Takeo - "Return of Falcon - Power of Demon"
Nie Cze 14, 2015 4:53 pm
- Takeo
- Demon
- Psychicznie baaaaardzo dużo (Nie mam zielonego pojęcia, ile minęło od początku ery, w której był Takeo) - Fizycznie nic, zaczęcie gry = narodziny
Obecnie jako demon, Takeo starał się o to, by stać się jako prawie doskonałą kopią tego, jak wyglądał przed śmiercią. Udało mu się odtworzyć wysoką, przeraźliwie chudą postać, z długimi czarnymi włosami w wiecznym nieładzie - tym razem starannie dopracowanym nieładzie oraz prawie każdy zapamiętany szczegół rysów twarzy, jaki pozostał mu w pamięci wszystkich przejrzeń w lustrze. Nie wyszło mu do końca z oczami - nie potrafił wykrzesać koloru błękitnego nieba - raz po raz zmieniały mu się w szkarłat krwawego zachodu Słońca i nawet, gdy udało mu się ustabilizować je na wymarzonym kolorze przez dłuższy czas, gdy ponosiły go emocje, wracały do czerwieni.
Podobnie było z ubraniami - Demon starał się wykrzesać całą swoją wyobraźnię, by ponownie móc ujrzeć swój skórzany płaszcz z wysokim kołnierzem do połowy uda, spodnie typu 'bojówki', ciężkie buty oficerskie kapelusz kowbojski i łańcuchy podoczepiane w różnych miejscach stroju. Pod wierzchnią częścią górnego ubioru była jedynie koszulka na ramiączka - świadoma rezygnacja z nawet niewinnej podróbki uniformu Vegetańskiego była pierwszym krokiem ku pogodzenia się z brakiem Saiyańskiej krwi.
Resztki walecznego charakteru Saiyan uleciały mu wraz ze śmiercią i latami jako bezcielesna duszyczka. Z dawnych lat w eksżołnierzu pozostał jedynie zmysł strategiczny i chęć do samodoskonalenia się. Z nowych cech, mężczyzna stał się jeszcze bardziej tajemniczy i skryty, głównie ze względu na fakt, że nie wiedział, dlaczego powrócił, jak i wolał nie dzielić się informacją o tym, że pochodzi sprzed kilku wieków, niczym jakiś podróżnik w czasie. Nadal za to miał swoje poczucie honoru oraz dygnitarz wysoką rangą oficera i lekko mentorskie, wręcz ojcowskie nawyki. Również ciągle ma sentyment do staroci, czego dowodem jest pęknięty, od dawna nie działający, przestarzały model komunikatora z Vegety, w formie zegarka na na lewym nadgarstku.
- Prolog, Historia Takeo jako Half-Saiya-jina - Nieobowiązkowe:
- Cała historia zaczęła się około sześćdziesięciu, tak sześćdziesięciu lat temu. Takeo urodził się na planecie Kannasa, za czasów, gdy Saiyanie mieli wpływy i bardzo dużo planet w swoim posiadaniu. Był jednym z pierwszych „brudnokrwistych” na swojej planecie. Prócz rodziny, nikt nie traktował go jak członka społeczności. Nazywali go „Takeo”, imieniem niewolników, ludzi biednych, żebraków. On jednak nie zwracał na to większej uwagi. Co więcej, nawet przyjął imię Takeo, by pokazać, że nawet niewolnik, „połówka” może przewyższyć pełnokrwistych.
Po siedemnastu latach ćwiczeń na Kannasie, w skład których wchodził głównie trening specjalnej umiejętności rdzennych mieszkańców, czyli przewidywanie przyszłości, które jednak nie wychodziło Takeowi, chłopak przyleciał na planetę Vegeta, by zostać Żołnierzem na usługach planety, mając w głowie powód swojej decyzji...
Wszystko zaczęło się, gdy miał jakieś 5-6 lat. Biegał po podwórku swej posiadłości i ćwiczył. Wtedy zobaczył syna nadwornego ogrodnika, z którym się zawsze siłował, z którym trenował. Podszedł do niego i powiedział wesołym, jak zawsze, tonem:
- Siemasz stary, co powiesz na malutki sparing? – Odpowiedziało mu milczenie i zlekceważenie ze strony przyjaciela. Takeo troszeczkę się zdziwił, lecz po chwili młody Saiyajin rozwiał jego wątpliwości:
- Przykro mi, Takeo, nie możemy się kolegować.
- Czemu? – Half spojrzał na kumpla zdziwiony, a ten odrzekł pretensjonalnie:
- Nie bierz tego do siebie, halfie. Jesteś Brudnokrwistym, a takich nie przyjmą nawet do armii. Jesteś wyrzutkiem, nikt cię nie lubi. Takie życie. – „Brudnokrwisty”, jak został przed momentem nazwany, delikatnie się zirytował, co spowodowało nagły wzrost adrenaliny. Jak przystało na wojownika, przybrał pozycję bitewną i dziwna aura spowiła jego ciało. Natarł na dawnego przyjaciela i szybkim ruchem skręcił mu kark, po czym ułożył ciało w pałacowej piwnicy, w miejscu, o którym nikt nie wiedział. Wtedy poprzysiągł sobie, że wkrótce dołączy do Wojska Vegety.
Przez okienko statku widział ogrom planety Nowa Vegeta - o wiele większa, niż Kanassa, ale za to mniej zarośnięta zielenią. Prawie całość jej powierzchni pokrywała jedna wielka pustynia. I o dziwo, to właśnie ona dodawała planecie uroku. A tymczasem jego kapsuła lądowała w porcie. A ten był przecudny. Sznur statków elity, wypucowany na glanc, czekał tylko, aż jakiś Saiyajin z wyższej półki wsiądzie do niego. Tuż za nim, rozciągała się panorama jedynego miasta na tej planecie. A te było ogromne. A tymczasem do jego kapsuły podeszło czterech wojowników niskiej klasy i pomogli mu wysiąść. Lecz po chwili….
- Zaraz, cywil? Co osoba niebędąca w armii robi w wojskowej kapsule?! Odpowiadaj!
- Ja, eee… Mam tylko to. – Podał mu list. Żołnierz, gdy zobaczył pieczęć, wziął Takea pod ramię i zaprowadził przed oblicze trenera. Przy tym pytał:
- Naprawdę jesteś synem przywódcy planety Kanassa? Synem Motokiego?
- Tak, nazywam się Takeo…
- Takeo?! Ha ha ha! Przecież to imię nadawane najgorszym z najgorszych… Zaraz, a gdzie twój ogon…? – Dopytywał się strażnik.
- Ucięli mi, bo na naszej planecie mamy trzy księżyce i byłoby to zbyt niebezpieczne. – Skłamał bez wahania, Takeo. Kłamstwo było w nim od zawsze. Odkąd zaczął mówić, to kłamał.
Przez dalszą część drogi żołnierz śmiał się z imienia połówki niemiłosiernie, a ten miał ochotę skręcić mu przy tym kark. Ręce mu się trzęsły ze złości, napięły się wszystkie mięśnie. Zaczął on ciężko dyszeć, ale starał się cicho, żeby nie wzbudzić podejrzeń. W końcu dolecieli do koszar. To był wysoki budynek, drugi co do wielkości za pałacem króla. chłopak przypomniał sobie, jak był tu kiedyś z ojcem, kiedy ten odbierał prawa do władania planetą Kanassa. Taak, Takeo był przy ojcu zawsze, podziwiał go i chciał być taki jak on. A Motoki starał się być wyrozumiałym ojcem. Pomagał młodemu w treningach, pomógł rozpuścić plotkę, że ogon był odcięty, ale był kiedyś. Tata traktował go jak pełnokrwistego Saiyajina, nie jak śmiecia.
Ptanęli przed wejściem do budowli. Tam, śmiejąc się do rozpuku, zostawił go „przewodnik”. Z listem od ojca i obawą malującą mu się na twarzy, wszedł do środka, mijając wielkie drzwi. Zgodnie z instrukcjami. wolnym krokiem, doszedł do punktu zapisu.
- D-d-d-zień D-d-d-d-dobry, chciałbym się-ę-ę-ę za-za-zapisać. - Zapytał, z drżącym głosem.
- Dobrze, proszę się przedstawić, powiedzieć ile ma pan lat i to wszystko. - Miła przedstawicielka średniej klasy od razu wyczuła jego strach i głosem go uspokajała.
- W-w-w-w-wszystko jes-s-s-st tu-tu-tu-tu-tutaj. – Podał do okienka list polecający, po czym usiadł na krzesełku oczekujących.
Potem było już szkolenie kadetów i pierwsze poważne zadanie, jako pełnoprawnego żołnierza. Chłopak miał zebrać informacje o nietypowej planecie zwanej Ziemią. Wyruszył natychmiast, bardzo się cieszył, po odczytaniu szczegółów dotyczących tej misji. Podobno żyły tam istoty podobne do Saiyan, tyle że bez ogonów. Takeo mógł spokojnie wtopić się w otoczenie i prowadzić zwiad.
Podczas podróży Takeo dręczył koszmary. A właściwie jeden, lecz straszniejszy, niż tysiąc normalnych...
W tym śnie wracał po pół roku z Nowego Świata w chwale, gdyż podbił ową planetę. Jednakże na Vegecie działo się nieciekawie. Rządy objął tyran - syn dotychczasowego monarchy. Wyrżnął on połowę populacji Nowej Vegety tylko dlatego, że nie była czystej krwi. Dodatkowo zabił Kisę – Saiyankę, która bardzo się chłopakowi podobała, zakochał się w niej. Takeo, gdy tylko wylądował, pognał czym prędzej do pałacu. Tam zastał następcę tronu, siedzącego na zwłokach ojca.
- Zabiłeś... go. I resztę rodziny. A do tego... - Tu zachłysnął się powietrzem, a z oka popłynęła mu łza. - ...Kisę! Nie daruję Ci tego! - W mgnieniu oka skumulował w rękach olbrzymią a do tego błyszczącą kulę KI, którą cisnął we władcę. On krzyknął coś niezrozumiałego, a ziemia zaczęła się trząść. Przeciwnik zacisnął pięści i pochylił się. Po chwili wyprostował sylwetkę, a jego włosy zrobiły się złote, przy gwałtownym uwolnieniu energii na wierzch.
- Nie masz ze mną szans, pół-krwi ścierwo. - Rzekł drwiącym tonem, palcem odbijając wiązkę ciśniętą przez kadeta. - Jestem Super Wojownikiem! - Wyleciał do niego i zaczął go okładać bez litośnie. Ból narastał...
- Takeo, wyglądasz... okropnie. – Powiedział do siebie po wylądowaniu.
Jakże ta planeta była odmienna, dobrze znanej kadetowi, Nowej Vegecie. Na Ziemi nie kładziono tak dużego nacisku na dyscyplinę. Nie każdy mężczyzna musiał iść do wojska, a o żołnierzach płci żeńskiej nie było w ogóle mowy. W tym miejscu zdawało się być strasznie spokojnie. Właśnie. Zdawało się.
Zza rogu najbliższej budowli wybiegła zamaskowana postać. Zgrabnie wyminęła stojącego chłopaka i pognała dalej. Zaś za nią goniło około dwudziestu ziemskich stróżów prawa, krzycząc:
- Stać, nie ruszaj się, bandyto! Nie będziesz okradać staruszek! – Kadet odwrócił się, jak na zawołanie i w mig obmyślił strategię.
Wzleciał do góry i rozejrzał się, szukając odpowiedniego miejsca widokowego. Gdy takie znalazł, szybko wypatrzył tor biegu przeciwnika i chwilę później w jego brzuchu znajdowała się pięść Vegetańskiego wojownika. Przytrzymał go, aż przyjechali ci od porządku publicznego. Skuli faceta i już chcieli dziękować sprawcy łapanki, ale tego już nie było.
Na podobnych zdarzeniach i ogólnej aklimatyzacji na tej tętniącej życiem planecie minął rok. Po tym czasie chłopak wrócił na Vegetę, jednak po drodze zajechał do ojca i matki na Kannasę.
Gdy opowiedział im o Ziemi, rodzicom łza w oku się zakręciła. Okazało się, że matka Takeo jest właśnie Ziemianką i poznali się z jego ojcem, podczas jego pobytu na Ziemi. Długowłosy był z tego powodu jeszcze bardziej zadowolony i w super-humorze powrócił na Vegetę.
Vegetę w ogniu. Wizja okazała się prawdziwa, jednak niektóre rzeczy się różniły. „Jego” Kisa żyła, co było najważniejsze. A do tego nie zginęło tyle osób, ile zostało wymordowanych w proroczym śnie Halfa. Został tylko jeden problem – Książę.
Kadet w mig znalazł się w pałacu, gdzie ujrzał Następcę Tronu w identycznej pozie, co podczas Proroczego Snu. Bez zbędnych ceregieli podleciał i zaczęła się batalia. Dzięki umiejętnościom nauczonym na Ziemi, Takeo miał olbrzymią przewagę. Nie potrzebował Scoutera, żeby odnaleźć czającego się oponenta, sam potrafił się skryć przed urządzeniem. Na moment zniknął z oczu przeciwnika, który zaśmiał się pod nosem i rzekł drwiąco:
- Uciekłeś, tchórzu? Boisz się m... – W tym momencie oberwał kopniaka w tył głowy i padł martwy na podłogę pałacu, tuż koło zwłok ojca.
Wszyscy, którzy przeżyli, zajęli się odbudową planety. Takeo otrzymał podziękowania od mieszkańców planety. Dostał awans do rangi elity i nawet propozycję przejęcia władzy, lecz zrezygnował na cześć brata zabitego przez siebie Księcia, prawowitego dziedzica. Sam wolał budować swój związek z Kisą. Jednak był jeden, dość spory problemik. Zaczęły się wyśmiewki niektórych Saiyan z powodu „brudnej krwi” halfa. Tylko rodzice, Kisa i nieliczni inni, w tym nowy Król, traktowali go normalnie. Dla całej reszty był tylko półkrwi ścierwem, które nic nie potrafi, które trafiło do elity przez czysty przypadek. Jednak to był dopiero początek problemów. Zaczęły się niszczenia domostwa Takeo, ataki w ciemnych zaułkach i tego typu rzeczy. Lecz najgorsza rzecz stała się o wiele później.
To było w przeddzień narodzin dziecka Takeo, jego ukochanej córeczki. Kisa została zaatakowana i bestialsko zamordowana, przez nieznanych sprawców. Half na to patrzył, nie mógł nic zrobić. Zostały mu odcięte obie ręce i obie nogi. Cudem przeżył, tak samo jak dziecko. Jednak chłopak nie mógł żyć w społeczeństwie. Został umieszczony w hibernująco-leczącej kabinie, na długi czas, gdzie była stosowana nad nim eksperymentalna metoda leczenia – wypełnienie brakujących członków technoorganiczną stalą, przystosowującą się do DNA pacjenta. Dziewczynkę umieszczono w rodzinie zastępczej, pod fałszywym nazwiskiem, żeby i jej nie dopadli. A młody Takeo leżał, uśpiony i się kurował, przysięgając, że kiedyś odnajdzie rodzinę. I pomści żonę, po której został mu tylko zegarek – komunikator, bardzo stara wersja scoutera.
Po prawie czterdziestu latach miało nadejść szczególne wydarzenie w dziejach Nowej Vegety, otóż słynny, bardzo zasłużony Nowej Vegecie Half Saiyajin, miał zostać wybudzony ze śpiączki i powrócić do czynnej służby. Jednak i to nie poszło zgodnie z planem. Ktoś skradł kabinę ze śpiącym wojownikiem i umieścił ją w kapsule, lecącej na Ziemię. Gdy ta wylądowała, Brudnokrwisty się wybudził, ujrzał przed sobą zupełnie obcy świat, obcą technologię. Do tego ta dziwna słabość we wszystkich członkach ciała, jak za dawnych, kadeckich lat swego żywota. I wiedział tylko jedno, że coś poszło nie tak, nie po myśli wojownika. I tylko trzy słowa cisnęły mu się na usta:Co się stało...?
- Pierwsze kroki Takeo na DBNG - Nieobowiązkowe:
To było 4 lata temu, wybaczcie, nie opiszę bo nie pamiętam...- Spotkanie Kisy Junior i Safariego.
- Wzajemne odkrycia - Takeo Half-Andro i Kisa Bio-Andro
- Lot na Vegetę
- Walka z shadow'em - Takeo SSJ
- Niechciana protekcja Shadow'a
- Prawda o Śmierci Kisy Senior - Kisa Imperfect
- Śmierć Renegata Takeo - Safari SSJ
- Spotkanie Kisy Junior i Safariego.
- Falcon in Hell - Obowiązkowe:
- "Kolejny fragment wieczności przede mną..."
Blady, mało wyraźny płomyk wędrował przez jałowe pustynie, spokojnie, nieprzerwanie, ciągle tak samo. Bez celu, pomyślunku, sensu. Tak istniała zapomniana dusza w piekle, nie dostąpiwszy zaszczytu zachowania fizycznego ciała - zatracała umysł i stawała się bezkształtną masą, wędrującą i trwającą w zawieszeniu przez resztę nieskończonego czasu. I mimo iż taka bezczynność, brak wpływu na los i przyszłość byłaby największą torturą, nikt nie narzekał, nikt nie cierpiał katuszy - żaden nie potrafił nawet myśleć, co dopiero analizować sytuację.
Raz, niedługo po śmierci, wrócił na Ziemię na chwilę, w formie ducha o wyglądzie swego ciała. Za sprawą zaginającego czasoprzestrzeń ukochanego swej wnuczki Hiro, przybył mu na pomoc z uporaniem się z mocą Shadow, która konsumowała młodzieńca - jednakże trwało to krótko i w tej chwili mężczyzna już nic nie pamiętał.
Istnieje w piekle pewne miejsce, gdzie najczęściej zbierają się najgorsi z martwych, którzy zachowali ciało, gdzie walczyli używając swych potężnych mocy. Tam także zbierały się wszystkie dusze, które jeszcze nie zatraciły zupełnie świadomości, patrzyły zazdrośnie na tych, którzy nadal mogli 'żyć'.
Obecna batalia między dwoma zmarłymi wyglądała tak widowiskowo, że nie dało się odwrócić od niej oczu. Na przeciw siebie stanął czerwonowłosy chłopak o młodzieńczych rysach twarzy i wyraźnie demonicznej aurze bijącej z ciała oraz ogoniasty wojownik o czarnych, rozwichrzonych włosach z czerwonym paskiem na środku. Obaj się uśmiechali, stojąc w odległości kilkunastu metrów od siebie, utrzymując gardy bojowe. Nagle, w tym samym ułamku sekundy, co malutki odłamek skalny uderzył o piaszczystą glebę, obaj zniknęli tylko po to, by pojawić się na środku dzielącego ich dystansu, stykając się prawymi przedramionami. Demon puścił oponentowi oczko i buchnął z ust nasyconym KI płomieniem, który jednakże tylko nadpalił przeciwnikowi włosy - ten wisiał już nad nim w powietrzu i bez ostrzeżenia wbił go w ziemię uderzeniem otwartą dłonią, po czym odskoczył. Szkarłatnowłosy ruszył w mgnieniu oka, materializując z eteru długi, bogato zdobiony miecz koloru kruczych piór ze srebrzystymi runami i trzymając się nisko przy powierzchni, wykonał proste cięcie w okolicy łydek adwersarza. Ten w ostatniej sekundzie uskoczył w bok, lecz wpadł tym samym w pułapkę i oberwał pociskiem energetycznym wystrzelonym z lewej dłoni. Gdy opadł kurz, Saiyan stał z rozdartą koszulką i krwią w kąciku ust, uśmiechając się wesoło, po czym zniknął, by wykonać kopnięcie w potylice oponenta. Zdążywszy się uchylić, młodzieniec chwycił go za stopę i próbował cisnąć na skały przed sobą, jednak uniemożliwił mu to ogon zaplątany wokół szyi.
Tłum szalał, oglądając widowisko, krzycząc i dopingując obu walczących. Tak również wcześniej robił Takeo, lecz w tej chwili tylko mijał to miejsce bez zwolnienia tempa, czy delikatnego obrotu w ów stronę. A przynajmniej, dopóki...
- Falcon... - Nagle martwy half Saiyan-jin poczuł się, jakby ktoś obudził go z bardzo długiego snu. Momentalnie zatrzymał się, rozejrzał w około, a wspomnienia wszystkich lat, zarówno życia i bycia 'znieżywionym' powróciły w jednej sekundzie. - Falcon... - Ponownie ten głos. Mężczyzna nie potrafił go zlokalizować, nie pochodził od nikogo z walczących, nie wspominając o innych bladych płomieniach. *O co chodzi...* Pomyślał i podrapał się po głowie. *O co tu może chodzić...* Zrobił parę kroków i oparł dłonie na biodrach i przeciągnął się, rozmyślając i przyglądając się, jak ledwo widoczny prąd energetyczny oplata miejsce walk, a coś ściągało jego mniejsze wpływy w stronę jego stóp...
- Ejże, momencik! - Powiedział do siebie i momentalnie złapał się za usta. - Ja... Ja... wracam? - Z olbrzymim zdziwieniem na twarzy przyglądał się stającemu się coraz mniej przezroczystym ciału oraz czuł napływające zewsząd do niego Ki.
- Zostałeś aniołem, Falcon. Możesz wrócić na Ziemię. -Po tych słowach, w tajemniczy sposób ciało Takeo ponownie zniknęło, a pozostały blady płomyk śmignął w nieznanym kierunku z niebywałą prędkością. Lecąc, bohater nie miał pojęcia, co to wszystko miało znaczyć, miał więcej pytań, niż odpowiedzi...
- Siła: 6
- Szybkość: 15
- Wytrzymałość: 5
- Energia: 4
- HP: 75
- KI: 60
- PL: 226
- Wybór Admina
- AlEsper Mod
- Liczba postów : 1541
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(2250/2250)
KI:
(0/0)
Re: Takeo - "Return of Falcon - Power of Demon"
Nie Cze 14, 2015 6:18 pm
W kwestii karty wypowiem się później, ewentualnie w edicie. Na chwilę obecną tylko chcę zwrócić uwagę, że jeżeli nie przeczytasz regulaminu (tylko tego ogólnego), to pomimo zaakceptowania karty nie będziesz mógł grać.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Takeo - "Return of Falcon - Power of Demon"
Sro Cze 17, 2015 12:14 pm
"Zostałeś aniołem, możesz wracać na Ziemię" -- no tak bo przecież aniołowie chodzą po Ziemi. Jak rozumiem ogona ni masz, tego małpiego przynajmniej. Ten demonowi nie potrzebny. Poza tym jednym zdaniem, do którego aż żal nie przyczepić się mogę zaakceptować. Na start możesz dostać latanie
Aru- Vam już zaakceptował reg.
Aru- Vam już zaakceptował reg.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Takeo - "Return of Falcon - Power of Demon"
Sro Cze 17, 2015 3:25 pm
Accept
Do niczego się nie przyczepiam. Może do tego, żebyś miał na start Kiaiho, KP porządna, to bonus mógłby wpaść. Kiaiho, albo nawet i Mouth Wave.
Do niczego się nie przyczepiam. Może do tego, żebyś miał na start Kiaiho, KP porządna, to bonus mógłby wpaść. Kiaiho, albo nawet i Mouth Wave.
Re: Takeo - "Return of Falcon - Power of Demon"
Sro Cze 17, 2015 5:01 pm
To ostatecznie Kiaiho defensywne na start.
Temat zamykam.
Temat zamykam.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach