Siedziba Szkoły Światła
+4
Red
NPC
Kuro
Hikaru
8 posters
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Siedziba Szkoły Światła
Wto Wrz 11, 2012 11:21 pm
First topic message reminder :
Na razie jest to wielka skała w lesie poniżej wodospadu. Całkowicie dziki teren czekający, wręcz krzyczący by ktoś go ogarnął własną pracą, potem i krwią.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy obaj wojownicy znaleźli się w okolicy jaką Hikaru postanowił okiełznać Kuro przełknął ślinę i ruszył znów pod górę by rozpocząć pracę. Miał sporo do wykopania, a Hikaru sporo do odcięcia. Musiał z prawie całkowicie płaskiej skały wyciąć na tyle dużą jaskinię by zmieścić stary przenośny dom w pach bach. Cóż, pozostało mu tylko przygotowanie się do tego i rozruszanie się. Zrzucił mięso z całym dobytkiem i śmieciami jakie zgromadzili już tego dnia na ziemię i ściągnął płaszcz by powiesić go na prowizorycznym plecaku wraz z mięsem. Teraz zrzucił z siebie sayię i wyciągnął z niej miecz. Stanął w pozycji do walki trzymając szamszira oburącz i wprowadził do niego Ki. Po chwili klinga zapłonęła błękitem i wydłużyła się odrobinę. Wbił ostrze pięć metrów nad ziemią i przeciągnął kilka metrów w poziomie, po czym skierował ostrze w dół ciągnąc je za sobą powoli, ale pewnie by stworzyć parabolę. Kiedy doszedł do samej ziemi wyjął klingę i skoczył znów na sam środek, na górze. Wbił znów ostrze i pociągnął w drugą stronę tak samo zaokrąglając wycięcie jak po prawej stronie. Czuł opór skały, ale wiedział, że połączenie magicznego ostrza jego miecza oraz ki sword w zupełności wystarczy.
Kiedy skończył stanął parę metrów od swego dzieła i oszacował czy aby wszystko jest równo. Wycięcie musiało być większe niż sam dom i dużo głębsze by można było przejść w głąb do magazynu jaki także wykuje w tej górze. Dezaktywował ki sworda by zacząć teraz wycinać po trochu skałę na głębokość kolejnych metrów. Musiał robić to powoli, stosunkowo powoli-żeby cała góra nie zasypała tego co już zrobił. Odcinanie po kawałku skały szło jak na ludzkie możliwości błyskawicznie, ale mistic nie szedł wcale szybko, przystawał co krok by zrobił w miarę gładką powierzchnię. Robiło się południe, a chłopak powoli kończył całość. Ostatnie wygładzenia młynkiem jaki robił z prędkością zbliżoną do prędkości dźwięku. Skała miała był gładka jak pupka niemowlaka, a może w przyszłości się to na coś przyda.
Kiedy już skończył wstępnie powyznaczał także miejsce na dom, oraz magazyn w głębi jaskini. Góra była całkiem spora, więc będzie można całkiem dobrze rozbudować w całą sieć labiryntów. Trzeba będzie przygotować miejsce na obrabialnię mięsa bo lepiej nie robić tego na dworze. Teraz jednak miał dość i wyszedł na zewnątrz by aktywować pach bach i rzucić w odpowiednie miejsce. Małe bum i dom już stał. W świetle słonecznym nie wyglądał za dobrze, widać było jego wiekowość, bez wątpienia. Teraz trzeba było zanieść mięso do chłodziarki do kuchni i włączyć całą maszynerię. Niestety zbiorniki z wodą były puste, ale po to właśnie Kuro męczył się nad tym rowem w ziemi, miał doprowadzić wodę z małego jeziorka, które wciąż i wciąż było dopełniane przez wodospad. Kolejne piętnaście minut zajęło mu ogarnięcie mięsa i podłączenie wszystkich sprawnych systemów. Musiał także napełnić prądnicę swoją Ki. Powinno styknąć na jakiś tydzień.
Kiedy skończył wstępne ogarnięcie domu przyszedł czas na zajęcie się pseudo rurociągami. Wyciął odpowiednie rowy na głębokości mniej więcej półtora metra , a szerokości połowy metra. Na jednym końcu rowu zrobił krater na tyle głęboki by można było pływać, strzelił dwoma ki blastami by poprawić to, potem powkładał bambus na samym dole tak by końcówka pseudo wodociągu stykała się z kraterem. Następnie zasypał wszystko mając nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawił tylko ostatnie pół metra by by podłączyć bambusociąg do zbiorników wodnych domu. teraz trzeba było czekać na Kurę. Ten właśnie kończył, więc się dobrze zgrali. To właściwie był koniec roboty dla Hikaru, potem jedynie dłubanie się z naczyniami. Ręce już miał pobrudzone, na twarzy też pojawiło się kilka smug pyłu. Właściwie zrobił błąd, że nie używał wody do krojenia tych skał. Na razie usiadł by odetchnąć, miecz wbił już jakiś czas temu w ziemię tuż przy płaszczu. Spojrzał w niebo i ocenił, że już jest w okolicach drugiej godziny. Wtedy właśnie mógł zająć się Kurą, który już skończył swoja pracę.
- Nieźle, jednak zanim puścimy wodę, warto by było wyłożyć rów gruzem, który zgromadziłem tutaj, zgniotę go na małe kamyczki,a Ty wyłożysz wszystko. Tylko podłącz swój rów do mojego zbiornika na wodę, tego co widzisz przy ścianie, tego krateru. Myślę, że to będzie koniec rozgrzewki na dziś. Potem przejdziemy do tematu głównego. Aha-rozrzucanie tych kamyków możesz robić z lotu bo na pewno pójdzie Ci szybciej niż pieszo. No... nie patrz tak na mnie. Dałem Ci senzu, poza tym już ponad miesiąc masz te obciążenia. Jesteś już na tyle silny by móc oderwać się od ziemi i kontrolować w miarę swój lot. Nawet nie zauważyłeś, jak po otrzymaniu senzu wzrosła Twoja energia. Kiedy skończył mówić zamknął oczy i wysunął dłoń w kierunku gruzu jaki pozostał po tworzeniu jaskini. Podniósł je wszystkie i zacisnął dłoń by telekinetycznie tak mocno je zgnieść by posypały się kamyczki nie większe od fistaszka. Usypał z nich małą piramidkę, wielkości mniej więcej małego samochodu i otworzył oczy. Musiał zrobić sobie przerwy. I ogarnąć się z tego pyłu, więc niech no już jego uczeń doprowadzi tą wodę.
Na razie jest to wielka skała w lesie poniżej wodospadu. Całkowicie dziki teren czekający, wręcz krzyczący by ktoś go ogarnął własną pracą, potem i krwią.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy obaj wojownicy znaleźli się w okolicy jaką Hikaru postanowił okiełznać Kuro przełknął ślinę i ruszył znów pod górę by rozpocząć pracę. Miał sporo do wykopania, a Hikaru sporo do odcięcia. Musiał z prawie całkowicie płaskiej skały wyciąć na tyle dużą jaskinię by zmieścić stary przenośny dom w pach bach. Cóż, pozostało mu tylko przygotowanie się do tego i rozruszanie się. Zrzucił mięso z całym dobytkiem i śmieciami jakie zgromadzili już tego dnia na ziemię i ściągnął płaszcz by powiesić go na prowizorycznym plecaku wraz z mięsem. Teraz zrzucił z siebie sayię i wyciągnął z niej miecz. Stanął w pozycji do walki trzymając szamszira oburącz i wprowadził do niego Ki. Po chwili klinga zapłonęła błękitem i wydłużyła się odrobinę. Wbił ostrze pięć metrów nad ziemią i przeciągnął kilka metrów w poziomie, po czym skierował ostrze w dół ciągnąc je za sobą powoli, ale pewnie by stworzyć parabolę. Kiedy doszedł do samej ziemi wyjął klingę i skoczył znów na sam środek, na górze. Wbił znów ostrze i pociągnął w drugą stronę tak samo zaokrąglając wycięcie jak po prawej stronie. Czuł opór skały, ale wiedział, że połączenie magicznego ostrza jego miecza oraz ki sword w zupełności wystarczy.
Kiedy skończył stanął parę metrów od swego dzieła i oszacował czy aby wszystko jest równo. Wycięcie musiało być większe niż sam dom i dużo głębsze by można było przejść w głąb do magazynu jaki także wykuje w tej górze. Dezaktywował ki sworda by zacząć teraz wycinać po trochu skałę na głębokość kolejnych metrów. Musiał robić to powoli, stosunkowo powoli-żeby cała góra nie zasypała tego co już zrobił. Odcinanie po kawałku skały szło jak na ludzkie możliwości błyskawicznie, ale mistic nie szedł wcale szybko, przystawał co krok by zrobił w miarę gładką powierzchnię. Robiło się południe, a chłopak powoli kończył całość. Ostatnie wygładzenia młynkiem jaki robił z prędkością zbliżoną do prędkości dźwięku. Skała miała był gładka jak pupka niemowlaka, a może w przyszłości się to na coś przyda.
Kiedy już skończył wstępnie powyznaczał także miejsce na dom, oraz magazyn w głębi jaskini. Góra była całkiem spora, więc będzie można całkiem dobrze rozbudować w całą sieć labiryntów. Trzeba będzie przygotować miejsce na obrabialnię mięsa bo lepiej nie robić tego na dworze. Teraz jednak miał dość i wyszedł na zewnątrz by aktywować pach bach i rzucić w odpowiednie miejsce. Małe bum i dom już stał. W świetle słonecznym nie wyglądał za dobrze, widać było jego wiekowość, bez wątpienia. Teraz trzeba było zanieść mięso do chłodziarki do kuchni i włączyć całą maszynerię. Niestety zbiorniki z wodą były puste, ale po to właśnie Kuro męczył się nad tym rowem w ziemi, miał doprowadzić wodę z małego jeziorka, które wciąż i wciąż było dopełniane przez wodospad. Kolejne piętnaście minut zajęło mu ogarnięcie mięsa i podłączenie wszystkich sprawnych systemów. Musiał także napełnić prądnicę swoją Ki. Powinno styknąć na jakiś tydzień.
Kiedy skończył wstępne ogarnięcie domu przyszedł czas na zajęcie się pseudo rurociągami. Wyciął odpowiednie rowy na głębokości mniej więcej półtora metra , a szerokości połowy metra. Na jednym końcu rowu zrobił krater na tyle głęboki by można było pływać, strzelił dwoma ki blastami by poprawić to, potem powkładał bambus na samym dole tak by końcówka pseudo wodociągu stykała się z kraterem. Następnie zasypał wszystko mając nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawił tylko ostatnie pół metra by by podłączyć bambusociąg do zbiorników wodnych domu. teraz trzeba było czekać na Kurę. Ten właśnie kończył, więc się dobrze zgrali. To właściwie był koniec roboty dla Hikaru, potem jedynie dłubanie się z naczyniami. Ręce już miał pobrudzone, na twarzy też pojawiło się kilka smug pyłu. Właściwie zrobił błąd, że nie używał wody do krojenia tych skał. Na razie usiadł by odetchnąć, miecz wbił już jakiś czas temu w ziemię tuż przy płaszczu. Spojrzał w niebo i ocenił, że już jest w okolicach drugiej godziny. Wtedy właśnie mógł zająć się Kurą, który już skończył swoja pracę.
- Nieźle, jednak zanim puścimy wodę, warto by było wyłożyć rów gruzem, który zgromadziłem tutaj, zgniotę go na małe kamyczki,a Ty wyłożysz wszystko. Tylko podłącz swój rów do mojego zbiornika na wodę, tego co widzisz przy ścianie, tego krateru. Myślę, że to będzie koniec rozgrzewki na dziś. Potem przejdziemy do tematu głównego. Aha-rozrzucanie tych kamyków możesz robić z lotu bo na pewno pójdzie Ci szybciej niż pieszo. No... nie patrz tak na mnie. Dałem Ci senzu, poza tym już ponad miesiąc masz te obciążenia. Jesteś już na tyle silny by móc oderwać się od ziemi i kontrolować w miarę swój lot. Nawet nie zauważyłeś, jak po otrzymaniu senzu wzrosła Twoja energia. Kiedy skończył mówić zamknął oczy i wysunął dłoń w kierunku gruzu jaki pozostał po tworzeniu jaskini. Podniósł je wszystkie i zacisnął dłoń by telekinetycznie tak mocno je zgnieść by posypały się kamyczki nie większe od fistaszka. Usypał z nich małą piramidkę, wielkości mniej więcej małego samochodu i otworzył oczy. Musiał zrobić sobie przerwy. I ogarnąć się z tego pyłu, więc niech no już jego uczeń doprowadzi tą wodę.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lip 25, 2013 10:39 pm
___ - Mogę iść. - Odpowiedziała na pytanie Reito o przejście się by coś upolować do zjedzenia. Co prawda jest tutaj dużo mięsa, ale znając żołądki saiyan i to nie starczy. Widziała na własne oczy jak w zastraszającym tempie jedzenie znika w tym towarzystwie.
Pojawił się Hikaru. Spojrzała na niego zastanawiając się czego może od niech chcieć. Prychnęła odwracając głowę w bok. Na początku mówił dobrze, ale ostatnia część o uwadze w towarzystwie April trochę ją zirytowała. Miał ją za półgłówka czy jak? Przecież demonica nie jest na tyle głupia by z nudów walnąć April w twarz. Wiedziała, że jest słabsza, nie będzie przecież jej biła dla zabawy! No błagam! Fakt, raz się jej wymsknęło przy Kuro gdy przybiła jego ogon gwoździem, ale to był czysty wypadek, który nie może się zdarzyć drugi raz. Jest teraz bardziej uważna, przemiana nie tylko dodała jej siły, ale też rozumku. Nie wiadomo czemu zaczyna ją wszystko coraz bardziej irytować.
Uśmiechnęła się odklejając od Reito w momencie, w którym obudził się nieprzytomny przed chwilą android. W sumie nie wiedziała nawet czym jest android, ale dowiedziała się, że nie wydzielają energii. Na imię "Greenez" drgnęła jakby tknięta prądem. Nie wiedziała dlaczego, ale owe imię wzbudziło w niej zainteresowanie. Tak jakby go znała, jakby to było jej... stworzenie. Nie, to głupie. June i stworzenie jakiegoś życia? Żenujące.
Poczuła jak pot spływa po jej skroni. Również "majin" spowodował, że serce dziewczyny zabiło mocniej, a poziom zdenerwowania nieco się podniósł. Otarła swoje czoło, a następnie spojrzała na rękę tak jakby spodziewała się na niej czarnego smaru po jakimś znaku. Dziwne wrażenia przelatywały przez głowę rudowłosej. Nie myślała zbyt długo nad tym, przecież nie chciała znać przeszłości i niech tak najlepiej pozostanie. To nie możliwe by kiedyś była tak zła jak ten cały majin.
Głupie słowa Raito tylko zirytowały June jeszcze bardziej. Uśmiechnęła się wrednie podchodząc do chłopaka. Ukucnęła i przybliżyła się niebezpiecznie blisko do niego niemal kładąc się na nim zaciskając oraz pokazując w pełni swojej doskonałości pięść tak by widział ją android. Musi dotrzeć, że będzie boleć.
___ - Bądź milszy bo Cię zmiażdżę. Skoro Kuro dał sobie radę z Tobą to ja też nie będę miała problemów z powaleniem Cię na ziemię. - Puściła cwany uśmieszek mówiący, że złotooka nie puszcza słów na wiatr, po czym wyprostowała się i zmieniając zupełnie swój humor podbiegła z uśmiechem do Reito skacząc mu na plecy. No, mieli przecież iść po jedzenie.
Ułożyła wygodnie głowę na ramieniu saiyana machając leniwie ogonkiem na boki i przymknęła oczy. Było jej tu tak wygodnie, że pawie zasypiała. Po tak ciężkiej walce chciałaby się zdrzemnąć. W dodatku swoje zasoby energii dzieli z Red'em, którego zjadła. Jest wykończona.
Następny post treningowy
ZT z Reiem >> Las
Pojawił się Hikaru. Spojrzała na niego zastanawiając się czego może od niech chcieć. Prychnęła odwracając głowę w bok. Na początku mówił dobrze, ale ostatnia część o uwadze w towarzystwie April trochę ją zirytowała. Miał ją za półgłówka czy jak? Przecież demonica nie jest na tyle głupia by z nudów walnąć April w twarz. Wiedziała, że jest słabsza, nie będzie przecież jej biła dla zabawy! No błagam! Fakt, raz się jej wymsknęło przy Kuro gdy przybiła jego ogon gwoździem, ale to był czysty wypadek, który nie może się zdarzyć drugi raz. Jest teraz bardziej uważna, przemiana nie tylko dodała jej siły, ale też rozumku. Nie wiadomo czemu zaczyna ją wszystko coraz bardziej irytować.
Uśmiechnęła się odklejając od Reito w momencie, w którym obudził się nieprzytomny przed chwilą android. W sumie nie wiedziała nawet czym jest android, ale dowiedziała się, że nie wydzielają energii. Na imię "Greenez" drgnęła jakby tknięta prądem. Nie wiedziała dlaczego, ale owe imię wzbudziło w niej zainteresowanie. Tak jakby go znała, jakby to było jej... stworzenie. Nie, to głupie. June i stworzenie jakiegoś życia? Żenujące.
Poczuła jak pot spływa po jej skroni. Również "majin" spowodował, że serce dziewczyny zabiło mocniej, a poziom zdenerwowania nieco się podniósł. Otarła swoje czoło, a następnie spojrzała na rękę tak jakby spodziewała się na niej czarnego smaru po jakimś znaku. Dziwne wrażenia przelatywały przez głowę rudowłosej. Nie myślała zbyt długo nad tym, przecież nie chciała znać przeszłości i niech tak najlepiej pozostanie. To nie możliwe by kiedyś była tak zła jak ten cały majin.
Głupie słowa Raito tylko zirytowały June jeszcze bardziej. Uśmiechnęła się wrednie podchodząc do chłopaka. Ukucnęła i przybliżyła się niebezpiecznie blisko do niego niemal kładąc się na nim zaciskając oraz pokazując w pełni swojej doskonałości pięść tak by widział ją android. Musi dotrzeć, że będzie boleć.
___ - Bądź milszy bo Cię zmiażdżę. Skoro Kuro dał sobie radę z Tobą to ja też nie będę miała problemów z powaleniem Cię na ziemię. - Puściła cwany uśmieszek mówiący, że złotooka nie puszcza słów na wiatr, po czym wyprostowała się i zmieniając zupełnie swój humor podbiegła z uśmiechem do Reito skacząc mu na plecy. No, mieli przecież iść po jedzenie.
Ułożyła wygodnie głowę na ramieniu saiyana machając leniwie ogonkiem na boki i przymknęła oczy. Było jej tu tak wygodnie, że pawie zasypiała. Po tak ciężkiej walce chciałaby się zdrzemnąć. W dodatku swoje zasoby energii dzieli z Red'em, którego zjadła. Jest wykończona.
Następny post treningowy
ZT z Reiem >> Las
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sob Lip 27, 2013 3:21 pm
Okazało się, że April zgodziła się zostać jego uczennicą. To dobrze, kwestia tylko czy będzie mu posłuszna tak jak Kuro czy nie. Niestety android Raito obudził się i zaczął wyrażać się niezbyt mile. June zanim odeszła z Reiem coś do niego powiedziała, ale Hikaru nie zamierzał w żaden sposób wysługiwać się demonicą w tej kwestii. Na znak, że przyjął do wiadomości słowa April zrobił kilka kroków w stronę blaszanej puszki z kapeluszem na głowie. Spojrzał na niego przez swoje okulary i założył ręce na piersi.
-Jestem Hikaru, a to moja szkoła. Zmień swój ton gówniarzu, albo zmiotę Cię z powierzchni Ziemi zanim mrugniesz. Zostałeś owładnięty magią majin, a ja bardzo jej nie lubię. Zostawiła w Twoim procesorze ślad i być może się uaktywni znów. Mam chęć by Cię zgnieść jak puszkę po piwie. To od Ciebie zależy czy przeżyjesz do końca dnia. Poczekał chwilę i patrzył jaka będzie reakcja robota. Czy jego CPU zostało już zupełnie przeżarte przez zło czy może da się go uratować jeszcze ? Tego nie wiedział.. jeszcze. Zamierzasz dalej szerzyć zło i być wrzodem na dupie Ziemi, czy może zamierzasz spłacić jej swoją głupotę i owładnięcie majinem robiąc rzeczy dobre ? Był ciekaw odpowiedzi androida.
Choć nie przywitał się z nimi zbyt miło, że dało się go jeszcze wyprowadzić na prostą, ale Hikaru nie miał zbyt wielkiej nadziei. Dzisiejsza młodzież była gburowata i zwykle byli prostakami. Za jego czasów było inaczej choć podobnie. Mimo to zasadniczą różnicą była większa ilość wojowników na jego ówczesnym poziomie. Teraz ponad ssj 2 nikogo nie ma na Ziemi, a i pewnie na Vegecie było takich niewiele. Nie było dzisiaj zbyt wielu dużych potencjałów by osiągnęli potęgę, nie mają też motywacji. Ostatnie większe wydarzenia z shadowami odbiło się jakoś bez echa mimo zniszczeń na planecie. Cudem jedynie ludzkość się wybroniła.
-Jestem Hikaru, a to moja szkoła. Zmień swój ton gówniarzu, albo zmiotę Cię z powierzchni Ziemi zanim mrugniesz. Zostałeś owładnięty magią majin, a ja bardzo jej nie lubię. Zostawiła w Twoim procesorze ślad i być może się uaktywni znów. Mam chęć by Cię zgnieść jak puszkę po piwie. To od Ciebie zależy czy przeżyjesz do końca dnia. Poczekał chwilę i patrzył jaka będzie reakcja robota. Czy jego CPU zostało już zupełnie przeżarte przez zło czy może da się go uratować jeszcze ? Tego nie wiedział.. jeszcze. Zamierzasz dalej szerzyć zło i być wrzodem na dupie Ziemi, czy może zamierzasz spłacić jej swoją głupotę i owładnięcie majinem robiąc rzeczy dobre ? Był ciekaw odpowiedzi androida.
Choć nie przywitał się z nimi zbyt miło, że dało się go jeszcze wyprowadzić na prostą, ale Hikaru nie miał zbyt wielkiej nadziei. Dzisiejsza młodzież była gburowata i zwykle byli prostakami. Za jego czasów było inaczej choć podobnie. Mimo to zasadniczą różnicą była większa ilość wojowników na jego ówczesnym poziomie. Teraz ponad ssj 2 nikogo nie ma na Ziemi, a i pewnie na Vegecie było takich niewiele. Nie było dzisiaj zbyt wielu dużych potencjałów by osiągnęli potęgę, nie mają też motywacji. Ostatnie większe wydarzenia z shadowami odbiło się jakoś bez echa mimo zniszczeń na planecie. Cudem jedynie ludzkość się wybroniła.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sob Lip 27, 2013 3:30 pm
Siedział długo w ciele June, był jak zahibernowany w kokonie, jaki stworzyła mu demonica w swoim umyśle. Przypływ sił był naprawdę imponujący - dzieląc ciało z Rudowłosą mógł powiedzieć, że lepiej trafić nie mógł. Zarówno życie jak i energia odnawiała się w zadziwiającym tempie. Już po pierwszych godzinach potrafił otworzyć oczy i ruszyć palcami u rąk. Co prawda ciało nadal miał pokiereszowane, zwłaszcza od środka, lecz i tak był wielce dumny z postępów. Szkoda, że nie wiedział ile to wysiłku kosztowało jego "inkubator" w jakim się znajdował, bo może wtedy szybciej opuściłby ciało Długowłosej. A propo włosów... na szczęście odrósł mu piękny warkocz, który został ciachnięty (nie wybaczy tego June! ;_; ), a teraz mienił się refleksjami świetlnymi. Spływały poza kokon i nieco łaskotały o otoczkę. Naprawdę już niewiele mu trzeba było do uwolnienia się i pierwszej rozgrzewki po długim zastoju. Tutaj miał wrażenie, że tkwił w demonicy od pół roku jak nie dłużej.
Analizował za ten czas wszystko co było, co jest, i co być może będzie. Była na pewno walka, ostra i bez ogródek, w której przeholował i zniweczył solidny trening uniesieniem się i gniewem. Wyszedł na niedoświadczonego wojownika, a przecież liczył sobie... no właśnie, trudno to określić ile lat, ale i tak większość swojego bytu przeznaczał na przetrwanie, w tym na liczne pojedynki. Nie uciekał od żadnej, bił się do nieprzytomności lub do zwycięstwa. Bardzo rzadko miał chwile na odpoczynek czy inne ważniejsze wydarzenia. Przede wszystkim to wynikało z jego natury samotnika, a może z powodu poczucia braku akceptacji ze strony otoczenia... nie wiadomo. Dobierał też złe towarzystwo (jak Raven na przykład, od którego zaczęło się rozprzestrzeniać zło w jego ciele - no i to, że zrobił w Hikaru wroga... nie za mądre posunięcie zważywszy, iż ma się teraz świetnie), albo nie potrafił iść za ciosem w tych dobrych przebłyskach demonizmu. Co innego teraźniejszość? Nie, znowu to samo - nie wyczuł dobrego momentu do walki i przez to taktyki poszły w łeb i siedział w ciele dziewczyny. Słyszał połowicznie szmer zza bezpiecznego względnie miejsca i napawał go niepewnością. Nie dość, iż czuł więcej niż kilka osób, to jeszcze ich zjednoczona siła nie miała granic. Eh...
Kiedy odzyskał całkowitą kontrolę nad swoim organizmem, mógł nawet ostrożnie wyjść z kokonu, co też zrobił i nie naruszając żadnej tkanki należącej do demonicy lewitował i mrużąc oczy zapytał poważnym tonem:
>June, nie chciałbym przeszkadzać, ale... wypuścisz mnie z dala od innych wojowników? Nie chcę być... -zawahał się na moment, żeby dobrze dobrać słowa- ...w centrum uwagi.
Gdyby umiał wyciszyć Ki do minimum to jeszcze mógłby udawać słabeusza, ale w tej sytuacji widział tylko takie rozwiązanie. Jeśli nie napatoczy się na uczniów Szkoły Światła bezpośrednio, to może uda mu się stąd wyjść bez zadrapania. Nawet nie liczył się z tym, że przyjmą go z otwartymi ramionami - co to to nie. Wszak dość mocno poturbował jedną z podopiecznych Hikaru, zapewne świetną koleżankę pozostałych uczniów. Eh, po prostu szykować się na kolejne spotkanie i doskonalić się i...
...poszukać Kogoś. Nie miał zupełnie pojęcia, gdzie znajdzie Kaioshinkę (która przecież mogła dawno wrócić do swoich), ale chociaż spróbuje ją zlokalizować. A gdy ta sztuka nie przejdzie, to weźmie się za solidny trening w jakiejś głuszy. Czy aby na pewno to dobry plan?
Ooc:
Powiedzmy, że przez ten tydzień mogło mi się odnowić do 3/4 HP i KI
Analizował za ten czas wszystko co było, co jest, i co być może będzie. Była na pewno walka, ostra i bez ogródek, w której przeholował i zniweczył solidny trening uniesieniem się i gniewem. Wyszedł na niedoświadczonego wojownika, a przecież liczył sobie... no właśnie, trudno to określić ile lat, ale i tak większość swojego bytu przeznaczał na przetrwanie, w tym na liczne pojedynki. Nie uciekał od żadnej, bił się do nieprzytomności lub do zwycięstwa. Bardzo rzadko miał chwile na odpoczynek czy inne ważniejsze wydarzenia. Przede wszystkim to wynikało z jego natury samotnika, a może z powodu poczucia braku akceptacji ze strony otoczenia... nie wiadomo. Dobierał też złe towarzystwo (jak Raven na przykład, od którego zaczęło się rozprzestrzeniać zło w jego ciele - no i to, że zrobił w Hikaru wroga... nie za mądre posunięcie zważywszy, iż ma się teraz świetnie), albo nie potrafił iść za ciosem w tych dobrych przebłyskach demonizmu. Co innego teraźniejszość? Nie, znowu to samo - nie wyczuł dobrego momentu do walki i przez to taktyki poszły w łeb i siedział w ciele dziewczyny. Słyszał połowicznie szmer zza bezpiecznego względnie miejsca i napawał go niepewnością. Nie dość, iż czuł więcej niż kilka osób, to jeszcze ich zjednoczona siła nie miała granic. Eh...
Kiedy odzyskał całkowitą kontrolę nad swoim organizmem, mógł nawet ostrożnie wyjść z kokonu, co też zrobił i nie naruszając żadnej tkanki należącej do demonicy lewitował i mrużąc oczy zapytał poważnym tonem:
>June, nie chciałbym przeszkadzać, ale... wypuścisz mnie z dala od innych wojowników? Nie chcę być... -zawahał się na moment, żeby dobrze dobrać słowa- ...w centrum uwagi.
Gdyby umiał wyciszyć Ki do minimum to jeszcze mógłby udawać słabeusza, ale w tej sytuacji widział tylko takie rozwiązanie. Jeśli nie napatoczy się na uczniów Szkoły Światła bezpośrednio, to może uda mu się stąd wyjść bez zadrapania. Nawet nie liczył się z tym, że przyjmą go z otwartymi ramionami - co to to nie. Wszak dość mocno poturbował jedną z podopiecznych Hikaru, zapewne świetną koleżankę pozostałych uczniów. Eh, po prostu szykować się na kolejne spotkanie i doskonalić się i...
...poszukać Kogoś. Nie miał zupełnie pojęcia, gdzie znajdzie Kaioshinkę (która przecież mogła dawno wrócić do swoich), ale chociaż spróbuje ją zlokalizować. A gdy ta sztuka nie przejdzie, to weźmie się za solidny trening w jakiejś głuszy. Czy aby na pewno to dobry plan?
Ooc:
Powiedzmy, że przez ten tydzień mogło mi się odnowić do 3/4 HP i KI
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Lip 29, 2013 11:23 pm
To nie było w porządku tak szantażować dziewczynę. Hikaru z pewnością przewidział, że April nie odmówi. Nie był pewien, czy był zadowolony takiego obrotu sprawy. Cieszył się, ze April jest z nim ale bał się, ze niejako została zmuszona na siłę. Jego zdaniem byłaby bezpieczniejsza na Vegecie, gdzie z kolei nie chciała wracać. Niemniej jej słowa brzmiały poważnie i zdawała sobie sprawę z wagi swojej decyzji. Ucieszył się z miłego towarzystwa. Wreszcie będzie tutaj z jakąś pokrewną duszą. Obecność halfki dawała mu namiastkę domu, za którym strasznie tęsknił.
Za to nie spodobało mu się, w jaki sposób wyraziła się o Raito. Zademonstrował swoje niezadowolenie od razu opuszczając ręce wzdłuż tułowia.
- Nie mów tak o nim, nie zasłużył sobie niczym na takie traktowanie.
Do tego jeszcze June mu pogroziła, a to Kuro tutaj narozrabiał najbardziej. Miał polecieć przecież tylko po herbatę, a dał mega plamę w taktyce i walce. Szlag, dopiero teraz dotarło do chłopaka, że Hikaru musiał wiedzieć o wszystkim. To chyba był test ...... no i raczej go oblał. Słowa Hikaru brzmiały ostro, nawet jemu przebiegły ciarki po plecach. W sumie pomimo wszystkich swoich wybryków Mistick nie nazwał go „gówniarzem”.
June poleciała zaraz za Reiem, no atmosfera może zrobi się luźniejsza. Musi jakoś rozluźnić atmosferę. Nie chciał tego okazywać ale kamień spadł mu z serca widząc, że android żyje. Podszedł do nich i przykucnął naprzeciw Raito.
- To moja wina, chciałem Cię przeprosić. Zdałem sobie sprawę z mojej siły dopiero kiedy zadałem Ci cios. Zabrałem cię tutaj booooo ...... nie znam nikogo poza Hikaru, kto mógłby Cię wyleczyć ...... naprawić. Przyjmij moje przeprosiny.
Mówił łagodnym tonem. Czuł się winny, spanikował, po raz pierwszy miał przed sobą Majina wraz z obrazem tego, co w przeszłości dokonał Greenez. Nie chciał sobie robić wrogów miał ich już wystarczająco dużo ale zrozumiał to dopiero podczas pobytu w Komnacie Ducha i Czasu..
OOC:
Hik miałem mi odpowiedź na pytanie.
Za to nie spodobało mu się, w jaki sposób wyraziła się o Raito. Zademonstrował swoje niezadowolenie od razu opuszczając ręce wzdłuż tułowia.
- Nie mów tak o nim, nie zasłużył sobie niczym na takie traktowanie.
Do tego jeszcze June mu pogroziła, a to Kuro tutaj narozrabiał najbardziej. Miał polecieć przecież tylko po herbatę, a dał mega plamę w taktyce i walce. Szlag, dopiero teraz dotarło do chłopaka, że Hikaru musiał wiedzieć o wszystkim. To chyba był test ...... no i raczej go oblał. Słowa Hikaru brzmiały ostro, nawet jemu przebiegły ciarki po plecach. W sumie pomimo wszystkich swoich wybryków Mistick nie nazwał go „gówniarzem”.
June poleciała zaraz za Reiem, no atmosfera może zrobi się luźniejsza. Musi jakoś rozluźnić atmosferę. Nie chciał tego okazywać ale kamień spadł mu z serca widząc, że android żyje. Podszedł do nich i przykucnął naprzeciw Raito.
- To moja wina, chciałem Cię przeprosić. Zdałem sobie sprawę z mojej siły dopiero kiedy zadałem Ci cios. Zabrałem cię tutaj booooo ...... nie znam nikogo poza Hikaru, kto mógłby Cię wyleczyć ...... naprawić. Przyjmij moje przeprosiny.
Mówił łagodnym tonem. Czuł się winny, spanikował, po raz pierwszy miał przed sobą Majina wraz z obrazem tego, co w przeszłości dokonał Greenez. Nie chciał sobie robić wrogów miał ich już wystarczająco dużo ale zrozumiał to dopiero podczas pobytu w Komnacie Ducha i Czasu..
OOC:
Hik miałem mi odpowiedź na pytanie.
Traktujcie nie i Reia jak na ZT ~ June
EDIT: Dopisałam w sumie do swojego posta ZT.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Sie 06, 2013 10:24 pm
To była stosunkowo dziwna sytuacja, wszystko to był stosunkowo specyficzne. June z Rei’em odlecieli, zazdrościła im, mogli pobyć trochę sami, tylko on i ona. Czarnowłosa nie miała takiego szczęścia razem z brunetem, co zaczęło ją gryźć. Musieli tutaj siedzieć i słuchać Hika, a może chociaż na chwile uda jej się go porwać? Chociażby żeby pobyć samemu. Każdy tego potrzebuje, a mistrz powinien to zrozumieć. Zerknęła kątem oka na Hikaru, który właśnie opieprzał z góry na dół Raito, który dopiero się przebudził. Następnie spojrzała na Kuro. Nie spodziewała się, że ją upomni.
- Nie chciałam... po prostu niepotrzebnie się odzywa. – powiedziała na swoje usprawiedliwienie. Nie mogła uwierzyć, że następnie on go przepraszał, nie miał przecież za co. Zacisnęła zęby i powieki. Nie potrafiła określić, co się z nią działo, ale to nie było dobre. – Muszę was na moment przeprosić, źle się czuję.
Wybąkała uśmiechając się dla niepoznaki, obróciła się na pięcie i jak najszybciej skierowała się w stronę pobliskiego lasu, aby nikt jej nie widział. Miała nadzieję, że nikt się nią nie zainteresuje. Gdy była już pewna, że nikogo nie ma przy niej natychmiast uklęknęła na kolana podpierając się rękoma. Zaczęła głośno i z trudem oddychać. Pot zaczął się po niej lać. Co się ze mną dzieje do jasnej cholery- pomyślała próbując chociaż na chwilę się opanować, ale nie była w stanie. Jej mięśnie drżały, jakby co najmniej wykonała jakiś ciężki trening. W sumie tak było, właśnie trenowała z samą sobą.
- Nie możesz być dobra, nigdy nie byłaś, wiesz jaka jest nasza rodzina. Siała zniszczenie i śmierć. Ty nie jesteś inna. Musisz się wzmocnić u Hikaru, wrócić na Vegetę i pokazać na co stać naszą rodzinę. Jesteś do tego zobowiązana April. – podniosła głowę i go ujrzała. Straciła do końca swoje siły, wpatrywała się w niego swoimi wielkimi, błękitnymi ślepiami. Przetarła je, miała nadzieję, że to zwykłe przewidzenia. Czego on od niej chciał, widziała go ostatni raz na turnieju i powinien dać jej spokój, a nie nękać ją jeszcze tutaj.
- Idź stąd! Nie chcę Cię widzieć! – wykrzyknęła czołgając się do pobliskiego drzewa, oparła się o nie i powoli wyprostowała. Czuła wciąż nieprzyjemne gorąco, które się po niej rozchodziło. – Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz! Jestem i będę dobra! Nie będę nigdy taka jak ty! Mogę z Tobą walczyć i Cię pokonam! Kuro mi pomoże!
- Już raz Cię pokonałem, więc nie będzie dla mnie żadne wyzwanie zrobić to drugi raz. Jesteś za słaba, zbyt słaba dla mnie i dobrze o tym wiesz. Kuro? Widzisz go gdzieś tutaj? I tak Cię zostawi. Po co się w to mieszasz? Po co oddajesz się uczuciom, do kogoś kto ich nie odwzajemnia? On już kogoś ma, ty jesteś teraz tylko zabawką, jak mi nie wierzysz to się go zapytaj. Jesteś taka śmieszna i godna pożałowania, że aż nie wiem co powinienem z Tobą zrobić. A może powinnaś zginąć na tym turnieju? Byłaby z tego większa korzyść.
Każde słowo raniło ją podwójnie, chciała zrobić krok do przodu, chciała mu przyłożyć, ale nie miała tyle siły, ciągle musiała się opierać o pień drzewa. Łzy zaczęły podchodzić jej do oczu. Jeszcze chwile i oszaleje. Wszystko zaczęło dookoła niej wirować. Musiała na moment zamknąć oczy. Po chwili otworzyła powiekę i ujrzała go tuż przed nią. Srogie spojrzenie przeszywało każdy zakątek jej ciała, wysoka postura, która spoglądała na nią z wyższością z góry. Kruczoczarne włosy, które właśnie odsłonił z czoła. Chciała coś powiedzieć, ale on ją ubiegł.
- Przemyśl to sobie. – po czym z całej siły zdzierżył ją w kark. A tak naprawdę to wszystko działo się w jej głowie, tylko ona jeszcze o tym nie wiedziała. Upadła na trawę, tracąc przytomność. Cała drżała, a po jej ciele rozchodziło się ciągle ciepło, miała gorączkę i majaczyła...
Occ: Zajmijcie się mną, nie będzie mnie znowu jutro i pojutrze*wrócę w czwartek wieczorem, więc pewnie dopiero w piątek odpiszę*
- Nie chciałam... po prostu niepotrzebnie się odzywa. – powiedziała na swoje usprawiedliwienie. Nie mogła uwierzyć, że następnie on go przepraszał, nie miał przecież za co. Zacisnęła zęby i powieki. Nie potrafiła określić, co się z nią działo, ale to nie było dobre. – Muszę was na moment przeprosić, źle się czuję.
Wybąkała uśmiechając się dla niepoznaki, obróciła się na pięcie i jak najszybciej skierowała się w stronę pobliskiego lasu, aby nikt jej nie widział. Miała nadzieję, że nikt się nią nie zainteresuje. Gdy była już pewna, że nikogo nie ma przy niej natychmiast uklęknęła na kolana podpierając się rękoma. Zaczęła głośno i z trudem oddychać. Pot zaczął się po niej lać. Co się ze mną dzieje do jasnej cholery- pomyślała próbując chociaż na chwilę się opanować, ale nie była w stanie. Jej mięśnie drżały, jakby co najmniej wykonała jakiś ciężki trening. W sumie tak było, właśnie trenowała z samą sobą.
- Nie możesz być dobra, nigdy nie byłaś, wiesz jaka jest nasza rodzina. Siała zniszczenie i śmierć. Ty nie jesteś inna. Musisz się wzmocnić u Hikaru, wrócić na Vegetę i pokazać na co stać naszą rodzinę. Jesteś do tego zobowiązana April. – podniosła głowę i go ujrzała. Straciła do końca swoje siły, wpatrywała się w niego swoimi wielkimi, błękitnymi ślepiami. Przetarła je, miała nadzieję, że to zwykłe przewidzenia. Czego on od niej chciał, widziała go ostatni raz na turnieju i powinien dać jej spokój, a nie nękać ją jeszcze tutaj.
- Idź stąd! Nie chcę Cię widzieć! – wykrzyknęła czołgając się do pobliskiego drzewa, oparła się o nie i powoli wyprostowała. Czuła wciąż nieprzyjemne gorąco, które się po niej rozchodziło. – Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz! Jestem i będę dobra! Nie będę nigdy taka jak ty! Mogę z Tobą walczyć i Cię pokonam! Kuro mi pomoże!
- Już raz Cię pokonałem, więc nie będzie dla mnie żadne wyzwanie zrobić to drugi raz. Jesteś za słaba, zbyt słaba dla mnie i dobrze o tym wiesz. Kuro? Widzisz go gdzieś tutaj? I tak Cię zostawi. Po co się w to mieszasz? Po co oddajesz się uczuciom, do kogoś kto ich nie odwzajemnia? On już kogoś ma, ty jesteś teraz tylko zabawką, jak mi nie wierzysz to się go zapytaj. Jesteś taka śmieszna i godna pożałowania, że aż nie wiem co powinienem z Tobą zrobić. A może powinnaś zginąć na tym turnieju? Byłaby z tego większa korzyść.
Każde słowo raniło ją podwójnie, chciała zrobić krok do przodu, chciała mu przyłożyć, ale nie miała tyle siły, ciągle musiała się opierać o pień drzewa. Łzy zaczęły podchodzić jej do oczu. Jeszcze chwile i oszaleje. Wszystko zaczęło dookoła niej wirować. Musiała na moment zamknąć oczy. Po chwili otworzyła powiekę i ujrzała go tuż przed nią. Srogie spojrzenie przeszywało każdy zakątek jej ciała, wysoka postura, która spoglądała na nią z wyższością z góry. Kruczoczarne włosy, które właśnie odsłonił z czoła. Chciała coś powiedzieć, ale on ją ubiegł.
- Przemyśl to sobie. – po czym z całej siły zdzierżył ją w kark. A tak naprawdę to wszystko działo się w jej głowie, tylko ona jeszcze o tym nie wiedziała. Upadła na trawę, tracąc przytomność. Cała drżała, a po jej ciele rozchodziło się ciągle ciepło, miała gorączkę i majaczyła...
Occ: Zajmijcie się mną, nie będzie mnie znowu jutro i pojutrze*wrócę w czwartek wieczorem, więc pewnie dopiero w piątek odpiszę*
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Sie 07, 2013 9:47 pm
Odejście April bardzo go zmartwiło. Czuł się winny, chyba za ostro ją potraktował. Teraz poszła do lasu.. Udawała uśmiechniętą ale chłopak czuł, że coś było nie tak. A on z tym placem budowy został sam. Rei i June gdzieś spali. Tym to dobrze wiecznie się obijają....
Jednak nie było wszystko dobrze.... Poczuł, jak położenie ciała April nagle się zmienia. Tym razem zawodzący go od rana instynkt zadziałał. Wystrzelił nagle niczym rakieta i pognał w stronę dziewczyny pełen niepokoju. Leżała nieprzytomna drżąc i mamrotając coś niezrozumiałego. Saiyan rozglądał się dookoła, przecież nikt jej nie zaatakował, nikogo nie było, więc co mogło spowodować jej stan. Przyłożył rękę do szyi mierząc puls, był przyspieszony. Temperatura odznaczała się czerwienią na policzkach. To niebywałe, zarówno Saiyanie, jak i Hafli byli dość wytrzymali i rzadko chorowali. A jednak.
Wziął lekką, jak piórko April na ręce i pognał do obozu. Położył na trawie, susem przeskoczył nad ogniskiem i wpadł rozpędzony do domku po apteczkę. W drodze powrotnej zabrał sprzed ogniska łyżkę, którą rano jadła żupę na śniadanie.
Przelotnie pomyślał, że żyje tu 5 osób, na niebie niemal południe, a nikt nie posprzątał po śniadaniu. Zmiażdżył dwie tabletki na obniżenie temperatury, zmieszał z wodą. Uniósł dziewczynie głowię powoli wlał do gardła, aby się nie udusiła. Ściągnął jej buty i swoje też, poczym wziąwszy ja ponownie na ręce wszedł do rzeczki. Miała półtora metra głębokości. Dla niego w sam raz. Oparł się plecami o jeden z brzegów i ugiął kolano, tak jakby podpierał ścianę. Posadził sobie okrakiem halfkę na nodze, tak aby jej głowa wygodnie spoczywała na jego ramieniu i miał ciało pod kontrolą. Istotne było aby łydki i nadgarstki znajdowały się w chłodnej wodzie. W tych miejscach najszybciej płynie krew i ich schłodzenie pomoże rozprowadzić chłodniejszą krew po organizmie i zwalczyć temperaturę.
Może jego reakcja wydaje się przesadzona, trudno. Robił wszystko, by jej pomóc. Cały czas szeptał do niej:
Jestem tutaj, zaraz poczujesz się lepiej, wszystko będzie dobrze. April jestem przy Tobie, obudź się.
Miał przywiązaną do pasa chustkę, z której rano zrobiła mu kompres na czoło. Teraz odwiązał ją jedna ręka i zrobił to samo. Nie dbał o siebie, stał w zimnej wodzie, jego opatrunki przesiąkły ale będzie stał tyle ile trzeba, aż się jej polepszy. April stała się dla niego ważna, dopiero teraz zrozumiał jak bardzo.
Jednak nie było wszystko dobrze.... Poczuł, jak położenie ciała April nagle się zmienia. Tym razem zawodzący go od rana instynkt zadziałał. Wystrzelił nagle niczym rakieta i pognał w stronę dziewczyny pełen niepokoju. Leżała nieprzytomna drżąc i mamrotając coś niezrozumiałego. Saiyan rozglądał się dookoła, przecież nikt jej nie zaatakował, nikogo nie było, więc co mogło spowodować jej stan. Przyłożył rękę do szyi mierząc puls, był przyspieszony. Temperatura odznaczała się czerwienią na policzkach. To niebywałe, zarówno Saiyanie, jak i Hafli byli dość wytrzymali i rzadko chorowali. A jednak.
Wziął lekką, jak piórko April na ręce i pognał do obozu. Położył na trawie, susem przeskoczył nad ogniskiem i wpadł rozpędzony do domku po apteczkę. W drodze powrotnej zabrał sprzed ogniska łyżkę, którą rano jadła żupę na śniadanie.
Przelotnie pomyślał, że żyje tu 5 osób, na niebie niemal południe, a nikt nie posprzątał po śniadaniu. Zmiażdżył dwie tabletki na obniżenie temperatury, zmieszał z wodą. Uniósł dziewczynie głowię powoli wlał do gardła, aby się nie udusiła. Ściągnął jej buty i swoje też, poczym wziąwszy ja ponownie na ręce wszedł do rzeczki. Miała półtora metra głębokości. Dla niego w sam raz. Oparł się plecami o jeden z brzegów i ugiął kolano, tak jakby podpierał ścianę. Posadził sobie okrakiem halfkę na nodze, tak aby jej głowa wygodnie spoczywała na jego ramieniu i miał ciało pod kontrolą. Istotne było aby łydki i nadgarstki znajdowały się w chłodnej wodzie. W tych miejscach najszybciej płynie krew i ich schłodzenie pomoże rozprowadzić chłodniejszą krew po organizmie i zwalczyć temperaturę.
Może jego reakcja wydaje się przesadzona, trudno. Robił wszystko, by jej pomóc. Cały czas szeptał do niej:
Jestem tutaj, zaraz poczujesz się lepiej, wszystko będzie dobrze. April jestem przy Tobie, obudź się.
Miał przywiązaną do pasa chustkę, z której rano zrobiła mu kompres na czoło. Teraz odwiązał ją jedna ręka i zrobił to samo. Nie dbał o siebie, stał w zimnej wodzie, jego opatrunki przesiąkły ale będzie stał tyle ile trzeba, aż się jej polepszy. April stała się dla niego ważna, dopiero teraz zrozumiał jak bardzo.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Sie 13, 2013 9:37 am
Otworzyła powoli oczy i próbowała zorientować się co takiego się z nią działo. Nie mogła sobie nic przypomnieć od chwili spotkania z bratem, gdzie on był? Próbowała się zerwać, aby się rozejrzeć. Chciała jeszcze z nim porozmawiać, ale na nic były jej próby. Poczuła silne ramiona, które ją trzymały. Nie mogła się nawet podnieść. Wszystko ją bolało, ale czuła się już lepiej. Gorączka zdecydowanie spadła. Jakieś dziwne uczucie ją otaczało, było jej przyjemnie zimno, była w wodzie? Obraz przed jej oczami był całkowicie rozmazany, ale nie musiała długo zgadywać, kto jest obok niej. Czarne włosy chłopaka tworzyły w jej rogówkach jedną wielką plamę. Zamknęła je i jeszcze raz otworzyła. Widziała jego zatroskaną minę, chciała się uśmiechnąć, ale tylko jęknęła. Oboje wrócili już na ziemię, a brunetka delikatnie usiadła na trawie.
- Kuro... - dała radę tylko wyszeptać. Zdawała sobie sprawę, że musi się wziąć za siebie, nie było czasu na odpoczynek, sama siły nie zdobędzie, co najwyżej stanie się jeszcze bardziej bezużyteczna niż jest. – Co się ze mną stało? Nic nie pamiętam odkąd rozmawiałam... znalazłeś mnie?!
Nagle się zerwała na równe nogi lekko się chwiejąc, próbowała wyłapać go wzrokiem, skoro Kuro ją znalazł musiał go spotkać, nie było innej możliwości. Nie widziała go jednak, co strasznie ją zmartwiło, podparła się o chłopaka i z powrotem usiadła.
- Widziałeś mojego brata? Rozmawiałam z nim w lesie jak się tylko oddaliłam. Chciałabym wiedzieć skąd wiedział, gdzie jestem i jak mnie znalazł. Jest naprawdę silny, nie chciał zrobić mi krzywdy, ale mówił… mówił mi ciągle, że powinnam być zła, że to moja natura, ale ja tak nie chcę. Widziałeś go? Nie zabiłeś go? Prawda? Kuro, Kuro, Kuro… zależy mi na was, na Tobie i na nim, nie chcę was stracić. Kuro. Z twoich czarnych oczu zawsze bił taki blask. Taki, który zawsze mnie onieśmielał i przyprawiał o zawroty głowy. Mogę godzinami wyłapywać błyszczące iskry z Twoich oczu, wiesz o tym? – mówiła nawet nie zważając na swoje słowa, chyba ciągle była jeszcze trochę pod wpływem tego wszystkiego, a na pewno w szoku. – Gdzieś tutaj musi być, ukrywacie go przede mną? Dlaczego? Nic złego przecież nie zrobił. Kuro! Wiesz co on mi mówił?! Że ty kogoś masz! Ale to na pewno kłamstwa, prawda? Powiedz, że mnie oszukiwał, bo przecież nie wierzę w to, że mógłbyś zrobić coś tak okropnego, to nie w Twoim stylu. Ty jesteś taki dobry... nie tylko dla mnie, ale dla innych też, nawet jak ktoś jest zły, ale miałam szczęście, że na Ciebie kiedyś trafiłem i że ty chciałeś kogoś takiego jak ja. Głupia ja, plotę jakieś dziwne rzeczy!
Zaczęła się śmiać jak ostatnia wariatka i zamknęła ponownie oczy, ale nie na długo. Przeciągła się leniwie jak kotka, źrenice samoistnie chowają się za firanką rzęs. Nie chcę otwierać oczu, ale w końcu to zrobiła. Ta jak bardzo krótka drzemka, którą przed chwila postanowiła zrobić sprawiła, że czuła się o wiele lepiej. Zdała sobie sprawę z tego, co mówiła, ale nie mogła już przecież tego cofnąć. W tym momencie już całkowicie kontaktowała, czuła, że mężczyzna przeszywa ją wzrokiem, opuściła głowę w dół, spoglądając na trawę, po czym bardzo mocno się do niego przytuliła.
- Przepraszam... nie wiem co się ze mną dzieje, ale już jest dobrze, czuję się lepiej. Dziękuję, że się mną zaopiekowałeś. – powiedziała szeptem do ucha czekając na jego reakcję.
- Kuro... - dała radę tylko wyszeptać. Zdawała sobie sprawę, że musi się wziąć za siebie, nie było czasu na odpoczynek, sama siły nie zdobędzie, co najwyżej stanie się jeszcze bardziej bezużyteczna niż jest. – Co się ze mną stało? Nic nie pamiętam odkąd rozmawiałam... znalazłeś mnie?!
Nagle się zerwała na równe nogi lekko się chwiejąc, próbowała wyłapać go wzrokiem, skoro Kuro ją znalazł musiał go spotkać, nie było innej możliwości. Nie widziała go jednak, co strasznie ją zmartwiło, podparła się o chłopaka i z powrotem usiadła.
- Widziałeś mojego brata? Rozmawiałam z nim w lesie jak się tylko oddaliłam. Chciałabym wiedzieć skąd wiedział, gdzie jestem i jak mnie znalazł. Jest naprawdę silny, nie chciał zrobić mi krzywdy, ale mówił… mówił mi ciągle, że powinnam być zła, że to moja natura, ale ja tak nie chcę. Widziałeś go? Nie zabiłeś go? Prawda? Kuro, Kuro, Kuro… zależy mi na was, na Tobie i na nim, nie chcę was stracić. Kuro. Z twoich czarnych oczu zawsze bił taki blask. Taki, który zawsze mnie onieśmielał i przyprawiał o zawroty głowy. Mogę godzinami wyłapywać błyszczące iskry z Twoich oczu, wiesz o tym? – mówiła nawet nie zważając na swoje słowa, chyba ciągle była jeszcze trochę pod wpływem tego wszystkiego, a na pewno w szoku. – Gdzieś tutaj musi być, ukrywacie go przede mną? Dlaczego? Nic złego przecież nie zrobił. Kuro! Wiesz co on mi mówił?! Że ty kogoś masz! Ale to na pewno kłamstwa, prawda? Powiedz, że mnie oszukiwał, bo przecież nie wierzę w to, że mógłbyś zrobić coś tak okropnego, to nie w Twoim stylu. Ty jesteś taki dobry... nie tylko dla mnie, ale dla innych też, nawet jak ktoś jest zły, ale miałam szczęście, że na Ciebie kiedyś trafiłem i że ty chciałeś kogoś takiego jak ja. Głupia ja, plotę jakieś dziwne rzeczy!
Zaczęła się śmiać jak ostatnia wariatka i zamknęła ponownie oczy, ale nie na długo. Przeciągła się leniwie jak kotka, źrenice samoistnie chowają się za firanką rzęs. Nie chcę otwierać oczu, ale w końcu to zrobiła. Ta jak bardzo krótka drzemka, którą przed chwila postanowiła zrobić sprawiła, że czuła się o wiele lepiej. Zdała sobie sprawę z tego, co mówiła, ale nie mogła już przecież tego cofnąć. W tym momencie już całkowicie kontaktowała, czuła, że mężczyzna przeszywa ją wzrokiem, opuściła głowę w dół, spoglądając na trawę, po czym bardzo mocno się do niego przytuliła.
- Przepraszam... nie wiem co się ze mną dzieje, ale już jest dobrze, czuję się lepiej. Dziękuję, że się mną zaopiekowałeś. – powiedziała szeptem do ucha czekając na jego reakcję.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Sie 13, 2013 8:10 pm
Ucieszył się, kiedy April odzyskała przytomność. Wyniósł ją z wody, ledwo trzymała się na nogach. Kuro zastanawiał się, co jej jest. Potem nastąpił nie do końca zrozumiały dla niego słowotok myśli, aż na końcu przytuliła się do niego. Aż zdrętwiał, kiedy zaczęła szeptać mu do ucha i nie wiedział, co ma teraz zrobić. Chyba nigdy nie rozumie tych dziewczyn.
- Zawsze możesz na mnie liczyć – odpowiedział, po czym wstał i zabrał jeden z koców. Spojrzeniem poprosił Hikaru, żeby dał im kilka minut dla siebie. Wiedział, że pracy jest mnóstwo, trudno jakoś to nadrobi. Podszedł do dziewczyny, pomógł jej wstać i zaprowadził ją na skraj lasu, zdała od Misticka i Raito. Okrył ją kocem.
- Zdejmij z siebie te mokre ciuchy. No tak typowy facet – grunt to praktycyzm. Kuro stanął do niej tyłem aby mogła się poczuć swobodniej. Sam nie mógł nic zdjąć, bo i tak nie miał nic na przebranie się. Wszystko musi wyschnąć na nim. Przy okazji myślał, co ma powiedzieć, było dużo do wyjaśnienia, a Cisza miedzy nimi bardzo ciążyła. Kiedy April szczelnie owinęła się suchym kocem, chłopak usiadł obok i zaczął mówić.
- Nikt nie ukrywa Twojego brata przed Tobą, nikogo z Tobą nie było, nie czułem żadnej Ki obok Ciebie. Poczułem, że twoje ciało upada i jak przybiegłem nikogo tam nie było. Miałaś gorączkę ..... Tęsknisz za bratem? Ja za swoim bardzo. Mam brata bliźniaka, a w zasadzie miałem, został zamordowany. Bardzo mi go brakuje, był najlepszym przyjacielem, jakiego miałem.
Nie wiem z jakiej rodziny pochodzisz, jakie ceni się u Ciebie wartości. Jednak to jest twoje życie i twoje decyzje, jeśli nie chcesz być zła to nie bądź. Jesteśmy Saiyanami i tego, kim się urodziliśmy nic nie zmieni. Sama musisz zdecydować, co jest najważniejsze dla Ciebie. Ja na przykład nie lubię walczyć i nie chcę być silny, chcę być lekarzem, a nie wojownikiem ale muszę. Muszę bo sam chcę zapewnić opiekę mieszkańcom mojej wioski, to dla mnie ważniejsze. Dla nich trenuje, nie dla siebie. Od małego pracowałem z ojcem i uczyłem się od niego dbać o swoich. Im częściej myślał o wiosce, tym bardziej przygniatało go brzmię odpowiedzialności za wszystkich. Wszyscy od niego oczekują dobrych decyzji, ochrony i dbania o interesy, to będzie pracowita przyszłość.
Uśmiechnął się na wzmiankę o oczach.
- Moje oczy, cóż. Ojciec zawsze mi powtarza, że przez nie rozpracował mnie zaraz po urodzeniu, że nicpoń ze mnie. Kuro chyba nie do końca załapał, o co tak na prawdę chodzi z tymi oczami. Jak to facet. W sumie nikt nigdy nie mówił mu nic o jego oczach. Nie w ten sposób. Saiyan był tym wyznaniem nie tylko zaskoczony, ale nieco onieśmielony i wtedy nawet przyrumienił się lekko.
Najgorzej było z pytaniem, czy kogoś ma. Nie wiedział, co jej odpowiedzieć. Zory nie widział już półtora roku i sam był zagubiony w swoich uczuciach do nich obu. Zora była jego przyjaciółką od dziecka, ale April była zupełnie inna. Odważna, twarda, pomysłowa, nie bała się ciężkiej pracy no i dopiero ona mówiła mu takie miłe rzeczy. Była w przeciwieństwie do Zory taka wojownicza, była cudowna. Z jednej strony nie chciał powiedzieć jej prawdy, bo nie chciał żeby się do niego zraziła i odeszła, bał się że rozsypie się bardziej niż teraz. Z drugiej nie mówią byś świnią i jakby się dowiedziała to już na pewno by jej w życiu nie zobaczył. To było trudne. Walczył ze swoimi uczuciami. W końcu postanowił nieco ominąć odpowiedź.
- Tak mam kogoś. Ciebie, Reia i June, rodzinę, no w zasadzie tylko ojca ... i przyjaciół na Vegecie za którymi tęsknie. Ty też masz na pewno ważne dla Ciebie osoby no nie? Chodź musisz założyć na siebie coś suchego. Lepiej ci, czy wolisz odpocząć.
Zaprowadził ją do domku, a sam zabrał się za zmywanie po śniadaniu. Kiedy April wróciła dołożyli razem drew do ogniska, pokroili mięso i ponadziewali na patyki niech się piecze. Robił śmieszne miny, żeby poprawić jej nastrój. Nie był tak romantyczny, jak zapewne tego oczekiwała ale starał się być dla nie wszystkim, szczególnie oparciem i pomocą. Chociaż tego nie okazywał, to wewnątrz toczyła się w nim walka i siły April wygrywały starcie. Każda rzecz, jaką robiła podobała mu się, nawet te gumki we włosach, każdy jej uśmiech przynosił ukojenie jego tęskniącej za domem duszy. Tylko był facetem, więc musi trochę minąć nim moc Amorka dotrze do jego mózgu i uświadomi mu to i owo.
- Zawsze możesz na mnie liczyć – odpowiedział, po czym wstał i zabrał jeden z koców. Spojrzeniem poprosił Hikaru, żeby dał im kilka minut dla siebie. Wiedział, że pracy jest mnóstwo, trudno jakoś to nadrobi. Podszedł do dziewczyny, pomógł jej wstać i zaprowadził ją na skraj lasu, zdała od Misticka i Raito. Okrył ją kocem.
- Zdejmij z siebie te mokre ciuchy. No tak typowy facet – grunt to praktycyzm. Kuro stanął do niej tyłem aby mogła się poczuć swobodniej. Sam nie mógł nic zdjąć, bo i tak nie miał nic na przebranie się. Wszystko musi wyschnąć na nim. Przy okazji myślał, co ma powiedzieć, było dużo do wyjaśnienia, a Cisza miedzy nimi bardzo ciążyła. Kiedy April szczelnie owinęła się suchym kocem, chłopak usiadł obok i zaczął mówić.
- Nikt nie ukrywa Twojego brata przed Tobą, nikogo z Tobą nie było, nie czułem żadnej Ki obok Ciebie. Poczułem, że twoje ciało upada i jak przybiegłem nikogo tam nie było. Miałaś gorączkę ..... Tęsknisz za bratem? Ja za swoim bardzo. Mam brata bliźniaka, a w zasadzie miałem, został zamordowany. Bardzo mi go brakuje, był najlepszym przyjacielem, jakiego miałem.
Nie wiem z jakiej rodziny pochodzisz, jakie ceni się u Ciebie wartości. Jednak to jest twoje życie i twoje decyzje, jeśli nie chcesz być zła to nie bądź. Jesteśmy Saiyanami i tego, kim się urodziliśmy nic nie zmieni. Sama musisz zdecydować, co jest najważniejsze dla Ciebie. Ja na przykład nie lubię walczyć i nie chcę być silny, chcę być lekarzem, a nie wojownikiem ale muszę. Muszę bo sam chcę zapewnić opiekę mieszkańcom mojej wioski, to dla mnie ważniejsze. Dla nich trenuje, nie dla siebie. Od małego pracowałem z ojcem i uczyłem się od niego dbać o swoich. Im częściej myślał o wiosce, tym bardziej przygniatało go brzmię odpowiedzialności za wszystkich. Wszyscy od niego oczekują dobrych decyzji, ochrony i dbania o interesy, to będzie pracowita przyszłość.
Uśmiechnął się na wzmiankę o oczach.
- Moje oczy, cóż. Ojciec zawsze mi powtarza, że przez nie rozpracował mnie zaraz po urodzeniu, że nicpoń ze mnie. Kuro chyba nie do końca załapał, o co tak na prawdę chodzi z tymi oczami. Jak to facet. W sumie nikt nigdy nie mówił mu nic o jego oczach. Nie w ten sposób. Saiyan był tym wyznaniem nie tylko zaskoczony, ale nieco onieśmielony i wtedy nawet przyrumienił się lekko.
Najgorzej było z pytaniem, czy kogoś ma. Nie wiedział, co jej odpowiedzieć. Zory nie widział już półtora roku i sam był zagubiony w swoich uczuciach do nich obu. Zora była jego przyjaciółką od dziecka, ale April była zupełnie inna. Odważna, twarda, pomysłowa, nie bała się ciężkiej pracy no i dopiero ona mówiła mu takie miłe rzeczy. Była w przeciwieństwie do Zory taka wojownicza, była cudowna. Z jednej strony nie chciał powiedzieć jej prawdy, bo nie chciał żeby się do niego zraziła i odeszła, bał się że rozsypie się bardziej niż teraz. Z drugiej nie mówią byś świnią i jakby się dowiedziała to już na pewno by jej w życiu nie zobaczył. To było trudne. Walczył ze swoimi uczuciami. W końcu postanowił nieco ominąć odpowiedź.
- Tak mam kogoś. Ciebie, Reia i June, rodzinę, no w zasadzie tylko ojca ... i przyjaciół na Vegecie za którymi tęsknie. Ty też masz na pewno ważne dla Ciebie osoby no nie? Chodź musisz założyć na siebie coś suchego. Lepiej ci, czy wolisz odpocząć.
Zaprowadził ją do domku, a sam zabrał się za zmywanie po śniadaniu. Kiedy April wróciła dołożyli razem drew do ogniska, pokroili mięso i ponadziewali na patyki niech się piecze. Robił śmieszne miny, żeby poprawić jej nastrój. Nie był tak romantyczny, jak zapewne tego oczekiwała ale starał się być dla nie wszystkim, szczególnie oparciem i pomocą. Chociaż tego nie okazywał, to wewnątrz toczyła się w nim walka i siły April wygrywały starcie. Każda rzecz, jaką robiła podobała mu się, nawet te gumki we włosach, każdy jej uśmiech przynosił ukojenie jego tęskniącej za domem duszy. Tylko był facetem, więc musi trochę minąć nim moc Amorka dotrze do jego mózgu i uświadomi mu to i owo.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Sie 14, 2013 6:06 pm
Nie wiedziała, co powinna zrobić, faktycznie przed chwilą zachowywała się dziwnie, ale już powoli dochodziła do siebie. Kiedy Kuro kazał jej zdjąć te mokre ciuchy popatrzyła na niego ze zdziwieniem. Przecież nie miała nic innego na sobie nawiasem mówiąc. Na szczęście był koc, którym owinęła się szczelnie, ale przy tej okazji przypomniała się śmieszna anegdota , którą musiała od razu odpowiedzieć, gdy tylko chłopak na nią spojrzał.
- Praktycznie rzecz biorąc, nie musiałeś się odwracać i tak widziałeś mnie nagą i to jeszcze w akademii, zapewne pamiętasz akcję z prysznicem? – uśmiechnęła się na samą myśl o wspomnieniu o tym. Widziała, że on też się z tego cieszył, fakt to nie był dobry moment na poznanie kogoś. Po chwili stała się poważna i słuchała tego co mówił. Sama nie mogła uwierzyć w to, że nie było jej brata, przecież bardzo dobrze go widziała, uderzył ją nawet. Czyżby jej się wydawało? A może tak szybko zniknął, że nikt go nie wyłapał? Bzdura. Kuro jest na tyle silny, że na pewno by go uchwycił. Czyli wniosek z tego, że to wszystko działo się w jej głowie. Usłyszała wzmiankę o jego bracie i od razu do niego przylgnęła. – Bardzo przykro mi z powodu Twojego brata Kuro. Ja za swoim tęsknie, ale nie wiem dlaczego, nie był dla mnie dobry. Często zmuszał mnie do rzeczy na które nie miałam ochoty i były wbrew mnie mówiąc, że tak trzeba i żebym nie przynosiła wstydu. Ja też nie lubię walczyć! Wręcz nienawidzę! Ale muszę się szkolić, aby być dobrą i nigdy na przykład nie narazić Ciebie na śmierć tylko dlatego, że byłam zbyt słaba, aby się obronić.
Uśmiechnęła się delikatnie, gdy Kuro opowiadał jej o mieszkańcach wioski, było widać, że jest dobrym i chce dla nich jak najlepiej. Zresztą kto, jak kto, ale on nigdy by nikogo nie skrzywdził bez powodu. Na wzmiankę o kimś innym odpowiedział również satysfakcjonując dziewczynę, co przyjęła to wyszczerzeniem się. Zabrał ją do domku, gdzie mogła się ubrać w suche ubrania, ale i tak najlepsze było to, jak ją rozśmieszał. Aż próbowała się powstrzymywać od napadów nagłego chichotu, co i tak było bardzo ciężkie. Ona w przeciwieństwie do niego pojmowała trochę bardziej, co właśnie toczyło się w jej głowie i sercu. Coraz mocniej i silniej przywiązywała się do bruneta i gdyby musiała go teraz zostawić nigdy by tego nie zrobiła. W jego ramionach czuła się najbezpieczniej na świecie, chociaż nie było za wiele okazji uwielbiała się przytulać do niego. Musiało wyglądać to za każdym razem komicznie, ona taka malutka, a on zdecydowanie większy. Poza tym wygląd April może zmylić wiele osób- jej długie, kruczoczarne włosy, które opadają na twarz, duże, pełne usta, no i oczywiście błękitne, ogromne oczy, które zazwyczaj pierwsze rzucają się w jej wyglądzie. Nie wskazuje na to, że może być ciętą wojowniczką, wyglądała raczej na cichą osóbkę, którą i również była. Za każdym razem odkrywała w sobie wiele twarzy, no i oczywiście cech charakteru, które ujawniały się za każdym razem, gdy tylko pojawiała się nowa dla niej sytuacja. Zdawała już sobie sprawę, że często postępuje zbyt impulsywnie, co jest wielkim i ogromnym błędem, ale nie mogła na to nic poradzić. Cieszyła się z tej chwili, że była praktycznie sam na sam z mężczyzną i może pobyć z nim chociaż troszkę czasu. Najbardziej uwielbiała się z nim droczyć. Siedząc obok niego, parę razy pociągnęła go za kitę udając, że to nie ona i oczywiście wypierała się wszystkiego, albo wbijała palce w jego brzuch i klatkę piersiową robiąc przy tym głupią minę- nabierała do ust tyle powietrza, ile była w stanie i tak siedziała. Wiedziała, że zaraz ich sielanka dobiegnie końca, że zaraz Hikaru sprowadzi ich do porządku, więc chciała się delektować tym momentem, spojrzała na niego.
- Dziękuję Ci, za to, że mi pomogłeś, gdyby nie Ty, nie wiem co stałoby się ze mną... Kuro. Zależy mi na Tobie, nie zostawiaj mnie. Uświadomiłam to sobie. – powiedziała bardzo poważnie wpatrując się w jego twarz. Nie oczekiwała żadnej odpowiedzi, zdawała sobie sprawę, że nic nie przychodzi łatwo i szybko, a jeżeli tak jest, to niewarte zachodu.
- Praktycznie rzecz biorąc, nie musiałeś się odwracać i tak widziałeś mnie nagą i to jeszcze w akademii, zapewne pamiętasz akcję z prysznicem? – uśmiechnęła się na samą myśl o wspomnieniu o tym. Widziała, że on też się z tego cieszył, fakt to nie był dobry moment na poznanie kogoś. Po chwili stała się poważna i słuchała tego co mówił. Sama nie mogła uwierzyć w to, że nie było jej brata, przecież bardzo dobrze go widziała, uderzył ją nawet. Czyżby jej się wydawało? A może tak szybko zniknął, że nikt go nie wyłapał? Bzdura. Kuro jest na tyle silny, że na pewno by go uchwycił. Czyli wniosek z tego, że to wszystko działo się w jej głowie. Usłyszała wzmiankę o jego bracie i od razu do niego przylgnęła. – Bardzo przykro mi z powodu Twojego brata Kuro. Ja za swoim tęsknie, ale nie wiem dlaczego, nie był dla mnie dobry. Często zmuszał mnie do rzeczy na które nie miałam ochoty i były wbrew mnie mówiąc, że tak trzeba i żebym nie przynosiła wstydu. Ja też nie lubię walczyć! Wręcz nienawidzę! Ale muszę się szkolić, aby być dobrą i nigdy na przykład nie narazić Ciebie na śmierć tylko dlatego, że byłam zbyt słaba, aby się obronić.
Uśmiechnęła się delikatnie, gdy Kuro opowiadał jej o mieszkańcach wioski, było widać, że jest dobrym i chce dla nich jak najlepiej. Zresztą kto, jak kto, ale on nigdy by nikogo nie skrzywdził bez powodu. Na wzmiankę o kimś innym odpowiedział również satysfakcjonując dziewczynę, co przyjęła to wyszczerzeniem się. Zabrał ją do domku, gdzie mogła się ubrać w suche ubrania, ale i tak najlepsze było to, jak ją rozśmieszał. Aż próbowała się powstrzymywać od napadów nagłego chichotu, co i tak było bardzo ciężkie. Ona w przeciwieństwie do niego pojmowała trochę bardziej, co właśnie toczyło się w jej głowie i sercu. Coraz mocniej i silniej przywiązywała się do bruneta i gdyby musiała go teraz zostawić nigdy by tego nie zrobiła. W jego ramionach czuła się najbezpieczniej na świecie, chociaż nie było za wiele okazji uwielbiała się przytulać do niego. Musiało wyglądać to za każdym razem komicznie, ona taka malutka, a on zdecydowanie większy. Poza tym wygląd April może zmylić wiele osób- jej długie, kruczoczarne włosy, które opadają na twarz, duże, pełne usta, no i oczywiście błękitne, ogromne oczy, które zazwyczaj pierwsze rzucają się w jej wyglądzie. Nie wskazuje na to, że może być ciętą wojowniczką, wyglądała raczej na cichą osóbkę, którą i również była. Za każdym razem odkrywała w sobie wiele twarzy, no i oczywiście cech charakteru, które ujawniały się za każdym razem, gdy tylko pojawiała się nowa dla niej sytuacja. Zdawała już sobie sprawę, że często postępuje zbyt impulsywnie, co jest wielkim i ogromnym błędem, ale nie mogła na to nic poradzić. Cieszyła się z tej chwili, że była praktycznie sam na sam z mężczyzną i może pobyć z nim chociaż troszkę czasu. Najbardziej uwielbiała się z nim droczyć. Siedząc obok niego, parę razy pociągnęła go za kitę udając, że to nie ona i oczywiście wypierała się wszystkiego, albo wbijała palce w jego brzuch i klatkę piersiową robiąc przy tym głupią minę- nabierała do ust tyle powietrza, ile była w stanie i tak siedziała. Wiedziała, że zaraz ich sielanka dobiegnie końca, że zaraz Hikaru sprowadzi ich do porządku, więc chciała się delektować tym momentem, spojrzała na niego.
- Dziękuję Ci, za to, że mi pomogłeś, gdyby nie Ty, nie wiem co stałoby się ze mną... Kuro. Zależy mi na Tobie, nie zostawiaj mnie. Uświadomiłam to sobie. – powiedziała bardzo poważnie wpatrując się w jego twarz. Nie oczekiwała żadnej odpowiedzi, zdawała sobie sprawę, że nic nie przychodzi łatwo i szybko, a jeżeli tak jest, to niewarte zachodu.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Sie 14, 2013 10:03 pm
Jego cierpliwość została przekroczona i wyczerpana. Czekał na odpowiedź puszki, ale nie doczekał się. Kopnął mocno robota aż odleciał na skałę jakieś pięć metrów nad ziemią. Odwrócił się i rozejrzał po terenie szkoły. June odeszła z Reiem, niedługo polecą na Vegetę pewnie. Cóż.. skoro tak miało być... Tam chyba nic nie zbroi. Na jakiś czas widział jak Kuro z April odchodzą na bok by porozmawiać, ale wrócili. Dziewczyna się przebrała, chłopak był cały mokry... nie ważne.
- Koniec leniuchowania. Do roboty. April skoro masz trenować to zajmij się tym. Kuro, spryskaj dach tym co zawierają kanistry, skończymy do końca dnia ten przeklęty dom wreszcie. Nie patrz tak, to żywica, która uszczelni dach. Nie robimy basenu tylko dom. Zaraz zniknął w domu w skale by coś z niego wyciągnąć.
Po dosłownie chwili wrócił i szybkim krokiem przeniósł coś na razie bezkształtnego kilka metrów od obozu. Rozejrzał się jeszcze by ustalić odpowiednie miejsce. Zrobił jeszcze kilka kroków i rozwinął nowy sprzęt treningowy. Były to czarne długie gumy ze sporym szpikulcem przyczepionym do nich. Pasów gum było cztery, a do każdego końca było przyczepione coś w rodzaju bransolet kajdan. Potem kiedy wbił szpikulec do połowy w ziemię spojrzał na jakoś materiału i jak mocno się rozciąga. Potem małym promieniem z palca narysował krąg, który powinien być odpowiedni do zmieszczenia się jednej osoby.
-April chodź tu i zapnij te pasy wokół nadgarstków i kostek u nóg. Kiedy to zrobisz będziesz mogła robić wszystko co chcesz, każde ćwiczenie, ale nie zniszczysz tego tak łatwo. Ta guma nie pochodzi z Ziemi tylko z innej planety, na której panuje wyższa grawitacja trochę. Poza tym jest wzmocniona przeze mnie. Zrobił jej miejsce w kole zerkając jeszcze na szpikulec... zastanawiał się czy aby go nie wyrwie, ale raczej nie, ziemia tu była całkiem twarda. A właściwie skała bardziej niż normalna gleba. Stanął obok tak by obserwować oboje tracąc całkiem chęć rozmowy z robotem. Jeśli się nie pozbiera wyrzuci go gdzieś na jakiejś kosmicznej skale.
occ Ap- te pasy gumy są wytrzymałe i musisz osiągnąć przynajmniej poziom PL równy 5000 tysięcy, a i wtedy nie wiadomo czy pękną. Możesz w nich trenować każdy taki trening zmniejsza Twoje staty o połowę, ale możesz łatwo je zdjąć.
- Koniec leniuchowania. Do roboty. April skoro masz trenować to zajmij się tym. Kuro, spryskaj dach tym co zawierają kanistry, skończymy do końca dnia ten przeklęty dom wreszcie. Nie patrz tak, to żywica, która uszczelni dach. Nie robimy basenu tylko dom. Zaraz zniknął w domu w skale by coś z niego wyciągnąć.
Po dosłownie chwili wrócił i szybkim krokiem przeniósł coś na razie bezkształtnego kilka metrów od obozu. Rozejrzał się jeszcze by ustalić odpowiednie miejsce. Zrobił jeszcze kilka kroków i rozwinął nowy sprzęt treningowy. Były to czarne długie gumy ze sporym szpikulcem przyczepionym do nich. Pasów gum było cztery, a do każdego końca było przyczepione coś w rodzaju bransolet kajdan. Potem kiedy wbił szpikulec do połowy w ziemię spojrzał na jakoś materiału i jak mocno się rozciąga. Potem małym promieniem z palca narysował krąg, który powinien być odpowiedni do zmieszczenia się jednej osoby.
-April chodź tu i zapnij te pasy wokół nadgarstków i kostek u nóg. Kiedy to zrobisz będziesz mogła robić wszystko co chcesz, każde ćwiczenie, ale nie zniszczysz tego tak łatwo. Ta guma nie pochodzi z Ziemi tylko z innej planety, na której panuje wyższa grawitacja trochę. Poza tym jest wzmocniona przeze mnie. Zrobił jej miejsce w kole zerkając jeszcze na szpikulec... zastanawiał się czy aby go nie wyrwie, ale raczej nie, ziemia tu była całkiem twarda. A właściwie skała bardziej niż normalna gleba. Stanął obok tak by obserwować oboje tracąc całkiem chęć rozmowy z robotem. Jeśli się nie pozbiera wyrzuci go gdzieś na jakiejś kosmicznej skale.
occ Ap- te pasy gumy są wytrzymałe i musisz osiągnąć przynajmniej poziom PL równy 5000 tysięcy, a i wtedy nie wiadomo czy pękną. Możesz w nich trenować każdy taki trening zmniejsza Twoje staty o połowę, ale możesz łatwo je zdjąć.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Sie 16, 2013 10:39 pm
Wzmianka April o jej bracie nieco go zasmucała. Czuł się winny za kłótnie z ojcem, najwyraźniej miał szczęście, że trafił na takich rodziców. Niezależnie co narozrabiał mógł liczyć na wsparcie ojca. Teraz, kiedy był sam brakowało mu go najbardziej. Miał wiele pytań i rozterek, a nie miał się z kim tym podzielić. Bardzo potrzebował rad, a nie miał do kogo zwrócić się z pytaniami. Kurokara zawsze go wysłuchał i miał dla niego jakąś radę, którą czasem chłopak rozumiał po kilku tygodniach. Była April, Rei i Hikaru ale tej chwili Saiyan poczuł się sam jak palec.
- Nie wiem jak to jest, mój ojciec zawsze mnie wpierał, nawet kiedy nie chciałem iść do Akademii to uszanował mój wybór ale nie odpuścił mi treningów w domu. Rodzice zawsze mnie wspierali i mogłem liczyć na ich oboje, kiedy jeszcze mama żyła, choć przysporzyłem im razem z bratem wiele kłopotów. Masz ostrego brata ale rodziny się nie wybiera no nie Nawet patrząc na Reia wszyscy się różnimy, nasze rodziny wyznają różne wartości. Nie chciałbym cię stawiać przeciw Twojemu bratu ale pewnie w jakiś sposób zależy mu na Tobie ale ja będę Cię wspierał w drodze, którą sama obierzesz. Możesz na mnie liczyć.
Wiesz każdy jest na swój sposób słaby, ja mam wiele słabości albo nawet i więcej Rzuciłbym się w ogień, żeby ratować nie tylko Ciebie ale też silniejszego Reia, czy Hikaru. Ech zamotałem się .........
Chciał powiedzieć o wiele więcej ale jakoś nie mógł dobrać słów. Nie szło mu najlepiej, to chyba nie jego dzień na poważne rozmowy. Nie chciał, żeby uważała się za ciężar. Nawet było mu jej żal, straciła moc, a byli na identycznych poziomach nim Hikaru zabrał Kuro na Ziemię. Teraz miedzy nimi jest przepaść, w końcu to nie jej wina ale chłopak czuł, że na pewno leży jej to na wątrobie. Saiyan po części poczuł się odpowiedzialny za jej stan psychiczny. Zależało mu na dziewczynie. Postanowił sobie być twardy, bo jeśli on okaże słabość to April rozsypie się jeszcze bardziej niż przed chwilą.
Zaczepki halfki poprawiły mu nastrój, udawał że nie wie kto go łapał i patrzył podejrzliwie na nią. Wyginał śmiesznie ciało, kiedy dźgała go w zabawie palcami. Miał ochotę się powstrzymać ale nie zrobił tego, wstydził się. Na jej oczywiste stwierdzenie, kiedy pod kocem zdejmowała przemoczone ubrania zareagował czerwienią na policzkach nic nie mówiąc. Dzięki tej niewinnej zabawie chłopak zaczął się uśmiechać, tak szczerze. Nie robił tego od półtora roku, od śmierci brata. Przez chwilę był wesoły i rozluźniony. Wygłupiali się, ale jakby nie patrzeć byli dziećmi.
Mentor przerwał im sielankę. Kuro pomyślał tylko „ta i kto tu leniuchuję” podążając za Ki June i Reito. Spojrzał na kanistry i dach domu. Podszedł i zanurzył palec w dziwnej, lepkiej i ostro pachnącej cieczy. Później obserwował Hikaru rozstawiającego dziwny sprzęt. Miał trochę obaw ale wiedział, że w obecności Mistika nic jej się nie stanie. Pomógł zapiąć April pasy i poklepał ją po ramieniu.
- Będzie dobrze, wierze w ciebie
Wrócił do wykonywania polecenia Hikaru.
OOC:
Trening start.
Przepraszam za suchary, jako śnie mam nastroju na posta.
- Nie wiem jak to jest, mój ojciec zawsze mnie wpierał, nawet kiedy nie chciałem iść do Akademii to uszanował mój wybór ale nie odpuścił mi treningów w domu. Rodzice zawsze mnie wspierali i mogłem liczyć na ich oboje, kiedy jeszcze mama żyła, choć przysporzyłem im razem z bratem wiele kłopotów. Masz ostrego brata ale rodziny się nie wybiera no nie Nawet patrząc na Reia wszyscy się różnimy, nasze rodziny wyznają różne wartości. Nie chciałbym cię stawiać przeciw Twojemu bratu ale pewnie w jakiś sposób zależy mu na Tobie ale ja będę Cię wspierał w drodze, którą sama obierzesz. Możesz na mnie liczyć.
Wiesz każdy jest na swój sposób słaby, ja mam wiele słabości albo nawet i więcej Rzuciłbym się w ogień, żeby ratować nie tylko Ciebie ale też silniejszego Reia, czy Hikaru. Ech zamotałem się .........
Chciał powiedzieć o wiele więcej ale jakoś nie mógł dobrać słów. Nie szło mu najlepiej, to chyba nie jego dzień na poważne rozmowy. Nie chciał, żeby uważała się za ciężar. Nawet było mu jej żal, straciła moc, a byli na identycznych poziomach nim Hikaru zabrał Kuro na Ziemię. Teraz miedzy nimi jest przepaść, w końcu to nie jej wina ale chłopak czuł, że na pewno leży jej to na wątrobie. Saiyan po części poczuł się odpowiedzialny za jej stan psychiczny. Zależało mu na dziewczynie. Postanowił sobie być twardy, bo jeśli on okaże słabość to April rozsypie się jeszcze bardziej niż przed chwilą.
Zaczepki halfki poprawiły mu nastrój, udawał że nie wie kto go łapał i patrzył podejrzliwie na nią. Wyginał śmiesznie ciało, kiedy dźgała go w zabawie palcami. Miał ochotę się powstrzymać ale nie zrobił tego, wstydził się. Na jej oczywiste stwierdzenie, kiedy pod kocem zdejmowała przemoczone ubrania zareagował czerwienią na policzkach nic nie mówiąc. Dzięki tej niewinnej zabawie chłopak zaczął się uśmiechać, tak szczerze. Nie robił tego od półtora roku, od śmierci brata. Przez chwilę był wesoły i rozluźniony. Wygłupiali się, ale jakby nie patrzeć byli dziećmi.
Mentor przerwał im sielankę. Kuro pomyślał tylko „ta i kto tu leniuchuję” podążając za Ki June i Reito. Spojrzał na kanistry i dach domu. Podszedł i zanurzył palec w dziwnej, lepkiej i ostro pachnącej cieczy. Później obserwował Hikaru rozstawiającego dziwny sprzęt. Miał trochę obaw ale wiedział, że w obecności Mistika nic jej się nie stanie. Pomógł zapiąć April pasy i poklepał ją po ramieniu.
- Będzie dobrze, wierze w ciebie
Wrócił do wykonywania polecenia Hikaru.
OOC:
Trening start.
Przepraszam za suchary, jako śnie mam nastroju na posta.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sob Sie 17, 2013 8:49 pm
Zanim przetworzył sobie w jakikolwiek sposób informacje, których oczywiście była masa, wirujące w głowie jak para ścigających się piranii, przez dziesięć minut siedział bezczynnie wpatrując się w białowłosego. W żaden sposób nie mógł zrozumieć żadnego słowa, w końcu spuścił wzrok, by opanować napływ emocji i wrócić do normalnego stanu. Groźna mina nauczyciela owej szkoły mówiła sama za siebie, nie musiał wcale niczego słyszeć. Momentalnie podniósł ręce w geście niewinności, po czym dosyć złośliwym, a jednocześnie poważnym tonem odpowiedział :
- Spokojnie, bez nerwów. Sami mnie tu przywlekliście, niczym Ci nie zawadzałem, drogi panie Groźny. Myślę, że mamy wszystko załatwione - nie mam zamiaru z Tobą, ani nikim innym walczyć. To co złe się skończyło, chyba powinienem dalej sam o siebie zadbać, nieprawdaż? - całkowicie wybity w pantałyku spuścił wzrok na podłogę. W sumie to nie wiedział do końca jak się zachować, bo nie zdołał przechwycić żadnego słowa wypowiedzianego przez Mistica. Głupio się zachował? Ba! Gorszej wypowiedzi można spodziewać się tylko od polityków.
OCC
Przepraszam najmocniej za nieobecność, termin przerwy trochę się przedłużył. Po trzech tygodniach zapomniałem też jak się dobrze piszę, więc na długość bądź jakość raczej bym nie liczył :/.
- Spokojnie, bez nerwów. Sami mnie tu przywlekliście, niczym Ci nie zawadzałem, drogi panie Groźny. Myślę, że mamy wszystko załatwione - nie mam zamiaru z Tobą, ani nikim innym walczyć. To co złe się skończyło, chyba powinienem dalej sam o siebie zadbać, nieprawdaż? - całkowicie wybity w pantałyku spuścił wzrok na podłogę. W sumie to nie wiedział do końca jak się zachować, bo nie zdołał przechwycić żadnego słowa wypowiedzianego przez Mistica. Głupio się zachował? Ba! Gorszej wypowiedzi można spodziewać się tylko od polityków.
OCC
Przepraszam najmocniej za nieobecność, termin przerwy trochę się przedłużył. Po trzech tygodniach zapomniałem też jak się dobrze piszę, więc na długość bądź jakość raczej bym nie liczył :/.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Sie 18, 2013 10:54 pm
Niestety sielanka obecnych tutaj osób musiała zostać brutalnie przerwana. Nikt się nie spodziewał tego, że KI, która niedawno była bardzo daleko stąd zjawi się nagle tutaj ni stąd ni zowąd. To było krótkie, niczym zwykły...
- Siemka. Tsu nie zyje, jest teraz mężczyzną, a ja pożyczam waszą koleżankę. Pa. - ... krótki wstrząs. Braska pojawił się jakby jego ciało składało się z kostek do układania puzzli 3d, powiedział owe słowa, chwycił April pod pachę i zniknął tak samo jak się pojawił. Nie było nawet czasu na reakcję z niczyjej strony.
Co to było!? Wyraźnie jedna wielka podpucha starego demona. Ten to już nie ma najwyraźniej co robić na tej planecie. A co na to Kuro i Hikaru? Ohoh, ciekawe.
OOC
Zabieram April. ^^
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Sie 19, 2013 4:06 pm
O dziwo Kuro bez dyskusji zabrał się do pracy. Mistick wybrał idealny moment na zamkniecie Saiyana w Komnacie. Dzięki czemu jeden z trudniejszych momentów dorastania chłopak miał za sobą. Chłopak przestał wszczynać kłótnie z byle powodu, upiera się dla zasady. Dzięki temu też nie trzeba było tracić czasu na bezsensowne i bezowocne kłótnie.
Kuro obszedł domek dokoła, coś mu nie pasowało. Jak będzie lał żywicę od góry to wszystko wokoło będzie brudne i obklejona żywicą. Szybko wpadł na pomysł rozwiązania problemu. Odszukał kilka bambusowych rurek pozostał z doprowadzania wody od strumyka do domku. Nożykiem rozciął kilka wzdłuż na pół. Przybił z jednej strony dachu niczym rynnę. Zrobił to nieco pod katem aby pozostałość żywicy spływała do drugiego zbiornika podstawionego na końcu. Założył kanister na plecy i powoli starając się być dokładnym rozlewał żywice po dachu z góry na dół. Co jakiś czas spoglądał na trenującą April i dopingował ją w duchu.
Niemniej było coś, co nie dawało mu spokoju , czuł tą Ki. Ki, która przerażała go do szpiku kości. Ogon chodził mu w szybkim tempie w prawo i w lewo. Starał się zachowywać pozory ale był niespokojny, bał się. Obok była jeszcze jedna energia, słaba i poruszała się blisko demona. W zasadzie skakała obok jak pchła na psie. Słaba ale nie demoniczna. To było dziwne. Skończył połowę dachu i zrobi sobie przerwę aby odczekać aż pozostałości żywicy spłyną po rynience do zbiornika. Czuł się zmęczony i zaspany, podszedł do wody i zaczął obmywać twarz wodą. Od wczoraj niewiele odpoczął. Obiad skwierczał na ogniu przypominając młodemu Saiyanowi jak bardzo jest głodny.
Nagle Braska pojawił się jakby znikąd. Kuro siedział na ziemi i gapił się oniemiały na demona. Wszystko zdarzyło się niemal w ułamku sekundy. Braska zabrał April i zniknął, ale nie ukrył Ki, tak jak poprzednio.
W Kuro coś pękło, właśnie zdarzyło się, czego April obawiała się najbardziej. Nie obronił jej.
Nie daruję, rozerwę na strzępy
Chłopak niczym dzikie zwierzę pognał za Ki demona.
ZT --> Sklany Las
Kuro obszedł domek dokoła, coś mu nie pasowało. Jak będzie lał żywicę od góry to wszystko wokoło będzie brudne i obklejona żywicą. Szybko wpadł na pomysł rozwiązania problemu. Odszukał kilka bambusowych rurek pozostał z doprowadzania wody od strumyka do domku. Nożykiem rozciął kilka wzdłuż na pół. Przybił z jednej strony dachu niczym rynnę. Zrobił to nieco pod katem aby pozostałość żywicy spływała do drugiego zbiornika podstawionego na końcu. Założył kanister na plecy i powoli starając się być dokładnym rozlewał żywice po dachu z góry na dół. Co jakiś czas spoglądał na trenującą April i dopingował ją w duchu.
Niemniej było coś, co nie dawało mu spokoju , czuł tą Ki. Ki, która przerażała go do szpiku kości. Ogon chodził mu w szybkim tempie w prawo i w lewo. Starał się zachowywać pozory ale był niespokojny, bał się. Obok była jeszcze jedna energia, słaba i poruszała się blisko demona. W zasadzie skakała obok jak pchła na psie. Słaba ale nie demoniczna. To było dziwne. Skończył połowę dachu i zrobi sobie przerwę aby odczekać aż pozostałości żywicy spłyną po rynience do zbiornika. Czuł się zmęczony i zaspany, podszedł do wody i zaczął obmywać twarz wodą. Od wczoraj niewiele odpoczął. Obiad skwierczał na ogniu przypominając młodemu Saiyanowi jak bardzo jest głodny.
Nagle Braska pojawił się jakby znikąd. Kuro siedział na ziemi i gapił się oniemiały na demona. Wszystko zdarzyło się niemal w ułamku sekundy. Braska zabrał April i zniknął, ale nie ukrył Ki, tak jak poprzednio.
W Kuro coś pękło, właśnie zdarzyło się, czego April obawiała się najbardziej. Nie obronił jej.
Nie daruję, rozerwę na strzępy
Chłopak niczym dzikie zwierzę pognał za Ki demona.
ZT --> Sklany Las
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Sie 19, 2013 7:56 pm
Cóż, wreszcie robot się odezwał, a jego uczniowie zabrali się za swoje czynności przydzielone. Niestety styki puszki się chyba porozłączały od uderzenia w skałę, ale to już nie jego sprawa. Nie miał czasu odpowiadać bo zaraz wyczuł coś dziwnego, złego. Demon Braska znów się pojawił na JEGO terenie i porwał kolejną uczennicę. Kuro zaraz poleciał za nim, a Hikaru cofnął się do domku. Tym razem nie popuści. Choćby miał pokazać wszystkie swoje umiejętności pokona go wreszcie, a może nawet zabije. Kiedy białowłosy szedł do domku w skale pchnął robota, który akurat stał mu na drodze, z taką siłą, że zaraz znalazł się na ziemi i wgniatając mu karoserię. Właściwie nie zrobił tego specjalnie, po prostu uznał go za zwykłą przeszkodę, którą odsunął od siebie. Był zbyt pochłonięy tym co musiał zrobić. Może na twarzy nie malowało się wiele, ale na pewno ktoś kto się znał na rzeczy potrafił wyczytać determinację, i furię. Choć oczy były zasłonięte przez okulary to właśnie one wykazywały najwięcej emocji. Pojawił się w nich blask jego energii. Po kilkunastu minutach znalazł to czego szukał. Woreczek, który kiedyś otrzymał z kryształkami pieczętującymi. Kiedyś miał nimi zapieczętować Reda, demona, który chciał być dobry, ale jego zło brało nad nim górę.
Kryształki miały różne kształty, ale rozmiary miały zbliżone. Były bardzo poręczne, ale kiedy wyczuły złą energię demona powiększały się do rozmiarów duuużej piłki. Wtedy mogły bez względu na jego moc zapieczętować na jakiś czas, ale nie na wieczność. Zacisnął cały woreczek w dłoni i schował go do kieszeni płaszcza po czym odnalazł Ki swojej uczennicy. Kuro już tam doleciał. Znajdowały się tam inne Ki, ale nie istotne tak bardzo. Skoncentrował się na Ki April i Kuro. Gdzieś tam musiał być Braska, zapewne blisko choć ukrywał swoją aurę. Przyłożył dwa palce do czoła po czym zniknął prawie bezgłośnie.
OCC 300 dmg dla Ciebie Raito. ZT za Braską
Kryształki miały różne kształty, ale rozmiary miały zbliżone. Były bardzo poręczne, ale kiedy wyczuły złą energię demona powiększały się do rozmiarów duuużej piłki. Wtedy mogły bez względu na jego moc zapieczętować na jakiś czas, ale nie na wieczność. Zacisnął cały woreczek w dłoni i schował go do kieszeni płaszcza po czym odnalazł Ki swojej uczennicy. Kuro już tam doleciał. Znajdowały się tam inne Ki, ale nie istotne tak bardzo. Skoncentrował się na Ki April i Kuro. Gdzieś tam musiał być Braska, zapewne blisko choć ukrywał swoją aurę. Przyłożył dwa palce do czoła po czym zniknął prawie bezgłośnie.
OCC 300 dmg dla Ciebie Raito. ZT za Braską
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Sie 20, 2013 9:09 pm
Coś przerażającego wisiało w powietrzu i nie był to smród spoconych wojowników, usilnie trenujących przed kolejnymi walkami ze Złem. Ktoś się nieubłaganie zbliżał, a rosnący niepokój na twarzy właściciela owej szkoły, tylko utwierdził androida w tym dziwnym przekonaniu. Wtem, ni stąd ni zowąd, wpadł dziko ubrany mężczyzna, dzierżący wielki miecz z wyrytymi symbolami. Błyskawicznie rzucił jedno czy dwa zdania, z niewyobrażalną szybkością pojawił się za saiyańską dziewczyną, którą złapał za włosy i momentalnie zniknął, tak szybko, jak się tutaj znalazł. Srebrzysto-włosy zareagował natychmiastowo. Robot wstał niepewny jak ma się w tej sytuacji zachować, ale zdenerwowany, może nawet zdesperowany Mistic pchnął go w kąt, ścigając tajemniczego gościa, który sekundę temu nawiedził jego prowizoryczny domek. Znów pozostał w pomieszczeniu sam, w nie najlepszym zresztą stanie. Gdzieniegdzie miał poprzecinane przewody, niektóre blachy wręcz się odczepiały, ukazując potworne wnętrze sztucznego człowieka. Mimowolnie powrócił do swojej wcześniejszej postawy, czyli leżenia pod ścianą jak trup. W tym czasie postanowił popracować trochę nad energią, by tym samym zregenerować siły i wydostać się z tej "szkoły".
OOC
Trening Start!
OOC
Trening Start!
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Wrz 10, 2013 5:53 pm
[z Wielkiego Jeziora z Kaede]
Oooh, szkoda, że Kaede zmieniła ubranie na mundur. O wiele ładniej prezentowała się w białej sukni, ale mus to mus. Teraz mieli inne zadanie na głowie niż relaks, właściwie to Red cały czas był czujny na niebezpieczeństwa - no, może nie wtedy, gdy pozwolił sobie na "zabawę" z usteczkami Bogini... jednak przeważnie to demon był w gotowości. Nie ukrywał, że podobała mu się przyjemna odmiana od potyczek. Wyraźniej jego niespokojny dotąd duch ochłonął i mógł rozważniej brnąć dalej przez życie. Czy u boku Białowłosej czy nie, był rad że tak potoczyły się jego losy. Teraz mógł chociaż pokazać gdzie przebywał Hikaru z uczniami (a to dzięki wchłonięciu przez June, a wcześniej przez obecność Tsu w ich szeregach), skoro nie potrafił podzielić się informacjami na temat Tsufula.
Pod stopami wojowników mignęła biaława półokrągła konstrukcja w gęstych leśnych zaroślach.
>To tutaj.
Powiedział zniżając drastycznie lot ku dołowi i wylądował słyszalnie jakieś dziesięć-piętnaście metrów od budynku należącego do organizacji Mistica. Jego samego nie było, nikogo nie było. Nie czuł niczyjej energii w pobliżu. Czyżby dalej zajmowali się sprawą w Skalnym Lesie? Nie miał bladego pojęcia. Wiedział jednak, iż Ki zarówno Kaioshinki jak i demona skuszą gospodarzy do sprawdzenia swojego dobytku. Oparł się o najbliższe drzewo plecami i chowając się w ten sposób w cieniu powiedział w stronę towarzyszki:
>Powinni się zjawić lada chwila - wszak wyczuwają naszą energię. Myślisz, że Hikaru Ci pomoże w sprawie z Tsufulami?
Zapytał z dużą nutą wątpliwości w głosie, po czym westchnął i nie zdejmując spojrzenia z dziewczyny podwoił swoją czujność w razie gdyby właściciele nie chcieliby przywitać ich z otwartymi ramionami.
Nie czuł się swobodnie na tym terenie, przecież istniało duże ryzyko, iż dojdzie znów do bójki, i nawet poselstwo Kaede na nic się zda.
Oooh, szkoda, że Kaede zmieniła ubranie na mundur. O wiele ładniej prezentowała się w białej sukni, ale mus to mus. Teraz mieli inne zadanie na głowie niż relaks, właściwie to Red cały czas był czujny na niebezpieczeństwa - no, może nie wtedy, gdy pozwolił sobie na "zabawę" z usteczkami Bogini... jednak przeważnie to demon był w gotowości. Nie ukrywał, że podobała mu się przyjemna odmiana od potyczek. Wyraźniej jego niespokojny dotąd duch ochłonął i mógł rozważniej brnąć dalej przez życie. Czy u boku Białowłosej czy nie, był rad że tak potoczyły się jego losy. Teraz mógł chociaż pokazać gdzie przebywał Hikaru z uczniami (a to dzięki wchłonięciu przez June, a wcześniej przez obecność Tsu w ich szeregach), skoro nie potrafił podzielić się informacjami na temat Tsufula.
Pod stopami wojowników mignęła biaława półokrągła konstrukcja w gęstych leśnych zaroślach.
>To tutaj.
Powiedział zniżając drastycznie lot ku dołowi i wylądował słyszalnie jakieś dziesięć-piętnaście metrów od budynku należącego do organizacji Mistica. Jego samego nie było, nikogo nie było. Nie czuł niczyjej energii w pobliżu. Czyżby dalej zajmowali się sprawą w Skalnym Lesie? Nie miał bladego pojęcia. Wiedział jednak, iż Ki zarówno Kaioshinki jak i demona skuszą gospodarzy do sprawdzenia swojego dobytku. Oparł się o najbliższe drzewo plecami i chowając się w ten sposób w cieniu powiedział w stronę towarzyszki:
>Powinni się zjawić lada chwila - wszak wyczuwają naszą energię. Myślisz, że Hikaru Ci pomoże w sprawie z Tsufulami?
Zapytał z dużą nutą wątpliwości w głosie, po czym westchnął i nie zdejmując spojrzenia z dziewczyny podwoił swoją czujność w razie gdyby właściciele nie chcieliby przywitać ich z otwartymi ramionami.
Nie czuł się swobodnie na tym terenie, przecież istniało duże ryzyko, iż dojdzie znów do bójki, i nawet poselstwo Kaede na nic się zda.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Wrz 11, 2013 5:09 pm
Rzeczywiście, żadnej energii nie dało się wyczuć w całej posesji. Wzruszyła ramionami i usiadła sobie na murku, oczekując przybycia gospodarzy. Jednocześnie mentalnie otworzyła pudełko, w którym trzymała skompresowaną swoją energię i pozwoliła, aby cała jej moc stała się możliwa do wykrycia. „To powinno zachęcić gospodarzy do szybkiego powrotu.” Pomyślała przeciągając się i ziewając głośno.
-No nic Red, po prostu poczekajmy chwilę, może wyskoczyli do sklepu?- rzuciła żartobliwie, podziwiając piękno błękitnego nieba i nucąc sobie pod nosem. W jej oczach wciąż były radosne iskierki, a całym ciałem przekazywała obserwującym ją jedną wiadomość- patrz jaka jestem urzekająca. Radosne oblicze, pełne promieniującego optymizmu i dobroci, ale jednocześnie żądne uwagi i zainteresowania. Najlepsze jest to, że robiła to nieświadomie, taka już po prostu była, nie używała trików mających zawrócić innym w głowie, tylko swobodnie wyrażała siebie.
Czas mijał, a ona siedziała przed budynkiem i oddawała się chwili relaksu. Jednak tylko z zewnątrz pokazywała kompletny brak trosk. W środku jej współczujące serce, cały czas analizowało sytuacje, co z Redem, co z mieszkańcami Ziemi, co powinna zrobić dla dobra wszechświata, może to już czas na zostanie Kaio i objęcie swym patronatem nie tylko tej planety? W głowie kłębiły się różne pytania, a na większość z nich nie znała odpowiedzi. Przecież ma teraz na wychowaniu dziesięć dzieciaków. Oj nie łatwy jest jej żywot, na domiar złego miała wrażenie, że tylko ona tak naprawdę szuka wciąż dobra dla całego świata. Miała teraz czas na zadanie sobie tych pytań, a jej ki fealing ostrzeże ją w porę przed zbliżającymi się gospodarzami.
-No nic Red, po prostu poczekajmy chwilę, może wyskoczyli do sklepu?- rzuciła żartobliwie, podziwiając piękno błękitnego nieba i nucąc sobie pod nosem. W jej oczach wciąż były radosne iskierki, a całym ciałem przekazywała obserwującym ją jedną wiadomość- patrz jaka jestem urzekająca. Radosne oblicze, pełne promieniującego optymizmu i dobroci, ale jednocześnie żądne uwagi i zainteresowania. Najlepsze jest to, że robiła to nieświadomie, taka już po prostu była, nie używała trików mających zawrócić innym w głowie, tylko swobodnie wyrażała siebie.
Czas mijał, a ona siedziała przed budynkiem i oddawała się chwili relaksu. Jednak tylko z zewnątrz pokazywała kompletny brak trosk. W środku jej współczujące serce, cały czas analizowało sytuacje, co z Redem, co z mieszkańcami Ziemi, co powinna zrobić dla dobra wszechświata, może to już czas na zostanie Kaio i objęcie swym patronatem nie tylko tej planety? W głowie kłębiły się różne pytania, a na większość z nich nie znała odpowiedzi. Przecież ma teraz na wychowaniu dziesięć dzieciaków. Oj nie łatwy jest jej żywot, na domiar złego miała wrażenie, że tylko ona tak naprawdę szuka wciąż dobra dla całego świata. Miała teraz czas na zadanie sobie tych pytań, a jej ki fealing ostrzeże ją w porę przed zbliżającymi się gospodarzami.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Wrz 11, 2013 8:12 pm
Pojawił się wraz ze swoimi uczniami tuż przed gośćmi w jego szkole. Zaraz się do nich odwrócił i popatrzył. Nie zmieniał jeszcze swojego stroju do walki bo nie było czasu. Poza tym był zmęczony i nie chciało mu się. Stanowczo za rzadko walczy na serio, ale może to dobrze ? Choć powinien jakoś zacząć trenować.
- Co robicie na moim terenie ? Szczególnie Ty Redzie ? Nie jesteś tu mile widziany. Przez Ciebie nie żyje moja uczennica, Tsu. Z Tobą odkąd pamiętam były same problemy. Może powinienem Cię zamknąć w jednej z tych kryształowych kul, które otrzymałem kiedyś, ponad trzy wieki temu ? Dalej je trzymam przy sobie w razie potrzeby. Wiem, że June już Ci skopała rzyć wraz z Reiem. Może chcesz powtórki ? Mówił to patrząc w oczy demona, ale jego twarz była nieprzenikniona. Na pewno nie cieszył się ze spotkania po latach. Wolałby nigdy więcej nie zobaczyć tego osobnika. Powinien był szczeznąć przynajmniej dwieście lat temu.
Dopiero po chwili odwrócił wzrok i zerknął na białowłosą Niebiankę. Przypomniał sobie, że dalej emanował potężną aurą, więc schował swoją Ki prawie do zera, tak, że nie był w stanie go nikt wyczuć z dużej odległości. Nie wiedział dlaczego, ale patrząc na małolatę, która miała kiedyś stać się jedną z Kaiów miał ochotę puścić pawia-tęczę. Jej całokształt powodował, że była zbyt słodka. W dodatku jej cała prezencja była nie do zniesienia. Poza tym wiedział co się działo u Karina, dzięki Kurze. To był bardzo wkurzający dzieciak nie mający pojęcia o załatwianiu złych istot. Jeszcze wiele będzie musiała się nauczyć, ale to nie mistic będzie ją uczył. Choć skoro jest obecnie na Ziemi to teoretycznie podlega mu. Przecież to on się opiekował tą planetą.
Nastąpiła chwila milczenia, którą Hikaru wykorzystał by wejść do domku w skale i wrócić dwie minuty później z pistoletem medycznym w ręku. Podszedł do Kury i włożył ampułkę z lekiem w odpowiednie miejsce, po czym przyłożył "lufę " do ramienia dziecka i wstrzelił cały wkład w niego. Po tej czynności schował pistolet do kieszeni stroju mistycznego. W ciele młodego sayana natomiast od miejsca zastrzyku zaczęło się rozchodzić o całym ciele ciepło, kojące ciepło, które odrobinę ogłupiało, ale nie było groźne. Po paru godzinach jego młode ciało powinno się zregenerować, wtedy będzie można wyruszyć.
- Co robicie na moim terenie ? Szczególnie Ty Redzie ? Nie jesteś tu mile widziany. Przez Ciebie nie żyje moja uczennica, Tsu. Z Tobą odkąd pamiętam były same problemy. Może powinienem Cię zamknąć w jednej z tych kryształowych kul, które otrzymałem kiedyś, ponad trzy wieki temu ? Dalej je trzymam przy sobie w razie potrzeby. Wiem, że June już Ci skopała rzyć wraz z Reiem. Może chcesz powtórki ? Mówił to patrząc w oczy demona, ale jego twarz była nieprzenikniona. Na pewno nie cieszył się ze spotkania po latach. Wolałby nigdy więcej nie zobaczyć tego osobnika. Powinien był szczeznąć przynajmniej dwieście lat temu.
Dopiero po chwili odwrócił wzrok i zerknął na białowłosą Niebiankę. Przypomniał sobie, że dalej emanował potężną aurą, więc schował swoją Ki prawie do zera, tak, że nie był w stanie go nikt wyczuć z dużej odległości. Nie wiedział dlaczego, ale patrząc na małolatę, która miała kiedyś stać się jedną z Kaiów miał ochotę puścić pawia-tęczę. Jej całokształt powodował, że była zbyt słodka. W dodatku jej cała prezencja była nie do zniesienia. Poza tym wiedział co się działo u Karina, dzięki Kurze. To był bardzo wkurzający dzieciak nie mający pojęcia o załatwianiu złych istot. Jeszcze wiele będzie musiała się nauczyć, ale to nie mistic będzie ją uczył. Choć skoro jest obecnie na Ziemi to teoretycznie podlega mu. Przecież to on się opiekował tą planetą.
Nastąpiła chwila milczenia, którą Hikaru wykorzystał by wejść do domku w skale i wrócić dwie minuty później z pistoletem medycznym w ręku. Podszedł do Kury i włożył ampułkę z lekiem w odpowiednie miejsce, po czym przyłożył "lufę " do ramienia dziecka i wstrzelił cały wkład w niego. Po tej czynności schował pistolet do kieszeni stroju mistycznego. W ciele młodego sayana natomiast od miejsca zastrzyku zaczęło się rozchodzić o całym ciele ciepło, kojące ciepło, które odrobinę ogłupiało, ale nie było groźne. Po paru godzinach jego młode ciało powinno się zregenerować, wtedy będzie można wyruszyć.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Wrz 11, 2013 9:11 pm
Spojrzała na Kuro, jego stan faktycznie nie był zbyt dobry, więc wrócenie do szkoły było dobrym pomysłem, nie chciała żeby jemu coś się stało. Hikaru nic im nie wspomniał o tajemniczych gościach, więc gdy wrócili magiczną sztuczką, która była imponująca lekko się zdziwiła. Nawiasem mówiąc będzie musiał tego kiedyś nauczyć czarnowłosego, bo na pewno jemu się to przyda. Zanim w jakikolwiek sposób odezwała się do nowo przybyłych postanowiła zająć się swoim ukochanym. Szybko pobiegła do domku po jakąś wodę i koce. To było najważniejsze. Trochę było jej głupio, ale znowu wzięła chłopca na ręce jak dziecko i poszła z nim pod najbliższe drzewo.
- Musisz trochę odpocząć, my z mistrzem zajmiemy się wszystkim, zasługujesz na trochę snu. Tutaj masz wodę, nie sprzeciwiaj się nawet, ledwo się poruszasz. – powiedziała uśmiechając się do niego łagodnie, okryła go materiałem i ruszyła w stronę trójki pozostałych. Dopiero teraz mogła im się dokładnie przyjrzeć. Jedną z nich kojarzyła, to ona była obok Chepriego, pojawiając się z nie wiadomo skąd i w jakim celu. Była bardzo ładna i dostojna w tym wszystkim, April przy niej wyglądała jak jakiś wypłosz. – Czy Ty nie byłaś przypadkiem wtedy, kiedy walczyliśmy z Braską?
Starała się być bardzo uprzejma w stosunku do niej, w końcu jej nie znała i należał jej się odpowiedni szacunek, pomimo, że nie wiedziała, że jest Boginką czuć było od niej jakaś wyższość. Następnie swój wzrok skierowała w stronę mężczyzny. Wysoki, długie ciemne włosy i czerwone oczy, wyglądał dobrodusznie. W jego stronę również się uśmiechnęła. Mina trochę jej zrzedła, gdy usłyszała słowa Hikaru. Więc to był ten Red o którym tyle słyszała. Nie znała nikogo, ale wydawało jej się, że Mistick potraktował ich zbyt ostro, zwłaszcza, że widać było, że nie przyszli tutaj w złych zamiarach.
- Wybacz, że się wtrąca, ale... z wypowiedzi Braski wywnioskowałam, że Tsu sama oddała za niego życie, więc to raczej nie była jej wina, tylko jej własny wybór, a przynajmniej ja tak to zrozumiałam. Nie trzeba tak ostro Mistrzu, widać, że przybyli tutaj w pokojowych celach i żadne z nich nie chce walczyć. Poza tym zamykanie kogoś w kryształowej kuli chyba jest bezcelowe, każdemu trzeba dawać szansę, czyż nie? – powiedziała wszystko bardzo szybko na jednym tchu, z jej buzi nie schodził cień uśmiechu. To jeszcze pewnie po udanej walce, albo i dlatego, że w końcu poznała tutaj kogoś innego. Nie znała ich poziomu mocy, nie była tak obeznana w tym. Nie uważała, że robiła coś złego, w końcu każdy zasługiwał na drugą szanse, na dodatek w końcu przybyli tutaj i nie wyglądali jakby mieli złe zamiary, więc uważała zachowanie swojego Misticka za karygodne, zwłaszcza, że żył już tutaj tyle lat, więc powinien okazywać chociaż trochę empatii w stosunku do innych ludzi, bo faktycznie wezmą go za zgrzybiałego gościa, który na dodatek nawet nie wiadomo, czy tak do końca jest dobry. – Miło mi, jestem April.
Przedstawiła się będąc ciekawą, co teraz się wydarzy, miała nadzieję, że nie dojdzie do złych czynów, bo tego nie chciała teraz, po pierwsze Kuro potrzebuje ciszy, po drugie ta burda zostałaby wykonana niepotrzebnie. W jakim celu tutaj przybyli? Kim są dokładnie, o co tutaj chodzi? Myśli nie dawały jej spokoju.
- Musisz trochę odpocząć, my z mistrzem zajmiemy się wszystkim, zasługujesz na trochę snu. Tutaj masz wodę, nie sprzeciwiaj się nawet, ledwo się poruszasz. – powiedziała uśmiechając się do niego łagodnie, okryła go materiałem i ruszyła w stronę trójki pozostałych. Dopiero teraz mogła im się dokładnie przyjrzeć. Jedną z nich kojarzyła, to ona była obok Chepriego, pojawiając się z nie wiadomo skąd i w jakim celu. Była bardzo ładna i dostojna w tym wszystkim, April przy niej wyglądała jak jakiś wypłosz. – Czy Ty nie byłaś przypadkiem wtedy, kiedy walczyliśmy z Braską?
Starała się być bardzo uprzejma w stosunku do niej, w końcu jej nie znała i należał jej się odpowiedni szacunek, pomimo, że nie wiedziała, że jest Boginką czuć było od niej jakaś wyższość. Następnie swój wzrok skierowała w stronę mężczyzny. Wysoki, długie ciemne włosy i czerwone oczy, wyglądał dobrodusznie. W jego stronę również się uśmiechnęła. Mina trochę jej zrzedła, gdy usłyszała słowa Hikaru. Więc to był ten Red o którym tyle słyszała. Nie znała nikogo, ale wydawało jej się, że Mistick potraktował ich zbyt ostro, zwłaszcza, że widać było, że nie przyszli tutaj w złych zamiarach.
- Wybacz, że się wtrąca, ale... z wypowiedzi Braski wywnioskowałam, że Tsu sama oddała za niego życie, więc to raczej nie była jej wina, tylko jej własny wybór, a przynajmniej ja tak to zrozumiałam. Nie trzeba tak ostro Mistrzu, widać, że przybyli tutaj w pokojowych celach i żadne z nich nie chce walczyć. Poza tym zamykanie kogoś w kryształowej kuli chyba jest bezcelowe, każdemu trzeba dawać szansę, czyż nie? – powiedziała wszystko bardzo szybko na jednym tchu, z jej buzi nie schodził cień uśmiechu. To jeszcze pewnie po udanej walce, albo i dlatego, że w końcu poznała tutaj kogoś innego. Nie znała ich poziomu mocy, nie była tak obeznana w tym. Nie uważała, że robiła coś złego, w końcu każdy zasługiwał na drugą szanse, na dodatek w końcu przybyli tutaj i nie wyglądali jakby mieli złe zamiary, więc uważała zachowanie swojego Misticka za karygodne, zwłaszcza, że żył już tutaj tyle lat, więc powinien okazywać chociaż trochę empatii w stosunku do innych ludzi, bo faktycznie wezmą go za zgrzybiałego gościa, który na dodatek nawet nie wiadomo, czy tak do końca jest dobry. – Miło mi, jestem April.
Przedstawiła się będąc ciekawą, co teraz się wydarzy, miała nadzieję, że nie dojdzie do złych czynów, bo tego nie chciała teraz, po pierwsze Kuro potrzebuje ciszy, po drugie ta burda zostałaby wykonana niepotrzebnie. W jakim celu tutaj przybyli? Kim są dokładnie, o co tutaj chodzi? Myśli nie dawały jej spokoju.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Wrz 11, 2013 10:25 pm
Hah, do sklepu, a to dobre! Skinął lekko głowę chcąc się uśmiechnąć do kawału Kaede, ale myśli krążyły mu wokół... no a kogo jak nie wokół Białowłosego wojownika? Ze strzępek wspomnień wyłaniał się obraz potężnego wojaka, który nie uginał się pod jarzmem Zła i nienawidził demonów. Zabawne, do tego akurat przyczynił się sam Red, ale to było tak dawno... Wolał w tym miejscu "najeść się" pozytywnym nastawieniem dziewczyny, która wydawała się być za spokojna na to co miało nadejść za chwilę.
Bum! W ułamku sekundy zjawili się ONI. Mieszkańcy tego domostwa w skale stawili się niemal punktualnie. Zważywszy na kondycję ich ciał mógł wybaczyć im spóźnienie, bo nie spieszył się do między innymi wiązanki słów jaką wypuścił ze swoich ust Mistyczny Wojownik. Zero przywitania, od razu konkretne pytanie. Niby nie powinien się dziwić, wszak przybyli bez zaproszenia. Ah, i w dodatku Hikaru zepsuł pierwsze wrażenie demona wobec dwójki uczniów. Nie wszyscy musieli od razu znać Reda jako mordercę i zło wcielone, no! Zwłaszcza, że teraz starał się jak mógł nie wybijać się przed szereg z jakimś wybrykiem. Ciężko było znieść słowa Hikaru o jego przeszłości, bo właściwie wszystko co najgorsze wywlókł od razu. Takie przybicie gwoździa do trumny z niechcianymi wspomnieniami. Skoncentrował się jak mógł najbardziej i mierząc się w pojedynku spojrzeń z Białowłosym chciał zabrać w końcu głos, chociaż na parę sekund.
>...też tęskniłem. Mruknął cicho, ale słyszalnie, po czym wrócił do sedna sprawy. To nie ja chciałem się z Tobą widzieć...
Skinął lekko głową na Kaede, która to miała pilną sprawę do Mistic'a. Gdyby nie to, iż nie do końca (bo wcale) ufał jego organizacji i podopiecznym, to zostawiłby Boginię do swobodnej rozmowy. Był więc tutaj tylko dlatego, że po pierwsze wskazał miejsce pobytu Hikaru, po drugie - dla dobra samej Białowłosej. O ile Ona sama z siebie zła nie była, to jednak pomaganie najgorszemu wrogowi (czy jednemu z najgorszych) Białej Małpy nie poprawia Jej wizerunku w oczach "znajomego z dawnych lat". Prawda i tak wyjdzie na jaw, przecież Red'a miało nie być - Reito i June mieli go unicestwić, a tylko dzięki losowi i pomocy Kaede jest na nogach, i to z nowym nabytkiem w klatce piersiowej.
W każdym bądź razie, nie mógł uwierzyć, że podopieczna Hikaru miała śmiałość wtrącić się do rozmowy i przedstawić swój punkt widzenia. Fakt faktem, Red nie zabił umyślnie Tsu, ale nie powinna była igrać ze swoim nauczycielem. Może z tego tytułu dostać karę albo ochrzan albo coś gorszego. Tym bardziej zaciekawiła go postawa młodej dziewczyny, która przedstawiła się później jako April. Miała charakterek, skoro nie fatygowała się w umizgi, tylko powiedziała wprost. Wzrok swój przeniósł więc od zimnego spojrzenia Hikaru na właśnie patrzałki koloru błękitnego wspomnianej Halfki i wnikliwie obserwował. Trzeba przyznać, że dziewczyny potrafią rozładowywać atmosferę - aparycja Kaede plus przemowa April równa się słodkościom, a Red lubił słodycze, mhehehe. A tak na serio, to nie był przyzwyczajony, aby ktoś wstawiał się za nim. Jeśli tak było, to w dalekiej przeszłości, tak dalekiej, że sam zapominał szczegółów.
Gdy Mistic udał się do domu na dosłownie dwie minuty mógł spokojniej badać zmysłem wzroku podopiecznych Nauczyciela Szkoły Światła. Dostrzegł, że wcześniej niezidentyfikowane dziecko okazało się być pomniejszoną wersją Kuro. Ale co zaszło? Czyżby imprezka u Braski była mocna we wrażenia? Chyba tak, widząc po właścicielach tej posesji można stwierdzić, iż zmęczenie na ich obliczach nie wzięło się z powietrza. Musiało się dziać, oj musiało. Nie czuł się uprawniony do zadawania pytań w tym zgromadzeniu (ochroniarz to ochroniarz, prawda?), dlatego tylko nasłuchiwał i obserwował spod gęstego cienia drzewa, o który był wciąż oparty plecami i uparcie milczał.
Do czasu. Dosłownie dwie sekundy przed przyjściem Hikaru odważył się przełamać ciszę i coś rzec:
>April, chcę Ci powiedzieć, że...
...nie dokończył, bowiem wrócił Białowłosy z lekami dla poturbowanego malca. Odwrócił spojrzenie od gospodarzy, wrócił z powrotem do pilnowania Kaede, od której to teraz zależało jaki będzie dalszy bieg wydarzeń. Powinien mieć na Nią oko, tak samo jak April i Boginia miała swoją wyraźną osobowość...
Bum! W ułamku sekundy zjawili się ONI. Mieszkańcy tego domostwa w skale stawili się niemal punktualnie. Zważywszy na kondycję ich ciał mógł wybaczyć im spóźnienie, bo nie spieszył się do między innymi wiązanki słów jaką wypuścił ze swoich ust Mistyczny Wojownik. Zero przywitania, od razu konkretne pytanie. Niby nie powinien się dziwić, wszak przybyli bez zaproszenia. Ah, i w dodatku Hikaru zepsuł pierwsze wrażenie demona wobec dwójki uczniów. Nie wszyscy musieli od razu znać Reda jako mordercę i zło wcielone, no! Zwłaszcza, że teraz starał się jak mógł nie wybijać się przed szereg z jakimś wybrykiem. Ciężko było znieść słowa Hikaru o jego przeszłości, bo właściwie wszystko co najgorsze wywlókł od razu. Takie przybicie gwoździa do trumny z niechcianymi wspomnieniami. Skoncentrował się jak mógł najbardziej i mierząc się w pojedynku spojrzeń z Białowłosym chciał zabrać w końcu głos, chociaż na parę sekund.
>...też tęskniłem. Mruknął cicho, ale słyszalnie, po czym wrócił do sedna sprawy. To nie ja chciałem się z Tobą widzieć...
Skinął lekko głową na Kaede, która to miała pilną sprawę do Mistic'a. Gdyby nie to, iż nie do końca (bo wcale) ufał jego organizacji i podopiecznym, to zostawiłby Boginię do swobodnej rozmowy. Był więc tutaj tylko dlatego, że po pierwsze wskazał miejsce pobytu Hikaru, po drugie - dla dobra samej Białowłosej. O ile Ona sama z siebie zła nie była, to jednak pomaganie najgorszemu wrogowi (czy jednemu z najgorszych) Białej Małpy nie poprawia Jej wizerunku w oczach "znajomego z dawnych lat". Prawda i tak wyjdzie na jaw, przecież Red'a miało nie być - Reito i June mieli go unicestwić, a tylko dzięki losowi i pomocy Kaede jest na nogach, i to z nowym nabytkiem w klatce piersiowej.
W każdym bądź razie, nie mógł uwierzyć, że podopieczna Hikaru miała śmiałość wtrącić się do rozmowy i przedstawić swój punkt widzenia. Fakt faktem, Red nie zabił umyślnie Tsu, ale nie powinna była igrać ze swoim nauczycielem. Może z tego tytułu dostać karę albo ochrzan albo coś gorszego. Tym bardziej zaciekawiła go postawa młodej dziewczyny, która przedstawiła się później jako April. Miała charakterek, skoro nie fatygowała się w umizgi, tylko powiedziała wprost. Wzrok swój przeniósł więc od zimnego spojrzenia Hikaru na właśnie patrzałki koloru błękitnego wspomnianej Halfki i wnikliwie obserwował. Trzeba przyznać, że dziewczyny potrafią rozładowywać atmosferę - aparycja Kaede plus przemowa April równa się słodkościom, a Red lubił słodycze, mhehehe. A tak na serio, to nie był przyzwyczajony, aby ktoś wstawiał się za nim. Jeśli tak było, to w dalekiej przeszłości, tak dalekiej, że sam zapominał szczegółów.
Gdy Mistic udał się do domu na dosłownie dwie minuty mógł spokojniej badać zmysłem wzroku podopiecznych Nauczyciela Szkoły Światła. Dostrzegł, że wcześniej niezidentyfikowane dziecko okazało się być pomniejszoną wersją Kuro. Ale co zaszło? Czyżby imprezka u Braski była mocna we wrażenia? Chyba tak, widząc po właścicielach tej posesji można stwierdzić, iż zmęczenie na ich obliczach nie wzięło się z powietrza. Musiało się dziać, oj musiało. Nie czuł się uprawniony do zadawania pytań w tym zgromadzeniu (ochroniarz to ochroniarz, prawda?), dlatego tylko nasłuchiwał i obserwował spod gęstego cienia drzewa, o który był wciąż oparty plecami i uparcie milczał.
Do czasu. Dosłownie dwie sekundy przed przyjściem Hikaru odważył się przełamać ciszę i coś rzec:
>April, chcę Ci powiedzieć, że...
...nie dokończył, bowiem wrócił Białowłosy z lekami dla poturbowanego malca. Odwrócił spojrzenie od gospodarzy, wrócił z powrotem do pilnowania Kaede, od której to teraz zależało jaki będzie dalszy bieg wydarzeń. Powinien mieć na Nią oko, tak samo jak April i Boginia miała swoją wyraźną osobowość...
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Wrz 11, 2013 11:00 pm
-Witaj April, uroczo wyglądasz, jesteś najładniejszą halfką jaką miałam okazję poznać.- powiedziała z uśmiechem, machając dłonią w stronę dziewczyny. Postanowiła przemilczeć, że jest jedyną halfką, jaką poznała. Uniosła się z murka i podleciała nieco bliżej, robiąc kilka młynków w powietrzu, dla własnej zabawy, Po chwili zawisnęła parę centymetrów nad ziemią, w pozycji stojącej naprzeciw mistica, wyciągając do niego przyjaźnie dłoń. Widać było, że kipi pozytywną energią i chce zarażać swoim dobrem. Nagle przypomniała sobie o czymś i odleciała na bok, rzucając Hikaru przepraszający uśmiech i sięgając po jedną paczkę ciastek. Miała ich jeszcze dwie, w kieszeniach munduru.
-To dla ciebie i Kuro, jak już wydobrzeje.- podarowała April własne wypieki. –To ciastka z boskiego przepisu, znaczy się mojego. Jestem Kaede, przybyłam na ziemię reprezentując bogów.- przedstawiła się, wciąż uśmiechając i przyglądając się rozmówczyni z ognikami radości w oczach. Po chwili wkupiła większa uwagę na Kuro. –Zupełnie zignorowałam fakt jego przemiany w Skalnym Lesie… Ale jest słodki!- krzyknęła z euforią, oglądając miniaturkę wojownika, którego poznała w wieży Karina.
Po części grzecznościowej, wróciła lecąc w powietrzu do gospodarza i wszechmentora tych włości.
-Uważam, że powinieneś spokojniej odnosić się do kogoś, kto stał się jednością z twoją uczennicą Hikaru.- wtrąciła w obronie Reda. –Red nie zrobił nic złego, jego życie jest darem i zwiastunem dobrej nowiny, skoro nawet demony wzajemnie oddają za siebie życie. Zawsze będzie mnie wzruszała historia Tsu i Reda, ale oddamy jej należny honor, obdarzając przyjaźnią tego chłopca.- miała nadzieję, że rzuci trochę boskiego światła na tę sytuację. –A twoi uczniowie nie walczyli z nim, tylko z tsufulem. Wyleczyłam już dwie zakażone osoby i póki co chyba nie ma kolejnej na Ziemi.- trzeba było konkretnie przedstawić sytuację. –Jestem szczęśliwa, że mogłam poznać tak sławnego wojownika jak ty. Musisz mi jednak wybaczyć, że nie zostanę na herbacie, będę dalej tropiła kosmicznego pasożyta, tak się składa, że mam dar wykrycia kto w moim bliskim sąsiedztwie jest zakażony, a kto nie. Twoi uczniowie są czyści, ale jakbyś nabrał jakiś podejrzeń, daj mi znać. Naturalnie wspomnę w raporcie dla Kaioshina, że byłeś bardzo chętny do współpracy.- wyciągnęła swoją dłoń, aby wymienić przyjacielski uścisk z mistickiem.
-To dla ciebie i Kuro, jak już wydobrzeje.- podarowała April własne wypieki. –To ciastka z boskiego przepisu, znaczy się mojego. Jestem Kaede, przybyłam na ziemię reprezentując bogów.- przedstawiła się, wciąż uśmiechając i przyglądając się rozmówczyni z ognikami radości w oczach. Po chwili wkupiła większa uwagę na Kuro. –Zupełnie zignorowałam fakt jego przemiany w Skalnym Lesie… Ale jest słodki!- krzyknęła z euforią, oglądając miniaturkę wojownika, którego poznała w wieży Karina.
Po części grzecznościowej, wróciła lecąc w powietrzu do gospodarza i wszechmentora tych włości.
-Uważam, że powinieneś spokojniej odnosić się do kogoś, kto stał się jednością z twoją uczennicą Hikaru.- wtrąciła w obronie Reda. –Red nie zrobił nic złego, jego życie jest darem i zwiastunem dobrej nowiny, skoro nawet demony wzajemnie oddają za siebie życie. Zawsze będzie mnie wzruszała historia Tsu i Reda, ale oddamy jej należny honor, obdarzając przyjaźnią tego chłopca.- miała nadzieję, że rzuci trochę boskiego światła na tę sytuację. –A twoi uczniowie nie walczyli z nim, tylko z tsufulem. Wyleczyłam już dwie zakażone osoby i póki co chyba nie ma kolejnej na Ziemi.- trzeba było konkretnie przedstawić sytuację. –Jestem szczęśliwa, że mogłam poznać tak sławnego wojownika jak ty. Musisz mi jednak wybaczyć, że nie zostanę na herbacie, będę dalej tropiła kosmicznego pasożyta, tak się składa, że mam dar wykrycia kto w moim bliskim sąsiedztwie jest zakażony, a kto nie. Twoi uczniowie są czyści, ale jakbyś nabrał jakiś podejrzeń, daj mi znać. Naturalnie wspomnę w raporcie dla Kaioshina, że byłeś bardzo chętny do współpracy.- wyciągnęła swoją dłoń, aby wymienić przyjacielski uścisk z mistickiem.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Wrz 12, 2013 8:18 pm
Elementy układanki się łączyły. Wszystko co Kuro mu powiedział o przepowiedni i to co wyczuwał w czasie walki z Braską. W dodatku dwunogi, chodzący wykrywacz Tsufulów. W dodatku strasznie przesłodzony. Hikaru chłonął informacje jak gąbka wodę, niestety April mu trochę przeszkodziła przynajmniej przez chwilę. Nie skomentował jednak jej słów. Żeby wiedziała ile to razy próbował ratować Reda. A on zawsze w coś wpadał. Tym razem to był Tsuful. Wrócił jednak do tego co mówiła boginka Kaede. Otrzymał ciastko, które sama upiekła... nie.. nie mógł się powstrzymać....
- Red to skalanie boskie. Próbowałem go ratować przynajmniej pięć razy, a owe Redballe były stworzone właśnie po to by odseparować jego złą stronę od tej lepszej. Ledwo się pojawił, a już zaczął szaleć. Był dwukrotnie silniejszy przez tego Tsufula i prawie zabił June. Moi uczniowie nie będą z nim współpracować, szczególnie April. Jaką mam pewność, że znów Tsuful lub inny pasożyt go nie zarazi ? Albo jego zła strona znów weźmie górę ? Trzy wieki temu to często się działo. Tu zrobił małą pauzę, po czym teraz tylko do boginki się zwrócił.
-Jestem patronem tej planety i doskonale wiem co dzieję się na niej. Szczególnie kiedy jest niszczone całe miasto. Wiedziałem, że coś się znów panoszy, ale nie byłem pewien dokładnie co. Kuro jest odporny bez wątpienia, mamy świętą wodę i potrafię jej użyć. Skoro mówisz, że potrafisz wykrywać pasożyty, daj znać jeśli coś zauważysz zanim zacznie szaleć najlepiej. Moi uczniowie jednak musza odpocząć i jutro zajmiemy się resztą. Mam nadzieję, że potrafisz przekazywać myśli na odległość, panno boginko ? Patrzył na nią swoimi srebrnymi oczami, ale nawet oczy nic nie wyrażały. Były bez wątpienia poważne, a kiedy ona wyciągnęła dłoń do niego pozwolił przetrzymać tą chwilę dłużej niż powinien po czym ją uścisnął. A niech tam będzie.
OCC Kuro leczysz się fabularnie i mechanicznie dwa razy szybciej dzięki zastrzykowi, ogon dolepimy Ci później.
- Red to skalanie boskie. Próbowałem go ratować przynajmniej pięć razy, a owe Redballe były stworzone właśnie po to by odseparować jego złą stronę od tej lepszej. Ledwo się pojawił, a już zaczął szaleć. Był dwukrotnie silniejszy przez tego Tsufula i prawie zabił June. Moi uczniowie nie będą z nim współpracować, szczególnie April. Jaką mam pewność, że znów Tsuful lub inny pasożyt go nie zarazi ? Albo jego zła strona znów weźmie górę ? Trzy wieki temu to często się działo. Tu zrobił małą pauzę, po czym teraz tylko do boginki się zwrócił.
-Jestem patronem tej planety i doskonale wiem co dzieję się na niej. Szczególnie kiedy jest niszczone całe miasto. Wiedziałem, że coś się znów panoszy, ale nie byłem pewien dokładnie co. Kuro jest odporny bez wątpienia, mamy świętą wodę i potrafię jej użyć. Skoro mówisz, że potrafisz wykrywać pasożyty, daj znać jeśli coś zauważysz zanim zacznie szaleć najlepiej. Moi uczniowie jednak musza odpocząć i jutro zajmiemy się resztą. Mam nadzieję, że potrafisz przekazywać myśli na odległość, panno boginko ? Patrzył na nią swoimi srebrnymi oczami, ale nawet oczy nic nie wyrażały. Były bez wątpienia poważne, a kiedy ona wyciągnęła dłoń do niego pozwolił przetrzymać tą chwilę dłużej niż powinien po czym ją uścisnął. A niech tam będzie.
OCC Kuro leczysz się fabularnie i mechanicznie dwa razy szybciej dzięki zastrzykowi, ogon dolepimy Ci później.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Wrz 13, 2013 10:47 am
Zauważyła wnikliwe spojrzenie dopiero przybyłego mężczyzny, więc i ona nie spuszczała go z zasięgu swojego wzroku. Była bardzo ciekawa tych dwóch postaci. Pomimo napiętej sytuacji pomiędzy przybyszami, a Hikaru, czarnowłosa nie traciła kontroli i stała z uśmiechem na ustach, tak jakby było to co najmniej spotkanie w kawiarni. Gdy Red zwrócił się do niej bardzo się zdziwiła, nie sądziła, że normalnie ktoś mógłby coś od niej chcieć, niestety. Nie dokończył, bo wparował Hikaru, który na moment ich opuścił. Była bardzo ciekawa, co ciemnowłosy miał jej do powiedzenia, ale teraz pewnie się tego nie dowie, co więcej będzie się ciągle zastanawiała. Na usłyszane słowa Kaede o najpiękniejszej halfce totalnie się zarumieniła. Nie sądziła, że ktoś tak może o niej powiedzieć, no i nie wiedziała, że Bogini powiedziała to raczej z grzeczności, ale zrobiło jej się niezwykle miło, nigdy nikt tak do niej nie powiedział. Była bardzo przyjazna, latała dookoła, pozytywna energia rozprzestrzeniała się dookoła, a przynajmniej dziewczyna ją poczuła.
- Dziękuję Ci Kaede, jesteś naprawdę miła. – powiedziała z radością przyjmując ciastka. Pamiętała jak June kiedyś podzieliła się z nią czymś podobnym i doskonale pamiętała, że było to przepyszne. Natychmiast zjadła swoją część, a dla Kuro schowała żeby ją nie korciło. – Pyyyszne!
To już drugi raz, kiedy miała coś słodkiego, niesamowicie przyjemne uczucie, nigdy nie sądziła, że coś takiego może sprawić tak wielką przyjemność dla podniebienia. Słuchała uważnie Boskiej istoty, która następnie zwróciła się do Misticka, miała rację, ten chłopak na pewno nie mógł zrobić niczego złego. Słowa Hikaru zaskoczyły ją.
- Pasożyt? Ten Tsuful? To skąd się wziął na Ziemi? I czy może ktoś mi wytłumaczyć, co dokładnie się dzieje jak on wkroczy do kogoś? – spytała, bo wszyscy ciągle o nim mówili, a ona sama zbyt dużo nie wiedziała i oczekiwała odpowiedzi, konkretnej odpowiedzi. – Mistrzu, nie możemy w takim razie dać im tej świętej wody, gdyby coś znaleźli?
Dla niej było proste, że skoro dziewczyna była Boginką, to musiała być niewątpliwie silna, no i jeszcze przyszła z chłopakiem, który z opowiadań srebrnowłosego posiadał też niezwykłą siłę. Nie rozumiała, po co całe to zamieszanie. No i też nie potrafiła sobie wyjaśnić w takim razie, po co oni tutaj przybyli. Tylko tak sobie pogadać? Z jednej strony nie chcieli żeby tamta dwójka ich opuszczała, to zawsze jakieś urozmaicenie. Ciągle obserwowała czerwonowłosego, nie mogła zrozumieć: dlaczego Hikaru tak go nienawidzi, brunetka nie widziała w nim ani kropli zła, może dlatego, że miała zbyt wielką empatię do wszystkich naokoło, a może dlatego, że nie chciała w nim widzieć czegoś takiego? Musiała oderwać się od tych myśli i zerknęła w stronę Kuro, który ciągle odpoczywał, teraz po lekarstwie na pewno zregeneruje się szybciej. W rękach ciągle trzymała dla niego ciastko, które nie kontrolowanie przybliżyła do ust, natychmiast jednak się opamiętała. Zrobiła to jednak dlatego, że myśli o tym, że czarnowłosy może nigdy nie powrócić do swoich rozmiarów lekko ją przeraziły, no ale pora wrócić do spraw tutaj. Oczekiwała odpowiedzi, spojrzenia jej i Reda znowu się spotkały.
- Dziękuję Ci Kaede, jesteś naprawdę miła. – powiedziała z radością przyjmując ciastka. Pamiętała jak June kiedyś podzieliła się z nią czymś podobnym i doskonale pamiętała, że było to przepyszne. Natychmiast zjadła swoją część, a dla Kuro schowała żeby ją nie korciło. – Pyyyszne!
To już drugi raz, kiedy miała coś słodkiego, niesamowicie przyjemne uczucie, nigdy nie sądziła, że coś takiego może sprawić tak wielką przyjemność dla podniebienia. Słuchała uważnie Boskiej istoty, która następnie zwróciła się do Misticka, miała rację, ten chłopak na pewno nie mógł zrobić niczego złego. Słowa Hikaru zaskoczyły ją.
- Pasożyt? Ten Tsuful? To skąd się wziął na Ziemi? I czy może ktoś mi wytłumaczyć, co dokładnie się dzieje jak on wkroczy do kogoś? – spytała, bo wszyscy ciągle o nim mówili, a ona sama zbyt dużo nie wiedziała i oczekiwała odpowiedzi, konkretnej odpowiedzi. – Mistrzu, nie możemy w takim razie dać im tej świętej wody, gdyby coś znaleźli?
Dla niej było proste, że skoro dziewczyna była Boginką, to musiała być niewątpliwie silna, no i jeszcze przyszła z chłopakiem, który z opowiadań srebrnowłosego posiadał też niezwykłą siłę. Nie rozumiała, po co całe to zamieszanie. No i też nie potrafiła sobie wyjaśnić w takim razie, po co oni tutaj przybyli. Tylko tak sobie pogadać? Z jednej strony nie chcieli żeby tamta dwójka ich opuszczała, to zawsze jakieś urozmaicenie. Ciągle obserwowała czerwonowłosego, nie mogła zrozumieć: dlaczego Hikaru tak go nienawidzi, brunetka nie widziała w nim ani kropli zła, może dlatego, że miała zbyt wielką empatię do wszystkich naokoło, a może dlatego, że nie chciała w nim widzieć czegoś takiego? Musiała oderwać się od tych myśli i zerknęła w stronę Kuro, który ciągle odpoczywał, teraz po lekarstwie na pewno zregeneruje się szybciej. W rękach ciągle trzymała dla niego ciastko, które nie kontrolowanie przybliżyła do ust, natychmiast jednak się opamiętała. Zrobiła to jednak dlatego, że myśli o tym, że czarnowłosy może nigdy nie powrócić do swoich rozmiarów lekko ją przeraziły, no ale pora wrócić do spraw tutaj. Oczekiwała odpowiedzi, spojrzenia jej i Reda znowu się spotkały.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Wrz 13, 2013 12:18 pm
-Skąd się wziął?- zastanowiła się przez chwilę, wsłuchana w pytania April, tuż po tym jak z satysfakcją i dumą z własnego talentu widziała jak wielkie wrażenie na halfce zrobiły jej wypieki. –Świetne pytanie, tego chyba nie wie nikt. Wchodzi do ciał innych przez jakąkolwiek ranę, a gdy wejdzie przejmuje pełną kontrolę nad nosicielem. Nie musicie oddawać mi waszej wody, zdobędę porcję dla siebie, powinnam odwiedzić pałac wszechmogącego.- wyjaśniła na spokojnie. Po tych słowach podleciała do Reda, przytulając go od tyłu, a właściwie wieszając mu się na szyi. Gdy Hikaru skończył swoją mowę pełną jadu, na twarzy dziewczyny wciąż gościł uśmiech pełen nadziei i radości.
-Może trzy wieki temu nikt nie miał właściwego podejścia do złej strony demonów? Redbale, które miały więzić? Kto przy zdrowych zmysłach gdy więzi kogokolwiek, może spodziewać się ze strony więźnia sympatii i dobrego zachowania?- puściła Reda i stanęła tuż przed nim, a jej mina wyrażała teraz pewność siebie i zdeterminowanie. Pozytywna aurą przez moment zniknęła, przybierając odcień majestatu i boskiej dumy. –Ja jestem gwarantem, że dobra strona Reda, zdominuje jego serce. Przez lata nikt inny nie wiedział jak tego dokonać, albo był tak pyszny, że nie chciał nawet wysłuchać co się dzieje w sercu demona. Zmienię to.- miała dać do zrozumienia, że nie żartuje i że strona bogów oręduje za wyrozumiałością i słuchaniem się nawzajem. –Nawet jeśli jesteś misticiem, to nie ty będziesz oceniał innych po śmierci, więc również teraz powinieneś być bardziej powściągliwy w słowach.- udzieliła reprymendy słownej Hikaru. Być może sam kiedyś był idealistą, a jego serce zmieniło się pod napływem doświadczeń, było jej żal srebrnowłosego. Po chwili jej twarz znów wróciła do poprzedniego stanu, a pozytywna aura rozbrzmiała na nowo. –Przybyłam tu, żeby ostrzec was przed tsufulem i zapewnić, że Red nie jest niczyim wrogiem. Teraz już czas na mnie, mam nadzieję że będziemy w kontakcie. Do zobaczenia.- Poderwała się do lotu i odleciała kawałek dalej, czekając na Reda. Czas wracać do dzieci, jest całkiem późno.
-Może trzy wieki temu nikt nie miał właściwego podejścia do złej strony demonów? Redbale, które miały więzić? Kto przy zdrowych zmysłach gdy więzi kogokolwiek, może spodziewać się ze strony więźnia sympatii i dobrego zachowania?- puściła Reda i stanęła tuż przed nim, a jej mina wyrażała teraz pewność siebie i zdeterminowanie. Pozytywna aurą przez moment zniknęła, przybierając odcień majestatu i boskiej dumy. –Ja jestem gwarantem, że dobra strona Reda, zdominuje jego serce. Przez lata nikt inny nie wiedział jak tego dokonać, albo był tak pyszny, że nie chciał nawet wysłuchać co się dzieje w sercu demona. Zmienię to.- miała dać do zrozumienia, że nie żartuje i że strona bogów oręduje za wyrozumiałością i słuchaniem się nawzajem. –Nawet jeśli jesteś misticiem, to nie ty będziesz oceniał innych po śmierci, więc również teraz powinieneś być bardziej powściągliwy w słowach.- udzieliła reprymendy słownej Hikaru. Być może sam kiedyś był idealistą, a jego serce zmieniło się pod napływem doświadczeń, było jej żal srebrnowłosego. Po chwili jej twarz znów wróciła do poprzedniego stanu, a pozytywna aura rozbrzmiała na nowo. –Przybyłam tu, żeby ostrzec was przed tsufulem i zapewnić, że Red nie jest niczyim wrogiem. Teraz już czas na mnie, mam nadzieję że będziemy w kontakcie. Do zobaczenia.- Poderwała się do lotu i odleciała kawałek dalej, czekając na Reda. Czas wracać do dzieci, jest całkiem późno.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Wrz 13, 2013 1:05 pm
Wsłuchiwał się we wszystkich, którzy zabierali głos, ukradkowo też spoglądał na nich. Kurcze, zamiast rozmawiać o Tsufulach przeszli na jego temat. Powinien był puścić tutaj Boginię samą - pokazać miejsce i tyle. Ale z drugiej strony nie poznałby chociaż z widzenia i imienia April. Kuro kojarzył, jednakże też nie w wersji mini-Saiyanin. Cóż, liczył cicho w myślach, że jak nie będzie brać głosu co do swojej osoby to przejdą do rzeczy, to jest do zagrożenia czyhającego nad Ziemią i wszechświata (znaczy tego drugiego nie był pewny, nie mniej jednak skoro tacy obcy z łatwością dotarli na Błękitną Planetę wcale nie oznaczało, iż na tym poprzestawali). Okazało się, że jeszcze parę chwil musiał zdzierżyć zarówno oskarżenia Hikaru jak i próby usprawiedliwienia Kaede czy April. Dziewczyny mniej znały demona, więc Mistic miał kilka uwag, które były autentyczne. Rzeczywiście, wpakowywał się z jednego problemu w drugi, nie mógł być określony mianem nieskazitelnego wojownika. Z tym, że chciał z tym pechem czy większą podatnością na Zło walczyć i sam zazwyczaj nie dawał sobie rady.
Nie chciał słuchać więcej dyskusji o nim samym, gdzie nie wypadało niby milczeć, ale znalazł się w niezręcznej sytuacji. Gdyby nawet starałby się zachować spokój i wyjaśnić parę spraw, to i tak nie przekonałby Hikaru o nagłej zmianie postawy. A z kolei gdyby zaczął rozmowę impulsywnie, to wszystkie przychylne epitety padające ze słów Kaede straciłyby na wartości i być może straciłaby w oczach Mistica więcej niż Red. W dodatku nie chciał przerywać, kiedy Tsufule dominowały w rozmowach, dlatego też wtedy utkwił po raz drugi intensywniejsze spojrzenie w April, która odwzajemniła gest. Właściwie nie wiedział jak przekazać to co chciał wcześniej powiedzieć, skoro był tutaj tylko jako zaplecze przeuroczej Kaioshinki. Białowłosa dwoiła się i troiła, żeby rozluźnić spiętą sylwetkę demona (nawet zawiesiła się na nim, co wywołało u Reda spuszczenie wzroku na ziemię, żeby nie pokazywać zakłopotanego oblicza z lekkimi rumieńcami), a demon tylko stał i towarzyszył. Nie miał odwagi wnieść w spotkanie cokolwiek od siebie, aby nie przyczynić się do niezręczności.
Wizyta dobiegała ku końcowi, Kaede wyraźnie podkreśliła swój cel przybycia oraz to, że odwiedzi Kamiego po wodę święconą właśnie po to, aby tak jak Szkoła Światła zneutralizować działania Tsufulów do zera... a młodzieniec wciąż milczał. Bogini nawet uniosła się już w powietrzu i odleciała na kilka metrów. Demon też powinien iść, lecz coś go trzymało w miejscu. To niedokończone zdanie przed zjawieniem się Mistica z domku chciał uzupełnić o kolejne słowa. Cholera, nie powie wprost tego co chciał, żeby nie usłyszeć zaraz słów sprzeciwu ze strony nauczyciela April. Ale może... innym razem?
>...do zobaczenia.
Odpowiedział krótko, wokół Reda pojawiła się lekka czarna aura, która na brzegach przeistaczała się w odlatujące mroczne motyle i odwrócił się na pięcie lecąc za Kaioshinką. Nie chciał Jej zgubić, nie znał Jej dalszych planów, a nie chciał pozostać sam. Chyba, że to Boginia będzie mieć go już dość, lecz przy Kaede powoli odzyskiwał wiarę w samego siebie - na zmianę na lepsze.
[z tematu x2 ->Sanktuarium Kaede]
Nie chciał słuchać więcej dyskusji o nim samym, gdzie nie wypadało niby milczeć, ale znalazł się w niezręcznej sytuacji. Gdyby nawet starałby się zachować spokój i wyjaśnić parę spraw, to i tak nie przekonałby Hikaru o nagłej zmianie postawy. A z kolei gdyby zaczął rozmowę impulsywnie, to wszystkie przychylne epitety padające ze słów Kaede straciłyby na wartości i być może straciłaby w oczach Mistica więcej niż Red. W dodatku nie chciał przerywać, kiedy Tsufule dominowały w rozmowach, dlatego też wtedy utkwił po raz drugi intensywniejsze spojrzenie w April, która odwzajemniła gest. Właściwie nie wiedział jak przekazać to co chciał wcześniej powiedzieć, skoro był tutaj tylko jako zaplecze przeuroczej Kaioshinki. Białowłosa dwoiła się i troiła, żeby rozluźnić spiętą sylwetkę demona (nawet zawiesiła się na nim, co wywołało u Reda spuszczenie wzroku na ziemię, żeby nie pokazywać zakłopotanego oblicza z lekkimi rumieńcami), a demon tylko stał i towarzyszył. Nie miał odwagi wnieść w spotkanie cokolwiek od siebie, aby nie przyczynić się do niezręczności.
Wizyta dobiegała ku końcowi, Kaede wyraźnie podkreśliła swój cel przybycia oraz to, że odwiedzi Kamiego po wodę święconą właśnie po to, aby tak jak Szkoła Światła zneutralizować działania Tsufulów do zera... a młodzieniec wciąż milczał. Bogini nawet uniosła się już w powietrzu i odleciała na kilka metrów. Demon też powinien iść, lecz coś go trzymało w miejscu. To niedokończone zdanie przed zjawieniem się Mistica z domku chciał uzupełnić o kolejne słowa. Cholera, nie powie wprost tego co chciał, żeby nie usłyszeć zaraz słów sprzeciwu ze strony nauczyciela April. Ale może... innym razem?
>...do zobaczenia.
Odpowiedział krótko, wokół Reda pojawiła się lekka czarna aura, która na brzegach przeistaczała się w odlatujące mroczne motyle i odwrócił się na pięcie lecąc za Kaioshinką. Nie chciał Jej zgubić, nie znał Jej dalszych planów, a nie chciał pozostać sam. Chyba, że to Boginia będzie mieć go już dość, lecz przy Kaede powoli odzyskiwał wiarę w samego siebie - na zmianę na lepsze.
[z tematu x2 ->Sanktuarium Kaede]
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sob Wrz 14, 2013 12:57 pm
Kiedy boginka się wynosiła Hikaru zrobił się blady na twarzy po słowach jakie wypowiedziała. Nie będzie tłumaczył gówniarzowi swoich powodów, które skłoniły go do takich poglądów... czy wszystkie niebiańskie istoty muszą przeżywać coś takiego ? Nigdy nie spotkał nikogo młodszego niż te 120 lat, a i tak to był gówniarz na miarę całej rasy.. taaak.. młoda nic nie rozumiała, a zadawanie się z Redosławem może się dla niej źle skończyć. To było jasne, że nie zajmował się istotami po śmierci-jeszcze czego by odwalać robotę nawet taką za kaioshinów. Nie miał zamiaru komentować słów swojego gościa bo właśnie zebrało mu się na bełta. Zrobił kilka kroków do najbliższego drzewa po czym podparł się dłonią i puścił pawia dalej niż widział. Trwało to chwilę, ale w końcu ulżyło misticowi po czym ogarnął trochę twarz w strumieniu i wytarł ją. zaraz potem wyciągnął ciastko od boginki i zmiażdżył je na proszek i pozwolił wiatrowi zrobić swoje.
Po ponad trzech wiekach istnienia dowiedział się, że ma alergie na słodkość. Ale nie cukier, tylko słodką aurę i słówka. Warto było to zapamiętać na przyszłość i nie zbliżać się do gówniary zbyt często. Warto było też śledzić Reda, ale na razie musiał wytrenować April, a to trochę potrwa. Odwrócił się do niej i spojrzał jak na halfkę.
- Nie miałem zamiaru jej dawać swojej porcji świętej wody. Skoro Kami przekazał ją mnie to na pewno przyda się bardziej. Ona jest Niebianką, może się kąpać w tej wodzie. Tu na Ziemi nie ma jej aż tak dużo. Butelka, którą mam musi wystarczyć na długo. Tym czasem zajmijmy się wreszcie Twoim treningiem. Musisz zacząć korzystać się ze swojej Ki i pozwolić jej na dodanie Ci sił. Widziałaś co potrafię ja i Braska. Możemy niszczyć planety i to jest "cool", ale ja osobiście zniszczyłem przez całą historię tylko dwie i to w walce z ... kimś z przeszłości. Całe szczęście nie były zamieszkane przez nic wartego istnienia. Tu zrobił pauzę, co fakt Xenon był prawie zupełnie wyludniony, było tam może parę setek istot, a te które tam były i tak potrafiły żyć w kosmosie. Cała reszta od dłuższego czasu mieszkała na Namek. Dark Star natomiast był planetą.. demonów.. te które były na tyle słabe by zginąć w explozji nie były warte istnienia. I nie-Hikaru tak nie myślał, to raczej punkt widzenia właśnie demonów. Te, które przeżyły, były na tyle godne istnienia by istniały. Teraz mogły rozplenić się po całym kosmosie, ale mało który demon potrafił się rozmnażać. W każdym razie nie były już tak groźne. Martwiło go jednak, że musiał się pojawić Red.. gdyby nie to to Tsu wyrosła by na całkiem silnego demona, w dodatku pod kontrolą mistica. Nad Redem nie miał żadnej kontroli, choć nie raz współpracowali..
Kiedy znalazł się na Ziemi po raz pierwszy, wraz z Nahan, musiał walczyć ze złotym żukiem o imieniu Revan. Prawie zginął z tego powodu. Red właśnie był tym, który go dobił. Choć białowłosy dowiedział się tego dopiero później bo po walce z bioandroidem i tak wbił się w wystający kawałek skały, który zrobił mu wielką dziurę w torsie. Myślał przez kilka lat, że to właśnie tak skończyło się jego życie. Okazało się, że jednak to Red zamienił go w skałę i rozwalił jak to się zwykle robi z kawałkami kamieni. Cóż, dzięki temu poznał Kaio i mógł wyuczyć się w spokoju SSJ, ale jednak zostawił na długo swoją pierwszą uczennicę, która po jego odzyskaniu życia i tak zniknęła. Opuściła go.. cóż.. Może gdzieś zginęła, tego do dziś się nie dowiedział. No tak, ale znowu odpłynął. Wrócił do rzeczywistości w parę chwil kontynuując.
-W każdym razie Ki służy do wielu rzeczy, nie tylko do niszczenia bezpośredniego, ale też do wzmacniania ciała tak jak formy ssj u małp. Dzięki temu rośnie siła i szybkość, ale zanim opanujesz te poziomy musisz opanować podstawową aurę, która może nie daje wielkich możliwości, ale przyzwyczaja ciało do obciążenia. Mieszkałaś na Vegecie jakiś czas, więc pewnie jesteś przyzwyczajona do wysokiej grawitacji. Tu na Ziemi grawitacja jest dziesięć razy mniejsza, ale to pewnie dawno temu poczułaś. Kiedy opanujesz podstawy Ki zabiorę was w miejsce, które przypomina Pustynię na Vegecie w nocy, ale jest o wiele gorzej. Nie widziałem jeszcze jak walczysz, więc przyjmij pozycję i pokaż co potrafisz. Teraz. Tu zakończył swoją wypowiedź jednak nie ustawił się w pozycji do walki. Nie musiał przecież, po prostu stał przed dziewczyną i czekał aż go zaatakuje.
OCC mały pokaz Twoich zdolności walki czysto fabularny, bez mechaniki. Pokaż co potrafisz Ap ^^
Po ponad trzech wiekach istnienia dowiedział się, że ma alergie na słodkość. Ale nie cukier, tylko słodką aurę i słówka. Warto było to zapamiętać na przyszłość i nie zbliżać się do gówniary zbyt często. Warto było też śledzić Reda, ale na razie musiał wytrenować April, a to trochę potrwa. Odwrócił się do niej i spojrzał jak na halfkę.
- Nie miałem zamiaru jej dawać swojej porcji świętej wody. Skoro Kami przekazał ją mnie to na pewno przyda się bardziej. Ona jest Niebianką, może się kąpać w tej wodzie. Tu na Ziemi nie ma jej aż tak dużo. Butelka, którą mam musi wystarczyć na długo. Tym czasem zajmijmy się wreszcie Twoim treningiem. Musisz zacząć korzystać się ze swojej Ki i pozwolić jej na dodanie Ci sił. Widziałaś co potrafię ja i Braska. Możemy niszczyć planety i to jest "cool", ale ja osobiście zniszczyłem przez całą historię tylko dwie i to w walce z ... kimś z przeszłości. Całe szczęście nie były zamieszkane przez nic wartego istnienia. Tu zrobił pauzę, co fakt Xenon był prawie zupełnie wyludniony, było tam może parę setek istot, a te które tam były i tak potrafiły żyć w kosmosie. Cała reszta od dłuższego czasu mieszkała na Namek. Dark Star natomiast był planetą.. demonów.. te które były na tyle słabe by zginąć w explozji nie były warte istnienia. I nie-Hikaru tak nie myślał, to raczej punkt widzenia właśnie demonów. Te, które przeżyły, były na tyle godne istnienia by istniały. Teraz mogły rozplenić się po całym kosmosie, ale mało który demon potrafił się rozmnażać. W każdym razie nie były już tak groźne. Martwiło go jednak, że musiał się pojawić Red.. gdyby nie to to Tsu wyrosła by na całkiem silnego demona, w dodatku pod kontrolą mistica. Nad Redem nie miał żadnej kontroli, choć nie raz współpracowali..
Kiedy znalazł się na Ziemi po raz pierwszy, wraz z Nahan, musiał walczyć ze złotym żukiem o imieniu Revan. Prawie zginął z tego powodu. Red właśnie był tym, który go dobił. Choć białowłosy dowiedział się tego dopiero później bo po walce z bioandroidem i tak wbił się w wystający kawałek skały, który zrobił mu wielką dziurę w torsie. Myślał przez kilka lat, że to właśnie tak skończyło się jego życie. Okazało się, że jednak to Red zamienił go w skałę i rozwalił jak to się zwykle robi z kawałkami kamieni. Cóż, dzięki temu poznał Kaio i mógł wyuczyć się w spokoju SSJ, ale jednak zostawił na długo swoją pierwszą uczennicę, która po jego odzyskaniu życia i tak zniknęła. Opuściła go.. cóż.. Może gdzieś zginęła, tego do dziś się nie dowiedział. No tak, ale znowu odpłynął. Wrócił do rzeczywistości w parę chwil kontynuując.
-W każdym razie Ki służy do wielu rzeczy, nie tylko do niszczenia bezpośredniego, ale też do wzmacniania ciała tak jak formy ssj u małp. Dzięki temu rośnie siła i szybkość, ale zanim opanujesz te poziomy musisz opanować podstawową aurę, która może nie daje wielkich możliwości, ale przyzwyczaja ciało do obciążenia. Mieszkałaś na Vegecie jakiś czas, więc pewnie jesteś przyzwyczajona do wysokiej grawitacji. Tu na Ziemi grawitacja jest dziesięć razy mniejsza, ale to pewnie dawno temu poczułaś. Kiedy opanujesz podstawy Ki zabiorę was w miejsce, które przypomina Pustynię na Vegecie w nocy, ale jest o wiele gorzej. Nie widziałem jeszcze jak walczysz, więc przyjmij pozycję i pokaż co potrafisz. Teraz. Tu zakończył swoją wypowiedź jednak nie ustawił się w pozycji do walki. Nie musiał przecież, po prostu stał przed dziewczyną i czekał aż go zaatakuje.
OCC mały pokaz Twoich zdolności walki czysto fabularny, bez mechaniki. Pokaż co potrafisz Ap ^^
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach