Rajski las
+7
Colinuś
Kanade
KOŚCI
Xanas
Vitolo
Legumir
NPC.
11 posters
Rajski las
Sro Paź 10, 2012 7:44 pm
First topic message reminder :
Lasów na Namek jest mnóstwo, mimo tego ten ma w sobie coś niesamowitego. Jest dziewiczy, nikt jeszcze nigdy nie próbował ingerować w jego naturę. Pradawne wieści mówią, że tego, który odważy się niszczyć chociażby jedno drzewo, bądź zabiję jakąkolwiek istotę w tym rejonie, spotka okrutna klątwa. Mimo tego miejsce to jest często odwiedzane przez Nameków. Jest ono bowiem jedyną drogą, którą można dostać się do jeziora.
Lasów na Namek jest mnóstwo, mimo tego ten ma w sobie coś niesamowitego. Jest dziewiczy, nikt jeszcze nigdy nie próbował ingerować w jego naturę. Pradawne wieści mówią, że tego, który odważy się niszczyć chociażby jedno drzewo, bądź zabiję jakąkolwiek istotę w tym rejonie, spotka okrutna klątwa. Mimo tego miejsce to jest często odwiedzane przez Nameków. Jest ono bowiem jedyną drogą, którą można dostać się do jeziora.
Re: Rajski las
Pon Lut 23, 2015 11:02 pm
Cóż... Nameczanie mogli się grubo mylić co do reakcji Goumy. O ile coś go zamurowało to nie widok Vitolo jako giganta i jego moc. Otóż nie. To nie robiło na changelingu najmniejszego wrażenia. Goumę mogła przerazić tylko jedna rzecz. A raczej mógł przerazić. I nie kto inny jak jego najwyższy zwierzchnik. Ktoś z kim nawet nameczanie nie mogli się mierzyć. Gouma otrzymał niezły cios od Vitolo i słabiutki od Canina. Jednak przez majestatek JEGO... cofnął się o kilka kroków.
Na jego palcu zabłysnęła ki. Z początku malutka kulka kręciła się, a potem promień wystrzelił.
- Ta walka nie miała miejsca. - Powiedział głębokim, przychrypniętym głosem.
OoC:
Strzela, ale jeszcze niewiadomo kogo trafi. Co dalej? A może coś przed strzałem próbowaliście zrobić?
PS. Canin Techniki z tego tematu weź skopiuj linka do Twojego tematu z technikami i wstaw go w profilu w odpowiednim miejscu.
Jego pojawienie się wstrząsnęło niedawnym przeciwnikiem nameczan na tyle, że nie mógł się ruszać. Zresztą nie tylko on. Pani changeling oraz Shooler o ile byli już w powietrzu, to również wisieli jak zamurowani. Było jedynie słychać głośne przełknięcie śliny całej trójki. Gouma po chwili wyciągnął włócznię z ziemi, a drzewa przestały usychać, a ziemia czernieć i pękać. Sam changeling wrócił do poprzedniej formy. Wtedy nowo przybyły changeling wystawił palec do przodu i ciężko było ustalić czy na kogoś wskazuje, czy coś planuje. Nameczanie akurat stali w taki sposób, że mogło wyglądać zarówno z perspektywy Vitolo, że to on jest wskazany, a z Canina, że on. A może wskazywał na Goumę za nimi? Stał na wielkiej skale między już trochę poschłymi drzewami. Widać go było dobrze, bo jego kolor był nietypowy, złoty, królewski. No i stał tak na tej skale pokazując poniekąd swoją wyższość. |
- Ta walka nie miała miejsca. - Powiedział głębokim, przychrypniętym głosem.
OoC:
Strzela, ale jeszcze niewiadomo kogo trafi. Co dalej? A może coś przed strzałem próbowaliście zrobić?
PS. Canin Techniki z tego tematu weź skopiuj linka do Twojego tematu z technikami i wstaw go w profilu w odpowiednim miejscu.
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Wto Lut 24, 2015 12:55 pm
Vitolo obserwował dokładnie atak Canina, chciał w razie czego być w pogotowiu i móc szybko zareagować by zapewnić mu wsparcie. Jednak nie musiał nic zrobić, Changeling cały czas stał jak wryty jak gdyby nic go nie obchodziło. Vito starał się zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi, rozglądając się zauważył że nie tylko Gouma znieruchomiał zrobił to także Shooler, a także Pani Changeling. Wszyscy wpatrywali się w jeden punkt, w który natychmiast spojrzał także Nameczanin. Na wzniesieniu stał jeszcze jeden Jaszczur, ale ten różnił się od pozostałych, był złoty i wydawał się być kimś o wiele wyżej postawionym i o wiele potężniejszym od pozostałej trójki.
Vito wpatrywał się w niego, chciał być przygotowany na każdą ewentualność. Gouma w międzyczasie wyciągnął z ziemi swą włócznie, las wtedy przestał usychać. Vitolo uśmiechnął się pod nosem, dobrze określił skąd jaszczur czerpał moc nie cieszył go to jednak za bardzo, mógł w każdej chwili zginąć nie wiedział jak zareaguje przybysz na to co tutaj zaszło. W pewnym momencie Changeling wysunął do przodu palec i zaczął wskazywać w stronę trójki wojowników, Vitolo nie był pewien czy wskazuje on dokładnie na niego czy też na Canina lub Goume stojących obok niego. Vito był rozdarty, nie był pewien czego Changeling chce, może wskazuje kogoś kto ma do niego podejść, to oznaczało by raczej pewną śmierć. Zanim jednak Vito zdołał wymyślić jakikolwiek inny powód, dla którego jaszczur na nich wskazuje rozwiały się wszystkie wątpliwości. Mianowicie na palcu Changelinga pokazała się mała kulka uformowana z jego Ki.
-Canin, uważaj!- krzyknął Vitolo, który zrozumiał co się dzieje, Jaszczur zamierzał wystrzelić w nich pocisk Ki i zapewne zabić ich przy jego pomocy. Nameczanin wiedział, że nie da rady uniknąć promienia w formie olbrzyma natychmiast przerwał działanie techniki wracając do swoich zwykłych rozmiarów po czym natychmiast odskoczył w bok starając się zejść z toru lotu pocisku. Vito mógł jedynie liczyć na to iż Canin uniknie pocisku, a także na to iż Changeling nie będzie miał zamiaru tracić na nich sił. W tej chwili byli oni bez szans, jeśli przybysz jest silniejszy od pozostałych to nawet przy użyciu Kyodaiki, Vitolo byłby bez szans a teraz nie miał nawet energii by jej użyć.
Vito wpatrywał się w niego, chciał być przygotowany na każdą ewentualność. Gouma w międzyczasie wyciągnął z ziemi swą włócznie, las wtedy przestał usychać. Vitolo uśmiechnął się pod nosem, dobrze określił skąd jaszczur czerpał moc nie cieszył go to jednak za bardzo, mógł w każdej chwili zginąć nie wiedział jak zareaguje przybysz na to co tutaj zaszło. W pewnym momencie Changeling wysunął do przodu palec i zaczął wskazywać w stronę trójki wojowników, Vitolo nie był pewien czy wskazuje on dokładnie na niego czy też na Canina lub Goume stojących obok niego. Vito był rozdarty, nie był pewien czego Changeling chce, może wskazuje kogoś kto ma do niego podejść, to oznaczało by raczej pewną śmierć. Zanim jednak Vito zdołał wymyślić jakikolwiek inny powód, dla którego jaszczur na nich wskazuje rozwiały się wszystkie wątpliwości. Mianowicie na palcu Changelinga pokazała się mała kulka uformowana z jego Ki.
-Canin, uważaj!- krzyknął Vitolo, który zrozumiał co się dzieje, Jaszczur zamierzał wystrzelić w nich pocisk Ki i zapewne zabić ich przy jego pomocy. Nameczanin wiedział, że nie da rady uniknąć promienia w formie olbrzyma natychmiast przerwał działanie techniki wracając do swoich zwykłych rozmiarów po czym natychmiast odskoczył w bok starając się zejść z toru lotu pocisku. Vito mógł jedynie liczyć na to iż Canin uniknie pocisku, a także na to iż Changeling nie będzie miał zamiaru tracić na nich sił. W tej chwili byli oni bez szans, jeśli przybysz jest silniejszy od pozostałych to nawet przy użyciu Kyodaiki, Vitolo byłby bez szans a teraz nie miał nawet energii by jej użyć.
- Spoiler:
Dezaktywacja Kyodaiki. Powrót do zwykłej formy i statów.
Hp = 439
Ki = 123
- GośćGość
Re: Rajski las
Sro Lut 25, 2015 7:22 pm
Canin zaatakował i tak jak sie spodziewał jego przeciwnik nie byłw stanie odpowiedzieć na ten atak. Jednak z całkowicie innego powodu niż przypuszczał Nameczanin. Domyślił się, po reakcji dwóch pozostałych Changelingów, że gdzieś na nimi stoi ktoś bardzo potężny. Nie przyliczył sie w ogóle. Gdy obrócił się zobaczył innego jaszczura. Jego barwa różniła się znacząco od tych, które widział wcześniej. Raził w oczy jego kolor skóry, który swoimi złotymi kolorami odblaskiwał na słońcu. Pomijając uśmiech, który wyróżniał się, były także jego oczy. Ile się patrzył, tak nie wiedział czy Changeling faktycznie ma zeza, czy to po prostu złudzenie.
Trójka przeciwników nie była już tak pewna siebie. Zjadał ich strach. Canin starał się nie okazywać niepokoju, który zagościł w jego sercu. Jeżeli cała trójka bała sie go, to musiało to oznaczać, że jest kimś w rodzaju przełożonym dla nich. Kiedy ich dotychczasowy rywal wyjał włócznie z ziemi, wszystko przestało usychac. Utwierdziło to go w przekonaniu i dzięki temu był na sto procent pewien, że jego teza mogła być prawidłowa i o ile tamta rasa nie dysponuje żadną z takich przemian, to Gouma musiał czerpać energię z organizmów. Jednak cała sytuacja nie była za ciekawa dla obu stron. Kiedy nowo przybyły wojownik wystawił palec w przód Canin był pewny, że ten celuje w niego. Zamarł całkowicie, kiedy na końcu pojawił kulka energii. To co mówił Vit dochodziło do jego uszu przytłumione. Nie wiedział, w kogo tak na prawdę chce strzelić, jak potężny może być jego atak (a tego na pewno nie chciał sprawdzać).
Kiedy energia zaczęła się kumulować w większą, zgiał nogi w kolanach i przechylając tułów w prawo. Jak sprężyna odskoczył w ten bok, kiedy promień wystrzelił...
Trójka przeciwników nie była już tak pewna siebie. Zjadał ich strach. Canin starał się nie okazywać niepokoju, który zagościł w jego sercu. Jeżeli cała trójka bała sie go, to musiało to oznaczać, że jest kimś w rodzaju przełożonym dla nich. Kiedy ich dotychczasowy rywal wyjał włócznie z ziemi, wszystko przestało usychac. Utwierdziło to go w przekonaniu i dzięki temu był na sto procent pewien, że jego teza mogła być prawidłowa i o ile tamta rasa nie dysponuje żadną z takich przemian, to Gouma musiał czerpać energię z organizmów. Jednak cała sytuacja nie była za ciekawa dla obu stron. Kiedy nowo przybyły wojownik wystawił palec w przód Canin był pewny, że ten celuje w niego. Zamarł całkowicie, kiedy na końcu pojawił kulka energii. To co mówił Vit dochodziło do jego uszu przytłumione. Nie wiedział, w kogo tak na prawdę chce strzelić, jak potężny może być jego atak (a tego na pewno nie chciał sprawdzać).
Kiedy energia zaczęła się kumulować w większą, zgiał nogi w kolanach i przechylając tułów w prawo. Jak sprężyna odskoczył w ten bok, kiedy promień wystrzelił...
Re: Rajski las
Sro Lut 25, 2015 10:16 pm
Nameczanie mogli być totalnie zaskoczeni, ale od promienia changelinga uciec nie mogli. Taki unik i taka prędkość były niczym wobec potencjalnego wroga. Gdyby oczywiście ten osobnik miał zamiar ich zabić. Mógł to zrobić już dawno, ale jego celem było ukaranie podwładnych. Strzelił kilka promieni, które trafiły w Goumę, Shoolera i panią Changeling.
Następnie pojawił się obok dwójki nameczan, złapał jednego i drugiego...
Ostatnich dwóch minut nameczanie już nie pamiętali. Jedynie to jak zostali złapani za ręce, a teraz nagle znajdowali się w innej części rajskiego lasu, świeżej, zielonej, bez zniszczeń.
Czyżby nagle im się film urwał? Stali przed tajemniczym nameczaninem zdala od changelingów.
OoC:
Namek ratuje wam tyłki. Nagle znajdujecie się w innym miejscu rajskiego lasu z dala od changów.
Następnie zwrócił wzrok dalej. Można powiedzieć, że powstała w pewien sposób nietypowa arena. Najpierw stał złoty jaszczur, potem dwójka nameczan, Gouma, Shooler z panią changeling, a za nimi pojawiła się kolejna postać, której nie zauważył jeszcze nikt poza złotym. On wiedział od początku, że stoi po "przeciwległej" stronie jeden z tych, których nienawidził jak mało kogo. Złoty wiedział, że walka z nim trwałaby zbyt długo i nie można było być pewnym kto to przetrwa. Dlatego wolał trzymać pakt "pokoju" w ryzach. Stąd widowiskowa kara podwładnych za wybryk. - Myślę, że to wystarczy na dziś nameczaninie. - Powiedział wciąż wpatrując się w swoich podwładnych. Vitolo i Canin nie mogli być jeszcze pewni do którego z nich się zwraca. - Na dziś i na kilka tygodni. - Odezwał się głos za plecami wszystkich wpatrujących się w złotego changelinga. Dopiero teraz mogli zauważyć jego obecność i skapnąć się, że tam jest. Miał poważną minę i wpatrywał się w potężnego jaszczura. Ich wzrok teraz się przez chwilę ścierał, ale w końcu znak dowódcy ręką wskazywał, że mają się stąd wynieść. - I jeszcze coś... - Szepnął nameczanin, a changeling wyraźnie się wzdrygnął... - Shreit clere memoar turu dana. - Powiedział po nameczańskim już rzadko używanym języku. |
Ostatnich dwóch minut nameczanie już nie pamiętali. Jedynie to jak zostali złapani za ręce, a teraz nagle znajdowali się w innej części rajskiego lasu, świeżej, zielonej, bez zniszczeń.
Czyżby nagle im się film urwał? Stali przed tajemniczym nameczaninem zdala od changelingów.
OoC:
Namek ratuje wam tyłki. Nagle znajdujecie się w innym miejscu rajskiego lasu z dala od changów.
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Czw Lut 26, 2015 11:16 am
Vitolo oraz Canin odskoczyli od pocisków, jednak było od razu widać że są zbyt wolni by ich uniknąć. Na szczęście dla Nameczan nie były one przeznaczone dla nich tylko do Changelingów, dla których miała to być najprawdopodobniej kara za niesubordynacje. Vito nie wiedział czy złoty jaszczur nie ma jeszcze jakiś innych planów, na przykład zabicia ich. Jego słowa jednak natychmiast rozwiały wszelkie wątpliwości, nie miał zamiaru nikogo dzisiaj zabijać przynajmniej tak wynikało z jego słów. W tym momencie odezwał się ktoś zza pleców Vitola, Canina oraz Changelingów. Był to Nameczanin, który od razu sprawiał wrażenie silnego i było widać iż jest wojownikiem.
Vito bardzo się zdziwił, że w tym miejscu jest jeszcze ktoś oprócz nich. Nie zauważył kiedy tamten przybył, zresztą tak samo nie widział kiedy przybył złoty jaszczur. Wywnioskował po tym, że są na tym samym poziomie mocy albo któryś z nich jest silniejszy, w każdym bądź razie obaj byli zapewne potężnymi wojownikami. Ich wzrok w pewnym momencie się starł, dało się wyczuć wiszącą w powietrzu moc obu z nich. Nagle dowódca Changelingów machnął ręką, Nameczanin powiedział jeszcze do niego coś czego Vitolo nie zrozumiał. A wtem pojawił się natychmiast obok niego i Canina, chwycił ich za ręce i to było ostatnie co pamiętał Vitolo. Następne co ujrzał to już zupełnie inna część lasu, nie była ona w ogóle zniszczona. Nie było tutaj także żadnych Changelingów, jedyni którzy się tu znajdowali to on, Canin oraz nieznany wojownik. Vitolo zrozumiał, że to jego zasługa iż w ogóle jeszcze żyją oraz że znajdują się w bezpiecznym miejscu.
-Dziękuje w imieniu swoim i Canina za ratunek. Bez twojej pomocy pewnie byśmy już byli martwi. Jeśli można wiedzieć, kim ty w ogóle jesteś?- powiedział Vitolo a następnie patrzył się w stronę wybawiciela oczekując na to jak tamten zareaguje oraz co im odpowie. Młody Nameczanin bardzo chciał się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy osobnik.
Vito bardzo się zdziwił, że w tym miejscu jest jeszcze ktoś oprócz nich. Nie zauważył kiedy tamten przybył, zresztą tak samo nie widział kiedy przybył złoty jaszczur. Wywnioskował po tym, że są na tym samym poziomie mocy albo któryś z nich jest silniejszy, w każdym bądź razie obaj byli zapewne potężnymi wojownikami. Ich wzrok w pewnym momencie się starł, dało się wyczuć wiszącą w powietrzu moc obu z nich. Nagle dowódca Changelingów machnął ręką, Nameczanin powiedział jeszcze do niego coś czego Vitolo nie zrozumiał. A wtem pojawił się natychmiast obok niego i Canina, chwycił ich za ręce i to było ostatnie co pamiętał Vitolo. Następne co ujrzał to już zupełnie inna część lasu, nie była ona w ogóle zniszczona. Nie było tutaj także żadnych Changelingów, jedyni którzy się tu znajdowali to on, Canin oraz nieznany wojownik. Vitolo zrozumiał, że to jego zasługa iż w ogóle jeszcze żyją oraz że znajdują się w bezpiecznym miejscu.
-Dziękuje w imieniu swoim i Canina za ratunek. Bez twojej pomocy pewnie byśmy już byli martwi. Jeśli można wiedzieć, kim ty w ogóle jesteś?- powiedział Vitolo a następnie patrzył się w stronę wybawiciela oczekując na to jak tamten zareaguje oraz co im odpowie. Młody Nameczanin bardzo chciał się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy osobnik.
- GośćGość
Re: Rajski las
Czw Lut 26, 2015 9:00 pm
Canin odskoczył od uderzenia, które i tak nie było skierowane ani w niego, ani w jego towarzysza. Celem miała być kara dla jaszczurów. Odetchnął z ulgą, kiedy promień uderzył w ich przeciwników. Mimo tego jak rozwinęła się akcja i tak wstał, i przygotował się, by w razie jakiegokolowiek ataku być przygotowanym na wszystko. Nawet jeśli był prawie pewny, że to nie będzie mieć miejsca, to i tak nie chciał nagle oberwać potężnym uderzeniem w jakąkolwiek część ciała. Zdawał sobie sprawę, że jest prawdopodobnie słabszym wojownikiem od każdego tu zebranego, ale był pewny jednego - że nie może się poddać i na pewno nie długo będzie silniejszy od tych Changelingów. Drgnął kiedy jaszczur się odezwał. Słowa, które wypowiedział trafiały jakby do próżni.
Jakby. Zdał sobie sprawę, że za nimi jest jeszcze jeden wojownik, kiedy ten odezwał się. Nameczanin. Jakby w mgnieniu oka obrócił się. Kiedy spojrzał na dwóch przybyłych domyślił się, że muszą się nienawidzić, jednak wzajemnie się szanowali i przede wszystkim szanowali pakt pokoju, który zawarty został dawno temu przez obie rasy. Oczywiście Changelingi nigdy nie trzymały się tego prawa i zabijali, i będą zabijać Nameków dopóki nie zrobi się z tym porządku.
- Mam nadzieję, że spotkamy się w przyszłości. Pokonanie tak silnego Changelinga załatałoby dziurę w moim sumieniu. - krzyknął do złotego jaszczura.
Teraz nie był w stanie się nawet z nim równać. Ale wiedział już, że wygranie z takim przeciwnikiem mogłoby pomścić jego braci. Powiedział to chwilę po tym jak Nameczanin coś do nich powiedział w jakimś języku, a chwilę przed tym jak romyli się w powietrzu złapani przez krajana. Kolejnych paru minut nie pamiętał. Gdy otworzył oczy był daleko od jaszczurów. Domyślił się, że znaduje się, gdzieś w Rajskim lesie. Przed nim i Vitolem stał wojownik. Canin usiał po turecku na ziemi i założył ręce na klatkę piersiową, i wtedy zdał sobie sprawę, że na polu bitwy pozostały jego ciężarki. Musiał sobie więc sprawić nowe.
- Witaj. Dzięki, że nas uratowałeś. Nazywam się Canin. Zakładam, że jesteś na prawdę potężny. Mógłbyś się przedstawić?
Jakby. Zdał sobie sprawę, że za nimi jest jeszcze jeden wojownik, kiedy ten odezwał się. Nameczanin. Jakby w mgnieniu oka obrócił się. Kiedy spojrzał na dwóch przybyłych domyślił się, że muszą się nienawidzić, jednak wzajemnie się szanowali i przede wszystkim szanowali pakt pokoju, który zawarty został dawno temu przez obie rasy. Oczywiście Changelingi nigdy nie trzymały się tego prawa i zabijali, i będą zabijać Nameków dopóki nie zrobi się z tym porządku.
- Mam nadzieję, że spotkamy się w przyszłości. Pokonanie tak silnego Changelinga załatałoby dziurę w moim sumieniu. - krzyknął do złotego jaszczura.
Teraz nie był w stanie się nawet z nim równać. Ale wiedział już, że wygranie z takim przeciwnikiem mogłoby pomścić jego braci. Powiedział to chwilę po tym jak Nameczanin coś do nich powiedział w jakimś języku, a chwilę przed tym jak romyli się w powietrzu złapani przez krajana. Kolejnych paru minut nie pamiętał. Gdy otworzył oczy był daleko od jaszczurów. Domyślił się, że znaduje się, gdzieś w Rajskim lesie. Przed nim i Vitolem stał wojownik. Canin usiał po turecku na ziemi i założył ręce na klatkę piersiową, i wtedy zdał sobie sprawę, że na polu bitwy pozostały jego ciężarki. Musiał sobie więc sprawić nowe.
- Witaj. Dzięki, że nas uratowałeś. Nazywam się Canin. Zakładam, że jesteś na prawdę potężny. Mógłbyś się przedstawić?
Re: Rajski las
Sob Lut 28, 2015 11:28 am
Nameczanin stał przez chwilę i wyglądał na zadumanego. Spoglądał to na jednego to na drugiego i wysłuchał ich. Na początek postanowił się przedstawić.
- Treo Gigantei. Powiedzmy, że dbam o zachowanie... - Tutaj następne słowo wyraźnie zaznaczył. - WZGLĘDNEGO... - Tak, że wiadomo było o co chodzi. - ... pokoju między rasami.
Podszedł najpierw do Vitolo, a potem do Canina i za pomocą techniki Sochi wyleczył jednego i drugiego do pełna. Przynajmniej tyle mógł teraz zrobić. Następnie zwrócił się do słabszego z nameczan:
- Nie powinieneś podżegać do walki. Twoje ostatnie słowa do złotego jaszczura zostaną przez niego zapomniane. Nie będę się teraz wdawać w szczegóły, bo oczywiście nie wiem ile mi teraz czasu zostaje.
Odwrócił się od nich i charknął wyraźnie.
- Byliście lekkomyślni podejmując w ogóle walkę. Jesteście lecznikami, farmerami czy wojownikami? Pierwsze chyba mogę wykluczyć, bo podczas walki, ani się nie wyleczyliście, ani po walce nie podjeliście takich kroków, walczyliście słabo, więc powiedziałbym, że jesteście farmerami? - Słowa Treo Gigantei były być może zbyt dosadne i okrutne wobec nich, ale chciał im zwrócić na coś uwagę i dowiedzieć się w ten sposób czegoś o nich.
OoC:
Leczy was za pomocą Sochi. Macie full HP.
BTW. Z poprzedniej walki wyjaśniona wam została telekineza paraliżująca, a więc będziecie się mogli uczyć jej jak pod okiem trenera za mniej punktów, ALE nie możecie się jej uczyć, póki nie ogarniecie wersji neutralnej. Tej w użyciu jeszcze nie widzieliście, a więc póki co i tak nauka telekinezy jest dla was wstrzymana do czasu, aż nie ujrzycie albo nie zostaniecie nauczeni wersji neutralnej.
PS. Przy okazji następnego treningu zaznaczcie że macie dodatkowe +5pkt za fabułę obaj. Możecie linka do tego posta np. wkleić sobie w temacie techniki, żeby potem w treningu ten link dodać, żeby wam sprawdzający trening dodał te punkty dodatkowe za fabułę.
- Treo Gigantei. Powiedzmy, że dbam o zachowanie... - Tutaj następne słowo wyraźnie zaznaczył. - WZGLĘDNEGO... - Tak, że wiadomo było o co chodzi. - ... pokoju między rasami.
Podszedł najpierw do Vitolo, a potem do Canina i za pomocą techniki Sochi wyleczył jednego i drugiego do pełna. Przynajmniej tyle mógł teraz zrobić. Następnie zwrócił się do słabszego z nameczan:
- Nie powinieneś podżegać do walki. Twoje ostatnie słowa do złotego jaszczura zostaną przez niego zapomniane. Nie będę się teraz wdawać w szczegóły, bo oczywiście nie wiem ile mi teraz czasu zostaje.
Odwrócił się od nich i charknął wyraźnie.
- Byliście lekkomyślni podejmując w ogóle walkę. Jesteście lecznikami, farmerami czy wojownikami? Pierwsze chyba mogę wykluczyć, bo podczas walki, ani się nie wyleczyliście, ani po walce nie podjeliście takich kroków, walczyliście słabo, więc powiedziałbym, że jesteście farmerami? - Słowa Treo Gigantei były być może zbyt dosadne i okrutne wobec nich, ale chciał im zwrócić na coś uwagę i dowiedzieć się w ten sposób czegoś o nich.
OoC:
Leczy was za pomocą Sochi. Macie full HP.
BTW. Z poprzedniej walki wyjaśniona wam została telekineza paraliżująca, a więc będziecie się mogli uczyć jej jak pod okiem trenera za mniej punktów, ALE nie możecie się jej uczyć, póki nie ogarniecie wersji neutralnej. Tej w użyciu jeszcze nie widzieliście, a więc póki co i tak nauka telekinezy jest dla was wstrzymana do czasu, aż nie ujrzycie albo nie zostaniecie nauczeni wersji neutralnej.
PS. Przy okazji następnego treningu zaznaczcie że macie dodatkowe +5pkt za fabułę obaj. Możecie linka do tego posta np. wkleić sobie w temacie techniki, żeby potem w treningu ten link dodać, żeby wam sprawdzający trening dodał te punkty dodatkowe za fabułę.
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Sob Lut 28, 2015 7:32 pm
Vitolo w skupieniu wysłuchał tego co miał do powiedzenia ich wybawiciel, od razu zrozumiał że musi być on kimś na prawdę bardzo potężnym jeśli może utrzymać pokój, nawet względny pomiędzy Nameczanami a Changelingami. O ile ze strony Nameczan raczej nie było to trudne, gdyż nie była to zbyt wojownicza rasa o tyle utrzymanie jaszczurów z dala od walki i zabijania było nieprawdopodobnym wyczynem. Vito wiedząc jak natarczywi mogą być czasami Changelingowie tym bardziej umiał to docenić. Treo po wypowiedzeniu pierwszego zdania podszedł do Vitola i przyłożył rękę do jego ciała. Vitolo czuł jakby tamten pompował w niego swoją energię, działało to kojąco na rany jakie otrzymał on w trakcie walki, zaraz po tym podszedł on do Canina.
Vito rozumiał, że tak samo jak w jego przypadku leczy on ciało Canina ze wszystkich otrzymanych do tej pory obrażeń. Zaraz po tym Treo zganił Nameczanina za to co ten powiedział na odchodne do złotego Changelinga, po czym odwrócił się od obu wojowników i wygłosił zdanie, które bardzo uderzyło w dumę Vitola. Całe życie był szkolony na wojownika, walczył z Changelingami a teraz ktoś zarzuca mu, że nie jest on wojownikiem tylko farmerem. Vito wiedział, jednak że nie może na to za dużo poradzić, w porównaniu do ich wybawiciela na prawdę był nikim i dysponował bardzo niską mocą. Dlatego też zanim cokolwiek powiedział ugryzł się w język i zastanowił się kilkakrotnie co ma w ogóle do niego powiedzieć.
-Nie jestem farmerem, całe życie szkoliłem się w walce i chroniłem swoją wioskę przed Changelingami. Co prawda nie byli oni tak silni jak ci, z którymi niedawno walczyliśmy ale do słabych też nie należeli. Widzę jednak dzięki temu zdarzeniu że aby skutecznie chronić chociażby skrawek ziemi na Namek muszę się wzmocnić. - powiedział Vitolo po czym zaczął obserwować Treo i Canina czekając co oni mają do powiedzenia.
Vito rozumiał, że tak samo jak w jego przypadku leczy on ciało Canina ze wszystkich otrzymanych do tej pory obrażeń. Zaraz po tym Treo zganił Nameczanina za to co ten powiedział na odchodne do złotego Changelinga, po czym odwrócił się od obu wojowników i wygłosił zdanie, które bardzo uderzyło w dumę Vitola. Całe życie był szkolony na wojownika, walczył z Changelingami a teraz ktoś zarzuca mu, że nie jest on wojownikiem tylko farmerem. Vito wiedział, jednak że nie może na to za dużo poradzić, w porównaniu do ich wybawiciela na prawdę był nikim i dysponował bardzo niską mocą. Dlatego też zanim cokolwiek powiedział ugryzł się w język i zastanowił się kilkakrotnie co ma w ogóle do niego powiedzieć.
-Nie jestem farmerem, całe życie szkoliłem się w walce i chroniłem swoją wioskę przed Changelingami. Co prawda nie byli oni tak silni jak ci, z którymi niedawno walczyliśmy ale do słabych też nie należeli. Widzę jednak dzięki temu zdarzeniu że aby skutecznie chronić chociażby skrawek ziemi na Namek muszę się wzmocnić. - powiedział Vitolo po czym zaczął obserwować Treo i Canina czekając co oni mają do powiedzenia.
- GośćGość
Re: Rajski las
Sob Lut 28, 2015 8:55 pm
Canin nadal siedział. Z uwagą słuchał tego, co ma mu do powiedzenia Gigantei. Dowiedział się, także o jego pracy. Tak jak się domyślał Treo miał za zadanie pilnować pokoju między rasą Changelingów i Nameków. Nameczanin zdawał sobie sprawę z tego, jak potężny może być Treo, by być w stanie utrzymywać ten strasznie nie stabilny pakt. Canin z całego serca nienawidził Jaszczurów, ale rozumiał, że nie wszystko da się załatwić siłą. Kiedy doświadczony wojownik podszedł do Vitola i wyleczył go, stanął przed Caninem. Przez ciało Nameka przeszło przyjemne uczucie, jakby w czasie upału powiał lekki chłodny wiatr. Poczuł jak cała energia życiowa powraca do niego, a rany same się goją. Zdobył ich trochę, mimo że jego przeciwnik nie był potężny, to i tak stanowił dla niego duży problem. Pokrzepiał się w duchu, że po prostu musi jeszcze potrenować, by stać się silniejszym i to tylko kilka treningów, by stać się silniejszym i móc rozprawiać się ze swoimi przeciwnikami.
Canin został bardzo szybko wyrwany z zamyśleń, kiedy to otrzymał "odpierdziel" od Nameczanina. Chwilę później obydwoje zostali zmieszani z błotem. Zdenerwowało go trochę, to jak się o nich wyraził, jakby twierdząc, że walczą tak słabo, iż można ich wziąć ich tylko za farmerów. Starał się nie okazywać oburzenia, bo nie wiedział jak mógłby zareagować na to Treo. Ale po krótkim czasie i przemyśleniu sobie wszystkiego, zdał sobie sprawę, że Gigantei miał rację. Przynajmniej co do niego. Canin był bardzo słaby i musiał się wziąć ostro za trening, by nie dawać się poniewierać tak przez Changelingów. Nameczanin wysłuchał krótkiej opowieści Vita. Kiedy ten skończył, Canin wiedział już co ma powiedzieć.
- Wybacz za moje słowa do tego Changelinga, jednak sądzę, że jeżeli miałbym okazję pokonać w przyszłości tak silnego Changelinga, jakim niebywale był ten złoty, to moje sumienie byłoby czystsze. - powiedział z przekonaniem. - Jestem wojownikiem, tylko to była moja pierwsza walka w moim życiu z Changelingami - wychowywałem się w raczej spokojnej Wiosce Dwugwiezdnej Kuli, od kiedy mój wcześniejsze dom został zniszczony, a nasi bracia zabici przez Changelingów. Nie chcę byś mnie źle zrozumiał. To nie tak, że szukam zemsty. Po prostu postanowiłem sobie, że na moich oczach żaden Namek nie zginie już nigdy.
Powiedział co miał powiedzieć. Teraz czekał tylko na reakcję Treo.
Canin został bardzo szybko wyrwany z zamyśleń, kiedy to otrzymał "odpierdziel" od Nameczanina. Chwilę później obydwoje zostali zmieszani z błotem. Zdenerwowało go trochę, to jak się o nich wyraził, jakby twierdząc, że walczą tak słabo, iż można ich wziąć ich tylko za farmerów. Starał się nie okazywać oburzenia, bo nie wiedział jak mógłby zareagować na to Treo. Ale po krótkim czasie i przemyśleniu sobie wszystkiego, zdał sobie sprawę, że Gigantei miał rację. Przynajmniej co do niego. Canin był bardzo słaby i musiał się wziąć ostro za trening, by nie dawać się poniewierać tak przez Changelingów. Nameczanin wysłuchał krótkiej opowieści Vita. Kiedy ten skończył, Canin wiedział już co ma powiedzieć.
- Wybacz za moje słowa do tego Changelinga, jednak sądzę, że jeżeli miałbym okazję pokonać w przyszłości tak silnego Changelinga, jakim niebywale był ten złoty, to moje sumienie byłoby czystsze. - powiedział z przekonaniem. - Jestem wojownikiem, tylko to była moja pierwsza walka w moim życiu z Changelingami - wychowywałem się w raczej spokojnej Wiosce Dwugwiezdnej Kuli, od kiedy mój wcześniejsze dom został zniszczony, a nasi bracia zabici przez Changelingów. Nie chcę byś mnie źle zrozumiał. To nie tak, że szukam zemsty. Po prostu postanowiłem sobie, że na moich oczach żaden Namek nie zginie już nigdy.
Powiedział co miał powiedzieć. Teraz czekał tylko na reakcję Treo.
Re: Rajski las
Pon Mar 02, 2015 6:15 pm
Nameczanin chciał sprawdzić jak sobie radzą poza walką przy zarzutach i nie poddawali się emocjom. Do tego mieli całkiem niezły styl walki, ale brakowało im mocy. Bez wątpienia potrzebowali wsparcia i póki ma czas na pewno go im udzieli. Postanowił więc zlecić im proste zadanie.
- Przepraszam, że zabrzmiało to obraźliwie dla was. Chciałbym sprawdzić na co was stać. Najpierw uderzcie mnie swoim najmocniejszym ciosem. Raz jeden, raz drugi. Postarajcie się. Następnie chciałbym abyście stoczyli pojedynek ze sobą, ale jest między wami pewna różnica dlatego ją wyrównam w pewien sposób.
Treo cofnął się dwa kroki i pokazał zapraszający gest ręką. Czekał wpierw na ich atak na niego, a potem był gotów uważnie obserwować ich starcie.
OoC:
Tak więc...
1. Uderzacie go najmocniej jak potraficie. Zróbcie po uderzeniu, technice, cokolwiek, napiszcie że stoi raczej nie wzruszony. A potem, że spoglądacie na siebie czy coś, on skina głową i sparingujecie się. Tutaj założycie temat z waszą walką.
2. Robicie sparing ze sobą, nie czekając na mój odpis. Canin założysz temat i zaczniesz walkę, ponieważ Vitolo opiszesz jak poczujesz, że działa na Ciebie dziwna siła i masz wrażenie jakby grawitacja była dwa razy większa, a więc swoje staty dzielisz na 2 w sparingu. Dodatkowo prawie nie masz Ki więc walka powinna być wyrównana.
- Przepraszam, że zabrzmiało to obraźliwie dla was. Chciałbym sprawdzić na co was stać. Najpierw uderzcie mnie swoim najmocniejszym ciosem. Raz jeden, raz drugi. Postarajcie się. Następnie chciałbym abyście stoczyli pojedynek ze sobą, ale jest między wami pewna różnica dlatego ją wyrównam w pewien sposób.
Treo cofnął się dwa kroki i pokazał zapraszający gest ręką. Czekał wpierw na ich atak na niego, a potem był gotów uważnie obserwować ich starcie.
OoC:
Tak więc...
1. Uderzacie go najmocniej jak potraficie. Zróbcie po uderzeniu, technice, cokolwiek, napiszcie że stoi raczej nie wzruszony. A potem, że spoglądacie na siebie czy coś, on skina głową i sparingujecie się. Tutaj założycie temat z waszą walką.
2. Robicie sparing ze sobą, nie czekając na mój odpis. Canin założysz temat i zaczniesz walkę, ponieważ Vitolo opiszesz jak poczujesz, że działa na Ciebie dziwna siła i masz wrażenie jakby grawitacja była dwa razy większa, a więc swoje staty dzielisz na 2 w sparingu. Dodatkowo prawie nie masz Ki więc walka powinna być wyrównana.
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Sro Mar 04, 2015 6:52 pm
Treo nie chciał obrazić wojowników, tak jak jak to odebrał Vitolo. Chciał on chyba ich chyba tylko delikatnie rozzłościć aby ci nie mieli żadnych oporów aby uderzyć go z całą siłą. Chciał on po prostu sprawdzić na co ich stać, jaką siłą dysponują a poza tym chciał zobaczyć sparing z ich strony. Vitolo po usłyszeniu jego słów o wyrównywaniu przewagi pomiędzy nim a Caninem natychmiast zaczął się zastanawiać w jaki sposób Treo chce to zrobić. Co prawda nie było pomiędzy nimi zbytniej różnicy, jednak dało się zauważyć że Vito jest silniejszy. Nameczanin nie miał jednak zamiaru się tym zbytnio przejmować i natychmiast postanowił spełnić pierwszą prośbę przybysza. Doskoczył do niego najszybciej jak mógł i wyprowadził z całej siły cios prosto w twarz Treo, po czym zaraz odskoczył od niego.
Vito był bardzo zaskoczony, uderzył Nameczanina z całej siły a ten stał niewzruszony jakby się zupełnie nic nie stało. Vitolo wiedział od pierwszej chwili kiedy zobaczył Treo że musi być on bardzo silny, a to że jego atak nie wywarł na nim żadnego nawet najmniejszego wrażenia jeszcze bardziej utwierdziło go w tym przekonaniu. Gigantei musiał być na prawdę potężnym wojownikiem, pewniej jednym z silniejszych którzy stali po stronie Nameczan i walczyli przeciwko Changelingom. Vito pojął, że lepiej jest wykonywać polecenia Treo, każde z nich pewnie ma jakiś większy cel i zapewni nie tylko jemu ale i Caninowi naukę czegoś nowego a także zapewne pozwoli im się wzmocnić. Zawsze lepiej mieć jakiegoś mistrza niż uczyć się samemu.
Vito był bardzo zaskoczony, uderzył Nameczanina z całej siły a ten stał niewzruszony jakby się zupełnie nic nie stało. Vitolo wiedział od pierwszej chwili kiedy zobaczył Treo że musi być on bardzo silny, a to że jego atak nie wywarł na nim żadnego nawet najmniejszego wrażenia jeszcze bardziej utwierdziło go w tym przekonaniu. Gigantei musiał być na prawdę potężnym wojownikiem, pewniej jednym z silniejszych którzy stali po stronie Nameczan i walczyli przeciwko Changelingom. Vito pojął, że lepiej jest wykonywać polecenia Treo, każde z nich pewnie ma jakiś większy cel i zapewni nie tylko jemu ale i Caninowi naukę czegoś nowego a także zapewne pozwoli im się wzmocnić. Zawsze lepiej mieć jakiegoś mistrza niż uczyć się samemu.
- GośćGość
Re: Rajski las
Sro Mar 04, 2015 10:12 pm
Canin uspokoił się po słowach jakie wypowiedział przed chwilą Treo. Nie miał on na celu ich zdenerwować , po prostu nie był świadomy tego. Kiedy dowiedzial się, czym zajmują się, zmienił jakby nastawienie do nich. W końzaproponował im sprawdzenie się. Jedyne co mu się nie podobało to to że miał walczyć że swoim krajanem,a wcześniej jednego uderzyć. Wiedział jednak że nie wypada dyskutować i lepiej słuchać się silniejszego i bardziej doświadczonego wojownika. Wyskoczył do góry chwilę po próbie towarzysza i zamachując się lewą nogą z całych sił uderzył w szyję Giganteia. Młody Nameczanin wylądował na ziemii.
Treo nawet nie drgnął. Jego twarz cały czas była jakby skamieniała. Nawet nie poruszył się o milimetr kiedy otrzymał uderzenie od obydwu rodaków. Mogło to świadczyć tylko o tym, że był on na prawdę potężny i mógł stanowić elitę wojowników Nameczańskich. Wtedy zdał sobie sprawę, że lepiej się nie ociągać i z jak najlepiej wykonać zadanie przez niego zlecone. Canin odskoczył na kilka metrów od Vita. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego przeciwnik był od niego silniejszy, ale czy z pomocą Treo czy bez niej chciał dać z siebie wszystko.
Treo nawet nie drgnął. Jego twarz cały czas była jakby skamieniała. Nawet nie poruszył się o milimetr kiedy otrzymał uderzenie od obydwu rodaków. Mogło to świadczyć tylko o tym, że był on na prawdę potężny i mógł stanowić elitę wojowników Nameczańskich. Wtedy zdał sobie sprawę, że lepiej się nie ociągać i z jak najlepiej wykonać zadanie przez niego zlecone. Canin odskoczył na kilka metrów od Vita. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego przeciwnik był od niego silniejszy, ale czy z pomocą Treo czy bez niej chciał dać z siebie wszystko.
Re: Rajski las
Nie Mar 22, 2015 12:44 pm
Od sparingu.
Ich nowy trener w pewnym momencie zjawił się między nimi i skoncentrował swoją energię, przez co rozbłysła aura. Wojownik nie wyglądał na zbyt zadowolonego, ale ze zrezygnowania opuścił głowę w dół i rzekł:
- Liczyłem, że w trakcie tej walki opanujecie zdolność wyczuwania ki. Skoncentrujcie się na mojej energii. Będę ją stopniowo modulował. Jeżeli nie opanujecie tej podstawowej zdolności to nie przetrwacie w tym świecie. Changelingi was zjedzą.
Następnie zaczął manipulować swoją ki zwiększając i zmniejszając moc, manipulując między wartościami 500, a 5000 jednostek.
W międzyczasie zwolnił telekinetyczną moc z Vitolo, aby ten mógł odzyskać pełnię sił.
OoC:
Bonus dla Canina. Możesz się uczyć też telekinezy neutralnej.
Vitolo jak napisałem w sparingach. Chibi Makankosappo.
Ich nowy trener w pewnym momencie zjawił się między nimi i skoncentrował swoją energię, przez co rozbłysła aura. Wojownik nie wyglądał na zbyt zadowolonego, ale ze zrezygnowania opuścił głowę w dół i rzekł:
- Liczyłem, że w trakcie tej walki opanujecie zdolność wyczuwania ki. Skoncentrujcie się na mojej energii. Będę ją stopniowo modulował. Jeżeli nie opanujecie tej podstawowej zdolności to nie przetrwacie w tym świecie. Changelingi was zjedzą.
Następnie zaczął manipulować swoją ki zwiększając i zmniejszając moc, manipulując między wartościami 500, a 5000 jednostek.
W międzyczasie zwolnił telekinetyczną moc z Vitolo, aby ten mógł odzyskać pełnię sił.
OoC:
Bonus dla Canina. Możesz się uczyć też telekinezy neutralnej.
Vitolo jak napisałem w sparingach. Chibi Makankosappo.
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Sro Mar 25, 2015 6:10 pm
Vitolo obserwował Canina czekając aż ten odpowie jakoś na jego cios, jednak zanim takie coś się wydarzyło pomiędzy nimi rozbłysło potężne światło, z którego po chwili wyłonił się Treo. Vito od razu domyślił się że to oznacza koniec walki, a więc to on wygrał.
Wysłuchał to co ich mentor miał do powiedzenia, nie był zbyt zadowolony z przebiegu walki. Chciał aby Vito i Canin nauczyli się tej techniki, o której mówił im zarówno przed walką jak i teraz po jej zakończeniu.Młody nameczanin zrozumiał, że musi być ona na prawdę przydatna skoro ich nauczyciel tak bardzo chciał aby ją opanowali. Vito zdając sobie z tego sprawę postanowił, że jak najszybciej postara się ją opanować dlatego też chciał zacząć jak najszybciej trenować. Jednakże aby móc w stu procentach skupić się na treningu i opanowaniu tej techniki musi się pozbyć tej uciążliwej zwiększonej grawitacji i dokładnie w momencie kiedy chciał Treo o tym przypomnieć ciążenie zniknęło. Vito odzyskawszy swoją moc poczuł się jak nowo narodzony. Nie chcąc tracić ani chwili od razu rzekł do Treo.
-Postaram się opanować tę technikę, najszybciej jak się tylko da.- zaraz po wypowiedzeniu tych słów odszedł parę kroków w tył i usiadł pod jednym z drzew. Gdy tylko to zrobił zamknął oczy i zaczął koncentrować swoją moc, wiedział że ma wyczuć energię Treo, jednak chciał najpierw w ogóle poczuć tą moc całym swoim ciałem by potem przełożyć to na swoje zmysły.
Wysłuchał to co ich mentor miał do powiedzenia, nie był zbyt zadowolony z przebiegu walki. Chciał aby Vito i Canin nauczyli się tej techniki, o której mówił im zarówno przed walką jak i teraz po jej zakończeniu.Młody nameczanin zrozumiał, że musi być ona na prawdę przydatna skoro ich nauczyciel tak bardzo chciał aby ją opanowali. Vito zdając sobie z tego sprawę postanowił, że jak najszybciej postara się ją opanować dlatego też chciał zacząć jak najszybciej trenować. Jednakże aby móc w stu procentach skupić się na treningu i opanowaniu tej techniki musi się pozbyć tej uciążliwej zwiększonej grawitacji i dokładnie w momencie kiedy chciał Treo o tym przypomnieć ciążenie zniknęło. Vito odzyskawszy swoją moc poczuł się jak nowo narodzony. Nie chcąc tracić ani chwili od razu rzekł do Treo.
-Postaram się opanować tę technikę, najszybciej jak się tylko da.- zaraz po wypowiedzeniu tych słów odszedł parę kroków w tył i usiadł pod jednym z drzew. Gdy tylko to zrobił zamknął oczy i zaczął koncentrować swoją moc, wiedział że ma wyczuć energię Treo, jednak chciał najpierw w ogóle poczuć tą moc całym swoim ciałem by potem przełożyć to na swoje zmysły.
- Spoiler:
Początek treningu
- GośćGość
Re: Rajski las
Pią Mar 27, 2015 12:39 pm
Canin otrzymał ostatnie ciosy od Vitola. Był coraz bardziej wycieńczony walką i coraz trudniej było mu ustać na nogach, dlatego z trudnością zbierał się na atak. Jednak jego starania przerwał Treo, który pojawił się między nimi. Wyglądał na zrezygnowanego. Canin na początku nie wiedział o co chodzi wojownikowi, ale jego późniejsze słowa rozwiały wątpliwości. Liczył on na to, że Nameczanie w czasie swojego sparingu nauczą się techniki, o której przez cały czas wspominał. Młodszy stażem Nameczanin domyślił się, że jest to bardzo przydatna sztuczka i to dlatego ich mentor wspominał o niej przez cały ten czas. Kolejne jego słowa wzbudziły w Nameczanie chwilowe rozczarowanie spowodowane tym, że nie zrozumiał o co chodzi i tym samym nie wykonywał poleceń Treo, tak jak ten tego chciał. Ale nie myślał o tym długo, gdyż chciał pokazać, że nie jest błędem trenowanie ich.
- Opanuję tą technikę jak najlepiej. Jeśli tylko ma pomóc mi w bronieniu się przed Changeling'ami. - powiedział z jak największą dozą przekonania, na jaką było go stać teraz.
Odszedł kilka kroków i usiadł „po turecku” na trawie. Taka pozycja zawsze pomagała mu uspokoić myśli, a jednocześnie dzięki niej był w stanie lepiej panować nad energią. Zamknął oczy, co pozwoliło mu poprawić koncentrację. Wiedział, że wszystko co jest częścią jego ciała musi idealnie współgrać ze sobą. Odprężył się i zaczął powoli oddychać, a następnie skupił się, by zebrać energię, jaka mu pozostała w ciele, a następnie – powoli i stopniowo przenosić ją do góry. Nie skupiał się na tym co słyszy, nie wyobrażał sobie na siłę tego, co było wokół niego. Wszystko miało do niego przyjść. Po krótkim czasie energia zaczęła się skupiać w głowie, co było przyjemnym uczuciem, jakby ciepły powiew wiatru ogarnął całe jego ciało. Jednocześnie z tym uczuciem coś jakby szarpnęło go w jego umyśle. Poczuł, że energia jego Mentora zmienia się z każdą sekundą na coraz większą. Wyczuwał to bardzo dobrze. Można to było opisać na wiele sposobów, ale Canin czuł się, jakby ciepły powiew wiatru cały czas był obecny na jego ciele, ale w tym samym momencie, co jakiś czas, jakby mocniejszy, silniejszy i chłodniejszy powiew wiatru przeszywał jego ciało i z każdą sekundą zyskiwał na sile. Wszystko co przyprawiało o zawroty głowy, jednak Canin był skupiony na swoim zadaniu. Wiedział skądś, że wszystko ma związek z ich mentorem, który przez cały czas powiększał swoją energię, a także ją zmniejszał.
Po kilku minutach był już przyzwyczajony do tego, jednak to nadal była dla niego nowość, więc czuł się nieswojo. Nie starał się jednak zaprzestawać. To nie było wszystko co mogła ta technika. Skupił się jeszcze bardziej i tym razem, po pewnym czasie w jego mózgu zaczęły się pojawiać pewne liczby, który nie schodziły poniżej pięciuset i nie wchodziły powyżej pięciu tysięcy. Canin wiedział już, że ma to związek z energię Treo. W tamtym momencie przypomniało mu się także to co mówił do nich w czasie sparingu. Dzięki tej technice nie tylko mogli wyczuć moc swojego przeciwnika, czy jakiejkolwiek istoty, a także byli w stanie stopniowo ukrywać, czy zmniejszać swoją moc. Nameczanin skupił się jeszcze bardziej. Nie wiedział, czy będzie w stanie to wykonać. Nie zastanawiając się zaczął skupiać się na energii, którą posiadał i którą miał w ciele. Skupiając się najpierw na ki, która kumuluje się w jego tułowiu starał się ją stopniowo zmniejszać, a następnie szedł w górę. Nie wiedział, czy o to właśnie chodzi Treo, jednak ten trening zmęczył Nameczanina. Położył się na ziemi, chcąc odpocząć chwilę, by być gotowym do kolejnej próby, jeśli ta nie byłaby odpowiednia.
- Opanuję tą technikę jak najlepiej. Jeśli tylko ma pomóc mi w bronieniu się przed Changeling'ami. - powiedział z jak największą dozą przekonania, na jaką było go stać teraz.
Odszedł kilka kroków i usiadł „po turecku” na trawie. Taka pozycja zawsze pomagała mu uspokoić myśli, a jednocześnie dzięki niej był w stanie lepiej panować nad energią. Zamknął oczy, co pozwoliło mu poprawić koncentrację. Wiedział, że wszystko co jest częścią jego ciała musi idealnie współgrać ze sobą. Odprężył się i zaczął powoli oddychać, a następnie skupił się, by zebrać energię, jaka mu pozostała w ciele, a następnie – powoli i stopniowo przenosić ją do góry. Nie skupiał się na tym co słyszy, nie wyobrażał sobie na siłę tego, co było wokół niego. Wszystko miało do niego przyjść. Po krótkim czasie energia zaczęła się skupiać w głowie, co było przyjemnym uczuciem, jakby ciepły powiew wiatru ogarnął całe jego ciało. Jednocześnie z tym uczuciem coś jakby szarpnęło go w jego umyśle. Poczuł, że energia jego Mentora zmienia się z każdą sekundą na coraz większą. Wyczuwał to bardzo dobrze. Można to było opisać na wiele sposobów, ale Canin czuł się, jakby ciepły powiew wiatru cały czas był obecny na jego ciele, ale w tym samym momencie, co jakiś czas, jakby mocniejszy, silniejszy i chłodniejszy powiew wiatru przeszywał jego ciało i z każdą sekundą zyskiwał na sile. Wszystko co przyprawiało o zawroty głowy, jednak Canin był skupiony na swoim zadaniu. Wiedział skądś, że wszystko ma związek z ich mentorem, który przez cały czas powiększał swoją energię, a także ją zmniejszał.
Po kilku minutach był już przyzwyczajony do tego, jednak to nadal była dla niego nowość, więc czuł się nieswojo. Nie starał się jednak zaprzestawać. To nie było wszystko co mogła ta technika. Skupił się jeszcze bardziej i tym razem, po pewnym czasie w jego mózgu zaczęły się pojawiać pewne liczby, który nie schodziły poniżej pięciuset i nie wchodziły powyżej pięciu tysięcy. Canin wiedział już, że ma to związek z energię Treo. W tamtym momencie przypomniało mu się także to co mówił do nich w czasie sparingu. Dzięki tej technice nie tylko mogli wyczuć moc swojego przeciwnika, czy jakiejkolwiek istoty, a także byli w stanie stopniowo ukrywać, czy zmniejszać swoją moc. Nameczanin skupił się jeszcze bardziej. Nie wiedział, czy będzie w stanie to wykonać. Nie zastanawiając się zaczął skupiać się na energii, którą posiadał i którą miał w ciele. Skupiając się najpierw na ki, która kumuluje się w jego tułowiu starał się ją stopniowo zmniejszać, a następnie szedł w górę. Nie wiedział, czy o to właśnie chodzi Treo, jednak ten trening zmęczył Nameczanina. Położył się na ziemi, chcąc odpocząć chwilę, by być gotowym do kolejnej próby, jeśli ta nie byłaby odpowiednia.
- OCC:
Trening KI FEELING.
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Pią Mar 27, 2015 7:21 pm
Skupianie się Vitola na energii, zostało co prawda przerwane przez słowa Canina i sprawiło że Vito przez chwilę obserwował swojego towarzysza. Patrzył na niego przez kilkadziesiąt sekund, dopiero po ty czasie otrząsnął się i ponownie wrócił do przerwanego przed chwilą treningu. Nameczanin ponownie zamknął oczy i zaczął koncentrować swoją energię, chciał ją poczuć całym swoim ciałem. Nie było to takie proste, o ile zebranie swojej energii nie było specjalnie trudne pomimo tego jak mało jej zostało to poczucie jej całym ciałem było dla niego dość problematyczne. Z każdą kolejną chwilą coraz mocniej koncentrował się na tym by wyłapać swoimi zmysłami i myślami swoją moc. Im bardziej się starał tym bardziej wydawało mu się, że z każdą sekundą oddala się od wyznaczonego sobie celu. Vito nie miał pojęcia dlaczego tak się dzieję, jednak mając pewne podejrzenia otworzył oczy i szybko wstał z pod drzewa. Zaczął wykonywać różne ćwiczenia rozciągające po czym przebiegł się kilkanaście razy pomiędzy dwoma najbliższymi drzewami. Zaraz po tym ponownie usiadł pod drzewem i zamknął oczy aby znów skupić się w stu procentach na swojej energii. Liczył na to, że rozciągnięcie mięśni i wymęczenie się bieganiem pomoże mu oczyścić umysł a to pozwoli mu zrozumieć strukturę swojej energii. Jednak nic takiego się nie stało, Vito nadal jedyne co wyczuwał to to że zebrał swoją całą energię w ciele jednak nie wyczuwał jej umysłem tylko bardziej przy pomocy mięśni. Nie wiedząc co robić po prostu odsunął się od drzewa i położył się pod nim patrząc w jego koronę i w prześwitujące gdzieniegdzie pomiędzy gałęziami niebo.
Przestał myśleć o czymkolwiek co mogło mu zaprzątać umysł, o niedawnej walce, o spotkanych changelingach, a także o jego starym życiu we wiosce. To wszystko teraz nie było ważne, Vito jedyne o czym myślał to to aby w końcu móc wyczuć moc swoją, a potem przy pomocy tego doświadczenia móc to przenieść na wyczucie energii Treo, Canina czy też innych osób które spotka. Jednak zupełnie nic nie mógł wyczuć, tak jakby jego umysł czy też ciało mu się sprzeciwiało. Nie mając pojęcia co robić, Vito jeszcze bardziej wyciągnął się na ziemi po czym zupełnie zamknął oczy i przestał skupiać się na wszystkim co go otaczało. Nie koncentrował już swojej energii, po prostu leżał mając zarówno przed oczami jak i w głowie ciemność i pustkę. Leżał tak przez dobre kilkanaście minut gdy w końcu w jego umyśle pojawiło się dziwne światełko. Zaczął się na nim koncentrować, z każdą kolejną sekundą dziwne zjawisko tak jakby zbliżało się do niego i stawało się coraz wyraźniejsze. Aż w końcu poczuł zebranie całej swojej mocy w jego głowie, dokładnie w tym momencie Vito zrozumiał iż dziwne światełko symbolizuje jego moc. W końcu mu się udało, dał radę zobrazować jakoś swoją moc miał pojęcie w jaki sposób takie zjawisko wygląda. Musiał to teraz tylko w jakiś sposób przełożyć na wyczucie energii jak na razie otaczających go postaci czyli w tym momencie Treo i Canina. Nadal leżąc Vito wciąż starał się utrzymywać swój umysł w takim stanie w jakim go miał gdy dojrzał swoją moc. Tylko tym razem starał się nie koncentrować swojej mocy a skupił się na osobie Canina. Nie wiedział co zrobił poprzednim razem, jednak sądził że musi się bardzo skupić na tej osobie dlatego też tak teraz zrobił. Ponownie po kilkunastu minutach obok, jego płomienia pojawił się drugi. Tak samo jak poprzednio z początku niewyraźny aż w pewnym momencie Vito poczuł dziwne uderzenie mocy aby zaraz po tym móc bez problemu określić moc Canina. Teraz znał już dokładną różnicę jaka panowała pomiędzy ich siłami i zrozumiał dlaczego Treo musiał go ograniczyć podczas walki. Została ostatnia osoba z ich grona, Vito ponownie się rozluźnił aby po chwili skupić się na osobie ich mentora. Tutaj było dużo trudniej, Vito tak jak poprzednio widział płomień, który po chwili znikał by znowu się pojawić. Vitolo skupiał się każdą sekundą coraz bardziej na osobie ich nauczyciela, jednak na nic się nie zdawało. Moc Treo cały czas dziwnie skakała, co prawda płomień stał się wyraźniejszy i mocniejszy jednak nadal cały czas malał i powiększał się. Dopiero po krótkiej chwili Nameczanin zrozumiał o co chodzi, Treo wspominał im przecież że jeśli opanują tę technikę będą mogli ukrywać część swojej mocy aby byli nie do wykrycia. Vito był pod wrażeniem tego co potrafił ich mentor, wiedział jednak że dzięki temu treningowi nie tylko poznał technikę ale także dowiedział się więcej o ich nauczycielu.
Wiedząc, że zrozumiał już jak może wyczuwać moc innych osób stwierdził że trening może uznać za skończony dlatego też wstał spod drzewa i ruszył wolnym krokiem w kierunku Treo. Gdy znalazł się około metra przed nim zatrzymał się po czym powiedział
-Opanowałem już tę technikę, o której mówiłeś. Muszę przyznać, że na prawdę będzie ona bardzo użyteczna.
Przestał myśleć o czymkolwiek co mogło mu zaprzątać umysł, o niedawnej walce, o spotkanych changelingach, a także o jego starym życiu we wiosce. To wszystko teraz nie było ważne, Vito jedyne o czym myślał to to aby w końcu móc wyczuć moc swoją, a potem przy pomocy tego doświadczenia móc to przenieść na wyczucie energii Treo, Canina czy też innych osób które spotka. Jednak zupełnie nic nie mógł wyczuć, tak jakby jego umysł czy też ciało mu się sprzeciwiało. Nie mając pojęcia co robić, Vito jeszcze bardziej wyciągnął się na ziemi po czym zupełnie zamknął oczy i przestał skupiać się na wszystkim co go otaczało. Nie koncentrował już swojej energii, po prostu leżał mając zarówno przed oczami jak i w głowie ciemność i pustkę. Leżał tak przez dobre kilkanaście minut gdy w końcu w jego umyśle pojawiło się dziwne światełko. Zaczął się na nim koncentrować, z każdą kolejną sekundą dziwne zjawisko tak jakby zbliżało się do niego i stawało się coraz wyraźniejsze. Aż w końcu poczuł zebranie całej swojej mocy w jego głowie, dokładnie w tym momencie Vito zrozumiał iż dziwne światełko symbolizuje jego moc. W końcu mu się udało, dał radę zobrazować jakoś swoją moc miał pojęcie w jaki sposób takie zjawisko wygląda. Musiał to teraz tylko w jakiś sposób przełożyć na wyczucie energii jak na razie otaczających go postaci czyli w tym momencie Treo i Canina. Nadal leżąc Vito wciąż starał się utrzymywać swój umysł w takim stanie w jakim go miał gdy dojrzał swoją moc. Tylko tym razem starał się nie koncentrować swojej mocy a skupił się na osobie Canina. Nie wiedział co zrobił poprzednim razem, jednak sądził że musi się bardzo skupić na tej osobie dlatego też tak teraz zrobił. Ponownie po kilkunastu minutach obok, jego płomienia pojawił się drugi. Tak samo jak poprzednio z początku niewyraźny aż w pewnym momencie Vito poczuł dziwne uderzenie mocy aby zaraz po tym móc bez problemu określić moc Canina. Teraz znał już dokładną różnicę jaka panowała pomiędzy ich siłami i zrozumiał dlaczego Treo musiał go ograniczyć podczas walki. Została ostatnia osoba z ich grona, Vito ponownie się rozluźnił aby po chwili skupić się na osobie ich mentora. Tutaj było dużo trudniej, Vito tak jak poprzednio widział płomień, który po chwili znikał by znowu się pojawić. Vitolo skupiał się każdą sekundą coraz bardziej na osobie ich nauczyciela, jednak na nic się nie zdawało. Moc Treo cały czas dziwnie skakała, co prawda płomień stał się wyraźniejszy i mocniejszy jednak nadal cały czas malał i powiększał się. Dopiero po krótkiej chwili Nameczanin zrozumiał o co chodzi, Treo wspominał im przecież że jeśli opanują tę technikę będą mogli ukrywać część swojej mocy aby byli nie do wykrycia. Vito był pod wrażeniem tego co potrafił ich mentor, wiedział jednak że dzięki temu treningowi nie tylko poznał technikę ale także dowiedział się więcej o ich nauczycielu.
Wiedząc, że zrozumiał już jak może wyczuwać moc innych osób stwierdził że trening może uznać za skończony dlatego też wstał spod drzewa i ruszył wolnym krokiem w kierunku Treo. Gdy znalazł się około metra przed nim zatrzymał się po czym powiedział
-Opanowałem już tę technikę, o której mówiłeś. Muszę przyznać, że na prawdę będzie ona bardzo użyteczna.
- Spoiler:
Koniec Treningu ( Nauka Ki-Feeling)
Re: Rajski las
Sob Mar 28, 2015 6:17 pm
Treo Gigantei uśmiechnął się, ponieważ widział, że zapał nameczan jest wielki i nie zamierzają odpuszczać. Podczas walki byli bardzo skupieni. To dobrze, ale trochę może ich to również w przyszłości zgubić. Zmartwił się na widok, że podczas walki nie spróbowali lepiej zrozumieć przeciwnika i jego mocy oraz zamiarów czy też natury. Dopiero po zakończonej przez niego walce zaczęli w skupieniu naukę techniki.
Podszedł najpierw do Canina, a potem do Vitolo i uleczył każdego. Następnie zwrócił się do Vitolo, który uznał, że nauczył się techniki:
- Świetnie. Teraz zmniejsz, a raczej ukryj część swojej mocy. Jest to istotne. Jak się pewnie teraz domyślasz... chociaż widzę, że Canin też jest blisko, jest ona ważna nie tylko dlatego aby znaleźć kogoś, aby ewentualnie uniknąć kontaktu z potężniejszym wrogiem, ale także można dzięki niej zaskoczyć kogoś. Ukrywasz część swojej mocy, ktoś Cię nie doceni, ale przestrzegam was przed jednym! Nie ważcie się używaj tej techniki tylko po to aby zaatakować znacznie słabszego osobnika. Nawet jeżeli będzie to changeling. Nie chcemy z nimi wojny. Na razie żyjemy w miarę dobrze i takie konflikty nie są wskazane.
Następnie położył rękę na ramieniu Vitolo i ruszył z nim do przodu, aby zostawić Canina samego, żeby dokończył trening. Widział, że pracuje w skupieniu. Postanowił sprawdzić Vitolo w indywidualnej misji. Zastanawiał się jedynie czy sobie poradzi, ale w razie czego dośle mu Canina.
- Udasz się teraz do jaskini, która znajduje się w tym lesie. Dokładniej jest to ciąg jaskiń. Skoro potrafisz wyczuwać ki to nie zgubisz się tak łatwo. W tych jaskiniach zawsze znajduje się dużo istot, ponieważ są one długie. Znajdziesz osobę o takiej mocy. - Następnie skoncentrował się tak, że uzyskał moc w okolicach 3700 jednostek. - Nieznacznie mocniejszy od Ciebie. Jest to stary nameczanin, który bada tamte jaskinie od bardzo dawna. Chciałbym się dowiedzieć czy znalazł coś ciekawego. Jak wykonasz zadanie to wróć do nas.
OoC:
Vitolo. Jesteś wysłany do Jaskini w rajskim lesie
Canin czekam na zakończenie treningu i też coś Ci dam.
Podszedł najpierw do Canina, a potem do Vitolo i uleczył każdego. Następnie zwrócił się do Vitolo, który uznał, że nauczył się techniki:
- Świetnie. Teraz zmniejsz, a raczej ukryj część swojej mocy. Jest to istotne. Jak się pewnie teraz domyślasz... chociaż widzę, że Canin też jest blisko, jest ona ważna nie tylko dlatego aby znaleźć kogoś, aby ewentualnie uniknąć kontaktu z potężniejszym wrogiem, ale także można dzięki niej zaskoczyć kogoś. Ukrywasz część swojej mocy, ktoś Cię nie doceni, ale przestrzegam was przed jednym! Nie ważcie się używaj tej techniki tylko po to aby zaatakować znacznie słabszego osobnika. Nawet jeżeli będzie to changeling. Nie chcemy z nimi wojny. Na razie żyjemy w miarę dobrze i takie konflikty nie są wskazane.
Następnie położył rękę na ramieniu Vitolo i ruszył z nim do przodu, aby zostawić Canina samego, żeby dokończył trening. Widział, że pracuje w skupieniu. Postanowił sprawdzić Vitolo w indywidualnej misji. Zastanawiał się jedynie czy sobie poradzi, ale w razie czego dośle mu Canina.
- Udasz się teraz do jaskini, która znajduje się w tym lesie. Dokładniej jest to ciąg jaskiń. Skoro potrafisz wyczuwać ki to nie zgubisz się tak łatwo. W tych jaskiniach zawsze znajduje się dużo istot, ponieważ są one długie. Znajdziesz osobę o takiej mocy. - Następnie skoncentrował się tak, że uzyskał moc w okolicach 3700 jednostek. - Nieznacznie mocniejszy od Ciebie. Jest to stary nameczanin, który bada tamte jaskinie od bardzo dawna. Chciałbym się dowiedzieć czy znalazł coś ciekawego. Jak wykonasz zadanie to wróć do nas.
OoC:
Vitolo. Jesteś wysłany do Jaskini w rajskim lesie
Canin czekam na zakończenie treningu i też coś Ci dam.
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Sob Mar 28, 2015 10:29 pm
Vitolo po poinformowaniu swojego mentora o tym iż zakończył już naukę techniki czekał w oczekiwaniu na to co tamten ma do powiedzenia. Gdy tylko Treo zaczął mówić Vito w stu procentach skupił się na tym co tamten ma mu do przekazania. Natychmiast zgodnie z poleceniem postarał się zmniejszyć swoją moc jak tylko był w stanie. Na oko udało mu się ukryć jakąś ćwiartkę swej siły, zaraz po tym dalej słuchał Treo który dość mocno się rozgadał. Jednak jedno Vitolo musiał mu przyznać po wysłuchaniu jego monologu, ta technika mogła nie raz uratować jego zdrowie albo i życie przed silniejszym oponentem, a co do słabszych to Nameczanin wychodził z założenia że lepiej nie robić sobie zbyt wielu wrogów i poczekać na pierwszy krok przeciwnika.
-Nie mam zamiaru prowokować Changelinów, jeśli jednak mnie zaatakują będę musiał się bronić. Sam na pewno nie zaatakuje, nie ważne jak słaby by był oponent.- powiedział Vito po czym dalej przyglądał się Treo, zerkając jednak co chwilę w stronę Canina. I wtem nagle Vito poczuł czyjąś rękę na ramieniu, na szczęście była to kończyna ich mentora a nie jakiegoś zabłąkanego Changelinga. Vitolo ruszył w kierunku, w którym podążał Treo. Gdy odeszli kilka kroków, ten drugi ponownie zaczął mówić tym razem widocznie miał zamiar dać jakąś ważną misję Nameczaninowi. Być może chciał go sprawdzić, albo po prostu dać mu jakieś zajęcie póki Canin nie skończy treningu. Nie ważne jaki był powód, Vito i tak w wielkim skupieniu słuchał tego co miał do powiedzenia Treo. Gdy usłyszał, że będzie musiał się posłużyć nowo poznaną techniką do odnalezienia kogoś w jaskiniach postarał się idealnie wręcz zapamiętać moc na jaką właśnie sprowadził się Gigantei. Miał nadzieję, że nie zapomni tego zanim dojdzie do jaskiń, chciał już jak najszybciej ruszyć w ich stronę.
Treo miał jednak jeszcze parę szczegółów do dodania, Vito wysłuchał ich i wywnioskował że ten stary naukowiec jest widocznie kimś ważnym dla Giganteia albo dostarcza mu jakieś ważne informacje. Nie miał zamiaru jednak się nad tym rozwodzić, musiał skupić się na tym by wciąż utrzymywać w pamięci jaki poziom mocy ma odnaleźć. Nie chcąc tracić czasu, Vito pokłonił się przed mentorem po czym ruszył delikatnym truchtem w stronę gdzie mają znajdować się jaskinie.
-Nie mam zamiaru prowokować Changelinów, jeśli jednak mnie zaatakują będę musiał się bronić. Sam na pewno nie zaatakuje, nie ważne jak słaby by był oponent.- powiedział Vito po czym dalej przyglądał się Treo, zerkając jednak co chwilę w stronę Canina. I wtem nagle Vito poczuł czyjąś rękę na ramieniu, na szczęście była to kończyna ich mentora a nie jakiegoś zabłąkanego Changelinga. Vitolo ruszył w kierunku, w którym podążał Treo. Gdy odeszli kilka kroków, ten drugi ponownie zaczął mówić tym razem widocznie miał zamiar dać jakąś ważną misję Nameczaninowi. Być może chciał go sprawdzić, albo po prostu dać mu jakieś zajęcie póki Canin nie skończy treningu. Nie ważne jaki był powód, Vito i tak w wielkim skupieniu słuchał tego co miał do powiedzenia Treo. Gdy usłyszał, że będzie musiał się posłużyć nowo poznaną techniką do odnalezienia kogoś w jaskiniach postarał się idealnie wręcz zapamiętać moc na jaką właśnie sprowadził się Gigantei. Miał nadzieję, że nie zapomni tego zanim dojdzie do jaskiń, chciał już jak najszybciej ruszyć w ich stronę.
Treo miał jednak jeszcze parę szczegółów do dodania, Vito wysłuchał ich i wywnioskował że ten stary naukowiec jest widocznie kimś ważnym dla Giganteia albo dostarcza mu jakieś ważne informacje. Nie miał zamiaru jednak się nad tym rozwodzić, musiał skupić się na tym by wciąż utrzymywać w pamięci jaki poziom mocy ma odnaleźć. Nie chcąc tracić czasu, Vito pokłonił się przed mentorem po czym ruszył delikatnym truchtem w stronę gdzie mają znajdować się jaskinie.
- Spoiler:
zt ====> Jaskinia w Rajskim Lesie
- GośćGość
Re: Rajski las
Sob Mar 28, 2015 11:01 pm
Canin otworzył szeroko oczy i padł zmęczony na trawę. Nie spodziewał się, że ten trening może go aż tak bardzo zmęczyć. Z trudem oddychał, jednak wiedział, że nie może się teraz poddać. Tym bardziej jeśli jego krajan skończył już swój trening. I nie chodziło tu bynajmniej o rywalizację, kto lepszy, a tylko o udowodnienie Treo, że on także jest w stanie nauczyć się tej techniki. Nie chciał konkurować w żaden sposób z Vitolem, bo wiedział, że na nic mu się to nie przyda, a i nienawidził rywalizacji pomiędzy Nameczaninami. Zawsze twierdził, że jedynym ich wrogiem są Changelingi i rodowici mieszkańcy Namek nie powinni walczyć ze sobą, tylko zawsze, w miarę możliwości się wspierać. Potrząsnął głową, by wszystkie myśli ponownie z niej uleciały. Musiał się skupić, by kontynuować trening. Wtem został uleczony przez ich mentora. Cała energia powróciła do niego w mgnieniu oka, cały ból przeminął, który utrudniał mu trening, dlatego gdy tylko rozgrzał kolejne partie ciała, to usiadł ponownie na trawie i był gotowy do kontynuowania treningu.
Rozluźnił mięśnie wszędzie gdzie tylko mógł i nie myślał o niczym – w jego głowie była pustka. Canin rozpoczął ponownie od kumulowania energii w swoim ciele. Skupiając wszystko w centrum siebie starał się skupiać jak największą moc nie wysilając się przy tym nadmiernie. Wiedział, że kluczem do sukcesu jest inteligentne zbieranie energii, a nie ładowanie jej na siłę. Kiedy poczuł, że energia, którą zebrał jest wystarczająca, to jednym głębokim wydechem sprawił, że ta rozpłynęła się po całym jego ciele przyprawiając Canina o przyjemne uczucie, które doświadczył już wcześniej – jakby ciepły wiaterek wiał na niego. Następnym krokiem było wyczucie w pobliżu czegoś, co składowało energię. Wtedy przed jego oczami pojawiły się dwie zielone kropki na czarnym tle. Skupił się najpierw na jednej energii, tak by dowiedzieć się, która z nich, to ta Gigantei'a. Skupiając się na jednej z tych „kropek” poczuł zimny powiew wiatru, któremu towarzyszyła dziwna świadomość tego, że owa postać jest silniejsza od niego. Dopiero po kilku sekundach był w stanie zrozumieć, że tą istotą był Vitolo. Momentalnie ciepły wiatr zastąpiło uczucie, jakby powiew zimnego, mocnego wiatru. Wtedy zrozumiał na jakim poziomie jest on, a na jakim poziomie jest jego towarzysz. Chwilę później skupił się na drugim zielonym obiekcie. Tym razem nie czuł aż tak chłodnego wiatru na sobie, jednak to co chwile się zmieniało. Młody Nameczanin nie rozumiał za bardzo co się za tym kryje, gdy przypomniały mu się słowa Treo. Domyślił się, że Treo jest na tyle silny, że potrafi panować nad swoją mocą w takim stopniu, że jest w stanie zmniejszać ją zależnie od swoich zachcianek. Wtedy zdał sobie sprawę, jak potężna jest ta technika i jak wiele korzyści może mu przynieść. Nie chcąc się jednak rozluźniać kontynuował trening. By do końca opanować tą technikę musiał jeszcze nauczyć się ukrywać swoją energię. Wiedział już co zrobił źle przy poprzednim podejściu i co musi zrobić, żeby tym razem nie popełnić błędu. Czując skumulowaną energię przy sercu, zaczął jej się powoli pozbyć, jednak tak, by to rozpływała się w jego kolejne części ciała, nie tracąc przy tym na umiejętnościach. Kolejnym krokiem, było zatarcie śladów po niej. Wyobraził sobie jak zmazuje pewną część swojej energii. Kiedy to nastąpiło odetchnął z ulgą.
Zakończył swój trening. Wiedział, że dał z siebie wszystko i na więcej prawdopodobnie będzie mu trudno się zmusić. Złapał kilka głębokich wdechów i wydechów, by uspokoić oddech, po czym wstał i podszedł do mentora.
- Skończyłem swój trening. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo może mi się przydać.
Rozluźnił mięśnie wszędzie gdzie tylko mógł i nie myślał o niczym – w jego głowie była pustka. Canin rozpoczął ponownie od kumulowania energii w swoim ciele. Skupiając wszystko w centrum siebie starał się skupiać jak największą moc nie wysilając się przy tym nadmiernie. Wiedział, że kluczem do sukcesu jest inteligentne zbieranie energii, a nie ładowanie jej na siłę. Kiedy poczuł, że energia, którą zebrał jest wystarczająca, to jednym głębokim wydechem sprawił, że ta rozpłynęła się po całym jego ciele przyprawiając Canina o przyjemne uczucie, które doświadczył już wcześniej – jakby ciepły wiaterek wiał na niego. Następnym krokiem było wyczucie w pobliżu czegoś, co składowało energię. Wtedy przed jego oczami pojawiły się dwie zielone kropki na czarnym tle. Skupił się najpierw na jednej energii, tak by dowiedzieć się, która z nich, to ta Gigantei'a. Skupiając się na jednej z tych „kropek” poczuł zimny powiew wiatru, któremu towarzyszyła dziwna świadomość tego, że owa postać jest silniejsza od niego. Dopiero po kilku sekundach był w stanie zrozumieć, że tą istotą był Vitolo. Momentalnie ciepły wiatr zastąpiło uczucie, jakby powiew zimnego, mocnego wiatru. Wtedy zrozumiał na jakim poziomie jest on, a na jakim poziomie jest jego towarzysz. Chwilę później skupił się na drugim zielonym obiekcie. Tym razem nie czuł aż tak chłodnego wiatru na sobie, jednak to co chwile się zmieniało. Młody Nameczanin nie rozumiał za bardzo co się za tym kryje, gdy przypomniały mu się słowa Treo. Domyślił się, że Treo jest na tyle silny, że potrafi panować nad swoją mocą w takim stopniu, że jest w stanie zmniejszać ją zależnie od swoich zachcianek. Wtedy zdał sobie sprawę, jak potężna jest ta technika i jak wiele korzyści może mu przynieść. Nie chcąc się jednak rozluźniać kontynuował trening. By do końca opanować tą technikę musiał jeszcze nauczyć się ukrywać swoją energię. Wiedział już co zrobił źle przy poprzednim podejściu i co musi zrobić, żeby tym razem nie popełnić błędu. Czując skumulowaną energię przy sercu, zaczął jej się powoli pozbyć, jednak tak, by to rozpływała się w jego kolejne części ciała, nie tracąc przy tym na umiejętnościach. Kolejnym krokiem, było zatarcie śladów po niej. Wyobraził sobie jak zmazuje pewną część swojej energii. Kiedy to nastąpiło odetchnął z ulgą.
Zakończył swój trening. Wiedział, że dał z siebie wszystko i na więcej prawdopodobnie będzie mu trudno się zmusić. Złapał kilka głębokich wdechów i wydechów, by uspokoić oddech, po czym wstał i podszedł do mentora.
- Skończyłem swój trening. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo może mi się przydać.
- OCC:
- Koniec treningu - KI FEELING
Re: Rajski las
Nie Mar 29, 2015 2:16 pm
Treo skierował wzrok na Canina i ponownie się uśmiechnął. Dla nameczan taka technika powinna zawsze być podstawą, a teraz będzie im się łatwiej rozwijać. Podrapał się chwilę po brodzie, ponieważ Vitolo już przyznał zadanie, a Canin miał być w razie czego odsieczą, ale wyglądało na to, że jeżeli coś siedzi w jaskiniach to raczej słabszy z dwójki wiele nie pomógłby Vitolo, a wtedy Treo znów musiałby wkroczyć. Stąd też zdecydował się na inną rzecz. Wyczuwał pewne zagrożenie zbliżające się do namek. Kilka osób o silnych ki, parę słabszych i ewidentnie wyczuwał rządzę mordu.
- Będziesz musiał mi pomóc w pewien sposób, bo sam się tym nie zajmę. Jeżeli skoncentrujesz się lepiej to wyczujesz zbliżające się silne jednostki do planety. Możesz bardziej rozwinąć zdolność. Możesz spróbować rozszerz umysł skup się dobrze na swojej ki. Będziesz mógł zarówno ukryć niemal całą swoją moc jak również wyczuć ki nawet poza namek. Na początku na krótsze odległości, np. pobliską planet. Później nawet na okoliczne galaktyki. Jest to bardzo przydatne. Szczególnie ukrycie całej ki.
Polecisz do wioski na północ. Nie mają silnych wojowników. Muszą się zmobilizować, ponieważ zbliża się prawdopodobnie wróg. Ostrzeż ich.
OoC:
Treo wskazuje Ci wioskę: Pięciogwiezdnej kuli
Dodatkowo instruuje Cię na temat Ki-feeling poziom II.
Pamiętaj, że w sesji treningowej możesz się uczyć nawet 2 technik jakby co. Także z tych od nauczycieli za mniejszą ilość puntków możesz się uczyć:
telekinezy neutralnej (4pkt treningowe) i ki-feeling II (bonus możesz się jej uczyć nie za 8, a za 5pkt treningowych, obie bez spełniania warunków (tzn. 2000pl itd. X energii itd.). Więc w tej sesji możesz się jeszcze jednej z nich nauczyć.
- Będziesz musiał mi pomóc w pewien sposób, bo sam się tym nie zajmę. Jeżeli skoncentrujesz się lepiej to wyczujesz zbliżające się silne jednostki do planety. Możesz bardziej rozwinąć zdolność. Możesz spróbować rozszerz umysł skup się dobrze na swojej ki. Będziesz mógł zarówno ukryć niemal całą swoją moc jak również wyczuć ki nawet poza namek. Na początku na krótsze odległości, np. pobliską planet. Później nawet na okoliczne galaktyki. Jest to bardzo przydatne. Szczególnie ukrycie całej ki.
Polecisz do wioski na północ. Nie mają silnych wojowników. Muszą się zmobilizować, ponieważ zbliża się prawdopodobnie wróg. Ostrzeż ich.
OoC:
Treo wskazuje Ci wioskę: Pięciogwiezdnej kuli
Dodatkowo instruuje Cię na temat Ki-feeling poziom II.
Pamiętaj, że w sesji treningowej możesz się uczyć nawet 2 technik jakby co. Także z tych od nauczycieli za mniejszą ilość puntków możesz się uczyć:
telekinezy neutralnej (4pkt treningowe) i ki-feeling II (bonus możesz się jej uczyć nie za 8, a za 5pkt treningowych, obie bez spełniania warunków (tzn. 2000pl itd. X energii itd.). Więc w tej sesji możesz się jeszcze jednej z nich nauczyć.
- GośćGość
Re: Rajski las
Sro Kwi 01, 2015 6:49 pm
Canin podszedł do swojego mentora, kiedy zakończył trening. Nie był o tyle zmęczony fizycznie, co mentalnie, psychicznie. Głowa go bolała od tego wysiłku, jednak nie chciał zawieść Treo. Chciał być w przyszłości silnym wojownikiem, który będzie w stanie walczyć nawet z najsilniejszymi Changelingami, jeśli tego by wymagała sytuacja. Ciągle pamiętał o swojej wiosce, w której przez pierwsze lata się wychowywał i nie miał zamiaru o niej zapomnieć nawet na chwilę. Wiedział, że chęć zemsty nie prowadzi do niczego dobrego, ale trudno było mu się pogodzić z faktem, że jaszczury mogą być tak bezkarni na ich planecie. Kiedy usłyszał słowa doświadczonego Nameczanina, krew się w nim zagotowała. Miejsce, w którym dorastał było zagrożone i to prawdopodobnie bardzo, biorąc pod uwagę poważną minę Treo.
- Tak. Nie zawiedziesz się na mnie, obiecuje. Wykonam to zadanie i pomogę wiosce jeśli zajdzie taka potrzeba.
Odbiegł chwilę dalej i kiedy chciał już wystartować do lotu, to przyhamował w ostatniej chwili. Uderzył się w głowę robiąc "faceplam". Nie potrafił jeszcze latać, a musiał się tam znaleźć jak najszybciej. Wiedział już jaką technikę postara się opanować przy następnej ku temu przyjajacej sytuacji. Zaczął rozwijać swoją prędkość biegnąc. Nie był wolny, dlatego miał nadzieję, że ta podróż nie zajmie mu długo czasu.
- Tak. Nie zawiedziesz się na mnie, obiecuje. Wykonam to zadanie i pomogę wiosce jeśli zajdzie taka potrzeba.
Odbiegł chwilę dalej i kiedy chciał już wystartować do lotu, to przyhamował w ostatniej chwili. Uderzył się w głowę robiąc "faceplam". Nie potrafił jeszcze latać, a musiał się tam znaleźć jak najszybciej. Wiedział już jaką technikę postara się opanować przy następnej ku temu przyjajacej sytuacji. Zaczął rozwijać swoją prędkość biegnąc. Nie był wolny, dlatego miał nadzieję, że ta podróż nie zajmie mu długo czasu.
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Pią Lis 27, 2015 11:40 am
Zmierzając ku swojemu celowi w Rajskim Lesie nasz bohater, Fanalis, miał doskonałą sposobność do odbycia kolejnego treningu. Nauki nigdy nie było za mało, a kiedy myśli wciąż krążyły ku nieznanym przeszkodą, jakie staną mu tam na drodze, tym bardziej musiał się czymś zająć. W pełnym skupienia locie zamierzał osiągnąć maksymalną prędkość i utrzymać ją, aż nie dotrze na miejsce. Detektor cały czas wskazywał mu dokładna lokalizację obszernego lasu. Nie przypominał sobie, aby miał sposobność kiedyś tam zajść podczas swoich podróży w nieznane. Tak naprawdę wiele nie wyniósł z łażenia bez celu. Było mu zbyt ciężko, a przygotowanie liche. Nie to, co teraz. W obecnym stanie czuł się, jakby mógł góry przenosić. Nadal jednak nie umywał się do tego, jakie parametry wskazywał u innych Changelingów. Ich obszerna technologia pomagała w staniu się silniejszym, co było nie fair w stosunku do Nameczan. Obie rasy mimo to nieugięcie stawały w szranki. Przemyślenia te niemiłosiernie go drażniły, a przecież nie znał żadnych, ważnych szczegółów. Jakby faktycznie odwrócił się od własnego ludu i wybrał samotną drogę renegata. Ciekawska natura i ukształtowanie własnego charakteru faktycznie postawiły go w niezłej kropce.
- Stać mnie na więcej. - wsparł swoje myśli słowami i obniżył pułap, żeby pobliskie tereny przeszył powiew wiatru od jego przelotu. Przyspieszył lub tak mu się wydawało, bo przecież nie wydzielał żadnej aury, a oczy skoncentrowane były na śledzeniu mapy. Wzleciał ponownie po pokonaniu odcinka wody i wyrównał trajektorię po obrocie ciała. Standardowy i przyjemny manewr, w którym lotnik robi coś na wzór korkociągu i przy tym wiruje prawie, jak śruba. Chciałby, żeby wyglądało to profesjonalnie, jednak nie obyło się bez mniejszych kłopotów z koordynacją. Szczególnie pod koniec. Zawahał się, dlatego został wytrącony z równowagi. Gdy znowu nabierał szybkości, to pamiętał już o specyficznym uczuciu. Z pewnością każde doświadczenie przyda mu się na plus i zdoła nadal się rozwijać. A do tego potrzebne było przede wszystkim przeżycie kolejnych starć. Nie wątpił, że na razie mógł mieć spokój, ale podczas jego zadania na kogoś natrafi. Miał nadzieje, że to będzie chłopiec Enya i, że nie wpadł jeszcze w poważne kłopoty. Od tego tu był Fanalis, aby wyciągnąć go z nich. Jemu też najwyraźniej przypadał ten zaszczyt wpadania w niebezpieczeństwo. Szykowało się na wyzwanie do sprostania i również podjęcie ciekawej decyzji.
Occ: Rozpoczęcie treningu statystyk.
- Stać mnie na więcej. - wsparł swoje myśli słowami i obniżył pułap, żeby pobliskie tereny przeszył powiew wiatru od jego przelotu. Przyspieszył lub tak mu się wydawało, bo przecież nie wydzielał żadnej aury, a oczy skoncentrowane były na śledzeniu mapy. Wzleciał ponownie po pokonaniu odcinka wody i wyrównał trajektorię po obrocie ciała. Standardowy i przyjemny manewr, w którym lotnik robi coś na wzór korkociągu i przy tym wiruje prawie, jak śruba. Chciałby, żeby wyglądało to profesjonalnie, jednak nie obyło się bez mniejszych kłopotów z koordynacją. Szczególnie pod koniec. Zawahał się, dlatego został wytrącony z równowagi. Gdy znowu nabierał szybkości, to pamiętał już o specyficznym uczuciu. Z pewnością każde doświadczenie przyda mu się na plus i zdoła nadal się rozwijać. A do tego potrzebne było przede wszystkim przeżycie kolejnych starć. Nie wątpił, że na razie mógł mieć spokój, ale podczas jego zadania na kogoś natrafi. Miał nadzieje, że to będzie chłopiec Enya i, że nie wpadł jeszcze w poważne kłopoty. Od tego tu był Fanalis, aby wyciągnąć go z nich. Jemu też najwyraźniej przypadał ten zaszczyt wpadania w niebezpieczeństwo. Szykowało się na wyzwanie do sprostania i również podjęcie ciekawej decyzji.
Occ: Rozpoczęcie treningu statystyk.
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Sob Lis 28, 2015 6:20 pm
Lot potrwał jeszcze krótką chwilę, lecz gdy tylko doszło do lądowania, Fan zrobił to w spektakularny sposób. Tak, wydawałoby się, że wyglądało to bardzo dobrze albo bardzo źle. Nie gruchnął o ziemię z hukiem, orząc twarzą powierzchnie niczym pług. Z nadmiaru prędkości dotknięcie lądu wydawało się problematyczne, dlatego ślizgiem sunął jeszcze parę metrów, aby ostatecznie stanąć w kupce kurzu. Po jej opadnięciu pozostał już tylko lekko zdyszany od wysiłku odbytej podróży Nameczanin w obdartym dogi. Czasami miał poczucie, że stoczone walki miały miejsce dawno temu, aniżeli przed kilkoma godzinami. Rachuba czasu w jakiś sposób zagubiła się podczas najazdu Sayian. Był teraz bogatszy w wiedzę i siłę. Znał pewne tajniki, którymi posługiwali się napastnicy. Nie wiedział wszystkiego, a byłby to dobry sposób na powstrzymanie reszty. W żaden sposób nie można było przeprowadzić żadnej dywersji w pojedynkę. Ale cóż, głowił się nad tym tylko moment, bo nie mógł poprzestać na zwykłym locie, który nie stworzy takiego wysiłku, jak podczas wymachiwania kończynami.
Uporczywa praca stanowiła główny element, którym posługiwał się Fan i od tego zależało, czy nadal będzie w stanie poprawiać swoje osiągi. Stawanie się szybszym, zwinniejszym i silniejszym. Oczywiste było, że w miarę rozwoju rozkładał te czynniki. Priorytetem była moc jego Ki. Tak mu się zdawało. Gorzej operował siłą fizyczną, a czuł się dobrze mentalnie. Odbiór tych kwestii odkrył zawczasu, więc nie był taki ograniczony, jak mogłoby się zdawać. Kiedyś należało dorosnąć i stawić czoła problemom. Niekoniecznie od razu, ale z przymrużeniem oka odstępował czasami ciekawości. Dlatego jeszcze nie wystraszył się silniejszych od siebie, bo na razie spotkał takich, którzy nie byli doń wrogo nastawieni. Miał szczęście i tyle. Toteż w otoczeniu drzew zrodziło się wiele pomysłów na urozmaicenie treningu. W takich warunkach jeszcze nie przeprowadzał ćwiczeń. Wyobraził sobie, że są to przeciwnicy - wielkie Małpoludy. Były nieruchome, lecz przy jego doświadczeniach zdawały się odpowiednio zaangażowane, jak żywe odpowiedniki. Nic, a nic się nie różniły, kiedy w żaden sposób nie mogły go trafić. Zatracił się zatem w seriach ciosów, co i rusz wzbijając się z dołu go góry oraz dookoła. Trafiał w newralgiczne punkty, za jakie uznał nogi, ręce i głowę. Twarde cielska przeistoczonych Sayian były dla niego przeszkodą. Za nic w obecnym stanie nie zdoła ich powalić. Na etapie rozwoju znalazł jednak inne rozwiązanie, jakby celowo spadło mu z nieba. Pechowo, że tak wojownicza rasa małp była zależna od swojego ogona. Zdarzały się i takie psikusy ewolucyjne.
Po znacznym upływie czasu kilka drzew nie tyle, co zostało powalonych, bo oszczędzał naturę i nie chciał robić harmidru, ale oskórował je z kory. Drobny mankament.
- Teraz mogę skupić się na odszukaniu malca. Byle szybko. - odparł sam do siebie, jako że złożył obietnicę i nie mógł pozostawić martwiącego się o Enye brata.
Occ: Koniec treningu statystyk.
Uporczywa praca stanowiła główny element, którym posługiwał się Fan i od tego zależało, czy nadal będzie w stanie poprawiać swoje osiągi. Stawanie się szybszym, zwinniejszym i silniejszym. Oczywiste było, że w miarę rozwoju rozkładał te czynniki. Priorytetem była moc jego Ki. Tak mu się zdawało. Gorzej operował siłą fizyczną, a czuł się dobrze mentalnie. Odbiór tych kwestii odkrył zawczasu, więc nie był taki ograniczony, jak mogłoby się zdawać. Kiedyś należało dorosnąć i stawić czoła problemom. Niekoniecznie od razu, ale z przymrużeniem oka odstępował czasami ciekawości. Dlatego jeszcze nie wystraszył się silniejszych od siebie, bo na razie spotkał takich, którzy nie byli doń wrogo nastawieni. Miał szczęście i tyle. Toteż w otoczeniu drzew zrodziło się wiele pomysłów na urozmaicenie treningu. W takich warunkach jeszcze nie przeprowadzał ćwiczeń. Wyobraził sobie, że są to przeciwnicy - wielkie Małpoludy. Były nieruchome, lecz przy jego doświadczeniach zdawały się odpowiednio zaangażowane, jak żywe odpowiedniki. Nic, a nic się nie różniły, kiedy w żaden sposób nie mogły go trafić. Zatracił się zatem w seriach ciosów, co i rusz wzbijając się z dołu go góry oraz dookoła. Trafiał w newralgiczne punkty, za jakie uznał nogi, ręce i głowę. Twarde cielska przeistoczonych Sayian były dla niego przeszkodą. Za nic w obecnym stanie nie zdoła ich powalić. Na etapie rozwoju znalazł jednak inne rozwiązanie, jakby celowo spadło mu z nieba. Pechowo, że tak wojownicza rasa małp była zależna od swojego ogona. Zdarzały się i takie psikusy ewolucyjne.
Po znacznym upływie czasu kilka drzew nie tyle, co zostało powalonych, bo oszczędzał naturę i nie chciał robić harmidru, ale oskórował je z kory. Drobny mankament.
- Teraz mogę skupić się na odszukaniu malca. Byle szybko. - odparł sam do siebie, jako że złożył obietnicę i nie mógł pozostawić martwiącego się o Enye brata.
Occ: Koniec treningu statystyk.
Re: Rajski las
Sob Lis 28, 2015 7:53 pm
Las nie był taki ładny jak wcześniej i to wcale nie przez to, że pewien Nameczanin postanowił pozbyć się nadmiaru fioletowej kory z okolicznych drzew. Idąc głębiej… Ktoś inny zniszczył okoliczną roślinność. Zgniecione krzaki, kręgi wypalonej trawy, martwe zwierzęta… W najbliższym oczku wodnym pływało martwe ciało. Saiyana, także szkoda było tylko rybek, który zatruły się jego cuchnącą posoką. Podążając tym tropem odnaleźć można było wygasłe ognisko i pozostałości po niechlujnym posiłku. Drogą dedukcji mogło dojść do tego, że małpy zrobiły sobie kolację z okolicznej zwierzyny… Tylko co robiło tu ciało drugiego małpiego wojownika? Leżał wsparty o kamień a krew zbroczyła trawę. Przebity został na wysokości żeber kawałkiem drewna, tak silnie, że gałąź przebiła skałę o jaką był oparty.
- No, prawie…
Oho! Z drugiej strony kręcił się Chang i rozmawiał przez scouter. Urządzenie musiało być nastawione na rozmowę, bowiem najwyraźniej był nieświadomy, że jest tutaj sam.
- Tak, tak. Nie! Tak, to tak… No, prawie, mówiłem przecież. Zwiali z nim, chcieli zrobić sobie z niego kolację… To zamieszanie i „sojusz” mogą nam się przydać przy paru posunięciach. Tak. Wiem przecież jaszczurzy móżdżku! A teraz morda w kubeł, wiem dobrze co mam robić! – wrzasnął do scoutera, zaklął siarczyście i wzbił się w powietrze, lecąc w głąb lasu.
- No, prawie…
Oho! Z drugiej strony kręcił się Chang i rozmawiał przez scouter. Urządzenie musiało być nastawione na rozmowę, bowiem najwyraźniej był nieświadomy, że jest tutaj sam.
- Tak, tak. Nie! Tak, to tak… No, prawie, mówiłem przecież. Zwiali z nim, chcieli zrobić sobie z niego kolację… To zamieszanie i „sojusz” mogą nam się przydać przy paru posunięciach. Tak. Wiem przecież jaszczurzy móżdżku! A teraz morda w kubeł, wiem dobrze co mam robić! – wrzasnął do scoutera, zaklął siarczyście i wzbił się w powietrze, lecąc w głąb lasu.
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Sob Lis 28, 2015 8:19 pm
W porywie chwili Fanalis mógł zapomnieć o pewnych regułach, które nie zostały spisane. Pamięć bywa zawodna, a na domiar złego w pobliżu nie znalazł żadnej tabliczki z informacją o świętym miejscu. Mimo to wina spadła na niego, lecz nie to zdawało się ważne. Klątwa, nie klątwa Fanalis ruszył w głąb lokacji, aby odnaleźć poszlaki, które o dziwo szybko napotkał. Zwiastowały dobrze znane mu skutki walki i niebezpieczeństwo. W mig stał się czujniejszy i spiął wszystkie mięśnie do działania. Oglądał pobojowisko i trochę mu było szkoda tego miejsca. Tak zdewastowany teren szybko nie dojdzie do ładu. Ciekaw był, kto po wszystkim posprząta cała planetę? W wielką akcję oczyszczania, coś wątpił. Wiedział, że poza całym tym zamieszaniem miał odnaleźć jaskinię. Oba dzieciaki wyszły z niej i potem się rozdzieliły. Nim jednak zdołał dobrze wybrać kierunek doszły go słuchy rozmowy. Osobnikiem okazał się Changeling. Jaszczur rozmawiał sam do siebie, więc musiał to być przekaz do kogoś z jego bazy. Chłopak nie wtrącał się do polityki, dlatego ciężko było mu odgadnąć czy to ten zły Chang, czy dobry. Dla niego każdy wyglądał nieco groźnie. Nadal jednak przyjemniejszy to widok niż Sayianie czy im podobni ludzie. Takie gusta na Namek przejawiała chyba większość. Żadnej dotąd styczności z ludźmi i jedynie swoi oraz rasa gadów. Z początku przysłuchiwał się słowom postaci i z nieodpartą chęcią powstrzymywał się od zdradzenia. Nim zdecydował, żeby w końcu zatrzymać jedyną osobę, która mogłaby mu wytłumaczyć sytuację, ta odleciała. Może to i dobrze? Ostatecznie wszystko wskazywało na to, że ów Changeling to sprawca tych nieszczęść. Kto wie, jaki byłby skutek ich spotkania. Mimo to jeśli zamierzał rozejrzeć się po okolicy, to prędzej czy później trafią na siebie.
- No ładnie. Gdzie on poleciał? - napomknął sobie i z racji, że dookoła nie było śladu żadnego Nameka był spokojniejszy. Znaczy, że maluch jeszcze żył. Ruszył zatem w ślad za Changelingiem i gdyby nie nadążył, a chciał trzymać się nieco z tyłu, użył do tego lokalizatora.
- No ładnie. Gdzie on poleciał? - napomknął sobie i z racji, że dookoła nie było śladu żadnego Nameka był spokojniejszy. Znaczy, że maluch jeszcze żył. Ruszył zatem w ślad za Changelingiem i gdyby nie nadążył, a chciał trzymać się nieco z tyłu, użył do tego lokalizatora.
Re: Rajski las
Sob Lis 28, 2015 8:50 pm
Dalej las prezentował się o wiele ładniej i przyjemniej, słowem – nie ucierpiał tyle. Pewnie Saiyanie zdewastowali tylko pewną część bo polowanie na Nameków/Changelingów było zabawniejsze. Rozlecieli się po całej planecie z zamiarem eksterminacji… Ale czy na pewno? Mieli ich wszystkich powybijać a zdawało się, że mają niezłą zabawę z przebywania na Namek i tych wszystkich potyczek.
Detektor nagle zapikał. Tam gdzie zmierzał Chang znajdowało się jeszcze pięć energii. Nagle ze strony do jakiej zmierzał dało się słyszeć głośny wybuch, Jaszczur zaklął tak głośno, że na pewno słyszano go w całym lesie. Przyśpieszył gwałtownie i zniknął Fanalisowi z oczu.
Coś było tam na rzeczy, bowiem tam gdzie lecieli znów coś błysnęło i wybuchło.
Kilkanaście metrów za krańcem lasu stało dwóch Saiyan i trzech Changelingów. Wszyscy, łącznie z terenem naokoło nosili ślady walki. Jeden z ogoniastych wojowników trzymał przerzuconego przez ramię… Nameka. Małego, ledwie dorastającego do kolan dorosłemu dzieciaka w czarnym stroju.
Kłócili się o coś zażarcie, w ich dłoniach połyskiwały kule energii.
OOC
1. Kryjesz się
2. Dochodzi do konfrontacji
3. Ignorujesz powyższe punkty i wpadasz na coś innego
Detektor nagle zapikał. Tam gdzie zmierzał Chang znajdowało się jeszcze pięć energii. Nagle ze strony do jakiej zmierzał dało się słyszeć głośny wybuch, Jaszczur zaklął tak głośno, że na pewno słyszano go w całym lesie. Przyśpieszył gwałtownie i zniknął Fanalisowi z oczu.
Coś było tam na rzeczy, bowiem tam gdzie lecieli znów coś błysnęło i wybuchło.
Kilkanaście metrów za krańcem lasu stało dwóch Saiyan i trzech Changelingów. Wszyscy, łącznie z terenem naokoło nosili ślady walki. Jeden z ogoniastych wojowników trzymał przerzuconego przez ramię… Nameka. Małego, ledwie dorastającego do kolan dorosłemu dzieciaka w czarnym stroju.
Kłócili się o coś zażarcie, w ich dłoniach połyskiwały kule energii.
OOC
1. Kryjesz się
2. Dochodzi do konfrontacji
3. Ignorujesz powyższe punkty i wpadasz na coś innego
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Sob Lis 28, 2015 9:34 pm
Perspektywa pogoni i śledzenia dodawała smaczku całej sytuacji. Wyobraźnia była nastawiona na różne ewentualności, które mogły ale nie musiały mieć dużo wspólnego z prawdą. Rzeczywistość lubiła kreować się samodzielnie i rządzić własnymi prawami. W sytuacji zagrożenia nie było reguł, które przeszkadzały w uśmiercaniu kogokolwiek. I gdy luźna atmosfera spowodowana pójściem w ślad za Changelingiem minęła, na powrót stał się uważny. Fanalisowi w tej sytuacji najlepiej wyjdzie połapanie się, co jest grane. Niecodzienne podejście, lecz słuszne do podyktowanego zadania. Huki i błyski nie miały większego wpływu na jego strach. Nie cofnie się, nawet jeśli go zauważą i będą chcieli zaatakować. Znajdzie jakieś rozwiązanie prędzej czy później, które pomoże mu wyjść z opresji.
Wiedząc ile źródeł energii znajduje się przed nim można było kalkulować własne szanse. Niesione za sobą skutki potyczki - zdewastowanego pola - to mało rażący element. Za to widok najwyraźniej nieprzytomnego dzieciaka od razu sprawił, że Fanowi podskoczyło serce. Zainteresował się nim i chętnie bez zbędnych podchodów wybiegłby i zażądał, żeby oddali mu malca. Być może instynkt go odwiódł od głupstwa i nie powinien tego robić. Jak wyglądały jego opcje? Działać, a potem myśleć? Nieciekawie. Trzech Changów na dwójkę Sayian. Nie mógł być pewny, czy Jaszczury odbiją malucha z rąk Sayian, a co zwyczajnie mają wobec Nameka jakieś zamiary. Na razie ukrył się i liczył, że go nie namierzą. Mógłby się zakraść i dzięki własnej szybkości spróbować zabrać małego Nameka. Tutaj należało zachować rozsądek. Wojownik podczas walki nie miał skłonności do zostawiania odkrytych pleców. Wtedy każda próba podejścia spotkałaby się z wyczuciem zamiarów Fanalisa. Czułki aż mu się zjeżyły, gdy zobrazował sobie ten moment demaskacji. Nie posiadał żadnego, szybkiego sposobu na ocenienie zdolności przeciwników. Zdany był na detektor, tylko on może określić wartość niesionych zniszczeń.
Niezręczna sytuacja, dlatego Fanalis zdecydował się podejść bliżej i na tyle pozostać w odległości, żeby nie martwić się o bezpośrednie trafienie. Wiadomo, zdarzy się, że trafi się rykoszet. Wtedy bez dwóch zdań nie ma dobrego położenia, aby taki akurat nie wycelował w kierunku kryjącej się z dala osoby. To tylko kwestia szczęścia albo czasu. Pojedynek nadal trwał, a Namekian czekał na odpowiedni moment do włączenia się do akcji. Taki, w którym zdoła wkroczyć "na trzeciego" lub nawet czwartego.
Strategia to żadna, bowiem opierała się jedynie na elemencie zaskoczenia. Póki nikt nie wiedział, że tutaj jest, a jeśli już, to ważniejsze było zajęcie się atakującym wrogiem niż tchórzliwą płotką. Mógłby wtedy pozwolić sobie na wytężenie ciała i zabranie malucha z rąk trzymającego do porywacza. Oczywiście stawiał na moment z jedną jedyną szansą. Gdy tylko wszyscy zebrani poderwą się do natarcia będzie ułamek sekundy, w którym Fanalis będzie musiał przedrzeć się i zabrać malca z pod jarzma okupanta. Nie pozwoli, aby go więzili. Nie wiedząc o zamiarach skazania Nameków na niewolniczą pracę, było mu wszystko jedno. To wolny lud i będą żyli na planecie, jak dotychczas.
Wiedząc ile źródeł energii znajduje się przed nim można było kalkulować własne szanse. Niesione za sobą skutki potyczki - zdewastowanego pola - to mało rażący element. Za to widok najwyraźniej nieprzytomnego dzieciaka od razu sprawił, że Fanowi podskoczyło serce. Zainteresował się nim i chętnie bez zbędnych podchodów wybiegłby i zażądał, żeby oddali mu malca. Być może instynkt go odwiódł od głupstwa i nie powinien tego robić. Jak wyglądały jego opcje? Działać, a potem myśleć? Nieciekawie. Trzech Changów na dwójkę Sayian. Nie mógł być pewny, czy Jaszczury odbiją malucha z rąk Sayian, a co zwyczajnie mają wobec Nameka jakieś zamiary. Na razie ukrył się i liczył, że go nie namierzą. Mógłby się zakraść i dzięki własnej szybkości spróbować zabrać małego Nameka. Tutaj należało zachować rozsądek. Wojownik podczas walki nie miał skłonności do zostawiania odkrytych pleców. Wtedy każda próba podejścia spotkałaby się z wyczuciem zamiarów Fanalisa. Czułki aż mu się zjeżyły, gdy zobrazował sobie ten moment demaskacji. Nie posiadał żadnego, szybkiego sposobu na ocenienie zdolności przeciwników. Zdany był na detektor, tylko on może określić wartość niesionych zniszczeń.
Niezręczna sytuacja, dlatego Fanalis zdecydował się podejść bliżej i na tyle pozostać w odległości, żeby nie martwić się o bezpośrednie trafienie. Wiadomo, zdarzy się, że trafi się rykoszet. Wtedy bez dwóch zdań nie ma dobrego położenia, aby taki akurat nie wycelował w kierunku kryjącej się z dala osoby. To tylko kwestia szczęścia albo czasu. Pojedynek nadal trwał, a Namekian czekał na odpowiedni moment do włączenia się do akcji. Taki, w którym zdoła wkroczyć "na trzeciego" lub nawet czwartego.
Strategia to żadna, bowiem opierała się jedynie na elemencie zaskoczenia. Póki nikt nie wiedział, że tutaj jest, a jeśli już, to ważniejsze było zajęcie się atakującym wrogiem niż tchórzliwą płotką. Mógłby wtedy pozwolić sobie na wytężenie ciała i zabranie malucha z rąk trzymającego do porywacza. Oczywiście stawiał na moment z jedną jedyną szansą. Gdy tylko wszyscy zebrani poderwą się do natarcia będzie ułamek sekundy, w którym Fanalis będzie musiał przedrzeć się i zabrać malca z pod jarzma okupanta. Nie pozwoli, aby go więzili. Nie wiedząc o zamiarach skazania Nameków na niewolniczą pracę, było mu wszystko jedno. To wolny lud i będą żyli na planecie, jak dotychczas.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach