Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Planeta Tihai
Czw Cze 01, 2017 9:53 pm
Planeta Tihai
Czy marzyliście kiedyś o idealnej planecie na emeryturę? Tihai na pewno bardzo przypadłaby Wam do gustu. W większości pokrywają ją spokojne oceany, na których rozsianych jest wiele pomniejszych wysepek. Temperatura oscyluje pomiędzy 25 a 30 stopni w ciągu całego roku. Nie brak tu pysznych owoców i urodzajnych, wulkanicznych terenów. Znajduje się na tyle daleko od Vegety, że Saiyanie jeszcze jej nie podbili, a nawet, gdyby próbowali, nie byłoby sensu, ponieważ zamieszkuje go najbardziej uległy i sympatyczny lud, jaki możecie sobie wyobrazić. BA! Jego zaludnienie to pięć do jednego niesłychanie piękne i frywolne tubylczanki, które wierzą, że z nieba przylatują bogowie, których należy czcić, a posiadanie z nimi potomstwa okryje je wieczną pomyślnością...
Fregata Bounty właśnie przebiła się przez górne warstwy atmosfery i płynnym ruchem zmierzała ku pierwszej widocznej, większej wyspie. Bez dłuższego zastanowienia Jennis zakołowała i w końcu znalazła dogodne miejsce na szerokiej, uroczej plaży.
Gdy trap opadł, cała załoga statku szykowała się uzbrojona po zęby do zejścia z pokładu. Zeszli na plażę i dopiero wtedy do ich uszu doszły dźwięki muzyki:
I wtedy zobaczyli dwa rzędy niezwykle pięknych, opalonych i młodych tubylczanek w spódniczkach wykonanych z liści pobliskich drzew i w staniczkach z kokosowych skorupek. Wszystkie pisnęły na widok mężczyzn i zaczęły skakać z radości. Potem zaczęły zmysłowo tańczyć, kręcąc z wprawą bioderkami. Asger i Rainer zaśmiali się gromko i cali spąsowiali, gdy cztery śliczne dziewczęta z kocimi uszkami na głowie i świecącymi oczętami złapały ich za ręce i poprowadziły do przody. Kobiety tworzyły drogę prowadzącą na obrzeże tropikalnego lasu, gdzie stała jakaś męska postać ubrana ozdobny strój ze zwierzęcej skóry.
Do każdego członka załogi podbiegły kolejne młode dziewczęta, do Frosta również. Między innymi wyróżniająca się z tłumu urodą, wyglądająca na siedemnastolatkę tubylczanka ze smacznie jędrnym biustem i ledwie okrywającymi je długimi, zadbanymi włosami:
- Chodź! Chodź! – zachęcała, uwieszając się Changelingowi na ramieniu. – Ty silny i piękny. Ty nasz Bóg!
- Ty zostajesz. – burknęła Jennis, zatrzymując w półkroku Wąsacza.
- CO, kurwa? – powiedział, nie ukrywając oburzenia, bo już łapał jedną z dziewczyn za nieskalany męską ręką tyłeczek.
- Tak, dobrze słyszałeś. – warknęła Jennis. – Myślałeś, że kara cię ominie, to się grubo myliłeś! Śmiałeś podważać mój autorytet przed Kolrą.– dodała, wytykając go palcem. – Zostajesz na statku i masz być w gotowości, jasne?
- Jenn, chodź! - zawołał za nią Swen, oglądając się za plecy. Był już daleko z przodu, a młode dziewczęta obeszły go z każdej strony.
Wąsacz przeklął pod nosem jeszcze kilka razy, ale w końcu zniknął z powrotem do statku w akompaniamencie jęków zawiedzionych dziewcząt.
Po tych słowach wszyscy udali się przed siebie, aż stanęli przed postacią starego, pomarszczonego mężczyzny, odzianego w skórę tutejszego zwierzęcia. Zmierzył całą załogę wzrokiem, aż zwrócił się do Frosta.
- Ty na pewno Król. – powiedział, podając mu rękę.
- Eeee, nie! To nie on Król, tylko ja. – warknęła Jennis, nie pozwalając na uściśnięcie dłoni.
Mężczyzna zmarszczył czoło i podrapał się po głowie.
- Niemożliwe. On silniejszy. On Król. – powiedział.
Czy marzyliście kiedyś o idealnej planecie na emeryturę? Tihai na pewno bardzo przypadłaby Wam do gustu. W większości pokrywają ją spokojne oceany, na których rozsianych jest wiele pomniejszych wysepek. Temperatura oscyluje pomiędzy 25 a 30 stopni w ciągu całego roku. Nie brak tu pysznych owoców i urodzajnych, wulkanicznych terenów. Znajduje się na tyle daleko od Vegety, że Saiyanie jeszcze jej nie podbili, a nawet, gdyby próbowali, nie byłoby sensu, ponieważ zamieszkuje go najbardziej uległy i sympatyczny lud, jaki możecie sobie wyobrazić. BA! Jego zaludnienie to pięć do jednego niesłychanie piękne i frywolne tubylczanki, które wierzą, że z nieba przylatują bogowie, których należy czcić, a posiadanie z nimi potomstwa okryje je wieczną pomyślnością...
***
Fregata Bounty właśnie przebiła się przez górne warstwy atmosfery i płynnym ruchem zmierzała ku pierwszej widocznej, większej wyspie. Bez dłuższego zastanowienia Jennis zakołowała i w końcu znalazła dogodne miejsce na szerokiej, uroczej plaży.
Gdy trap opadł, cała załoga statku szykowała się uzbrojona po zęby do zejścia z pokładu. Zeszli na plażę i dopiero wtedy do ich uszu doszły dźwięki muzyki:
I wtedy zobaczyli dwa rzędy niezwykle pięknych, opalonych i młodych tubylczanek w spódniczkach wykonanych z liści pobliskich drzew i w staniczkach z kokosowych skorupek. Wszystkie pisnęły na widok mężczyzn i zaczęły skakać z radości. Potem zaczęły zmysłowo tańczyć, kręcąc z wprawą bioderkami. Asger i Rainer zaśmiali się gromko i cali spąsowiali, gdy cztery śliczne dziewczęta z kocimi uszkami na głowie i świecącymi oczętami złapały ich za ręce i poprowadziły do przody. Kobiety tworzyły drogę prowadzącą na obrzeże tropikalnego lasu, gdzie stała jakaś męska postać ubrana ozdobny strój ze zwierzęcej skóry.
Do każdego członka załogi podbiegły kolejne młode dziewczęta, do Frosta również. Między innymi wyróżniająca się z tłumu urodą, wyglądająca na siedemnastolatkę tubylczanka ze smacznie jędrnym biustem i ledwie okrywającymi je długimi, zadbanymi włosami:
- Chodź! Chodź! – zachęcała, uwieszając się Changelingowi na ramieniu. – Ty silny i piękny. Ty nasz Bóg!
- Ty zostajesz. – burknęła Jennis, zatrzymując w półkroku Wąsacza.
- CO, kurwa? – powiedział, nie ukrywając oburzenia, bo już łapał jedną z dziewczyn za nieskalany męską ręką tyłeczek.
- Tak, dobrze słyszałeś. – warknęła Jennis. – Myślałeś, że kara cię ominie, to się grubo myliłeś! Śmiałeś podważać mój autorytet przed Kolrą.– dodała, wytykając go palcem. – Zostajesz na statku i masz być w gotowości, jasne?
- Jenn, chodź! - zawołał za nią Swen, oglądając się za plecy. Był już daleko z przodu, a młode dziewczęta obeszły go z każdej strony.
Wąsacz przeklął pod nosem jeszcze kilka razy, ale w końcu zniknął z powrotem do statku w akompaniamencie jęków zawiedzionych dziewcząt.
Po tych słowach wszyscy udali się przed siebie, aż stanęli przed postacią starego, pomarszczonego mężczyzny, odzianego w skórę tutejszego zwierzęcia. Zmierzył całą załogę wzrokiem, aż zwrócił się do Frosta.
- Ty na pewno Król. – powiedział, podając mu rękę.
- Eeee, nie! To nie on Król, tylko ja. – warknęła Jennis, nie pozwalając na uściśnięcie dłoni.
Mężczyzna zmarszczył czoło i podrapał się po głowie.
- Niemożliwe. On silniejszy. On Król. – powiedział.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Planeta Tihai
Pią Cze 02, 2017 8:42 pm
Aaaa i piosenka xd https://www.youtube.com/watch?v=b9G9P5OaiR8
Podróż nie trwała długo. Nikt nie raczył Frostowi powiedzieć gdzie ma kajutę. No stosunki się pogorszyły mimo iż nic nie zrobił jak nic. Tak więc do końca podróży siedział sobie sam przy stole i pił co jakiś czas z nudów. No bo przecież nie zaśnie przy stole. Tak więc czekał popijając piwo i rozmyślał o tym wszystkim.
Czyli musiał sobie zaskarbić ich zaufanie, a i tak wtedy raczej mu nie zaufają. No to lipa. Przynajmniej mógł się napić. Musi dojść do pełni sił, a wtedy się zobaczy. Na razie musi pomóc im znaleźć kasę na te lepsze protezy dla siebie. W tych które ma obecnie nie jest wstanie nic zrobić. Nawet ciężko o porządny trening, by ich nie wygiąć.
Wpadł na pomysł, by poćwiczyć ale szybko zrezygnował gdy pomyślał o tych prawie plastikowych protezach.
W końcu jednak dolecieli na planetę na której ukrywał się ponoć zbieg z więzienia. W końcu zobaczy resztę ekipy w akcji. Bo jeśli myślą że będzie mógł pójść na całość w tym stanie to się mylą. Frost miał nadzieję że nie jest ich jedynym planem.
W końcu jednak statek wylądował na plaży planety. Frost nigdy tu nie był i nie wiedział czego się spodziewać? Zaawansowanej technologicznie rasy obcych którzy niszczą każdego kto wejdzie na ich teren? W sumie takie miejsce i taki azyl byłby dobry dla przestępcy. Nie miał żadnej broni, ale miał nadzieję że ewentualne ataki zdrową reką wystarczą.
Jakie było zdziwienie gdy wyszedł razem z załogą na zewnątrz i zobaczył że większość tamtejszej populacji stanowiły samice ubrane w tropikalne odzienia z miejscowej roślinności. Nawet on który z samicami nie miał zbyt dużo kontaktu poczuł jak się rumieni na twarzy gdy dziewczyny obległy go i zaczęły rzucać się na niego.
W oko wpadła mu ładna tubyleczka z biustem zasłoniętym włosami. Aż mu normalnie ogon stanął z wrażenia. Uśmiechnął się do dziewczyny która uwiesiła mu się na ramieniu. Może to chwila oddechu przed następną walką? W sumie nigdy nie miał wakacji.
- Jesteś urocza. Jak cię zwą ? - spytał dziewczynę. By było jej wygodniej złapał ja zdrową ręką w pasie i usadowił tak by wygodnie siedziała pupą na jego ramieniu.
W końcu mierzył koło dwóch metrów więc dziewczyna mogła podziwiać ziemie z dość dużej wysokości.
Kierował się w stronę starca ale zanotował też awanturę Jennis z Wąsaczem. Ciekawe że jego chciała ukarać prywatnie, a tylko młodzik dostał naganę przy wszystkim.
Teraz jednak skupił się tylko na laseczce i starcu. Nic dziwnego że dziadek wziął go za szefa. W końcu Frost był najwyższy spośród Sayian. Nie miał zamiaru jednak podszywać się pod kogoś kim nie jest.
- Nie wiem jak Wodzu wnioskujesz kto jest silniejszy, ale w naszym społeczeństwie... Bogów... - w sumie mógł grać w ich grę. Skoro chcieli ich traktować jak bóstwa to czemu nie. - Królem zostaje się poprzez dziedziczenie. Ja stosunkowo niedawno dołączyłem do tego panteonu Bóstw. Mogę być i najsilniejszy, ale prawa boskiego łamać nie wolno.
Tak chyba było najlepiej to wytłumaczyć. Nie było co wprowadzać wodza w wszystkie zawirowania praw jakimi rządzi się kosmos.
Podróż nie trwała długo. Nikt nie raczył Frostowi powiedzieć gdzie ma kajutę. No stosunki się pogorszyły mimo iż nic nie zrobił jak nic. Tak więc do końca podróży siedział sobie sam przy stole i pił co jakiś czas z nudów. No bo przecież nie zaśnie przy stole. Tak więc czekał popijając piwo i rozmyślał o tym wszystkim.
Czyli musiał sobie zaskarbić ich zaufanie, a i tak wtedy raczej mu nie zaufają. No to lipa. Przynajmniej mógł się napić. Musi dojść do pełni sił, a wtedy się zobaczy. Na razie musi pomóc im znaleźć kasę na te lepsze protezy dla siebie. W tych które ma obecnie nie jest wstanie nic zrobić. Nawet ciężko o porządny trening, by ich nie wygiąć.
Wpadł na pomysł, by poćwiczyć ale szybko zrezygnował gdy pomyślał o tych prawie plastikowych protezach.
W końcu jednak dolecieli na planetę na której ukrywał się ponoć zbieg z więzienia. W końcu zobaczy resztę ekipy w akcji. Bo jeśli myślą że będzie mógł pójść na całość w tym stanie to się mylą. Frost miał nadzieję że nie jest ich jedynym planem.
W końcu jednak statek wylądował na plaży planety. Frost nigdy tu nie był i nie wiedział czego się spodziewać? Zaawansowanej technologicznie rasy obcych którzy niszczą każdego kto wejdzie na ich teren? W sumie takie miejsce i taki azyl byłby dobry dla przestępcy. Nie miał żadnej broni, ale miał nadzieję że ewentualne ataki zdrową reką wystarczą.
Jakie było zdziwienie gdy wyszedł razem z załogą na zewnątrz i zobaczył że większość tamtejszej populacji stanowiły samice ubrane w tropikalne odzienia z miejscowej roślinności. Nawet on który z samicami nie miał zbyt dużo kontaktu poczuł jak się rumieni na twarzy gdy dziewczyny obległy go i zaczęły rzucać się na niego.
W oko wpadła mu ładna tubyleczka z biustem zasłoniętym włosami. Aż mu normalnie ogon stanął z wrażenia. Uśmiechnął się do dziewczyny która uwiesiła mu się na ramieniu. Może to chwila oddechu przed następną walką? W sumie nigdy nie miał wakacji.
- Jesteś urocza. Jak cię zwą ? - spytał dziewczynę. By było jej wygodniej złapał ja zdrową ręką w pasie i usadowił tak by wygodnie siedziała pupą na jego ramieniu.
W końcu mierzył koło dwóch metrów więc dziewczyna mogła podziwiać ziemie z dość dużej wysokości.
Kierował się w stronę starca ale zanotował też awanturę Jennis z Wąsaczem. Ciekawe że jego chciała ukarać prywatnie, a tylko młodzik dostał naganę przy wszystkim.
Teraz jednak skupił się tylko na laseczce i starcu. Nic dziwnego że dziadek wziął go za szefa. W końcu Frost był najwyższy spośród Sayian. Nie miał zamiaru jednak podszywać się pod kogoś kim nie jest.
- Nie wiem jak Wodzu wnioskujesz kto jest silniejszy, ale w naszym społeczeństwie... Bogów... - w sumie mógł grać w ich grę. Skoro chcieli ich traktować jak bóstwa to czemu nie. - Królem zostaje się poprzez dziedziczenie. Ja stosunkowo niedawno dołączyłem do tego panteonu Bóstw. Mogę być i najsilniejszy, ale prawa boskiego łamać nie wolno.
Tak chyba było najlepiej to wytłumaczyć. Nie było co wprowadzać wodza w wszystkie zawirowania praw jakimi rządzi się kosmos.
Re: Planeta Tihai
Wto Cze 06, 2017 4:52 pm
Wódz tego plemienia był już wiekowym mężczyzną i można było się tylko zastanawiać, ile z tych ślicznotek to jego córki lub żony. Podrapał się po łysej głowie i parsknął kilka razy.
- A pffyyy, głupia zasada. – skwitował w końcu, ale nie podał ręki Jennis. – My zaszczycone, że wy przybyły do nasza wioska. Wy Bogi i my wam cześć i chwała. Wy mówić, co wy potrzebować.
- Ja Tarika. – powiedziała Frostowi po cichutku dziewczyna, cała dziecięco zachwycona faktem, że siedzi Changelingowi na ramieniu. Nie obawiała się wcale wstawać i psocić. W pewnym momencie nawet siadła mężczyźnie na obu ramionach i puściła ręce, zwisając za jego plecami i ukazują wszystkim, poza Frostam, swój piękny biust. Reszta męskiej ekipy Bounty aż westchnęła. Dziewczyna śmiała się przy tym rozkosznie, doprowadzając Jennis do wściekłości.
- Ucisz tą idiotkę. – syknęła do Frosta, wyłączając na chwilę translator tak, żeby tubylcy jej nie zrozumieli. – Przybyliśmy tu po kogoś. – przeszła od razu do rzeczy. – Znacie tę osobę? – zapytała, wyciągając z kieszeni zdjęcie. Frost nie widział, kto na nim widniał, ponieważ dziewczyna na jego ramionach właśnie zakrywała mu oczy, bawiąc się w najlepsze.
- Oooo... – Wódz wyraził swoje zainteresowanie i zaskoczenie. – Tak, my znamy. My wszystko opowiemy, ale najpierw rytuał, by Bogi zadowolone. – Po tych słowach przyjrzał się wszystkim przybyszom. – A gdzie dary dla dobry lud? Nie ma dary?
- Tak, są dary! – wykrzyknęła niemalże Jennis. – Musimy je tylko przynieść, dajcie nam chwilę. – burknęła, na co Wódz przytaknął.
- My zapraszać na rytuał, Tarika i Marika was zaprowadzić. My czekać. – rzekł, po czym udał się z resztą piszczących z zachwytu dziewcząt wgłąb dżungli.
- Chodźcie, musimy się naradzić. Macie jakieś pomysły, co możemy dać im w darze? – zarządziła Jennis.
Odeszła na bok ze wszystkimi, a tylko Swen został nieco w tyle z pewną również niczego sobie dziewczyną o długich, jasnych włosach i nieskalanej, porcelanowej cerze. To ona musiała nazywać się Marika. Szeptała mu coś na ucho. On obejmował ją rękami w talii i przyciskał nieco do siebie.
Gdy Jennis to zauważyła, zrobiła się cała czerwona ze wściekłości. Nic nikomu nie mówiąc podeszła ostrym krokiem do chłopaka. Chwyciła dziewczynę za ramię swoją mechaniczną ręką i rozdzieliła oboje. Gdy puściła uścisk, Marika miała na skórze siniaki. Oczy natychmiast zaszły jej łzami. Zaszlochała i uciekła w dżunglę. Swen natomiast oburzył się równie mocno. Chwycił Jennis za nadgarstek, przyciągnął do siebie, aż przestąpiła kilka kroków do przodu.
- Co ty, kurwa, wyprawiasz? –warknął, patrząc jej w oczy z nieukrywaną zjadliwością.
- A pffyyy, głupia zasada. – skwitował w końcu, ale nie podał ręki Jennis. – My zaszczycone, że wy przybyły do nasza wioska. Wy Bogi i my wam cześć i chwała. Wy mówić, co wy potrzebować.
- Ja Tarika. – powiedziała Frostowi po cichutku dziewczyna, cała dziecięco zachwycona faktem, że siedzi Changelingowi na ramieniu. Nie obawiała się wcale wstawać i psocić. W pewnym momencie nawet siadła mężczyźnie na obu ramionach i puściła ręce, zwisając za jego plecami i ukazują wszystkim, poza Frostam, swój piękny biust. Reszta męskiej ekipy Bounty aż westchnęła. Dziewczyna śmiała się przy tym rozkosznie, doprowadzając Jennis do wściekłości.
- Ucisz tą idiotkę. – syknęła do Frosta, wyłączając na chwilę translator tak, żeby tubylcy jej nie zrozumieli. – Przybyliśmy tu po kogoś. – przeszła od razu do rzeczy. – Znacie tę osobę? – zapytała, wyciągając z kieszeni zdjęcie. Frost nie widział, kto na nim widniał, ponieważ dziewczyna na jego ramionach właśnie zakrywała mu oczy, bawiąc się w najlepsze.
- Oooo... – Wódz wyraził swoje zainteresowanie i zaskoczenie. – Tak, my znamy. My wszystko opowiemy, ale najpierw rytuał, by Bogi zadowolone. – Po tych słowach przyjrzał się wszystkim przybyszom. – A gdzie dary dla dobry lud? Nie ma dary?
- Tak, są dary! – wykrzyknęła niemalże Jennis. – Musimy je tylko przynieść, dajcie nam chwilę. – burknęła, na co Wódz przytaknął.
- My zapraszać na rytuał, Tarika i Marika was zaprowadzić. My czekać. – rzekł, po czym udał się z resztą piszczących z zachwytu dziewcząt wgłąb dżungli.
- Chodźcie, musimy się naradzić. Macie jakieś pomysły, co możemy dać im w darze? – zarządziła Jennis.
Odeszła na bok ze wszystkimi, a tylko Swen został nieco w tyle z pewną również niczego sobie dziewczyną o długich, jasnych włosach i nieskalanej, porcelanowej cerze. To ona musiała nazywać się Marika. Szeptała mu coś na ucho. On obejmował ją rękami w talii i przyciskał nieco do siebie.
Gdy Jennis to zauważyła, zrobiła się cała czerwona ze wściekłości. Nic nikomu nie mówiąc podeszła ostrym krokiem do chłopaka. Chwyciła dziewczynę za ramię swoją mechaniczną ręką i rozdzieliła oboje. Gdy puściła uścisk, Marika miała na skórze siniaki. Oczy natychmiast zaszły jej łzami. Zaszlochała i uciekła w dżunglę. Swen natomiast oburzył się równie mocno. Chwycił Jennis za nadgarstek, przyciągnął do siebie, aż przestąpiła kilka kroków do przodu.
- Co ty, kurwa, wyprawiasz? –warknął, patrząc jej w oczy z nieukrywaną zjadliwością.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Planeta Tihai
Sob Cze 10, 2017 9:09 pm
Jennis chyba nie do końca odnalazła się w tym otoczeniu. Najlepiej nie było robić sobie wrogów z miejscowych, a jej złość do całej sytuacji najwyraźniej potrzebowała ujścia. W końcu wedle tego co mówiła to robili to dla niego, a więc nie powinna być aż taka spięta i wroga dla wszystkich. Coś tu dalej nie pasowało i Frost to zauważył. Coś nie dawało mu spokoju i to wcale nie tyłek ładnej Tariki który spoczywał na jego ramieniu.
Na rozkaz Jennis ponownie uniósł brew. Co jej nie pasowało? Powinni się dostosować, a Jennis już zaczynała być agresywna. Zrozumiałe że chce wykonać misję, ale czemu wyżywa się na swojej załodze i tubylcach? Kara za nie wykonanie rozkazu to jedno, ale to?
Gdy dziewczyna pokazała wszystkim swój biust to na jęk wszystkich jaszczur żałował że sam nie mógł ich zobaczyć. No ale może będzie inna okazja.
- Jestem Frost. - rzekł miło do dziewczyny i powoli zestawił ją na ziemię.
Po chwili zaczął się problem. Tubylcy oczekiwali darów, a Frost nic przy sobie nie miał. W końcu był nagi, a jego jedyny pancerz był naturalny z kości. No chyba żeby oddać im protezy ale to raczej nie przejdzie.
Jennis zwołała naradę, a więc szykowały się kłopoty. Jeśli czegoś nie dadzą wodzowi to raczej lud mniej chętnie będzie się z nimi obnosił, a tak mają wszystko podane na tacy.
- Poczekaj tu na mnie. Król zwołuje naradę. - uśmiechnął się ciepło do Tariki i klepnął ją w tyłek na odchodne.
Nagle wszystko się skomplikowało. Jennis za mocno ścisnęła dziewuszkę która przystawiała się najwyraźniej do jej faceta i ta uciekła w dżunglę.
Frost podszedł do nich stanowczo i spojrzał z góry.
- Nie chcę przerywać starszym stopniem, ale powinniśmy się uspokoić. Jesteśmy na nieznanej planecie która najwyraźniej jest pokojowa. A to znaczy że jeśli będziemy mili dla nich to oni będą mili dla nas. Tak więc takie sceny jak teraz tylko nam zaszkodzą Jennis. Jeśli zaczniecie się tutaj bić, to tubylcy staną się nieufni. Na jeden wybryk przymkną pewnie oko, ale musimy szybko wymyślić te dary. Może coś co mamy w ładowni? Możemy im dać na przykład kilka komunikatorów. Rozmowa na odległość może być dla nich jak czary. - zmienił szybko temat, by ci się otrząsnęli.
Eh... Jednak co wojsko to wojsko. Żadne z tutejszych najemników nie znało pojęcia dyscyplina. Będą się szarpać i gryźć jak zajadłe psy o jakieś pierdoły.
- Jesteśmy na misji, ale jeśli nie będziemy grać w ich grę to odnalezienie celu będzie trudniejsze prawda? - mówił uległym tonem. Umiał hamować emocje, chyba że w walce. Starał się też nie dorzucać oliwy do ognia i nie sprawiać wrażenia że stara się dowodzić.
Na rozkaz Jennis ponownie uniósł brew. Co jej nie pasowało? Powinni się dostosować, a Jennis już zaczynała być agresywna. Zrozumiałe że chce wykonać misję, ale czemu wyżywa się na swojej załodze i tubylcach? Kara za nie wykonanie rozkazu to jedno, ale to?
Gdy dziewczyna pokazała wszystkim swój biust to na jęk wszystkich jaszczur żałował że sam nie mógł ich zobaczyć. No ale może będzie inna okazja.
- Jestem Frost. - rzekł miło do dziewczyny i powoli zestawił ją na ziemię.
Po chwili zaczął się problem. Tubylcy oczekiwali darów, a Frost nic przy sobie nie miał. W końcu był nagi, a jego jedyny pancerz był naturalny z kości. No chyba żeby oddać im protezy ale to raczej nie przejdzie.
Jennis zwołała naradę, a więc szykowały się kłopoty. Jeśli czegoś nie dadzą wodzowi to raczej lud mniej chętnie będzie się z nimi obnosił, a tak mają wszystko podane na tacy.
- Poczekaj tu na mnie. Król zwołuje naradę. - uśmiechnął się ciepło do Tariki i klepnął ją w tyłek na odchodne.
Nagle wszystko się skomplikowało. Jennis za mocno ścisnęła dziewuszkę która przystawiała się najwyraźniej do jej faceta i ta uciekła w dżunglę.
Frost podszedł do nich stanowczo i spojrzał z góry.
- Nie chcę przerywać starszym stopniem, ale powinniśmy się uspokoić. Jesteśmy na nieznanej planecie która najwyraźniej jest pokojowa. A to znaczy że jeśli będziemy mili dla nich to oni będą mili dla nas. Tak więc takie sceny jak teraz tylko nam zaszkodzą Jennis. Jeśli zaczniecie się tutaj bić, to tubylcy staną się nieufni. Na jeden wybryk przymkną pewnie oko, ale musimy szybko wymyślić te dary. Może coś co mamy w ładowni? Możemy im dać na przykład kilka komunikatorów. Rozmowa na odległość może być dla nich jak czary. - zmienił szybko temat, by ci się otrząsnęli.
Eh... Jednak co wojsko to wojsko. Żadne z tutejszych najemników nie znało pojęcia dyscyplina. Będą się szarpać i gryźć jak zajadłe psy o jakieś pierdoły.
- Jesteśmy na misji, ale jeśli nie będziemy grać w ich grę to odnalezienie celu będzie trudniejsze prawda? - mówił uległym tonem. Umiał hamować emocje, chyba że w walce. Starał się też nie dorzucać oliwy do ognia i nie sprawiać wrażenia że stara się dowodzić.
Re: Planeta Tihai
Pon Cze 12, 2017 3:33 pm
Swen natychmiast puścił rękę Jennis, wyprostował się i odetchnął kilka razy. Złapał się za czoło i nie spoglądając nawet kącikiem oka na dziewczynę, powiedział:
- Frost ma rację. – sapnął – Komunikatory to dobry pomysł. Mamy ich trochę, to gówno lubi się psuć.
Jennis obrzuciła wszystkich wystraszonym spojrzeniem, gdy dotarło do niej, co zrobiła. I to przy wszystkich.
- Nie życzę sobie spoufalania się z tubylkami, czy to jest jasne? – warknęła. – I nie chodzi tylko o Swena, ale o was wszystkich.
- Cooo? – odezwał się zawiedziony Reiner – A co ci do tego, Jennis? Co to komu przeszkadza?
- No właśnie, trafiłem do raju, a ty się czepiasz, bo jesteś zazdrosna. – syknął Asger.
- Jacy wy jesteście tępi. – warknęła Jennis. – Tak rozkazuję, bo nie wiemy, jakie ci tubylce mają zamiary i do czego są zdolni. A wy idziecie jak za rączkę. Musimy zachowywać trzeźwość umysłu, zrozumiano? A co do darów, to czy nie obrażą się za te komunikatory? W końcu to takie proste urządzenie, może oni oczekują czegoś więcej...?
- Frost ma rację. – sapnął – Komunikatory to dobry pomysł. Mamy ich trochę, to gówno lubi się psuć.
Jennis obrzuciła wszystkich wystraszonym spojrzeniem, gdy dotarło do niej, co zrobiła. I to przy wszystkich.
- Nie życzę sobie spoufalania się z tubylkami, czy to jest jasne? – warknęła. – I nie chodzi tylko o Swena, ale o was wszystkich.
- Cooo? – odezwał się zawiedziony Reiner – A co ci do tego, Jennis? Co to komu przeszkadza?
- No właśnie, trafiłem do raju, a ty się czepiasz, bo jesteś zazdrosna. – syknął Asger.
- Jacy wy jesteście tępi. – warknęła Jennis. – Tak rozkazuję, bo nie wiemy, jakie ci tubylce mają zamiary i do czego są zdolni. A wy idziecie jak za rączkę. Musimy zachowywać trzeźwość umysłu, zrozumiano? A co do darów, to czy nie obrażą się za te komunikatory? W końcu to takie proste urządzenie, może oni oczekują czegoś więcej...?
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Planeta Tihai
Czw Cze 15, 2017 9:12 pm
Eh, jak dzieci. Jak oni uchowali się przy życiu podczas takich awantur których było pewnie sporo. Frost nie chciał się wtryniać w ich codzienne porachunki, ale jak tak dalej pójdzie to ten facet im spieprzy i tyle będzie z pieniędzy. Dziwne że na całą tą gromadę ludzi tylko on miał jakiekolwiek pomysły?
No cóż, może jak żył ten cały legendarny przywódca to nie musieli myśleć, ale jak się nie ogarną to chyba długo nie pożyją. Nie żeby Frost im groził czy coś. Z tego co widać to oni sami się prędzej wybiją niż zrobi to ktoś inny. Jak Jennis będzie się dalej tak zachowywać to bunt murowany.
Laseczka była zazdrosna i to widać. A tym rozkazem znów nie zjednała sobie przychylności załogi. Frost widział że morale jej ludzi słabną z każdym jej rozkazem. Taka banda jak oni musieli się wyszaleć.
Owszem, tubylcy mogli coś knuć. Facet którego szukali mógł ich przeciągnąć na swoją stronę. Mogli w nocy dosypać im czegoś do napojów, a następnie coś im zrobić we śnie. Jednak Frost nie wiedział czy zakaz Jennis, czy możliwość zdrady tubylców jest w tym momencie gorsza.
Sytuacja jest napięta.
- Jak dla mnie to wystarczy, szczególnie że nie oczekuje się tubylców znajomości technologii. Chyba że macie na statku coś innego? Może w ładowni?
Może i do figli Jennis nie dopuszcza, ale nie powinni przestawać rozmawiać z tubylcami.
- Jeśli mogę coś jeszcze zaproponować pani kapitan. Rozumiem że do figli nie dopuszczamy, bo to akcja militarna ale nie powinniśmy przestawać z nimi rozmawiać ani się miło do nich odnosić. Powinniśmy grać w tę ich grę ale nie tracić czujności.
To powinno załatwić sprawę. Potem będzie musiał na osobności powiedzieć Jennis że będzie musiała to potem jakoś zrekompensować chłopakom.
No cóż, może jak żył ten cały legendarny przywódca to nie musieli myśleć, ale jak się nie ogarną to chyba długo nie pożyją. Nie żeby Frost im groził czy coś. Z tego co widać to oni sami się prędzej wybiją niż zrobi to ktoś inny. Jak Jennis będzie się dalej tak zachowywać to bunt murowany.
Laseczka była zazdrosna i to widać. A tym rozkazem znów nie zjednała sobie przychylności załogi. Frost widział że morale jej ludzi słabną z każdym jej rozkazem. Taka banda jak oni musieli się wyszaleć.
Owszem, tubylcy mogli coś knuć. Facet którego szukali mógł ich przeciągnąć na swoją stronę. Mogli w nocy dosypać im czegoś do napojów, a następnie coś im zrobić we śnie. Jednak Frost nie wiedział czy zakaz Jennis, czy możliwość zdrady tubylców jest w tym momencie gorsza.
Sytuacja jest napięta.
- Jak dla mnie to wystarczy, szczególnie że nie oczekuje się tubylców znajomości technologii. Chyba że macie na statku coś innego? Może w ładowni?
Może i do figli Jennis nie dopuszcza, ale nie powinni przestawać rozmawiać z tubylcami.
- Jeśli mogę coś jeszcze zaproponować pani kapitan. Rozumiem że do figli nie dopuszczamy, bo to akcja militarna ale nie powinniśmy przestawać z nimi rozmawiać ani się miło do nich odnosić. Powinniśmy grać w tę ich grę ale nie tracić czujności.
To powinno załatwić sprawę. Potem będzie musiał na osobności powiedzieć Jennis że będzie musiała to potem jakoś zrekompensować chłopakom.
Re: Planeta Tihai
Pon Cze 26, 2017 3:34 pm
***
Po tej rozmowie Jennis kazała chłopakom przynieść więc komunikatory i nie komentowała więcej całej sytuacji. Tarika zaprowadziła wszystkich głęboko w dżunglę tylko sobie znanymi ścieżkami, skąd bez wsparcia elektroniki na pewno trudno byłoby z powrotem trafić do statku.
Wkrótce oczom załogi ukazała się osada w środku lasu. Na wysokich drzewach zawieszone były chatki zbudowane z bambusa i drabiny do nich prowadzące. Wszystkie spinała ze sobą sieć podwieszanych mostków. Na dole natomiast znajdowała się pusta przestrzeń. W jednym jej rogu rozpalono ognisko i przy nim siedział wódz wioski w towarzystwie czterech różnych dziewcząt. Inne zniknęły gdzieś, a przynajmniej nie było ich w tym momencie widać.
Wódz powstał z miejsca, widząc przybyszy. Rozpromieniony kazał wszystkim spocząć wokół ogniska, na którym piekły się jakieś owoce. Wszyscy spoczęli na przygotowanych wcześniej drewnianych ławkach, okrytych dla uzyskania miękkości zwierzęcymi skórami. Tarika usiadła na ziemi między nogami Frosta i rozpromieniona przytuliła się do jego ogona, co oczywiście nie uszło uwadze Jennis, która popatrzyła na niego karcąco.
Chłopcy postawili skrzynię wypełnioną komunikatorami.
- Szanowny Wodzu, oto nasze dary dla waszej wioski. – powiedziała Jennis, zakładając mu na głowę komunikator. Zama założyła drugi i odeszła kilka kroków do tyłu. – To są komunikatory, możecie dzięki nim rozmawiać na odległość. – zaprezentowała.
Wódz zrobił wielkie oczy. Przycisnął głośnik do ucha i wsłuchiwał się wyraźnie zaskoczony. Po chwili sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej sporej wielkości muszlę. – Muszla do gadania! – zakrzyknął i zaczął się śmiać gromko, a zaraz za nim kilka dziewcząt, na które wszyscy śliniąco się wpatrywali. Jedna z nich podsunęła się bliżej Asgera i zaczęła ocierać o jego nogę. Ten wstrzymał oddech, wytrzeszczył oczy i popatrzył w stronę Jennis, nie wiedząc już, jak powinien reagować.
- My szczęśliwa, my bardzo szczęśliwa z nasza goście. My też mieć dar. Lalaila! – do zebranych zbliżyła się pewna dziewczyna.
- Jak tradycja nakazuje, najmłodsza córka Wodza musi zostać zapłodniona przez Król Bogowie przybysze. Im szybciej tym lepiej! Znaczyć, że się podobała. – po tych słowach podrapał się po głowie i popatrzył na Jennis. – Nie wiedzieć, czy to możliwa... Wolałbym ten wielki dla moja córka. – wskazał palcem na Frosta.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Planeta Tihai
Pią Cze 30, 2017 9:27 pm
Widać że nie mieli żadnych lepszych pomysłów bo Jennis postanowiła wprowadzić pomysł Frosta w życie. Najwyraźniej reszta nie nadawała się do burzy mózgów. Może Frost tym nabił sobie kilka punktów u dowództwa.
W końcu ruszyli w kierunku lasu gdzie cieżko by było im się odnaleźć. Chyba że by polecieli, ale Frost wolał nie demonstrować bez potrzeby swoich mocy miejscowej ludności. W końcu mogliby się wtedy przestraszyć. Chociaż przez myśl przeszło mu że skutek mógłby być też zgoła odwrotny.
W końcu dotarli do wioski i usiedli koło ogniska wraz z wodzem. Innych postaci nie było widać co zanotował jego umysł. Jednakże Tarika nie zamierzała się od niego tak łatwo odczepić jak chciałaby tego Jennis.
Wódz był uśmiechnięty od ucha do ucha, więc mimo wszystko ta druga dziewczyna nie złożyła skargi. Przynajmniej tym razem im się upiekło. Na karcący wzrok Jennis tylko wzruszył ramionami, chyba nie chciała powtórki jak z wcześniejszą dziewczyną.
Mimo to chyba opanowała się na tyle by nei wszczynać kolejnej kłótni już w samej wiosce. Tak ciężko pracować u młodego dowódcy który strasznie łatwo okazuje emocje. Z jennis można było czytać jak z księgi. Może i chciała dobrze, ale jej rozkaz sprawił że to oni czuli się niezręcznie zamiast być panami sytuacji.
Eh... jakie to wszystko upierdliwe.. Pomyślał sobie i pogłaskał Tarike po włosach.
W końcu przyszła pora na pokazanie darów. Teraz wszystko zależy od tego czy wodzowi spodobają się ich zabawki. Po krótkiej prezentacji wódz zaczął się śmiać a wszyscy zobaczyli że najwyraźniej spodobało mu się urządzenie.
Potem zdarzyło się coś na co chyba nikt nie był przygotowany. Okazało się że darem dzikusów dla nich było zapłodnienie córki wodza. Normalnie świat stanął na głowie.
Frost był ciekawy jak Jennis to rozwiąże. Nie znał się na genetyce więc nie wiedział czy samice mogą się wspólnie rozmnażać. Pewnie u niektórych ras się dało, ale jaszczur nigdy nie badał genetyki Sayian.
Problem pojawił się wtedy kiedy wódz powiedział że wolałby Frosta za zięcia. Ten się lekko zaczerwienił lecz po chwili uspokoił się po czym spojrzał uważnie na Jennis. To ona była tu "królem" więc nie powinien się wyrywać.
Niech tym razem sama to rozwiąże. Ciekaw był czy będzie myślała racjonalnie i da wszystkiemu płynąć bez problematycznie czy znów podłoży kłody pod nogi ich misji.
Kiedy Jennis była zajęta problemem przedstawionym przez wodza Frost nachylił się do Tariki i szepnął jej do ucha.
- Co się stanie jeśli nasz król nie będzie wstanie zapłodnić córki wodza i nie będzie chciał wyznaczyć zastępcy do tej roli?
W końcu ruszyli w kierunku lasu gdzie cieżko by było im się odnaleźć. Chyba że by polecieli, ale Frost wolał nie demonstrować bez potrzeby swoich mocy miejscowej ludności. W końcu mogliby się wtedy przestraszyć. Chociaż przez myśl przeszło mu że skutek mógłby być też zgoła odwrotny.
W końcu dotarli do wioski i usiedli koło ogniska wraz z wodzem. Innych postaci nie było widać co zanotował jego umysł. Jednakże Tarika nie zamierzała się od niego tak łatwo odczepić jak chciałaby tego Jennis.
Wódz był uśmiechnięty od ucha do ucha, więc mimo wszystko ta druga dziewczyna nie złożyła skargi. Przynajmniej tym razem im się upiekło. Na karcący wzrok Jennis tylko wzruszył ramionami, chyba nie chciała powtórki jak z wcześniejszą dziewczyną.
Mimo to chyba opanowała się na tyle by nei wszczynać kolejnej kłótni już w samej wiosce. Tak ciężko pracować u młodego dowódcy który strasznie łatwo okazuje emocje. Z jennis można było czytać jak z księgi. Może i chciała dobrze, ale jej rozkaz sprawił że to oni czuli się niezręcznie zamiast być panami sytuacji.
Eh... jakie to wszystko upierdliwe.. Pomyślał sobie i pogłaskał Tarike po włosach.
W końcu przyszła pora na pokazanie darów. Teraz wszystko zależy od tego czy wodzowi spodobają się ich zabawki. Po krótkiej prezentacji wódz zaczął się śmiać a wszyscy zobaczyli że najwyraźniej spodobało mu się urządzenie.
Potem zdarzyło się coś na co chyba nikt nie był przygotowany. Okazało się że darem dzikusów dla nich było zapłodnienie córki wodza. Normalnie świat stanął na głowie.
Frost był ciekawy jak Jennis to rozwiąże. Nie znał się na genetyce więc nie wiedział czy samice mogą się wspólnie rozmnażać. Pewnie u niektórych ras się dało, ale jaszczur nigdy nie badał genetyki Sayian.
Problem pojawił się wtedy kiedy wódz powiedział że wolałby Frosta za zięcia. Ten się lekko zaczerwienił lecz po chwili uspokoił się po czym spojrzał uważnie na Jennis. To ona była tu "królem" więc nie powinien się wyrywać.
Niech tym razem sama to rozwiąże. Ciekaw był czy będzie myślała racjonalnie i da wszystkiemu płynąć bez problematycznie czy znów podłoży kłody pod nogi ich misji.
Kiedy Jennis była zajęta problemem przedstawionym przez wodza Frost nachylił się do Tariki i szepnął jej do ucha.
- Co się stanie jeśli nasz król nie będzie wstanie zapłodnić córki wodza i nie będzie chciał wyznaczyć zastępcy do tej roli?
Re: Planeta Tihai
Sob Lip 08, 2017 8:18 pm
Tarika podrapała się po głowie i przekręciła oczami, ewidentnie wytężając swoje szare komórki.
- Czemu tak? Lalaila bardzo bardzo kochana dziewczyna. Ona na pewno zapłodniona. Bo dziewczyna zapłodniona... – zaczęła prezentować palcami, jak to się odbywa według niej – Jak się podobać mężczyzna. Jak się podobać, to ona szybko mieć dziecko. – Jej wypowiedź zdradzała wiele o poziomie wiedzy tego ludu. Po tym wzruszyła ramionami i próbowała wspiąć się Frostowi na kolana. – A ja się podobać? – zapytała, patrząc Frostowi prosto w oczy.
I nastała krępująca cisza. Jennis zaniemówiła i patrzyła z rozdziawioną buzią to na córkę Wodza, to na Xanasa, to na innych ludzi z załogi. Asger nawet zaśmiał się cicho pod nosem. Lalaila zdezorientowana popatrzyła na ‘Króla Bounty’ i w oczach pojawiły jej się natychmiast łzy.
- Tata, tata, czemu mnie ośmiesza. – wymamrotała niewyraźnie, głosem przerywanym przez spazmy płaczu. Padła na kolana pod nogami swego ojca i skryła swoją zapłakaną twarz w jego udach, okrytych zwierzęcą skórą.
- Drogi Wodzu, ale nie ma potrzeby! – powiedziała w końcu drżąco Jennis, na co Wódz popatrzył na nią z zmrożoną miną. – My nie potrzebujemy od Was takich darów. Mamy do was inną prośbę, o której chciałam poro...
- MOJA CÓRKA BRZYDKA, WY NIE CHCIEĆ JEJ ZAPŁODNIĆ????!!!! – krzyknął, zrywając się z miejsca z furią.
- NIE! – odkrzyknęła Jennis, również zrywając się na równe nogi i machając przecząco rękami. – Dobrze, dobrze... –próbowała załagodzić spór. Opuściła głowę czerwona na całej twarzy. – Dobrze... Zrobię to... – wyjęczała, na co Asger zaśmiał się niechcąco.
Lalaila zerwała się z miejsca. Głośno płacząc podbiegła do pobliskiej drabiny, na którą wspięła się szybko i zniknęła w jednej z chatek. Wódz był wyraźnie poirytowany, ale mimo to usiadł z powrotem na swoje miejsce.
- Dobrze, wy iść i ugłaskać teraz Lalaila... I zapłodnić. Byle szybko. – powiedział, machając niezadowolony ręką.
Jennis patrząc w ziemię udała się za Lalailą...
W międzyczasie proszono Xanasa i załogę o udanie się w inne miejsce. Było to coś na kształt prymitywnego amfiteatru. Na środku znajdowała się scena, a przed nią kilka rzędów drewnianych ław, na których rozłożono skóry, żeby milej się na nich siedziało. W pierwszym rzędzie siadła załoga wraz z Wodzem. Kobiety natomiast gdzieś zniknęły.
Słońce zaszło w międzyczasie, a na niebie pojawiły się gwiazdy. Temperatura nieco się ochłodziła, ale wciąż było duszno i przyjemnie na dworze. Wkrótce z lasu wyłoniła się Jennis. Jej mina niewiele zdradzała. Wydawała się trochę zrezygnowana. Usiadła jednak na miejscu pomiędzy Frostem a Wodzem i nie odzywała się. Lalaili nie było nigdzie widać.
- Nienawidzę tego miejsca... – syknęła pod nosem Jennis, co słyszeć mógł jedynie Frost.
Nagle rozbrzmiała muzyka. Frost zauważył, że grana była przez... o dziwo mężczyzn. Było ich jednak tylko trzech i byli tak samo zadowoleni z życia jak i reszta wioski. Z dziką przyjemnością uderzali dłoniami w bębny, odgrywając rytm. Na scenę natomiast wyskoczyły dziewczyny i zaczęły kuszący taniec, trzęsąc swoimi rozbujanymi bioderkami. Robiły to w zaplanowanym układzie.
- Wodzu, przybyliśmy na waszą planetę, ponieważ kogoś poszukujemy. Czy słyszałeś kiedyś o kimś takim jak... Levellan. Czy był tu ktoś taki? – Jennis zagadywała Wodza, ale ten nie był zbyt chętny z nią rozmawiać. Zmierzył ją wzrokiem i chrumknął.
- Pokaz się odbywa, wy patrzeć. – skwitował, nie odrywając wzroku od tańczących dziewcząt. Gdzieś w tłumiku tańczących Frost wypatrzył Tarikę. Puściła mu oczko, gdy ich spojrzenia spotkały się. Za to w pierwszym rzędzie tańczyła jasnowłosa dziewczyna, która wcześniej już upatrzyła sobie Swena. Ten natomiast leżał na ziemi wygodnie i przyglądał się, jak ona kręci dla niego biodrami. Wodził wzrokiem po całym jej ciele, gdy wiła się w kolejnych tanecznych krokach. I ona zbliżała się krok po kroczku coraz bliżej do niego, aż znalazła się już naprzeciwko mężczyzny. Robiła wszystko, by tylko na niej się skupiał. I tylko przez ułamek sekundy... zerknęła w stronę Jennis i... uśmiechnęła się złośliwie kącikiem ust.
Jennis uderzyła pięścią w ławkę i zadrżała. Jej oddech wzmożył się, starała się opanować.
- Czemu tak? Lalaila bardzo bardzo kochana dziewczyna. Ona na pewno zapłodniona. Bo dziewczyna zapłodniona... – zaczęła prezentować palcami, jak to się odbywa według niej – Jak się podobać mężczyzna. Jak się podobać, to ona szybko mieć dziecko. – Jej wypowiedź zdradzała wiele o poziomie wiedzy tego ludu. Po tym wzruszyła ramionami i próbowała wspiąć się Frostowi na kolana. – A ja się podobać? – zapytała, patrząc Frostowi prosto w oczy.
I nastała krępująca cisza. Jennis zaniemówiła i patrzyła z rozdziawioną buzią to na córkę Wodza, to na Xanasa, to na innych ludzi z załogi. Asger nawet zaśmiał się cicho pod nosem. Lalaila zdezorientowana popatrzyła na ‘Króla Bounty’ i w oczach pojawiły jej się natychmiast łzy.
- Tata, tata, czemu mnie ośmiesza. – wymamrotała niewyraźnie, głosem przerywanym przez spazmy płaczu. Padła na kolana pod nogami swego ojca i skryła swoją zapłakaną twarz w jego udach, okrytych zwierzęcą skórą.
- Drogi Wodzu, ale nie ma potrzeby! – powiedziała w końcu drżąco Jennis, na co Wódz popatrzył na nią z zmrożoną miną. – My nie potrzebujemy od Was takich darów. Mamy do was inną prośbę, o której chciałam poro...
- MOJA CÓRKA BRZYDKA, WY NIE CHCIEĆ JEJ ZAPŁODNIĆ????!!!! – krzyknął, zrywając się z miejsca z furią.
- NIE! – odkrzyknęła Jennis, również zrywając się na równe nogi i machając przecząco rękami. – Dobrze, dobrze... –próbowała załagodzić spór. Opuściła głowę czerwona na całej twarzy. – Dobrze... Zrobię to... – wyjęczała, na co Asger zaśmiał się niechcąco.
Lalaila zerwała się z miejsca. Głośno płacząc podbiegła do pobliskiej drabiny, na którą wspięła się szybko i zniknęła w jednej z chatek. Wódz był wyraźnie poirytowany, ale mimo to usiadł z powrotem na swoje miejsce.
- Dobrze, wy iść i ugłaskać teraz Lalaila... I zapłodnić. Byle szybko. – powiedział, machając niezadowolony ręką.
Jennis patrząc w ziemię udała się za Lalailą...
***
W międzyczasie proszono Xanasa i załogę o udanie się w inne miejsce. Było to coś na kształt prymitywnego amfiteatru. Na środku znajdowała się scena, a przed nią kilka rzędów drewnianych ław, na których rozłożono skóry, żeby milej się na nich siedziało. W pierwszym rzędzie siadła załoga wraz z Wodzem. Kobiety natomiast gdzieś zniknęły.
Słońce zaszło w międzyczasie, a na niebie pojawiły się gwiazdy. Temperatura nieco się ochłodziła, ale wciąż było duszno i przyjemnie na dworze. Wkrótce z lasu wyłoniła się Jennis. Jej mina niewiele zdradzała. Wydawała się trochę zrezygnowana. Usiadła jednak na miejscu pomiędzy Frostem a Wodzem i nie odzywała się. Lalaili nie było nigdzie widać.
- Nienawidzę tego miejsca... – syknęła pod nosem Jennis, co słyszeć mógł jedynie Frost.
Nagle rozbrzmiała muzyka. Frost zauważył, że grana była przez... o dziwo mężczyzn. Było ich jednak tylko trzech i byli tak samo zadowoleni z życia jak i reszta wioski. Z dziką przyjemnością uderzali dłoniami w bębny, odgrywając rytm. Na scenę natomiast wyskoczyły dziewczyny i zaczęły kuszący taniec, trzęsąc swoimi rozbujanymi bioderkami. Robiły to w zaplanowanym układzie.
- Wodzu, przybyliśmy na waszą planetę, ponieważ kogoś poszukujemy. Czy słyszałeś kiedyś o kimś takim jak... Levellan. Czy był tu ktoś taki? – Jennis zagadywała Wodza, ale ten nie był zbyt chętny z nią rozmawiać. Zmierzył ją wzrokiem i chrumknął.
- Pokaz się odbywa, wy patrzeć. – skwitował, nie odrywając wzroku od tańczących dziewcząt. Gdzieś w tłumiku tańczących Frost wypatrzył Tarikę. Puściła mu oczko, gdy ich spojrzenia spotkały się. Za to w pierwszym rzędzie tańczyła jasnowłosa dziewczyna, która wcześniej już upatrzyła sobie Swena. Ten natomiast leżał na ziemi wygodnie i przyglądał się, jak ona kręci dla niego biodrami. Wodził wzrokiem po całym jej ciele, gdy wiła się w kolejnych tanecznych krokach. I ona zbliżała się krok po kroczku coraz bliżej do niego, aż znalazła się już naprzeciwko mężczyzny. Robiła wszystko, by tylko na niej się skupiał. I tylko przez ułamek sekundy... zerknęła w stronę Jennis i... uśmiechnęła się złośliwie kącikiem ust.
Jennis uderzyła pięścią w ławkę i zadrżała. Jej oddech wzmożył się, starała się opanować.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Planeta Tihai
Sob Lip 08, 2017 11:15 pm
Widać Tarika nie była zbyt uzdolniona umysłowo, ale w tej chwili nie miało to znaczenia. Na jej pytanie frost tylko uśmiechnął się do niej i przytulił do siebie.
- Jesteś słodka, jasne że się podobasz. - chociaż nie wiedział czy to przez jej niewinność, urodę czy po prostu jest pierwszy raz w takiej sytuacji gdy ktoś sie do niego zwraca tak łagodnie.
Frost nigdy nie doświadczył miłości rodziców. Od urodzenia przez 4 lata przebywał w specjalnym pojemniku pieczętującym jego moc i nie wiedział nic o świecie. Gdy go wypuszczono, od razu został oddany do jednostki wojskowej gdzie przeprowadzili mu spartańskie wychowanie. Nie wiedział co to miłość, a jego opiekunowie wpajali mu dyscyplinę i wierność ojczyźnie.
Tutaj było zupełnie w drugą stronę. Wszyscy byli dla siebie mili, chętnie się bawili i zarażali szczęściem innych. Frost nie wiedział do końca jak ugryźć to jabłko ale wiedział że może się nauczyć od nich zupełnie innego podejścia do życia.
Teraz jednak przerwała mu Jennis która jak widać nic się nie nauczyła od momentu rozmowy w hangarach. Frost nie wiedział czy z przyjemnością by wykonał rozkaz zapłodnienia córki wodza, ale wiedział że rozkaz byłby rozkazem. A tymczasem ich dowódca znów zaognił sytuację, a jaszczur tylko westchnął.
Gdy starzec podniósł głos Frost mimo wszystko czujnie rozejrzał się po okolicy czy przypadkiem ktoś nie szykuje się do ewentualnego ataku na nich. Nic takiego jednak się nie wydarzyło, a on się rozluźnił.
Jennis koniec końców zgodziła się na rytuał, ale nie było pewne jak tego dokona. Widać było ze nie potrafi się dostosować do boiska przeciwnika.
Kiedy ich dowódca się oddalił reszta została zaproszona do jakiegoś rodzaju teatru, a wkrótce do nich dołączyła i usadowiła się blisko niego i wodza. Myślała że dzięki temu będzie mogła zagadać do tego drugiego, ale przeliczyła się. Widać facet cały czas był obrażony na nią, że ośmieszyła córkę na oczach wszystkich. Co kraj to obyczaj.
Frost podziwiał tańczące dziewczyny i sam uśmiechnął się do Tariki gdy tam puściła mu oczko. Nie odrywał od niej wzroku i jego gibkiego ciała. Mimo to musiał pogadać z Jennis bo jak tak dalej pójdzie to misja zakończy się fiaskiem a on zostanie kaleką do końca życia.
Nie przestając obserwować sceny nachylił się do Jennis i powiedział cicho by mogła to usłyszeć.
- Wiem że to dla ciebie ciężkie Jenn, ale nie wygrasz z nimi na ich boisku. Jednak jesteś dowódcą i powinnaś robić to co najlepsze dla misji. Od wodza już niczego nie wyciągniesz, bo ośmieszyłaś i obraziłaś jego dziecię i jego. Wiem że to dla ciebie trudne, ale postaraj się grać w ich grę, bo jak tak dalej pójdzie to nasz poszukiwany ucieknie stąd i już nie znajdziemy jego śladu. Dlatego radzę zmienić swoje nastawienie, a tym szybciej opuścimy tą planetę. I skoro już przy tym jesteśmy to mam kolejny pomysł, który mam nadzieję chociaż rozważysz. Jeśli dobrze myślę to po tych tańcach wódz zaprosi nas na biesiadę, a potem da chaty na noc... oczywiście pewnie z paniami. Na 90% tak będzie więc się nie chmurz. I tu jest mój pomysł. Powiedz załodze by się bawili, ale też wypytywali laseczki o naszego zbiega. Jeśli zabawiały jego tak jak nas, któraś musiała być blisko niego. Dzięki temu dowiemy się gdzie go szukać, oraz morale załogi podskoczą. Nie wiem co masz do Swena ale załatw to prywatnie, a nie publicznie. Nie wiem czy wiesz jak ważne są morale załogi, ale nie chcę byś się przekonała gdy będzie już za późno. Jak na razie cię nie zawiodłem więc proszę, przełknij swoją dumę i spróbuj to rozegrać z korzyścią dla nas. Wiesz mi lub nie, ale ja nie chcę zostać kaleką do końca życia. - po czym wziął głęboki oddech i na chwilę odwrócił oko od Tariki na którą patrzył, by spojrzeć jednym okiem Jennis w twarz. Nie patrzył na nią podczas mówienia by wódz niczego nie zauważył.
- Jesteś słodka, jasne że się podobasz. - chociaż nie wiedział czy to przez jej niewinność, urodę czy po prostu jest pierwszy raz w takiej sytuacji gdy ktoś sie do niego zwraca tak łagodnie.
Frost nigdy nie doświadczył miłości rodziców. Od urodzenia przez 4 lata przebywał w specjalnym pojemniku pieczętującym jego moc i nie wiedział nic o świecie. Gdy go wypuszczono, od razu został oddany do jednostki wojskowej gdzie przeprowadzili mu spartańskie wychowanie. Nie wiedział co to miłość, a jego opiekunowie wpajali mu dyscyplinę i wierność ojczyźnie.
Tutaj było zupełnie w drugą stronę. Wszyscy byli dla siebie mili, chętnie się bawili i zarażali szczęściem innych. Frost nie wiedział do końca jak ugryźć to jabłko ale wiedział że może się nauczyć od nich zupełnie innego podejścia do życia.
Teraz jednak przerwała mu Jennis która jak widać nic się nie nauczyła od momentu rozmowy w hangarach. Frost nie wiedział czy z przyjemnością by wykonał rozkaz zapłodnienia córki wodza, ale wiedział że rozkaz byłby rozkazem. A tymczasem ich dowódca znów zaognił sytuację, a jaszczur tylko westchnął.
Gdy starzec podniósł głos Frost mimo wszystko czujnie rozejrzał się po okolicy czy przypadkiem ktoś nie szykuje się do ewentualnego ataku na nich. Nic takiego jednak się nie wydarzyło, a on się rozluźnił.
Jennis koniec końców zgodziła się na rytuał, ale nie było pewne jak tego dokona. Widać było ze nie potrafi się dostosować do boiska przeciwnika.
Kiedy ich dowódca się oddalił reszta została zaproszona do jakiegoś rodzaju teatru, a wkrótce do nich dołączyła i usadowiła się blisko niego i wodza. Myślała że dzięki temu będzie mogła zagadać do tego drugiego, ale przeliczyła się. Widać facet cały czas był obrażony na nią, że ośmieszyła córkę na oczach wszystkich. Co kraj to obyczaj.
Frost podziwiał tańczące dziewczyny i sam uśmiechnął się do Tariki gdy tam puściła mu oczko. Nie odrywał od niej wzroku i jego gibkiego ciała. Mimo to musiał pogadać z Jennis bo jak tak dalej pójdzie to misja zakończy się fiaskiem a on zostanie kaleką do końca życia.
Nie przestając obserwować sceny nachylił się do Jennis i powiedział cicho by mogła to usłyszeć.
- Wiem że to dla ciebie ciężkie Jenn, ale nie wygrasz z nimi na ich boisku. Jednak jesteś dowódcą i powinnaś robić to co najlepsze dla misji. Od wodza już niczego nie wyciągniesz, bo ośmieszyłaś i obraziłaś jego dziecię i jego. Wiem że to dla ciebie trudne, ale postaraj się grać w ich grę, bo jak tak dalej pójdzie to nasz poszukiwany ucieknie stąd i już nie znajdziemy jego śladu. Dlatego radzę zmienić swoje nastawienie, a tym szybciej opuścimy tą planetę. I skoro już przy tym jesteśmy to mam kolejny pomysł, który mam nadzieję chociaż rozważysz. Jeśli dobrze myślę to po tych tańcach wódz zaprosi nas na biesiadę, a potem da chaty na noc... oczywiście pewnie z paniami. Na 90% tak będzie więc się nie chmurz. I tu jest mój pomysł. Powiedz załodze by się bawili, ale też wypytywali laseczki o naszego zbiega. Jeśli zabawiały jego tak jak nas, któraś musiała być blisko niego. Dzięki temu dowiemy się gdzie go szukać, oraz morale załogi podskoczą. Nie wiem co masz do Swena ale załatw to prywatnie, a nie publicznie. Nie wiem czy wiesz jak ważne są morale załogi, ale nie chcę byś się przekonała gdy będzie już za późno. Jak na razie cię nie zawiodłem więc proszę, przełknij swoją dumę i spróbuj to rozegrać z korzyścią dla nas. Wiesz mi lub nie, ale ja nie chcę zostać kaleką do końca życia. - po czym wziął głęboki oddech i na chwilę odwrócił oko od Tariki na którą patrzył, by spojrzeć jednym okiem Jennis w twarz. Nie patrzył na nią podczas mówienia by wódz niczego nie zauważył.
Re: Planeta Tihai
Nie Lip 09, 2017 1:00 pm
Jennis słuchała cierpliwie słów Frosta. W międzyczasie wdeptywała w ziemię źdźbło trawy z ogromnym zaangażowaniem, co mogło świadczyć o jej kończącej się cierpliwości. Wyłączyła tłumacza na chwilę.
- Frost, jesteś tu nowy i nikt cię o zdanie nie pytał. – wyrzuciła z siebie, gdy skończył. – Miałam ogrom cierpliwości dla całej tej sytuacji, ale ona powoli się kończy. I próbowałam grać w ich grę, idąc z tą dziewczyną. Mimo tego Wódz nie jest zadowolony, więc nie zamierzam dłużej pozwalać na to, żeby to on wykładał karty. – burknęła, spluwając na ziemię. – Nocować będziemy na statku. Nikt się tu nie będzie spoufalał z dziewczynami. Już widzę, jak rozchodzicie się po chatach. Ciekawe, co ja miałabym zrobić, może iść do córki Wodza? Phi! Już teraz doprowadza to do niesubordynacji. Wszyscy mają się mnie słuchać, a nie stawiać swoje warunki. A ty pierwszy nie zastosowałeś się do mojego rozkazu, oczywiście, że spotka cię za to kara. – warknęła, patrząc groźnie na changelinga – Mam jeszcze inne atuty w ręku i zamierzam z nich skorzystać. – mówiąc to przetarła swoją mechaniczną rękę z troską. – Po pokazie zbieramy się na statek. Rano zamierzam poprosić Wodza ostatni raz o informację, a jak nie będzie chciał, to wyciągnę z niego informacje siłą. Niech się pieprzy stary pryk.
Tymczasem jasnowłosa dziewczyna wyciągnęła ręce do Swena, zachęcając go, by wstał. On zrobił to, uśmiechając się nawet delikatnie. Objął dziewczynę rękami. Ta natomiast obróciła się tyłem i dalej trzęsąc biodrami patrzyła się do góry na swojego nowego partnera. On odwzajemniał spojrzenie. W pewnym momencie pochylił się mocniej i złożył na jej ustach delikatny, ale namiętny pocałunek.
Jennis widziała całą scenę. Westchnęła trzęsącym się głosem, po czym wstała z miejsca i ruszyła w stronę dżungli...
Gdy Frost poszukał spojrzeniem Tarikę, ona dalej tańczyła w tłumie dziewcząt, ale widząc całą scenę zmarszczyła brwi i zrobiła zatroskaną minkę.
OCC:
1- 15 Jennis zwierza się Frostowi i prosi go o coś 15%
16 – 45 Jennis tylko zwierza się Frostowi 30%
46 – 75 Jennis wkurza się na Frosta, ale jest opanowana 30%
76 – 90 Jennis wkurza się na Frosta i robi awanturę 15%
91 – 100 Jennis ignoruje Frosta 10 %
- Frost, jesteś tu nowy i nikt cię o zdanie nie pytał. – wyrzuciła z siebie, gdy skończył. – Miałam ogrom cierpliwości dla całej tej sytuacji, ale ona powoli się kończy. I próbowałam grać w ich grę, idąc z tą dziewczyną. Mimo tego Wódz nie jest zadowolony, więc nie zamierzam dłużej pozwalać na to, żeby to on wykładał karty. – burknęła, spluwając na ziemię. – Nocować będziemy na statku. Nikt się tu nie będzie spoufalał z dziewczynami. Już widzę, jak rozchodzicie się po chatach. Ciekawe, co ja miałabym zrobić, może iść do córki Wodza? Phi! Już teraz doprowadza to do niesubordynacji. Wszyscy mają się mnie słuchać, a nie stawiać swoje warunki. A ty pierwszy nie zastosowałeś się do mojego rozkazu, oczywiście, że spotka cię za to kara. – warknęła, patrząc groźnie na changelinga – Mam jeszcze inne atuty w ręku i zamierzam z nich skorzystać. – mówiąc to przetarła swoją mechaniczną rękę z troską. – Po pokazie zbieramy się na statek. Rano zamierzam poprosić Wodza ostatni raz o informację, a jak nie będzie chciał, to wyciągnę z niego informacje siłą. Niech się pieprzy stary pryk.
Tymczasem jasnowłosa dziewczyna wyciągnęła ręce do Swena, zachęcając go, by wstał. On zrobił to, uśmiechając się nawet delikatnie. Objął dziewczynę rękami. Ta natomiast obróciła się tyłem i dalej trzęsąc biodrami patrzyła się do góry na swojego nowego partnera. On odwzajemniał spojrzenie. W pewnym momencie pochylił się mocniej i złożył na jej ustach delikatny, ale namiętny pocałunek.
Jennis widziała całą scenę. Westchnęła trzęsącym się głosem, po czym wstała z miejsca i ruszyła w stronę dżungli...
Gdy Frost poszukał spojrzeniem Tarikę, ona dalej tańczyła w tłumie dziewcząt, ale widząc całą scenę zmarszczyła brwi i zrobiła zatroskaną minkę.
OCC:
1- 15 Jennis zwierza się Frostowi i prosi go o coś 15%
16 – 45 Jennis tylko zwierza się Frostowi 30%
46 – 75 Jennis wkurza się na Frosta, ale jest opanowana 30%
76 – 90 Jennis wkurza się na Frosta i robi awanturę 15%
91 – 100 Jennis ignoruje Frosta 10 %
Re: Planeta Tihai
Nie Lip 09, 2017 1:00 pm
The member 'NPC.' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Procent' : 51
'Procent' : 51
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Planeta Tihai
Nie Lip 09, 2017 1:57 pm
Smutna muzyczka: :<
Kiedy trzeba Frost potrafi być ciepły i miły, ale i on ma swoją groźną stronę. Widać Jennis była jak ściana od której odbijają się wszystkie argumenty. On nie jest tak głupi by dać się omamić tym dziewczętom co nie oznacza że przebywanie tu nie byłoby przyjemne. Ani na chwilę nie stracił ich celu z oczu. Złapanie gościa było priorytetem i on chciał zrobić wszystko by się im udało, jednak w jego odczuciu poprzedni szef nie nauczył Jennis jak powinno się dowodzić. Karanie załogi za niesubordynacje było jednym z ważnych czynników, ale nagradzanie ich również. Wygląda na to że Jennis zapomina o tym drugim i nie ważne jak jest jej wdzięczny za ratunek, to nie zdoła ochronić jej przed publicznym zlinczowaniem i buntem załogi. Kobieta powoli do tego dążyła bezwiednie i najwyraźniej w dupie miała ostrzeżenia Frosta. On pracował pod wieloma kapitanami i widział kilkukrotnie bunt załogi. Nie był to piękny obrazek.
Jaszczur słuchał słów Jennis i jego oko na moment zrobiło się lodowate gdy powiedziała tak jakby to on był nielojalny.
- Pamiętaj że wyszło to tak jakbyś zrobiła to z przymusu. Mam wobec ciebie dług życia i postaram się go wypełnić, jednakże nie będę wstanie ochronić cię jeśli zniechęcisz do siebie resztę załogi. - odpowiedział tylko patrząc jak ta znów się trzęsie ze złości na widok Swena całującego się z dzikuską. - Karać to jedno, ale nagradzać to drugie. Proszę cię byś o tym nie zapomniała. Oczywiście poniosę konsekwencje swoich czynów.
Panowanie nad emocjami na stanowisku kapitana jest bardzo ważne, jednak widać Jennis nikt tego nie nauczył. Oby nie było za późno gdy to pojmie.
Ciekawe co się stanie gdy Jennis postanowi ukarać całą załogę za to samo. Nie będzie wesoło. Gdy oddaliła się wkurzona jaszczur zastanowił się czy by za nią nie iść, ale jednak zrezygnował. Nie ważne co by powiedział, już nic by to nie zmieniło.
Widząc zatroskaną minę Tariki uśmiechnął się do niej by pokazać że nic się nie dzieje.
Następnie z ciekawości spojrzał na inne kobiety z załogi które z nimi przybyły. Czy one również nie bawiły się tak dobrze jak pani kapitan.
Jeśli mu się udało to odszukał wzrokiem Hirin i podszedł do niej.
- Cześć, zastanawiało mnie jak się bawisz na tej planecie?
Kiedy trzeba Frost potrafi być ciepły i miły, ale i on ma swoją groźną stronę. Widać Jennis była jak ściana od której odbijają się wszystkie argumenty. On nie jest tak głupi by dać się omamić tym dziewczętom co nie oznacza że przebywanie tu nie byłoby przyjemne. Ani na chwilę nie stracił ich celu z oczu. Złapanie gościa było priorytetem i on chciał zrobić wszystko by się im udało, jednak w jego odczuciu poprzedni szef nie nauczył Jennis jak powinno się dowodzić. Karanie załogi za niesubordynacje było jednym z ważnych czynników, ale nagradzanie ich również. Wygląda na to że Jennis zapomina o tym drugim i nie ważne jak jest jej wdzięczny za ratunek, to nie zdoła ochronić jej przed publicznym zlinczowaniem i buntem załogi. Kobieta powoli do tego dążyła bezwiednie i najwyraźniej w dupie miała ostrzeżenia Frosta. On pracował pod wieloma kapitanami i widział kilkukrotnie bunt załogi. Nie był to piękny obrazek.
Jaszczur słuchał słów Jennis i jego oko na moment zrobiło się lodowate gdy powiedziała tak jakby to on był nielojalny.
- Pamiętaj że wyszło to tak jakbyś zrobiła to z przymusu. Mam wobec ciebie dług życia i postaram się go wypełnić, jednakże nie będę wstanie ochronić cię jeśli zniechęcisz do siebie resztę załogi. - odpowiedział tylko patrząc jak ta znów się trzęsie ze złości na widok Swena całującego się z dzikuską. - Karać to jedno, ale nagradzać to drugie. Proszę cię byś o tym nie zapomniała. Oczywiście poniosę konsekwencje swoich czynów.
Panowanie nad emocjami na stanowisku kapitana jest bardzo ważne, jednak widać Jennis nikt tego nie nauczył. Oby nie było za późno gdy to pojmie.
Ciekawe co się stanie gdy Jennis postanowi ukarać całą załogę za to samo. Nie będzie wesoło. Gdy oddaliła się wkurzona jaszczur zastanowił się czy by za nią nie iść, ale jednak zrezygnował. Nie ważne co by powiedział, już nic by to nie zmieniło.
Widząc zatroskaną minę Tariki uśmiechnął się do niej by pokazać że nic się nie dzieje.
Następnie z ciekawości spojrzał na inne kobiety z załogi które z nimi przybyły. Czy one również nie bawiły się tak dobrze jak pani kapitan.
Jeśli mu się udało to odszukał wzrokiem Hirin i podszedł do niej.
- Cześć, zastanawiało mnie jak się bawisz na tej planecie?
Re: Planeta Tihai
Pon Lip 10, 2017 4:50 pm
Hirn siedziała obok swojego brata i z uśmiechem przyglądała się tańczącym dziewczynom.
- O, siadaj, Frost. – zaproponowała, klepiąc ręką wolne miejsce obok siebie. – Jak się bawię? Przyjechaliśmy tu w interesach, a nie na wczasy, o czym chyba większość z was zapomniała. – odpowiedziała, siedząc wygodnie. – No ale rozumiem was trochę. Jest na czym oko zawiesić, a samo to miejsce to taka bajkowa kraina. Aż chciałoby się tu zostać na zawsze. – uśmiechnęła się krzywo. – Tylko nie wierzę, że ktokolwiek z naszej załogi na pewno chciałby tu zostać na dłużej. A przynajmniej ja mam chyba zbyt silne poczucie obowiązku... – wyznała. – A ty jak się bawisz?
- O, siadaj, Frost. – zaproponowała, klepiąc ręką wolne miejsce obok siebie. – Jak się bawię? Przyjechaliśmy tu w interesach, a nie na wczasy, o czym chyba większość z was zapomniała. – odpowiedziała, siedząc wygodnie. – No ale rozumiem was trochę. Jest na czym oko zawiesić, a samo to miejsce to taka bajkowa kraina. Aż chciałoby się tu zostać na zawsze. – uśmiechnęła się krzywo. – Tylko nie wierzę, że ktokolwiek z naszej załogi na pewno chciałby tu zostać na dłużej. A przynajmniej ja mam chyba zbyt silne poczucie obowiązku... – wyznała. – A ty jak się bawisz?
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Planeta Tihai
Pon Lip 10, 2017 6:02 pm
Frost usiadł obok Hirin i spojrzał na nią gdy wyjaśniała mu jak się bawi. Bardziej chciał wybadać czy wszystkie samice małp zachowują się tak samo w tych warunkach. Hirn jednak bardziej wydawała się rozumieć sytuację od Jennis, a więc nie było to genetycznie narzucone. Jennis chciała bezgranicznego posłuszeństwa, ale nie wiedziała że to miecz obusieczny.
- No cóż, jeśli uda nam się wykonać tą misję to będziemy mieli budżet na moje naprawy więc raczej nie ma opcji żebym o tym zapomniał. Mimo wszystko od zawsze żyłem pośród wojska i jest dla mnie to nowość co tutaj widzę. A tym bardziej że ktoś mnie traktuje miło. W mojej jednostce mało mieliśmy czasu na wakacje, a jedyną nagrodą było jak udało nam się przeżyć i wrócić do bazy, do własnych łóżek. Jednak morale w większości oddziałów były zawsze wysokie, w końcu nasi oficerowie byli po specjalnych szkoleniach dowódczych... Jennis najwyraźniej nie.
Frost podrapał się po głowie i westchnął:
- Jednak muszę ci oddać rację, myliłem się na statku. Myślałem że Jennis wie co robi będąc na stanowisku Kapitana, ale im dłużej tu jesteśmy tym więcej sprawia problemów. Jak dla mnie najłatwiej by było by każdy z nas wypytał tutaj miejscową ludność i założę się że szybko byśmy znaleźli gagatka. Jednak Jennis nie chce o tym słyszeć i strasznie się rzuca do wszystkich. Mówi że ma jakiś plan, ale na razie ciężko w nią uwierzyć. Boję się że będzie chciała wydać rozkaz anihilacji miejscowej ludności... Mordowanie bezbronnych którzy nic nie zawinili, a nawet przyjęli nas z przyjaźnią nie jest czymś co bym chciał robić w najbliższej przyszłości. A ty co myślisz? Jak to się potoczy?
- No cóż, jeśli uda nam się wykonać tą misję to będziemy mieli budżet na moje naprawy więc raczej nie ma opcji żebym o tym zapomniał. Mimo wszystko od zawsze żyłem pośród wojska i jest dla mnie to nowość co tutaj widzę. A tym bardziej że ktoś mnie traktuje miło. W mojej jednostce mało mieliśmy czasu na wakacje, a jedyną nagrodą było jak udało nam się przeżyć i wrócić do bazy, do własnych łóżek. Jednak morale w większości oddziałów były zawsze wysokie, w końcu nasi oficerowie byli po specjalnych szkoleniach dowódczych... Jennis najwyraźniej nie.
Frost podrapał się po głowie i westchnął:
- Jednak muszę ci oddać rację, myliłem się na statku. Myślałem że Jennis wie co robi będąc na stanowisku Kapitana, ale im dłużej tu jesteśmy tym więcej sprawia problemów. Jak dla mnie najłatwiej by było by każdy z nas wypytał tutaj miejscową ludność i założę się że szybko byśmy znaleźli gagatka. Jednak Jennis nie chce o tym słyszeć i strasznie się rzuca do wszystkich. Mówi że ma jakiś plan, ale na razie ciężko w nią uwierzyć. Boję się że będzie chciała wydać rozkaz anihilacji miejscowej ludności... Mordowanie bezbronnych którzy nic nie zawinili, a nawet przyjęli nas z przyjaźnią nie jest czymś co bym chciał robić w najbliższej przyszłości. A ty co myślisz? Jak to się potoczy?
Re: Planeta Tihai
Wto Lip 11, 2017 3:31 pm
- Nie porównuj nas do armii, Frost, nie jesteśmy grupą wojskową. Nikt nie zmuszał nas do dołączenia, każdy z nas zrobił to nie tylko dobrowolnie, ale i z głębi serca. Dołączenie do nas nie jest takie proste jak sądzisz, nie przyjmujemy ludzi z ulicy. Nawet, jeśli ktoś twierdzi, że łączy go z nami wspólny cel, musi to też udowodnić i zostaje z nami do końca... - głos Hirn był lekko poruszony - Nie nazwałabym też naszej motywacji moralami... Myślę, że we wspólnym celu działamy w dość zgrany sposób i chcemy to robić. – powiedziała – Nie mamy też szkoleń dowódczych, bo ich nie potrzebujemy. Zachowanie Jennis wynika chyba z przykrych doświadczeń... Wiesz... To przykre, gdy się kogoś traci. Kogoś, z kim spędzało się wiele czasu i którego znało się od podszewki. Nikt z nas tego nie chce, ale to się zdarza. I to zbyt często z powodu zignorowania rozkazu. – mówiła matowym głosem. – Jennis... jest chyba zbyt niedoświadczona i za często porównuje się z Banem. On... To było coś zupełnie innego i... prawie rozpadliśmy się gdy go zabrakło. Jennis jednak nas zebrała do kupy i działamy dalej. – Hirn zastanowiła się dłużej – To jest pewna myśl. Można popytać te dziewczyny, zamiast wypytywać Wodza. Spróbuj, może zabłyśniesz przed ekipą. To ma pewne znaczenie. Pójdą za tym, kto ich poprowadzi, nie natomiast ślepo w ogień. – chrząknęła – Najważniejszy jest cel, Frost. Chcemy wiedzieć, gdzie jest ten uciekinier. Jeśli nie będzie innego wyjścia, wyciągniemy informacje siłą. Jenn raczej nie będzie stosowała niepotrzebnej agresji, a ten lud wydaje się pokojowy. Więc jak się ich trochę postresuje, pewnie w końcu puszczą parę z ust.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Planeta Tihai
Nie Lip 16, 2017 7:23 pm
Morale zawsze pozostaną moralami. Wątpił by ci ludzie, rodzina czy też nie, siedziała cicho kiedy kolejna komenda Jennis przeleje czarę goryczy. Co do zgrania to również w to wątpił. W końcu ciężko im wymyślić jakiś sensowny plan, a większość poleceń jest kierowana emocjami. Nie tykać dzikich bo jestem zazdrosna, nie zostaniemy tu na noc bo nie ma fajnych facetów dla mnie, wydrzemy informacje z wioski siłą, bo są dla mnie zbyt mili. Tak na tej planecie działała Jennis i chyba dopiero się rozkręcała.
Frost podrapał się po ogonie. To nie wyglądało jakby miała wydawać takie rozkazy "bo ją ktoś kiedyś skrzywdził". Przykre doświadczenia... każdy miał przykre doświadczenia, to nie argument dla Frosta.
Postawa Hirn była dla niego nie zrozumiała. Wcześniej nazywała Jennis suką, teraz ją broniła. Parę sekund potem zgadza się z Frostem odnośnie jego planu co do wypytania dziewczyn i powiedziała to tak jakby chciała napuścić changa na Jennis. Zmarszczył brew. Miał nadzieję że się dowie jakichś konkretów ale ci ludzie mówią zagadkami, a on nic nie rozumie.
Nie potrzebują szkoleń... heh... Wysokie mniemanie o sobie mają. Ciekawe jak poszłaby im walka przeciwko dobremu dowódcy i jego oddziałowi. Jak dla Frosta zostaliby pokonani nawet jeśli indywidualnie byliby silniejsi. Takie zdanie miał Frost obecnie. Oczywiście nie widział ich w akcji wojskowej, ale jak na razie mamy problemy z akcją w pokojowo i przyjaźnie nastawionej wiosce...
- Widzę że Jennis dopiero się uczy dowodzenia. Widzę że się stara, ale niestety jej rozkazy są podszyte emocjami. A emocje w rozkazach wywołują emocje w żołnierzach. Trzeba wiedzieć co się mówi i kiedy. Może zabłysnę, a może czekać mnie będzie sąd wojskowy. Jennis nie znosi jak się jej sprzeciwia i to mogę zrozumieć. Nie mogę zrozumieć jednak dlaczego tutaj jest tak wkurzona na cały świat. Jak na razie nie jestem pewien czy nie wyżyje się na tych ludziach właśnie z powodu emocji. No nic... Powiedziała że ma plan, a ja jestem żołnierzem. Nie będę jej wchodził w drogę nawet dla powodzenia misji. Zobaczę co wyrośnie z naszej pani Kapitan. Mnie już raczej Jennis nie będzie się słuchała, chociaż moje pomysły zazwyczaj kończyły się dobrze, jednak co do ataku na wioskę ja bym był ostrożny. Wszystko ładnie, pięknie ale nie dziwi cię coś? Oprócz młodych kobiet masz tu tylko starca oraz tych grajków. Kilku facetów na całą tą wioskę? Nie byliby wstanie tak modyfikować genetyką by zmusić się do rodzenia samych kobiet. Nie... Jeśli mnie przeczucie nie myli, wojownicy będą siedzieć poukrywani póki będziemy grzeczni. Jeśli zaczniemy rozrabiać to wojownicy ruszą by nas powstrzymać, a wtedy zacznie się bitwa. Dodatkowo nie wiadomo ile "podarków" otrzymali od innych "bogów" i nie wiadomo jak śmiercionośne to będą podarki. Jak wiadomo ile planet, tyle technologi. W porównaniu z technologią mojej rasy, rasa Sayian jest strasznie zacofana. A kto wie, czy nie było tu już ludzi z jeszcze lepszą technologią. Jak dla mnie atak jest strasznie ryzykowny ponieważ mamy strasznie mało informacji o tej planecie.
Oby obawy Frosta go myliły, ale jak na prostą misję, ich akcje robią z tego rzecz coraz bardziej problematyczną.
- Jennis i tak zrobi co zechce, a ja jej po prostu zaufam. Ja bym to załatwił inaczej, ale może ona nas czymś oryginalnym zaskoczy. W końcu to ona jest tutaj szefem. Tylko szkoda że to moja sprawność ma zależeć od jej kaprysu. - Frost westchnął, przeciągnął się i spojrzał w niebo czekając na odpowiedź Hirn.
Frost podrapał się po ogonie. To nie wyglądało jakby miała wydawać takie rozkazy "bo ją ktoś kiedyś skrzywdził". Przykre doświadczenia... każdy miał przykre doświadczenia, to nie argument dla Frosta.
Postawa Hirn była dla niego nie zrozumiała. Wcześniej nazywała Jennis suką, teraz ją broniła. Parę sekund potem zgadza się z Frostem odnośnie jego planu co do wypytania dziewczyn i powiedziała to tak jakby chciała napuścić changa na Jennis. Zmarszczył brew. Miał nadzieję że się dowie jakichś konkretów ale ci ludzie mówią zagadkami, a on nic nie rozumie.
Nie potrzebują szkoleń... heh... Wysokie mniemanie o sobie mają. Ciekawe jak poszłaby im walka przeciwko dobremu dowódcy i jego oddziałowi. Jak dla Frosta zostaliby pokonani nawet jeśli indywidualnie byliby silniejsi. Takie zdanie miał Frost obecnie. Oczywiście nie widział ich w akcji wojskowej, ale jak na razie mamy problemy z akcją w pokojowo i przyjaźnie nastawionej wiosce...
- Widzę że Jennis dopiero się uczy dowodzenia. Widzę że się stara, ale niestety jej rozkazy są podszyte emocjami. A emocje w rozkazach wywołują emocje w żołnierzach. Trzeba wiedzieć co się mówi i kiedy. Może zabłysnę, a może czekać mnie będzie sąd wojskowy. Jennis nie znosi jak się jej sprzeciwia i to mogę zrozumieć. Nie mogę zrozumieć jednak dlaczego tutaj jest tak wkurzona na cały świat. Jak na razie nie jestem pewien czy nie wyżyje się na tych ludziach właśnie z powodu emocji. No nic... Powiedziała że ma plan, a ja jestem żołnierzem. Nie będę jej wchodził w drogę nawet dla powodzenia misji. Zobaczę co wyrośnie z naszej pani Kapitan. Mnie już raczej Jennis nie będzie się słuchała, chociaż moje pomysły zazwyczaj kończyły się dobrze, jednak co do ataku na wioskę ja bym był ostrożny. Wszystko ładnie, pięknie ale nie dziwi cię coś? Oprócz młodych kobiet masz tu tylko starca oraz tych grajków. Kilku facetów na całą tą wioskę? Nie byliby wstanie tak modyfikować genetyką by zmusić się do rodzenia samych kobiet. Nie... Jeśli mnie przeczucie nie myli, wojownicy będą siedzieć poukrywani póki będziemy grzeczni. Jeśli zaczniemy rozrabiać to wojownicy ruszą by nas powstrzymać, a wtedy zacznie się bitwa. Dodatkowo nie wiadomo ile "podarków" otrzymali od innych "bogów" i nie wiadomo jak śmiercionośne to będą podarki. Jak wiadomo ile planet, tyle technologi. W porównaniu z technologią mojej rasy, rasa Sayian jest strasznie zacofana. A kto wie, czy nie było tu już ludzi z jeszcze lepszą technologią. Jak dla mnie atak jest strasznie ryzykowny ponieważ mamy strasznie mało informacji o tej planecie.
Oby obawy Frosta go myliły, ale jak na prostą misję, ich akcje robią z tego rzecz coraz bardziej problematyczną.
- Jennis i tak zrobi co zechce, a ja jej po prostu zaufam. Ja bym to załatwił inaczej, ale może ona nas czymś oryginalnym zaskoczy. W końcu to ona jest tutaj szefem. Tylko szkoda że to moja sprawność ma zależeć od jej kaprysu. - Frost westchnął, przeciągnął się i spojrzał w niebo czekając na odpowiedź Hirn.
Re: Planeta Tihai
Pon Lip 17, 2017 9:56 pm
- Frost, nie zrozum mnie źle... - popatrzyła mu w oczy skryte za okularami. – Nie mówię, że styl Jennis jest dobry. Masz rację, jest podszyty emocjami i ona wiele jeszcze nie umie. Teraz chyba rozumiesz to, co ci mówiłam na pokładzie. Kolra nie zasługiwał na batogi! – poprawiła się na miejscu - Ale rozumiem ją w pewien sposób. Nawet, jeśli moje rady obiłyby się od niej jak groch o ścianę. – Hirn położyła rękę na ramieniu Changelinga- Bo my jesteśmy jednością. Mamy tylko jeden cel... O którym Jennis ci opowiadała. Niczego tak mocno nie pragniemy jak zemsty i sprawiedliwości. I tak za Jennis jak i za ciebie czy Asgera czy Kolrę zginę w walce. Nikt z nas nie cofnie się, rozumiesz? W tym nasza jedność. Nie myśl więc o sądzie wojskowym. Nie ma u nas nic takiego. Chodzi o zaufanie i jedność. Czym innym jest niewykonanie rozkazu lub sprzeciwienie się, co naraża życie innych, a czym innym proaktywne zachowanie. Jeśli udałoby ci się dowiedzieć, gdzie chowa się nasz poszukiwany, ułatwiłbyś nam tylko wykonanie zadania. – po tych słowach Hirn odwróciła się znów przodem i mówiła dalej poważnym tonem. – Nie mieszam się w sprawy Jennis i Swena. Nie są oficjalnie razem. Ale to chyba jest trochę nieładne z jego strony, że na statku chodzi za nią, a tutaj jakby nagle mu się odwidziało... Nie raz widziałam ich w takiej... no niejednoznacznej scenie, a teraz on w sumie jest zainteresowany inną dziewczyną. Może dlatego jest taka zezłoszczona?
Muzyka ucichła, rozbrzmiały brawa, a dziewczęta zaczęły piszczeć i skakać uradowane ze swojego tańca. W mig przy Froście znów pojawiła się Tarika. Złapała go za ręce i zaczęła skakać z radości.
- Podobało? Podobało? – wykrzykiwała.
– Rozumiem twoje obawy. Jedno ci powiem. – ciągnęła Hirn, ledwie wychylając się zza uradowanej Tariki. – Swen, Buzz i Jennis na pewno będą dzisiaj wieczorem omawiać, co robić dalej. Jak chcesz, wproś się na to spotkanie i doradź im. Myślę, że Swen nie chciałby rozlewu krwi... patrząc na jego maślane oczy do tej dziewczyny. A Buzz to stary strateg, który wiele bitew z Banem przeprowadził. Zaplanują to na pewno tak, byśmy nie nacięli się na nic. W granicach przewidywalności.
Wtedy z dżungli wyłoniła się znów Jennis. Miała lekko czerwone oczy, które tuż przed dotarciem do innych jeszcze przetarła ramieniem.
- Wodzu... – zaczęła matowym tonem. Nawet dosyć spokojnym. – Dziękujemy za gościnę, ale musimy już wracać na statek... Wrócimy jutro.
Wódz popatrzył zaskoczony na Jennis. Wstał, obrócił się i popatrzył pytająco na Frosta.
- My niegościnne? Bogi niezadowolone? – dopytywał z nutką przerażenia w głosie. – Wy zostaną! Wy bawią, cała nos przed nami! My znajdziemy miejsce dla wszyscy!
- Dziękujemy, naprawdę, ale musimy dzisiaj coś jeszcze załatwić... – tłumaczyła Jennis, bez krztyny cierpliwości dla Wodza.
- Jedna noc tutaj nikogo nie zbawi, Jennis! – odezwał się Swen, puszczając swoją towarzyszkę i zbliżając się do rudowłosej.
- Chyba zapomniałeś, że nie jesteśmy tu na wakacjach! – warknęła groźnie, zaciskając pięść i również podchodząc buńczucznie bliżej do Swena.
Tubylcy, widząc całe zajście, cofnęli się o krok i patrzyli na oboje w napięciu.
- Nie dasz nam nawet odrobiny odetchnąć. Tyle przeszliśmy, to chcielibyśmy po prostu chwilę relaksu. Wszystkim nam się to należy!
- Cycki przysłoniły ci oczy! – krzyknęła wściekle Jennis, zaciskając pięści. Gotowa była w każdej chwili rzucić się do walki.
- Nie pierdol! – odkrzyknął cały czerwony Swen. Aż dyszał z nerwów. Przez chwilę widocznie wahał się, aż w końcu rzekł – Ja tu zostaję. A ty weź zmięknij wreszcie. – odszedł kilka kroków do tyłu i popatrzył na resztę ekipy. – Kto zostaje ze mną?
- Swen, wiesz, że właśnie napytałeś sobie biedy? – odparła Jennis, zakładając ręce prze sobą pewna siebie. – Możesz się jeszcze wycofać i dostać mniejszą karę za niesubordynację.
- Nie zamierzam brać udziału w tej chryi. – rzekła Hirn i dołączyła do Jennis. – Wszystkim wam sodówa uderzyła do głów.
Reszta ekipy patrzyła po sobie i czekała na krok pierwszego odważnego, który przechyli szalę na stronę Swena lub Jennis...
-
Muzyka ucichła, rozbrzmiały brawa, a dziewczęta zaczęły piszczeć i skakać uradowane ze swojego tańca. W mig przy Froście znów pojawiła się Tarika. Złapała go za ręce i zaczęła skakać z radości.
- Podobało? Podobało? – wykrzykiwała.
– Rozumiem twoje obawy. Jedno ci powiem. – ciągnęła Hirn, ledwie wychylając się zza uradowanej Tariki. – Swen, Buzz i Jennis na pewno będą dzisiaj wieczorem omawiać, co robić dalej. Jak chcesz, wproś się na to spotkanie i doradź im. Myślę, że Swen nie chciałby rozlewu krwi... patrząc na jego maślane oczy do tej dziewczyny. A Buzz to stary strateg, który wiele bitew z Banem przeprowadził. Zaplanują to na pewno tak, byśmy nie nacięli się na nic. W granicach przewidywalności.
Wtedy z dżungli wyłoniła się znów Jennis. Miała lekko czerwone oczy, które tuż przed dotarciem do innych jeszcze przetarła ramieniem.
- Wodzu... – zaczęła matowym tonem. Nawet dosyć spokojnym. – Dziękujemy za gościnę, ale musimy już wracać na statek... Wrócimy jutro.
Wódz popatrzył zaskoczony na Jennis. Wstał, obrócił się i popatrzył pytająco na Frosta.
- My niegościnne? Bogi niezadowolone? – dopytywał z nutką przerażenia w głosie. – Wy zostaną! Wy bawią, cała nos przed nami! My znajdziemy miejsce dla wszyscy!
- Dziękujemy, naprawdę, ale musimy dzisiaj coś jeszcze załatwić... – tłumaczyła Jennis, bez krztyny cierpliwości dla Wodza.
- Jedna noc tutaj nikogo nie zbawi, Jennis! – odezwał się Swen, puszczając swoją towarzyszkę i zbliżając się do rudowłosej.
- Chyba zapomniałeś, że nie jesteśmy tu na wakacjach! – warknęła groźnie, zaciskając pięść i również podchodząc buńczucznie bliżej do Swena.
Tubylcy, widząc całe zajście, cofnęli się o krok i patrzyli na oboje w napięciu.
- Nie dasz nam nawet odrobiny odetchnąć. Tyle przeszliśmy, to chcielibyśmy po prostu chwilę relaksu. Wszystkim nam się to należy!
- Cycki przysłoniły ci oczy! – krzyknęła wściekle Jennis, zaciskając pięści. Gotowa była w każdej chwili rzucić się do walki.
- Nie pierdol! – odkrzyknął cały czerwony Swen. Aż dyszał z nerwów. Przez chwilę widocznie wahał się, aż w końcu rzekł – Ja tu zostaję. A ty weź zmięknij wreszcie. – odszedł kilka kroków do tyłu i popatrzył na resztę ekipy. – Kto zostaje ze mną?
- Swen, wiesz, że właśnie napytałeś sobie biedy? – odparła Jennis, zakładając ręce prze sobą pewna siebie. – Możesz się jeszcze wycofać i dostać mniejszą karę za niesubordynację.
- Nie zamierzam brać udziału w tej chryi. – rzekła Hirn i dołączyła do Jennis. – Wszystkim wam sodówa uderzyła do głów.
Reszta ekipy patrzyła po sobie i czekała na krok pierwszego odważnego, który przechyli szalę na stronę Swena lub Jennis...
-
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Planeta Tihai
Czw Lip 20, 2017 8:23 am
Odnośnie Kolry chyba mieli inne odczucia. On nie wykonał rozkazu i poniósł karę, Frost teraz poniekąd też ale co on mógł zrobić jak tarika sama mu się pakowała na ogon. Przecież jej nie połamie za to. No ale był gotów ponieść konsekwencje. Baty w sumie nie były takie złe. Raczej rozrywać mu kolejnych kończyn nie będą. Lubił Hirn, ale jego zdaniem w tej grupie nie było jedności. Każdy tu chciał być szefem indywidualnie na swój własny sposób. Każdy głos sprzeciwu wobec kapitana to udowadniał. Co do Swena to nie miał żadnej opinii. W końcu to jego sprawa z kim jest. Frost był sam, goły i wesoły więc jakoś nie miał poczucia że kogos zdradza. Widać Jennis nie bardzo się podobało że Swen ugania sie za dupami, ale nie musi przelewać złości na całą resztę załogi.
W końcu muzyka ucichła i do niego podbiegła Tarika, złapał ja za dłonie i uśmiechnął się.
- Podobało się, bardzo. Jednakże chyba na noc nie będziemy mogli z wami. Nasz król ma inne plany niestety, a my musimy pozostać wierni królowi. - uśmiechnął się smutno i pocałował ja delikatnie w policzek.
na kolejne słowa pomyślał że może spróbować, ale czy ktoś będzie go słuchał? Wydaje mu się że na tej "naradzie" Jennis i Swen sie pozabijają, no ale zobaczymy.
W końcu z lasu wyszła Jennis. Wydawało się że płakała. Czyzby tak ją uderzyły słowa Frosta, czy to może z frustracji?
Frost mógł przewidzieć że tak może się potoczyć rozmowa z wodzem, a takze ze Swenem. Wodza jeszcze uda się udobruchać, ale Swen tak naskoczył jakby był opętany. Frost też chciałby spedzić noc w miłym, damskim towarzystwie, ale nie byli na wakacjach. A takie jawne sprzeciwianie się przypomina bunt.
Frost jednym okiem przypatrywał się to jednemu, a to drugiemu. Napiecie wisiało w powietrzu, mimo iż frost od początku wiedział za kim stanie. Chwila relaksu, jak to mówił Swen, była kusząca, ale to mogli załatwić w każdym porcie. Tarika była fajną dziewczyną i szkoda mu ją opuszczać, ale to Jennis uratowała mu życie.
Jaszczur powoli wstał z ziemi, puścił rekę Tariki, poklepał ją po policzku.
- Wrócimy jutro tariko, wszystko jest w porządku. - po czym zwrócił się do wodza. - Jesteście bardzo gościnni wodzu, jednakże bogowie mają trochę spraw na głowie i za ten czas relaksu z wami musimy nadrobić pewne sprawy. Ale nie martwcie się. Król jak i my doceniamy wasz wysiłek i dziękujemy wam za dzisiaj.
Miał nadzieję że uspokoi to chociaż trochę wodza, a następnie podszedł do Jennis. parę sekund temu Hirn opowiadała o nich że są jednością, a teraz widział jak ta cała jedność sypie się na kawałki. No cóż, tak czy inaczej wszystko pokazywało że to on miał rację w swoich wywodach.
W końcu muzyka ucichła i do niego podbiegła Tarika, złapał ja za dłonie i uśmiechnął się.
- Podobało się, bardzo. Jednakże chyba na noc nie będziemy mogli z wami. Nasz król ma inne plany niestety, a my musimy pozostać wierni królowi. - uśmiechnął się smutno i pocałował ja delikatnie w policzek.
na kolejne słowa pomyślał że może spróbować, ale czy ktoś będzie go słuchał? Wydaje mu się że na tej "naradzie" Jennis i Swen sie pozabijają, no ale zobaczymy.
W końcu z lasu wyszła Jennis. Wydawało się że płakała. Czyzby tak ją uderzyły słowa Frosta, czy to może z frustracji?
Frost mógł przewidzieć że tak może się potoczyć rozmowa z wodzem, a takze ze Swenem. Wodza jeszcze uda się udobruchać, ale Swen tak naskoczył jakby był opętany. Frost też chciałby spedzić noc w miłym, damskim towarzystwie, ale nie byli na wakacjach. A takie jawne sprzeciwianie się przypomina bunt.
Frost jednym okiem przypatrywał się to jednemu, a to drugiemu. Napiecie wisiało w powietrzu, mimo iż frost od początku wiedział za kim stanie. Chwila relaksu, jak to mówił Swen, była kusząca, ale to mogli załatwić w każdym porcie. Tarika była fajną dziewczyną i szkoda mu ją opuszczać, ale to Jennis uratowała mu życie.
Jaszczur powoli wstał z ziemi, puścił rekę Tariki, poklepał ją po policzku.
- Wrócimy jutro tariko, wszystko jest w porządku. - po czym zwrócił się do wodza. - Jesteście bardzo gościnni wodzu, jednakże bogowie mają trochę spraw na głowie i za ten czas relaksu z wami musimy nadrobić pewne sprawy. Ale nie martwcie się. Król jak i my doceniamy wasz wysiłek i dziękujemy wam za dzisiaj.
Miał nadzieję że uspokoi to chociaż trochę wodza, a następnie podszedł do Jennis. parę sekund temu Hirn opowiadała o nich że są jednością, a teraz widział jak ta cała jedność sypie się na kawałki. No cóż, tak czy inaczej wszystko pokazywało że to on miał rację w swoich wywodach.
Re: Planeta Tihai
Czw Lip 20, 2017 2:22 pm
Frost bez wahania stanął za plecami Jennis, na co ta przytaknęła lekko i uśmiechnęła się do niego. Za chwilę z tłumu wyłamał się Kolra, który również poszedł za rudowłosą.
- Mnie tam nie zależy... – powiedział z cicha, choć nie wiadomo, czy powiedział tak tylko po to, by nie dostać kolejnych batogów.
Za chwilę wszyscy mężczyźni ruszyli jak jeden mąż za Jennis, choć miny niektórych świadczyły o tym, że żałują potoku spraw.
Swen westchnął głęboko, opuścił głowę i pokiwał na prawo i lewo. Popatrzył z wyraźnym bólem serca w oczy białowłosej. Ona również nie ukrywała głębokiego rozgoryczenia. Rzuciła mu się na szyję i zaczęła płakać. Wtedy chłopak popatrzył z wyrzutem na Jennis, pocieszając tubylczankę głaskaniem po placach. Gdy się trochę uspokoiła, odsunął ją od siebie, schował jej twarz w obu swoich dłoniach i coś wyszeptał na ucho. Po tym uścisnął jeszcze tylko jej dłonie i poszedł za resztą drużyny prosto na statek...
Na statku minęło trochę czasu, zanim zwołano wszystkich znów na główny pokład. Frost widział, jak Jennis i Wąsacz zapraszają Swena na rozmowę. Toczyła się znów burzliwie, o czym świadczyły przyciszone ścianą krzyki. Potem jednak wszyscy zebrali się w poprzednim miejscu i głos zabrała Jennis.
- Jedyne, co mam wam dzisiaj do powiedzenia to, że wasze zachowanie dzisiaj było karygodne. KARYGODNE! – warknęła na wstępie. – Chyba zapomnieliście, po co tu przybyliśmy. Rozumiem, że może spodobały wam się tutejsze dziewczyny i wystarczyło mieć trochę cierpliwości i zaufania, a może sprawy nie potoczyłyby się w taki sposób... Wyszło jak wyszło, więc zdecydowaliśmy z Buzzem, że jutro wszyscy zostają na statku. Zauważcie, że Buzz też został pokarany dzisiaj i nie zgłaszał sprzeciwów. – wśród załogi rozeszły się niezadowolone szmery. – Jeśli jednak zastosujecie się do rozkazu, to po wykonaniu misji zrobimy wychodne i każdy będzie mógł spędzić dzień i noc w taki sposób, jak sobie to tylko życzy. – Jennis popatrzyła po załodze, sprawdzając, czy to ich zadowala. Niektórzy pomrukiwali tylko, ale nie buntowali się. – Dotyczy to wszystkich z wyjątkiem Swena, który najbliższe trzy dni spędzi w ładowni i na powierzchnię planet już nie wyjdzie.
Swen zrobił się cały czerwony i odruchowo strzelił KI blastem w ścianę, na której, nota bene, niejeden KI Blast już spoczął, co można było rozpoznać po wypalonej szramie.
- To jest, kurwa, jasna niesprawiedliwość! Robisz to specjalnie, Jennis, chcesz się na mnie zemścić! – wykrzyczał
- Swen, z tego, co mi opowiadała Jennis, próbowałeś doprowadzić do buntu. CO TO, KURWA, MA BYĆ? – Buzz wyraźnie również stracił panowanie nad sobą, bo podszedł do chłopaka i chwycił go za koszulkę. – Jennis i tak cię broniła, dupku zasrany. Jakby to była decyzja moja albo Bane’a, to byś był w kosmos wystrzelony, bo buntowników to nam tutaj nie potrzeba. Buntownikom nie można ufać.
Po tych słowach puścił go, a Swen podkulił ogon i wyraźnie bliski był płaczu.
- Ale... nic nie rozumiecie. Miejcie odrobinę wrażliwości, do jasnej cholery... Bardzo chciałbym się z nią jeszcze zobaczyć... – każde słowo ledwie przechodziło mu przez gardło. Ręce mu drżały. – Nigdy ... nigdy jeszcze coś takiego mi się nie przytrafiło... Mam mętlik w głowie... – rozejrzał się po reszcie zebranych. – Proszę, poprzyjcie mnie. Tylko... chociaż... na chwilę gdybym mógł się z nią zobaczyć, zanim wylecimy...- patrzył błagalnie na Frosta. – A ty, jakbyś miał się z nią już nie spotkać? Nie byłoby ci przykro?
- Mnie tam nie zależy... – powiedział z cicha, choć nie wiadomo, czy powiedział tak tylko po to, by nie dostać kolejnych batogów.
Za chwilę wszyscy mężczyźni ruszyli jak jeden mąż za Jennis, choć miny niektórych świadczyły o tym, że żałują potoku spraw.
Swen westchnął głęboko, opuścił głowę i pokiwał na prawo i lewo. Popatrzył z wyraźnym bólem serca w oczy białowłosej. Ona również nie ukrywała głębokiego rozgoryczenia. Rzuciła mu się na szyję i zaczęła płakać. Wtedy chłopak popatrzył z wyrzutem na Jennis, pocieszając tubylczankę głaskaniem po placach. Gdy się trochę uspokoiła, odsunął ją od siebie, schował jej twarz w obu swoich dłoniach i coś wyszeptał na ucho. Po tym uścisnął jeszcze tylko jej dłonie i poszedł za resztą drużyny prosto na statek...
***
Na statku minęło trochę czasu, zanim zwołano wszystkich znów na główny pokład. Frost widział, jak Jennis i Wąsacz zapraszają Swena na rozmowę. Toczyła się znów burzliwie, o czym świadczyły przyciszone ścianą krzyki. Potem jednak wszyscy zebrali się w poprzednim miejscu i głos zabrała Jennis.
- Jedyne, co mam wam dzisiaj do powiedzenia to, że wasze zachowanie dzisiaj było karygodne. KARYGODNE! – warknęła na wstępie. – Chyba zapomnieliście, po co tu przybyliśmy. Rozumiem, że może spodobały wam się tutejsze dziewczyny i wystarczyło mieć trochę cierpliwości i zaufania, a może sprawy nie potoczyłyby się w taki sposób... Wyszło jak wyszło, więc zdecydowaliśmy z Buzzem, że jutro wszyscy zostają na statku. Zauważcie, że Buzz też został pokarany dzisiaj i nie zgłaszał sprzeciwów. – wśród załogi rozeszły się niezadowolone szmery. – Jeśli jednak zastosujecie się do rozkazu, to po wykonaniu misji zrobimy wychodne i każdy będzie mógł spędzić dzień i noc w taki sposób, jak sobie to tylko życzy. – Jennis popatrzyła po załodze, sprawdzając, czy to ich zadowala. Niektórzy pomrukiwali tylko, ale nie buntowali się. – Dotyczy to wszystkich z wyjątkiem Swena, który najbliższe trzy dni spędzi w ładowni i na powierzchnię planet już nie wyjdzie.
Swen zrobił się cały czerwony i odruchowo strzelił KI blastem w ścianę, na której, nota bene, niejeden KI Blast już spoczął, co można było rozpoznać po wypalonej szramie.
- To jest, kurwa, jasna niesprawiedliwość! Robisz to specjalnie, Jennis, chcesz się na mnie zemścić! – wykrzyczał
- Swen, z tego, co mi opowiadała Jennis, próbowałeś doprowadzić do buntu. CO TO, KURWA, MA BYĆ? – Buzz wyraźnie również stracił panowanie nad sobą, bo podszedł do chłopaka i chwycił go za koszulkę. – Jennis i tak cię broniła, dupku zasrany. Jakby to była decyzja moja albo Bane’a, to byś był w kosmos wystrzelony, bo buntowników to nam tutaj nie potrzeba. Buntownikom nie można ufać.
Po tych słowach puścił go, a Swen podkulił ogon i wyraźnie bliski był płaczu.
- Ale... nic nie rozumiecie. Miejcie odrobinę wrażliwości, do jasnej cholery... Bardzo chciałbym się z nią jeszcze zobaczyć... – każde słowo ledwie przechodziło mu przez gardło. Ręce mu drżały. – Nigdy ... nigdy jeszcze coś takiego mi się nie przytrafiło... Mam mętlik w głowie... – rozejrzał się po reszcie zebranych. – Proszę, poprzyjcie mnie. Tylko... chociaż... na chwilę gdybym mógł się z nią zobaczyć, zanim wylecimy...- patrzył błagalnie na Frosta. – A ty, jakbyś miał się z nią już nie spotkać? Nie byłoby ci przykro?
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Planeta Tihai
Pią Lip 21, 2017 9:03 am
Gdy Frost stanął za plecami Jennis pierwszy raz chyba od zejścia na tą planetę, zobaczył jej uśmiech. Zawsze coś. Dziwne było jednak to że nikt z jej "bliższych" przyjaciół się nie ruszył, póki on tego nie zrobił. Widać Swen bardzo przeżył to że reszta nie stanęła za nim.
Gdy Kolra pojawił się obok, to przez myśl przeszło mu pytanie, czy dzikuski też zaczęły się przymilać do malucha? Mimo wszystko musiałby być to zabawny widok.
Wyglądało to jednak tak, jakby to od Frosta zależało za kim pójdą ludzie. Całkowicie dziwna sprawa. Chłopak pogadał jeszcze coś z białowłosą i wszyscy ruszyli na statek.
Fakt, Frost też może i by chciał zostać więcej z Tariką, ale wiedział że to jest chwilowe pożądanie. Była dla niego bardzo miła, jak niewiele osób, ale nie czuł do niej nic poza pożądaniem i zdawał sobie z tego sprawę że nie będzie przeżywał rozstania tak jak Swen.
W końcu rozpoczęło sie zebranie. tak jak przypuszczał to wszyscy dostali opieprz, ponieważ Jennis bardzo kierowała się emocjami we wszystkim co robiła.
Poniekąd plan żeby wszyscy zostali na statku był lekko dziwny. Jak wtedy mają złapać tego poszukiwanego, jak cała ekipa ma karę i zostaje w domu. No ale chyba Jennis planuje sama złapać tego zbiega? Będzie musiał zapytać. Nie mógł się jednak odezwać, gdyż to znów Swen dał się ponieść emocjom. Mocna mieszanka wybuchowa z tych małp.
Mimo wszystko to był fakt, podżegał do buntu a to było bardzo niebezpieczne. W końcu mówił juz o tym Jennis. Gdyby wtedy załoga stanęła za Swenem to by może wyszedł z tego jak bohater który sprzeciwia się uciskowi. W tej jednak sytuacji musiał poddać się karze.
Pozwolił więc by Buzz powiedział Swenowi co o nim myśli. Ciekawym było to, że ten znów zwrócił się do niego. Może dlatego, że widział że mimo wszystko dobrze bawi się z Tariką? Mimo wszystko Frost nie dał się ponieść tak jak on.
- Jasne że byłoby mi przykro. Miło mi było w towarzystwie Tariki, ale nie zawróciła mi w głowie na tyle, by jawnie sprzeciwiać się kapitanowi. Szczególnie, że od powodzenia tej misji zależy moja sprawność. Rozumiem że zawróciła ci w głowie, ale też musisz pamiętać że mamy robotę do wykonania. Jeśli już chcesz kogoś prosić, możesz tylko zwracać się do Jennis. Jeśli miałbym się przespać z tymi dzikuseczkami, to tylko po to by wyciągnąć z nich informacje które pomogą naszej misji. Tak czy inaczej, decyzja nie należy do mnie. - rozumiał postawę Swena i gdyby był zwykłym podróżnikiem jak oni to może i by patrzył inaczej na te dzikuski. Jednakże próba buntu to poważne przestępstwo, a to nie do Frosta należała decyzja. Tak czy inaczej 3 dni kary domowej za takie coś, to on powinien całować Jennis stopy, że nie kazała go rozstrzelać.
Zastanawiał się jaką karę on otrzyma? Czy może Jenn puści to w niepamięć gdyz jako jeden z pierwszych stanął po jej stronie? Gdyby to było wojsko to karę otrzymałby nieważne od tego co robiłby potem. Jednak to nie było wojsko, a Jennis szybko łapała się emocji w swych decyzjach.
Gdy Kolra pojawił się obok, to przez myśl przeszło mu pytanie, czy dzikuski też zaczęły się przymilać do malucha? Mimo wszystko musiałby być to zabawny widok.
Wyglądało to jednak tak, jakby to od Frosta zależało za kim pójdą ludzie. Całkowicie dziwna sprawa. Chłopak pogadał jeszcze coś z białowłosą i wszyscy ruszyli na statek.
Fakt, Frost też może i by chciał zostać więcej z Tariką, ale wiedział że to jest chwilowe pożądanie. Była dla niego bardzo miła, jak niewiele osób, ale nie czuł do niej nic poza pożądaniem i zdawał sobie z tego sprawę że nie będzie przeżywał rozstania tak jak Swen.
W końcu rozpoczęło sie zebranie. tak jak przypuszczał to wszyscy dostali opieprz, ponieważ Jennis bardzo kierowała się emocjami we wszystkim co robiła.
Poniekąd plan żeby wszyscy zostali na statku był lekko dziwny. Jak wtedy mają złapać tego poszukiwanego, jak cała ekipa ma karę i zostaje w domu. No ale chyba Jennis planuje sama złapać tego zbiega? Będzie musiał zapytać. Nie mógł się jednak odezwać, gdyż to znów Swen dał się ponieść emocjom. Mocna mieszanka wybuchowa z tych małp.
Mimo wszystko to był fakt, podżegał do buntu a to było bardzo niebezpieczne. W końcu mówił juz o tym Jennis. Gdyby wtedy załoga stanęła za Swenem to by może wyszedł z tego jak bohater który sprzeciwia się uciskowi. W tej jednak sytuacji musiał poddać się karze.
Pozwolił więc by Buzz powiedział Swenowi co o nim myśli. Ciekawym było to, że ten znów zwrócił się do niego. Może dlatego, że widział że mimo wszystko dobrze bawi się z Tariką? Mimo wszystko Frost nie dał się ponieść tak jak on.
- Jasne że byłoby mi przykro. Miło mi było w towarzystwie Tariki, ale nie zawróciła mi w głowie na tyle, by jawnie sprzeciwiać się kapitanowi. Szczególnie, że od powodzenia tej misji zależy moja sprawność. Rozumiem że zawróciła ci w głowie, ale też musisz pamiętać że mamy robotę do wykonania. Jeśli już chcesz kogoś prosić, możesz tylko zwracać się do Jennis. Jeśli miałbym się przespać z tymi dzikuseczkami, to tylko po to by wyciągnąć z nich informacje które pomogą naszej misji. Tak czy inaczej, decyzja nie należy do mnie. - rozumiał postawę Swena i gdyby był zwykłym podróżnikiem jak oni to może i by patrzył inaczej na te dzikuski. Jednakże próba buntu to poważne przestępstwo, a to nie do Frosta należała decyzja. Tak czy inaczej 3 dni kary domowej za takie coś, to on powinien całować Jennis stopy, że nie kazała go rozstrzelać.
Zastanawiał się jaką karę on otrzyma? Czy może Jenn puści to w niepamięć gdyz jako jeden z pierwszych stanął po jej stronie? Gdyby to było wojsko to karę otrzymałby nieważne od tego co robiłby potem. Jednak to nie było wojsko, a Jennis szybko łapała się emocji w swych decyzjach.
Re: Planeta Tihai
Pią Lip 21, 2017 11:27 am
Po słowach Frosta zapadło chwilowe milczenie. Swen czekał na poparcie kogokolwiek innego z zespołu. Widział w ich wzroku pewnego rodzaju zrozumienie. Szczególnie u Hirn. Nikt jednak nie wystąpił z szeregu ani nie zabrał głosu. Jennis natomiast wbiła wzrok w ziemię, a na jej ustach malował się głęboki żal. Dopiero po chwili podjęła głos:
- Eres, wykonaj rozkaz proszę. – powiedziała matowym głosem, nie wdając się w dyskusje.
Długowłosy, milczący chłopak wystąpił z szeregu, złapał Swena za ramię i prowadził w stronę ładowni. Mijając Jennis, Swen syczał jeszcze pod nosem.
- Jak możesz, jak możesz...
- Dobra robota, dzieciaku. – pochwalił Buzz, klepiąc Jennis po męsku po plecach. Ona na to wypuściła z siebie głośno powietrze.
- Miejsce Swena zajmuje obecnie Hirn. A jutro na misję idzie z nami Frost, ponieważ to jego dotyczy cała sprawa. Zapraszam was do kokpitu, tam pogadamy o szczegółach. – stwierdziła, po czym wraz z Buzzem ruszyli w odpowiednim kierunku.
Cała czwórka spotkała się w kokpicie, do którego drzwi zostały zamknięte. Jennis usiadła wygodnie w fotelu pilota i oparła nogi o pobliski stolik. Buzz oparł się o ścianę, Hirn stanęła właściwie w drzwiach, zakładając ręce za siebie.
- Dobra, słuchajcie. Ten cały Wódz ewidentnie za mną nie przepada i o ile nie jest wrogi, to na pewno nic mi nie powie. Nie ma sensu teraz to odkręcać i od nowa próbować mu się przypodobać. To potrwa po prostu za długo, a załoga dostała jakiegoś mózgojeba. – mówiła Jennis, wyciągając z kieszeni coś do palenia.
- Mam wrażenie, że to, co się stało ze Swenem, to rodzaj jakiejś magii. Kiedyś już zetknąłem się z czymś takim. Odpowiednio wykorzystana KI potrafiła namieszać facetowi w głowie i zamiast mózgiem zaczął myśleć przyrodzeniem. – skomentował Buzz.
- Magii, która widać nie działa na kobiety i być może też nie na Changelingi. To by się zgadzało. – poparła Hirn.
- No właśnie, dlatego chłopaki zostaną na statku. Mam nadzieję, że Buzzowi nie odwali, ale to już zawsze tylko jeden facet do ogarnięcia. – zaśmiała się Jenn, puszczając Buzzowi oczko, na które ten odpowiedział uśmiechem.
- Ja już jestem za stary, kuźka już tak nie podryga, haha. – stwierdził.
- Dobra, tak, czy inaczej, chcę iść do tego wodza i postawić sprawę jasno. Albo mówi, gdzie jest nasza zguba albo go zaraz zdetronizujemy i koronujemy mnie. Oczywiście wiadomo, musimy się jakoś zabezpieczyć. Eres umie KI Feeling, wyczuwa moc w otoczeniu. Mówił mi, że albo nie ma w okolicy żadnego zagrożenia albo potrafią maskować KI. Levellan natomiast albo nie przesiaduje na planecie albo też potrafi ukrywać KI.
- Mnie się wydaje, że samce na tej planecie to tylko przyjezdni. Służą tylko do rozpłodu, a potem albo odlatują albo zostają na wieczne wakacje. Albo ich dzieci potem ich zjadają. Nigdy nie wiadomo – stwierdził Buzz. – Więc nie spodziewam się tutaj wojowników. Chyba bym zaryzykował. No chyba, że te laseczki tutaj walczą.
- Ta jasnowłosa chyba obroniłaby się przed Jennis... – stwierdziła Hirn. – Gdyby to była prawda.
- Zastanówmy się dobrze... – zachęcała Jennis.
- Eres, wykonaj rozkaz proszę. – powiedziała matowym głosem, nie wdając się w dyskusje.
Długowłosy, milczący chłopak wystąpił z szeregu, złapał Swena za ramię i prowadził w stronę ładowni. Mijając Jennis, Swen syczał jeszcze pod nosem.
- Jak możesz, jak możesz...
- Dobra robota, dzieciaku. – pochwalił Buzz, klepiąc Jennis po męsku po plecach. Ona na to wypuściła z siebie głośno powietrze.
- Miejsce Swena zajmuje obecnie Hirn. A jutro na misję idzie z nami Frost, ponieważ to jego dotyczy cała sprawa. Zapraszam was do kokpitu, tam pogadamy o szczegółach. – stwierdziła, po czym wraz z Buzzem ruszyli w odpowiednim kierunku.
***
Cała czwórka spotkała się w kokpicie, do którego drzwi zostały zamknięte. Jennis usiadła wygodnie w fotelu pilota i oparła nogi o pobliski stolik. Buzz oparł się o ścianę, Hirn stanęła właściwie w drzwiach, zakładając ręce za siebie.
- Dobra, słuchajcie. Ten cały Wódz ewidentnie za mną nie przepada i o ile nie jest wrogi, to na pewno nic mi nie powie. Nie ma sensu teraz to odkręcać i od nowa próbować mu się przypodobać. To potrwa po prostu za długo, a załoga dostała jakiegoś mózgojeba. – mówiła Jennis, wyciągając z kieszeni coś do palenia.
- Mam wrażenie, że to, co się stało ze Swenem, to rodzaj jakiejś magii. Kiedyś już zetknąłem się z czymś takim. Odpowiednio wykorzystana KI potrafiła namieszać facetowi w głowie i zamiast mózgiem zaczął myśleć przyrodzeniem. – skomentował Buzz.
- Magii, która widać nie działa na kobiety i być może też nie na Changelingi. To by się zgadzało. – poparła Hirn.
- No właśnie, dlatego chłopaki zostaną na statku. Mam nadzieję, że Buzzowi nie odwali, ale to już zawsze tylko jeden facet do ogarnięcia. – zaśmiała się Jenn, puszczając Buzzowi oczko, na które ten odpowiedział uśmiechem.
- Ja już jestem za stary, kuźka już tak nie podryga, haha. – stwierdził.
- Dobra, tak, czy inaczej, chcę iść do tego wodza i postawić sprawę jasno. Albo mówi, gdzie jest nasza zguba albo go zaraz zdetronizujemy i koronujemy mnie. Oczywiście wiadomo, musimy się jakoś zabezpieczyć. Eres umie KI Feeling, wyczuwa moc w otoczeniu. Mówił mi, że albo nie ma w okolicy żadnego zagrożenia albo potrafią maskować KI. Levellan natomiast albo nie przesiaduje na planecie albo też potrafi ukrywać KI.
- Mnie się wydaje, że samce na tej planecie to tylko przyjezdni. Służą tylko do rozpłodu, a potem albo odlatują albo zostają na wieczne wakacje. Albo ich dzieci potem ich zjadają. Nigdy nie wiadomo – stwierdził Buzz. – Więc nie spodziewam się tutaj wojowników. Chyba bym zaryzykował. No chyba, że te laseczki tutaj walczą.
- Ta jasnowłosa chyba obroniłaby się przed Jennis... – stwierdziła Hirn. – Gdyby to była prawda.
- Zastanówmy się dobrze... – zachęcała Jennis.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Planeta Tihai
Nie Lip 23, 2017 10:13 pm
Nawet jakby Frost dał Swenowi swoja aprobatę to nic by nie zmieniło. Musiał sam to załatwić, a sprawa była między nim, a Jennis. Oczywiście wiedział, że kierują nim jakieś obiecanki od białowłosej, może upojnej noc, ale nie wiedział czy chłopak się z tego otrząśnie.
Zdziwił się jednak że Jenn zabrała go ze sobą. Nic także na razie nie mówiła o jego karze. Nie miał co oponować. Po prostu trzeba było wykonać rozkaz, a więc poszedł za nimi wszystkimi w odpowiednim kierunku.
Tak jak ostatnio ich szefowa usiadła w swoim fotelu, a jemu pozostało stać i przyglądać się od jednego do drugiego. W sumie nie wiedział, czy chce coś proponować w ogóle. Jak na razie jego ostatnia propozycja poskutkowała tylko pogorszeniem stanu Jenn.
Mimo wszystko wszyscy zaczęli rozmawiać więc i on musiał dorzucić swoje trzy grosze. Tak jak przypuszczał plan Jennis miał tyle luk co ser szwajcarski dziur. Oczywiście nie może go podważyć, bo ta znów będzie pluć jadem i się dąsać.
- Cóż, nawet jeśli samcami byliby tylko faceci którzy tu przyjeżdżają, to co robią z dziećmi mężczyznami? Zjadają swoich synów, czy robią im operację zmiany płci? Czy moze jest to rasa w której rodzą się same kobiety? Nic nie wiem o tej rasie, a skoro nie mieszkają na Ziemi, to może tylko przypominają was i Ziemian. Co do magii to raczej jestem sceptyczny, one są po prostu bardzo ładne, młode i chętne więc głupi by nie skorzystał, a Swenowi ewidentnie odbiło.
Po tej chwili zrobił przerwę i przyjrzał się wszystkim.
- Mam inna propozycję. Widać że wódz mnie lubi, a za tobą nie przepada. Może mi powie gdzie jest nasz zbieg? Napiję się z nim piwa i zmięknie. Tylko nie wiem czy nie będzie chciał ode mnie niczego w zamian... Ten starzec jest cwany. Dziewczyny i Buzz w tym czasie by pytały dziewczyn w wiosce kiedy wódz byłby zajęty? Skoro na was ich czar nie działa to może dogadacie się jak samica z samicą? Oczywiście można koronować Jennis, ale nie jestem pewien czy kobiety by się słuchały wodza kobiety i dalej byśmy byli w martwym punkcie, a czas ucieka. - rzekł swoją propozycję patrząc na Jenn. - Tak czy inaczej zrobimy jak zechcesz, ale zastanówmy się czy oni nie mają środków zapobiegawczych przed walką? Piękna planeta, z pięknymi samicami które wprost nadają się na niewolnice. Zakładamy naiwnie że nikt nigdy nie próbował ich zniewolić? Oni muszą coś ukrywać, na wypadek gdyby "bogowie" wpadli w szał.
Zrobią tak jak postanowi Jennis, ale skoro sama zachęcała do podzielenia się pomysłami, to Frost jak zawsze powiedział swój plan. Ciekawe czy inni będą mieli coś do powiedzenia. Bo Jennis jak zawsze dążyła do rozwiązania siłowego. Od reszty jakichkolwiek planów jeszcze nigdy jeszcze nie usłyszał.
Zdziwił się jednak że Jenn zabrała go ze sobą. Nic także na razie nie mówiła o jego karze. Nie miał co oponować. Po prostu trzeba było wykonać rozkaz, a więc poszedł za nimi wszystkimi w odpowiednim kierunku.
Tak jak ostatnio ich szefowa usiadła w swoim fotelu, a jemu pozostało stać i przyglądać się od jednego do drugiego. W sumie nie wiedział, czy chce coś proponować w ogóle. Jak na razie jego ostatnia propozycja poskutkowała tylko pogorszeniem stanu Jenn.
Mimo wszystko wszyscy zaczęli rozmawiać więc i on musiał dorzucić swoje trzy grosze. Tak jak przypuszczał plan Jennis miał tyle luk co ser szwajcarski dziur. Oczywiście nie może go podważyć, bo ta znów będzie pluć jadem i się dąsać.
- Cóż, nawet jeśli samcami byliby tylko faceci którzy tu przyjeżdżają, to co robią z dziećmi mężczyznami? Zjadają swoich synów, czy robią im operację zmiany płci? Czy moze jest to rasa w której rodzą się same kobiety? Nic nie wiem o tej rasie, a skoro nie mieszkają na Ziemi, to może tylko przypominają was i Ziemian. Co do magii to raczej jestem sceptyczny, one są po prostu bardzo ładne, młode i chętne więc głupi by nie skorzystał, a Swenowi ewidentnie odbiło.
Po tej chwili zrobił przerwę i przyjrzał się wszystkim.
- Mam inna propozycję. Widać że wódz mnie lubi, a za tobą nie przepada. Może mi powie gdzie jest nasz zbieg? Napiję się z nim piwa i zmięknie. Tylko nie wiem czy nie będzie chciał ode mnie niczego w zamian... Ten starzec jest cwany. Dziewczyny i Buzz w tym czasie by pytały dziewczyn w wiosce kiedy wódz byłby zajęty? Skoro na was ich czar nie działa to może dogadacie się jak samica z samicą? Oczywiście można koronować Jennis, ale nie jestem pewien czy kobiety by się słuchały wodza kobiety i dalej byśmy byli w martwym punkcie, a czas ucieka. - rzekł swoją propozycję patrząc na Jenn. - Tak czy inaczej zrobimy jak zechcesz, ale zastanówmy się czy oni nie mają środków zapobiegawczych przed walką? Piękna planeta, z pięknymi samicami które wprost nadają się na niewolnice. Zakładamy naiwnie że nikt nigdy nie próbował ich zniewolić? Oni muszą coś ukrywać, na wypadek gdyby "bogowie" wpadli w szał.
Zrobią tak jak postanowi Jennis, ale skoro sama zachęcała do podzielenia się pomysłami, to Frost jak zawsze powiedział swój plan. Ciekawe czy inni będą mieli coś do powiedzenia. Bo Jennis jak zawsze dążyła do rozwiązania siłowego. Od reszty jakichkolwiek planów jeszcze nigdy jeszcze nie usłyszał.
Re: Planeta Tihai
Pon Lip 24, 2017 1:24 pm
Zapadło milczenie. Wszyscy przyglądali się Jennis, która zmarszczyła usta i przewróciła oczami.
- No tak, bo wszystkie dziewczyny są łatwe i chętne i do tego piękne. – burknęła, wypuszczając z ust dym. – Nie sądzisz, że ich entuzjazm jest trochę nad wyraz? Rzuciły się na chłopaków jak na świeże bułeczki, a powiedzmy sobie szczerze – nie wszyscy to wcielenie Apolla. – zaśmiała się szyderczo. – Jacyś samce tam grali na bębnach... Nie wiem, co z nimi robią. W sumie może i są gdzieś pochowani. No jest takie ryzyko... – przyznała niechętnie.
- Mogą ukrywać KI. Levellan na pewno to robi. Chyba, że już go tutaj w ogóle nie ma. – przyznał Buzz.
- Mnie za to śmierdzi fakt, że te dziewczyny tak się na chłopaków rzuciły. Bo ok, rozumiem jakieś dziwki w porcie, bo chcą zarobić, ale takie sobie dziewusie? No i zapłodnienie w ramach daru? Serio? – ciągnęła dalej Jennis, trochę ignorując Buzza.
- Nie wiemy nic o tej rasie, tu przyznam Frostowi rację. Ale to również znaczy, że spanie z tymi dziewczynami może być ryzykowne... – wyraziła swoje zdanie Hirn. – Może cię to bawi, Frost, ale to wcale zabawne nie jest i może być tak, że zabijają mężczyn...
- Ten cały Wódz mógł być wkurwiony też, bo nie poszło z nami tak łatwo jak z innymi naiwniakami, którzy przylatują na tę planetę. Zamiast od razu zajebać ‘króla’, okazało się, że to laska i plan wziął w łeb. Nie wiem, czy to w ogóle prawdopodobne, ale gdzieś tam możliwe. – stwierdził Buzz, który chyba naoglądał się w życiu wielu dziwnych pornosów.
- I jak wyjaśnisz, że Swenowi tak się pomieszało w głowie? – zapytała Jennis. Każde słowo ledwie wycedziła. – Generalnie to on raczej strategicznie działa. Jeszcze nie widziałam, żeby jakaś laska tak mu namieszała w głowie.
- No wiesz, Jenn, on jest trochę taki podrywacz... – stwierdziła Hirn ostrożnie.
- No może podrywacz, ale właśnie chyba nigdy nie było odwrotnie... – skomentowała Jenn. – Ale dobra, jakie ja widzę problemy z twoim pomysłem? Przede wszystkim ten Wódz MOŻE ci powie. A nam dziewczyny MOŻE powiedzą. A co, jeśli nie powiedzą? Jaki masz wtedy pomysł? Pewnie podobny do mojego i koło się zamyka. Osobiście czuję pismo nosem, że coś się święci na tej planecie. Oni coś knują. Każdy dzień zwłoki może nam zaszkodzić. Więc przekonaj mnie, że warto spróbować i dać ci tej jeden dodatkowy dzień na próby przekonania Wodza i wioskowych.
- No tak, bo wszystkie dziewczyny są łatwe i chętne i do tego piękne. – burknęła, wypuszczając z ust dym. – Nie sądzisz, że ich entuzjazm jest trochę nad wyraz? Rzuciły się na chłopaków jak na świeże bułeczki, a powiedzmy sobie szczerze – nie wszyscy to wcielenie Apolla. – zaśmiała się szyderczo. – Jacyś samce tam grali na bębnach... Nie wiem, co z nimi robią. W sumie może i są gdzieś pochowani. No jest takie ryzyko... – przyznała niechętnie.
- Mogą ukrywać KI. Levellan na pewno to robi. Chyba, że już go tutaj w ogóle nie ma. – przyznał Buzz.
- Mnie za to śmierdzi fakt, że te dziewczyny tak się na chłopaków rzuciły. Bo ok, rozumiem jakieś dziwki w porcie, bo chcą zarobić, ale takie sobie dziewusie? No i zapłodnienie w ramach daru? Serio? – ciągnęła dalej Jennis, trochę ignorując Buzza.
- Nie wiemy nic o tej rasie, tu przyznam Frostowi rację. Ale to również znaczy, że spanie z tymi dziewczynami może być ryzykowne... – wyraziła swoje zdanie Hirn. – Może cię to bawi, Frost, ale to wcale zabawne nie jest i może być tak, że zabijają mężczyn...
- Ten cały Wódz mógł być wkurwiony też, bo nie poszło z nami tak łatwo jak z innymi naiwniakami, którzy przylatują na tę planetę. Zamiast od razu zajebać ‘króla’, okazało się, że to laska i plan wziął w łeb. Nie wiem, czy to w ogóle prawdopodobne, ale gdzieś tam możliwe. – stwierdził Buzz, który chyba naoglądał się w życiu wielu dziwnych pornosów.
- I jak wyjaśnisz, że Swenowi tak się pomieszało w głowie? – zapytała Jennis. Każde słowo ledwie wycedziła. – Generalnie to on raczej strategicznie działa. Jeszcze nie widziałam, żeby jakaś laska tak mu namieszała w głowie.
- No wiesz, Jenn, on jest trochę taki podrywacz... – stwierdziła Hirn ostrożnie.
- No może podrywacz, ale właśnie chyba nigdy nie było odwrotnie... – skomentowała Jenn. – Ale dobra, jakie ja widzę problemy z twoim pomysłem? Przede wszystkim ten Wódz MOŻE ci powie. A nam dziewczyny MOŻE powiedzą. A co, jeśli nie powiedzą? Jaki masz wtedy pomysł? Pewnie podobny do mojego i koło się zamyka. Osobiście czuję pismo nosem, że coś się święci na tej planecie. Oni coś knują. Każdy dzień zwłoki może nam zaszkodzić. Więc przekonaj mnie, że warto spróbować i dać ci tej jeden dodatkowy dzień na próby przekonania Wodza i wioskowych.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Planeta Tihai
Sro Lip 26, 2017 8:00 pm
-Oczywiście że może to być wszystko na pokaz. Uśpić czujność, oszołomić i gdzieś zaciągnąć na jakieś obrządki ku czci ich bogów. Jednak to wszystko spekulacje. Jeśli zrobią coś co nam zagrozi to możemy sie z nimi rozprawić, ale jak na razie nic nie zrobili więc można być czujnym ale nie można ich oskarżac o coś czego może nie robią. A co do zapłodnienia, to może jest im to do czegoś potrzebne i wodzowie wioski tak je wychowywali. Nie są zbyt rozwiniętą cywilizacją. Byle błazen mógłby im do głowy gnoju nawrzucać, a one w to uwierzą, bo on jest ich ojcem. - odpowiedział na wątpliwości Jennie. - Młode umysły są bardzo podatne na czynniki zewnętrzne. Mnie też to nie bawi, bo to o moje ręce i nogi tu chodzi Hirn.
Frost założył ręce na piersi i puścił luzem ogon który zaczął myszkować sobie bezwładnie za nim.
- Co do Swena, to nie możesz zakładać że jest niepoczytalny, bo ktoś rzucił na niego urok. Mało prawdopodobne, gdyż reszta zachowuje się normalnie, a też mieli do czynienia z tymi dziewczynami. Tak, mój pomysł nie jest lepszy niż twój, ale mój nawet jakby nie wypalił to możemy przejść do mojego, ale odwrotnie to nie zadziała. Równie dobrze możemy puścić załogę by poszła spalić tą wioskę i przeszukać siłą każdą chatę w poszukiwaniu zbiega. Tyle że nasi raczej nie będą zadowoleni z takiego rozkazu. Tak czy inaczej, ty decydujesz ale powiedz mi jedno. Ty jako jedyna miałaś "bliższy" kontakt z dziewczyną z tej wioski. - wspomniał o jej pójściu do córki wodza. - Możesz nam powiedzieć czy zauważyłaś w jej zachowaniu coś podejrzanego i co tam zaszło? Oczywiście w celach informacyjnych.
Wiedział że to ostatnie pytanie sprawi że Jenn poczuje się nieswojo i pewnie nawet zgromi go wzrokiem, ale jak na razie jest jedyną osobą która wykonała ten "zwiad". W sumie to ona tez odpowiadała że nie mają żadnych informacji o tej wiosce ani okolicach po całym dniu stania tutaj. Zakazy ich obezwładniły.
Frost założył ręce na piersi i puścił luzem ogon który zaczął myszkować sobie bezwładnie za nim.
- Co do Swena, to nie możesz zakładać że jest niepoczytalny, bo ktoś rzucił na niego urok. Mało prawdopodobne, gdyż reszta zachowuje się normalnie, a też mieli do czynienia z tymi dziewczynami. Tak, mój pomysł nie jest lepszy niż twój, ale mój nawet jakby nie wypalił to możemy przejść do mojego, ale odwrotnie to nie zadziała. Równie dobrze możemy puścić załogę by poszła spalić tą wioskę i przeszukać siłą każdą chatę w poszukiwaniu zbiega. Tyle że nasi raczej nie będą zadowoleni z takiego rozkazu. Tak czy inaczej, ty decydujesz ale powiedz mi jedno. Ty jako jedyna miałaś "bliższy" kontakt z dziewczyną z tej wioski. - wspomniał o jej pójściu do córki wodza. - Możesz nam powiedzieć czy zauważyłaś w jej zachowaniu coś podejrzanego i co tam zaszło? Oczywiście w celach informacyjnych.
Wiedział że to ostatnie pytanie sprawi że Jenn poczuje się nieswojo i pewnie nawet zgromi go wzrokiem, ale jak na razie jest jedyną osobą która wykonała ten "zwiad". W sumie to ona tez odpowiadała że nie mają żadnych informacji o tej wiosce ani okolicach po całym dniu stania tutaj. Zakazy ich obezwładniły.
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach