Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Plac przed budynkiem

+17
Red
Joker
Vam
Atarashii Ame
Minato
Kanade
April
Xanas
Hazard
KOŚCI
Ósemka
Vita Ora
Raziel
NPC.
Colinuś
Hikaru
NPC
21 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Plac przed budynkiem

Sob Cze 02, 2012 4:06 pm
First topic message reminder :

Plac przed budynkiem dawnej Akademii. Jest on otoczony zielenią i nawet dość zadbany. Są nawet ławeczki, jakby ktoś chciał usiąść i chwilę odpocząć.


Ostatnio zmieniony przez NPC dnia Sob Mar 31, 2018 10:38 pm, w całości zmieniany 1 raz

Atarashii Ame
Liczba postów : 195
Data rejestracji : 07/12/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk600/600Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (600/600)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)
https://dbng.forumpl.net/t1654-zasady-specjalne-androidy-wip

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Gru 16, 2015 11:16 pm
Ame nie wiedziała za bardzo co odpowiedzieć Kisie, która wyglądała na lekko zrezygnowaną. Androidka całkowicie zapomniała o serum w ferworze walki, ale to żaden problem. Może wrócić do siostry i jej spytać, chociaż wolałaby dać jej chwilę spokoju, żeby odpoczęła i się nie przemęczała. Ledwie się wybudziła i wciąż jest w ciężkim stanie. Kisa trafnie zauważyła, że jest dużo KI. Scouter tak pokazywał, ale skąd Kisa to wiedziała bez scoutera? Czy to była ta technika o której słyszała kiedyś od rodziców? Ki-feeling lub jakoś tak. Ame miała niestety ten problem, że teraz nie byłaby w stanie opanować tej techniki z racji tego, że jej własna energia pracuje w zupełnie inny sposób i musi sobie zamontować jakiś konwerter. Tylko teraz nie ma na to czasu i musi korzystać z banalnego scoutera. Może sama jakoś sobie wmontuje w wolnej chwili podzespoły z tego prostego urządzenia i dzięki temu zyska nową ciekawą zdolność?
Przykucnęła obok Kisy, żeby się nie rzucać w oczy i ściszyła głos. Co prawda nikogo aktualnie w pobliżu nie było, ale istnieje technologia pozwalająca podsłuchiwać i nawet Ame potrafiła wzmocnić swój słuch, żeby usłyszeć osoby stojące dużo dalej. Co do jednego była zgodna z Kisą w tym momencie.
- Ja również nie jestem pewna. Ktoś z rebeliantów skrzywdził moją siostrę i mam ochotę go zabić, ale wiem, że nie będę dostatecznie silna. Kiedyś uważałam, że to pachołki króla są najgorszym mętem i zasługują na śmierć, ale Ci cali rebelianci w większości się od nich nie różnią.
Wstała i odwróciła się twarzą do młodej sayanki. Jej ogon kręcił się ciekawsko we wszystkie strony. Nasłuchiwała okolicy oraz starała się wybadać jak wygląda sytuacja w pobliżu, ale samo czytanie wyników na urządzeniu zawieszonym na uchu nic nie mówiło. Przynajmniej nie zawiele i nie wiedziała czy to rebeliant, czy sługa króla. Owinęła ogon wokół pasa i powiedziała poważniej.
- Teraz też mnie nie interesuje walka i chyba też będę obserwować, czekać. Potrzebowałabym również bezpiecznego miejsca. Po pierwsze potrzebuję ciszy i spokoju oraz gwarancji, że nikt mi nie przeszkodzi, bo muszę coś zrobić. Może znasz takie miejsce? Najlepsze byłoby dobrze wyposażone laboratorium z nowoczesną aparaturą, ale takie to ma pod swoją ochroną król i tam też pewnie zrobił tego wirusa. - Wtedy pojawił się w jej głowie strzał w dziesiątkę i może wleje w ten sposób Kisę chęć do dalszego wspólnego działania, ale tym razem bardziej zachowawczego, bardziej w szpiegowskim stylu. - Może w takim miejscu byłoby serum?
Scouter co chwila pikał, a sayanie cały czas się przemieszczali. W wielu miejscach były skupiska dużej liczby ki, te znacznie większe siły ścierały się często pojedynczo. Typowe sayańskie zachowanie. Walka o honor, walka o głupie uznanie. Chociaż jej też częściowo na tym zależało. Ciągle gdzieś w jej głowie tliła się idea objęcia władzy i ułożenia tego wszystkiego po swojemu. Tylko czy każdy saiyanin o tym myśli? - Zadała sobie to pytanie i widząc wiele mocy w parach uznała, że każdy z nich o to walczy. Chcą się pnąć w górę, w hierarchi.
Gość
Gość

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Gru 17, 2015 5:55 pm
Czyli nie była sama, jeśli chodzi o niezdecydowanie co do stanięcia po jakiejś konkretnej stronie. Dla Ame również, strona rebeliantów i zwolenników króla była w pewnym sensie zła. Po jej słowach, nie dziwiła się z resztą. Ta pierwsza grupa próbowała odebrać życie jej siostrze, a druga życie jej samej.
___ - Znam... takie miejsce. - odezwała się dziewczyna nagle, gdy czarnowłosa poruszyła temat laboratorium. Od razu przyszło jej na myśl miejsce, w którym się wychowała. Nie wiedziała jednak w jakim ono znajduje się obecnie stanie oraz, czy nie jest jeszcze po takim czasie oblegane przez tych samych wojowników, których widziała tamtego chorego dnia. W sumie minął już ponad tydzień, więc nie powinni się tam szlajać. Powinny mieć drogę wolną - Zabiorę Cię tam jeśli nikomu nigdy o tym miejscu nie powiesz. Nigdy. - spojrzała na młodą koleżankę dość poważnym jak na Kisę spojrzeniem bardzo mocno naciskając na ostatnie swoje słowo. Jeśli jakimś cudem znajdzie tam jakieś papiery odkrywające tożsamość klona, to musi mieć pewność, że Ame nikomu nic nie wygada. Nie chciałaby zostać zdemaskowana, musiałaby wtedy uciekać jak najdalej od tej planety, ale... gdzie i czym? Dlatego musi się ukrywać, jak najdłużej, najlepiej całe życie jeśli to będzie konieczne. Dobrze by było. - Jednak żadnego serum tam nie znajdziemy, na pewno, ale przynajmniej nikt nie będzie nam przeszkadzał jeśli nie będziemy zbyt głośne. Leć się przebrać, ja poczekam tutaj. - zaczęła się zastanawiać nad metodą przedostania się do laboratorium. Jeśli polecą, mogą zostać zauważone bardzo łatwo i narazić się na kolejny atak. Może jakimiś kanałami? Jakieś włazy widziała blisko tamtego miejsca, ale czy to na pewno to?
Podniosła się. Zaczęła bardzo ostrożnie latać po okolicy, szukając jakiegoś pomysłu. Oczywiście znalazła śluzę, która po otwarciu okazała się być kanałem. Wsunęła tam łepek. Ciemność, szum wody, smród i piszczenie szczurów Vegetańskich. Obleśne, ale powinny dać radę.
Atarashii Ame
Atarashii Ame
Liczba postów : 195
Data rejestracji : 07/12/2013

Skąd : android ma duszę?

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk600/600Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (600/600)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)
https://dbng.forumpl.net/t1654-zasady-specjalne-androidy-wip

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Gru 18, 2015 11:46 pm
Ame rozejrzała się i zastanawiała, czy jest sens teraz martwić się ubraniem. Na pewno nie zdoła załatwić swojej głównej sprawy, czyli zmodyfikować swojego ciała. Potrzebuje do tego ciszy i spokoju oraz chwili bezpieczeństwa, ale wolałaby żeby nikt jej nie pilnował. Nie może Kisie pokazać, że jest androidem. Nikomu teraz tego nie może pokazać, ponieważ zburzyłoby to jej plan. Prawdę mówiąc to nikomu nie zamierza o tym mówić kiedykolwiek. Jedynie jej siostra zna ten sekret i tak pozostanie do samego końca. Stanie się kiedyś tak silna, że nikt jej tego nie udowodni, chyba że ją zniszczy raz na dobre. To nie będzie takie łatwe, ponieważ procesor i pamięć są szczególnie wzmocnione, a dodatkowo obok serca w miejscu połowy płuca miała dodatkowe zapasowe zasilanie, dysk i procesor. Te również były zabezpieczone, a dodatkowo system tak ustawiony, że mogła szybko przenieść całe swoje "Ja" do tego miejsca. W ten sposób może pozostać praktycznie nieśmiertelna, ale potężna fala uderzeniowa może ją zniszczyć. Do tego pozostaje problem taki, że w momencie modyfikowania siebie pozostaje bezbronna. Musi zawiesić działanie swoich systemów.
Kisa zna położenie laboratorium lub jakiegoś warsztatu, o którym zbyt wiele osób nie ma pojęcia. To idealne miejsce, gdzie zrobi sobie lekką zmianę oraz gdzie przemyśli pewne sprawy, a może nawet przygotuje to miejsce do pewnej bardzo poważnej operacji. Sayanka coś zaczęła robić i androidka się jej przyglądała. Zrozumiała, że Kisa szuka sposobu jak się wymknąć.
- Jednak nie pójdę do swojej kwatery. To zbyt niebezpieczne, a poza tym mam tylko lekko rozdarty uniform. Po drodze może znajdę jakieś szmaty. Obiecuję, że zachowam to dla siebie. Też mam pewną tajemnicę i jeżeli to miejsce będzie odpowiednie to być może Ci ją zdradzę. Ruzamy? - Zapytała na koniec, aby lekko ukryć przedostatnie zdanie, a raczej żeby zgubić jego kontekst. Być może oznacza bardzo dużo, ale Ame polubiła na tyle Kisę i widzi w niej towarzyszke, że jest nawet gotowa zdradzić swój sekret. Szczególnie, że młoda sayanka również jest gotowa zaufać Ame. Wzajemne tajemnice mogą je do siebie zbliżyć, a pozyskanie tak silnej sojuszniczki będzie dla niej interesującym wydarzeniem.

OC: Z tematu gdzieś za Tobą? Jak coś pisz gdzieś dalej albo tutaj. Jak chcesz? Chyba że mam sobie iść? Very Happy
Vam
Vam
Liczba postów : 151
Data rejestracji : 13/06/2015

Skąd : Nie chcesz wiedzieć... ;>

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.hiroft.blog.pl/

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Sty 16, 2016 6:56 pm
Szok. To był odpowiedni eufemizm określający moją szczękę zbieraną z podłogi oraz wściekłość Kotaru. Po pozytywnym zakończeniu całej sytuacji, chłopaki poklepywali go po ramieniu praktycznie w rytm jego przekleństw, co przyprawiało mnie o uśmiech. Nadal jednak szliśmy ostrożnie, bowiem mimo zapewnień odnośnie bezpieczeństwa drogi przed nami, lekko paranoiczna część mojego umysłu znajdowała miliardy scenariuszy pułapek i kłamstw, co opóźniło trochę nasze wyjście na powierzchnię.
-
Rocco - Przerwałem ciszę. - Kotaru dobrze się zapytał wcześniej, skąd wiedziałeś z wyprzedzeniem o nadejściu tamtych? Czyżbyś... był w stanie wyczuwać KI? - Zwolniłem krok i zrównałem się z nim, oczekując odpowiedzi. Pozostali także nasłuchiwali, co przyjąłem z aprobatą - przynajmniej zapamiętali fakt, że zawsze trzeba się uczyć. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej


Nie wiedząc czemu, dziwaczny i nienaturalny ból głowy Takeo rósł z każdym krokiem w stronę Akademii. Zgodnie z przewidywaniami, działo się naprawdę nieciekawie w okolicach wejścia do budynku - walk było wiele więcej, niż w mieście, na szczęście tutaj nie pałętał się żaden cywil, na co Half częściowo odetchnął z ulgą - nadal bowiem denerwował się na widok walczących ze sobą wojowników.
- Kolejna lekcja panowie - Zaczął, odwracając się do młodzików. - Stąd do wejścia jest sto jardów trasy najeżonej wszelkiej maści pojedynkami, bądź zwyczajnymi mordobiciami. Waszym zadaniem jest dotrzeć tam i wrócić, unikając jakiegokolwiek zagrożenia. - Kończąc zdanie, strzelił kostkami palców oraz karkiem, po czym wystrzelił, dodając:
- Dziesięć razy.
Pojedyncza kropla potu złączyła się z ziemią, gdy Takeo wystartował. Nie latał - nie chciał sobie ułatwić sprawy - biegł, z gracją unikając ciosów pięściami czy nogami, ewentualnie atakami KI. Dla niego zadanie było dużo łatwiejsze, niż dla 'uczniów', dlatego postanowił je sobie dodatkowo utrudnić. Właśnie docierał do jednej z par walczących, wtem zniknął i pojawił się nad nimi, złapał mężczyzn za karki i ścisnął, dodatkowo uderzając głową o głowę, pozbawiając ich przytomności. Pochwyciwszy nieprzytomnych, uskoczył w alejkę i ułożył ich, po czym, życząc im słodkich snów, pognał do następnych. Kolejną trójkę obalił na ziemię mocnym uderzeniem ramionami - gdy przez nich przeskakiwał, skinął kapeluszem i złapał stojącego blisko Saiyana za ogon, cisnął nim niczym kulę do kręgli w siłującą się piątkę, powodując obalenie wszystkich. W tym momencie otarł dłonią pot z czoła i zadarł głowę do góry, wpatrując się w Akademię.
- Okej, no to wracamy.
[size=24]P[size]o kilku minutach tylko stał i przyglądał się prowizorycznej sali treningowej, jaką przygotował dla młodzików. Sam dostał lekkiej zadyszki, gdyż okazjonalnie trafiał na oponentów o równej sobie, bądź wyższej sile, więc musiał dać z siebie więcej, raz (czy dwa, ewentualnie siedem) nawet sytuacja zmusiła go do użycia Kiaiho. W pojedynczym przypadku to nie pomogło i gdyby nie interwencja Kotaru oraz Araty w formie odwrócenia uwagi, mogło być ciężko. Jednakże w tej chwili stał wyprostowany i z dumą obserwował postępy chłopaków. Kotaru najwyraźniej wściekły po spotkaniu ze starszym bratem miał doskonałą okazję się wyżyć i uspokoić, a z doświadczenia Takeo wiedział, że trening jest na to najlepszym sposobem. Arata patrząc na sensei'a jak w obrazek, starał się naśladować jego ruchy, nawet wziął sobie od jednego z leżących płaszcz z materiału i biegał w nim, łopocząc z szumem wiatru. Rocco także zmęczony, stanął właśnie przed wejściem do Akademii, patrząc na swojego mistrza, który zadał mu pytanie:
- Więc? Opowiesz mi o tej technice?

OCC:
Trening Stop.

Drogi MG - jeśli nie napotykamy żadnych przeciwności, możesz nas przenieść gdzieś indziej.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Wto Sty 19, 2016 10:38 pm
- Noo... coś w tym hodzaju - odpowiedział Rocco na pytanie - pothafię to od jakiegoś czasu, ale sam nie wiem jak to się stało...
Na więcej nie było czasu, bo w tej właśnie chwili zaczął się "trening". Jak można było się domyśleć, Kotaru nie zareagował zbyt entuzjastycznie. Chyba miał ochotę coś powiedzieć, ale ugryzł się w język. Arata natomiast wystartował natychmiast i pierwsza próba obyła się bez większych problemów. Te zaczęły się dopiero potem.
- Ale było blisko! - wysapał Kotaru po 6 przebieżce - Ki Blast minął mnie o centymetry, ale przynajmniej udało mi się przywalić jakiemuś gościowi który się na mnie rzucił!
Arata do tego czasu dorobił się paru rozcięć, natomiast Rocco, używając zdolności wyczuwania Ki, bez problemów unikał kolejnych ataków. Najbardziej pechowa była przedostatnia, 9 runda. Rocco oberwał z kilku stron na raz i padł na ziemię oszołomiony, lecz po chwili się podniósł i bezpiecznie dobiegł do końca. Kotaru został zaatakowany przez kadeta, któremu przyłożył kilka minut wcześniej i gdyby nie pomoc Araty, chłopak byłby w sporych tarapatach. Nie obyło się niestety bez urazów.
- Aaa mój nos! Boli! - Kotaru trzymał się za twarz, a dość mocno już spuchnięty nos był nienaturalnie przekrzywiony w jedną stronę. Arata trzymał się za mocno poparzoną lewą dłoń, którą próbował zatrzymać pocisk Ki.
W końcu cała czwórka skończyła ćwiczenie. Poobijani stali przy wejściu do Akademii, a Rocco wrócił do rozmowy o Ki Feeling.
- To tak jakby... dodatkowy zmysł. Nie potrafię tego dobrze wytłumaczyć, ja po phostu to czuję. Ktoś kiedyś wspominał, że to dość zaawansowana technika, ale ja nawet nie pamiętam bym się czegoś takiego uczył. To chyba przyszło samo z siebie. Wiesz co to może być?

- Dobra to co teraz? - wtrącił się Kotaru, nadal z grymasem bólu na twarzy - Gdzie idziemy?

OCC:
Wchodzicie do Akademii, konkretnie tu --> https://dbng.forumpl.net/t101p40-korytarz
Joker
Joker
Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk2100/2100Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (2100/2100)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Lut 05, 2016 4:26 pm
Shadow przyszedł na dziedziniec. Na szczęście nikogo nie było. Wszyscy byli zajęci czymś więc Half miał spokój. Postanowił poćwiczyć, Na początek postanowił się porozciągać. Następnie Kilka przysiadów i pompek. Potem zrobił dwa kółka wokół placu i kilkanaście pajacyków. Usiadł na chwilę i zaczął rozmyślać Muszę trenować aby stawać się coraz silniejszy i doświadczony. Chcę żeby rodzice byli ze mnie dumni. Pomszczę ich śmierć podczas misji. Half kontynuował trening. Zaczął robić kółka naokoło placyku z jednoczesnym przeskakiwaniem i przysiadem na ławkach kiedy je mijał. Kiedy skończył uniósł kąciki ust w małym uśmiechu i wesoło majtać ogonem. Postanowił poćwiczyć i wzmocnić ogon. Zawiesił się ogonem na najbliższy wbity w ścianę drąg. Wisiał na nim przez kilkanaście minut kilka razy próbując także się tym ogonkiem podciągać do góry. Kiedy krew zaczęła powoli spływać mu do głowy zszedł i zaczął gwiazdy. Zrobił 15 a na końcu wyskoczył i zrobił salto w powietrzu kończąc ćwiczenie szpagatem.


Occ: Początek treningu
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Lut 06, 2016 11:55 am
Jak się jednak okazało, na placu wcale nie było tak pusto. Ba, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że w tym miejscu było nadzwyczaj tłoczno. W końcu NA VEGECIE TRWAŁA REBELIA, a w Akademii niemal wszędzie ktoś pojedynkował się, często na śmierć i życie. Shadow jednak był tego nieświadomy, za co przyszło mu zapłacić. Już podczas pierwszego okrążenia, został nagle ostrzelany sporą ilością Ki Blastów, a chwilę potem przygnieciony przez trzy ciała poległych Saiyan. Ich oprawca postanowił sobie zażartować i zrzucił ich zwłoki prosto na trenującego Half'a. To na pewno utrudni Shadow'owi ćwiczenia.

OCC:
Po pierwsze - nie możesz skakać sobie po tematach bez żadnej adnotacji. Skoro kończyłeś questa w Zbrojowni, to wypadałoby napisać tam coś jeszcze, choćby kilka linijek. Potem z/t i dopiero do następnego tematu.

Po drugie - widzisz co napisałem wyżej podkreślonymi wielkimi literami? Wystarczyło przeczytać post kolegi Vam'a powyżej i wiedziałbyś co dzieje się na placu i zapewne w każdym zakątku Akademii.

Za sytuację z Ki Blastami i przygnieceniem przez zwłoki - minus 60 hp. Jesteś osłabiony i masz problemy z prawidłowym poruszaniem się. I przyłóż się do treningu.
Joker
Joker
Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk2100/2100Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (2100/2100)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Lut 07, 2016 7:59 pm
Occ: Posta pisałem na szybko  bo musiałem jechać. Ale spoko do treningu mam zamiar się przyłożyć.


Shadow oberwał sporo ilością ki-blastów a na koniec został przygnieciony przez 3 ciała. Oprawca tych typów skutecznie utrudnił trening halfa i odleciał szukając innych przeciwników. Shad z trudem wygrzebał się z pod trucheł ciał mało. Był ciężko ranny i miał kłopoty z prawidłowym poruszaniem się. Sayian wstał z ziemi starając się utrzymać na nogach jednak po chwili ponownie padł na kolana Cholera! w tym stanie daleko nie zajadę Shadow nie mógł się poddać. Musiał ćwiczyć aby stać się silnieszy. Powoli ruszył i zaczął biec wokół placu. Zrobił dziesięć kółek, niestety w trakcie 11 z powodu ran ponownie padł na kolana. Zaczął głośno oddychać z bólu Ciężko mi ćwiczyć w tym stanie, ale nie mogę się teraz poddać. Muszę wytrzymać Half zaparł się i ignorował ból ile tylko mógł. Było to bardzo ciężkie gdyż jego cierpienie potęgowało się z każdą minutą. Jednak Half nie poddawał się. Ćwiczył zaciekle unikając co jakiś czas zabłąkanych ki blastów. Nagle Z akademii wyszła 2 halfów. Shad w jednym z nich rozpoznał gościa imieniem Virax którego spotkał podczas biegu na stołówkę. Drugą osobą była ładna Halfka o włosach koloru Szatynu i żółtych oczach - No proszę, nasz kolega ćwiczy. Możemy się przyłączyć?. Odezwał się Virax, Shad mu odpowiedział Jasne, kim jest twoja koleżanka? - To moja dziewczyna, Róża. - Halfka skinęła nieśmiało głową a Shad mrugnął przyjaźnie do niej. Wyglądała na szesnatoletnią dziewczynę. Ponownie odezwał się Virax - Z powodów tej całej rebelii nasz trening się utrudni. Ale to dobrze,  dreszczyk emocji. Zatem w trójkę zaczęli trening. Razem ćwiczyli, biegali, unikali pocisków i potyczek. Robili razem pompki oraz przysiady w milczeniu. Robili parominutowe przerwy ze względu na rany czerwonowłosego Kiedy Virax dowiedział że Shadow nie umie latać postanowił mu pomóc w nauce. wyjaśnił jak ma postępować aby opanować sztukę lotu i wznieść się w niebiosa . Zgodnie ze wskazówkami Shad odsunął się nieco od nich. Powoli wyczuwał Ki krążącą w jego ciele. Czuł jak ogarnia jego ciało. Wyczuwał jak jego Energia krąży w jego krwi i organach poruszając się otaczając go w całości. Czuł ją w swoich palcach u stóp i dłoni oraz w ramionach. Bardzo  Powoli zaczął się unosić lekko dotykając glebę stopami pod którym zaczął się tworzyć mały wiaterek. Powoli wznosił się na  coraz wyższą wysokość nad ziemią. Po chwili z powrotem wylądował . Zaczęli ponownie ćwiczyć, tym razem podkręcili tempo. Po każdym kółku teraz musieli paść, wykonać dziesięć pompek i biec dalej. Kiedy doszli do 50 ponownie unieśli się w powietrze. Zaczęli latać po placu trzymając się z daleka od wszystkich walczących starając się aby ich nie zauważono. Latali tak przez chwilę dopóki  prędkość jaką osiągał Shad była przyzwoita, paczka ponownie wylądowała na ziemi i zaczęła trening. Tym razem po pełnym kole musieli zrobić gwiazdę i przeskoczyć nad osobą która była z samego przodu. Wtedy ten zajmował miejsce na końcu i tak aż wszyscy dojechali do 200. Postanowili jeszcze podnieść poprzeczkę. Tym razem musieli oprócz gwiazdy musieli zrobić Salto i wylądować przed poprzednikiem. Jednak po kilku takich próbach Half z bólem usiadł na podłodze. Zanim ktoś się odezwał powiedział - Nic mi nie jest Po chwili ruszył dalej do treningu. Starał się okiełznać ból jednak nie było to takie łatwe. Odczuwał coraz silniejsze bóle na całym ciele. Pomimo tego nie poddawał się, nie mógł teraz odpuścić. Ko kilkunastu minutach odezwał się Virax -No i torozumiem Zawołał do dwójki milczących. - Chodźmy teraz do sali regerenacyjnej aby wyleczyć rany Shadowa- Cała trójka ruszyła do odpowiedniego miejsca w Akademii starając się nie zwracać na sobie uwagi. Oboje trzymało się blisko Halfa pilnując aby nic mu się nie stało.

Occ: trening statystyk + nauka latania [Bukujutsu]

Zt: po skończeniu treningu do pokoi Szpitalnych
Anonymous
Gość
Gość

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Wto Mar 08, 2016 6:19 pm
Dziewczyna wylądowała w miejscu, gdzie nakazywał jej przyjść głos z głośników akademii. Było tu już tłoczno, bardzo tłoczno. Nic dziwnego, gdy przychodzi rozkaz, trzeba go wykonać. Kisa zaś znalazła sobie kamień i stanęła na nim, by móc widzieć wszystko, bo przez jej niski wzrost miała pewne ograniczenia. Machając ogonem, dojrzała wielki telebim...

" Kiedy wreszcie żołnierze wykonali rozkaz to na Placu zauważyli wielki telebim. Mogło to przypominać sytuację sprzed dwóch lat, kiedy Zell nakazał atakowanie innych planet. W tym wypadku było jednak inaczej. Na wielkim ekranie, a także na innych rozmieszczonych na całej planecie pojawiła się scena walki. Żołnierze mogli być zdumieni tym z jaką łatwością Zell został pokonany. Jednak wszystko odbyło się w oficjalnej formie i nie było pretekstów do podważania przejęcia władzy. Po kilku minutach podniósł się krzyk. Był to krzyk radości z powodu nowego króla. Skoro Zell został pokonany, oznaczało że był za słaby na pełnienie tej funkcji. Nowy król równocześnie wydał rozkaz zaprzestania walk i równocześnie ułaskawił rebeliantów. Jednakże wszyscy żołnierze powyżej stopnia Natto i elita miała się stawić na złożenie przysięgi wierności. Na tym skończył się przekaz, lecz jeszcze jakiś czas potrwa powrót do stanu normalności."


Przekaz się skończył, a saiyanie zaczęli się rozchodzić, jednocześnie głośno się śmiejąc i wiwatując. Zapewne wielu z nich urządzi sobie dzisiaj grubą imprezkę na cześć nowego władcy. Pub będzie bez wątpienia pełny. Kisa zaś stała bezczyznnie, znów. Wpatrywała się w pokazywaną zapętloną na telebimie scenę z walki Zell'a. Przypomniała sobie również, że to tutaj zmasakrowała zwłoki zdrajcy, Astar'a. Spojrzała w stronę, gdzie powinno leżeć jego truchło, ale poza wyschniętą plamą krwi, nie było nic. Ktoś posprzątał po niej bałagan.
Zmieniła pozycję. Teraz siedziała na kamieniu, z jednym ugiętym kolanem, leżącym na nim łokciu oraz podbródkiem na dłoni. Czekała, na cud. Nie wyczuwała tutaj KI Raziel'a, dlatego też nie było sensu go w ogóle szukać i męczyć nóg. Postanowiła więc poczekać, aż będzie blisko, a dopiero wtedy zacząć coś robić.

Czekam
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Mar 12, 2016 8:51 pm
z/t Czerwona Pustynia

Nie wiedział co sądzić o tym co wydarzyło się przed chwilą. Ostatnie wydarzenia były zamglone, ale z tego co już zdążył sobie przypomnieć nie zachowywał się zbyt miło. Nie miał pojęcia kiedy stracił panowanie nad sobą, ale ten okres był jakby wyjęty z jego życia. Jakby stał z boku, a to ktoś inny robił to całe zamieszanie. Jednakże jakby chciał to od siebie odrzucić to nie mógł. Wiedział, że prędzej czy później będzie musiał odpowiedzieć za swoje uczynki. Tego, że wyrżnął jakąś wioskę miał w dupie. No pozabijał dzieci i było to złe, ale nie bolało go to aż tak, jak myśl, że skrzywdził Vivian. Obiecał, że będzie ją chronić, a sam sprawił jej największy ból. To serum sprawiło, że stał się tym, czego się najbardziej obawiał. I nie. To nie ono zrobiło z skurwiela z miłego i grzecznego Saiyanina. Raziel wiedział, że to całe zło, wariactwo i rządza mordu w nim siedziały, ale dotychczas skutecznie je zagłuszał. Lecz teraz mogło być gorzej. Bo kiedy tama została zerwana to tylko kwestią czasu było, aż fala go zaleje. Będzie musiał sobie z tym poradzić. Sam.
Dlatego też postanowił odlecieć od nich. Musiał być sam, ale coś go pchało w stronę Akademii. Nie miał pojęcia. Może przyzwyczajenie, albo zwyczajnie chciał ostatni raz popatrzyć na to wszystko, zanim zniknie. Musiał też zabrać kilka rzeczy, gdyż jego aktualny ubiór nie nadawał się zbytnio na dalekie podróże.
W końcu doleciał na miejsce, a dokładniej na Plac przed Akademią, gdzie jeszcze kilka chwil temu wyczuwał całkiem spore skupisko KI. Powód szybko dość się znalazł. Raziel spojrzał z góry na telebim, na którym jego ojciec rozwala Zella. Cóż, musiał przyznać, że to był piękny widok. Jego ojciec załatwił swojego byłego szefa wręcz perfekcyjnie. Więc teraz on jest księciem? Jakoś dziwnie czułby się z tym tytułem, gdyż zawsze starał się, żeby ceniono go za jego umiejętności, a nie dokonania rodziców. Teraz może być jeszcze ciężej, ale każde wyzwanie jest dobre. Saiyanin już chciał wylądować, kiedy wyczuł dość znaną sobie energię. Czyli Kisa nie zginęła. Miała szczęście. Zahne wyciszył swoją energię i lekko wylądował za dziewczyną, która siedziała sobie na kamieniu. Akademia też mocno oberwała przez te walki. Natto ruszył w stronę kadetki.
- Nóżki bolą? – rzucił do dziewczyny, a dokładniej do jej pleców. Następnie założył ręce na torsie. Czuł się już znacznie lepiej. Leki matki i magia demona do czegoś się przydały. – Przeżyłaś. Więc nie jest tak z tobą źle.


Occ
Reg 10 % Hp i KI
I'm back.
Anonymous
Gość
Gość

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Mar 13, 2016 1:37 pm
Siedząc tak, Kisa zaczęła się zastanawiać, czy aby dobrym pomysłem nie byłoby udanie się chociaż do koszarów, by tam potrenować, albo dać się pobić czy też kogoś sprać by wyrzucić z siebie wszystkie nerwy. W sumie to... Ame! Cholera, zapomniała o niej! Najgorsze w tym wszystkim jest to, że dziewczyna nie emituje ani grama KI, dlatego nie jest w stanie jej znaleźć po swojemu. Powinna ruszyć tyłek i zacząć szukać ją w tradycyjny sposób - przez pytanie osób oraz zaglądanie tam, gdzie jej nie chcą. Powinna zacząć od szpitala, bo to przecież tam...
___ - Kya! - nagle, ogoniasta krzyknęła niemalże tak słodko jak nastoletnia licealistka z lukrem w żyłach, zamiast krwi. Zsunęła się z kamienia, lądując na plecach z nogami w górze. Szybko jednak pozbierała się do kupy i stanęła prosto. Gdy jednak dostrzegła, kto przed nią stoi... wzdrygnęła się, a pięści ustawiła na wysokości twarzy, by móc w razie czego się obronić przed ciosem. Raziel! - Co chcesz? Nie przeszły Ci chęci zabicia mnie? - spytała, lekko drżącym głosem. Tak w prawdzie... już była u kresu sił, co było widać po jej zmęczonych oczach. Chciałaby móc w spokoju się zdrzemnąć, chociaż pół godziny. Nie musieć ciągle obawiać się, że ktoś ją zarżnie gdy będzie smacznie spała. Stała się mocno przewrażliwiona. Astar, Raziel i wielu innych próbowało dzisiaj odebrać jej życie, jak tu nie dostać kota?
Dziewczyna zrobiła krok w tył, oraz cofnęła lekko prawą dłoń, by stworzyć w niej malutką galaktyczną obręcz. Jeśli Raziel wciąż jest pod wpływem serum, będzie musiała go obezwładnić, a potem znów dać nogę i się gdzieś schować. W walce z nim, nie ma żadnej szansy. Jednakże jej przełożony nie wykazywał tych sadystycznych zapędów jak ostatnio, więc był już chyba sobą...
___ - Ty... Ty masz na nazwisko Zahne? - mrugnęła dwa razy czarnymi patrzałkami, po czym zwróciła wzrok na zapętlone wideo na telebimie. Nowy król nosił właśnie to nazwisko. W pierwszej chwili nie uświadomiła sobie, ale... - Księciunio. - powiedziała, parskając śmiechem. Stary Raziela skopał dupę Zell'owi i zasiadł na tronie, no niezła historia!
___ - Ze mną nie jest źle, spójrz lepiej na siebie. Z meteorytem się zderzyłeś? - odpowiedziała, wciąż nie mogąc się uspokoić z tej lekkiej padaczki śmiechowej. Powinna zrobić mu potem koronę z kartonu, albo lepiej - diadem.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Mar 16, 2016 9:36 pm
Dość pusto było na Placu. Było to nawet zabawne zważywszy na to, że jeszcze kilka godzin temu na tym terenie były toczone walki na śmierć i życie. W sumie powoli wszystko wracało do normalności. Jak znał swoich współrasowców, to niektórzy wrócili do trenowania. Jego ojciec zapewne dość szybko rozprawi się z resztkami sił Zella. Nie będzie ich wiele, bo mały jednak umieją dostrzec siłę. Po za tym wielu widziało, że poprzedni król był powalony. No, ale wróćmy do osób znajdujących się na Placu, a właściwie na jednej o dość niskim wzroście, ale za to silnym charakterze. Udało jej się przetrwać walki. Zahne nie miał pojęcia czy biła się czy też ukrywała. Miał to gdzieś. Jak przeżyła to piekło to oznacza, że nada się i może nie zginie na pierwszej lepszej misji. On też musiał przejść przez piekło. To chyba powoli się już robi jakąś tradycją. Taka mała dwuletnia zabawa o nazwie „Spaprajmy Vegecie i kadetom życie.” Nawet fajna, tylko że on musiał brać w niej udział już drugi raz i nie miał zamiaru więcej.
- Świetnie. – westchnął, kiedy Kisa zaliczyła efektowny upadek na plecy. Raziel miał ochotę przejechać sobie po twarzy betonem, ale tego nie zrobił. Spojrzał chłodno na dziewczynę.
- Jakbym chciał cię zabić to chyba bym to zrobił? Miałem wystarczająco dużo czasu, żeby zrobić tutaj krater. Więc raczej nie. Nie mam zamiaru cię zabić. – powiedział zielonooki tym swoich chłodnym i wypranym z uczuć głosem. Po raz kolejny się przejechał na uczuciach. Nie spodziewał się, że Eve mogła mu coś takiego zrobić. Równocześnie skanował miejsce, gdzie wcześniej przebywał. W dalszym ciągu nie czuł energii swojej siostry, matki i tych dwóch przydupasów. Znaczy są ciągle otoczeni barierą. Kisa zaś wyglądała jakby miała zaraz zemdleć. Cienie pod oczami i rany dobrze o tym świadczyła. Agresywna postawa mogłaby odstraszać, ale on raczej nie da się nabrać.
- Serio? Myślisz, że dasz radę mnie teraz obezwładnić. Uspokój się Kisa, bo zaraz zemdlejesz mi tu. – powiedział. Sam podniósł rękę i wystrzelił w Kisę małym ładunkiem. Lecz nie zadał on jej obrażeń. Zahne przekazał pewną część własnej Ki dziewczynie. Może to sprawi, że poczuje się ona lepiej.
- Tak. – odpowiedział za bardzo nie wiedzą o co jej chodzi. Jednak szybko się dowiedział. Jego oczy zwęziły się niebezpiecznie, kiedy wypowiedziała to przezwisko. Ona naprawdę miała kiepski instynkt samozachowawczy. No, ale musiał jej pogratulować szybkości kojarzenia faktów. Z czymś takim może uda jej się wysoko zajść. O ile wcześniej nie zabije ją ktoś za impertynencję.
- Meteor to przy tym pikuś. Ty zapewne w dalszym ciągu nie masz zielonego pojęcia jak stać się potężniejsza, a może jednak? Coś się zmieniło? I gdzie do diabła jest ta druga? Ame, tak? – rzucił Natto próbując wyczuć energię drugiej kadetki. Jednak nie mógł tego zrobić. Tak samo jak wcześniej. Bardzo ciekawe.

Occ:
Startujemy z treningiem.
A dla Kisy 2k Ki
Ja odejmuję 4 K
Anonymous
Gość
Gość

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Mar 17, 2016 5:59 pm
Nie chce już jej zabić, jest normalny - w pewnym sensie: potwierdzone. Można być sobą. No i jego czujne oko wyłapało, że Kisa jest na tyle słaba, że nawet jej obręcze by nie wytrzymały długo. Dobrze by było gdyby potrafiła związać tym szczura...
Skoro więc Raziel od teraz jest oficjalnie księciem saiyan, to czy nie oznacza to, że przestanie być jej przełożonym? Może dostać coś o wiele ważniejszego, niż opiekowanie się kadetami. Na samą tą myśl, w dziewczynie zawrzała krew. Ledwo się przyzwyczaiła do jednej osoby, a już będą chcieli jej ją zabrać. Możliwe, że następny jej przełożony okaże się totalnym chujem. Nie, żeby Raziel nim nie był, ale nie tak głęboko, można to znieść. Oczywiście Kisa zaczęła już rozmyślać o tym, jakby to było pewne...
____ - Ame? - na sam dźwięk tego imienia, Kisa trochę jakby zesztywniała. Odwróciła wzrok i smyrając palcem wskazującym po policzku powiedziała dość cicho - Zgubiłam ją, jest prawdopodobnie gdzieś tutaj. Znalazłyśmy jakiegoś gada na dnie jeziora... - ciężko było jej o tym mówić. Choć nie wymówiła słowa "changeling", to zapewne Raziel mógł się już domyślić o jaką rasę chodziło. Kisa nie miała pojęcia, że małpy i jaszczurki toczą ze sobą odwieczną walkę oraz, że są dla siebie wrogami. Nikt jej wcześniej tego nie mówił, a gdyby wiedziała, to już dawno by leciała za swoją towarzyszką - Jednakże...! - szybka zmiana tematu. Kisa podniosła podekscytowana obie pięści na wysokość swoich ramion. Jakby błysk pojawił się w jej zmęczonym oku.
Nie miała zamiaru bawić się w przedstawienia oraz w jakieś ładne i powolne pokazywanie swojej nowej przemiany. Dzięki temu, że dostała dawkę KI od Raziel'a, to mogła pozwolić sobie na to, by w ułamek sekundy wejść na stadium super saiyana. Nachyliła się lekko, naprężając mięśnie i przy krótkim okrzyku wyzwoliła z siebie moc w postaci złotej aury. Niewiele czekając na zaproszenie ze strony Księciunia, wystrzeliła w jego stronę, kierując swoją pięść prosto w Niego. Celowała w podbródek, bo w  sumie przy tej szybkości tylko tak mogła skierować swoje ciosy, od dołu - boś mała. Powinna potrenować jakiś inny styl walki, mniej przewidywalny przez jej anatomię ciała. Ataki z góry?
Po tym ciosie przymknęła jedno oko, zziajana jak po maratonie. Na prawdę potrzebuje snu...



PS, już dawno minął czas na regenerację KI od czasu oddania jej Hikowi więc... 100%, ale fabularnie dalej sobie pogram zmęczoną.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Mar 19, 2016 9:53 pm
Normalny? No to zależy, co się rozumie poprzez pojęcie normalności. Przez większość osób mógł być uznawany za normalnego, lecz inni mieli go za niebezpiecznego wariata. Jeszcze inni uważali go po prostu za rozpieszczonego gnojka, lub zwykłego zimnego dupka. Do wyboru do koloru. Lecz jeśli Kisie normalność kojarzyła się z brakiem chęci do pozbawienia jej życia, to tak. Raziel był normalny. Jednak jego podopieczna, chyba w dalszym ciągu zbytnio mu nie ufała. Będzie musiała się przyzwyczaić, bo nie ma zamiaru się bawić w jakieś marionetkowe rządy. Był żołnierzem i sam sobie zapracuje na wszystko. No tylko nie wiadomo, czy go nie wywalą za jego zachowanie.
- Ame. – powtórzył za dziewczyną Raz ze złośliwym uśmiechem na twarzy. Może była zmęczona, ale powinna szybko łapać fakty. Tumanów nie potrzebował, a jak na razie Kisa pokazywała, że jak chce to potrafi być sprytna. Może nawet weźmie ją sobie do gwardii przybocznej księcia.
- Mam nadzieję, że go zabiłyście. – rzucił chłodno Natto. Nienawidził Changów i dokładnie pamiętał co się stało trzy lata temu. Pamiątka na jego twarzy, też mu to przypominała. Za każdym razem jak spojrzał w lustro wiedział, że musi spłacić swój dług. Zacisnął pięść, kiedy wspomnienia z tamtego dnia powróciły. Był wtedy zdecydowanie za słaby. Nie dał rady obronić swoich przyjaciół. Teraz zaś sytuacja jest inna. Już nigdy nie będzie słaby. Już nie przegra.
Okrzyk Kisy wyrwał go z otępienia, zaś jej moc, która dość szybko podskoczyła od razu stała się wyczuwalna. Złoty kolor włosów i aura mówiły jasno, co ona kombinuje.
- Nieźle. – powiedział Raziel wypluwając trochę krwi. Jednak czegoś się nauczyła. – Ale w dalszym ciągu za słabo. Z tego co widzę niedawno doznałaś przemiany. Jeszcze długa droga przed tobą, lecz na razie radzę ci wrócić do normalnej postaci. Długo nie pociągniesz jak chcesz walczyć.
Saiyanin ponownie założył ręce na torsie i spojrzał na dziewczynę. Była pełna zagadek.
Anonymous
Gość
Gość

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Mar 20, 2016 7:47 pm
Uniosła głowę, a jej czarne jak węgiel oczy spoczęły na przełożonym, a potem na własnej dłoni. Na białej rękawiczce było trochę czerwonej posoki Raziela. Udało się, jej cios doszedł do skutku, zraniła go. To już jest dla niej wielki sukces, bo wie, że rośnie w siłę oraz, że nie możne teraz zaprzestać treningu czy spocząć na laurach, bo zdobyła się na przemianę. Na pewno jest ich więcej, dlatego trzeba brnąć dalej w to gówno zwane życiem.
___ - Wejdź na Super Saiyana... mamy podobną moc, prawda? - powiedziała jakby z nadzieją w głosie. Chciałaby usłyszeć chociaż odrobinkę pochwały. Zostawiła już gdzieś na boku rozmowę o changelingu, dla własnego dobra. Jego zimny ton głosu od razu zasygnalizował dziewczynie, że informacja iż pomogły nawet tej istocie, mogły przysporzyć jej masę kłopotów, a nawet karę w postaci czyszczenia kibli. Tego by nie chciała za nic. Ale jest jeszcze jedna sprawa.
___ - Raziel. Czy ja muszę mieszkać w kwaterze? Mogę poza akademią...? - spytała, po czym odetchnęła całą piersią, wracając do swojej poprzedniej formy. Nie minęła chwila, a czarnowłosa opadła na jedno kolano z ciężkim jękiem bólu. Fala prądu przeszła po jej mięśniach, nie mogła się ruszyć, sparaliżowało ją kompletnie. Wydawało się jej, że już się przyzwyczaiła do super saiyana, ale jednak głęboko się myliła.
Bolesne ściskanie na nogach, rękach, na płucach. Powolna utrata wzroku oraz świadomości. Podtrzymywała się już tylko jedną ręką, by całkowicie nie spaść na ziemię ryjem. Prawda, że jej ciało zostało zaprogramowane by się wyłączać w razie kryzysu, ale to nie było to. To coś jakby... błąd.
Kaszlnęła. Wypluła z ust sporą ilość krwi, odruchowo przyłożyła dłoń pod twarz, przez co jej rękawiczka stała się jeszcze bardziej brudna niż była. Czerwona ciecz Kisy była znacznie bardziej jasna niż krew Raziel'a. Było do bardzo dobrze widać na białym tle materiału. Coś ją skręcało od środka.
___ - Wypiłam... w laboratorium... - to chyba było to. Ta fiolka, którą wypiła w laboratorium.

Spoiler:

Miał być to wzmacniacz genetyczny dla niej, ale najwyraźniej to coś w rodzaju trucizny o opóźnionym działaniu. Poczuła się dość dziwnie, bardzo dziwnie...

OOC
To do skipu mi będzie potrzebne.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pon Mar 21, 2016 9:44 pm
Splunął krwią, lecz nie było jej zbyt wiele. O wiele więcej posoki stracił podczas walki ze swoją siostrą i kilka dni temu z tym chorym psychicznie demonkiem. Cios od Kisy mógł nazwać pieszczotą. Choć musiał przyznać, że jej moc znacząco wzrosła. Mogła konkurować z wieloma osobami, lecz jeśli chodzi o walkę z nim to nie miałaby dużych szans.
- Niezbyt. – powiedział przechodząc transformację. Jego złote włosy zafalowały podczas podmuchu powietrza, który został wzniecony przez jego aurę. Był od niej silniejszy na tej formie. Mogła próbować z nim walczyć, jednak z tego co widział to Kisa nie miała zielonego pojęcia o tej przemianie. On zaś stoczył wiele walk i poznał ją dogłębnie. Po za tym dysponował także drugim poziomem przemiany, co już na starcie deklasowało dziewczynę.
- Jednak muszę przyznać, że się rozwinęłaś. Jeśli tak dalej pójdzie to kto wie. Może daleko zajdziesz. – rzekł Zahne dezaktywując przemianę.
- A gdzie chcesz? Jesteś w armii, a na dodatek kadetką. Więc raczej powinnaś spać w swojej kwaterze. Jednak pamiętaj, że ja jestem twoim przełożonym. I mogę wydawać zgodę, byś spędzała noc gdzie indziej. Oczywiście nie cały czas. – powiedział. Z nim można się było dogadać jeśli się chciało. Jednak kolejna rzecz jaka się wydarzyła zadziwiła go. Dziewczyna opadła na kolana i zaczęła pluć krwią. Całkiem sporą ilością krwi. Raziel ukląkł przy niej, równocześnie sprawdzając jej energię. Nie było dobrze.
- Coś Kurczaczk zrobiła? A myślałem, że jesteś bardziej inteligentna. – warknął Raz. Nie znał się za dobrze na truciznach, a cholera wie co ona wypiła. Choć może się ją da zmusić by to zwróciła.
- Uważaj, bo to zaboli. – powiedział Raziel i w następnej chwili uderzył Kisę prosto w żołądek. Miał nadzieję, że spowoduje to wymioty i dziewczyna zwróci przynajmniej część tego co wypiła.

Occ:
Rzygamy! Trening dalej idzie.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Wto Mar 22, 2016 8:12 pm
>>Z ogrodu, aż tu.

Ah, marnowanie bordowej posoki doprowadzała demona do szewskiej pasji. Przelana na ziemię, nie wprost do jego gardła. Nienawidził takich zagrywek, gdyż swąd krwi nakłonił Reda do wtargnięcia w prywatną imprezkę między dwoma wojownikami. Cóż, posoka działa na niego jak czerwona płachta na byka. Po prostu musiał zjawić się, bez zapowiedzi, tu i teraz.
No dobrze, zatem czyja krew zbrukała tutejsze posadzki? Kisy i Raziela. O ile krew dziewczyny posmakował w swoich ustach, o tyle na razie mógł zadowolić jedynie nozdrza zapachem afrodyzjaka z żył przełożonego Saiyanki. Dawno nie widział mężczyzny w akcji, i mimo że Red nie był dżentelmenem, coś nie wydawało mu się naturalne, aby ktoś wyższy rangą bił podwładną. Nie bez powodu. Nie wyglądali w tymże ułamku sekundy, w którym zjawił się na placu, na walczących na niby. Ewidentnie chciał wojownik sprawić jak największy ból, tylko w jakim celu? W dodatku... akurat na Kisie? Czyżby opowiadanie o Razielu z ust dziewczyny było autentyczne? Nie zyskał serum?
Nie czekając dłużej na odpowiedź, która nie padnie, zjawił się między wojownikami z opuszczonymi rękoma wzdłuż ciała. Zasłaniał dziewczynę od kolejnego możliwego uderzenia, bo gdyby padło drugie, nawet jedno po drugim, kolejne przejąłby na własne ciało. Zjawił się tak szybko, iż nie dało się wyczuć przez obecnych samo przybycie, więc taki wariant byłby jak najbardziej możliwy. Teraz uważnie, odrobinę chłodno patrzył się czerwonymi ślepiami na brata Vivian. Red na ustach miał założoną maskę, aby nie zdradzać ostrych jak brzytwa kłów, chociaż cichy warkot przypominający ostrzeżenie rozjuszonego tygrysa nie został stłumiony przez materiał. I tak w obecnej kondycji nie zdołałby przemówić ludzkim głosem, przynajmniej nie werbalnie. Jedynie telepatycznie, co też uczynił po krótkiej chwili:
"~Nie radzę tego powtarzać.~"
Ewidentnie chodziło o uderzenie w brzuch Kisy z pięści Raziela, po czym zerknął przez ramię na dziewczynę, by i ją zlustrować badawczym spojrzeniem. Nie miało ono aż tak wielkiego chłodu jak przed chwilą, nie mniej był bardzo głodny, a jego posiłek - oboje roztrwonili bezmyślnie. Teraz będą musieli za to zapłacić, aby pamiętać na zaś. Mogli widzieć jego rozżarzone tęczówki, gdy objął spojrzeniem powoli stygnące plamy z ich krwi. Aż utkwił wzburzony wzrok w świeżo upieczonego Księcia Vegety. Może oficjalnie nie został jeszcze ogłoszony, jednakże jego Ki i Ki króla były bardzo podobne. Albo to zbyt bujna wyobraźnia demona.
"~Słucham wyjaśnień.~"
Ochłonął nieco, lecz nie na tyle, by przestać myśleć o jedzeniu z ich żył. Aura demona buzowała, i mimo minimalnego jej poziomu przesiąknięta była chłodem, ciemnością, ale i dziwną rześkością, która mogła nakręcić istoty o słabej woli do mało chwalebnych poczynań. Nie pozwoli, aby drugi raz przeszła mu okazja koło nosa. Nie jak jest na głodzie.
Anonymous
Gość
Gość

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Mar 23, 2016 6:03 pm
Już miała odszczekać coś na jego docinek o jej inteligencji, ale ten ubiegł ją swoimi słowami, oraz czynem - ciosem, na który nie była w ogóle przygotowana, oraz który wymierzony został w bardzo czuły punkt na brzuchu. Dziewczyna momentalnie zbladła na twarzy, wybałuszyła oczy i nawet nie mogąc zareagować na ekspresowe pojawienie się Red'a, cofnęła się kawał do tyłu by puścić tęczę za kamień, na którym siedziała. Po wypróżnieniu zawartości swojego żołądka, leżała tak na kamieniu w bezruchu. Teraz to nie dość, że kręciło jej się w głowie to jeszcze miała ochotę umrzyć w tej chwili od zawrotów w żołądku. Jakby tam trwałą jakaś dyskoteka.
___ - Ugh... - zamamrotała, w końcu się poruszając niemrawo. Podparła się na obu dłoniach, zdjęła ubrudzone rękawiczki i przejechała dłonią po bladym czole, odgarniając kruczoczarne włosy. Poczuła się trochę lepiej, ale wciąż jakoś dziwnie. Coś jej nie pasowało. Podniosła głowę, patrząc się w dal. Nie tak.  Wszystko wokół stało się jakoś bardziej wyraziste, ostrzejsze. Czyżby wzrok się jej polepszył? Nie potrafiła rozgryźć za bardzo czym była owa substancja. Powinna wypytać Ame, ona ma więcej informacji o tym.  Możliwe, że ten wzmacniacz genetyczny ma jakieś inne działanie niż tylko jednorazowy wzrost mocy. Jeśli poczeka, to się dowie. Nic na raz, choć teraz się nieźle wystraszyła.
Na placu, daleko przy ścianie znajdował się kranik. Doczłapała się do niego jakimś cudem, by tam zamoczyć gębę oraz przepłukać usta z okropnego smaku. Od razu jej twarz nabrała rumieńców, a oczy orzeźwiły się. Dopiero teraz uzmysłowiła sobie, że...
___ - Red! - wyprostowała się nagle, jakby ją prąd strzelił. Biedak to wszystko źle zrozumiał, bo wpadł akurat w złym momencie. Szybko znalazła się między nim, a Raziel'em, z rozprostowanymi ramionami - On nic nie zrobił, pomógł mi. Jest ok, nie musisz się złościć. - powiedziała chaotycznie, przełykając ślinę głośno. Miała nadzieję, że te słowa wystarczą, by demon złagodniał w tej chwili, choć w jego oczach widziała tą samą emocję, co w skalnym lesie, gdy był głodny krwi, więc wyciszenie go może być trudne.
Położyła dłoń na swoim brzuchu, czując jeszcze bardzo dobrze skutki uderzenia. Spojrzała na Raziel'a. Trochę jej oczy wyglądały jak wzrok pieska, który bardzo dobrze wie, że złym było pogryzienie butów właściciela. Ot, takie porównanie.
___ - Dziękuję. Jest dobrze. - no, ale tutaj kłamała. Trochę się wciąż chwiała, była trochę rozkojarzona tym, że widzi teraz dużo więcej, oraz w bardziej wyrazistych kolorach. Jeśli odpocznie, będzie musiała sprawdzić siebie w treningu, czy, aby się nic nie zmieniło od tej chwili. Czuła dziwne mrowienie w kościach.
___ - Ten białowłosy... Hikaru, kazał Ci podziękować za pomoc. - przypomniała sobie nagle, co miała przekazać demonowi, gdy tylko go spotka.
Joker
Joker
Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk2100/2100Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (2100/2100)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Mar 25, 2016 11:54 am
Shadow wyszedł z Akademii. Nie miał obecnie co robić więc postanowił pochodzić po placu. A nuż spotka kogoś, jakiegoś ciekawego osobnika a może wysokiego rangą żołnierza który zleci mu zadanie po którym on też awansuję. Kiedy stał przy wejściu zauważył 2 innych Sayian. Nagle jedna z nich-dziewczyna nagle wypluła krew. Było to co najmniej dziwne  gdyż drugi osobnik wcale jej nie uderzył. Usłyszał kilka słów których jednak nie zrozumiał gdyż stał za daleko. Dlaczego tak nagle zaczęła pluć krwią? czyżby trucizna? Nagle ten drugi Sayian powiedział coś  i uderzył ją w czułe miejsce. Half nie wiedział dlaczego to zrobił jednako po chwili naszła mu tylko jedna myśl. Że zrobił to po to aby wymusić  wymioty na dziewczynie i pozbawić jej organizmu reszty trucizny obecnego w jej krwiobiegu. Nagle nadleciał demon!. Shad pierwszy raz widział takiego osobnika jednak słyszał co nieco na temat tej rasy. Wyglądało na to że zna tamte osoby jednak wyglądało na to że przyjął złe wnioski. Shadow postanowił działać i wyjaśnić sytuacje. Zaczął iść ku nieznanym mu osobnikom. Idąc zauważył że dziewczyna staje między demonem a Sayianem chcąc powstrzymać ich od awantury oraz tłumaczy demonowi co się stało. Kiedy czerwono-czarno włosy podszedł do nich zwrócił się do demona -Wybaczcie że się wtrącam ale zauważyłem że coś się stało i pomyślałem że mogę w czymś pomóc. Po chwili zwrócił się do demona -jej towarzysz nie zrobił nic złego. Widziałem wszystko i mogę potwierdzić że nie miał złych zamiarów. kiedy już skończył mówić temu przybyłemu panu zwrócił się do dziewczyny -Może lepiej usiąć? A po krótkiej chwili powiedział -Wybaczcie że się nie przedstawiłem. Miło mi was wszystkich poznać. Nazywam się Shadow Zakończył zdanie half kłaniając się lekko w stronę nowo poznanych. Tym czasem przyjrzał się trójce osobników. Wyglądali na bardzo silnych. Może lepiej by było gdybym się nie pokazywał...
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Mar 25, 2016 10:14 pm
Musiał jakoś zareagować, a to działanie było najbardziej odpowiednie. Równie dobrze mógł jej wykonać sporej wielkości ranę, żeby zatruta krew wydostała się z organizmu. Jednak sposób, który wybrał Raziel był o wiele szybko i skuteczniejszy. Na całe szczęście cios podziałał i dziewczyna rzuciła się za kamień, żeby zobaczyć co dziś dobrego jadła. Jeśli papkę dla kadetów to Zahne jej nawet współczuł. No, ale w tym całym przypływie dobroci nie wyczuł dość znanej energii, która pojawiła się niedaleko, a teraz jej właściciel stał tuż przed nim.
- Kopę lat Red. Co u ciebie? U mnie wszystko dobrze miło, że pytasz. – rzucił sarkastycznie Raziel odnośnie wypowiedzi demona. Wiedział, że Red jest od niego o wiele potężniejszy, ale przecież to już było nudne. To już któraś z rzędu osoba, która mu czegoś zakazuje, coś mu radzi i mówi jak ma być. Bardzo dobrze, że wszyscy znają kontekst sytuacji, w trakcie których chcą opieprzać Raziela. Po prostu to stawało się jakimś punktem dnia. Kto następny w kolejce? Hazard, Kuro, jego dziadek?
- A co, robisz w kosmicznej policji? Zatruła się jakimś gównem to jej pomogłem to wydalić. Ale dobrze, że jesteś przydasz się ty i twoje magiczne zdolności leczenia. Wreszcie jakaś persona, z której będzie pożytek. – rzucił Zahne. W tym momencie do rozmowy dołączyła się i Kisa, która już chyba wyrzygała wszystko co miała wyrzygać, oraz jakiś dzieciak, którego Raziel nie znał, ale już widział, że to był kadet.
- On się ma nie złościć? Co tu się do diabła odwala? Chyba powinienem ja się zapytać skąd go znasz Kisa. – rzucił Natto, patrząc na swoją podopieczną. W tym momencie spojrzał też na kadeta.
- Kiepska postawa, źle wykonane salutowanie. Tydzień. – rzucił Raziel. Jednak widząc, że Shadow chyba nie ma pojęcia o czym mówi wojownik westchnął.
- Maksymalnie tydzień jesteś w armii, choć pewnie krócej. Podchodzisz do nieznajomych i witasz się jakbyś był na wycieczce szkolnej. Gdybyś tak powiedział do kogoś bardziej sadystycznego to byś już miał po szczęce. Zawsze się witasz stopniem jak nie wiesz z kim rozmawiasz. Taka rada od Natto gratis. – powiedział Raz. – Ja jestem Raziel Zahne, ona to Kisa, zaś ten mroczny to Red. Choć on nie lubi być w centrum uwagi. A co do ciebie młoda damo.
Po tych słowach Zahne spojrzał na Kisę, która już wyglądała lepiej, ale w dalszym ciągu nie lepiej od przejechanego kota.
- Wyjaśnisz mi coś wypiła i po jaką cholerę? Zachciało się większej mocy? – żeby on cytował własną matkę? Co tu się działo?

Occ:
Koniec treningu. Raziu sensei Very Happy
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Mar 25, 2016 10:57 pm
Nie chciał w żaden sposób zniechęcić na start Raziela, który sądząc po ubiorze zaszedł daleko w hierarchii wojskowej (jak wysoko - nie znał się na vegetańskich stopniach, dopiero później wywnioskował ze słów towarzysza z czasów Tsufula). Niekoniecznie chciał zabrzmieć groźnie, lecz instynkt przetrwania, ten najpierwotniejszy dotyczący głodu, mógł przesłonić zwykłą ciekawość. Lubił wiedzieć, co dzieje się dookoła, nawet jeśli nie musiałby nic z tym fantem zrobić. Ot, najwyżej przygotować się na "poprawki", ale jak jest tak spokojnie, iż nawet pokrzywdzona broni swego przełożonego - nic mu do tego. Przynajmniej jeden możliwy problem z głowy. No i oczywiście nie życzył sobie, by ktoś z potencjałem na świetnego wojownika obrywał w brzuch za nic. Eh Kisa, dlaczego bronisz kolegę po fachu? Nawet stanęłaś między Natto a demonem, by nie pożarli się wzrokiem, a później coś gorszego. Niestety, głód Reda nadal był niezaspokojony, toteż musiał rozliczyć się z pierwotnych potrzeb organizmu, które stały się ostatnio bardzo uciążliwe ze względu na wąskie menu.
"~Nie za darmo...~" odpowiedział telepatycznie na słowa Raziela o pożytku z mocy leczniczych Reda "~...świeża krew za uleczenie.~"
Może i poniekąd zdradził, co go skłoniło do przerwania pogaduszek i szturchania przełożonego z podwładną, jednak naprawdę jeszcze chwila, a sam zdecyduje w czyją szyję wbić ostre kły i wychłeptać posokę. Miał nadzieję, iż dziewczyna nie zrazi się do niego po takim małym układzie, jaki chciał zawrzeć w ramach kuracji dla Kisy i napełnienie brzucha jednocześnie krwią. W dodatku ochotników do rozdania bordowej substancji robiło się coraz więcej. Młody kadet z blizną na lewym policzku i podobnym odcieniu oczu co demon zdecydował się także wziąć udział w dyskusji i poprzeć wersję Raziela. No proszę, nie to, że ufał bezgranicznie wyjaśnieniom Saiyan, ale lepsze to niż pesymistyczne domysły. Shadow, bo tak przedstawił się młody wojownik, wielokroć przepraszał za interwencję, mimo wszystko Red nie odezwał się ani razu. Tylko przyglądał mu się uważnie, aż zbyt wnikliwie. Jak na beczkę pełną krwi.
A propo płynów, Kisa musiała łyknąć coś ciężkostrawnego, skoro Natto wspominał o wypiciu czegoś bliżej nieznanego. Jej stan zdrowia, sądząc po Ki, nie był tragiczny, lecz daleki od jej szczytowej formy. Skinął jej głową na słowa pozdrowienia od Hikaru, jednak nadal milczał. Nie przepadał za tłokiem, a czwórka istot na te kilka metrów kwadratowych to za dużo. Tak jak określił demona Raziel - woli trzymać się na uboczu. Bo teraz musiał nieco nerwowo przeskakiwać wzrokiem z jednego osobnika na drugiego zachowując czujność i względny spokój. Kogo chciał oszukać? Samego siebie? Póki nie wypije krwi - albo będzie sztywny jak kołek i w pewnym momencie wybuchnie jak wulkan, albo zaraz bez pytania skorzysta ze szwedzkiego stołu. Wystarczył jeden impuls, jeden punkt zaczepienia i niby-stoicki-spokój zostanie zamieciony pod dywan.
Joker
Joker
Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk2100/2100Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (2100/2100)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Mar 26, 2016 12:46 pm
Shadow kiedy usłyszał z kim ma do czynienia natychmiast stanął na baczność i zasalutował. - Sir, dziękuję za radę, zapamiętam ją. Po chwili ponownie stanął w zwykłej postawie i kiwnął głową pozostałej dwójce nowo poznanych kiedy Raziel przedstawił mu resztę z nich. W tedy zauważył że demon zwany Redem się w niego wpatruję. Patrzał na niego tak jakby Half był czymś do jedzenia. Shadow zaczął się odsuwać powoli od demona stając w nieco większej odległości niż wypada. Nagle oczy Halfa mignęły i stały się pomarańczowe. Reszta włosów które opadały na dół wzbiły się do góry. Wszystkie włosy były skierowane w górę. -A ja jestem Shirou. Fubuki Shirou. Po chwili oczy Shada pociemniały i stały się ponownie rubinowe a niektóre kosmyki włosów opadły na czoło tak jak wcześniej a część została jak była.A więc to ty jesteś moją drugą osobowością pomyślał Shadow a Fubuki mu odpowiedział Zgadza się, Razem będziemy doskonali Half zwrócił oczy w kierunku pozostałej dwójki Sayian jednak kątem oka obserwował demona. Wyglądał na głodnego a więc mógł a nawet na pewno stanowił zagrożenie.


Occ: No to mamy pierwsze wystąpienie mojego wewnętrznego towarzysza Very Happy
Anonymous
Gość
Gość

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Mar 27, 2016 5:39 pm
Najwyraźniej Raziel i Red już się znali, to bardzo dobrze, chociaż sprawy z przedstawianiem miała z głowy. No i też na jej szczęście, nie darli ze sobą kotów w przeszłości, więc nie było niepotrzebnego napięcia. Znaczy jakieś było, ale nie takie...
Oczywiście Raziel nie mógł się nie wkurzyć.
___- Skąd... ja go znam... em. Przypadek. - przypałętał się pod postacią słodkiego kotka, ale tego już nie powiedziała, tylko tak jak zwykle, nadęła policzki i odwróciła głowę, bo Raz śmiał się o coś jej spytać. Przez to wszystko też, morderczy wzrok spoczął na nowej osobie w tej grupie, czarnoczerwonego half'a. Choć jej pomógł, to jej natura chłopczycy chciała go bić tak czy siak. Może nie wyglądała na silną, ale ten by się jeszcze zdziwił jak mocno potrafi przyłożyć Kisa.
Wkurzenia Raziel'a ciąg dalszy, ale tym razem jego agresja nie skupiła się na biednej małpiatce, tylko na tym nowym. Jej się nigdy nie oberwało za salutowanie, w sumie nigdy tego nie zrobiła. Może dlatego się jej często obrywa w innych kwestiach? Bywa, ale się mimo to nie zmieni.
Cholera, może to pochwalenie się o skupieniu na nowym było zbyt szybkie, bo zaraz jej przełożony znów wskoczył na nią. Tym razem, pytanie zupełnie Kisę, zdezorientowało, zakłopotało. Jej wkurzony wzrok zamienił się na całkowicie zamieszany, nie wiedziała gdzie go podziać. No bo co miała powiedzieć? Jestem klonem, a to co wypiłam miało mnie ulepszyć? Toż przecież nie może tak być, jak tylko Raziel się skapnie kim jest, to zaraz wtrąci ją do lochu, albo co gorsza rzuci do laboratorium na jakąś sekcję by sprawdzić czym jest. O nie ma bata!
Spojrzała na Red'a.
___- Chcesz krwi? Masz. - mówiąc to, tak po prostu klepnęła ich nowego towarzysza, co jednocześnie odpierdzielał dyskotekę z oczami. Przedstawił się jako Shadow... Śnieżek... Shiorou. W każdym razie leciał teraz w stronę Red'a za sprawą ręki czarnowłosej - NIC NIE POWIEM! - krzyknęła tak mocno jak tylko teraz potrafiła, po czym wysunęła zadziornie język z ust i spieprzyła tak szybko jak się da. Niestety. W czasie lotu wzrok spłatał jej figla, robiąc się z mega wyrazistego w bardzo zakręcony. Przez to wszystko wleciała po prostu w ścianę akademii, a potem upadła na ziemię i tak już leżała, używając wszystkich niecenzuralnych słów jakie znała. CO SIĘ...
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Mar 27, 2016 10:17 pm
Szczęśliwie czwórka na placu nie miała pojęcia, że kilka kamer rejestruje ich poczynania. Filmik o tym, jak kadetka Dragon rzuciła jednym chłopakiem w drugiego, a potem nieudolnie wbiła się w ścianę, miał szybko obiec Akademie ku uciesze Trenerów i innych wojowników. Jednego z nich właśnie wysłano do kłopotliwego towarzystwa, toteż był naocznym świadkiem całego wydarzenia. Trener z zieloną peleryną westchnął znużony i zbliżył się do zgromadzenia, zgarniając po drodzę Kisę... Złapał ją za ogon, potem za kark jak krnąbrne kocie i postawił do pionu, karcąc spojrzeniem.
- Dobrze wiedzieć, że wszyscy jesteście w dobrych humorach. - rzucił z chłodną kąśliwością, po czym klasnął lekko w dłonie. - Nie wiem do czego doszło czy miało dojść, ale koniec pogaduszek, rebelia ledwie się skończyła a czeka was wiele pracy. I niech nikt z was nie próbuje się wymigać, bo spędzi najbliższy rok czyszcząc łazienkę Koszarowego własną szczoteczką do zębów.
Trener obrzucił spojrzeniem czwórkę wojowników... Czy aby wszyscy byli Saiyanami? Nie miał czasu się zastanawiać co do tego, ktoś by powiedział, że jest mniej rozgarnięty... Dyskretnie poprawił scouter, na którym pojawiły się dane kadetów. Natto znał, nie musiał niczego sprawdzać o jego tożsamości, dlatego od razu wyjął spod zielonego płaszcza grubą teczkę i podał zielonookiemu.
- Natto Zahne, zostajesz wysłany na misję w trybie natychmiastowym. Zabierz potrzebne rzeczy i bezwłocznie udaj się do portu, czeka już tam na Ciebie statek. Masz czas do północy. Wszelkie informacje są zawarte w tych dokumentach, rozkaz z góry.
Teraz jego wzrok przeniósł się na kadetów. Szkiełko scoutera wtświetliło mu skrótową historię ich bytności i aktywności w akademii. Trener zastanowił się chwilę, czy aby na pewno ma przed sobą obiecujący narybek wojowników, ale postanowił zaryzykować. Skalibrował scouter i zaczął coś na nim pisać, po czym na nim pojawiło się zielone światło.
- Kadeci Dragon i Shadow, zostaliście właśnie przeniesieni pod moje dowództwo. Jutro widzę was na Sali Treningowej i uprzedzam, nie cierpię niepunktualności. Zobaczę co umiecie i mam szczerą nadzieję, że mi zaimponujecie. Co do Ciebie... - zerknął na Reda wyraźnie zmieszany. - Jeśli zechcesz, droga do wojska jest otwarta. Żegnam. – powiedział mężczyzna spokojnie, odwrócił się i odszedł od grupki.

OOC
Raziel, nie chcemy Cię na Vegecie, wybywasz Very Happy Po TS dostaniesz awans.
Kisa i Shadow, podczas TS trenujecie pod okiem Zielonego, w postach skipowych ładnie to opisujecie.
Kisa, w czasie skipa dostajesz wyjazd na misję, za którą dostaniesz awans, to również masz uwzględnić.
Shadow, na awans będziesz musiał poczekać do czasu po TS, MG zrobi Ci na niego misję.
Red nie wiem czy chcesz czy nie, ale jakbyś chciał to możesz czasem im potowarzyszyć w Akademii Very Happy
Joker
Joker
Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk2100/2100Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (2100/2100)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Mar 27, 2016 10:35 pm
Shadow nawet nie zobaczył ataku Kisy który był niesamowicie szybki . Poleciał na Reda, jednak szybko się opamiętał. Kiedy leciał szybko zrobił krótki obrót. W ten sposób robiąc powietrzną gwiazdę odbił się z całej siły nogą jednocześnie kierując ręką skok sprawiając że Shad wylądował bezpiecznie na ziemi. Czarnowłosa tymczasem pokazała język i chciała uciec ale nie udało jej się to. Tymczasem nagle pojawił się jakiś bardzo ważny osobnik w pelerynie podchodzi do nich mówiąc. Half natychmiast stanął na baczność i zasalutował przed o wiele starszym rangą. Kiedy Trener wydał wszystkie rozkazy i powiedział że przejmuję nad nim dowodzenie i kazał się stawić następnego dnia. Shadow potwierdził że zrozumiał słowami -Tak jest Sir. Kiedy wysoko rangi odszedł Shad stanął normalnie. Wygląda na to że mamy zajęcie Fubuki Pomyślał krótką mówiąc do swojego kompana w umyśle. Spojrzał jeszcze raz na Kise obojętnym wzrokiem i zaczął iść w stronę wejścia. Po chwili zatrzymał się i zawołał do demona - Idziesz z nami?. Otrzymując odpowiedź [lub nie otrzymując jej] ruszył ponownie do wejścia do budynku. Nie miał zamiaru czekać na nikogo. Nie miał zamiaru od teraz spędzać z kisą więcej czasu niż to konieczne. Wystarczy że jutro będzie ją widział podczas treningu.


zw: Sala Treningowa

OCC: Następny post będzie dotyczył Time Skipa. Będzie tak myślę we Wtorek.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 7 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 7 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 7 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pon Mar 28, 2016 6:47 pm
Spojrzał ukradkiem na Czarnowłosą, która dość sprytnie wykręciła się od odpowiedzi wprost co do spotkania z demonem. Przypadek, przypadek. W jakich okolicznościach się spotkali - lepiej by Raziel nie wiedział. Mógłby sobie przypomnieć za wiele szczegółów z korytarza, kiedy Kisa i Ame zbuntowały się i nie słuchały rozkazu o zabijaniu rebeliantów. Cóż, wtedy Natto nie był sobą, mimo wszystko mógł mieć dalej uraz, gdyby zostało mu coś z tamtego okresu w pamięci, że czarny kot towarzyszył wtedy jego podopiecznym wojowniczkom w ramach ucieczki. Tak czy inaczej, Kisa wybrnęła z grząskiego gruntu, na jakim znalazła się w wymianie zdań z przełożonym. O tyle dobrze, że był tutaj jeszcze jeden z młodych kadetów, więc o dodatkowego świadka nie będzie trudno. W razie najgorszego.
Tylko że to demon stanowił zagrożenie, przynajmniej bardziej fizyczne. Głód krwi naprzykrzał się osobnikowi rodowodem z Dark Star, a każde gwałtowniejsze reakcje otoczenia podkręcały instynkt drapieżnika. Na przykład jak dziewczyna rozszyfrowała, iż usługi w kwestii wyleczenia nie były żartem, to pchnęła Shadowa na demona, i byłby wręcz bliski pochwycenia darmowego posiłku, gdyby nie akrobatyczna sztuczka Halfa, który nie dotarł do miejsca przesyłki. Już miał to poprawić, lecz za plecami usłyszał obcy głos. Kolejne małpy... No, i Kisa po drodze uciekła od przełożonego, by jakieś kilkaset metrów dalej usłyszeć głośne plaśnięcie w ścianę. Kocie uszy demona wychwyciły to jak radary. Mimo wszystko nie mógł stracić z oczu nowych przybyszy. To oni przejęli kontrolę nad dyskusją, która wyglądała jak seria rozkazów, i dotyczyła każdego z obecnych wojowników. Nawet Reda, na co demon prychnął cicho pod nosem wyraźnie zniesmaczony niekompetencją ów człowieka (który de facto mógł narażać własnych żołnierzy, gdyby Red przyjął zaproszenie) i odwrócił się na pięcie. Nic tu po nim, zwłaszcza w Akademii. Może gdyby nie fakt, że zdawał sobie sprawę ze swojego niepohamowanego pociągu do krwi, może skorzystałby w formie rozrywki z saiyańskich koszar. Przynajmniej miałby na oku Kisę, o którą na swój sposób się martwił. Drapanka za uszkiem nie zapomina się tak szybko.
Zrobił kilka kroków ku najbliższemu wyjściu z placu, gdy zatrzymał go na moment Shadow. Zadał mu krótkie pytanie, czy Red idzie z nimi do koszar. Stał do niego tyłem, ale dzięki elastycznemu ciału mógł skręcić głową w szyi tak, by obrócić ją o niemal sto osiemdziesiąt stopni. Utkwił w nim ślepia, już nie patrzące na niego jak na posiłek. Były gniewne, jednak nie na niego, nie na jego pytanie, ale na samego siebie. Na fakt, że nawet gdyby chciał - nie pójdzie za nimi w takim stanie. Zaraz też wokół demona pojawiło się kilka czarnych motyli, a to świadczyło, że aura przesiąknęła dostatecznie negatywnymi emocjami, że wydziela się do atmosfery. Zatem nic tu po nim. Nim zniknął z placu podszedł wolno do Kisy i patrząc na nią z góry ocenił pokrótce jej stan. Mogło być gorzej, to raczej nie żaden Tsuful czy inne paskudztwo ją dręczyło, więc jedynie podesłał jej czarnego motyla ze swego palca na jej ramię. Ten wchłonął się przez ubranie do ciała i dodał na tyle sił, że powinna iść bez potknięć, przynajmniej do swego pokoju. A później bez słowa wyjaśnień odszedł od dziewczyny, która mogła zobaczyć demona jeszcze na kilka chwil opierającego się plecami o ścianę budynku i patrzącego się na nią. Jakby bez słów chciał jej coś dać do zrozumienia, lecz zaciśnięta dłoń na jego żołądku świadczyła tyle, że nic nie wydusi z siebie o pustym żołądku. Może później... jak coś lub kogoś zje... bez naocznych świadków.

===TIME SKIP===
Część pierwsza: Zabawa w kotka i myszkę.
Dawno nie widział się z Vivian. Poznał ją po raz pierwszy na Vegecie podczas ataku Tsufula, później często ze sobą trenowali na odludziu planety Vegety. Mimo niewielu przeprowadzonych dialogów zdawali się być bratnimi duszami. Zaniedbał ów relację, i chciał koniecznie naprawić błąd. Tylko jak? Nie widzieli się tak długo, Red zeszpetniał i stał się bardziej bestialski, a mimo hardości charakteru Halfki nie zamierzał ją wystawiać na próbę. Odkładał poniekąd pierwszą wizytę na możliwą okazję. Jak tylko znalazł połowiczne rozwiązanie, to jest szansę w przemianę w kota, wykorzystał ów czar. Był w tym ciele bardzo ograniczony, i w zasadzie jeszcze nie opanował na tyle kociego ciała, by poradzić sobie z chuliganami, którzy zaczęli go gnębić na ulicy. Uciekał ile miał sił w łapkach, gdyż odmienić się nie był w stanie (ah ten brak kontroli nad swoją Ki w futerkowym ciele!), a nastoletni Saiyanie nie przebierali w środkach. A to kopali go jak piłkę, a to smolili mu futerko, na końcu chcieli go chyba udusić gołymi rękoma, na co miauczał przeraźliwie. Nikt mu nie przyszedł z pomocą - ot, taka gra dla znudzonych młodziaków. Dopiero jedna dziewczyna wywabiła go z opresji. Jak? Szczerze nie pamiętał, tylko tyle co jakieś krzyki, a potem stracił przytomność.
Tak dość przypadkowo zeszła się jego droga z Vivian na nowo. To ona zabrała go do siebie i dbała o zdrowie. Red niemrawo otworzył ślepia i rozglądał się po pokoju. Poznał ją od razu, miał nawet ochotę przyznać się, kim jest, ale... bał się jej zachowania. Nie znał jej reakcji, może mieć demonowi za złe, że nic nie przyłożył się do rebelii, albo że miał ją gdzieś. Co prawda jako siostrzana dusza mogłaby go zrozumieć, lecz minęło tyle czasu, że mogła o tym zapomnieć, lub już nigdy więcej nie chcąc mieć w osobie Reda wsparcia. Nie dziwiłby się jej, a mimo wszystko pragnął chociaż na trochę, na kilka dni pozostać przy niej i z kociej perspektywy dowiedzieć się, co u wojowniczki zaszło przez taki kawał czasu. Z początku zachowywali między sobą dystans, to znaczy dziewczyna z odruchu serca opiekowała się pobitym zwierzakiem, ale nie zdawała się go traktować jak osobę. Owszem, jak rany się zagoiły, to wyczesała jego skosmacone futro, pogłaskała po grzbiecie i łebku, drapała za uchem i miziała podbródek. Nic co kotom jest obce. Dopiero kilka dni później zdecydowała się na pierwsze słowa, które powinny zabrzmieć bardziej skierowane ku istotom humanoidalnym, a nie do zwierząt, lecz Red nie miał jej tego za złe, wręcz przeciwnie. Był jej wiernym, milczącym (chociaż od czasu do czasu mruczącym za uchem) słuchaczem i najczęściej siedział tuż obok oparty kudłatym bokiem o bok Vivian. O czym dokładnie była mowa? Dowiecie się od samej Vivian, Red nie zdradzi ani pół słowa na głos.
Przez pięć miesięcy regularnie odwiedzał Złotowłosą, mniej więcej dwa razy w tygodniu, gdzie zostawał na dwa-trzy dni z rzędu, a potem uciekał. Jednak ostatniego miesiąca nie zjawił się ani razu. Nie z winy Halfki, tylko z winy demona. O tym i o innych zdarzeniach - na końcu relacji z tego okresu.
Część druga: Szkolenie dziewczyn z Dream Teamu.
Z tym szkoleniem bywało różnie. Zwłaszcza pierwszy miesiąc, który nie odbywał się w kompletnym składzie. W zasadzie to dlatego, że Kisa miała podobno misję gdzieś poza Vegetą; i szósty miesiąc. Nie tylko znajoma wojowniczka udała się na misję, jak dobrze pamiętał również Raziel miał powierzone w kosmosie zadanie. Natto całe sześć miesięcy był nieobecny na Vegecie, zatem nie wiedział, iż jego podopieczne spędzały kilkadziesiąt sesji treningowych z demonem. Może to i lepiej. Czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal. Zapewne powołałby do dymisji cały sztab szkoleniowy w Akademii za to, iż niektórzy żołnierze jeszcze mają po ich treningach siły na dodatkowe nauczanie. I to nie w saiyańskim stylu. Oby dziewczyny pozostawiły dla siebie uzyskane informacje, gdyż wizyta Raziela u przybysza z Dark Star byłaby najprawdopodobniej obowiązkowa. Nie to, że Red nie przepadał za Natto, jednak podbierać jego uczennice pod jego nieobecność z rąk wyznaczonego przez niego lub kogoś z góry trenera... nie było czymś racjonalnym i zgodnym z zasadami. Cóż, a jeśli nadejdzie czas na odwiedziny, to dopiero jak wróci ze swojej rozróby międzygalaktycznej, a wtedy Red nie będzie zbyt gościnny.
Wracając, demon nie marnował czasu, i gdy tylko Androidka (nie, nie zorientował się jeszcze, iż jest przedstawicielką tej rasy) mogła opuścić teren akademii, zjawiała się na pustyni. A gdzie pustynia, tam i Red. Nie było ciastek i herbatki na powitanie, tylko pierwsze ciosy, by mogła uczyć się gotowości nawet w najmniej oczekiwanej chwili. Dbał przede wszystkim o to, by Ame potrafiła znaleźć rozwiązanie w danej sytuacji, najbardziej niekorzystnej i nieprzewidywalnej. Miała głowę na karku, lecz liczył się także refleks. Czasami siadali po prostu na piasku i Red podczas jej medytacji umyślnie wprowadzał do jej umysłu nieprzychylne obrazy, kadry, które miała za zadanie wyrzucić z głowy. Nie mieli sporo godzin dla siebie, nauczanie podstawowe Ame w Akademii zabierało mnóstwo czasu, no i limity w energii robiły swoje. Bywało też, że demona gdzieś wcięło i zjawiał się spóźniony. Nie tłumaczył się, tylko przechodzili do sedna spotkania.
Miesiąc później dołączyła do nich Kisa, która zdobyła nowy ubiór (ciekawe dlaczego) i doświadczenie. Jako, że różnica między jego mocą a dziewczyn była dość duża, stosował sztuczkę. Miał końcówkę włosów umoczoną w farbie (dobra, we krwi, ale ze stworzeń mieszkających na pustyni), a zadaniem zarówno Ame jak i Kisy było unikanie okazji do wymalowania ich ciał ta substancją. Ustalił też zasadę, że jeśli na ich ciele pojawi się dziesięć plam po "farbie", kończą zajęcia z demonem i tylko od nich zależało, jak długo potrwają zajęcia. By wyrównać szanse, Red zasłaniał sobie oczy płótnem, albo w postaci kota gonił za koleżankami, odbijając łapki na ich ciuchach i odsłoniętych częściach ciała. Początki nie wyglądały na obiecujące, ponieważ demonowi brakowało cierpliwości i niezbyt dokładnie wyjaśniał zasady. Starał się też nie narzucać im swoich pomysłów na rozwiązanie danego kłopotu podczas ataków, by same znalazły odpowiedź. Idealne ćwiczenie dla umysłu nie zawsze szło również w parze z realizacją. Wszystkie osoby, w tym trener dziewczyn, dokształcały się i rozwijały się wedle swoich zasad, a Red tylko kombinował, jak urozmaicić im wszystkim zajęcia. Najśmieszniejszy jego daniem moment był taki, gdy zamienił role, to jest zaczarował dziewczyny w koty, a sam miał uciekać przed nimi, by nie dotknęły go nigdzie swoimi puchatymi, kocimi łapkami.
Ale szósty miesiąc był inny, groźniejszy dla dziewczyn. Red już nie opierał swoich ćwiczeń na kreatywności, a po prostu atakował. Nawet jak go upominały, aby opamiętał się, mężczyzna nie potrafił się uspokoić. Właściwie po najostrzejszym treningu, jaki dla nich zgotował, a który był tylko gwałtownym biciem bez opamiętania, dziewczyny mogłyby zrezygnować z takiego nauczania. Mogłyby, ale niekoniecznie pragnęły tak zakończyć naukę z wojownikiem. Demon, kiedy jakimś cudem odzyskał świadomość, zawiesił spotkania do odwołania. Gdy któraś z dziewczyn, zwłaszcza zdeterminowana Kisa, chciała go jeszcze spotkać w tymże miesiącu, mogły go nie poznawać. A dlaczego? O tym i o innych zdarzeniach - na końcu relacji z tego okresu.
Część trzecia: Choroba Xalantha.
Był sobie młodzieniec o nietypowym jak dla Saiyanina charakterze, nieprzeciętnej urodzie, wrażliwym charakterze, którego dopadła nieznana choroba odbierająca siły i przytomność. Miał swojego wiernego towarzysza tuż obok - Cressa. Między nimi wyraźnie nie gasło uczucie zwane miłością, nawet gdy jeden z nich nie mógł odwzajemnić czułych słów i gestów drugiej połówki. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu, ale i najdzielniejszego medyka dopada sen. Nie wszyscy mogą korzystać z błogosławieństwa snu, w szczególności ci o nieczystych sumieniach. Dlatego gdy tylko Cress zasypiał na tyle twardo, że nie wybudzał go żaden szmer, Red wślizgiwał się przez szparę w oknach (dzięki zmiennokształtnemu ciału) i pojawiał się tuż obok chorego. Dlaczego odwiedzał tego wojownika? Ilu mężczyzn na Vegecie mogłoby się pochwalić takimi samymi lub lepszymi osiągami? Zapewne sporo, lecz ten jeden, ten konkretny miał w sobie iskrę, która zaciekawiła demona. Być może gdyby nie kaprys spowodowany modlitwą skierowaną do Reda, nigdy ich drogi nie skrzyżowały się. A tak, demon czuwał na zmianę z Cressem, a gdy tylko medyk rozbudzał się - po przybyszu nie było śladu. I tak co późną noc, na kilka godzin, przesiadywał demon przy Xalanthie i przykładał dłoń do rozpalonego czoła. Swoją mocą zbijał temperaturę na kilkadziesiąt godzin, a czarne Ki wnikało w jego ciało. Jak był spokojniejszy, nawet delikatnie obejmował palcami jego oblicze i przyglądał się przymkniętym powiekom, jakby nie mogąc doczekać się aż otworzy oczy. Raz czy dwa zrobił mu warkoczyka w gęstych włosach, by zająć czymś szponiaste palce, gdy badał go czujnym wzrokiem. Red nie przychodził codziennie do nieprzytomnego, ale gdy tylko był nie tracił chwili na przekazywanie odrobiny zgromadzonej Ki, która starała się dopomóc w walce z chorobą. Im mijało więcej czasu, tym mógł mniej udzielać mocy, ponieważ Red sam głodował i musiał oszczędzać energię. Co ciekawe - kusiło go wielokroć wbicie kłów w szyję Xalantha lub Cressa kłów do posilenia się, jednak nie robił tego. Ale aura demona spowodowała, że w ciele Saiyana zamieszkała czarna gąsienica. Krążyła po żyłach i mięśniach, zbierała zapasy z odpadków, aż zagnieździła się w sercu młodzieńca i czekała na przebudzenie.
Czas mijał, dokładnie już minęło pięć pełnych miesięcy, gdy Red nie zawitał już do młodzieńca, którego miał na oku. Cress zaś po ostatniej wizycie demona mógł zauważyć, że na policzku Xalantha pojawiły się krwiste szramy, jak po pazurach. Nie były głębokie i pewnie szybko zagoją się, lecz czy tak zachowywał się ktoś, kto dbał o zdrowie chorego? Więcej szczegółów co do tego i innych zdarzeń - na końcu relacji z tego okresu.
Część czwarta: Szklarnia przy domku Kuro.
Nie zapomniał o innym obowiązku, który tak naprawdę był również ćwiczeniem dla Reda. Pielęgnacja szklarni i jej zasobów nie należą do prostych zadań. W zasadzie byłoby prościej, gdyby nie fakt, iż pracował sam. Była dodatkowa para rąk, lecz unikał Kuro jak wody (Red nie lubił tejże konsystencji) zważywszy, iż nie dopełnił innego zadania. Chodziło o April, która z dziwnego powodu - być może gdyby Red ją pilnował, nie dopuściłby do opuszczenia Vegety prze Halfkę - nie zamieszkała z Kuro i w teorii Saiyan został sam. W praktyce demon pielęgnował kwiecie i zioła, nie chcąc ujawniać swojej osoby. Ich relacje były napięte (z punktu widzenia Reda), toteż wolał omijać okazję do mordobicia. Roślinność za to nie baczyła na skłócone istoty i rosły zgodnie z wytycznymi praw natury. Trzeba było je podlewać, plewić, spulchniać ziemię, wsypywać odżywki, ucinać zeschłe liście i gałązki, rozszczepiać lub rozsadzać plony, a stare lub nieowocne egzemplarze wyrzucać na kompost. Tych ostatnich zawsze było szkoda demonowi, bo tak bardzo przypominały jego. Najczęściej to Kuro decydował o tym, czy dać szansę roślinie czy nie i wygospodarować miejsce dla nowych. Red za wszelką cenę reanimował "zepsutą" florę, i poniekąd wtedy oczyszczał własny umysł, gdyż utożsamiał się z oschłymi krzewami. Jeśli one dawały radę, to dlaczego by nie demon? Co prawda one poiły się wodą, a nie krwią, lecz wydawały wreszcie owoce.
Red niekoniecznie, więc z miesiąca na miesiąc, gdy dbał o porządek we szklarni bez wiedzy prawowitego właściciela, pochmurniał i częściej denerwował się z najprostszymi zadaniami. Z upływem dni mógł skupić się tylko na jednej czynności, a do innych nie miał zupełnie cierpliwości. Ze złości bywało, że wlał nie ten specyfik co trzeba lub we złych proporcjach i na drugi dzień albo musiał korygować błąd, albo zostawały same suche badyle. Kiedy złożył ostatnią wizytę na początku szóstego tygodnia, siedział w kącie szklarni i wbijał pusty wzrok w swoją ulubioną sadzonkę - przywiezioną przez niego z Namek, od jednego z farmerów. Miała swoje kaprysy, jak Red, ale na tyle była stabilna, iż Kuro także nauczył się jej pielęgnować. Jej owoc zwiastował pąk, który pachniał słodko, chociaż na razie był jedynym na krzaczku. Dał się przyłapać na zamyśleniu przy roślince przez samego Kuro, który mówił coś do demona, nawet zatrząsł nim chwytając za ramiona, lecz ten nie reagował. Był w kiepskim stanie - blady jak ściana, śmierdział na kilometr juchą robalów z pustyni, jednak nic nie mówił, nawet telepatycznie. Jak dostał z liścia w policzek na ocucenie, został tylko ślad, żadnej innej reakcji. Nawet nie mrugnął. Dopiero, kiedy Kuro udał się prawdopodobnie po wodę, Red zerwał się z miejsca i zbiegł tyłami szklarni. Tak nagle, gdyż po uderzeniu w policzek przyjaciel wybił mu jednego kła w tyle szczęki, i łyknął własną krew, która go orzeźwiła. A którą pożywiał się od wielu miesięcy jak szalony.
Część piąta: Nieposkromiony głód.
Szósty miesiąc nie był szczęśliwy dla Reda. Zamiast jakkolwiek hamować łaknienie na posokę - wypijał jej coraz więcej. Oczywiście nie z krwi Saiyan, za coś takiego byłby ścigany, a i tak miał swoje problemy. Polował zaciekle na pustynne robale, które mimo ogromnego zapasu posoki nie miały jej tak pożywnej jak ta należąca do humanoidów. Mięsa nie tknął, wszystko podrzucał przy głównych wejściach do wiosek i miasteczek karmiąc tym samym mieszkańców Vegety. Ale z czasem nie pojawiały się znikąd sterty pokonanych robali, nawet pojedynczych sztuk nie było. Śladu obecności demona także nie dało się dostrzec na pierwszy rzut oka, więc ci, których odwiedzał lub spędzał czas, mogli martwić się lub po prostu zastanawiać, dlaczego Red zapadł się pod ziemię.
Nie wszystko przepadło. Kisa udała się po raz kolejny w to samo miejsce treningowe, co zwykle, i znów nie mogła odnaleźć demonicznego trenera. Ale jak porządnie rozejrzała się po okolicy dostrzegła na ziemi zakurzoną, całą we krwi kamizelkę należącą do Reda. Posoka pachniała odrobiną Ki Rogatego, więc najprawdopodobniej nie był w pełni sił. Trop wydawał się być świeży, lecz nigdzie indziej nie dało się zlokalizować demona, ani jego cząstki. Gdzie się więc zaszył?
Sto metrów pod skałami, w ciemnej jaskini, demon wciągał najnowsze trupy robali wgłąb nory i tam ucztował jak dzikus. Tak, to był jego nowy dom. Ciemny, cichy, pełny skorup, szkieletów i śmierci. Skoro o kościach mowa, spod żeber Reda spływała jego krew i moczyła ubiór, lecz nie przejmował się tym. Wszak miał biesiadę, z dala od możliwej konkurencji. Pałaszował z mlaskaniem posiłek, a gdy tylko skończył, jego żołądek znów dawał znać, iż jest pusty. Nie wyrabiał normy, jaką narzucało jego własne ciało. Musiałby napić się prawdziwej krwi, nie podłej juchy zwierząt. Z potarganych nerwów rozrywał szponami stalagmity i stalaktyty oraz resztki jedzenia pozbawionego niezbędnego surowca. Nie mógł próżnować, musiał dalej polować. Z rozwianymi, rozpuszczonymi włosami ubrudzonymi od posoki, potarganych tu i ówdzie ubiorze, z długimi szponami u rąk i nóg, z dłuższymi rogami niż miesiąc wcześniej i wydłużonych kłach przypominał zwierza niż humanoida. Drapieżnika, który z cienia obserwował ślepiami wszelki ruch na podłożu, a słuch wyłapywał charakterystyczne drążenie tuneli. Dość szybko namierzał ofiary, ale nie zabijał za pomocą energii, tylko walką wręcz. Jakaś część w nim musiała tak zaspokoić agresywne żądze.
I tak do chwili obecnej.

POST TIME SKIPOWY
Jak coś, Red jest teraz w Skalnym Lesie, ale nie chciałam dzielić posta na pół.


Ostatnio zmieniony przez Red dnia Pią Kwi 29, 2016 8:44 pm, w całości zmieniany 1 raz
Anonymous
Gość
Gość

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Mar 31, 2016 7:31 pm
"Wstęp"
Motyl, prezent od Red'a jaki wtedy dostała był dla niej zbawieniem tego, oraz następnego dnia. Mogła wypoczęta wstać i pójść na salę treningową, z nowym przełożonym. Zupełnie go nie znała, ale postanowiła, że będzie w stosunku do niego taka sama jak do Raziela, albo nawet gorsza. Wynikiem był ostrzejszy niż zwykle treninig, oraz surowe kary. Niewiele w tym wszystkim było kontaktu z Shadowem, który też był pod skrzydłami ogóra. Chyba unikał jej jak ognia, najwyraźniej gniewając się za ten incydent z Red'em. Nie zaczepiała go zbytnio. Jeśli jakiś przedmiot przypadkowo poleciał w jego stronę to był to tylko "przypadek", albo próba dania mu lekcji uniku.
Szybko jednak ten koszmar się skończył, bo parę dni później otrzymała misję.

"Misja"
No chuj.
Całe szczęście już nie musiała oglądać paszczy tego cholernego brokuła, która tylko na nią się darła. Miała po dziurki w nosie wszystkie te łajzy z armii, te ohydne spocone świcie dyszące na Kisę jak na świeże mięsko, które można rozszarpać, uprzednio gw... no dobra, ale teraz jest wolna. Na jakiś czas.
___ - Polecisz na planetę Kontats. Mieszkają tam Kontatsjanie, osobniki z dziwnymi fryzurami i spiczastymi uszami. Dostaliśmy informacje, że planeta jest szantażowana przez inną rasę bandytów. Chcieli dokonać śmiesznego układu, położyć łapska na ich jedzeniu oraz wodzie, ale po odmowie Królowej – łagodnie mówiąc wkurzyli się. Twoim zadaniem będzie ochrona księżniczki, bo to ona jest celem bandytów. Nie spieprz tego, bo z Kontats dociera do nas bardzo dużo żarcia. Jak zawalisz, będziesz pierwsza głodować. – jego wzrok wtedy był bardzo wymowny. Kisa mimo wszystko nie zrobiła przerażonej miny, tylko z dumą na twarzy wyszła z pomieszczenia, chwytając stos papierów, który miał być szczegółowym opisem jej misji.
Miała lecieć tam wraz z piątką innych saiyan. Czwórką facetów i jednym babochłopem – typową saiyańską kobietą z jajami. Nigdy nie przyszło jej współpracować w walce, ale nie bała się jakoś tej wizji. Będzie co będzie, ewentualnie odwali całą robotę za wszystkich.
Lot trwał trzy dni. Cieszyła się niezmiernie, gdy w końcu mogła wyprostować kości. Pierwsze co zauważyła, to rozchodzące się przed nią, ogromne królestwo rodem wyjęte z fantasy. Niebo było seledynowe, roślinność żywo zielona oświetlana dwoma słońcami. Było tutaj jak w bajce. Pomyślała od razu, że chciałaby tutaj zostać, ale przypomniała sobie o misji. Nie mogła spieprzyć teraz dla własnego widzimisię. Westchnęła ciężko i wraz z resztą towarzyszy ruszyła w stronę bajkowego, śnieżnobiałego pałacu.
Poszli od razu do sali, gdzie siedziała królowa tej planety. Sala była równie spektakularna, co reszta pałacu. Wszyscy prócz Kisy uklęknęli przed różowowłosą Kontasjanką. Dziewczyna spojrzała na kobietę, ona na nią, ciutko zdziwiona, lecz po chwili uśmiechnęła się ciepło.
___ - Mam swojego króla, tylko przed nim uklęknę jeśli będzie taka potrzeba. - bąknęła dziewczyna, a wtedy poczuła na sobie gniewne spojrzenia kompanów, oraz sług na sali.
___ -  W porządku panno...
___ - Kisa.

___ - Przedstawili się jako Varganie, proponowali nam planetę w zamian za sporą dawkę pożywienia. Oczywiście im odmówiłam. - mówiła dumnie, jak kleopatra - Zagrozili nam, że stracimy straci to, co mamy najcenniejsze, dziecica. Jeśli planeta nie będzie miała godnego następcy, który będzie użyczał jej swojej mocy, zginie. Dlatego proszę was, drodzy wojownicy z rasy Saiyan, użyczcie mi swojej mocy by móc chronić moją córkę. Proszę was w imieniu całej planety i jej mieszkańców. - kobieta ułożyła szczupłą dłoń na swojej piersi, po czym skłoniła się lekko w ich stronę.
___ - Nie martw się Królowo, po to tutaj jesteśmy. - powiedział jeden z saiyan.
___ - Aria może być przerażona jeśli wszyscy na raz będziecie jej pilnować, dlatego chciałabym, aby tylko jedna osoba pełniła tą funkcję. Resztę proszę o obserwację pałacu. - i tu spojrzała na Kisę - Pilnuj jej jak własnego serca w piersi.
CO!?

___ - Nosz szlag, dlaczego akurat na mnie musiało paść? - warczała Kisa pod nosem, gdy akurat wszyscy udawali się do swoich pokoi, w których będą spać.
___ - Ty lepiej milcz, bo i tak przyniosłaś nam wystarczająco dużo wstydu przed chwilą. - usłyszała zimny biczowaty głos babochłopa. Kisa spojrzała na nią morderczo - Nie okazałaś szacunku Królowej, zachowałaś się jak...
___  - Jak? Nic Ci do tego jak się zachowuję, zajmij się własnymi cyckami. - odburknęła dziewczyna i przyspieszyła kroku. Reszta drużyny mówiła coś między sobą, ale dziewczyna już ich nie słyszała. Wpadła jak burza do własnej pokoju, umyła się, by być świeża, po czym od razu została zaprowadzona do miejsca, gdzie przebywała akurat młoda księżniczka. Sługa poprosił Kise, by ta weszła do pomieszczenia sama. Trochę to ją zdziwiło, ale ostatecznie wzruszyła ramionami i weszła. Wtedy od razu zrozumiała dlaczego ten nie chciał wchodzić. Saiyanka na wejściu oberwała w twarz pustą doniczką. Stała tak nieruchomo parę sekund, chcąc ogarnąć co się właśnie stało.
___  - Precz! - usłyszała.
___ - Co...?! - krzyknęła zdenerowana dziewczyna, zaciskając pięści ze złości. Wyszukała wzrokiem napastniczki. Siedziała ona między kwiatami w alejce. To pomieszczenie to była... szklarnia.  Ogromna szklarnia wypełniona wszelkimi gatunkami kwiatów i owocowych drzew. Nieźle, mała lubiła kwiatki - Muszę Cię zmartwić, ale nigdzie nie idę, mam Cię pilnować. - ogoniasta usiadła na kamieniu.
___ - Mam to gdzieś! Precz mi stąd głupia małpo! Nie potrzebuję płaskiej jak decha opiekunki! - kontynuowała rozpieszczona gówniara. Kisę to nie na żarty wkurzyło. Pulsująca żyłka pojawiła się na jej skroni.
___ - M-małpo...!? P-płaskiej?! - powtórzyła, zamykając oczy. Walczyła bardzo ze sobą, żeby zaraz nie wybuchnąć. Choć mała wyglądała zupełnie jak jej matka, to charakter miały niczym jingjang. Wielokrotnie wypraszana przez księżniczkę na różne sposoby, Kisa uparcie stała przy niej. Jak uciekała, łapała ją. Nie odzywała się zbytnio. Pomyślała sobie, że ta gówniara... jest jak ona. Oh Kami-sama, jakie katorgi w takim razie musi przeżywać Raziel, skoro widzi w niej siebie. Współczucia przełożonemu, już nie będzie taka w stosunku do niego. Chyba.

Tak minęły pierwsze trzy tygodnie. Na strasznej nudzie, pilnowaniu dziecka - nawet przy jedzeniu i kąpieli. Nie zapowiadało się na to, aby miał nastąpić jakiś atak ze strony przeciwników Królowej. W powietrzu nie unosiła się ani jedna agresywna kropla KI. Królowa jednak prosiła o cierpliwość, której zaczęło Kisie brakować. Dzień w dzień miała jakąś sprzeczkę z księżniczką. Zawsze się znalazł jakiś powód by się uczepić saiyanki. Miała już tego po dziurki w nosie, ale była wytrzymała... aż do pewnego razu.
Tego dnia mała smarkula przesadziła. Gdy Kisa weszła jak zwykle do jej pokoju z rana, dostrzegła, że ta stoi sobie na parapecie wielkiego okna, od tak, w piżamie.
___  - Co Ty odwalasz?! - wrzasnęła, a wtedy dziewczyna zrobiła krok do przodu i... sru. Przerażona wojowniczka natychmiastowo zareagowała. Niemal rozwalając okno, wyleciała przez nie i chwyciła księżniczkę w locie. Jakby spadła tak z piątego piętra, zostałaby z niej mokra plama. W każdym razie, saiyanka wylądowała gładko na trawie, odstawiając nieletnią - Pogięło Cię? - krzyknęła, lecz ta  nie zareagowała. Czarnowłosa przyjżała się jej bardziej, a wtedy dostrzegła w jej oczach pustkę. Tak jakby lunatykowała, albo była zahipnotyzowana. Nie dane jednak było się jej dłużej przyglądać, bo zawyły trąby, sygnalizujące zbliżające się niebezpieczeństwo. W oddali zobaczyła, jak zbliżają się wrogie statki. Wokół nich, latało mnóstwo wojowników uzbrojonych po zęby. Na szczęście też zareagowała reszta jej towarzyszy, lecąc bronić zamku. Ona musiała schować księżniczkę, która... zniknęła?! Cholera, poleciała właśnie zupełnie sama prosto w stronę statku matki. Już nie licząc faktu, że to beztalencie nie potrafi latać, to samo w sobie było dziwne.
Prychnęła zdenerowana i poleciała wolno za nią, obmyślając plan. Ten, kto ją kontroluje na pewno niedługo się pojawi. Na razie tylko powstrzymywała jej lot, przez trzymanie skrawka jej pidżamy i uważne obserwowanie nieba. Kątem oka dostrzegła królową, stała na tarasie zamku, obserwując wszystko, a wokół niej kłębiło się mnóstwo straży.
___  - Kisa! - usłyszała nagle głos z daleka - Rusz dupę, jest ich za dużo! - to był jeden z jej towarzyszy. Dawali dupy.
___ - Zamknij tam japę, nie widzisz, że mam poważniejszy problem na głowie!? Radźcie sobie sami! - odkrzyknęła. W tym samym momencie coś wystrzeliło z ogromną szybkością z największego statku. To było coś w rodzaju siatki wykonanej z KI i wciągnęło młodą do statku. Kurczaczk, te skurczybyki ją rozkojarzyły. Gdyby nie to, obroniłaby Arię! Wpieniona jak za stu, poleciała za porwaną. Będąc już tuż przy dolnej części statku, wyciągnęła przed siebie dłoń i wystrzeliła promień kimihari no-ha, robiąc sobie wejście, przez które wleciała do wnętrza. Od razu na wejściu przywitało ją sporo straży, którą powaliła, bez zbędnego bawienia się w Vegetę. Nie miała czasu. Musiała jak najszybciej dostać się do młodej i ją odbić, nim stanie się jej coś złego. Jej KI nie było zbyt silne, ale mimo wszyzstko czuła je doskonale, bo wyróżniało się spośród tych brudasów.
Latała po pokładzie, niszcząc wszystko i wszystkich, jak rozprzestrzeniający się ekspresowo wirus w organiźmie. Okropni, żabopodobni przeciwnicy padali jeden po drugim. Szła przed siebie jak czołg. Na zewnątrz zaś nie było już tak kolorowo jak tutaj. Jej sojusznicy byli słabi, powoli tracili siły na walkę, a przeciwników wcale nie ubywało. Musieli być wytrwali i uwierzyć w Kisę, co było na pewno bardzo trudne.
Po pewnym czasie natrafiła na grupę silniejszych żaboludzi. To tylko upewniło ją, że jest bardzo blisko celu. Minęło dwadzieścia minut od momentu wejścia na pokład - w końcu wpadła jak burza do samego serca statku. Od razu zobaczyła księżniczkę. Warknęła i napięła mięśnie. Trzymał ją najprawdopodobniej szef tej całej bandy, otoczony znacznie silniejszymi niż do tej pory kosmitami. Chyba jacyś najemnicy, bo wyglądali zupełnie inaczej.
___  - Oddawaj ją. Mówię to tylko raz. - zagroziła.
___ - Haha. chyba sobie żar... - nie dane było dokończyć szefunciowi, bo dziewczyna wyskoczyła w jego stronę. Zablokował ją jeden z kosmitów.
___  - Nie mam czasu na pierdoły, jeszcze jeden dzień z tym dzieciakiem i zeświruję, dlatego chcę was rozkwasić, skończyć tą misję i wrócić na Vegetę! - mówiła, a raczej krzyczała.
___ - Vegetę? Ta flądra wynajęła saiyan? Tchórz. Trudno, jakoś damy sobie radę z paroma nędznymi małpkami. Brać ją! - wydał rozkaz, a wtedy wszyscy na raz rzucili się na biedną czarnowłosą, przygniatając ją kompletnie. Było widać tylko krótki błysk, a potem rozległ się złoty wybuch. Weszła na stadium Super Saiyana, nie ma co się pieprzyć w tańcu.
Sama walka nie trwała tam długo. Pionki były słabe, gdy aktywowała super poziom, a sam władca był jeszcze bardziej słaby. Najwyraźniej był tylko od wydawania rozkazów, a nie ich wykonywania. W każdym razie tylko on skończył ze złamanym karkiem, a najemników puściła wolno, spieprzali jakby gonił ich wściekły pies, w tym przypadku york. Zabrała młodą pod ramię. Wraz z chwilą śmierdzi szefuńcia, czar spoczywający na niej pyrsł. Obudziła się, zaczęła miotać, choć nie wiedziała co się dzieje. Kisa w skrócie powiedziała jej co się stało, a wtedy zamilkła, pewnie ze wstydu. Ulga dla uszu.
Wyleciała ze statku, po czym ustawiła się bardzo daleko od niego. Wyciągnęła rękę ku niebu, formując w dłoni coś w rodzaju ki blasta. Kazała wszystkim z drużyny się wynieść z pola rażenia po czym cisnęła kulką. Początkowo mała, zaczęła nabierać na wielkości wraz z ilością pochłanianych po drodze przeszkód. Będąc już przy statku była na tyle duża, by zmieść go z powierzchni tej planety. Tak oto się zakończyła inwazja kosmitów na planetę Kon...
___  - Kisa...! - usłyszała piskliwy głosik - Odstaw mnie, zimno mi. - no tak, jest w pidżamie, a ranek nie jest tutaj zbyt ciepły. Westchnęłą cięzko i odłożyła młodą na taras, gdzie znajdowała się jej matka. Obie się przytuliły, ciesząc się z końca tego koszmaru.
___ - No ładnie. - przylecieli kompani, cali poobijani, ale w dobrych humorach. Jedynie babochłop był trochę oburmuszony, że taki mały kundel uratował sytuację, a nie ona.
___  - Dziękuję wam saiyanie. Uratowaliście tą planetę. – powiedziała królowa, pełna swojego wdzięku. Spojrzała na saiyankę – I dziękuję Tobie Kiso, za ochronę Arii. Wszyscy spisaliście się na medal.
___ - Pytanie. - wtrąciła - DLACZEGO TO JA MUSIAŁAM JEJ PILNOWAĆ?! Toż to mały szatan, nie księżniczka! - wykrzyczała, a wtedy najmłodszy z jej grupy zakrył jej usta dłonią, przerażony jej niewychowaniem. Szarpali się chwilę.
___ - Cóż, proste. Macie takie same charaktery, widok was razem był przekomiczny. - tylko tyle?! To tylko o to chodziło? To jest normalnie znęcanie się. - Zapraszam was na tydzień biesiady. Uczcijmy wasze zwycięstwo!

Balowali, a tydzień później nadszedł czas powrotu. Królowa wręczyła im raport z udanej misji, a Kisa zaczęła nawet się dogadywać z małą cholerą. Rozstały się w każdym razie z uśmiechami na ustach. Po powrocie dostała awans, choć go nie chciała w prawdzie. Tutaj jednak nie pyskowała, jak to miała w zwyczaju.

"Pięć miesięcy"
Drugi miesiąc przebiegł już na spokojnie. Wróciła do szarej rzeczywistości. Trenowała, ale troszeczkę inaczej. Próbowała dopracować technikę, którą użyła podczas misji. Wtedy był to przypadek, ale pomyślała, że może sobie ten przypadek przywłaszczyć i ją nazwać. Był to AVALON.
Bardzo często wymykała się wraz z Ame poza miasto i tereny pałacu by móc trenować tam dodatkowo z Red'em. Zgodził się być ich instruktorem w tańcu jakim jest walka. Stosował dziwaczne metody, ale bardzo skuteczne, bo szybkość Kisy zwiększyła się ogromnie. Niestety, z Redem działo się coraz gorzej, ale o tym później.
Jakoś w piątym miesiącu miała miejsce dziwna sytuacja. Saiyanka przechadzała się ulicami miasta, w poszukiwaniu wody oraz witamin, niezbędnych do ćwiczeń. Czuła na sobie czyjś wzrok przez cały ten czas. W końcu zdecydowała się skręcić w jakiś zaułek i tam poczekać na prześladowcę, który okazał się być dorosłym, długowłosym mężczyzną o niebieskich oczach. W ogóle nie wydał się jej znajomy, w żadnym stopniu. Jego oczy zaś mówiły zupełnie coś innego. Mężczyzna nazwał ją po imieniu, a zdziwiona lekko dziewczyna cofnęła się o kilka kroków do tyłu. Spytała się kim on jest, a on odparł iż jest jej dziadkiem. Nie mogła w to uwierzyć, od razu powiedziała, że z kimś ją pomylił, może jest tylko podobna do jego wnuczki, ale przypadek był zbyt duży. Po długiej rozmowie Kisa postanowiła w końcu wyznać, że jest klonem tej, której znał, zupełnie czymś innym, odrębnym organizmem. Choć może genetycznie by do siebie pasowali, to jednak ogoniasta wolała pozostać bez powiązań rodzinnych. To by było zbyt trudne dla niej, więc prosiła Takeo - bo tak miał na imię - o zrozumienie, po czym oddaliła się. Spotykali się potem jeszcze parę razy, lecz dziewczyna była nieugięta i pozostawała przy swoim. Nie chciała niczego od tego człowieka, bała się relacji, bała się komukolwiek znów zaufać. Mogłaby się na tym przejechać. Po długim czasie dał sobie spokój.

Cytat z postu Red'a
"Red już nie opierał swoich ćwiczeń na kreatywności, a po prostu atakował. Nawet jak go upominały, aby opamiętał się, mężczyzna nie potrafił się uspokoić. Właściwie po najostrzejszym treningu, jaki dla nich zgotował, a który był tylko gwałtownym biciem bez opamiętania, dziewczyny mogłyby zrezygnować z takiego nauczania. Mogłyby, ale niekoniecznie pragnęły tak zakończyć naukę z wojownikiem. Demon, kiedy jakimś cudem odzyskał świadomość, zawiesił spotkania do odwołania. "

Kisa próbowała jeszcze uparcie porozmawiać z Red'em, ale to było jak rzut grochem o ścianę. Zapadł się pod ziemię, a młoda niekoniecznie chciała się mu narzucać. Darowała sobie, wróciła do zwykłych treningów z Zielonym trenerem. I tak do końca szóstego miesiąca.


OOC
2416 słów bez cytatu od Red.
Post Skipowy.
Wytrenowałam Avalona
Sponsored content

Plac przed budynkiem  - Page 7 Empty Re: Plac przed budynkiem

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito