Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Skalny Las

+12
Colinuś
Xanas
Kuro
April
Vita Ora
Reito
Red
KOŚCI
NPC.
Hazard
Ósemka
NPC
16 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Skalny Las - Page 4 Empty Skalny Las

Wto Maj 29, 2012 11:41 pm
First topic message reminder :

Las zbudowany z kamieni, ulubione miejsce zwariowanych miłośników przyrody, wręcz fanatyków. Podobno widziane z lotu ptaka, kamyki układają się w zdanie, lecz w niezrozumiałym dla Saiyan języku.

Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sro Lis 27, 2013 10:22 am
Nie chciał rozstawać się z April, ale wiedział, iż jego obecność mogłaby namieszać w głowach wojowników tam przebywających. Tylko April wierzyła w jego dobre intencje - Reito i Kuro nigdy nie darzyli go zaufaniem, a June... raczej nie jest tą samą June. Znał demonicę nie tylko z własnych wspomnień, i na pewno nie chciał zostawić jej na pastwę losu, lecz przy niej byli już Ci, którzy martwią się o nią bardziej niż Red. Bo właściwie demonowi chodziło bardziej o to, żeby zrewanżować się za ostatnią przegraną walkę, nie mniej jednak nie zamierzał zabijać Rudowłosej. Po prostu sprawdzić się czy cokolwiek urósł w siłę i czy nadąża za treningiem innych wojowników.
Nawet już nie myślał o Szkole Światła, wpatrzony w April jak w obrazek nie przeoczył ani pół słówka z jej ust. Bała się lecieć w kierunku zgruzowanego miasta, ale przełamała się. Nawet nie ciągnęła na siłę demona ze sobą - powiedziała, że przyda się każde wsparcie, nawet duchowe. Młodzieniec w pierwszej chwili był skory do zmiany stanowiska i lotu za Half-Saiyanką, ale w porę zreflektował się. Nie powinien wtrącać się w te sprawy, zwłaszcza że miewał zakrzywienie racjonalnego myślenia podczas walk. Mógł w furii bić na oślep, a to wcale nie pomogłoby Anty-Tsufulom. Wtedy też poczuł dotyk Błękitnookiej i to jak rozprostowała mu palce w pięści, by umieścić w jego dłoni fiolkę. Przeniósł tam na chwilę wzrok, lecz za moment ponownie słuchał uważnie polecenia April wpatrując się w jej oczy. Skinął głową, że zrozumiał. Faktycznie, ponieważ w jego ciele buzowała się energia od tego, że czuje w powietrzu walkę, w której nie uczestniczył, zużywał Ki by zlokalizować na bieżąco wszystkich na planecie. Będzie więc wiedzieć, kiedy mógłby być przydatny na miejscu zdarzenia, i to bez szemrania innych.
Czas na rozstanie. Wahał się naprawdę czy powinien tu zostać. Wybrał mniejsze zło, lecz będzie uważnie badać sytuację, by móc chociażby ochronić kogokolwiek przed śmiercią. I tak jego egzystencja była jałowa, a tak może w ten sposób... znajdzie akceptację wśród innych wojowników. Kiedy Half-Saiyanka odlatywała, demon także pożegnał się nieco żywiej niż zwykle:
>Do zobaczenia!
Zawołał w kierunku April i także pomachał, co wyglądało śmiesznie w jego wykonaniu - jak machanie ręką jakiegoś robota. Spuścił rękę wzdłuż ciała, gdy tylko przyjaciółka odleciała w misji. Nie wiedział czy miał prawo nazywać April przyjaciółką, lecz w tym istnieniu pomogła mu bardzo. Szkoda, że stosunki z Kaede pogorszyły się. Eh, nie czas na to. Z zamyślenia wyrwała go Vulfila, która dostrzegła niezidentyfikowany obiekt runący w kierunku południowej części Skalnego Lasu. Skinął głową i trochę spóźniony z lotem poleciał za śliczną nieznajomą. Okazało się, że im bardziej zbliżali się do celu, tym Red miał przeczucia, iż to coś wywoływało w nim wspomnienia o Ziemi. Zaiste ciekawe.
Gdy wylądował, właśnie słyszał słowa Vulfili i widział jej czyn. Kopać leżącego? To takie... demoniczne w sumie zagranie. Podszedł bliżej i schylając się nad Changelingiem spłynął mu warkocz z barku i lekko zawisł nad głową kosmity.
>Też go "znam". Był na Ziemi.
Przyglądał mu się. Był ranny, i to okropnie. Brakowało mu także górnej kończyny. Czy to ofiara Tsufula, czy pobity Tsuful? Póki się tego nie dowie, dopóty da mu spokój. Jeśli byłby po stronie Anty-Tsufuli, przydałoby się go wyleczyć, bo wyzionie ducha w parę minut.
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk1127/1500Skalny Las - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sro Lis 27, 2013 10:40 am
Odpoczynek Frosta nie trwał zbyt długo. W sumie to nie odpoczął nawet pięciu minut gdy zobaczył lecące w jego stronę sylwetki. Zaklął w duchu, jego upadek musiał ich zaalarmować gdy byli niedaleko. Spróbował się podnieść ale ciało po raz kolejny odmówiło mu posłuszeństwa i nie chciało się ruszyć więc jedyne co mógł zrobić to splunąć krew na bok i przygotować się mentalnie na konfrontację jaka go czeka.
W końcu przybyli. Okazało się że to jeden sayianin i jeden człowiek. Za cholerę nie wiedział co tu robi ktoś z jego gatunku, ale w sumie teraz mało go to obchodziło. Słodka panienka nachyliła się nad nim tak że zasłaniała cześć słońca. Po ich słowach okazuje się że musieli go znać, ale on ich w ogóle nie kojarzył. Możliwe że spotkał się z nimi gdy opętała go ta glizda.
W pewny momencie kobieta kopnęła go w żebra. Normalnie pewnie nawet by tego nie odczuł, ale jej kopniak wzmocnił ból jego ciała który już buzował w jego ciele. Jęknął i z ust znów poleciała mu krew.
Suka... Chyba to lubiła i sprawiało jej to przyjemność.
- Powinienem cię kojarzyć złotko? - mruknął zupełnie innym głosem niż pamiętała to Vulfi. - Kopać leżącego.. byłabyś dobrym lodowym changiem. Ulżyj sobie jeszcze.  Po takim powitaniu raczej nie powinienem liczyć na pomoc z waszej strony co?
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sro Lis 27, 2013 11:47 am
Vulfila naprawdę wnerwiła się, słysząc głos jaszczura. Zrobiła się czerwona na twarzy, a pięści zacisnęła tak mocno, że niemal je sobie poraniła. Wydał jej się taki parszywy i dwulicowy. Teraz będzie udawał, że nic nie pamięta? Aż włosy zjeżyły jej się na ogonie. Zwinęła usta w trąbkę i kompletnie zapomniała o tym, że Red na to wszystko patrzy. Pochyliła się nad Jaszczurem. Drżącymi ze złości rękami i sapiąc głośno, złapała Frosta za krawędź zniszczonego pancerza, żeby podnieść go lekko do góry. Kiedy już byli ze sobą twarzą w twarz, syknęła z nienawiścią:

- Złotko, to ty możesz mówić do swojego pana, Tsufula.- powiedziała, przypatrując mu się głęboko w oczy. Chciała znaleźć w nich Katsu, którego mogłaby spokojnie nienawidzić. Co prawda nie pozwoliłaby sobie na taką beztroskę, gdyby jaszczur był silniejszy, ale... nie był, a złość do niego tak ją przepełniała, że musiała dać jej upust.- Do mnie, pani Imperatorowo!- dodała, jak śmiesznie by to nie brzmiało, po czym wymierzyła Frostowi siarczysty policzek.

Vulfila puściła ciało Frosta. Im dłużej na niego patrzyła tym większą chciała wyrządzić mu krzywdę. Tak buzowała w niej saiyańska natura. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, najpierw przydepnęła nogą jego klatkę piersiową, machając ogonem wokoło, żeby nigdzie się nie odczołgał.

- Ja bym była dobrym lodowym changiem?- warknęła w furii, a choć nie wiedziała, co to w ogóle jest chang, domyśliła się, że musi to być nie mała obraza. - Spójrz na siebie, dupku!- krzyknęła na całe gardło, przyciskając go do ziemi w miejscu rany na klatce piersiowej.- Wymordowałeś tylu niewinnych saiyan! I mnie chciałeś zabić! Myślisz, że ktoś ci teraz pomoże?- wrzeszczała na cały skalny las wykonując przy tym krótkie i gwałtowne ruchy.

Dopiero po chwili lekko się opanowała, bo przypomniała sobie, że Red się jej przygląda.

- Wiem...- zaczęła po chwili zastanowienia. Zeszła z klatki piersiowej Frosta, po czym obeszła go, żeby móc dostać się do jego ogona.- Powieszę cię za ...- zrobiła złowieszczą pauzę, patrząc opętańczym wzrokiem na Frosta.Uśmiechała się przy tym jak potepieniec, a w jej oczach skakały ogniki.- ...ogon. - złapała changa za czubek grubego ogona swoją maleńką dłonią i wbiła w niego pazury. A potem niczym dziecko swojego wielkiego misia pluszowego, ciągnęła go za sobą, idąc w poszukiwaniu jakiegoś drzewa, na którym mogłaby go zawiesić.- I użyję cię jako worka treningowego.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sro Lis 27, 2013 12:40 pm
>Uhu...
Robił coraz większe oczy widząc jak nieznajoma rozszalała się na dobre. Znali się najprawdopodobniej od tej złej strony. Gdy tylko wspomniała, że ten Changeling mógł być na usługach Tsufula zaświeciła mu się czerwona lampka w głowie, a po ciele przebiegł impuls. Ki uderzyło mu do głowy, aż zacisnął zęby i dłonie w pięści. Kolejna istota padła ofiarą tych okrutników! Vulfila nie mogła wiedzieć, że pastwi się teraz nad kimś winnym, ale tylko w tym sensie winnym, że dał się zawładnąć pasożytowi. Tak jak Red.
Nie wiedział co w niego wstąpiło, lecz gdy zobaczył co wyczynia Brutalna Piękność, coś w nim pękło i sięgnął ręką ku niej w gwałtowny sposób, po czym krzyknął:
>Czekaj, nieznajoma! -pochwycił ją za ramię i nie pozwalał jej iść dalej z przewieszonym ogonem Frosta przez bark- Tsufula nie ma w jego ciele. Jeśli go zabijesz, to nie zabijesz tego, który naprawdę zniszczył życie na Twojej planecie. Przemyśl to zanim pożałujesz.
Puścił dziewczynę i odsunął się od niej na dwa kroki cofając się tyłem. Rubin na jego szyi świecił intensywnie, Ki Reda chciało uciec z ciasnego lokum jakim było ciało wojownika. Czarna energia otoczyła jego sylwetkę i rozszczepiała się przy kontakcie z powietrzem na czarne skrawki przypominające żywe motyle. Nawet tęczówki rozpalały się intensywną czerwienią. Robił kolejne kroki do tyłu ze spuszczoną głową i zaciśniętymi kłami.
>Y-k... k-k... Ksaaa...
Energia rozsadzała go bardziej niż przypuszczał. Powinien od razu dać upust mocy przyczyniając się do czegoś pożytecznego, ale obecnie był na skraju skalnego lasu z dwoma istotami. Może i był silnym wojownikiem, lecz energia jaką trzymał w sobie, dość często wymykała mu się spod kontroli. Wszystko w nim chciało walki z wrogami, tylko rozum oponował. Musiał wrócić do medytacji, aby uspokoić się. Był teraz chodzącą bombą zegarową - jeden impuls i może zupełnie skierować swoje myśli w inną stronę. Bez słowa pożegnania (nie to, że nie chciał - nie mógł wysilić swojego organizmu do tego gestu) zostawił "parę zakochaną" sam na sam, a Red wleciał wgłąb Skalnego Lasu szukając zacisznego miejsca, w którym mógłby stłumić świat zewnętrzny i zanurzyć się tylko w swoim duchowym uniwersum. Znalazł grotę, w której chciał to wszystko przeczekać. Wyciszyć swoje Ki, żeby móc sprawnie nieść ratunek April, gdyby jej misja nie powiodła się.
Było tutaj chłodno, i cicho. Aura wciąż buzowała wokół demona, nawet jak siedział w pozycji relaksacyjnej. Biżuteria skutecznie hamowała wybuch energii, co mogło lada chwila zmienić się w coś innego.

Ooc: omijajcie mnie w kolejce, będę aktywna w swoim czasie
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk1127/1500Skalny Las - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sro Lis 27, 2013 1:30 pm
- Nie wiem kim był ten Tsuful ani co ci zrobił, ale on zawładnął moim ciałem Ja.. nic ci nie zrobiłem! - syknął zdenerwowany.
Nie miał zamiaru dawać sobą pomiatać komukolwiek, ale teraz miał problemy nawet z poruszaniem się, a co dopiero z walką. Nie chciał być workiem treningowym, chociaż nie wiedział czy tym sayianom można wszystko logicznie wyjaśnić. Musiał zdobyć statek i wrócić do siebie by go wyleczyli. Tutaj nie mógł liczyć na żadną opiekę, bo widać że ci byli jacyś dziwni. Gdy ta stanęła na jego korpusie skrzywił się z bólu.
- Ja jestem Słonecznym changiem. Lodowi to ci którzy lubują się w cierpieniu innych, a ty mi na taką wyglądasz. - zaklął w duchu, gdyby nie był taki słaby w tym momencie to inaczej by pogadali.
Jej pomysł z rzuceniem go przez drzewo i zrobienie z niego worka nie spodobał mu się nic, a nic.
trzeba nadmienić że gdy Tsuful go kontrolował jego oczy były całe białe, a teraz gdy wróciły do normy były pomarańczowe. Jeśli ktoś potrafił wyczuwać Ki to można było zauważyć że energia którą wydzielał była zupełnie inna niż przedtem.
Kobieta zaczęła go ciągnąć po ziemi za ogon, a ten starał się zebrać siły do stawienia jakiegokolwiek oporu. Nie zwracał uwagi na drugą osobę, ponieważ ta była bierna i najwyraźniej nie stanowiła dla niego obecnie zagrożenia.
Szansa nadarzyła się gdy człowiek zatrzymał ja na chwilę. Zebrał wszystkie siły i podniósł się do pozycji stojącej. Następnie spróbował postawić krok w stronę przeciwną niż ta w która ciągnęła go Vulfi. Ogon naprężył się, a chang ponownie stracił rów nogę lecąc na ziemię, zdarzył się jednak obrócić by paść na plecy.
Jako że Vulfi miała pazury wbite w jego ogon to powinna nagłym szarpnięciem polecieć za ogonem i spaść mu na klatkę piersiową.
Gdy tak się stało jego twarz znalazła się bardzo blisko jej. Mimo wszystko rzekł spokojnie.
- Nie wiem co ci zrobiłem, ale gdybym był sobą nigdy bym nie pastwił nad nikim. Więc jeśli chciałem cię zabić bez powodu.... przepraszam. - następnie w ramach przeprosin pocałował ją.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sro Lis 27, 2013 2:11 pm
Vulfila przystanęła, kiedy Red prosił ją o zastanowienie nad całą sytuacją. Popatrzyła na niego i to, co się z nim działo. Wyglądał na co najmniej chorego, a już z pewnością coś go bardzo przybiło. Już miała pytać, czy wszystko z nim w porządku, ale ostatecznie wydawał się nie życzyć sobie w tym momencie towarzystwa. Odprowadziła go milcząco wzrokiem, szanując jego decyzję. Jeszcze do niego wróci, tylko najpierw rozprawi się z tym, który jeszcze jakiś czas temu tak ją bezczelnie pobił. Prawie zabił! Tak... Halfka zdawała sobie sprawę z tego, że on nie był niczemu winny, ale jednak... ochota na zrobienie mu krzywdy stała się niepowstrzymana dla niej.

Już miała ruszyć dalej, kiedy to ogon, który ciągnęła, stawił opór. Nim zdążyła cokolwiek zrobić lub zareagować, poleciała, aż wylądowała na torsie jaszczura. Trochę zszokowana obrotem sytuacji poczuła, jak wielki, umięśniony chang składa pocałunek na jej ustach. Kiedy skończył, wytrzeszczyła oczy w szoku. Nigdy wcześniej nikogo nie całowała i ten jej pierwszy pocałunek ukradł jej ten, który urwał jej ogonek? Otworzyła usta zdziwiona, zaróżowiła się na twarzy zawstydzona, ale jej pierwsza reakcją było oczywiście uderzenie- w końcu saiyańskie korzenie zobowiązują. Spoliczkowała siarczyście wojownika, bo w takie roztrzęsienie jeszcze nikt dotąd jej nie wprowadził.

Wstała i zszokowana ukryła twarz w dłoniach, przetarła, po czym nie wiedziała już, czy śmiać się czy krzyczeć.

- Nie dość, że mordercza, to jeszcze zboczona Jaszczura!- krzyknęła na Frosta, chcąc się wyładować. Miała ochotę znowu go kopnąć.- Widzisz, co zrobiłeś? Wypłoszyłeś mi nowego kolegę!- warknęła jak dziecko- Nigdy nie będę miała przyjaciół, jak będzie mi ich ktoś wypłaszał!- , wskazując w miejsce, gdzie udał się Red. Jednak im dłużej patrzyła na poturbowanego changa, tym bardziej jej nienawiść słabła. Nie odnalazła w jego oczach Katsu. Ten jaszczur nie był niczemu winien, a teraz jego stan był krytyczny. Jego powłoka zewnętrzna co prawda niemal nie różniła się od jej napastnika, ale charakter był z goła inny. W ogóle mówił cokolwiek ponad gadki o zemście i chęci siania zniszczenia. A do tego ta urwana ręka... i dziura w ciele. Nagle zrobiło jej się go żal. Bezczelny typ, ale z drugiej strony niegroźny. A papo nie pochwalałby znęcania się nad słabszymi.

Vulfila zrobiła smutną i obrażoną minę. Usiadła na pobliskiej skale i oparła głowę na rękach. Zastanowiłą się chwilę, co powinna mu powiedzieć. Gdzieś w głębi duszy wciąż go nienawidziła, ale też pojawiły się pewne opory przed pobiciem go lub nawet zabiciem. Pomagać mu też nie chciała. Takiemu bezczelnemu typowi.

- Spadaj stąd. - fuknęła mdło.- I żebym cię tu więcej nie widziała.- syknęła, odpuszczając mu jednak. Szkoda, że nie okazał się z natury zły. Wtedy mogłaby go przeciągnąć przez magiel.
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk1127/1500Skalny Las - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sro Lis 27, 2013 4:31 pm
Frost nie wiedział co zrobić więc pocałował dziewczynę w usta chcąc ją otrzeźwić z tego bezsensu i szału w jaki przeszła. Mimo wszystko changi to też rozumne i czujące istoty, a nie tylko bestie które można do woli zarzynać. Nie zastanawiał się dokładnie co robi, bo mimo wszystko chciał przeżyć. Przeszedł przez to całe piekło by teraz zabiła go ta ładna dziewuszka? Nie ma mowy!
Po kolejnym policzku przyglądał się jej uważnie z dołu. Mimo wszystko oblizał suche wargi co mogło dziwnie wyglądać.
Na jej słowa o przyjacielu nic nie skomentował, nie miał za bardzo pojęcia jak rozumuje ta dziewczyna i co jego pocałunek miał wspólnego z odejściem faceta. Może był zazdrosny?
W międzyczasie Frost podparł się na jednym ramieniu z dużym wysiłkiem. Na jej ostatnie słowa znów się skrzywił. Gdyby mógł to by odleciał,ale nie miał statku , a tym bardziej siły by teraz stąd uciec.
- Dzięki, ale raczej bez pomocy nie będę wstanie spełnić twojej prośby. Po pierwsze nie mam siły, a po drugie potrzebuję statku. Pomóż mi, a ja kiedyś pomogę tobie.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sro Lis 27, 2013 5:28 pm
Vulfila siedziała na gałęzi drzewa. Jej ogon zwisał swobodnie, a ona machała nogami naprzemiennie. Co za niespodziewana sytuacja. Najpierw daje się katować, potem ma zamiar się zemścić, ale odpuszcza, choć może równie dobrze dawać się zwodzić. A jaszczur jeszcze śmiał prosić ją o pomoc. Czy ona wyglądała na łzawą nastolatkę? Może czasem sobie popłakiwała, ale nie! Ona była saiyanką, chcącą niszczyć inne planety i niewolić stworzenia, o ile ich nie zabijać czy zjadać, bo i głód, kiedy jej dopisuje, musi być zaspokojony.

Halfka założyła ręce na piersi i z fuknięciem podniosła głowę do góry. Jaszczur ją wnerwiał, i to bardzo. A już szczególnie tym, na jak wiele sobie pozwalał. Czy nie wyraziła się jasno, że jest... będzie Imperatorową? A Imperatorową całować może tylko Imperator, więc jej przyszły mąż!

- Postradałeś zmysły?!- krzyknęła z gałęzi, dając upust swojej złości.- Ciesz się, ze żyjesz. Chciałam cię dobić, a ty jeszcze śmiesz prosić mnie o pomoc?- krzyczała, wciąż nie schodząc z gałęzi.- Lepiej coś wymyśl i zmiataj stąd, bo zmienię zdanie! Gdyby... Koszarowy wiedział, że cię puszczam wolno, złoiłby mi skórę!
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk1127/1500Skalny Las - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Czw Lis 28, 2013 3:43 pm
Dziewczyna zachowywała się jak mała dziewczynka. Za grosz nie było w niej dyscypliny wojskowej, a mówiła że jest wojownikiem. Ciekawe jakby się zachowywała gdyby ten był w pełni sił. Może los da by się jeszcze kiedyś spotkali? Frost chciał być miły, ale z takimi jak ona trzeba brutalnie i z siłą. Pewnie by to prawo zastosował gdyby nie osłabienie organizmu.
Wzruszył ramionami i podniósł się ciężko chwiejąc się na nogach.
Spojrzał na nią i zmrużył oczy chcąc zapamiętać jej twarz. Może gdy wyzdrowieje to tu wróci wyrównać rachunki z paroma osobami. Przypomniał sobie tez o swojej misji jaką musi wykonać, a więc pierw będzie musiał lecieć na ziemię. Jakby wrócił z pustymi rękoma to by mu nogi jeszcze urwali jego dowódcy.
- To chociaż powiedz mi gdzie mogę zdobyć jakiś statek. Macie tu chyba kosmoport czy coś w tym rodzaju gdzie mogę zakosić kapsułę? - Spytał obserwując ją uważnie.
W głowie kręciło mu się coraz mocniej, ale musiał znać drogę do portu kosmicznego.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Czw Lis 28, 2013 11:50 pm
Vulfila obserwowała ruchy Frosta z kamiennym wyrazem twarzy. Jak kot na gałęzi, wysoko i bezpiecznie. Nie dała po sobie poznać, jakie odczucia w tym momencie panowały w jej umyśle. Mieszanka niesmaku, związanego z ostatnimi przeżyciami, oraz współczucia względem pobitego obcego.

W zasadzie kiedy trochę ochłonęła, głębiej zastanowiła się nad jego losem. Musiał przeżyć spory dramat. Nie wiedzieć kiedy owładnął nim pasożyt, stracił władzę nad sobą, a obudził się już całkiem poturbowany. I bez ręki! Gdyby halfka obudziła się bez ręki, chyba wpadłaby w głęboką depresję. A ten tutaj wcale nie narzekał zbytnio.

Z drugiej strony miała pewną blokadę w sobie. W części wynikającą z charakteru saiyan, którzy nie są skorzy do pomagania, a tym bardziej słabszym i tym, którzy ich pobili. Dlatego nie mogła pozwolić swoim uczuciom pokierować nią w stu procentach.

W wypowiedzi Jaszczura była jednak jedna rzecz, która wzbudziła zainteresowanie Vulfili. Statek! Ten jaszczur będzie chciał odlecieć. Może wie, gdzie jest Ziemia? Może w ramach rewanżu za pomoc zabrałby ją ze sobą, żeby mogła wrócić do ojca?

Zeskoczyła z drzewa i wylądowała na ziemi tuż obok wojownika. Obeszła go z poważną miną i trzymając dystans powiedziała:

- Najpierw przydałaby ci się chyba pomoc medyczna...- obeszła changa, żeby móc tyknąć palcem którąś z ran, jakby chciała sprawdzić, czy są prawdziwe. - Daleko nie zalecisz w tym stanie...- dodała, po czym kontynuowała, jakby się usprawiedliwiała. - Nie wiem, gdzie tu jest port kosmiczny. - rzekła szybko, a w myślach do dała do siebie "Gdybym wiedziała, już dawno by mnie tu nie było."- Ale wiem, gdzie mógłbyś się wyleczyć.- powiedziała całkiem poważnie, zatrzymując się twarzą w twarz z Frostem.- A potem może mogłabym pomóc ci poszukać statku.
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk1127/1500Skalny Las - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Pią Lis 29, 2013 12:50 pm
Po jej wcześniejszym zachowaniu Frost nie spodziewał się od niej jakiejkolwiek pomocy. Mimo wszystko musiał spróbować. Na szczęście changelingi mają silny organizm i pomimo tej rany nie mógł zginąć z wykrwawienia od takich ran ,a raczej od infekcji jaka wejdzie w rany po kilku dniach.
Zdziwił się jednak gdy ta zeskoczyła z drzewa i całkowicie zmieniła nastawienie. No cóż, kobiety zmienna są i nic się na to nie poradzi. Frost mógł tylko się cieszyć że będzie miał jakie takie wsparcie.
- Skąd ta nagła zmiana co? Co do pomocy medycznej jestem silniejszy niż myślisz. W takim stanie mogę przeżyć jeszcze parę dni, ale faktycznie daleko tak nie zalecę. Wątpię też by ktokolwiek użyczył mi opieki medycznej na tej planecie. Może na którymś ze statków będzie zestaw do kuracji? Ja lecieć za bardzo nie mogę więc może rozejrzysz się w powietrzu w pobliżu miasta? Kosmoport jest zawsze łatwo widoczny, zazwyczaj jest na obrzeżach. Charakteryzuje się wysokimi i smukłymi wieżami kontrolnymi więc nie powinno być problemów chyba że zmiotło go razem z tą połową miasta która zniszczył Tsuful. Poszukasz? Ja bym tu poczekał. Chyba że masz inny pomysł.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Pią Lis 29, 2013 11:34 pm
Vulfila przystanęła niezadowolona z tego, że Jaszczur ma jakieś wątpliwości. Był w pewnym sensie bezczelny w zachowaniu. Mogłaby go zabić, groziła mu, nawet go trochę obiła, a on mimo wszystko śmiał komentować jej chęć pomocy.

- Jeśli nie podoba ci się ta zmiana, mogę sobie iść.- burknęła, zwijając usta w trąbkę i rzucając Frostowi wyzywające spojrzenie.

Co do jednego Jaszczur miał rację, z opieką medyczną mogłoby być kiepsko. Gdyby w akademii natknęli się na kogokolwiek, kto by go rozpoznał, pewnie by go zabito. W szpitalu podobnie, bo to przecież on spowodował zawalenie się połowy miasta. Vulfila nie znała się na statkach kosmicznych. Ostatni, na którym leciała należał do obcego saiyana, który zresztą zamknął ją w klatce i nie chciał wypuścić, więc nie mogła sobie pozwiedzać. Dlatego dziewczyna nie wiedziała, czy to możliwe, że na statkach montuje się kapsuły medyczne. Ale w zasadzie dlaczego nie?

Wokół dziewczyny ni z tego ni z owego zapaliła się błękitna poświata. Wystrzeliła w powietrze jak z procy. Leciała wysoko nad miasto, żeby mieć doskonałą panoramę. Kiedy już temperatura i ciśnienie spadły, wywołując u halfki dreszcz chłodu i nieprzyjemne uczucie w uszach, rozejrzała się dokładnie. Miasto nie było małe, a budynki nie różniły się zbytnio. Musiała dobrze się zastanowić, gdzie mogłoby być ulokowane lotnisko. Szukała dobre 10 minut i już miała się poddawać, gdy zauważyła niedaleko nad sobą lądujący statek kosmiczny. Zmierzał prosto za miasto, gdzie faktycznie kadetka ujrzała ogromne platformy różnych statków, zarówno niewielkich jednoosobowych jak i wielokajutowych frachtowców.

Zadowolona powróciła na miejsce, gdzie pozostał jaszczur. Zadowolona z siebie wylądowała, uśmiechając się pod nosem z zamkniętymi oczami.

- Wiem, gdzie jest lotnisko.- wyznała, a jej serce zaczęło bić szybciej na myśl o powrocie na Ziemię. Najpierw jednak musiała upewnić się, gdzie chciał udać się chang. - Ale mamy jeszcze kilka rzeczy do omówienia. - stwierdziła, mając przecież tę kartę przetargową w postaci wiedzy o umiejscowieniu lotniska oraz własnej mocy, potrzebnej obcemu na dotarcie do celu.- Dokąd się wybierasz? Czy wiesz może, gdzie znajduje się planeta Ziemia? - zapytała w nadziei, że Frost będzie to wiedział. Bo jeśli nie, to w zasadzie nie musiałaby mu pomagać. Tylko i wyłącznie ta wiedza decydowała o tym, co dziewczyna zadecyduje.- I nawet, jeśli dostaniemy się na Lotnisko, co dalej? Przecież nikt nie zostawia statków niezabezpieczonych przed kradzieżą.


Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk1127/1500Skalny Las - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sob Lis 30, 2013 5:07 pm
Dziewczyna była typem buntownika i gdy tylko sie coś źle powiedziała to się fochała. Ah ten wiek dojrzewania. W sumie Frost sam nie był jakiś tam starym facetem, a przystojnym kawalerem w sile wieku wedle standardów jego rasy. Co to jest dwadzieścia dwa lata więc jeszcze sporo życia przed nim . O ile przetrwa ,bo na razie to jego życie może skończyć sie bardzo szybko.
Gdy ta poleciała szukać lotnika to ten siadł znów pod drzewem i starał sie nie tracić tej energii która mu pozostała. Cały ten stan go wkurzał bo musiał polegać na innych, a ci mogli go zdradzić. W końcu ta panienka straciła przez niego pół miasta, a takze doznała szkód na swojej osobie jeśli nie kłamała by się na nim po wyżywać.
Kiedy tak odpoczywał oczy miał jednak otwarte, bo nie mógł pozwolić by ktokolwiek go zaskoczył ponownie. Miał dość energii na jedna technikę, ale nie wiedział czy nie straci do tego przytomności. Był to jego as w rękawie na wypadek gdyby ktoś go zaatakował tak by zabić.
W końcu małpka wrócił, a ten słysząc jej słowa uśmiechnął się lekko. Ciekawe że wiedział to czego ona potrzebuje. Oblizał ponownie suche wargi patrząc na nią i odrzekł.
- moim głównym celem jest planeta Namek.... ale.. -specjalnie przedłużył. - Znam współrzędne planety o nazwie Ziemia. Zbiegiem okoliczności muszę mimo wszystko zrobić tam przystanek, ponieważ zostawiłem tam coś ważnego dla mojej rasy.
Co do kradzieży statku to też się uśmiechnął.
- To też przewidziałem. Plan jest prosty. Ja czekam w pobliżu, a ty wejdziesz do jednej z wież i powiesz że cię przysłano do sprawdzenia statków. Będziesz mówiła że masz sprawdzić czy są sprawne po wybuchu połowy miasta. Powinno być tam wystarczająco chaosu by nie mieli czasu zadawać pytań. Tam gdzie ja mieszkam takie kontrole są częste, a w przypadku takich klęsk nawet wymagane. Wyglądasz też na jedną z ładniejszych kobiet ze swojej rasy więc nie powinno być problemu prawda?. - po tych słowach wyszczerzył się lekko, po czym zaczął kaszleć przez chwile.
Gdy spazm minął powoli się podniósł.
- To idziemy tam?
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Nie Gru 01, 2013 12:18 pm
Oblizywanie suchych warg przez changa trochę ją zniesmaczyło. Wyglądał jak wygłodniała jaszczura, która chciałaby najpierw ją wykorzystać, a potem zjeść. Co więcej już raz ją pocałował, więc jego zamiary były dość jednoznaczne. Przestraszona tym trochę, czy on aby nie chce jej zapędzić na ciemny statek i zniewolić, postanowiła jakoś go sobie podporządkować. Zbliżyła się i zaczęła pukać go palcem w klatkę piersiową, jednocześnie mówiąc ze zmarszczonymi brwiami i stanowczym głosem.

- Spróbuj tylko wykręcić jakiś numer, a pożegnasz się z każdą kolejna kończyną! Może nie wyglądam, ale potrafię się bronić. Trenuję sztuki walki, ho, ha!- zaprezentowała, oddając mu dwa żałośnie słabe uderzenia w tors.

Zostawił coś ważnego dla swojej rasy... jak to brzmiało. Ciekawe, co miał na myśli i kiedy zostawił to na Ziemi. Ile tam mieszkała, nigdy nie widziała żadnego kosmity, a wychodzi na to, że ci co jakiś czas zjawiali się na tej planecie w sobie tylko znanym celu.

Komplement co do wyglądu co prawda całkiem jej schlebiał, ale mówiąc szczerze, Vulfila nie patrzyła na siebie w ten sposób. Była smarkulą, która swoim zachowaniem chciałaby wydawać się niewinna i słodka, nie przyszło jej dotąd na myśl, że w oczach mężczyzn jest atrakcyjną saiyanką. Gdyby to wiedziała wcześniej, być może całkiem inaczej rozegrałaby pewne sprawy. A słowa Frosta dały jej sporo do myślenia.

- Dobrze, to lećmy na to lotnisko. Mam nadzieję, że dam radę cię unieść...- powiedziała, po czym zbliżyła się do jaszczura.- I jak mówiłam, bez żadnych sztuczek. Tylko spróbujesz mnie jeszcze raz pocałować, a po prostu cię puszczę w locie. - burknęła, po czym trochę zawstydzona całą sytuacją, objęła Frosta w pasie. Następnie wokół jej ciała zabłysła niebieska poświata. Dziewczyna czuła, że lot z ciałem umięśnionego i zarazem ciężskiego faceta będzie sporym wyzwaniem, ale na pieszo zajęłoby im całą wieczność dostanie się na lotnisko. Zaparła się w sobie, a potem z krzykiem wyskoczyła w powietrze. Niestety nie tam szybko i energicznie, jak to robi lecąc obciążona jedynie ciężarem swojego szczupłego ciała, ale jednak jakoś ...

OCC: Wejście do portu x2
Twoja kolej na odpis już przy wejściu, Xancia

Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Pon Gru 02, 2013 2:17 pm
Impulsem wybudzającym demona ze snu okazał się być dość prosty. Otóż wzbiły się dwa źródła energii lecąc ku miastu Vegety. Mimo świadomości, że te Ki należą do dopiero co poznanych wojowników, ciało zareagowało zgoła odmiennie. Rozsunął ręce na boki i wysadził grotę skalną, w której przebywał, żeby wystrzelić niczym pocisk ku górze. Czarna smuga aury demona ciągnęła się na kilkadziesiąt metrów aż ustała w jednym miejscu wraz z młodzieńcem. Dryfował nad pustkowiem, lecz czujny wzrok skierował na oddalone kawałek czasu peryferia stolicy, gdzie było najwięcej zniszczeń. Tam bowiem wyczuwał słabnące Ki nieznanych dla niego osób, a być może wrogów, których mógłby dobić. Albo mieszkańców, którzy są u schyłku życia i potrzebują wsparcia. Tak czy inaczej, pomknął w oka mgnieniu na miejsce zdarzenia.

[z tematu > Główny Reaktor Miasta]
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Nie Mar 02, 2014 10:59 am
z Wioski Kuro

Zjawił się tutaj niebawem od momentu wyruszenia z domostwa Kuro i April. Tak, niewątpliwie była to jego druga ulubiona miejscówka na Vegecie. Pierwsza znajdowała się pod łóżkiem w gościnnym pokoju, gdzie medytował w ciszy i mając pewność, że nikt go nie zaatakuje. Nie odwracał się za sobą, żeby nie rozmyślić się w trakcie marszu. Z zaciśniętymi pięściami przemieszczał się między wąskimi wąwozami i pojedynczymi głazami, by odnaleźć taką polankę, na której zazwyczaj ćwiczył, i z której to najlepiej byłoby wystartować pojazdem kosmicznym, żeby nie dać się zestrzelić sondom krążącym dookoła planety.
Nie wyczuł nikogo w pobliżu, nawet Vivian, która czasami także pojawiała się niespodziewanie w tym samym miejscu. Nie miałby jej tego za złe, jak zresztą zawsze nie miał jej tego za złe, lecz musiałby poczekać z odlotem, aby i ona nie dowiedziała się o jego planach. Niby to głupie, skoro zostawił karteczkę u April i Kuro oznajmiającą jego wdzięczność za dotychczasowe, wspaniałe chwile, ale nie określił co zamierza z sobą zrobić. Nie chciał... być kolejną przyczyną kłopotów. Już i tak nie było łatwo pozbierać się po najeździe Tsufuli. Dopiero kilka ostatnich miesięcy można było uznać za całkowicie relaksujące i bez zmartwień. Tak czy siak, dostrzegł już swoje poletko startowe, i już miał iść na jego środek, kiedy nagle znieruchomiał. Nie mógł zrobić ani pół kroku do przodu. Zmniejszyły się jego tęczówki, w których pojawił się blask strachu.
Skalny Las - Page 4 2j4t2rsUczucie rozsadzające wojownika od środka pojawiło się znikąd. Jego umysł zalewały gorące fale krwi, a głowa puchła od nadmiaru negatywnych wibracji zgromadzonych w jednej chwili. Tym razem nie mógł przez dobre dwie minuty uchwycić chociaż najdrobniejszego haustu powietrza, czy to przez nos czy usta. Oczko biżuterii na szyi tliła się rubinowym blaskiem na równi ze ślepiami demona. Jego moc chciała się wyswobodzić spod ucisku ograniczeń nałożonych przez między innymi Kurokarę w postaci ustrojstwa wplątanego za jego uchem. Owszem, do tej pory dawało mu to coś wolność, lecz tylko w oczach Saiyan mieszkających na Vegecie. Do tej pory nie doskwierało mu to tak bardzo, przyzwyczaił się, jednak teraz, będąc iście diabelnie głodnym, wszystkie zmysły Reda wyostrzyły się i chciały korzystać z pełni swoich możliwości. Zupełnie jak trzysta lat temu, najwyraźniej historia lubi się powtarzać.
Tym razem nie chciał do tego dopuścić, żeby ktokolwiek, kto mu zaufał - ucierpiał. Musiał odnaleźć kapsułkę ze statkiem, jaką otrzymał od profesora Briefsa na Ziemi, a jak zwykle ulokował w swoim ciele. Niestety nie mógł skupić się na dokładnej lokalizacji przedmiotu, głowa pękała w szwach, a jego Ki pęczniała wraz z każdą próbą przypomnienia sobie umiejscowienia pojazdu kosmicznego. Usiadł po turecku pod jednej ze skał i wciąż trzymając się ręką głowy dążył do uspokojenia swojego organizmu. To ciężkie zadanie, kiedy ma się niemal zupełnie odcięty dopływ powietrza. Niemal, ponieważ gdy tylko fala łagodniała szukał sposobności na zaczerpnięcie oddechu. Czarne motyle przenikały przez skórę i otoczyły demona w gęściejszym kręgu niż dotychczas. Bardzo wiele mówiły o nastroju młodzieńca, który drżał od coraz silniejszej dawki Ki chcącej rozerwać demona od środka. Dziwne, że jeszcze urządzenie podarowane przez ojca Kuro działało jak należy, aczkolwiek wysyłało sygnał do bazy o przeciążeniach. Póki co pełniło wzorowo swoją funkcję, ale przy takich i rosnących anomaliach wewnątrz Czarnowłosego prędko może rozpaść się na kawałki. Co jakiś czas dla rozładowania napięcia wyciągał dłoń w kierunku gór naprzeciwko i posyłał pociski Ki, by wyzbyć się wciąż rozrastającej się agresji ze strony własnego organizmu i umysłu. Miał na szczęście jeszcze tyle kontroli nad sobą, by rozsądnie rozdysponowywać maną, lecz musiał kierować się intuicją, a nie myślami, które zostały zablokowane przez czarną chmarę motyli rozgrzewające jego spojrzenie i biżuterię do czerwoności. Nawet bransolety na przedramionach zaciskały się od pęczniejącego od żył szczupłego ciała Reda.
>April... Kuro... Vivian... Kaede... April... Kuro... Vivian... Kaede... April...
Wymawiał bezwiednie przez zaciśnięte zęby te imiona, bo za nimi kryli się ci, dla których chciał być pomocnym wojownikiem. Byli dla niego kimś więcej niż żyjącymi istotami, i mobilizowali go swoimi poczynaniami do przystania po dobrej stronie. Ale... jak można być dobrym, skoro ewidentnie ma się zapędy na pochłonięcie kogoś?! Z czoła spływał mu zimny pot, a zęby, które teraz bardziej przypominały kły wilka niż humanoidalne, zgrzytały między sobą. Zupełnie nie wiedział jak temu zaradzić... mógł powiedzieć komukolwiek o tych nasilających się objawach, lecz nigdy nie był skory do rozmów na ten temat. Może bał się odrzucenia? Jakbyście zareagowali, gdyby po długotrwałych kursach dokształcających ze społeczeństwa dowiedzieli się, że dotąd pilny uczeń skrywał w sobie zupełnie niepokojące objawy zła wobec jakiegoś istnienia? Nie chcielibyście raczej podejmować nauczania kogoś takiego.
Zmęczenie i bezsilność dawało mu się we znaki, bo nagle głowa opadła na tors, a sylwetka młodzieńca mocno oparła się o ścianę skały za sobą. Oddychał nierówno ze zmrużonymi oczyma, a rubin na naszyjniku nie malał na sile w swej intensywności pulsowania. Czarne motyle, które wcześniej uwolniły się, wolno krążyły wokół jego wymiętej sylwetki.
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sro Mar 12, 2014 8:20 pm
Leciał przed siebie, spory kawałek, podczas drogi na chwilę, włączył tryb super Saiyanina, a gdy na horyzoncie pojawił się skalny las, chłopak zrezygnował z bezsensownego wydawania energii. Zszedł do normalnej formy oraz zniżył pułap lotu. Był coraz niżej, niżej... Aż wreszcie wylądował. Spokojnie szedł przed siebie. Cały czas rozmyślał nad tym imieniem. Taka ważna rzecz a zapomniał. Tak go to męczyło, że postanowił zapytać o Srebrnowłosego pierwszą napotkaną osobę. Rozejrzał się dokoła. To jest pech. Ani widu, ani słychu... W tym momencie Vernil uderzył się otwartą pięścią w czoło i zaśmiał się po cichu.
-Przecież umiem wyczuwać energie. Coś przestałem myśleć przez te dwa lata. -Pomyślał Half. Złożył ręce. Łokcie trzymał blisko miednic, a podbródek oparł delikatnie o proste dłonie. Zamknął oczy. Skupił się na wyszukiwaniu jakichkolwiek form żyjących. Z wyższego pułapu.. Nikogo. Jest! Momentalnie otworzył oczy i ruszył w kierunku północnym. To stamtąd dobiegała jakaś moc. Nie wyglądała na silną, ale równie dobrze użytkownik mógł używać Ki-Feeling. Tak jak ta Ka.. Coś tam i Kaio. Teraz Vernil także ukrywa swoją siłę, ale nie ciała. Tylko jej ułamek. Może jakiś przeciwnik się nabierze i będzie myślał, że naprawdę ma taką moc i zaatakuje. Wtedy chłopak będzie miał przewagę. Nie dość, że tak naprawdę jest prawie dwa razy silniejszy to jeszcze poziom super Saiyanina, który zwiększa jego zdolności trzykrotnie. No akurat za to to musiałby podziękować Tsufulowi. Ósemka i RAziel zresztą tez. Cała trójka zwiększyła swoją siłę podczas tej pamiętnej walki. Szedł przed siebie.
Usłyszał kogoś. Schował się w cieniu. Szedł powoli. Stawiał całe stopy, bardzo ostrożnie. Umiał się skradać. Wychował się na Vegecie, wiedział jak postawić nogę by pozostać niezauważonym. Niewyraźne dźwięki. Kolejne kroki Halfa. Te "dźwięki" przerodziły się w chrapanie. Wszystko było bardzo nierówne. Jakby ten ktoś był... Ranny? Nie ryzykował. Powoli szedł przed siebie. Wzniósł się bezszelestnie i w końcu ujrzał jakąś postać. Długie czarne włosy. Niby spał, ale jakoś niespokojnie. Wiercił się i był zlany potem. Vernil podleciał spokojnie. Coś tutaj nie pasowało. Czarne owady? Latały przy ciele tej postaci. Nie było to ważne. Podleciał bliżej. Czarnowłosy mimo snu był bardzo niespokojny. Vernil chwycił go pod szyję i posadził, delikatnie uderzył go otwartą dłonią w prawe Policzko.
-Ej! Wszystko porządku? Jesteś ranny czy masz koszmary? -Zapytał z powagą w głosie -spokojnie nic Ci nie zrobię. -Dodał po chwili i uniósł ręce w geście "poddania się".
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sro Mar 12, 2014 9:02 pm
Wiatr rozciągał się od wschodu i nanosił niewielkie garści piasku, które to deponował na ubraniach i skórze Czerwonookiego. Nic sobie z tego nie robił, po prostu leżał oparty częściowo o skałę i walczył w ciszy i medytacji o zdrowe zmysły. Cóż, nic z tego nie wychodziło, czas zbliżał go do nieubłagalnej chwili. Nie może jej przeoczyć, ani uniknąć. Tak jak i tego, że spotka kogoś zupełnie niespodziewanego, bo po części znajomemu młodzieńcowi.
Zmarszczył brwi czując na sobie czyjś dotyk i szarpnięcie, by siedział prosto, ale oczy otworzył dopiero po ocuceniu uderzeniem z liścia w prawy bok twarzy. Miał wyraźnie... niewyraźną minę, jakby zbudzono kogoś chorego po dwóch godzinach snu. Właściwie demon drzemał przez niecałą godzinę, i trudno to było nazwać zdrowym snem, toteż pytania nieznajomego były na miejscu. Wzrok wyostrzał się, by objąć rozmyte kontury ciała osobnika przed nim, jednak i tak nie rozpoznał w nim nikogo. Spierzchnięte usta ledwo się od siebie odkleiły, by odpowiedzieć skromnym zdaniem:
>Koszmary... na jawie.
Spuścił wzrok tak, że grzywka przesłoniła rozognione tęczówki bardzo gęsto, praktycznie nic nie było pod włosami widać. Tylko biżuteria połyskiwała szkarłatem pulsując mocniejszym i słabszym akcentem naprzemiennie. Dłonie chłopaka to rozluźniały się, to zgrabywały palcami piasek do piąstek. Strużka potu spłynęła mu za kołnierz, lecz nie zdradzał powodów takiego zachowania. Gdyby powiedział, walka byłaby nieunikniona. Zupełnie niepotrzebna walka, gdyż Zamaskowany mógłby to potraktować jak sparing, w najgorszym wypadku potyczkę na śmierć. Dla demona za to rywal byłby sprowadzony do roli posiłku - nie z powodu rangi jego mocy, a instynktu, który ciągle wołał o jedzenie.
Właściwie z kim miał do czynienia? Nikogo nie znał, kto chodziłby z takim nakryciem twarzy. Może ktoś go oszpecił? Albo zbiegł za przestępstwa w tutejszym świecie? Mógł tylko polegać na zmysłach, które trochę go rozbudziły. Bowiem nagle drgnął lekko i starając się wypaść jak najmniej podejrzanie powiedział spokojnym głosem:
>Twoja energia... wydaje się znajoma...
Przytknął dłoń do skroni i masował ją opuszkami palców. Nie powinien wysilać KI w tym stanie - jeden fałszywy bodziec czy impuls, a może go ponieść demoniczna natura. Kimkolwiek był wojownik w masce nie życzył mu śmierci. Pokazał objawy martwienia się o Czarnowłosego, chociaż nawet nie znał jego zamiarów. Jakby też na przekór samemu sobie postanowił wstać z ziemi, by okazać szacunek przybyszowi, lecz nogi miał jak z waty. Jak tylko podniósł się do zgiętych kolan, ciało odmówiło współpracy i znów bęcnął tyłkiem na piasku. Co za kompromitacja. Czarne motyle rozrzedzały się, ponieważ niektóre z nich przenikając przez skórę i materiał ubrania Reda gnieździły się w ciele chcąc pobudzić organizm do działania. Niestety nie tego pożądanego przez młodzieńca, który przez dwa lata starał się być jednym z obywateli Vegety. Nigdy nim jednak nie zostanie, zawsze będzie odmieńcem, wędrowcem po planetach. Nawet jak zamieszkał u April i Kuro, nie czuł się tak swobodnie jak rodowici mieszkańcy ojczyzny.
Żałował, że rozstał się z przyjaciółmi, ale chciał dla nich jak najlepiej.
>Szukasz czegoś? Może... będę mógł pomóc.
Wolał nie utrzymywać kontaktu wzrokowego z przybyszem, by nie prowokować swojego organizmu do złych decyzji. Żyły przy bransoletkach i naszyjniku, napęczniałe od krwi demona, zabarwiły się na zewnętrznej skórze na czarno, a Długowłosy oddychał z wyraźnymi problemami przy każdym wdechu.
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sro Mar 12, 2014 9:39 pm
Było przyjemnie, o ile tak można nazwać klimat na Vegecie. Gorąc, gdzie nie spojrzysz kamienie, ogólnie nuda. Powietrze suche a przy silnym wietrze drobinki tej wysuszonej ziemie wpadają do oczu. Nic teraz nie przeszkadzało Kadetowi. Tęsknił za ojczyzną przez te dwa lata. Dopiero teraz, dotarło do niego jak ważne jest dla niego to miejsce. Nie chodzi o Vegetę, a dokładnie o to miejsce. Skalny las. Za młodu przychodził tutaj trenować. A teraz? Siedzi i chce pomóc nieznajomemu. Nie ma, co, ładny gest, ale czy się opłaci?
-Koszmary na jawie? Nie no chyba aż tak straszny nie jestem. -Powiedział spokojnie chłopak, a po tym do uszu czarnowłosego dotarł cichu śmiech wydobywający się spod maski Halfa. Kadet nie wyczuł złych zamiarów. Może to dziwne zachowanie to tylko przemęczenie. Vernil wstał. Ruszył ogonem i uniósł go na wysokość klatki piersiowej.  Długo nie trwało, a na miękkim ogonku usiadł motyl. Czarny motyl.
-Co to jest? Nigdy się z czymś takim nie spotkałem. -Powiedział wpatrując się w owada. Uniósł ogon nieco wyżej tak, aby stworzenie znajdowało się blisko jego oczu. Uważną obserwacje przerwało stwierdzenie czarnowłosego, że energia Halfa jest znajoma. Brązwłosy zrobił krok w tył. Schował ogon za siebie a motyl odleciał przelatując kilka centymetrów przed twarzą przestraszonego chłopca.
-Znajoma? T-to chyba niemożliwe, chyba, że widzieliśmy się w akademii –powiedział. Jego głos zmienił się. Łatwo było wyczuć w nim strach-Chyba, że... –Zawiesił głos. Postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Pokaże twarz. Prawą dłonią zsunął dolną część maski, po chwili ta sama dłoń, powędrowała w górę i zsunęła resztę jego zabawki. Chłopak zmierzwił sobie grzywkę, by ta nie wpadała mu w oczy. Poprawił sobie obiema rękami materiał, który teraz opierał się o ramiona owijając szyję Brązokiego wojownika -Nazywam się Vernil. Ostatni raz byłem na tej planecie podczas walki z Tsufulem... –Zaryzykował po raz kolejny. Powiedział o tym, kim jest. Miał nadzieję, że czarnowłosy nie jest jakimś nowym trenerem, albo kimś wyżej postawionym i nie odprawi Halfa jednym szybkim kopniakiem. Nadzieja umiera ostatnia. Już ma znajomych w niebie…
-No ja Ciebie nie kojarzę nawet za grosz, a jeśli chodzi o pomoc - odpowiedział na pytanie zmęczonego nieznajomego -To szukam srebrnowłosego wojownika, który pokonał Tsufula. Wiesz może jak on ma na imię? Albo gdzie go znajdę? Muszę mu podziękować -powiedział spokojnie. Zrobił tylko to, co sobie obiecał. Pytanie jest jedno, czy Half nie był zbyt otwarty? Sporo ryzykował przedstawiając się z imienia. Nie był tutaj widziany przez dwa lata. Może ta osoba także walczyła z Tsufulem? Skoro zna energię, to musiała dołączyć do walki zaraz przed śmiercią chłopaka. No, ewentualnie mogła wyczuć siłę Rave'a i poznać jego energię. Dużo pytań małe odpowiedzi. Chłopak usiadł na ziemię. Spojrzał w niebo. Na jego twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Jeszcze nie dawno był tam. Ćwiczył, trenował, uczył się. A teraz? Siedzi i pastwi się nad sobą.
-Mam nadzieję, że nie wrócę tam w ciągu najbliższych minut -pomyślał i spojrzał na Czarnowłosego.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sro Mar 12, 2014 10:36 pm
Musiał przyznać, że poczucie humoru to miał. Uśmiechnąłby się, gdyby potrafił, lecz nie umiał, więc tylko baczniej nasłuchiwał i przyglądał się osobnikowi. Ten bawił się z drobinką jego czarnej many, która usiadła na włochatym ogonku i trochę łaskotała skrzydełkami. Nie trwało to długo, bowiem stwierdzenie demona wyraźnie go zmieszało, i z pewnym wahaniem zdjął z siebie brzemię tajemnicy skrywanej w postaci maski oraz nieznanej dotąd tożsamości. Przedstawił się oraz okoliczności, w jakim mogło dojść do ich spotkania. Tsuful - connecting people. Skinął raz głową tak jakby w ułamku sekundy zrobiła się tak ciężka, że opadła na klatkę piersiową. Nic z tych rzeczy, po prostu dość szybko podchwycił wskazówki podane przez młodzieńca.
>Vernil... znajomy Vivian i Raziela. Zaczynam kojarzyć.
Czyli ten wojownik musiał ożyć! Ciekawe jakim sposobem? Czyżby kłaniały się tutaj smocze kule z Namek? Nie wiedział o istnieniu ziemskich odpowiedników, więc przyjął takie wyjaśnienie. Przez grzywkę przyglądał się towarzyszowi i naprawdę rozmawiał z kimś kto jest wśród żywych. Żadnej aureoli, esencja Ki, żywotność i gadulstwo przemawiało za tym, iż nie gada z trupem czy duchem.
Nie wiedział czemu, ale dopytywanie się o jego przyjaciela podniosło mu ciśnienie. Pewnie dlatego, że do dzisiaj nie pogodził się z tym, iż to Saiyan, a nie on, pokonał Intruza Międzygalaktycznego o imieniu Katsu. W dodatku nie miał pojęcia z kim ucinał obecnie pogawędkę, a przecież także był przy walce. Może nie bezpośrednio, lecz bronił dziewczyny w razie ataku ze strony wroga. To trochę przykre, że pomagał mieszkańcom tej planety, a ich jedyna forma wdzięczności to możliwość przebywania wśród nich. I to dzięki urządzeniu od Kurokary zakłócającemu fale emitowane jako te należące do demona. I oczywiście nie wspominając tych, którzy przebywali w jego otoczeniu podczas bitwy i w więzieniu. Znajomi byli w porządku, dlatego dla tej garstki zbiegł jak zwierz do Skalnego Lasu i przeczekuje chwile wzmożonej aktywności swojego ciała.
Trochę się z sobą mocował, żeby nie tracić panowania nad sobą, toteż rzekł w ten sposób:
>"Srebrnowłosy wojownik, który pokonał Tsufula"... -powtórzył pod nosem sens pytania Vernila i po krótkim namyśle dodał- ...tak, to Kuro. Mieszka we wiosce... trzeba iść w tą stro-...
Kiedy pokazał palcem kierunek, całkowicie niecelowo wystrzelił z palca wskazującego czarnego Ki Blasta, który pomknął na górę oddzielającą drogę do wioski. Zamarł w bezruchu nie wiedząc jak się zachować. Właśnie przed chwilą nieumyślnie mógł zasugerować powód, dla którego mógłby tu być. Nie chciał tego, nie chciał tego, nie chciał tego! Ostrożnie cofnął dłoń za siebie i przygryzł dolną wargę. Znów wychodziła mu KI spod kontroli umysłu, ponieważ ciało od dawna odmawiało posłuszeństwa, to jest od kilku dni domaga się pożywienia z żywych istot. Nie chciał ani tego, ani strzelania Ki Blastami gdzie popadnie. To prawda, że z wielką mocą przychodzi wielka odpowiedzialność, to w takim razie dlaczego kipiała mana w nim jak magma w wulkanie? Nie na wszystko ma się odpowiedź.
Rzucił ukradkowe, rozświetlone czerwoną poświatą ślepia z czarnymi żyłkami w bielmach i mruknął:
>...to już wiesz jak trafić.
Ponownie zamknął oczy i oparł się o skałę za sobą czując się już niepotrzebny dla Vernila. Skoro szukał Kuro, to teraz wie gdzie go znajdzie. Jak na milczka dzisiaj nadwyrężył gardło jak za trzy dni, a to wszystko po to, by ktoś bliski dla Vivian i Razielowi odnalazł cel. Powinien się tylko pospieszyć, bo ani niebiański wojownik ani Red nie wiedzieli co planują w najbliższym czasie młodzi zakochani.
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Czw Mar 13, 2014 8:50 pm
Ciężko powiedzieć, kto był teraz bardziej zdenerwowany. Vernil, czy Czarnowłosy osobnik, który od początku rozmowy siedzi jak na szpikach. Na pierwszą część zdania, nieznajomy odpowiedział skinieniem głowy i satysfakcjonującą odpowiedzią. Znał Raziela i Ósemkę. To wspaniała widomość. Half wypuścił z płuc powietrze, starł prawą dłonią pot z czoła i z uśmiechem spojrzał na chłopaka z kitką. Wyluzował się.
Chwila ciszy. Nikt nic nie mówił. Było widać jak Czarnowłosy intensywnie myśli. Half nie chciał przerywać. Nie ma, co, był uprzejmy. W końcu chłopak wydzielający z siebie czarne motyle powiedział o Kuro. Vernil uderzył się otwartą dłonią w czoło.
-Ahh, Kuro... No jasne.. - Chciał mówić dalej, ale spojrzał na palec nieznajomego, który wskazuje drogę i wystrzeliwuje małego, czarnego Ki-blasta. Brązowowłosy zamienił prawą dłoń w pięść, wystawił palec wskazujący i zaczął koncentrować energię. Chciał zrobić to samo. Podnosił i opuszczał dłoń, tak jakby strzelał z pistoletu. Ani razu się nie udało.
-Dobre to było, muszę się tego nauczyć. -Powiedział spokojnie -Może i wiem, ale... -Zawiesił głos -to dla mnie trochę niezręczne. Może pójdziesz ze mną? Nigdy się nie widziałem z tym Kuro, nie chce żeby źle zareagował. Domyślam się, że Ty go znasz. Po drodze sobie porozmawiamy. Nie bój się, nie jestem taki straszny -powiedział delikatnie uderzając dłonią w ramię Czarnowłosego. Przeciągnął się, ziewnął i podskoczył podkurczając nogi, aby te uderzyły w klatkę piersiową. Wziął głęboki oddech.
-Nawet nie wiesz jak cieszy mnie to powietrze.. -Powiedział z zamkniętymi oczami i  uśmiechem zrobił pierwszy krok w przód -to, co idziesz? -Zapytał cały czas mając uśmiech na twarzy - a tak w ogóle... Jak masz na imię? -Dodał po krótkiej przerwie.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Pią Mar 14, 2014 3:42 pm
Trochę zdezorientowany mrugał i wykrzywiał usta w dziwnych grymasach, jakby chciał coś rzec, lecz powstrzymywał się od komentarza. Może niech rzeczywiście myśli, iż taki Ki Blast był zaplanowany? HalfSaiyan nie będzie się denerwować, Czarnowłosy będzie też spokojniejszy w tym, aby nie odkrył jego dolegliwości. Już nawet powoli popadał w skrytą radość, iż za chwilę Vernil spotka się z osobą, którą chciał widzieć tuż po ponownych narodzinach. Oczywiście nie doczekał się tego szczęśliwego finału krótkiej znajomości z żołnierzem z Vegety.
Wszystko poszło o to, że Brązowooki pragnął, żeby demon wskazał mu dokładnie gdzie przebywa chłopak April.
Nie to, że nie chciał, ale nie mógł. Eh i zatacza się koło. Nie mógł być tym faktem zadowolony, już nawet szukał sposobu, aby wykręcić się z tego, lecz pozytywne nastawienie HalfSaiyana zrobiło swoje. Wiedział, iż nie ma złych zamiarów wobec jego przyjaciela. Dodanie otuch w formie przyjacielskiego klepnięcia w ramię ruszyło dalszą machinę wdrążającą plany innych w życie. Chyba nigdy nie pozbędzie się uczucia, że nigdy nie odpokutuje za masakrę w West City.
>Red... nazywam się Red.
Zrezygnowany ze swoich planów, jednocześnie nieco ośmielony otwartością młodzieńca, zdecydował się podnieść z podłoża zakurzonego pyłem i piaskiem, by o chwiejnych krokach dorównać kroku niebiańskiego wojownika. Wbrew przewidywaniom, chłopak z warkoczem nie był ani trochę rozmowny, widać było po nim, że ma ciężki wyrzut w sobie, którego chciałby się pozbyć, ale nie mógł. Mimo, że szedł tuż obok, to obecność duchem zdystansowała się do kilometrów popadając w solidny frasunek.
To nie w porządku - spoufala się z kolejną osobą, a głód nie odpuszczał. Nie chciał pozbawiać dopiero co ożywionego wojownika wolności i świętego spokoju. Musiał mieć pilną sprawę do Kuro, skoro tuż po zejściu z Zaświatów akurat do niego chce pójść i porozmawiać. Nie mógł jednak znieść ciężaru, że nie powiedział z jakiego powodu znalazł się w Skalnym Lesie, a Vernil mimo obiekcji opowiedział o sobie i o swoim losie. Bił od niego taki entuzjazm, że dałoby się zarumienić skórkę jak od promieni słonecznych.
A tak a propo... czy właśnie dla opalenizny szli pieszo do wioski? Być może.
Młodzieńcowi słabł oddech, a przed oczyma, które piekły niemiłosiernie, jawiły się mroczki z niedotlenienia. Krok też zamierał, dlatego nagle wśród ogólnej ciszy zalewitował i znalazł się tuż przed Szatynem. Odgradzał mu swoją skromną posturą dalszą drogę do wioski.
Skalny Las - Page 4 Infected_by_mrjudal-d7a4r6g
Spojrzał nieco z góry na swojego towarzysza próbując pozbierać do całości swoje myśli. Może z zewnątrz nie wydawał się być aż tak poruszony, to jednak jego aura wyraźnie odznaczała się w otoczeniu, a słowa, które jak zwykle ograniczył do minimum, wyjaśniły jego wahanie co do udzielenia dalszej pomocy.
>Nie mogę iść do wioski. Nie w tym stanie.
Żyły wypukły się na skórze i pulsowały tak samo rytmicznie jak tęczówki Reda i jego rubin na naszyjniku. Jeszcze jakoś się trzymał, aczkolwiek było mu naprawdę ciężko. Co też wyrabia z demonem nadmiar Ki i instynkt przetrwania?  
>Zróbmy układ... -coraz trudniej było demonowi dobierać wygórowane słownictwo, toteż ograniczał się do tych najprostszego przekazu werbalnego- Zaprowadzę Cię do Kuro, jak wcześniej... na kilka minut... zjem Cię.
Dłużej nie mógł znieść buntu swojego ciała. Właściwie to dał młodzieńcowi bardzo mało czasu do namysłu, aczkolwiek będąc w niebie na pewno rozwinął swoje zdolności pod wieloma aspektami. W tym szybkość, jeśli zdecyduje się na ucieczkę czy wszczęcie alarmu w pobliskiej wiosce. Wtedy na sto procent nie obędzie się bez walki, która nie będzie honorowa dla demona. Bo nie będzie przy swoich zmysłach już całkowicie. Gdyby tylko Szatyn dał się namówić na - co by nie powiedzieć - ryzykowną umowę, to oszczędziłby sobie wstydu i pohańbienia oraz bólu innych.
Półprzytomnymi ślepiami obejmował sylwetkę rozmówcy i próbował jeszcze pociągnąć dwie-trzy minuty swoje racjonalne myślenie, które zalewane zostawało przez morze informacji o tym, aby pochłonąć Vernila bez pytania. Drżało mu ciało, Ki natomiast szalała, aż szeleściła od pocieranych skrzydełek czarnych motyli.


Ostatnio zmieniony przez Red dnia Pią Mar 14, 2014 4:25 pm, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : edytuję, bo uciął mi się jeden akapit)
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sob Mar 15, 2014 8:08 pm
-Miło Cię poznać Red. No ja jestem Vernil jak już mówiłem -powiedział chłopak i wysunął dłoń do uścisku. No cóż, wiele rzeczy można powiedzieć o nowym koledze brązowowłosego Kadeta, ale na pewno nie można powiedzieć, że jest rozmowny. Dłuższą część spaceru spędzili milcząc. Vernil parę razy chciał coś powiedzieć, ale po spojrzeniu na Reda, zrezygnował. Ten był jakiś taki... Nieswój. Chyba miał jakiś problem..
-Możesz powiedzieć, co... - W tym momencie Half przestał mówić. Chłopak z kitką stanął przed nim. Był.. Inny. Przerażający. Jego oczy były przekrwione oraz mówiły "zaraz będzie źle". Kamień. Czerwony kamień ukryty w biżuterii pulsował. Zabawa się skończyła. Red zaczął mówić o tym, że nie może iść do wioski. Zaraz po tym zaproponował układ. Vernil odskoczył.
-Jak to zjem?! Kim Ty jesteś? Czy na Vegecie aż tak zmieniło się przez te dwa lata? -Powiedział ze zdenerwowaniem w głosie. Co prawda chłopak nie uwalniał całej swojej energii, sporą część ukrywał, ponadto umiał także przejść na wyższy stopień bojowy. Ale to wszystko było nic nie warte. Nie znał zdolności Reda, jego stylu walki, jego technik. A jego energia? Wzburzyła się, po chwili opadła, Vernil nie miał szans na wygraną. Czarne motylki zaczęły otaczać ciało. Chłopak stworzył Ki-sworda przy prawym nadgarstku. Opuścił go. Zaczął myślec.
-Na czym polega zjedzenie? Powiedział na chwilę. Czy mam szanse to przeżyć? Muszę czekać do samego końca. Kiai-ho albo bariera. Obie te techniki mogą mnie uratować, ale... -Spojrzał na oczy Reda. Był bardzo niespokojny. Nie było dużo czasu na zastanowienie. -Jeśli rzuci się na mnie z rękoma i otwartymi ustami z zębami na wierzchu to używam Kiai-ho i spadam stąd, jeśli nie? Jak to może działać? Cholera tak mało wiem. Będę miał zapas energii ewentualnie na barierę, jak będzie to jakąś technika to użyje barierę, to powinno mnie uratować.
-Dobra Red. Spokojnie
-wystawił zaciśniętą pieść, przy której był ki-sword- w kierunku czarnowłosego. Miecz pękł. Krystaliczna energia pękła a dokoła mieniły się fragmenty miecza. -Zjedz mnie. Mam nadzieję, że nie pożałuję tego.... -Powiedział spokojnie. Energię koncentrował w centrum ciała. W jednym punkcie. Cały czas starał się maskować to i energię, jaką posiada. Czekał go trudny moment, ale, jak już się przekonał, nie raz się, żyje.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Sob Mar 15, 2014 8:55 pm
W napięciu obserwował każdy ruch swojego towarzysza, który tak jak podejrzewał nie będzie zadowolony z przebiegu rozmowy. Jego świetlisty miecz mieszczący się od łokcia do opuszków palców potwierdzał obawy demona, który naprawdę nie chciał wyrządzić krzywdy znajomemu Vivian i Raziela. Miałby potem kolejnych wrogów na karku, a tego unikał jak tylko umiał. Wysilał swój organizm na jeszcze kilka chwil gotowości, żeby tylko zdążyć podporządkować się decyzji HalfSaiyana. Która sama w sobie należała do szalonych, ale jakże zbawczych dla Reda.
Nie spodziewał się zgody ze strony Vernila. Zaimponował mu po raz drugi w tak krótkim czasie. I jeszcze ten spokojny głos... czyżby znał sposób na przechytrzenie demona? A może chciał go rozwalić od środka? Tak czy inaczej, nie mógł dłużej stać bezczynnie. Dostał zgodę? Dostał. Musiał się spieszyć. Los nigdy dwa razy nie daje tej samej szansy.
Wyciągnął dłoń przed siebie, a w jej wewnętrznej części pojawił się otwór przypominający czarną dziurę. Z niego wystrzeliła cała gromada czarnych owadów, które zaczęły otaczać ciało Szatyna tak gęsto, iż zaczęły przelatywać przez niego na wylot w kilkunastu miejscach. Doprowadziły do tego, że konsystencja ciała wojownika... stała się identyczna co aura Reda. Szczelnie i bacznie pilnowana ofiara nie mogła umknąć w tej chwili z jamy mieszczącej się w ręce potwora. Już po ułamku sekundy Brązowooki zjawił się w czarnych wnętrznościach czarta.
To było pomieszczenie dość szerokie, w którym ponownie zmaterializował się wojownik, i o dziwo nie miał skrępowanego ciała. Mógł więc bez trudu dojrzeć, iż w tej przestrzeni znajdowały się dwa kokony przypominające czerwone kryształy z wtopionymi istotami. Jeden był zupełnie zniekształcony, jakby już nikogo tam w środku nie mogło być, a drugi skrywał chłopaczka z czerwoną, rozczochraną głową należąca do jego pierwotnej formy. Wyglądał tak jakby zapadł w głęboką śpiączkę. Całe pomieszczenie zdawało się kurczyć i rozszerzać wraz z nierównym oddechem demona.
>Ghrrr... raarr... grrr!
Czy było już za późno? Wiele na to wskazywało - nie tylko z zewnątrz, ale i wewnątrz. Z wyglądu ciężko było powiedzieć czy bardziej jest ludzki czy zwierzęcy. Napęczniały mu dotąd znikome mięśnie jakby napompowano go powietrzem. Włosy wraz z chmarą motyli unosiły się do góry odsłaniając całkowicie wściekłe oblicze demona. Wyrysowały się znacząco kły, liczne zmarszczki od wykrzywionej z bólu twarzy nie dodawały mu uroku, tak jak i ślepia z brakującymi tęczówkami. Tonęły one w coraz szybciej czerniejących bielmach, które nie wróżyły tego, iż panuje nad sobą. Z zachowania natomiast to łapał się rękoma za puchnącą głowę, to zaciskał ręce w bicepsach, albo posyłał na oślep kaskadę Ki Blastów. Zbombardował kilkanaście obiektów, w tym kilka runęły zupełnie w gruzach tak jak i jego racjonalne, wyuczone przez dwa lata w kulturze Saiyan, myślenie. Pochłonął Vernila, powinien organizm przestać się buntować! Z ust toczyła się gęsta ślina niezwilżona żadnym pitnym trunkiem od kilkunastu godzin. Niczym dziki zwierz rzucił się gołymi rękoma na skały, gdyż umysł płatał mu figle i podsuwał te kamienne pionki jako przeciwników. Stracił kompletnie panowanie nad sobą, miotał się od jednego skrawka Skalnego Lasu do drugiego i niszczył wszystko co stanowiło przeszkodę. I nieopacznie zbliżał się do wioski, w której mieszkali jego najlepsi przyjaciele. Nie mógł pochwycić we władanie swojego ciała ani umysłu, coś poszło nie tak jak planował. Ale co?

Ooc: Zabsorbowanie Vernila, -1/3 KI, czyli...
KI = 43655 - 1/3*43655 = 29103
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Nie Mar 16, 2014 2:25 pm
Wszystko było jakieś takie.. Dziwne. Red zaraz po zgodzie Vernila wyciągnął rękę, w której pokazał się otwór. Z dziury wyleciała ogromna ilość tych czarnych motyli.
-Te motyle to energia Reda, czyli bariera pomyślał chłopak. Czekał do ostatnich momentów. Owady otoczyły całe jego ciało. Zakryły, oczy i usta. Z ciała chłopaka zaczynała wypływać energia i stykała się z jego skórą. Zielona ochrona. Technika, która raz uratowała jemu życie, a raz uratowała życie.. Raziela, czy Ósemki? Ach, pamięć szwankuje, ale to teraz nie było ważne. Nic nie widział. Jego energia słabła. Bał się. Czuł jak się przemieszcza, ale nie mógł tego zobaczyć. Zbierało mu się na wymioty... Strach rósł z każdą sekundą. To byłaby ironia. Wrócić do nieba po tak szybkim czasie.
 
-Co? Co to jest? -Powiedział chłopak. Odwrócił się w kąt i zrobił to, co musiał. Nie był w stanie utrzymać jedzenia w środku swojego organizmu. Za bardzo nim pomieszało. -O Matko... -Powiedział po cichu i otarł usta prawą dłonią. Podniósł głowę. Jego oczy były za mgłą. Nie czuł się tutaj dobrze, a jeszcze ta reakcja na to całe „zjedzenie”. Spojrzał na rękę czy nie ma resztek z żołądka. Było czysto, a  przy  ciele wciąż utrzymywała się bariera. Nie chciał ryzykować, nie chciał jej zdejmować. Tak długo jak będzie mu wystarczyło energii, tak długo będzie czuł się bezpieczny. Rozejrzał się. Dokoła panowały dwa kolory, róż i czerń. Czerń... Te motyle, ta aura. Nawet tutaj. Kim jest Red? Tak mroczna istota. I co właśnie zrobił? Mówił coś o zjedzeniu.
-Jestem w jego wnętrzu? -Pomyślał chłopak i spojrzał w górę. –Pozytyw z tego taki, że przeżyłem i nie jestem znowu u Enmy. Nie chciałbym jego miny zobaczyć jakbym wrócił do niego po tak krótkim czasie. –Dopowiedział i uśmiechnął się delikatnie.  Wpatrywał się w górę. "Sufit" był kilka metrów nad nim. Przed nim? Dwie drogi w prawo i w lewo. Wzruszył ramionami i wciąż utrzymując barierę poszedł prawą ścieżką. Z każdym krokiem coraz bardziej sie bał się. Robiło się coraz ciemniej, mroczniej, niebezpieczniej... Nie wiedział, co będzie ukrywało się za zakrętem. Szedł przez dłuższy czas. Dłużyło mu się okropnie. Może to przez ten strach, który go ogarniał. Na końcu tego tunelu ujrzał światło. Jedno miejsce było podświetlone w tym mroku. Zbliżał się coraz bardziej. Z daleka widział jak dokoła tego unosiła się delikatna czarna mgła. Jakby czegoś chroniła, jakby nie chciała nikogo do siebie dopuścić. Podszedł bliżej. Dwie, różowe kulki. Były połączone szeroką tkanką z górną i dolną częścią pomieszczenia. Z każdym krokiem to, co tam stało robiło się bardziej widoczne a mgła zanikała. Czyżby to jakaś magia, która miała odstraszyć ewentualnych „podróżników”? Zatrzymał się. W tych kulach coś było... A właściwie ktoś. W lewej totalnie zdeformowana postać, a w prawej? Chłopiec. Czerwone rozczochrane włosy. Wyglądał jakby spał. Jakby wszystkie bóle świata miał gdzieś i odpoczywał. Ale.. Jak to tak naprawdę działa? Przy nadgarstku chłopak wyczarował ki-sworda. Zbliżył się do tej kuli.
-Czy to może mu zaszkodzić? Może uda sie z nim porozmawiać.- Pomyślał. Położył wolną od miecza dłoń na skroni. Wyszukał energii Reda. Była wszędzie. Otaczała go z każdej możliwej strony. Ta zniekształcona postać także wydalała z siebie energię, ale niewielką. Ten chłopak o czerwonych włosach? Jego energia była podobna do energii Vernila. Chłopak postanowił sprawdzić, co z nim jest. Odwołał miecz i położył dłoń na czerwonej czuprynce.
-Halo, jesteś tam? Mogę Ci jakoś pomóc? -Powiedział telepatycznie do chłopaka. O dziwo odpowiedział. Zaraz po tym jego ciało spotkało się ze ścianą. Coś było nie tak. Ciało Reda szalało. Czuł jak jego energia wzrosła ponad maksimum. Przy uderzeniu bariera otaczająca ciało Halfa opadła.
-Cholera. Może być źle. –Powiedział na głos i zaczął rozglądać się dokoła. Skoncentrował się na energii Reda. –Hej! To ja Vernil. Co się dzieje? Mam coś zrobić? Aaaa! –Cisza. Kolejny raz ziemia się pod nim zatrzęsła i Half upadł na ziemię.
-Muszę coś zrobić.. Bo na serio źle skończę… -powiedział i wstał. Wpatrywał się w chłopaka o czerwonych włosach i w tą dziwną kulę, w której był zamknięty.


OCC:
Trening start.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk500/500Skalny Las - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Nie Mar 16, 2014 3:16 pm
Wnętrzności przemieszczały się pod wpływem gwałtownych działań demona z zewnątrz, który za nic w świecie nie oponował przed taką formą wyładowania many, która nie chciała ustać. Wylewała się z niego i tworzyła na nowo - takie błędne koło. Najwyraźniej wszystko dlatego, iż nie uwięził Vernila, ponieważ ten ochronił się Barierą przed tą możliwością. Co jakiś czas przelatywały czarne motyle, które niczym strażnicy pilnowali porządku, a w razie obecności intruza miały za zadanie odprowadzić delikwenta we specjalne miejsce. Do mielenia ciał na energię.
Na szczęście bariera Halfa działała bez zarzutu, a strażnicy nie namierzyli obcą jednostkę w sobie. W dodatku mógł przemieszczać się niezauważony, chyba że zdradziłby swoją pozycję w gwałtowny sposób. Tak też dotarł do jednego z dwóch kulistych komór, i przy jednej zatrzymał się na dłużej. Po zetknięciu się dłoni Szatyna z czołem ofiary nic się nie stało, przynajmniej nie od razu. Vernil więc spróbował skontaktować się z winowajcą tego zdarzenia, lecz bez skutku. Słychać było tylko grzmienie i burczenie przypominające warczenie wilka czy niedźwiedzia. A później następowały odgłosy z zewnątrz świadczące o demolce jaką dokonywał poza ciałem.
>Red... Red nie chce być zły... -nagle dało się usłyszeć dziecięcy głosik wydobywający się z czerwonej kuli na przeciwko Szatyna, ale właściciel głosu nadal miał zamknięte oczy, tylko niemrawo ruszał ustami jakby mamrotał przez sen- ...to wszystko przez Tsufula. Nie pokonał go, a on zniszczył drugą kulę... tam była uwięziona osoba, Tsu, która oddała za niego życie, by był dobry. Zawiódł ją, bo nie ochronił ani ludzi ani jej...
Teraz nowy więzień demona mógł zrozumieć dlaczego druga cela przypominała zgniecioną puszkę po pepsi. Wtedy też ciało chłopaczka z czerwoną czuprynką drgnęło i po chwili otworzył oczy pełne łez. Wyglądały na szczere.
Czerwonowłosy Red:
>Red nigdy sobie tego nie wybaczy, choćby nie wie co robił.
Niby przemawiał do HalfSaiyana jakby opowiadał o innym demonie, ale tak naprawdę mówił o sobie. Miał po prostu specyficzną wymowę, w trzeciej osobie liczby pojedynczej. Dało się to wywnioskować po jego zachowaniu, przecież nie mówiłby o tym z takim przejęciem. W ogóle to mogło wyglądać nieco podejrzanie, skoro Czarnowłosy demon nie pokazywał po sobie ani grama uczuć, a ten malec - owszem. Najwyraźniej wraz z tym chłopcem zamknął wszelkie pozytywne i negatywne emocje, żeby jakoś sobie radzić z rosnącymi wyrzutami sumienia. Nie znał lepszej metody na zagojenie się ran w sercu, a ta do tej pory działała bez zarzutu. Nie przypuszczał tylko, iż stanie się bardziej zwierzęcy, bardziej łasy na kolejne próby przejęcia energii innych istot, bardziej demoniczny.
Nawet próby Brązowookiego ze skontaktowaniem się z obecnym młodzieńcem nie obyła się bez początkowych problemów. Dopiero po kilku próbach udało mu się nawiązać połączenie z rozszalałym demonem, który w tym samym momencie zamarł w bezruchu przestając siać spustoszenie po Skalnym Lesie. Głos Vernila ocucił go na tyle, by móc przemówić.
>Khyy... coś... coś poszło nie tak... czekaj, gdzie Ty jesteś?!... Grrr... VERNIL, WYNOŚ SIĘ STAMTĄD, ALE JUŻ!!!
Nowa fala gniewu zalała dosłownie demona, który we świecie zewnętrznym ponownie atakował na oślep, a w tym wewnętrznym zaciemniło się od nowej chmary Ki szeleszczącej i gromadzącej się w każdym możliwym zakamarku ciała bestii. Mgła robiła się coraz gęściejsza, że niemal zasłaniała mu widok na komorę z dzieckiem. Czerwonowłosy próbował się ruszyć, lecz jęknął cicho z bólu, gdyż i z niego pobierana była moc. Uwięziony i tak myślał tylko o koledze, który trafił tutaj w bardzo niebezpiecznym momencie życia demona. Jak na kogoś o genach demona miał naprawdę dobre serce, a to dzięki Kaede, która kiedyś nauczyła go bycia miłym dla innych.
>Niech Vernil idzie jak najbardziej do góry, tam jest wyjście.
Cicho jęknął i zmrużył załzawione oczy kuląc się w sobie i starając się znieść następujące po sobie dawki poboru jego Ki. Ki, która czerniała jak całe otoczenie. Zdawać się mogło, że nawet włosy malca traciły na kolorze i ciemniały jak wszystko inne.

[Trening, post pierwszy]
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Skalny Las - Page 4 9tkhzk0/0Skalny Las - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Skalny Las - Page 4 Left_bar_bleue0/0Skalny Las - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Nie Mar 16, 2014 6:03 pm
Czerwonowłosy odpowiedział. Mówił, że Red nie chce być zły. Specyficzny sposób mówienia? Był takim dobrym sumieniem Czarnowłosego? Aj, aj, aj, jest źle. Źle się stało, że Half tutaj trafił. Chłopiec wspomniał o tej drugiej kuli. Teraz zdeformowana postać, a kiedyś? To także była osoba. Tsuful zebrał krwawe żniwo większe niż myślał Kadet. Zniszczył sporą część Vegety. Zabił tysiące wojowników. Ci, którzy z nim walczyli ginęli. Ci, w których był ucierpieli o wiele bardziej. Niszczył ich od wewnątrz. Ich wspomnienia, ich postrzeganie dobra i zła. Zmieniał ich zachowanie. U Reda zniszczył dobro. Może, dlatego teraz, czarnowłosy nie panuje nad sobą. Chłopiec z kuli otworzył swoje wielkie oczy, które zalały się łzami. Podszedł do kuli obok. Spojrzał na nią. Już nie było ratunku. Ciało było zniszczone. Czyżby już nie było żadnej szansy na odzyskanie tej dobroci?  Co ma z tym wspólnego ten czerwony?  Za dużo pytań, za mało czasu…
-Powoli. Czarnowłosy demon na zewnątrz. Pochłonął mnie a w środku kule z dwoma innymi postaciami. One też zostały "zjedzone"? Po zjedzeniu są przechowywane w tych kulach. Oddziaływają na całe ciało, swoimi uczuciami. Korzysta z ich energii? To raczej niemożliwe. Tamto. Tsu. Chciał, aby demon był dobry. Przegrał walkę. Czerwonowłosy mówi, że Red nie chce być zły. Są tutaj szczątki dobroci? -Myślał Vernil, podszedł do Czerwonowłosego. Zacisnął pięść i przy nadgarstku stworzył miecz. Tym razem ten był czarny. Energia z otoczenia oddziaływała na ciało młodego wojownika z Vegety.
-Źle się dzieje. Muszę szybko się stąd wydostać -pomyślał i uniósł miecz nad głowę. Mimo to, że stał metr, może dwa od czerwonej kuli, to praktycznie nie widział ciała, Czerwonowłosego.  Było coraz gorzej. Nagle krzyk. Dźwięk dochodził zewsząd. Przeszywał całe ciało Kadeta tak, że zasłonił otwartymi dłońmi uszy i skulił się. To był Red. Nakrzyczał na Halfa, że ma uciekać.  Przelewki się skończyły. Jeśli był jakiś sposób na wydostanie się z ciała chłopaka z kitką to Vernil musiał bardzo szybko go znaleźć. Pomoc przyszła ze strony Rudego chłopca. Cały czas łzy wylewały się z jego wielkich oczu. Powiedział, że trzeba iść jak najwyżej. Dwa cięcia. Odciął górną i dolną część kulki, w której uwięziony był chłopiec. Kolejny krzyk. Głośniejszy i jeszcze bardziej przerażający. Mimo niemalże paraliżującego hałasu, Half nie mógł przestać. Nie było czasu na rozmyślenia, na analizowanie tego, co uczynił. Trzeba było działać.
-Ucieknę, ale Ciebie biorę ze sobą –powiedział, do Czerwonowłosego. Rozciął kulę wzdłuż i chciał uwolnić chłopca. No cóż, nie było to takie łatwe. Jego ciało stykało się z tkanką.  Vernil zaparł się i ciągnął chłopca trzymając go za ramiona. Nic. Był jakby zespolony z tą czerwoną kulą. To coś na niego oddziaływało. Jego włosy ciemniały. Robił się coraz słabszy. Czas uciekał…
-Red! Nie ważne jak wielki jest Twój mrok, pomogę Ci! Moje światło jest potężniejsze! –Wykrzyczał wpatrując się w górę. Chwycił Czerwonowłosego za ramiona i mocniej ścisnął ręce. Jego włosy zaczęły się unosić. Biała aura biła od ciała chłopaka. Po chwili, zamieniła się w złotą. Promieniowała od niego z całych sił rozpraszając mgłę tajemnicy i grozy. Ciągnął z całych sił. Ciało zaczęło się odczepiać. Zaczął krzyczeć aż wreszcie… udało się! Zaczął lecieć w tył. Nie mógł się zatrzymać. Przysunął ciało Rudego chłopca do swojego, by to Vernil uderzył w ziemię. Lepiej, żeby ta dobra część miała jak najwięcej sił. Mgła ruszyła. Chciała zniszczyć światło bijące od Kadeta. Half Zrezygnował z Ki-feeling. Wypuścił z siebie całą moc, jaką posiadał. Koniec żartów. Jego aura rozpromieniała na kilka metrów. Czerń mimo usilnych prób nie mogła zbliżyć się do ciała chłopców. Przerzucił sobie ciało Czerwonowłosego na plecy. Jego ręce chwycił i trzymał blisko klatki piersiowej. Leciał w górę. Nie wiedział gdzie jest ani co gorsza jak się stąd wydostać. Przyspieszył. Dawał z siebie wszystko. Uderzył w coś głową. Zatrzymał się i rozglądał uważnie. Nie zwracał uwagi na ból. Jego zmysły były wyostrzone. Ujrzał małe przejście. Zaczął szarżować w jego kierunku. Mocniej chwycił za ręce Czerwonowłosego.

Wylecieli.  Aura już nie otaczała jego ciała. Nie było czasu na decyzje. Wypuścił z dłoni ręce Czerwonowłosego i w powietrzu obrócił się. Ponownie za nie chwycił i przyciągnął do siebie. Po raz drugi uderzył plecami o ziemię. Tym razem impet był ogromny, ale Vernil zrobił to, co chciał. Ochronił go przed uderzeniem. Wstał. Z trudem łapał oddech. Zgiął się na moment. Walczył, aby w jego płucach znalazło się jak najwięcej powietrza. Długo to nie trwało. Szybko się uspokoiło. Vernil zaciągnął dolną część maski, która kończyła się pod oczami.
-Nie wiem jak to działa, ale domyślam się –sięgnął po drugą część maski prawą dłonią –że nie obędzie się bez walki –zasunął drugą część swojej zabawki na włosy. Było widać tylko jego oczy –Na moje, to ten czerwono włosy chłopak to całe dobro, które próbowałeś w sobie stłamsić- przybrał bojową postawę. Przy jego nadgarstku powstał miecz. Tym razem miał on złoty kolor –Ale zrobię tak, że to ono zdominuje Twoje ciało! Mam nadzieję, że nie przypłacę tego życiem –powiedział i czekał na ruch Czarnowłosego. Może być gorąco…

OOC:
post treningowy
Sponsored content

Skalny Las - Page 4 Empty Re: Skalny Las

Powrót do góry
Similar topics
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito