nawet niegroźnych dziwadeł.  Przy wieczornym ognisku Siódemka zamieniała patyki i kamienie w najprzeróżniejsze słodycze. Demony właśnie odżywiały się w ten sposób, dlatego też piszczała z radości, gdy ziemianin przygotowywał specjalnie dla niej pianki z ogniska. To były jedyne momenty, w których przebywając w wiosce się uśmiechała. Cały wieczór atmosfera była napięta. Po opowieści przy ognisku starszyzna wezwała do swojego namiotu młodego wojownika. Mógł się tego spodziewać. Zapewne specjalnie dobiera słowa podczas swojej opowieści, lecz nie dotarły one do włodarzy. W namiocie siedziała cała starszyzna wioski, w ciemnym kącie ulokował się tylko szaman. Jeden ze starszych przemówił:


- Ratonhnhaké:ton dlaczego na teren Świętej Ziemi przyprowadziłeś bestię rodzącą się ze zła?!
– Pytanie brzmiało jak oskarżenie. Dlaczego narażasz nas na te demoniczne czary. Nie tylko nas ale i Boga tejże planety? Całe życie jesteś szkolony na Świętego Wojownika, a teraz zdradzasz swoich bliskich. Mam nadzieję, że to tylko młodzieńcza głupota.

OOC:

No to mamy konflikt na wysokim szczeblu. Sam decydujesz czy Siódemka jest z Tobą, czy np zostawiłeś ją z rodzicami.
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Wto Lis 24, 2015 1:41 pm
Castiel patrzył na dziewczynkę, która przylgnęła do jego nogi i zdawała się być zaniepokojona czy zmieszana. Później jednak zobaczył na jej twarzy uśmiech gdy dawał jej pianki i był przekonany, że właśnie dla takich chwil tu przybył. Z tą czerwoną opaska na głowie i strojem podobnym do indiańskiego, jedynie te różnokolorowe oczy i... ogon - nie pasowały do tego miejsca, ale tę myśl nie dopuszczał do siebie. "Skoro zwykłe pianki dają jej tyle przyjemności, musi być bardzo samotna..." - myślał chłopak i starał się zapamiętać każdą dobrą, radosną chwilę tego wydarzenia. Widział jednak niechęć i strach ludzi, a gdy później wezwano go do namiotu starszyzny czuł pewien niepokój. Przez ten wieczór atmosfera była napięta i dało się zobaczyć to po nerwowych ruchach ludzi. Wiedział już co się święci, ale chciał godnie stawić temu czoła. Jego decyzje i jego odpowiedzialność.
Schylając się nieznacznie wkroczył do namiotu. Wzrokiem przeleciał szybko po zebranych orientując się, że była tam prawie cała starszyzna. Jego oczom nie umknął także szaman, siedzący po cichu w ciemnym kącie. Jeden z nich zabrał głos a gdy skończył chłopak poczuł się trochę zawiedziony tym co usłyszał. Wprawdzie mógł się tego spodziewać - sprowadził demona na ich świętą Ziemię. Jednak on widział całą tą sytuację inaczej i słowa bliskich mu ludzi raniły go. Odetchnął głęboko i podniósł głowę starając się ostrożnie dobierać słowa, ale adrenalina i złość nabrzmiewały w jego ciele. Czuł je i starał się zachować spokój, wyjaśniając od początku i mając na uwadze słowa Starszego.

- Bestię powiadacie? Od kiedy to zaczęliście oceniać ludzi po wyglądzie? To dziwne, jak niewidzialność dla reszty świata popsuła Wam wzrok... - chłopak zatrzymał się na chwilę, nie chciał nikogo obrazić tylko dobitnie przedstawić swoją rację. - Widzicie ją i odpychacie, choć nic złego Wam nie zrobiła. Zło nie jest tym, co wchodzi do ust człowieka. Zło jest tym, co z nich wychodzi - sami mnie tego uczyliście a teraz każecie mi myśleć, że wszystko to było na pokaz.

Chłopak zorientował się, że szybkim krokiem chodzi w tą i z powrotem, a wzrok starszych podąża za nim i wyglądali jakby obserwowali mecz tenisa. Myśl ta rozbawiła go, ale po chwili sam się skarcił. Nie jest to odpowiednia sytuacja na żarciki. Szybko uspokoił się w duchu i po raz kolejny wzrokiem przeleciał przez wszystkich zebranych. Ciekawiło go co ma do powiedzenia szaman, który skryty w cieniu obserwował wszystko mądrymi oczami. Napięcie w powietrzu wydawało się osiągać maksymalną skalę i Castiel czując to usiadł po prostu na ziemi starając się uspokoić i kontynuować swoją wypowiedź. Emocje brały nad nim górę i nie chciał by to one rozwiązały cały spór i to w sposób, który nie był dla niego dobry. Powoli zaczął nabierać powietrza, głęboko, po czym wstrzymał je na kilka sekund i powoli wypuścił pozwalając opaść emocjom. Stara technika uspokajająca, której nauczył go ojciec. W jego głowie wciąż pobrzmiewały słowa Indianina, przepełnione nutą oskarżenia o zdradę...

- Boga tejże planety? - zaśmiał się na hipokryzję tych ludzi - Niebo samo nie spadnie, trzeba je osiągnąć - powiedział to i wykorzystując nową technikę uniósł się w górę na kilka centymetrów jakby na pokaz i po chwil opadł z powrotem na ziemię. - Bóg wysłuchuje tych, którzy proszą o łaskę zapomnienia dla nienawiści, lecz głuchy jest na głos tych, którzy chcą uciec przed miłością - odwrócił się w stronę szamana siedzącego w kącie - wszyscy nosimy w sobie iskrę bożą. W dziele stworzenia mamy wszyscy jeden cel - Miłość. Ale ta miłość nie powinna koncentrować się na jednej osobie, jest rozproszona po całym świecie i czeka na odkrycie. Obudź się na tę miłość. Co minęło, nie wróci. Co przyjdzie, musi być rozpoznane. Czyż nie takie były Twoje słowa do mnie, Szamanie? I to Wy teraz oskarżacie mnie o zdradę? - obrócił się dookoła osi w miejscu spoglądając po zebranych, opuścił głowę w dół i pokręcił nią smutno z dezaprobatą. Nie wiedział co ma teraz zrobić, jak postąpić. Wartości, które mu przekazywano, nagle zostały podważone.

- Wyszkoliliście mnie na Świętego Wojownika i myślę, że chyba bardziej pojmuję jej ideę od Was. - chłopak zamilkł i zastanawiał się nad dalszą decyzją swojego życia. Demonica pewnie siedzi gdzieś tam przed namiotem i czeka na niego przestraszona. - Jestem nim, więc wezmę odpowiedzialność za moje czyny i poniosę konsekwencje. Nie chcąc Was narażać - jak to sami powiedzieliście, zamierzam opuścić osadę z Siódemką. To już nie jest młodzieńcza głupota tylko odpowiedzialność dorosłego mężczyzny. Nie chcę jednak żegnać się z Wami w tych ponurych okolicznościach i nie chcę żegnać mojego domu na zawsze. Proszę więc Was o błogosławieństwo - nie mogę jej zostawić samej i jako Strażnik będę pilnował jej by nie robiła nikomu krzywdy, a i od Was zagrożenie oddalę. Zło dobrem zwyciężaj... - dając im czas na podjęcie decyzji i odpowiedź wstał i skierował swoje kroki ku wyjścia z namiotu, chciał zobaczyć się z demonicą. Gdy już był w przejściu przypomniała mu się kolejna nauka jaką otrzymał i odwracając głowę w ich stronę powiedział... - Nadszedł czas, w którym musimy wybierać między tym co słuszne, a tym, co łatwe, tak jak mówiliście. Ja wybieram to co słuszne, może to da Wam świadectwo, że Was nie zdradziłem a wręcz przeciwnie, wciąż podążam ścieżką waszych nauk. Czy któryś z Was były gotowy na takie poświęcenie? Zastanówcie się nad tym...

Gdy opuścił namiot nagle poczuł chłód nocy. Wzdrygając się jakby śmierć go obwąchała skierował swoje kroki prosto do Siódemki. W jego głowie buzowały różne myśli, nie szedł jednak za żadną z nich, by po chwili zamknąć się w szufladce i nie myśleć nic. Potrzebował spokoju i miał nadzieję, że chociaż jego nowa przyjaciółka ukoi jego duszę. Wmawiał sobie w duchu, że postąpił zgodnie ze swoim sumieniem, nie chciał jednak stracić swojego dziedzictwa. Wszystkiego, na co składało się jego jestestwo. Jego wzrok odnalazł dwukolorowe tęczówki Siódemki, jakby przestraszone. Patrzyła na niego tak, jakby całe jej życie zależało od jednego cieplejszego słowa. Uległ pokusie. Dobre słowo jest łatwą przysługą niewymagającą ani krzty poświęcenia, a czasem wartą więcej niż prawdziwy dobry uczynek...

- Nie przejmuj się wszystko będzie dobrze. Ja cię nie zostawię - złożył jej obietnicę i uśmiechnął się do niej.  - Przyjaźń nie potępia w chwilach trudnych, nie odpowiada zimnym rozumowaniem; gdybyś postąpił w ten czy tamten sposób... Otwiera szeroko ramiona i mówi: nie pragnę wiedzieć, nie oceniam, tutaj jest serce, gdzie możesz spocząć - otworzył szeroko ramiona i przytulił dziewczynkę starając się jej dodać otuchy, a może to bardziej sobie chciał dodać otuchy. Potrzebował jej, czuł się zagubiony. - Życia nie można zrozumieć bez miłosiernej wyrozumiałości, nie można go bez niej przeżyć... - dodał cicho jakby chciał dać lekcję swojej przyjaciółce...


OCC:
Sponsored content

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 2 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito