Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
Max
Max
Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Max 9tkhzk0/0Max R0te38  (0/0)
KI:
Max Left_bar_bleue0/0Max Empty_bar_bleue  (0/0)

Max Empty Max

Sro Gru 16, 2015 5:06 pm
Imię i nazwiskoMaxwell Congos

RasaHalf-Saiyan

Wiek19 lat

Wygląd:

   Na pierwszy rzut oka widać, że to mężczyzna. Powiedzmy, że przystojny, ale daleko mu do tego, aby wyróżniać się z tłumu. Wzrostem nie zachwyca, mierzy jakieś sto siedemdziesiąt jeden centymetrów. No.. Jak się wyprostuje i wyciągnie do góry. Chociaż troszeczkę. Z wagą jest różnie. Im więcej trenuje, tym większe mięśnie ma a co za tym idzie zwiększa się też jego waga. Poniżej siedemdziesięciu kilogramów jednak nie schodzi. Biorąc pod uwagę ludzkie rasy, należy do przedstawicieli białej. Jest dość przyjemnie, ale nie przesadnie umięśniony, jego czarne włosy mają ciągłą erekcję poza nielicznymi kosmykami z przodu. W ogóle nie chcą mu opaść. Ma ciemno niebieskie oczy, od czasu do czasu kilkudniowy zarost na twarzy. Reszta ciała jest średnio owłosiona. Czyli nie jest gładki, ale też ciężko go pomylić z małpą. Niestety uzbierało mu się trochę blizn, głównie śladów po wypadku samochodowym. Ma tatuaż przedstawiający atakującego, wężopodobnego stwora. Ogon znajduje się na prawej łopatce, pysk natomiast na prawym ramieniu.
Ubiera się różnie, w sposób dopasowany do potrzeb. I raczej zwyczajnie, nie lubi udziwnień. Jak trzeba być eleganckim, to ma czarne pantofle, ciemny garnitur, koszulę. Byleby bez krawata. Jak jest ciepło, to pomyka w krótkich spodenkach i koszulce, często z jakimś nadrukiem. Jak jest chłodniej, to spodenki zamienia w zależności od sytuacji na ciemne jeansy, bądź zwykły dres. Zakłada też wtedy rozpinaną bluzę z kapturem i/lub czarną, skórzaną kurtkę. Jak idzie spać, to albo w tym samym stroju, w którym się urodził, albo w bokserkach. Na szyi praktycznie zawsze ma złoty łańcuszek, pamiątkę po prawdziwej matce. Od jakiegoś czasu nosi przy sobie nóż.


Nóż:


Charakter:

   Co by tu mądrego napisać.. Jest skomplikowany, często sprzeczny ze sobą. Jedną z jego zalet i równocześnie jedną z wad jest to, że w przeciwieństwie do pobratymców swojego ojca nie jest typem chcącego wiecznie walczyć i się sprawdzać wojownika a raczej inteligenta. Wręcz można powiedzieć, że jest geniuszem i to takim z górnej półki, co poza oczywistymi zaletami sprawia niestety, że uważa się za lepszego od innych i zdarza mu się to okazywać. Jest typem wyznającym zasadę "co wolno Wojewodzie, to nie Tobie smrodzie" w wielu aspektach życiowych. Nie znosi kłamstwa u innych, samemu nie ma przed nim oporów. Uwielbia manipulować, jest niesamowicie, wręcz niezdrowo ciekawski. Bardzo lubi się uczyć, przychodzi mu to z łatwością, bardzo lubi poznawać nowe rzeczy, rozwijać się. Dla własnej satysfakcji. Jest typem samotnika, ale często staje się duszą towarzystwa. Raz jest bardzo poważny, zamyślony, innym razem wygłupia się niczym mały dzieciak. Jest dobrze wychowany, uprzejmy, ale też złośliwy, wredny. Nigdy nie przepadał za swoją przyszywaną rodziną, ale poczucie winy za to co się stało go męczy. Chociaż należy powiedzieć, że jego sumienie działa dość wybiórczo. I że często sprowadza się do cichego głosika, który mówi mu, że ktoś patrzy. Jest dość egoistyczny, dąży do tego co chce po trupach, ogół ludzi go drażni, ale łatwo zawiera przyjaźnie. Jest charyzmatyczny, ale brak mu cierpliwości do innych. Różnie też reaguje na cierpienie. Raz wzrusza ramionami jak usłyszy o zniszczonym mieście, innym razem pała rządzą zemsty i rozpacza widząc śmierć jednej osoby, czy krzywdę, jaka spotyka jakieś dziecko. Uwielbia za to zwierzęta, poza małymi kotami i bardzo dobrze się czuje na łonie natury. Z racji bogactwa przyszywanych rodziców i tego, że pieniędzmi wynagradzali mu brak uwagi, jest rozpieszczony i uważa, że wszystko mu się należy, ale zdaje sobie z tego sprawę i stara się to ukrywać. Bardzo lubi kobiety, dużo kobiet i to jak najczęściej, uważa, że ich piersi to najcenniejszy dar od bogów dla wszechświata. Gorzej może być z potencjalnym związkiem, chociaż po oglądaniu sporej maści kreskówek z dalekiego wschodu jest fanem związków typu "harem".  Uwielbia czytać, uspokaja go to, podobnie jak i słuchanie muzyki. Bardzo różnorodnej. I wreszcie.. Ma dziwne sny, jakby wspomnienia. Zawsze po nich odczuwa pewną tęsknotę za czymś nieokreślonym, chęć zemsty na kimś, za nie wiadomo co, czuje, że chciałby coś wiedzieć, ale nie ma pojęcia o co chodzi.

Historia:

Nieciekawa przeszłość nieciekawej teraźniejszości:


   Czemu to ich spotkało? Czemu oni? Zawsze byli pokojowym ludem, nikomu nie wadzili, nie prowokowali. Wszystko się zmieniło, gdy przylecieli przedstawiciele tej agresywnej rasy ze swoimi armiami. Opór na nic się nie zdał, podobnie jak i wszelkie inne próby opanowania sytuacji. Dwa miasta zostały założone i zaczęły się rozszerzać. Liczba przybyszów się zwiększała a oni nic nie mogli z tym zrobić. Podobno starszyzna zaczęła rozmowy z obcymi, podobno jakieś szanse, na jakikolwiek rozejm się pojawiły, ale najwyraźniej jeszcze nie teraz. Ich wioska była atakowana. Wyczuł wcześniej, że się zbliżają, dlatego kazał części wojowników zabrać dzieci i szamana, aby uciekli z nimi w góry, jednak nie zdążyli tego zrobić. A teraz.. Teraz to pociski energetyczne spadały na nich i ich domy a najeźdźcy wlali się do wioski zabijając każdego, kto stanął im na drodze. Stał nad ciałem jednego z młodzików, którego nie zdążył uratować i nad ciałami dwójki morderców. Pomścił dziecko, ale co z tego? Jego brat niedaleko krzyczał do kogoś, aby wyprowadził szamana i go osłaniał. Nie miał pojęcia do kogo, nie miał czasu sprawdzać. Nadchodzili kolejni..
   
   Walczył zaciekle, kolejny żołnierz padł pod jego ciosami, gdy poczuł to. Jego serce ogarnęła rozpacz, jego umysł krzyczał, gdy ciało było zbyt zszokowane, aby to robić. Jego brat, jego najlepszy przyjaciel.. Jego energia właśnie zanikła a to mogło oznaczać tylko jedno. Kierując się wściekłością i chęcią zemsty wypadł z budynku, stając naprzeciw wrogiego dowódcy. Energii szamana również nie czuł, nie miał jednak pojęcia, czy ten opuścił wioskę i cało uszedł, czy też zginął. Za to wyczuł energię przeciwnika. Była duża. Za duża. Pewnie w innych okolicznościach by się bał, ale teraz czuł jedynie wściekłość. Jego prawa dłoń skierowała się w stronę wroga, lewą chwycił ją tuż za nadgarstkiem i potężny strumień wystrzelił w kierunku tego mordercy. Bakurikimaha uderzyła w klatę postawnego sługi changelingów i odepchnęła go trochę do tyłu. Chyba mu nawet zbroję nadkruszył. Nie miał jednak szans. Jego przeciwnik otrzepał się i wyciągnął dłoń. Nie było możliwości, aby to przeżył. Widział lecące na niego światło, czuł jak ogarnia go gorąc, jak go spopiela i myślał jedynie o tym, że był za słaby. Jego dusza odeszła w nieznane.

Nieznani przodkowie:


   Trzeba przyznać, że życie w górach ma swoje plusy. Piękne widoki, czystsze powietrze, cisza i spokój. Może nie każdy to docenia, jednak dla wielu ma to swój urok. Oczywiście siedzenie w miejscu, gdzie nic się nie dzieje na dłuższą metę może być nudne, więc nic dziwnego, że każdy korzystał z jakiejkolwiek okazji, aby trochę urozmaicić swoje monotonne życie. Chociaż takich okazji nie było za dużo. Jednak gdy z nieba nagle zaczęła spadać kula ognia, każdy się ożywił i każdy porzucił to, czym się zajmował, aby ją obserwować. Całe szczęście, że nie leciała na nich, tylko z impetem uderzyła w głębi gór. Krótka narada i wreszcie mała grupka mężczyzn ruszyła w tamtą stronę. Wraz z nimi szła dziewczyna, która niedawno wróciła z miasta, po studiach, więc może więcej wiedziała o dziwnych sprawach. Przypuszczali, że widzieli spadający meteoryt, jednak to nie było to.. Na miejscu znaleźli szczątki czegoś, jakiegoś urządzenia, czegoś w kształcie kuli a pomiędzy nimi leżało ciało. Na pierwszy rzut oka człowiek, potężnie zbudowany, z czarnymi włosami, sięgającymi mu za ramiona. Z ogonem, z literą M na czole. Pewnie jakiś tatuaż. Mężczyzna był poobijany, posiniaczony, poraniony. W jego brzuchu widniała wypalona dziura.

   Co miała zrobić, jeśli cała wioska zgodnie stwierdziła, że najlepiej będzie jak ranny przybysz zostanie zaniesiony do niej i to ona się nim zajmie? Inaczej sobie wyobrażała swoją przyszłość. Szła na studia, na medycynę, do miasta, z głową pełną planów i sercem przepełnionym nadzieją na dostatnie, szczęśliwe życie. Uczyła się pilnie, zaliczała z dobrymi ocenami wszelkie egzaminy, poznała wspaniałego chłopaka, zakochała się. W trakcie studiów zaczęła praktyki w miejscowym szpitalu i sprawdzała się. Ale brakowało jej pieniędzy.. Koleżanka ją do tego namówiła. Spotka się raz z jakimś mężczyzną, który potrzebuje odskoczni i zarobi trochę grosza. Nikt się nie dowie. Potem drugi raz. Trzeci, czwarty, itp.. Nawet z dyrektorem szpitala. Trudno się mówi, nie ona jedyna. Studia skończyła, mogła z tym zerwać, mieszkać z ukochanym, pracować normalnie. Przynajmniej w teorii. Okazało się, że wcale niełatwo ukryć to co się robiło. Chłopak się dowiedział a ona znalazła się na ulicy. Żona dyrektora zaczęła coś podejrzewać i dziewczyna na wszelki wypadek została zwolniona. Z wilczym biletem. Nie miała pracy, nie miała gdzie mieszkać, nie miała oszczędności, bo nie przewidziała tego i nie zostawiła nic na później. Ciuchy, kosmetyki, solarium.. To wszystko kosztuje. Musiała wrócić do wioski. Ale i tam wiedzieli, chociaż nie miała pojęcia skąd. Napiętnowali ją, każdy traktował ją z pogardą, unikał jej. Nic więc dziwnego, że to na nią spadł ten ciężar. W dodatku ranny a ona znała się na medycynie, prawda? Opiekowała się więc nim, czekając aż się przebudzi. Nie mogła jednak powiedzieć, żeby robiła to z ciężkim sercem. Te mięśnie, to ciało, rozmiar.. A ona dawno z nikim nie była. Pacjent zaczął otwierać oczy, nie ruszał się jednak i nic nie mówił. Ona do niego mówiła, tłumaczyła mu co się stało, zadawała pytania, na które jednak nie dostawała odpowiedzi. Któregoś dnia weszła do niego i zaskoczona zobaczyła, że ten już stoi. Patrzył na nią, wreszcie wyciągnął po nią dłoń. Nawet gdyby chciała się opierać, to i tak nie miałaby siły.

   Obserwowali z dala tę ziemską wioskę. Członek saiyańskiej elity stał na wzgórzu a wraz z nim stało pięciu "Orzeszków". On tam był, ten zdrajca. Niegdyś jeden z zaufanych, kapitan z własnym oddziałem, młody, ale awansujący i rozwijający się szybciej, niż inni. Podobno sporo osób na wyższych stanowiskach się go obawiało i tego, kim może być w przyszłości. A on zawsze był dumny, robił po swojemu, jednak nikt nie podejrzewał, że zdradzi. Poleciał ze swoimi wojownikami na jedną z planet i tam słuch po nim zaginął. Wysłany ich śladem oddział dowiedział się jedynie, że znaleźli jakieś ruiny a tam kapitan oddziału zwrócił się przeciwko swoim towarzyszom i pozabijał ich wszystkich. W dość okrutny sposób. Odnaleziono go, jednak okazał się za silny. Był też okrutniejszy i agresywniejszy niż zazwyczaj. Znów wszystkich pozabijał, jednak samemu został ciężko ranny i musiał uciekać. Całe szczęście, że udało się go namierzyć. Był tu, w tej właśnie wsi. Saiyan dotknął scoutera i zmarszczył brwi zdziwiony. Ich cel najwyraźniej był obecnie słabszy, niż wcześniej. Nie miał pojęcia czemu tak było, ale trzeba to było wykorzystać. Dał znak swoim żołnierzom.

   Nieliczni ocalali mieszkańcy wsi opowiadali potem dziwne historie o jakiejś walce latających ludzi. Podobno mieli nawet ogony! Strzelali do siebie jakimiś laserami, czy prądem, czy czymś podobnym a gdy się nawzajem uderzali, to echo rozchodziło się po całej okolicy. Nie wiedzieli jak ta walka się skończyła, zresztą ich to nie obchodziło. Obchodziło ich natomiast to, że jakaś dziwna, świetlna fala uderzeniowa zmiotła z powierzchni ziemi ich domy, zabijając większość z nich. Ranni zostali zabrani do szpitala, w tym młoda dziewczyna. Po jakimś czasie została tam tylko ona, w śpiączce, w ciąży. Leżała tam kilka miesięcy, w tym czasie dbano o nią, zanim nadszedł czas rozwiązania. Dziecko przeżyło, mama już nie.. Pozostało po niej niewiele pamiątek, któe zostały spakowane i wraz z malcem zostały przekazane odpowiednim służbom.

Było sobie życie:


   Dwunastolatek siedział w swoim pokoju, na fotelu, z nogami na biurku. Czytał książkę, starając się zrelaksować po nudnym przyjęciu w Capsule Corp. Rety, jaka córka tego ich dyrektora jest krzykliwa i marudna. Ciągle musi na siebie uwagę zwracać. Koszmar.. Chłopak spojrzał na pokojówkę, która akurat przyniosła mu napój, rozejrzał się po pokoju wielkości trzypokojowego mieszkania normalnych ludzi i doszedł do wniosku, że nie powinien narzekać na tak trywialne rzeczy. W końcu całkiem nieźle trafił. Zaledwie rok czasu był w domu dziecka, czego oczywiście nie pamiętał, gdy został adoptowany. Jego obecni rodzice ponoć nie mogli mieć własnych dzieci a nie chcieli się do tego przyznać, więc pozostawała cicha adopcja. Mógł powiedzieć, że trafił z tym idealnie, skoro jego rodzice należeli do grona jednych z najbogatszych. Kontrakty z wojskiem, laboratoria biologiczno-chemiczne, rynek komputerowy, infrastruktura, wypuszczanie w świat nowinek technologicznych i wiele innych. Wprawdzie on służył tylko za ruchomą, ozdobną własność, bez zbędnych uczuć typowych rodzinie, ale ponieważ nigdy takich nie doświadczył, to nie miał powodów do narzekania. W końcu nie miał pojęcia co tak naprawdę traci a teraz nie miał źle. Oczywiście o wiele ciekawiej by było, gdyby się coś w jego życiu działo, ale co tam.. Pod innymi względami również czuł się jakby wygrał na loterii. Był silniejszy od kolegów i to mimo tego, że wolał się uczyć i siedzieć nad książkami. A nauka szła mu o wiele lepiej, niż innym. Nic dziwnego, że co jakiś czas przeskakiwał klasę a do końca szkoły średniej nie zostało mu dużo. Wiadomo, że nie samą nauką człowiek żyje, dlatego grywał w piłkę, chodził na parkour, wspinał się po górach i brał udział w innych, aktywnych formach spędzania czasu a nawet myślał nad sztukami walki, ale nie miał zamiaru się w tym kierunku rozwijać. To tylko hobby. Czy też raczej odskocznia.

   Wspinał po górach.. Tak jak teraz, gdy miał szesnaście lat. Lubił to, szczególnie fakt, że mógł sobie odpocząć od ludzi. A tych ostatnio miał za dużo wokół siebie. Nie tylko rodzina i przyjęcia, zabieranie do biur, fabryk, żeby poznał "rodzinny biznes" i wiedział co dalej robić, jak go przejmie. Już studia, psychologia na dziennych i inżynieria produkcji zaocznie, teoretycznie koledzy, dziewczyny.. Treningi tajskiego boksu, capo, plus czasami czegoś innego z ciekawości. Korzystał więc z okazji, aby się z tego wyrwać i zrelaksować na łonie natury. Nagle zatrzymał się. Niebo gwałtownie pociemniało. Za szybko jak na zwykłe zjawisko pogodowe. W oddali zobaczył pojawiający się jakiś kształt i ryk. Smok, cholera, to smok!! Zamarł, rozdarty między nakazującym ucieczkę rozsądkiem a samobójczą ciekawością, która pchała go w tę stronę. I znów ciekawość wygrała, więc zaczął się tam jak najszybciej kierować. Zdołał usłyszeć tylko jak smok mówił, że czyjeś życzenia zostały spełnione i zniknął równie szybko co się pojawił. W ślad za nim poleciały jakieś kamienie a chwilę potem chłopak zobaczył jakieś unoszące  się i odlatujące postacie. To przecież niemożliwe.. To wszystko.. To chyba są jakieś czary!

   Osiemnastolatek jechał limuzyną ze swoimi rodzicami, ale myślami był gdzie indziej. Wciąż rozpamiętywał tamten moment. Nikomu o tym nie powiedział, ani o tym, że miał teraz hopla na punkcie magii. Bo to przecież była magia, prawda? Co innego mogło wchodzić w rachubę? Próbował szukać informacji na ten temat, ale nie wiele znalazł. Za to stało się coś innego. Liczył na to, że może i on ma w sobie tę magiczną energię, więc medytował, skupiał się, próbował ją w sobie wyczuć. I coś się pojawiało. Jakieś mrowienie, parę razy przez moment w jego dłoni formowała się kula światła. Teraz jechał, rodzice coś mówili do siebie a on nie słuchał. Zamknął oczy, skupił się. Czuł delikatne wibracje w sobie, coś rozpływało się po jego ciele. Poruszył lekko ręką, skupił się i coś na kształt delikatnej fali zaczęło kierować się w stronę dłoni. Czuł ją, czuł, że musi uwolnić, nie miał pojęcia jak, ani co zrobić. Otworzył oczy chcąc się uspokoić i.. Energetyczny pocisk wystrzelił mu z ręki wprost w silnik samochodu. W mediach podano, że przyczyna wypadku nie jest w pełni znana, za to, że przeżyła go tylko jedna osoba.

   Minął rok. Skończył studia, poszedł internetowo na kolejne kierunki, ale stracił do tego zapał. Teoretycznie pogodził się ze śmiercią rodziców, ale poczucie winy nadal pozostało. Może nie byli taką rodziną jak powinni być, ale mimo wszystko to im zawdzięczał to, że nie spędził życia w sierocińcu, albo u kogoś, kto by się nad nim znęcał. To im zawdzięczał wygodne życie. Nikomu się nie przyznał co dokładnie się wydarzyło i spędził dużo czasu na to, aby nauczyć się kontroli nad sobą, tą swoją energią i tym co wtedy zrobił. Przejął interesy rodzinne, na szczęście od kontroli nad każdym działem miał odpowiednich ku temu ludzi, więc musiał tylko sprawdzać raporty, jeśli nie miał czasu, czy chęci akurat na to, żeby samemu się tam udzielać. Chęci może by i miał, ale chodziło mu po głowie coś ważniejszego. Na pewno są ludzie, którzy również potrafią "czarować" i wiedzą o co w tym chodzi. Musi ich odnaleźć, muszą mu wyjaśnić, pokazać, nauczyć. I musi się rozwijać. Czuł, że im silniejsze jest jego ciało, tym większa energia go przepełnia. Teraz żałował, że wcześniej mniej uwagi poświęcił na ćwiczenia fizyczne, ale jak to się mówi, nic straconego.

Statystyki:

Siła: 5
Szybkość: 10
Wytrzymałość: 8
Energia: 7

-HP: 120
-KI: 105
-PL: 206

Technika Początkowa -


Ostatnio zmieniony przez Max dnia Czw Gru 17, 2015 7:16 pm, w całości zmieniany 2 razy
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Max 9tkhzk0/0Max R0te38  (0/0)
KI:
Max Left_bar_bleue0/0Max Empty_bar_bleue  (0/0)

Max Empty Re: Max

Czw Gru 17, 2015 5:10 pm
No, no, no, no, no...

Przyznaję, podoba mi się. Brak większych błędów, czyta się spójnie, uzasadnienie ładne jest czemu jesteś na Ziemi i nie znasz swoich korzeni. Jak dla mnie jak najbardziej

Akcept

Na start na Ziemi też bym pozwoliła, ale ostateczne zdanie mają admini.
A na technikę początkową sugeruję Kiaiho.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Max 9tkhzk1/1Max R0te38  (1/1)
KI:
Max Left_bar_bleue0/0Max Empty_bar_bleue  (0/0)

Max Empty Re: Max

Czw Gru 17, 2015 10:36 pm
Przyznam, że jak na małpiastego to dość oryginalne podejście dlatego przychylę się do prośby i pozwolę Ci grać na earthlandzie. W zasadzie to na Vegecie i na Ziemi jest podobna aktywność, ale z racji trwającego eventu i wpakowywania świeżaka w sam jego środek to nawet może i lepiej żebyś zaczął na ziemii, gdzie fabuła się toczy po swojemu.

Z techniką nawet bym poszedł w innym kierunku. Ki-feeling jak na inteligenta bardziej przystało, ale jeżeli nikt poza mną się na to nie zgodzi to tak jak 8 napisała = kiaiho.

Ewentualnie jeżeli inni się zgodzą to kiaiho na start, a w pierwszej sesji treningowej jeżeli będziesz chciał to możesz się uczyć ki-feeling, ale będziesz to musiał bardzo ładnie opisać.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Max 9tkhzk750/750Max R0te38  (750/750)
KI:
Max Left_bar_bleue0/0Max Empty_bar_bleue  (0/0)

Max Empty Re: Max

Pon Gru 21, 2015 8:23 pm
Dobra Karta ładna i ciekawa, ale nie przesadzajmy z tym Ki-feelingiem. Niech trochę pogra i zobaczymy czy na to zasłuży. Na start daję Kiaiho wersję defensywną i chyba tyle. Akcept.
Al
Al
Esper Mod
Esper Mod
Liczba postów : 1541
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Max 9tkhzk2250/2250Max R0te38  (2250/2250)
KI:
Max Left_bar_bleue0/0Max Empty_bar_bleue  (0/0)

Max Empty Re: Max

Pon Gru 21, 2015 8:29 pm
W takim razie 3 akcepty na karcie i 3 akcepty na ziemię.

Ja bym z okazji świąt sugerował Ki Sword zważywszy na dobre uwarunkowanie pod technikę.

ZAMYKAM
Sponsored content

Max Empty Re: Max

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito