Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Pon Sie 18, 2014 4:06 pm
First topic message reminder :

Ot, skromne progi czerwonowłosego wojownika znajdujące się jakieś piętnaście minut od centrum West City. A wyglądają one tak:
Spoiler:
Powierzchnia: ok. 81,2 metry kwadratowe (nie znalazłem nigdzie powierzchni, to ocena szacunkowa)
Wyposażenie: Wszystko to samo co na obrazku minus jedno biurko, bo po prostu zbędne.
Kolory ścian:
Salon/kuchnia - ciemnozielone, a w kuchni jasnozielone kafelki.
Korytarz - karmelowe
Łazienka - białe kafelki
Pierwsza sypialnia (ta przy łazience) - szare (nie pomalowane jeszcze)
Druga sypialnia - jasnokremowe

Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013


Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk500/500Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Pon Gru 01, 2014 11:17 pm
Nagle Razie poczuł, jak jego scounter mocno wibruje jak zwykle to bywa samotnymi nocami... gdy wyłącza jego dźwięk. Po wyświetlającym się numerze mógł łatwo poznać, że to Vulfila. I zapewne jak zwykle z problemem.

- Raziel! Szybko powiedz mi, proszę cię, kojarzysz dwa lata temu ... no wiesz co... Katsu i w ogóle, pamiętasz?- mówiła bez łądu i składu, targana silnymi emocjami. A mówienie o tym, co działo się dwa lata temu nie przychodziło jej z łatwością.- Kojarzysz taką rudą demonicę? June? Ona była na Vegecie. Pamiętasz ją? Powiedz mi szybko, wiesz, gdzie mogę ją znaleźć?
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013


Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk750/750Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Czw Gru 04, 2014 8:55 pm
Ruszył więc do kuchni by nalać sobie coś do picia. W końcu przyniósł flaszkę więc chyba może się napić. W międzyczasie ziemianin i Kuro prześcigali się w wypraszaniu go z kanapy.
- No mógłbyś kupić lepsze poduszki, lecz nie jest źle. – powiedział do rudego, a następnie zwrócił swój wzrok na Kuro. Przeskanował jego energię i przeleciał szybko obrażenia cielesne. Jego znajomy też się nie oszczędzał. Niektórzy kadeci wspominali, że ta planeta to raj dla Saiyan. Nic tylko się wyluzować i używać pełni mocy. Raziel musiał stwierdzić po walce z tym durnym demonek i kilku godzinach przebywania na tej planecie, że woli jednak szlajać się po Vegecie i innych planetach. Tutaj było zbyt dużo nieprzewidywalnych osobników, o którym mógł świadczyć ten rudzielec o zielonych oczach.
Nalał sobie brunatnego płynu do szklanki i wziął łyka. Nie była zła. Może by warto wziąć jeszcze kilka butelek na drogę? Ot tak profilaktycznie.
W międzyczasie do kuchni połączonej z salonem weszła Vivian i Kuro, który zaczął być rozbierany przez siostrę Nashiego.
- Za ten striptiz to się płaci, czy jest w cenie wycieczki? – rzucił uwagę w stronę Vivian i jej pacjenta. Musiał stwierdzić, że obrażenia chłopaka April były o wiele większe niż te, które można było stwierdzić na pierwszy rzut oka. Kiedy blondynka opatrywała rannego, to do salonu wrócił Ziemianin, który najwidoczniej się przebrał. Saiyanin rzucił okiem na gościa i dalej pił swoją whisky. Wyczuwał jakieś dziwne napięcie w stosunku do jego osoby. A przecież młody Zahne był taki słodki. Jak można go było nie lubić?
- Przynajmniej żyje. – mruknął cicho szmaragdowooki i podsunął Kuro, drugą szklankę z brunatnym płynem. Niech się chłopak odpręży przed snem.
- Tania? Mogę być kim chcesz, ale tani nie jestem skarbie. – powiedział młody mężczyzna wstając i podchodząc do swojej partnerki. Był od niej o wiele wyższy i praktycznie patrzyła na nią z góry. Jednak bez słowa zaczął ściągać kurtkę, w dalszym ciągu mając na ustach ironiczny uśmiech. Po kilku sekundach kurtka wylądowała na krześle, za na niej ciemna koszulka. Teraz Raz stał w samych spodniach i butach przed dziewczyną. Na torsie żołnierza widniało kilka blizn. Zarówno starych jak i tych nowych. Srebrny medalion kołysał się leniwie.
- Spodnie też? – rzekł patrząc intensywnie na dziewczynie. To była ich mała gierka, w którą musieli grać. Jeśli, któreś się wycofa to przegra. Nie było odwrotu. Po chwili brązowooka zaczęła wyliczać rany swojego braciszka, co on kwitował tylko kilkoma kiwnięciami głową. – No nie mów mi, że ci tego nie brakowało.
Wyszczerzył się do młodej, na co ona mocniej mu skręciła bandaż. A podobno małe osoby są bardzo miłe.
- Dziękuję pani doktor. Przyjdę za tydzień na kontrolę. – powiedział i zaczął się ubierać. W międzyczasie wysłuchał sprawozdania młodej Halfki. Narzucił kurtkę i westchnął. Prawdziwy talent do sprzętu.
- Czy to twoje szczęście czy może jakaś tajna umiejętność, że rozwalasz każdą kapsułę jaką masz? – powiedział samemu wyjmując jedną z kapsułek z kieszeni i rzucił ją na blat. Ta po chwili zamieniła się w komunikator Zahne’a.
- Koszarowy to przy mnie chodząca sarenka Disneya. Nie po to tłukę się przez pół wszechświata by teraz zbierać ochrzan. Miałem mieć urlop, lecz Trener kazał mi sprawdzić co wyprawiasz. W coś się wpakowała Księżniczko?
Jednak zanim doczekał odpowiedzi to jego scouter za wibrował. Chłopak mruknął coś do siebie mając nadzieję, że to nie jeden z Trenerów. Na szczęście to Vulfilia. Chwila. Skąd ona miała jego numer. Kadeci nie powinni… Eve. Jak ją dopadnie to naprawdę z nią pogada.
- Słucham cię. – powiedział zakładając urządzenie na ucho i naciskając przycisk. A skąd on ma wiedzieć gdzie się szlaja jakaś demonica. Może zapytać. – Kuro, znasz jakąś June? Jeśli tak to powiedz gdzie jest aktualnie. Pewnej pannie jest potrzebna ta informacja, może chce jej spuścić łomot.
Wysłuchał jak Kuro szuka tej laski i po chwili miał już pełne informacje.
- Dobra mam. Ta twoja zguba znajduje się na Równinie za wschód od West City. Szukaj rozpieprzonego terenu. Jak ją znajdziesz to zadzwoń. Z chęcią się dowiem co robisz na Ziemi. – powiedział i wyłączył rozmowę. Ten dzień był coraz dziwniejszy.
Popatrzył na rudego, który zaraz umrze jeśli czegoś nie rozwali.
- Wpieprzyłem temu demonowi. Myślał, że walczy z jakimś frajerem. Chyba miał złe mniemanie o Saiyanach, lecz mu je naprawiłem. Mało co z niego zostało. A teraz kilka ogłoszeń parafialnych. Pierwsza rzecz. Vivian ubierz się, bo paradujesz piżamie. W torbie jest coś dla ciebie. Druga sprawa. Kim jest ten kolo, który zaraz wybuchnie jak wulkan? Serio koleś. Wyluzuj bo żyłka ci pęknie. Napij się, albo daj mi w ryj. – rzekł, zaś po ostatnim zdaniu podszedł do wojownika w ciemnym stroju, który był chyba zszokowany propozycją Raziela. – No przecież widzę, że aż cię ciśnie. Może jak to zrobisz to zluzujesz. I trzecia rzecz. Kiedy wracasz na Vegetę Pszczółko?

Occ:
Jadę po bandzie.
Regeneracja 10 %HP I KI
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Sob Gru 06, 2014 7:35 pm
Informacje jakie usłyszałem wręcz zmroziły mi krew w żyłach, przez co na dobre zmalał mój zapał do walki. Niestety, to co podejrzewałem okazało się prawdą i uderzyło boleśniej, a przede wszystkim zimniej, niż sądziłęm. Miałem już pewność. Rikimaru walczył z June i zniszczyli przy tym księżyc... Ehh... Jednak istniały pewne wielkie minusy posiadania tak wielkiej mocy a konkretnie jej destrukcyjność. Aż przypomniał mnie się jeden z tematów lekcyjnych "Co by było, gdyby Ziemia nie miała satelity?". Poza takimi przykładami jak silne zaburzenia osobowości u wilkołaków pojawiły się też bardziej katastrofalne, takie jak globalne zmiany klimatyczne... Nie ma co, zapowiadało się bardzo ciekawie przez najbliższe... Zawsze...
Niemniej... Cała ta sytuacja dała mi sporo do myślenia. Dlaczego Rikimaru chciał aż tak bardzo urosnąć w siłę? Nie byłby wojownikiem, gdyby nie miał do tego dobrego powodu, jasne, ale coś mi mówiło, że to nie do końca jego własna wola, że coś każe mu stawać się silniejszym. Do tego to słowo, majin... Słyszałem je już kiedyś. Któregoś rzadkiego razu Braska opowiadał mi jedną z historii z jego życia, w pewnym momencie stwierdził, że jego przeciwnik był wściekły, jakby go majin opętał. Zaintrygowany nieznanym słowem zapytałem co to, ale odpowiedź Mistrza skutecznie mnie zniechęciła do drążenia tematu - Najgorsze świństwo, od którego nawet demony powinny się trzymać z daleka a są na nie podatne. Bardzo rzadko widziałem na jego twarzy aż taką powagę.
Jednej rzeczy nikt mi nie musiał udowadniać, majin to jedno z największych, jeśli nie największe zło.
Czemu więc Rikimaru poddał się temu złu? Co było warte takiego poświęcenia? A to połączenie z demonem? Aż mnie ciarki przeszły. Nigdy nie myślałem o czymś takim, wydawało mi się to skrajnie dziwne. Połączyć się z kimś? Zwłaszcza z przedstawicielem innej rasy? Jakoś to wymykało się mojemu i tak szerokiemu pojęciu normalności.
Inną rzeczą, której mogłem być pewien, to fakt, że Rikimaru zginął w tamtej walce. Co to był za atak? Nigdy jeszcze nie czułem czegoś takiego. Ten cały Hikaru faktycznie mógł się nazywać przeciwnikiem Braski... Z całą pewnością nie chciałem kiedykolwiek stać w zasiegu tej techniki.
-Cóż... Braska ma specyficzny charakter i czasami trudno go zrozumieć... Bez namysłu obronił mnie przed Twoim atakiem wtedy, ale były takie dni, gdzie po treningach musiał mnie leczyć bo moje ciało nie wytrzymywało - odpowiedziałem czarnookiemu. -Ale rzeczywiście to przykra sprawa, że nie możecie zostać dłużej by pozwiedzać, sam mógłbym wam pokazać kilka fajnych miejsc - dodałem z pewną nutą rozczarowania w głosie zaraz przed tym, jak poszedłem się przebrać.  

Vivian w spokoju zajęła się opatrzeniem rannych Saiyan, choć nie wyglądała na zadowoloną, choć w sumie nie dziwie się jej tak bardzo, gdybym ja miał między kolejnymi nieuniknionymi walkami opatrywać kolejnych wojowników i siebie, to bym w końcu rzucił wszystkim i wyszedł z siebie, zwłaszcza, gdy wojownikami ów są Saiyanie. Jakkolwiek by nie wyglądało moje zdanie o nich, to odkąd poznałem ich nieco lepiej, niż tylko z nienawistnych słów makyańskich demonów, wiedziałem, że mają naturalny talent do znajdowania walki, nawet jeśli wyjątkowo nie chcą walczyć. Kto sieje wiatr będzie zbierał burzę, jak to mówią. Małem w mieszkaniu dwa dobre przykłady. Kuro, który był raczej typem wojownika z obowiązku, tudzież z przymusu, no i ten zielonooki cwaniak, który na pierwszy rzut oka lubił szukać zeczepki. Obaj znaleźli walkę i wyszli z niej ze zbliżonymi rezultatami.
Hmm... Naprawdę ciekawa rasa.

Komentarze co do zachowania jednego z jej osobników postanowiłem przemilczeć, nie chodziło o to, że nie chciałem nic mówić, czy, że stwierdziłem, że się powstrzymam, ale dlatego, że nie chciałem używać pewnych słów w towarzystwie Vivian. Dlaczego tak? Prawdę mówiąc sam się zdziwiłem, ogólnie rzecz biorąc nie wypada przeklinać przy dziewczynach, ale przecież nie mogłem jej traktować jak typową dziewczynę, tylko jak wojowniczkę, czemu więc? W moich oczach przecież była wojowniczką, ale... Nie mogłem sam sobie zaprzeczyć, że widziałem w niej kogoś więcej, niż żołnierza z Vegety. Dobrze znałem lęki i bóle, których ona doświadczyła, sprawiała, że czułem silną potrzebę towarzyszenia jej, asekurowania, pomagania, choć jej to się nie koniecznie uśmiechało. Chociaż... Patrząc na te kilka incydentów z ostatnich dwóch dni... Coś we mnie jakby chciało znów poczuć to przyjemne żywe ciepło w ramionach, poczuć jej oddech na skórze i zapach jej włosów... Z pewnym trudem powstrzymałem wykwitający na twarzy rumieniec. Nie czułem już żadnej krępacji w jej towarzystwie, nawet wspominając owe onieśmielające zdarzenia, jakoś tak polubiłem jej towarzystwo.
Natomiast towarzystwo tego typa wywoływało jedynie drgania napęczniałej od szybciej krążącej krwi żyły. Zrobiłem głębszy wdech, nie ma tak dobrze, to jest moja planeta i moje mieszkanie, to ja jestem tutaj władcą. Jego zaczepka nie była zbyt wyrafinowana, skuteczna w swej prostocie, ale moim zdaniem zbyt otwarta, wyłożył karty na stół i chciał zobaczyć jak na to zreaguje, proszę bardzo.
-To że w żyłach płynie mi płynny ogień jeszcze nie znaczy, że ktoś Twojego pokroju może sprawić, że będę wrzał ze złości, trochę przeceniasz swoje możliwości - rzekłem, uprzednio prychając z dezaprobatą, wraz z oddechem wydobył się z moich ust... Obłok pary? W pokoju było dosyć ciepło, skąd więc? Dziwne...
-Aż szkoda, że właśnie ktoś taki był w stanie pokonać demona takiego jak Dragot - dodałem mrużac oczy groźnie. Słowa padające z moich były chyba nieco nieodpowiednie z uwagi na to, co mówił Kuro, ale nie tylko Raziel mógł prowokować i podgrzewać atmosferę.
Kim on był? Zachowywał się jak jakiś nowobogacki dupek, który myśli, że za kasę rodziców dostanie wszystko i nic mu dzięki temu nie grozi. Z jakiegoś powodu bardziej jednak mnie interesowało co go łączy z blondynką. Boski Razielu? Księżniczko? Pszczółko?
Ciekawe, bardzo ciekawe...
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk500/500Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Nie Gru 07, 2014 10:24 pm
- Raziel, kocham cię!- wyrzuciła z siebie w emocjach. - Dzieki, dzięki, dzięki!!!- wykrzyknęła jeszcze kilka razy. - Dam znać, buziaki, pozdrów Eve, paaa!- zakończyła najszybciej jak potrafiła, po czym rozłączyła się, nie zważając na ostatnie słowa sayana.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Sro Gru 10, 2014 1:17 am
Vivian podczas posiedzenia w kuchni miała coś z kotki.
Po rzuceniu ostatnich słów nie zareagowała na odcięcie się Raziela. Łypnęła tylko na niego brązową tęczówką, pogrążając się w milczeniu w swoim kącie, gdzie miała całą trójkę na widoku. Przymrużone oczy nadawały jej nieco niepokojący wyraz… Nie skupiała wzroku na nikim, jakby mimowolnie odpływała. Spokojna acz nieobecna mina dopełniała obrazu cichego, przyczajonego kota.
Słuchając wyjaśnień Kuro przytaknęła odruchowo. Czuła tę energię, nie mogła zaprzeczyć – Majin promieniował charakterystyczną aurą. Nie tak dawno temu ten cień wmieszał się w moc Reda… Ósemka niepokoiła się trochę o demona, zwłaszcza, że jego Ki pojawiała się nieopodal owego osobnika o jakim mówili Saiyanie. Co za poplątany scenariusz. A wracając do Majina… Kuro wspominał kiedyś, sam Trener w czerwieni opowiadał o białowłosym Misticu, halfie który odbył trening u bogów. Co do istnienia owych Nashi miała nieokreślone zdanie, ale jak wspomniał jej pewien demon z warkoczem, gdy niespodziewanie w jej rękach pojawiła się paczka ciastek, był to prezent od Bogini… A istnienia słodkości w kieszeni swojej kurtki nie mogła zakwestionować. Niemniej, siła Mistica przyprawiała o pewne dreszcze i na pewno nie chciałaby znaleźć się w polu bitwy razem z nim. Za duża przepaść, ba, nawet nie marzyła by go dogonić…
Vivian chciała mieć dobrą pozycję w armii by pokazać, że taki robak, nieznanego pochodzenia half jest w stanie przetrwać wszystko. Poniekąd, chciała znać swoją rodzinę… Nie ma nic gorszego niż spełnione własne życzenia. To było w jakiś sposób jej marzeniem, a gdy teraz zna swoje korzenie… Co ma robić? Bycie żołnierzem było dalej oczywistą opcją, ale jaki był w tym cel? Znów poczuła się jak kadetka nadludzkim wysiłkiem ukrywając rozbicie przed Trenerem, który wpadł do jej kwatery na pogadankę. Zmarszczyła brwi i uniosła dłonie do głowy, jakby uparta myśl nie chciała dać jej spokoju. Ukłucie bólu mogło świadczyć o zapowiedzi migreny, albo być tylko przelotną wizją wspomnienia Tsufulua… Ukryła wzdrygnięcie. Do tej pory nikomu nie zdradziła, co drań zrobił z jej głową i niech tak pozostanie. Podniesione głosy były zapowiedzią jej rozdrażnienia. Oszczędnym ruchem pomasowała skronie i łypnęła lekko na zebranych.
Kuro skończył opowieść, a Raziel zadał masę pytań… Robił za milczącego i chłodnego wojownika, a bywało, że gadał więcej od swojej narzeczonej. Na ostatnie pytania mocniej zmrużyła oczy, nie racząc odpowiedzieć. Trochę nie chciała, trochę nie wiedziała co powiedzieć. To nie był talent w rozwalaniu mechanicznych sprzętów, tylko fatum… To w końcu nie ona stopiła kapsułkę. A tarapaty… Ziemianin podpuścił ją do walki. Nie zamierzała tego mówić, czarnowłosy miałby za dobrą zabawę, nabijając się z obojga… A jeśli o nim mowa, to nigdy nie odpuścił okazji, by komuś nie dopiec, choćby tak z lekka…
Gdy przybrany braciszek od siedmiu boleści obrał sobie na cel Chepri’ego, nie wytrzymała. Słysząc wymianę zdań prychnęła jak rozjuszona kotka, zaraz znalazła się między nimi i pacnęła leniwie obu po zakutych łbach. Z oczu poleciało kilka iskier, kiedy założyła ramiona na piersi i zerknęła na nich chłodnym, czujnym spojrzeniem.
- Nie potrzeba tu żadnej kłótni. – westchnęła, pocierając policzek. – By dopełnić formalność - Kuro znacie, także… Raziel, ten kolo nazywa się Chepri Makonen. Pomógł mi, jest dobrym wojownikiem i zaproponował nocleg, gdy mój sprzęt szlag trafił. Tak, spałam tutaj. – łypnęła na brata by powstrzymał się od głupiego komentarza… Zwłaszcza takiego, który mógł pasować do ostatnich zdarzeń. – Chepri, to jest Raziel Zahne, Nashi, żołnierz armii Nowej Vegety, syn dwóch szanowanych rodów, wojownik i arystokrata. – końcówka prezentacji została przedstawiona znudzonym tonem. Vivian westchnęła, zwracając się już zupełnie do Saiyana z blizną. – Zaczyna się trzeci dzień urlopu, przepustkę mam teoretycznie na kilka dni, ilość nie została określona. Po dwóch latach harówki, dostajemy urlop, a Ty w połowie pytasz się, kiedy wracam? Nie przeczę, że lubię walczyć, ale wypoczynek to jedno, a wpakowywanie w walkę na śmierć i życie to drugie… – odruchowo poprawiła Razielowi bandaż na szyi, a w twardym spojrzeniu zabłysł słaby cień przejęcia.
Przecież nie przyzna mu się, że chciała pobyć z dala od wszystkich. Od armii, wizji Aryenne, Eve, i tak, niego samego również. Byli rodziną i nie do końca przełknęła ten fakt, a niezapowiedziana wizyta wojownika nie pomagała w przyswojeniu tej informacji. Powrót na Vegetę nie wydawał się przyjemnym pomysłem.
Odsunęła się, zajmując poprzednie miejsce i wbijając spojrzenie w dół.
Za dużo się działo. Z jednej strony koniec urlopu równałby się ze spokojem, statecznymi dniami wypełnionymi misjami oraz treningami. Stałością. W konfrontacji jeszcze parę dni na nieobliczalnej Ziemi wydawało się czymś tak szalenie odrębnym, że aż nęciło nieznanym…
Choć może to nie było to?

OOC ---> Koniec treningu
Wyskrobałam...
Gomen, że nieco chaotyczny


Ostatnio zmieniony przez Ósemka dnia Sob Gru 13, 2014 5:33 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Czw Gru 11, 2014 11:34 pm
Siedział przy stole oprawszy brodę na dłoniach i popijał brunatny płyn ze szklanki, który przyjemnie go rozgrzewał. Raziel mu dolewał, a saiyan nie wiedział co to, wystarczyło, że przyjemnie grzało. Przysłuchiwał się spokojnie rozmowie toczącej się nad jego głową. Z opisy Chepriego wynikało, że zasadniczo Braska i Hikaru nie różnią się w metodach treningowych, czuł to wyraźnie w kościach. Eskalacja konfliktu wydawała się być nieunikniona, nawet Kuro rozochocony nieco alkoholem na zaczepkę Raziela odpowiedział z całkowitą powagą.

- Ja bym mu dał w ryj.

Tak czasem trzeba było rozwiązać problem, a jak posypało się też przy okazji kilka kłaków to z każdej ze stron uszło ciśnienie. W pomieszczeniu zdecydowanie kumulowało się za dużo małpiego testosteronu na metr kwadratowy. Z drugiej strony Chepri rozwiązał problem całkiem zgrabnie, przynajmniej na ten moment ale znając Raziela to kwestia czasu, nim znów zawrze. Zwykle lubił przekomarzania tej pary, zawsze czuli się ze sobą tak swobodnie. Nie oszczędzali się w złośliwościach, jednocześnie troszcząc się o siebie nawzajem. Dlatego do tej pory był pewien, że są parą, a tu Vi w domu Chepriego. Postanowił nie wtrącać się w ich sprawy, a ni nic nie komentować. W międzyczasie na scouter Raziela odezwała się i Vulfi, wychodzi na to że wszyscy znajomi akurat teraz spędzają wolne na Ziemi, nawzajem nie wiedząc o innych. Zabawnie się złożyło. Wyczuł nawet gdzieś w oddali Ki Hazarda. Kamień spadł mu z serca, dwa lata temu Ki chłopaka nagle znikła i nie było o nim żadnej wieści. Dobrze wiedzieć, że przeżył. Pogłębiał się w rozmyślaniach nad tym i owym, nawet zastanawiał się czego Vulfi mogłaby chcieć od June i co wyjdzie ze zderzenia dwóch krewkich dziewczyn. Był pewien, że June nie skrzywdzi halfki, ufał demonicy. Może i czasem miała problemy z kontrolą nad swoją mocą, ale przy takiej różnicy poziomów na pewno będzie się starać, June głupia nie jest.

Przestał przysłuchiwać się toczącej się wymianie zdań ale brzęczenie głosów zaczynało go irytować. Opróżnił szklankę jednym haustem do dna i odstawił z hukiem na stół. Wstał, a dookoła zaległa cisza, był wstawiony i to dzięki Razielowi. Kuro prawie nie pijał alkoholu i spora dawka ekskluzywnego trunku podziałała na niego szybko, zbyt szybko.

- Cisza, przestać się kłócić i koniec ...... kropka. Jak mnie obudzi chodźmy chrobot myszki to wstanę i roztrzaskam łby, a jestem silniejszy niż Wy dwoje razem wzięci, a Hachi mi pomoże i tyle.

Nim zdążył dalej rozwinąć swoją pijacką tyradę halfka, jako jedyna rozsądna z towarzystwa złapało go za chore ramię, czemu towarzyszył jęk bólu i zanik repertuaru.

- Jesteś subtelna jak siekiera wiesz...... a wiesz jest takie powiedzenie. Dzisiejszy ból jest jutrzejszym bestselerem - plótł totalnie bez kontekstu.

Dyskusja ze starszym Saiyanem nie miała w tej chwili sensu, trzeba go było położyć spać. Choć zapewne groźba mogła być realna, to ktoś musiał podjąć radykalne kroki wobec Kuro. Zabrał swoje rzeczy i poprowadzony przez Vi, posłusznie dreptał do sypialni. Usidławszy na łóżku popatrzył na nią lekko nieprzytomnym spojrzeniem. Zastanawiał się nad czymś głęboko przez chwilę. Sięgnał po swoje poszarpane spodnie i wygrzebał z kieszeni małe czarne pudełeczko. Otworzył je i pokazał Vi pierścionek z niebieskim kamieniem spoczywający na aksamitnej poduszeczce.

- Jak myślisz spodoba się April? – spytał całkiem poważnie, jak na pijanego Saiyana. Strasznie trudno było coś znaleźć, jest jak jej oczy. Chepri mi pomagał – wylewał z siebie kolejne słowa. Mam prośbę do Ciebie. Chciałbym się oświadczyć April ale nie wiem jak, znaczy wiem ale nie wiem jakby chciała. No wiesz wykwintna kolacja to takie zwyczajne. Chciałbym to zrobić tak, jak sobie wymarzyła. Mogłabyś ją kiedyś podpytać? No tak przy okazji.

Zarzucił biedną Vi kłopotem, ale skoro pytał to zapewne uważał ją za bliską i zaufana przyjaciółkę.

W końcu się położył, pościel była przyjemnie zimna. Ułożył się na boku i popatrzył smutno na drugą połowę łóżka, pustą połowę. April nie było z nim. Niby nic takiego przecież nie raz rozstawali sięna kilak godzin, jak dziewczyny robiły sobie babski wieczór czy coś. Nie trzymał jej na siłę przy sobie. Teraz jednak dzieliło ich kilkaset tysięcy kilometrów, a jego ukochana pakowała się w tarapaty. Kuro doszedł do wniosku, że chyba zbyt mocno użala się nad sobą. April dopiero co kobyla nową moc, rozstała z bratem, a teraz wojuje o Namek i trzyma się dzielnie, nie załamuje. Powinien być u jej boki, podtrzymywać i spierać. Tylko odzyska siły. Słyszał, jak Vi zasłania rolety i otwiera lekko okno, aby wpuścić rześkie powietrze. W pokoju zrobiło się ciemniej i Kuro niemalże natychmiast zapadł w sen pozostawiając wyciągniętą rękę na pustym miejscu przy drugiej poduszce.

OOC:
Koniec treningu.
Chepri, jak chcesz lecieć na Vegetę to się ogarniaj, w następnym moim poście robimy ZT do tematu przed wylotem.
Jak wrócę to zabiorę się za sprawdzanie trenów.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk750/750Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Nie Gru 14, 2014 9:15 pm
Naprawdę będzie musiał sobie pogadać z niektórymi osobami kiedy już wróci na Vegetę. Co też Eve myślała sobie o dawaniu jego numeru kadetce? Nie to, żeby Raziel nie lubił Vulfili. Przez te dwa lata tolerował, a nawet chronił dziewczynę, lecz wolał nie mieć zapychanej skrzynki wiadomościami od niej. Drugą kwestią było przebywanie jego dziewczyny w towarzystwie ukochanej Kuro. Jeśli nie ma April przy jej chłopaku to coś musiało się dziać, a zielonooki nie znosił jak ktoś go w coś wrabiał. Coś tu śmierdziało i Zahne to wyczuwał. Jednak na obecną chwilę musiał się skupić na małej imprezce, która wynikła na Ziemi. Kuro chyba nigdy nie pił więcej niż kieliszek szampana, gdyż po zaledwie kilku szklankach był całkiem nieźle wstawiony. Niby był starszy, a miał słabszą głowę. Co to za świat?
- No to jak do mnie dojdziesz, to zapraszam. – rzekł Raziel i dalej patrzył się lekko w dół, w oczy ziemianina. Przewaga wysokości zawsze dawała mały procent pewności siebie. Zareaguje czy nie? To był mały test charakteru rudego, który pozwoli czarnowłosemu ocenić kim naprawdę jest. Nie spodziewał się zbyt wiele po tym chłopaku. Na ustach Saiyaninach w dalszym ciągu był lekki uśmiech, który upodabniał go do dupków z elity. Czym się on teraz od nich różnił? Praktycznie niczym, jeśli ominąć fakt, że syn Aryenne był zagadką. Kto wie co mu w duszy gra?
Jednak to co zrobił ziemianin zdziwiło Raziela. Nie dał mu w mordę, a nawet pokazał wyższość siebie, równocześnie próbując chuchnąć czymś, co mu nie wyszło za dobrze.
- Ogień? No to miło. Możesz robić za chodzący grzejnik. – rzekł i lekko się uśmiechnął. – Szkoda to byłoby umrzeć. A ta pokraka tym mi właśnie groziła więc niech się cieszy, że żyje. Może zgrywam dupka, lecz nie należy mi grozić. Ani moim znajomym.
Po tych słowach temperatura w pokoju mogła trochę opaść, zaś w oczy Raziela na kilka sekund zmieniły kolor na lazurowy. Nie groził, lecz ostrzegał go. Jednak zanim zabawa rozpoczęła się na dobre, to Vivian i Kuro musieli wszystko zepsuć. Już nie można nikogo podpuścić do tego by pokazał kim jest.
- Urlop jak urlop. Dla mnie to raczej orka na ugorze robić za posłańca. Jednak dobrze, że ci nie jest. – powiedział i lekko się uśmiechnął. W następnej chwili klepnął kola, i ruszył w stronę kuchni gdzie usiadł sobie spokojnie obserwując jak Vivian wyprowadza nawalonego Kuro.
- W tym stanie nie utrzymasz nawet Super Saiyanina, a co dopiero mowa o skopaniu naszych tyłków. – powiedział i nalał sobie szklankę alkoholu, a pustą Kury zapełnił też. Popatrzył się na tego Chepriego i lekko zmrużył oczy. Coś tu się kroiło? Tylko co i jak? Bo to, że pomiędzy tym ziemianinem, a jego młodszą siostrą coś jest to ogoniasty widział na kilometr. Nocowała u obcego faceta? Chodziła przy nim pół naga? To nie była Vivian, z Vegety.
- Powiedz mi, Chepri. – rzekł powoli syn Aryenne i Zidarocka starając się dobrać odpowiednie słowa. Musiał wykorzystać moment nieobecności siostry. – Co ty planujesz w stosunku do Vivian? Ona nie jest jak inne panny, więc dam ci jedną dobrą rade. Jeśli ją skrzywdzisz w jakikolwiek sposób, to lepie wykop sobie grób. Bo znajdę dowolny sposób by cię zniszczyć. Nawet jeśli sam będę musiał zginąć. Zbyt dużo przeszła cierpienia by dokładać jej kolejne. Więc jeśli masz jakieś plany to radzę ci dobrze. Przemyśl je dokładnie, czy na pewno są porządne.
Mógł zgrywać dupka. Mógł być chamem i świnią. Lecz nie pozwoli by Vivian płakała przez jakiegoś niewyżytego dupka. Może nie uważała, go za swoją rodzinę, lecz Raziel znał więzy krwi i naprawdę mu zależało na blondynce. Nie da jej skrzywdzić.

Occ:
Początek treningu.
Reg 10% Hp I KI
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Sro Gru 17, 2014 4:09 pm
Zdecydowanie ten dzień zaczynał się inaczej, niż go... no, nie planowałem go tak właściwie, ale zdecydowanie liczyłem na inny jego przebieg, niż ten, który nastapił. Chciałem wstac w okolicach południa, zjeśc coś, potrenować, w sumie nawet trochę poważniej, a miałem dobrą sparingpartnerkę, więc tym bardziej. Niestety, los bywa przewrotny i był tym razem. Wyszło na to, że do mieszkania wbił Raziel a razem z nim Kuro, ten drugi źle zniósł upojenie alkoholem i został przez Vivian zaprowadzony do wolnej sypialni. A ja zostałem sam z Razielem...
Niezbyt uśmiechało mi się tylko jego towarzystwo bo pewne było, że prędzej czy później skoczymy sobie do gardeł, pytanie tylko kiedy. Osobiście liczyłem na później, bo nasza aktualna lokalizacja była mi zbyt bliska bym ryzykował poważniejsze jej uszkodzenia, a takowe niezaprzeczalnie by się pojawiły już w pierwszych sekundach starcia... Yare...
Saiyanin zmierzył mnie wzrokiem badawczo, czyżby to już teraz? Jednak nie, ale nie mogłem powiedzieć, że poczułem ulgę. Zielonooki wyprawił mi morał, który nie raz miałem okazję słyszeć na filmach. Bardziej niż nad odpowiedzią zacząłem się zastanawiać nad tym kim był Raziel, że tak postąpił. Tak robili zazwyczaj bliscy przyjaciele albo członkowie rodziny, a on mówił jakby był tym drugim. Kuzyn? Nie, bardziej jak brat... Ale on był pełnokrwisty, a ona Halfką. Co to za historia?
Sam sens słów był dla mnie nadwyraz jasny, miałem uważać na to co robię. Widać było, że miał już swoją intencję do walki ze mną, choć oczywiście pod jakimś warunkiem, niemniej, mogło to być nawet coś bagatelnego, co przy moim szczęściu byłbym w stanie zrobić przez przypadek... Mimowolnie przypomniałem sobie wszystkie takie przypadki, które mogły mnie pogrążyć, mimowolnie też kącik ust mi zadrgał, jakoś tak pozytywnie je wspominałem. Niestety, nie byłem tym, za kogo miał mnie Raziel. Aż poczułem trudną do opisania chęć, jednocześnie silną i słabą, by powiedzieć mu kim jestem i przez co przeszedłem, ale nawet silniejsza okazała się niechęć i niejaki wstręt do tamtych wspomnień; zamiast tego powiedziałem mu to:
-Jakie mam plany wobec Vivian to sprawa tylko między mną i nią, ale zapewniam Cię, że mało jest osób, które wiedzą tyle o jej cierpieniu co ja. Z kolei cokolwiek Ty planujesz jest zbędne - powiedziałem beznamiętnie krzyżując ramiona i lekko marszcząc brwi.
Tak czy inaczej, insynuacje ogoniastego zdecydowanie nie były mi na rękę, miałem dostatecznie dużo zmartwień... Rukei, Braska, Vixen... To już dużo jak na moje nerwy, zwłaszcza w tej kolejności, a teraz jeszcze do tego doszedł Raziel, rany... Potrzebowałem chwili odpoczynku od tego wszystkiego, albo chociaż czegoś, co pozwoli mi wszystko przemyśleć z dala od problemu, tylko gdzie? Makyo było opcją, choć nie miałem pewności, czy planeta demonów mi pomoże w demoncznym kłopocie, zresztą nie miałem się tam jak dostać. Może więc Vegeta? Nie wiedziałem skąd ta myśl w mojej głowie, ale choć początkowo nieco absurdalna, to jednak po chwili zastanowienia nie wydawała się taka zła, nawet jeśli wizja większej liczby osób o charakterze Raziela nie napawała mnie optymizmem. No i niezbyt przypominałem mieszkańców Vegety, nawet tych półkrwi, a wiedziałem, że ogoniaści nie przepadają za obcymi na ich terenie. Miałem swoje pewne uzasadnione obawy... Wsród ludzi mogłem się nazywać jednym z najsilniejszych, ale wśród Saiyan byłbym otoczony przez wielu silniejszych ode mnie...
Ale tak w sumie, to zawsze można spróbować. Wiedziałem, że muszę zachować ostrożność i, że nikt mi nie pomoże jak skręce w zły zaułek, ale musiałem wierzyć w swoje umiejętności i spryt w walce. Transport w sumie miałem, w końcu Kuro leciał tam wkrótce.
-"No to czas na wycieczkę"
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Czw Gru 18, 2014 9:06 pm
Pojawił się pomiędzy budynkami, jakieś dwie ulice od domu Chepsa. Hikaru posłał swoją świadomość do domu, w którym była energia jego wnuka i wyczuł całą sytuację. Pobieżnie co prawda. Co ten dzieciak tak długo tam robił ? Miał wracać na Vegetę. Jak długo można odpoczywać po walce ? Raczej mistica zastanawiało przede wszystkim dlaczego tutaj. Znał energie pozostałych ? Bez wątpienia nie były mu obce... jedna należała do dzieciaka Braski... tzn jego.. ucznia ? Coś kojarzył... no i ta dziewczyna... była zdaje się z nimi dwa lata temu i walczyła z Tsufulem. No tak. Tylko dlaczego Kuro zadaje się z tym człowiekiem ? Mało było miejsc na Ziemi ? Cóż... może to kwestia, że byli tam ta dziewczyna i sayan. Na obcej planecie ciągnie do swoich. Jednak czas mijał, a Kuro ponoć dostał przepustkę na trzy dni. Najwyższy czas by wracał, a przecież sporo czasu zajmie im podróż powrotna.

W kilku skokach znalazł się pod domem, w którym mieszkał Chepri i wzniósł się na odpowiedni poziom by rozejrzeć się po cichu po pomieszczeniach. Widać, zabalowali troszkę. Znów rozszerzył świadomość do wnętrza budynku skupiając się jednak na konkretnej rzeczy a mianowicie kranie w kuchni. Telekinezą odkręcił kurek i pozwolił by wylało się mniej więcej pół litra wody, którą także utrzymywał niewidoczną siłą. Zaraz potem zakręcił z powrotem kran i ruszył skupisko płynu w formie przypominającej kulę powoli przenosząc wodę w powietrzu, przeciskając ją przez wszelkie szczeliny prosto do pokoju, w którym leżał Kuro. Rzeczywiście odpoczywał, ale już stanowczo mu wystarczy. Poza tym odpocznie na pewno podczas lotu.

Kiedy pół litra życiodajnego płynu znalazła się nad śpiącą kurą, Hikaru dezaktywował telekinetyczny uchwyt mocy i bezbarwna ciecz chlupnęła na twarz młodej małpy. Sam białowłosy lewitował na zewnątrz mieszkania, ale w końcu podleciał wyżej, na sam dach i czekał. Był ciekaw jak sytuacja się rozwinie.

OCC dżin, dybry Razz
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Nie Gru 21, 2014 2:37 pm
Atmosfera gęstniała.
Cztery silne osobowości w jednym pomieszczeniu musiały w końcu doprowadzić do wystrzału iskier. Każde skrzyżowane spojrzenie było jak uderzenie dwóch mieczy. Choć tylko Raziel i Chepri mierzyli się wzrokiem, wszyscy odczuwali to napięcie. Zielonooki Saiyan, choć opanowany i zdystansowany, wyraźnie szukał powodu do zaczepki… Znała sposób w jaki potrafił prowokować, nie raz podczas treningów lubili sobie dogryzać. Cieszyła się jednak w duchu, że Chepri nie dawał się podpuścić. Fontanna skrzących drobin i to poczucie wciąż wiszącej groźby, niby zapach rozgrzanego żelaza nie opuszczały towarzystwa. Vivian naprawdę zaczęła się obawiać, czy Ci dwaj przypadkiem nie rzucą się sobie do gardeł. Łypnęła na obu ostrzegając i już mała znów zainterweniować, gdy wciął się Kuro. Po tonie i minie wywnioskowała z łatwością, że alkohol mu nie służy…
Stukot szkła o blat zabrzmiało niemal jak wystrzał. Dziewczyna uniosła głowę i przyjrzała się Saiyanowi bacznie. Po raz pierwszy widziała najstarszego z ich grona w takim stanie i nie wiedziała jak zareagować – był co prawda najspokojniejszym pełnokrwistym jakiego znała, ale nie miała pojęcia czego się spodziewać gdy znajdzie się w stanie upojenia alkoholowego. Przytakiwała bezwiednie gdy nieco odległym głosem mamrotał dziwne rzeczy… Kiedy wspomniał o roztrzaskaniu łbów, uznała, że za dużo mu Raziel polał. Wzięła chłopaka pod ramię i pociągnęła delikatnie w stronę wolnej sypialni.
- Nie pierwszy mi to mówisz… Już, już… – pacyfikowała rozgrzaną alkoholem małpę i rzuciła tylko przez ramię do pozostałych. – A wy dwaj, nie zróbcie niczego głupiego.
Zaprowadziła Kuro do pokoju i przyjrzała mu się jeszcze. Zerkał na nią półprzytomnie, ale zmęczenie malujące się na jego twarzy nie pochodziło wyłącznie od ostatniej walki. Coś go chyba gryzło i to nie był alkohol, dobierający się do wątroby. Cienie pod oczami, ogon smętnie opadający z łóżka, plecy zgarbione. Po chwili wyciągnął ciemne pudełko z kryjącym się wewnątrz pierścionkiem. Vivian od razu wiedziała, dla kogo to, zwłaszcza, że odcień kamienia bardzo przypominał jasne oczy pewnej halfki. Miała okazję przez dwa lata obserwować jak związek się rozwijał i teraz nie mogła powstrzymać jednej myśli w głowie – W końcu.
- Jest piękny, na pewno jej się spodoba. – powiedziała po wysłuchaniu tyrady i uśmiechnęła się lekko. – April kocha Cię bardzo mocno, myślę, że w jakikolwiek sposób to zrobisz, na pewno będzie wyjątkowy. I obiecuję, jak będzie okazja, zapytam co i jak.
Biedny Kuro wyraźnie przejmował się dobrym wypadnięciem przed ukochaną. Bezpodstawnie, bo na ile Ósemka znała April, mogła stwierdzić, że cokolwiek chłopak wymyśli, sam fakt, że się jej oświadcza będzie grał pierwszą rolę. Bo tak to chyba działało… Nie znała się na tym, niestety. No i „Chepri mu pomagał”…? Wtedy gdy znikł na moment a Vivian widziała się z Redem, tak, wtedy musieli się spotkać. Uśmiechnęła się jeszcze raz, tym razem łagodniej, chcąc dodać sponiewieranemu Saiyanowi otuchy i wskazała łóżko.
- Już, spać. – podeszła do okna, rozczelniła je by świeże powietrze wpadło do pokoju i zaciągnęła rolety. Obróciła się jeszcze by spojrzeć na chłopaka. Spał mocno, wyciągając dłoń przed siebie jakby czegoś szukał. Ten jeden gest coś jej przypomniał…
Coś przyjemnego i ciepłego. Potarła palcem zarumieniony policzek i wyszła, cicho zamykając drzwi. Zaszła do drugiego pokoju, przebierając się w jasne spodenki i zieloną bluzkę. Komplet dany od Eve trzymał się lepiej niż ubrania normalnej produkcji, żyłka naukowca kazała jej wzmocnić prosty materiał. Ciekawe jak ona się trzyma na Vegecie… I co Vulfi robiła na Ziemi? Czuła wybuch jej energii, także obok znajome Ki, których nie potrafiła do końca zidentyfikować. Niejaki dreszcz przebiegł po jej karku. Coś wisiało w powietrzu. A jeśli o podejrzeniach mowa…
Dziewczyna wróciła do kuchni, pocierając skroń, by zastać pomieszczenie w niepewnej genezy ciszy. Obrzuciła spojrzeniem najpierw brata, potem Chepri’ego, zastanawiając się co takiego zaszło między nimi… To dziwne. Obaj mieli zielone oczy. Raziel posiadał jaśniejszy odcień, a jego wejrzenie zawsze było zimne, opanowane, pewne. Chepri miał ciemniejsze, spokojne tęczówki oraz ciepłe, czulsze spojrzenie. Oczy rzeczywiście są odzwierciedleniem duszy, a w tym wypadku charakteru.
- Mam nadzieję, że nie zaplanowaliście daty walki na śmierć i życie? - westchnęła cicho i rządząc się w nie swojej kuchni nastawiała wodę na herbatę i podeszła do kanapy, badając prezent od Raziela.
Wyjęła z opakowania skórzaną kurtkę… Nową, może nie za dużą, ale dopasowaną część ubioru. Kolor identyczny co do tej Axdry, patrz, jaśniejsza – bo taki odcień kurtka miała jak była nowa. Porównując obie, starsza wyglądała jak sczerniała szmata do podłóg, niezliczoną ilość razy zszywana, sklejana i łatana. Zakuło ją to nieco. Takie rzeczy nie są wieczne, a kurtka Axdry rozlatywała się w dłoniach a mimo to… Czuła ten sam żal, jaki pojawił się w jej sercu, gdy usłyszała, że starszy Saiyan odlatuje na misję, z której, jak się okazało, nie miał już wrócić. Tamto ubranie było czymś w rodzaju pancerza przed światem i to co dostała od Raziela go nie zastąpi. Nie wiedziała, jak patrzeć na ten gest. Skinęła tylko głową, jakby w podzięce. Odłożyła kurtkę na kanapę, zalała wrzątkiem trzy kubki, rozstawiając herbaty przed każdym obecnym.
- Raziel, posłańcu, skoro mnie szukałeś, mogę wiedzieć w jakim celu? – usiadła przy stole na miejscu Kuro i upiła łyk herbaty. – I czy mówiąc o powrocie, masz na myśli wyjazd w tej chwili? Mam na papierku jeszcze parę dni wolnego, nie mów, że Trenerzy się tak za mną stęsknili. – dobrze skryła w głosie pewną nutę… Nie chciała wyjeżdżać tak prędko.
Jakiś czas później, jak się jej wydawało, kran w pomieszczeniu zabulgotał. Odwróciła głowę, akurat w momencie by zauważyć jak wypływa z niego woda i tworzy falującą, przeźroczystą kulę w powietrzu. Zamrugała kilkakrotnie, gdy obiekt sunął wolno w głąb mieszkania. Wstała ze stołka i poszła za nim. Otworzyła drzwi akurat w tym momencie, by ujrzeć jak Kuro z mokrą czupryną unosi się na łóżku. Automatycznie uniosła ręce do góry.
- To nie ja…

OOC
Przepraszam za opóźnienia, praca semestralna nie wybiera...
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Pią Gru 26, 2014 5:40 pm
Spał mocnym snem, głębokim i spokojnym. Był zbyt zmęczony i nawet nic mu się nie śniło. W końcu należał mu się wypoczynek i zapewne nie pogardziłby jeszcze dwoma, czy trzema godzinkami snu, gdyby nie..... nagłe obudzenie. Stał na łóżku gotowy do walki z ociekającymi wodą włosami gapiąc się głupio na Vivian. To ona mu to zrobiła?

- Dlaczego....? - zapytał z miną spaniela.

Odpowiedź dziewczyny w pierwszym momencie mu nie bardzo wystarczyła. W zasadzie Vivian raczej nie posunęłaby się do takiej pobudki, chyba że w stosunku do Raza. Kiedy niedospany umysł zaczął pracować szybciej wyczuł pewną Ki i już domyślił się wszystkiego. W przypływie chwilowej złości chwycił poduszkę i walną nią w sufit.

- HIKARUUUUUU  !!!!!!! Kurde noooooo człowiek kark nastawia i nawet wyspać się nie da. Stary dziadyga jeden.

Kuro zrzędził pod nosem schodząc z łóżka i wycierając włosy oraz twarz ręcznikiem. Ubrał się w swoje pozostałe strzępy stroju szkoły światła, pościelił łóżko idealnie po wojskowemu. Mokrą poszwę od poduszki powiesił w łazience, żeby wyschła. Na koniec poszedł się pożegnać z gośćmi.

- Serdeczne dzięki Chepri za odpoczynek, przydało się ale będę się zwijał. Jest tu Hikaru, wiec oby Braska się nie zjawił, bo się Armagedon zrobi. Nie mam ochoty, żeby mnie znowu zmienił w dziesięciolatka. Wracam na Vegetę, mam złe przeczucia.

Saiyanina przeszedł dreszcz na samo wspomnienie demona, bał się go jak ognia, a nawet bardziej. Braska, a szczególnie jego umiejętności przerażały go do głębi. Co prawda kiszki mu marsza grały ale nie chciał nadwerężać gościny, coś wykombinuje. Strasz przed Braską jednak był silniejszy niż głóg i pragnienie razem z odczuwanym bólem po walce. Zabrał swoje i April rzeczy jeszcze raz podziękował Chepriemu i pożegnał się z Vivian i Razem. Z nimi to prędzej lub później zobaczy się na Vegecie. Kuro wyniósł się tak szybko, jak nagle się pojawił odlatując w sobie znanym kierunku.

ZT - Pole
Trening Start
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk750/750Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Nie Gru 28, 2014 9:25 pm
W powietrzu można było wyczuć napięcie pomiędzy ziemianinem, a Saiyaninem. Wojownik armii Nowej Vegety bacznie obserwował gościa, u którego jego siostra i partnerka spędziła noc. Chciał mieć jasność, że dojdzie do niego wszystko co powie. Może i brzmiał jak stary dziad, któremu zacięła się płyta, lecz chciał go ostrzec. Zahne nie tolerował kiedy ktoś wykorzystuje jego bliskich. Zaś Vivian była taką osobą, która przeszła stanowczo za dużo. Jeśli ten dupek by ją zranił, kiedy ona by coś do niego czuła to byłby dla niego koniec. Zielonooki wziął łyk alkoholu i w dalszym ciągu sztyletował rudego spojrzeniem.  
-Myślisz, że jak przebywasz z nią jeden dzień to już wszystko wiesz? - rzekł syn Aryenne uśmiechając się kpiąco. Jakże to było rozczulające. - Znam Vivian od ponad dwóch lat i dalej nie mogę powiedzieć, że wiem o niej wszystko. Dlatego oszczędź mi tych głodnych kawałków i uważaj na to co robisz. Będę cię obserwował.
Po tych słowach dopił resztę drinka i wstał. Jego ogon spokojnie był schowany na plecach, tak nic go nie uwierało. Jego strój był całkiem niezły, lecz na dłuższą metę chyba by się nie sprawdził w walce. Za słaby przy otrzymywaniu ciosów i fal uderzeniowych. Wyglądał nieźle, lecz tylko tyle. Postanowił poczekać na Vivian i przekazać jej swoje zdanie, gdy poczuł silny impuls. Na równinie, gdzie zmasakrował tego demona ktoś przeszedł przemianę. I to nie byle kto, tylko Vulfilia. No proszę ,proszę. Lepiej późno, niż wcale. Raziel był ciekawy co też takiego sprowokowało dziewczynę do tego, że zmieniła się w Super Saiyankę. Raziel doskonale pamiętał swoją pierwszą przemianę i ból, który jej towarzyszył. Wściekłość była nieodzownym elementem ich mocy i przyszła Imperatorowa musiała się nieźle wkurwić. Jednak kolejnym ciekawym elementem była druga moc obok niej. Nie mógł pomylić jej z inną, gdyż czuł ją już podczas walki i w kacerze. Hazard jednak żył i co ciekawe, też umiał wejść na drugi poziom mocy. Ta planeta skrywała coraz więcej sekretów. Ciemnowłosy chciałby się kiedyś zmierzyć ponownie z Hazardem, gdyż ich moce mogły być na podobnym poziomie. Lecz teraz musiał siedzieć w jednym pomieszczeniu z tym człowiekiem. Na szczęście do pokoju wróciła Vivian, ubrana już w miarę przyzwoicie.
-Zabiję go, jak coś złego zrobi. Na razie jest czysty. Na razie. - powiedział Raz i spojrzał na Kuro, który dość szybko wrócił do pokoju. Na dodatek cały mokry.
-A ty co? Wpadłeś do jeziora? - powiedział i po chwili salutnął mu luźno na pożegnanie. Spotkają się jeszcze na Vegecie. Ciekawe tylko w jakich okolicznościach? Kątem oka dostrzegł jak Vi wypakowuje kurtkę od niego. Wiedział, że była bardzo przywiązana do kurtki Axdry, lecz nic nie jest wieczne. Będzie miała na kiedyś. Kiwnął głową z uśmiechem i puścił jej oczko. Nie był pozbawioną serca maszyną do zabijania. Czasem ukazywał jakieś  uczucia.
-Szukałem cię by sprawdzić czy wszystko w porządku. Miałaś z kimś walkę i nasz ukochany Mistrz kazał mi sprawdzić w coś się wpakowała. To nie był mój pomysł jakby co. - powiedział i podniósł dłonie do góry, jakby się poddawał, lecz na twarzy dalej miał uśmiech. - Jednak skoro uważasz, że wszystko w porządku to ja zamierzam wracać na Vegetę. Jak chcesz możesz lecieć ze mną. Poczekam na dworze.
-Pamiętaj co ci powiedziałem. Mam cię na oku. - rzekł i założył swoją kurtkę na siebie, a scouter schował do kapsułki, która wylądowała w kieszeni. Po chwili już znajdował się przed blokiem.

Occ:
Reg 10% Hp i KI
Vi zrób za mnie z/t
Koniec treningu
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Pon Gru 29, 2014 10:55 pm
Huh? Takiej odpowiedzi Saiyanina się nie spodziewałem. Od razu się zorientowałem, że on nie ma zbytniego rozeznania w temacie. Może i znał ją dwa lata, ale jak widać nie udało mu się przebrnąć przez grubą osłonę małomówności dziewczyny. Dlaczego tak się stało, nie wnikałem i nawet szczególnie mnie to nie obchodziło. Faktem jednak było, że Raziel nie znał się na tych sprawach i nawet jeśli jednak się mylę i usłyszał obszerną relację z życia Vivian, to zabrakło mu czegoś, by naprawdę to zrozumieć. Tak już bywa, niektórzy tego po prostu nie mają, albo nie zostali w pewien sposób doświadczeni przez życia, a też wiele zależy od charakteru bo przecież jeden pod naporem się ugnie, a drugi będzie się prężył do góry. W samej sytuacji tej nie było tak, jak wnioskując z jego słów Raziel myślał, nie chodziło o to ile się biegnie, ale skąd się startuje. Życie stawia nas na bardzo różnych pozycjach i ujednolicanie ich jest bez sensu, tymbardziej przez wzgląd na wiek, to tylko liczba, która w końcowym rozrachunku określa czy prowadziłeś życie spokojne czy aktywne.
Niemniej, Raziel w jednym miał racje, znał ją dłużej, a to dawało mu coś, czego mi z kolei brakowało - znajomości codzienności Vivian. Znał zapewne dobrze jej upodobania i nawyki, wszystkie niewerbalne znaki, które dawała. Jakkolwiek chciałem poznać tę część osobowości Vivian, bo nie ukrywam, lubiłem jej towarzystwo i bez względu na te kilka incydentów chciałem ją lepiej poznać, to nie zapowiadało się na to bym miał na to szybko szanse... Wszyscy pozaziemscy przybysze zbierali się do opuszczenia mojego mieszkania.
Informacja, jaką dostałem od Kuro, a mianowicie, że Hikaru kręci się w okolicy. Oho, tylko jego tu brakowało. Chociaż nie, jego obecność była znośna (choć i tak pewnie nie miałbym nic do gadania przy jego mocy), ale wiązała się z ryzykiem, którego nie chciałem podejmować, a była nim obecność Braski. I bez trójki przedstawicieli znienawidzonej przez niego rasy miałem opory przed wpuszczaniem go do swojego mieszkania z... Wielu powodów...
Hmm... Kuro wracał na Vegetę. To mogło się okazać szansą dla mnie, żeby się tam dostać, tak trochę też za późno się z tym ocknąłem, bo Saiyanin zdążył odlecieć, no cóż, zawsze mogłem go dogonić. Ale też reszta towarzystwa szykowała się do wyjścia. Raziel wyszedł pierwszy.
Spojrzałem na Vivian. Coś sprawiło, że dopada mnie dziwna nostalgia. To przez to, że miałem przez jakiś, nieokreślony czas nie widzieć jej? Na to wyglądało. Nawet mimo moich planów nie zapowiadało się, żebym szybko spotka ją, ona jest żołnierzem, a ci niezbyt często mają wolne. Ale po tym wszystkim... Ciężko będzie zapomnieć o tym co się wydarzyło, a każde przelotne przypomnienie wywoa zakłopotanie, może nawet rumieniec, ale i coś jakby tęsknotę, tęsknotę za ciepłem. Yare...
W jednej chwili podszedłem do blondynki, objąłem ją i zbliżyłem usta do ucha:
-Będę za Tobą tęsknił...
Niespecjalnie obchodziło mnie ryzyko, a to było duże zwarzywszy na charakter adresatki moich słów, po prostu chciałem jej to powiedzieć. Co będzie to będzie.

Później tego samego dnia spakowałem kilka niezbędnych (i kilka mniej niezbędnych) rzeczy do dużej, czarnej torby przez ramię i schowaem ja do kapsułki, którą później schowałem z miejscu, w którym powinna być bezpieczna i unieruchomiona. Ogarnąłem nieco mieszkanie, zakluczyłem i wyruszyłem w kierunku, w którym poleciał Kuro.
-"Vegeto, nadchodzę".

ZT - Tam gdzie Kuro
Trening start
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Nie Sty 04, 2015 12:11 am
I Vivian wyczuła ową energię, emanującą niezachwianą wręcz pewnością siebie. Ktoś tkwił na dachu budynku i była to osoba, o której słyszała dosyć wiele. Kuro nie raz opowiadał o swoim Mistrzu, o morderczych treningach jakie odbył na błękitnej planecie gdy halfka dopiero dołączyła do Armii oraz stalowym charakterze Mistica. Postać tajemnicza i jednocześnie dziwnie bliska wiosce Kurokary… Też Ósemka była świadkiem ledwie posmaku zdolności Mistrza Kuro dwa lata temu w karcerze, gdy ten niemal rozpłatał na dzwonka Niebieskiego Trenera. Nie, że było jej go żal, ale... Taka siła pozostawiała pewne zaniepokojenie.
Wizyta Hikaru zmusiła Kuro do nieprzyjemnej pobudki i zwleczenia się z łóżka. Przez zbyt małą dawkę snu wyglądał nieco nieszczęśliwie… Jęki dobrze podsumowały niezadowolenie. Obserwując człapiącego Saiyana, Vivian wpadło coś do głowy i chciała go spytać o to, co dzieje się z April. Nie zdążyła, pożegnał się szybko, tłumacząc powrót na Vegetę złym przeczuciem. Nim się spostrzegli, wyszedł z mieszkania.
Co zabawne, Nashi również dopadło wrażenie niepokoju. Jeden z rodzaju tych, co lodową drzazgą wbijały się pod skórę i drażniły niepewnością, oczekiwaniem na niespodziewane… Niemal łypnęła złowrogo na Raziela gdy usłyszała odpowiedź na swoje wcześniejsze pytania. Spuściła nieznacznie wzrok, pukając palcem w blat. Trener się martwił…? Proszę, raczej nie o nią, a o to, czy przypadkiem nie rozwali planety, bo za to by ukarali i ją i jej przełożonego. Z resztą… Powrót na Vegetę? Tak od razu? Miała przed sobą jeszcze kilka dni urlopu, a tutaj najwyraźniej los krzyżuje jej plany. Ósemka nie mogła zaprzeczyć, że miała poczucie obowiązku wobec czerwonej planety i to poczucie kazało jej tam wracać, choćby i teraz… Lecz… Inne poczucie chciało zatrzymać ją tutaj, by napawać się jeszcze paroma chwilami złudnej wolności.
Nie uniosła głowy gdy Raziel wyszedł z pomieszczenia. Machnęła tylko ręką, przyzywając telekinezą torbę ze swoimi rzeczami i upchnęła je w mgnieniu oka w kapsułce. Skrawkiem świadomości dotarło do niej, że jeszcze musi pójść odebrać swój pojazd, sprawdzić czy ma zapasową zbroję, oraz masę innych mniej lub bardziej ważnych niuansów… A dalej nie mogła unieść oczu.
Stanęła przy kuchennym stole, nie potrafiąc nawiązać z Chepri’m kontaktu wzrokowego.
Czemu wszystko się komplikuje… Czemu mota, zagina, a gdy zdaje się, że wychodzi na prostą, nagle się kończy? To było brutalnie nie fair, a w takim razie Vivian powinna być do tego przyzwyczajona. I była, ale istniały zwroty akcji, które denerwowały bądź napawały dziwnym, nieokreślonym uczuciem zagubienia. Prawie nieznacznie, niewidocznie oklapła, tęczówki nieco pociemniały.
Nie wiedziała jak się pożegnać. W pierwszym odruchu chciała powiedzieć, że pewnie w Armii dzieje się coś, przez co musi już wracać, a potem przyszła myśl, że tłumaczy się przed Ziemianinem… Usprawiedliwia to, że musi już iść i nie wiadomo, kiedy znów się zobaczą, przekonuje do tego powodu jego… Czy siebie? Przecież niczemu nie jest mu winna, wręcz przeciwnie to Chepri w pewnym sensie wprowadził zamieszanie wpadając na nią, prowokując do walki i niszcząc kapsułkę. Dziw, że teraz nie miała mu tego za złe. Nie miała…? Cholera jasna… Martwiła się o niego – Rukei w każdej chwili mógł go dopaść, do tego Ziemia jawiła się jak planeta pełna zwrotów akcji i zasadzek. Co mogła jednak zrobić? Zostać? Tak mogłaby tylko przeszkadzać, a Trener szybko by uznał, że zdezerterowała… Będąc jednak na Vegecie mogła niejako za pomocą Ki Feeling monitorować co robi chłopak, ale gdyby faktycznie coś się działo, nie miałaby jak znaleźć się na czas na miejscu.
Objął ją.
Zamyślona Vivian nie zauważyła, jak Chepri zbliżył się i przytulił ją mocno. Uniosła głowę speszona, słysząc cztery słowa, które za dobrze nawiązywały do ostatnich dni. Oparła na ulotną chwilę policzek o ramię, biorąc głęboki wdech i hamując odruch, by równie mocno go objąć… Przyjemne zakłopotanie, jakie pojawiało się już wcześniej wypełniło pierś. Nieświadomie uniosła dłoń i lekko pogłaskała chłopaka po policzku. Może tak zadziałało rozczulenie czy nostalgia, bo Vivian musnęła delikatnie wargami drugi policzek, blisko kącika ust.
- Uważaj na siebie. – odpowiedziała szeptem.
Odwróciła się już bez słowa i nie patrząc za siebie wyszła z mieszkania. Po chwili dwie sylwetki uniosły się w powietrze i znikły na niebie.

OOC
ztx2 ---> Orbita Vegety
Glory, napisałam w końcu post... Przepraszam za zwłokę, ale szło mi jak krew z nosa...
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 9tkhzk0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Left_bar_bleue0/0Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Pon Sty 12, 2015 6:35 pm
Bez wątpienia poczynania Hikaru poskutkowały. Jego wnuk się obudził, ogarnął i ruszył na miejsce odlotu. Zabrał także właściciela mieszkania ze sobą... po co ? Chepri nie mieszkał przecież na Vegecie... najwidoczniej miał ochotę pozwiedzać. Po dłuższej chwili wszyscy opuścili mieszkanie, a mistic został sam na dachu. Czas mijał, a wojownik siedział i myślał. Badał sytuację na Ziemi, sprawdzał czy coś złego się dzieje, czy warto by się czymś zająć. Nie wyczuł nic konkretnego co dobrze świadczyło.
Mijał czas, Kuro dawno już poleciał do domu, a Hikaru dalej siedział. Był w pewnego rodzaju transie, który ułatwiał skanowanie planety i nie tylko. Ostatnimi czasy często spędzał wolne chwile właśnie w tym transie. Dlaczego ? Bo mógł. Co prawda od dawna nie trenował porządnie, tak do ostatku sił, ale od dawna nie czuł takiej konieczności... miał przecież pomocników.

Jeden właśnie wracał do domu... druga pomocniczka była na tamtej planecie już od dłuższego czasu z młodą boginką udającą małpę... cóż... Po paru godzinach otworzył oczy... poczuł coś i prawie zerwał się z miejsca przykładając dwa palce do czoła chcąc się teleportować, ale tak naprawdę nie wiedział gdzie i po co... co takiego poczuł ? Właściwie nie wiedział. Nie miał zielonego pojęcia, bo planeta była bezpieczna. Był tego pewien przynajmniej na chwilę obecną. Chodziło o jego rodzinę ? Sprawdzając to wysyłając myśli na Vegetę doszedł do wniosku, że Kurokara, jego syn i April żyli i mieli się dobrze. Tak więc co ? Jakieś nowe, rodzące się zagrożenie ? Chyba nadeszła pora by mistic zaczął znów ćwiczyć... nie mógł polegać tylko na innych. Sam też powinien być w formie. Jego wnuk nie zawsze będzie mógł pomóc przecież. April także. A czy June w ogóle by ruszyła palcem ? Tego nie mógł być pewien, choć raz mu pomogła w walce z Rikimaru... właśnie... ten pół demon, niegdysiejszy człowiek naważył niezłego bigosu... bez Kury białowłosy nie poradziłby sobie.

Potrzebował miejsca, w którym będzie mógł bezpiecznie uwolnić moc. Tutaj to było zbyt niebezpieczne, mógłby zniszczyć niechcący cały budynek. Poza tym trening, w którym trzeba się ograniczać nie ma sensu. Skupił swoje myśli i posłał je w świat by znaleźć dobre miejsce. Po chwili znalazł odpowiednie warunki, także atmosferyczne. Żywej duszy tam nie ma, więc nikt nie ucierpi. Na sekundę zwiększył moc by zniknąć z dachu świata gdzieś wiele tysięcy kilometrów dalej.

zt-lodowe pustkowia. Trening start
Sponsored content

Mieszkanie Chepri'ego Makonena - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Chepri'ego Makonena

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito