Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk500/500Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Pon Kwi 04, 2016 9:15 pm
First topic message reminder :

Dawny wygląd Legowiska Reda:

Edycja 6.08.2016 rok. Poczynione zmiany przez demona Dragilli (Dragota): https://dbng.forumpl.net/t1153p50-legowisko-reda#20002
wygląd budowli Dragilli w paintcie - pozostałość statku zaznaczona czerwonym:


Ostatnio zmieniony przez Blue dnia Nie Sie 07, 2016 3:42 pm, w całości zmieniany 2 razy (Reason for editing : Zmiana aranżacji terenu)

Gość
Gość

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Nie Kwi 24, 2016 12:41 pm
Jej pytanie zostało bez odpowiedzi. W ciszy głaskała demona, a w międzyczasie wpatrywała się w poczynania Xalantha, z uniesionymi brwiami. Mimo, że prawie umierał - a to czy od jej uderzenia, czy od kłów Red'a to już nie ważne - to próbował się uparcie podnieść, ale skutki tych prób... cóż.
___ - No to Twoja pomoc przemieniła się w coś zupełnie odwrotnego. - odpowiedziała chłodno, ale dopiero teraz dotarło do niej, co było w środku tych bełkotów. On? Kocha Red'a? Niby na jakiej podstawie? Czyżby za bardzo uderzył się w głowę i teraz świruje pawiana? Dziewczynie, aż zrobiło się niezbyt dobrze na żołądku gdy wyobraziła sobie te dziwne sceny miłosne z udziałem tych dwojga. To tak można? Takich to w wojsku Trener zaraz kastruje i przypomina do czego dupa służy, napychając środkami przeczyszającymi. Chyba coś takiego widziała kątem oka podczas treningów, ale w tamtym momencie wolała nie wbijać sobie tych obrazów w pamięć i zajmowała się swoim treningiem.
Kisie jest trudno pojąć słowo MIŁOŚĆ. Gdy myślała, że jest obdarzona czymś takim - jakby ojcowska miłość Astara do niej - okazało się, że to było jedno wielkie kłamstwo, blef i próba wykorzystania jej do własnych, egoistycznych celów. W końcu wyparła się kompletnie tego uczucia, pod każdą możliwą postacią. Lubi Red'a, ale koniec końców go nie kocha... lubi z nim przebywać, martwi się o Niego, gdy coś jest nie tak, czuje się w obowiązku ochrony go (co jest nieco głupie zważywszy, że to demon jest tutaj silniejszy), w jego towarzystwie może być sobą, ale... ciężko jest opisać co czuje Kisa. Nie potrafi zaufać już nikomu, dlatego trzyma się psychicznie daleko od każdego, kogo spotka.
Albo sprawia tylko takie wrażenie. To co robi, a to co myśli to mogą być zupełnie dwa różne światy. Kisa to dziwne stworzenie. Jak kiedyś ktoś ją zrozumie, powinien dostać dużą nagrodę.
___ - Rany... - westchnęła, trzymając się dłonią za twarz. W czasie gdy Red biegał jak opętany kot po kocimiętce, Kisa stała w miejscu, zastanawiając się co takiego złego w swoim krótkim życiu zrobiła, że takie kary na nią spływają. Chwila. Pyskowanie przełożonym, trenerowi, bicie każdego, kto śmiał skomentować jej biust, plucie innym do żarcia gdy nie patrzą... no cóż, jest parę rzeczy, za które można by ją ukarać...
Ocknęła się z zamyślenia, gdy pojawił się przed nią kot, wlokąc prawie, że już zwłoki Xalanth'a. Mrugnęła kilka razy powiekami, a potem wskazała palcem na siebie.
___ - Ja...? Ja mam... - no nie. Chyba nie ma wyboru zbytnio, bo inaczej Red się śmiertelnie na nią obrazi, a tego by nie chciała. Trudno - Ale ostrzegam, jak coś mu się stanie to nie biorę za to odpowiedzialności. Toż to baba jest i mazgaj, a nie facet. - skomentowała z niezbyt przyjemnym wyrazem na twarzyczce po czym chwyciła delikwenta za ubrudzone krwią ubranie. Trochę się poznęca nim mu pomoże.
Poczekała na to, czy Red wskoczy jej na głowę czy też zostanie po czym wzleciała w powietrze... kierując się ...!

>> Zt x... 2? 3?
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk500/500Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Pon Cze 13, 2016 9:23 pm
->Ze Skalnego Lasu, z Vivnyan!

Droga była wyboista i naszpikowana przeszkodami, które w normalnym wcieleniu nie sprawiałyby większych trudności. Rzeczywiście, musieli unikać Saiyan i innych silnych jednostek, o które zbyt łatwo na Czerwonej Planecie. Gdzie tam kto martwił się z wojaków o węże czyhające w kryjówkach, czy o gryzący skórę z futrem piach, gdy ciała zwierząt są bardzo wrażliwe na wszelkie bodźce. Ale czas naglił, powoli zmierzchało. Najgorzej, gdy natrafili na burzę piaskową, która targała drobnymi kotkami na lewo i prawo, aż musieli znaleźć schronienie pod osłoną jednego z kamieni. Mogli wziąć wtedy prowizoryczny prysznic, to jest wylizać z siebie (nie nawzajem!) nadmiar piachu z łap czy grzbietu, albo otrzepać się jak pies wychodzący z jeziora. A później znów podróż przed siebie w upale, który zaraz zawitał po opadnięciu piachu na ziemię.
Po kolejnym kilometrze pieszej wyprawy wyłaniały się pierwsze największe wraki statków powietrznych, które znajdowały się na środku pustyni, i przypominały cmentarzysko. Musiała się toczyć nad tym miejscem intensywna bitwa rodowitych mieszkańców z intruzami, gdyż trudno było zliczyć, ile zniszczonych pojazdów tkwiło i rudziało od rdzy na tym odludziu. Całe szczęście nie zgubili się podczas gwałtownej burzy, i mogli zbliżyć się do gruzów. Red, jako że tu mieszkał już któryś miesiąc, przechodził obojętnie, ale sprawnie obok mijanych obiektów, co jakiś czas zerkając za siebie na Vivnyan, żeby nie rozdzielili się tuż przy mecie. Imponujące, jak świetnie radziła sobie w obcym ciele i obcym środowisku. Czasem przystawał zupełnie i z odrobinę przekręconym łebkiem przyglądał się poczynaniom koleżanki, ale żeby nie być zbyt wścibskim czy natrętnym obserwatorem, zaraz odwracał wzrok i szedł dalej. Wcisnęli się między kilka szpar po kadłubach, skrzydłach, silnikach, czy innych cudach technologii nadgryzionych zębem przegranych potyczek, aż weszli wgłąb jednego z największych statków kosmicznych na pustkowiu. Tak, to miejsce należało do tych z brakiem wszelkich standardów, pełnego brudu, cienia, wyniszczonych wnętrz lub zupełnie popsutych. Red nie potrzebował wiele do egzystencji, której i tak - jego zdaniem - nie był godny.
>To mój dom.
Oznajmił cicho swojej towarzyszce mijając kolejne truchło gnijącego robala, a raczej tego, co z niego zostało. Obskurną scenerię nie ratowały zdewastowane fotele, w tym ten dla kapitana "asa przestworzy". To na nim ucinał drzemki, o ile można nazwać tak zmrużenie na kilka minut ślepi. Lecz tym razem nie wskoczył na wyleżane siedzisko, a na połowicznie urwane oparcie mebla i przewiesił przednie łapy i łeb, aby spoglądać na przyjaciółkę i jej niegasnącą ciekawość otoczeniem, jak i swoimi możliwościami. Miła odmiana, naprawdę. Lekko kołysał się w tyle jego ogon, kiedy dziewczyna przemierzała następne metry dość ponurego lokum. Mogła dostrzec mnóstwo szkieletów przeszłych posiłków demona, w większości pancerze po gigantycznych robalach pustynnych. Poza tym rozbita tu i ówdzie elektronika, która nie przykuwała uwagi Reda. Młodzieniec nie należał do rozmownych osobników, nie mniej... dlaczego miałby nie skorzystać z okazji, kiedy w kocim wcieleniu łatwiej mu porozumiewać się z przedstawicielką swojego gatunku?
>Radzisz sobie w tej niezręcznej sytuacji...?
Ni to zapytał, ni to stwierdził nie odrywając ślepi od koleżanki. Nie obwiniała demona za to, co zaszło, lecz wdzięczna też nie jest, na bank. Bo za co? Hm... to on był jej wdzięczny, że przyniosła ze swoją osobą otuchy i dobrą atmosferę. Na tyle, iż chciał walczyć ze swym mrocznym obliczem. No, obecnie uciekł się do sztuczki, nie mniej było mu lżej mogąc pobyć z kimś, kto też szukał towarzystwa.
>Skoro tutaj jesteś, należą Ci się wyjaśnienia... trochę mniej entuzjastycznie zamruczał do towarzyszki >Zanim zamieszkałem pod Twym dachem, uciekałem nie przed małymi Saiyanami, ale przed tym, kim przestałem być - wojownikiem. Wiem, że toczyła się wielka bitwa o tron planety, że mnóstwo osób uczestniczyło w walce... ja nie mogłem... Wystarczy sama myśl o krwi...
...a co dopiero jej widok i smak... Nie dokończył, a ślepia przesłoniły się mgłą nieobecności. Zsunął się z oparcia fotela jak kawałek materiału i zjechał aż na podłogę, na której lekko wylądował, chociaż samo miauczenie demona zaczynało sprawiać mu ból. Chyba dlatego, że wspominał o jego tabu, o tej substancji mieszającej jego życie z ciemnością. Powinien był kontynuować rozważania o Vivian i jej niesamowitej adaptacji do nowych okoliczności, lecz chciał chociaż dać lekki zarys tego, z czym się borykał, i boryka nadal. Żeby wiedziała, czy warto narażać się dalej. Zamilknął wbijając wzrok w swoje złączone, przednie łapki, i lekko mrużąc powieki. Nie wiedział, jak inaczej walczyć ze swoim nałogiem, który polecił mu jako sowity posiłek demon o imieniu Dragot. Czy jak wolał się nazywać - Arcydemon Dragot. Oblizał kiełki szorstkim, suchym językiem, ale musiał obejść się ze smakiem. Jeśli było tu brudno od krwi, to tylko takiej, która dawno zastygła i nijak dało się ją zlizać zyskując siły. A nawet nie powinien jej spożywać - Vivian słusznie zauważyła, że mógłby popaść w jeszcze większą, głębszą otchłań krwiopijstwa. Tylko... jest głodny... zmęczony... lecz nie jest sam. Nie był sam, tylko zdecydował się unikać bezpośredniej bliskości innej istoty, nie ufał samemu sobie.

[Ooc: koniec treningu]
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Pią Cze 17, 2016 3:59 pm
Przez długi czas Ósemka była przekonana, że to Saiyanie wybili (prócz siebie nawzajem, choć do tego parę razy było blisko) wszystkie istoty żyjące na Vegecie, pomijając może robale, które mieszkały beztrosko pod gorącą powierzchnią. Teraz jednak odkryła, jak trudno drobnemu, kociemu ciałku wytrwać w gorącym słońcu czerwonej planety - nic dziwnego, że tylko małpy wytrwały na tym globie. Żar lał się z nieba i mimo, że w pierwotnej postaci do niego była przyzwyczajona, to w tej, kociej, sprawiał, że skóra cierpła na grzbiecie. Gęste, jasne futerko nagrzane od promieni światła z wolna przesiąkało gorącem, sprawiając, że marsz stawał się z chwila na chwilę, coraz mniej komfortowy. A co dopiero miał zamiauczeć Red, którego smolista sierść jak magnes przyciągała słońce..? Nie wiedziała gdzie ją prowadzi, ale uparcie szła za demonem. Vivnyan nie zamarudziła nawet, choć poduszeczki łap piekły od kontaktu z gorącym piaskiem i w nosie kręciło suche powietrze.
Ah, ten piasek... W chwili zadumy, wpatrując w połacie czerwieni, wzniesienia i kamienie,  kotka wysnuła myśl, że pustynia na Vegecie to jedna, wielka, kocia kuweta... I zaraz tak rozbawiła ją ta myśl, że przerwała milczenie ich wędrówki i podzieliła się nią z towarzyszem. Co pomyślał, trudno powiedzieć, choć mogło wydawać się niespotykane, że dziewczynie w takiej chwili przyszło coś takiego do łebka. Halfka aż podejrzanie za szybko dostosowała się do sytuacji. Ciało kocie było inne, tak bardzo odmienne od dwunożnej, wyprostowanej formy, ale z każdym krokiem poruszała się swobodniej. No, może oprócz tych kilku momentów, gdy idąc zaplątała się we własne łapy i zaryła mordką w piach. Albo skacząc z pólki skalnej na półkę, podwinęła ogon i niechcący przeturlała się kawałek. Nigdy nie była z niej niezdara, ale kocie nawyki, choć instynktowne, wymagały wytrenowania. Dopóki szła z Redem, pilnowała się by nie zgubić go w z oczu, co nie było tak trudne, gdy wyróżniał się czernią na tle wszechobecnej czerwieni. Piasek był okropny, a co dopiero burza, która zawitała nagle na ich drodze, zasypując krwistym pyłem. Przez moment Red był cały czerwony od piasku, który okrył jego futro, z Vivnyan nie było lepiej. Otrzepali się pilnie, ledwie znaleźli kryjówkę za pokaźnym kamlotem, zaczęli używać szorstkich języków by doprowadzić rozczochrane futro do porządku.
Gdy czerwone słońce Vegety chyliło się ku horyzontowi, w polu widzenia pojawiło się coś jeszcze oprócz piachu. Ciemne, kanciaste cienie, różnorodne kształty, które w miarę jak koty zbliżały się do nich, nabierały szczegółów i wyraźniejszych form. Vivnyan machnęła ogonem, wpatrując się w cmentarzysko wraków kosmicznych. Były tutaj statki Vegety, fragmenty jednoosobowych kapsuł, pozostałości po wielkich statkach handlowych i wiele, wiele innych pojazdów, na pewno nie należących do Vegety. Nikt tego nie sprzątał. Może chodziło o pamięć, może chcieli straszyć tym widokiem wrogów albo najprawdopodobniej nikomu się nie chciało podjąć tego zadania...
Kotka z pewną fascynacją, cichą zadumą i zaciekawieniem oglądała stare, rdzewiejące i rozpadające się ślady po dawnych bitwach Vegety, które miejsce miały przed jej narodzeniem. Na czterech łapach i mając ponad ćwierć metra wzrostu, oboje wcisnęli się bez trudu w szpary statku jaki wskazał Red, przeskakując nad trybami oraz dawno nie działającym żelastwem. W środku unosił się zapach rdzy, nuta zwietrzałej spalenizny jakiegoś uzwojenia i coś jeszcze... Vivnyan odruchowo skupiła się na woniach, odnajdując to, co ją nieco zaniepokoiło. Czuła zgniliznę. Słysząc słowa towarzysza i widząc cielska robali w półmroku jaki panował w pomieszczeniu, powstrzymała się przed komentarzem. Robak pozbawiony był krwi, skurczył się, powinien normalnie wyschnąć na wiór. Zeschnięte odnóża i kawałki pancerza poodpadały na podłogę, ale reszta w cieniu i chłodzie wraku zaczynała gnić. I Red tu mieszkał..? W takich warunkach, w takiej ciemności, mając nikogo, tylko trupy by dotrzymywały mu towarzystwa? Spał na ziemi czy połamanej szafce? Vivnyan przysiadła na brudnej podłodze, owijając ogonkiem łapy, ciesząc się z chłodu jakie dawało im schronienie. Wędrówka strudziła oboje, choć swego rodzaju ciekawość i zaniepokojenie stanem Reda, sprawiły, że bacznie, choć nie nachalnie, wodziły za nim brązowe oczy.
- Jakoś... Muszę przyznać, że całkiem nieźle. O wiele łatwiej niż myślałam idzie mi poruszać się na czterech łapach. - czarny kot usadowił się wygodnie na siedzisku i nie spuszczał również z niej oka od chwili, gdy tam wskoczył. Vivnyan zastrzygła uchem, obserwując obdarte wnętrze i licząc szkielety po robalach. Przy trzydziestym którymś straciła rachubę. - Dobrze, że jesteśmy tak mali, takimi okruchami żaden z robali by się nie zainteresował... - napomknęła ciszej.
Oh, Red... Dlaczego chciał się demon przed nią tłumaczyć..? Vivnyan pamiętała, że czuła jego energię na Vegecie w czasie całej tej rebelii, jednak nie spotkała go nigdzie w czasie walk i po. Cokolwiek się działo, musiał mieć powód, a to nie tak, że kazałaby sobie od razu tłumaczyć jego nieobecność. Demon miał za dużo kłopotów ze sobą, by tak pochopnie rzucać się w wir bitew. Widziała co robi z nim pragnienie krwi, w co go to zmienia. Rozumiała tędy ucieczkę, przybranie postaci kota, która zdawała się być oddzielona od bestialskiego pragnienia krwi oryginalnej postaci. Co mogła na to poradzić, jak mogła mu pomóc... Red się bał tego czym może się stać idąc swą dziką naturą. Obawiał się tego, dlatego uciekał w każdy możliwy sposób, a gdy wewnętrzne pragnienia brały górę, zachowywał się chaotycznie i dziko, jak była tego świadkiem halfka, tuż przed przemianą kota. Znów poczuła ukłucie w piersi, jakby z trudem się jej oddychało i nie potrafiła tak łatwo zebrać powietrza do płuc. Co robić, co zrobić..? Ledwie kotka ujrzała, jak czerwone ślepia Reda po jego słowach zachodzą mgłą, skoczyła w stronę fotela. Za późno, czarnofutry opadł na posadzkę i przycupnął na niej, milczący i zdystansowany, jakby obawiał się, że jednak za dużo pozwolił sobie powiedzieć. Ósemka podeszła, zamruczała cicho, próbując go w ten sposób uspokoić i obeszła demonicznego kota. Jego ciemny ogon obwiązały złote paski materiału, jak te na jego warkoczu. Czemu też wcześniej nie skojarzyła, gdy do niej przychodził, że to Red? Usiadła obok ocierając lekko i w zamiarze pocieszenia bokiem mordki o szyję czarnego kota. Taka bezpośredniość nie leżała w naturze Vivian, ale Vivnyan już tak. W końcu tak zachowują się koty, prawda? To było analogiczne do położenia mu dłoni na ramieniu albo nawet uścisk. Wyprostowała się i zmrużyła wolno oczy, przyglądając się Redowi.
- Cii, już nic nie mów. Nie trzeba. W tej chwili na pierwszym miejscu jest odpoczynek, potrzebujesz drzemki. - zamiauczała, w łagodnym tonie pojawił się cień nienarzucający sprzeciwu, jak to bywa u "starszych sióstr".
Wyglądał okropnie... Oboje byli wymęczeni podróżą i żarem, jednak demon dodatkowo dźwigał na barkach osłabienie walką ze sobą i męczący go głód. Naprawdę potrzebował chwili by odetchnąć, choćby było to przysypianie na starym fotelu. Kotka zerknęła na siedzisko, z którego zsunął się kot, mruknęła cicho i wskoczyła na nie. Zaczęła ugniatać fotel łapkami, aż według kocich standardów był dostatecznie wygodny. Zadowolona przysiadła i zamruczała.
- Chodź tu, odpoczniemy. Obojgu przyda się trochę snu. - położyła się w charakterystycznej pozycji, chowając łapki pod ciało. Na siedzeniu było tyle miejsca, że zmieściłyby się cztery koty, co dopiero mówiąc o dwóch. Vivnynan przymknęła powieki, myśląc, że chwilowo, nim znów odzyska dawną postać, trzeba im odzyskać siły. Potem mając większą swobodę działania zastanowi się, czy w jakiś sposób może pomóc Redowi.
Przeszła jej przez kosmaty łebek jeszcze jedna myśl. Może drugi demon na tej planecie, Dragot Eyeless, będzie coś wiedział..?

OOC ---> Koniec treningu
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk500/500Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Nie Cze 19, 2016 11:02 am
Nie było mu tak gorąco, jak Vivnyan myślała. Mimo czarnego umaszczenia sierści, wewnątrz siebie demon odczuwał chłód od niespokojnie rozhulanej Ki, którą trzymał w sobie i mroziła mu wnętrzności. Zatem to wojowniczka miała bardziej przechlapane, gdyż spiekota i parne powietrze bardziej dawały się jej we znaki. Już nie wspominając o poduszeczkach na łapkach, które spękały na wszystkich kończynach i wgryzał się czerwony piach. Powinna była narzekać, że PurrRed ciągnie ją w nieznane i doskwiera jej dyskomfort, a robiła na opak. Nawet miała ochotę na żarty, i podzieliła się z Czarnym spostrzeżeniem co do kuwety, za jaką robią czerwone piaski pustyni Vegety. Młodzieniec nie zrozumiał tego żartu, dlatego zatrzymał się tak, by koleżanka wyrównała mu kroku i zerkając nieśmiało na nią zapytał speszonym miauknięciem co to jest kuweta. Jak dostał wyczerpującą ciekawość odpowiedź już nic nie odpowiedział, tylko zamyślił się. W sumie wcześniej zastanawiał się, po co dziewczynie był potrzebny pojemnik z piaskiem we swojej kwaterze... teraz już wiedział. Cóż, nie skorzystał z niej ani razu, czasem tylko odbijał na nim swoje łapki dla zabawy, lecz nic więcej. Może to i lepiej, bo co by sobie pomyślała Vivian o nim, gdy już odkryła tożsamość kota z obwiązaną wstążką na ogonie?
Trud podróży opłacił się. Znaleźli się wreszcie na cmentarzysku statków kosmicznych, ściślej w jednym z nich. Rzeczywiście, wnętrze nie sprzyjało wizytacjom, ale dla Reda miało ono jedynie być miejscem posilenia się i drzemki, czyli tym, czym żył przez ostatni miesiąc. No, jeszcze schronieniem przed intruzami. Będąc w pierwotnej formie był drapieżnikiem, ale w kociej - unikał wrogów jak mógł. Słusznie zauważyła Jasnosierstna, że dla robali są zbyt małą przekąską, nie mniej ostrożności nigdy za wiele. Jak nie dla robali, to dla głodnego Saiyana byliby w sam raz. Hm, nie dla wszystkich - Brązowooka od początku przygarniając kota pod swój dach miała tylko na celu dobro zwierzątka, a nie chęć na potrawkę z niego. Musiała znać i lubić te istoty, ponieważ zbyt dobrze czuła się w kocim futerku, a nawet jak popełniała drobne błędy w chodzie czy w podskokach - i tak nie zrażała się i wręcz fascynowała się światem z tej perspektywy. Taki widok dla Reda był już sporym pocieszeniem, że nie zrujnował przyjaciółce życia tym wypadkiem, tylko czerpała z niego wiele korzyści z własnej ciekawości.
Nie mniej zdecydował się wytłumaczyć niechlubną kartę w swoim obecnym życiorysie, bo Vivian była wobec niego naprawdę cierpliwa i sama zresztą niejedno zdradziła jak najlepszemu kumplowi w swojej kwaterze. Może gdyby wiedziała, że rozmawiała z Redem, postępowałaby inaczej, lecz i tak chciał odwdzięczyć się za szczerość. Póki mógł. I fakt, nie był zbyt wylewny, nawet jak jego zdaniem aż za bardzo otworzył się przed wojowniczką, jednak wyjaśnił odrobinę swoja nieobecność. A potem to zdystansowanie się... rzeczywiście, bał się chyba wszystkiego, co było z nim związane i co mogłoby go przedstawić w jeszcze gorszym świetle niż dotychczas. A sporo miał na sumieniu, łatwiej było wyliczyć zalety, bo nie posiadał ich zbyt wiele. Tylko w obliczu niebezpieczeństwa lepiej było kogoś poinformować, a Halfce ufał i przyszła akurat w tak burzliwym momencie, że omal sama nie padła ofiarą ów niebezpieczeństwa, którym się stał. Coraz mniej liczył na to, iż wróci do stanu normalności, że będzie wojownikiem na równi z Saiyanami w swojej waleczności. Bliżej było mu do potwora, do celu do zlikwidowania. Zamykając się w kocim ciele zamykał się przed dotychczasowym światem, zamykał się w sobie i zamykał się przed samym sobą. A w głowie wirowały myśli o łaknieniu krwi, którego nie mógł zaspokoić.
Tego dnia omyłkowo zamknął kogoś jeszcze w kocim ciele, i ten ktoś dotrzymywał mu towarzystwa wedle własnej, nieprzymuszonej woli. Vivnyan czytała z niego niemal jak z otwartej książki mimo tylu kłódek i barier, jakie stawiał Red. Dlatego wyczuła moment, by podnieść go na duchu, w dość bezpośredni sposób. Jak coś Blondynka wymyśli, to idzie po całości, nie cacka się i nie dozuje w małych ilościach. Jak tak siedział jak posąg na podłodze, zbliżyła się do niego i połasiła się do jego szyi, która w tej formie nie miała złotego naszyjnika z rubinem. Czarny spuścił odrobinę łeb spoglądając ukradkiem na koleżankę, a gdy ich spojrzenia skrzyżowały się, padły słowa siostrzyczki o wspólną drzemkę. Na tyle dosadnie, że nie kwestionował jej polecenia, zwłaszcza że miała sporo racji co do snu. Zaproponowała mu posłanie na fotelu, które mościła swoimi łapkami i przyjęła dogodną pozycję do zmrużenia ślepi. Zaraz i Red wdrapał się na górę i podobnie jak Vivnyan podkulił przednie łapki pod siebie i gdy tylko zamknął oczy - głowa opadła ciężko na tapicerkę. Chyba wreszcie opuściła go adrenalina, że zdecydował się za namową towarzyszki na oddanie się w objęcia Morfeusza.
Nie wiedzieć jakim cudem, ale jak się obudził - ściśle przywierał bokiem do boku starszej siostry i generowali razem miłe ciepełko. Nie spał długo, lecz na tyle, by mieć żywszą barwę ślepi i większy wigor, chociaż przydałoby mu się coś zjeść. Póki miał oczyszczony umysł, wolał nie rozmyślać nad głodem, tylko swoją uwagę skupił na jeszcze leżącej tuż obok Jasnosierstnej. Nie wiedział czy jeszcze spała czy tylko czuwała, jednak nie odzywał się w jej kierunku. Spoglądał na nią czujnie, raczej nic złego jej się nie działo podczas drzemki, aż podźwignął się ostrożnie na swoje cztery szczupłe jak u kota syjamskiego łapy i zeskoczył z fotela rozglądając się po kajucie. Chyba czegoś szukał po szafkach, starał się być cicho, nie mniej do jednej z szafek upchał za dużo drobiazgów, jakie zabrał z ulic Vegety i posypała się na niego sterta śmieci z małym hukiem. Śmieci dlatego, że najczęściej grzebał po śmietnikach w kocim wcieleniu, a zbierał różne rzeczy, których nie umiał nazwać, a które w jakimś stopniu przykuwały jego ślepia. Tak grzebiąc w grajdołku wreszcie dostrzegł szarawy przedmiot, który wyciągnął łapkami na powierzchnię, a który pochwycił w ząbki jakby triumfalnie z wykopanej zdobyczy i powrócił na fotel ze kładąc przed noskiem Vivian. A była to szara maskotka w kształcie myszy wypchana od środka kocimiętką. Kocimiętka nie była najświeższa, mimo wszystko oba koty miały o tyle wyczulone zmysły, że z łatwością mogły wyczuć specyficzny aromat.
Na Reda zadziałało w ten sposób, że za chwilę było go wszędzie pełno, bo zmieniał lokalizacje wspinając się tu i tam, wskakując na zniszczoną konsolę kokpitu, i potem znów gdzieś indziej. A jak zadziała na Vivian po przebudzeniu?
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Pon Cze 20, 2016 10:21 pm
Jako kot Vivian czuła się zaskakująco dobrze. Swobodnie skakała, mruczała, prężyła grzbiet, słowem, zachowywała się jak każdy mruczek a zmiana budowy ciała jakoś jej nie przeszkadzała. Aż tak. Oczywiście preferowała postawę wyprostowaną i pierwotną dla siebie, ale kocia nie była taka zła. Sama się zdziwiła czując spokój, gdy porosło ją futro a z krtani wydobywały ciche miauknięcia. Zamiast się stropić lub czuć zagubioną, odnalazła się lepiej niż myślała w tej sytuacji... W większej mierze dzięki Redowi, który pokierował łapkami blondwłosej koteczki. Choćby i kocia skóra była wygodna, to nie wiedziałaby co zrobić sama na pustyni. Teraz razem drzemali, podczas gdy słońce Vegety zachodziło a cień kładł się na pustyni. Wnętrze kapsuły nie było tak nagrzane od gorących promieni, czuli przyjemny chłód i mogli odpocząć po wędrówce, która wyczerpała kocie siły. Vivnyan podkuliła łapki pod jasną sierść i spała bok w bok z mruczącym Redem. Zamierzała najpierw przypilnować demona i poczekać aż on pierwszy zmruży ślepia, jednak to ona najpierw odleciała. Chyba ich zmęczenie było całkiem równe sobie. Łebek opadł lekko na pierś i zasnęła.
Nie wiedziała ile spała, ale obudził ją cichy szmer i naraz odgłos rozsypywanych przedmiotów. Otworzyła brązowe ślepia i poruszyła uchem, mając na początku wrażenie, że ktoś wysypał jej szklane kulki... Acz nie. Dźwięk był innego pochodzenia. Nie była u siebie w kwaterze i kolekcja tkwiła bezpiecznie w pudełku pod łóżkiem. Kotka zamrugała sennie i przysiadła na siedzeniu, obserwując ze zdziwieniem, jak Red wygrzebuje się spod masy drobiazgów. A były to różności rozmaite, bo i dziwne... Jego zdobycze nie wyglądały zbyt okazale, drobne błyskotki, skrawki materiałów, trochę zniszczone przedmioty, które zainteresowały kocie oko. Przyglądała się im z pewnym zainteresowaniem, machając delikatnie ogonem. Ciekawe czy i ona w tej formie poczuje chęć do zbierania różności i gromadzenia ich... Choć szklanych kulek raczej nie złapie w zęby by zanieść do siebie. Niemniej, rozgrzebując stertę demon narobił rabanu i bałaganu. Chwycił w mordkę coś szarego i lekko na kocich łapach podszedł do fotela. Przed Ósemkotką leżała wystrzępiona, pluszowa myszka-zabawka. Ktoś widocznie na Vegecie musiał mieć kota... Hm, ciekawe, czy to znaczyło, że Red chciał się pobawić w polowanie na kawałek pluszu. Trąciła nosem myszkę, obwąchując ją.
Pachniała... Jakimś zwietrzałym zielskiem, które przyjemnie podrażniło zmysł powonienia. Otarła lekko mordką o zabawkę. Woń przypominała trochę siano, ale miała silniejszą, ziołową nutę, trochę jak mięta..? Możliwe, nie była w stanie zidentyfikować czym napchano zabawkę. Nie domyśliła się i też, że to kocimiętka, choć źrenice Vivnyan robiły się okrągłe i czarne, a ogon energiczniej machał na boki. Z jakiegoś powodu zrobiło się jej też weselej i miała ochotę się rozruszać. Treningu jako kot nie zrobi, ale zaczynało ją lekko nosić... Zeskoczyła zwinnie z fotela, podbiegła do stosiku zdobyczy Reda i dała nura do środka, bawiąc się i wiercąc, by rozsypać grzechoczące i turlające się drobiazgi. Następnie przypadła do podłoża, obserwując wielkimi oczami jak po ziemi toczy się kawałek błyszczącej nakrętki... Uniosła tylne łapy, zaczaiła się i skoczyła. Polowanie nie zakończyło się sukcesem, bo mały przedmiot wymsknął się z jej łap, a impet z jakim skoczyła sprawił, że wpadła w ścianę. Nie zniechęciła się jednak tą drobną przeszkodą, o nie... Odbiła się zaraz od powierzchni pionowej i skoczyła, ale tym razem nie w celu upolowania zdobyczy. Teraz biegała bez celu po wnętrzu kajuty, wskoczyła na fotel, na jego oparcie, na szafkę i po połamanej meblościance w dół. Rozpierała ją energia a Red... No, musiał mieć ciekawe widowisko obserwując Vivnyan pod wpływem kocimiętki. Ósemkotka podskoczyła, strąciwszy z siedzenia szarą myszkę i opadła na grzbiet, bawiąc się nią, tarmosząc plusz i gryząc ostrymi kiełkami.
- Red, zróbmy coś. Pograjmy! - miauknęła kotka turlając się po podłodze. Poderwała się nagle i pacnęła łapą pluszaka, który potoczył się w stronę kotoReda. Spojrzała, czekając na reakcje kota, czy zechce się z nią bawić, mrucząc głośno.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk500/500Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Czw Cze 23, 2016 7:28 pm
Krzątał się nie bez powodu. Bałagan mógł sobie odpuścić, lecz miał inne priorytety, które okazały się zrozumiane przez kocią towarzyszkę. Zupełnie nie miał pojęcia, czemu akurat ta zabawka przypadła mu do gustu, ale najwyraźniej nie tylko jemu spodobała się myszka. Vivnyan aż ocierała sobie pyszczek o zamsz na pluszu i rozprowadzała po sobie jeszcze więcej aromatu z wnętrzności zabawki. Nie była pierwszej nowości, toteż troszkę ziół wylądowało to na pyszczku kocicy, to na jej łapkach i grzbieciku, aż młodzieniec spróbował tego samego. I wiecie co? Zrobił się taki... lekki... zwłaszcza jego głowa, która do tej pory zginała kark ku ziemi. Zresztą Jasnej też zrobiło się przyjemniej, tak jakby przestała się przejmować ponurym nastrojem z powodu demona i aż ogon jej chodził wte i wewte. Prawie wyrwał się z jej zadniej części ciałka. A jak w jej oczach zabłysła nakrętka... omal nie zabiła się próbując ją pochwycić. Zresztą później Red popełni ten sam koci grzech, lecz czy to nie wyglądało uroczo? Wojowniczka mimo porażki nie dawała za wygraną i otrzepawszy się ze spotkania ze ścianą biegała po całym pomieszczeniu jakby ktoś podpalił jej ogon. Wyglądało to śmiesznie, ale Red jeszcze trzymał fason. Za mało nawdychał się kociego narkotyku, by pozwolić sobie na większe swawole.
Ale one nadeszły prędko, zwłaszcza po niedającym się zaprzeczyć mruczeniu kumpeli, aby w coś pograli. Na zachętę podrzuciła mu przedmiot, który rozpoczął zwierzęcą imprezę.
>Hmmm... zerknął z namysłem na myszkę pod swoimi łapkami i pacnął ją lekko łapką, podobnie jak przed chwilką Brązowooka >...dobra.
Nachylił się nad miękkim przedmiotem i pochwycił go w ząbki, by rzucić go na łebek towarzyszki, a samemu zaraz dać susła między trupy robali. Chyba oto chodziło w grze - nie dać tak łatwo przeciwnikowi ustrzelenie kota z myszki. Albo tak to zinterpretował, nie znał się na rozrywkach. Nawet jak kiedyś podglądał dzieci bawiące się na placu czy dziedzińcu przed domami w Wiosce Kuro, to niewiele zrozumiał z reguł przedstawianych gier. Już sam widok rozweselonych dzieciaków sprawiał, że rozluźniał się i odciągał się od swojego niezbyt pogodnego życia. Teraz z racji swych barbarzyńskich upodobań musiał zrezygnować z ów przyjemności, jaką było spijanie szczęścia z aury małych Saiyan. Niedosłownie rzec jasna.
Zatem wychylił łebek w kierunku dziewczyny i patrzył się, co dalej chce zrobić z myszką. A może chciała tak podawać zabawkę między sobą? Oj niedobry i mało kumaty demon. Red jakby zmieniając zdanie od uderzenia pioruna wyskoczył jak Filip z konopi jakieś dziesięć kocich kroków przed Vivnyan i przyjął pozycję na czatach. Merdał ogonem prawie jak pies, a reszta ciała nieruchoma. Tylko czerwone ślepia wędrowały to na pyszczek Jasnej, to na przedmiot, jaki władała w łapkach. Jeśli dziewczyna zdecydowała się odbić w jego stronę pluszaka z kocimiętką, Red starał się go pochwycić - z przyzwyczajenia rękoma, to znaczy łapkami - co w połączeniu z zakręceniem się w głowie od aromatu narkotyku dla kotów wyglądało śmiesznie i niezgrabnie. Później oddawał w stronę wojowniczki w futrze. Jeśli natomiast Brązowooka zdecydowała się z nim droczyć i uciekać ze zdobyczą, gonił ją jak na haju, ale bez wyrządzania krzywdy. Taka gonitwa. Szczerze był tak nakręcony pozytywną energią, że mógł nie pojmować zasad gry, a i tak spędzał wesolutko czas z Vivnyan. Od czasu do czasu chował się pod pancerzami robali, jakby wplątał w rozrywkę także elementy chowanego, nie mniej działał spontanicznie, chociaż starał się naśladować zachowanie Jasnej. Tylko czy ona trzymała się reguły gry? Jeśli nie, byłoby mu raźniej, iż nie tylko on nie ogarnia atmosfery rozluźnienia, a jeśli tak - nauczy się czegoś nowego, i nie będzie to chwyt w walce czy poskromienie śmiercionośnej techniki.
Bawili się tak naprawdę długo, aż kocur ze wstążką musiał chwilę odetchnąć przycupnąwszy na stercie z dawnego posiłku. Znów przybrał sylwetkę posągu, co w zestawieniu z przyjaciółką przypominało parkę Bonifacy i Filemon. Nie myślał o głodzie, tylko o tym, by jeszcze trochę zregenerować sił krótką przerwą i wracać do figli. Co prawda miał pusty żołądek, ale psychicznie wypełnił go po brzegi przepyszną i przednią zabawą.
>Uh... to było... mruu... super.
Może barwa jego głosu nie oddawała w pełni nastroju, w jaki wpadł dzięki wspólnej zabawie, lecz sama jego energia uspokoiła się i sam Red wydawał się być o wiele spokojniejszy. Nawet jak przed chwilą szalał jak szatan starając się nadgonić wariactwu Jasnosierstnej. Zszedł do niej ze sterty zgnilizny (niczym ze Lwiej Skały) i sprawdził stan myszki. No cóż, przy jednej interwencji, już nie pamiętał kogo, rozpruł się brzuszek zabawki, i cała zawartość rozsypała się po wszystkich kątach już oficjalnie nieistniejącej kajuty. Znakomita większość wczepiła się w ich futerka, gdy tarzali się w ziołowych wnętrznościach zabawki. Więc czar jeszcze działał, bo gdyby kocimiętka się skończyła, wątpliwe byłoby, aby Red odważył się delikatnie memłać końcówkę ogona Vivnyan i ogólnie zacząć się z nim boksować. Zupełnie zignorował fakt, że ktoś interesowałby się jego czy losem przyjaciółki. Po prostu chwytał każdą chwilę, która niosła ukojenie.
Anonymous
Gość
Gość

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Czw Cze 23, 2016 8:08 pm
zt Kwatera Raziel'a

Kwatera Raziel'a

___ - A czy mnie ciekawiło cokolwiek poza moim nosem? - odburknęła Razielowi, nadymając policzki. Za chwilę jednak spuściła głowę, z lekkim grymasem na twarzy. - Wiem, że wszechświat jest wspaniały, domyślam się, a ja... a ja jestem skazana jedynie na tą zapyziałą planetę. Chciałabym zobaczyć jak wygląda Ziemia, o której tak wiele dobrego się mówi. Ks... - zacisnęła pięści w złości i niemocy. A kto jej pozwoli wylecieć kiedykolwiek... może gdyby zmieniła lekko swój charakterek na bardziej milszy... nie, skąd. To wtedy Kisa nie byłaby Kisą, tylko jakimś kosmitą-dupolizem.
___ - Znośne, nieznośne, jak ktoś się przypieprzy to ja mu przypieprzę. Już mnie uszy bolą od tych piszczących jędz. Jeszcze jedna i mnie wsadzą do klitki za rozwalenie paru buziek. - po jej wyrazie twarzy można było stwierdzić, że nie rzuca słów na wiatr. Jeśli mówi, że komuś przywali, to na pewno to zrobi. To się tyczy również obietnicy złożonej Red'owi. Jest w stanie ubrudzić sobie sumienie czyjąś krwią i życiem jeśli zbliży się do Red'a, ale tu chodzi o jedną osobę.
Uniosła wzrok na Raziel'a w lekkim zdziwieniu. Jego zawahanie się przy słowie "przyjaciółka" wzbudziło w Kisie dziwne uczucie. Nie, nie jest to zazdrość. Bardziej zaciekawienie się jakim rodzajem "przyjaciółki" jest ta osoba. Z drugiej strony trochę jej ulżyło. Skoro ta druga KI kręcąca się przy Red'zie jest znana saiyanowi, to nie powinno się zdarzyć tam nic strasznego.
___ - Tak, znam. Trenowałam u niego przez te pół roku. - podrapała się w tyle głowy, ale stwierdziła, że zaprowadzi go. W końcu sama chciała tam lecieć od dłuższego czasu, bo się martwi. Wiedziała, że zniknięcie KI to nic innego jak zamiana w kota, ale samo to, że nie czuje... jakoś ją roznosi od środka.
Oboje wstali i udali się w stronę pustkowi, ale tym razem drogą powietrzną. Saiyanka nie chciała już słyszeć tych pisków...

Legowisko Red'a


Wylądowała nieopodal wielkiego zniszczonego statku kosmicznego, wbitego w ziemię. Rozejrzała się po okolicy po czym zaczęła iść w stronę owego wraku. Jej krok był dość szybki, nerwowy, a palce zaciśnięte były w pięści.
W pewnym momencie nagle skręciła, w stronę skał. Minęli trochę jeszcze innych wraków, aż nie dotarli do pewnej dość charakterystycznej skały w kształcie... męskich genitaliów? Młoda wojowniczka podeszła pod nią, przykucnęła, a potem... podniosła wieko pokryte piachem, ujawniając dziurę pod nim. Zajrzała do środka. Jest. Nikt jej nie ukradł. Co takiego? To... smocza czterogwiazdkowa kula. Taka, którą pokazywał jej Red, tylko o wiele większa. Nie krępowała się pokazywać jej przy Raziel'u. Jakoś nie sądziła, by wypaplał to zaraz komuś, a nawet jeśli... kto ośmieli się zbliżyć do legowiska Red'a? To tak jakby prosić o śmierć, dlatego uznała to za kryjówkę idealną.
Będąc spokojną o swój skarb, zakryła go z powrotem tak dobrze jak wcześniej, a następnie skierowała się ponownie w stronę największego rozbitego tu statku. Jej kroki znów stały się takie... nerwowe.
___ - Red! - stanęła przy wejściu do 'domku' demona. Ręce miała położone na biodrach, a minę nie za ciekawą. No już! Tłumacz się Kisie z tego co tu się wyprawia! Co prawda nie widziała żadnego z obecnych tu kotów, ale jakoś podświadomie czuła, że to właśnie tutaj się plączą. Po chwili była już na sto procent pewna. Miauczenie i dziwne hałasy... no pewnie. Wybacz demonie, ale Kisa przybyła zepsuć Ci zabawę. Czyżby to zazdrość w tym wypadku?
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk750/750Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (750/750)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Czw Cze 23, 2016 10:28 pm
z/t z kwatery Raza

Kisa była nawet słodka jak tak wkurzała się na całe otoczenie. W sumie będzie musiał później sprawdzić ilu osobom wybiła zęby podczas jego nieobecności. Będzie też musiał odebrać zakłady. Kisa należała do pewniaków pod pewnymi względami, a jej charakter to jeszcze ułatwiał. W sumie gdyby była mniej wredna i trochę bardziej grzeczna to mogłaby już gdzieś wylecieć. Raziel nie mówił tutaj o karierze przez łóżko, ale o zwykłym byciu miłych. Bez warczenia na każdego trenera i podważania autorytetów. W sumie dziwiło go, że jeszcze nie czyściła kibla szczoteczką do zębów. No, ale to jej fart jak goście nie umieli sobie z nią poradzić. Zażyłość między nią i Redem była interesująca, ale nie wnikał. Najważniejsze, że zabierze go do jego miejsca zamieszkania i będzie mógł sprawdzić co ta dwójka nawyczyniała. Wylecieli z Akademii jak z procy, nie dając tłumom psychopatek nawet szansy na jakąkolwiek reakcję. Udali się wprost na pustynię, a dokładniej w jej bardziej niebezpieczne rejony.
- Całkiem nieźle. – mruknął cicho do siebie Raz, widząc rozbite wraki statków. Zapewne wleciały w przestrzeń kosmiczną Vegety i nie posłuchały rozkazów o natychmiastowe opuszczenie orbity. Potem działa zrobiły swoje i efekt widzieliśmy na powyższym obrazku. Zahne wylądował za Kisą, która zatrzymała się, żeby sprawdzić jakąś rzecz. Była to bardzo ładna rzecz. Nie widział jeszcze takiej nigdzie. Będzie musiał sobie zanotować, żeby w przyszłości zapytać ją o tą kulę. Bo ukrywanie takiej wielkiej kulki, na takim pustkowiu musiało oznaczać, że była ona cenna. Przynajmniej dla Kisy. W końcu dziewczyna skończyła bawić się kulą i ruszyli we właściwe miejsce. Zrozumiał to po tym jak dziewczyna zaczęła drzeć się.
- Red! Vivian! Wyłaźcie do jasnej cholery! Coście znowu zrobili?! – krzyknął Raz zwiększając swoją energię, żeby jego kochana siostrzyczka i jej oraz Kisy pieszczoszek demonek go wyczuli. Co tu się dzieje?


Ostatnio zmieniony przez Raziel dnia Wto Maj 30, 2017 7:33 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Pią Cze 24, 2016 5:05 pm
Zabawa była przednia, choć niezrozumiała. Dwa koty pod wpływem pobudzającego, kociego ziela biegały po starej kajucie jak nakręcone zabawki. Dziwny, ale komiczny był to widok. Vivnyan kręciła się to tu o tam, pędząc aż się kurzyło, ale żadne z nich nie zwracało uwagi na to, że robią niemały raban w legowisku. W jaki sposób w ogóle się bawili? A kto tam wie, Ósemka złapała odrzuconą przez Reda myszkę i memlała chwilę w mordce, wodząc ślepiami za demonem. Przyczaiła się jak dziki lew, czekając na jakiś ruch... Obserwowała czarnego kota, który wskoczył pod stertę tego co zostało z pustynnych robali. Ich pancerze, zeschłe odnóża oraz czaszki tworzyły istny labirynt zaułków oraz kryjówek, i to w sam raz dla istot kociej wielkości. Zastanawiała się czy nie skoczyć tam za nim... Przeniosła ciężar ciała na tył, uniosła ogon i chciała wskoczyć do środka... Gdy cień wyskoczył jak korek z butelki w jej kierunku. Z wrażenia puściła myszkę i wygięła zaskoczona grzbiet. Widząc jak Red przysiada, pacnęła zabawkę w jego stronę energicznie, szary kłaczek pluszu poleciał w stronę młodszego brata. Podskoczyła, balansując przez moment na tylnych łapach, jakby śmiejąc, a gdy kot odbił w jej stronę myszkę, porwała ją w zęby pędząc przed siebie jak szalona. Czarnofutrego miała dosłownie na ogonie, a chcąc go zgubić zanurkowała pod pancerze robali. Tak kluczyła, tak skakała, chcąc czmychnąć Redowi... Że w którymś momencie zakręciło się jej w łebku od tego wszystkiego i wpadli na siebie, rozbijając małą stertę z naturalnych zbroi vegetańskich robaków.
Vivian nigdy nie miała okazji się bawić, nigdy nawet w pierwotnej swojej formie, nie udało się jej grać w ganianego ani nic z tych rzeczy... Była po prostu odludkiem i nigdy też nie miała okazji w taki pozytywny sposób się wyszaleć. Raz, na Ziemi nurkowała w zimnym oceanie i było to dla niej przyjemną, odświeżającą rozrywką... A tak to tylko treningi, czytanie, dokumenty... Trzeba przyznać, że chociaż leciał dziewiętnasty rok jej życia, to gdzieś w kąciku jej duszy, zgniecione pod ciężarem odpowiedzialności oraz zmartwień też tkwiło dziecko. Smarkacz, który teraz właśnie dał o sobie znać. Albo po prostu brakowało jej czegoś, co odciągnęłoby ją od codziennego zestawu myśli o ciemnoszarym zabarwieniu. W każdym razie, gdy już oboje się uspokoili, Vivnyan przycupnęła naprzeciwko Reda na podłodze, łapiąc oddech i czyszcząc łapę. Machnęła ogonem.
- Nie myślałam, nya, że tak szybko... Potrafimy biegać... I to na czterech łapach, mru. - miauknęła jednym tchem i rozejrzała się wokoło.
Narobili bałaganu... Wyschnięte i pogniecione liście kocimiętki leżały jak okiem sięgnąć, oba koty miały niepokojąco wielkie źrenice od kontaktu z zielem. Oj tak, zabawa była przednia. Jasnowłosa kotka przysiadła obok wielkiego pancerza, czyszcząc futerko na barku, gdy poczuła ugryzienie na ogonie. Redowi chyba nie dość było zabawy, bo obrał sobie za gryzak puchaty ogon Vivnyan. Przekręcił się na grzbiet i objął go, a ta pacnęła jego koniuszkiem w nos demona. Uśmiechnęła się po kociemu, zastrzygła uszami i stężała na moment. Choć była zamieniona w zwierzę i nie potrafiła za bardzo kontrolować swojej energii, której zmieniona barwa i słabość maskowały jej jestestwo, to wyczuła inne Ki. Dwie mocy, które przybyły pod legowisko Reda, w dodatku jedna była Vivnyan za dobrze znana. No, szlag by to... Poruszyła ogonem, zapominając, że jest na uwięzi Redowych kłów.
- Co teraz..? - zamiauczała cicho, wycofując się pod najbliższy pancerz by być niewidoczną dla wchodzących do kajuty. Wewnątrz legowiska zrobiło się nagle cicho. Raziel nie przyleciałby tutaj z kimś, komu by choć w jakimś procencie nie ufał, a druga Ki, o dziewczęcym, nerwowym głosie musiała też znać Reda. Także ich niepokój czy interwencja był w pełni uzasadnione. Proszę, proszę, Księciuniu się tutaj pofatygował... Ósemkotka zerknęła na demona, za bardzo nie wiedząc czy powinna się tak pokazać przyrodniemu bratu i nieznajomej dziewczynie. Już czuła te żarty, że zrobi z niej skórzany pokrowiec na scouter. Usiadła schowana pod robalowymi szczątkami, mając baczenie na wszystkie wejścia, skąd mogliby wejść niespodziewani goście. - Red, mam małą prośbę. Posługujesz się telepatią, prawda? Jeśli tutaj wejdą... Przekaż Razielowi, że jak będzie się z Ciebie, albo prędzej ze mnie śmiał, to zrobię mu drugą bliznę na oku, do pary. - mruknęła cicho kotka, delikatnie strosząc grzbiet.
Póki co czekała na to co zadecyduje czarnofutry. Red, jeśli zechce, wyjdzie przed swoją "norę", a wtedy Vivnyan ruszy za nim. Jeśli woli poczekać w środku, aż stojący na zewnątrz wejdą, poczeka tu wraz z demonem. A jeśli wymyśli coś innego... Może liczyć na jej pomoc.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk500/500Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Pią Cze 24, 2016 6:52 pm
Byli mistrzami zabaw, chociaż dopiero po raz pierwszy oboje zażyli dzieciństwa, którego im nie dano. Figle opanowali dosłownie w chwili podrzucania myszką, a ich gonitwy rozpętały piekło dla porządku. Obrócili do góry nogami całą kajutę, i nie było im z tym źle. Wręcz przeciwnie - nie przestawali tego robić, nawet jak ledwie zipali. Miło było widzieć uśmiechniętą Brązowooką, a sam czuł się lekko. Utopia nie trwała długo.
Wpierw dostrzegł niepokój na pyszczku towarzyszki. Zaraz sam zrozumiał, o co biegało i wytężył zmysły. Kroki, szmery ścieranego piasku, coraz wyraźniejsza Ki. Głos pierwszy należał niewątpliwie do Kisy, którą zostawił tymczasowo, by mogła nacieszyć się pozorną wolnością w Akademii. Czyżby martwiła się także o Vivian? A Raziel? Coś go łączyło z Jasnowłosą? Nie wiadomo - z tego co pamiętał, nie usłyszał z jego czy dziewczyny ust, aby byli sobie znani. Czarnowłosa zaś nie kojarzyła Brązowookiej. Ale moment, moment... kiedyś wspominał przy Ogoniastej o wojowniczce, która obecnie siedziała w kocim ciele. Bo z jego powodu? Może to, że zawiodła się na demonie, że wciągnął kogoś we swoje sztuczki z Gato Preto? Nie dowie się, dopóki nie skonfrontuje się z Saiyanami, jednak czy kocica zechce spotkać się z nimi twarzą w pyszczek? Wnet przekonał się, iż wpierw chciałaby ostrzec swego brata, za pośrednictwem Reda. Nie był pewny, czy da radę... lekkie zwątpienie pojawiło się w czerwonych ślepiach kota. Ale spróbuje. Skinął głową. Postara się być łącznikiem między światem dwunożnych, a czworonożnych istot. Przy okazji dowiedział się, że jednak nie są sobie obcy - to jest Raziel i Vivian, skoro kocica podała jego imię po samej barwie Ki. I nie zwracała się do niego po królewsku... Koniec dochodzenia. No dobra, musiał uspokoić ciało i umysł, a to nie jest banalne zadanie w jego wykonaniu. Wpierw namierzyć źródło Ki... jest, znalazł Księcia. Ale jako, że był trochę rozkojarzony, zaadresował te słowa także w stronę Kisy.
>>>Raziel - przekazuję wiadomość od Vivian...<<< zrobił pauzę, aby skupić się bardziej na telepatii >>>...jak będziesz się z niej śmiać... to zrobi Ci drugą bliznę na oku... do pary.<<<
Nawet koncentracja nie pomogła - nie powiedział to tak płynnie jak Jasnosierstna, nie mniej nie przeoczył ani jednego słowa. Jego czarne, obecnie okrągłe źrenice wracały powoli do normalności i zwężały się do ledwie widocznej kreski. Kocimiętka przestała działać, buu. Westchnął cicho i robiąc krok do przodu skręcił mordkę w stronę towarzyszki i zamierając w bezruchu (tylko ogon wolno przeszywał parne powietrze) powiedział po kociemu:
>Musimy się im pokazać... tylko wezmę coś.
Niemrawym krokiem przechodził obok truposzy i gdy wymijał dziesiątego czy jedenastego, przystanął i oderwał łapą kawałek jego pancerza. Robalowi już się nie przyda, a jemu to i owszem. Narzucił sobie kawałek naturalnej zbroi na łebek i ruszył jako pierwszy. Może tym przedmiotem chciał nie tyle siebie uratować, co rozładować napiętą atmosferę? Nie wiadomo jak mocno Kisa i Raziel są rozdrażnieni, lecz im dłużej tutaj zostaną, tym na pewno gniew nie zelżeje i sami wparują do środka. A lepiej, żeby nie zobaczyli tego bajzlu, który nawyczyniały dwa koty.
Zatem pierwszy, jako mięso armatnie wyszedł Red, powoli ku wyjściu. Jak tak szedł, to co jakiś czas zatrzymywał się, by poprawiać prowizoryczny kask. Obawiał się spotkania z Saiyanami, bo przecież do tej pory tylko siebie zamieniał w zwierzę (no dobra, raz także Kisę podczas treningu, i raz kilkadziesiąt małpich wojow... CI SIĘ NIE LICZĄ!) i nie narażał na przykre konsekwencje. Ich głosy były wzburzone, jak i ich aury, chociaż trudno było mu stwierdzić co było tego przyczyną. Oby nie demon. Poprawi ostatni raz hełm i wyłonił się pierwszy z ciemności, przez dłuższy czas widoczne były tylko czerwone ślepia. Czarne umaszczenie robiło swoje. Nieopodal niego, chyba bardziej zawstydzona od młodzieńca, kroczyła kocica o jasnym umaszczeniu sierści. I z wymemlaną końcówką ogona. Wyszedł na pierwszą linię ognia, trochę powłóczając łapkami. Nie z upicia się, co ze zmęczenia i duchoty*. Powietrze parne, to wolał posiedzieć w cieniu i z wolna wachlować się kitką.
>Miau.
Przywitał się na tyle naturalnie, że dopiero po chwili zorientował się, że miauknął, a nie rzekł swojego słynnego "Ole". Ukradkowo spoglądał to na Kisę, która chyba nie tego spodziewała się przywołując kota do siebie. A później na Raziela, którego siostrę (o tym fakcie nie wiedział) przemienił we współrasowca. Usiadł na czarnych czterech literach i wyprostowany silił się na kolejne słowa telepatycznie. Coś mu nie szło. Wiedział jednak, że musi zachować spokój, aby nie wzbudzać podejrzeń. Przecież żadna z przybyłych osób nie wie, dlaczego skrył się w tej postaci. Tylko Vivian... musiałby ją odmienić, żeby ich ostrzegła, ale jego czarne Ki z motyli nie było gotowe do spożytkowania na ten cel. Na wszelki wypadek poprawił raz jeszcze pancerz na głowie i tyle. Eh... przecież to był wypadek, nie chciał przemieniać Blondynki w kota, ale trzeba przyznać, iż radziła sobie doskonale w tym ciele.

* Jak to piszę, topię się w upale...
Anonymous
Gość
Gość

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Pią Cze 24, 2016 8:12 pm
A więc ta druga osoba ma na imię Vivian. Chwila. Kojarzyła skądś to imię. No przecież! Gdy była z Red'em podczas rebelii na obrzeżach miasta, oglądając wszystko z daleka, to ta osoba była jedną z tych walczących. Poznała już Mistica Hikaru, więc pozostało jej tylko zapoznać jeszcze niejakiego... Kuro? Chyba tak się nazywała trzecia osoba wspomniana przez demona. O ile pamięta, walczyła wtedy z Raziel'em...
___ - A więc to z nią się wtedy lałeś... - mruknęła pod nosem, mając oczy otworzone beztrosko, szeroko, tak jakby wtedy widziała lepiej w ciemnościach. No i tak też było. Od czasu łyknięcia tej dziwnej fiolki, pół roku temu, jej wzrok i nie tylko on uległ mocnemu polepszeniu. Teraz żadne ciemności nie są jej straszne.
W końcu, z cienia zaczęły wyłaniać się dwa stworzonka. Jeden, dobrze już Kisie znany, a drugi... niezbyt. Jednakże młoda wojowniczka od razu wiedziała co tu się odegrało.
Parsknęła, zakryła usta ręką, próbując się jakoś powstrzymać od wybuchu śmiechu. Oparła się drugą ręką o ściankę tego 'budynku', uspokajając się. Przypomniała sobie akcję gdy to ją demon przypadkowo zamienił w sierściucha, a potem nie wiedział jak ten czar odczynić. Straciła tak kilka dobrych godzin, nie mogąc ogarnąć swojego małego ciała. W dodatku, miała jeszcze przed oczami widok takiego kociaka walczącego z porypanym Raziel'em na śmierć i życie. No boski widok, szkoda, że nie może się nim podzielić z resztą.
W końcu jednak uspokoiła się. Otarła kąciki oczu z niewielkich kropelek łez i zwróciła się do Red'a.
___ - Martw... byłam ciekawa jak sobie radzisz. Dobrze, że znów nie jesteś... - taki. Kto miał wiedzieć o co chodzi, ten wie. Spojrzała wtedy na Vivian - To pewnie Twoja zasługa. Dzięki, chyba... - naburmuszyła się jednak mówiąc te słowa. Nie chodzi o sam fakt, że wielka Kisa postanowiła komuś podziękować za coś, lecz znów poczuła jakąś jakby zazdrość. Gdyby Red mógł, z pewnością by się teraz uśmiechał - to dobrze, ale zarówno też źle, bo to nie jej zasługa! Była na siebie wściekła. Na Red'a też. Na wszystkich. Płońcie.
___ - To skoro wiem, że jest okej... Raziel, będę czekać na zewnątrz. - mruknęła po czym odwróciła się na pięcie by odejść kilkanaście kroków dalej. Usiadła w cieniu statku i rysowała palcem szlaczki po piasku.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk750/750Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (750/750)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Pią Cze 24, 2016 10:11 pm
Cała ta sytuacja nie podobała mu się za bardzo. Najpierw to całe zniknięcie energii Vivian i Reda, a teraz te wielkie tajemnice. Naprawdę przestawało mu się to wszystko podobać. Całe szczęście, że nauczył się kontrolować i bardziej ogarnął swoje zapędy, bo pół roku temu pewnie by już wparował do środka w poszukiwaniu demona i swojej siostruni. Teraz zaś tylko grzecznie stał i darł mordę jak Koszarowy. Przynajmniej osoby znajdujące się w pobliżu wiedziały, że Księciunio ma zdrowe płuca i spokojnie może trenować nowe pokolenia wojowników. Tudzież krzyczeć, żeby mu przyniosły kolejny kieliszek wina i szybciej wachlowały.
- Z nią. Jak się będziesz zachowywać to pomogę ci osiągnąć taki poziom i nauczę kilku sztuczek. Walka z silnymi przeciwnikami pomaga określić swój poziom. – rzucił Zahne do Kisy. Czekał na jakiś odzew ze strony swojej siostry i Reda. Nikt jednak nie odpowiadał. Zupełnie jakby zapomnieli języka w gębie. Jednakże zamiast tego usłyszał głos Reda w swojej głowie. Telepatia. Kolejna rzecz, która była na jego liście do opanowania. Przydatna rzecz, tylko dlaczego demon zwraca się do niego w taki sposób i dlaczego miałby się śmiać? No i te groźby z drapaniem po oku. Jak te jej kryształki go nie poharatały to raczej nie da tego zrobić paznokciami.
Czekał chwilę i kiedy Kisa parsnkęła śmiechem to spojrzał na nią zdziwiony. Jednakże szybko zrozumiał o co chodzi. Red i Vivian stali się kotami. Łatwo rozpoznał, które to które po kolorze sierści. Zaczął cicho rechotać z tego faktu, ale szybko się opanował. No gdyby tylko miał ze sobą aparat. Mama by się rozpłynęła, albo zatłukła Reda. Jedno z dwojga.
- Słodko. Jakby miał scouter to bym ci cyknął fotkę, albo nakręcił film. – rzekł Zahne i ruszył w stronę zwierzaków. Schylił się i podniósł delikatnie jasną kotkę, która była jego młodszą siostrą. A już myślał, że nic go nie zaskoczy. Najwidoczniej ich rodzinka przyciągała durne wydarzenia.
- Ładnaś. Chcesz chrupka? – zapytał Zahne uśmiechając się, ale ciche miauknięcie i próba podrapania chyba stanowiły odpowiedź negatywną. – No już dobra. Nie będę.
Uśmiechnął się lekko i zaczął głaskać Vivian, a nawet podrapał ją za uszami. Może ją sobie weźmie do pokoju jako zwierzaka? Ostatecznie jednak odłożył siostrę z powrotem na dół. Coś w jej spojrzeniu mówiło, żeby nie przeginał.
- A tej co? – mruknął cicho Raziel, komentując zachowanie swojej podopiecznej, która wyglądała na…zazdrosną? To coś nowego. Kisa nie darła się i nie krzyczała? Rzucił okiem na nią i zrobiło mu się jej żal. Wyglądała teraz na taką samotną.
– Czasami nie rozumiem dziewczyn. – westchnął i spojrzał na dwójkę kotów. – No dobra. Co wyście nawyczyniali i jak to odkręcić. Zapewne bycie kotem to super zabawa, ale raczej nie zostaniecie nimi na zawsze. Tak?
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Pią Cze 24, 2016 10:55 pm
Niespodziewanie, zaraz po tym jak następca tronu Vegety zabrał głos, coś w powietrzu się zmieniło... Jakby stało się cięższe dla płuc do wdychania i filtrowania z tlenu, choć słońce paliło na skwarki, to po karkach zebranych mógł przejść zimny dreszcz. Zerwał się nagle chłodniejszy, porywczy wiatr, który upiornie zahuczał podrywając krwawoczerwony piasek w powietrze. Raptem kilka metrów od nich uformowała się trąba powietrza, wirująca wściekle i swoimi kolejnymi obrotami uwalniając podmuchy wiatru ostre jak brzytwy. Dziwaczny był to fenomen, bo choć na Vegecie obce nie były trąby powietrzne i burze piaskowe, to nie pojawiały się one tak z nagła i nie pozostawały nieruchome, ani też... Nie rozsiewały negatywnych wibracji jakiejś wyjątkowo złowieszczej aury. Aury, która zapłonęła pośród unoszonego piasku nagle purpurowo-szkarłatnym płomieniem, niemal jak przy spalaniu litu. Zza języków ognia wyjrzała para złotych ślepi o pionowych źrenicach, swoim spojrzeniem palące niczym dwie kule żaru...
Wiatr uspokoił się równie gwałtownie jak zerwał, piasek, teraz już w postaci karminowego szkła opadł na podłoże, ujawniając postać, do której należało złowieszcze spojrzenie...
Surprise!:
Demoniczny jegomość o charakterystycznej bliźnie w postaci krzyża na prawie całej twarzy dzisiaj akurat... Nieco odbiegł swoim ubiorem od jego zwyczajowego stylu.
Miast swojej zbroi i królewskiego płaszcza miał na sobie strój godzien raczej poprzedniego Króla Demonów. Na stopach przywdziane czarne, skórzane sandały, bordowe spodenki do kolan, czerwono-biała hawajska, rozpięta koszula, czarne okulary przeciwsłoneczne o karmazynowych szkiełkach nasunięte na czoło i oparte o rogi, jak i słomkowy kapelusz mogły sugerować, że to zwykły turysta, niemniej... Wielkie skórzaste, zwinięte skrzydła wystające przez dziury na plecach koszuli i długi gadzi ogon zakończony grotem, podobnie jak otwarta butelka whisky w jednej dłoni o pazurzastych palcach nie pozostawiał złudzeń, choć mógł pozostawiać zdziwienie. Dlaczego on ubrał się tak i co tutaj robił...?
-Tu akurat ja mogę pomóc... - głos jegomościa był głęboki i szorstki, dosyć nieprzyjemny dla ucha, podobnie jak jego oddech był nieprzyjemny dla nosa od przesycenia alkoholami z górnej półki.
Co zamierzał zrobić?

OOC:
Witajcie...
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Nie Cze 26, 2016 7:04 pm
- Dziękuję Ci Red. - zamruczała Vivnyan, widząc, że demon spełnił jej prośbę a wymagała ona więcej wysiłku niż podejrzewała. Mogła mieć tylko nadzieję, że za bardzo przyjaciela nie zmęczyła, a Księciunio się jakoś zachowa, ale kto go wie... W razie czego, pazury ma ostre. Przyglądała się bacznie czarnemu kotu, jego źrenice zwęziły się ponownie do pionowych igieł na czerwonym tle. Chyba wszystko w porządku, acz trochę zaniepokoiło ją jego odejście. Ósemkotka zamyśliła się na moment gdy zniknął wewnątrz kajuty, poruszając leniwie ogonem. Co kot mógł jeszcze ze sobą zabrać? Zabawkę? Nie, bo po co... Efekt kocimiętki rozmył się jakoś, gdy oboje myśleli o konfrontacji z osobami na zewnątrz. Kotka przeszła kawałek miękko stawiając łapy, przystając tuż przed otworem na zewnątrz i odwróciła łebek szukając Reda wzrokiem. Wrócił, a jakże, uzbrojony w śliczny hełm z pancerza robala pustynnego. Jasnowłosa zamrugała ze zdziwieniem, widząc za duży przedmiot kołyszący się na ciemnym łebku demona. Na co mu to..? Ah, zrozumiała i miała ochotę zganić Reda. Jeśli Raziel miałby do niego jakieś pretensje, Vivnyan zrobi sobie z jego łydek drapaczki. A co do drugiej Ki, wyjaśni w razie wątpliwości, że to był wypadek. Ktokolwiek na demona głos podniesie, będzie miał z nią do czynienia.
Wyszli, Ósemkotka kawałek za Redem, który dzielnie postanowił jako pierwszy zmierzyć się z ciekawskimi spojrzeniami. Czuła się trochę skrępowana swoją sytuacją, a najbardziej reakcją przyrodniego brata, bo nie, nie było mowy by o tym zapomniał. Do końca życia będzie jej wypominał, że porosła sierścią i miauczała. Słońce co prawda wisiało już nisko, ale było dalej gorąco, pustynne powietrze dawało się we znaki nawet teraz. Oba koty przycupnęły w cieniu, demon przywitał się cicho, zaś ona patrzyła bacznie, to na Raziela to na nieznaną jej drobną Saiyankę. Dziewczyna musiała być demonowi znana, ale tak ją rozbawił widok dwóch kotów, że nie mogła przez dobry moment złapać tchu. Do tego Księciunio rechotał jak żaba potraktowana helem. Patrzcie go, jakby sierściucha w życiu nie widział. Vivnyan pokręciła łebkiem i objęła ogonem łapki, siedząc na stygnącym piasku. No, zaraz się zacznie... Przynajmniej dobrze, że czarnowłosa znała tak dobrze Reda, by wiedzieć co się stało. Wyglądało na to, że mogła być świadkiem czegoś podobnego i może halfka nie była pierwszą osobą, którą zamienił w futrzaka... A kto wie? Podziękowała jej, co nasuwała kolejne podejrzenia, że zna się z Redem lepiej... I może coś jeszcze..?
- Mrrru? - mruknęła pytająco kotka, słysząc jej nieco naburmuszony ton. Nie udało się jej zastanawiać dalej nad poczynaniem Sayianki, bo Raziel schylił się i podniósł Vivnyan z piasku. Łypnęła na niego brązowymi oczami, gdy oparła łapki o jego ramię i pomachała ogonem. O Kami, brat zawsze był bodajże o głowę większy, a teraz to wyglądał jak olbrzym... Zmrużyła powieki i posłała mu dobrze znane spojrzenie, gdy wspomniał o zdjęciu. I jeszcze chrupki... Dlaczego wiedziała, że tak się to skończy? Teraz zamiast wspólnych wypadów na whisky będą wypady "na mleko". Miauknęła nie i próbowała pacnąć go łapą w głowę, ale w tej postacie kończyny miała o wiele za krótkie. Księciunio zrozumiał przekaz i przestał żartować. Cieszyła się w duchu, że nikt w żaden sposób nie zganił Reda za to co się stało. Gdy znów będzie sobą, trzeba będzie poszukać czegoś co pomoże demonowi w kontrolowaniu głodu krwi... Tylko co..? Gdy tak myślała, nieświadomie poruszyła uszami i mruczała od drapania za nimi. Dopiero po chwili zreflektowała się co robi i pokręciła energicznie głową, łypiąc na Natto i przecierając łapą mordkę. Odstawił ją na ziemie, gdzie mogła przeciągnąć łapy i usiąść obok Reda. Z każdą chwilą coraz bardziej zachowywała się jako kot... Jeszcze trochę a zacznie ocierać się o nogi, domagając drapania pod brodą...
Czarnowłosa odeszła na bok, wyraźnie nie w sosie, co zauważył nawet Raziel. Jej energia też wydawała się nieswoja, jakby była rozdrażniona... Dwoma kotami? Nie, coś innego się za tym kryło, ale Ósemkotka nie znała dziewczyny na tyle by coś podejrzewać, a gdybanie bez podstaw źle się kończy. Miauknęła tylko cicho i otarła mordką o ramię Reda chcąc dodać mu pewności siebie. W końcu nic takiego się nie działo. Łebkiem zdjęła mu z głowy hełm.
- No, nie potrzebujesz tego. - machnęła ogonem, w namiastce kociego uśmiechu i uniosła oczy na kolosalnego (w tejże chwili) Raziela. Pokręciła głową, dając znać, że na zawsze w tej formie nie zostaną, ale przekazać, że muszą poczekać aż Red nabierze sił, nie potrafiła. Też nie chciała wywierać presji na demonie, że od razu ma ją odczarowywać - jej się nic nie stanie jak posiedzi trochę w futrze, a nie chce go bardziej męczyć. Przyszło jej przez myśl, że może uda się jej na piasku napisać coś łapami, lecz w tej samej chwili zrobiło się nagle chłodniej. Na Vegecie. Chłodniej. Niesłychane, lecz atomosfera oziębiła się nieznanym chłodem czy też raczej... Znanym..? Zimno podobne do strachu powodowało gęsią skórkę, dreszcz przebiegł po karku. Vivnyan przypadła do ziemi, gdy dosłownie znikąd pojawiła się trąba powietrzna niosąca ze sobą tumany czerwonego piasku, miotając na wszystkie strony strugami wiatru. Silniejszy powiew porwałby koty jak zbłąkane dziecięce latawce. Kotka ośmieliła się otworzyć ślepia by ujrzeć jak wśród piachu błyszczą gorące jęzory ognia i choć była kotem, wyczuła dobrze niezapomnianą energię... Palącą Ki o blasku zimnego ognia. Spotkała ją już, na Ziemi, w dżungli, może wcale nie tak dawno temu... Futro aż zjeżyło się jej na grzbiecie, syknęła, gdy przez przypadek brązowe oczy napotkały złote spojrzenie demona.
Gdy wszystko ustało otrzepała się z piasku, unosząc wzrok na stojącego wśród spalonego piasku Rukeia. Kropka w kropkę wyglądał tak samo jak podczas jej wizyty na błękitnym globie, nie licząc wakacyjnego wdzianka. Pamiętała go w długim płaszczu i z zapięciem w kształcie czaszki na pasku, a tutaj... Ubrany w luźną koszulkę i letnie spodenki wyglądał jakby obrał sobie Vegetę na cel wycieczki. Gdyby nie rogi oraz inne demoniczne przymioty, nie wspominając o mrożącej w krew w żyłach Ki, wyglądałby zwyczajnie... Choć nie, to ten typ, któremu z oczu zawsze spoziera szaleństwo. Co gorsza... Tylko ona go znała. Być może Red w jakiś sposób spotkał się z tym demonem, za to ani Raziel ani czarnowłosa, na pewno nie. Nie wiedzą z kim mają do czynienia, a ona im nie przekaże, bo słyszą tylko miauczenie... Szlag by to. Rukei był niebezpieczny. Potrafił w przypływie kaprysu zniszczyć pół dżungli albo witał się rozcinając kobiecie policzek. Sam fakt, że zamierzał pozbawić Chepriego duszy, która, jeśli dobrze zrozumiała jego słowa, była połówką jego własnej... Czasem nie dawał jej spać po nocach. Energia czerwnowłosego tkwiła niezmieniona na Ziemi, także nic mu demon nie zrobił. A przynajmniej miała taką nadzieję. Za to co on robił tutaj, na Vegecie, w tej właśnie chwili?
Zaraz... Czy on nie zasugerował przed chwilą pomocy?
Nie czekając na reakcję innych jasnowłosa kotka syknęła ostrzegawczo do Raziela i Reda, zrobiła szybko kilka kroków, zatrzymując się z dwa metry przed obecnymi, jakby oddzielając ich od rogatego. Wlepiła w niego brązowe oczy i niby polujący, dziki kot, zaczęła się przechadzać się w prostej linii, nie spuszczając z niego wzroku. Krążyła tak z opuszczonymi uszami i zjeżoną gdzieniegdzie sierścią, dając niewerbalnie znak, że przy tym osobniku trzeba trzymać się na baczności. Za dobrze pamiętała jego powitanie w dżungli... A potem propozycje, od których piekły ją policzki ze wzburzenia i speszenia. I jeszcze mrugał do niej, mówiąc, że "propozycja" aktualna... Tym razem zamiast Changelinga, Raziel przeszkodziłby mu w "umizgach", ale... Skoro Chepri jest na Ziemi, to po co tu demona? Pamiętała jak groził Ziemianinowi, że jeśli nie odda swojej duszy to coś jej zrobi. Czyżby chciałby się w jakiś sposób nią posłużyć, jako przynętą albo haczykiem? Czy za dużo myśli? Musiała być ostrożna, a czuła oprócz niepokoju coś w rodzaju posmaku zniesmaczenia. Pacnęła piasek energicznie ogonem i przysiadła na wprost Rukeia. Z jakiegoś powodu nie obawiała się wysunąć przed szereg i mierzyć z nim spojrzeniem. Brąz kontra złoto.
- Pozer. - prychnęła głośno, odnosząc się do przedstawienia jakie zrobił i rozpiętej koszuli. Wzrok prześlizgnął się na moment na butelkę whisky w jego ręku. - W dodatku pijany, zioniesz alkoholem niezgorzej niż zwykli menele. Chepriego tutaj nie ma i dobrze o tym wiesz. Twojej pomocy nie potrzebuję, Red sobie poradzi. Sio. - Rukei raczej nie zrozumie jej miauknięć, ale prychnięcia i stalowe spojrzenie są wystarczająco wymowne.
Dwa koty i dwóch Saiyan kontra demon aspirujący do bycia Królem Demonów.
Będzie się działo.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk500/500Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Nie Cze 26, 2016 8:30 pm
No niby nie potrzebował hełmu, ale ostrożności nigdy za wiele. Zresztą nie czytał w myślach przybyłych, także dodatkowe zabezpieczenie mogło okazać się pomocne. Ale mina Kisy, w zasadzie jej wybuchowy śmiech sprawił, że i tak skulił się nieco w sobie. Trudno stwierdzić było, czy to z nerwów czy z radości, dopiero jej słowa uspokoiły atmosferę. Przechylił odrobinę głowę na bok, gdy dziewczyna oznajmiła, że przyszła go odwiedzić po to, czy sobie radzi. I czy aby przypadkiem nie rzuca się na innych z żądzą w oczach. W zasadzie był o mały włos, aby tak zrobił w przypadku Halfki, jakoś szczęście go nie opuściło. Skinął wolno głową, ale bał się spojrzeć prosto w oczy Czarnowłosej, tak jakby nie chcąc jej zawieść. Bo co, jeśli potrafiłaby wyczytać z jego ślepi to, że tak naprawdę wciągając czarem Vivian uciekał przed potworem, którym był?
Raziel z kolei bardziej przejmował się losem koleżanki, być może dlatego, iż był z nią jakoś bliżej zaznajomiony. Red i Raziel nie byli przyjaciółmi, ot - znajomymi. Książę przecież nie będzie zniżać się do poziomu demona, który sam nie pchał się do miasta Vegety. Także nie było ciężko znaleźć w każdej innej osobie sprzymierzeńca, zwłaszcza ktoś tak wpływowy jak on. Po prostu nie złączyły się ich losy, bo każdy miał inne sprawy na głowie. Zatem, jak on bawił się i droczył się mimo ostrzeżenia z Vivian, to robił za tłumacza, lecz bardzo zdawkowo. Zmęczenie coraz bardziej odbijało się na jego pyszczku, ale ożywił się, gdy Kisa odeszła na bok. Może nie czuła się pewnie przy osobach, które jakoś dogadują się ze sobą? Wszak była samotniczką, nie tylko z wyboru. Jej przeszłość odbiła na niej piętno. Dlatego ze wzajemnością otarł się o bok Vivian, przekazując niewerbalnie, że dziękował za wsparcie, i zostawił na moment potajemne rodzeństwo na rzec Kisy. Mogła się dziwić, gdy kocur nagle trącił nosem jej stopę i wpatrzył się w jej ciemne jak węgle oczy. Zamruczał cicho, lecz nawet na miauczenie nie miał sił. Musiał oszczędzać się, żeby odczarować Halfkę z wpływów mocy. No i siebie przy okazji, jednak czy warto?
Już miał wrócić do Vivian, ale cofnął się zza Kisę, kiedy w powietrzu zawirowało od nieznośnie zimnej, ciężkiej aury. Demon! Cholera, jeszcze tego brakowało! Jakaś agresja przemknęła przez jego umysł i koci grzbiet. Jego legowisko... jego sacrum zostało naruszone. Jakby ktoś sprofanował świątynię ku czci Reda najgorszymi uczynkami. Już nawet tutaj sięgnęły wpływy innych demonów? Nie, nie pozwoli, aby ktoś odebrał mu ostatnią przystań, nawet jeśli nie jest zbyt okazała. Tu też chodziło o coś więcej niż o terytorium. Red nie ufał innym demonom, od kiedy arcydemon Dragot wprowadził go w stan wiecznego głodu krwi. Wcześniej jeszcze Baska dwa razy wykorzystał jego naiwne intencje i zrobił z niego narzędzie zła. Aż uleciało spod łap demona kilka czarnych motyli, gdyż mroczna energia domagała się zwrotu pierwotnego ciała, aby skutecznie dać do zrozumienia intruzowi, że nie jest tu mile widziany. Głód nie był jego sprzymierzeńcem, lecz Kisa, Vivian i Raziel tak. To przykre i mało chwalebne, lecz musiał na chwilę obecną zasłaniać się ich osobami, bo wbrew zapewnieniom Brązowookiej lub przypuszczeniom Kisy - nie radzi sobie. Wbił czerwone ślepia w sylwetkę jegomościa, którego nie znał, a którego Ki starał się oswoić na przyszłość. Tylko czy będzie mu to potrzebne na przyszłość, czy wszystko zakończy się tu, między gruzowiskami statków kosmicznych?
A gdyby tak... napić się krwi nieznajomego?
Oblizał kiełki na samą tę myśl, lecz musiał szybko oprzytomnieć, nie znał możliwości przybysza, ani jego intencji. Pomoc... nie wierzył w bezinteresowną pomoc. Na pewno koszt tejże usługi byłby spory, tylko na czym polegałaby ta pomocna dłoń? Tylko o odmienienie Vivian? Sam byłby w stanie to zrobić, tylko potrzebuje czasu i najlepiej jakiegoś pożywienia, ale nie znał substytutu posoki. Za to musiał mieć się na baczności, nie bez powodu Halfka wyszła naprzeciw i ostrzegła obecnych. Nie ruszył się z miejsca, to jest tuż obok Kisy, która będąc tak blisko mogła usłyszeć ciche dyszenie kotka. I jego miękkie futro ocierające się o jej nogę. Bo zrobił dwa małe kroki do przodu, lecz sam nie wiedział, jak w takim stanie byłby zdolny do przegonienia demona. Już nie mówiąc o definitywnym odczepieniu się od niego i od jego znajomych. Źle mu z oczu patrzyło, i do tego uprzedzenie Reda miały swój skutek w nieufności. Mimo wszystko odezwał się krótko, telepatycznie, ale tak by wszyscy usłyszeli:
>>>Mów dalej, byle krótko i na temat.<<<
Wysunął pazurki i nie odrywał oczu od współrasowca, którego szczerze powiedziawszy nigdy wcześniej nie poznał, chociaż mając taki tupet mógł przypuszczać, że jest silny. Nie widział powodu, by od razu rzucać się w wir walki, chociaż najprawdopodobniej jego oferta będzie na tyle absurdalna, że jedynym sposobem na pozbycie się intruza będzie pobicie go. Przynajmniej do nieprzytomności. Mieli przewagę liczebną, lecz czy warto od razu narażać wszystkich? Jakby tylko mógł okiełznać swój głód... a przecież nie poprosi nikogo o pozwolenie, żeby wgryzł się w ich ciała i sączył posokę. Zresztą, po pierwsze dostałby po łbie od Kisy (to dla niej głodował próbując pozbyć się w ten sposób chęci na krew), po drugie nie wiadomo czy pomogłoby mu przetrwać kolejne godziny. Dni. Tygodnie. Eh. Najgorsze, że z myśleniem u niego średnio, zwłaszcza jak wyraźnie Vivnyan dał znać, że ów jegomość jest pozerem, a jej najeżona sierść ostrzegała przed intruzem. Mały kłębek lodowatej pary ulotnił się z pyszczka Reda, prawie tak mroźny jak aura demona ze skrzydłami. Skrzydełka. Porcja krwi. Krew...
Anonymous
Gość
Gość

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Czw Cze 30, 2016 2:32 pm
Nie sądziła, że ktokolwiek za nią pójdzie. Nawet w sumie tego nie chciała. Wpatrywała się teraz w piasek, po którym rysowała kawałkiem badyla. Dlaczego w sumie strzela focha? Skoro Red lepiej czuje się w towarzystwie Vivian, to niech z nią siedzi, Kisa nie musi się narzucać, może trenować sama. O treningi chodzi, bankowo. Przecież o nic więcej. Jest saiyanem, w jej głowie nie kręci się nic innego prócz żarcia i treningu.  Tsy.
Kątem oka dostrzegła ruch, więc zwróciła tam głowę.  Ku jej zdziwieniu był to demon we własnej osobie, ale dziewczyna tylko odwróciła głowę i zasłoniła oczy  bujną grzywką. Najwyraźniej nie miała ochoty na towarzystwo. Najchętniej teraz by się położyła spać po wcześniejszym zjedzeniu jakiegoś pysznego dania, najedzenia się do syta.
- Jest okej. - skłamała, łamiąc trzymanego patyka w pół.  Podniosła się i odeszła na bok, w czasie gdy reszta gawędziła sobie razem. Wtem zebrał się chłodny wiatr, od razu dający Kisie do zrozumienia, że coś jest nie tak.  Najeżyła się jej sierść na ogonie, zadrżała. Podobnego uczucia doznała, kiedy pierwszy raz zobaczyła Red'a w jego prawdziwej formie. Zawróciła swoje kroki w tamtą stronę. Znów był przy niej koci demon, ciężko sycząc, drżąc? Red? Drży? Przed tą dziwną mocą?
Czarnowłosa zmrużyła lekko oczy, przyglądając się nowej, nieznajomej sylwetce. Twarz z deka ludzka, a cielsko przypominało raczej samego diabła, a w szczególności skrzydła, rogi oraz szpony. Trochę był mniej straszny przez... to co na sobie nosił. Co, na plażę się wybrał?
- Jezioro tam, ale Vegeta to słabe miejsce na wakacje... - powiedziała z nutą złośliwości w swoim głosie, wskazując północ.  Oczywiście wiedziała, że ten jegomość jest od niej znacznie silniejszy, że może umrzeć przez swój niewyparzony jęzor, ale... Kisa to Kisa. Nie byłaby sobą, gdyby nie chciała komuś przypiec.  Jak do tej pory obyło się bez złamanych kończyn. Jak-do-tej-pory.
Rozstawiła lekko nogi, a dłonie zacisnęła w pięści. Przesunęła nogą małego kota za siebie, dając mu znać, że go obroni. Głupia jest, ale co poradzić.

OOC
Trening start
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk750/750Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (750/750)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Pią Lip 01, 2016 7:15 pm
Patrzył na te dwa koty w nadziei, że powiedzą mu jak ma im pomóc. Jeśli Red cierpi na niedostatek energii to można łatwo temu zaradzić. Jeśli jednak za tą słodką przemianą kryje się coś innego, to może być o wiele trudniej. W sumie jego siostra nawet w formie blond kota potrafiła być dość anty. Choć jej mruczenie i ruszanie uszami w rytm drapania było nawet słodkie. Naprawdę żałował, że nie ma aparatu, gdyż walnąłby sobie zdjęcie Vivian w kociej formie na lodówce. Codziennie rano poprawiało, by mu humor, a jego siostrę przy każdej wizycie doprowadzało do furii. Równocześnie musiałby sobie załatwić sporą ilość odbitek, gdyż znając blond koteczka to szybko by zrywała te zdjęcia. No, ale wróćmy do aktualnej sytuacji, która krótko mówiąc zrobiła się dziwna. W pewnej chwili zerwał się dość silny wiatr, który szybko uformował trąbę powietrzną. Niby nie było w tym nic złego, gdyby nie fakt, że pojawiła się znikąd i emanowała cholernie złowrogą i ciężką energią. Raziel poczuł ciarki na plecach, a to było już coś naprawdę niedobrego. Ktokolwiek lub cokolwiek to było, to nie miało dobrych zamiarów. Równocześnie zauważył, że Red i Vivian spięli się, a ich energie choć kiepsko wyczuwalne napięły się. Zupełnie jakby oczekiwali jakiegoś niebezpieczeństwa. W końcu piasek opadł, a wiatr ucichł, równocześnie ich oczom ukazując personę, której na pewno się nie spodziewali. Gość wyglądał komicznie w tym stroju wakacyjnym, jednakże jego szpony, rogi, gęba, skrzydła oraz aura mówiły, że nie należy go lekceważyć. Coś w tym kolesiu aż krzyczało, że jest kimś kto nie boi się urwać głowy z nudów. To na bank nie był ktoś na poziomie Reda czy tego błazna Dragota. To był ktoś kogo można nazwać demonicznym Zellem. Mrok i zło emanowały z niego i było to doskonale wyczuwalne. On zaś nie starał się nawet tego kryć. Zupełnie jakby wiedział, że nie dadzą mu rady. Ta pewność siebie mogła przerażać. No, ale Raz nie byłby sobą, gdyby dał się przestraszyć pierwszemu lepszemu łachmycie. Ten Chepriuś nie robił na nim wrażenia, to ten błazen też nie. To jego planeta.
- Fajnie, ale kim ty kurwa jesteś? – rzucił Zahne i uśmiechnął się pod nosem słysząc pocisk od Kisy. Kątek oka dostrzegł jak dwa koty wyszły przed nich. Vivian i Red wyglądali, jakby chcieli pokazać, żeby uważać na tego kolesia. No, ale to się jeszcze zobaczy. Może być mocny tylko w gębie.
- Dokładnie. Mów co wiesz i leć na swoje wakacje. – rzekł Raziel robiąc krok do przodu i stając obok Kisy. W tym stanie Vivian i Red nie nadawali się do jakiejkolwiek walki. Spojrzał na Vi i rzucił jej spojrzenie, które mówiło, że jak zrobi się gorąco to ma zwiewać. Nie pomoże mu myśl, że musiałby podczas walki z tym gościem uważać na siostrę. Raziel założył ręce na torsie i spojrzał ponownie na kolesia. Atmosfera zaczynała robić się napięta.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Pią Lip 01, 2016 10:36 pm
Jegomość:

Mając dogodną chwilę, Demon rozejrzał się i przyjrzał uważnie całej zgrai z bliska. Choć miał dobry wzrok, to wcześniej był zbyt daleko. Dwa koty. Jeden czarny o demonicznie krwistych oczach, zdecydowanie jeden z jego współrasowców, dało się to wyczuć nawet jeśli nie uwalniał energii, ale to już pewna nabyta umiejętność. Drugi, blond, o brązowych oczach, jak wiedział, to nowa postać znanej mu... bardzo dobrze już Halfki...
Idąc dalej, nieco niższy od niego, dosyć dobrze zbudowany saiyański księciunio, patrzący na niego typowo, nietypowego koloru oczami. Od razu uznał, że się nie polubią. Rozumiał w tym Chepri'ego, ich charaktery po prostu nie były stworzone do porozumienia. Na koniec, nieco w oddali, drobna Saiyanka, wyczuwalnie czymś zdołowana. Wrócił wzrokiem na mężczyznę.
-A temu Karzełkowi to co zrobiłeś? - rzucił do Raziela. -I się nie migaj, że to nie ty, bo palantów wyczuwam z odległości większych, niż obecny zasięg mojego oddechu - dodał, jakby ignorując pytanie.
-A co do aktualnej sprawy... Oh, skąd takie ostre słowa? Przyznaje, że byłem trochę... Natarczywy ostatnim razem, ale zrozumiałem swoje błędy i zamierzam się poprawić. Wiem, że go tu nie ma, jak widać jestem tu na wakacjach, lubię łowić wielkie robaki pustynne. Nie masz się czego obawiać Vivian, czy może... Vivnyan - zwrócił się do blond kotki.
-Wystarczy, że ona wie kim jestem, najwyżej wam powie kiedy tylko... No właśnie, bo po to tu jestem. Mag ze mnie żaden w zasadzie, ale tego typu sztuczki potrafię anulować... Zazwyczaj... Ale spokojnie, mam bardzo wysoki procent skuteczności - dopowiedział po chwil.
Odłożył butelkę na piasek i uniósł ręce przed siebie, te zaś zaczęły promieniować energią w postaci białej poświaty.
-Choć muszę przyznać, że wyglądasz bardzo uroczo Vivnyan, ciekawe jak by na to zareagował nasz wspólny znajomy? Acz, on woli Cię w normalnej postaci, nawet bardzo... No i muszę wam pogratulować tak... namiętnego pożegnania, nim odleciał. Poszło wam bardzo dobrze, jak na pierwszy raz - uśmiechnął się zaczepnie w kierunku blond kotki.
-Oh...? - zmarszczył brwi, spojrzał na czarnego kota i wyciągnął w jego kierunku dłoń, jakby chciał go zachęcić, ale zamiast tego telekinezą przyciągnął go do siebie i ostrożnie wziął na ramiona, niczym zawodowy hodowca kotów.
-Jesteś głodny, co? - zapytał Reda. -Masz, napij się - to powiedziawszy ugryzł się w przedramię, wydatne kły przebiły skórę, zaczęła spod niej wypływać niebieska krew. - Nie jestem taki jak mój brat, dbam o swoich... - uśmiechnął się złowieszczo, choć w jego oczach dało się dojrzeć... troskę.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Wto Lip 12, 2016 2:15 pm
W tej trudnej sytuacji obecni za bardzo nie mieli wyczucia... Grając na nerwach Króla Demonów...  Sama nie wiedziała czego może się spodziewać od tak podejrzanego jegomościa. O tyle co Red zachował dystans i trzeźwą głowę, to dwójka Saiyan ogładą się nie pochwaliła. Nie żeby miano od nich czegoś takiego wymagać - to małpy, a w końcu sama Vivnyan nazwała Rukeia pijakiem, menelem i pozerem... Tss. Jakoś nie wydawało się jej to niewłaściwie, demona darzyła mieszaniną uprzedzenia, niechęci i podejrzliwości. Nigdy nie wiedziała czego się po nim spodziewać, a widziała go tylko drugi raz na oczy. Jej nastroszone futro i prychnięcia w pełni zaalarmowały zgromadzonych, ale mimo to nikt jakoś sobie do serca nie wziął tego ostrzeżenia. Pamiętała jak podpalił dżunglę i zmasakrował tam Changelinga, pół na pół dla rozrywki i w połowie by wywabić Chepriego. A to, że jest na Vegecie... Źle się zapowiada. Czuła jak Raziel spojrzał na nią badawczo, zapewne zastanawiając się co zrobi z dwoma kotami gdyby zrobiło się niebezpiecznie. Jak Rukei zaatakuje..? Eh, gdyby tylko była w swojej starszej formie, mogłaby zrobić coś więcej niż tylko szczerzyć kły ostrzegawczo. Nie cierpiała bezradności.
No, no, no... Jeśli w jakiś sposób Chepri faktycznie jest połówką duszy Rukeia, to trzeba przyznać, że obaj stosunek do Raziela mają ten sam. Jak ogień i lód, dosłownie, jedno spojrzenie i zapałali do siebie silnym uczuciem awersji. Księciunio jednak nie doświadczył łaskawie więcej uwagi ze strony demona, który przeniósł spojrzenie na kotkę. Vivnynan poruszyła uszami i zmrużyła oczy. Oho, czyżby Rukei rozumiał jej miauknięcia..? Nie przejęła się tym zbytnio, ani tym, że pieszczotliwie zdrobnił jej imię. Na pewno nie odpuścił Chepriemu, ale chłopak w tej chwili był na Ziemi, względnie bezpieczny, skoro rogaty, piekielny jegomość pojawił się tutaj. Zaszczycając swoją smolistą aurą pustynie Vegety... Szczerze wątpiła, czy zamierzał się poprawić, niemal chciała palnąć, że znów jest natarczywy. I nie dowierzała, gdy mówił, że zamierza jej pomóc. Nawet gdyby odmieniłby ją w halfkę, Vivnyan spodziewała się w tym jakiegoś haczyka, drugiego dna, w rodzaju, jeśli nie czegoś groźnego, to uprzykrzającego życie. Poza tym, już powiedziała jasno - wie, że Red sobie z tym poradzi, wystarczy, że chwilę odpocznie. Jeśli to jedyny powód, dla którego Rukei tu zawitał, to może już zabierać wędkę i łowić robaki na kolację.
- Wysoki procent, to masz alkoholu we krwi. - prychnęła cicho. Widząc jak demon zbiera energię, oparła ciężar ciała na przednich łapach, nachylając się jak kotka gotowa do skoku i syknęła. - Powiedziałam, nie chcę Twojej pomocy...
Uroczo..? Oh, ciekawe czy nadal będzie wyglądać uroczo podczas wydrapywania Rukeiowi oczu... Zmrużyła brązowe oczy o wąskich źrenicach, nie dając zbić się z pantałyku komentarzem o tym co powiedziałby Chepri na jej widok. Jednak następne słowa... Wolałby ją w normalnej postaci, co oczywiste... Zaraz... Namiętne pożegnanie... Dopiero po kilku sekundach dotarło do niej o czym mówił. Skąd do licha... On o t-tym wie? Vivnyan usiadła na piasku patrząc spod łba podejrzliwym i zdumionym wzrokiem na demona. Czuła, jak robi się jej gorąco ze speszenia, a pod sierścią na mordce skóra jest czerwona jak niebo Vegety. W normalnej postaci twarz by jej płonęła rumieńcem jak nigdy dotąd. Skąd ten powsinoga wiedział coś takiego... Chepri mu powiedział..? I na wszystkich bogów i nie bogów we wszechświecie, czy musiał to wypalić akurat przy Razielu? Vivnyan położyła nieco uszy po sobie, ale nie zawstydzona, tylko nieco zirytowana. Prychnęła.
- Phi. Zazdrosny? - pazury wysunęły się z czterech jasnych łap. - Ciebie żadna kobieta nie zaprosi do łóżka. Poza tym, skąd o tym wiesz..? Żadne z nas by Ci nie powiedziało, dlatego zakładam, że to Twoja, czarna magia.
No to się porobiło... Palnął to przy Redzie, przy Razielu i owej Saiyance, która na pierwszy rzut oka była w gorącej wodzie kąpana. Nie dość, że peszyła ją myśl o tym, że ktoś coś takiego wie... To coś czuła, że brat przyrodni zrobi jej potem pogadankę wychowawczą, jakby miała dziesięć lat i wciąż myślała, że w łóżku można tylko spać.
- Zostaw go! - nie miała jednak więcej czasu myśleć nad tym w jakiej sytuacji postawił ją Rukei... Bo Red nagle pofrunął w jego stronę, jakby podniesiony niewidzialną dłonią telekinezy. Demon posadził sobie czarnego kota na ramionach i poczęstował swoją niebieska krwią... W tej chwili Vivnyan martwiła się tylko o przyjaciela. Zamiana w kota była ucieczką przed okrutnym głodem krwi, który nie dawał mu spokoju w jego pierwotnej formie, ale mącił i koci umysł żądzą spożycia czerwonej cieczy... A teraz, choć i to demoniczna posoka o niespotykanej barwie, to nikt nie wiedział jak Red się zachowa. Czy nasycony uspokoi się? Czy wywoła to w nim jeszcze gorsze bestialskie pragnienie? Vivnyan zakręciła się niespokojnie, łypnęła na parę Saiyan, nie wiedząc co zrobić. Co jeśli cały ten czas, odciągając Reda od krwi odcinali go faktycznie od czegoś, co mogło go uspokoić i wyciszyć? A jeśli po krwi Rukeia jeszcze bardziej oszaleje, nie wspominając o tym, że jego posoka śmierdzi whisky? Vivnyan postawiła grzbiet i na kocich łapach dała susa w stronę demona, chcąc zareagować jakoś, cokolwiek miało się stać.

OOC
Przepraszam was za tę zwłokę, ale trochę za dużo rzeczy ponad moje siły się ostatnio działo.
Anonymous
Gość
Gość

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Wto Lip 12, 2016 8:22 pm
Bla bla bla. W gadaniu to ten bydlak śmierdziel  był dobry, ale pewnie tylko w tym. Chociaż mocno zanudzał, więc i w tym kulała jego umiejetność.
Odezwałasię w niej mała luka, niedociągnięcie ze strony naukowów, gdy ją tworzono. Serce. Zaczęło dziwnie kołatać, bić tak, jakby miało zaraz wyrwać się z piersi dziewczyny, prosto na demona w fikuśnym ubranku. Obraz przed jej oczami dziwnie pociemniał, jednakże po pokręceniu głową, wszystko wróciło do normy, a po jej chwilowym złym stanie, pozostał tylko ciężki oddech. Kisa nie była świadoma pewnej rzeczy.
Była... tamta Kisa... nie była w pełni saiyanem. Tamten twór mógł się zwać bardziej Bio-Androidem, gdyż posiadał on również mieszankę genów demona. To dość skomplikowana sprawa. Tamta Kisa była bardzo blisko spokrewniona z demonicą o imieniu June, a ona zaś uchodziła za córkę Braski... a Braska... był bratem tego tutaj. Jakby to było jeszcze mało pokręcone to w jako, że ona jest po prostu KLONEM tamtego klona to również drzemie w niej coś z June, ale głęboko uśpione, jednakże czasami to ją napędza. Tak jak teraz. Po tym dziwnym  uczuciu gniew w Kisie wzmocnił się. Ledwo utrzymywała się w tej pozycji, jakiej była, pilnowała się, by mu nie przyłożyć. Nie miała pojęcia skąd ta chęć oraz swędzenie pięści.
Nie rozumiała wymiany zdań, między demonem, a kotką Vivian. Najwyraźniej się znali doość dobrze, a naewet posiadali wspólnego znajomego. To cholera mogliby iść gdzieś na ubocze, a nie normalnych trzymać w stresie i napięciu!
Porwanie Red'a, oraz zaproponowanie mu własnej krwi  przelało czarę goryczy oraz zagotowało krew w saiyance. Zacisnęła zęby, pięści, wbiła stopy w podłoże pod nią.  
___ - NO NIE. - powiedziała głośno, rozkładając ręce. - To ja tu się produkuję...... a chuj... - nie miała w tym momencie ochoty na gadanie. Już to samo mówiła przy Xalanthcie. Jej praca, próby utrzymania Red'a z daleka  od krwi tak łatwo niszczone?! O nie.
Pozwoliła sobie od razu rzucić się na jegomościa z pełną mocą, przemianiając się w super saiyanina, bo zapewne pieszczenie się nic by tutaj nie dało. Bez wątpienia był bardzo potężny, ale to nie zniechęciło młodej wojowniczki. Zawsze się pchała tam, gdzie jej nie chciano, tam, gdzie jej nie było wolno.
Teraz, jej celem było dorwanie demona oraz odzyskanie Red'a, nim ten zdąży posmakować niebieskiej krwi. W ręku przygotowała już sobie kilka galaktycznych obręczy, kóre miały za zadanie uwiązać przeciwnika na choćby sekundkę, wtedy, chwyciłaby kota i uciekła kawałek dalej. Tylko, czy się jej plan powiedzie tak jak by tego chciała? Świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że chomiczek rzuca się na tygrysa, ale co począć. Klapsy od Raziel'a zbierze potem.

OOC
Dodam rano.
Tak jak pisałam Red, wtryniam się w kolejkę ze znanego powodu.


Ostatnio zmieniony przez Kisa dnia Sob Lip 16, 2016 12:43 am, w całości zmieniany 1 raz
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk500/500Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Wto Lip 12, 2016 9:34 pm
Czyżby Kisa nie chciała zdradzać, co ją trapiło? Jeśli tak, w sumie nie odbiegała od swojego zwyczajowego zachowania, z pewnym wyjątkiem. Skrywała wzrok przed demonem za kurtyną grzywki, i odeszła na bok. Nie dlatego, by zrobić na złość demonowi, lecz coś innego było na rzeczy. Czarny kocur usiadł ostrożnie na zadku jak na stosie igieł i nie odrywał spojrzenia od oddalającej się Saiyanki. Mógł tylko podejrzewać, o co chodziło. Pewności nie miał żadnej, a gnębić wyraźnie niezadowolonej dziewczyny nie miał zamiaru. Jeszcze oberwałoby mu się rykoszetem, a niestety warunki nie sprzyjały dalszemu zagłębianiu się w śledztwo nad sprawą Kisy.
Wrócił tylko na kilka chwil do dyskusji Raziela z Vivnyan jako tłumacz przysięgły z kociego języka, chociaż i bez słów rozumieli się dobrze. Wystarczyło spojrzeć na ten duet by wiedzieć, że znają się nie od dziś. Kim byli dla siebie? Eh, sporo zagadek jak na jeden dzień, który jeszcze się nie skończył, i jeszcze nabierze mroczniejszego wyrazu. A to za sprawą nieznajomego dla trzech czwartych obecnych wojowników. Z dialogu między skrzydlatym demonem w hawajskiej koszuli a Jasnosierstną wnioskował, iż widzą się przynajmniej po raz drugi, a pierwsze spotkanie obyło się w towarzystwie kogoś innego. Może i był wycieńczony, lecz skrępowanie ukryte w prychaniu Halfki zdało się potwierdzać, że chodziło tutaj o kogoś, w kim Vivian się zakochała. Demon ich przyłapał na pożegnaniu i ośmielał się krępować dziewczynę w obecności innych. Red i tak nie za wiele rozumiał, jeśli chodziło o tego typu materię. Nawet jak Xalanth wyłożył mu na ten temat wykład z praktyką; nawet jak Kuro i April nie ukrywali swoich uczuć; jak June z miłości tęskniła za Reito, jak Kaede próbowała na przykładzie ludzi pokazać na czym polega... nie pojmował. Może wtedy lepiej zrozumiałby speszenie się wojowniczki, a tak to tylko mrugnął dwukrotnie ślepiami i cicho westchnął. Przez chwilę nawet zapomniał, że co innego było celem pojawienia się jegomościa.
Schowany za nogą Kisy zdawał się coraz mniej kontaktować ze światem zewnętrznym, a górne powieki chciały utulić krwiste oczy kota, niczym dwie kołderki. Najchętniej pospałby sobie trochę, jednak okoliczności nie sprzyjały drzemce. Niestety względny spokój został szybko zmącony, i mało świadomy Red został wciągnięty z bezpiecznego schronu w ręce współrasowca. Nim tam wylądował, w locie przyszpilił się pazurkami do nogawki Saiyanki, ale potargał je tylko i już był w objęciach innego demona. Mimo zagrożenia ruchy kociaka były niemrawe, w zasadzie żadne, jakby był tylko maskotką. Chyba właśnie brak żywotności Reda przykuł uwagę przybysza, który wziął go pod swoje błoniaste skrzydła i tam przygotował mu niespodziankę. Błysk kłów i wgryzienie się w rękę sprawiło, iż czarny futrzak otworzył z wolna powieki, aż przybrały wyraz przerażenia zmieszany z ekscytacją. Po skórze toczyła się z wolna błękitna krew, od której nie mógł oderwać oczu, a tylko parę centymetrów dzieliło jego pyszczek od posoki. Ciało kotka zaczynało drżeć, oddech stawał się szybki i płytki, a myśli z tych skupionych na wojownikach i ich dobru skierowały się gwałtownie ku instynktowi drapieżcy. Dosłownie w ułamku sekundy, nawet jak oponował... głód był za silny, nerwy zszargane, i krew na wierzchu przesłoniło wszystke powody, dla których powziął głodówkę. Źrenice zwęziły się do ledwie widocznych kresek, i już miał wetknąć całą mordkę do kałuży gęstej cieczy, tylko... no właśnie?
Saiyanka nie wytrzymała i wkroczyła do akcji - między dwa demony. Rodzą się od razu pytania: czy Kisa była szybsza i ubiegła nieznanego demona? Czy udało się jej zbiec z kociakiem? A co z Razielem i Vivnyan? Oni nadal byli blisko Skrzydlatego, zbyt blisko. Jak potoczy się dalsza akcja? Na te pytania nie odpowie Red, bo już sam zapach i widok krwi odjął mu racjonalne myślenie. Na tyle, że próba werbalnej komunikacji z którejkolwiek strony spełźnie na niczym.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk750/750Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (750/750)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Sro Lip 13, 2016 10:29 pm
Ten koleś w kilka sekund wskoczył na sam szczyt listy, osób których Raziel nie lubił. Oczywiście rudego łachmyty nie przeskoczył, ale blisko był. Jednakże to co różniło tego kolesia, a śliniącego się do jego siostry rudzielca to aura. O ile ten Chepri irytował Raziela, to ten demon sprawiał, że się go obawiał. Jego postawa i ton na to nie wskazywały, jednak aura nie kłamała. Ten koleś jeśli nie był czystym złem, to był tego naprawdę blisko. Dlatego też Zahne traktował z nieufnością każde słowo, które wypowiedział. A to, że jego natura Saiyanina lekko dała znać o sobie to nie jego problem. To jest Vegeta. Ich planeta. Niech się dostosowuje, jak się zjawia przed jej mieszkańcami i gościem.
- Nie twoja sprawa. I nie zmieniaj tematu, jak ktoś ci grzecznie zadaje pytanie. Po za tym w dalszym ciągu się nie przedstawiłeś. Mamusia nie zdołała cię tego nauczyć? – powiedział Saiyanin, ale szybko został zlany. Ten koleś chyba liczył na to, że Raziel się popłacze. Nie tędy droga rogaty przyjacielu.
- Co do oddechu to może stań trochę dalej, bo wali jak z gorzelni. – powiedział jeszcze Zahne. Następnie zaś zaczął słuchać, równocześnie kontrolując sytuację i skanując najbliższą okolicę. Zdziwił się lekko czując energię tego demona, któremu spuścił łomot. Koleś znajdował się w wiosce Kuro. Super. Jeszcze jego by tu brakowało, jeśli by doszło do jakiejś potyczki. Demon zaczął kombinować naprawdę dziwnie, zaś napojenie krwią Reda chyba przegięło pałę goryczy u Kisy. Dziewczyna wyglądała, jakby zaraz miała wykopać gościa na orbitę.
- Kisa uspokój się. – powiedział chłodno Zahne. Atak na tego kolesia równałby się samobójstwu i nawet ona powinna to wiedzieć. Jeśli umie wyczuć Ki, to niech do cholery zrobi z tego użytek, tak samo jak ze swojego mózgu. Ten koleś na kilometr śmierdział czymś złym, a postawa Vi i Reda tylko to potwierdzały. Zahne nie miał zamiaru wdawać się walkę, kiedy Vivian i Red byli w formie kotów. To ich ograniczało. Jednakże dziewczyna chyba nie miała zamiaru słuchać swojego przełożonego. Zahne też wszedł na poziom Super Saiyanina z nadzieją, że zdoła złapać Kisę za koszulkę, zanim rzuci się na tego gościa. Jednakże ten ruch, chyba z góry będzie skazany na porażkę. Mentalnie książę przygotowywał się do całkiem sporego rozlewu krwi. No, ale to są uroki Vegety. Ani chwili spokoju.

OOC:
SSJ on
Próba złapania Kisy
Trening Start
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Czw Lip 14, 2016 12:54 am
Leciałem na dość niskiej wysokości aby uniknąć wykrycia. Ale po tym co tam wyczuwam, to nikt nie powinien mnie dojrzeć. Ki jest dokładnie ukryta. Ta cała sytuacja bardzo mnie zaintrygowała, i podekscytowała. Sam fakt iż jest tam mój znajomy jest zachęcający, a wyczuwałem tam więcej osób. Całkiem możliwe że tam w tej chwili jest dwóch Super Saiyanów. Żałowałem że nie spędzę reszty dnia z Saią, to że ją polubiłem nie było niczym odkrywczym. Możliwe że nawet... e nie sądzę. Możliwe że dostanę tam niezły wpierdziel. Ale to w sumie też mnie ekscytowało. Przypominało mi to lot po pustyni Ziemskiej. Byli tam Frost i Rikimaru. Rozryczałem się wtedy... cóż byłem wtedy inną istotą. Bardziej szlachetną. Głupszą, bardziej naiwną i słabą. Teraz jestem kimś innym. Nie jestem jeszcze tak silny jak chcę. Ale dam radę o siebie zadbać. Wielokrotnie już dawałem sobie radę z przeżyciem konfrontacji z wielokrotnie silniejszym przeciwnikiem. Nie tak łatwo mnie dobić. Cytując pewną fajną piosenkę, Nie możesz mnie zabić, bo już jestem wewnątrz Ciebie.

W końcu. Widzę światełka w oddali. Szkoda ze nie wziąłem swojego płaszcza, ładniej bym się zaprezentował. Ale i tak dam sobie radę. Obniżyłem wysokość tak szybko jak mogłem by uniknąć wykrycia. Kurde, to się nazywa kozacka miejscówka. Takie cmentarzysko statków prezentowało się ładnie. Jednak i tak wolę swoją wioskę. Ciemniej. Mroczniej. I bardziej swojsko. Tutaj jest gorąco i jasno. Wolę czarno białe klimaty. Niemniej z tej pozycji czołgającej się mogłem już więcej wywnioskować z tego co tu się dzieje. Raziel naprawdę tu jest, to mogę potwierdzić. Ukryłem się za jednym z wraków wystarczająco blisko bym mógł się przyjrzeć ale na tyle by nie było mnie widać. Tam był... Red? Tak. Poznaje tego kocura. Był tam jeszcze jeden, i gdybym miał strzelać to bym powiedział że przypomina Vivian. Ale nie mam pojęcia czy też się zmieniła. I na tym etapie przechodzimy do osób które widzę pierwszy raz. Była tam czarnowłosa Saiyanka. Wygląda na ...młodą. Całkiem niebrzydka w sumie. Choć z Sai'ą ciężko konkurować. Wyglądała na srogo wkur**oną. Czyżby znała się z Razem? Może też jest spokrewniona, kto wie. Zgubiłem się w tym wszystkim. Ich drzewo genealogiczne jest pogmacwane jak moje życie.

I był on. To jego wyczuwałem. Ubrany jak menel, z oddechem również jak menel, tylko włosy i skrzydła miał całkiem fajne. *Też chciałbym takie mieć* pomyślałem.  Jego energia była niesamowita. Gdyby tylko się teraz bili a ja mógłbym wyczerpanego jegomościa wchłonąć. Ale by było zabawnie. Na razie wolałem się nie mieszać gdyż działo się tutaj dosyć dynamicznie. Gdybym tam wylądował to mógłbym oberwać. Dlatego najlepiej zatrzymam się na razie w ukryciu i poobserwuje. I pośmieje się ze wszystkich. hihi. hie hie hie. O kur*a tutaj nie ma co się śmiać. Czy ten typ właśnie nakarmił Reda.... Co za skur... Czarnowłosa wyczerpała temat. Choć ja bym dodał parę bluzgów więcej. Wbiła przemianę w złotego wojownika, aż wrak za którym się chowałem się zatrząsł. I w tym momencie czas zwolnił. Ona wystartowała. Kotka przypominająca Ósemkę też. Raziel ruszył by ją zatrzymać. Red był naćpany jak na w sylwestra. I teraz w mojej głowie pojawiło się pytanie. Czy reagować, i jeśli tak to w jaki sposób. Mogłem albo zaatakować tego typka który wydaje się niezłym sukinsynem, razem z resztą lub też zatrzymać ich. W końcu mogą zostać zranieni i sam Raziel który z tego co się orientuje raczej wie co to rozsądek, próbuję zatrzymać tą dziewczynę od ataku. Miałem krótki dylemat, w końcu teraz sekunda może zadecydować o wszystkim, a każda decyzja będzie miała swoje konsekwencje. Włącznie z tą o nie podjęciu żadnej.

Raziel z tego co widziałem mógł nie zdążyć chwycić dziewczyny zanim ta doleci do tego demona. Postanowiłem że... pomogę mu. Włożyłem trochę energii w technikę telekinezy. Wystawiłem rękę przed siebie niejako celując w niego, po czym zdecydowanym mocnym ruchem dokonałem pchnięcia. nie chciałem go uderzyć energią kiaiho bo nic by z tego nie wyszło. Miast tego sprawiłem że bardzo szybko osiągnął on przyśpieszenie sprawiając że jego szanse złapania dziewczyny powinny być znacznie większe. Niejako dodałem mu boosta. Z pewnością poczuje on że ktoś nim poruszył jednak nie powinno go to rozkojarzyć i powinien wykorzystać ten fakt by zapobiec nieszczęściu w postaci poważnego dostania w mordę przez dziewczynę. Ta to się nie potrafi widocznie kontrolować. Wybuchowa dziewczyna? Okaże się czy to będzie początek wspaniałej znajomości. Jak na obecną chwilę zostaję w ukryciu. Choć jestem przekonany że używając tego ruchu dałem znać temu demonowi że jestem w pobliżu. Dopiero gdy ta gwałtowna akcja przemocy się rozwinie ukaże się. Nie ma sensu się z kimś kulturalnie witać gdy ten cie nie posłucha. Mam nadzieję że osiągnę cel, i jako iż podjąłem decyzję przychylną Razielowi - ciekawiło mnie jak na to zareaguje. Hihi.

OOC:
Używam telekinezy w celu popchnięcia Raziela ku Kisie by ten mógł ją złapać. Innymi słowy pomagam Razielowi w jego akcji. Pozostaję w ukryciu ( oraz ukrywam swoją KI techniką KI Feeling) jednak dałem znak swojej obecności w pobliżu. Pozdrawiam wszystkich tu obecnych Very Happy
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Pią Lip 15, 2016 11:38 pm
Oh...?
Sytuacja nabrała... Nieco poważniejszego... Tonu...
Wszystko wskazywało na to, że tej małej Saiyance zależało na demonicznym kocie o krwistym spojrzeniu i głodzie. Co więcej, zważywszy na jej reakcję wywołaną smakowitą propozycją demonicznego władcy, to bardzo jej się nie pasowała żądza posoki u towarzysza.
Interesujące, aż wpełzł na jego twarz lekki uśmiech. A więc ona chciała zmienić nawyk demona, który bezsprzecznie leżał w jego naturze. Nie podlegało żadnej wątpliwości, że Rukei'owi się to ani trochę nie podoba.
Bo co? Bo jak demon potrzebuje czasami wyssać nieco energii życiowej, to od razu go to czyni gorszym? Małpom nikt nie dyktuje warunków życia, to niech demonom też nikt tego nie robi. Jego pożal się Kaioshinom brat przez cały okres swoich rządów praktycznie nie ruszył palcem by zrobić porządek z istotami chaosu, by jakkolwiek pokazać swoim poddanym, że jest dla nich miejsce w tym wszechświecie, zaszył się na galaktycznym zadupiu i myślał, że wszystko jest dobrze. Mylił się. Właśnie dlatego Rukei wziął sprawy w swoje ręce. To jeszcze nie był ten czas na zmiany, ale przygotowania już ruszyły, tryby machiny poszły w ruch...

Gdy tylko Kisa rzuciła się na niego, nie zareagował, nie mrugnął, nawet patrzył konkretnie na nią. Nie jednak dlatego, że nie uważał jej za zagrożenie, nic z tych rzeczy. Miała w jego opinii całkiem przyzwoity poziom mocy jak na taką kruszynę. Ale o to w tych chodziło, w pewnym sensie blefował, udając, że go to nie rusza. Wiedział, że tak może stworzyć wrażenie wyższości i przewagi jeszcze mocniejsze, niż sam roztaczał. Niczym cień, który rzucony na ścianę stawał się o wiele straszniejszy niż obiekt, który go rzuca. Jej tak nie przestraszył, brawura wzięła górę... Ale nie u jej kompanów, zwłaszcza Księciunia. Ruszył za młodą momentalnie, chcąc ją złapać nim demon roztrzaska jej czaszkę jak owoc rzucony na beton.

Dosyć niespodziewanie do towarzystwa dołączyła kolejna osoba, kolejny demon. Całkiem nieźle zaplanował swoje wejście, ale swoją małą pomocą zostawił trochę zbyt dużą lukę by demoniczny król nie zauważył jednego ze swoich. Choć, gdyby nie jego pomoc, to Razielowi mogłoby się nie udać dorwać Saiyanki.
Całe widowisko, które się przed momentem rozegrało uznał za, całkiem ciekawe, niemniej...
Żarty się skończyły.
Do tej pory niemal niewzruszony bordowowłosy w jednej chwili otoczył się swoją aurą z karminowych i szkarłatnych płomieni, z której się po kilku sekundach wyłonił w swoim zwyczajowym stroju (jak na obrazku kilka postów wyżej). Demoniczny kot pozostawał tak jak przedtem na jego ramieniu, z pyszczkiem obok podwiniętego rękawa, by miał dostęp do krwi.
-Skoroś chłopaczku taki chętny wiedzieć kim jestem, to nie mogę sobie odmówić przyjemności przedstawienia się...
I wtedy też, zupełnie jak przy pojawieniu się demona, wiatr nabrał w gwałtowności a powietrze w ciężarze, czerwień piasku i nieba Vegety jakby pobladła a atmosfera ochłodziła nieco.
-Jam jest Władca Banitów, Siewca Strachu, Król Cieni, Dewastator, Czarny Smok, Cesarz Demonów, Rukei... Miło mi was poznać... -powiedział z łagodnym, acz upiornym uśmiechem, przy okazji szyderczo kłaniając się w pas.
Choć lubił stwarzać różne pozory, to w tej kwestii nie miał już zamiaru owijać w bawełnę. Chciał by wszystkie globy tej galaktyki znały jego imię i srały w gacie na samą myśl o tym, że może wpaść z wizytą kiedy ma na to ochotę.
-Oh, i poprzednie wcielenie kochanka Vivian - dodał po chwili, jakby nigdy nic.
Już czuł to zażenowanie i konsternację Vivnyan, które zaraz miało nastąpić. Nie przejmował się tym co się stanie teraz, w końcu to nie jego problem.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Nie Lip 17, 2016 5:17 pm
Czemu to działo się tak szybko..? Kocie oczy niewprawione do obserwowania wojowników zobaczyły tylko nagle podrywające się dwie sylwetki. Drobne ciałko pokryte jasną sierścią nie miało tej siły i refleksu jaką szczyciła się halfka, także i percepcja była zwyczajna, kocia. Zobaczyła szybki ruch i... Saiyanka rzuciła się w tak jak Vivnyan w stronę demona i widać było, że żadna z nich nie ma konkretnego planu - w tym, że czarnowłosa miała dwie nogi, dwie ręcę i więcej szans by coś zdziałać niż kotka na czterech łapach. Rozpęd uderzył w nią powiewem wiatru. Tuż za dziewczyną błysnęło złoto i Raziel zareagował instynktownie, rzucając się by ją powstrzymać. Wszedł na pierwszy stopień Super Saiyana, a to znaczyło, że jest gotowy do zaciętej walki. Fala energii jaką posłała jego aura uderzyła w Ósemkotkę, która przekoziołkowała w bok, zasypana piachem. Cóż, można powiedzieć, że została na chwilę zapomniana przez wszystkich w tej napiętej atmosferze. Gramoląc się i otrzepując z czerwonego pyłu ujrzała tylko jak Raziel złapał dziewczynę, podczas gdy Red siedział jak siedział na ramieniu Rukeia. No nie ładnie.
Położyła uszy na płasko, przeskakując pomiędzy nogami Saiyan, podchodząc bliżej do demona, aż przystanęła z dwa metry od niego. Czuła wyraźnie mocny zapach siarki i spalenizny pociągniętej smołą. Nos jej cierpł też od nuty whisky, którą opróżnił Rukei nim się tu znalazł oraz od woni niebieskiej krwi. A Red był jak najbliżej tego kręcącego zapachu... Musiał wykazywać się w tejże chwili żelaznymi nerwami, że jeszcze nie zanurzył czarnej mordki w nęcącej posoce... Jednak w każdej chwili coraz bardziej jego wola walki mogła topnieć, zwłaszcza, że pierwsza próba odbicia czarnego kota zakończyła się niepowodzeniem. Hm... Zaraz, wśród żaru pustyni czuła coś jeszcze, cień znajomego zapachu..? Również zalatującego gęstym mrokiem, ale nie potrafiła ustalić źródła. W tej chwili ważniejsze było co innego. Parsknęła cicho, oddzielając Rukeia od Saiyan i wlepiając czujne oczy to w niego to w Reda. Miała pewne wyrzuty sumienia i rozterkę, która co raz do niej wracała - czy robią dobrze, odsuwając Czerwonookiego od krwi? Może najedzony znajdzie ukojenie, albo, czego się obawiała, wprost przeciwnie. Red zrobi co zechce, ale...
Kolejny puls ognistej, siarczystej aury odepchnął Vivnyan. Miała tego serdecznie dość, że zapadła się w piach po brzuch i odjechała pół metra w tył, by Rukei mógł tylko zaszpanować barwą Ki. W tej postaci była za lekka i każdy powiew stanowił nie lada wyzwanie... Ale mniejsza o to, bo oto demon zmienił garderobę, pokazując się tak jak go zapamiętała po ich pierwszym i nie ostatnim spotkaniu. Brr... Nastroszyła sierść na grzbiecie, otrzepując się i syknęła cicho w jego kierunku. Może i nie powinna tak zachowywać się wobec Rukeia by go nie prowokować, ale... W dziwny sposób mogła powiedzieć, że to nie jest rzecz, która by go rozzłościła. Prędzej Raziel albo Saiyanką walną czymś co go zirytuje, w przypadku Vivnyan przypominał oto raczej odbijanie dogryzień... Nie tak jak docinała sobie z Razielem, ale też podobnie acz na zupełnie innym poziomie. No i Rukei nie grał fair...
- Pozer. - powtórzyła, gdy zaczął wymieniać swoje wydumane tytuły...
Cesarz Demonów? Czy on aby nie aspirował do bycia królem? Jeśli dobrze pamiętała to co mówił w dżungli, to jego brat był mistrzem Chepriego i nie pałali do siebie sympatią. Wcześniej wspomniał, że nie jest "jak swój brat"... Jednak ani razu nie usłyszała niczego, co wyjaśniłoby jakieś te relacji... W każdym razie Rukei wygryzł poprzednika, skoro zwał się teraz Cesarzem. I nie omieszkał odkryć przy tym rąbka tajemnicy o byciu poprzednim wcieleniem Chepriego... Które żyje w tym samym czasie i ostrzy sobie pazury na jego duszę, co nie daje Vivian spać po nocach. Przynajmniej tego nie wypaplał. A co do kochanka... Już o tym wspomniał wcześniej. Zniecierpliwiona machnęła ogonem, posyłając mu nieprzyjemne spojrzenie. Trudno będzie zareagować w takiej sytuacji...
Anonymous
Gość
Gość

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Nie Lip 17, 2016 6:46 pm
Kisa uspokój się.

Usłyszała za plecami, ale nie w myśl było jej się teraz uspokajać. Jedyne czego teraz chciała, to uratować czerwonookiego demona w kocim ciele. No, ale nie wszystko niestety musiało iść po jej myśli. Nie. Nic nie poszło po jej myśli. Jej przełożony rzucił się zaraz za nią i chwycił za ubranie. Pociągnąwszy do siebie, skutecznie unieruchomił, mocno ściskając. Szarpała się i rzucała, ale nie mogła nawet ruszyć rękoma, a nogi miała w powietrzu - że też musi być taka niska, do cholery!
___ - Puszczaj mnie...! - krzyczała, ale na darmo. Postanowiła jakoś inaczej to rozegrać.
___ - Dla mnie możesz być Cesarzem Starych Skarpetek Własnej Babci, Królem Wychodka, czy nawet Czarnym Bydlakiem Śmierdzielem, ale ja i tak mam to w dupie. Na tej planecie jesteś obcym robakiem. Widocznie masz do pogadania z tym żółtym kotem tutaj, więc do jasnej cholery idź sobie z tym sierściuchem na boczek i tam pogadajcie, a Red'a zostaw w spokoju, żulu cholerny! Skoro to sprawa między wami to nie mieszajcie w to innych.  - zacisnęła zęby, ale nie na sobie, tylko na ręce Raziel'a, która ją trzymała, po czym podskoczyła do tyłu, by zdzielić go dodatkowo w podbródek głową. Tym sposobem udało się jej odskoczyć na bok - I nie kuś go krwią, bo to nie jest dla niego dobre! To tak jak alkoholikowi dać alkohol! - wrzasnęła. Trzęsła się. Nie ze strachu, o nie. Prędzej ze wściekłości oraz niemożności. Nie mogła w tej sytuacji nic robić, poza samym gadaniem, to jest irytujące! Gdyby tylko była silniejsza... gdyby tylko miała ciut więcej mocy, mogłaby pokazać temu frajerowi gdzie demony zimują, wykurzyć go, a Red'a schować tak, by go nikt nie znalazł.
I tu zaczął się ERROR w głowie Kisy.
Zaczęła oddychać głośno, nierównomiernie. Serce znów zaczęło walić jak popieprzone, adrenalina widocznie dziewczynie skoczyła. Zacisnęła pięści, napięła wszystkie mięśnie, tak jakby miała za chwilę wybuchnąć. Wyładowania elektryczne objęły jej drobne ciało. Podniosła wściekły, ale trochę pusty wzrok na Rukei'a. Było w tym coś demonicznego, coś mu znajomego. Podobny wzrok miewał nie raz poprzedni król demonów. Złote włosy saiyanki poruszały się jeszcze bardziej w górę. Wszystko wyglądało tak, jakby miała zaraz wściec się na tyle mocno, by osiągnąć drugi poziom super saiyanina, ale... to nie to. To nie była taka złość, która by jej to umożliwiła.
Zaczęła się uspokajać, aż w końcu...
___ - W takim razie choćby nie wiem co się działo, nie ruszę teraz nawet palcem. Możecie wszyscy ginąć, mam to gdzieś. - splunęła na bok po czym odwróciła się plecami do towarzystwa, krzyżując ręce pod piersiami. - Tsy... - podniosła wzrok na teren dalej. Na horyzoncie widziała dziwny, szary kamień. To dobry pomysł by teraz iść w jego stronę i na nim usiąść. Niech tu się dzieje co chce.

OOC
Drag, jak chcesz to tym szarym kamieniem możesz być Ty, jak nie to nie. Twój wybór, ja tylko proponuję jakiś rozwój fabuły.

Koniec Treningu
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 9tkhzk500/500Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Left_bar_bleue0/0Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Nie Lip 17, 2016 7:56 pm
Dwa światy - demonów i Saiyan - zdecydowały się na starcie, na który wynik nie będzie trzeba długo czekać. Trudno rzec, gdzie leży prawda, gdy jest się demonem, lecz i przez dłuższy czas pragnęło się bardziej zżyć z mieszkańcami Vegety. Przynajmniej z tymi, którymi znał. Prócz siły imponowali mu pomysłem na życie, organizacją dnia codziennego, relacjami z innymi, a przede wszystkim małą podatnością na rozrastającą się w ich ciałach zapasem Ki. Jednak nie wszystko dało się przelać na swój życiorys poplamiony mrokiem i krwią. Kiedy komplikowały się sytuacje z samym sobą, kiedy przestawał siebie akceptować i rozumieć, kiedy pierwotne instynkty brały górę nad resztą... wolał być na uboczu, z dala od tych, których szanował, polubił. Ogrom demonskiej energii krążącej w jego żyłach sponiewierała go i jedyną odskocznią od tego niepojętnego, zimnego, ciemnego przeznaczenia była przemiana we zwierzę, w której nikomu krzywdy nie zrobił, lecz także przestał liczyć się w wyścigu na najlepszego wojownika. Niestety nawet w kocim futrze nie obyło się bez myśli o posoce, która tak bardzo wryła się w umysł Reda, że stała się głównym paliwem jego przetrwania. Czy to normalne u demonów? June przecież nie spożywała krwi, a miała dostatnie życie, własną rodzinę... Braskę też nie spotkał z tym nałogiem, ani innego współrasowca. Czy taki jest koszt posiadania wielkiego zasobu energii?
Krew. Błękitna ciecz otumaniła kocura, lecz ten jeszcze nie zetknął się z posoką. Dyszał słyszalnie, aż buchała lodowa para z jego pyszczka. Widocznie drżał, a pazurki wbił mocniej w skórę tego, kto wpadł na cwany plan dręczenia wygłodzonego demona strawą, która była mu zakazana. Nie tylko przez etykę, lecz przez efekty jej spożycia. Dwa inne światy ścierały się na fizycznie wąskim polu, jakim było ramię Rukei'a. A tak naprawdę wewnątrz demona, i tylko dwie osoby płci pięknej przebywające w tym miejscu miały o tym pojęcie. Najgorsza była bezsilność, które Kisa i Vivian przeżywały na swój odmienny sposób. Ale i obie wojowniczki starały się jak mogły interweniować, nim jeden ze światów Reda zawładnie wszystkim. Sam Red nie potrafił... nie mógł się oprzeć... przecież krew tak ładnie pachniała (nawet z przyprawą w postaci alkoholu), tak mocno kłuła w oczy, tak zachęcała do skonsumowania. To tak jakby osoba po dwutygodniowej głodówce miała przed sobą najpyszniejsze i najbardziej wykwintne dania na świecie w postaci szwedzkiego stołu. Tak jakby ryba taplająca się w brudnej kałuży mogła wypłynąć w ocean. Lecz kto da gwarancję, że któreś z posiłków nie jest zatrute, a ocean - pozbawiony rekinów i innych drapieżników morskich? Czarny kot słabł w woli, żeby nie tknąć zakazanego owocu, aż wreszcie ku uciesze Rukeia - jego pobratymca zlizał pierwsze krople cieczy. A później kolejne, i kolejne, i nie mógł oderwać się od już raz skosztowanego przysmaku. Do tego stopnia wciągnął się w posiłku, że wgryzł mocniej kiełki w otwartą ranę i wysysał z żył błękitną posokę. Napełniała go z wolna i tym samym budziła uśpione pokłady Ki, która mogła niepokoić obecnych.
Coraz więcej czarnych motyli ulatywało z drobnego ciałka futrzaka, aż w pewnym momencie zrobiło się ich na tyle dużo, iż utworzyły swoisty rój. Otoczyły ramię Skrzydlatego, na którym do tej pory poił Reda, a za kilka sekund odsłoniły prawdziwą postać młodzieńca. Formę, od której uciekał, a która jeszcze niedawno stanowiła jego pierwotną odsłonę. Złote rogi lśniły przy blasku odbitych promieni słonecznych, palce z długimi pazurami trzymały pewnie i mocno ramię Cesarza Demonów, a wielokrotnie dłuższe zębiska będącymi samymi kłami nie odrywały się od ręki, która poiła kocie wcielenie. Dało się też słyszeć powarkiwania, jak z kończyny za mało spływało cieczy, do nadgryzał mocniej i rozrywał ranę. Gołym okiem było widać, że Red nie kontaktuje ze światem zewnętrznym, a jego głód jest nie do opanowania. Nie mniej chyba nadmiar wyssanych procentów sprawił, że wreszcie odessał się od przedramienia Rukeia i wyprostował się w kręgosłupie. Wyglądał upiornie - umazany w błękitnej krwi, z rozświetlonymi wściekłymi ślepiami od bólu głowy od procentów, chudy jak patyk, a na dodatek przepełniony mroczną Ki przewiercał wzrokiem każdą istotę żywą, która tutaj się znajdowała. Nie rozpoznawał nikogo, bo widział w nich tylko kolejne źródła krwi, do których trzeba się dobrać. Agresywna Ki demona rosła wraz z następną porcją pompowanej czarnej posoki, która była jego własną, a która przesycona mrokiem w końcu wybuchła w ten sposób, że Red zamachnął się prawą ręką ze szponami przed nosem. Można byłoby się pośmiać, iż nikogo nie trafił i ma majaki pijackie, gdyby nie fakt, że przedzierając pazurami powietrze wytworzył pięć czarnych linii, z których nagle zaczęły sypać się czarne igły przeszywające wszystkich obecnych na jego terytorium. Tak, JEGO terytorium! Pełne chodzących, bełkoczących niezrozumiałych dla niego worków krwi, które trzeba otworzyć!
Polowanie rozpoczęte.

Ooc: Red atakuje przy użyciu LIGHTNING SHOWER RAIN
Efekt: DMG=KI (max 40%KI), w tym przypadku 20% Ki = 36600 DMG;
Koszt: - 120%dmg = 43920 Ki

Obecni to: Vivian, Kisa, Raziel, Dragot, Rukei = 36600:5 = 7320 DMG na głowę
HP bez zmian
KI = 183000 - 43920 = 139080
Sponsored content

Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda) - Page 2 Empty Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito