Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Teren przed pałacem.

+9
Red
April
Siódemka
Kanade
NPC.
Reito
Kuro
Hikaru
NPC
13 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty Teren przed pałacem.

Sro Maj 30, 2012 11:12 pm
First topic message reminder :

Teren przed pałacem.  - Page 8 Backgr13
Cały teren pokryty metrowej długości, kwadratowymi płytami z twardego granitu, ale nie mogło zabraknąć kilku drzew w wydzielonym do tego miejscu, w dwóch rzędach na jednej i drugiej części całego placu kilka palm wyrosło, a także mnóstwo krzaków i niewielka ilość równo przystrzyżonej trawy. Mnóstwo jest miejsca dla całego osiedla mieszkańców, ale mało kto jest w stanie w ogóle tu się zjawić. Tylko wybrańcy mogą stąpać po tej ziemi, tylko za zezwoleniem kota-Karina. W tym miejscu właśnie ci wybrańcy mogą trenować z pomocnikiem Kamiego- Mr Popo.

Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 8 9tkhzk750/750Teren przed pałacem.  - Page 8 R0te38  (750/750)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 8 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty Re: Teren przed pałacem.

Sro Sty 17, 2018 9:24 pm
Cała sytuacja była komiczna i na pewno w innym wypadku można byłoby się pośmiać, lecz teraz raczej nie miał na to ochoty. Prędzej złapie go migrena niż jakieś rozbawienie. Camoli nawijała, Kami coś jęczał, a Vulfi płakała. Raziel zaś jak zawsze musiał zacisnąć zęby i kontrolować się, by nie zjebać co poniektórych osób od góry do dołu. Kami zwyczajnie chciał pomóc i zrobił to przekazując mu fasolkę, która miała go uleczyć. Nie zjadł jej jednak od razu. Może zwyczajnie wolał poczekać na dogodniejszy moment. Camoli natomiast pierdzieliła jakieś swoje rytuały i inne zwyczaje, a najgorsze to, że nie mógł jej tu zostawić. Vulfi natomiast walnęła focha na cały świat i zwyczajnie zwinęła się w kłębek. Czy on zawsze musi dostawać najdziwniejsze wydarzenia?
- Wielkie dzięki. – powiedział do Kamiego, ale jego mina jasno mówiła, że nie dostał tego co chciał. I co do diabła ma teraz poczać? No najpierw trzeba zająć się tym smutnym naleśnikiem z wyleniałym ogonem. Podszedł do Vulfi i uklęknął przy niej. Oczywiście ta się odwróciła w drugą stronę i musiał za pomocą telekinezy ją sobie odkręcić. Przecież nie będzie latał za nią w te i wewte.
- No już nie płacz. Odrośnie ci to. Ja traciłem ogon już kilka razy, a za każdym razem wracał. Radzę ci go teraz usunąć. Pomóc ci? – zapytał, a w czasie oczekiwania na odpowiedź spojrzał na Camoli.
- Słuchaj mała. Nie zabiorę cię na swoją planetę, więc musisz tu zostać. Bądź grzeczna i nie rób problemów okej? – powiedział Zahne. Jeśli to co się miało dziać na Vegecie było prawdą, to trzeba ruszyć dupsko.
- No dajesz Vulfi. Rachu ciachu i po płaczu. Będzie jeszcze ładniejszy jak odrośnie, ale trzeba to zrobić szybko by się kość nie zaraziła. – powiedział. Wciskał jej oczywisty kit, ale raczej tego nie złapie. A kto wie, może i była to prawda? On naprawdę się starał. Niech ktoś to doceni, że nie rozjebał jeszcze niczego.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty Re: Teren przed pałacem.

Pią Sty 19, 2018 4:45 pm
Teren przed pałacem.  - Page 8 550aecaa6913017ffde027300e0a7cd1
-Grglgldll! Wasi szamani nie mają szacunku dla shinjin! łe ke~ - oburzyła się gulgoczącą mową, gdy Kami postanowił odmówić jej pomocy.
-Głupie leże, Camoli tu nie zostaje, może szaman odmówił pomocy, ale tobie dał do zrozumienia, że nie mogę tu zostać ke ro~ - Rzekła karcąco w kierunku Raziela, a następnie na czworaka doczłapała się do leżącej samicy saiyańskiej. uklękła o kucki, schyliła się nad nią i zaczęła ją szturchać.
-Nie rozumiem histerii waszych samic, ma teraz ładny i czysty ogon... - po czym dodała na słowa Raziela o wyrywaniu ogona. -To wam ogony też odrastają łe ke~!? Chyba wszystko co ma ogony, odzyskuje ogon po utracie. - Wypięła język i zastanowiła się dłuższą chwile. Zastanawiała się stosunkowo długo, aż zapewne do tego czasu Raziel wyrwałby wspomniany ogon.
-Wasza planeta jest pełna was? Dlaczego leże chce się rozstać? Ke ro Camoli uratowała leże przed śmiercią, dobrana z nas para - Po tych słowach ponownie chciała się wdrapać na głowę i ramiona Raziela.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 8 9tkhzk500/500Teren przed pałacem.  - Page 8 R0te38  (500/500)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 8 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty Re: Teren przed pałacem.

Sob Sty 20, 2018 1:32 pm
Vulfila nie reagowała na poszturchiwania Camoli ani na słowa Raziela. Leżała na boku pogrążona w swojej małej rozpaczy, co objawiało się niekontrolowanymi ruchami klatki piersiowej, targanej lekkimi spazmami. Dopiero gdy chłopak obrócił ją sobie na plecy za pomocą telekinezy, przewróciła głowę na bok i uciekła wzrokiem, wlepiając go w posadzkę. Na twarzy pojawiły jej się rumieńce, a oczy były czerwone od łez. Na ustach malował się grymas smutku.

Nie zwracała uwagi na pocieszające słowa kolegi, choć oczywiście gdzieś tam głęboko zrobiło jej się odrobineczkę milej, że jednak przejął się sytuacją. Bo przecież nie musiał. BA! Jako saiyan wręcz nie było to w jego stylu. Każdy inny wyśmiałby jej małą tragedię, nie wspominając już nawet Koszarowego, który pewnie zapodałby jej kilka kopów w bok, że by wstała. Dlatego właśnie lubiła Raziela, bo uważała, że on tylko udaje takiego nieprzystępnego. I za to pewnie lubiła go też Eve.

Dopiero gdy usłyszała słowo „usunąć”, skierowała wzrok na Raziela i wybałuszyła oczy ze strachu i znieruchomiała. Jej wnętrze wybuchło w środku krzycząc:

- „NIEEEE, NIGDYYYYY!!!!”

Nie zdążyła jednak wykrzyczeć tego na głos, bo potem doszło do niej ‘by się kość nie zaraziła”. Zawiesiła się na chwilę, nawet nie próbując tego sobie w żaden sposób logicznie wytłumaczyć. Chwyciła Raziela za nogawkę spodni i przyciągnęła silnie, aż ich szew zaskrzypiał.

- WYRWIJ GO, SZYBKO!!! – wykrzyczała spanikowana, po czym natychmiast obróciła się na brzuch, o ile Raziel nie trzymał jej dalej telekinezą. Głowę ukryła w rękach tak, że wystawała z niej tylko gęsta, saiyańska grzywa. Ogon natomiast wykręcał się w spiralę, wyrażając zdenerwowanie dziewczyny. – Boję się… - mówiła zagłuszonym głosem. – Będzie bolało? Zrób to szybko, proszę.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 8 9tkhzk750/750Teren przed pałacem.  - Page 8 R0te38  (750/750)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 8 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty Re: Teren przed pałacem.

Nie Sty 21, 2018 10:22 pm
Kami poszedł sobie zostawiając biednego Raziela z dwoma przedstawicielkami płci żeńskiej, z czego jedna pierdzieliła coś, a druga miała mega focha. On zaś miał się tym wszystkim zająć, gdyż szacowny Kami nie raczył mu pomóc. Przynajmniej fasolkę mu dał, ale to pewnie tylko dlatego, że mógł pomóc jego rodakom na Namek. Tam wszystko miało swoje podłoże z tego co zrozumiał z tej krótkiej, acz intensywnej wizji.
- Ehh. Nie irytuj mnie mała. – powiedział Raziel i ściągnął Camoli zanim zdążyła na niego wleźć za pomocą telekinezy. Naprawdę użyteczna umiejętność i w duchu gratulował sobie, że się jej nauczył. – U Kamiego nie zostaniesz, ale możesz zostać na tej planecie. Nie wezmę cię na swoją, bo prędzej cię tam zeżrą, a tu możesz spokojnie żyć. Poza tym ty uratowałaś mi życie, a ja tobie pomogłem. Jesteśmy kwita mała. – rzekł Zahne. Może i był oschły, ale nie mógł wziąć tej jaszczurki na Vegetę. Diabli wiedzą co mogą z nią zrobić, a na dodatek ona sama dysponowała mocą, która spokojnie mogła posłać całą Czerwoną Planetę w nicość. Nie miał zamiaru ryzykować. Na dodatek miał jeszcze Vulfi, która mu ryczała, ale ostatecznie zgodziła się na operację usunięcia ogona. Po tym jak wydarła się i prawie mu bębenki w uszach pękły. Ma dziewczyna płuca.
- Raczej nie powinno. – powiedział łapiąc za łysy ogon. Ehh, dziewczyny. Za dużo wagi przywiązują do wyglądu niż do siły. On stracił ucho, a jakoś nie narzekał strasznie. Oczywiście trochę gorzej słyszał z tej strony, ale przeżyje. – No to lecimy. Trzy. Dwa.
I przy dwa już pociągnął ogon wyrywając go szybko z tyłka dziewczyny. Teraz Vulfi została z kolejną dziurą w ciele, a on z wiszącym łysym czymś.
- Chcesz zostawić to sobie na pamiątkę czy mam to spalić? – zapytał Zahne. Wypadało.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 8 9tkhzk500/500Teren przed pałacem.  - Page 8 R0te38  (500/500)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 8 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty Re: Teren przed pałacem.

Wto Sty 23, 2018 2:03 pm
Nie bolało może bardziej niż zastrzyk albo uszczypnięcie, a jednak łzy trysnęły Vulfi do oczu. Podniosła głowę i spojrzała na ogon pełna wyrzutu.

- Spal go, chlip! – poprosiła, ukrywając głowę znów w rękach i popłakując z cicha. Czuła się jak bez ręki… jak bez integralnej części siebie. Gorzej być nie mogło. W końcu jednak przeszła do klęku i powoli, drżąco wstała. Wytarła nos o rękę i nie patrząc nawet Razielowi w oczy, mruknęła z cicha. – Nie wracajmy więcej do tego tematu… - burknęła przejmująco smutnym głosem. Zaczęła człapać w stronę kapsuły, którą Raziel przyleciał. – Lećmy do domu… - dodała, nie odrywając wzroku od podłogi.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty Re: Teren przed pałacem.

Wto Sty 23, 2018 10:39 pm
Teren przed pałacem.  - Page 8 550aecaa6913017ffde027300e0a7cd1
Camoli znowu poczuła łaskotanie na pokrytej śluzem skórze. To Raziel używał magii by zdjąć ją z siebie, a jaszczurka wisząc w powietrzu gapiła się bezwładnie na wszystkie strony, niczym to zezowaty kotek trzymany za kark przez kocią mamę. Z zaciekawieniem przyglądała się bolesnemu zabiegowi wyrywania ogona saiyanki. Gdy ci dyskutowali Camoli przyglądała się gładkiej parówce będąca pozostałością po ogonie Vulfili.
-Łe ke~ - Gekonica dobrze pamiętała, że była głodna. Raziel uzyskał odpowiedź by spalić czym prędzej ogon samicy, ale nagle jego paluchy zostały obślinione bowiem rozdziawiona szeroko paszcza zaczęła łykać ruchliwą zdobycz. Nie zamierzała oddać ogona, a raczej już nie było co oddawać bowiem wchłonęła go głęboko do własnego brzuszyska.
-Ke ro~? Camoli musi coś zjeść nim wyruszy w podróż - Nie miała już na myśli podróży Raziela, a własną, po ziemskim padole.
-Leże zapomina się w podziale ról, ale Camoli wybacza i docenia, że chociaż próbuje się starać - Przytuliła go, ale bardziej niczym opiekuńcza matka, tudzież przyjaciółka, a niżeli właścicielka.
-Głupiutki Saiyanin łe ke~ my jaszczurki mamy tylko jedno leże na całe życie. Nawet jeśli spełniłeś swą role ke ro~ to nie znaczy, że nigdy się już nie spotkamy. Camoli czuje więź i dokładnie, to zawsze znajdzie drogę do leża - Uśmiechnęła się głupkowato.
-Raziel pamiętaj grdldll, drapanie po karku zachęca samice do działania. Także Shinjin nas uczyli kle ro~, że dla silnego potomstwa w formie samca, to z prawej strony atakuj, a jak dorodne potomstwo w formie samicy to z lewej strony łek łek kek~ - Camoli chyba uznała za dogodne, by stwierdzić, że po prostu jej leże będzie wracać na planetę by odprawiać dalsze gody w spokoju świętej, rodzimej ziemi. Camoli stała bezczynnie i uniosła prawą rękę, a następnie rozłożyła ją na dwie otwarte dłonie. No tak w końcu gekonica zamykała dłonie poziomo, a nie pionowo.


OOC:
Ostatnia sytuacja, by jeszcze o coś spytać Camoli dla cennych informacji. Będzie tylko za wami wodziła wzrokiem, aż dopóki nie odlecicie.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 8 9tkhzk750/750Teren przed pałacem.  - Page 8 R0te38  (750/750)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 8 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty Re: Teren przed pałacem.

Wto Sty 23, 2018 10:49 pm
Raziel uśmiechnął się tylko i wyrwał ogon Vulfi. Operacja przebiegła pomyślnie. Narząd został usunięty prawidłowo, a pacjent nie zmarł na stole operacyjnym, którym aktualnie był Plac przed pałacem Kamiego. Dziewczyna pochlipywała, ale to pewnie ze smutku, za straconym ogonem, a nie z bólu, którego przecież nie było tak wiele. Saiyanie są odporni na ból, a czasami potrafi on nakręcać ich do jeszcze większych wyczynów. Teraz zaś trzeba było się pospieszyć i wrócić na Vegetę. Przyleciał tu bo obiecał ją zabrać, ale nie miał zamiaru bawić się w łażenie po sklepach i jakieś głupoty. Jedyną rzeczą, która by go skłoniła do zostania dłużej na tej planecie była chęć odnalezienia jego siostry. Vivian znajdowała się w pobliżu tego rudego frajera i choćby Raz chciał zrobić mu naprawdę wiele strasznych rzeczy, to chyba będzie musiał zaakceptować fakt, że jego siostra lubi tego gościa. Jednakże co się odwlecze to nie uciecze, czyż nie? Teraz miał jednak ważniejsze rzeczy na głowie.
- Jak sobie życzysz. – powiedział Raziel i za pomocą swojej ki obrócił niegdysiejszy obiekty dumy panny Rogozin w popiół, który rozwiał się na wietrze. No w sumie tak powinno się stać, gdyby nie Camoli, która wyrwała mu go z rąk i zjadła. A myślał, że już nic go nie zaskoczy. W każdym razie trzeba się zbierać, choć jeszcze nie ominęło go tulenie i przemowa Camoli. Raz zrobił minę jakby miał zaraz uciec z krzykiem. Kurna prawie jakby to jego matka dawała mu rady o seksie. Czy on ma jakąś nalepkę na ki „Proszę mi cisnąć” ? Chyba nie, ale diabli wiedzą co oni mu wstawili.
- Dzięki mała. Trzymaj się i pewnie się spotkamy. Miło było. – powiedział Raziel klepiąc Camoli po głowie i ruszając do kapsuły. Zrównał się szybko z Vulfilią, a nawet potarmosił jej włosy.
- Rozchmurz się. Odrośnie ci. – powiedział wsiadając do kapsuły i ustanawiając koordynaty. Uaktywnił przyspieszony lot. Zeżre mu to więcej paliwa, ale powinni szybciej się tam dostać. No właśnie. Oni. A kapsuła jak wiadomo była jednoosobowa. Coś trzeba było na to poradzić, a nie mieli czasu na wzywanie kolejnej. Z tego co wyczuwał to na Vegecie panowało spore poruszenie.
- Dobra, nie mamy czasu. Wskakuj mi na kolana i jakoś damy radę. Dajesz słoneczko. – powiedział Raziel i uaktywnił resztę urządzeń. Teraz trzeba było czekać, aż Halfka zajmie swoje miejsce i mogli ruszać.

OOC:
Vulfi w swoim poście daj z/t
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 8 9tkhzk500/500Teren przed pałacem.  - Page 8 R0te38  (500/500)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 8 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty Re: Teren przed pałacem.

Wto Sty 23, 2018 11:56 pm
Czarnula odwróciła głowę, słysząc mlaskający dźwięk. Wtedy zobaczyła, co się stało. Camoli zjadła jej ogon. Vulfili zakręciło się na chwilę w głowie. Znów za dużo emocji jak na jeden raz. Jej ogon… jej ogonek… czy to koszmar? Ukryła twarz w dłoni i dalej człapała do kapsuły. Ten pobyt na Ziemi nie mógł być chyba gorszy… czuła się, jakby ktoś wydarł jej resztę radości, tak ciężko opisać to słowami. Tak czy inaczej, ogon nie wróci.

- Cześć jaszczuro. – bąknęła pod nosem do Camoli, chociaż ta chyba nie mogła słyszeć jej słów.


Zatrzymała się przy kapsule i oparła łokciem o jej kadłub. Miała poważną, zamyśloną minę. Jej włosy rozwiewał lekki wiatr, a skórę oświecało zachodzące słońce. Wciągnęła głęboki oddech i popatrzyła po otoczeniu…

Ziemia… nigdy nie była jej prawdziwym domem, choć spędziła tu kilka ważnych lat i wiązała z tym miejscem wiele uczuć. Tu mieszkał przyszywany ojciec Vulfili, Aleksander, którego kochała nad życie. Chyba dla nikogo innego nie poświęciłaby się tak jak dla tego człowieka.

To na tę planetę przyleciała z Hazardem. Tu ją zabrał i, bądź co bądź, ale była wtedy przeszczęśliwa. Nawet, jeśli ich znajomość była burzliwa. W Komnacie Ducha i Czasu poznała go doskonale. Chyba jak nikt inny poza jego wujkiem Niko. Wiedziała, że to dobry chłopak i że kochał ją. Wyznał jej te uczucia nad jeziorem. Coś pięknego przyciągało ich do siebie. Ten rozdział zamknęła jednak na własne życzenie. Dobrze wiedziała, czemu tak zrobiła i nie zamierzała do tego powracać. Chyba pogodziła się z tym już jakiś czas temu.

Potem wszystko zawaliło się. Jakiś cień wisiał nad jej duszą, dowiedziała się tego, utkwiwszy w innym wymiarze Komnaty Ducha i Czasu. Wiedziała to, to była klątwa niezakończonego rozdziału z jej poprzedniego życia. Nawet, jeśli go nie pamiętała, musiała za to zapłacić… I tak to ciągło się za nią. Zapewne nie będzie jej dane zrozumieć, czemu tak jest, bo Atlantis okazała się wielką niewiadomą, a jedyną osobą, która mogła jej cokolwiek na temat demonicy powiedzieć, to Red. A on uciekł… czy zginął. Nie wiadomo.

Vulfila westchnęła. Popatrzyła zatroskana spod gęstego grzebienia rzęs na Raziela, który wyznaczał koordynaty. Przyglądała się jego czynnościom, gdy był skupiony na swoim zadaniu. Dla niego wszystko zdawało się dużo prostsze. Ale Vulfila miała dziwne przeczucie, które wywoływało na niej gęsią skórkę. Że to jest ostatni raz, gdy gości na Ziemi. Zaraz wsiądzie z nim do tej kapsuły i będzie musiała pożegnać się z jedynym miejscem, gdzie komuś na niej zależało. Bo to, co miało zdarzyć się w przyszłości będzie spłatą jej długu życia. A tak naprawdę sądziła, że jej nowe życie to odkupienie dawnych grzechów.

Odwróciła się plecami do kapsuły, przycisnęła lewą dłoń do serca i wyrzuciła rękę przed siebie.

„Żegnaj Aleksandrze. Dziękuję za wszystko.” – powiedziała w myślach.

Potem odwróciła się do pojazdu. Rozejrzała się po ciasnej kapsule. Jak by nie usiadła i tak będzie jej niewygodnie i coś będzie ją uwierało. Westchnęła, po czym weszła do środka najpierw jedną nogą, potem drugą nogą. Nie było za wiele miejsca. Usiadła przodem do Raziela na jego kolanach, obejmując go lekko nogami, bo inaczej musiałaby tyłem, a tego nie chciała. Saiyanin mógł czuć, że jest bardzo lekka, a w porównaniu z tym, ile on zajmował miejsca, ona była ledwie drobnym dodatkiem. I czego by o niej nie powiedzieć, miała piękną sylwetkę i uroczą buzię. A w oku ten przekorny błysk. W końcu kiedy, jak nie teraz, mógł się temu przyjrzeć z bliska.

Przymrużyła powieki lekko zażenowana tą sytuacją. Usta zwinęła w trąbkę. Co by tu powiedzieć, żeby nie było krępująco?  Otworzyła usta, żeby coś rzec, ale szybko zrezygnowała. Zaraz zrobiła dokładnie to samo. Uciekła wzrokiem w bok. Było jej dziwnie, ale przede wszystkim przykro. Z powodu ogona i tego, co wydarzyło się na Ziemi. I tego, że właśnie opuszcza ostatnie miejsce, gdzie miała życzliwych sobie ludzi.

Serce zabiło jej mocniej, powstrzymała się przed tym, by znów pozwolić sobie na smutek. Przecież była saiyanką. A Raz mógłby potem nabijać się z niej. Już i tak widział za wiele łez z jej strony.

Skierowała wzrok odważnie prosto w jego oczy.

- Mógłbyś… - wyrzuciła z siebie.

Zatknęła się.

- Mógłbyś proszę być teraz miły dla mnie? – powiedziała, a zabrzmiało to bardziej jak żądanie niż prośba. Choć oczywiście było to wynikiem próby zapanowania nad sobą. – Miałam… - słowa więzły jej w gardle co chwilę. - … ciężkie chwile jak cię nie było i… - przygryzła wargę. – …potrzebuję tylko trochę ... no wiesz…

Opuściła znów powieki zawstydzona. Wypuściła powietrze. Położyła mu ręce na ramionach, bardziej odruchowo niż celowo, bo też… czy tego chciała czy nie, będzie musiała przytulić się do niego, gdy będą lecieć.
Sponsored content

Teren przed pałacem.  - Page 8 Empty Re: Teren przed pałacem.

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito