Pasmo Górskie
+8
KOŚCI
Red
NPC.
Siódemka
Burzum
Rikimaru
Xanas
NPC
12 posters
Pasmo Górskie
Sro Maj 30, 2012 4:40 pm
First topic message reminder :
Zdające się nie mieć końca góry, pokryte gdzieniegdzie warstwą wiecznego śniegu. Z drugiej strony, pełno tu aktywnych wulkanów i wielu innych zagrożeń pogodowych, na które trzeba uważać. Podobno gdzieś tam grasuje Wielka Stopa i jej brat, Wielkie Nozdrza, dlatego zaleca się ostrożność.
Zdające się nie mieć końca góry, pokryte gdzieniegdzie warstwą wiecznego śniegu. Z drugiej strony, pełno tu aktywnych wulkanów i wielu innych zagrożeń pogodowych, na które trzeba uważać. Podobno gdzieś tam grasuje Wielka Stopa i jej brat, Wielkie Nozdrza, dlatego zaleca się ostrożność.
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Sro Lip 10, 2013 11:32 pm
Koza była sprytniejsza niż myśleliśmy. Otoczona po chwili przebiegła między mną a Dragotem. Koza myliła nas, w ostatnim momencie zmieniała drogę. W końcu wpadła pomiędzy skały. Szczelina była mała i wąska. Rikimaru chciał rozsadzić kozę w powietrze, ale przecież ten worek z cennymi roślinami także zostałby zniszczony. To działanie nie miało sensu, było trochę podejrzane. Nie pierwszy raz ich nie rozumiałam.
Jeden z nich uznał, że tylko ja się zmieszczę. Prawda, żaden z nich nie zmieściłby się tam, to ja nadawałam się do tego zadania. Dragot zniknął mi z oczu, a Rikimaru i Frost nie wyrażali większego zainteresowania mną. Obejrzałam jaskinię. Ciemna, duża i tajemnicza. Normalna koza by tam nie weszła. Liczą na mnie, muszę wejść. Zrobiłam pierwszy krok.
OCC:
Przepraszam, że tak krótko, ale w 15 minut średnio wychodzi mi pisanie….
Jeden z nich uznał, że tylko ja się zmieszczę. Prawda, żaden z nich nie zmieściłby się tam, to ja nadawałam się do tego zadania. Dragot zniknął mi z oczu, a Rikimaru i Frost nie wyrażali większego zainteresowania mną. Obejrzałam jaskinię. Ciemna, duża i tajemnicza. Normalna koza by tam nie weszła. Liczą na mnie, muszę wejść. Zrobiłam pierwszy krok.
OCC:
Przepraszam, że tak krótko, ale w 15 minut średnio wychodzi mi pisanie….
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Czw Lip 11, 2013 12:54 pm
Słysząc co ma zamiar zrobić człowiek czułem jak gotuje się we mnie lekka furia. Nie mógł być tak głupi by nie wiedzieć co się stanie jak to zrobi. Widziałem jak skupia energię w dłoni , ale nie miałem zamiaru na to pozwolić.
Nie miałem zamiaru latać za tymi roślinami znów od początku. Stojąc za Rikimaru sam zacząłem skupiać energię w dłoniach. Nie mogłem pozwolić by cała robota poszła na marne tylko dlatego że głupi człowiek nie myśli.
Wystawiłem przed siebie palce i bez żadnego ostrzeżenia wystrzeliłem w Rikiego cztery promienie energii. Nie miałem zamiaru się patyczkować, ale miałem nadzieję że to sprawi że ochłonie. Jeśli jednak będzie chciał się bić to służę uprzejmie.
Zaraz po wystrzeleniu ich krzyknąłem groźnie.
- Ogarnij się człowieku... mózgu nie masz. Chcesz by cała robota poszła w cholerę?! - spojrzałem na niego z góry i czekam na jego ruch.
Może się opanuje, bo mimo wszystko chciałem dopaść tę kozę.
OOC
Barrage Death Beam
DMG= 467
Koszt: 653 KI
Nie miałem zamiaru latać za tymi roślinami znów od początku. Stojąc za Rikimaru sam zacząłem skupiać energię w dłoniach. Nie mogłem pozwolić by cała robota poszła na marne tylko dlatego że głupi człowiek nie myśli.
Wystawiłem przed siebie palce i bez żadnego ostrzeżenia wystrzeliłem w Rikiego cztery promienie energii. Nie miałem zamiaru się patyczkować, ale miałem nadzieję że to sprawi że ochłonie. Jeśli jednak będzie chciał się bić to służę uprzejmie.
Zaraz po wystrzeleniu ich krzyknąłem groźnie.
- Ogarnij się człowieku... mózgu nie masz. Chcesz by cała robota poszła w cholerę?! - spojrzałem na niego z góry i czekam na jego ruch.
Może się opanuje, bo mimo wszystko chciałem dopaść tę kozę.
OOC
Barrage Death Beam
DMG= 467
Koszt: 653 KI
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Pią Lip 12, 2013 7:58 pm
Miałem co robić, walka była szybka w cholerę. Xanas łatwo się sprowokował ale ja powinienem widzieć o tym najlepiej. Moja rana po jego promieniu z palca już całkiem znikła. Ledwo cokolwiek widziałem, jednak doświadczenie mówiło mi: patrz ciałem nie oczami. Stosowałem tą sztuczkę i widziałem większość. Jednak najbardziej uraczyła mnie technika zaprezentowana przez Xanasa. Przecież to oczywiste, jak mogłem na to nie wpaść? Eye beam opanowałem dawno temu i koniec końców nie używałem go wcale. Teraz jestem słabszy i jest ona na wagę złota, dobrze że ktoś mi o niej przypomniał. Jednak najwyższy czas samemu się czegoś nauczyć, oni byli zajęci walką, ja zaś walczyłem z cieniem. Starałem się naśladować ich ruchy. Oczywiście nie mogło by zabraknąć moich ulubionych shurikenów, z czasem byłem coraz szybszy i podłapywałem nowych ruchów. Ale wciąż nie dawało mi spokoju to że nie umiem latać, przecież to najprostsza metoda używania ki. Korzystając z rozproszenia dwójki zeskoczyłem ze skały, za nią. postawiłem obie nogi blisko, prawa za lewą. Ręce swe wcelowałem w podłoże, jak "Iron Man." Zacząłem się koncentrować, zauważyłem że coraz bardziej moje uczucia biorą górę nad umiejętnościami. Miałem idealne miejsce, hałas walki nie doskwierał mi tutaj. Mogłem przystąpić do próby uniesienia się.
OOC:
Trening Start
Regeneracja HP
Moje HP: 528 + 60 = 588
OOC:
Trening Start
Regeneracja HP
Moje HP: 528 + 60 = 588
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Pią Lip 12, 2013 8:51 pm
Weszłam do jaskini. Nie była mroczna, jednak miała dużo wąskich i niższych przejść. Latać się nie dało, co najwyżej troszkę unieść. Koza spostrzegła mnie, jednak nie wydawała się tym spłoszona, czy przestraszona. Wręcz przeciwnie, zameczała i ruszyła przed siebie. Ja za nią, starałam się ją dogonić. Skręt w lewo, a tam niskie przejście. Zwierzę dało radę bez problemu, jednak ja miałam z tym kłopoty. Musiałam się przeczołgać, aby przedostać się na drugą stronę, koza wtedy zdobyła większą przewagę. Żeby było śmieszniej, to po kilku metrach był koniec drogi, a żeby biec dalej trzeba było skoczyć na półkę skalną. Uparte stworzenie oczywiście zrobiło to bez mrugnięcia swoim wyłupiastym okiem. Ja na szczęście potrafię latać, więc uniosłam się trochę i zaraz znalazłam się przed kozą. Ona spojrzała na mnie tymi przerażającymi ślepiami z poziomymi źrenicami. Mierzyłam się tak z nią wzrokiem, a ona po chwili strzeliła jak z procy. Ja, oczywiście, za nią. Nagle przypomniało mi się, po co ją gonię. Nie byłam pewna, czy ma ten worek na rogu, czy nie ma go. Przestraszyłam się, bo całkiem możliwe, że zgubiła gdzieś go po drodze, a ja musiałabym wracać po śladach. Przyśpieszyłam, a ona zameczała i nagle skręciła w prawo. Wtedy zobaczyłam, że na szczęście ma ten worek zahaczony o róg. Biegłyśmy, biegłyśmy… Skręt w lewo, podskok… Myślałam, że to nigdy się nie skończy. Głupia koza zahaczyła czymś o stos kamieni, a on zsunął się i zagrodził mi drogę. Koza pobiegła dalej, a ja zostałam w ślepej uliczce.
OCC:
Start treningu :3
OCC:
Start treningu :3
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Sob Lip 13, 2013 1:31 pm
Koncentracja wyszła mi co najwyżej fatalnie, gdyż non stop coś się działo. Za każdym razem gdy już byłem skoncentrowany i gotowy coś mi przerywało. Aż w końcu, po dość długim czasie zrozumiałem że nie tędy droga. W takich warunkach muszę się obejść bez przesadnej koncentracji, spróbowałem zrobić to na inny sposób. Niegdyś to opanowałem ale teraz nie mam czasu na godzinne medytowanie. Regułę doskonale znam więc czemu nie zacząć od...końca? Wpierw otoczyłem swą sylwetkę lekko fioletową aurą, przystającą do ciała i oddalona od niego na jakieś 2cm. Utkwiło mi w głowie:*Latanie polega na pokryciu sobą ki i kontrola nad nią w taki sposób by odepchnąć się od podłoża*. Pokrycie ki mogłem uznać za zaliczone, ale teraz musiałem się unieść by poruszać się równie zwinnie co moje shurikeny. Z tym że te shurikeny są dużo łatwiejsze w obsłudze. Jak już mówiłem ciągle coś głośnego się działo, przez chwile nawet zdawało mi się że słyszę jakieś zawalenie w kopalni. Mam nadzieję że Alice da sobie z tym radę. W pewnym momencie zostałem tak zirytowany brakiem możliwości koncentracji że uniosłem ręce w górę po czym gwałtownie skierowałem je w stronę podłoża, miałem nadzieję że to pomoże. I całkiem nieoczekiwanie okazało się że trafiłem w dziesiątkę. Zacząłem pływać w powietrzu wciąż będąc otoczony delikatną poświatą. Na początku nie potrafiłem utrzymać stabilnego położenia, zupełnie jakbym spadał w miejscu. Jednak ku mojej uciesze nie było już tak głośno i skupiłem się wystarczająco by niemalże zatrzymać się w powietrzu. Wtedy już pamiętałem całą resztę. Postanowiłem sprawdzić czego się nauczyłem poprzez....chodzenie po ścianie. Siłą ki przyciągałem się do skały wystarczająco by móc tworzyć jeden z najśmieszniejszych efektów latania. Jednak to mi nie wystarczyło, gdy byłem na pionowej powierzchni gwałtownie się od niej odbiłem by sprawdzić jak dam sobie radę w swobodnym locie. I dałem sobie radę świetnie, pamiętałem już wszystko czego się nauczyłem zza czasów Krwawego Berła. Poleciałem jakieś 100M za skałę, nieoczekiwanie zderzając się z inną.... Tak to jest jak się nie patrzy na drogę, leciałem patrząc za siebie jakiś metr od ziemi to się musiało źle skończyć! Ale zabawę trzeba było skończyć, ci dwaj po walce na pewno będą padnięci a ja mam gotową technikę leczącą w zanadrzu. Używając nowej umiejętności wróciłem na skałę skąd obserwowałem dalszy bieg walki. Ci byli tak zajęci że raczej nie zauważyli mojego zniknięcia. Ale po takim doświadczeniu jestem znacznie groźniejszym przeciwnikiem.
OOC:
Koniec Treningu
Regeneracja HP
Moje HP: 588 + 60 = 600 MAX
OOC:
Koniec Treningu
Regeneracja HP
Moje HP: 588 + 60 = 600 MAX
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Sob Lip 13, 2013 10:19 pm
Kamienie nie dały się od tak podnieść. Były za duże i za ciężkie. Wolałam nie szukać innej drogi, bo mogłabym zabłądzić i to byłby koniec mojej przygody na tym świecie. Jedynym wyjściem z sytuacji było zlikwidowanie przeszkody, tylko jak to zrobić? Usiadłam na ziemi i zaczęłam myśleć. Po kolei przypominałam sobie „zasady przetrwania mając tylko kamienie”. Gdy dotarłam do robieniu z nich kotletów, uderzyło mnie jedno wspomnienie. Wczorajszy trening Rikimaru. Potrafił tym „światełkiem” z ręki przecinać głazy. Czyli to barwne „coś” służy do wielu rzeczy. Może udało by się zrobić coś podobnego, nie o takiej mocy, jednak potrafiącego przeciąć skały na części. Ja udało mi się nauczyć latać, to i z tym sobie poradzę.
Tak jak poprzednio zaczęłam od koncentrowania się. Było cicho jak makiem zasiał, więc nie trwało to długo. Odetchnęłam i zaczęłam skupiać się na prawej ręce, a dokładniej na palcu wskazującym. Z tym było trudniej, zajęło mi nieco więcej czasu. Poczułam coś, jednak po chwili to zniknęło. Spróbowałam ponownie. Wydawało mi się, że wokół mojego palca pojawiła się blada, jasnopomarańczowa otoczka. Prawie niedostrzegalna. Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia, bo nie myślałam, że tak szybko się to uda. Jeżeli dobrze pójdzie, to będę mogła tworzyć fajerwerki. Byłoby to niesamowite. Z poprzedniego treningu nauczyłam się tego, żeby powtarzać czynność wielokrotnie, aż do uzyskania zadowalającego efektu. Tak też zrobiłam i po którymś powieleniu otoczka stała się bardziej widoczna. Ni stąd, ni z owąd usłyszałam… meczenie kozy. Pewnie głupie zwierzę drwiło sobie ze mnie. Jednak… była tam. Nie uciekła, widocznie chciała się dalej ze mną droczyć. Ale nie rozpraszajmy się, bo nie wyjdzie. Zamknęłam oczy i znów spróbowałam. Kolory już były całkiem wyraźne, więc (tak jak Rikimaru) spróbowałam przeciągnąć tym „światłem” po przeszkodzie. Nie dało to efektu, więc spróbowałam jeszcze raz. Znów to samo. „Nie tędy droga” – pomyślała. Zmieniłam taktykę i teraz postanowiłam wystrzelić pocisk, czy cos w tym stylu. Był maleńki, poleciał chwilę przed siebie i wyparował. Wypuściłam kolejną kulkę, z podobnym skutkiem. Skoncentrowałam się najbardziej jak tylko mogłam i powtórzyłam czynność. Dałam z siebie wszystko. Udało się, pocisk był większy i trafił w cel. Zrobił wybuch, a chmara pyłu uniosła się w powietrze. „Żeby to się nie zawaliło, błagam!” Gdy już opadła, to po drugiej stronie zobaczyłam kozę. Wgapiała się we mnie, chyba nie wiedziała, że tak potrafię. „-I co teraz zrobisz, co?” – powiedziałam do kozy.
OCC:
Koniec treningu
Tak jak poprzednio zaczęłam od koncentrowania się. Było cicho jak makiem zasiał, więc nie trwało to długo. Odetchnęłam i zaczęłam skupiać się na prawej ręce, a dokładniej na palcu wskazującym. Z tym było trudniej, zajęło mi nieco więcej czasu. Poczułam coś, jednak po chwili to zniknęło. Spróbowałam ponownie. Wydawało mi się, że wokół mojego palca pojawiła się blada, jasnopomarańczowa otoczka. Prawie niedostrzegalna. Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia, bo nie myślałam, że tak szybko się to uda. Jeżeli dobrze pójdzie, to będę mogła tworzyć fajerwerki. Byłoby to niesamowite. Z poprzedniego treningu nauczyłam się tego, żeby powtarzać czynność wielokrotnie, aż do uzyskania zadowalającego efektu. Tak też zrobiłam i po którymś powieleniu otoczka stała się bardziej widoczna. Ni stąd, ni z owąd usłyszałam… meczenie kozy. Pewnie głupie zwierzę drwiło sobie ze mnie. Jednak… była tam. Nie uciekła, widocznie chciała się dalej ze mną droczyć. Ale nie rozpraszajmy się, bo nie wyjdzie. Zamknęłam oczy i znów spróbowałam. Kolory już były całkiem wyraźne, więc (tak jak Rikimaru) spróbowałam przeciągnąć tym „światłem” po przeszkodzie. Nie dało to efektu, więc spróbowałam jeszcze raz. Znów to samo. „Nie tędy droga” – pomyślała. Zmieniłam taktykę i teraz postanowiłam wystrzelić pocisk, czy cos w tym stylu. Był maleńki, poleciał chwilę przed siebie i wyparował. Wypuściłam kolejną kulkę, z podobnym skutkiem. Skoncentrowałam się najbardziej jak tylko mogłam i powtórzyłam czynność. Dałam z siebie wszystko. Udało się, pocisk był większy i trafił w cel. Zrobił wybuch, a chmara pyłu uniosła się w powietrze. „Żeby to się nie zawaliło, błagam!” Gdy już opadła, to po drugiej stronie zobaczyłam kozę. Wgapiała się we mnie, chyba nie wiedziała, że tak potrafię. „-I co teraz zrobisz, co?” – powiedziałam do kozy.
OCC:
Koniec treningu
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Nie Lip 14, 2013 2:46 pm
Pociski leciały, a ja już nie miałem sił. Nie miałem sił zrobić czegokolwiek, więc zwyczajnie przyjąłem ja na siebie. Cała seria blasów wpadła we mnie niczym burza, raniąc moje i tak poturbowane, czerwone ciało. Z moich ust poleciała krew, a ja odleciałem do tyłu niesiony siła pocisków.
W końcu zacząłem opadać i wyrżnąłem o ziemię. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Wytężyłem siły, by wstać po raz kolejny, nie dałem rady. Krew ulatywała ze mnie obficie, barwiąc śnieg na fioletowo.
Nie wiedziałem jak to możliwe, że te człowiek był silniejszy ode mnie. Teraz wszystko stracone, zaraz się wykrwawię, zaraz zginę. Mam tylko nadzieję że innym uda się zebrać antidotum dla mej rasy. Jeśli nie to wszystko stracone.
- Niemożliwe.... - jęknąłem, z moich ust buchnęła fala krwi i spojrzałem jeszcze na Rikimaru który coś mówił.
Nie słyszałem go, oczy zaczęły zachodzić mi mgłą. Ból sparaliżował mi kończyny, zapewne wiele z moich kości było połamanych, ale kto by się tym przejmował przed śmiercią. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, po czym straciłem przytomność.
Przez dobrą chwilę moje ciało stygło w śniegu jak martwa padlina. Kałuża krwi powiększała się z każdą sekundą.
W pewnym momencie cała pozostała energii zaczęła parować z mnie niczym para wodna, tylko że w różowym kolorze.
Cała moja skóra zaczęła świecić różnorakimi barwami. Ziemia zaczęła drżeć od mocy, jaką wydzielała ta energia, niektóre skały zaczęły pękać, a dodatkowo zerwał się silny wiatr promieniujący od mojej osoby.
Dodatkowo dało się posłyszeć wielki rumor, drżenie powietrza musiało spowodować lawinę przy szczycie. Śnieg zaczął spadać całymi masami grożąc uwięzieniem wszystkich znajdujących się na tym rejonie. Na ziemi zaczęły się pojawiać wyrwy jakby groziły, że cała góra zaraz rozleci się na kawałeczki. Po chwili moc znów wzrosła, a kawałki skał i lodu zaczęły unosić się w powietrzu i wirować dookoła mego migoczącego ciała.
Scouter najwyraźniej nie był wyłączony, bo zaczął informować mnie, czyli swojego nieprzytomnego właściciela o wzroście mocy. Urządzenie pokazywało konkretne wartości liczbowe w języku changelingów. Zaczęło się od 5 000 i zaczęło wzrastać 5500, 6000, 6500, 7000… a następnie poleciał dym i urządzenie się rozpadło. Najwyraźniej nie było dostosowane do takich energii i nie wytrzymało przeładowania. Błąd fabryczny lub słaby egzemplarz, możliwe że ci którzy mu to dali myśleli że lepszy mu nie będzie potrzeby.
Wszystko trwało około minuty, wiatr i drżenie ziemi nie pozwalało nikomu podejść do ciała. Ja się jednak nie ruszałem nie kontaktując ze światem zewnętrznym. Po chwili unosząca się nade mną chmura energii runęła w dół i z hukiem wbiła się znów w moje ciało.
Moje serce zaczęło szybciej bić, jednakże ja dalej nie otworzyłem oczu. Pierwsze co mogło być zauważalne to to że największe rany na mym ciele zaczęły się goić. Zatrzymało się krwawienie, a rany na mej twarzy zniknęły.
Następnie otworzyłem oczy i wrzasnąłem, bo kto powiedział że przemiana nie jest bolesna. Przecież zmieniają się kości, zmienia się skóra, organy się przesuwają, by zrobić miejsce na dodatkową energię. Gdyby ktoś mnie dotknął w tej sekundzie zapewne poparzyłby sobie też rękę. By ułatwić sobie przemianę ciało zaczęło wydzielać takie gorąco od których nawet kości miękną.
Gdybym miał oceniać, to ta przemiana była jeszcze boleśniejsza niż poprzednia.
Wrzask bólu był bardzo donośny, czułem jakby moje kości były łamane, a potem znów składane w całość. Po chwili dopiero zaczynały się widoczne zmiany, mój naturalny pancerz zaczął się odrywać i przekształcać, największe zmiany były na mojej głowie i to tam czułem jakby miało mnie zaraz rozsadzić.
Moja czaszka zmieniała wygląd wydłużając się aż do absurdalnych rozmiarów.
Przez ten cały proces moje ciało promieniowało światłem, a ja wyłem ile dech w płucach. Na pewno nie było to przyjemne uczucie.
Po chwili transformacja doszła do kręgosłupa wyginając go tak mocno że ponownie straciłem przytomność.
Następnie wszystko ucichło..Mój oddech stał się równomierny, ale wyglądało na to że jeszcze przez chwilę nie otworzę oczu. Ale może to się stać w każdej chwili. Mój dłuższy ogon zaczął się ruszać.
W końcu zacząłem opadać i wyrżnąłem o ziemię. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Wytężyłem siły, by wstać po raz kolejny, nie dałem rady. Krew ulatywała ze mnie obficie, barwiąc śnieg na fioletowo.
Nie wiedziałem jak to możliwe, że te człowiek był silniejszy ode mnie. Teraz wszystko stracone, zaraz się wykrwawię, zaraz zginę. Mam tylko nadzieję że innym uda się zebrać antidotum dla mej rasy. Jeśli nie to wszystko stracone.
- Niemożliwe.... - jęknąłem, z moich ust buchnęła fala krwi i spojrzałem jeszcze na Rikimaru który coś mówił.
Nie słyszałem go, oczy zaczęły zachodzić mi mgłą. Ból sparaliżował mi kończyny, zapewne wiele z moich kości było połamanych, ale kto by się tym przejmował przed śmiercią. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, po czym straciłem przytomność.
Przez dobrą chwilę moje ciało stygło w śniegu jak martwa padlina. Kałuża krwi powiększała się z każdą sekundą.
W pewnym momencie cała pozostała energii zaczęła parować z mnie niczym para wodna, tylko że w różowym kolorze.
Cała moja skóra zaczęła świecić różnorakimi barwami. Ziemia zaczęła drżeć od mocy, jaką wydzielała ta energia, niektóre skały zaczęły pękać, a dodatkowo zerwał się silny wiatr promieniujący od mojej osoby.
Dodatkowo dało się posłyszeć wielki rumor, drżenie powietrza musiało spowodować lawinę przy szczycie. Śnieg zaczął spadać całymi masami grożąc uwięzieniem wszystkich znajdujących się na tym rejonie. Na ziemi zaczęły się pojawiać wyrwy jakby groziły, że cała góra zaraz rozleci się na kawałeczki. Po chwili moc znów wzrosła, a kawałki skał i lodu zaczęły unosić się w powietrzu i wirować dookoła mego migoczącego ciała.
Scouter najwyraźniej nie był wyłączony, bo zaczął informować mnie, czyli swojego nieprzytomnego właściciela o wzroście mocy. Urządzenie pokazywało konkretne wartości liczbowe w języku changelingów. Zaczęło się od 5 000 i zaczęło wzrastać 5500, 6000, 6500, 7000… a następnie poleciał dym i urządzenie się rozpadło. Najwyraźniej nie było dostosowane do takich energii i nie wytrzymało przeładowania. Błąd fabryczny lub słaby egzemplarz, możliwe że ci którzy mu to dali myśleli że lepszy mu nie będzie potrzeby.
Wszystko trwało około minuty, wiatr i drżenie ziemi nie pozwalało nikomu podejść do ciała. Ja się jednak nie ruszałem nie kontaktując ze światem zewnętrznym. Po chwili unosząca się nade mną chmura energii runęła w dół i z hukiem wbiła się znów w moje ciało.
Moje serce zaczęło szybciej bić, jednakże ja dalej nie otworzyłem oczu. Pierwsze co mogło być zauważalne to to że największe rany na mym ciele zaczęły się goić. Zatrzymało się krwawienie, a rany na mej twarzy zniknęły.
Następnie otworzyłem oczy i wrzasnąłem, bo kto powiedział że przemiana nie jest bolesna. Przecież zmieniają się kości, zmienia się skóra, organy się przesuwają, by zrobić miejsce na dodatkową energię. Gdyby ktoś mnie dotknął w tej sekundzie zapewne poparzyłby sobie też rękę. By ułatwić sobie przemianę ciało zaczęło wydzielać takie gorąco od których nawet kości miękną.
Gdybym miał oceniać, to ta przemiana była jeszcze boleśniejsza niż poprzednia.
Wrzask bólu był bardzo donośny, czułem jakby moje kości były łamane, a potem znów składane w całość. Po chwili dopiero zaczynały się widoczne zmiany, mój naturalny pancerz zaczął się odrywać i przekształcać, największe zmiany były na mojej głowie i to tam czułem jakby miało mnie zaraz rozsadzić.
Moja czaszka zmieniała wygląd wydłużając się aż do absurdalnych rozmiarów.
Przez ten cały proces moje ciało promieniowało światłem, a ja wyłem ile dech w płucach. Na pewno nie było to przyjemne uczucie.
Po chwili transformacja doszła do kręgosłupa wyginając go tak mocno że ponownie straciłem przytomność.
Następnie wszystko ucichło..Mój oddech stał się równomierny, ale wyglądało na to że jeszcze przez chwilę nie otworzę oczu. Ale może to się stać w każdej chwili. Mój dłuższy ogon zaczął się ruszać.
Re: Pasmo Górskie
Pon Lip 15, 2013 1:54 pm
Alice sporo ryzykowała. Wybuch spowodował niewielkie trzęsienie, co doprowadziło do powolnego zawalenia się sufitu. Na szczęście obie, Siódemka i koza, zdążyły uciec przed lawiną głazów. Wyszły z powrotem na powietrze. Znajdowały się na niewielkiej polance. "Ich" jaskinia sąsiadowała z 3 innymi. Zwierzę wpatrywało się w dziewczynę. Na jego rogu nadal znajdował się worek z roślinami. Rozległo się głośne "Meeee", po czym 4 kopyta obrały nowy kierunek - jedną z jaskiń. Lecz nim zdążyła tam dość, z groty zaczęła wychodzić czyjaś potężna sylwetka. Niedźwiedź Grizzly - jak się okazało. Stanął na tylnych łapach i zaryczał.
OCC:
No więc opisujesz to co wyżej. Niedźwiadek oczywiście nie ma pokojowych zamiarów, ale nie jest mocarzem, jesteś w stanie rozprawić się z nim w jednym poście. Pokombinuj, bo możesz pozbyć się jego i kozy za jednym razem. Do pozostałej 3 mogły dotrzeć odgłosy zawalającej się jaskini.
OCC:
No więc opisujesz to co wyżej. Niedźwiadek oczywiście nie ma pokojowych zamiarów, ale nie jest mocarzem, jesteś w stanie rozprawić się z nim w jednym poście. Pokombinuj, bo możesz pozbyć się jego i kozy za jednym razem. Do pozostałej 3 mogły dotrzeć odgłosy zawalającej się jaskini.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Wto Lip 16, 2013 7:55 pm
Rikimaru ocierał właśnie pot z czoła i miał krzyknąć do Dragota żeby poszedł uleczyć Frosta, ale nagle coś huknęło. Odwrócił głowę i zobaczył kurz i pył wylatujący z jaskini do której wcześniej jak dobrze mu się zdawało weszła Alice.
- Kso! Co się stało? Dragot, ule...
Nie dokończył ponieważ ziemia znowu drgnęła, ale tym razem z drugiej strony. Zauważył, że z "obcym" dzieje się coś dziwnego. Zastanawiał się czy tak umiera jego rasa czy może to kolejna jego technika. Nie bardzo widział śmierć Frosta, bo niczego się nie dowiedział, a w dodatku miał mocnego i solidnego sparingpartnera naprzeciw siebie. Krzyknął głośniej:
- Dragot, ulecz Frosta do jasnej cholery!
Liczył na to, że to nie koniec przybysza z kosmosu. Faktycznie mógł przesadzić na końcu, ale nie spodziewał się, że może stać się coś złego. Sam miał pobiec w kierunku jaskini, ale zaczęły dziać się dziwne rzeczy z ciałem "obcego". Trwało to dobrą minutę lub dwie, a jego ciało przeszło totalną metamorfozę. Stał się jeszcze brzydszy niż wcześniej, ale wyglądał również groźniej. Przełknął tylko głośno ślinę widząc to co widział. Z pewnością nie tylko on był tym wszystkim zaskoczony. Teraz się zastanawiał czy będzie potrzebne uleczenie, czy może kawaleria. Kto wie czym będzie teraz. Spojrzał jeszcze raz w kierunku jaskini, ale postanowił zaczekać. Wskazał ręką Dragotowi Frosta, nadal nakazując uleczenie go.
OoC:
Regeneracja 10% HP i KI
HP: 278+135= 413
KI: 218+210= 428
- Kso! Co się stało? Dragot, ule...
Nie dokończył ponieważ ziemia znowu drgnęła, ale tym razem z drugiej strony. Zauważył, że z "obcym" dzieje się coś dziwnego. Zastanawiał się czy tak umiera jego rasa czy może to kolejna jego technika. Nie bardzo widział śmierć Frosta, bo niczego się nie dowiedział, a w dodatku miał mocnego i solidnego sparingpartnera naprzeciw siebie. Krzyknął głośniej:
- Dragot, ulecz Frosta do jasnej cholery!
Liczył na to, że to nie koniec przybysza z kosmosu. Faktycznie mógł przesadzić na końcu, ale nie spodziewał się, że może stać się coś złego. Sam miał pobiec w kierunku jaskini, ale zaczęły dziać się dziwne rzeczy z ciałem "obcego". Trwało to dobrą minutę lub dwie, a jego ciało przeszło totalną metamorfozę. Stał się jeszcze brzydszy niż wcześniej, ale wyglądał również groźniej. Przełknął tylko głośno ślinę widząc to co widział. Z pewnością nie tylko on był tym wszystkim zaskoczony. Teraz się zastanawiał czy będzie potrzebne uleczenie, czy może kawaleria. Kto wie czym będzie teraz. Spojrzał jeszcze raz w kierunku jaskini, ale postanowił zaczekać. Wskazał ręką Dragotowi Frosta, nadal nakazując uleczenie go.
OoC:
Regeneracja 10% HP i KI
HP: 278+135= 413
KI: 218+210= 428
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Wto Lip 16, 2013 8:35 pm
Nagle usłyszałam poczułam delikatne trzęsienie, które stopniowo przeradzało się w coraz większe. Z sufitu zaczęły odłamywać się kawałki skał – jaskinia zaczęła się zawalać. Nie wróżyło to dobrze, ile sił w nogach zaczęłam biec, koza też. Na szczęście zaraz było wyjście. A gdy tylko znalazłyśmy się na świeżym powietrzu, wyjście się zasypało. Spojrzałam na kozę. Ona spojrzała na mnie. Na szczęście dalej miała zawieszony na swoim rogu woreczek z roślinami. Powoli, żeby jej nie przestraszyć, wyciągałam ręce po niego. Nagle zaczęła biec, ja za nią. Wtem coś zaryczało. Uniosłam wzrok i zobaczyłam niedźwiedzia grizzly. Duże zwierzę, ale większość to tłuszcz. Stał na dwóch łapach w wejściu do innej jaskinie. Dopiero wtedy rozejrzałam się. Wcześniej byłam zbyt zajęta workiem i kozą. Byliśmy na polance, którą w części otaczały jaskinie. Misiek opadł na cztery łapy i ruszył w naszą stronę. Nie umiałam ocenić, czy bardziej interesuje go ja, czy koza. Koza zatrzymała się, widać bała się niedźwiedzia. Ja nie, bo potrafiłam latać. Obawiałam się jedynie tego, by nie zrobił nic kozie, bo worek by się rozpruł. Uleciałam w powietrze, bo to rogate pałętało się pod nogami. Niedźwiedź stojąc znów na dwóch łapach patrzył się na mnie z dołu. Zaczęłam myśleć nad tym, jaką taktykę obrać, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
Szybko podleciałam w dół i pięścią walnęłam przeciwnika w nos. Miało to go zdezorientować, co się udało. Jednak zdążył mnie podrapać, ale to nic. Z powietrza kopnęłam go nogą w miejsce, gdzie powinien być jego kręgosłup. Potem jeszcze jeden w kark. Coś chrupnęło i wróg zgodnie z moim planem zaczął się staczać. Szczęście mi sprzyjało i akurat koza nawinęła się. Popchnęłam go tylko w jej stronę. Upadł z takim impetem, że aż ziemia zadrżała. Koza zginęła na miejscu, więc nie musiałam jej wykańczać. Za to dla bezpieczeństwa Wzięłam jeden z głazów i rzuciłam nim w drugiego. Miałam pewność, że oboje byli martwi. Podeszłam do nich i z roga kozy wzięłam worek, po czym przypięłam go sobie do spodni.
Patrząc na zwłoki zastanawiałam się, czy mięso z kozy jest smaczne. Przydałoby się zjeść jakieś śniadanie, ale to dopiero potem. Zastanawiałam się, co się dzieje z resztą, pewnie mają swoje sprawy. Jednak ciekawość wzięła górę, więc podleciałam w powietrze i zaczęłam ich szukać, by oznajmić im, że worek zdobyty.
OCC:
Nie bójcie się, nauczę się jeszcze opisywać walki
Szybko podleciałam w dół i pięścią walnęłam przeciwnika w nos. Miało to go zdezorientować, co się udało. Jednak zdążył mnie podrapać, ale to nic. Z powietrza kopnęłam go nogą w miejsce, gdzie powinien być jego kręgosłup. Potem jeszcze jeden w kark. Coś chrupnęło i wróg zgodnie z moim planem zaczął się staczać. Szczęście mi sprzyjało i akurat koza nawinęła się. Popchnęłam go tylko w jej stronę. Upadł z takim impetem, że aż ziemia zadrżała. Koza zginęła na miejscu, więc nie musiałam jej wykańczać. Za to dla bezpieczeństwa Wzięłam jeden z głazów i rzuciłam nim w drugiego. Miałam pewność, że oboje byli martwi. Podeszłam do nich i z roga kozy wzięłam worek, po czym przypięłam go sobie do spodni.
Patrząc na zwłoki zastanawiałam się, czy mięso z kozy jest smaczne. Przydałoby się zjeść jakieś śniadanie, ale to dopiero potem. Zastanawiałam się, co się dzieje z resztą, pewnie mają swoje sprawy. Jednak ciekawość wzięła górę, więc podleciałam w powietrze i zaczęłam ich szukać, by oznajmić im, że worek zdobyty.
OCC:
Nie bójcie się, nauczę się jeszcze opisywać walki
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Wto Lip 16, 2013 9:37 pm
Walka się skończyła, Rikimaru wygrał a Frost padł na ziemię jak szmaciana lalka. Takiego widoku mi brakowało, teraz czuje się jak ja. Już miałem się ruszyć na dół gdy dostrzegłem dziwne zjawisko. Frost zaczął się świecić kolorami a cała ziemia zaczynała drżeć wokół niego. Rikimaru krzyczał bym go uleczył, rzeczywiście wyglądał jakby miał wybuchnąć. W mgnieniu oka pojawiłem się koło niego, po moim treningu byłem jeszcze szybszy, a fakt że latałem mógł go zaskoczyć. Przyglądałem się jaszczurowi, jednak moją uwagę najbardziej przykuł fakt że jego rany zaczynały znikać. Tylko jedna rzecz mi przychodziła na myśl, wydzielanie takiej mocy oznacza że Frost się transformuje. Kilkakrotnie podnosiłem i opuszczałem dłoń, myślałem się co zrobić. Koniec końców powiedziałem do Riki'ego:
-Nie widzisz że jego rany znikają? Wydaje mi się że przechodzi transformacje, my Demony mamy tak samo.Wszystko z nim w porządku.
Wtedy zacząłem się bardziej przyglądać samemu człowiekowi, wyglądał kiepsko, cały we krwi. Jeśli mam kogoś leczyć, to kogo jeśli nie człowieka który ocalił mi życie? Do tej pory stałem koło niego z założonymi rękoma, teraz oddaliłem się nieco i wcelowałem swą ręką w Rikimaru.
-Pomogłeś mi gdy tego najbardziej potrzebowałem, teraz odwdzięczę ci się tym samym.
Moją dłoń objęła wtedy srebrno-morska KI z której w przeciągu chwili wystrzelił promień, obejmujący aurą całe ciało człowieka. Jego obrażenia były zbyt poważne bym wyleczył w całości, mogłem jednak pozbyć się wszelkich ran i przeciąć, zostawiając go jednak w dość słabym stanie. Leczenie trwało jakieś 10 sekund, na Riki'm nie było już żadnej krwi. Jednak użyłem na to zaklęcie całą swoją ki, byłem bardzo osłabiony.Na oko wyglądałem jakbym dopiero co wrócił z długiego biegu, cały dyszałem. Przemiana Frosta już się kończyła, jednak ja nie wytrzymałem i padłem na kolano. Musiałem zregenerować siły po tym wyczerpującym zaklęciu. Miałem nadzieję że okaże tym swą wdzięczność za uratowanie mojego życia.
OOC:
Kaifuku/healing na Rikimaru - Wyleczenie 350HP
Moje KI:1050 - 1050 = 0
-Nie widzisz że jego rany znikają? Wydaje mi się że przechodzi transformacje, my Demony mamy tak samo.Wszystko z nim w porządku.
Wtedy zacząłem się bardziej przyglądać samemu człowiekowi, wyglądał kiepsko, cały we krwi. Jeśli mam kogoś leczyć, to kogo jeśli nie człowieka który ocalił mi życie? Do tej pory stałem koło niego z założonymi rękoma, teraz oddaliłem się nieco i wcelowałem swą ręką w Rikimaru.
-Pomogłeś mi gdy tego najbardziej potrzebowałem, teraz odwdzięczę ci się tym samym.
Moją dłoń objęła wtedy srebrno-morska KI z której w przeciągu chwili wystrzelił promień, obejmujący aurą całe ciało człowieka. Jego obrażenia były zbyt poważne bym wyleczył w całości, mogłem jednak pozbyć się wszelkich ran i przeciąć, zostawiając go jednak w dość słabym stanie. Leczenie trwało jakieś 10 sekund, na Riki'm nie było już żadnej krwi. Jednak użyłem na to zaklęcie całą swoją ki, byłem bardzo osłabiony.Na oko wyglądałem jakbym dopiero co wrócił z długiego biegu, cały dyszałem. Przemiana Frosta już się kończyła, jednak ja nie wytrzymałem i padłem na kolano. Musiałem zregenerować siły po tym wyczerpującym zaklęciu. Miałem nadzieję że okaże tym swą wdzięczność za uratowanie mojego życia.
OOC:
Kaifuku/healing na Rikimaru - Wyleczenie 350HP
Moje KI:1050 - 1050 = 0
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Wto Lip 16, 2013 10:09 pm
Zacisnąłem ręce na śniegu, a wszystko ucichło. Przestałem odczuwać ból, czułem się bardzo dobrze. Otworzyłem oczy i podniosłem ręce. Były o wiele bardziej muskularne, sam też czułem się silniejszy, a większe rany zostały wyleczone. Podniosłem się bez najmniejszych problemów. Dotknąłem pleców i ze zdziwieniem wyczułem że mam tam kolce.
-Co się stało...- szepnąłem, po czym zrozumiałem.
Domyśliłem że przeszedłem kolejną transformację. Uśmiechnąłem się szeroko, po czym zacząłem się śmiać.
- Haha...Hahaha...Hahahaha! - to uczucie było aż zdumiewające. - Wspaniałe! Cudowne! Niewiarygodne!
Zacisnąłem kilka razy pieści i wykonałem kilka szybkich ciosów przed siebie. Wykonałem kilka kroków by rozprostować nowe kości i rozejrzałem się po okolicy. Była dosyć zdewastowana, ale trudno. Dojrzałem w końcu Dragota i Rikimaru.
Zachichotałem i spojrzałem z lekkim uśmieszkiem na niebieskowłosego.
- Mam nadzieję że nie cieszyłeś się przedwcześnie ze zwycięstwa prawda? Nie wspomniałem ci o tym ale moja rasa ma tendencję do... transformacji. Mam nadzieję że pomożesz mi przetestować to ciało. Wcześniej byleś taki skory do walki więc pewnie i teraz nie odmówisz.
Mrugnąłem okiem, po czym z nieprawdopodobną szybkością posłałem w jego stronę wiązkę paraliżującą. Następnie jednym susem podbiegłem i wbiłem mu pięść w brzuch oceniając swoją siłę. Była wspaniała.
- I jak się czujesz? - spytałem miło i spojrzałem czy go przypadkiem nie zabiłem. Po czym przeniosłem wzrok na Dragota. - Gdzie Alice, gdzie worek?
OOC:
Eye beam za 70 ki i paraliż.
Potężny na Rikiego za 740 dmg (jako że dragot przekazał ci 350 hp to zostaje ci 23 hp)
-Co się stało...- szepnąłem, po czym zrozumiałem.
Domyśliłem że przeszedłem kolejną transformację. Uśmiechnąłem się szeroko, po czym zacząłem się śmiać.
- Haha...Hahaha...Hahahaha! - to uczucie było aż zdumiewające. - Wspaniałe! Cudowne! Niewiarygodne!
Zacisnąłem kilka razy pieści i wykonałem kilka szybkich ciosów przed siebie. Wykonałem kilka kroków by rozprostować nowe kości i rozejrzałem się po okolicy. Była dosyć zdewastowana, ale trudno. Dojrzałem w końcu Dragota i Rikimaru.
Zachichotałem i spojrzałem z lekkim uśmieszkiem na niebieskowłosego.
- Mam nadzieję że nie cieszyłeś się przedwcześnie ze zwycięstwa prawda? Nie wspomniałem ci o tym ale moja rasa ma tendencję do... transformacji. Mam nadzieję że pomożesz mi przetestować to ciało. Wcześniej byleś taki skory do walki więc pewnie i teraz nie odmówisz.
Mrugnąłem okiem, po czym z nieprawdopodobną szybkością posłałem w jego stronę wiązkę paraliżującą. Następnie jednym susem podbiegłem i wbiłem mu pięść w brzuch oceniając swoją siłę. Była wspaniała.
- I jak się czujesz? - spytałem miło i spojrzałem czy go przypadkiem nie zabiłem. Po czym przeniosłem wzrok na Dragota. - Gdzie Alice, gdzie worek?
OOC:
Eye beam za 70 ki i paraliż.
Potężny na Rikiego za 740 dmg (jako że dragot przekazał ci 350 hp to zostaje ci 23 hp)
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Wto Lip 16, 2013 11:00 pm
Po słowach Dragota przyjrzał się dokładniej ranom Frosta, a raczej ich braku, ponieważ bardzo szybko się zasklepiły. Nie rozumiał na czym polega ten fenomen, ale skoro tak już mają niektóre istoty, że potrafią się transformować i w ten sposób leczyć swoje rany to żałował, że się nie urodził jako demon lub inna dziwna istota. Było to dla niego coś nowego, a doświadczenie bardzo cenne. Przynajmniej wie, czego oczekiwać od innych pokroju Frosta. W międzyczasie demon zabrał się za leczenie ran Rikimaru. Jego zdolności były zdumiewające i w parę sekund poczuł się dużo lepiej. Przestał się w końcu pocić jak dzika świnia, a strupy w niektórych miejscach zniknęły. Zacisnął pięść i spojrzał z podziwem na odświeżoną skórę.
- Świetna ta technika! Naucz mnie tego!
Tymczasem "obcy" w nowej odsłonie stanął na równe nogi i zaczął się cieszyć jak głupi z nowego wyglądu. "Pff... z czego się tu cieszyć? Jesteś brzydszy niż byłeś poprzednio".
Frost śmiał się z jego zwycięstwa co go trochę zdenerwowało, ale jak tylko zaproponował pojedynek wstał popychając Dragota i wyczuwając cios. Nie spodziewał się jednak, że poziom po transformacji zmienił się aż tak bardzo. Nawet nie zdążył mrugnąć własnymi oczyma gdy poczuł jak coś przebija jego klatkę piersiową. Dopiero później zwrócił uwagę na ledwo widoczną wiązkę. Jeszcze szybsze było uderzenie w brzuch. Tym razem nawet nie zdążył jęknąć z bólu po tym ataku paraliżującym. Nie był w stanie odpowiedzieć ponieważ upadł na kolana i ledwo oddychał. Nie wiedział czy wypluje zaraz płuca, czy też wysra własne wnętrzności, ale tak właśnie się czuł. Nie był w stanie w żaden logiczny sposób zareagować. Klęczał tak podpierając się jedną ręką dobre kilka minut. Nie wiedział za bardzo co się wokół niego dzieje.
OoC:
HP: 23 hp, a moje ataki za 30 dmg xD? Dobij mnie jeśli chcesz xD
- Świetna ta technika! Naucz mnie tego!
Tymczasem "obcy" w nowej odsłonie stanął na równe nogi i zaczął się cieszyć jak głupi z nowego wyglądu. "Pff... z czego się tu cieszyć? Jesteś brzydszy niż byłeś poprzednio".
Frost śmiał się z jego zwycięstwa co go trochę zdenerwowało, ale jak tylko zaproponował pojedynek wstał popychając Dragota i wyczuwając cios. Nie spodziewał się jednak, że poziom po transformacji zmienił się aż tak bardzo. Nawet nie zdążył mrugnąć własnymi oczyma gdy poczuł jak coś przebija jego klatkę piersiową. Dopiero później zwrócił uwagę na ledwo widoczną wiązkę. Jeszcze szybsze było uderzenie w brzuch. Tym razem nawet nie zdążył jęknąć z bólu po tym ataku paraliżującym. Nie był w stanie odpowiedzieć ponieważ upadł na kolana i ledwo oddychał. Nie wiedział czy wypluje zaraz płuca, czy też wysra własne wnętrzności, ale tak właśnie się czuł. Nie był w stanie w żaden logiczny sposób zareagować. Klęczał tak podpierając się jedną ręką dobre kilka minut. Nie wiedział za bardzo co się wokół niego dzieje.
OoC:
HP: 23 hp, a moje ataki za 30 dmg xD? Dobij mnie jeśli chcesz xD
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Sro Lip 17, 2013 12:20 am
Moja Ki powoli się odnawiała, jednak ta technika nie należała do najłatwiejszych. Frost się w końcu obudził, napakowany jak nigdy wcześniej. Teraz już nie wygląda jak sprowokowany nastolatek a jak sprowokowany...byk. Widocznie cieszył się z nowej mocy, było to zrozumiałe. Obserwowałem go z boku wciąż dysząc. Jednak to co zobaczyłem było przesadą. Rikimaru pokonał go w uczciwej walce, a ten wstaje z nowymi umiejętnościami i pierwsze co robi to atakuje go! Ten kosmita jest pozbawiony jakiegokolwiek honoru. Wcześniej nie lubiłem go z racji tego że mnie zaatakował gdy byłem osłabiony. Teraz robi to samo, ale na człowieku którego dopiero co uleczyłem! Wtedy przesadził, wtedy to była moja wina gdyż go sprowokowałem. Ale teraz, posunął się za daleko! Ustabilizowałem swój oddech i wstałem, jego pytanie całkowicie zignorowałem. Jako Demon, moją siłą i formą kierowały emocję, i tak też było w tej chwili. Stałem z nim na równi, moje ciało zmieniło się. Moje oczy były kompletnie czarne, pozbawione jakiegokolwiek spojrzenia, nawiązując do mojego braku zrozumienia. Moje wybrzuszenia na ciele stały się ostre jak brzytwa, nawiązując do mojego ostrego uczucia. Po całym moim ciele wędrowały cienie, nawiązując do ludzi których zabiłbym taką ilością gniewu. Powstrzymywanie takich uczuć było dla mnie bolesne, widok Rikimaru zwijającego się z bólu jeszcze ten gniew podsycał. Cały drżałem ze wściekłości, ciemność z moich oczu zaczęła się wylewać niczym małe płomienie wznosząc się na boki i delikatnie w górę, znikając w tym kierunku. Całe moje ciało otaczała czarna powłoka, biała przy samym końcu. Powoli podchodziłem coraz bliżej do Frosta, zatrzymując się metr przed nim. Wtedy straciłem panowanie nad sobą, kompletnie nie wiedziałem co robi moje ciało. Jednak powiedziało ono:
-Moc swą utraciłem, dlatego zawiodłem. Niszczyć takich jak ty, dawno temu przysiągłem. Przekleństwo Demonów to nie byle co, spada ono na tych którymi rządzi zło. Messengerzy zstąpią na ziemie, by do piekła...wysłać...... ciebie....
Słowa te powiedziałem głosem który brzmiał jak ich tysiąc. Głosem bestialskim i zimnym. Stałem wtedy jak wryty, tuż przed nim. Nie myślałem o niczym, nie wiedziałem o niczym. Liczyła się tylko furia. Moje oczy wciąż wlepiały się w jego, oczy me pełne szaleństwa i gniewu.
OOC:
Regeneracja 10% KI
Moje ki:0 + 105 = 105
-Moc swą utraciłem, dlatego zawiodłem. Niszczyć takich jak ty, dawno temu przysiągłem. Przekleństwo Demonów to nie byle co, spada ono na tych którymi rządzi zło. Messengerzy zstąpią na ziemie, by do piekła...wysłać...... ciebie....
Słowa te powiedziałem głosem który brzmiał jak ich tysiąc. Głosem bestialskim i zimnym. Stałem wtedy jak wryty, tuż przed nim. Nie myślałem o niczym, nie wiedziałem o niczym. Liczyła się tylko furia. Moje oczy wciąż wlepiały się w jego, oczy me pełne szaleństwa i gniewu.
OOC:
Regeneracja 10% KI
Moje ki:0 + 105 = 105
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Sro Lip 17, 2013 12:58 am
Uśmiechnąłem się widząc jaki efekt przyniósł mój cios. Nie miałem zamiaru dalej walczyć, to już była strata czasu. On już nic z siebie nie wykrzesze, ja też nie byłem w najlepszej kondycji. Chciałem tylko dokończyć misję i wrócić do domu, do baz i napić się czegoś z procentami w kantynie.
- Pozbieraj się i chodźmy dalej wreszcie. Gdzie jest Alice... ile można jedna kozę gonić. - mruknąłem pod nosem.
W momencie gdy odszedłem parę kroków od Rikiego, podszedł do mnie Dragot któremu zebrało się na chwilę odwagi. Po wysłuchaniu go spojrzałem na niego jak na wariata.
- Nie wiem co bierzesz ale odstaw to, a teraz leć do tej dziury znaleźć Alice i ten przeklęty worek. - syknałem. - A jak nie to czeka cię kara. Ja idę rozejrzeć sie z góry za tą trzecią rośliną.
Wybiłem się w powietrze i zacząłem rozglądać się z wysokości.
Regen +10%
Hp + 300
KI+ 471
- Pozbieraj się i chodźmy dalej wreszcie. Gdzie jest Alice... ile można jedna kozę gonić. - mruknąłem pod nosem.
W momencie gdy odszedłem parę kroków od Rikiego, podszedł do mnie Dragot któremu zebrało się na chwilę odwagi. Po wysłuchaniu go spojrzałem na niego jak na wariata.
- Nie wiem co bierzesz ale odstaw to, a teraz leć do tej dziury znaleźć Alice i ten przeklęty worek. - syknałem. - A jak nie to czeka cię kara. Ja idę rozejrzeć sie z góry za tą trzecią rośliną.
Wybiłem się w powietrze i zacząłem rozglądać się z wysokości.
Regen +10%
Hp + 300
KI+ 471
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Sro Lip 17, 2013 5:52 pm
Moja schiza wciąż trwała, a moje ciało wciąż było zmienione. Moje słowa raczej nie przyniosły oczekiwanego efektu, w sumie sam bym zareagował podobnie na miejscu Frosta. Dopiero gdy ten wzbił się w powietrze oprzytomniałem. Moje oczy wróciły do swego pierwotnego koloru, a ciało "złagodniało". W pewnym momencie przypomniałem sobie co powiedziałem w stanie tej schizy. Na myśl o tym walnąłem głośnego "facepalma" i syknąłem do siebie:
-O kur**....
Gdy już się uspokoiłem i narobiłem niezłego śladu na czole zwróciłem się w stronę Rikimaru. Nic mnie tu nie trzyma pomyślałem, Frost traktuje mnie tutaj jak śmiecia a Rikimaru nie jest wyjątkiem. Wobec Rikimaru mam dług życia, ale wobec Frost'a odczuwam jedynie pragnienie zemsty wywołane przez moją naturę. Nie miałem zamiaru rzucać się i zdrowieć tydzień, chciałem zwyczajnie mieć spokój od tej osoby. Ale przed tym, musiałem dać znak Rikimaru by ten mnie odszukał. Podszedłem do niego po cichu i szepnąłem do niego:
-Mroczna Puszcza, 1000KM na wschód. Tam mnie znajdziesz, gdy i twoja cierpliwość się skończy.
Miałem w oczach różne wizje tego co stanie się z nim i człowiekiem po zakończeniu misji jaszczura, ale większość to tylko dziecinne fantazje. Dla pewności użyłem swej naturalnej zdolności. Zmieniłem kształt i odlepiłem część siebie w formie pierścienia. Po sekundzie ukształtował się on a na nim dokładnie wypisane moje słowa zaadresowane do człowieka. Wręczyłem mu ten pierścień z nadzieją że dzięki niemu nasze drogi ponownie się skrzyżują.Odczuwałem ten pierścień jako część siebie więc będę mógł go łatwo znaleźć. Po tym wydarzeniu oddaliłem się na jakieś 10kroków i wystrzeliłem w powietrze. Frosta minąłem zaledwie w dwie sekundy i leciałem coraz wyżej, zatrzymałem się dopiero gdy uniosłem się nad chmury. Powietrze może i było rzadkie ale nie było mi ono potrzebne. Frost potrzebował roślin na Antidotum, dla jego rasy. To niech tego szuka, ja nie będę ryzykował więcej życia dla bandy morderców takich jak on. Nie miałem zamiaru mu szkodzić, bo w końcu stałbym się gorszy od niego. Po prostu zostawiłem go by robił co chce. Mam lepsze rzeczy na głowie niż pomaganie zwykłym draniom, marnuję czas który tyka do powrotu Złotego Buu! Mówił że spotka mnie kara, ale ani razu mu jeszcze nie pomogłem, a gdyby tak nie doceniłby tej pomocy. Bo kim ja jestem? zwykłym dziwolągiem, pokraką, pędrakiem, Demonem.
OOC:
Z/t do Przestrzeń Powietrzna
Regeneracja 10%KI
Moje KI:105 + 105 = 210
-O kur**....
Gdy już się uspokoiłem i narobiłem niezłego śladu na czole zwróciłem się w stronę Rikimaru. Nic mnie tu nie trzyma pomyślałem, Frost traktuje mnie tutaj jak śmiecia a Rikimaru nie jest wyjątkiem. Wobec Rikimaru mam dług życia, ale wobec Frost'a odczuwam jedynie pragnienie zemsty wywołane przez moją naturę. Nie miałem zamiaru rzucać się i zdrowieć tydzień, chciałem zwyczajnie mieć spokój od tej osoby. Ale przed tym, musiałem dać znak Rikimaru by ten mnie odszukał. Podszedłem do niego po cichu i szepnąłem do niego:
-Mroczna Puszcza, 1000KM na wschód. Tam mnie znajdziesz, gdy i twoja cierpliwość się skończy.
Miałem w oczach różne wizje tego co stanie się z nim i człowiekiem po zakończeniu misji jaszczura, ale większość to tylko dziecinne fantazje. Dla pewności użyłem swej naturalnej zdolności. Zmieniłem kształt i odlepiłem część siebie w formie pierścienia. Po sekundzie ukształtował się on a na nim dokładnie wypisane moje słowa zaadresowane do człowieka. Wręczyłem mu ten pierścień z nadzieją że dzięki niemu nasze drogi ponownie się skrzyżują.Odczuwałem ten pierścień jako część siebie więc będę mógł go łatwo znaleźć. Po tym wydarzeniu oddaliłem się na jakieś 10kroków i wystrzeliłem w powietrze. Frosta minąłem zaledwie w dwie sekundy i leciałem coraz wyżej, zatrzymałem się dopiero gdy uniosłem się nad chmury. Powietrze może i było rzadkie ale nie było mi ono potrzebne. Frost potrzebował roślin na Antidotum, dla jego rasy. To niech tego szuka, ja nie będę ryzykował więcej życia dla bandy morderców takich jak on. Nie miałem zamiaru mu szkodzić, bo w końcu stałbym się gorszy od niego. Po prostu zostawiłem go by robił co chce. Mam lepsze rzeczy na głowie niż pomaganie zwykłym draniom, marnuję czas który tyka do powrotu Złotego Buu! Mówił że spotka mnie kara, ale ani razu mu jeszcze nie pomogłem, a gdyby tak nie doceniłby tej pomocy. Bo kim ja jestem? zwykłym dziwolągiem, pokraką, pędrakiem, Demonem.
OOC:
Z/t do Przestrzeń Powietrzna
Regeneracja 10%KI
Moje KI:105 + 105 = 210
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Sro Lip 17, 2013 7:58 pm
Nie bardzo był zainteresowany tym co się w tej chwili działo w około. Wciąż był przyćmiony ciosem przeciwnika, ale również mocno się zamyślił. Jego moc była dużo niższa od transformacji Frosta, a nie wiedział czy on może się transformować w nieskończoność czy ma też określoną liczbę form. Pewne było jedno. Pewnie już nie dogoni go i nie ma co podejmować walki, bo to nie ma sensu. Jego ataki opierają się głównie na uderzeniach fizycznych, a nie jest w stanie sprawić, aby stały się one dużo skuteczniejsze. Jedyne co może począć to skupić się bardziej na wykształceniu w sobie mocy do zadawania obrażeń na odległość, co pomoże mu sięgać takich, których ręka nie sięga. Zaczynał powoli rozumieć pewne powiedzenie. Wzrok można skierować bardzo daleko, aż na horyzont, ale jeden KI-blast może przemierzyć odległość do kosmosu jeżeli będzie odpowiednio potężny.
Dragot coś mu mamrotał, coś mu wręczył, a dopiero po paru minutach po tym jak odleciał doszło do niego, że demon chciałby żeby go odnalazł kiedyś. Rikimaru zaczął się w końcu śmiać. Trochę go bolał brzuch, ale chwila odpoczynku jednak dała sporo ulgi. Mógł już przynajmniej wstać. Przystanął na jedną nogę i chwilę się siłował z bolącymi wnętrznościami. W końcu podparł się i przystanął. Udało mu się nie upaść przez chwilę, ale jednak równowagę było utrzymać ciężko. Miał jednak w zanadrzu trochę KI.
OoC:
Trening start.
Regeneracja 10% HP i KI
HP: 23+135= 158
KI: 428+210= 638
Dragot coś mu mamrotał, coś mu wręczył, a dopiero po paru minutach po tym jak odleciał doszło do niego, że demon chciałby żeby go odnalazł kiedyś. Rikimaru zaczął się w końcu śmiać. Trochę go bolał brzuch, ale chwila odpoczynku jednak dała sporo ulgi. Mógł już przynajmniej wstać. Przystanął na jedną nogę i chwilę się siłował z bolącymi wnętrznościami. W końcu podparł się i przystanął. Udało mu się nie upaść przez chwilę, ale jednak równowagę było utrzymać ciężko. Miał jednak w zanadrzu trochę KI.
OoC:
Trening start.
Regeneracja 10% HP i KI
HP: 23+135= 158
KI: 428+210= 638
Re: Pasmo Górskie
Sro Lip 17, 2013 10:44 pm
Nagle ni stąd ni zowąd rozpętała się szaleńcza burza. Nie dosięgnęła ona Frost'a, który w poszukiwaniu rośliny udał się w wyższe partie gór. Największe spustoszenie siała natomiast w okolicy, w której znajdowała się akurat Alice. Pioruny co kilka sekund uderzały w ziemię, kilka drzew już zostało trafionych. Chyba lepiej będzie jak dziewczyna gdzieś się ukryje. Jaszczur tymczasem po około pół godziny natrafił na kilka egzemplarzy poszukiwanego kwiata.
OCC:
Rik u Ciebie nie jest aż tak źle, jesteś w stanie trenować.
OCC:
Rik u Ciebie nie jest aż tak źle, jesteś w stanie trenować.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Sro Lip 17, 2013 11:11 pm
Wcześniej już miał okazję widzieć wielokrotnie sztukę latania i teraz potrafili to wszyscy oprócz niego. Wydawało się to proste, banalne, lekkie. Jeżeli ktoś taki jak Dragot potrafił latać to już jest poniżej jego godności nie potrafić też tego robić. Na początku robił sobie wymówki, że to dlatego iż jest tylko i wyłącznie człowiekiem lub też, że latanie jest dla lam, ale doszedł w końcu do wniosku, że dla silnego wojownika jest to równie niezbędne jak powietrze dla mieszkańców ziemi. Zastanawiał się czy Frost w ogóle oddychał powietrzem. W końcu przyleciał w tak małej kapsule, w której pewnie nie było wiele powietrza, a jednak przeleciał z pewnością nie małą odległość. A może pochodził z marsa lub którejś z planet układu słonecznego? Być może sam kiedyś obleci cały układ słoneczny, ale czy latając będzie w stanie wytrzymać w przestrzeni kosmicznej? Przez chwilę się rozmarzył, ale było to spowodowane utratą trochę krwi i bardzo dużo sił po ciosie "obcego". Lepiej niż na haju, ale z każdą kolejną minutą wracały mu siły i w końcu jakoś udało mu się stanąć na równe nogi, a głównie dzięki wykorzystaniu KI do poruszania ciałem. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę ze swej niezmierzonej dotąd głupoty. Już tylekroć wykorzystywał swoje ogromne pokłady KI do podnoszenia własnego tyłka i ruszania różnymi częściami ciała podczas gdy jego mięśnie były zmęczone lub bez mocy. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że w podobny sposób powinno polegać latanie i skoro w powietrzu kieruje kończynami, to dlaczego nie posteruje całym ciałem w bezładzie. Na początku siłą woli i KI uniósł ręce, a później rozluźnił wszystkie mięśnie i skoncentrował ki na całym ciele. Podniósł jedną nogę, a potem drugą. W tej chwili miał przyjętą pozycję siedzącą, ale znajdował się około pół metra nad ziemią. Unosił dalej części ciała. Tułów trochę do góry i już miał pozycję wyprostowaną. Na początku miał zamknięte oczy i zaciśnięte powieki aż drgały, ale w końcu był na tyle rozluźniony, że już bez spinania się unosił w powietrzu. Na początek zrobił ze dwa małe kółka, potem polatał szybciej robiąc kwadraty i w końcu na maksymalnej szybkości bez aury kopertę. W końcu gdy uznał, że nagle nie stanie się coś dziwnego i nie spadnie z wysokości kilkudziesięciu metrów wystrzelił w górę, trochę dalej od Frosta i zaczął wypatrywać rośliny. Aby jeszcze lepiej dostosować się do techniki latania musiał sprawdzić jak zachowa się w trakcie używania aury jednej, a potem dwóch, ale najwidoczniej nie będzie mieć okazji. Jeszcze lepsza okazja do treningu latania dopiero nadeszła. Dosłownie nie minęło kilkadziesiąt minut od odlotu nieopierzonego Dragota, demona który prawie postawił się Frostowi, a już zaczęło się błyskać, a w ciągu kolejnej minuty zerwał się potężny wiatr. Z wielką trudnością utrzymywał jedną pozycję. Wkładał początkowo sporo ki w przeciwstawianie się wichurze, a bał się też, aby go piorun nie trafił, ale te wyjątkowo zaczęły walić w miejscu gdzie była jaskinia z Alice. Przynajmniej tak mu się zdawało, że to tam. Przez chwilę przez myśl przeszło mu, że kolejne cholerstwo przechodzi transformację, ale nie czas był teraz na zamartwianie się. W końcu nadejdzie czas, że pewnie i Dragot go zleje i to on będzie się śmiał ostatni. Szczególnie, że ledwo utrzymuje się w powietrzu.
Zleciał trochę niżej i ponownie robił kółka. W końcu był w stanie latać z równą szybkością pod wiatr jak i z nim. Później wzbił się ponownie do góry i pozostawał przez chwilę w jednej pozycji. Starał się odszukać kwiatki potrzebne Frostowi. Mimo otrzymania od niego batów nie zamierzał zrezygnować z misji. W końcu dowiedział się już kilku ciekawych rzeczy. W zasadzie to nawet nie tylko co od "obcego", co od Dragota, że demony i rasa Frosta przeobraża się aby zyskać moc. W końcu nawet nie zauważył, że bez większego wysiłku, a raczej nawet bez jakiejkolwiek koncentracji latanie stało się dla niego bardzo naturalne i był tylko i wyłącznie skoncentrowany na obserwacji.
W końcu dojrzał roślinki i pomknął w ich kierunku.
OoC:
Trening KONIEC
Regeneracja 10% HP i KI
HP: 158+135= 293
KI: 638+210= 848
Zleciał trochę niżej i ponownie robił kółka. W końcu był w stanie latać z równą szybkością pod wiatr jak i z nim. Później wzbił się ponownie do góry i pozostawał przez chwilę w jednej pozycji. Starał się odszukać kwiatki potrzebne Frostowi. Mimo otrzymania od niego batów nie zamierzał zrezygnować z misji. W końcu dowiedział się już kilku ciekawych rzeczy. W zasadzie to nawet nie tylko co od "obcego", co od Dragota, że demony i rasa Frosta przeobraża się aby zyskać moc. W końcu nawet nie zauważył, że bez większego wysiłku, a raczej nawet bez jakiejkolwiek koncentracji latanie stało się dla niego bardzo naturalne i był tylko i wyłącznie skoncentrowany na obserwacji.
W końcu dojrzał roślinki i pomknął w ich kierunku.
OoC:
Trening KONIEC
Regeneracja 10% HP i KI
HP: 158+135= 293
KI: 638+210= 848
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Sro Lip 17, 2013 11:44 pm
Nie widziałam nikogo, ani nie poznawałam tych terenów. Znalazłam się nie-wiadomo-gdzie, w dodatku niebo zaczęło się chmurzyć. To nie wróżyło dobrze. Trzeba by znaleźć jakąś kryjówkę, bo jak tak dalej pójdzie, to zacznie lać. Do jaskiń nie miałam zamiaru wchodzić, bo co prawda niedźwiedź nie był groźnym przeciwnikiem, ale jeżeli będzie tam impreza, to nie będzie dobrze. Szłam przed siebie, aż niebo całkiem się zasłoniło i zrobiło się ciemno. Usłyszałam pojedynczy grzmot. „Cholera… Jeszcze gorzej, to burza!” Pierwsza błyskawica rozdzieliła niebo. Nie zapowiadało się, że będzie to krótka i miła wycieczka. Będę musiała gdzieś to przeczekać , a potem poszukać reszty. Piorun trafił w ziemię tuż obok mnie. Po chwili uderzył w drzewo rosnące sobie spokojnie nieopodal. Leciałam przed siebie do czasu, gdy znalazłam wysoką półkę skalną, mocno przymocowaną do góry. Nie było możliwości by się zawaliła. Dopiero gdy weszła pod skały rozpętało się na dobre. Co kilka sekund błyskawice uderzały w ziemię, a przez głośność grzmotów nie mogłam usłyszeć własnych myśli. Usiadłam po turecku w kącie i czekałam.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Sro Lip 17, 2013 11:45 pm
Los rzeczywiście był przeciw mnie, nie dość że straciłem dużo czasu na walkę, to jeszcze nigdzie nie było widać Alice i worka. Dodatkowo nadchodziła burza co pogorszy widoczność. Zagryzłem wargę sfrustrowany. Najwyraźniej Riki poczuł się lepiej bo sam też w końcu odbił się od ziemi i zaczął szukać. Widać nie miał mi tego za złe. No w sumie i tak to on chciał walczyć.
Miałem nadzieję że Alice się nie zgubiła i złapała tą kozę. Jeśli nie to znów będę musiał zaczynać od początku, a tego nie chciałbym za nic w świecie.
W końcu będąc w powietrzu zlokalizowałem roślinę nawet bez scoutera. Dobrze że sobie je wcześniej przejrzałem, bo inaczej nie rozróżniłbym tych chwastów.
Widząc je uśmiechnąłem się pod nosem i zleciałem na śnieg. Nie miałem czasu do stracenia. Obrócił się w stronę Rikimaru.
- Szybko, zbierajmy to i idziemy szukać Alice. - powiedziałem i zacząłem zbierać rośliny. - Coś jej się mogło stać, za długo jej nie ma.
Dragot sobie mógł odlecieć, ale mimo wszystko dbałem o tych co mi pomagają. Dragot po prostu był jakiś nawiedzony i szalony.
Gdy już pozbierałem rośliny odbijam się od powietrze i zacząłem rozglądać się za Alice.
Miałem nadzieję że Alice się nie zgubiła i złapała tą kozę. Jeśli nie to znów będę musiał zaczynać od początku, a tego nie chciałbym za nic w świecie.
W końcu będąc w powietrzu zlokalizowałem roślinę nawet bez scoutera. Dobrze że sobie je wcześniej przejrzałem, bo inaczej nie rozróżniłbym tych chwastów.
Widząc je uśmiechnąłem się pod nosem i zleciałem na śnieg. Nie miałem czasu do stracenia. Obrócił się w stronę Rikimaru.
- Szybko, zbierajmy to i idziemy szukać Alice. - powiedziałem i zacząłem zbierać rośliny. - Coś jej się mogło stać, za długo jej nie ma.
Dragot sobie mógł odlecieć, ale mimo wszystko dbałem o tych co mi pomagają. Dragot po prostu był jakiś nawiedzony i szalony.
Gdy już pozbierałem rośliny odbijam się od powietrze i zacząłem rozglądać się za Alice.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Pią Lip 19, 2013 10:36 pm
W końcu sztuka latania była dla niego niczym więcej niż oddychaniem. Unosił się na tyle swobodnie i latał z taką szybkością, że szybko zerwał potrzebne im kwiatki i pomknął w stronę jaskini, w której znajdowała się wcześniej Alice. Bez większego namysłu wbił się tam i leciał niziutko nad ziemią. W normalnie pozycji, na piechotę nie byłoby możliwe przemieszczanie się, a tak pokonał szybko pewną odległość i wpadł na większy obszar, gdzie zarył głową w niedźwiedzia i połamał mu wszystkie kości. Krew trysnęła z pyska już i tak na wpół martwego zwierzaka. Domyślał się, że zwierze samo nie doprowadziło się do tego stanu. Koza leżała martwa, a po ziołach nie było śladu. A przynajmniej na pierwszy rzut oka tak się mogło wydawać ale po chwili zauważył charakterystyczne liście jednego z kwiatów, którego mieli w nadmiarze. Wiedział, gdzie dalej poszła, ale przesmyk był bardzo wąski i nie był pewien czy przejdzie. Skoncentrował ki na ręce i poleciał w górę. Liczył na to, że przestrzeń między sufitem jaskini, a powierzchnią nie była duża i bez problemu sobie poradzi z tym. Nie zawahał się ani na moment i zamachnął ręką dziurawiąc strop i tworząc około trzymetrową dziurę. Wyleciał znów na świeże powietrze, rzucił Ki-blastem w górę dając znak Frostowi gdzie jest i poleciał w kierunku na który wskazywały resztki liści. Pioruny waliły ze wszystkich stron, a burza rozszalała się na dobre. W jakiś dziwny sposób nie obawiał się ich i parł do przodu, aż doleciał wyżej do półek skalnych. Zaczął rozglądać się za tą dziwną dziewczynką, którą uznał za demonicę. Nie wiele o niej wiedział, ale mógł przypuszczać, że będzie miała towar "obcego". Tyle zioła lepiej by odzyskać. Przy jednym z rozbłysków zauważył zagłębienie w półce skalnej i pomknął tam. Liczył, że stamtąd będzie lepiej obserwować okolicę, a nie przypuszczał, że znajdzie tam poszukiwaną. Usadowił się koło niej.
- Strasznie daleko żeś się wybrała. Nie mogłaś wrócić tą samą drogą? - powiedział z tonem pełnym wyrzutu, ponieważ szukania miał nie mało.
W dodatku niedawno dostał cios po którym jeszcze nie odzyskał w pełni sił, a już musiał ryzykować życie w nadziei, że teraz jest tak silny, że jeden piorun go nie załatwi.
OoC:
Regeneracja 10% HP i KI
HP: 293/1350=22%=363/1650 + 165= 528/1650
KI: 848+210= 1058
- Strasznie daleko żeś się wybrała. Nie mogłaś wrócić tą samą drogą? - powiedział z tonem pełnym wyrzutu, ponieważ szukania miał nie mało.
W dodatku niedawno dostał cios po którym jeszcze nie odzyskał w pełni sił, a już musiał ryzykować życie w nadziei, że teraz jest tak silny, że jeden piorun go nie załatwi.
OoC:
Regeneracja 10% HP i KI
HP: 293/1350=22%=363/1650 + 165= 528/1650
KI: 848+210= 1058
Re: Pasmo Górskie
Wto Lip 23, 2013 6:30 pm
Alice przez swoją wędrówkę po jaskini odeszła spory kawałek od miejsca gdzie znajdowała się reszta grupy. Nie tak łatwo będzie ją znaleźć. Warunki pogodowe zmieniły się. W miejscu gdzie przebywała dziewczyna burza osłabła, padał deszcz, a pioruny uderzały od czasu do czasu. Prawdziwe piekło rozpętało się natomiast w okolicach wejścia do groty. Błyskawice uderzały gdzie popadnie, z częstotliwością kilku na sekundę. Frost nie miał szczęścia - dostało mu się trzykrotnie. Pecha miał też Rikimaru - również dlatego, że znaleziona przez niego osoba, wcale nie była poszukiwaną bio-androidką, a jedynie zwłokami kogoś bardzo do niej podobnego. Prawdziwa Alice mogła już wyjść spod półki skalnej. Dopiero teraz mogła dostrzec, iż w oddali majaczy jakieś niewielkie miasteczko. Może warto byłoby się tam udać i poszukać schronienia? Burza może w każdej chwili uderzyć ponownie.
OCC:
Po 100 dmg za błyskawice - Frost = 300 dmg, Rik - 100 dmg. Na razie Wasza dwójka opisuje zmagania z burzą (prawdziwe piekło, możecie "popłynąć" przy opisie - dobrej zabawy ), Alice - wybór należy do Ciebie.
OCC:
Po 100 dmg za błyskawice - Frost = 300 dmg, Rik - 100 dmg. Na razie Wasza dwójka opisuje zmagania z burzą (prawdziwe piekło, możecie "popłynąć" przy opisie - dobrej zabawy ), Alice - wybór należy do Ciebie.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Wto Lip 23, 2013 7:41 pm
Burza zaczęła się na poważnie. Wszędzie słychać było huk, waliły pioruny i lał deszcz mocząc nas i zmywając z nas brud powstały w trakcie walki. Mimo wszystko deszcz był odświeżający i poczułem się lepiej, ale tylko na początku. Teraz wiatr i deszcz działały na mój dyskomfort i irytowały strasznie. Dlaczego musiało się rozpadać właśnie teraz.
Mimo wszystko wzniosłem się w powietrze i wypatrywałem Siódemki. Problemem było to ze scouter spalił mi się i nie mogłem jej umiejscowić. Wcześniej to byłoby proste, jedno kliknięcie i gotowe. Dlaczego musiał się zepsuć właśnie teraz. Argh
Zmiąłem w ustach przekleństwo i wzniosłem się w górę. Będąc w powietrzu rozglądałem się wszędzie za Alice, jednakże góry i kamienie przesłaniały bardzo dużo. Nagle coś zaczęło się ruszaj w dole, podleciałem i skląłem widząc kozę.
W tym momencie wiązka złotej energii przeszyła me ciało, a ja dostałem drgawek. Zapiekło mnie trochę, ale wytrzymałem. Rozejrzałem się spodziewając że to Riki mnie zaatakował, ale ten był za daleko. Spojrzałem w górę akurat w momencie by zobaczyć że piorun leci prosto na mnie.
Znów poczułem ból w całym ciele i obniżyłem lot, by po chwili dostać trzecią.
- Kur... ta burza mnie nie pokona! Znajdę Alice, a potem się stąd wynosimy. Ale najpierw muszę się nauczyć unikać tych błyskawic.
By w ogóle mówić o poszukiwanych musiałem nauczyć się wyczuwać atak błyskawicy i go unikać. Spojrzałem na horyzont, a przede mną pojawiło się kilka błyskawic.
- Dobra... jazda... - ruszyłem po nieboskłonie w kierunku największego skupiska piorunów.
Trening start
Mimo wszystko wzniosłem się w powietrze i wypatrywałem Siódemki. Problemem było to ze scouter spalił mi się i nie mogłem jej umiejscowić. Wcześniej to byłoby proste, jedno kliknięcie i gotowe. Dlaczego musiał się zepsuć właśnie teraz. Argh
Zmiąłem w ustach przekleństwo i wzniosłem się w górę. Będąc w powietrzu rozglądałem się wszędzie za Alice, jednakże góry i kamienie przesłaniały bardzo dużo. Nagle coś zaczęło się ruszaj w dole, podleciałem i skląłem widząc kozę.
W tym momencie wiązka złotej energii przeszyła me ciało, a ja dostałem drgawek. Zapiekło mnie trochę, ale wytrzymałem. Rozejrzałem się spodziewając że to Riki mnie zaatakował, ale ten był za daleko. Spojrzałem w górę akurat w momencie by zobaczyć że piorun leci prosto na mnie.
Znów poczułem ból w całym ciele i obniżyłem lot, by po chwili dostać trzecią.
- Kur... ta burza mnie nie pokona! Znajdę Alice, a potem się stąd wynosimy. Ale najpierw muszę się nauczyć unikać tych błyskawic.
By w ogóle mówić o poszukiwanych musiałem nauczyć się wyczuwać atak błyskawicy i go unikać. Spojrzałem na horyzont, a przede mną pojawiło się kilka błyskawic.
- Dobra... jazda... - ruszyłem po nieboskłonie w kierunku największego skupiska piorunów.
Trening start
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Wto Lip 23, 2013 11:13 pm
Trochę to trwało, nim pogoda się uspokoiła. Wiatr był mniejszy, deszcz nie lał już tak bardzo, a pioruny pojawiały się rzadziej. Uznałam, że niebezpieczeństwo minęło i wyszłam z mojego „schronu”. Pogoda przestała zamazywać mi otoczenie i w końcu mogłam się bardziej zorientować, gdzie jestem. Przed sobą w oddali widziałam małą miejscowość. Nagle tuż obok mnie trzasnął piorun. Przestraszyłam się, bo burza mogła ponownie zawitać. Mogłam udać się do miasta, gdzie byłabym bezpieczna, jednak był pewien problem. Mój płaszcz, który zasłaniał wszystkie nieludzkie części został koło ogniska. A bez niego nie mogę wtapiać się w tłum. Odpada.
Niestety, nie mogę się skontaktować z moją grupą, po prostu nie mam jak. Muszę czekać, aż ktoś mnie znajdzie, bo gdybym szukała powrotnej drogi na własną rękę, to zgubiłabym się jeszcze bardziej.
Niestety, nie mogę się skontaktować z moją grupą, po prostu nie mam jak. Muszę czekać, aż ktoś mnie znajdzie, bo gdybym szukała powrotnej drogi na własną rękę, to zgubiłabym się jeszcze bardziej.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Czw Lip 25, 2013 1:29 pm
Burza, która rozszalała się na dobre była tak groźna i nieprzewidywalna, że ciężko było cokolwiek zrobić. Chłopak był niemal pewny, że trafił właśnie na Alice, ale po tym jak się nie odzywała przyjrzał się dokładniej ciału i przy drugim lub trzecim błysku ujrzał postać podobną do Alice, ale jej twarz miała jednak inne rysy i oczy trochę mętne, żółtego koloru. Podszedł bliżej żeby się upewnić, bo miał dziwne przeczucie. Przyłożył rękę do szyi, ale żadnego pulsu. Trafił na trupa i to w dodatku na świetnie zakonserwowanego. "Dziewczyna ma wspaniały grób. Pytanie jak tu trafiła. Musiała umrzeć z głodu lub z wycieńczenia. Nie ma stroju odpowiedniego do wspinaczki." Bardzo tajemnicza śmierć, ale nie miał czasu do myślenia o tym, ponieważ pioruny waliła jak oszalałe na wszystkie strony i jeden przywalił bardzo blisko półki skalnej parząc jego skórę.
- Kso! Nie dam się zwykłej burzy.
Musiał zrobić coś, aby zabezpieczyć własne ciało przed uderzeniem takiej ilości potężnej energii. Niesamowita moc natury, a nie znał jeszcze nikogo, kto mógłby się tak potężnej sile przeciwstawić. Błyskawica posiadająca siłę prawdopodobnie tysiąca takich wojowników jak on. Czy byłby w stanie zmierzyć się z taką siłą i przeciwstawić się w pełni jej mocy? Czy istnieje ktoś, kto może okiełznać moc elektryczności. "Czy istnieje jakiekolwiek narzędzie?!" - krzyczał głośno w myślach, jakby szukał odpowiedzi u kogoś. Miał teraz nowy cel przed sobą, którym była walka z tak nieskończenie potężnym żywiołem. Pragnął zyskać tak wielką moc by odeprzeć nawet piorun. To nowe zadanie było w tej chwili dla niego wszystkich. Chciał to zrobić tu i teraz, a nie miał kompletnie pomysłu jak to zrobić. Doprowadzało go to do wściekłości, frustracji, a jego ciało stało się bardziej podatne na każdy grom. Wzdrygało, gdy niesamowita ilość energii uderzała w ściany tej półki skalnej lub ziemi. Ciągnęło go do wyjścia naprzeciw i przyjęcia na siebie tak dużej siły, ale wiedział, że nie ma z tym szans. Może przyjmie jeden, może dwa, ale trzeci, czwarty mogą go spalić. Mogą do czasu aż zapanuje nad większą siłą. Jego energia w ciele zaczęła buzować, jego umysł spowity był mrokiem, który spowodowany był bardzo złymi emocjami, ale to go dotychczas napędzało najlepiej.
- Potrzebuję więcej mocy! Potrzebuję potężniejszej techniki!- krzyczał ile sił w płucach, ale wiedział, że nie nauczy się potężnej techniki jeżeli nie będzie mieć dużo więcej energii, ponieważ zwiększając jej poziom będzie mógł zwiększyć moc technik, które już się nauczył. Wiedział, że jeżeli jest w stanie zwiększyć wytrzymałość poprzez odpowiednią koncentrację to tak samo będzie w stanie zwiększyć swoją energię. Sam do tego doszedł, bez niczyjej pomocy i pewnie bez głośnego myślenia nie wpadłby na to. Burza mózgów z samym sobą, a samo określenie w tych warunkach było jak najbardziej trafne. Przykucnął i napiął mięśnie, aby ograniczyć wylot energii poza ciało. Musiał jeszcze zwiększyć wytrzymałość, ponieważ uznał, że zwiększenie energii będzie działało podobnie i męczyło jego ciało. Gdyby tego nie zrobił to pewnie zmęczyłby się dużo szybciej. Zwiększanie kondycji nie było dla niego problemem. Skóra lekko zaczerwieniła się, ale po chwili kolor stonował. Przychodziło mu to coraz łatwiej i szybciej, a dzięki temu polepszanie kolejnych aspektów własnego ciała również sprawiało mniejsze kłopoty. Wyskoczył do przodu i uniósł się tuż przed półką skalną. Skoncentrował wszystkie swoje siły witalne, a wokół jego ciała pojawiły się niewielkie wyładowania elektryczne. Zaczął wyczuwać jak rosną w nim pokłady energii. Jeden z piorunów strzelił tuż obok, a jego ciało drgnęło. Każdy kolejny piorun, który uderzał niedaleko wywoływał coraz mniejszy efekt. Tylko te pioruny, które uderzyły bliżej niego powodowały niewielki dreszcz. Wciąż czuł gniew, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że taka moc to zbyt mało, żeby powstrzymać piorun, ale miał ambicje. Osiągnął właśnie kolejny poziom większej mocy i teraz jego techniki będą jeszcze potężniejsze. Jego ciało oświetlała fioletowa powłoka, a poziom energii zwiększył się ponad trzykrotnie.
Spoglądał teraz trochę spokojniej w niebo, zachmurzone, rozjaśnione błyskawicami, mocno wzburzone. Mocny wiatr szarpał mu włosy na wszystkie strony, ale jego powłoka energetyczna nie malała. Jego rozdarte ubranie wiło się na wszystkie strony, ale wciąż pozostawał w tym samym miejscu. Potrafił się przeciwstawić potężnej wichurze i utrzymywał się bez problemu niczym latawiec na sznurze, a dawno nie pływał. Morze... tak dawno go nie widział. Na chwilę myślami odleciał w inne miejsce, ale musiał teraz uważać na pioruny. Wtedy ujrzał przed oczami pewne wspomnienie. Promień, który wystrzelił Frost w kierunku Dragota…
OoC
-100 hp za błyskawicę. 10% hp i ki regeneracji.
Aura wytrzymałości on -50hp oraz osiągnięcie aury energii? (-50hp)
HP: 528-100+165-29(tyle wychodzi przy przeliczaniu wytrzymałości)= 562
KI: 1058+210= 1268
Trening Start
- Kso! Nie dam się zwykłej burzy.
Musiał zrobić coś, aby zabezpieczyć własne ciało przed uderzeniem takiej ilości potężnej energii. Niesamowita moc natury, a nie znał jeszcze nikogo, kto mógłby się tak potężnej sile przeciwstawić. Błyskawica posiadająca siłę prawdopodobnie tysiąca takich wojowników jak on. Czy byłby w stanie zmierzyć się z taką siłą i przeciwstawić się w pełni jej mocy? Czy istnieje ktoś, kto może okiełznać moc elektryczności. "Czy istnieje jakiekolwiek narzędzie?!" - krzyczał głośno w myślach, jakby szukał odpowiedzi u kogoś. Miał teraz nowy cel przed sobą, którym była walka z tak nieskończenie potężnym żywiołem. Pragnął zyskać tak wielką moc by odeprzeć nawet piorun. To nowe zadanie było w tej chwili dla niego wszystkich. Chciał to zrobić tu i teraz, a nie miał kompletnie pomysłu jak to zrobić. Doprowadzało go to do wściekłości, frustracji, a jego ciało stało się bardziej podatne na każdy grom. Wzdrygało, gdy niesamowita ilość energii uderzała w ściany tej półki skalnej lub ziemi. Ciągnęło go do wyjścia naprzeciw i przyjęcia na siebie tak dużej siły, ale wiedział, że nie ma z tym szans. Może przyjmie jeden, może dwa, ale trzeci, czwarty mogą go spalić. Mogą do czasu aż zapanuje nad większą siłą. Jego energia w ciele zaczęła buzować, jego umysł spowity był mrokiem, który spowodowany był bardzo złymi emocjami, ale to go dotychczas napędzało najlepiej.
- Potrzebuję więcej mocy! Potrzebuję potężniejszej techniki!- krzyczał ile sił w płucach, ale wiedział, że nie nauczy się potężnej techniki jeżeli nie będzie mieć dużo więcej energii, ponieważ zwiększając jej poziom będzie mógł zwiększyć moc technik, które już się nauczył. Wiedział, że jeżeli jest w stanie zwiększyć wytrzymałość poprzez odpowiednią koncentrację to tak samo będzie w stanie zwiększyć swoją energię. Sam do tego doszedł, bez niczyjej pomocy i pewnie bez głośnego myślenia nie wpadłby na to. Burza mózgów z samym sobą, a samo określenie w tych warunkach było jak najbardziej trafne. Przykucnął i napiął mięśnie, aby ograniczyć wylot energii poza ciało. Musiał jeszcze zwiększyć wytrzymałość, ponieważ uznał, że zwiększenie energii będzie działało podobnie i męczyło jego ciało. Gdyby tego nie zrobił to pewnie zmęczyłby się dużo szybciej. Zwiększanie kondycji nie było dla niego problemem. Skóra lekko zaczerwieniła się, ale po chwili kolor stonował. Przychodziło mu to coraz łatwiej i szybciej, a dzięki temu polepszanie kolejnych aspektów własnego ciała również sprawiało mniejsze kłopoty. Wyskoczył do przodu i uniósł się tuż przed półką skalną. Skoncentrował wszystkie swoje siły witalne, a wokół jego ciała pojawiły się niewielkie wyładowania elektryczne. Zaczął wyczuwać jak rosną w nim pokłady energii. Jeden z piorunów strzelił tuż obok, a jego ciało drgnęło. Każdy kolejny piorun, który uderzał niedaleko wywoływał coraz mniejszy efekt. Tylko te pioruny, które uderzyły bliżej niego powodowały niewielki dreszcz. Wciąż czuł gniew, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że taka moc to zbyt mało, żeby powstrzymać piorun, ale miał ambicje. Osiągnął właśnie kolejny poziom większej mocy i teraz jego techniki będą jeszcze potężniejsze. Jego ciało oświetlała fioletowa powłoka, a poziom energii zwiększył się ponad trzykrotnie.
Spoglądał teraz trochę spokojniej w niebo, zachmurzone, rozjaśnione błyskawicami, mocno wzburzone. Mocny wiatr szarpał mu włosy na wszystkie strony, ale jego powłoka energetyczna nie malała. Jego rozdarte ubranie wiło się na wszystkie strony, ale wciąż pozostawał w tym samym miejscu. Potrafił się przeciwstawić potężnej wichurze i utrzymywał się bez problemu niczym latawiec na sznurze, a dawno nie pływał. Morze... tak dawno go nie widział. Na chwilę myślami odleciał w inne miejsce, ale musiał teraz uważać na pioruny. Wtedy ujrzał przed oczami pewne wspomnienie. Promień, który wystrzelił Frost w kierunku Dragota…
OoC
-100 hp za błyskawicę. 10% hp i ki regeneracji.
Aura wytrzymałości on -50hp oraz osiągnięcie aury energii? (-50hp)
HP: 528-100+165-29(tyle wychodzi przy przeliczaniu wytrzymałości)= 562
KI: 1058+210= 1268
Trening Start
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Czw Lip 25, 2013 11:34 pm
Pioruny waliły ze wszystkich stron, w życiu nie widziałem takiej burzy. Uśmiechnąłem się, to mógł być dobry moment do sprawdzenia mojej nowej formy. Rikimaru dużo nie przetrzymał, więc nie miałem możliwości przetestowania swoich sił. Może siły natury będą skore do wystawienia mojej szybkości i mocy na próbę.
Spojrzałem na niebo, całe były czarne od chmur, padał także deszcz mocząc moje ciało i wszystko wokół czystą wodą. Piorunów też było od groma, co rusz słyszałem huk, po czym widziałem srebrną lancę wbijającą się w zbocze góry i powodującą lawiny. Te ostatnie spadały teraz raz za razem robiąc równie wielkie piekło na ziemi.
W powietrzu nie było lepiej, dodatkowo panował wielki wicher który próbował strącić mnie z kierunku lotu. Zacisnąłem pięści i warknąłem cicho gdy zawiał mocniej.
- Nie dam się pokonać naturze. - syknąłem i pomknąłem jeszcze szybciej w stronę największego skupiska piorunów.
W końcu doleciałem. Panował tu huk za hukiem, a ja stałem w powietrzu nie wzruszony. Postanowiłem przetestować swą szybkość unikając pioruna. Piorun leci tak szybko że nikt normalny nie mógłby przed nim uciec. Jednakże ja nie byłem normalny. Musiałem tylko zwiększyć czas reakcji. Musiałem wiedzieć kiedy uderzyć. Między hukiem, a uderzeniem są sekundy, jest to wystarczająco czasu.
Huk nastąpił blisko, a ja poruszyłem się za wolno. Oberwałem , a moje ciało zostało odrzucone boleśnie. Zacisnąłem pięści i wróciłem ponownie do tego stanu. Musiałem się skupić.
Usłyszałem huk i szybko umknąłem przed błyskawica. Ta przeleciała koło mojego nosa przypalając go soczyście. Zakląłem, ale burza nie dala mi czasu na odpoczynek. Widać wzięła mnie na cel, bo w moją stronę poleciała z góry chmara piorunów, przez tę wysokość przyciągałem ja jak magnes.
Co chwila któryś mnie trafiał, a gdy uniknąłem którejś to wpadałem na innej.
Co chwila jednak udawało mi się unikać coraz większej ilości. Wiedziałem by tego dokonać, sam muszę być szybszy niż błyskawica. Moja prędkość cały czas zwiększała się, jakby nie miała limitów.
W końcu osiągnąłem taka prędkość że błyskawice nie były wstanie za mną nadążyć. Uśmiechnąłem się. Ta szybkość była niesamowita, ale mimo wszystko zaczynałem odczuwać zmęczenie i zacząłem zwalniać.
Jednakże siły natury nie miały takich limitów jak moje ciało. Trzeba było skończyć uciekać, a zacząć się bronić.
Skumulowałem energię w dłoniach i zacząłem wystrzeliwać blasty gdy tylko zobaczyłem piorun. Moim zamierzeniem było zniszczyć go zanim ten doleci do ziemi, bądź trafi we mnie. Zacząłem puszczać kule jedna za drugą, ponieważ błyskawic przybyło. Udawało mi się zniszczyć średnio jedną na trzy, najwyraźniej wciąż byłem za słaby, by wygrać z naturą.
Spojrzałem na błyskawicę i wpadłem na pewien pomysł. A co jeśli otoczyłbym się taka energią natury? Wtedy każdy kto mnie dotknie, by padał jak rażony błyskawicą.
Opadłem na ziemie i postarałem się wcielić to w życie. Skumulowałem energię w swoim ciele po czym starałem się wypuścić ją przez skórę. Było to bardzo ciężkie ponieważ wypuszczenie energii z całego ciała i utrzymanie jej na powierzchni było bardzo wymagające.
Energia zaczęła powoli wychodzić, po czym się rozwiewać. Zacząłem głośniej oddychać, musiałem ją skumulować i jak najbardziej zgęstnieć. Byłem tak skoncentrowany jak nigdy.
W końcu po jakiejś pół godziny zaczęło mi się udawać, energia powoli obejmowała całe moje ciało przybierając postać i wygląd różowej sieci energetycznej. Gdy pojawiła się na całym moim ciele rozluźniłem się.
Teraz tylko trzeba było przetestować to w praktyce. Spojrzałem na niebo, pioruny ciągle waliły jakby nie miały dosyć. W pobliżu nie miałem żadnego chętnego, ale wydaje mi się ze wystarczy bym rzucił czymś w siebie.
Znalazłem w tym deszczu jakiś duży kamień i cisnąłem nim w powietrze. Wystartowałem jak najszybciej i po chwili byłem przed nim. Nadstawiłem się tak by trafił centralnie w mój korpus.
Gdy tylko oberwałem z taką siłą uderzenie odrzuciło mnie do tyłu. jednakże kątem oka uchwyciłem że kamień zmienił się praktycznie w proch.
A więc to zadziałało. Uśmiechnąłem się szaleńczo i oblizałem usta. Nowa technika, taka zabójcza, taka niespodziewana. Będzie dobrym zaskoczeniem dla przeciwników.
Teraz jednak nie miałem czasu by się uśmiechać. W dalszym ciągu musiałem znaleźć Siódemkę i ten przeklęty worek.
Wystrzeliłem ponownie w niebo i zacząłem szukać z każdej strony góry.
OOC:
koniec treningu
Nauka Death Web poziom I
Spojrzałem na niebo, całe były czarne od chmur, padał także deszcz mocząc moje ciało i wszystko wokół czystą wodą. Piorunów też było od groma, co rusz słyszałem huk, po czym widziałem srebrną lancę wbijającą się w zbocze góry i powodującą lawiny. Te ostatnie spadały teraz raz za razem robiąc równie wielkie piekło na ziemi.
W powietrzu nie było lepiej, dodatkowo panował wielki wicher który próbował strącić mnie z kierunku lotu. Zacisnąłem pięści i warknąłem cicho gdy zawiał mocniej.
- Nie dam się pokonać naturze. - syknąłem i pomknąłem jeszcze szybciej w stronę największego skupiska piorunów.
W końcu doleciałem. Panował tu huk za hukiem, a ja stałem w powietrzu nie wzruszony. Postanowiłem przetestować swą szybkość unikając pioruna. Piorun leci tak szybko że nikt normalny nie mógłby przed nim uciec. Jednakże ja nie byłem normalny. Musiałem tylko zwiększyć czas reakcji. Musiałem wiedzieć kiedy uderzyć. Między hukiem, a uderzeniem są sekundy, jest to wystarczająco czasu.
Huk nastąpił blisko, a ja poruszyłem się za wolno. Oberwałem , a moje ciało zostało odrzucone boleśnie. Zacisnąłem pięści i wróciłem ponownie do tego stanu. Musiałem się skupić.
Usłyszałem huk i szybko umknąłem przed błyskawica. Ta przeleciała koło mojego nosa przypalając go soczyście. Zakląłem, ale burza nie dala mi czasu na odpoczynek. Widać wzięła mnie na cel, bo w moją stronę poleciała z góry chmara piorunów, przez tę wysokość przyciągałem ja jak magnes.
Co chwila któryś mnie trafiał, a gdy uniknąłem którejś to wpadałem na innej.
Co chwila jednak udawało mi się unikać coraz większej ilości. Wiedziałem by tego dokonać, sam muszę być szybszy niż błyskawica. Moja prędkość cały czas zwiększała się, jakby nie miała limitów.
W końcu osiągnąłem taka prędkość że błyskawice nie były wstanie za mną nadążyć. Uśmiechnąłem się. Ta szybkość była niesamowita, ale mimo wszystko zaczynałem odczuwać zmęczenie i zacząłem zwalniać.
Jednakże siły natury nie miały takich limitów jak moje ciało. Trzeba było skończyć uciekać, a zacząć się bronić.
Skumulowałem energię w dłoniach i zacząłem wystrzeliwać blasty gdy tylko zobaczyłem piorun. Moim zamierzeniem było zniszczyć go zanim ten doleci do ziemi, bądź trafi we mnie. Zacząłem puszczać kule jedna za drugą, ponieważ błyskawic przybyło. Udawało mi się zniszczyć średnio jedną na trzy, najwyraźniej wciąż byłem za słaby, by wygrać z naturą.
Spojrzałem na błyskawicę i wpadłem na pewien pomysł. A co jeśli otoczyłbym się taka energią natury? Wtedy każdy kto mnie dotknie, by padał jak rażony błyskawicą.
Opadłem na ziemie i postarałem się wcielić to w życie. Skumulowałem energię w swoim ciele po czym starałem się wypuścić ją przez skórę. Było to bardzo ciężkie ponieważ wypuszczenie energii z całego ciała i utrzymanie jej na powierzchni było bardzo wymagające.
Energia zaczęła powoli wychodzić, po czym się rozwiewać. Zacząłem głośniej oddychać, musiałem ją skumulować i jak najbardziej zgęstnieć. Byłem tak skoncentrowany jak nigdy.
W końcu po jakiejś pół godziny zaczęło mi się udawać, energia powoli obejmowała całe moje ciało przybierając postać i wygląd różowej sieci energetycznej. Gdy pojawiła się na całym moim ciele rozluźniłem się.
Teraz tylko trzeba było przetestować to w praktyce. Spojrzałem na niebo, pioruny ciągle waliły jakby nie miały dosyć. W pobliżu nie miałem żadnego chętnego, ale wydaje mi się ze wystarczy bym rzucił czymś w siebie.
Znalazłem w tym deszczu jakiś duży kamień i cisnąłem nim w powietrze. Wystartowałem jak najszybciej i po chwili byłem przed nim. Nadstawiłem się tak by trafił centralnie w mój korpus.
Gdy tylko oberwałem z taką siłą uderzenie odrzuciło mnie do tyłu. jednakże kątem oka uchwyciłem że kamień zmienił się praktycznie w proch.
A więc to zadziałało. Uśmiechnąłem się szaleńczo i oblizałem usta. Nowa technika, taka zabójcza, taka niespodziewana. Będzie dobrym zaskoczeniem dla przeciwników.
Teraz jednak nie miałem czasu by się uśmiechać. W dalszym ciągu musiałem znaleźć Siódemkę i ten przeklęty worek.
Wystrzeliłem ponownie w niebo i zacząłem szukać z każdej strony góry.
OOC:
koniec treningu
Nauka Death Web poziom I
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach