Cele więzienne
+9
Hazard
Colinuś
Kuro
Vita Ora
April
Red
Raziel
Ósemka
NPC.
13 posters
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Cele więzienne
Sob Sty 04, 2014 11:14 pm
First topic message reminder :
Miejsce w podziemiach Akademii, gdzie znajdują się pojedyncze cele bez dostępu jakiegokolwiek światła, nawet sztucznego. W celach nie da się odbierać innych bodźców, taki jak Ki, czy dźwięki. Przeznaczone dla wszystkich, którzy złamali prawo lub dopuścili się czynów, za które mogli zostać w jakiś sposób oskarżeni. Nie jest to pokój w pięciogwiazdkowym hotelu.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Cele więzienne
Wto Lut 18, 2014 10:10 pm
To, co się działo w Karcerze przechodziło wszelkie pojęcie. Potyczka, bo inaczej nie można było tego nazwać, zaangażowała więcej osób. Każdy pragnął stąd wyjść, żyć, ale jeśli nie było innej opcji… Pozostawało podniesienie nie wiadomo jak poranionego czoła i zawalczenie o godną śmierć. Co do tego, że Raziel stanie obok do walki – tego była pewna. Jego krzyk ujawnił kolejne rzeczy, o których kadetka nie miała pojęcia, na przykład fakt, że ma obok siebie potomka elity. I przyjdzie im zginąć tutaj, syn wysokiego stopnia wojowników i dziewczyna o podejrzanym rodowodzie, rodzicami, którzy byli zbyt słabi by przeżyć. Czy Ósemka też ma za mało sił, by przetrwać… Nie obchodziło jej to w tej właśnie chwili. Kienzan trafił przeciwnika, ale skoncentrowanie ataku wyciągnęło z niej więcej sił niż myślała. Opadła na kolana, z trudem łapiąc powietrze. Z każdym oddechem odrobina krwi wylatywała ze spieczonych warg. Było dziewczynie niedobrze, ale wściekłość brała górę. Nawet jeśli nie ma siły się podnieść, niech tylko spróbuje podejść. Wgryzie się Trenerowi w tętnice.
Atak Raziela spowodował kolejną falę drżenia pomieszczenia i nowe kamienie poleciały w dół. W tym czasie na szamoczącego się mężczyznę skoczył Kuro. W powietrzu oprócz pyłu i zapachu posoki pojawiły się iskry. Jak przez mgłę dziewczyna ujrzała jak chłopak próbuje porazić mężczyznę kajdankami. Następnie ten zaczął obijać nim o ścianę. Trzask kości był ostry i wyraźny, a choć wzrok ją zawodził widziała coraz więcej krwi. Energia Kuro nikła, a Vivian uniosła rękę, starając skoncentrować na Trenerze. Próbowała telekinezą go zatrzymać, powstrzymać, ale jego energia była zbyt silna w porównaniu do jej i tak skrajnie zmęczonego jestestwa. Krew poleciała z nosa a dłoń opadła bezwładnie gdy mogła tylko zakląć. Łzy pojawiły się w kącikach oczu, kiedy przeszło jej przez głowę, że znów przyjdzie jej bezsilnie oglądać czyjąś śmierć. Nie, tak nie mogło być… Spróbowała dźwignąć się na nogi i zrobić coś, cokolwiek… Jednak wcześniej do karceru wpadł dwóch mężczyzn.
Jednym z ich był Trener. Od razu pobiegł do Vulfili, dziewczyna najwyraźniej zemdlała pod atakiem, ale to druga postać przyciągała wzrok. Wśród kurzu i pyłu Vivian niewiele widziała, ale dostrzegła sylwetkę białowłosego młodego mężczyzny pojawiającego się znikąd przed Trenerem z brodą. Gdzieś w tle pod ścianą leżał Red, Kuro z tkwiącą obok April, ale to co działo się na środku karceru, sprawiło, że na skórze kadetki pojawiły się dreszcze.
Wojownik zamachnął się mieczem, posyłając Trenera w powietrze ciosem miecza. Ósemka wzdrygnęła się gwałtownie. Poczuła skok energii, niewyobrażalnie wielkiej energii, jednak krótszy niż ułamek sekundy i nie mogła określić jak potężna była ta moc. Niemniej, widząc jak ostrze miecza z łatwością radzi sobie z pancerzem i ciałem Trenera nie miała wątpliwości, że to indywiduum z kompletnie innej kategorii niż wojownicy Akademii. Oddychając chrapliwie przyglądała się wielkimi oczyma jak mężczyzna który niedawno katował ją przy stoliku, (ba, po tym stoliku nie zostały nawet drzazgi) został wgnieciony w podłogę a następnie przybity do ściany. Nie wiedziała co się dzieje, ale Trener drgał w konwulsjach zaś wokół oczu nieznajomego unosiła się smuga jasnoniebieskiej Ki. Chociaż twarz zamazało zmęczenie, dziewczyna widziała wyraźnie żarzące się punkty. Nieprzyjemny dźwięk doleciał do jej uszu– odgłos rozrywanej skóry, mięśni i opadającego, ciepłego jeszcze ciała na brudną podłogę. Trener żył, ale nie darowano mu męki. Coś się działo, bo wrzeszczał, trząsł się… Na koniec cięcie miecza rozpłatało mu brzuch. Ostry smród zaatakował nozdrza dziewczyny, sprawiając, że mdłości mocniej ścisnęły żołądek. Mimo to kadetka nie miała siły odwrócić spojrzenia.
~To… To musiało boleć~ Pomyślała niemrawo, po części oszołomiona zmęczeniem i widokiem małej masakry.
Białowłosy znikł, zabierając ze sobą Kuro, Reda i April. Vivian w końcu rozejrzała się po tym, co zostało z karceru. Zgliszcza, zgliszcza, zmasakrowany Trener na podłodze, drugi Trener i trójka ledwo żywych kadetów. Plus masa krwi. Chciała coś powiedzieć, o coś zapytać, ale słowa pogubiły się zanim dotarły do jej ust, więc tylko zacisnęła wargi.
Spróbowała wstać, ale nie za dobrze jej to szło. Czerwony Trener podszedł do Vivian, pomagając stanąć halfce prosto na nogach. Poczuła delikatne klepnięcie na łopatce… Coś jakby gest zadowolenia z kogoś. Brat czasem tak robił i bezwiednie dziewczynie drgnął kącik warg. Stanęła przy Razielu i oszacowała go krótkim spojrzeniem brązowych oczu. Obydwoje lepili się od brudu i krwi, ledwo żyli, ale…
Już po wszystkim.
- Przeżyliśmy. – Powiedziała cicho, gdy Trener podszedł do nieprzytomnej dziewczyny i całą czwórką wyszli na korytarz.
Droga do pokoi szpitalnych dłużyła się strasznie, ponieważ kadeci ledwie chodzili. Musieli podtrzymywać się nawzajem, bo raz Vivian opuszczały siły i niemalże poleciała na ścianę, a to Raziel, odczuwał konsekwencje niedawnej operacji i wymagał asekuracji. Lekarze zajęli się nimi bez szemrania. Vulfile ułożono na łóżku i dziewczyna straciła ją z oczu.
- Wiedziałem, że przyjdziesz. – Znajomy głos sprawił, że Ósemka odwróciła głowę i uśmiechnęła się niemrawo. – Twój stan zdrowia jest gorszy z każdą wizytą. Niedługo będziesz się tu czołgać z własną głową pod pachą.
Doktor, który miał nieszczęście kilka razy opatrywać jej rany i wykazywał odrobinę empatii patrzył na halfkę z troską. Tak jak dziadek patrzy na krnąbrną wnuczkę, która znów poobcierała sobie kolana. Vivian westchnęła cicho, spuszczając nieco wzrok i wzdychając nieznacznie, jak skarcone dziecko.
- Taka praca… Ten tutaj potrzebuje pomocy, jest po operacji, ale jeszcze mu… Nam się oberwało. – Pomogła Razielowi usiąść na krześle, kompletnie ignorując jego zrzędzenie. – Proszę coś z nim zrobić, bo zaraz krwi nie będzie można domyć z podłogi. – Kiepska próba żartu, ale Doktor zamienił kila słów z pozostałymi lekarzami i kadeta zabrano do innej sali.
Ledwie znikł za drzwiami, Ósemka osunęła się półprzytomnie na łóżko, tępo wpatrując w sufit. Koszula podarowana jej przez Kuro przesiąkła krwią, miała kilkanaście poważnych ran, które nie miały szansy zasklepienia. Zasunięto naokoło niej parawan, rozebrano i opatrzono rany. Nie miała siły się sprzeciwiać. Rana po pazurach Changa została w końcu porządnie zaszyta, ale wyglądało na to, że ślady po tej walce będzie nosić do końca życia. Dano jej kilka zastrzyków przeciwbólowych, połatano i ubrano w znoszony, ale czysty strój kadeta. Rękawiczek nie dała sobie odebrać. Nie mogła leżeć, ale Doktor zabronił halfce wstawać, wiec tylko siedziała na łóżku, czując jak medycyna Vegety działa cuda. Oddychało się lżej i każde słowo nie miało posmaku krwi w ustach.
Koniec. To naprawdę już koniec?
Tak zamyśloną dziewczynę zobaczył Trener. Nie tylko oni mieli dość całej tej walki, podkrążone powieki wojownika mówiły same za siebie. Polecenie skwitowała krótkim Tak jest, Sir, zastanawiając czy zostaną wplątani w jakieś jeszcze konsekwencje. Oby nie, w końcu zamknięcie w karcerze miało być zwieńczeniem całego zamieszania…
Ignorując Doktora, który twierdził, że powinna jeszcze odpocząć, zaczęła chodzić po sali, szukając Vulfili. Nosiło ją a bezczynne siedzenie w niczym nie pomagało. Znalazła dziewczynę w rogu pomieszczenia. Uniosła rękę na powitanie, mając nadzieję, że nie straszy jej poharataną twarzą i zakrwawionym bandażem na całej długości lewej ręki.
- Jak tylko nas wypuszczą, mamy iść do naszych pokoi. Rozkaz Trenera, najwidoczniej ma co do nas jeszcze jakieś plany. – Powiedziała krótko, po czym, nie wiedząc jak nawiązać dalszą konwersacje odeszła.
Raziel tkwił w komorze i Ósemka nie mogła go zobaczyć, ale Doktor obiecał przekazać mu wiadomość, jak tylko go wystarczająco podleczą. Vivian zastanawiała się jak ma się Eve, leżąca na szpitalnym łóżku w mieście. Co z wszystkimi rannymi? Lekarze uwijają się nawet w Akademii jak mrówki, uzdrawiając rannych. Skoro z nią już lepiej, po co zajmować łóżko? Doktor przyglądał się jej podejrzliwie, w końcu kazał zejść mu z oczy, jakby wiedział, że kadetkę zbyt nosiło i nie mogła usiedzieć w miejscu. Odpowiedziała krzywym grymasem.
Skinąwszy głową, lekko utykając opuściła skrzydło szpitalne.
OOC ---> 60% HP
[zt] ---> Kwatera
Atak Raziela spowodował kolejną falę drżenia pomieszczenia i nowe kamienie poleciały w dół. W tym czasie na szamoczącego się mężczyznę skoczył Kuro. W powietrzu oprócz pyłu i zapachu posoki pojawiły się iskry. Jak przez mgłę dziewczyna ujrzała jak chłopak próbuje porazić mężczyznę kajdankami. Następnie ten zaczął obijać nim o ścianę. Trzask kości był ostry i wyraźny, a choć wzrok ją zawodził widziała coraz więcej krwi. Energia Kuro nikła, a Vivian uniosła rękę, starając skoncentrować na Trenerze. Próbowała telekinezą go zatrzymać, powstrzymać, ale jego energia była zbyt silna w porównaniu do jej i tak skrajnie zmęczonego jestestwa. Krew poleciała z nosa a dłoń opadła bezwładnie gdy mogła tylko zakląć. Łzy pojawiły się w kącikach oczu, kiedy przeszło jej przez głowę, że znów przyjdzie jej bezsilnie oglądać czyjąś śmierć. Nie, tak nie mogło być… Spróbowała dźwignąć się na nogi i zrobić coś, cokolwiek… Jednak wcześniej do karceru wpadł dwóch mężczyzn.
Jednym z ich był Trener. Od razu pobiegł do Vulfili, dziewczyna najwyraźniej zemdlała pod atakiem, ale to druga postać przyciągała wzrok. Wśród kurzu i pyłu Vivian niewiele widziała, ale dostrzegła sylwetkę białowłosego młodego mężczyzny pojawiającego się znikąd przed Trenerem z brodą. Gdzieś w tle pod ścianą leżał Red, Kuro z tkwiącą obok April, ale to co działo się na środku karceru, sprawiło, że na skórze kadetki pojawiły się dreszcze.
Wojownik zamachnął się mieczem, posyłając Trenera w powietrze ciosem miecza. Ósemka wzdrygnęła się gwałtownie. Poczuła skok energii, niewyobrażalnie wielkiej energii, jednak krótszy niż ułamek sekundy i nie mogła określić jak potężna była ta moc. Niemniej, widząc jak ostrze miecza z łatwością radzi sobie z pancerzem i ciałem Trenera nie miała wątpliwości, że to indywiduum z kompletnie innej kategorii niż wojownicy Akademii. Oddychając chrapliwie przyglądała się wielkimi oczyma jak mężczyzna który niedawno katował ją przy stoliku, (ba, po tym stoliku nie zostały nawet drzazgi) został wgnieciony w podłogę a następnie przybity do ściany. Nie wiedziała co się dzieje, ale Trener drgał w konwulsjach zaś wokół oczu nieznajomego unosiła się smuga jasnoniebieskiej Ki. Chociaż twarz zamazało zmęczenie, dziewczyna widziała wyraźnie żarzące się punkty. Nieprzyjemny dźwięk doleciał do jej uszu– odgłos rozrywanej skóry, mięśni i opadającego, ciepłego jeszcze ciała na brudną podłogę. Trener żył, ale nie darowano mu męki. Coś się działo, bo wrzeszczał, trząsł się… Na koniec cięcie miecza rozpłatało mu brzuch. Ostry smród zaatakował nozdrza dziewczyny, sprawiając, że mdłości mocniej ścisnęły żołądek. Mimo to kadetka nie miała siły odwrócić spojrzenia.
~To… To musiało boleć~ Pomyślała niemrawo, po części oszołomiona zmęczeniem i widokiem małej masakry.
Białowłosy znikł, zabierając ze sobą Kuro, Reda i April. Vivian w końcu rozejrzała się po tym, co zostało z karceru. Zgliszcza, zgliszcza, zmasakrowany Trener na podłodze, drugi Trener i trójka ledwo żywych kadetów. Plus masa krwi. Chciała coś powiedzieć, o coś zapytać, ale słowa pogubiły się zanim dotarły do jej ust, więc tylko zacisnęła wargi.
Spróbowała wstać, ale nie za dobrze jej to szło. Czerwony Trener podszedł do Vivian, pomagając stanąć halfce prosto na nogach. Poczuła delikatne klepnięcie na łopatce… Coś jakby gest zadowolenia z kogoś. Brat czasem tak robił i bezwiednie dziewczynie drgnął kącik warg. Stanęła przy Razielu i oszacowała go krótkim spojrzeniem brązowych oczu. Obydwoje lepili się od brudu i krwi, ledwo żyli, ale…
Już po wszystkim.
- Przeżyliśmy. – Powiedziała cicho, gdy Trener podszedł do nieprzytomnej dziewczyny i całą czwórką wyszli na korytarz.
Droga do pokoi szpitalnych dłużyła się strasznie, ponieważ kadeci ledwie chodzili. Musieli podtrzymywać się nawzajem, bo raz Vivian opuszczały siły i niemalże poleciała na ścianę, a to Raziel, odczuwał konsekwencje niedawnej operacji i wymagał asekuracji. Lekarze zajęli się nimi bez szemrania. Vulfile ułożono na łóżku i dziewczyna straciła ją z oczu.
- Wiedziałem, że przyjdziesz. – Znajomy głos sprawił, że Ósemka odwróciła głowę i uśmiechnęła się niemrawo. – Twój stan zdrowia jest gorszy z każdą wizytą. Niedługo będziesz się tu czołgać z własną głową pod pachą.
Doktor, który miał nieszczęście kilka razy opatrywać jej rany i wykazywał odrobinę empatii patrzył na halfkę z troską. Tak jak dziadek patrzy na krnąbrną wnuczkę, która znów poobcierała sobie kolana. Vivian westchnęła cicho, spuszczając nieco wzrok i wzdychając nieznacznie, jak skarcone dziecko.
- Taka praca… Ten tutaj potrzebuje pomocy, jest po operacji, ale jeszcze mu… Nam się oberwało. – Pomogła Razielowi usiąść na krześle, kompletnie ignorując jego zrzędzenie. – Proszę coś z nim zrobić, bo zaraz krwi nie będzie można domyć z podłogi. – Kiepska próba żartu, ale Doktor zamienił kila słów z pozostałymi lekarzami i kadeta zabrano do innej sali.
Ledwie znikł za drzwiami, Ósemka osunęła się półprzytomnie na łóżko, tępo wpatrując w sufit. Koszula podarowana jej przez Kuro przesiąkła krwią, miała kilkanaście poważnych ran, które nie miały szansy zasklepienia. Zasunięto naokoło niej parawan, rozebrano i opatrzono rany. Nie miała siły się sprzeciwiać. Rana po pazurach Changa została w końcu porządnie zaszyta, ale wyglądało na to, że ślady po tej walce będzie nosić do końca życia. Dano jej kilka zastrzyków przeciwbólowych, połatano i ubrano w znoszony, ale czysty strój kadeta. Rękawiczek nie dała sobie odebrać. Nie mogła leżeć, ale Doktor zabronił halfce wstawać, wiec tylko siedziała na łóżku, czując jak medycyna Vegety działa cuda. Oddychało się lżej i każde słowo nie miało posmaku krwi w ustach.
Koniec. To naprawdę już koniec?
Tak zamyśloną dziewczynę zobaczył Trener. Nie tylko oni mieli dość całej tej walki, podkrążone powieki wojownika mówiły same za siebie. Polecenie skwitowała krótkim Tak jest, Sir, zastanawiając czy zostaną wplątani w jakieś jeszcze konsekwencje. Oby nie, w końcu zamknięcie w karcerze miało być zwieńczeniem całego zamieszania…
Ignorując Doktora, który twierdził, że powinna jeszcze odpocząć, zaczęła chodzić po sali, szukając Vulfili. Nosiło ją a bezczynne siedzenie w niczym nie pomagało. Znalazła dziewczynę w rogu pomieszczenia. Uniosła rękę na powitanie, mając nadzieję, że nie straszy jej poharataną twarzą i zakrwawionym bandażem na całej długości lewej ręki.
- Jak tylko nas wypuszczą, mamy iść do naszych pokoi. Rozkaz Trenera, najwidoczniej ma co do nas jeszcze jakieś plany. – Powiedziała krótko, po czym, nie wiedząc jak nawiązać dalszą konwersacje odeszła.
Raziel tkwił w komorze i Ósemka nie mogła go zobaczyć, ale Doktor obiecał przekazać mu wiadomość, jak tylko go wystarczająco podleczą. Vivian zastanawiała się jak ma się Eve, leżąca na szpitalnym łóżku w mieście. Co z wszystkimi rannymi? Lekarze uwijają się nawet w Akademii jak mrówki, uzdrawiając rannych. Skoro z nią już lepiej, po co zajmować łóżko? Doktor przyglądał się jej podejrzliwie, w końcu kazał zejść mu z oczy, jakby wiedział, że kadetkę zbyt nosiło i nie mogła usiedzieć w miejscu. Odpowiedziała krzywym grymasem.
Skinąwszy głową, lekko utykając opuściła skrzydło szpitalne.
OOC ---> 60% HP
[zt] ---> Kwatera
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Cele więzienne
Sro Lut 19, 2014 10:01 pm
No i w pizdu. I cały misterny plan też w pizdu. Jak to miał zwyczaj mawiać klasyk. Rozum mówił mu, żeby się nie wychylał. Miał siedzieć spokojnie i czekać na to co nadejdzie, ale nie musiał pyskować. Musiał pokazać jaki to on nie jest. Wszystko przez instynkt i honor. Mamusia byłaby z niego dumna. Nie pozwolił jakiejś zawszonej małpie go gnoić i stanął za swoimi towarzyszami. Co z tego, że to był Trener oraz członek elity. Zachował się jak dupek, dlatego też Saiyanin postąpił tak jak musiał. Nikt, ale to nikt nie będzie go traktował jak psa. Nigdy, przenigdy więcej. Widział jak atak energetyczny, w który włożył całą swoją nienawiść i wściekłość uderzył w wojownika. Nie wiedział czy coś mu zrobił, czy też nie. Nie obchodziło go to. Wiedział, że jest na przegranej pozycji odkąd tylko znaleźli się w tym pomieszczeniu. Jednak walczył. Będzie walczyć, nawet jeśli zginie. Bo lepiej umrzeć jak wojownik, niż zdechnąć ze strachu jak zwierzę. Atak wywołał kolejną falę wstrząsów, która zrzuciła kolejne fragmenty sufitu. Fragmenty betonu i tynk opadały na poranione ciało kadeta. Rany, które wcześniej ledwie co zostały zasklepione w trakcie operacji ponownie się otworzyły. Krew płynęła powoli po torsie młodzieńca, po czym skapywała na podłogę. Syn Aryenne upadł na jedno kolano oddychając głęboko i próbując dojrzeć przeciwnika. Obraz zaczynał mu się zamazywać. Zobaczył jak ten Saiyanin, Kuro wskakuje na Trenera i oplata go rękami i nogami, równocześnie starając się go porazić. Pomysł w teorii nawet niezły, lecz w praktyce zakończyć się może mocnym zranieniem obydwojga Saiyan. Obijanie się o ścianę i trzask złamanych kości, brzmiał dość cicho w uszach młodego Zahne’a. Najwidoczniej mózg zaczynał wyłączać niektóre systemy. Po chwili doszedł do niego znajomy głos. Z wielki trudem odwrócił głowę, w stronę wejścia do Karceru. Stał tam ten sam Trener, który go aresztował w szpitalu i potraktował jak smarkacza. Właściwie to miał wiele racji. Raz zachował się jak rozpieszczone dziecko, lecz był wtedy tak naćpany lekami, że nie miał pojęcia co mówi. Obok mężczyzny w ubranego w czerwień był ktoś jeszcze. Raziel nie mógł dostrzec jego twarzy poprzez panujący wszędzie pył i rozmazujący się wzrok, lecz mógł stwierdzić, że jest to dość młody mężczyzna o białych jak śnieg włosach. Ciemnowłosy zamrugał szybko próbując pozbyć się mgły zalegającej na jego oczach z powodu utraty krwi. Poniekąd mu się to udało, lecz i tak mało co widział. Lecz wystarczająco by poczuć respekt. Respekt do białowłosego wojownika. Gość był klasą samą w sobie. Poruszał się nadzwyczaj szybko i pewnie. Bez problemu podrzucił członka elity do góry. Wystarczyło mu jedno cięcie mieczem. następnie kolejne niszczyły zbroję i ciało. Kolejny prawie usunął rękę. Na koniec jedno cięcie w brzuch i do nosa potomka elity doszedł zapach ekskrementów. Naprawdę nieprzyjemny. I w taki właśnie sposób skończył elitarny wojownik. Jako szmata. Raziel po okrzyku Trenera zmniejszył poziom mocy, aż wrócił do normalnego stanu. Nie było to zbyt trudne, gdyż z każdą kroplą krwi wypływającą z jego organizmu energia malała, a on miał coraz mniej sił by utrzymać poziom Super Saiyanina. W końcu się wszystko skończyło. Ostatnie co usłyszał to słowa pochwały. Potem była już ciemność.
Obudziło go niezbyt przyjemne poruszanie. Kiedy otworzył oczy, zobaczył przesuwającą się podłogę i lekkie pasmo krwi ciągnące się za nim. Spojrzał w bok i dostrzegł Vivian, która go przytrzymywała i pomagała iść. Skupił więc resztkę mocy i ruszył mięśnie by przynajmniej trochę odciążyć koleżankę. Koleżankę? A może przyjaciółkę? Po tych wydarzeniach zatarły się wszelkie granice. Byli teraz bliżej niż wszyscy kadeci razem wzięci. Powoli, lecz niezmiennie płynęli do przodu. Od jednej ściany do drugiej. Wreszcie po dłuższej chwili doszli do szpitala. Tam natychmiast ich rozdzielono i Raziela zabrano na intensywną terapię. Kiedy drzwi się za nim zamknęły, od razu posadzono go na krześle. Doktor rzucił tylko okiem na niego.
- No masz. Pięknie się urządziłeś mały. Nie ma co. – powiedział lustrując jego ciało, i sprawdzając czy nie ma uszkodzonych oczu. Po chwili wyprostował się i wydał rozkaz. – Nie ma rady. Jedyne co może mu pomóc to pobyt w komorze. Pakować go.
Syn Aryenne nie miał nawet siły, żeby protestować. Pielęgniarki ściągnęły z niego resztki stroju kadeta, oraz bandaży. Niektóre odchodziły ze szwami. Jeden bezmyślny psychol, zepsuł ciężką pracę lekarzy w szpitalu. Kiedy tylko drzwi komory się zamknęły, a płyn wypełnił pomieszczenie Zahne poczuł ulgę. W jednej chwili przestał odczuwać ból. Przestał czuć cokolwiek. Odpłynął.
Obudził się po godzinie. Płyn zaczął odpływać, aż wreszcie wyszedł mokry z komory. Zauważył, że wszystkie zranienia zniknęły, choć pozostało kilka blizna na torsie i prawej ręce. Zostaną mu do końca życia. Nie martwił się tym. Żołnierz bez blizn to cipa, a nie żołnierz. Uśmiechnął się wycierając swoje ciało ręcznikiem. Przez okres pobytu w Akademii ciało nabrało masy i stało się bardzo dobrze umięśnione. Nie tak, jak u Koszarowego. Było idealne jak na jego wiek. Na brzuchu widać było już kaloryfer. Co jak co, ale nic nie pomaga w ćwiczeniach jak walka na śmierć i życie.
Kiedy kończył się ubierać w nowe ubranie do Sali wszedł lekarz. Krótkimi testami sprawdził jak się czuje i przekazał wiadomość od Trenera. Syn Aryenne skinął głową i dotknął machinalnie wisiorka po matce. Jakież było jego zdziwienie gdy się okazało, że go nie ma na sobie. Zaczął przeszukiwać swoje brudne rzeczy. Bez skutku. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że oddał naszyjnik April. Kiedy przeszedł fuzję. Nie chciał by coś mu się stało. No cóż będzie musiał odebrać swoją własność. Z tą myślą ruszył do swojej kwatery. W szpitalu nie zauważył Vi. Najpewniej została już wypuszczona. Los jest dziwny.
Occ:
HP -> 60%
z/t Kwatery
Obudziło go niezbyt przyjemne poruszanie. Kiedy otworzył oczy, zobaczył przesuwającą się podłogę i lekkie pasmo krwi ciągnące się za nim. Spojrzał w bok i dostrzegł Vivian, która go przytrzymywała i pomagała iść. Skupił więc resztkę mocy i ruszył mięśnie by przynajmniej trochę odciążyć koleżankę. Koleżankę? A może przyjaciółkę? Po tych wydarzeniach zatarły się wszelkie granice. Byli teraz bliżej niż wszyscy kadeci razem wzięci. Powoli, lecz niezmiennie płynęli do przodu. Od jednej ściany do drugiej. Wreszcie po dłuższej chwili doszli do szpitala. Tam natychmiast ich rozdzielono i Raziela zabrano na intensywną terapię. Kiedy drzwi się za nim zamknęły, od razu posadzono go na krześle. Doktor rzucił tylko okiem na niego.
- No masz. Pięknie się urządziłeś mały. Nie ma co. – powiedział lustrując jego ciało, i sprawdzając czy nie ma uszkodzonych oczu. Po chwili wyprostował się i wydał rozkaz. – Nie ma rady. Jedyne co może mu pomóc to pobyt w komorze. Pakować go.
Syn Aryenne nie miał nawet siły, żeby protestować. Pielęgniarki ściągnęły z niego resztki stroju kadeta, oraz bandaży. Niektóre odchodziły ze szwami. Jeden bezmyślny psychol, zepsuł ciężką pracę lekarzy w szpitalu. Kiedy tylko drzwi komory się zamknęły, a płyn wypełnił pomieszczenie Zahne poczuł ulgę. W jednej chwili przestał odczuwać ból. Przestał czuć cokolwiek. Odpłynął.
Obudził się po godzinie. Płyn zaczął odpływać, aż wreszcie wyszedł mokry z komory. Zauważył, że wszystkie zranienia zniknęły, choć pozostało kilka blizna na torsie i prawej ręce. Zostaną mu do końca życia. Nie martwił się tym. Żołnierz bez blizn to cipa, a nie żołnierz. Uśmiechnął się wycierając swoje ciało ręcznikiem. Przez okres pobytu w Akademii ciało nabrało masy i stało się bardzo dobrze umięśnione. Nie tak, jak u Koszarowego. Było idealne jak na jego wiek. Na brzuchu widać było już kaloryfer. Co jak co, ale nic nie pomaga w ćwiczeniach jak walka na śmierć i życie.
Kiedy kończył się ubierać w nowe ubranie do Sali wszedł lekarz. Krótkimi testami sprawdził jak się czuje i przekazał wiadomość od Trenera. Syn Aryenne skinął głową i dotknął machinalnie wisiorka po matce. Jakież było jego zdziwienie gdy się okazało, że go nie ma na sobie. Zaczął przeszukiwać swoje brudne rzeczy. Bez skutku. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że oddał naszyjnik April. Kiedy przeszedł fuzję. Nie chciał by coś mu się stało. No cóż będzie musiał odebrać swoją własność. Z tą myślą ruszył do swojej kwatery. W szpitalu nie zauważył Vi. Najpewniej została już wypuszczona. Los jest dziwny.
Occ:
HP -> 60%
z/t Kwatery
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Cele więzienne
Nie Lut 23, 2014 9:38 pm
Mawia się, że saiyanie jak psy. Kiedy się źle czują, wystarczy, że położą się na boku, zasną, a potem obudzą się znów z merdającym ogonem. Tam też stało się z Vulfilą. Co prawda nie, jeśli chodzi o stan psychiczny, ale fizyczny na pewno. Otworzyła swoje migdałowe oczy ospale. Znajdowała się w skrzydle szpitalnym. Trochę czasu minęło, zanim uświadomiła sobie, czemu się tu znalazła, ale w zasadzie nieźle się czuła. Usiadła na brzegu i przeciągła się, ziewając z otwartą buzią.
Tak czy inaczej lepiej obudzić się w szpitalu niż w tym obskurnym karcerze. Dzięki swojemu sprytowi udało się Vulfili uniknąć karcącego trenera. Chyba wszystkich obił, tylko nie ją, przypadek? Wątpliwe, po prostu ona jako jedyna wiedziała, jak radzić sobie w życiu.
Jakby na przykład w szpitalu pojawiła się blondynka, która również siedziała w celi. Machnęła do Vulfili i powiedziała krótko, że ma udać się do swojej kwatery. Z chęcią by to zrobiła, tylko ... co miałaby tam robić? W pokoju było upiornie cicho i pusto. Nie miała nawet łazienki, ani nic, czym mogłaby się zająć... Wtedy napadłyby ją myśli. Znów myśli o tym, co się stało...
Vulfila spochmurniała. Od razu odechciało jej się gdziekolwiek ruszać. Położyła się znów na łóżku. Co działo sie z Hazardem? Chciałaby dowiedzieć się, czy została mu udzielona pomoc i... czy wszystko z nim w porządku. Ale... ale z drugiej strony, kim ona dla niego była? Gdyby był przytomny, to pewnie nawet by o niej nie pamiętał... I... on przecież to wszystko zrobił... to on zabił tyle osób i dokonał takich zniszczeń... Przecież teraz wydany zostanie na niego wyrok śmierci. Inaczej być nie może. A czy jej małe, nastoletnie serduszko byłoby w stanie to znieść? Jak dokonują na nim wyroku?
Kadetka skuliła się w sobie. Miała taki mętlik w głowie. Co miała zrobić, co zrobić, żeby wygnać z siebie te myśli, żeby się wyzwolić i już więcej o nim nie myśleć?
Po dłuższej chwili Vulfila wstała z pochmurną miną. Potarła ręką o ramię i wstała. Przeszła się po skrzydle szpitalnym w poszukiwaniu znanej blond czupryny, ale jej nigdzie nie było. Pielęgniarki też nic nie słyszały o chłopaku imieniem Hazard...
Vulfila zrezygnowana usiadła pod ścianą i myślała. Iść na trening? Nie... jakoś... nie miała na to siły. Iść coś zjeść? Nie była głodna, wręcz przeciwnie, miała wrażenie, że nic nie przejdzie jej przez gardło. Odwiedzić kogoś? Wtedy na pewno w końcu wybuchnie płaczem, a to byłoby takie krępujące... zresztą kogo? Nikogo tutaj nie znała. Chyba faktycznie pozostało jej jedynie udać się do swojej kwatery... Albo... kwatery Hazarda...
Do: https://dbng.forumpl.net/t698-kwatera-hazard-a-nashi
Tak czy inaczej lepiej obudzić się w szpitalu niż w tym obskurnym karcerze. Dzięki swojemu sprytowi udało się Vulfili uniknąć karcącego trenera. Chyba wszystkich obił, tylko nie ją, przypadek? Wątpliwe, po prostu ona jako jedyna wiedziała, jak radzić sobie w życiu.
Jakby na przykład w szpitalu pojawiła się blondynka, która również siedziała w celi. Machnęła do Vulfili i powiedziała krótko, że ma udać się do swojej kwatery. Z chęcią by to zrobiła, tylko ... co miałaby tam robić? W pokoju było upiornie cicho i pusto. Nie miała nawet łazienki, ani nic, czym mogłaby się zająć... Wtedy napadłyby ją myśli. Znów myśli o tym, co się stało...
Vulfila spochmurniała. Od razu odechciało jej się gdziekolwiek ruszać. Położyła się znów na łóżku. Co działo sie z Hazardem? Chciałaby dowiedzieć się, czy została mu udzielona pomoc i... czy wszystko z nim w porządku. Ale... ale z drugiej strony, kim ona dla niego była? Gdyby był przytomny, to pewnie nawet by o niej nie pamiętał... I... on przecież to wszystko zrobił... to on zabił tyle osób i dokonał takich zniszczeń... Przecież teraz wydany zostanie na niego wyrok śmierci. Inaczej być nie może. A czy jej małe, nastoletnie serduszko byłoby w stanie to znieść? Jak dokonują na nim wyroku?
Kadetka skuliła się w sobie. Miała taki mętlik w głowie. Co miała zrobić, co zrobić, żeby wygnać z siebie te myśli, żeby się wyzwolić i już więcej o nim nie myśleć?
Po dłuższej chwili Vulfila wstała z pochmurną miną. Potarła ręką o ramię i wstała. Przeszła się po skrzydle szpitalnym w poszukiwaniu znanej blond czupryny, ale jej nigdzie nie było. Pielęgniarki też nic nie słyszały o chłopaku imieniem Hazard...
Vulfila zrezygnowana usiadła pod ścianą i myślała. Iść na trening? Nie... jakoś... nie miała na to siły. Iść coś zjeść? Nie była głodna, wręcz przeciwnie, miała wrażenie, że nic nie przejdzie jej przez gardło. Odwiedzić kogoś? Wtedy na pewno w końcu wybuchnie płaczem, a to byłoby takie krępujące... zresztą kogo? Nikogo tutaj nie znała. Chyba faktycznie pozostało jej jedynie udać się do swojej kwatery... Albo... kwatery Hazarda...
Do: https://dbng.forumpl.net/t698-kwatera-hazard-a-nashi
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Cele więzienne
Sro Lut 17, 2016 2:30 pm
No i wszystko się porąbało. Nie dość że nie dał się wyleczyć, to jeszcze wpakowali go do takiej dziury. Dalej był obolały i cierpiący, ale mniej, bo jednak płyn z kapsuły regeneracyjnej chociaż zdezynfekował rany, zanim brutalnie go wywalili ze środka. Oczywiście nie dało się nic z tym zrobić, bo jednak płyn trochę otumaniał zmysły.
Tak więc nie stawiał zbyt dużego oporu przy aresztowaniu i dał się zaprowadzić do karceru. Mimo wszystko zastanawiał się czy uda mu się stamtąd uciec. Egzekucja z ręki małp średnio mu się podobała, a dodatkowo miał długi do spłacenia.
Wrzucili go do małej celi pozbawionej światła i zamknęli na cztery spusty. Gad rozejrzał się po pomieszczeniu. Cela jak cela, nie było tu nic ciekawego. Brak światła za bardzo mu nie przeszkadzał, bo w końcu był gadem.
Nie dość że rozbił się na tej gównianej planecie, to jeszcze go zamordują za niewinność. Na pewno im tego nie ułatwi. W końcu musi wrócić na swoją planetę.
Rozejrzał się jeszcze za Ame.
- Ame, jesteś tutaj? - spytał w eter, bo mimo wszystko nie mógł jej zlokalizować za pomocą wzroku.
Zastanowił się przez chwilę czy nie rozwalić drzwi za pomocą blastów, ale w takim stanie mógłby nie dać rady przedrzeć się przez tych wszystkich żołnierzy.
Tak więc czekał obecnie na odpowiedź od Ame, oraz stara się odpocząć. Obecna regeneracja jest bardziej problematyczna niż przypuszczał. Mógł po prostu wyrwać kapsułę regeneracją i z nią odlecieć. Podłączenie jej do jakiegoś źródła pewnie nie byłoby większym problemem. No ale nie pamiętał jak się lata. Same problemy na tej planecie.
Na razie stara się odpocząć i czeka na rozwój wypadków. Najlepiej wyrwać się stąd po cichaczu, a do tego trzeba czekać aż wejdzie strażnik do chociażby wykonania egzekucji.
Tak więc nie stawiał zbyt dużego oporu przy aresztowaniu i dał się zaprowadzić do karceru. Mimo wszystko zastanawiał się czy uda mu się stamtąd uciec. Egzekucja z ręki małp średnio mu się podobała, a dodatkowo miał długi do spłacenia.
Wrzucili go do małej celi pozbawionej światła i zamknęli na cztery spusty. Gad rozejrzał się po pomieszczeniu. Cela jak cela, nie było tu nic ciekawego. Brak światła za bardzo mu nie przeszkadzał, bo w końcu był gadem.
Nie dość że rozbił się na tej gównianej planecie, to jeszcze go zamordują za niewinność. Na pewno im tego nie ułatwi. W końcu musi wrócić na swoją planetę.
Rozejrzał się jeszcze za Ame.
- Ame, jesteś tutaj? - spytał w eter, bo mimo wszystko nie mógł jej zlokalizować za pomocą wzroku.
Zastanowił się przez chwilę czy nie rozwalić drzwi za pomocą blastów, ale w takim stanie mógłby nie dać rady przedrzeć się przez tych wszystkich żołnierzy.
Tak więc czekał obecnie na odpowiedź od Ame, oraz stara się odpocząć. Obecna regeneracja jest bardziej problematyczna niż przypuszczał. Mógł po prostu wyrwać kapsułę regeneracją i z nią odlecieć. Podłączenie jej do jakiegoś źródła pewnie nie byłoby większym problemem. No ale nie pamiętał jak się lata. Same problemy na tej planecie.
Na razie stara się odpocząć i czeka na rozwój wypadków. Najlepiej wyrwać się stąd po cichaczu, a do tego trzeba czekać aż wejdzie strażnik do chociażby wykonania egzekucji.
Re: Cele więzienne
Sro Lut 17, 2016 9:04 pm
Z Pomieszczeń regeneracji
Sytuacja zmieniła się bardzo szybko, gdy oddział żołnierzy króla wparował na piętro szpitalne i mała grupka szybko otoczyła kapsułę z changelingiem, a do Ame doskoczyło dwóch wojowników, którzy powstrzymali ją od walki. Dowódca zbeształ androidkę.
- Ja ze ścierwem? Kogo macie na myśli?
Nie do końca wiedziała o co mu chodzi, ponieważ w akademii jeszcze nikt jej nie nauczył, że ktoś o takim wyglądzie jak Frost jest ich wrogiem, a do tego nie znała jego pochodzenia ani rasy. Przez głowę przechodził jej pomysł przekazania informacji o tym osobniku, ktorego mocy od samego początku się obawiała, ale z powodu sytuacji jaka panowała była totalnie zdezorientowana. Do tego to już nie pierwszy raz jak ktoś przeszkadza jej walkę. Wcześniej w sali treningowej w akademii, a teraz tutaj. Do tego straszą ją wykopaniem z akademii.
- Changeling? To on jest przedstawicielem tej rasy? Słyszałam kiedyś tę nazwę, ale gdybyście przykładali uwagę do nauczania! Puśćcie mnie do cholery! Zabiłam dwóch rebeliantów i zabiję trzeciego.
Podejście dowódcy było śmieszne i nielogiczne. Wypomina kadetowi, że walczy z wrogiem jego króla jakby ten kadet był na jakimś placu zabaw. Do tego jej złość wcale nie przeminęła. Zauważyła kątem oka, że Ursa podsłyszał jej słowa o zabiciu dwójki rebeliantów na co również się wściekł, ale dostała tak mocno uderzona, że na moment ją przyćmiło. Jej niedoszły przeciwnik również dostał porządny wpierdol i jego również zaczęli prowadzić.
Ame została przez dwójkę ochroniarzy odprowadzona do karceru. Wszystko się waliło, trzęsło i paliło, a Ci zachowują się jakby wszystko było normalne. Ktoś tu nie miał fantazji, że przejmował się głupim changelingiem w trakcie gdy wszystko się sypie i ginie mnóstwo saiyan. Kretyni.
Na całe szczęście dla androidki jej wróg był prowadzony tuż za nią. Mogłaby spróbować wejść na wyższy bieg, uwolnić się z uścisku i rozwalić tamtego buraka jednym ciosem, ale nie miała pewności, że te osiłki nie dysponują poziomem super wojownika i nie będą tak silni jak Kisa. Grzecznie szła i w duchu liczyła, że trafi chociaż do celi obok, a wtedy przebije się przez ścianę i osobiście porachuje kości Ursy i wytrzepie z jego ust, gdzie jest jej ojciec.
Wydarzenia nabrały jednak z czasem barw. Zimne korytarzy, wilgoć, smród potu i żygowin. Trafiało tu wielu wrogów króla i niesubordynowanych za różne śmieszne przewinienia i pewnie wielu trafiło tu podczas tej rebelii za byle gówno w trakcie gdy ich pieprzony król walczył. Jedynie to zdążył zarejestrować scouter Ame, który wybuchł w pewnym momencie. W końcu dotarli do celi i wtedy niespodziewanie się okazało, że strażnicy wpakują ją do jednej celi z jej już nie niedoszłym, a przyszłym przeciwnikiem. Uśmieszki podwładnych tamtego saiyanina oraz ich spojrzenia między sobą odpowiedziały na wszelkie jej wątpliwości i pytania. Najwidoczniej chcieli, żeby kadetka i rebeliant się pozabijali, a przynajmniej żeby ich walka trwała dalej, a raczej się zaczęło to co zostało jedynie przesunięte w czasie.
Nadszedł czas zemsty. To była tylko chwila, kiedy Ame i Ursa zostali popchnięci do celi i każde z nich skoczyło na drugi koniec celi. Androidka usłyszała gdzieś w oddali odbijający się echem głos Frosta, który znajdował się w innej celi. W pomieszczeniu, które zbyt wielkie nie było czuć było spaleniznę. Ktoś tu się chyba niedawno podpalił albo kogoś spalono. Do tego było tu dość ciemno, ale słychać było szelest pod stopami. Ursa ciężko dyszał, a Ame spokojnie próbowała dostrzec kontury. Po tamtym ciosie czuł ból i nieco ją osłabiono, a nie zauważyła, żeby rebeliant został jakoś ostro potraktowany. Tak jakby tamten dowódca chciał, żeby kadetka zginęła i nie z rąk jego, ale kogoś postronnego, czyli rebelianta. A może tamten dowódca to był ktoś z tych z którymi uczyła się dawno temu? Wiek by pasował, ale który? To teraz traciło znaczenie, bo jej emocje nie zmalały ani trochę, a teraz nie miała zamiaru się cofać. W jednej chwili jej ciało spowiła zielonkawa aura, a włosy stały się złotawo-zielonkawe. Oczy przesycone czerwienią wpatrywały się w oświetlonego przez jej aurę przeciwnika.
- Zabiję Cię Ursa! Pożałujesz za rany, które zadałeś mojej siostrze! Zginiesz śmieciu i powiesz mi gdzie jest mój ojciec! Ksero TATAR!!!
Ame była poważna. Bardzo poważna i już nie było czasu na cofanie się. Mogła teraz przeć na przód i od razu przeszła do rzeczy. Doskoczyła do swojego przeciwnika i momentalnie przełączyła swój przełącznik na szybkość, żeby jej akcja była szybsza, a uderzenie miało większy impet. Prosto w twarz, żeby już na początku go unieszkodliwić.
ooc:
-50 ki uruchomienie aury i -20ki za turę utrzymania
Konvertering (technika własna) szybkość *2 = 800, siła /2 = 150, energia /2 = 260 ' -200ki/turę
Atak potężny = 950
HP: 3600-1000=2600 *2=5200/7200
KI: 3600-50-20-200=3330
Sytuacja zmieniła się bardzo szybko, gdy oddział żołnierzy króla wparował na piętro szpitalne i mała grupka szybko otoczyła kapsułę z changelingiem, a do Ame doskoczyło dwóch wojowników, którzy powstrzymali ją od walki. Dowódca zbeształ androidkę.
- Ja ze ścierwem? Kogo macie na myśli?
Nie do końca wiedziała o co mu chodzi, ponieważ w akademii jeszcze nikt jej nie nauczył, że ktoś o takim wyglądzie jak Frost jest ich wrogiem, a do tego nie znała jego pochodzenia ani rasy. Przez głowę przechodził jej pomysł przekazania informacji o tym osobniku, ktorego mocy od samego początku się obawiała, ale z powodu sytuacji jaka panowała była totalnie zdezorientowana. Do tego to już nie pierwszy raz jak ktoś przeszkadza jej walkę. Wcześniej w sali treningowej w akademii, a teraz tutaj. Do tego straszą ją wykopaniem z akademii.
- Changeling? To on jest przedstawicielem tej rasy? Słyszałam kiedyś tę nazwę, ale gdybyście przykładali uwagę do nauczania! Puśćcie mnie do cholery! Zabiłam dwóch rebeliantów i zabiję trzeciego.
Podejście dowódcy było śmieszne i nielogiczne. Wypomina kadetowi, że walczy z wrogiem jego króla jakby ten kadet był na jakimś placu zabaw. Do tego jej złość wcale nie przeminęła. Zauważyła kątem oka, że Ursa podsłyszał jej słowa o zabiciu dwójki rebeliantów na co również się wściekł, ale dostała tak mocno uderzona, że na moment ją przyćmiło. Jej niedoszły przeciwnik również dostał porządny wpierdol i jego również zaczęli prowadzić.
Ame została przez dwójkę ochroniarzy odprowadzona do karceru. Wszystko się waliło, trzęsło i paliło, a Ci zachowują się jakby wszystko było normalne. Ktoś tu nie miał fantazji, że przejmował się głupim changelingiem w trakcie gdy wszystko się sypie i ginie mnóstwo saiyan. Kretyni.
Na całe szczęście dla androidki jej wróg był prowadzony tuż za nią. Mogłaby spróbować wejść na wyższy bieg, uwolnić się z uścisku i rozwalić tamtego buraka jednym ciosem, ale nie miała pewności, że te osiłki nie dysponują poziomem super wojownika i nie będą tak silni jak Kisa. Grzecznie szła i w duchu liczyła, że trafi chociaż do celi obok, a wtedy przebije się przez ścianę i osobiście porachuje kości Ursy i wytrzepie z jego ust, gdzie jest jej ojciec.
Wydarzenia nabrały jednak z czasem barw. Zimne korytarzy, wilgoć, smród potu i żygowin. Trafiało tu wielu wrogów króla i niesubordynowanych za różne śmieszne przewinienia i pewnie wielu trafiło tu podczas tej rebelii za byle gówno w trakcie gdy ich pieprzony król walczył. Jedynie to zdążył zarejestrować scouter Ame, który wybuchł w pewnym momencie. W końcu dotarli do celi i wtedy niespodziewanie się okazało, że strażnicy wpakują ją do jednej celi z jej już nie niedoszłym, a przyszłym przeciwnikiem. Uśmieszki podwładnych tamtego saiyanina oraz ich spojrzenia między sobą odpowiedziały na wszelkie jej wątpliwości i pytania. Najwidoczniej chcieli, żeby kadetka i rebeliant się pozabijali, a przynajmniej żeby ich walka trwała dalej, a raczej się zaczęło to co zostało jedynie przesunięte w czasie.
Nadszedł czas zemsty. To była tylko chwila, kiedy Ame i Ursa zostali popchnięci do celi i każde z nich skoczyło na drugi koniec celi. Androidka usłyszała gdzieś w oddali odbijający się echem głos Frosta, który znajdował się w innej celi. W pomieszczeniu, które zbyt wielkie nie było czuć było spaleniznę. Ktoś tu się chyba niedawno podpalił albo kogoś spalono. Do tego było tu dość ciemno, ale słychać było szelest pod stopami. Ursa ciężko dyszał, a Ame spokojnie próbowała dostrzec kontury. Po tamtym ciosie czuł ból i nieco ją osłabiono, a nie zauważyła, żeby rebeliant został jakoś ostro potraktowany. Tak jakby tamten dowódca chciał, żeby kadetka zginęła i nie z rąk jego, ale kogoś postronnego, czyli rebelianta. A może tamten dowódca to był ktoś z tych z którymi uczyła się dawno temu? Wiek by pasował, ale który? To teraz traciło znaczenie, bo jej emocje nie zmalały ani trochę, a teraz nie miała zamiaru się cofać. W jednej chwili jej ciało spowiła zielonkawa aura, a włosy stały się złotawo-zielonkawe. Oczy przesycone czerwienią wpatrywały się w oświetlonego przez jej aurę przeciwnika.
- Zabiję Cię Ursa! Pożałujesz za rany, które zadałeś mojej siostrze! Zginiesz śmieciu i powiesz mi gdzie jest mój ojciec! Ksero TATAR!!!
Ame była poważna. Bardzo poważna i już nie było czasu na cofanie się. Mogła teraz przeć na przód i od razu przeszła do rzeczy. Doskoczyła do swojego przeciwnika i momentalnie przełączyła swój przełącznik na szybkość, żeby jej akcja była szybsza, a uderzenie miało większy impet. Prosto w twarz, żeby już na początku go unieszkodliwić.
ooc:
-50 ki uruchomienie aury i -20ki za turę utrzymania
Konvertering (technika własna) szybkość *2 = 800, siła /2 = 150, energia /2 = 260 ' -200ki/turę
Atak potężny = 950
HP: 3600-1000=2600 *2=5200/7200
KI: 3600-50-20-200=3330
Re: Cele więzienne
Sro Lut 17, 2016 9:04 pm
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Cele więzienne
Czw Lut 18, 2016 11:13 pm
Jej żar i gniew dodawały tej walce pikanterii. Cios prosto w twarz był doskonały, a Ursa nawet nie kiwnął palcem i nic nie zapowiadało ku temu, żeby śmieć miał się poruszyć. Jej aura lekko oślepiała i może to wykorzystać przeciwko niemu. Ame nie będzie się patyczkowała z kimś pokroju tego rebelianta, ponieważ nie zasługuje na życie ktoś taki, a do tego androidka może tym udowodnić, że nieposłusznych ona potrafi tak samo karać jak ją potraktowano za byle gówno, o którym nawet nie była świadoma, ale pewnie jej się będzie ciężko wytłumaczyć.
Nie wie czy ta rebelia posuwa się do przodu i kto zwycięża, ale akcja pachołków króla w skrzydle szpitalnym sugeruje, że sytuacja się klaruje, a szansą dla Ame jest zabicie współwięźnia i winnego ran jej siostry. Tym samym zemści się i powinno jej wystarczy okaleczenie go, ale Atarashii nie poczuje pełni spokoju dopóki nie rozerwie tego przeklętego saiyanina na strzępki. Ten próbował złapać ją za włosy, ale nie dała się. Zwolniła siłę mięśni i wyrównała swoje umiejętności. Napięcie z nich zeszło, a dzięki temu odzyskała swobodę ruchów i jeszcze jej energia ustabilizowała się. Cofnęła się o krok i za pomocą wewnętrznej energii kinetycznej odepchneła go i miała teraz chwilę na wykorzystanie techniki, której nauczyła się od Kisy, ale tym razem postanowiła ją nieco zmodyfikować pod względem wizualnym i w jej mniemaniu również efekt będzie nieco inny. Mianowicie zamiast wyrzucić sieć z rąk jej ki przybrała postać miecza. Z dłoni strzelil snop światła, który wydłużył się w jednej ręce do przodu, a w drugiej do tyłu.
- Głupia smarkulo. Jak śmiesz!? Jesteś córką tego gnoja, zdrajcy! Piesek króla wybijający swój oddział, żeby dla własnej zachcianki opanować wyższy poziom. A mieliśmy razem ruszyć na króla. Teraz mam szansę zabić jego drugą córkę.
Czyli jej ojciec nie pomógł Ursie i to co usłyszała to plotki. Tatar chciał stać się silniejszy, wiedział o planach rebeliantów i być może działał przez chwilę na dwa fronty, żeby później móc stłamsić kilku wojowników, ale coś mu się nie powiodło. Podobnie jak Ursie, który był przekonany, że zabił Raishi.
- Skąd wiedziałeś, gdzie znaleźć moją siostrę? Dlaczego mojemu ojcu nie udało się Ciebie zabić?
Nagle rozmowa przestała się kleić, ponieważ zaśmiał się, a jego śmiech był przerażający i dziwnie podejrzany. Coś tu kompletnie nie pasowało, a Ame nie potrafiła określić co. Dlaczego ten rebeliant, nie wchodzi na SSJ? Czy jest tak silny mając zwykły poziom i jeszcze nie opanował poziomu ze złotymi włosami? Androidka przełknęła głośno ślinę.
ooc:
-20ki za turę utrzymania, Konvertering off
Kiaiho -100ki
ki no tsurugi -72ki - 150ki
1. ki-sword 972dmg, -972ki
2. hells impact 1024dmg, -1178ki
HP: 5200
KI: 3330*2=6660-120-222-972-1178=4168
hp npc ursa 7500-972-1024=5504
Nie wie czy ta rebelia posuwa się do przodu i kto zwycięża, ale akcja pachołków króla w skrzydle szpitalnym sugeruje, że sytuacja się klaruje, a szansą dla Ame jest zabicie współwięźnia i winnego ran jej siostry. Tym samym zemści się i powinno jej wystarczy okaleczenie go, ale Atarashii nie poczuje pełni spokoju dopóki nie rozerwie tego przeklętego saiyanina na strzępki. Ten próbował złapać ją za włosy, ale nie dała się. Zwolniła siłę mięśni i wyrównała swoje umiejętności. Napięcie z nich zeszło, a dzięki temu odzyskała swobodę ruchów i jeszcze jej energia ustabilizowała się. Cofnęła się o krok i za pomocą wewnętrznej energii kinetycznej odepchneła go i miała teraz chwilę na wykorzystanie techniki, której nauczyła się od Kisy, ale tym razem postanowiła ją nieco zmodyfikować pod względem wizualnym i w jej mniemaniu również efekt będzie nieco inny. Mianowicie zamiast wyrzucić sieć z rąk jej ki przybrała postać miecza. Z dłoni strzelil snop światła, który wydłużył się w jednej ręce do przodu, a w drugiej do tyłu.
- Jak tu postać z czerwonymi lsami:
- Głupia smarkulo. Jak śmiesz!? Jesteś córką tego gnoja, zdrajcy! Piesek króla wybijający swój oddział, żeby dla własnej zachcianki opanować wyższy poziom. A mieliśmy razem ruszyć na króla. Teraz mam szansę zabić jego drugą córkę.
Czyli jej ojciec nie pomógł Ursie i to co usłyszała to plotki. Tatar chciał stać się silniejszy, wiedział o planach rebeliantów i być może działał przez chwilę na dwa fronty, żeby później móc stłamsić kilku wojowników, ale coś mu się nie powiodło. Podobnie jak Ursie, który był przekonany, że zabił Raishi.
- Skąd wiedziałeś, gdzie znaleźć moją siostrę? Dlaczego mojemu ojcu nie udało się Ciebie zabić?
Nagle rozmowa przestała się kleić, ponieważ zaśmiał się, a jego śmiech był przerażający i dziwnie podejrzany. Coś tu kompletnie nie pasowało, a Ame nie potrafiła określić co. Dlaczego ten rebeliant, nie wchodzi na SSJ? Czy jest tak silny mając zwykły poziom i jeszcze nie opanował poziomu ze złotymi włosami? Androidka przełknęła głośno ślinę.
ooc:
-20ki za turę utrzymania, Konvertering off
Kiaiho -100ki
ki no tsurugi -72ki - 150ki
1. ki-sword 972dmg, -972ki
2. hells impact 1024dmg, -1178ki
HP: 5200
KI: 3330*2=6660-120-222-972-1178=4168
hp npc ursa 7500-972-1024=5504
Re: Cele więzienne
Czw Lut 18, 2016 11:13 pm
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Cele więzienne
Sob Lut 20, 2016 10:10 am
Jej obawy nie potwierdziły się jeszcze, ponieważ Ursa wstał i otrzepał się trochę, ale nie kontynuował walki. Zamiast tego przedarł koszulę i owinął nią swój tułów. Dobry sposób żeby zatrzymać na jakiś czas krwawienie, a więc to oznaczało, że będzie teraz walczył ostrzej, a więc dla niej to oznacza problemy.
- Twój ojciec to największe zdradzieckie ścierwo jakie znałem. Przeżyliśmy razem wiele misji, a on w pewnej chwili po prostu zabił trzech naszych ludzi, a ja i jeden z moich kompanów uciekliśmy, który notabene byl jednym z tych ktorych zabilas. Z jego starego oddziału zostałem tylko ja i on, a teraz mam szansę zabić jego drugą córeczkę, a następnie rozwalę tego drania. Jak to Ci było smarkulo?
- Akurat moje imię może dla Ciebie gówno znaczyć, ponieważ i tak Cię zabiję.
Mówiła prosto przed siebie do niego, ale to był moment jak jego ciało rozpłynęło się i pojawił tuż obok. Jego szybkość była nieznacznie lepsze od Ame, ale element zaskoczenia wpłynął na ocenę sytuacji. Nie zdążyła zareagować i dostała kopniakiem prosto w ramię i jak strzała wbiła się w ścianę. Pomieszczenie było małe, więc trzeba było tutaj szybko reagować, żeby pociągnąć w tej walce jak najdłużej.
- Co za lekcewaga! Piszczała tak samo jak TY!
Kurz w jednej chwili rozstąpił się, a aura Ame błysnęła. Jej ręka wymierzona wprost na przeciwnika, który jeszcze nie zdążył przygotować gardy po ciosie. Tak mała przestrzeć wspomagała szybką akcję. Promień nie miał długiej drogiej do przebycia. Jego skupienie było mniejsze, ponieważ androidka celowo skupiła jego siłę w małym punkcie. Fala mogła pójść rykoszetem albo zawalić całą cele. Pogrzebała by nie tylko rebelianta, ale również siebie.
ooc:
-20ki za evil aurę,
dostaję za 500dmg
854dmg od hell's beam, -914ki
hp 5200-500=4700
ki 4168-20-914=3234
on 5504-854=4850
- Twój ojciec to największe zdradzieckie ścierwo jakie znałem. Przeżyliśmy razem wiele misji, a on w pewnej chwili po prostu zabił trzech naszych ludzi, a ja i jeden z moich kompanów uciekliśmy, który notabene byl jednym z tych ktorych zabilas. Z jego starego oddziału zostałem tylko ja i on, a teraz mam szansę zabić jego drugą córeczkę, a następnie rozwalę tego drania. Jak to Ci było smarkulo?
- Akurat moje imię może dla Ciebie gówno znaczyć, ponieważ i tak Cię zabiję.
Mówiła prosto przed siebie do niego, ale to był moment jak jego ciało rozpłynęło się i pojawił tuż obok. Jego szybkość była nieznacznie lepsze od Ame, ale element zaskoczenia wpłynął na ocenę sytuacji. Nie zdążyła zareagować i dostała kopniakiem prosto w ramię i jak strzała wbiła się w ścianę. Pomieszczenie było małe, więc trzeba było tutaj szybko reagować, żeby pociągnąć w tej walce jak najdłużej.
- Co za lekcewaga! Piszczała tak samo jak TY!
Kurz w jednej chwili rozstąpił się, a aura Ame błysnęła. Jej ręka wymierzona wprost na przeciwnika, który jeszcze nie zdążył przygotować gardy po ciosie. Tak mała przestrzeć wspomagała szybką akcję. Promień nie miał długiej drogiej do przebycia. Jego skupienie było mniejsze, ponieważ androidka celowo skupiła jego siłę w małym punkcie. Fala mogła pójść rykoszetem albo zawalić całą cele. Pogrzebała by nie tylko rebelianta, ale również siebie.
ooc:
-20ki za evil aurę,
dostaję za 500dmg
854dmg od hell's beam, -914ki
hp 5200-500=4700
ki 4168-20-914=3234
on 5504-854=4850
Re: Cele więzienne
Sob Lut 20, 2016 10:10 am
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Cele więzienne
Sob Lut 20, 2016 10:23 am
Rebeliant próbował unikać, ale nie miał żadnych szans na to. Przeciwko dość szybkim atakom energetycznym nie ma ucieczki. Przynajmniej Ame jeszcze nie znała na to sposobu, ale jej przeciwnik na jej szczęście również. Promień trafił prosto w jego brzuch i posłał na drugą ścianę. Koszula którą sobie wcześnij przewiązał tors uległa zniszczeniu, a krew powolutku się sączyła z ran po ki-sword no tsurugi, czyli kombinacji Ame, która pozwalala jej wyprowadzić dość efektowny atak.
Za to Urse ta sytuacja powoli zaczynała drażnić, czego nie omieszkał wyrazić.
- Idiotko! Pogrzebiesz nas żywcem. Nie boję się Twoich idiotycznych fal, ponieważ są słabe. Gołymi pięściami Cię zabiję, a jeżeli nie przestaniesz używać tych fal to zrobię sobie przejście uderzając z pełną mocą i rozwalając tę cholerną budę!
- Twoja krew pokazuje co innego gnoju. Zaleję nią tą posadzkę i każdy kolejny, który tu trafi doskonale zastanawi się nad swoimi postępowaniem. Zemsta jednak ma słodki smak!
Słowa przez nią wypowiadane miały zupełnie nie pasujący do niej oddźwięk. Nikt nie spodziewałby się takiej agresjii, emocji i gniewu po tej drobnej androidce, która swoje saiyańskie pochodzenie postanowiła zmodyfikować, żeby uzyskać kiedyś dużo większą moc. Nawet zupełnie nie myślała i nie pamiętała, że nawet nie jest już do końca przedstawicielem tej samej rasy. Mózg i geny wpływały na nią. Może jeszcze jedna ułamkowa krwi ludzkiej, którą miała jej matka w sobie dawały jej uczuciom szaleć niczym nieokiełznany żywioł. Zielonkawo-złote włosy i aura wciąż rozświetłały to pomieszczenie. Tym razem Ame dojrzała jego atak. W ostatniej chwili była w stanie zareagować i w jednej chwili jej kinetyczny przełącznik uruchomił napęd i ki odepchnęła Ursę, a ona ruszyła za nim i z całej siły uderzyła kolankiem. Jej szybkość i siła na tej przemianie liczyły się bardziej niż kiedyś. Już nie była tą samą dziewczynką z przed kilku dni, która ledwo wróciła z długiej misji, gdzie nie znała jeszcze nowych realiów planety, która obawiała się walki wręcz i szukała jedynie sposobności na długodystansowe uderzenia.
ooc:
kiaiho - 200ki, evil aura -20 ki
atak potężny 700dmg
hp bez zmian, ki 3234-200-20=3014
hp on 4850-700=4150
Za to Urse ta sytuacja powoli zaczynała drażnić, czego nie omieszkał wyrazić.
- Idiotko! Pogrzebiesz nas żywcem. Nie boję się Twoich idiotycznych fal, ponieważ są słabe. Gołymi pięściami Cię zabiję, a jeżeli nie przestaniesz używać tych fal to zrobię sobie przejście uderzając z pełną mocą i rozwalając tę cholerną budę!
- Twoja krew pokazuje co innego gnoju. Zaleję nią tą posadzkę i każdy kolejny, który tu trafi doskonale zastanawi się nad swoimi postępowaniem. Zemsta jednak ma słodki smak!
Słowa przez nią wypowiadane miały zupełnie nie pasujący do niej oddźwięk. Nikt nie spodziewałby się takiej agresjii, emocji i gniewu po tej drobnej androidce, która swoje saiyańskie pochodzenie postanowiła zmodyfikować, żeby uzyskać kiedyś dużo większą moc. Nawet zupełnie nie myślała i nie pamiętała, że nawet nie jest już do końca przedstawicielem tej samej rasy. Mózg i geny wpływały na nią. Może jeszcze jedna ułamkowa krwi ludzkiej, którą miała jej matka w sobie dawały jej uczuciom szaleć niczym nieokiełznany żywioł. Zielonkawo-złote włosy i aura wciąż rozświetłały to pomieszczenie. Tym razem Ame dojrzała jego atak. W ostatniej chwili była w stanie zareagować i w jednej chwili jej kinetyczny przełącznik uruchomił napęd i ki odepchnęła Ursę, a ona ruszyła za nim i z całej siły uderzyła kolankiem. Jej szybkość i siła na tej przemianie liczyły się bardziej niż kiedyś. Już nie była tą samą dziewczynką z przed kilku dni, która ledwo wróciła z długiej misji, gdzie nie znała jeszcze nowych realiów planety, która obawiała się walki wręcz i szukała jedynie sposobności na długodystansowe uderzenia.
ooc:
kiaiho - 200ki, evil aura -20 ki
atak potężny 700dmg
hp bez zmian, ki 3234-200-20=3014
hp on 4850-700=4150
Re: Cele więzienne
Sob Lut 20, 2016 10:23 am
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Cele więzienne
Sob Lut 20, 2016 10:35 am
Jej cios kolankiem był dobrze wymierzony i trafiła idealnie w tors, ale to sprzeniewierzyło się przeciwko niej. Trauma do walki w bliskim kontaktcie może wrócić, ponieważ szybko zareagował i złapał ją za rękę, lekko przyciągnął do siebie i złapał za drugą. W tym momencie uderzył czołem prosto w nos. Akurat musiał wycelować w twarz, gdzie delikatny nos pozostał i miękka kość lekko trzasnęła. Pech Ame i głupie szczęście Ursy, że akurat znalazł fartem jej jeden ze słabszych punktów. Ból. Jego ostatnie elementy pozostawały w pamięci mózgu i odepchnęła się od niego. Przez moment czuła ucisk między oczami, ale nie mogła sobie pozwalać teraz na cierpienie z byle złamanego nosa. Po prostu będzie musiała pewnie go przerobić, bo złamany nos nawet po naprostowaniu nie zawsze wygląda tak samo. Teraz to już przesadził, a w efekcie Ame bez ceregieli skoncentrowała swoją ki i znów skrawki włosów wystrzeliła wprost na rebelianta.
- Jeżeli moje ataki Cię nie ruszają, to pokażę Ci co da ich końcowy efekt śmieciu! Myślisz, że to Cię nie zabije? Może staniesz się silniejszy? O nie! Wiedz, że ten poziom osiągnęłam tylko i wyłącznie dzięki Tobie i teraz skorzystam z jego pełnych możliwości.
- Opanowałaś to dzięki mnie? K*** rozumiem. Jak to się dzieje, że takie szczeniaki tak łatwo to opanowują. Nawet Twój ojciec... ah. Co tu będę gadał. To nie ma sensu. Widzę, że oboje mamy pewną urazę do Tatara, ale wiedz, że ta żałosna moc Ci nie pomoże.
ooc:
ebil aura - 20
dostaję potęznym 1000dmg
robię hells impact 1024dmg, -1177ki
hp hp 4700-1000=3700, ki 3014-1177-20=1817
hp rebeliant 4150-1024=3126
- Jeżeli moje ataki Cię nie ruszają, to pokażę Ci co da ich końcowy efekt śmieciu! Myślisz, że to Cię nie zabije? Może staniesz się silniejszy? O nie! Wiedz, że ten poziom osiągnęłam tylko i wyłącznie dzięki Tobie i teraz skorzystam z jego pełnych możliwości.
- Opanowałaś to dzięki mnie? K*** rozumiem. Jak to się dzieje, że takie szczeniaki tak łatwo to opanowują. Nawet Twój ojciec... ah. Co tu będę gadał. To nie ma sensu. Widzę, że oboje mamy pewną urazę do Tatara, ale wiedz, że ta żałosna moc Ci nie pomoże.
ooc:
ebil aura - 20
dostaję potęznym 1000dmg
robię hells impact 1024dmg, -1177ki
hp hp 4700-1000=3700, ki 3014-1177-20=1817
hp rebeliant 4150-1024=3126
Re: Cele więzienne
Sob Lut 20, 2016 10:35 am
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Cele więzienne
Sob Lut 20, 2016 11:44 am
Nie był w stanie zablokować ciosu. Zasłonięcie tego ręcami nie było sensownym wyjściem, ponieważ każda z małych igieł wbiła się w skórę i porządnie zakłuło. Cofnął je do tyłu i ryknął. Jego mięśnie aż na moment się napięły i energetyczne igiełki strzeliły na ścianę.
Później wymienili te parę zdań po których pobiegł na nią i chciał jej udowodnić, że jej moc jest za mała. Uderzenia w bliskim kontakcie to jest coś za czym Ame ni przepadała, przez moment w tej walce sądziła, że wszystko się odwróciło i teraz może tak śmiało walczyć, ale szybko została sprowadzona do parteru. Odbiła od Ursy i szybkim kopniakiem w tors odbiła się do tyłu i saltami uciekła pod ścianę. Czuła, że jednak musi polegać głównie na swojej energii, dzięki której ataki są solidniejsze. Konwersja energii na siłę albo szybkość sprawdza się na początku walki, a później zupełnie jej to nie pasuje, ponieważ zmniejszona ilość energii nie pozwala na zbyt długie utrzymanie balansu. Niepotrzebnie zużyła energię na początku albo po prostu zaburzyła swoje potrzeby przez modyfikację. Energia i wytrzymałość przestają być dominującymi atutami jej androidowego ciała, a siła oraz szybkość zyskują. Dlatego przez moment czuła się pewniejsza w tej walce. Ostatnie wydarzenia i akcja, która się działa po prostu zadziałała typowo jak w przypadku większości saiyan. Zdolności bitewne oraz siła wzrasta wraz z walką. Ame tego brakowało od zawsze i teraz dostrzega jak szybko się rozwija. Saiyanie mają swoje ograniczenia i Ursa do nich najwidoczniej dotarł, ponieważ z jego słów wyniknęło, że nie był w stanie dogodnić jej ojca, który za pewne poziom sssj opanował, a teraz walczy z jego córką, która również to opanowała. Może nie jest to dokładnie to samo, ale androidalna moc pomaga jej szybciej się rozwijać.
Z każdą chwilą tej walki jednak jej baterie nadal się ładowały. Nie dostrzegała tego, ale przez chwilę nie koncentrowała się na falach, które mimo wszystko pożerały ogromną ilość ki.
- Ta Twoja żałosna moc nawet nie daje Ci przewagi. Te wasze dziecinne zabawy w super wojowników są żałosne. Ten wasz poziom pozwala wam jedynie dorównać nam, prawdziwym wojownikom. Obyście z waszym królem wszyscy spłonęli.
ooc:
-20ki za evil aurę
atakuję szybkim 400dmg
moje hp 3200, ki1817-20 = 1797
jego hp 3126-400=2726
Trening koniec
Delikatne przyspieszenie walki. Robię 2 tury w jednej na walkę fizyczną.
Później wymienili te parę zdań po których pobiegł na nią i chciał jej udowodnić, że jej moc jest za mała. Uderzenia w bliskim kontakcie to jest coś za czym Ame ni przepadała, przez moment w tej walce sądziła, że wszystko się odwróciło i teraz może tak śmiało walczyć, ale szybko została sprowadzona do parteru. Odbiła od Ursy i szybkim kopniakiem w tors odbiła się do tyłu i saltami uciekła pod ścianę. Czuła, że jednak musi polegać głównie na swojej energii, dzięki której ataki są solidniejsze. Konwersja energii na siłę albo szybkość sprawdza się na początku walki, a później zupełnie jej to nie pasuje, ponieważ zmniejszona ilość energii nie pozwala na zbyt długie utrzymanie balansu. Niepotrzebnie zużyła energię na początku albo po prostu zaburzyła swoje potrzeby przez modyfikację. Energia i wytrzymałość przestają być dominującymi atutami jej androidowego ciała, a siła oraz szybkość zyskują. Dlatego przez moment czuła się pewniejsza w tej walce. Ostatnie wydarzenia i akcja, która się działa po prostu zadziałała typowo jak w przypadku większości saiyan. Zdolności bitewne oraz siła wzrasta wraz z walką. Ame tego brakowało od zawsze i teraz dostrzega jak szybko się rozwija. Saiyanie mają swoje ograniczenia i Ursa do nich najwidoczniej dotarł, ponieważ z jego słów wyniknęło, że nie był w stanie dogodnić jej ojca, który za pewne poziom sssj opanował, a teraz walczy z jego córką, która również to opanowała. Może nie jest to dokładnie to samo, ale androidalna moc pomaga jej szybciej się rozwijać.
Z każdą chwilą tej walki jednak jej baterie nadal się ładowały. Nie dostrzegała tego, ale przez chwilę nie koncentrowała się na falach, które mimo wszystko pożerały ogromną ilość ki.
- Ta Twoja żałosna moc nawet nie daje Ci przewagi. Te wasze dziecinne zabawy w super wojowników są żałosne. Ten wasz poziom pozwala wam jedynie dorównać nam, prawdziwym wojownikom. Obyście z waszym królem wszyscy spłonęli.
ooc:
-20ki za evil aurę
atakuję szybkim 400dmg
moje hp 3200, ki1817-20 = 1797
jego hp 3126-400=2726
Trening koniec
Delikatne przyspieszenie walki. Robię 2 tury w jednej na walkę fizyczną.
Re: Cele więzienne
Sob Lut 20, 2016 11:44 am
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Cele więzienne
Pon Lut 22, 2016 4:34 am
Ucieczka pod ścianę nie była najlepszym wyjściem, ponieważ jej przeciwnik miał jeszcze siły i po tej kwesti ruszył.
- Pokażę Ci, że prawdziwy saiyanin wygrywa tym co sobą prezentuje. Błyszczy pieprzony księżyc, a nie sayanin!
Dobiegł do niej i zaczął okładać ją pięściami. Przez moment odczuła pewne osłabienie i nie była w stanie za bardzo się bronić, ale spróbowała również uderzać nogami. Był trochę za blisko i jej długie nogi nie za bardzo dawały radę dobrze trafić, ale w pewnej chwili zgięła nogę w kolanie i celnie trafiła w bok prosto z uda. To było to. Już w walce na sali treningowej z dziewczyną miała na to pomysł, ale go nie zrealizowała do końca. Doświadczenia w walce nie miała, ale widać, że zyskuje dzięki walkom. Radzi sobie coraz lepiej i ten zmysł się w niej rozbudza. Może nawet to wykorzysta kiedyś i będzie w stanie dokonać takiej modyfikacji, że naprawdę stanie się tak silna, że pokona króla i sama stanie się przywódcą. Do czasu aż nie osiągnie dużej mocy lub nie zmodyfikuje swojego ciała na taki poziom, żeby ziścić swoje plany musi walczyć, jak to powiedział jej wróg, tym co ma, zaprezentować się z takiej strony, że to błyszczenie nie jest byle czym. Na całe jej szczęście nie zdążyła wtedy uruchomić swojej aury przed dowódcą, ale na kamerach już to mogło być. Używała tego poziomu parę razy, tam gdzie mogły podchwycić ją kamery. Ale tego czego oko nie zobaczyło zawsze może wytłumaczyć, ze była awaria kamery i musiały kolory źle działać. W końcu skąd to saiyanin na super poziomie ma zielonkawe włosy. Jedynie w legendach krąży opowieść o kimś takim, a nie w prawdziwym życiu. Choć tutaj, wraz ze swoją fałszywą mocą z Over Poweringu mogła udawać greka i to, że jest dużo silniejsza niż faktycznie jest. Tylko, że mało kto łyknął to. Ani tych w mieście jej moc nie zaskoczyła, ani tego rebelianta. Choć teraz jej włosy były bardziej złote niż zielone, czyli jakby jej moc zbliżyła się do mocy super wojownika. Może to geny saiyańskie, które mimo wszystko miała w swoim ciele zaczęły w końcu poprawnie reagować na tą moc? Nie była w stanie określić na czym polega problem zielone-złote włosy. Rozwiąże go innym razem. Teraz musiała znaleźć ujście swej złości. Kolejne uderzenia kolankiem i Ursa odskoczył od Ame.
- Ty mała...
Oboje już ciężej dyszeli. Dla każdego z nich ta walka była ciężka. Ich poziom był w miarę równy, chociaż Ame nieco bardziej ucierpiała z powodu uderzenia od saiyanina, który zatrzymał ich na górze.
ooC:
-20 ki za evil aurę
dostaję 2x podstawowy 1000dmg
robię potężny i podstawowy 700+300=1000dmg
moje hp 3200-1000=2200 czyli 28%, ki 1797
jego hp 2726-1000=1726, czyli 23%
nie mogę szybkich i potężnych, on też i jego podstawowy ma 50% dmg
znów robię 2 tury w jednej
- Pokażę Ci, że prawdziwy saiyanin wygrywa tym co sobą prezentuje. Błyszczy pieprzony księżyc, a nie sayanin!
Dobiegł do niej i zaczął okładać ją pięściami. Przez moment odczuła pewne osłabienie i nie była w stanie za bardzo się bronić, ale spróbowała również uderzać nogami. Był trochę za blisko i jej długie nogi nie za bardzo dawały radę dobrze trafić, ale w pewnej chwili zgięła nogę w kolanie i celnie trafiła w bok prosto z uda. To było to. Już w walce na sali treningowej z dziewczyną miała na to pomysł, ale go nie zrealizowała do końca. Doświadczenia w walce nie miała, ale widać, że zyskuje dzięki walkom. Radzi sobie coraz lepiej i ten zmysł się w niej rozbudza. Może nawet to wykorzysta kiedyś i będzie w stanie dokonać takiej modyfikacji, że naprawdę stanie się tak silna, że pokona króla i sama stanie się przywódcą. Do czasu aż nie osiągnie dużej mocy lub nie zmodyfikuje swojego ciała na taki poziom, żeby ziścić swoje plany musi walczyć, jak to powiedział jej wróg, tym co ma, zaprezentować się z takiej strony, że to błyszczenie nie jest byle czym. Na całe jej szczęście nie zdążyła wtedy uruchomić swojej aury przed dowódcą, ale na kamerach już to mogło być. Używała tego poziomu parę razy, tam gdzie mogły podchwycić ją kamery. Ale tego czego oko nie zobaczyło zawsze może wytłumaczyć, ze była awaria kamery i musiały kolory źle działać. W końcu skąd to saiyanin na super poziomie ma zielonkawe włosy. Jedynie w legendach krąży opowieść o kimś takim, a nie w prawdziwym życiu. Choć tutaj, wraz ze swoją fałszywą mocą z Over Poweringu mogła udawać greka i to, że jest dużo silniejsza niż faktycznie jest. Tylko, że mało kto łyknął to. Ani tych w mieście jej moc nie zaskoczyła, ani tego rebelianta. Choć teraz jej włosy były bardziej złote niż zielone, czyli jakby jej moc zbliżyła się do mocy super wojownika. Może to geny saiyańskie, które mimo wszystko miała w swoim ciele zaczęły w końcu poprawnie reagować na tą moc? Nie była w stanie określić na czym polega problem zielone-złote włosy. Rozwiąże go innym razem. Teraz musiała znaleźć ujście swej złości. Kolejne uderzenia kolankiem i Ursa odskoczył od Ame.
- Ty mała...
Oboje już ciężej dyszeli. Dla każdego z nich ta walka była ciężka. Ich poziom był w miarę równy, chociaż Ame nieco bardziej ucierpiała z powodu uderzenia od saiyanina, który zatrzymał ich na górze.
ooC:
-20 ki za evil aurę
dostaję 2x podstawowy 1000dmg
robię potężny i podstawowy 700+300=1000dmg
moje hp 3200-1000=2200 czyli 28%, ki 1797
jego hp 2726-1000=1726, czyli 23%
nie mogę szybkich i potężnych, on też i jego podstawowy ma 50% dmg
znów robię 2 tury w jednej
Re: Cele więzienne
Pon Lut 22, 2016 4:34 am
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Cele więzienne
Pon Lut 22, 2016 9:21 pm
- Obiecałam sobie, że nie będę taka jak większość saiyan, ale ten świat jest brutalny. Ty mi to udowodniłeś i nie da się inaczej zapanować nad chaosem jak wytępić tych, którzy chaos sieją. Rozpoczęliście rebelię, która wymknęła się spod kontroli. Nie wiem co wami kierowało i kto. Zaczęliście bratobójcze walki, raniliście bliskich innych. Zraniłeś moją siostrę, a mój ojciec pewnie zabił was, żeby powstrzymać taką rzeź jaka miała i ma miejsce na górze!
Wojownik zacisnął pięść i skierował się ku Ame. Jego gniew teraz nieco podrósł, ale androidka tym razem skierowała swoją ki ku efektownemu zatrzymaniu swojego przeciwnika. On miał już dużo mniej siły, bo nawet jego ruchy zwolniły i dyszał nieco ciężej niż androidka. Każdy ruch Ursy powodował rozerwanie się włókien obok głębokiej rany, którą wcześniej zadała Ame. Tym razem młoda saiyanka zakończy to. Cała jej ki zmierzała ku wyczerpaniu. Teraz zależało jej jedynie na tym, aby wykończyć znienawidzonego osobnika. Będzie tu pewnie siedziała w tej celi bardzo długo, więc musi się pozbyć tego ciała raz na dobre, żeby zwłoki nie sterczały obok niej na tyle długo, że się zaczną rozkładać.
Ki rozbudziła się i odbiła atak Ursy. Jej energia odepchnęła go nim jego pięść trafiła ją prosto w twarz, a zaraz po tym znów z jej dłoni ułożonych jakby trzymały miecze wystrzeliły snopy energii przypominające miecze ze światła. Oba czerwonego odcienia z czarnymi wyładowaniami wokół strumienia ki. Najpierw naparła całą swoją siłą i wbiła miecz w brzuch Ursy i przyparła go do ściany, a następnie drugi od dołu przez brzuch przebiła serce i koniec ki-swroda wyszedł przez bark. Rebeliant kaszlnął, a z ust pociekła mu krew. Oczy zaczęła spowijać mgła. Potężny atak Ame nie dawał jej wrogom szans na jakąkolwiek defensywe. Androidka opanowała do perfekcji pewien sposób ataku, a jej umiejętność unieruchomienia przeciwnika, której nauczyła się poniekąd od Kisy dawała tak sporą przewagę, że mało kto będzie w stanie się obronić przed czymś takim. Dzięki temu może uderzyć z maksymalną mocą bez obaw, że ktoś jej ucieknie.
- Wygrałaś. Zadowolona? Czujesz się przez to silniejsza, córko?
Zagryzła zęby mocno, być może jeden ząb nawet pękł, ale nie przejmowała się tym. Jak on śmiał wypowiadać takie słowa. Jak ktoś może sobie drwić w takiej chwili. Przecież to nie mogła być prawda. Ojciec nie skrzywdziłby swojej córki, czyli Raishi. Chyba, że nie byłby tego świadom, ale to nie miało kompletnie sensu. W jej rękach pojawiła się energia, która nakręcała się coraz bardziej, aż w końcu przekroczyła swój limit.
- Stań na czele... Kiedyś. - Powiedział w swoich ostatnich słowach. Być może umarł zanim fala Ame rozbiła atomy jego ciała na kawałki. Być może nie poczuł. Nie był w stanie już nic więcej powiedzieć.
- ZAMILCZ!!! - Jej potężna fala uderzyła w ścianę, zniszczyła doszczętnie ciało saiyanina oraz nadwęrężyła (prawdowdopodobnie?) mur dzielący jej celę z celą Frosta. Opadła na kolana i zakryła twarz rękami. Była totalnie zmieszana i nie wiedziała kompletnie co czuje. Łzy szybko napłynęły do oczu i po chwili całe dłonie były wilgotne.
- Jak można tak bezczelnie kpić w takiej chwili? - Zapytała cicho. Jej głos rozbijał się delikatnym echem o ściany karceru. Czuła się naprawdę dziwnie. Naprawdę poczuła teraz jakby coś straciła i tym bardziej ją to dobijało. Ciało się trzęsło i nie była w stanie teraz nad sobą zaponować. Potrzebowała chwili...
ooc:
1. tura kiaiho ofensywne anuluje pierwszy atak i dmg 520, -314ki
paraliżuje ki no tsurugi -186ki
1 tura w paraliżu. tura ki-sword 944dmg; -944ki
2 tura w paraliżu. hells beam za całe pozostałe ki około 300dmg
moje hp 2200 czyli 28%, ki 1797-314-186-944=353-353 za hells beam
jego hp 1726-520-944=262-300 za hells beam - Ursa ginie
Kończę walkę, czekam na odpis MG czy ściana się trzyma, czy też nie, czy dalej siedzimy tutaj(?), możecie dowolny pomysł wprowadzać dla mnie i Xanasa, Ty też Xanas pisz jak coś teraz.
Wojownik zacisnął pięść i skierował się ku Ame. Jego gniew teraz nieco podrósł, ale androidka tym razem skierowała swoją ki ku efektownemu zatrzymaniu swojego przeciwnika. On miał już dużo mniej siły, bo nawet jego ruchy zwolniły i dyszał nieco ciężej niż androidka. Każdy ruch Ursy powodował rozerwanie się włókien obok głębokiej rany, którą wcześniej zadała Ame. Tym razem młoda saiyanka zakończy to. Cała jej ki zmierzała ku wyczerpaniu. Teraz zależało jej jedynie na tym, aby wykończyć znienawidzonego osobnika. Będzie tu pewnie siedziała w tej celi bardzo długo, więc musi się pozbyć tego ciała raz na dobre, żeby zwłoki nie sterczały obok niej na tyle długo, że się zaczną rozkładać.
Ki rozbudziła się i odbiła atak Ursy. Jej energia odepchnęła go nim jego pięść trafiła ją prosto w twarz, a zaraz po tym znów z jej dłoni ułożonych jakby trzymały miecze wystrzeliły snopy energii przypominające miecze ze światła. Oba czerwonego odcienia z czarnymi wyładowaniami wokół strumienia ki. Najpierw naparła całą swoją siłą i wbiła miecz w brzuch Ursy i przyparła go do ściany, a następnie drugi od dołu przez brzuch przebiła serce i koniec ki-swroda wyszedł przez bark. Rebeliant kaszlnął, a z ust pociekła mu krew. Oczy zaczęła spowijać mgła. Potężny atak Ame nie dawał jej wrogom szans na jakąkolwiek defensywe. Androidka opanowała do perfekcji pewien sposób ataku, a jej umiejętność unieruchomienia przeciwnika, której nauczyła się poniekąd od Kisy dawała tak sporą przewagę, że mało kto będzie w stanie się obronić przed czymś takim. Dzięki temu może uderzyć z maksymalną mocą bez obaw, że ktoś jej ucieknie.
- Wygrałaś. Zadowolona? Czujesz się przez to silniejsza, córko?
Zagryzła zęby mocno, być może jeden ząb nawet pękł, ale nie przejmowała się tym. Jak on śmiał wypowiadać takie słowa. Jak ktoś może sobie drwić w takiej chwili. Przecież to nie mogła być prawda. Ojciec nie skrzywdziłby swojej córki, czyli Raishi. Chyba, że nie byłby tego świadom, ale to nie miało kompletnie sensu. W jej rękach pojawiła się energia, która nakręcała się coraz bardziej, aż w końcu przekroczyła swój limit.
- Stań na czele... Kiedyś. - Powiedział w swoich ostatnich słowach. Być może umarł zanim fala Ame rozbiła atomy jego ciała na kawałki. Być może nie poczuł. Nie był w stanie już nic więcej powiedzieć.
- ZAMILCZ!!! - Jej potężna fala uderzyła w ścianę, zniszczyła doszczętnie ciało saiyanina oraz nadwęrężyła (prawdowdopodobnie?) mur dzielący jej celę z celą Frosta. Opadła na kolana i zakryła twarz rękami. Była totalnie zmieszana i nie wiedziała kompletnie co czuje. Łzy szybko napłynęły do oczu i po chwili całe dłonie były wilgotne.
- Jak można tak bezczelnie kpić w takiej chwili? - Zapytała cicho. Jej głos rozbijał się delikatnym echem o ściany karceru. Czuła się naprawdę dziwnie. Naprawdę poczuła teraz jakby coś straciła i tym bardziej ją to dobijało. Ciało się trzęsło i nie była w stanie teraz nad sobą zaponować. Potrzebowała chwili...
ooc:
1. tura kiaiho ofensywne anuluje pierwszy atak i dmg 520, -314ki
paraliżuje ki no tsurugi -186ki
1 tura w paraliżu. tura ki-sword 944dmg; -944ki
2 tura w paraliżu. hells beam za całe pozostałe ki około 300dmg
moje hp 2200 czyli 28%, ki 1797-314-186-944=353-353 za hells beam
jego hp 1726-520-944=262-300 za hells beam - Ursa ginie
Kończę walkę, czekam na odpis MG czy ściana się trzyma, czy też nie, czy dalej siedzimy tutaj(?), możecie dowolny pomysł wprowadzać dla mnie i Xanasa, Ty też Xanas pisz jak coś teraz.
Re: Cele więzienne
Czw Lut 25, 2016 10:00 pm
Ame sterczała między czarnymi i ciemnymi w tej chwili ścianami karceru. Jej włosy wróciły do normalnego stanu, a moc całkowicie ją opuściła. Ledwo się mogła ruszać. Nie tylko przez zużycie ki w tej walce i otrzymanie wielu ciosów, ale również nie była w stanie zapanować nad emocjami. Ciągle jej w głowie brzęczało to jedno, głupie słowo: Córko.
- Kim on do cholery był? Gdzie jesteś matko? Raishi. Jesteś gdzieś tam, a ja siedzę tutaj. Muszę coś zrobić. - Powiedziała cicho, szeptem. Mógł tego nikt nie usłyszeć, ale jej to nie interesowało. W końcu mówiła do siebie, jakby na pocieszenie.
Próbowała zebrać się w sobie i wstać, ale wciąż tak siedziała w półprzysiadzie podpierając się teraz rękoma z przodu. Pojedyncze łzy skapywały od czasu do czasu. Nie mogła się tego pozbyć teraz z głowy. Namieszał jej w swych ostatnich chwilach życia jeszcze bardziej. Ten przeklęty Ursa pojawił się znikąd. Teraz wracały wspomnienia.
Uderzyła pięścią w podłogę, a kafelek pękł. Już wcześniej był naruszony. Walnęła w kolejny i następny obok. Pękały albo już były zniszczone. Poprzednie walki? W końcu zmusiła swoje ciało i podeszła do muru. Puknęła w parę miejsc. Niektóre dawały charakterystyczny odgłos, ale czy chce teraz uciekać? Zupełnie nie wie co się na górze dzieje, nikt tu nie zagląda, ani o niczym nie mówi. Zapadła wszędzie dziwna cisza.
- Kim on do cholery był? Gdzie jesteś matko? Raishi. Jesteś gdzieś tam, a ja siedzę tutaj. Muszę coś zrobić. - Powiedziała cicho, szeptem. Mógł tego nikt nie usłyszeć, ale jej to nie interesowało. W końcu mówiła do siebie, jakby na pocieszenie.
Próbowała zebrać się w sobie i wstać, ale wciąż tak siedziała w półprzysiadzie podpierając się teraz rękoma z przodu. Pojedyncze łzy skapywały od czasu do czasu. Nie mogła się tego pozbyć teraz z głowy. Namieszał jej w swych ostatnich chwilach życia jeszcze bardziej. Ten przeklęty Ursa pojawił się znikąd. Teraz wracały wspomnienia.
( Flashback )
- Kod:
- Ursa. Zbieramy się dziś o 20. Lecimy na Kaltar. Powiniśmy się uwinąć w 5 dni i zebrać niezłe łupy. - Powiedział Tatar do wtedy swojego towarzysza z drużyny.
- Jasne. Przekażę od razu wszystkim. Co mały urwisie? - Odpowiedział na polecenie przełożonego Ursa i przechodząc obok Ame zwrócił się do niej i poczochrał ją po głowie. Jego uśmiech miał w sobie coś nietypowego. Młoda saiyanka tego dnia jakoś bardziej była wesoła. Nawet jej ojciec nie podchodził do dziecka w taki beztroski sposób.
Uderzyła pięścią w podłogę, a kafelek pękł. Już wcześniej był naruszony. Walnęła w kolejny i następny obok. Pękały albo już były zniszczone. Poprzednie walki? W końcu zmusiła swoje ciało i podeszła do muru. Puknęła w parę miejsc. Niektóre dawały charakterystyczny odgłos, ale czy chce teraz uciekać? Zupełnie nie wie co się na górze dzieje, nikt tu nie zagląda, ani o niczym nie mówi. Zapadła wszędzie dziwna cisza.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Cele więzienne
Pią Lut 26, 2016 4:55 pm
Frost słyszał odgłosy walki. Najwyraźniej w więzieni pozwalano na walki między więźniami. Pewnie jeśli sie pozabijaja to jedna gęba do wyżywienia mniej. Changa nic to nie obchodziło. Regenerował się długi czas i nawet bez kapsuły wracał już do zdrowia. Płyn z kapsuły zaleczył największe rany i to co mu pozostało to odpoczywać.
Walka trwała w najlepsze i po krzykach mógł dojść do wniosku że jedną z walczących była Ame. Nie miał zamiaru się mieszać. Po słowach mógł usłyszeć że to prywatna sprawa, a mu nie chciało się robić za rycerza na białym koniu. Mimo wszystko powoli przypominał sobie pewne szczegóły odnośnie swojej osoby i tego miejsca. Pamiętał te mury, chociaż nie więzienie więc już tu na pewno był. Pamiętał że walczył z małpiakami, ale nie wiedział za co i po co. Chyba wysadził miasto, ale nie był tego do końca pewny. A więc był złą osobą? Czy jednak zmusili go do tego przypierając go do muru? A może takie dostał rozkazy?
Potrząsnął łbem.
Odgłosy walki powoli ucichły, a on wstał ociężale z podłogi. Mimo straty ogona czuł się dosyć dobrze. Nic go nie bolało, ani nie tracił równowagi. Tylko dalej nie mógł sobie przypomnieć jak się lata. Ale to wszystko upierdliwe.
- Ame... skończyłaś już?! - krzyknął głośno w stronę z której dochodziły wcześniej odgłosy walki. - Nie mam ochoty stracić tu głowy więc może ruszymy się stąd? No chyba że ty tu zostajesz i czekasz na sąd.
Frost był gotowy zrobić dziurę w ścianie i przebić się przez żołnierzy, ale musiał znać zamiary Ame. W końcu trafili tu razem.
Walka trwała w najlepsze i po krzykach mógł dojść do wniosku że jedną z walczących była Ame. Nie miał zamiaru się mieszać. Po słowach mógł usłyszeć że to prywatna sprawa, a mu nie chciało się robić za rycerza na białym koniu. Mimo wszystko powoli przypominał sobie pewne szczegóły odnośnie swojej osoby i tego miejsca. Pamiętał te mury, chociaż nie więzienie więc już tu na pewno był. Pamiętał że walczył z małpiakami, ale nie wiedział za co i po co. Chyba wysadził miasto, ale nie był tego do końca pewny. A więc był złą osobą? Czy jednak zmusili go do tego przypierając go do muru? A może takie dostał rozkazy?
Potrząsnął łbem.
Odgłosy walki powoli ucichły, a on wstał ociężale z podłogi. Mimo straty ogona czuł się dosyć dobrze. Nic go nie bolało, ani nie tracił równowagi. Tylko dalej nie mógł sobie przypomnieć jak się lata. Ale to wszystko upierdliwe.
- Ame... skończyłaś już?! - krzyknął głośno w stronę z której dochodziły wcześniej odgłosy walki. - Nie mam ochoty stracić tu głowy więc może ruszymy się stąd? No chyba że ty tu zostajesz i czekasz na sąd.
Frost był gotowy zrobić dziurę w ścianie i przebić się przez żołnierzy, ale musiał znać zamiary Ame. W końcu trafili tu razem.
Re: Cele więzienne
Pią Lut 26, 2016 10:27 pm
Po plecach strażników w karcerze przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Niezależnie od tego czy potrafili wyczuwać energię, czy też nie, mogli mieć przeczucia co do tego, co ich czekało. Ściany zadrżały, zwiastując wkroczenie kogoś, kto w obecnej chwili słabo sobie radził z kontrolowaniem emocji i emanacji energią. Jak się okazało, miał do tego bardzo dobre powody. Strażnicy, którzy otrzymali to odpowiedzialne zadanie pilnowanie recydywistów, zbrodniarzy i nielegalnych imigrantów... Robili zakłady o to kto wygra walkę - rebeliant czy młoda Saiyanka. Przełożony stawiał mocne, ciężkie kroki. Jego twarz wykrzywiała się w straszny grymas, na którego widok mężni miłośnicy hazardu pobledli nieco i podkulili ogony, a zabawa miała się dopiero zacząć.
-Co z wami dupy wołowe?! Zakładów wam się zachciało?! Będziecie do końca życia szorować kible w całej akademii własnymi szczoteczkami i nie myślcie, że dostaniecie inne do szorowania własnych kłów, które wam chyba zresztą powybijam! - ryknął Saiyanin.
-Ale my... - zaczął niepewnie jeden z trzech strażników, ten, który wygrał zakład.
-Gówno nie wy. Wiecie co ona zrobiła? Właśnie zabiła rebelianta, którego mieliśmy przesłuchać teraz!
Trójka ogoniastych pobladła zupełnie, wyglądali niemal, jakby chcieli się zapaść pod ziemię nawet głębiej, niż się aktualnie znajdowali.
-Co za żałosna banda... Nie myślcie, że to was z czegokolwiek zwalnia. Bierzcie dziewczynę, wypytam ją o to i owo. Gad zostaje.
Skupieni na ochrzanianiu lub byciu ochrzanianym Saiyanie nie usłyszeli jak zawala się ściana między celami, co pozwalało Changelingowi przejście do sąsiedniej celi, gdzie znajdowała się Ame.
Wściekły dowódca wyszedł i zniknął w korytarzu, ewidentnie mając tej sytuacji dosyć.
OOC:
Hej, tu Cheps. Przejmuje Was. Mam nadzieję na owocną współpracę i, jako, że dopiero zaczynam tę fuchę, to postaram się, jak mogę.
Macie dwie opcje. Trójka Saiyan jest tak zmieszana po ochrzanie i wizji czyszczenia kibli, że możecie ich łatwo znokautować i im uciec, ale to stwarza możliwość spotkania ich szefa. Możecie też dać się wyprowadzić i wymknąć się innym sposobem. Pokombinujcie nieco.
-Co z wami dupy wołowe?! Zakładów wam się zachciało?! Będziecie do końca życia szorować kible w całej akademii własnymi szczoteczkami i nie myślcie, że dostaniecie inne do szorowania własnych kłów, które wam chyba zresztą powybijam! - ryknął Saiyanin.
-Ale my... - zaczął niepewnie jeden z trzech strażników, ten, który wygrał zakład.
-Gówno nie wy. Wiecie co ona zrobiła? Właśnie zabiła rebelianta, którego mieliśmy przesłuchać teraz!
Trójka ogoniastych pobladła zupełnie, wyglądali niemal, jakby chcieli się zapaść pod ziemię nawet głębiej, niż się aktualnie znajdowali.
-Co za żałosna banda... Nie myślcie, że to was z czegokolwiek zwalnia. Bierzcie dziewczynę, wypytam ją o to i owo. Gad zostaje.
Skupieni na ochrzanianiu lub byciu ochrzanianym Saiyanie nie usłyszeli jak zawala się ściana między celami, co pozwalało Changelingowi przejście do sąsiedniej celi, gdzie znajdowała się Ame.
Wściekły dowódca wyszedł i zniknął w korytarzu, ewidentnie mając tej sytuacji dosyć.
OOC:
Hej, tu Cheps. Przejmuje Was. Mam nadzieję na owocną współpracę i, jako, że dopiero zaczynam tę fuchę, to postaram się, jak mogę.
Macie dwie opcje. Trójka Saiyan jest tak zmieszana po ochrzanie i wizji czyszczenia kibli, że możecie ich łatwo znokautować i im uciec, ale to stwarza możliwość spotkania ich szefa. Możecie też dać się wyprowadzić i wymknąć się innym sposobem. Pokombinujcie nieco.
Re: Cele więzienne
Wto Mar 01, 2016 8:28 pm
W końcu do Ame doszedł odgłos Frosta, który był za ścianą. Dziewczyna nie za bardzo wiedziała, czego od życia chce. Miała do wyboru odczekać i poddać się osądowi, współpracować z królem i jego ludźmi albo uciec stąd, ukryć się w tej swojej wiosce i żyć z dala od tego wszystkiego lub próbować zniknąć całkowicie z życia Vegety. Tylko teraz sytuacja się zmieniła. Ame prawdopodobnie odkryła coś, co może zmienić całej jej życie i musi poznać prawdę, a tego dokona tylko poprzez awansowanie w hierachii Vegety i do tego musi pójść drogą, która pewnie nie spodoba się Kisie, o ile ją jeszcze kiedykolwiek spotka i może nawet ta droga nie spodoba się Frostowi. Czy będzie to gra warta świeczki okaże się dopiero i nie szybko. Saiyankodroidka usłyszała również opiernicz szefa strażników, który kazał ją zabrać na przesłuchanie. Tu pojawia się szansa, żeby rozwinęła się w strukturach Vegety albo wręcz przeciwnie. Pierwsza opcja to szansa na rozwiązanie wielu spraw, poznania prawdy i rozwikłanie tego co niedawno zaszło. Druga opcja stawia ją na pozycji przegranej i będzie musiała już na pewnego opuścić na zawsze miasto i uciec od tych struktur i stworzyć własne miasto, a może nawet królestwo niezależne od tego obecnego.
Nagle gdzieś korytarzami poniósł się komunikat. Nawet chyba Ame go usłyszała? Król obalony, niech żyje nowy król? Tak w skrócie to mogło zabrzmieć. Nie była pewna tych podźwięków. Może to tylko jakieś halucynacje z powodu trudnej walki?
- Frost. Nie mogę teraz uciec. Wybacz. Nie wiem czy będą sądzić, przesłuchiwać, ale jeżeli chcesz to działaj. Pewnie i tak mnie wrzucą tu z powrotem, a wtedy podejmę inne działania. - Szepnęła do niego, a następnie podeszła do drzwi, gdzie czekali strażnicy.
- Prowadźcie. Nie wiem jakich informacji potrzebujecie, ale odpowiem chętnie na pytania. - Powiedziała całkiem pewna siebie.
ooc: regeneracja 10% hp i ki +450 (*2 bo zapomniałam w ostatnim poście) 1850hp i 450ki
Nagle gdzieś korytarzami poniósł się komunikat. Nawet chyba Ame go usłyszała? Król obalony, niech żyje nowy król? Tak w skrócie to mogło zabrzmieć. Nie była pewna tych podźwięków. Może to tylko jakieś halucynacje z powodu trudnej walki?
- Frost. Nie mogę teraz uciec. Wybacz. Nie wiem czy będą sądzić, przesłuchiwać, ale jeżeli chcesz to działaj. Pewnie i tak mnie wrzucą tu z powrotem, a wtedy podejmę inne działania. - Szepnęła do niego, a następnie podeszła do drzwi, gdzie czekali strażnicy.
- Prowadźcie. Nie wiem jakich informacji potrzebujecie, ale odpowiem chętnie na pytania. - Powiedziała całkiem pewna siebie.
ooc: regeneracja 10% hp i ki +450 (*2 bo zapomniałam w ostatnim poście) 1850hp i 450ki
Re: Cele więzienne
Sob Mar 05, 2016 10:29 pm
Strażnicy posłusznie zaprowadzili młodą Saiyankę do pokoju przesłuchań, który uległ pewnym zmianom po wydarzeniach sprzed dwóch lat. Podobnie jak większość architektury tej planety, wykazywał się minimalizmem... Aż do przesady. Posiadał stół i dwa krzesła. Pełniący rolę przesłuchującego natto wyposażył go również w kubek czegoś gorącego, co popijał co chwile. Wyglądał na równie niezadowolonego z życia, jak wcześniej.
-Może i się zmieniła władza, ale moja robota pozostaje taka sama, niech to. Ale widać jak raz zbierasz zeznania, to zawsze zbierasz zeznania... - mruknął pod nosem.
Uniósł wzrok na dziewczynę, zmierzył ją dokładnie wzrokiem z pewną dozą zniesmaczenia.
-Siadaj - polecił. -No to teraz powiedz mi proszę... Dlaczego chciałaś przemycić gada? Zdradzasz własną ojczyznę, tak? Miałaś zamiar go wprowadzić, by tylko zwiększyć zamieszanie tutaj, tak? No bardzo pięknie, rodzice by byli pewnie dumni, co? -tu wyszczerzył się wrednie- W dupach się wam teraz przewraca, psia krew.
Pociągnął łyk z kubka.
-Kolejna anarchistka się znalazła. Myślała sobie, że wprowadzi changa do akademii, żeby wprowadzić czynnik psychologiczny, że niby jesteśmy słabi i nie bronimy granic, i żeby nasi sądzili, że macie wsparcie z zewnątrz... -zamyślił się na moment i zreflektował - Teraz to może i nieaktualne, ale zasady się jeszcze nie zmieniły, więc im podlegasz, a nawet gdyby, to nadal masz zarzut wprowadzenia nielegalnego imigranta na planetę i do placówki wojskowej... Co mi w tej sprawie powiesz, co...?
Zwęził oczy, zmarszczył brwi i obdarzył ją zimnym, świdrującym spojrzeniem.
-Chyba wiesz, że daleko z czymś takim w papierach nie zajedziesz, prawda?
-Może i się zmieniła władza, ale moja robota pozostaje taka sama, niech to. Ale widać jak raz zbierasz zeznania, to zawsze zbierasz zeznania... - mruknął pod nosem.
Uniósł wzrok na dziewczynę, zmierzył ją dokładnie wzrokiem z pewną dozą zniesmaczenia.
-Siadaj - polecił. -No to teraz powiedz mi proszę... Dlaczego chciałaś przemycić gada? Zdradzasz własną ojczyznę, tak? Miałaś zamiar go wprowadzić, by tylko zwiększyć zamieszanie tutaj, tak? No bardzo pięknie, rodzice by byli pewnie dumni, co? -tu wyszczerzył się wrednie- W dupach się wam teraz przewraca, psia krew.
Pociągnął łyk z kubka.
-Kolejna anarchistka się znalazła. Myślała sobie, że wprowadzi changa do akademii, żeby wprowadzić czynnik psychologiczny, że niby jesteśmy słabi i nie bronimy granic, i żeby nasi sądzili, że macie wsparcie z zewnątrz... -zamyślił się na moment i zreflektował - Teraz to może i nieaktualne, ale zasady się jeszcze nie zmieniły, więc im podlegasz, a nawet gdyby, to nadal masz zarzut wprowadzenia nielegalnego imigranta na planetę i do placówki wojskowej... Co mi w tej sprawie powiesz, co...?
Zwęził oczy, zmarszczył brwi i obdarzył ją zimnym, świdrującym spojrzeniem.
-Chyba wiesz, że daleko z czymś takim w papierach nie zajedziesz, prawda?
Re: Cele więzienne
Nie Mar 06, 2016 1:36 am
Ame została doprowadzona do pokoju przesłuchać, a tam siedział już natto po drugiej stronie stołu. Ją posadzili na drugim krześle. (Nie wiedziała czy jest przywiązana czy nie). Wciąż nie miała tyle sił po walce, żeby nawet próbować uciekać albo walczyć. Słuchając tego buca naprzeciw po prostu miała ochotę wstać i mu przywalić z całej siły, ale domyślała się, że to by nic nie dało. Miałby tylko powód do jeszcze większego śmiechu i wsadzenia jej do paki na dobre. Początek zasugerował jej, że wielu żołnierzy pozostanie na swoich stanowiskach. Po prostu wykonują rozkazy i nie ważne kto jest królem, a więc Ci najwierniejsi z pewnością dostaną awans, a cała reszta? Pewnie część wojowników oddanych Zellowi do granic możliwości spróbuje utworzyć nowy front i kiedyś dojdzie znów do wojny domowej. Tylko czy będą organizować front na miejscu podkopując powoli nową władzę, czy zdecydują się na zgrupowanie w innym miejscu i dezerterując? Mówił tyle, że zdążyła w tym czasie znaleźć odpowiedź.
- Przemycić? Ten gad spoczywał zamrożony w lodzie i miał dużą moc. Później nie byłam w stanie kontrolować jego mocy, bo przez moc króla albo walczących z nim mój scouter eksplodował. Byłam gotowa tego gada ukatrupić, gdyby okazał się agresywny. Nawet nie znałam jego pochodzenia, ani rasy, ponieważ najwidoczniej akademia skupiając się na walce nie zdołała mi przekazać informacji o wszystkich rasach wszechświata. Był ranny, więc był słaby, a ja byłam nieufna wobec niego i dla mnie logiczne było sprowadzić go, żeby po pierwsze się uleczyl i odzyskał pamięć. Ah.. Zapomniałam dodać, że on prawie nic nie pamięta. Do tego niebezpiecznie byłoby go zostawić gdzieś na planecie i żeby później sobie po niej beztrosko latał. W mieście znajduje się znacznie więcej silniejszych żołnierzy od niego. Chociażby mój trener z sali treningowej.
Wszystko powiedziała niemal na jednym wdechu i tak szybko, że nie była pewna czy wszelkie informacje on zrozumiał i przekazała na tyle jasno, ale przynajmniej sugeruje, że doprowadziła changelinga przed oblicze mocniejszych wojowników, którzy mogą go pilnować, a nie przemyciła, żeby zrobił tu rozróbę. Do tego daje jasno do zrozumienia, że była świadoma tego, że on ze swoją mocą mógłby niewiele zrobić. Teraz zrobiła kolejny głęboki wdech, żeby kontynuuować, a przesłuchujący ją saiyanin pewnie zauważył ten moment. Nie mogła być pewna, ale przed poprzednią wypowiedzią zrobiła podobnie, co oznaczało kolejny szybki potok słów na jednym wdechu. Był to nawyk, który pozostał jej z czasów gdy jeszcze była 100% saiyanką, ale to dobrze. Jako androidka praktycznie nie potrzebowała oddychać, ale te stare nawyki maskowały ją i przynajmniej nikt nie będzie podejrzewał, że skoro nawet nie wzdycha, nie zaciąga powietrza to, że jest z nią coś nie tak.
- A od moich rodziców się odwal. Słyszałam, że mój ojciec był podwójnym agentem i podkopywał niektórych rebeliantów lub zdrajców, a moja matka zawsze była wierna Vegecie i ja nie jestem gorsza! Zabiłam przed chwilą wpakowanego do jednej celi ze mną rebelianta. - warga jej lekko zadrżała na powtarzające się wspomnienie ostatnich słów tego zabitego Ursy. Jednak musiała kontynuuować, bo tu leży cała jej przyszłość. - Zabiłam również dwóch jego kumpli, którzy próbowali robić rozróbę w szpitalu. Oczywiście i tak trochę piętra zniszczyli, ale między innymi dzięki mnie nie całość i ostało się sporo kapsuł. Ci rebelianci atakowali nawet na ulicach żołnierzy niezdolnych do walki i tam też próbowałam ich zatrzymywać. Może Pan iść i w szpitalu popytać.
Gadała równie dużo co tamten i podawała na wszystko kontrargumenty. Jeżeli tu nie obroni swoich racji to nie pozostawią jej wyboru jak próba kolejnej rozpierdziuchy, ale tym razem w jej wykonaniu z pomocą Frosta. Nie przywiązała się na tyle do przybysza z obcej planety, żeby ryzykować swoją karierę, kontakty z siostrą i matką oraz możliwość dojścia do prawdy.
- A changeling? To już wasz problem, nie mój. Ja go tu doprowadziłam i jest wasz. Chyba, że chcecie na nim jakieś testy porobić to ja chętnie w nich pouczestniczę. Mam zacinki naukowe. Moja siostra została mocno ranna w tej całej wojnie. Nie wiem gdzie ona jest i moja matka. Ostatnio były w szpitalu. Chciałam siostrze zbudować protezy i najpierw chętnie na kimś bym potestowała różne gadżety, o ile uznacie, że jestem niewinna i wyświadczyłam wam przysługę przyprowadzając gada do stolicy, a nie pozwalać mu grasować po czerwonej pustyni!
W końcu odetchnęła. Kolejny nawyk, ale jakże ważny. Oparła się dość pewnie i tak też się czuła. Nie wie czy powinna czy też nie, ale jej zachowanie powinno również potwierdzić jej słowa i zasugerować coś. Oczywiście natto mógł stwierdzić, że trochę się wywyższa albo za bardzo zadziera nosa, ale który kadet chcący siły, prestiżu i wyższej pozycji tego nie robi? Nie zastanawiała się za bardzo co powiedzieć na temat Frosta. Brak przywiązania do tego osobnika i jej osobiste plany pchnęły ją do tych słów, w których jednak uwzględniła część swojej wrażliwości. Jeżeli faktycznie pozwolą jej na przykład przeprowadzać na nim testy może będzie w stanie mu wtedy jakoś pomóc prysnąć z planety, a może on zostanie jej podwładnym. O ile kiedyś ona będzie silniejsza od niego, bo narazie sporo ku temu brakuje.
- Przemycić? Ten gad spoczywał zamrożony w lodzie i miał dużą moc. Później nie byłam w stanie kontrolować jego mocy, bo przez moc króla albo walczących z nim mój scouter eksplodował. Byłam gotowa tego gada ukatrupić, gdyby okazał się agresywny. Nawet nie znałam jego pochodzenia, ani rasy, ponieważ najwidoczniej akademia skupiając się na walce nie zdołała mi przekazać informacji o wszystkich rasach wszechświata. Był ranny, więc był słaby, a ja byłam nieufna wobec niego i dla mnie logiczne było sprowadzić go, żeby po pierwsze się uleczyl i odzyskał pamięć. Ah.. Zapomniałam dodać, że on prawie nic nie pamięta. Do tego niebezpiecznie byłoby go zostawić gdzieś na planecie i żeby później sobie po niej beztrosko latał. W mieście znajduje się znacznie więcej silniejszych żołnierzy od niego. Chociażby mój trener z sali treningowej.
Wszystko powiedziała niemal na jednym wdechu i tak szybko, że nie była pewna czy wszelkie informacje on zrozumiał i przekazała na tyle jasno, ale przynajmniej sugeruje, że doprowadziła changelinga przed oblicze mocniejszych wojowników, którzy mogą go pilnować, a nie przemyciła, żeby zrobił tu rozróbę. Do tego daje jasno do zrozumienia, że była świadoma tego, że on ze swoją mocą mógłby niewiele zrobić. Teraz zrobiła kolejny głęboki wdech, żeby kontynuuować, a przesłuchujący ją saiyanin pewnie zauważył ten moment. Nie mogła być pewna, ale przed poprzednią wypowiedzią zrobiła podobnie, co oznaczało kolejny szybki potok słów na jednym wdechu. Był to nawyk, który pozostał jej z czasów gdy jeszcze była 100% saiyanką, ale to dobrze. Jako androidka praktycznie nie potrzebowała oddychać, ale te stare nawyki maskowały ją i przynajmniej nikt nie będzie podejrzewał, że skoro nawet nie wzdycha, nie zaciąga powietrza to, że jest z nią coś nie tak.
- A od moich rodziców się odwal. Słyszałam, że mój ojciec był podwójnym agentem i podkopywał niektórych rebeliantów lub zdrajców, a moja matka zawsze była wierna Vegecie i ja nie jestem gorsza! Zabiłam przed chwilą wpakowanego do jednej celi ze mną rebelianta. - warga jej lekko zadrżała na powtarzające się wspomnienie ostatnich słów tego zabitego Ursy. Jednak musiała kontynuuować, bo tu leży cała jej przyszłość. - Zabiłam również dwóch jego kumpli, którzy próbowali robić rozróbę w szpitalu. Oczywiście i tak trochę piętra zniszczyli, ale między innymi dzięki mnie nie całość i ostało się sporo kapsuł. Ci rebelianci atakowali nawet na ulicach żołnierzy niezdolnych do walki i tam też próbowałam ich zatrzymywać. Może Pan iść i w szpitalu popytać.
Gadała równie dużo co tamten i podawała na wszystko kontrargumenty. Jeżeli tu nie obroni swoich racji to nie pozostawią jej wyboru jak próba kolejnej rozpierdziuchy, ale tym razem w jej wykonaniu z pomocą Frosta. Nie przywiązała się na tyle do przybysza z obcej planety, żeby ryzykować swoją karierę, kontakty z siostrą i matką oraz możliwość dojścia do prawdy.
- A changeling? To już wasz problem, nie mój. Ja go tu doprowadziłam i jest wasz. Chyba, że chcecie na nim jakieś testy porobić to ja chętnie w nich pouczestniczę. Mam zacinki naukowe. Moja siostra została mocno ranna w tej całej wojnie. Nie wiem gdzie ona jest i moja matka. Ostatnio były w szpitalu. Chciałam siostrze zbudować protezy i najpierw chętnie na kimś bym potestowała różne gadżety, o ile uznacie, że jestem niewinna i wyświadczyłam wam przysługę przyprowadzając gada do stolicy, a nie pozwalać mu grasować po czerwonej pustyni!
W końcu odetchnęła. Kolejny nawyk, ale jakże ważny. Oparła się dość pewnie i tak też się czuła. Nie wie czy powinna czy też nie, ale jej zachowanie powinno również potwierdzić jej słowa i zasugerować coś. Oczywiście natto mógł stwierdzić, że trochę się wywyższa albo za bardzo zadziera nosa, ale który kadet chcący siły, prestiżu i wyższej pozycji tego nie robi? Nie zastanawiała się za bardzo co powiedzieć na temat Frosta. Brak przywiązania do tego osobnika i jej osobiste plany pchnęły ją do tych słów, w których jednak uwzględniła część swojej wrażliwości. Jeżeli faktycznie pozwolą jej na przykład przeprowadzać na nim testy może będzie w stanie mu wtedy jakoś pomóc prysnąć z planety, a może on zostanie jej podwładnym. O ile kiedyś ona będzie silniejsza od niego, bo narazie sporo ku temu brakuje.
Re: Cele więzienne
Wto Mar 08, 2016 6:02 pm
Natto ze znudzeniem patrzył w swój pusty już kubek, opierał brodę na dłoni. Można by sądzić, że nawet nie słuchał Saiyandroidki, ale w rzeczywistości wyłapał wszystkie informacje z jej wypowiedzi, przez co wiedział co z nią dalej zrobić. Zwrócił ku niej wzrok. Nie wydawał się ani poruszony, ani tym bardziej zachwycony jej słowami. Westchnął.
-Widzę, że tak donikąd nie dojdziemy... - powiedział.
Wygrzebał z kiszeni kapsułkę i nacisnął na niej przycisk. Pah-Bah. Na stole pojawiła się zapisana kartka i długopis.
-Osobiście nie potrafię znieść takich jak ty, młodych z zacięciem... Jesteście zawsze tacy przemądrzali. Nigdy wam nic nie pasuje i się to kończy, jak się kończy, bleh... Ale jak widać tacy jak wy też macie tu swoje miejsce, najlepszy dowód jest taki, że nadal żyjesz. Skoro faktycznie jesteś taką patriotką, za jaką się uważasz, to może faktycznie coś z ciebie wyrośnie. Ale czuje, że możesz sprawiać kłopoty... - mówiąc to podsunął jej kartkę i długopis.
-To zeznania. Podpisz i będziesz mogła stąd wyjść, ale ktoś zostanie przydzielony by mieć cię na oku.
A co do wydarzeń ze szpitala i tego Changelinga, to osobiście sprawdzę wszystko. Gdy już to zrobię, być może znów się zobaczymy, ale jeśli się okaże, że nie mówiłaś prawdy, to nie będzie tak przyjemnie jak teraz, zrozumiałaś? A teraz... -tu zrobił krótką, przesadnie dramatyczną pauzę- Podpisujesz i wychodzisz, czy może wolisz zostać?
Splótł palce rąk opartych o stół łokciami i skrył za nimi twarz, przyjrzał się jeszcze raz dokładnie. Czekał na to co zrobi dziewczyna. Czekał, bo... Tak w zasadzie cały czas ją testował, a to ostatnia część sprawdzianu.
-Widzę, że tak donikąd nie dojdziemy... - powiedział.
Wygrzebał z kiszeni kapsułkę i nacisnął na niej przycisk. Pah-Bah. Na stole pojawiła się zapisana kartka i długopis.
-Osobiście nie potrafię znieść takich jak ty, młodych z zacięciem... Jesteście zawsze tacy przemądrzali. Nigdy wam nic nie pasuje i się to kończy, jak się kończy, bleh... Ale jak widać tacy jak wy też macie tu swoje miejsce, najlepszy dowód jest taki, że nadal żyjesz. Skoro faktycznie jesteś taką patriotką, za jaką się uważasz, to może faktycznie coś z ciebie wyrośnie. Ale czuje, że możesz sprawiać kłopoty... - mówiąc to podsunął jej kartkę i długopis.
-To zeznania. Podpisz i będziesz mogła stąd wyjść, ale ktoś zostanie przydzielony by mieć cię na oku.
A co do wydarzeń ze szpitala i tego Changelinga, to osobiście sprawdzę wszystko. Gdy już to zrobię, być może znów się zobaczymy, ale jeśli się okaże, że nie mówiłaś prawdy, to nie będzie tak przyjemnie jak teraz, zrozumiałaś? A teraz... -tu zrobił krótką, przesadnie dramatyczną pauzę- Podpisujesz i wychodzisz, czy może wolisz zostać?
Splótł palce rąk opartych o stół łokciami i skrył za nimi twarz, przyjrzał się jeszcze raz dokładnie. Czekał na to co zrobi dziewczyna. Czekał, bo... Tak w zasadzie cały czas ją testował, a to ostatnia część sprawdzianu.
Re: Cele więzienne
Sro Mar 09, 2016 5:47 pm
Ame nie zrobiła takiego wrażenia, ani szczególnego wzruszenia w natto. Miała wrażenie, że ją ignoruje i tak zostanie w karcerze przez długi czas, mimo jakichkolwiek wyjaśnień. Po jej wywodzie zaczął do tego słowami: ... donikąd nie dojdziemy.
To był sygnał, że nie osiągnęła zupełnie nic i jakby gadała do ściany. Ten natto zapomniał już jak wół cielęciem był. Pewnie sam osiągnął swoją rangę nie dzięki umiejętnościom, a dzięki agresji. Pewnie niejednemu połamał ręce, kolana. Pewnie pomógł podbić jakąś planetę, bo pewnie tylko tacy za Zella awansowali w jego szeregach. Dalec tacy ze zjedzonymi mózgami siedzą, ale Ame nawet jeszcze nie była świadoma, że teraz jest nowy król. Coś tam zasłyszała w komunikacie, ale ledwo co.
Na koniec podsunął jej kartkę z zeznaniami, a więc jednak coś z tego co powiedziała było dla niego odpowiednim powodem, żeby pozwolić jej wyjść, choć pod nadzorem. Spojrzała na kartkę i sięgnęła po długopis.
- Zapis z kamer wam potwierdzi. Zabiłam trójkę rebeliantów. Z tym walczyła armia Vegety, więc walczyłam z wrogiem. Ktokolwiek nim jest, wykonam rozkaz.
Jej gra szła dalej i choć niechętnie - powiedziała to. Teraz może się okazać konieczne robienie rzeczy z których nie będzie dumna, ale ma swoje cele, które wypełni nieważne jakim kosztem. Może nowy król będzie miał inne podejście? Może coś się zmieni w lepszym kierunku? Dla androidki wizja wygranej przez rebeliantów w cale nie była taka kolorowa. Widziała do czego byli zdolni przeciwnicy króla i również ich przedstawicielom nigdy by nie zaufała.
- Proszę. Mój podpis, a gdzie mam się teraz udać? SIR. - Zaznaczyła mocno na końcu. Udawany szacunek, ale zawsze. Osoba takiej rangi, a przesłuchuje to dla niej dość dziwne wydarzenie. Spodziewać się mogła jakiegoś wrednego nashi, któremu do awansu nie wiele brakuje, a tu dają jej kogoś z wyższą rangą. Miała przeczucie, że w takim razie albo walki się skończyły albo rebelianci się wycofali, ponieważ przeliczyli swoje siły i dojdzie niedługo znów do rozlewu krwi. Nikt nic nie mówił, ale może zaraz się dowie w odpowiedzi na swoje pytanie. Zastanawiało ją kogo przydzielą młodej saiyance i kiedy dowie się co z jej siostrą. Teraz szkoda o to pytać, bo to od niej oczekiwana jest współpraca. To pan wymaga, a sługa robi.
ooc: regeneracja 10% hp i ki +450 (*2 bo zapomniałam w ostatnim poście) 1850+450=2300hp i 450+450=900ki
To był sygnał, że nie osiągnęła zupełnie nic i jakby gadała do ściany. Ten natto zapomniał już jak wół cielęciem był. Pewnie sam osiągnął swoją rangę nie dzięki umiejętnościom, a dzięki agresji. Pewnie niejednemu połamał ręce, kolana. Pewnie pomógł podbić jakąś planetę, bo pewnie tylko tacy za Zella awansowali w jego szeregach. Dalec tacy ze zjedzonymi mózgami siedzą, ale Ame nawet jeszcze nie była świadoma, że teraz jest nowy król. Coś tam zasłyszała w komunikacie, ale ledwo co.
Na koniec podsunął jej kartkę z zeznaniami, a więc jednak coś z tego co powiedziała było dla niego odpowiednim powodem, żeby pozwolić jej wyjść, choć pod nadzorem. Spojrzała na kartkę i sięgnęła po długopis.
- Zapis z kamer wam potwierdzi. Zabiłam trójkę rebeliantów. Z tym walczyła armia Vegety, więc walczyłam z wrogiem. Ktokolwiek nim jest, wykonam rozkaz.
Jej gra szła dalej i choć niechętnie - powiedziała to. Teraz może się okazać konieczne robienie rzeczy z których nie będzie dumna, ale ma swoje cele, które wypełni nieważne jakim kosztem. Może nowy król będzie miał inne podejście? Może coś się zmieni w lepszym kierunku? Dla androidki wizja wygranej przez rebeliantów w cale nie była taka kolorowa. Widziała do czego byli zdolni przeciwnicy króla i również ich przedstawicielom nigdy by nie zaufała.
- Proszę. Mój podpis, a gdzie mam się teraz udać? SIR. - Zaznaczyła mocno na końcu. Udawany szacunek, ale zawsze. Osoba takiej rangi, a przesłuchuje to dla niej dość dziwne wydarzenie. Spodziewać się mogła jakiegoś wrednego nashi, któremu do awansu nie wiele brakuje, a tu dają jej kogoś z wyższą rangą. Miała przeczucie, że w takim razie albo walki się skończyły albo rebelianci się wycofali, ponieważ przeliczyli swoje siły i dojdzie niedługo znów do rozlewu krwi. Nikt nic nie mówił, ale może zaraz się dowie w odpowiedzi na swoje pytanie. Zastanawiało ją kogo przydzielą młodej saiyance i kiedy dowie się co z jej siostrą. Teraz szkoda o to pytać, bo to od niej oczekiwana jest współpraca. To pan wymaga, a sługa robi.
ooc: regeneracja 10% hp i ki +450 (*2 bo zapomniałam w ostatnim poście) 1850+450=2300hp i 450+450=900ki
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach