- GośćGość
Canin
Pią Lut 13, 2015 4:25 pm
Imię - Canin
Rasa - Namek
Wiek - 20 lat
Wygląd:: Ma 185cm wzrostu. Oprócz stroju jaki widać na obrazku nosi także dwie opaski na rękę w kolorze pomarańczowym - to jak i buty mają w sobie niewielkiej wagi ciężarki, które pomagają mu w powiększeniu siły swoich mięśni oraz szybkości zadawnych obrażeń. Na czas walki stara się je zdejmować.
Charakter: Canin, jaki on jest? Zielonego wojownika trudno opisać dwoma słowami. Można powiedzieć, że jest spokojny i w każdej wymagającej sytuacji stara się znaleźć parę możliwości, które mógłby wybrać. Rzadko kiedy jest skory do ucieczki, nawet jeśli znajduje się w najbardziej beznadziejnych sytuacjach. Jest typem wodza, dlatego też oczywistą oczywistością jest że ucieczka to plama na honorze. Zawsze dąży do bycia na samej górze. Oczywiście każdy ma jakieś wady, a jedną z nich u Nameczanina są jego przyjaciele (co może być także jego zaletą) – pewne jest, że nie zostawi swojego towarzysza na pastę losu, mimo że sam może umrzeć. Najważniejsze dla niego są dwie wartości: życie krajana oraz swój honor. Changelingi. Nie ma chyba we wszechświecie rasy, która tak by mocno denerwowała (by nie napisać brzydko) Canina. Na sam widok osobnika tego gatunku chce go zaatakować – nie ważne co ten zrobił, do jakiej grupy przynależy, liczy się tylko to że jest. Czasami jednak potrafi się opanować. Raczej nie zdarzy się, że będzie wchodził w sojusz z jakimkolwiek z jaszczurowatych. Jeśli by się to zdarzyło, to tylko w sytuacjach bardzo, ale to bardzo rzadkich. Mimo młodego wieku (biorąc pod uwagę to ile żyją Nameczanie) stara się zachowywać jakby był o wiele starszy i bardziej doświadczony. Oczywiście nie powiedziane jest, że niektóre jego działania napędzane jakimś impulsem mogą być nie przemyślane, a co za tym idzie niebezpieczne.
Historia:
Jako młodziutki osobnik żył w małej wiosce niewyróżniającej się niczym, jeśli chodzi o miejsca tego typu. Bardzo mała ilość Nameczaninów. Wodzem wioski był już w poczciwym wieku Hābu. Niskiego wzrostu szaman. Jego umiejętności w leczeniu były nieocenione. Wielu wojowników przybywało właśnie tu by wyleczyć wszystkie swoje rany. Canin tylko raz skorzystał z tego przywileju.
Młody Nameczanin był już znudzony ciągłymi zabawami w berka czy chowanego ze swoimi rówieśnikami. Zawsze ciągnęło go na zewnątrz, do zwierząt, do natury. Dzieciom zakazane było wychodzić za „mury” miasta, gdyż czyhało tam wiele niebezpieczeństw, z którymi ci nie mogliby sobie poradzić. Pewnego dnia chciał zrobić coś nowego, pobiegać po lesie. Sądził, że to co zakazane jest ciekawe. Oczywiście młody wojownik nie robił sobie nic z ostrzeżeń swoich krajanów, którzy ostrzegali go, że jeśli wyjdzie poza obręb miasta to zginie, natychmiastowo rozszarpany i zjedzony przez jakąś dziką bestię. Canin w końcu nie wytrzymał i pod osłoną nocy wyszedł z miasta. Niewiele widział w ciemności, jednak dokładnie pamiętał, w którą stronę trzeba iść by znaleźć się w lesie – każdego dnia obserwowało to co jest daleko za światem. Ruszył w tamtą stronę. Nie mógł wiedzieć, że jest obserwowany przez dwie pary oczu – rówieśnika ze swojej wioski i długiego węża, który obserwował ruchy młodego odkąd ten wyszedł z wioski i oblizywał się na myśl o smacznym jedzeniu. Nie wydając odgłosów śledził swój cel pozostawiając kilkanaście metrów odstępu. A Canin biegł szybko, by jeszcze przed nim wrócić do wioski – chciał tylko zobaczyć i wrócić.
Po dotarciu do lasu otworzył szeroko oczy w niedowierzaniem. W świetle księżyca (księżyców?) wszystko wyglądało pięknie, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Następne kilka sekund późnej młody Nameczanin leżał na ziemi, a jego prawa ręka kilka metrów dalej. To wystarczyło, by stracił przytomność.
Obudził się w mieszkaniu wodza wioski – chciał wstać, ale nie był w stanie. Nie wiedział co się wydarzyło wcześniej, kiedy został zaatakowany przez to stworzenie. Teraz miał przed sobą tylko trzy twarze, które na pewno nie był zadowolone z jego ucieczki. Pierwszy z nich, wódz miał ręce wyłożone w jego stronę, a dłonie ciągle mu świeciły. Jak sobie uświadomił, że Hābu go leczy ból zaczął z każdą sekundą przemijać.
- Nie ruszaj się, to rany szybciej się wygoją.
Tym razem Canin usłuchał. Nie chciał być już nie posłuszny. Wiedział, że gdyby nie wojownik wioski, to zostałby zjedzony na kolację przez tego potwora. Razem z nim i dwójką dorosłych Nameczaninów był tu także jego rówieśnik, który zaalarmował wodza – o tym jednak Canin nie mógł mieć pojęcia.
Kolejne wydarzenie z życia młodego wojownika, które diametralnie zmieniło nastawienie tego chłopaka do Changelingów miało miejsce rok po tym wydarzeniu.
W tym dniu słońce (słońca?) pięknie świeciło nad Namek. Canin bawił się ze swoimi rówieśnikami w chowanego. Jeden z jego przyjaciół miał szukać, a reszta miała się schować – dzieciak już dawno odkrył kryjówkę, w której nikt go nie mógł znaleźć. Wbiegł do jednego z domów i odkładając metalową w kształcie kwadratu nakrywę, a następnie wszedł do małego pomieszczenia o okrągłych kształtach i zasunął się, pozostawiając sam w ciemnościach. Nie miał poczucia czasu dlatego siedział tam około dwóch godzin. Co jakiś czas słyszał przytłumione odgłosy, ale nie martwił się tym. Zastanawiając się dlaczego to tak długo trwa wyszedł na zewnątrz. To co zobaczył zamurowało go do tego stopnia, że padł na ziemie i zaczął płakać. Cała wioska została praktycznie zrównana z ziemią. Domyślił się, że mogli zrobić to tylko jaszczury, przed którymi ostrzegali ich starsi mieszkańcy wioski. Nie rozumiał tylko, jak mimo swojego dobrego słuchu nie słyszał prawie nic? Mogło to oznaczać, że zniknęli tak szybko jak pojawili się. Rozejrzał się z rządzą mordu w oczach, jednak dalej nie kontaktował. Nawet wtedy, kiedy przed jego oczami pojawił się jakiś nieznany mu rodak, gdy ten coś mówił, Canin słyszał tylko za tłumiony głos i tylko przytakiwał. Stracił wszystko co miał. A po chwili i on zapadł w sen. To było dla niego za dużo.
Nameczanin zabrał go do swojej wioski, gdzie pomogli mu dojść do zdrowia i gdzie chłopak mógł dalej żyć. Dowiedział się wielu rzeczy, co się wydarzyło i dlaczego nie słyszał nic, gdy był schowany w swojej kryjówce. Nie był jednak taki sam, jak przed rokiem, czy dwoma. Jedyne czego pragnął przez pierwsze kilka lat życia w nowej wiosce, to zemsta na jaszczurach. Później jego charakter się zmieniał, gdy Canin dorastał.
Technika Początkowa - (wybiera Admin)
Rasa - Namek
Wiek - 20 lat
Wygląd:: Ma 185cm wzrostu. Oprócz stroju jaki widać na obrazku nosi także dwie opaski na rękę w kolorze pomarańczowym - to jak i buty mają w sobie niewielkiej wagi ciężarki, które pomagają mu w powiększeniu siły swoich mięśni oraz szybkości zadawnych obrażeń. Na czas walki stara się je zdejmować.
- Spoiler:
Charakter: Canin, jaki on jest? Zielonego wojownika trudno opisać dwoma słowami. Można powiedzieć, że jest spokojny i w każdej wymagającej sytuacji stara się znaleźć parę możliwości, które mógłby wybrać. Rzadko kiedy jest skory do ucieczki, nawet jeśli znajduje się w najbardziej beznadziejnych sytuacjach. Jest typem wodza, dlatego też oczywistą oczywistością jest że ucieczka to plama na honorze. Zawsze dąży do bycia na samej górze. Oczywiście każdy ma jakieś wady, a jedną z nich u Nameczanina są jego przyjaciele (co może być także jego zaletą) – pewne jest, że nie zostawi swojego towarzysza na pastę losu, mimo że sam może umrzeć. Najważniejsze dla niego są dwie wartości: życie krajana oraz swój honor. Changelingi. Nie ma chyba we wszechświecie rasy, która tak by mocno denerwowała (by nie napisać brzydko) Canina. Na sam widok osobnika tego gatunku chce go zaatakować – nie ważne co ten zrobił, do jakiej grupy przynależy, liczy się tylko to że jest. Czasami jednak potrafi się opanować. Raczej nie zdarzy się, że będzie wchodził w sojusz z jakimkolwiek z jaszczurowatych. Jeśli by się to zdarzyło, to tylko w sytuacjach bardzo, ale to bardzo rzadkich. Mimo młodego wieku (biorąc pod uwagę to ile żyją Nameczanie) stara się zachowywać jakby był o wiele starszy i bardziej doświadczony. Oczywiście nie powiedziane jest, że niektóre jego działania napędzane jakimś impulsem mogą być nie przemyślane, a co za tym idzie niebezpieczne.
Historia:
Jako młodziutki osobnik żył w małej wiosce niewyróżniającej się niczym, jeśli chodzi o miejsca tego typu. Bardzo mała ilość Nameczaninów. Wodzem wioski był już w poczciwym wieku Hābu. Niskiego wzrostu szaman. Jego umiejętności w leczeniu były nieocenione. Wielu wojowników przybywało właśnie tu by wyleczyć wszystkie swoje rany. Canin tylko raz skorzystał z tego przywileju.
Młody Nameczanin był już znudzony ciągłymi zabawami w berka czy chowanego ze swoimi rówieśnikami. Zawsze ciągnęło go na zewnątrz, do zwierząt, do natury. Dzieciom zakazane było wychodzić za „mury” miasta, gdyż czyhało tam wiele niebezpieczeństw, z którymi ci nie mogliby sobie poradzić. Pewnego dnia chciał zrobić coś nowego, pobiegać po lesie. Sądził, że to co zakazane jest ciekawe. Oczywiście młody wojownik nie robił sobie nic z ostrzeżeń swoich krajanów, którzy ostrzegali go, że jeśli wyjdzie poza obręb miasta to zginie, natychmiastowo rozszarpany i zjedzony przez jakąś dziką bestię. Canin w końcu nie wytrzymał i pod osłoną nocy wyszedł z miasta. Niewiele widział w ciemności, jednak dokładnie pamiętał, w którą stronę trzeba iść by znaleźć się w lesie – każdego dnia obserwowało to co jest daleko za światem. Ruszył w tamtą stronę. Nie mógł wiedzieć, że jest obserwowany przez dwie pary oczu – rówieśnika ze swojej wioski i długiego węża, który obserwował ruchy młodego odkąd ten wyszedł z wioski i oblizywał się na myśl o smacznym jedzeniu. Nie wydając odgłosów śledził swój cel pozostawiając kilkanaście metrów odstępu. A Canin biegł szybko, by jeszcze przed nim wrócić do wioski – chciał tylko zobaczyć i wrócić.
Po dotarciu do lasu otworzył szeroko oczy w niedowierzaniem. W świetle księżyca (księżyców?) wszystko wyglądało pięknie, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Następne kilka sekund późnej młody Nameczanin leżał na ziemi, a jego prawa ręka kilka metrów dalej. To wystarczyło, by stracił przytomność.
Obudził się w mieszkaniu wodza wioski – chciał wstać, ale nie był w stanie. Nie wiedział co się wydarzyło wcześniej, kiedy został zaatakowany przez to stworzenie. Teraz miał przed sobą tylko trzy twarze, które na pewno nie był zadowolone z jego ucieczki. Pierwszy z nich, wódz miał ręce wyłożone w jego stronę, a dłonie ciągle mu świeciły. Jak sobie uświadomił, że Hābu go leczy ból zaczął z każdą sekundą przemijać.
- Nie ruszaj się, to rany szybciej się wygoją.
Tym razem Canin usłuchał. Nie chciał być już nie posłuszny. Wiedział, że gdyby nie wojownik wioski, to zostałby zjedzony na kolację przez tego potwora. Razem z nim i dwójką dorosłych Nameczaninów był tu także jego rówieśnik, który zaalarmował wodza – o tym jednak Canin nie mógł mieć pojęcia.
Kolejne wydarzenie z życia młodego wojownika, które diametralnie zmieniło nastawienie tego chłopaka do Changelingów miało miejsce rok po tym wydarzeniu.
W tym dniu słońce (słońca?) pięknie świeciło nad Namek. Canin bawił się ze swoimi rówieśnikami w chowanego. Jeden z jego przyjaciół miał szukać, a reszta miała się schować – dzieciak już dawno odkrył kryjówkę, w której nikt go nie mógł znaleźć. Wbiegł do jednego z domów i odkładając metalową w kształcie kwadratu nakrywę, a następnie wszedł do małego pomieszczenia o okrągłych kształtach i zasunął się, pozostawiając sam w ciemnościach. Nie miał poczucia czasu dlatego siedział tam około dwóch godzin. Co jakiś czas słyszał przytłumione odgłosy, ale nie martwił się tym. Zastanawiając się dlaczego to tak długo trwa wyszedł na zewnątrz. To co zobaczył zamurowało go do tego stopnia, że padł na ziemie i zaczął płakać. Cała wioska została praktycznie zrównana z ziemią. Domyślił się, że mogli zrobić to tylko jaszczury, przed którymi ostrzegali ich starsi mieszkańcy wioski. Nie rozumiał tylko, jak mimo swojego dobrego słuchu nie słyszał prawie nic? Mogło to oznaczać, że zniknęli tak szybko jak pojawili się. Rozejrzał się z rządzą mordu w oczach, jednak dalej nie kontaktował. Nawet wtedy, kiedy przed jego oczami pojawił się jakiś nieznany mu rodak, gdy ten coś mówił, Canin słyszał tylko za tłumiony głos i tylko przytakiwał. Stracił wszystko co miał. A po chwili i on zapadł w sen. To było dla niego za dużo.
Nameczanin zabrał go do swojej wioski, gdzie pomogli mu dojść do zdrowia i gdzie chłopak mógł dalej żyć. Dowiedział się wielu rzeczy, co się wydarzyło i dlaczego nie słyszał nic, gdy był schowany w swojej kryjówce. Nie był jednak taki sam, jak przed rokiem, czy dwoma. Jedyne czego pragnął przez pierwsze kilka lat życia w nowej wiosce, to zemsta na jaszczurach. Później jego charakter się zmieniał, gdy Canin dorastał.
STATYSTYKI:
Siła: 6
Szybkość : 7
Wytrzymałość: 7
Energia: 10
HP = 105
KI = 150
PL = 198
Siła: 6
Szybkość : 7
Wytrzymałość: 7
Energia: 10
HP = 105
KI = 150
PL = 198
Technika Początkowa - (wybiera Admin)
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Canin
Pią Lut 13, 2015 6:13 pm
Działa, czy też działania? Przeczytaj co napisałeś drugi raz. Jest parę literówek i przecinki źle wstawione. Np. w 3-4 miejscach ich nie ma przed ,że. Popraw je. Nie zmienia to faktu, że to drobne błędy, więc nie rozpastwiam się nad tym za bardzo.Canin napisał:Oczywiście nie powiedziane jest, że niektóre jego działa napędzane
Jeżeli chodzi o historię to mi się podoba i już mam pomysł jak wykorzystam Twoją niechęć do changów.
Ode mnie Akcept.
Na technikę początkową proponowałbym ki-feeling, ale trochę może nie pasuje, bo nie wyhaczyłeś, że Ci braci mordują... ale że lubisz chowanki to pasuje do tego idealnie Zanzoken neutralny. Co myślicie o tym?
- GośćGość
Re: Canin
Pią Lut 13, 2015 6:37 pm
Poprawiłem co poleciłeś i poprawiłem błędy, które udało mi się znaleźć. Mam nadzieję, że teraz wszystko jest w miarę dobrze.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Canin
Pią Lut 13, 2015 7:11 pm
Hmm... Nie jest źle, jak dla mnie.
Accept
Niby normalnie daje się Bukujutsu bądź Kiaiho... Byłabym za tym Zanzokenem, lecz czy tak można, nie wiem. Jeśli tak, to jestem za, jeśli nie, obstawiam Kiaiho.
Tyle ode mnie.
Accept
Niby normalnie daje się Bukujutsu bądź Kiaiho... Byłabym za tym Zanzokenem, lecz czy tak można, nie wiem. Jeśli tak, to jestem za, jeśli nie, obstawiam Kiaiho.
Tyle ode mnie.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Canin
Pią Lut 13, 2015 8:55 pm
Akcept, ja bym dał sai sei, masz sporo energii, więc czemu nie. Poza tym nie napisałeś karty na małpę więc warto dać taką technikę. Możesz wybrać sobie z tych wymienionych przez nas. Tzn kiaiho, latanie lub sai sei. Wg mnie latanie jest passe
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Canin
Pią Lut 13, 2015 9:23 pm
Załóż sobie kartę Techniki Canin lub coś w ten deseń tutaj: https://dbng.forumpl.net/f50-techniki
Wybierz sobie Sai Sei lub Kiaiho defensywne.
Proponuję Ci zacząć w wiosce: Dwugwiezdnej kuli.
Końcówka Twojej historii z leczeniem pasuje do opisu tej wioski i jak ona funkcjonuje.
Masz 3 akcepty, więc możesz zacząć pisać w fabule.
Wybierz sobie Sai Sei lub Kiaiho defensywne.
Proponuję Ci zacząć w wiosce: Dwugwiezdnej kuli.
Końcówka Twojej historii z leczeniem pasuje do opisu tej wioski i jak ona funkcjonuje.
Masz 3 akcepty, więc możesz zacząć pisać w fabule.
- AlEsper Mod
- Liczba postów : 1541
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(2250/2250)
KI:
(0/0)
Re: Canin
Sob Lut 14, 2015 1:52 pm
Zamykam ^^
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach