Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Wieża Karina

+5
Kuro
NPC.
Kanade
Hikaru
NPC
9 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Wieża Karina - Page 3 Empty Wieża Karina

Sro Maj 30, 2012 11:03 pm
First topic message reminder :

Wieża Karina - Page 3 Backgr11
Wieża Karina - Page 3 Snapsh15
Wieża Karina - Page 3 Backgr12
Wieża o długości całych kilometrów. Z ziemi nie widać jej końca, ale mity mówią, że na jej szczycie mieszka pustelnik o wielkiej mocy, znający wiele różnych sztuk. Sama wieża ma na każdym metrze przeróżne zdobienia i symbole w starym, indiańskim piśmie.

Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk0/0Wieża Karina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Sro Maj 14, 2014 5:45 pm
Najpierw uważnie obserwowałem każdego kota po kolei, chcąc sprawdzić, czy któryś się wyróżnia, ale już po krótkiej chwili przestałem, bo stwierdziłem, że wszystkie są takie same.
Na domiar uderzenia laską padały z różnych stron, co oznaczało, że on stale się przemieszcza.
-"Jak tu sprawdzić który jest prawdziwy?"
Pierwsze co mi przyszło na myśl to zabranie mu laski i dotykanie nią kopii. Pierwsza część tego planu mogła się jednak okazać wcale nie taka prosta. Przede wszystkim musiałem wyczuć odpowiedni moment, a wtedy wykazać się niezwykłym refleksem.
Przyszło mi do głowy, że to też pozytywnie wpłynie na moją szybkość i zwinność.
-"W takim razie byłoby nierozsądnym zakończyć to szybko... A może i Karin się zmęczy i sam odda mi te fasolki" - pomyślałem.
Starałem się być najbardziej czujny, jak tylko mogłem. Musiałem zwracać uwagę na każdy, nawet najmniejszy ślad, że kot chce uderzyć. Cichy szmer, drobny ruch powietrza, nawet światło odbite od jego sierści mogło mi pomóc.
A gdybym nie był w stanie złapać jego laski, to zawsze mogę spróbować zablokować, lub może nawet uniknąć.
Cichy szmer, za mną, po jego długości stwierdziłem, że uderzenie będzie szybszę, niż odpowiednia moja reakcja, a więc zablokowałem przedramieniem. Już ostatni trening nauczył mnie bardzo boleśnie, że ataki mogą występować bez stałego tępa, dlatego ani trochę nie liczyłem na to, że Karin posługuje się jakąś regułą.
Następny, z tyłu, po prawej, nieco wolniejszy, ale nadal zbyt gwałtowny. Według mojej oceny byłem w stanie go uniknąć, ale znów zablokowałem. Wpadłem na pewien pomysł. Chciałem przez chwilę zwodzić oponenta, że wcale sobie nie radzę, żeby później wykorzystać efekt zaskoczenia.
Kolejny, znów wolniejszy, tym razem po lewej stronie, ponownie tylko zablokowałem.
-Co się dzieje? Spodziewałem się czegoś więcej po uczniu Genialnego Żółwia.
-"A więc połknął haczyk"
Nie myślałem wcześniej o tym, żeby posłużyć się tym, ale nie dało się po głosie namierzyć prawdziwego, był jakby wszechobecny.
Jeszcze jeden, powolniejszy, spokojnie bym go uniknął i przy odrobinie szczęścia złapał, ale dalej ograniczałem się do zwykłego bloku.
Dla zwiększenia efektu i też na wszelki wypadek zmniejszyłem wydzielaną przeze mnie energię... Zaraz, energia? To może być właśnie to. Skupiłem się na energii kota i już po chwili poznałem oryginał. Uśmiechnąłem się chytrze w duchu.
-"Zabawa była fajna, ale wszystko ma swój koniec"
Usłyszałem cichy szmer, kolejny atak, bez większego problemu sobie z nim poradzę. Pewnym ruchem chwyciłem za laskę, pociągnąlem ją do siebie i skierowałem ponownie w kierunku Karina, odpychając go lekko w tył. Zanim ten zdążył zareagować, ja już przeskoczyłem za niego i położyłem mu dłoń na rameniu.
-Wybacz, że to tyle zajęło, ale stwierdziłem, że to dobra okazja na treningi nie chciałem jej zmarnować - rzekłem z zadowoleniem. -A teraz poproszę obiecane fasolki.


OOC: Koniec treningu
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Czw Maj 15, 2014 1:27 pm
Wieża Karina - Page 3 Rvaiwl
___ - MIAAAAAAŁ!- parsknął kot gdy poczuł na ramieniu dłoń ziemianina. Kolejna osoba która tak szybko go złapała. Starość?
     -Ach tak, fasolki. Poczekaj chwilkę - odpowiedział i podszedł do jednej z beczek. Otworzył ja i pochyliwszy się, nabrał fasolek do woreczka. Nie był on za duży, ale mieściła się w nim spora ilość niewielkich fasolek. -Proszę bardzo, zasłużyłeś. Pozdrów ode mnie swojego mistrza. Jak znajdziesz trochę czasu to przyleć jeszcze, ale weź ze sobą jakąś rybkę!-powiedział kot ostatnie słowa mówiąc dużo głośniej. Wrócił do oglądania krajobrazu -Następnym razem nie przylatuj do mnie tylko wejdź na wierzę używając swoich mięśni. Zacznij u podnóża wierzy i nie kombinuj -dodał po chwili.
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk0/0Wieża Karina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Czw Maj 15, 2014 5:57 pm
Czułem się całkiem zadowolony z siebie, choć wiedziałem, że przede mną już nie jedna osoba dokonała tego samego. To było widać chociażby po wyrazie twarzy Karina. Zainteresowała mnie technika, której użył, kiedyś już słyszałem jej nazwę, wraz z bardzo ogólnym opisem zastosowania, wydawało mnie się jednak, że to ona, zanzoken. Jeśli użycie jej jest tak skuteczne, to wielkim błędem byłoby nie opanować ją. Ale... Nie teraz, później, jak los pozwoli... Na prośbę futrzastego zareagowałem z entuzjazmem.
-Dobrze, tak zrobię, obiecuję - rzekłem z lekkim uśmiechem i wziąłem woreczek z fasolkami. - Hmm? Wejść na wieżę o własnych siłach? Jest bardzo wysoka, więc... Ah, rozumiem co masz na myśli.
Propozycja złożona przez Karina wydawała mnie się całkiem ciekawa, ale w chwili obecnej miałem coś innego do zrobienia. Skierowałem się ku oknu w celu wyskoczenia przez nie.
Nagle przypomniałem sobie o pewnym fakcie, nawet się nie przedstawiłem, a to no chociażby niegrzeczne z mojej strony...
-A właśnie, bo tak niezbyt miałem do tej pory okazję się przedstawić, mam na imię Chepri - powiedziałem na odchodnym, czy raczej odlotnym.

OOC:
ZT -> Kame House
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk0/0Wieża Karina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Sob Maj 31, 2014 12:13 am
Droga zajęła mi sporo mniej, niż ostatnio, ale to przez to, że leciałem znacznie szybciej. Inaczej, niż ostatnio, zamierzałem wspiąć się na wieżę przy pomocy własnych mięśni. Już wcześniej wyczułem jakieś energię w pobliżu tej budowli, dlatego zmniejszyłem swoją moc do minimum i wylądowałem z dala od nich. Zakradłem się do podstawy budowli i przyjrzałem się jej dokładnie. Kilka sekund zajęło mi odnalezienie wypukłości pozwalającej na chwycenie się jej, bo niestety była zbyt szeroka by próbować wejść na nią sposobem obejmującym. Może by dało radę, gdybym miał jakąś linę, lub coś w tym stylu, ale wcale nie miałem zamiaru czegoś takiego szukać, czy też bawić się w akrobatę... Chciałem w jak najkrótszym czasie zwiększyć swoje możliwości, a to jest bardzo dobry sposób ku temu. No i najprostszy. Tak więc włożyłem palce w zagłębienie, sprawdziłem ciężar przy jakim palce wyślizgną się. Wyglądało to całkiem nieźle. Zakończywszy na tym fazę sprawdzającą, przystąpiłem do wspinaczki. Chwyciłem się prawą dłonią jednej z wklęsłości, następnie postawiłem stopę na najniższej wypukłości, jaką zobaczyłem. Delikatnie się podciągnąłem i ustawiłem drugą stopę obok pierwszej. Lewą dłonią poszukałem już następnego miejsca zaczepu i tam ją umieściłem. Drugą dłoń przesunąłem równolegle do pierwszej, jednocześnie przestawiając stopy. Poczułem się dosyć pewnie, mogłem więc nieco zwiększyć tempo, nie zmieniając jednak przy tym rytmu. Najpierw lewa dłoń, później prawa, w tym czasie lewa stopa i na koniec prawa. I jeszcze raz, lewa, prawa i lewa, prawa. I następne powtórzenie sekwencji. Za każdym razem upewniałem się, czy wgłębienie jest tam gdzie powinno. Już po chwili nauczyłem się wzoru według jakiego wyrzeźbiono ornamentację. Wtedy poczułem się swobodniej i mogłem nawet bez specjalnego uważania wspinać się dalej. Po upływie pewnego czasu wspinałem się już prawie odruchowo. Tak jak tylko mogłem starałem się nie myśleć o samej wspinaczce, w ogóle nie myśleć o niczym, po prostu piąć się w górę metr za metrem coraz dalej i dalej, cały czas będąc skupionym na płynnym już rytmie wspinaczki. To skuteczny, choć też nie taki prosty do osiągnięcia efekt. Trzeba umieć się mocno skupiać, wykraczać w tej dziedzinie poza przeciętnego człowieka, choć nawet nie jakoś wybitnie silni wojownicy, nie znający Ki nawet, potrafią osiągnąć taki efekt. To kwestia dyscypliny, silnej woli i trochę też pamięci cielesnej, to znaczy tego, jak szybko ciało zapamiętuje pewne ruchy. Biorąc to wszystko w jedną, choć złożoną, całość, chodzi głównie o instynkt. Wojownik musi go posiadać. Fakt, da się walczyć bez niego, nawet z finezją, a nie tylko tępymi zamachami kończynami, jednak ten odruch, nie kierowany świadomością, a tym co pod nią ruch, to przeczucie, ono może uratować życie w krytycznej sytuacji. Co więc powiedzieć, gdy ciosy zbliżają się w swej szybkości do prędkości dźwięku, a kule energii mogące zniszczyć całe miasta przelatują ci tuż obok głowy? Niezaprzeczalnie instynkt jest największym skarbem wojownika. I to właśnie on uchronił mnie przed niechybnym końcem, choć w trochę inny sposób, niż ten, o którym mówiłem. Wspinałem się ze stałym tempem, czułem już pierwsze skutki zmęczenia ciała - drętwiące palce, kłucie i pieczenie w mięśniach i stawach. Zupełnie jednak nie w głowie było mi zatrzymywanie się. Chciałem... Nie, musiałem wspiąć się na tą wieżę. Chciałem to zrobić, nawet nie dla tej wody, która podobno zwiększy moje możliwości, chciałem udowodnić, że jestem w stanie to zrobić, mistrzom Karinowi i Genialnemu Żółwiowi, ale przede wszystkim sobie, to tak po pierwsze. Potrzebowałem odpowiedzi na pytania, to dwa, no i... Cóż... Chciałem się pozbyć ryby znajdującej się pod moją bluzą. To trzy...
Ale wracając, nagle w mojej głowie zaistniała myśl "A co jeśli ten wzór się zmieni?" i pojawiła się w doskonałym momencie, bo raptem kilka metrów wyżej ornamenty zmieniły się. Najpierw wyczułem to dłońmi, później zobaczyłem na własne oczy. Nauka zaczęła się od nowa. Jednak ku mojemu pewnemu zaskoczeniu, wzór nie powtarzał się, ale zmieniał co kilka metrów. W pewnym momencie trafiłem na pierścień z zazębiających się trójkątów, z których każdy był prawie taki długi jak ja wysoki. Ta przeszkoda zmusiła mnie do myślenia.
-"Z tymi skierowanymi do góry nie ma co próbować, czubek jest taki wąski, że nawet jeśli uda mi się złapać dwóch na raz i zaprę się stopami dolnej części, to nie będę miał jak przejść wyżej... Muszę spróbować jakoś z tymi drugimi, choć problematyczne może być ustawienie stóp. Trzeba będzie przez chwilę wykorzystać tylko dłonie do utrzymania się..."
Mogłem pomóc sobie dodatkową parą rąk, to fakt, ale stwierdziłem, że to byłoby oszustwo, nawet jeśli faktycznie używałbym tylko swoich mięśni, to jednak chciałem zrobić to bez żadnej pomocy, nawet takiej.
Już samo wejście na podstawę pierścienia kosztowało mnie sporo wysiłku, bo gdy chciałem się dłońmi złapać czegoś powyżej, musiałem dosyć mocno, ryzykownie mocno rozłożyć ręce a później praktycznie jedynie przywierając dłońmi do kamienia, przesuwać się centymetr za centymetrem wyżej i wyżej, aż w końcu stopy znalazły się tam gdzie powinny. Przyznam, że poczułem strach, choć wcale nie przed upadkiem, przecież mogłem się natychmiast zatrzymać w powietrzu na cztery różna sposoby, bałem się, że to do czego tak uporczywie dążę, przepadnie. Bo, dla jasności, gdybym spadł i zatrzymał się nawet i pół centymetra niżej, niż się wspiąłem, to musiałbym zacząć od początku. Czemu? To już kwestia honoru. Są tacy co mówią, że honor to staroświeckie brednie, ale ja uważałem, że na pewne rzeczy nie można sobie i innym pozwolić, to po prostu nie było właściwe. Z reguły unikałem sytuacji gdzie musiałbym stawać w obronie lub pod groźbą straty honoru, mimo wszystko kuszenie losu czasami nie popłaca, ale nie powiem, było kilka takich sytuacji gdzie musiałem wybrać. Znaczy się, wybór miałem taki, że ohoho - ujma na honorze lub czyste sumienie... Chcąc nie chcąc, wybór nasuwa się sam... Ale wracając, bo znów odszedłem od tematu, yare yare...
Następnym wyzwaniem i kolejną dawką strachu był kolejny metr, który dzielił moją twarz od końca pierścienia, wiedziałem, że przebycie go będzie najtrudniejsze, ale nie sądziłem też, że coś gorszego mnie jeszcze spotka. Miałem kilka opcji jak to rozegrać. Pierwszą było żmudne i dosyć trudne manewrowanie wgłębieniami pomiędzy trójkątami, cały czas będąc napiętym jak struna i ciałem i umysłem, bo nawet chwila dekoncentracji oznacza upadek. Druga to wykonać nader ryzykowny skok, który ma w sumie większe szanse na niepowodzenie... Rozsądniejsza była pierwsza opcja. Ale... Byłą też opcja trzecia, najbardziej ryzykowna i na pewno nie rozsądna, do tego najtrudniejsza ze wszystkich. Wymagało ono ode mnie gibkości zawodowego jogina i determinację najbardziej hardego berserka. Musiałem prawą nogą zaprzeć się w połowie wysokości trójkąta, to akurat najprostsza część, a następnie przesunięciu się na sile tej tylko nogi w górę, a później, mając tylko jedną szansę, złapać się za nieco większą wypukłość nad pierścieniem. Opcja idealna wręcz dla mnie.
-"No to spróbujmy"
Ustawiłem stopę w odpowiednim miejscu, żeby wybicie miało odpowiednią siłę, musiałem przesunąć najpierw lewą stopę kilkanaście centymetrów w bok. Dłonie już nieco rozgrzałem, żeby w krytycznym momencie mnie nie zawiodły. Napiąłem mięśnie, staw zatrzeszczał nieco, przesunąłem się dosyć szybko w górę i delikatnie w bok, prawą ręką zrobiłem szybki zamach, palce jednak tylko musnęły swój cel. Ukłucie strachu nastąpiło natychmiast, ale równie szybko ustąpiło i zauważyłem, że drugą ręką dam radę się złapać górnej części pierścienia, wystarczyło tylko odpowiednio mocno się zamachnąć. Jeden ruch, możliwe, że ostatni. Włożyłem w niego dużo energii. Nadana mu szybkość i siła wystarczyły by minimalnie ustabilizować moją pozycję i pozwolić mi na dalsze działania prowadzące do unormowania sytuacji. Palce zahaczyły o górny brzeg, druga dłoń do nich dołączyła, a po nich druga stopa. Kamień spadł mi z serca. Przez dobre pół minuty musiałem się otrząsnąć po tym. Robiłbym to pewnie dłużej, gdyby nie to, że mięśnie nóg zaczęły delikatnie drgać, co oznaczało ich znaczne już zmęczenie. Musiałem jak najszybciej się stamtąd wynosić. Podciągnąłem się wyżej i pozostawiłem diabelskie trójkąty za sobą...
Później, jak się spodziewałem, nie napotkałem tego typu trudności, droga do góry po prostu męczyła ciało i umysł w swoim wyjątkowym, uporczywym wręcz tempie. Ale, jak się okazało, to zadanie już wkrótce miało się zakończyć. W oddali ujrzałem jakąś... półkę? Nie wiem, w każdym razie coś wystającego, a nad tym czymś chwilę później pojawiło się znane mi zgrubienie... Ten widok dodał mi otuchy i skutecznie obniżył poziom adrenaliny w mojej krwi. Nie zrobiłem tego błędu i nie przyśpieszyłem na końcówce, wtedy mogłoby mi zabraknąć sił na samym końcu, a tego chciałem uniknąć, poza tym, nie wiem, czy dałbym radę. Czucie w palcach straciłem dobre sto metrów niżej, ale jako, że nie mogłem ich rozprostować, nie stanowiło to takiego problemu. Stopy miały się lepiej, dużo lepiej nawet, ale mięśnie nóg już nie...
Metry, zaledwie kilka z nich miałem do przebycia, by znaleźć się u celu. Mimowolnie musiałem się uśmiechnąć na tą myśl, jakby nie patrzeć, przebyłem spory szmat drogi, i nie mówię tylko o wieży, ale o ogóle życia. Tak, wzięło mnie na zastanawianie się nad własnym życiem... Ale, jakby na to nie patrzeć, bardzo wiele się musiało wydarzyć bym znalazł się tutaj, choć tak naprawdę nie wiem gdzie jestem. Ale tam gdzie zmierzam powinienem poznać odpowiedź. Na to liczyłem...
Gdy moje dłonie dotknęły czegoś innego, niż ornamentacja wieży, to było wspaniałe uczucie. Ostatnie wyzwanie to wspiąć się na półkę znajdującą się nade mną, zawodowi wspinacze mają z tym problem, a ja, mimo wszystko, nie zaliczałem się do nich. Nie pamiętam nawet dokładnie jak to zrobiłem, wiem tylko, że dosyć szybko znalazłem się do góry. Nogi miałem zbyt zmęczone by stać, a ręce by się czołgać. Fatalna sytuacja. Sił wystarczyło mi na wyciągnięcie ryby i krzyknięcie:
-Mistrzu Karinie, mam rybę dla ciebie!

OOC:
Treningu koniec
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Sob Maj 31, 2014 12:12 pm
Wieża Karina - Page 3 Rvaiwl
Karin od początku obserwował Czerwonowłosego. Wyczuł jego energię, gdy ten zbliżał się do świętej wieży. Co jak co, ale Kocur umiał perfekcyjnie wyczuwać energię i siłę istot z którymi ma do czynienia. Stał przy oknie od strony którą wchodził Chepri.
Po dłuższym czasie oczekiwania, uczeń Genialnego Żółwia w końcu wszedł na górę. Miał w ręku rybę, a po wejściu do kopuły, padł na ziemię ze zmęczenia.
     -Czy to.. DORSZ!- odpowiedział entuzjastycznie i sięgnął prezent który przyniósł mu młody wojownik. Odwrócił się i podszedł do kosza w z magicznymi fasolkami. Chwycił jedną i rzucił Chepriemu. -Gratulacje. Dawno nikt nie wszedł po wierzy o własnych siłach. Co cię zmotywowało bardziej. Moja prośba, żebyś następnym razem wszedł po wieży, czy legenda o magicznej wodzie?-powiedział kot. Wiedział, że Kame Sennin powie swojemu uczniowi o wodzie. Zawsze to robi. Kot odłożył swoją laskę, usiadł na ziemi i zaczął jeść rybkę.
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk0/0Wieża Karina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Sob Maj 31, 2014 3:07 pm
Poczułem znaczną ulgę widząc lecącą w moją stronę fasolkę. Złapałem ją w locie i czym prędzej zjadłem. Poczułem jak gwałtownie znika ze mnie zmęczenie i ból, i zastępuje je energia. Wręcz podskoczyłem i stanąłem na równe nogi.
-Nadal się nie mogę nadziwić, jak niezwykłe może być takie małe coś... - mruknąłem pod nosem.
Usiadłem obok mistrza.
-Tak właściwie, to sam nie wiem. Gdy usłyszałem o takiej możliwości treningu, od razu chciałem z niej skorzystać. Opcja ewentualnej nagrody była kusząca, choć mniej, bo dobry trening jest nagrodą samą w sobie... A ja muszę się skupić na intensywnym i efektywnym trenowaniu... - powiedziałem.
Czułem to, czułem jak cenny czas ucieka mi między palcami, ale nie mogłem w pełni go wykorzystać... Cholera... Zrozumiałem to, potrzebuje więcej czasu. Ograniczenia czasowe, nawet używając senzu, mocno rzutowały na efekty moich wysiłków... Ale czy istniał jakiś sposób? Sposób na maksymalne wykorzystanie każdej nawet sekundy... Albo, może da się jakoś oszukać czas? Yare yare... Co mam zrobić? Był jeden pozytyw tej sytuacji, wiedziałem, że ten... Demon... Wiedziałem, że nie zrobi nic Vixen, była mu potrzebna. Częściowo wiedziałem już po co.
-Powiedz mi mistrzu, bo już od pierwszej wizyty zastanawia mnie to, jaki jest cel istnienia tej wieży? Bo tak sobie nikt by czegoś takiego nie budował. No i twoja obecność tutaj... Nie jest to tylko twoja odludnia, robisz tutaj coś ważnego, prawda? Nie umiem się domyślić co to takiego, ale czuje, że to poważne zadanie... - ostatnie słowa wymawiałem ciszej i nieco niedbale. Czemu? Zauważyłem coś, czy raczej kogoś. W pobliżu wieży znajdowały się znajome mi energię. Ale co oni tutaj robili? Znajdowali się dokładnie nade mną... Coś tam jest? Nie widziałem nic... Nie przemieszczają się, więc pewnie stoją na czymś, bo po co by lewitowali nad wieżą? Jaki w tym sens?
-Mistrzu, nad wieżą znajduje się coś? Jakiś obiekt?
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Pon Cze 02, 2014 9:06 pm
Wieża Karina - Page 3 Rvaiwl
Karin wsłuchiwał się w każde słowa Chepriego. Mądrze mówił o tym, że już sam trening jest nagrodą. Nie chce wody to nie. Może już wie, że większość z nich to placebo? Ale skąd mógł się o tym dowiedzieć. Wychyliwszy się ujrzał pałac Kamiego. No cóż, spostrzegawczy typ...
     -No tak, masz racje, trening sam w sobie jest idealną nagrodą.- powiedział spokojnie i podszedł do Czerwonowłosego. Wskazał swoją laską na kopułę. -Tam mieszka... Wszechmogący. Różne na niego mówicie. Bóg, Wszechmogący, Kami. Ten który opiekuje się ziemią. -powiedział kot i odsunął się od Ziemianina...
     -Tylko nieliczni zyskują zaszczytu jakim jest przebywanie w pałacu nad nami. Dla Ciebie jeszcze nie nastał ten czas. -Odłożył laskę i usiadł opierając się o barierkę -Teraz jeśli pozwolisz, czas na drzemkę. Tam masz mate, też sobie odpocznij. Fasolka nie zastąpi dobrego snu -powiedział wskazując na matę do spania.

OOC:
Sorki za tamtego double'a ^^" nie zauważyłem.
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk0/0Wieża Karina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Wto Cze 03, 2014 6:01 pm
Co takiego? Wszechmogący? Bóg? Opiekun Ziemi? Co proszę?!
W pierwszym momencie zwątpiłem i zastanawiałem się, czy mistrz Karin nie żartuje sobie ze mnie, w końcu to było możliwe. Genialny Żółw jest zboczony, a on może mieć dziwne poczucie humoru... Ale jego mina wcale na to nie wskazywała. Czyżby mówił prawdę? Tam do góry mieszka bóg? Yare...
Nigdy nie byłem jakoś wielce religijny, praktycznie wcale jeśli mam być szczery. Ta koncepcja wszechmogącej istoty, która niby opiekuje się światem, ale nie daje dowodów swojej obecności... No na logikę to biorąc brzmi to dziwnie. Kiedy przekonałem się co potrafią robić różne osoby przy pomocy Ki, poczułem lekki przebłysk... Sam nie wiem, chyba wiary, że ktoś taki może faktycznie istnieć. Ale to było chwilowe i szybko zniknęło w odmęcie myśli. A teraz, znajdowałem się pod jego domem...
Zdziwienie dosyć szybko minęło i ustąpiło ciekawości. Chciałem zapytać Karina o więcej, ten jednak zdążył już zasnąć... Jednak kot to kot, bez względu na to czy dachowiec, czy mistrz sztuk walki.
Fasolka podziałała na moje zmęczenie, tak więc nie chciało mnie się spać. Dlatego też postanowiłem pomedytować i nieco przemyśleć to co się dzieje. Usiadłem w pozycji lotosu, zamknąłem oczy i oddychałem powoli.
Pomyślmy... Ten demon, rywal Braski, jakimś sposobem przekonał Vixen do współpracy z nim. Najpewniej chciał wykorzystać więź jaka łączy ją ze mną i Mistrzem. Ale nie pasuje mi fakt, że podobno jest dosyć silny by pokonać Braskę. No bo skoro tak jest to po co mu ktoś do pomocy? Chce go upokorzyć, czy jaki czort? Chyba, że dawne porachunki to nie jego jedyny cel, ale w takim razie, co nim jest? O to będę musiał zapytać już mojego Mistrza, on jako jedyny może wiedzieć co siedzi w głowie tamtego. Opcja, że jest inaczej byłaby wielce nie n rękę zarówno mnie jak i innym. Trochę obawiałem się, czy uda mnie się osiągnąć odpowiedni poziom w odpowiednio krótkim czasie... Choć faktem jest też, że wcale nie wiedziałem ile mam czasu... Brak żadnej daty, czy czegokolwiek... No i czy ja będę musiał szukać jego, czy on mnie znajdzie... Pewnie jest przekonany, że nie żyję, dlatego więc to na moje barki spada obowiązek zainicjowania tego. Tylko czego się spodziewać? Trudno powiedzieć. Na tyle ile znam ten świat, to pewnie powinienem się spodziewać wszystkiego.
Yare yare...
I tak na rozmyślaniach minęło trochę czasu, nawet Karin zdążył się obudzić. Nie mogłem zostać dłużej, bo i też nie miałem nic innego do zrobienia.
-Mistrzu Karinie, dziękuję ci za wszystko, ale muszę się już zbierać. Do następnego razu.
Powiedziawszy to, wstałem i skierowałem się ku oknu, by przez nie wyskoczyć i polecieć w kierunku wyspy.

ZT -> Kame Jima
Anonymous
Gość
Gość

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Czw Sty 29, 2015 1:32 pm
- Cholerna wieża. Daleko jeszcze? - mruknął do siebie z niezadowoleniem, pokonując kolejny odcinek tej ciągnącej się w nieskończoność baszty. Jak ktokolwiek może mieszkać tak wysoko? Robotowi od samego patrzenia w dół robiło się niedobrze, a przecież nie był nawet w połowie drogi. Sam zresztą odpowiedział sobie na to pytanie. Szczyt zamieszkuje przecież mały, gadający kocur i jego banda dziwolągów. Patrząc na to z innej perspektywy - to idealne miejsce dla takiej zgrai. Tylko jego tam brakowało. Kolejny wybryk natury ( a raczej ludzkiej fantazji ) do kolekcji.

W międzyczasie starał się rozszyfrować przeróżne symbole zdobiące zewnętrzną powierzchnię. Przedstawiały one postacie zwierząt wszelkiej maści, czasem ludzi lub osób ludzio-podobnych. Szybko jednak to zajęcie mu się znudziło i przez kolejny kawałek podróżował jakoby w stanie uśpienia. Nie myślał, nie wiercił się, nie oglądał wokół. Po prostu mechanicznie poruszał nogami i rękoma, pnąc się ku górze. Dopiero po jakichś kilkunastu minutach wpadł na pomysł, by tę wędrówkę potraktować jak swoisty trening. W końcu miał tutaj doskonałe warunki do wyciszenia się i pozbierania KI, przy jednoczesnym wykorzystywaniu mięśni. Czemu by nie? Natychmiast zabrał się do pracy.

Jednakże po chwili pojawił się kolejny problem. Jaki? Nic innego, jak najzwyczajniejsze w świecie lenistwo. Po prostu nie chciało powtarzać mu się kolejnych czynności, jakie wykonywał podczas poprzednich ćwiczeń. Gromadzenie energii... to naprawdę stawało się nudne! Musiał wprowadzić do swojego programu ćwiczeń coś nowego. Burzenie tej idiotycznej wieży? Raczej nie. Może zestrzeliwanie lecących wokół stworzeń. Zapowiadało się ciekawie, ale po kilku próbach stracił równowagę i poleciał w dół. Zdołał chwycić się krawędzi jakieś pół kilometra niżej. I tak powstała idea ulotniła się z kolejnym podmuchem wiatru. Przy okazji dało się słychać serię przekleństw, jakie towarzyszyły ponownej wspinaczce na pokonanym już odcinku.

Więc co? Co może urozmaicić jego trening? Zastanawiał się nad tym przez kolejny kilometr, aż w końcu jego mechaniczny mózg nawiedził kolejny pomysł. Dlaczego by nie popracować nad nową techniką? W końcu w swoim asortymencie ma ich bardzo niewiele, a jeśli chodzi o ofensywę, to w sumie do dyspozycji miał tylko kończyny i to, co z nich stworzy. Toteż w tym kierunku postanowił dalej się kształtować. Co by się stało, gdyby taką małą rączkę wzmocnić otoczką z KI, zbudowaną w taki sposób, by posiadała ostre krawędzie, niczym laserowy miecz z prawdziwego zdarzenia? To jest to!

Choć pierwsze minuty poświęcił jeszcze na rozpracowywanie teoretyczne techniki, to kolejną godzinę poświęcił na wdrążanie tej idei w życie. Nie przeszkadzało mu nawet to, że przy kilku próbach spadał i musiał pokonywać tę samą drogę od nowa. Był zbyt pochłonięty treningiem, by zwracać na to uwagę. Początkowe etapy były raczej nieudolnymi podejściami, które skutkowały spalaniem się przewodów i zabawą, jak je naprawiać. Z czasem jednak nabrał wprawy i udawało mu się, choć nie zawsze, stworzyć coś na wzór KI Sworda. Gdy w końcu udało mu się stworzyć w miarę stabilną wersję, postanowił wypróbować go na pobliskim ptaku, który z niewiadomych powodów podążał za nim w górę. Kapelusznik diabelsko się uśmiechnął, poprawił kapelusz i z całej siły odbił się od ściany wieżyczki. Tego futrzak się nie spodziewał. Zanim zdążył jakkolwiek zareagować, jego małe ciałko zostało przecięte na pół przez szalonego robota ze świecącym mieczem.
- Aha, mam cię! - krzyknął uradowany. I to by było na tyle z jego radości. Nie pomyślał oczywiście o drodze powrotnej na wieżę. I znowu, stoczył się w dół jak kłoda, tylko tym razem na dobre. Wylądował na samym dnie, u stóp tej cholernej wieży!

Nie warto opisywać co stało się dalej, prawda? Tego przecież można się domyślić. Wspinał się wściekły, atakując basztę coraz to nowymi przekleństwami. Na szczyt dotarł jakoś po trzech godzinach, a taki wynik udało mu się osiągnąć przez to, iż skupił się wyłącznie na samej podróży. Gdy w końcu złapał się skrawka tarasu, nie spodziewał się ciepłego przyjęcia...


Koniec Treningu
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Czw Sty 29, 2015 2:26 pm
Wieża Karina - Page 3 Rvaiwl
Karin i ciepłe przyjęcie? To jak zestawienie ze sobą miłego Pana z cukierkami w przedszkolu - podejrzane i niemożliwe. W każdym bądź razie Karin nie byłby sobą gdyby nie zdzielił androida po palcach swoją laską. Ciekawe czy go to zabolało. Cóż. Pozwolił mu jednak wejść, liżąc się przy okazji po łapce.
___ - Yo blaszany przyjacielu, co Cię tu sprowadza? Wiesz chyba, że skoro raz udało Ci się wejść na tą wieżę to następnym razem możesz tu po prostu wlecieć nie martwiąc się, że coś Cię ściągnie w dół? To taki przywilej boskiej mocy, haha! Ale miło było patrzeć jak się męczysz. - zaśmiał się wrednie.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk500/500Wieża Karina - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Sob Wrz 26, 2015 10:48 pm
Wspinaczka na szczyt wieży była dla Vulfili wspaniałym treningiem. Nie raz już w życiu wspinała się na drzewa siłą własnych rąk, więc wreszcie miała jakieś wyzwanie. Zerkała czasem na technikę Hazarda, ale widać było, że nie za bardzo znał się na tym, choć jest silny i gibki. Obmacywał słup bardziej jakby wyobrażał sobie, że to dziewczyna. Tymczasem Panna Rogozin doskonale wiedziała, że należy potraktować go jak mała dżdżownica. Pełzać po nim wyginając się na prawo i lewo, bez gracji wprawdzie i mało widowiskowo, ale skrupulatnie i małymi kroczkami. I tam oto ku zdziwieniu wszystkich Vulfi-Stonoga szybko wyminęła swojego blondwłosego kolegę i wspięła się na sam szczyt wieży. Na samym końcu złapała się krawędzi, zakołysała i ze sprawnością gimnastyczki zrobiła salto i wylądowała na podłodze. Pokłoniła się niewidzialnej publiczności do samej ziemi.
W oczekiwaniu na Hazarda Vulfila przeszła się po okolicy. Była wręcz olśniewająca. Promienie słońca docierały tu znacznie szybciej niż tam na dole, smagając twarz ogrzewającymi promykami. Wokoło unosił się przyjemny zapach. A to, co najbardziej przykuwało uwagę, był letni pałac.
- Jaki on piękny… - wyszeptała z cicha. – Chciałabym mieć taki dom. – wyznała, kiedy Hazard wspiął się już na górę i mógł słyszeć. – „Pewnego dnia… będzie mój…” – mroczna myśl przemknęła Pannie Rogozin przez głowę.
Nie było jednak czasu na zatapianie się w marzeniach. Vegeta ponoć stała w ogniu. Dziewczyna rozejrzała się po okolicy. Nie znalazła jednak Pana Kupy ani żadnego innego właściciela posesji. Jedyne, co było tu żywe, to… Jakiś bardzo ładnie odżywiony kot.
- Widzisz, tak powinien wyglądać dobrze odchowany kot. Podobnego psa miała moja babcia Rogozin. Wiem, jak traktować takie zwierzęta. One potrzebują szczególnej opieki. A tego kota chętnie oddam Babci Rogozin. Ona się ucieszy, a po co to piękne zwierzątko ma tutaj siedzieć samotne? – powiedziała, po czym schyliła się pod stół tyłem do Hazarda. Złapała kota pod ramiona i próbowała podnieść, ale udało jej się tylko wytoczyć go spod stołu. – Pomóż mi…- wysapała. – Mmm, jaki on miękki i miły, widzisz? - przyłożyła policzek do futra zwierzaka- Dzięki temu, że jest grupy, ma ładne miłe futerko. Ty, wiem, a może go obudzimy, to sam się przeturla? Spotkałam już dzisiaj takiego kota, jak się szwędałam z Takeo też był taki gruby i umiał się turlać. Tylko jak to coś obudzić… Humm…- zastanawiała się, prowadząc prawie monolog, choć wszystko to kierowała do Hazarda. Vulfila wstała, cała spocona z wysiłku. Podrapała się po głowie, aż natchnęła ją myśl. – Wiem, kopnę go, to może poczuje? – Zrobiła zamach nogą. W ostatniej chwili rozmyśliła się. W końcu to jednak niewinne zwierzątko. Wtem nieopodal znalazła coś na kształt laski – Wiem! Może włożymy mu ten kij… Tylko gdzie… Hazard, a ty byś się obudził, jakby ci włożyć kij w … na przykład… ucho?

Trening stop
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk800/800Wieża Karina - Page 3 R0te38  (800/800)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Pon Wrz 28, 2015 11:55 pm
Głód doskwierał mu coraz bardziej, przez co wspinaczka stała się trudniejszym wyzwaniem niż myślał. Pusty żołądek odbierał mu chęci i co gorsze siły do dalszego wysiłku. W pewnym momencie tempo miał tak mizerne, że Vulfila przemknęła obok niego i pierwsza dotarła na szczyt wieży. Hazard spojrzał w górę i oczami wyobraźni ujrzał stół zastawiony po brzegi jego ulubionymi potrawami. To dało mu power do ostatniego zrywu. Jeszcze chwila i będzie u góry, zatopi zęby w soczystym mięsku... Wreszcie!
 - Jeeeeść - wysapał, gdy wreszcie znalazł się na terenie pałacu.
Natychmiast w nozdrza uderzył mu zapach jakiegoś pysznego dania. Rozejrzał się wokoło, żeby zlokalizować źródło tegoż aromatu, jednak niczego takiego nie dojrzał. W ogóle panował tutaj bałagan. Brudne talerze, a na nich resztki jedzenia (Haz nie połasił się na nie, Bóg jeden wie ile czasu to tu stoi), ponadto wszędzie walały się jakieś kłaki. I co najważniejsze - nikogo tu nie było. Ani tego czarnego jegomościa, ani tej "najbardziej i najmniej wpływowej istoty na Ziemi". Obszedł niewielki teren dwukrotnie, lecz nie znalazł żywej duszy. No jeśli nie licząc tego spasionego zwierza, śpiącego sobie w najlepsze pod stołem. Pewnie nażarł się do syta i uciął sobie niekoniecznie krótką drzemkę.
 - To jest kot tak? - spytał dla pewności, bo widywał je podczas swoich wycieczek na Błekitną Planetę - zresztą mniejsza o niego, gdzie jest właściciel tego futrzaka? Ten Mr Popo wspominał, że spotkamy tutaj kogoś wyjątkowego. Może jednak sobie z nas zażartował?
Wcześniej jakoś nie brał tego pod uwagę, chociaż Vulfila wspominała o takiej ewentualności. Wściekły, jeszcze raz zrobił rekonesans, lecz wiedział, że nikogo nie znajdzie, Ki Feeling mu to podpowiadał. Wrócił do głównego pomieszczenia, gdzie Vulfi podejmowała próby obudzenia kota. Już miała sprzedać mu soczystego kopniaka, ale w ostatniej chwili się rozmyśliła. Jej kolejny pomysł także nie należał do najlepszych.
 - Taa, najlepiej wsadź mu to w tyłek. Nie znasz delikatniejszych sposobów na obudzenie śpiącego?
Pochylił się i wyjął spod stołu chrapiącego zwierzaka. Naprawdę sporo ważył, jak na coś o tak stosunkowo małych rozmiarach. Haz zrobił nieco miejsca na stole, po czym położył na nim futrzaka.
 - Oyy obudź się - zawołał, potrząsając kotem - Pobudka, wstawaj, nie ma spania! - dodał głośniej, potrząsając mocniej.
Na nic się to zdało, zachrapał, pomlaskał i przewrócił się na bok. Kolejne próby także zakończyły się fiaskiem. Złotowłosy sięgnął po talerz, na którym pozostało najwięcej resztek i zaczął wachlować dłoniom, chcąc by zapach potrawy dotarł do nozdrzy tego małego pchlarza. Ten tylko zmarszczył nos, lecz nie otworzył oczu. No tak, jedzenie nie jest pierwszej świeżości, taki łakomczuch raczej nie zadowoli się byle czym. No więc może... Saiyan chwycił w dłoń szklankę wody stojącą obok, zanurzył w niej dłoń i strząsnął krople na pyszczek kota. Tym razem poruszył się niespokojnie. Jeszcze raz i jeszcze... aż w końcu zniecierpliwiony przechylił naczynie do góry dnem, wylewając resztę zawartości na śpiocha. Po czymś takim musi się obudzić.


Ostatnio zmieniony przez Hazard dnia Pon Paź 12, 2015 3:43 pm, w całości zmieniany 1 raz
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Sob Paź 03, 2015 2:23 pm
Koty spędzają większosć dnia śpiąc. A tak jak wojownik byłby niezwykle biegły w walce gdyby ćwiczył po 16 godzin dziennie, tak koty są w równym stopniu dobre w spaniu i nie pozwalaniu by cokolwiek ich obudziło. Szczególnie gdy taki koteł się porządnie nażre. Wówczas trzeba sięgać po drastyczne środki. Ale wsadzanie kotu kija w tyłek.... nie zachęca do współpracy. Najpewniej obydwoje znaleźli by się z powrotem przed wieżą duuużo szybciej niż się na nią wspinali. Lecz Hazard okazał się bardziej rozważny, i spróbował obudzić tłuściocha w jak najdelikatniejszy sposób. Początkowe próby przypominały budzenie kamienia, lecz szklanka wody to cios krytyczny dla każdej śpiącej istoty. To jak Genki dama w wersji budzącej, nawet tak wytrenowany wojownik snu nie mógł się temu przeciwstawić. Przeturlał się pare razy, aż w końcu podniósł swoje kilkunasto kilogramowe cielsko do pozycji pionowej.
Wieża Karina - Page 3 10ok5sh
Po paru nieufnych spojrzeniach, chodzący na dwóch łapach kot podszedł by odebrać swój lasko-kijek od Vulfili, po czym przemówił głosem równie tęgim co on:
-Witam was bardzo serdecznie na mojej wieży, mówią mi Karin. Wybaczcie mi ten bałagan, nie spodziewałem się dzisiaj gości. Widzę po was iż wdrapaliście się tutaj o własnych siłach, zapewne jesteście zmęczeni i głodni, ale bez obaw. Mam dla was coś specjalnego.
Był bardzo spokojny jak na kogoś kto dopiero wstał, a to właśnie dzięki dobremu sposobowi na bezbolesną pobudkę. Inaczej zapewne dostaliby figę z makiem. Ani się obejrzeli a koteł trzymał w ręce sporej wielkości skurzany mieszek. Podszedł on do dwójki Saiyanów i wyciągnął z niego....dwie sporej wielkości zielone fasolki.
-Od dawna zajmuje się hodowaniem tej fasolki. Nie dajcie się zwieść temu jak wygląda. Poczujecie się po niej jak nowo narodzeni.
To co powiedział było może mało prawdopodobne, lecz dlaczego chodzący kot na szczycie ogromnej wieży chronionej przez Pana kupe eee znaczy Pana Popo miałby kłamać?

Po komsumpcji fasoli lub też nie Kot wyraził swoje wątpliwości co do dwójki Saiyan. Wprawdzie wyczuwał ich czystą Ki oraz sporą moc, lecz to mu nie wystarczyło.
-Mam dla was pare pytań, Saiyanie. Czy wiecie co znajduje się wyżej, ponad moją wieżą? Jaki jest wasz cel? Co robicie na Ziemi?
OOC:
Poproszę smakowy opis użycia fasolki senzu. W wypadku pytań dobór słów również ma znaczenie. Pozdrawiam Smile
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk500/500Wieża Karina - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Pon Paź 26, 2015 8:49 pm
Hazard robił co mógł, żeby obudzić kota, a Vulfila nie sądziła, żeby był jakikolwiek inny skuteczny sposób niż użyć kija, więc przysiadła sobie, wywijając ogonem, po turecku, obserwują wysiłki kolegi, które ostatecznie okazały się skuteczne. Zwierze okazało się dziwne – chodziło na dwóch łapach, nosiło laskę i gadało. Czego zresztą innego można się było spodziewać po stworzeniu żyjącym na takim zadupiu? Nawet jak na kota musiał umierać z nudów, a mając za jedynego towarzysza psychodelicznego Mr. Kupo, pewnie chciał wyrazić słowami ból swego istnienia… Tak przynajmniej myślała Vulfila.
- Nie lubie fasoli. – rzekła głośno, ale wzięła do ręki fasolkę. – Ale to musi być rarytas w porównaniu z żarciem w akademii. – dodała, ratując nieco sytuację. Połknęła fasolkę niemal w całości.
Jak smakowała fasolka? Jak… jak… Vulila żuła ją powolnie, starając się wyczuć, co mogło tak smakować.
- Smakuje jak kurczak. – zawyrokowała, połykając. – Czuję się, jakbym zjadła kurczaka z rożna. Pychotka. Dzięki kociak. – dodała, uśmiechając się szeroko i sympatycznie. Głód minął jak ręką odjął. – Wyżej? Nie mam szczerego pojęcia, Kotku. Ale na pewno tam wysoko jest już mega wysoko. I coś tam być musi, bo inaczej po co to wszystko? – przetarła ręce, wstała i oparła ręce na biodrach. – Jaki jest mój cel? No ja bym chciała uratować Vegetę, która stoi w ogniu… - powiedziała z cicha. Przybyła na wieżę dlatego, że Hazard wpadł na taki pomysł, ale to on miał dać jej trening i wzmocnić przed walką. – No a Ziemia to moja ojczyzna. Choć… w sumie… No wychowałam się tutaj. Choć w sumie sama nie wiem… - wypowiedź Vulfili była nazbyt bełkotliwa, ale wyrażała właśnie pełnię jej niepewności względem swojej tożsamości. – A czemu się tak interesujesz, Kocie? – w myślach do dała do siebie – „W sumie mój Mistrz zawsze powtarza: Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz. Przypadek?”
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk800/800Wieża Karina - Page 3 R0te38  (800/800)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Wto Paź 27, 2015 7:35 pm
Widok chodzącego, gadającego kota nie był dla Hazard'a wielkim zaskoczeniem. Widział już na tej planecie zwierzęta żyjące wśród ludzi, ubierające się w podobne ciuchy i rozmawiające z nimi o codziennych sprawach. Ba, w telewizji oglądał nawet wywiad z psem, który był na Ziemi kimś takim jak Zell na Vegecie. Dziwiło go jednak to, że to kocur był "właścicielem" tego przybytku. Złotowłosy myślał, iż jest on jedynie pupilem, a jego Pan gdzieś zniknął.

Karin nadzwyczaj dobrze przyjął tą nagłą pobudkę. Gdyby jego ktoś obudził w ten sposób, przez pewien czas byłby rozdrażniony, a ten tutaj był w świetnym humorze.
 - Pewnie ma gości raz na kilkanaście lat - skomentował w myślach słowa o niespodziewanej wizycie i bałaganie - więc jaki jest sens sprzątać po sobie?
Saiyan ożywił się na wzmiankę o wyżerce. Dzięki misji "Obudzić Kota" zapomniał na chwilę o głodzie, lecz teraz żołądek ponownie błagał o napełnienie go jakimiś smakołykami. Jakieś było zdziwienie Haz'a, gdy Karin wyciągnął z woreczka dwie fasolki i wręczył po jednej Vulfili i jemu. Spojrzał z politowaniem na kocura.
 - Nie wydaje mi się żeby taka mała fasolka wystarczyła... - jednak z grzeczności włożył ją do ust, pogryzł i połknął.
Uczucie było niesamowite. W ułamku sekundy głód minął, ale to nie wszystko. Poczuł się jakby właśnie obudził się z długiego i spokojnego snu - kompletnie wypoczęty. Jak to możliwe? Był w pełni sił i był gotów od razu stoczyć walkę z potężnym przeciwnikiem - nawet z Zell'em.
 - Uuuuuaaaaauuuu, czuję się wyśmienicie! Mógłbym teraz góry przenosić! Jak to możliwe? - spytał z radością zwierzaka.
Jeszcze przez chwilę zachwycał się możliwościami tej "magicznej" fasolki, jak od razu ją nazwał, po czym, z nieco już poważniejszą miną, wysłuchał słów Karina. A więc nie są jeszcze u celu swej podróży? Coś znajduje się jeszcze ponad nimi? Ciekawe co. I kto.
 - Nie mamy pojęcia co jest tam wyżej - odrzekł szczerze - Mr Popo powiedział jedynie, że możemy tam spotkać kogoś bardzo ważnego. A mój cel? Stać się silniejszym by być w stanie ochronić... - tu spojrzał na Vulfilę i zamilkł na ułamek sekundy - ... tych na których mi zależy.
Zrobiło mu się nieco gorąco i odwrócił na chwilę wzrok w drugą stronę. Ciekawe czy domyśliła się, że mówił o niej? Czy to spojrzenie i pauza nie były zbyt wymowne? Swoją drogą, zaintrygowały go słowa towarzyszki na temat Ziemi. Wychowała się tu, czy nie? O co tu chodzi? Może zapyta ją kiedyś o to. Tymczasem postanowił odpowiedzieć na ostatnie pytanie:
 - A na Ziemi jestem... w zasadzie to ktoś mnie tu przysłał, a dokładnie przyboczny Kaioshina... wiesz kto to? Noo tak czy siak trenowałem z nim, a potem on przeniósł mnie tutaj i...
Taak, to nie był przypadek, że Borg odstawił go akurat w tym miejscu. Ten stary piernik chciał, żeby złotowłosy natknął się na tą wieżę, wiedział że go ona zaintryguje i postanowi się na nią wspiąć. On wie co znajduje się na szczycie. Teraz Hazard był niemal pewien, że jest tam coś, co pomoże mu w przygotowaniach do walki Zellem.

Trening start
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Sro Lis 25, 2015 10:50 pm
Wieża Karina - Page 3 Rvaiwl

Kot zmrużył oczy słuchając wypowiedzi młodej pary. Zresztą sprawdzał te rewelacje na bieżąco czytając im w myślach.

- Wasza rasa jest bardzo dziwna, nie dalej jak wczoraj przybyły tu dwa wielkie statki kosmiczne z tysiącami żołnierzy na pokładzie, chcąc zniszczyć Ziemię. A Wy chcecie ratować Vegetę. Wasza planeta stanie w płomieniach i to juz niedługo. No ale jak Popo Was pokierował to nie mam wyjścia. Musicie lecieć dalej, znaczy wyżej i wyżej. Tam traficie na pałac Boga naszej planety. Wbrew pozorom jest bardzo silny. Puszczam Was tam, bo macie czyste serca, nawet jeśli pokręcone umysły. Hazard cokolwiek wydarzy się w pałacu i tak nie masz szansy z tym waszym królem. Potrafię ocenić potencjał nawet na kilkaset tysięcy kilometrów. Nie osiągnąłeś dna swojej siły i w pałacu jeszcze nie dojdziesz do kresu możliwości ale to będzie nadal za mało, jak na możliwości Zella. On także nie dotarł do kresu swojego okrucieństwa. Walcz rozsądnie. A Ty dziewczyno naucz się trzymać język za zębami.


Kot podał im woreczek senzu.

- Zanieście to Mr. Popo, mieszka w pałacu, a wracając przynieście mi od niego dostawę kocimiętki Miau.


OOC: Możecie lecieć do pałacu, tam Mr. Popo podlewa aktualnie roślinki.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk800/800Wieża Karina - Page 3 R0te38  (800/800)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Nie Lis 29, 2015 4:59 pm
"Wasza planeta stanie w płomieniach i to już niedługo". A więc mają mało czasu. Jednego jednak był już pewien - tam wyżej znajduje się coś, dzięki czemu stanie się silniejszy, Karin potwierdził jego wcześniejsze przypuszczenia. Ostrzegł go także, iż nie ma szans na pokonanie Zell'a... "Już to przerabiałem" powiedział sobie w myślach. W zaświatach, podczas walki z Borg'iem zwątpił w swoje możliwości, był blisko poddania się i odpuszczenia Królowi Vegety. Wtedy jednak zdarzyło się co bardzo dziwnego. Trudno było wytłumaczyć to słowami, ale dla Hazard'a był to impuls, znak by się nie poddawał i dążył do realizacji swoich celów. Nawet teraz, słowa kocura nie spowodowały w nim niepewności. Stanie się silniejszy i bez względu na wszystko stanie do walki. I oczywiście zwycięży. 
 - W porządku, dziękujemy za wszystko. Do zobaczenia potem - pożegnał się krótko, po czym skinął na Vulfile i oboje poderwali się do lotu.


OCC: Trening stahp.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk500/500Wieża Karina - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Pon Lis 30, 2015 8:39 pm
Kot okazał się być tylko coraz dziwniejszy i wcale nie nastawiony zbyt entuzjastycznie w stosunku do Vulfili i Hazarda. Nie podobał mu się pomysł Popo, żeby wpuścić tu ich dwoje, ale na szczęście okazał to wyłącznie narzekaniem. Nie dość, że ciężko go było obudzić, to jeszcze gadał od rzeczy i się wymądrzał. Wcale nie zdziwiło Vulfili, że próbował przewidywać przyszłość. Albo po prostu był bardzo dobrze poinformowany. W końcu nie on pierwszy stwierdził, że Vegeta stanie w ogniu. Tylko skąd to zwierzę na końcu świata o tym wiedziało?!

„O czym on opowiada? Jakie statki?” – zastanowiła się młoda saiyanka. Chciała nawet dopytać o szczegóły, ale zarówno jej jak i Hazardowi bardzo się śpieszyło.

- Do zobaczenia!- powiedziała, po czym wzbiła się w powietrze zaraz za Hazardem.

Parę metrów dalej, zanim dolecieli na szczyt, Vulfila zatrzymała Hazarda za ramię.

- Hazard, co to miało znaczyć, że „nie masz szans z Królem."? I że Zell nie doszedł jeszcze do kresu swojego okrucieństwa? Czy ty coś planujesz? – zapytała zaciekawiona i lekko zaniepokojona.

OCC: z/t po dokończeniu tej rozmowy lub dokończenie rozmowy już w nowym temacie.
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk0/0Wieża Karina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Wto Gru 01, 2015 1:14 pm
*Przybył stąd!*


Po tym jak wstąpiły w nim nowe siły Castiel poczuł przypływ energii i adrenaliny. Ciekawość nowego świata budziła w nim emocje, które w jednej chwili na jakiś czas przyćmiły ból mięśni, a przynajmniej nie pozwoliły mu o tym dalej myśleć. W następnym momencie spostrzegł, że dostał sporej zadyszki a chłopak oprócz wymagającego wysiłku wspinaczki na Wieżę mógł również winić emocje i podniecenie, które sprawiły, że jego serce zaczęło bić jak oszalałe. Chwytając w chaosie kolejne krawędzie indiańskich zdobień szybko pokonał te ostatnie kilkadziesiąt metrów dzielących go od poznania tajemnicy strzeżonej przez jego lud od tak wielu pokoleń. Na samym końcu zauważył mały balkonik i schodki prowadzące wyżej do większego pomieszczenia, ale chłopak zignorował je, ostatnim spięciem mięśni wykonując skok, by w końcowej fazie złapać się barierki biegnącej dookoła budynku. Przechylił swoje ciało na drugą stronę i zsuwając się, opadł plackiem na podłogę dysząc ciężko. Rozejrzał się tylko czy gdzieś obok niego jest Siódemka i zauważył jak ogląda już te budowlę.
W tym momencie nie potrafiłby opisać szczęścia jakie w nim buzowało pomimo ogromnego zmęczenia ciała. Łapiąc powietrze szybko i dużym haustami uśmiechał się sam do siebie, gdyż wiedział, że dał radę i nie poddał się pomimo ogromnego bólu i myśli o porażce. Rozpierała go duma i zadowolenie, a gdy po chwili otworzył oczy jego myśli zbiegły w chęć poznania nowego miejsca. Usiadł na ziemi z wielkim trudem i domyślał się, że przez jakiś czas będzie musiał odpoczywać dając mięśniom czas na regeneracje, pozwalając im przyjąć siłę, którą zdobył indianin dzięki wspinaczce. Chłopak zauważył, że w koło panuje lekki bałagan, ale nie przejmował się tym zbytnio. Bardziej interesowała go architektura tego miejsca, które tak jak i na samym dole miały indiańskie zdobienia. Chłopak zaczął w pewnej chwili nawet zastanawiać się, czy to nie ktoś z jego przodków nie wznosił tej budowli, lub jego lud przywędrował tu osiedlając się w okolicach Wieży. Na środku Castiel dostrzegł podest z wyglądu przypominający słonie z trąbami do góry, na którym spoczywał cudowny dzban z wodą. W tym momencie akurat chłopak nie zwrócił uwagi na misterne zdobienia i kosztowności, od których wręcz świecił flakon - miał nadzieję że zastanie w niej wodę. W momencie gdy tylko ją zobaczył przypomniał sobie o zmęczeniu i zachciało mu się pić jak jeszcze nigdy wcześniej. Zmusił się do podniesienia i stanął na nogi co sprawiło mu sporo bólu. Powolnymi krokami zbliżał się ku celu, a gdy był już blisko kątem oka zauważył jak coś znika ponad dachem budowli i małego, białego kota z laską przy barierce. Pragnienie wciąż go paliło, ale nie zapomniał o dobrych manierach i skierował się za monument. Po raz kolejny uczucie ciekawości wygrało i powolnym krokiem wykrzywiając twarz w grymasie ruszył przed siebie.

- Witam Cię Karinie - w jednej chwili indianin przypomniał sobie, że Szaman nazwał tą budowle wieżą Karina, więc chłopak z góry założył, że to właśnie on - Nazywam się Castiel i jestem Strażnikiem tych Świętych Ziem pod Twoim przybytkiem. - chłopak starał się od razu wyjaśnić wszystko - Zostałem tu wysłany przez Szamana Wioski, który uważa, że 'jestem przeznaczony do wyższych celów' - chłopak postawił w powietrzu cudzysłów dwoma palcami obu rąk i kontynuował. - Dlatego kazał mi opuścić Wioskę i wspiąć się na tą Wieżę wraz z Siódemką, a później do Pałacu Kamiego. Wiem, że Ziemia może być zagrożona i wiem także, że znajdują się tu dwaj Saiyanie. Proszę Cię o pozwolenie na ruszenie dalej. - Chłopak skłonił się lekko mimo bólu.

Czuł się głupio gadając do kota, ale był on jedyną żywą duszą oprócz nich jaką tu widział - nie potrafił wyczuwać energii, ale postanowił zaryzykować. Zastanawiał się co miałby robić tam na górze. Czy przeznaczony jest dla niego jakiś specjalny trening? Tak jak mówił Szaman - taka okazja może się już więcej nie powtórzyć i chłopak zamierzał skorzystać z tej jedynej. Jego myśli zaczęły krążyć nad Saiyanami, kosmosem i innymi planetami. Jak wiele nie wie? Miał nadzieję, że ktoś przybliży mu jakoś sytuację, lub po prostu o wszystko wypyta na górze. Teraz tylko czekał co odpowie mu Kot, o ile to zrobi.



zt ---> Do Wszechmogącego!


Ostatnio zmieniony przez Castiel dnia Sro Gru 02, 2015 11:31 pm, w całości zmieniany 2 razy
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Wto Gru 01, 2015 10:18 pm
Wieża Karina - Page 3 Rvaiwl
- Miau – odpowiedział kot, po czym polizał łapę i zaczął nią pocierać po łepku. Kpiąc bawił się w najlepsze czytając chłopakowi w myślach.

- Nie musisz mówić, wiem to wszystko – odezwał się w końcu. Nie puszczę Cię dalej, jesteś za słaby, żeby tam dotrzeć, nawet za słaby aby w ogóle myśleć o ochronie Ziemi. Tym bardziej do Niebiańskiego Pałacu, nie mogę Cię wpuścić w towarzystwie demona. Takie są zasady. Będziesz musiał tu zostać na kilka tygodni, a może nawet miesięcy. Zresztą byli tu tacy, którzy mieszkali po kilka lat.

Siódemka najwyraźniej nie miała ochoty tyle czekać, złapała Castiela za ubranie i śmignęła w górę ulatując z wieży nie zwracając uwagi na złorzeczącego w dole Karrina. Dziecięca ciekawość przezwyciężyła wszystkie bariery.


OOC: Przepraszam planowałem więcej czasu na post ale miałem niespodzianych gości - piszesz od razu na Placu przed pałacem.
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk0/0Wieża Karina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Nie Wrz 25, 2016 6:59 pm
Leciał nieśpiesznie w stronę wielkiej wieży. W sumie się nie śpieszył w obecnej chwili. Załatwił wszystkie sprawy jakie miał załatwić. Teraz miał czas dla siebie, w spokoju mógł zająć się treningiem, kto wie może czegoś nowego się nauczy. Znał tego wielkiego białego kota od ponad trzech wieków i często zaskakiwał mistica. Drobnymi szczegółami, ale jednak. Najwidoczniej Karin żył na tej planecie dużo dłużej i wiedział więcej niż można by się po nim spodziewać.
Tak czy inaczej już na horyzoncie pojawiła się pionowa kreska wieży, więc białowłosy lekko zmienił kierunek unosząc się lekko tak by wylądować dokładnie w malutkim pałacyku Kota. Pustelnia ta była na pierwszy rzut oka niewielka, ale jako że miała ukryte piętra spokojnie zmieściłaby się tam cała rodzina, a nawet cały Klan. Po kilku minutach przekroczył barierkę na pierwszym biegu, a właściwie już ją przeskoczył nie unosząc się więcej. Zgrabnie wylądował na palcach i rozejrzał się. Zeskanował zmysłami pustelnię, ale niczego konkretnie nie wyczuwał. Karin zwykle chował energię, a jak zszedł na dolne piętra swojego domu to właściwie w ogóle nie był wyczuwalny. Hikaru co prawda był w stanie go czasem wyczuć, ale nie było to raczej zbyt częste. Łatwiej już było wyczuć Kamiego, ze względu na to, że ten się po prostu w żaden sposób nie chował.

- Cześć Karinie. Wpadłem na herbatę. Powiedział niezbyt głośno, ale na tyle by zostać usłyszanym przez Kocura. W końcu koty mają świetny słuch.

Hikaru siadł w seiza i czekał, aż domownik wyjdzie mu na spotkanie. W między czasie zamknął oczy i oczyścił umysł. Jeszcze nie zregenerował się do końca, także tym właśnie się zajmie przez najbliższy czas. Miał sporo czasu by popracować nad bactą w swojej krwi. Teraz też może się zastanowić nad ewentualnościami następnego spotkania z Redem. Czy narażanie się Vegecie w taki sposób ściągając jakąś małpiatkę na Ziemie nie skończy się dobrze... Zaczął mieć wątpliwości, ale to co się stało, już się nie odstanie. To piwo, które uwarzył, trzeba będzie wypić bo to droga sprawa... warzenie piwa.


OCC trening start.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Pon Wrz 26, 2016 9:08 pm
Wieża Karina - Page 3 Rvaiwl
- Miau – odpowiedział kot i za chwilę pojawił się na wyższym piętrze swojego 'domku', znaczy się na jego... balkonie?

- Niestety nie mam herbaty. Ostatnimi czasy czułem się tutaj zbyt samotny, więc poprosiłem Babe Gulę o jakiegoś przydupasa, ale to co mi dała to przechodzi kocie pojęcie. Ten grubas Yajirobe wyżarł mi całą lodówkę i jakby mu jeszcze było mało użył mojej herbaty jako sałatę do swoich kanapek. – powiedział kocur baaardzo niezadowolonym głosem. - Jednak teraz mi powiedział, że przyniósł ze sobą jakieś ziółka. Podobno mają dać kopa. Niedługo nam je zaparzy, co Cię tu sprowadza Hikaru? - zapytał kocur siadając przed mistickiem, a swoją laskę odłożył na bok.

Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk0/0Wieża Karina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Pon Paź 03, 2016 10:06 am
W oczekiwaniu na gospodarza tego dziwnego domu mistic kończył swoją regenerację. Gdy poczuł, że jest już zupełnie zdrowy wstał i rozprostował kości. Rozciągnął się odpowiednio i wyjął swojego szamszira zza pleców by poćwiczyć kilka cięć. Jako, że nie chciał być widoczny w Ki zniknął z niej zupełnie rozpływając się w przepływie energii całej planety. Dzięki temu nikt mu nie będzie przeszkadzał. Rozpoczął od kilku prostych pchnięć w głowę i twarz, po czym skrócił dystans do wymyślonego przeciwnika obracając ostrze wzdłuż przed ramienia tak, że mógł pchnąć pod swoim łokciem prosto w tors. Następnie pełen obrót i zamaszyste cięcie zbijające oręż, skręt nadgarstka i cięcie z taką samą szybkością na wysokości łap przeciwnika by już nigdy żadnego oręża nie chwycił. Zaraz za cięciem mistic zgromadził odrobinę Ki by odepchnąć grupę okaleczonych by mu nie przeszkadzali. Przyjął pozycję wyjściową Kendo chwytając oburącz rękojeść trzymając swoją broń na wysokości pępka. Lekko przechylając ostrze postąpił kilka kroków do przodu zmniejszając znów dystans do następnego przeciwnik osłaniając się przed jego atakiem własną klingą.

Dzięki odpowiedniemu kątowi sparował atak i przesuwając ostrze do przodu pchnął na wysokości twarzy. Cios na wysokości kolana by uszkodzić przeciwnika, następny kop w brzuch na tyle mocny by położyć oponenta i kolejne pchnięcie w leżącego tym razem kończące. Znów Hikaru przyjął pozycję wyjściową, tym razem z mieczem schowanym za siebie jakby robiąc zamach od dołu. Kilka szybkich kroków i klęknięcie na kolano by ciąć w brzuch przeciwnika. Właściwie klęknięcie następuje zaraz za plecami ofiary wymyślonej, zaraz po zadaniu cięcia. Powtarzał te ćwiczenia pilnując prawidłowości ruchów i oddechu. Tu na takiej wysokości był bardzo potrzebny. A nieprawidłowość cięcia mogła skończyć się w prawdziwej walce śmiercią, albo chociaż złamaniem klingi. Choć broń mistica była o tyle magiczna, że nie dało się jej złamać tak łatwo, to jednak ćwiczenia się przydawały. Powtarzał je aż nie usłyszał stukania kostura wielkiego białego kocura.

Dopiero wtedy schował szamszira na swoje miejsce i znów usiadł w seiza by przywitać się z gospodarzem.

- Kope lat kocie. Przez te wszystkie lata miewałeś różnych pomocników. Żadnemu nie dałeś wiecznej młodości ? Na pewno nadawali się do swojej roboty. A kto wie może niektórzy by mogli mnie zastąpić od czasu do czasu. Lekko uśmiechnął się po czym ciągnął dalej wypowiedź, odpowiadając na Kocie pytanie. Znasz mnie. Zwykle przybywam w konkretnym celu do Ciebie by nie zawracać Ci głowy duperelami. Przydałoby mi się kilka senzu. Dawno już zużyłem zapas jaki dostałem ostatnio od Ciebie. A właściwie zabrał mi je już nie żyjący król Vegety. By pełnić swoje zadania fasolki serio się przydają. Bardzo przyspieszają regenerację i dzięki temu mogę więcej zrobić w krótkim czasie. Może za chwilę znów się przydadzą. Wiesz jak jest.


OCC koniec treningu.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Sro Paź 05, 2016 5:16 pm
Wieża Karina - Page 3 Rvaiwl
- Nie mam. – powiedział szybko Karin - Grubas mi zjadł wszystko. Mówiłem. Napchał się fasolkami za cały rok. - podrapał się po czuprynie, a wtedy na górę wkroczył owy Jajirobe, który niósł tackę z dwoma herbatami, a przy okazji dłubał sobie w nosie. Bez słowa położył tackę i odszedł, pewnie żreć dalej. - Ale... on nie wie o mojej szklarni na dole. Fasolki nie są jeszcze dojrzałe, ale pewnie mają już jakąś moc. Masz klucze. - rzucił mu kępek kluczy i powiedział pokrótce jak dostać się do owej szklarni.

OOC
Znajdziesz tam dwa strączki niedojrzałej fasoli, w których jest 6 fasolek łącznie.
Trzy fasolki, działają w 1/2, czyli odzyskujesz jedynie 50% HP i KI, trzy kolejne 25%.

Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk0/0Wieża Karina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Pon Paź 17, 2016 8:41 am
Hikaru westchnął. Nie lubił momentów, kiedy nie miał możliwości skorzystania z magicznych fasolek. Wiedział jednak, że te musza wyrosnąć, a mistic należał raczej do cierpliwych. Mógł poczekać jak to co Karin trzyma za zamkniętymi drzwiami dojrzeje. Przyjął jednak pęk kluczy i zważył go w dłoni.
- Rozumiem, jednak skoro są niedojrzałe, to można poczekać aż dojrzeją. Lub ewentualnie zasilę je własną energią by... cóż... doszły. Nie raz pomagałem Ci z uprawą tych fasolek. Oczywiście mógł po prostu zejść na dół i przyjąć wersje niedojrzałe fasolek senzu. To zawsze się przyda, zawsze wyciągną go z granicy śmierci. Zawsze dadzą przynajmniej odrobinę zdrowia i energii by móc dalej walczyć. Teraz jednak nie śpieszyło mu się do tego. Chciał potrwać trochę w spokoju, może zajrzeć wyżej, do Kamiego i go odwiedzić.

Dawno tam nie był, wiedział oczywiście, że na Ziemi sporo się obecnie dzieje, ale nie sądził, że musi tam lecieć. Przez większość czasu się coś dzieje, Hikaru nie mógł być wszędzie i zawsze w każdym miejscu, gdzie coś się dzieje. Nawet nie chciał. Dawno przyjął zasadę, że jeśli Ziemi nie grozi niebezpieczeństwo w postaci kogoś kto wybija całe miasta i chce zniszczyć planetę, białowłosy raczej nie interweniuje. Codziennie ktoś silny kogoś zabije. Ktoś z innej planety przyleci by się rozerwać. Nie zawsze by od razu szerzyć chaos. Nie zawsze nawet zostanie wykryty. Bądź co bądź obrońca Ziemi był jeden i także popełniał błędy. Czym dłużej żył, tym więcej ich było, choć niby zyskiwał doświadczenie i wiedzę, która miała uczynić mądrym.

Musiał znaleźć kogoś na kim by mógł polegać by mógł zostawić tę planetę na dłuższy czas i zająć się czymś innym. By teraz brzemię ktoś inny chociaż przez chwilę poniósł. Jednak poznał sporo osób, różnej rasy. W ciągu ostatnich kilku lat nie znalazł nikogo, nawet jego rodzony wnuk nie nadawał się do końca tego. Był sayanem i wolał zajmować się Vegetą, niż Ziemią. June była, ale zniknęła. Poza tym ona także nie była raczej osobą, która mogłaby bez problemu i z oddaniem życia bronić planety. Może nie należała do złych demonów, ale Ziemia raczej była dla niej obojętna. Gdyby została zniszczona... shit happens. Przeniosła by się gdzie indziej z własnym synem. Red ? Choć potężniejszy od mistica to jednak także był demonem. Czy na prawdę można polegać na kimkolwiek z tej rasy aż do tego stopnia ? Teraz to on uczy April przecież. Uczy zła także. Kiedyś była uczniem światła, teraz chaosu. Takie jest życie. Chciał dać jej możliwość zostania kiedyś msiticiem. Teraz to raczej nie możliwe, choć kto wie. Czas pokaże jak się rozwinie ta sytuacja z dziewczyną.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Sob Paź 29, 2016 8:36 pm
Wieża Karina - Page 3 Rvaiwl
- Jak wolisz/ – powiedział mrucząco Karin - Nie zmuszam, nie chcesz, to nie, ale to jednak trochę potrwa zanim fasolki dojdą do siebie. - zamerdał ogonem leniwie - Niby ze świętą wodą łatwiej, ale nie wiem czy Kami ma jeszcze jakiś zapas jej. Ostatnio podobno skończyła mu się cała, a proces wytworzenia jej, jest bardzo męczący. - kot upił łyk herbaty, po czym po krótkim zastanowieniu się opowiadał dalej - Też wyczułeś tą złą energię? Nie lecisz uratować świata? Sądząc po sile wybuchu sprzed chwili, mogłaby ona spokojnie zniszczyć Ziemię, ale ktoś ją zblokował. Jeśli ten ktoś wciąż żyje, może spróbować znowu.


Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Wieża Karina - Page 3 9tkhzk0/0Wieża Karina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wieża Karina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wieża Karina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Wto Lis 01, 2016 1:18 pm
Hikaru nie wyczuwał każdej wibracji w Ki póki się nie skupił. Jednak tak duże explozje, jaka miała miejsce niedawno wyczuł. Gdzieś co prawda na brzegu świadomości bo zupełnie w obecnej chwili był myślami gdzie indziej. Wybuch ten wiele kilometrów stąd spowodował ktoś kogo mistic znał i nie specjalnie przepadał. Dragot wzmocnił się na sile bardzo mocno. Czyżby już osiągnął maximum swoich zdolności ? Właściwie dopiero słowa Karina rozbudziły Hikaru. Wcześniej odleciał myślami i nawet ledwo zauważył stojącą przy nim herbatę... lub jakiś inny dziwny napar. Rzeczywiście energia tak dużą, jakby uderzyła w planetę mogłaby ją zniszczyć. Toczyła się walka. Sayanie przybyli na Ziemię, nie wiedzieć w jakim celu. Chyba nie szukali tej małej małpiatki, którą wziął z Vegety ostatnio ? Chociaż kto ich wie. W dodatku ledwo przybyli a już prawie niszczą Ziemię.

Co do Dragota będzie trzeba się z nim rozliczyć. Trzymanie go na oku to za mało. Stał się niebezpieczny, jeśli się skupić na tej energii można wychwycić okrucieństwo i zło. Sadyzm... to wszystko można było już wyczuć w nim także na początku, ale teraz to wszystko sięgnęło zenitu. Wojownik o białych włosach miał wrażenie, że nie da rady z nim wygrać walki jeśli staną do niej. Co z tego, ze znał różne sztuczki ? Z Hazardem prawie przegrał. Właściwie byli na styk. Można nawet powiedzieć, że przegrał z nim. Z Dragotem mógłby zginąć nawet. I co by przyszło z takiego pojedynku ? Jakby jedyny obrońca Ziemi zginął ?

Mimo tego wszystkiego Hikaru nie chciał się mieszać. Nie miał na to siły. Psychicznie. Chciał odpocząć w spokoju i sugestia odwiedzenia Kamiego mogła właściwie być całkiem ciekawą opcją. Chociaż mistic już dawno temu drugi raz wszedł do Komnaty Ducha i Czasu to może dostałby chociaż kilka dni dodatkowo. Nie dla treningu, a dla odcięcia się od tych wszystkich zawirowań.
- Wybacz Karinie. Ostatnimi czasy chyba starzeję się. Reflex już nie ten. Oczywiście poczułem tę energię, choć nie śledzę każdej walki na planecie. Ostatnio moje myśli wybiegają daleko stąd. Jeśli święta woda pomogłaby przyspieszyć przyrost senzu chętnie wybiorę się na górę. Jak sam widzisz, Twoje fasolki przydają się co chwila. Nawet teraz mogą uratować komuś życie. Jeśli mogę coś zrobić by zyskały pełnię swej mocy to zrobię to. Podniósł filiżankę i napił się naparu. Miał dziwny smak. Był gorący, ale orzeźwiający. Mocny. Przeczyszczał też zatoki, jakby skondensowana mięta, ale to coś innego. Po kilku łykach, naczynie odstawił na swoje miejsce i wstał by otrzepać się.
- Dzięki za napój. Ciekawy smak. Tym czasem udam się do Kamiego i zapytam go czy cokolwiek da się zrobić w sprawie Twoich senzu. Odwrócił się i podszedł do poręczy by po chwili przeskoczyć ją i runąć w dół. Dopiero po sekundzie, czy trzech wzniósł się parabolicznie w górę i ruszył prosto do pałacu ziemskiego boga, który w gruncie rzeczy należał do rasy miłujących pokój Nameków.

zt Pałac Kamiego.
Sponsored content

Wieża Karina - Page 3 Empty Re: Wieża Karina

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito