The author of this message was banned from the forum - See the message
- RotaBANNED!
- Liczba postów : 197
Data rejestracji : 16/10/2015
Skąd : Wielki Świat
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Imię i nazwisko: Xalanth Braveheart
Imię Ojca: Niall
Imię Matki: Sabi
Rasa: Saiyanin
Wiek: 27 lat
Pseudonim: Gambit
Grupa Krwi: AB
Kolor Oczu: Ciemna zieleń.
Odcień Skóry: Lekko Opalona.
Wzrost: 198 cm
Waga: 89,5 kg
Odbyte urazy fizyczne:
-Brak ósemki z prawej strony. Została zastąpiona srebrnym zamiennikiem.
-W dzieciństwie złamana prawa ręka.
-Dwa razy wybity lewy bark.
-Kilkakrotnie złamany nos.
Przebyte choroby:
-Limfonokleuzola-choroba wieku dziecięcego. Pacjent chorował w wieku pięciu lat. Objawami było silne łysienie ogona. Stan owy utrzymywał się przez trzy tygodnie. Dzięki stosowaniu odpowiedniej dawki leku, objawy powoli ustąpiły. Po wyżej wymienionym okresie, pacjent wrócił do zdrowia. Brak nawrotu choroby.
-Monokleuzola-zatrucie pokarmowe spowodowane zjedzeniem trującego gatunku grzyba z rodziny muchomorzatych. Pacjent cierpiał na bolesne problemy żołądkowe. Nie był w stanie spożywać pokarmów, gdyż kończyło się to zwracaniem spożytego posiłku. Pacjent karmiony był dożylnie przez okres tygodnia. Po powrocie do zdrowia, pacjent wyglądał jakby nigdy nie chorował.
Stan psychiczny: Nie stwierdzono żadnych urazów psychicznych.
Wywiad Lekarski: Pacjent jest zdolny do służby wojskowej. Nie ma również przeciwwskazań do wysłania na misje w kosmosie. Nie ma przeciwwskazań do życia w społeczeństwie.
Wygląd:
Xalanth mierzy sobie metr dziewięćdziesiąt osiem centymetrów, a waży osiemdziesiąt dziewięć i pół kilograma. Włosy czarne niczym onyks. Grzywka ma sporo niesfornych kosmyków. Fryzurę ma uniesioną do góry, często i tutaj widać odstające pukle włosów. Tylna część uczesania sięga ramion. Ufarbowana jest na burgundowy kolor. Niekiedy bywa spięta w kucyk. Przepasana zostaje wtedy białą tasiemką będącą pamiątką po jego matce. Jego czoło zawsze zdobi biała opaska, której pasma materiału sięgają połowy pleców. Idealnie kontrastuje z kolorem włosów Xala. Poniżej opaski znajdują się gęste czarne brwi. Te zaś, przeważnie są opuszczone w dół. Przez to jego spojrzenie wydaje się srogie. Tęczówki oczu ma ciemno zielone. W nich odbija się cały świat, na którymi nimi spogląda. Nos ma duży i zadarty ku górze. Usta ma pełne, a ich kąciki prawie zawsze uniesione są ku górze. Uśmiech, na ogół nie znika z twarzy Xalanth’a. Saiyan ten posiada zarost. Nie, nie jest on typowy. To dwa pionowe paski, które regularnie strzyże. Można by rzec, że to jego znak rozpoznawczy. Kości policzkowe ma dość mocno zarysowane. Uszy, tak warto o nich wspomnieć. Otóż są duże, ale tylko jedno z nich posiada ozdóbkę. Jest to prawe ucho. Biżuteria jaką ma to złoty kolczyk z błękitną perełką. To również, jest pamiątką po ukochanej matce. Drugi niestety, uległ zniszczeniu. Na szyi nie nosi żadnych dekoracji, chyba że mowa tutaj o szalach wszelkiego rodzaju. Tak te dodatki to jest coś, co mógłby mieć przy sobie cały czas. Jego szyja jest gruba i kiedy się denerwuje widać kilka pulsujących żył. Ramiona ma szerokie, dobrze zbudowane. Ręce ma długie z wyrzeźbionymi wyraźnie mięśniami. Dłonie są sporych rozmiarów, ale jego palce są bardziej wąskie i szczupłe. Może to się wydawać dziwne, skoro jest wojownikiem, acz wszystko da się wyjaśnić. Jest tak dlatego, że Xalanath potrafi grać zarówno na harfie. Wydawać by się mogło, że to w ogóle do niego nie pasuje, ale jemu to nie przeszkadza. Ważne, że wie iż mimo posiadania szczupłych palców ma siłę w rękach. Na serdecznym palcu prawej dłoni nosi srebrny sygnet-pamiątka po ojcu. Nie rozstaje się z nim nigdy. Jeśli zakłada rękawiczki to skrywa go pod nimi. Klatka piersiowa Xala posiada dobrze widoczne mięśnie. Czy szczyci się tym? Zależy kiedy, przeważnie w otoczeniu płci pięknej. Talia wąska, no bo to przecież facet z krwi i kości. Tyłek ma okrągły, a co do daru od Matki Natury pozostanie tajemnicą dla jego kochanek i kochanków. Nogi również ma dobrze umięśnione. Stopy ma duże, miewa czasami problem ze zdobyciem odpowiedniego rozmiaru buta. Cóż, zdarza się i tak. Nie myślcie jednak, że Xalanath to typ faceta, który ma małe, no wiecie co. Wyjątki od reguł także występują w przyrodzie.
Jeśli chodzi o stroje to preferuje luźny typ ubioru. Nie przepada za wojskowym stylem, jakim jest kombinezon oraz cała reszta zbroi. Czuje się wtedy taj zapuszkowana ryba, czy jak to się tam inaczej mówi. Jednak jak mus to mus. Jego nadgarstki zdobią, robione na zamówienie pozłacane karwasze z błękitnym kryształkiem. Należały do jego ojca, to druga pamiątka po rodzicielu. Jeśli nie musi nosić uniformu przeważnie chodzi w swojej białej bluzie z bufiastymi rękawami oraz czarnych aladynkach, no i oczywiście granatowych kozakach. Jego ogon, często robi za pasek o brązowym kolorze.
Charakter:
Na pierwszy rzut oka zdawać by się mogło, że Xalanth to typowy cwaniak. Spojrzenie, którym raczy wszystkich dookoła sprawia wrażenie mówiące, że jestem z was wszystkich najlepszy. To, że ma lekki przyrost ambicji to całkiem normalne. W końcu każdy jego pobratymiec cierpi na nadmiar dużego ego. Co się dziwić, wszak są wojownikami. Tacy jak on, zawsze mierzą przecież wysoko. On także, ale też dlatego, by jego rodziciel był z niego dumny. Zawsze wiedział czego chce. Wszak, nie zawsze to dostawał. Dzięki temu zrozumiał, że czasem warto przegrać, by zyskać coś lepszego. Ojciec z matką nauczyli go, żeby pamiętać o swoich granicach. Czasem lepiej się wycofać niż czuć zmorę porażki, która potrafiła okryć hańbą. Może dlatego, zyskał dużo szacunku u niektórych kolegów po fachu. Stara się doskonalić, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Jak na wojownika, jest wrażliwy na muzykę oraz otaczający go świat. Ukrywa swoją delikatną powłokę, żeby nie uchodzić za ciepłe kluchy. Nie jego wina, że ma duszę romantyka. Może to dzięki temu, ma w sobie coś, co przyciąga innych do niego. Ba, zdarza się, że szybko obdarowują go zaufaniem. Stara się zawsze mówiąc prawdę, nawet jeśli to będzie za szkodą dla niego. Nie raz, uratowało mu to tyłek. Zwłaszcza w sytuacjach gdy ktoś próbował umoczyć mu dupę. Taki delikwent, nie miał czym mu zaszkodzić. Lubi spędzać czas na czytaniu książek. Wszak wojownik to nie tylko siła mięśni, ale tez inteligencji. Nie ma nic lepszego, jak intelektualne zwycięstwo nad przeciwnikiem. Co go jeszcze interesuje? Mechanika. Tak, lubi się w to bawić. Nie raz urządza sobie polowania po śmietnikach w poszukiwaniu czegoś, co może posłużyć za ciekawy element do jego nowego pomysłu. Potrafi się wyłączyć na otoczenie na zawołanie, zwłaszcza jeśli temat schodzi na niewygodne dla niego tematy. Niby potrafi przyznać się do winy, ale nie robi tego od razu. Zawsze musi udać głupka tudzież struga pajaca, bo tak najłatwiej. Kiedy jeszcze tak reaguje? Gdy schodzi temat jego relacji z osobami, które darzy uczuciem. Jest tak durny, że można śmiało powiedzieć, że bywa tępy jak but w sprawach miłosnych. Często trzeba pokazać mu palcem, by coś zrozumiał i w ogóle skapował o co chodzi. Jest wiernym towarzyszem i przyjacielem. Nigdy nie zostawi kogoś samego. Skoro jest się wojownikiem, trzeba mieć też honor, którym się trzeba kierować. Cóż jeszcze, ach tak, wbrew pozorom jest szalonym i wesołym osobnikiem. On tylko lubi sprawiać wrażenie sztywnego typa spod ciemnej gwiazdy. Jestli ktoś znajdzie pod poduszka robala, poparzy się wodą pod prysznicem, bo kurki były zamienione, tudzież znajdzie jakiś dodatek w zupie, to wiadome kto za tym stoi. Tak, Xalanth miewa pomysły poziomu dziecka z podstawówki. Uwielbia stroić sobie żarty, dlatego nie raz oberwał przez to po głowie. W najmniej oczekiwanym momencie potrafi rzucić przysłowiowym sucharem. Nawet na polu bitwy. Czemu tak robi? Gdyż czasami chce być w centrum uwagi, ale tez dlatego, by rozluźnić atmosferę. Mimo wszystko, nie da się go nie lubić. Ma w sobie coś, co sprawia, że nie przechodzi się obok niego obojętnie. ma również głupi nawyk do używania ogona w celu łaskotania czy macania innych, zwłaszcza kobiecych tyłków. Potem się dziwi, jak ma piękny czerwony ślad na twarzy. Dodatkowo, jego puchaty dodatek służy mu za podkradanie jedzonka, ciasteczek czy innych delicji, za którymi przepada.
Historia:
Historia Xalantha zaczęła się dokładnie trzydzieści lat temu. To właśnie wtedy przyszedł na świat jako pierwsze dziecko Niall i Sabi. Trzeba nadmienić, że jego rodzice mieli bardzo dobry żywot, przynajmniej na początku. Otóż rodziciele chłopaka byli ambasadorami na królewskim dworze, za czasów panowanie poprzedniego monarchy. Właściwie to Sabi była ambasadorką, Niall natomiast wojownikiem na usługach króla. Żyło im się zatem statecznie dobrze. Narodziny Xalanth’a były świętem dla obojga rodziców. Miał udane dzieciństwo. Rodzice zadbali o jego wychowanie należycie. Pięć lat po narodzinach pierwszego dziecka, na świat przyszłą jego siostra Mexmera. Jak przystało na starszego brata Xal pomagał, tyle ile potrafił rzecz jasna, w wychowywaniu siostrzyczki. Stał się jej obrońcą, kimś komu mogła od czasu do czasu wejść na głowę, jak również wypłakać w ramię. Oboje, kiedy dojrzeli do odpowiedniego wieku wstąpili do wojska. Mexmera szła zawsze za bratem-gdzie on tam i ona. Zaczęli do bycia typowym żółtodziobem, którym każdy pomiatał. Zarówno jedno jak i drugie, chciało być traktowane na równi z innymi, ale wpływy robiły swoje. Nie wysyłano ich na trudne misje, nie robiono z nich mięsa armatniego. Każde testy, do jakich podchodzili zdawali bez problemów. Czuli się tak, jakby oszukiwali nie tylko siebie, ale i innych. Xal, podczas jednego z testów, podobnie jak siostra, nie zrobili absolutnie nic. Celowo oblali egzaminy. Nie tak chcieli wspinać się po karierze. Otrzymali stosowne reprymendy, ale kara ich ominęła. Dlaczego? Ówczesny król uznał takie zachowanie za godne awansu do gwardii królewskiej. Takim sposobem, jedno i drugie stało się członkami, dość elitarnej części wojska. Rodzeństwo jednak odmówiło przyjęcia ich od tak w szeregi gwardii. Poprosili króla, aby ten pozwolił im przystąpić do egzaminów jak innym kadetom. Monarcha zgodził się na to. Zyskali, jak nieliczni szacunek na samej górze. Zdali egzaminy przy drugim podejściu. I wszystko zdawało się być piękne do czasu pewnej nocy, kiedy to matka obudziła ich w środku nocy i kazała uciekać. Nie wiedzieli co się dzieje. Rodzicielka zabrała jedno i drugie do hangaru, gdzie przechowywane były statki kosmiczne. Ustawiła na, zdawać by się mogło, jakiekolwiek koordynaty. Bez słowa pożegnania, wręczyła dzieciom złotą kopertę z listem. Patrzyła jak jej dzieci dolatują w nieznane. Wtedy to po raz ostatni widzieli matkę żywą. Xal i Mex wylądowali na niewielkiej planecie, o której istnieniu wiedzieli tylko ambasadorzy. Mała, piękna planeta zwana Xeneos. Zamieszkiwana przez istoty przypominające koty chodzące na dwóch nogach. Stworzenia te zwane były Gatonsi-ludzie koty. Rodzeństwo zostało wzięte pod skrzydła, kiedy tylko dostarczyły list Guru tej społeczności. Jako, że istoty te potrafiły władać tylko i wyłącznie bronią biała Xal oraz Mex zostali nauczeni technik walki mieczem. Nie zaprzestali jednak treningów w kontroli na Energią Ki. Wszak nie było to, czego mogliby się nauczyć na ojczystej planecie. Spędzili na obcej ziemi prawie dziesięć lat. W urodziny Xala, dowiedzieli się prawdy o tym, co wydarzyło się w przeszłości. Obecny wtedy mości król został zamordowany. Podejrzenia zrzucono na ich rodziców. Coby ich ratować, jedno i drugie zadecydowało odesłać ich jak najdalej od niebezpieczeństwa. Wiedzieli, że dzieci poradzą sobie bez nich. W głowie rodzeństwa roiło się od pytań. Skąd ojciec i matka wiedzieli, że wina spadnie na nich? To pozostaje tajemnicą do dzisiaj. Całkiem możliwe, że któreś z nich musiało przypadkiem, dowiedzieć się o spisku. Rodziciele wszystko dokładnie zaplanowali. Razem z ucieczką ich dzieci. Xal pierwszy raz poczuł chęć zemsty oraz zrozumiał odczucie jakim jest nienawiść. W porównaniu do siostry, on już od razu chciał wracać i się dopłacić. Mexmera, jednak z wielkim trudem powstrzymała brata. Musieli zaplanować powrót, ale tak by nowy król o niczym się nie dowiedział. Ich opiekun zwany Kharji pokazał im sposób na skontaktowanie się z kimś kogo znają, z rodzinnej planety. Oboje mieli dylemat, bo nie byli pewni kto uwierzył w te plotki, że to ich rodzice zamordowali króla. Xalanth wierzył, że jego przyjaciel Daiko, będzie mógł im pomóc. Dzięki telepatycznym zdolnościom Gatonsów, Xal mógł nawiązać kontakt ze starym znajomym. Nie pomylił się Daiko postanowił pomóc. Informował ich o sytuacji jaka panuje na Vegecie. Minęło jeszcze kilka lat, nim rodzeństwo mogło powrócić na rodzinną planetę. W międzyczasie doskonalili technikę władania mieczem oraz kontrolę KI. Daiko dał im znać o buncie jaki powstał przeciwko królowi. To była idealna okazja, żeby powrócić. Podziękowali swym opiekunom za troskę oraz dach nad głową. Obiecali, że jeśli przeżyją, z wielką chęcią ich odwiedzą. Takim też sposobem powrócili na Vegetę. Przyjaciel pomógł im niepostrzeżenie kryć się po powrocie. Zostali przygarnięci przez rebeliantów. Póki co jedno i drugie siedzi cicho. Czekaja na odpowiedni moment, aby się ujawnić. Wszak jedno i drugie, kierowane chęcią zemsty, zaatakowałoby od razu-acz w tym wypadku czas będzie im sprzymierzeńcem.
Ciemnozielone oczy Xalantha wodziły po Tercres’ie. Mężczyzna ów był dużo wyższy od chłopaka. Bujna, uczesana do góry fryzura, z opadającymi na twarz kosmykami grzywki miała ciemny kolor. Gdzieniegdzie widać było białe pasma. Miał już swoje lata, dlatego też twarz mająca ostre rysy przyozdobiona była zmarszczkami. Granatowe niczym burzowe niebo chmury, patrzyły chłodno na młodzika. Brwi opadały w dół dając wrażenie niezadowolenia. Podrapał się po lekkim zaroście, który dawno stracił swój urokliwą, ciemna tonację. Orli nos co jakiś czas się marszczył. Naramienniki od zbroi nosiły wiele śladów uszkodzeń i dawno straciły swój piękny kolor. Zielony odcień stał się wypłowiały i nie był tak rzucający się w oczy jak wcześniej. Podobnie było z pozostałymi elementami uzbrojenia. Czerwona peleryna miała poszarpaną końcówkę, która lekko drgała kiedy ogon dotykał materiału. Tercres skrzyżował ręce na piersiach. Zmrużył lekko oczy. Nie podobało mu się to, że taki szczyl wraz z siostrą, praktycznie od tak zostali wcieleni do Gwardii Królewskiej. Podczas gdy on musiał ciężko na swój sukces zapracować.
-Pies cię trącał gówniarzu.-rzucił krótko-To jest żenujące, że taki ochłap jak ty wstąpił w szeregi mojej Gwardii.-Tercres złapał Xalantha za włosy i przyciągnął do siebie.
Obaj patrzyli sobie prosto w oczy. Tak, mężczyzna był kapitanem Królewskiej Gwardii. Był jednym z najlepszych wojowników, którzy służyli królowi. Jednak to właśnie jemu przypadło w udziale dowodzenie za swoje zasługi w czasie walk oraz podboju planet.
-Lepiej, żebyś mi nie wchodził w drogę, bo gorzko tego pożałujesz.-Tercres zacisnął pięści na ubraniu Xalanth’a-Nie próbuj brać udziału w jakichkolwiek walkach. Nie masz prawa odzywać się bez mojej zgody. W sumie, poza żarciem, spaniem i załatwianiem się, to ci nic nie wolno.-pchnął chłopaka na podłogę i postawił na jego klatce piersiowej buta-Jeszcze jedno. Masz pilnować króla. Zawsze i wszędzie. Nawet do kibla masz z nim łazić, dotarło psie wymiociny?
Xalanth nie stawiał oporu kapitanowi. Mimo, że ten poniżał go jak się tylko dało. Nie odzywał się na zadane pytanie, tylko skinął głową. Znał swoje miejsce, wiedział też, że przez to iż rodzice byli tym kim byli wszędzie mieli łatwo się dostać. Tak, ród Braveheart, którego niekiedy nienawidził z całego serca. Może dlatego w ich symbolu rodowym było serce przebite mieczem, bo oznaczało wieczne chodzenie na skróty? Cholera wie. Xalanth wiedział jedno-zaczynało go to wkurzać, bo przez to skąd pochodził nie miał praktycznie przyjaciół. No, poza Daiko.
Ciemnozielone oczy lustrowały nogę, która przygniatała mu klatkę piersiową. Mimo, że ta została szybko zabrana, nie podniósł się z podłogi. Odczekał, aż kapitan się oddali. Dopiero wtedy się poruszył. Usiadł na tyłku. Podrapał się po czuprynie. Rozejrzał po swoim nowym pokoju. Wzrok zawiesił na zdjęciu rodziców. Zmrużył oczy.
-Nienawidzę was...-burknął.
Ogon chłopaka poruszał się bardzo nerwowo.
-Rozumiem, że chcecie by było dobrze, ale chodzenie na skróty, to oszukiwanie samego siebie.-wgramolił się na łóżko, aby legnąć na nim na brzuchu.
Głośne westchnięcie rozeszło się po pokoju. Xalanth ukrył twarz w poduszce. Poszewka szybko stała się wilgotna. Tak, wrażliwa strona chłopaka dała o sobie znać. Czuł się oszukany, właściwie to oszukiwał siebie w taki sposób.
-Braaachol!-Mexmera weszła do pokoju nie pukając-Miałeś podobno wizytację kapi...-zatrzymała się widząc brata w takim stanie.-Zostawić cię na chwilę to się mażesz! Co ty baba jesteś?!-dziewczyna podeszła do leżącego.
Czarne długie włosy spięte były koński ogon. Ona również miała ciemnozielone oczy. Była sporo niższa od Xalantha, mierzyła sobie bowiem metr sześćdziesiąt. Ramiona miała okryte sweterkiem. Pod spodem widać było koszulę nocną koloru białego. Nogi miała zgrabne, a na prawej kostce zawieszoną miała złotą bransoletkę. Podeszła do brata i pociągnęła za włosy i utuliła do piersi.
-Chodź do siostruni!-zaśmiała się.
-Cóż ty wyczyniasz Karaluchu jeden?!-Xalanth odsunął się od Mexmery-Zachowaj miękkość swoich cycków dla jakiegoś faceta!-nadął policzki-Baby. Phi!-skrzyżował ręce na piersiach po czym usiadł po turecku.
-Cykada. Ciesz się, że użyczam ci moich cycków do poprawy humoru!-Mex złapała ogonem ogon brata-Nie martw się. Pokażemy innym, że jesteśmy tutaj nie z powodu rodziców.
Xalanth westchnął. Pociągnął siostrę i przytulił. Zamknął oczy. Może i miał ochotę urwać jej łeb i to nie raz, ale zrobiłby dla niej wszystko. I w sumie, miał rację. Jeszcze im pokażą i oczyszczą imię rodu Bravehart.
-Utknęliśmy na jakimś zadupiu, a nasi rodzice nawet nam nie powiedzieli o co chodzi.-Xalanth siedział nad rzeką i łowił ryby.
Poruszał ogonem na prawo i lewo. Mexmera patrzyła uważnie na brata. Oboje mieli na sobie granatowe bluzki z bufiastymi rękawami oraz proste spodnie, a do tego kozaki.
-Nie narzekaj braachol! Przynajmniej nie mamy obowiązków!-Mex położyła się na trawie.
-Kiedy wbijesz sobie do tego durnego łba, że jesteśmy dezerterami co?- Xal poderwał się na równe nogi.
-Nie przesadzaj.-dziewczyna zamknęła oczy.
Ona o tym wiedziała i to doskonale. Po prostu chciała wierzyć, że jest inaczej. Zerknęła na wędkę, która się poruszyła.
-Coś złapałeś.-pokazała palcem na poruszający się przedmiot.
Xalanth podszedł do wędki. Zaczął się siłować.
-W dupę króla! Dawaj no tu się ty! Cho no tu!-oparł się nogą o pobliski kamień i ciągnął-Mówię, żebyś dał się wyciągnąć rybi zadzie!-Xal pociągnął mocniej.
Uparte coś, co się złapało nie pozostało dłużne i chłopak został wciągnięty do wody.
-Xal!-dziewczyna poderwała się, po czym ruszyła pędem w stronę gdzie widziała brata ostatnio. Próbowała go dojrzeć, ale wszędzie było pusto. Już zaczęła się martwić, kiedy ujrzała dłonie na brzegu, a potem Xalantha, całego mokrego. Kaszlał i próbował złapać oddech. Tuż za nim, z wody wyłonił się wielki wąż morski. Jego ciało pokryte było połyskującymi szafirowymi łuskami. małe skrzydła wystawały z boku jego trójkątnego łba. Pysk miał długi, zakończony dwoma wąsami. Te nerwowo poruszały się. Złote oczy lustrowały Xalantha, a potem przeniosły się na Mexmerę.
-Czeeeść panie wężu!-pomachała do stworzenia.
-Co ty wyprawiasz głupia?!-Xal patrzył jak wąż pochyla się w stronę siostry.
Otworzył szeroko buzię, kiedy stworzenie dało się drapać pod brodą. Uderzył głową o ziemię. Co on miał z tą dziewczyną?
***
-To od waszych rodziców.-w pokoju, w którym przebywało rodzeństwo siedział Gatons.
Mierzył sobie metr siedemdziesiąt. Jego futro było brązowe, pokryte czarnymi plamami. Uszy zaś ozdobione pędzelkami. Na pysk składały się dwie kuleczki, z których wystawały wąsy. Czarne jak smoła źrenice, zgrane były z brązowym odcieniem oczu Gatonsa. Ubrany był w białą szatę, która zbliżona była do szat mnicha z planety Ziemia.
-No serio, od naszych starszych?-Xalanth trzymał w rękach kryształową półkulę, która wystawała ze złotej podstawki.-Co to niby, takiego ma być Aces?-potrząchał tym, a nawet uniósł do góry.
-Ostrożnie młodzieńcze. To tak zwana Sfera.-zaczął Aces, bowiem tak się zwał Gatonski mnich.-To nasz taki wynalazek, który zapisuje wszystko co chcesz. Pokaż.-wziął od chłopaka urządzenie.
-Jak zapisuje?-Mexmera przekrzywiła głowę na bok.-Coś jak wideorejestrator?-dotknęła wskazującym palcem swoich ust, po czym spojrzała na biały sufit.
-Nie wiem co to, ten wideocoś tam, ale proszę obejrzyjcie to. Wasi rodzice kazali nam to dać, kiedy będziecie gotowi. Moim zdaniem jesteście. Włącza się to tutaj.-Aces wstał i pokazał na czerwony przycisk-Odsłuchajcie to. Zostawiam was samych.-kot wyszedł z pokoju zostawiając rodzeństwo same.
-Kiedy będziemy gotowi.-Xal przedrzeniał Acesa.
-Uspokój się i włączaj!-Mex usiadła obok brata-Włączaj!
-Dobra, dobra. Jak to szło? Ach tutaj, tak?-chłopak próbował włączyć Sferę.
Dało się słyszeć ciche kliknięcie. W kryształowej kuli dało się dostrzec dwie czerwone peleryny osób stojących tyłem.
-Już? To działa?-dało się słyszeć kobiecy głos.
-Aces mówił, że jak będzie błyszczeć to tak.- drugim osobnikiem był bez wątpienia mężczyzna.
-Świeci, świeci to chyba nagrywa.-kobieta, która miała dość delikatny głos usiadła.
Można było dostrzec jej blade lico. Oczy miała ciemnozielone. Nos, dzielący twarz na pół był okrągły, zwyczajny. Usta pełne o różanym kolorze. Widać było, po kim Mexmera odziedziczyła urodę po matce. Dało się również dostrzec brązowe naramienniki oraz kawałek zbroi. Czarne włosy zaś, częściowo zakrywały fragment zbroi ochraniający ramiona. Czuprynę na czubku głowy miała bardzo bujną, sterczała na wszystkie możliwe strony.
-Patrz! Patrz! To mama!-Mexmera podskoczyła na łóżku.
-Cicho bądź Karaluchu!-Xal fuknął w stronę siostry.
-Xalanth, Mexmera, jeśli to oglądacie to zapewne i ja i ojciec już...-zaczęła Sabi, a jej wyraz twarzy posmutniał-...zostaliśmy zabici.
Na słowa matki, rodzeństwo popatrzyło po sobie pytająco.
-Widzicie, drogie dzieci, razem z ojcem dowiedzieliśmy się czegoś przypadkiem. Planowany jest zamach na naszego króla. Obawiam się, że to tylko kwestia czasu kiedy to nastąpi.-Sabi westchnęła-Jestem pewna, że szybko zorientują się, że wiemy. Nie da się tego ukrywać jak wcześniej. Nie jest prosto udawać, że najbliższa osoba króla próbuje go skrzywdzić, mam na myśli Zella. Spróbujemy z ojcem nie dopuścić do tego, dlatego przygotowaliśmy plan. Pewnie zdziwiło was, że bez problemu opuściliście planetę, prawda? To nie było nic trudnego. Wystarczyło z Gatonsami, umówić się na codzienne wizyty w celu przedyskutowania korzystnej oferty handlowej.-kobieta kontynuowała, a głos jej drżał-Żeby wszystko uwiarygodnić, Aces kilkakrotnie nas odwiedzał. Jesteśmy mu bardzo wdzięczni za pomoc. Głównie za to, że pomimo ryzyka, zdecydował się was przyjąć na swoją planetę. Mało kto zna koordynaty, do miejsca, w którym jesteście. Mamy nadzieję, że tam nie będą was szukać.-dało się słyszeć zmartwienie w głosie kobiety.-Jest jeszcze jedna osoba, która o tym wie. Ktoś, kto jest bardzo blisko z tobą Xalanth. Wiem, że możemy ufać tej osobie. Ach, zostawiliśmy wam kilka Sfer, w różnych miejscach, które są wam bliskie. Na pewno je odnajdziecie.-Sabi wyprostowała się i spojrzała na męża, który podszedł do niej.-Coś jeszcze im powiedzieć?
-Wystarczy. To zdolne dzieciaki, poradzą sobie. Lepiej nie dawać za dużo informacji, bo jeśli ktoś przechwyci sferę będą w tarapatach.-Niall miał basowy, twardy głos.
Pochylił się. Mężczyzna miał krótkie, sterczące włosy. Kilka ciemnych kosmyków grzywki opadało na jego twarz. Ta miała ostre rysy, a kości policzkowe były bardzo dobrze widoczne. Przez środek kruczego nosa przechodziła blizna. Miał czarne oczy, niczym węgiel. jego zbroja była bardzo podobna to tej, którą miała Sabi.
-Kocham was dzieciaki.-Niall zakrył dłonią, skrytą pod białą rękawiczką Sferę i film się urwał.
Rodzeństwo siedziało sztywno, jak porażone piorunem. Powoli przetrawiali informację, jaką posłyszeli. Mało tego ojciec, który nigdy im nie mówił dwóch magicznych słów, nagle je wypowiedział. Mexmera rozpłakała się, zaś Xalanth poczuł gniew, ale i nienawiść. Nie rozumiał, dlaczego rodzicie musieli się wtrącać? Po co? Rozumiał, że wierność wobec króla, ale co z nimi? Czy rodzice zdawali sobie sprawę, w jakie kłopoty wpadli teraz zarówno on jak i jego siostra? Wstał. nic nie mówił. Zły same cisnęły się do oczu.
-Nienawidzę, nienawidzę go...-wycedził przez zęby.
Mex spojrzała na brata.
-Nienawidzę tego gnojka! Jak on śmiał powiedzieć, że nas kocha skoro narobił nam problemów?!-Xal zacisnął pieści-Dlaczego nam to zrobili? Dlaczego?
-Xalanth...-Mexmera zeszła z łóżka i podeszła do brata-...ja też tego nie rozumiem, ale udowodnili, że są osobami honorowymi. Rodzicie musieli nam ufać i bardzo w nas wierzyć, skoro zdecydowali się na taki krok. To było bardzo odważne z ich strony.
-Odważne? A co z nami?! Ciągle nie mieli dla nas czasu i teraz takie coś?!-Xal miał łzy w oczach-Dlaczego?
Mexmera nic nie mówiła, tylko przytuliła brata.
-Odebrał nam rodziców, zabrał wszystko!-chłopak zaczął wpadać w złość-Zabiję go! Zabije!-zaczął się wyrywać z uścisku siostry.
-Uspokój się! To nic nie da! Złością nic nie zdziałasz słyszysz?-Mex próbowała uspokoić brata.
Ten nie słuchał. Gniew zaczął nim kierować. Futro na ogonie mocno się najeżyło. Błyskawice zaczęły krążyć dookoła jego ciała. Siostra za wszelka cenę zatrzymywała Xala, ale to nie było łatwe. Mało tego, ten uderzył ją z całej siły w twarz. Dziewczyna upadła na kolana. W końcu miał więcej siły niż ona. Mex nie ruszała się. Słuchała jak brat odchodzi i kieruje się w stronę wyjścia. Nie, nie mogła mu to pozwolić. Rzuciła się a niego i zawiesiła na plecach. Złapała go za szyję, próbując lekko poddusić. Xal zacisnął dłonie na jej rękach. Odwrócił się i z impetem uderzył siostra o ścianę. Uderzył tak kilkakrotnie, póki ta nie puściła. Odwrócił się, by na nią spojrzeć, ale wtedy dostał sierpowego, centralnie w nos. Krew pociekła z uderzonego miejsca, dotarłszy do ust. Xal wytarł wargi dłonią.
-Ty mała...-syknął przez zęby.
Dziewczyna wstała, ale plecy bolały ją jak diabli. Uśmiechnęła się. Jeśli bójka z bratem miała go powstrzymać od głupot, zrobi to. Stanęła w pozycji bojowej, gotowa do ataku. Xal również był przygotowany do starcia. Mex zaatakowała jako pierwsza, ale brat uniknął jej ciosu. Złapał za rękę i zacisnął uścisk. Dziewczyna syknęła z bólu.Nim się zorientowała już wylatywała przez okno. Odgłos tłuczonego szkła rozszedł się po pokoju. Kawałki rozbitego okna posypały się na podłogę. Xal postawił nogę na uszkodzonej ramie okiennej, po czym wyskoczył przez nie. Mex zaś upadła na miękką trawę. Na szczęście, brat nie użył zbyt dużej siły, plus dla niej. Spojrzała na Xala, który ruszył w jej kierunku. Młódka musiała szybko zareagować, inaczej oberwałaby w twarz. Odskoczyła w bok, unikając ciosu. Robiąc uskok, musiała wyrwać kilak ździebełek trawy. Te uniosły się w powietrzu, po czym opadły.
Xal prychnął niezadowolony, niczym kocur, któremu uciekło jedzenie sprzed nosa. Zmrużył oczy i ponowił atak. Siostra zablokowała szybkie ciosy, ale nie wszystkie. Kilka razy oberwała w twarz tudzież w brzuch. Nie pozostawała jednak dłużna bratu. On również zaliczył solidny cios w nos. Tym razem dało się słyszeć gruchotanie kości. Jak nic został on złamany. Xalanth nieco oprzytomniał. Złapał się za paskudnie bolące miejsce. Krew płynęła z nosa spływając po dłoniach, między palcami.
-No, oszalałaś czy co?!-upadła na tyłek.
-Nie, ja tylko doprowadzam cię do porządku.-podeszła do brata i strzeliła go przez łeb.
Sama nie wyglądała lepiej. Silny cios jakim uraczył ją Xal sprawił, że miała pękniętą dolną wargę. Krew i jej twarz ozdobiła. Usiadła obok braciszka.
-Już, uspokoiłeś się?-poklepała go po plecach.
-Ta, ale boli jak cholera...-Xal
spojrzał na siostrę.-Musiałaś tak mocno?! Zobacz coś zrobiła?!-burknął obrażony.
-Tak, musiałam.-dziewczyna położyła się na trawie.
Podłożyła ręce pod głowę i patrzyła na wolno sunące po niebie obłoki.
-Głupi babsztyl.-zerknął na siostrę.
-Niby taki duży, a mózg ma jak główka od szpilki.-Mex rzuciła kąśliwie w stronę brata.
-Jesteś dowcipna jak taczka gnoju.-dograł się, bo a jakże by inaczej.
-A ty masz glony zamiast mózgu.-dziewczyna rozłożyła ręce na boki.
-Jesteś dowcipna jak taczka gnoju.-Xal nadal zakrywał nos dłońmi.
-Też cię kocham, braciszku.-Mex posłała uśmiech chłopakowi.-I co teraz?-spojrzała na brata.
-Ta, ta, też cię kocham.-Xalanth burknął-A bo ja wiem. Póki co, to chyba pozostaje nam czekać, bo jak się tam pojawimy to nam utną łby przy samej dupie.
-Jestem tego samego zdania.-Mex uśmiechnęła się wrednie-Uważaj, bo ci się zęby spocą.
Xalanth łypnął na siostrę. Co, mało jej było? Najwidoczniej, ewentualnie, w taki sposób odreagowywała stres. W sumie nie przeszkadzało mu to. Póki widział jest uśmiech wszystko było w porządku.
Ciekawostki:
-Xalanth ma silną więź ze swoją siostrą. Zrobi dla niej absolutnie wszystko, ale skurczybyk jest o nią zazdrosny. Uważa, że jego siostra musi mieć godnego jej partnera. Nie raz, spuszczał delikwenta w rynsztoku, czy próbował przetrącić kark. Zwłaszcza, gdy jego “mała” siostrzyczka roniła łzy.
-Potrafi grać w karty, a do tego jest okropnym kanciarzem. Zawsze ogrywa siostrunię, ale potem musi znosić przytyczki i strofowania ze strony Karalucha. Podczas przebywania na Xeneos, mieszkańcy planety nauczyli go gry w te ciekawą grę. Podobno jeden z nich był na odległej planecie[Ziemia] i tam się tego nauczył. Podarował nawet Xalanthowi kilka różnych kart do gry, w tym takie do rzucania. Dzięki temu Xal nauczył się rzucać kartami. Stąd jego pseudonim Gambit.
- Ma słabość do słodkich babeczek o smaku czekolady. Dać mu taką pod nos, to naprawdę jest gotów zrobić..no dobra, prawie wszystko.
-Raz jedyny miał chłopaka. Nie bardzo lubi o tym wspominać, bo ogonek mu się od tego jeży jak szczoteczka. Stąd ma ślad na szyi, tak swoją drogą.
-Zabicie drugiej istoty sprawia mu trudność. Jak na Saiyanina ma strasznie wrażliwe serce. Wszystko to, co go otacza traktuje jak coś cennego. Często nie rozumie po co są te wszystkie wojny. Ma trochę myślenie dziecka w tej kwestii.
-Dzieci...właśnie on się ich boi. Nie wie jak postępować w stosunku do nich. Są małe, wszystko wiedzą i potrafiła zadawać dziwne, niekomfortowe pytania.
-Potrafi gotować, sprzątać i inne takie tam domowe robótki. Ma nawet zabawny, różowy fartuszek z koronkami, który dostał do Karalucha.
-Przez swoją siostrę nazywany jest Cykada, bo ciągle tylko brzęczy i brzęczy, jak prawi siostrze morały.
Statystyki: Na start dostajemy 30 pkt do rozdania w statystyki.
Siła: 8
Szybkość: 5
Wytrzymałość: 8
Energia: 9
-HP: 120
-KI: 135
-PL: 204
Technika Początkowa - (wybiera Admin)
//Cytaty zawarte w Karcie Postaci należą do postaci Gambita Marvel'a
Pomysł z Sferami, zapożyczony z gry Final Fantasy X
Ostatnio zmieniony przez Xalanth dnia Pon Paź 19, 2015 8:48 pm, w całości zmieniany 2 razy
- AlEsper Mod
- Liczba postów : 1541
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(2250/2250)
KI:
(0/0)
Dobra nie wiem od czego zacząć. Spory nakład pracy w kartę, nawet wizualny. Same dodatki wizualne są przyjemne dla oczu, ale nie wpływają na moją ocenę mimo to fajnie.
Szczegółowy opis imienia, nazwiska, bardzo fajnie.
Wygląd. Whoa, to jedna z niewielu kp gdzie czyiś wygląd jest tak szczegółowo opisany, bardzo mi się to podoba, niestety mam problemy z opisami cech twarzy więc niestety nie byłem sobie w pełni tego wyobrazić.
Charakter, również bardzo rozległy i ciekawie napisany, podoba mi się choć podsumować można to prosto "typowa postać shounen'owa", czyli nic nadzwyczajnego JEDNAK, dzięki szczegółowemu opisowi, sporo cech charakteru może bardzo urozmaicić postać, przez co nie będzie już wyglądać jak typowy shounen, niestety to wyłącznie zależy od tego jak dobrze uda ci się to odegrać.
Historia. Powiem tak na długość jest dla mnie perfect. Opisana jest bardzo ciekawie i fajnie. Niestety czytając ją miałem niedosyt, sporo wątków można byłoby rozwinąć wyciskając więcej mięsa z historii.
Dodatkowo bogata rodzinka znowu, oraz motyw z buntującymi się dziećmi jak i śmiercią rodziców, bo zrobili coś be monarsze. Bardzo często maglowany temat i nudny, JEDNAKŻE, tutaj jeszcze takiego nie było więc w śród obecnych kp jest to powiew świeżości i na tle naszego forum coś oryginalnego. Duży plus.
Przede wszystkim, nie czuć relacji bohaterów z rodziną, przez co motyw zemsty jest wymuszony. Postać nauczyciela nieznanego "Daiko", czy siostry w ogóle nie zapadają w pamięci. Rozpisałbym te postacie i dał większą rolę w historii.
Teraz motyw ze statki, statki wojskowe z hangaru zwykle eksplodują jak są kradzione, albo są zestrzeliwane, lub lecą na słońce (zależnie od MG). Jedyne sensowne wyjaśnienie, to prywatny statek rodziny, nielegalnie wynajęty transport, lub coś w ten deseń, wyjaśniłbym to.
Teraz planeta kotoludzi, rozwinąłbym wątek, o jakąś przygodę, wydarzenia, możliwe że MG to wykorzysta w przyszłości, bardzo fajny pomysł ,ciekawy, ale w obecnej postaci zmarnowany potencjał.
Niewiele istot zna telepatię, więc odpuściłbym to, i dał jakieś inne rozwiązanie, skoro rasa miała kontakt z ambasadorami, raczej aż tak nie są zacofani.
Dodałbym wątek jak wrócili na planetę, nie wiem jakiś przemyt, piraci, coś, żeby miało ręce i nogi. Tak samo rozwinąłbym watek z ruchem oporu, jak ich znaleźli, jak przyjęli. Osobiście wolałbym, aby twoja postać raczej po powrocie na planetę i znalezieniu ukrycia zaczęła poszukiwania ruchu oporu. To dałoby MG parę możliwości na poprowadzenie ci fabuły i od razu miałabyś wytyczony jakiś cel.
Ciekawostki tak samo jak w przypadku Karty Yuuko bardzo fajny pomysł i lubię takie czytać, więc to bardziej uderza do mojego osobistego gustu, nie ma to wpływu na ocenę, ale uznałem żeby napisać pochwałę.
Ponieważ mi się podoba już w tej postaci dam Al's Credit Accept, ALE oczekuję poprawek mimo to , bo jest sporo nieścisłości, natomiast wyjaśnienia na SB nie są wystarczające i powinny się znaleźć tu.
Szczegółowy opis imienia, nazwiska, bardzo fajnie.
Wygląd. Whoa, to jedna z niewielu kp gdzie czyiś wygląd jest tak szczegółowo opisany, bardzo mi się to podoba, niestety mam problemy z opisami cech twarzy więc niestety nie byłem sobie w pełni tego wyobrazić.
Charakter, również bardzo rozległy i ciekawie napisany, podoba mi się choć podsumować można to prosto "typowa postać shounen'owa", czyli nic nadzwyczajnego JEDNAK, dzięki szczegółowemu opisowi, sporo cech charakteru może bardzo urozmaicić postać, przez co nie będzie już wyglądać jak typowy shounen, niestety to wyłącznie zależy od tego jak dobrze uda ci się to odegrać.
Historia. Powiem tak na długość jest dla mnie perfect. Opisana jest bardzo ciekawie i fajnie. Niestety czytając ją miałem niedosyt, sporo wątków można byłoby rozwinąć wyciskając więcej mięsa z historii.
Dodatkowo bogata rodzinka znowu, oraz motyw z buntującymi się dziećmi jak i śmiercią rodziców, bo zrobili coś be monarsze. Bardzo często maglowany temat i nudny, JEDNAKŻE, tutaj jeszcze takiego nie było więc w śród obecnych kp jest to powiew świeżości i na tle naszego forum coś oryginalnego. Duży plus.
Przede wszystkim, nie czuć relacji bohaterów z rodziną, przez co motyw zemsty jest wymuszony. Postać nauczyciela nieznanego "Daiko", czy siostry w ogóle nie zapadają w pamięci. Rozpisałbym te postacie i dał większą rolę w historii.
Teraz motyw ze statki, statki wojskowe z hangaru zwykle eksplodują jak są kradzione, albo są zestrzeliwane, lub lecą na słońce (zależnie od MG). Jedyne sensowne wyjaśnienie, to prywatny statek rodziny, nielegalnie wynajęty transport, lub coś w ten deseń, wyjaśniłbym to.
Teraz planeta kotoludzi, rozwinąłbym wątek, o jakąś przygodę, wydarzenia, możliwe że MG to wykorzysta w przyszłości, bardzo fajny pomysł ,ciekawy, ale w obecnej postaci zmarnowany potencjał.
Niewiele istot zna telepatię, więc odpuściłbym to, i dał jakieś inne rozwiązanie, skoro rasa miała kontakt z ambasadorami, raczej aż tak nie są zacofani.
Dodałbym wątek jak wrócili na planetę, nie wiem jakiś przemyt, piraci, coś, żeby miało ręce i nogi. Tak samo rozwinąłbym watek z ruchem oporu, jak ich znaleźli, jak przyjęli. Osobiście wolałbym, aby twoja postać raczej po powrocie na planetę i znalezieniu ukrycia zaczęła poszukiwania ruchu oporu. To dałoby MG parę możliwości na poprowadzenie ci fabuły i od razu miałabyś wytyczony jakiś cel.
Ciekawostki tak samo jak w przypadku Karty Yuuko bardzo fajny pomysł i lubię takie czytać, więc to bardziej uderza do mojego osobistego gustu, nie ma to wpływu na ocenę, ale uznałem żeby napisać pochwałę.
Ponieważ mi się podoba już w tej postaci dam Al's Credit Accept, ALE oczekuję poprawek mimo to , bo jest sporo nieścisłości, natomiast wyjaśnienia na SB nie są wystarczające i powinny się znaleźć tu.
The author of this message was banned from the forum - See the message
- RotaBANNED!
- Liczba postów : 197
Data rejestracji : 16/10/2015
Skąd : Wielki Świat
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Dzięki, skoro mam zostać Saiyaninem-to trzeba był się przyłożyć do napisania KP. Dodatki są tylko i wyłącznie dla urozmaicenia. Poza tym jestem osobą, która uwielbia takie rzeczy Wszystko wygląda wtedy inaczej.
Wygląd to bardzo ważna cecha postaci-poza tym, skoro jej nie widać, trzeba ją pokazać w inny sposób. Do tego, na forach jest tak, że musimy przekazać drugiej osobie to, co sami widzimy w głowie. Nikt nam w głowie nie siedzi.
Xal to świeżynka-jego charakter może i raczej na pewno ulegnie zmianie. Wszystko, co spotka moją postać, będzie miało wpływ na to jak się będzie zmieniać.
Co do historii-to na razie była okrojona wersja z głównymi motywami. Wolałam się nie rozpisywać, póki baza historii nie zostanie przyjęta pozytywnie. Tak przynajmniej oszczędziłam sobie pracy i Wam.
Motyw rodzinki-zgodnie z tym co omawialiśmy na sb. Motyw zbuntowanych dzieciaków-każdy w pewnym momencie, miałby dość traktowania inaczej. Takie traktowanie skutkowało tym, że nikt się z rodzeństwem nie chciał zadawać. byli nielubiani do granic możliwości, bo przecież tatuś, mamusia na wysokim stanowisku. Mogłam dokładniej opisać ten motyw.
Xal i Mex nie mają silnych więzi z rodzicami. Nie oszukujmy się ambasador ma takie życie, że jest w ciągłej delegacji. Nie ma czasu dla rodziny, to samo żołnierz. Rodzeństwo było zdane na siebie. Dlatego ich więź jest dość mocna. Co do zemsty-Xalanth jest honorowy, nawet bardzo. Chodziło tu bardziej o honor rodziny niż o więzi no i o siostrę. Skoro rodzice zostali celowo plątani w zamordowanie króla-żeby zmylić podejrzenia od prawdziwego sprawcy-to oni też mieli by problem. Xal miałby gdzieś, co by było z nim, ale już co by było z siostrą to już by się przejął.
Statki i historia z rodzicami-tu również nie rozpisywałam się za dużo, bo nie byłam pewna czy motyw przejdzie. Skoro tak, to będę musiała poprosić kogoś o pomoc w rozpisaniu tego, żeby to miało jakiś sens. Zamysł jak widać, opierał się głównie na tym-że rodzicie wiedzieli o machlojach i zamachu na życie króla. Nie przypuszczali jednak, że sprawca wie o tym, że posiedli taka wiedzę. Mimo to, zastosowali metodę przezorny zawsze ubezpieczony. Znaleźli pomoc właśnie u tych koteczków. Zaplanowali wszystko, krok po kroku-przykrywka dla wyprawy ambasadorskiej-wystarczyło tylko odpowiednio ułożyć plan, że w każdej chwili mogą zostać wezwani. Taka informacja się pojawiła, więc i statki, bez problemu odleciały. Stawiałam też, że jako ambasadorzy, mieli praktycznie non stop dostęp autoryzowany do jakiegoś jednego lub dwóch statków. Ambasador, nie raz ma tak, że wraca skądś i zaraz wybywa dalej. Może, nie potrzebnie wzorowałam się na realnej pracy ambasadora.
Skoro planeta kocików przeszła to coś wymyślę-mogę nawet rozpisać jak przybyli na planetę, co robili, jak to wyglądało w formie opowiadania.
Tutaj nie byłam pewna tego motywu. Brałam też pod uwagę jakaś maszynę d komunikacji czy drona, ale to też muszę to przedyskutować z kimś od fabuły, żeby było to z sensem stworzone.
To może dałoby radę rozegrać z MG ten motyw powrotu Xala i Mex na Vegetę. To byłby niejako mój początek na forum. Pokusiłabym się nawet o to, że ktoś ich zaatakował, a siostra zostałaby ranna. Wtedy motyw NPCa siostry, chwilowo byłby odsunięty na bok. Sam fakt, że miałam bym kolejny cel-opiekować się siostrą itd. Kwestia ustalenia z Misiakiem Gry, tak mi się wydaje.
Jak mam jeszcze coś wyjaśnić, sprostować daj znać. Postaram się dopracować każdy brakujący szczegół.
Tylko tak, uprzedzam, że długość KP może ulec zmianie więc, mam nadzieję, że to problemem nie będzie.
Wygląd to bardzo ważna cecha postaci-poza tym, skoro jej nie widać, trzeba ją pokazać w inny sposób. Do tego, na forach jest tak, że musimy przekazać drugiej osobie to, co sami widzimy w głowie. Nikt nam w głowie nie siedzi.
Xal to świeżynka-jego charakter może i raczej na pewno ulegnie zmianie. Wszystko, co spotka moją postać, będzie miało wpływ na to jak się będzie zmieniać.
Co do historii-to na razie była okrojona wersja z głównymi motywami. Wolałam się nie rozpisywać, póki baza historii nie zostanie przyjęta pozytywnie. Tak przynajmniej oszczędziłam sobie pracy i Wam.
Motyw rodzinki-zgodnie z tym co omawialiśmy na sb. Motyw zbuntowanych dzieciaków-każdy w pewnym momencie, miałby dość traktowania inaczej. Takie traktowanie skutkowało tym, że nikt się z rodzeństwem nie chciał zadawać. byli nielubiani do granic możliwości, bo przecież tatuś, mamusia na wysokim stanowisku. Mogłam dokładniej opisać ten motyw.
Xal i Mex nie mają silnych więzi z rodzicami. Nie oszukujmy się ambasador ma takie życie, że jest w ciągłej delegacji. Nie ma czasu dla rodziny, to samo żołnierz. Rodzeństwo było zdane na siebie. Dlatego ich więź jest dość mocna. Co do zemsty-Xalanth jest honorowy, nawet bardzo. Chodziło tu bardziej o honor rodziny niż o więzi no i o siostrę. Skoro rodzice zostali celowo plątani w zamordowanie króla-żeby zmylić podejrzenia od prawdziwego sprawcy-to oni też mieli by problem. Xal miałby gdzieś, co by było z nim, ale już co by było z siostrą to już by się przejął.
Statki i historia z rodzicami-tu również nie rozpisywałam się za dużo, bo nie byłam pewna czy motyw przejdzie. Skoro tak, to będę musiała poprosić kogoś o pomoc w rozpisaniu tego, żeby to miało jakiś sens. Zamysł jak widać, opierał się głównie na tym-że rodzicie wiedzieli o machlojach i zamachu na życie króla. Nie przypuszczali jednak, że sprawca wie o tym, że posiedli taka wiedzę. Mimo to, zastosowali metodę przezorny zawsze ubezpieczony. Znaleźli pomoc właśnie u tych koteczków. Zaplanowali wszystko, krok po kroku-przykrywka dla wyprawy ambasadorskiej-wystarczyło tylko odpowiednio ułożyć plan, że w każdej chwili mogą zostać wezwani. Taka informacja się pojawiła, więc i statki, bez problemu odleciały. Stawiałam też, że jako ambasadorzy, mieli praktycznie non stop dostęp autoryzowany do jakiegoś jednego lub dwóch statków. Ambasador, nie raz ma tak, że wraca skądś i zaraz wybywa dalej. Może, nie potrzebnie wzorowałam się na realnej pracy ambasadora.
Skoro planeta kocików przeszła to coś wymyślę-mogę nawet rozpisać jak przybyli na planetę, co robili, jak to wyglądało w formie opowiadania.
Tutaj nie byłam pewna tego motywu. Brałam też pod uwagę jakaś maszynę d komunikacji czy drona, ale to też muszę to przedyskutować z kimś od fabuły, żeby było to z sensem stworzone.
To może dałoby radę rozegrać z MG ten motyw powrotu Xala i Mex na Vegetę. To byłby niejako mój początek na forum. Pokusiłabym się nawet o to, że ktoś ich zaatakował, a siostra zostałaby ranna. Wtedy motyw NPCa siostry, chwilowo byłby odsunięty na bok. Sam fakt, że miałam bym kolejny cel-opiekować się siostrą itd. Kwestia ustalenia z Misiakiem Gry, tak mi się wydaje.
Jak mam jeszcze coś wyjaśnić, sprostować daj znać. Postaram się dopracować każdy brakujący szczegół.
Tylko tak, uprzedzam, że długość KP może ulec zmianie więc, mam nadzieję, że to problemem nie będzie.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Co mam ci tu mówić. Karta jest genialna pod względem wizualnym jak i merytorycznym. Bardzo mi się podoba pierwsza część. Przyznaj się, to wzór z jakiegoś innego forum Co do wyglądu i charakteru nie mam zastrzeżeń, osobiście czekam na Ava.
To teraz historia. Ona jest bardzo dobra i pozostawia wiele furtek do późniejszych wątków. Jak rozumiem z tego co wyjaśniliśmy na sb, to rodzice służyli Zellowi Seniorowi. I tu już możemy fajnie sobie pouzgadniać. Większość Saiyan czystej krwi pochodzi z rodów. Tak jak moja postać, postać Haza i Kuro. Vivian też, ale z nią jest trochę skomplikowana sprawa. Dlatego chciałbym spytać czy twoja postać jest z rodu(zapewne tak) i czy może mieć jakieś znajomości lub relacje z innymi Saiyanami. Wiesz. Większość rodzin jest tu połączona
Co do statków, to rodzice na bank mieli prywatne i tu nawet nie ma co się spierać. Jak dla mnie trzeba tylko ustalić czy Xal wpada na pałę do rebelii czy też coś już wcześniej się uzgadniało
Ode mnie Saiyan Accept.
Reszta do obgadania na luzie.
To teraz historia. Ona jest bardzo dobra i pozostawia wiele furtek do późniejszych wątków. Jak rozumiem z tego co wyjaśniliśmy na sb, to rodzice służyli Zellowi Seniorowi. I tu już możemy fajnie sobie pouzgadniać. Większość Saiyan czystej krwi pochodzi z rodów. Tak jak moja postać, postać Haza i Kuro. Vivian też, ale z nią jest trochę skomplikowana sprawa. Dlatego chciałbym spytać czy twoja postać jest z rodu(zapewne tak) i czy może mieć jakieś znajomości lub relacje z innymi Saiyanami. Wiesz. Większość rodzin jest tu połączona
Co do statków, to rodzice na bank mieli prywatne i tu nawet nie ma co się spierać. Jak dla mnie trzeba tylko ustalić czy Xal wpada na pałę do rebelii czy też coś już wcześniej się uzgadniało
Ode mnie Saiyan Accept.
Reszta do obgadania na luzie.
The author of this message was banned from the forum - See the message
- RotaBANNED!
- Liczba postów : 197
Data rejestracji : 16/10/2015
Skąd : Wielki Świat
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Dzięki wielkie.
Ogółem to lubię się artystycznie z KP bawić *dusza artysty*Poza tym, KP to prezentacja naszej postaci musi zatem dobrze się prezentować.
Oto mi właśnie tworząc historię postaci. Sam też będę miała co robić. Tak dokładnie tak. Przez przypadek dowiedzieli się machlojkach. Woleli zabezpieczyć swoje dzieci. W sumie, pisałam o tym post wyżej.
Co do powrotu na Vegete-jak pisał Al-zacząć od momentu ich powrotu-musiałabym tylko rozpisać dokładnie przyjaciela Xala oraz życie na tej planecie koteczków.
Ogółem to lubię się artystycznie z KP bawić *dusza artysty*Poza tym, KP to prezentacja naszej postaci musi zatem dobrze się prezentować.
Oto mi właśnie tworząc historię postaci. Sam też będę miała co robić. Tak dokładnie tak. Przez przypadek dowiedzieli się machlojkach. Woleli zabezpieczyć swoje dzieci. W sumie, pisałam o tym post wyżej.
Co do powrotu na Vegete-jak pisał Al-zacząć od momentu ich powrotu-musiałabym tylko rozpisać dokładnie przyjaciela Xala oraz życie na tej planecie koteczków.
Ko - akcept
Tak, jak wspomniał Raz wymyśl sobie nazwę i symbol rodu.
Jak dla mnie Kiaiho ofensywne na start.
Tak, jak wspomniał Raz wymyśl sobie nazwę i symbol rodu.
Jak dla mnie Kiaiho ofensywne na start.
The author of this message was banned from the forum - See the message
- RotaBANNED!
- Liczba postów : 197
Data rejestracji : 16/10/2015
Skąd : Wielki Świat
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Dodane co zostać powinno jako dwa podrozdziały w historii w formie opowiadania.
Mam nadzieję, że nic nie pominęłam.
Mam nadzieję, że nic nie pominęłam.
- AlEsper Mod
- Liczba postów : 1541
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(2250/2250)
KI:
(0/0)
Nie wszystko się zgadza, przesadziłaś z ilością.
Al's Credit Accept Evolves into Al's Godly Accept!!!
Jak dla mnie na solidną KP, i ponieważ Xal lubi pisać o maśle. Proponuję Sayiańskie Masełko
Al's Credit Accept Evolves into Al's Godly Accept!!!
Jak dla mnie na solidną KP, i ponieważ Xal lubi pisać o maśle. Proponuję Sayiańskie Masełko
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|