Eggroot [Układ Ufryg]
+2
KOŚCI
Kurisu
6 posters
Eggroot [Układ Ufryg]
Sob Mar 11, 2017 10:32 am
First topic message reminder :
Proszę jeszcze nie pisać postów w tym temacie, informacje będą przekazywane na PW, bądź pokażą się w następnym poście wprowadzającym do przygody. ~ Vvien
Zawracaj wędrowcze, bo poza skałami dryfującymi po przestrzeni kosmicznej, nic tu nie uświadczysz.
- Znane cytaty:
- " - Do wszystkich jednostek w układzie słonecznym, dowództwo nakazuje niezwłocznie zatrzymanie wszelkich działań w tamtejszym rejonie na rzecz udzielenia wsparcia dla oddziału Beeko w układzie Yfryg, planeta Eggroot. Sprawie nadano wysoki priorytet, niesubordynacja będzie surowo karana. -" ~Reichi Captain Rezun.
"-Kamień wieczności jest zapewniony mieszkańcom Eggroot, a czeluść wieczności jest zapewniona wszystkim poza Eggroot'owskim generacjom -" ~Natto Veteran Pandane, oddział Beeko.
"-Ile half-saiyan potrzeba do wkręcenia żarówki? Zero, bo ugrzęzną w tym bagnie, niżeli podołają temu zadaniu. -" ~Jakieś kapryśne winogronką, oddział Beeko.
- Wygląd planety Eggroot:
Proszę jeszcze nie pisać postów w tym temacie, informacje będą przekazywane na PW, bądź pokażą się w następnym poście wprowadzającym do przygody. ~ Vvien
Zawracaj wędrowcze, bo poza skałami dryfującymi po przestrzeni kosmicznej, nic tu nie uświadczysz.
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Nie Paź 22, 2017 11:16 am
2:48!
Ścieżka Raziela:
-Ładowanie standardowo trwa do pięciu minut, ale przeciążę system by naładowało w minutę, dlatego uważaj gdzie mnie dotykasz. - padła pierwsza odpowiedź, a za nią następna.
-Przenieś mój mózg do sektora lewej piersi gdzie jest system zapalający prototypowy promień śmierci, następnie umieść mój mózg z powrotem na miejsce bym mogła normalnie funkcjonować resztą ciała. - padła druga odpowiedź, a za nią następna, już ostatnia.
-Nie, szansa wynosi jakieś osiemdziesiąt osiem procent. - padła trzecia odpowiedź, a Veloko po raz ostatni sięgnęła do konsoli i wpisała niezrozumiałą dla Raziela komendę.
-Jesteś z Camoli ma znacznie bardziej manualnie dłonie do tego typu prac, możliwe, że też mogłaby ci pomóc. Niektóre moje komponenty są bardzo delikatne...- Veloko wyłączyła się, już wcześniej miało to się stać, ale nagła wiązka energii przeszyła jej ciało, a stopy metali zaczęły stopniowo się nagrzewać, aż po dziesięciu sekundach zrobiła się jasno czerwona na strukturze.
-Co teraz? ke~? - spytała Camoli nie rozumiejąc praktycznie połowy tego co powiedziała ciocia Veloko.
Raziel zerknął na książkę dla przygłupów, bo jakże by inaczej można było określić osoby sięgające po ten kawałek lektury na pierwszym miejscu. Przeskoczył pierwsze dziesięć stron wprowadzenia w ciągu zaledwie parę sekund i zdał sobie sprawę, że w zupełności nie rozumie co zostało napisane. W końcu na dalszych stronach znalazły się zbawienne obrazki, choć tekstu nie rozumiał był w stanie określić następującą sylwetkę ciała androida.
Podkład muzyczny - we wnętrzu Veloko
_______####________
______##+E+#_______
______#O#+O#_______
______###++#_______
_______####________
________%%_________
_____##%H%###____
____##_#PS#DR_##___
____##_^^#^^_##___
___##__#####_##__
___##_#&%&&&#_##__
___##_####_##__
__#R#_######_#R#_
___##__##_##__##__
_______###_##______
______##__##_______
______##__##_______
______#JJ__#JJ_______
______##__##_______
______##__##_______
______##__##_______
______SB#__SB#______
______##+E+#_______
______#O#+O#_______
______###++#_______
_______####________
________%%_________
_____##%H%###____
____##_#PS#DR_##___
____##_^^#^^_##___
___##__#####_##__
___##_#&%&&&#_##__
___##_##
__#R#_######_#R#_
___##__##_##__##__
_______###_##______
______##__##_______
______##__##_______
______#JJ__#JJ_______
______##__##_______
______##__##_______
______##__##_______
______SB#__SB#______
Gdzie znajduje się mózg boskich androidów?
Odp: Każdy android charakteryzuje się własną konstrukcją zależną od zdefiniowanej roli, jednakże najważniejsze jest by jedyna żywa tkanka całej jednostki znajdowała się w podobnym dystansie do większości najważniejszych sektorów. Dla przykładu głowa, szyja, tors, pachwina. Miejsce to musi być silnie opancerzone, jako iż uszkodzenie tkanki powoduje całkowitą dezaktywacje androida, a w efekcie jego nagły zgon. Popularne jest by mózg znajdował się stosunkowo blisko modułów tarcz personalnych. Jako, iż mija najmniejszy odcinek czasu między mózgiem, a systemu obronnego do aktywacji tarcz o funkcji ochronnej.
Do czego służą tarcze personalne?
Odp: Do ochrony przed potencjalnie złowrogim ki tudzież energią kinetyczną. Powlekają one całe ciało i są często niewidoczne dla przeciętnego przedstawiciela jednej z znanych nam kosmicznych ras. Starsze modele używają tarcze do utrzymywania jedności ciała w ryzach, gdy uszkodzenia są zbyt poważne. Nowsze modele są ze znacznie doskonalszych stopów metali i najczęściej są zbyt wytrzymałe by była konieczność implementacji tak awaryjnej formy utrzymywania ciała w jednolitej formie.
To udało się zrozumieć Razielowi, w każdym razie ma wrażenie, że było to pisane niemrawo, jakoby inteligentnej istocie było zbyt trudno przedstawić skomplikowane procesy w przyswajalnej formie dla osobnika o przeciętnej inteligencji.
OOC:
Określ położenie mózgu i dostań się do niego dowolną metodą. Uważaj co dotykasz.
Ścieżka Shadowa:
Stworzenie dotkliwie poczuło uderzenia, jak Shadow szarpał się mimo trzech mięsistych rąk trzymających go w ryzach. Dziewczynka szczególnie odczuła uderzenia i między kolejnym słowem wzywającym o pomoc dało się dosłyszeć także chlipanie, jakoby maltretował biedne i bezbronne dziecko. Ssajka duchodajka w końcu stanęła w ogniu, a w co raz mniej gęstej atmosferze dało się poczuć jeszcze swąd palonej zgnilizny. Krople potu spływały ciurkiem po saiyaninie, robiło się tutaj wyjątkowo gorącą i równie dobrze to on mógł się w każdej chwili zająć ogniem.
-Pomocy!~- załamywany głos pół saiyańskiej dziewczynki rozbrzmiał, jak próbowała stopniowo złapać powietrza. Sińce na jej twarzy i spływająca krew z nosa sygnalizowały o szczególnym okrucieństwie ze strony Shadowa. Paszcze rozwarły się raz jeszcze, a wojownik poczuł, jak siły zaczęły go opuszczać. Mimo, że atmosfera od miotaczy ognia była wyjątkowo gorąca, to czuł we wnętrzu ciała przenikliwy mróz. Na dodatek ponownie pięć kończyn go pochwyciło, zatrzymując jego dwie nogi, ręce oraz głowę od wszelkich potencjalnych działań. Mógł najwyżej swoją dłonią sięgnąć scoutera.
Kapsuła dalej się kiwała, ale zaczęła powoli staczać się po pozostałościach świątynnego korytarza ku przepaści.
OOC:
Ssajka duchodajka zadaje 1280 obrażeń dla ki Shadowa.
Siła:???
Szybkość:???
Wytrzymałość:???
Energia:???
5578/12000 punktów życia / 2 - istota zaczyna rozdzielać się na dwa byty, możesz atakować tylko jeden byt naraz.
2239/6000 dziewczynka wołająca pomocy
2239/6000 ssajka duchodajka
Istota nie ma żadnej przewagi nad Shadowem, ale Shadow nie ma przewagi nad nią w formie SSJ.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Pon Paź 23, 2017 8:06 pm
Raziel wysłuchał odpowiedzi na jego pytania i jakoś nie poprawiły mu humoru. Wręcz przeciwnie. Zaczął się stresować, bo nigdy nie miał doczynienia za czymś takim. Rozwalanie robotów i podbijanie planet to była drobnostka. Jednak bawienie się w mechanika jakiejś zaawansowanej maszyny, która jeszcze za bardzo nie potrafiła mu pomóc i liczyła, że wszystko zrobi nie było jego ulubionym zajęciem. Przecież on jest wojownikiem, a nie pieprzonym inżynierem.
- Teraz? Postaramy się zrobić coś, by nie wysadzić tej całej planety. – powiedział Zahne do Camoli, wertując książkę i czytając opisy dotyczące mózgu androida. I albo był taki głupi, albo autor tej książki nie umiał przekazywać wiedzy, bo ostatecznie chuja zrozumiał. Przynajmniej miał jakiś obrazek poglądowy, ale mało co mu dawał. Gdyby tylko był tutaj ktoś kto ogarnia cybernetykę, inżynierię, albo cokolwiek z tych dziedzin. Eve byłaby idealna do tego, ale niestety siedziała na Vegecie i pewnie tworzyła kolejny statek, albo inny pancerz, który ma chronić dupska żołnierzy. Przydałaby mu się teraz, tylko jak ją … w tym momencie w filmach animowanych pojawiała się nad głową bohatera żarówka i Raziel też tak po części się czuł.
- Odbierz, odbierz. – mruczał pod nosem szukając sygnału Eve i łącząc się z nią. W oczekiwaniu, które umilała mu muzyczka grająca u niej skanował zdjęcia i opisy, by móc jej przesłać to od razu.
- Eve, potrzebuję twojej pomocy. – powiedział, gdy tylko usłyszał jej głos. – Jestem na planecie, która zaraz wyleci w powietrze, chyba że naprawdę robota, który może pomóc. Wysyłam ci skan obrazu i stron podręcznika. Muszę znaleźć jej mózg i tarcze
personalne.
Mówił dość szybko, ale chciał przekazać informacje jak najszybciej. Teraz liczyła się każda sekunda. Może warto tu sprowadzić swoją kapsułę? W razie czego.
- Teraz? Postaramy się zrobić coś, by nie wysadzić tej całej planety. – powiedział Zahne do Camoli, wertując książkę i czytając opisy dotyczące mózgu androida. I albo był taki głupi, albo autor tej książki nie umiał przekazywać wiedzy, bo ostatecznie chuja zrozumiał. Przynajmniej miał jakiś obrazek poglądowy, ale mało co mu dawał. Gdyby tylko był tutaj ktoś kto ogarnia cybernetykę, inżynierię, albo cokolwiek z tych dziedzin. Eve byłaby idealna do tego, ale niestety siedziała na Vegecie i pewnie tworzyła kolejny statek, albo inny pancerz, który ma chronić dupska żołnierzy. Przydałaby mu się teraz, tylko jak ją … w tym momencie w filmach animowanych pojawiała się nad głową bohatera żarówka i Raziel też tak po części się czuł.
- Odbierz, odbierz. – mruczał pod nosem szukając sygnału Eve i łącząc się z nią. W oczekiwaniu, które umilała mu muzyczka grająca u niej skanował zdjęcia i opisy, by móc jej przesłać to od razu.
- Eve, potrzebuję twojej pomocy. – powiedział, gdy tylko usłyszał jej głos. – Jestem na planecie, która zaraz wyleci w powietrze, chyba że naprawdę robota, który może pomóc. Wysyłam ci skan obrazu i stron podręcznika. Muszę znaleźć jej mózg i tarcze
personalne.
Mówił dość szybko, ale chciał przekazać informacje jak najszybciej. Teraz liczyła się każda sekunda. Może warto tu sprowadzić swoją kapsułę? W razie czego.
- Joker
- Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015
Identification Number
HP:
(2100/2100)
KI:
(0/0)
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Pon Paź 23, 2017 10:25 pm
Walka szła dalej, a czas do końca świata się kończył ! w życiu małp się nie przelewa, niektóre jedzą z głów innych, niektóre skaczą po drzewach, a niektóre właśnie przeżywają swoją śmierć. Atmosfera była gorąca, ale potworek postanowił że schłodzi swojego ,,towarzysza''. Nie podobało mu się to, dodatkowo został związany aby czasem nie mógł uciec. Jego energia Ki znacząco wyszczuplała ale to nic z czym nie można sobie nie poradzić. Tymczasem ten dziwny stwór zaczął się zmieniać, oddzielił się od tej dziewczynki. To nawet lepiej, wpadł na pomysł jak go teraz skasować. Dawno temu, podczas walki z demonem przeformował Ki sworda w coś innego. Wtedy zrobił z nich szpony którymi nieźle pociął wspomnianego wyżej. Ale teraz mu się to nie przyda. wyobraził to sobie bardzo szybko. Nie będzie to łatwe ale trzeba spróbować, wtedy w niektórych miejscach na jego rękach zaczęły się pojawiać czarne punkty, zaczęło się coś z nich wyłaniać. Wtedy nagle wyskoczyły z nich ostrza !, Dzięki temu mógł się uwolnić zbliżając swoje dłonie, przeciął więzy na nogach i ruszył do akcji niczym buldog chcący ugryźć kogoś w dupę. Zbliżył się do tego i machnął rękami, kolejne macki padły jak długie na ziemię. Następnie wyrzucił swą prawą pięść do przodu i Przekręcając ją narobił niezłych szkód. Ciął dalej coraz szybciej, ta walka miała swoje plusy gdyż miał okazję się rozwinąć. Ciął to oko zadrapując je a potem znowu, i znowu i znowu. Powtarzał tą czynność tak jak Gesslerowa miesza w garnku w rewolucji, potem zaczął skakać po tym czymś wgniatając to w glebę niczym młot pneumatyczny robi dziurę na budowie wytrzeźwiałki. upewnił się że dokonał swoje dzieło z taką profesjonalnością że można by go pochwalić. Krzyknął -To coś zostało zniszczone, a teraz nas wpuście W końcu została jeszcze tylko ta dziewczynka. -Przepraszam, za to że zrobiłem ci krzywdę- Powiedział do niej drapiąc się po głowie. W końcu sam z siebie nie uderzył by bezbronnego dziecka.
Occ:
Ki Sword = 0 HP dla ssącej,
Dziewczynka żyję
Moje HP= Tyle ile było
Ki= 2549- 1280-75= 1194
Occ:
Ki Sword = 0 HP dla ssącej,
Dziewczynka żyję
Moje HP= Tyle ile było
Ki= 2549- 1280-75= 1194
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Sob Paź 28, 2017 10:45 pm
2:22!
Ścieżka Raziela:
Głowiąc się nad skomplikowanym mechanizmem i czekając na odpowiedź od znajomej mógł poczuć, że ostatnie jaszczurze, jak również saiyańskie życie opuściło atmosferę tej planety. Wszyscy uciekli, czyżby w ostatnich sekundach tejże planety został zupełnie sam? Jedynie mógł poczuć w pobliżu obecność Camoli, która to zeszła z niego i zaczęła się rozglądać wokół z zaciekawieniem, szczególnie przykuło jej uwagę ogromne łóżko na którym to postanowiła chwile poskakać.
Podkład muzyczny - we wnętrzu Veloko
_______####________
______##+E+#_______
______#O#+O#_______
______###++#_______
_______####________
________%%_________
_____##%H%###____
____##_#PS#DR_##___
____##_^^#^^_##___
___##__#####_##__
___##_#&%&&&#_##__
___##_####_##__
__#R#_######_#R#_
___##__##_##__##__
_______###_##______
______##__##_______
______##__##_______
______#JJ__#JJ_______
______##__##_______
______##__##_______
______##__##_______
______SB#__SB#______
______##+E+#_______
______#O#+O#_______
______###++#_______
_______####________
________%%_________
_____##%H%###____
____##_#PS#DR_##___
____##_^^#^^_##___
___##__#####_##__
___##_#&%&&&#_##__
___##_##
__#R#_######_#R#_
___##__##_##__##__
_______###_##______
______##__##_______
______##__##_______
______#JJ__#JJ_______
______##__##_______
______##__##_______
______##__##_______
______SB#__SB#______
Odpowiedź była szybka, bo składała się ze skrótu i paru słów: PS - Personal Shield / Tarcze personalne. To powinno mu wystarczyć, choć za wiadomością kryła się znacznie dłuższa treść. Niestety obecne warunki temu nie sprzyjały i scouter zaczął szwankować w kwestiach sygnału.
Po kolejnych cennych sekundach kolejne fragmenty wiadomości dotarły:
Maszyny identyfikują jednostkę przetwarzającą komendy jako mózg, ale w środowisku inżynieryjnym częściej jest określany jako serce tudzież rdzeń.
OOC:
Określ położenie mózgu i dostań się do niego dowolną metodą. Uważaj co dotykasz.
Ścieżka Shadowa:
-Pomooooocy - przeciągnęła melodyjnie jedno, jedyne słowo mające wzbudzić w każdej istocie skruchę. Ostrze ki sword uformowało się w szpony, ale to właśnie wtedy Shadow poczuł ukłucie w ciele i nienaturalne zmęczenie. Jego ostre narzędzie rozsypało się na pył, bowiem zbyt wcześniej skoncentrował ki w tą samą formę, a w następstwie zdestabilizowała się. Sądził, że wykonał cięcia, ale nie był pewny, czy to z jego winy tudzież kogoś mu zupełnie obcego. Miał wizje, jakoby stworzenie zostało pocięte, a następnie już jedynie obserwował, gdy mięsna bestia ze krzykiem próbowała chwycić się czegokolwiek i legła w przepaść. Nie mógł już oddychać, właśnie znajdowali się na tyle wysoko, że obecność tlenu jest znikoma.
-Po...mo...cy - dziecko dyszało najwyraźniej także odczuwając pierwsze efekty niedotlenienia. Miała przymknięte oczy i po omacku próbowała się chwycić jakiejkolwiek szczeliny we świątynnych płytach. Pochwycił ją za rękę, poczuł miłe ciepło, a na jego głos zamilkła. Poczuł wiązkę energii ki tak mu znajomą, że dało się poczuć z dziewczynką nienaturalną więź. Wrota otworzyły się, być może jaszczury się ulitowały, a może nie mogły uwierzyć temu co same dojrzały.
Shadow oraz dziecko mogło odetchnąć z ulgą we wnętrzu świątyni. Elektroniczne blipy odgrywały fascynujący remiks ledwo działającej elektroniki, a obślizgli przedstawiciele ludu eggroot w liczbie czterech przyglądało się młodej parze.
-Pomocy - jęknęła raz jeszcze będąc w ramionach wojownika by w końcu otworzyć oczy.
-Jak wiele łe ke!? - zdziwiły się jaszczury pytając między sobą po raz kolejny. Miały własne obawy, gdy Shadow przyglądał się oczom dziewczynki. Zaczęła się powoli uśmiechać i mimo sińców wpatrywała się w niego tym samym wzrokiem, co on osobiście.
-Jak wiele łe ke!~? Świat umarł i zdradził tajemnice życia! grdl drl~! To prawda! To prawda! ke ke~!? - krzyczały zaniepokojone, a no i słusznie. Bo dziewczynka miała oczy Shadowa, rysy twarzy podobne do Shadowa, tą samą drzemiącą zapalczywość co Shadow, a kto wie...co jeszcze odziedziczyła...po Ojcu.
Zakończenie ostatniej minuty: Dumny Ojciec - II Prawda Eggroot
OOC:
Przygoda dla ciebie się kończy Shadow, możesz jeszcze przebywać w świątyni, porozmawiać ze znajdującymi się na środku bytami i kontynuować obecną sytuacje, ale ostatecznie jest możliwość byś wrócił na Vegete tudzież Ziemie już teraz, wtedy dostaniesz opis końcowy.
To wyda się dziwne, ale możesz dodać do "ekwipunek"? emm... pół-saiyańska córka wieku 7 lat o twoich cechach wyglądu i potrafiącą wymawiać wyłącznie jedno słowo "pomocy".
Status: Przeżyłeś.
OOC2: Raziel jest nadal w przygodzie, będzie miał inne zakończenie.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Pon Paź 30, 2017 8:54 pm
Nie ma to jak wsparcie. Mógł olać tą sprawę i wylecieć już dawno, ale nie. Musiał się bawić w jakiegoś pieprzonego bohatera i próbować pomóc tym jaszczurkom. Wszyscy poza nim, Camoli i Veloko już zwiali z tej planety, a on głowił się nad zagadnieniem mechanicznym. Zawsze musiał się wpieprzyć w jakieś bagno. Przynajmniej miał nadzieję, że Eve go nie zawiedzie i poda mu rozwiązanie tego jakże skomplikowanego dla niego problemu. Dla niej pewnie to będzie bułka z masłem, ale w końcu to dziedzina jej zainteresowania. Plus zawsze to coś nowego. W każdym razie czekał na jej odpowiedź, równocześnie starając się ogarnąć cała sytuację. Postanowił też wezwać swoją kapsułę. Wiedział, że na ucieczkę jest już chyba za późno, ale zawsze lepiej mieć ją blisko. Camoli zaś stwierdziła, że pieprzy takie zabawy i postanowiła zmienić łóżko w trampolinę. Super. W końcu jego scouter zapikał i zaczął odtwarzać informacje od Eve. Oczywiście przekazywała to w sposób precyzyjny i szybki. Raczej wieść o wybuchu planety skłoniła ją do tymczasowego zawieszenia zjeby. W każdym razie informacje były konkretnie i zaczynało się dzięki nim rozjaśniać w tym ciemnym łbie Raziela. Patrzył na obrazek i słuchał dokładnie słów Saiyanki. Tarcze niedaleko mózgu, który jest określany jako serce. Czy serce w jakimś języku nie zaczyna się na H? Możliwe, a z obrazka wynikało, że jest to najbliżej tarcz. Trzeba było więc zaryzykować.
- Hej mała choć tutaj. Otworzę cioteczkę, a ty spróbujesz wyciągnąć jej mózg i przełożyć go do lewej komory w piersi. Powoli i spokojnie. Masz mniejsze ręce więc lepiej ci pójdzie. Gotowa? – zapytał Raziel i uaktywnił Ki sword. Raz już przeciął metal, więc i tym razem powinien sobie poradzić. Zaczął precyzyjnie ciąć, starając się dostać do serca Veloko. Dupa im się paliła i to w dość dosadny sposób.
OOC:
No to przeprowadzamy operację na żywca.
- Hej mała choć tutaj. Otworzę cioteczkę, a ty spróbujesz wyciągnąć jej mózg i przełożyć go do lewej komory w piersi. Powoli i spokojnie. Masz mniejsze ręce więc lepiej ci pójdzie. Gotowa? – zapytał Raziel i uaktywnił Ki sword. Raz już przeciął metal, więc i tym razem powinien sobie poradzić. Zaczął precyzyjnie ciąć, starając się dostać do serca Veloko. Dupa im się paliła i to w dość dosadny sposób.
OOC:
No to przeprowadzamy operację na żywca.
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Sob Lis 04, 2017 8:11 pm
2:03
Podkład muzyczny - we wnętrzu Veloko
Raziel grzebał w ciele Veloko właściwie nie będąc pewien, jak zajrzeć do środka. Zaczął to robić w miarę ostrożnie z użyciem sword ki. Odsłonił całą stronę ukazując wnętrze Veloko, mnóstwo tuneli przetaczających ciecz o odcieniu saiyańskiej skóry. Tuż przy nich przytwierdzone były pomarańczowe oraz niebieskie kable, ale jak na zrozumienie wojownika, nie miał pojęcia za co mogłyby być odpowiedzialne. Parę procesorów spaliło się, kilka płyt, jak również dziwnych srebrnych kostek o rozmiarze centymetr na centymetr.
-Camoli potrzyma ke ke! Tylko co? - spytała, gdy obydwoje z góry patrzyli na elektroniczne bebechy cioteczki. W końcu dostrzegli szklaną kopułę z różową zawartością.
-Galaretka! łe ke~ widziałam taką kiedyś, tylko większe! - krzyknęła na cały głos gulgocząc. Jaszczurka mogła to widzieć tylko i wyłącznie, gdy komuś strzaskano czaszkę. Mózg Veloko o wymiarach trzy centymetry na trzy centymetry w szklistym sześcianie to najdziwniejsze, czego można było się spodziewać. Jedyna żywa tkanka w całym mechanicznym organizmie o własnych zwojach nerwowych. Tylko to przypominało fragment, jakby został on faktycznie wycięty z istoty ludzkiej, saiyańskiej tudzież...Kaishin?
-To mam trzymać? Chyba to przytwierdzone i Camoli nie chce dotykać tej dziwnej krwi~ grldl - wyraziła niezadowolenie, bała się wsadzić tam łapę, a Razielowi przydałoby się jakoś odsłonić szklane naczynie. Mózg najwyraźniej regularnie był oblewany przez ową ciecz, być może jest niezbędna do przetrwania organu.
[] = dziwna krew w tubach
-- = okablowanie
# = metalowa przestrzeń
Określ gdzie ciąć.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Sob Lis 04, 2017 9:20 pm
Ciął powoli metal starając się niczego nie spieprzyć, a pod nosem klął na wszystko na czym ten cholerny świat stał. Zachciało mu się ratowania planety. Wszyscy inni już spieprzyli, a on się bawił w jakiegoś inżyniera. Czy on zawsze musi się pakować w takie durne sytuacje? Planeta i może przedstawiała pewne wartości, ale umierać za nią jakoś nie chciało mu się. A szansa na śmierć rosła z każdą cholerną sekundą. Wątpił, by już zdążył odlecieć poza zasięg wybuchu, więc próbował przenieść ten jej mózg. Czymkolwiek był. W końcu się dostał do środka, ale jego mina po zobaczeniu tego co tam było nie była zbyt inteligentna. Razem z Camoli wyglądali jak dwa szympansy, które zobaczyły ogień po raz pierwszy. Dziwne to takie i może zranić jak źle się z tym będziesz obchodzić.
- Sam się zastanawiam. – odparł Raziel szukając czegoś co przypominałoby mózg. I w końcu znalazł, choć mózgiem by tego nie nazwał. No, ale w końcu to był robot. Powinien przestać się już dziwić. Źle na tym wychodzi.
- Nie wątpię. Daj mi chwilę. – powiedział Saiyanin zastanawiając się jak ma wyciągnąć to badziewie. Przecież nie wsadzi tam ręki i nie wyrwie tego. Kto wie jak mocno by to wszystko eksplodowało. Zawsze eksploduje. Roboty tak mają. W końcu postanowił zrobić to co było najlepsze. Odciąć metal i wyjąć mózg wraz z turbinami. Może dzięki temu wszystko nie pieprzenie. Użył telekinezy, by przygotować sobie miejsce pod operację i precyzyjnie zaczął ciąć. Jeśli mu się udało, to kazał Camoli wziąć pojemnik i wsadzić w miejsce, gdzie normalne istoty mają serce. Pewnie jeszcze potem każe mu się zaspawać.
- Sam się zastanawiam. – odparł Raziel szukając czegoś co przypominałoby mózg. I w końcu znalazł, choć mózgiem by tego nie nazwał. No, ale w końcu to był robot. Powinien przestać się już dziwić. Źle na tym wychodzi.
- Nie wątpię. Daj mi chwilę. – powiedział Saiyanin zastanawiając się jak ma wyciągnąć to badziewie. Przecież nie wsadzi tam ręki i nie wyrwie tego. Kto wie jak mocno by to wszystko eksplodowało. Zawsze eksploduje. Roboty tak mają. W końcu postanowił zrobić to co było najlepsze. Odciąć metal i wyjąć mózg wraz z turbinami. Może dzięki temu wszystko nie pieprzenie. Użył telekinezy, by przygotować sobie miejsce pod operację i precyzyjnie zaczął ciąć. Jeśli mu się udało, to kazał Camoli wziąć pojemnik i wsadzić w miejsce, gdzie normalne istoty mają serce. Pewnie jeszcze potem każe mu się zaspawać.
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Sob Lis 04, 2017 9:32 pm
1:32
Ciecie szło nie najlepiej, wiele płynów wyciekło i zalało różne podzespoły maszyny, ale nie wydawało się by miało dojść do jakiegokolwiek samozapłonu. Raziel postanowił nie bawić się w detale, zamierzał wyciąć jak największą w jego mniemaniu cząstkę okalającą szklaną kopułę i wyciągnąć ją w całości. Miał tylko nadzieje, że ta wielka dziura nie przyczyni się znacznie do funkcjonalności Veloko. Camoli sięgnęła po kawał metalu z turbinami, tryskającymi krwią rurkami oraz mózgiem i trzymała delikatnie w dłoniach. To było mądre posunięcie, Camoli obchodziła się z tym niesamowicie bezpiecznie i trzymała je w pogotowiu, aż dopóki nie nadarzy się okazja do podłączenia mózgu z powrotem.
Raziel wyciął kolejny otwór, tym razem grzebiąc w miejscu do którego miał zamontować mózg. Zapewne część uchwytów umiejscowionych w pobliżu organicznego rdzenia działały na podobnej zasadzie, jak wtyczka do kontaktu. Miał tylko nadzieje, że operacja się udała, jak ostrożnie włożyli mózg w wyznaczone miejsce.
Oczy Veloko zabłysły i w milczeniu przyglądała się Razielowi. Nie mogła w stanie cokolwiek powiedzieć, ale najwyraźniej ładowanie dobiegło końca. Ramie po stronie serca otworzyło się, a na jego wierzchołku wysunęło się małe działko armatnie o długości do dwunastu centymetrów. Poruszyło się we wszystkich kierunkach świata poza stroną gdzie znajdowały się segmenty szyjne i wojownik mógł być pewien, że ma do czynienia z najbardziej niepozorną bronią, tudzież dobrym żartem. Veloko przyglądała mu się, ale w ogóle nie ruszała się, ani nie wypowiedziała żadnego słowa.
-Ciociu łe ke~ wszystko w porządku? - Camoli zaczęła machać przed jej aparatem wzroku, ale bezskutecznie mogła doszukiwać się od maszyny jakiejkolwiek odpowiedzi, czy nawet drgnięcia.
-Co to takie czerwone? Wygląda, jak guzik - nagle spytała jaszczurka, wskazując na małe działko i jego przycisk z lewej strony. Właściwie pozostawało pytanie, jak Veloko ma zamiar kierować promieniem śmierci i je faktycznie odpalić, jeśli jej mózg odłoży się na miejsce?
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Nie Lis 05, 2017 9:49 pm
Ciął najlepiej jak potrafił, choć wiadomo iż szło mu to kiepsko bo nie był zawowodym chirurgiem czy też inżynierem. Przeważnie używał Ki sworda do ranienia i odcinania kończyn, a nie robienia przeszczepu mózgu. Nie było to przyjemne i na pewno nie zostanie ulubioną rozrywką Saiyanina w czasie wolnym, ale już i tak nie miał czasu na coś innego. Skoro się powiedziało A, zrobiło B, C i D to trzeba dokonać dalszych faz. W razie czego umrze więc i tak wiele się nie zmieni jakby porzucił robotę. Na całe szczęście mózg wyszedł bez oporu, a Camoli trzymała go jakby to była jakaś święta relikwia. W tym momencie była, bo zależał od niej ich los. Raziel zaś skupił się na otwieraniu innej części i robieniu miejsca, by jaszczurka mogła wsadzić tam mózg.
O dziwo wszystko przebiegło sprawnie i chyba nawet im się udało, gdyż Veloko się uaktywniła, a wraz z nią jakieś działko. Tylko znów nie była za bardzo rozmowna i tylko na nich patrzyła.
- Nie naciskaj tego jeśli nie chcesz nas wyjebać w powietrze. Dobra. Z tego co pamiętam, teraz musimy ponownie przenieść jej mózgu. Pomóż mi. – powiedział Raziel i za pomocą telekinezy odpiął mózg Veloko i podał go Camoli, która powinna go wsadzić na wcześniejsze miejsce. – Nie patrz tak na mnie. Sama mówiła, że bez tego nie będzie kontrolować tego działa. Nie jestem inżynierem. No dajesz mała.
O dziwo wszystko przebiegło sprawnie i chyba nawet im się udało, gdyż Veloko się uaktywniła, a wraz z nią jakieś działko. Tylko znów nie była za bardzo rozmowna i tylko na nich patrzyła.
- Nie naciskaj tego jeśli nie chcesz nas wyjebać w powietrze. Dobra. Z tego co pamiętam, teraz musimy ponownie przenieść jej mózgu. Pomóż mi. – powiedział Raziel i za pomocą telekinezy odpiął mózg Veloko i podał go Camoli, która powinna go wsadzić na wcześniejsze miejsce. – Nie patrz tak na mnie. Sama mówiła, że bez tego nie będzie kontrolować tego działa. Nie jestem inżynierem. No dajesz mała.
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Czw Lis 09, 2017 9:30 pm
1:16
Operacja została zakończyła się pełnym sukcesem, pozostawała tylko kwestia w jakim stanie znajdował się pacjent. Podobnie Raziel, jak i Camoli przyglądali się z oczekiwaniem, gdy za kotarą wejściową dochodziły ich huki i odgłosy buzującej energii. Eggroot trząsł się nie mogąc utrzymać naporu śmiercionośnej wiązki i całą trójka wiedziała, że to nadszedł czas końca planety.
Veloko oczy zabłysły się, ale nie była zadowolona ze zbytniego obrotu spraw, jeśli miało się rozumieć jej zawsze oporną i bezduszną mimikę twarzy. Uniosła się na dwie kończyny i przyjrzała własnemu ciału z zaciekawieniem, to co szczególnie zwróciło jej uwagę to aktywowana broń.
-Mam nadzieje, że nie zrobiłeś zbyt wielkich uszkodzeń - skwitowała kierując się wolnym krokiem w kierunku wyjścia. Nim zrobiła parę kroków jej lewa noga rozpadła się na setki tysięcy metalowych granulek. Uniosła się w powietrzu używając zdolności latania, ale wiedziała, że nie do końca wszystko poszło po myśli dwójki.
-Mam uszkodzone osłony, bez nich nie jestem w stanie utrzymać w całości własne ciało, czas wyruszyć odeprzeć promień, ale cokolwiek się wydarzy, pokrótce mnie nie będzie. - Camoli wdrapała się w tym czasie na saiyanina i ze smutkiem przyglądała się ciotce. W końcu przełknęła gulgoczącą ślinę.
-To będzie pożegnanie? Łe ke~ co będzie bez cioci? - spytała mając nadzieje, że ktokolwiek znajdzie tutaj odpowiedź. Cóż pozostała jedynie konfrontacja z potężną energią...daleko nie trzeba było się kierować, gdyż wraz z odsłonięciem przez maszynę liściastej kotary, oczom całej trójki ukazała się błękitna wiązka. Liście Adanowca zmarniały bądź obumarły w pobliżu epicentrum, jakby moc czterdziestu kiloton rozerwała całą okolice, a oni znajdowali się blisko krańca pola rażenia. Choć zniszczenia tutaj nie dotarły, przez setki kilometrów bagna wyparowały, a lasy zostały zdezintegrowane z powierzchni globu Eggroot. Niezliczone szczeliny otworzyły się ukazując płynącą magmę i można by było rzec, że ta strona planety ma zapewniony stan martwicy na najbliższe parę milionów lat.
-Czy to jeszcze dom Camoli!? - spytała jaszczurka ogłupiona, ale w głównej mierze przerażona faktem, czego dokonała taka moc. Zorze polarne buchały w atmosferze by swoim błękitem okryć całą planetę, zaś sam scouter Raziela zaczął szwankować i stracił zdolność do komunikacji. No tak wyładowania jonowe niszczyły elektronikę w promieniu tysięcy kilometrów.
-Musimy się zbliżyć, wtedy aktywuje promień śmierci i skieruje go na jej siostrzany odpowiednik. Obyśmy mieli dość energii by rozproszyć tą wiązkę, po analizie wyliczyłam, że ma jeden kilometr i dwieście czterdzieści trzy metry średnicy. Wpierw go rozproszymy atakując pod kątem ostrym, następnie wlecimy w punkt uderzenia i pod kątem prostym odeprzemy resztą mocy
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Pią Lis 10, 2017 8:25 pm
Aż się uśmiechnął z wrażenia i dumy nad samym sobą, że udało mu się naprawić tego robota, bez wysadzenia planety. No, planeta w dalszym ciągu była orana i zbliżała się do pierdolnięcia, ale przynajmniej nie była to jego wina. Wszystko się trzęsło, a on czekał aż Veloko łaskawie się uruchomi, co nastąpiło dość szybko. Nie wyglądała chyba na zbyt radosną. Niech się cieszy, że w ogóle wróciła. Nie był inżynierem i robił sporo rzeczy na czuja.
- Też się cieszę, że cię widzę. – odparł Zahne zakładając ręce na torsie. Skoro już zrobił swoje to może wreszcie ona się do czegoś przyda. Wzruszył ramionami, gdy wspominała o uszkodzeniach. Czy on wygląda na eksperta od robotów? Niech się cieszy, że dalej normalnie gada, a nie śpiewa jakichś piosenek.
- Ups. – stwierdził jedynie, gdy noga Veloko się rozwaliła. W sumie to nie była jego wina. No może trochę, ale to pewnie efekty ich małego pojedynku i dopiero teraz odczuwała jego efekty. Raziela na razie trzymał przy zdrowiu tryb super saiyanina, ale Kami jeden wie co się stanie potem. Nie powiedział już nic na temat włażenia na niego. Przyzwyczaił się, a poza tym mieli na głowie coś ważniejszego.
- Jakbyś się ze mną nie tłukła tylko porozmawiała to może inaczej by to wyglądało. – rzekł Saiyanin wychodząc za cioteczką na zewnątrz. Widok nie był przyjemny, a prawdę mówiąc napawał strachem. Siedzieli w samym sercu pierdolnika i tylko jej mini zabawka miała im uratować tyłek. Albo się skończy tym, że wszyscy wylądują gdzieś na najbliższej asteroidzie. Mowa tu oczywiście o pyle, bo więcej z nich chyba nie zostanie jak planeta pójdzie w cholerę.
- Raczej nie. – odparł Zahne patrząc jak promień robi coraz większą dziurę w tej planecie. Nawet jeśli Veloko uda się go zneutralizować to już po tej planecie. Zahne ściągnął scouter, gdyż był już zupełnie nieprzydatny. Sfajczył się.
- Dobra. A po ludzku dla mnie? Mam ci pomóc. Wciąż mam trochę mocy, a może nawet uda mi się wydobyć więcej. Mów co robić i spiesz się. – powiedział Zahne idąc z Veloko bliżej promienia. Wóz albo przewóz.
- Też się cieszę, że cię widzę. – odparł Zahne zakładając ręce na torsie. Skoro już zrobił swoje to może wreszcie ona się do czegoś przyda. Wzruszył ramionami, gdy wspominała o uszkodzeniach. Czy on wygląda na eksperta od robotów? Niech się cieszy, że dalej normalnie gada, a nie śpiewa jakichś piosenek.
- Ups. – stwierdził jedynie, gdy noga Veloko się rozwaliła. W sumie to nie była jego wina. No może trochę, ale to pewnie efekty ich małego pojedynku i dopiero teraz odczuwała jego efekty. Raziela na razie trzymał przy zdrowiu tryb super saiyanina, ale Kami jeden wie co się stanie potem. Nie powiedział już nic na temat włażenia na niego. Przyzwyczaił się, a poza tym mieli na głowie coś ważniejszego.
- Jakbyś się ze mną nie tłukła tylko porozmawiała to może inaczej by to wyglądało. – rzekł Saiyanin wychodząc za cioteczką na zewnątrz. Widok nie był przyjemny, a prawdę mówiąc napawał strachem. Siedzieli w samym sercu pierdolnika i tylko jej mini zabawka miała im uratować tyłek. Albo się skończy tym, że wszyscy wylądują gdzieś na najbliższej asteroidzie. Mowa tu oczywiście o pyle, bo więcej z nich chyba nie zostanie jak planeta pójdzie w cholerę.
- Raczej nie. – odparł Zahne patrząc jak promień robi coraz większą dziurę w tej planecie. Nawet jeśli Veloko uda się go zneutralizować to już po tej planecie. Zahne ściągnął scouter, gdyż był już zupełnie nieprzydatny. Sfajczył się.
- Dobra. A po ludzku dla mnie? Mam ci pomóc. Wciąż mam trochę mocy, a może nawet uda mi się wydobyć więcej. Mów co robić i spiesz się. – powiedział Zahne idąc z Veloko bliżej promienia. Wóz albo przewóz.
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Pon Lis 13, 2017 5:49 pm
Ostatnia minuta
-Wszystko...ma swoje uzasadnienie- lecieli w tempie Veloko w kierunku gigantycznego promienia. Wiązka błękitnej energii o gigantycznych rozmiarach przemieszczała się niemrawo, niczym nóż przecinający ciasto by dostać się do jego nadzienia. Para ulatniająca się z bagien utrudniała oddychanie, a kłęby dymu dodawały powietrzu iście siarczystego posmaku.
-Po waszemu atakuj przeciwnika jak najwyżej i jak najbliżej atmosfery będąc zarazem, jak najbliżej zagrożenia - i tu miała racje, bo zaczęli się niebezpiecznie zbliżać do punktu uderzenia. Wpierw było to tak daleko, jak wzrok sięgał, ale prędko dotarli do pozycji w odległości stu metrów od celu.
-Nie zbliżaj się bardziej, jest za duże ryzyko, że zostaniesz natychmiastowo zdezintegrowany. Aktywuje...- uniosła rękę, ale ta rozpadła się nie mogąc dosięgnąć czerwonego guzika.
-Camoli...- łagodny głos przemówił do Camoli, a ta szeroko rozwarła oczy.
-Nie dotykaj - Camoli odruchowo wcisnęła czerwony guzik mimo prośby, aby nie dotykać, wręcz wskoczyła na plecy ciotki tylko po to by poczuć tę satysfakcje.
-Teraz potrzebuje mocy, jak przekładałeś moje obwody aktywowałam ostatnią fazę. Mam dwieście sześćdziesiąt tysięcy jednostek, potrzeba prawie drugie tyle - przemawiała, a krwistoczerwona wiązka promienia śmierci wystrzeliła w kierunku atmosfery, parę sekund minęło by doszło do kontaktu dwóch potężnych sił, a czerwona poświata z drobnego strumyka objęła i rozprysłą całą pule niebezpiecznych jonów. Promień śmierci w całej krasie dziesięciu centymetrów średnicy konkurował i oblekał swoją mocą jeden kilometr i dwieście czterdzieści trzy metry w średnicy czystej esencji zagłady.
-Długo się nie posiłuje, potrzebuje kogoś do pomocy, ale może to nawet kupi nam trochę czasu - Veloko kończąc zbliżała się co raz bliżej epicentrum uderzenia, by mogła już równolegle konkurować z potęgą trawiącą Eggroot. Camoli zszokowana następującymi wydarzeniami zeskoczyła już z maszyny i powróciła na Raziela jedynie zapytawszy.
-Co teraz? łe ke~!?-
OOC: 260k ki vs 500k ki obecnie
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Sro Lis 15, 2017 8:55 pm
Leciał za Veloko i słuchał jej jak jakiś uczniak, ale prawdę mówiąc właśnie nim był. Zostało im naprawdę mało czasu i musiał teraz słuchać każdego jej słowa. W końcu to ona miała plan, choć Raziel zaczynał się obawiać, że chyba im to nie wyjdzie. Cóż. Przynajmniej nikt nie będzie się martwił o miejsce pochówku. Planeta pierdolnie z całą ich trójką i w razie czego będzie mógł sobie pogadać z Veloko tam wyżej. O ile coś takiego istnieje.
- Czyli wal z całej siły. Damy radę. – powiedział Zahne i zaczął obserwować scenę podpuszczania Camoli przez Veloko. Nie było to trudne, gdyż mała jaszczurka była jak małe dziecko. Musiała zrobić po swojemu i na przekór słowom dorosłym. W sumie sceneria była śliczna. Wszystko się waliło, paliło, wielki promień drążył do rdzenia. Pięknie.
- No to się możemy zabawić. Przydało by się więcej mocy, ale jakoś damy sobie radę. – powiedział Saiyanin i zaczął grzebać po swoich kieszeniach. Trzymał to na jakąś szczególną okazję, a ta chyba była właśnie taka. Po śmierci mu się nie przyda, a w razie czego się Kamiego poprosi o jeszcze jedną.
- Teraz? Teraz patrz i nie przeszkadzaj. Zabawimy się. – powiedział Raziel i wsadził fasolkę Senzu do ust. Wedle słów Kamiego i tego jego mrocznego kolegi miała mu przywrócić wszystkie siły. No to zobaczmy ile prawdy leżało w słowach Nameczanina. Zahne gryzł fasolkę przez krótką chwilę, aż w końcu ją połknął. Przez chwilę myślał, że nic się nie stało, ale zaraz po tym poczuł jak wcześniej utracona energia wraca do niego. No to ja rozumiem.
- Zabawmy się trochę. – rzucił Saiyanin i wszedł na trzeci poziom super wojownika. Wyzwolił całą swoją moc, gdyż teraz już nie miał potrzeby wstrzymywania się. Wóz, albo przewóz. Ciemnozłota aura otoczyła jego ciało. Wyładowania elektryczne towarzyszyły jej i były doskonały dodatkiem do ciężkiej atmosfery tej planety. Długie złote włosy falowały, a wzrok Saiyanina był wbity w jego cel. Skupił swoją energię pomiędzy dłoniami, co zostało odzwierciedlone przez złotą kulę.
- Heat Dome Attack. – rzucił wypuszczając falę swojej energii. Taka pomoc chyba powinna usatysfakcjonować Veloko.
OCC:
HDA – 95760 dmg. 76608 Ki kosztów
SSJ3 – 400 ki
Dodaję swoje do Veloko i jest 355760 vs 500k
Trening o życie start
- Czyli wal z całej siły. Damy radę. – powiedział Zahne i zaczął obserwować scenę podpuszczania Camoli przez Veloko. Nie było to trudne, gdyż mała jaszczurka była jak małe dziecko. Musiała zrobić po swojemu i na przekór słowom dorosłym. W sumie sceneria była śliczna. Wszystko się waliło, paliło, wielki promień drążył do rdzenia. Pięknie.
- No to się możemy zabawić. Przydało by się więcej mocy, ale jakoś damy sobie radę. – powiedział Saiyanin i zaczął grzebać po swoich kieszeniach. Trzymał to na jakąś szczególną okazję, a ta chyba była właśnie taka. Po śmierci mu się nie przyda, a w razie czego się Kamiego poprosi o jeszcze jedną.
- Teraz? Teraz patrz i nie przeszkadzaj. Zabawimy się. – powiedział Raziel i wsadził fasolkę Senzu do ust. Wedle słów Kamiego i tego jego mrocznego kolegi miała mu przywrócić wszystkie siły. No to zobaczmy ile prawdy leżało w słowach Nameczanina. Zahne gryzł fasolkę przez krótką chwilę, aż w końcu ją połknął. Przez chwilę myślał, że nic się nie stało, ale zaraz po tym poczuł jak wcześniej utracona energia wraca do niego. No to ja rozumiem.
- Zabawmy się trochę. – rzucił Saiyanin i wszedł na trzeci poziom super wojownika. Wyzwolił całą swoją moc, gdyż teraz już nie miał potrzeby wstrzymywania się. Wóz, albo przewóz. Ciemnozłota aura otoczyła jego ciało. Wyładowania elektryczne towarzyszyły jej i były doskonały dodatkiem do ciężkiej atmosfery tej planety. Długie złote włosy falowały, a wzrok Saiyanina był wbity w jego cel. Skupił swoją energię pomiędzy dłoniami, co zostało odzwierciedlone przez złotą kulę.
- Heat Dome Attack. – rzucił wypuszczając falę swojej energii. Taka pomoc chyba powinna usatysfakcjonować Veloko.
OCC:
HDA – 95760 dmg. 76608 Ki kosztów
SSJ3 – 400 ki
Dodaję swoje do Veloko i jest 355760 vs 500k
Trening o życie start
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Nie Lis 26, 2017 8:32 am
Potężne fale ki zmiatały całą okolice tworząc pod trójką ocalałych istot co raz większy krater. Głazy zaczęły lewitować, jakby tańczyły na wietrze rozbryzgującej się wszędzie ki, a chmury śmierdzącej pary wodnej tworzyły gęstą mgłę na powierzchni planety. Ten kawałek bagienka mógł czuć się bezpieczny, gdy Raziel z opanowaniem posłał własną wiązkę ku niszczycielskiej sile. Death Ray prototype oraz Heat Dome Attack skolidowały ze sobą tworząc siłę zdolną odeprzeć satelitarny ostrzał. Gdyby choć teraz zabrakło im trochę energii, zostaliby strzępkiem historii o której mało kto by pamiętał, bo oto na końcu wszechświata, bogatej i tajemniczej planecie mieliby zginąć. Walczyli jednakże do końca, a Raziel czuł nowy przypływ energii od fasolki senzu, gdy najbardziej jej potrzebował.
-Obserwują nas - wskazała Veloko na liczne statki kosmiczne w przestrzeni kosmicznej usytuowane niewiele ponad granicą atmosfery planety. Niczym szereg nowych konstelacji gwiazd, rysowały się na przesiąkniętym pyłami wulkanicznymi nieboskłonie.
-Czuje, że moje systemy się palą, a przeciwnik naciera z co raz większą mocą - nie blefowała, jeśli w ogóle jakakolwiek emocja miała wypłynąć z jej mechanicznego głosu. Druzgocząca wiadomość dotarła do uszu Księcia oraz Camoli, a miała ona wieszczyć ich wszystkich zgubę.
-Potrzeba nam teraz sześćset pięćdziesiąt tysięcy jednostek, czy twój niespodziewany przypływ sił witalnych będzie wystarczający? - pytanie padło, ale czy faktycznie było to możliwe. Pogrubiona wiązka jonizacyjna zaczęła z wolna przedzierać się przez ich zjednoczoną moc, spychając ich powoli ku ówcześnie wytworzonemu pod nogami krateru.
-Camoli, znalazłaś naprawdę niezwykłe leże, nie wierzyłam, że jesteś w stanie tego samodzielnie dokonać. Odpowiedz mi, jakie to uczucie być najcieplejszą istotą na Eggroocie? - słowa padły ku jaszczurce, a w odpowiedzi odruchowo zaczęła łypać na nią oczami pozostawiając twarz skierowaną ku starciu potężnych sił.
-Łe ke czuje się...ke ro~ smutna, co się stanie z moim kochanym leżem? - zaczęła odruchowo głaskać Raziela po głowie opiekuńczo niczym najsłodszego zwierzaczka i saiyanin z pewnością mógł czuć się niekomfortowo będąc upadlanym nawet w tak ostatecznej chwili.
-Będziesz musiała się pożegnać - rzekła maszyna skupiając resztę systemów audio-wizualnych na starciu mocy. Camoli zaplotła ogon na pasie wojownika, a rękoma zahaczyła o tors. Ze zdecydowaną stanowczością i agresywnym wzrokiem zaczęła się przyglądać w kierunku z którego nacierał przeciwnik.
OOC:
Następny post definiuje ostateczne zakończenie przygody z Eggroot.
355760 vs 650k
-Obserwują nas - wskazała Veloko na liczne statki kosmiczne w przestrzeni kosmicznej usytuowane niewiele ponad granicą atmosfery planety. Niczym szereg nowych konstelacji gwiazd, rysowały się na przesiąkniętym pyłami wulkanicznymi nieboskłonie.
-Czuje, że moje systemy się palą, a przeciwnik naciera z co raz większą mocą - nie blefowała, jeśli w ogóle jakakolwiek emocja miała wypłynąć z jej mechanicznego głosu. Druzgocząca wiadomość dotarła do uszu Księcia oraz Camoli, a miała ona wieszczyć ich wszystkich zgubę.
-Potrzeba nam teraz sześćset pięćdziesiąt tysięcy jednostek, czy twój niespodziewany przypływ sił witalnych będzie wystarczający? - pytanie padło, ale czy faktycznie było to możliwe. Pogrubiona wiązka jonizacyjna zaczęła z wolna przedzierać się przez ich zjednoczoną moc, spychając ich powoli ku ówcześnie wytworzonemu pod nogami krateru.
-Camoli, znalazłaś naprawdę niezwykłe leże, nie wierzyłam, że jesteś w stanie tego samodzielnie dokonać. Odpowiedz mi, jakie to uczucie być najcieplejszą istotą na Eggroocie? - słowa padły ku jaszczurce, a w odpowiedzi odruchowo zaczęła łypać na nią oczami pozostawiając twarz skierowaną ku starciu potężnych sił.
-Łe ke czuje się...ke ro~ smutna, co się stanie z moim kochanym leżem? - zaczęła odruchowo głaskać Raziela po głowie opiekuńczo niczym najsłodszego zwierzaczka i saiyanin z pewnością mógł czuć się niekomfortowo będąc upadlanym nawet w tak ostatecznej chwili.
-Będziesz musiała się pożegnać - rzekła maszyna skupiając resztę systemów audio-wizualnych na starciu mocy. Camoli zaplotła ogon na pasie wojownika, a rękoma zahaczyła o tors. Ze zdecydowaną stanowczością i agresywnym wzrokiem zaczęła się przyglądać w kierunku z którego nacierał przeciwnik.
OOC:
Następny post definiuje ostateczne zakończenie przygody z Eggroot.
355760 vs 650k
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Nie Lis 26, 2017 4:49 pm
Czy to już jest koniec? Chyba można by tak myśleć, gdyż pomimo odważnej walki nie szło im za dobrze. Było ich za mało i zbyt późno wzięli się do roboty. Ale przynajmniej nie będzie sobie potem wyrzucał, że nic nie zrobił. Walczył do samego końca, a ten zbliżał się coraz szybciej do niego. Ta fasolka naprawdę pomagała, choć i tak jeszcze wiele im brakowało do zwycięstwa. No, ale nie zostali wdeptani w ziemię od razu.
- Super. Znaleźli se widowisko. – powiedział Raziel, starając się w dalszym ciągu utrzymać skoncentrowany promień. Z każdą kolejną chwilą, było to coraz trudniejsze, a rozmowa Veloko i Camoli raczej nie podnosiła ich na duchu.
- Nie ma co. Umiesz dodać otuchy. Czarną dupę już przekroczyliśmy. – powiedział Raziel sarkastycznie, choć mogli nie wyłapać jego żartu, ale jakoś nie miał teraz głowy na wymyślanie lepszych tekstów. Na dodatek Camoli znowu uważała się za nie wiadomo kogo.
- Uspokój się mała, bo cię kopnę. – warknął Saiyanin. Czy on jest jakimś pieprzonym stojakiem? Skupił swoją uwagę na promieniu, lecz przy okazji wyszukał sygnatury osób, które patrzyły na nich z góry. Postanowił zagrać ostatnią kartę. „Yo. Fajnie się ogląda spektakl z góry? Mamy nadzieję, że się podoba, ale nie obrazimy się za małą pomoc. Możecie wycelować swoje działa w ten wielki promień i walnąć z całej mocy, by go przeciąć? Tylko nas nie zabijcie.” Wypuścił telepatyczną wiadomość do tych, do których zdołał dotrzeć. Teraz zostało mu użycie resztek swojej siły.
- No to idziemy z podniesionym czołem. – powiedział Raziel i skoncentrował całą swoją moc w tym ostatnim uderzeniu. Fajnie było.
OOC:
Używam całej swojej ki i nawet energii witalnej. Walimy wszystkim co mamy.
- Super. Znaleźli se widowisko. – powiedział Raziel, starając się w dalszym ciągu utrzymać skoncentrowany promień. Z każdą kolejną chwilą, było to coraz trudniejsze, a rozmowa Veloko i Camoli raczej nie podnosiła ich na duchu.
- Nie ma co. Umiesz dodać otuchy. Czarną dupę już przekroczyliśmy. – powiedział Raziel sarkastycznie, choć mogli nie wyłapać jego żartu, ale jakoś nie miał teraz głowy na wymyślanie lepszych tekstów. Na dodatek Camoli znowu uważała się za nie wiadomo kogo.
- Uspokój się mała, bo cię kopnę. – warknął Saiyanin. Czy on jest jakimś pieprzonym stojakiem? Skupił swoją uwagę na promieniu, lecz przy okazji wyszukał sygnatury osób, które patrzyły na nich z góry. Postanowił zagrać ostatnią kartę. „Yo. Fajnie się ogląda spektakl z góry? Mamy nadzieję, że się podoba, ale nie obrazimy się za małą pomoc. Możecie wycelować swoje działa w ten wielki promień i walnąć z całej mocy, by go przeciąć? Tylko nas nie zabijcie.” Wypuścił telepatyczną wiadomość do tych, do których zdołał dotrzeć. Teraz zostało mu użycie resztek swojej siły.
- No to idziemy z podniesionym czołem. – powiedział Raziel i skoncentrował całą swoją moc w tym ostatnim uderzeniu. Fajnie było.
OOC:
Używam całej swojej ki i nawet energii witalnej. Walimy wszystkim co mamy.
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Pią Gru 15, 2017 9:53 pm
Nikt nie odpowiedział na telepatyczną zaczepkę Księcia. Trzy marionetki pociągane za sznurki losu sprzeciwiały się woli istoty potężniejszej od siebie, ot zawsze zdarzyła się grupka pragnąca sprostać czemuś większemu, obcemu i nieznanego w uczuciu.
-Hor zawsze spoglądał na tą rasę z takim zamiłowaniem, gdy wszyscy się rozdzielili bądź pozabijali nawzajem, każdy musiał odnaleźć nowy cel - jedyną sprawną ręką musnęła głowę Camoli niczym własne dziecko tudzież zwierzątko. Ciocia Veloko nie potrzebowała nawet skupiać się na wszechpotężnej i niszczycielskiej sile bowiem to małe prototypowe działko wykonywało za nią całą robotę.
-Nikt nam z pomocą nie przyjdzie, bo zostali nauczeni od małego by przetrwać. Zostali jednak by pożegnać się ze swoją planetą, ale to jeszcze nie koniec. Razielu, czy nie zastanawiało ciebie dlaczego eggrootanie tak bardzo poszukują konieczności przebywania wokół istot znacznie silniejszych od siebie? Raczej wiesz, że ciepło w umyśle Camoli to nic innego, jak energia ki całego istnienia.
Maszyny oblicze ukazało się w całej krasie, gdy odsłonięta twarz po raz ostatni spojrzała na ich dwójkę, ale zamiast mechanicznej mimiki złudnie dało się dostrzec uśmiech, iluzje wspaniałej kaishin której kawałek mózgu został wykrojony i wtopiony w maszynę przeznaczoną wyłącznie do zabijania.
-Możliwe, że Hor ci to zdradził, cóż moja rola skończona - tymi słowami dwójka zaangażowanych mogła jedynie się przyglądać, jak metalowe stopy atomów utrzymujące się w jedną cielesną formę zaczęły się rozpadać. Fale uderzeniowe w ułamkach sekundy rozwiały nanitowe drobiny we wszystkich kierunkach, a jedyne co po niej zostało to ostatnia, organiczna jednostka. Camoli pośpiesznie chwyciła ogonem centrum uczuć cioci Veloko i przyjrzała się szklanej globinie.
-Ciociu...Camoli nie chciała nigdy odchodzić, dlatego ją wypędzili - zasmuciła się przyglądając fragmentowi mózgu zatrzaśniętego okrężnie przez gekoni ogon.
-Raziel czuje z tego mięsa niesamowite ciepło, tak wielkie jak z twojego Ke ro~ - zatrzymała się we własnych słowach, jaszczurka wczłapała się w bujną czuprynę formy ssj3 i zawisła nad głową wojownika tak, że jej odwrócona do góry nogami twarz przysłaniała widok. Swoją niecodzienną postawą dalej mogła irytować, ale w pląsających wokół oczach dało się dostrzec iskrę niesamowitej determinacji. Szczególnie wydało się to wręcz straszne, gdy jej wiecznie aktywne gały skupiły się całkowicie na oczach legowiska. Raziel nie tylko czuł na sobie ciężki wzrok jaszczurki, jego ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa, gdyż pozostał już sam w starciu z prawie trzykrotnie większą mocą i choć tak niewiele brakowało, załamywał się pod naporem promienia śmierci. Cała dwójka zaczęła być spychana w kierunku ogromnego krateru wypełnionego płynącą magmą. Owa nowo powstała rozpadlina sięgała zapewne setek kilometrów wgłąb planety i tylko pomarańczowo krwiste połacie generujące wysoką temperaturę mogły ukazać skrawek bagnistych wnętrzności Eggroot.
-To mój dom, zostanę tutaj, a oni niech lecą łe ke~ nie chce ich tutaj, ani nie pozwolę... - usiadła na barana saiyaninowi co wyglądało iście komicznie w ostatnich sekundach ich życia.
Wojownik pozbawiony ki wrócił do podstawowej formy, a obolałe mięśnie ledwo utrzymywały nawet na barkach mieszkankę tej planety.
-Hor wiedział łe ke~ nasz...nasz bóg i opiekun to wiedział, Camoli już wie...ribbikkit! - Wydała głośne burknięcie przypominające syknięcie węża zmieszane fonetycznie z żabim kumkaniem. Płaty skórne Camoli zaczęła pochłaniać barwa przypominająca kolor smoły, a łuski z tej przenikliwej czerni powoli przechodziły w krystalicznie szmaragdową poświatę.
-Moje leże jest najukochańsze i najcieplejsze na tej planecie ke ro~, choć lubi pyskować! Moja ciocia jest najmilszą i zarazem najokrutniejszą opiekunką na tej planecie ke ro~! - krzyknęła siedząc ciągle na barkach saiyanina o królewskich korzeniach. Promień śmierci zaczął palić dwójkę, a jego energia zaczęła otaczać ich z wolna unicestwiając. Mimo wszystko jeszcze żyli, jaszczurka aktywowała barierę rozpraszając natarcie na wszelkie strony. Zaledwie metr dzielił ich od jonizacyjnej energii, która do reszty zdezintegrowałaby nawet najmniejszy atom dwójki. Camoli uniosła lewą rękę w kierunku centrum natarcia, a następnie wydzieliła zieloną aurę o wydalanej energii złudnie przypominające tani i nadmiernie błyszczący się brokat, a następnie wystrzeliła wiązkę w kierunku przestrzeni kosmicznej. Nie odparło to ataku...ale mała wiązka o spiralnym ruchu o strukturze wiertła przebijała się przez potężną falę energii. Czas się przedłużał, a bariera utrzymywała się w ryzach dalej pochłaniając i rozrzucając rozszczepioną wiązkę promienia śmierci po całej planecie. Tutaj jest niezmiernie wątpliwe by cokolwiek już wyrosło, a tym bardziej przetrwało. Krater za kraterem wyrastał na powierzchni Eggroot, ale żaden z nich nie był na tyle głęboki by dokończyć dzieła i zderzyć się z jądrem planety. Saiyanin ledwo lewitujący, jak się okazuje zaledwie pięć metrów nad ziemią mógł się jedynie przyglądać. Sekundy zamieniały się w minuty, a te...w niebotyczną ilość czasu. Mógł dostrzec siedzącej na barana Camoli niebotyczną determinacje, jak również to, że jej atak nadal trwał i przeciągał się tak długo, jak promień śmierci. W końcu jonizacyjna potęga ustała, a wraz z nią planeta ocalała. Jaszczurka wróciła do dawnej formy i z impetem spadła uderzając o zagruzowane podłoże. Najwyraźniej straciła przytomność, ale na jej twarzy dało się dostrzec uśmiech, jakby chciała powiedzieć "Udało mi się". Ta planeta nie nadawała się do życia, ale nadal istniała, a sekrety z pewnością ciągle były jeszcze pochowane i czekały na odkrycie. Grawitacja okazała się w tym największym przeciwnikiem, gdy Raziel został zmuszony wylądować i usiąść na podłożu z wycieńczenia. Gwieździsty nieboskłon pokrywały smugi ostatnich odlatujących statków, pozostali tutaj całkowicie sami, aż przez najbliższe kilka godzin. Camoli się nie wybudzała, ale parę kilometrów od miejsca ich pobytu uderzyła saiyańska kapsuła. Mógł stąd odejść.
Raziel gratulacje ukończenia przygody, twoja wytrwałość obudziła w Camoli moc by dokonać czegoś niesamowitego, ale zarazem zrodziło to nową, straszną siłę we wszechświecie. Możesz zrobić teraz co tylko chcesz, nim odlecisz. Camoli jest nieprzytomna, kapsuła zmieści dwie osoby. Na PW dostaniesz dodatkowe konsekwencje. Sama planeta...jest zniszczona, wszędzie są tylko wyłącznie kratery, zero bagien, atmosfera jest ciężka do oddychania choć niebo jest przejrzyste i zapadł wieczór. Przez większość planety przecina się wyrwa po promieniu śmierci która prawdopodobnie sięga jądra planety. Zabrakło doprawdy niewiele by planeta w reakcji z tą siłą eksplodowała. Trzeba będzie zgłosić raport, ale jesteś pewny, że jedyne co możesz napisać o tym miejscu...to że rasa Camoli uciekła, a sama planeta nie nadaje się do czegokolwiek, ot zwykła gigantyczna skałka wędrująca po tym układzie słonecznym bez większego celu i szansy na odrodzenie.
-Hor zawsze spoglądał na tą rasę z takim zamiłowaniem, gdy wszyscy się rozdzielili bądź pozabijali nawzajem, każdy musiał odnaleźć nowy cel - jedyną sprawną ręką musnęła głowę Camoli niczym własne dziecko tudzież zwierzątko. Ciocia Veloko nie potrzebowała nawet skupiać się na wszechpotężnej i niszczycielskiej sile bowiem to małe prototypowe działko wykonywało za nią całą robotę.
-Nikt nam z pomocą nie przyjdzie, bo zostali nauczeni od małego by przetrwać. Zostali jednak by pożegnać się ze swoją planetą, ale to jeszcze nie koniec. Razielu, czy nie zastanawiało ciebie dlaczego eggrootanie tak bardzo poszukują konieczności przebywania wokół istot znacznie silniejszych od siebie? Raczej wiesz, że ciepło w umyśle Camoli to nic innego, jak energia ki całego istnienia.
Maszyny oblicze ukazało się w całej krasie, gdy odsłonięta twarz po raz ostatni spojrzała na ich dwójkę, ale zamiast mechanicznej mimiki złudnie dało się dostrzec uśmiech, iluzje wspaniałej kaishin której kawałek mózgu został wykrojony i wtopiony w maszynę przeznaczoną wyłącznie do zabijania.
-Możliwe, że Hor ci to zdradził, cóż moja rola skończona - tymi słowami dwójka zaangażowanych mogła jedynie się przyglądać, jak metalowe stopy atomów utrzymujące się w jedną cielesną formę zaczęły się rozpadać. Fale uderzeniowe w ułamkach sekundy rozwiały nanitowe drobiny we wszystkich kierunkach, a jedyne co po niej zostało to ostatnia, organiczna jednostka. Camoli pośpiesznie chwyciła ogonem centrum uczuć cioci Veloko i przyjrzała się szklanej globinie.
-Ciociu...Camoli nie chciała nigdy odchodzić, dlatego ją wypędzili - zasmuciła się przyglądając fragmentowi mózgu zatrzaśniętego okrężnie przez gekoni ogon.
-Raziel czuje z tego mięsa niesamowite ciepło, tak wielkie jak z twojego Ke ro~ - zatrzymała się we własnych słowach, jaszczurka wczłapała się w bujną czuprynę formy ssj3 i zawisła nad głową wojownika tak, że jej odwrócona do góry nogami twarz przysłaniała widok. Swoją niecodzienną postawą dalej mogła irytować, ale w pląsających wokół oczach dało się dostrzec iskrę niesamowitej determinacji. Szczególnie wydało się to wręcz straszne, gdy jej wiecznie aktywne gały skupiły się całkowicie na oczach legowiska. Raziel nie tylko czuł na sobie ciężki wzrok jaszczurki, jego ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa, gdyż pozostał już sam w starciu z prawie trzykrotnie większą mocą i choć tak niewiele brakowało, załamywał się pod naporem promienia śmierci. Cała dwójka zaczęła być spychana w kierunku ogromnego krateru wypełnionego płynącą magmą. Owa nowo powstała rozpadlina sięgała zapewne setek kilometrów wgłąb planety i tylko pomarańczowo krwiste połacie generujące wysoką temperaturę mogły ukazać skrawek bagnistych wnętrzności Eggroot.
-To mój dom, zostanę tutaj, a oni niech lecą łe ke~ nie chce ich tutaj, ani nie pozwolę... - usiadła na barana saiyaninowi co wyglądało iście komicznie w ostatnich sekundach ich życia.
Wojownik pozbawiony ki wrócił do podstawowej formy, a obolałe mięśnie ledwo utrzymywały nawet na barkach mieszkankę tej planety.
-Hor wiedział łe ke~ nasz...nasz bóg i opiekun to wiedział, Camoli już wie...ribbikkit! - Wydała głośne burknięcie przypominające syknięcie węża zmieszane fonetycznie z żabim kumkaniem. Płaty skórne Camoli zaczęła pochłaniać barwa przypominająca kolor smoły, a łuski z tej przenikliwej czerni powoli przechodziły w krystalicznie szmaragdową poświatę.
-Moje leże jest najukochańsze i najcieplejsze na tej planecie ke ro~, choć lubi pyskować! Moja ciocia jest najmilszą i zarazem najokrutniejszą opiekunką na tej planecie ke ro~! - krzyknęła siedząc ciągle na barkach saiyanina o królewskich korzeniach. Promień śmierci zaczął palić dwójkę, a jego energia zaczęła otaczać ich z wolna unicestwiając. Mimo wszystko jeszcze żyli, jaszczurka aktywowała barierę rozpraszając natarcie na wszelkie strony. Zaledwie metr dzielił ich od jonizacyjnej energii, która do reszty zdezintegrowałaby nawet najmniejszy atom dwójki. Camoli uniosła lewą rękę w kierunku centrum natarcia, a następnie wydzieliła zieloną aurę o wydalanej energii złudnie przypominające tani i nadmiernie błyszczący się brokat, a następnie wystrzeliła wiązkę w kierunku przestrzeni kosmicznej. Nie odparło to ataku...ale mała wiązka o spiralnym ruchu o strukturze wiertła przebijała się przez potężną falę energii. Czas się przedłużał, a bariera utrzymywała się w ryzach dalej pochłaniając i rozrzucając rozszczepioną wiązkę promienia śmierci po całej planecie. Tutaj jest niezmiernie wątpliwe by cokolwiek już wyrosło, a tym bardziej przetrwało. Krater za kraterem wyrastał na powierzchni Eggroot, ale żaden z nich nie był na tyle głęboki by dokończyć dzieła i zderzyć się z jądrem planety. Saiyanin ledwo lewitujący, jak się okazuje zaledwie pięć metrów nad ziemią mógł się jedynie przyglądać. Sekundy zamieniały się w minuty, a te...w niebotyczną ilość czasu. Mógł dostrzec siedzącej na barana Camoli niebotyczną determinacje, jak również to, że jej atak nadal trwał i przeciągał się tak długo, jak promień śmierci. W końcu jonizacyjna potęga ustała, a wraz z nią planeta ocalała. Jaszczurka wróciła do dawnej formy i z impetem spadła uderzając o zagruzowane podłoże. Najwyraźniej straciła przytomność, ale na jej twarzy dało się dostrzec uśmiech, jakby chciała powiedzieć "Udało mi się". Ta planeta nie nadawała się do życia, ale nadal istniała, a sekrety z pewnością ciągle były jeszcze pochowane i czekały na odkrycie. Grawitacja okazała się w tym największym przeciwnikiem, gdy Raziel został zmuszony wylądować i usiąść na podłożu z wycieńczenia. Gwieździsty nieboskłon pokrywały smugi ostatnich odlatujących statków, pozostali tutaj całkowicie sami, aż przez najbliższe kilka godzin. Camoli się nie wybudzała, ale parę kilometrów od miejsca ich pobytu uderzyła saiyańska kapsuła. Mógł stąd odejść.
Zakończenie ostatniej minuty: Spadek boskich dezerterów - IV prawda Eggroot
Raziel gratulacje ukończenia przygody, twoja wytrwałość obudziła w Camoli moc by dokonać czegoś niesamowitego, ale zarazem zrodziło to nową, straszną siłę we wszechświecie. Możesz zrobić teraz co tylko chcesz, nim odlecisz. Camoli jest nieprzytomna, kapsuła zmieści dwie osoby. Na PW dostaniesz dodatkowe konsekwencje. Sama planeta...jest zniszczona, wszędzie są tylko wyłącznie kratery, zero bagien, atmosfera jest ciężka do oddychania choć niebo jest przejrzyste i zapadł wieczór. Przez większość planety przecina się wyrwa po promieniu śmierci która prawdopodobnie sięga jądra planety. Zabrakło doprawdy niewiele by planeta w reakcji z tą siłą eksplodowała. Trzeba będzie zgłosić raport, ale jesteś pewny, że jedyne co możesz napisać o tym miejscu...to że rasa Camoli uciekła, a sama planeta nie nadaje się do czegokolwiek, ot zwykła gigantyczna skałka wędrująca po tym układzie słonecznym bez większego celu i szansy na odrodzenie.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Czw Gru 21, 2017 8:20 pm
Oczywiście. Po co pomagać, gdyż można patrzeć. Może i byli nauczeni, by tylko patrzeć i unikać walki w celu przeżycia, ale teraz przydałaby się jakaś pomoc. Ktoś? Cokolwiek? Nie? To szkoda.
- To już mi ten wasz Hor zdążył wyjaśnić. Nie są głupi. Ciągnie ich do najsilniejszych osobników, ale pomimo ich możliwości wykrywania energii, to w dalszym ciągu dają się oszukać. – powiedział Zahne w dalszym ciągu wysyłając fale swojej energii naprzeciwko promienia. Sprawa wyglądała na przegraną już na samym starcie, ale on nie miał zamiaru się poddawać. Był uparty i uwielbiał działać na przekór. Jeśli ma zginąć, to tylko na własnych warunkach. Poza tym jak już odejść to z jak największym hukiem czyż nie? Przez jeszcze krótką chwilę wydawało mu się, że zamiast zniszczonego androida widzi potężną i piękną kobietę, która uśmiecha się do niego. Możliwe, że to było tylko przywidzenie, albo los dał im szansę zobaczyć jak kiedyś wyglądała Veloko. Więc to już był czas pożegnania?
- Na razie. – powiedział Raziel, kiedy ciało cioteczki rozwiało się na wietrzę. Więc teraz zostali sami z Camoli. Smutne, ale nie wolno było popadać w panikę, bo mieli jeszcze trochę rzeczy do zrobienia.
- Nie wątpię. Ale daj mi się skupić mała. – powiedział Saiyanin wysyłając już resztki swojej mocy naprzeciwko tego promienia. Nie czuł się też dobrze kiedy Camoli zaczęła wbijać w niego swoje oczy. Zupełnie jakby chciała pożreć mu twarz. Ej to jest creepy dziewczyno. Na dodatek jego ciało było coraz bardziej wyczerpane. SSJ3 pobierał cholernie dużo mocy, a on sam posyłał kolejne jej części do promienia, jednak nie pomagało to nic, a teraz zaczynali tracić grunt pod nogami. Dosłownie, gdyż przepychano ich w stronę gorącej magmy. Raz lubi gorącą kąpiel, ale bez przesady.
- Serio? Teraz robisz ze mnie sobie jaja. – powiedział, a wtedy jego aura znikła i on sam wrócił do normalnego stanu. Ból jaki z tym się wiązał był koszmarny, ale zacisnął zęby. Więc to już koniec? Nie miał energii, a wątpił by ta mała miała jakiegoś asa w rękawie. No to chyba widzimy się po drugiej stronie co?
- A po ludzku? – zapytał Zahne, który bardziej teraz skupiał się by nie paść na kolana, niż na słowach jaszczurki. Pogrzało ją ze strachu? Chyba tak, gdyż wykrzykiwała jakieś dziwne rzeczy, a na dodatek coś zaczęło się dziać z jej skórą. Może to przez ten promień, który zaczynał już ich palić. Śmierć na bank nie będzie przyjemnością. I nagle Camoli zrobiła coś o co jej nie podejrzewał, albo sam miał jakieś urojenia. Nie wiedział jak i jakim cudem, ale ta mała jaszczurka ich uratowała. Ten promień dał im szansę, a nawet czas się zatrzymał. Takie miał wrażenie. To na bank nie było normalne, ale cała ta misja była dziwna. I o dziwo przeżyli. Planeta też stała w jednym kawałku, choć to za dużo powiedziane. Jednak żyli i to było ważne, choć i dziwne. Pytania roiły się w jego głowie, a ból też nie pomagał w szukaniu odpowiedzi. Trzeba było jednak zrobić coś z sobą. Miał coraz mniej sił, a raczej nie dało się tu już żyć. Wziął Camoli pod pachę i jakoś doczłapał się do kapsuły, gdzie usiadł i nacisnął procedurę startu, uruchamiając równocześnie autopilota. Czas stąd spadać.
OOC:
Odlatujemy.
- To już mi ten wasz Hor zdążył wyjaśnić. Nie są głupi. Ciągnie ich do najsilniejszych osobników, ale pomimo ich możliwości wykrywania energii, to w dalszym ciągu dają się oszukać. – powiedział Zahne w dalszym ciągu wysyłając fale swojej energii naprzeciwko promienia. Sprawa wyglądała na przegraną już na samym starcie, ale on nie miał zamiaru się poddawać. Był uparty i uwielbiał działać na przekór. Jeśli ma zginąć, to tylko na własnych warunkach. Poza tym jak już odejść to z jak największym hukiem czyż nie? Przez jeszcze krótką chwilę wydawało mu się, że zamiast zniszczonego androida widzi potężną i piękną kobietę, która uśmiecha się do niego. Możliwe, że to było tylko przywidzenie, albo los dał im szansę zobaczyć jak kiedyś wyglądała Veloko. Więc to już był czas pożegnania?
- Na razie. – powiedział Raziel, kiedy ciało cioteczki rozwiało się na wietrzę. Więc teraz zostali sami z Camoli. Smutne, ale nie wolno było popadać w panikę, bo mieli jeszcze trochę rzeczy do zrobienia.
- Nie wątpię. Ale daj mi się skupić mała. – powiedział Saiyanin wysyłając już resztki swojej mocy naprzeciwko tego promienia. Nie czuł się też dobrze kiedy Camoli zaczęła wbijać w niego swoje oczy. Zupełnie jakby chciała pożreć mu twarz. Ej to jest creepy dziewczyno. Na dodatek jego ciało było coraz bardziej wyczerpane. SSJ3 pobierał cholernie dużo mocy, a on sam posyłał kolejne jej części do promienia, jednak nie pomagało to nic, a teraz zaczynali tracić grunt pod nogami. Dosłownie, gdyż przepychano ich w stronę gorącej magmy. Raz lubi gorącą kąpiel, ale bez przesady.
- Serio? Teraz robisz ze mnie sobie jaja. – powiedział, a wtedy jego aura znikła i on sam wrócił do normalnego stanu. Ból jaki z tym się wiązał był koszmarny, ale zacisnął zęby. Więc to już koniec? Nie miał energii, a wątpił by ta mała miała jakiegoś asa w rękawie. No to chyba widzimy się po drugiej stronie co?
- A po ludzku? – zapytał Zahne, który bardziej teraz skupiał się by nie paść na kolana, niż na słowach jaszczurki. Pogrzało ją ze strachu? Chyba tak, gdyż wykrzykiwała jakieś dziwne rzeczy, a na dodatek coś zaczęło się dziać z jej skórą. Może to przez ten promień, który zaczynał już ich palić. Śmierć na bank nie będzie przyjemnością. I nagle Camoli zrobiła coś o co jej nie podejrzewał, albo sam miał jakieś urojenia. Nie wiedział jak i jakim cudem, ale ta mała jaszczurka ich uratowała. Ten promień dał im szansę, a nawet czas się zatrzymał. Takie miał wrażenie. To na bank nie było normalne, ale cała ta misja była dziwna. I o dziwo przeżyli. Planeta też stała w jednym kawałku, choć to za dużo powiedziane. Jednak żyli i to było ważne, choć i dziwne. Pytania roiły się w jego głowie, a ból też nie pomagał w szukaniu odpowiedzi. Trzeba było jednak zrobić coś z sobą. Miał coraz mniej sił, a raczej nie dało się tu już żyć. Wziął Camoli pod pachę i jakoś doczłapał się do kapsuły, gdzie usiadł i nacisnął procedurę startu, uruchamiając równocześnie autopilota. Czas stąd spadać.
OOC:
Odlatujemy.
Re: Eggroot [Układ Ufryg]
Nie Gru 31, 2017 5:16 pm
Kapsuła zamknęła się, a siła nośna przygniotła w fotel Raziela z Camoli. Ledwo mieścili się w kapsule i nic w tym dziwnego, bowiem to była jednostka jednoosobowa. Przez małe okienko dało się jeszcze dostrzec horyzont planety, który został przecięty przez olbrzymi kanion. Pustkowia o gęstej atmosferze różnorodnych związków lotnych nie nadawała się już ani na bazę, ani na studiowanie tajemnic tego miejsca. Nikt już tego miejsca nie pilnował, a ostatni przedstawiciel gatunku znajdował się na pokładzie.
Dokąd udały się jaszczury? Czy ktokolwiek zainteresuje się jeszcze ruinami tej spustoszonej planety? Jaki właściwie był cel kaishin na pierwszym miejscu i czemu wybrali tą planetę oraz rasę za miejsce azylu. Pytania gnieździły się, a Raziel miał także i pakiet własnych, choć obolałe ciało ledwo pozwalało mu się skoncentrować. Ostatni rzut oka na planetę...
Czerwono fioletowy obłok energii zawisnął w atmosferze planety, ledwo widoczna sylwetka od razu rzuciła się w oczy potężnemu saiyaninowi. Lewitowała chwile nad powierzchnią planety, gdy wojownik dostał komunikat pokładowy o kierunku lotu. Zaraz miał skoczyć w daleką przestrzeń kosmiczną i nie miał nawet sił by przestawić się na ręczne sterowanie. W końcu tajemnicza postać buchnęła energią, najwyraźniej nie mogąc czegoś znaleźć i posłała promień w kierunku planety. -Dziesięć, dziewięć, osiem... - rozpoczęło się odliczanie kapsuły, a Raziel mógł dostrzec w ostatnich trzech sekundach potężny błysk, a zarazem poczuć turbulencje. Eggroot zostało zniszczone i najwyraźniej takie było przeznaczenie owej planety. Jak nie jedna potężna siła, tak druga czyhała by zadać ostateczny cios. Dobrze, że go już nie było...bowiem Raziel z Camoli, znajdowali się już w przestrzeni kosmicznej.
[Koniec przygody na Eggroot]
[Nic już tu nie ma, tylko przestrzeń kosmiczna i dryfujące skały mogące świadczyć o istnieniu jakiejś planety] [Raziel z tematu do przestrzeń kosmiczna, sam wybierz sobie kurs lotu]
Dokąd udały się jaszczury? Czy ktokolwiek zainteresuje się jeszcze ruinami tej spustoszonej planety? Jaki właściwie był cel kaishin na pierwszym miejscu i czemu wybrali tą planetę oraz rasę za miejsce azylu. Pytania gnieździły się, a Raziel miał także i pakiet własnych, choć obolałe ciało ledwo pozwalało mu się skoncentrować. Ostatni rzut oka na planetę...
Czerwono fioletowy obłok energii zawisnął w atmosferze planety, ledwo widoczna sylwetka od razu rzuciła się w oczy potężnemu saiyaninowi. Lewitowała chwile nad powierzchnią planety, gdy wojownik dostał komunikat pokładowy o kierunku lotu. Zaraz miał skoczyć w daleką przestrzeń kosmiczną i nie miał nawet sił by przestawić się na ręczne sterowanie. W końcu tajemnicza postać buchnęła energią, najwyraźniej nie mogąc czegoś znaleźć i posłała promień w kierunku planety. -Dziesięć, dziewięć, osiem... - rozpoczęło się odliczanie kapsuły, a Raziel mógł dostrzec w ostatnich trzech sekundach potężny błysk, a zarazem poczuć turbulencje. Eggroot zostało zniszczone i najwyraźniej takie było przeznaczenie owej planety. Jak nie jedna potężna siła, tak druga czyhała by zadać ostateczny cios. Dobrze, że go już nie było...bowiem Raziel z Camoli, znajdowali się już w przestrzeni kosmicznej.
[Koniec przygody na Eggroot]
[Nic już tu nie ma, tylko przestrzeń kosmiczna i dryfujące skały mogące świadczyć o istnieniu jakiejś planety] [Raziel z tematu do przestrzeń kosmiczna, sam wybierz sobie kurs lotu]
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach